Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  806
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  30.03.2016
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Chyba rozwiązałem zagadkę czemu nasza forumowa księżniczka pyta się o to

 

"Micheal Bay reżyserem Lobo" - tak głosi filmweb

 

A żebyś kurde wiedział, że o to mi chodzi. Zaczęłam się lękać, że zostanie to spartolone po całości, a widząc załamanie w komentarzach i fakcie, że Bay chce zmiany scenariusza na taki z mniejszym budżetem, to się serio załamałam ;-;

Trochę jednak podnieśliście mnie na duchu, bo słyszę, że aż takiej tragedii nie ma. Plus fakt, że też mi się Bad Boysi bardzo podobali.

 

I "księżniczka"? Serio? Z której strony? XD

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-430951
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Fifty Shades Freed / Nowe oblicze Greya

Trzecia część ekranizacji światowego bestselleru - trylogii autorstwa E.L. James. Szczęśliwi Christian (Jamie Dornan) i Ana (Dakota Johnson) wiodą dostatnie, pełne miłości życie. Codzienność nie zabiła w nich namiętności. Ale nad ich związek nadciągają czarne chmury. Były szef Any, Jack Hyde (Eric Johnson), który poprzysiągł zemstę, czeka na czas, w którym będzie mógł jej dokonać.

 

Krzesło inkwizytorskie, madejowe łoże, zgniatacz kciuków i inne narzędzia tortur, nie będą tak bolesne, jak oglądanie tego filmu. Po pierwszej części się zastanawiałem - czy bardziej cierpi główna bohaterka, czy ja? Teraz już nie ma wątpliwości. Po nieco bardziej zjadliwej, choć też bardzo słabej, części drugiej (2/10), wracamy na poprzednie tory. Tory kretyńskich dialogów, szeregu pustych scen, idiotycznego związku, nieokrzesanego dupka (którego najwyraźniej mamy lubić, bo po przeciwnej stronie prześladuje dziewczyne jeszcze większy psychol) oraz tysiąca mało seksownych scen seksu. Festiwal głupoty, gdzie naprawdę trudno sobie wyobrazić parę bohaterów, którzy interesowaliby człowieka mniej. Oryginalny duet ze „Zmierzchu” (na którym jest to wzorowane), jest bardziej wiarygodny. I to pomimo wampira! Fenomen. Gdzieś się pisarka rozpędziła, bo kopiowała nastolatków, i tych samych nieogarniętych nastolatków wepchnęła w dorosłe ciała, Greya i Any. Ludzie się tak nie zachowują. Oddam im tyle, że po napompowaniu tego, jako bardzo seksowna adaptacja bardzo seksownej książki, tego seksu jest tu sporo. Inna sprawa, że trzeba było czymś zapchać pełnometrażowy film, kiedy nasz wątek fabularny jest tak biedny. Ściganie jednoosobowej „armii”, nie powinno być tak trudne przy tak gigantycznym budżecie – 1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-430953
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Phantom Thread / Nić widmo

Londyn, lata 50. Słynny krawiec Reynolds Woodcock wraz z siostrą Cyril stanowią centrum brytyjskiej mody, ubierając gwiazdy filmowe, rodzinę królewską, socjetę, damy i debiutantki. Wszystko to w wytwornym stylu The House of Woodcock.

 

Cięzko sobie wyobrazić lepszego aktora od Day-Lewisa. On nie gra, on jest daną postacią. Reynolds Woodcock to jego kolejna udana rola. Gość ma mocno pomieszane w głowie. Nie lubi zmian, każdy dzień ma ułożony pod linijke, tak jak idealnie skrojone są suknie jego klientek. Uczuciem darzy rzadko, a jeśli już, to chwilowo. Jak Daniel to gra, to widać tę postać w każdym geście, w każdej mimice. Sam reżyser (Paul Thomas Anderson) mocno na te drobnostki postawił, co chwila serwując zbliżenia na twarze swoich aktorów.

 

Tak jak aktorsko wypada to świetnie (Vicky Krieps i Lesley Manville, dotrzymują kroku), to historia pozostawia sporo do życzenia. Tu jest dużo dobrego materiału, ale często jest on kiepsko wykorzystany. Tak jakby nikomu się soku nie chciało wyciskać. Szczególnie odczuwalne jest to pod koniec, kiedy akcja nieco przyspiesza, a kolejne zachowania aktorów wydają się mocno naciągane. Czułem, jakbym coś pominął. I tak też się to kończy – z poczuciem sporego niedosytu.

