Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Występ Tonyi Harding (Margot Robbie) w krajowych kobiecych mistrzostwach łyżwiarstwa figurowego na lodzie zostaje zagrożony z powodu interwencji byłego małżonka.

 

Ależ ta Harding miała pokopane życie. Ależ ona była pokopana. W zasadzie Wy wszyscy jesteście po-je-ba-ni. Was nie można sądzić. Was, was... trzeba leczyć – jak mawiał Pazura w „Psach”. W „I, Tonya”, w pigułce dostajemy życie łyżwiarki na lodzie, od najmłodszych lat pogrążonej w patologii. Film nie ma jednak wydźwięku dramatycznego, a klimat nie należy do ciężkich. Wszystkie wydarzenia pokazane nam są z lekko komediowym zabarwieniem, co chwila komentowanym przez postaci. Taka forma przekazu niekoniecznie do mnie przemawia. Odczuwałem spore dłużyzny. Zazwyczaj skaczesz z miejsca na miejsce, masz krótkie sceny, a potem siedzisz w jednym wydarzeniu przez pół filmu i masz wrażenie, że coś się zacięło. Ale historie łyżwiarki warto poznać. Sam wskoczyłem na wikipedie zobaczyć wpis o niej zaraz po filmie – chyba o czymś to świadczy.

 

Wszelkie głosy o najlepszej roli Robbie mogą być trochę na wyrost. Lub podobnie jak w przypadku Ronan w „Lady Bird” – niby się zgadzam, co nie znaczy, że zaraz obsypiesz kobiete statuetkami. Bez wątpienia dobra, ale nic co wryje się w głowę i tam zostanie. Nic co zagra na emocjach. Podobała mi się, ale na drugim planie równie mocno (jak nie mocniej) wypadli Allison Janney (matka) i Paul Walter Hauser („ochroniarz”). Hauser pewnie coraz częściej będzie się przewijał przez Hollywood. Do tej pory grał raczej w serialach, ale znam już go z „Kingdom” i tam też zrobił dobrą robotę (tylko bardzo podobna rola, więc nie wiem, czy przypadkiem nie będzie jednowymiarowym gościem od ról otyłych pojebów).

 

Po powyższym można stwierdzić, że sporo narzekałem. Głównie dlatego, że gdzieś tam liczyłem na więcej. Lubię Robbie, doszły do mnie super opinie, ale na filmie mnie to wszystko szybko puściło. „I, Tonya” pozostaje dobrym filmem, ale żadnego nokautu nie ma. Decyzja sędziowska – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429096
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Three Billboards Outside Ebbing, Missouri / Trzy billboardy za Ebbing, Misouri

Małe miasteczko na amerykańskiej prowincji. Od morderstwa córki Mildred Hayes (nagrodzona Oscarem Frances McDormand) upłynęło kilka miesięcy, a lokalna policja nadal nie wpadła na trop sprawcy. Zdeterminowana kobieta decyduje się na śmiałe posunięcie: wynajmuje trzy tablice reklamowe na drodze wiodącej do miasteczka i maluje na nich prowokacyjny przekaz, skierowany do szanowanego przez lokalną społeczność szefa policji, szeryfa Williama Willoughby’ego (nominowany do Oscara Woody Harrelson). Gdy do akcji wkracza zastępca szeryfa, posterunkowy Dixon (Sam Rockwell) – niezrównoważony, porywczy maminsynek, któremu zarzuca się zamiłowanie do przemocy – starcie między Mildred Hayes a lokalnymi siłami porządkowymi przeradza się w otwartą wojnę.

 

Przyjemnie poprowadzona historia, która wiele zawdzięcza obsadzie i temu, że postaci nie są jednowymiarowe. Ciężko tu o w pełni białe czy czarne - są odcienie szarości. Nawet u tych pozornie złych, może w końcu odezwać sie sumienie. McDormand, Rockwell, Harrelson – świetnie. Szczególnie ten ostatni odpowiada za najbardziej emocjonujące sceny. A tych – co już podoba mi się mniej – jest jak na dramat stanowczo za mało. Bez nich zainteresowanie filmem się zaczyna kruszyć pod koniec widowiska. Zdecydowanie czegoś zabrakło, żeby film rzucił człowieka na kolana. Ma tą małomiasteczkowość, ma wiele składników ciekawego/Oscarowego filmu, ale zagrało na mnie tylko momentami. Niby jest to gatunkowa mieszanka, ale wspominam o dramacie, bo to powinna być najjaśniejsza strona takiej historii. Kryminał z tego praktycznie żaden, o komedie też cięzko. Niby Rockwell potrafi być zabawny, w swoim stylu, ale gra tu tyrana i prawdopodobnie najmniej stabilną emocjonalnie jednostke – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429173
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Florida Project

Historia sześcioletniej rozrabiaki Moonee (Brooklyn Prince) i jej zbuntowanej matki Halley (Bria Vinaite), próbujących ułożyć sobie życie w tanim motelu na obrzeżach najszczęśliwszego miejsca na świecie – Disneylandu.

 

Smutna historia, prezentowana oczami dziecka. W radosny sposób przedstawiamy ubogą dzielnicę na obrzeżach Disneylandu, gdzie może i jest kolorowo, ale to jedyny wspólny mianownik z parkiem Disneya. Ludzie tu walczą o każdego dolara, by tylko utrzymać swoje miejsce w hostelu prowadznym przez Willema Defoe. Najmłodsi nie zdają sobie z tego sprawy. Dalej są radośni, wymyślając coraz dziwniejsze gry i zabawy. Dzięki małej Brooklyn Prince, „Florida Project” ogląda się bardzo lekko i przyjemnie.

 

Sam film nie ma zbyt wyszukanej budowy. Historia przedstawiana jest krótkimi scenkami, praktycznie nie rozwijając swoich postaci. Cięzko tu mówić o wstępie, rozwinięciu, czy zakończeniu. Zapomnijcie też o zwrotach, bo patrząc na to, jak danie zostało podane – prędzej można mówić o dokumencie, niż filmie fabularnym.

 

Wahałem się między 6 a 7. Bez wątpienia „Florida Project” jest ciekawym doświadczeniem. Super pomysł, fajne aktostwo debiutantów (plus Defoe dobry, ale wcale nie żadna rola zycia), przedstawienie dramatu w kolorowych barwach, ale... dość biedna treść? Chyba tak trzeba nazwać prowadzenie akcji (... „akcji”) – (naciągane) 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429185
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Greatest Showman / Król rozrywki

Oryginalny musical, który ukazuje narodziny amerykańskiego przemysłu rozrywkowego. Inspirowany losami legendarnego P.T. Barnuma (Hugh Jackman) film ukazuje historię wizjonera, gotowego na wszystko, by urzeczywistnić ideę olśniewającego widowiska, który stał się sensacją na miarę światową.

 

Sporo lepszych musicali widziałem. W zasadzie tylko jedna piosenka zrobiła na mnie wrażenie. Nazywa się „Never Enough”, a w filmnie NIE śpiewa jej Rebecca Ferguson. Dziewczyna wygląda ładnie, ale to nie jej głos usłyszymy, więc hamuje swój entuzjazm co do jej osoby.

 

Między wykonami, mamy fabułę o marzycielu, która wychodzi tu bardzo przyzwoicie. Hugh Jackman wypadł dobrze, Efron nieźle go uzupełnia, a cała obsada „dziwolągów”, to też niezły wątek skrzywdzonych ludzi, którzy odnaleźli dom, czy też sens życia. Niezbyt wyszukane czy innowacyjne (dość oklepany motyw ratunkowy z płomieni), ale można uznać za inspirujące.

 

Najważniejsze, że „Showman” nie jest tak tandetny, jak wskazywał na to zwiastun. Po tych paru minutach miałem ogromne obawy. Jasne, jest cukierkowo, tak jak na to wskazywała zajawka, ale obeszło się u mnie bez odruchów wymiotnych – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429257
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Lucky / Szczęściarz

Znudzony rutyną dziewięćdziesięcioletni ateista (Harry Dean Stanton) wyrusza w duchową podróż.