 

Wiele osób może mieć problem z „Phantom Thread”. Tonacja się praktycznie nie zmienia. Od początku do końca jest nad wyraz spokojnie. Dialogi są dość sztywne, bo i w sztywnym środowisku się to odbywa. To film skrojony pod Akademie, pod Oscary, nie pod zwykłego widza. Potrafi zaskoczyć, ale niewiele to zaskoczenie zmienia – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-430990
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The 15:17 to Paris / 15:17 do Paryża

Późnym popołudniem 21 sierpnia 2015 r. świat w ciszy i zdumieniu przyglądał się doniesieniom mediów o udaremnionym ataku terrorystycznym na pociąg Thalys nr 9364 zmierzający do Paryża. Tragedii zapobiegło trzech odważnych młodych Amerykanów podróżujących po Europie. Film przedstawia losy przyjaciół, począwszy od trudów dzieciństwa, poprzez odnalezienie ich własnej ścieżki w życiu, aż po serię niewiarygodnych zdarzeń prowadzących do ataku. Mimo ciężkiej próby ich przyjaźń nigdy nie osłabła, stając się ich najpotężniejszą bronią, pozwalającą im na uratowanie życia ponad 500 pasażerów pociągu.

 

Clint Eastwood popełnił błąd w momencie przygotowań do kręcenia filmu. Zdecydował się obsadzić w rolach głównych tych samych bohaterów, którzy udaremnili atak terrorystyczny. Grają siebie, więc co może pójść źle? Wszystko. A jak nie wszystko, to większość. Paradoks sytuacji polega na tym, że jak podstawić im pod nos kamerę, to mimo grania siebie, nie będą zbyt wiarygodni. Sztucznością od nich bije, kiedy starają się odtworzyć coś, co już miało miejsce. Zresztą, sami spróbujcie odtworzyć jakąś scenę swojego życia - zakładam, że wyjdzie drętwo. Inna sprawa, że pomijając sam atak (malo atrakcyjny dla kinowego widza), ta ich wycieczka po Europie jest nudna i bezcelowa.

 

Dlatego film największe (jedyne?) triumfy święci, kiedy prezentowane nam są lata młodości bohaterów. Tam dzieciaki wypadają conajmniej przyzwoicie, dając obraz pociesznej, choć nieco trudnej dla rodziców młodzieży. Ich matki też zasługują na pochwałę. Jak to miło popatrzeć, kiedy przed kamerą biegają aktorzy.

 

Niby spoko, że tacy zwyczajni bohaterowie dostali większy rozgłos. Więcej ludzi dowie się o ich akcji. Inna sprawa to dyskusja, czy to na pewno jest materiał na film? Bo ja jakoś nie czułem pełnoprawnej produkcji - 4/10 (naciągane)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431010
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 238
  • Reputacja:   501
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Czarna Pantera/Black Panther (2018)

 

T'Challa po śmierci ojca wraca do rodzinnego kraju, by objąć tron. Wkrótce Wakanda zostaje napadnięta przez dawnego wroga. Młody władca zbiera sojuszników, aby pokonać przeciwnika i ochronić swój lud. Jako Czarna Pantera staje w obronie nie tylko swojej ojczyzny, ale i całego świata.

 

Pantera zadebiutowała w poprzedniej części "Avengersów" i pokazał się z baaaardzo dobrej strony. Zawsze uwielbiałem tego superbohatera i czekałem na jego solowy film. Kiedy w zeszłym roku wyszedł pierwszy trailer byłem do całego projektu nastawiony sceptycznie, ale im jednak bliżej premiery to udzielał mi się tak zwany hype (pozdro Mojo). Przedwczoraj udało mi się udać na premierę do kina i opisze moje wrażenia.

 

W końcu! Udało im się! Marvel po łańcuszku bardzo dobrych, udanych i zapewniających rozrywkę filmów o superbohaterach wypuścił nudne gówno porównywalne do ostatnich dokonań konkurencji jaką jest DC.

Zawsze ktoś pisze, że film jest tak dobry jak główny zły - tutaj jest wyjątek od reguły, bo Killmonger grany przez fenomenalnego Micheala B. Jordana to świetny villain, który ma jaja i ma coś do powiedzenia w tym story, a film jest co najwyżej przeciętny. Reżyser Ryan Coogler już wcześniej z nim współpracował na planie "Creeda" i o ile film jest dobrze wyreżyserowany i zagrany to cały scenariusz im nie pyknął.

Pojedyńcze postacie są bardzo spoko, ale z głównego protagonisty zrobili cipę (z angielska pussy - tak jak się na małego kotka woła kurwa). Największe obawy miałem co do umiejscowienia akcji w Wakandzie - jak się okazało sprawdziły się. Ukryty kraj jest piękny, zaawansowany technologicznie, z zachowanymi od lat tradycjami, a do tego... w chuj kurwa nudny. Niby w filmie jest dużo akcji, ale nie jest ona taka jaką byśmy chcieli - CGI wygląda ładnie, ale w kilku momentach wygląda na niedopracowane co widać w ostatniej walce czy w kilku wcześniejszych momentach. Na plus za to sceny oraz choreografia walk.