 

Bardzo przyjemnie słucha się Stantona. Lucky, jako ateista, ma wiele fajnych przemyśleń na różnorakie tematy. Jest też byłym marynarzem/żołnierzem, co sprawia, że ciężko z nim dyskutować. Jest jego racja, i tylko jego racja. Zacietrzewiony, zgorzkniały starzec, który zwyczajnie odczuwa strach. Strach przed nieuniknionym.

 

Nawet na polu „przyjemnych tekstów” głównego bohatera, odczuwałem pewien niedosyt. Największy jednak przychodzi od strony fabuły, której... ... nie ma. Obserwujemy starca, który nadmiernie pali, ciągle pije w okolicznych barach i jest nadzwyczaj zdrowy na swój wiek. To wszystko. Ten dramat ma też bardzo powolne tempo, a momenty między kolejnymi dialogami zabijane są muzyczką. Trochę mało. Przemyśleń większych brak, na kolana nie padłem – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429337
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Goodbye Christopher Robin

Życie pisarza A.A. Milne'ego (Domhnall Gleeson) i jego relacji z synem Chrstopherem Robinem, którego zabawki zainspirowały autora do stworzenia magicznego świata „Kubusia Puchatka”.

 

Historia tej rodziny jest co najmniej dziwna. Wydźwięk tego filmu też wydaje się pomieszany. Szybko można założyć, że zostało to bardzo luźno oparte o prawdziwą historię. Wygodnie było zmieniać wątki, tylko zrobili to dość nieudolnie, a film kończy się w sposób, na który nic nie wskazywało. Wszystko dążyło do czegoś innego, do innych emocji. Zostawili mnie mocno zmieszanym. Bez spoilerów.

 

Początek filmu i niemoc pisarska Milne’ego, to najgorszy moment całości. Musimy to przeboleć, bo mocno nakreślany był jego powojenny stres. W efekcie mieliśmy bardzo kolorowy film, który chciał powiedzieć coś bardzo mrocznego. Nie da się. Nie sposób tego kupić. Soki wypływają w momencie, kiedy autor tworzy „Kubusia Puchatka”, a ten staje się popularny. Mało kto może wiedzieć, jak to wpłynęło na jego syna, który był inspiracją i tamtejszym Krzysiem. Gdzieś zaczął tracić dzieciństwo. Znów mogę trochę psioczyć na sposób prezentacji, znów za cukierkowo.

 

I ta cukierkowość jest przekleństwem. Gdzieś tu widziałem mocny dramat rodziny, który usadzi na tyłku. Gdzieś, bo oczami wyobraźni, nie na ekranie. Wygrało pro-Hollywoodzkie podejście, wygrał bezpieczny przekaz i linia najmniejszego oporu – 4/10 – Chciałem dać więcej, ale jak zacząłem to wszystko opisywać, to po prostu tego dobra było za mało. Gleeson i Tilson są w porządku, ale taka Margot Robbie godna zapomnienia.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429414
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Father Figures / Bękarty

Historia dwóch braci (Ed Helms, Owen Wilson) wychowanych przez ekscentryczną matkę (Glenn Close) w przeświadczeniu, że ich ojciec zmarł, kiedy byli dziećmi. Gdy dowiadują się, że to kłamstwo, wyruszają na poszukiwanie ojca, przy okazji dowiadując się o matce więcej, niż kiedykolwiek chcieli wiedzieć.

 

Gra była prosta. Stwierdziłem, że za każdy śmiech podczas tej komedii, naliczam 0,5 pkt. Tyle ile się uzbiera, taką ocenę wystawiam. Wynik – 3. Nie był to najzabawniejszy z wieczorów. Zaokrąglam do oceny 2/10

 

Wilson i Helms, choć na komediach zjedli zęby, nie należą do moich ulubieńców. W „Bękartach” grają swoje nuty, przez co cięzko mi było o sympatie do tej dwójki. Jeszcze jak dorzucili im własne historyjki, to było tylko gorzej. Jeden problemy w rodzinie, drugi w pracy, wielkie kłótnie, większe pojednanie. Sztampa.

 

I choć akcja prowadzona jest w mało wyszukany sposób, to czerpałem radość z potencjalnych ojców, których spotykali na swojej drodze. Już pierwszy, futbolista Terry Bradshaw, napawa sporym optymizmem. Jego relacje z seksu z ich mamuśką dają sporo frajdy. Później się dopiero okazało, że te (astronomiczne) trzy zabawne sceny, to wszystko tutaj, i to wszystko na co możesz liczyć. Dalej jest tylko zjazd w dół. A końcówka to już w ogóle narzuca niepotrzebny ton.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429433
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Gotowi na wszystko. Exterminator

Piątka oddanych przyjaciół miała od dzieciństwa wielkie marzenie – chcieli wstrząsnąć polską sceną metalową i gromadzić na koncertach tłumy, a wszystko to pod szyldem zespołu o złowieszczo brzmiącej nazwie: Exterminator. Czas jednak pokazał, że młodzieńcze ambicje to jedno, a życie to drugie. Pewnego dnia powracają dawne wspomnienia – pani burmistrz okazuje się wielką fanką Exterminatora ze starych czasów. Obiecuje wesprzeć przyjaciół unijną dotacją, o ile dogadają się i doprowadzą do reaktywacji zespołu. Szybko okazuje się, że propozycja ma jednak mały haczyk: chłopcy muszą sprzeniewierzyć się swoim ideałom i wystąpić na kilku festynach, grając utwory dalekie od ich repertuaru.

 

Potwierdza się stara prawda, że jeśli w jakiejś postaci zobaczysz siebie, to rozumiesz ją lepiej, znasz przeżywane przez nią emocje, a wszelkie błędy czy braki potrafisz wybaczyć, podczas gdy w innym przypadku bezlitośnie je wypunktujesz. Gdzieś tam w Marcysiu zobaczyłem siebie. Nawet na starcie się uciąłem, kiedy przy napisach początkowych dyskretnie grałem na niewidzialnej perkusji, a zaraz na ekranie on robił to samo. Drobnostka, ale już banan na twarzy. Dobry humor nie opuszczał do samego końca. Widać, że dali aktorom improwizować. Wiele scen wychodzi bardzo naturalnie. Jak dialogi pod blokiem. Zresztą, Domagała i Czeczot są jednymi z fajniejszych aktorów komediowych w tym kraju, co potwierdzili i tutaj.

 

Fabularnie to film o męskiej przyjaźni – zgrabnie przeprowadzony wątek, wiarygodny, ale nie pozbawiony utartych schematów – jak i trudnej miłości głównego bohatera i jego partnerki Magdy (Agnieszka Więdłocha). Tutaj zęby zgrzytały. Gdzieś w tą fajną komedię, wkręcona została ta smutna konieczność i jak dochodzi do sceny, gdzie normalnie byś się śmiał, to dorzucą tam smutną minę Więdłochy, i dobra zabawa się kończy. Wiadomo też, jaki będzie finał tej miłości, więc to uważam za największy (i w sumie jedyny) problem całości. Dla przykładu miłośc „Lizzy’ego” i Julci, jest o wiele strawniejsza. Sama Julcia (Aleksandra Hamkało), to jedyna kobieta z tego planu, która udźwignęła komediowy ciężar.

 

Siłą Exterminatora są aktorzy i muzyka. Oni chcieli grać swoją (i blisko mojej przy okazji), a wkręcili ich by grać popularną (którą zresztą sam nuciłem z Domagałą). Wyszedłem zadowolony i uśmiechnięty. Nie oczekiwałem wiele. Zwiastun niby podpowiadał, że może nie być tragedii, ale ileż to już dobrych zwiastunów widzieliśmy. Tu możecie być spokojni. Zajawka nie zawiera wszystkich żartów. Tego jest sporo więcej – 6/10

Edytowane przez N!KO
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429440
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Renegades / Renegaci

Zespół pięciu członków Navy Seals - amerykańskich komandosów od misji specjalnych - otrzymuje nowe, skrajnie niebezpieczne zlecenie. Muszą przedostać się do ogarniętej wojną Europy i odnaleźć ukryte na dnie jeziora złoto, warte 300 milionów dolarów. Na trop amerykańskich żołnierzy wpadają lokalni najemnicy. Zaczyna się wyścig z czasem. Elitarny oddział ma tylko 10 godzin, aby wykonać swoją misję…

 

Ok, krótko, ten film nie powinien wyjść na powierzchnie. Premiera kinowa to strzał w stopę. Obsada, poza JK Simmonsem, mocno sugeruje wydanie tego bezpośrednio na DVD. Komediowy film akcji, to za dużo powiedziane, bo rozrywki w tym czymś praktycznie nie ma. Tym bardziej przykro, że twórcy wyraźnie chcieli postawić na oba te aspekty. Tylko akcja nie jest niczym widowiskowym, a żarty są zazwyczaj chybione. Wina po stronie odtwórców głównych ról, którzy są zgrają no-nameów, których cieżko mi było odróżnić w trakcie seansu. Szaraczki. Gdyby się JK Simmons nie dał na to namówić – a ratuje „show” – to w trakcie kręcenia by to ktoś przerwał i przyznał się do zainwestowania kasy w błoto. Nie działa nawet jako odmóżdżacz – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429451
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Molly’s Game / Gra o Wszystko

Była narciarka Molly Bloom (Jessica Chastain) zakłada najbardziej ekskluzywny, nielegalny klub pokerowy w USA. Pewnego dnia do drzwi bohaterki pukają agenci FBI.

 

Jessica Chastain. I tak powinienem zakończyć pisanie o „Molly’s Game”. Cały film opiera się na jej barkach. Nawet nie wiem, czy uświadczymy scenę, gdzie nie ma tej postaci na ekranie. Wszystko kręci się wokół kobiety, która była na tyle sprytna i inteligentna, że zagarnęła dla siebie pokerowy biznes. A ja sam wsiąkłem w ten pokerowy świat. Czułem się w nim dobrze, a każda scena, nawet jak tłumaczyła znane mi zasady, była przyjemnym doświadczeniem. Gdy tylko karty znikały ze stołu, zaczynały się małe zgrzyty. Jej relacja z ojcem (Costner), była bardzo cieniutka. Cofanie się w czasie (czyli zabieranie nam Chastain i dawanie młodszych wersji Molly Bloom) przynosiło tylko frustracje. Czuła się odstawiona na bok, ok, ale to wciąż nie było interesujące. Nawet pod koniec, gdzie najwyraźniej miało odpowiedzieć na wszystkie nurtujące nas pytania.

 

Aaron Sorkin napisał scenariusz, który sam nakręcił (debiut na stanowisku reżysera). O ile lubię jego przegadany styl, i absolutnie mi nie przeszkadzała ta nieco łopatologiczna specyfika, gdzie widzisz smutną Chastain, i zaraz usłyszysz ją utwierdzającą Cię w przekonaniu, że masz dobry wzrok (ciągła narracja), tak nie da się ukryć, że skacze to z miejsca na miejsce i jest mocno chaotyczne. Zamiast podgrzewać emocje na koniec, to wszystko topnieje. Potencjał rozprawy sądowej zmarnowany.

 

... Ale wciąz masz genialną Chastain. Może nie tak dobrą jak w „Miss Sloane”, ale utwierdzającą mnie w przekonaniu, że to jedna z lepszych aktorek dzisiejszych czasów. Wszyscy inni giną na planie. Nawet Idris Elba ma w zasadzie jedną wartościową scenę, a w pozostałych przypadkach tylko statystuje – 7/10 (bo słabość do pokera, bo słabość do Chastain... duża słabość do tak wyglądającej Chastain)

 

Top 2017 (aktualizowane, jak dojdzie do zmian)

20. Norman / Wzloty i upadki Normana

19. It / To

18. Wind River

17. Shot Caller

16. Last Flag Flying

15. Coco

14. Strażnicy Galaktyki vol. 2

13. Dunkierka

12. Get Out! / Uciekaj!

11. Molly's Game / Gra o wszystko

10. Gifted / Obdarowani

9. Najlepszy

8. Thor Ragnarok

7. Split

6. Blade Runner 2049

5. Mother!

4. John Wick 2

3. Wonder / Cudowny chłopak

2. Borg/McEnroe

1. Baby Driver

 

Mam nadzieję, że wśród Oscarówek, których nie widziałem - Only the Brave, Phantom Thread, All the Money in the World, Shape of Water czy The Post - czai się jakieś naprawdę mocarne kino, bo jak nie, to ten rok wypada bardzo blado w porównaniu do poprzedniego. Taka Miss Sloane, którą uważam za film lepszy od Mollys Game, nawet nie załapał się na listę Top 20 w 2016. Molly jak jest wysoko, każdy widzi. Baby Driver, mimo całej sympatii i pierwszego miejsca, to też niekoniecznie film za którym bym mocno stał murem.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429456
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Insidious: The Last Key / Naznaczony: Ostatni klucz

W rodzinnym domu doktor Elise Rainier (Lin Shaye) zamieszkuje demon zwany KeyFace. Kobieta musi stawić czoła niebezpieczeństwu i uratować swoją duszę nim zostanie przeklęta na wieki.

 

Czwarta część serii horrorów, mająca premierę w styczniu. Doświadczenie nakazywało unikać. Poważnie się zastanawiałem, czy w ogóle się za to brać. Nakłoniły mnie oceny wcześniejszych odsłon. Wyszło mi, że jeszcze tej serii nie przekreśliłem. Jedynka miała 6/10, dwójka 5/10 (bo kręcił je James Wan), a trzecia 3/10 (kulała, bo ktoś inny przejął) – ogółem, nieźle. Za „Ostatni klucz” też odpowiada ktoś inny, nie tak sprawny za kamerą jak Wan, ale mający do dyspozycji bardzo solidny wątek fabularny. Sam jestem w szoku, że historia w horrorze może być tak sprawnie przedstawiona. Prosta, ale angażująca. Zgrabnie wylali fundamenty związane z przeszłością głównej bohaterki, a potem podkręcali intryge związaną z ciekawym przeciwnikiem (nie było spamu scen wyskokowych). Nie jest to nic wyszukanego (to horror, jakieś ograniczenia zawsze będą), ale ma przyjemny twist w środku, który satysfakcjonował. Niestety, później wszystko kroczyło już utartymi schematami, aż do strasznie ubogiego (kiczowatego wręcz) finału. Szkoda, że zaliczyli taki zjazd, bo to naprawdę nieźle się prezentowało. Nawet ten wymuszony humor mnie nie irytował. Zastanawiałem się nad „6” (nawet na początku takie naciągane byłem skłonny wystawić), ale pisząc to, mając przed oczami ten słabiutki trzeci akt, demony mnie powstrzymały – 5/10 – O aktorach nie piszę, bo to ta sama ekipa, na tym samym poziomie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429462
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Shape of Water / Kształt wody

Baśń dla dorosłych, której akcja rozgrywa się u szczytu zimnej wojny, w Stanach Zjednoczonych około roku 1962. Elisa (nominowana do Oscara Sally Hawkins) wiedzie monotonną, samotną egzystencję, a całą noc pracuje w pilnie strzeżonym, sekretnym laboratorium rządowym. Jej życie zmienia się na zawsze, gdy wraz z koleżanką z pracy, Zeldą (nagrodzona Oscarem Octavia Spencer), odkrywa, że w laboratorium przeprowadzany jest otoczony ścisłą tajemnicą eksperyment, który zaważyć może na przyszłych losach świata.

 

Guillermo del Toro kolejny raz tworzy nietuzinkowy świat. Niby nasz, ale podrasowany. Historie opowiada mieszając wiele gatunków, jednak wszystkie łączy tak zgrabnie, że zdają się one idealnie pasować. Nadaje temu taki ton i klimat, że w ogóle nie czujemy natłoku różnych smaków. Przede wszystkim jest samotnośc, jest miłość, jest polityka, jest nutka horroru, małe heist movie, jakiś okazjonalny musical, nieśmiała komedia – cała paleta. A w jego rękach działa. Zdecydowanie największa gwiazda widowiska.

 

Mamy Elise, kobieta niema, zaprzyjaźniona jedynie z sąsiadem i koleżanką z pracy. Dla reszty kompletnie niewidoczna. Sprzątając tajne laboratorium, trafia na ukrywany przez rząd okaz inteligentnego stwora, traktowanego przez niektórych jak Bóg. Mimo zakazów, tylko przy nim zaczyna czuć się sobą. Świetnie to zagrała Sally Hawkins. To sztuka grać główną postać, nie mogąc sobie pomóc słowami. A tu wszystkie emocje jak na tacy. Nawet człowiek jest w stanie zapomnieć, że ona nie mówi.

 

Towarzystwo ma zacne. Szczególnie Michael Shannon, jako czarny charakter. Facet jest stworzony do bycia antagonistą. Psychopata z twarzy, budzący respekt mówca, chodzący terror. Przyjemność go oglądać. Świetnie wypada też Michael Stuhlbarg, grający doktora panującego nad całą operacją. Dodaje sporo serducha całości.

Oczywiście narzekał będę na Octavie Spencer, która już wyłapuje jakieś nominacje, totalnie na wyrost. Nie to, że to była jakaś zła rola, ale bez większego wyrazu, absolutnie nie zasługująca na wyróżnienia. Aż takiej biedy ten rok sobą nie reprezentuje, żeby Spencer wrzucać do grona najlepszych drugoplanowych aktorek. Hollywood zaczyna łapać co do niej jakieś chore przyzwyczajenia. Miała ze dwie dobre role, a teraz euforia na każdy jej epizod. Gruba przesada.

 

Ale (bo przecież, że będzie) mimo fajnego sposobu przedstawienia, mimo kilku naprawdę fajnych kreacji, „Kształt wody” nie był w stanie mnie pochłonąc. Nie zaangażował jakoś szczególnie. Zauroczył, ale potem przemielił i wypluł. Absolutnie mi się nie podobał kierunek, w jakim cała historia poszła. A i łapali za coraz dziwniejsze (dla mnie zbędne) zabiegi. Grubo po bandzie jechali z relacją głównej bohaterki i tej ludzkiej rybki. Próbują wkręcić nas w coś, z czym nie sposób się jakoś utożsamić.

 

Jest tu sporo pozytywów. Kilka kategorii w Oscarach powinni mieć obsadzone. Na szybko to i statuetke bym posłał do Del Toro. Wahałem się między 6 a 7, ale ta historia naprawdę po mnie spływała. Jak pierwsza połowa intrygowała, tak druga coraz bardziej odpychała. Gdzieś ta magia zaczęła przekraczać granicę mojego gustu. Miałem minę „Really?!” Zahaczało o banał, a z takim światem nigdy nie powinno – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429485
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 281
  • Reputacja:   41
  • Dołączył:  02.07.2013
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Z czystej ciekawości spojrzałem na twoje konto Niko na filmwebie i nurtuje mnie pytanie , mianowicie dlaczego będąc tak krytycznym do filmów , oceniłeś Whiplash aż tak wysoko? W mojej opinii choćby końcowa scena dyskwalifikuje ów dramat z bycia wzorcowym .
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429489
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Z czystej ciekawości spojrzałem na twoje konto Niko na filmwebie i nurtuje mnie pytanie , mianowicie dlaczego będąc tak krytycznym do filmów , oceniłeś Whiplash aż tak wysoko? W mojej opinii choćby końcowa scena dyskwalifikuje ów dramat z bycia wzorcowym .

 

Aż tak krytyczny jestem? Za dużo widziałem :wink: Dlaczego końcówka dyskwalifikuje Whiplash? U mnie jedyny zgrzyt się pojawił przy wypadku. Ale to i tak dobitnie pokazywało zawziętość głównego bohatera. 10/10, bo przecież oceny są subiektywne :P Ja się zakochałem w motywie przewodnim, w JK Simmonsie, w klimacie, w tekstach, w dialogach, w dążeniu do swoich marzeń. Do dziś pamiętam, że pierwszy raz skończyłem oglądać Whiplash o 1 w nocy, po czym od razu włączyłem go drugi raz i obejrzałem od deski do deski. Nie wiem czy przypadkiem nie widniało tam 9/10, ale potem zdałem sobie sprawę (jak włączyłem go trzeci raz parę dni później) - jaki inny film ma mieć to 10/10, jak nie ten, który oglądam tak często, czerpiąc z niego tę samą satysfakcje?

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429507
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Thank You for Your Service

Walczący w Iraku powracają do rodzinnych stron starając się odzyskać swe dawne życie.

 

Porusza istotny temat żołnierzy cierpiących na stres pourazoway. Wracają do domu, ale głowa zostaje na wojnie. Nie mogą się odnaleźć. Czuć jednak, że za produkcje zabrał się debiutujący reżyser. Pewnie na papierze myślał, że pokaże światu coś co powinni wiedzieć, ale fabuła rozgrywa się dość podręcznikowo. A nawet jeśli ma mocniejszy moment, to widać, że mógł on być lepiej pokazany. Ten film po prostu nie oddziałuje na widza. Do winowajców można dopisać też aktorów. O ile Teller trzyma jeszcze poziom, tak jego kolega z planu (Beulah Koale), jest bardzo słaby. Praktycznie wiecznie ten sam przygaszony wyraz twarzy, zero emocji, mechaniczna gra. Wzięli gościa, który do tej pory występował w krótkometrażówkach i w telewizji. Pewnie miał tą rolą się przebić na wyższy szczebel, ale niemiłosiernie poległ. A obrazowanie omawianego tu stresu, spoczywa głównie na jego barkach... Pochwalę za końcówke i pokazanie wydarzeń, których następstwa widzieliśmy przez cały film. To miało najwięcej sensu – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/235/#findComment-429535
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • HeymanGuy
      Jakieś przecieki mówiły że Rocky’ego wyrzuci. Tylko to by było spoko kilkanaście lat temu, nie teraz
    • IIL
      Raczej wiadomo, że John Cena ugra w tym roku RR match, także zastanawia mnie kogo jako ostatniego wyrzuciłby z ringu? Powinien być to ktoś z kim stoczy program/walkę po Manii i stawiam, że będzie to CM Punk albo Randy Orton.  Punk zresztą też powinien dobić do main eventu sobotniej nocy WMki i walczyć o World Heavyweight Championship. Nie wygra jednak Rumble i zdobędzie shota w inny sposób. 
    • CzaQ
      To akurat chyba łatwo wyjaśnić - The Rock niczym Cena jest ofiarą własnego sukcesu. Gość jest tak popularny i rozchwytywany (nie tak dawno był najbardziej opłacanym aktorem na świecie), że po prostu studia naciskają żeby był facem, bo obawiają się, że heelowy Dwayne by się tak nie sprzedał. Przykład - mamy kolejny film w kinie czy na netflixie gdzie gwiazdą jest Rockualdo i ma on kategorię wiekową PG - czyli dostępną dla wszystkich. I zapewne dzieci dla których wrestling jest wciąż prawdziwy    ...pewnie nie chciałyby oglądać go 'bo tak naprawdę w TV jest złym człowiekiem!" i nie pójdą/nie obejrzą filmu czy serialu, w którym on występuję i jest ważną postacią. Czysty markieting.   
    • Attitude
      Rob Van Dam zdradził, iż choć jest związany kontraktem legend z WWE, to nie blokuje mu to kolejnych występów dla All Elite Wrestling. Przynajmniej tak wynika z jego wiedzy. Nie jest co prawda przekonany, że to obecnie najlepsza dla jego opcja. Ale odpowiednia oferta finansowa może go skusić. Link do filmu Dzisiaj w nocy przed nami kolejny odcinek AEW Dynamite. Aktualna zapowiedź: * Casino Gauntlet o World Title Shot * Bobby Lashley vs. Mark Briscoe * Will Ospreay vs. Buddy Matthews * Powróci Kenny Omega * Wystąpi MJF * Wystąpi Jeff JarrettPrzeczytaj wpis na portalu Wrestling.pl
    • MattDevitto
      Czas odświeżyć temat Coś z ostatnich dni - powroty The Rocka nie robią na mnie żadnego wrażenia. Po prostu w ostatnich latach widzę go ,,co chwilę'' i chłopina nie daje mi się za nim stęsknić. W dodatku nigdy jakimś wielkim fanem nie byłem i tak to jest, że raczej bliżej mi do przewijania jego gadki niż wypieków na twarzy. Wczorajszy epizod NXT utwierdził mnie jedynie w tym przekonaniu. Mógłby na jakiś dłuższy czas udać się ponownie do Hollywood
×
×
  • Dodaj nową pozycję...