Dawno nie oglądałem filmu spoglądając na zegarek co chwilkę, bo film jest za długi - 2 godziny i 15 minut, jeśliby go skrócić to wyszłoby mu to na dobre.

 

Film może być dobry od strony wizualnej, ale co z tego skoro scenariusz nie daje rady i takie dzieło nie ogląda się dla przyjemności, a tylko po to żeby odbębnić seans. Takie same wpadki zaliczył Avatar oraz VVitch, czyli gówna w ładnym opakowaniu.

 

Po seansie byłem mocno rozczarowany i zawiedziony, może za wysoko postawiłem sobie poprzeczkę, do której Marvel zdołał mnie przyzwyczaić? Film zbiera baaardzo dobre noty na świecie, ale zapewniam, że tylko dlatego, żeby zachować poprawność polityczną, bo prócz ładnej, aczkolwiek nudnej Wakandy, kilku niezłych walk oraz jednego z najlepszych złych w MCU nie dostałem nic stałoby na poziomie poprzednich blockbusterów giganta z Disneya. 5,5/10 ode mnie. Recenzja na poziomie filmu, czyli chujowa, ale zazwyczaj takich pierdół nie pisze, więc :D

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431105
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Black Panther / Czarna Pantera

T'Challa (Chadwick Boseman) po śmierci ojca wraca do rodzinnego kraju, by objąć tron. Wkrótce Wakanda zostaje napadnięta przez dawnego wroga. Młody władca zbiera sojuszników, aby pokonać przeciwnika i ochronić swój lud. Jako Czarna Pantera staje w obronie nie tylko swojej ojczyzny, ale i całego świata.

 

Pantera to inny Marvel. Tak jak cenie sobie w tym komiksowym uniwersum humor, tutaj nie było go praktycznie wcale. Tęskniłem, choć pomocną dłoń wyciągnęły do mnie polityczne zawirowania. Dotyczyły Wakandy, ale były ciekawe i na swój sposób bliskie wydarzeniom rzeczywistym. Nadawało to fajnego tonu całości, i nie pozwalało zapomnieć, że poza bieganiem i walką, ten gość ma na głowie większe rzeczy. Przemoc nie zawsze jest rozwiązaniem.

 

A i tak nie polubiłem T’Challi jakoś szczególnie. Daleko mu do moich Marvelowych ulubieńców. Nawet gdzieś naiwnie kibicowałem czarnym charakterom. Wiadomo, że przegrają, ale dawali mi sporo frajdy. Tak Serkis, jak i Jordan, wypadli bardzo fajnie. Fundamenty jakie wylali temu drugiemu, pozwalały zrozumieć jego motywy. A zrozumienie prowadziło do sympatii.

 

I choć polubiłem założenia fabularne, to sposób ich podania był dla mnie ciężkostrawny. Zwyczajnie nie lubię takich klimatów. Afrykańskie „Waka-waka”, choć jest inne, jest egzotyczne, to mnie irytuje. Za każdym razem jak tańcowali, śpiewali, czy zwyczajnie musiałem patrzeć na ich przemowy, to się nudziłem. Nic nie poradzę, nie przeskoczę. Może też to wywoływało u mnie chęć kibicowania złym (weź ich Creed wszystkich pozabijaj)

 

„Black Panther” to dobry film, ale nie dla mnie. Duży nacisk jest położony na kulturę (której nie lubię), i efekciarskie gadżety (a z tym mam zawsze problem). Wyraźne inspiracje Bondem wywołały uśmiech na mojej twarzy, ale zaraz entuzjazm opadł i od drugiego aktu pozostało tylko cierpienie (mniejsze/większe). A trzeci akt z wielką wojną mnie wymęczył – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431168
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Winchester / Winchester Dom Duchów

Po tragicznej śmierci męża i syna, Sarah Winchester (Helem Mirren) pogrąża się w żałobie i oddala od codziennego życia. Jest przekonana, że jej rodzinę nawiedzają duchy osób, które zostały zabite z broni skonstruowanej przez jej męża, czyli ze słynnego karabinu Winchester. By bronić się przed demonami Sarah zleca budowę niezwykłej posiadłości. Składający się z setek pokoi, skonstruowany jak labirynt, pełen prowadzących donikąd schodów i ślepych korytarzy dom ma być pułapką na duchy. Rodzina Winchester, zaniepokojona stanem zdrowia wdowy wzywa na konsultację słynnego psychiatrę (Jason Clarke), który ma odwieść kobietę od jej szalonych planów.

 

Błąkanie się po domu w poszukiwaniu scen wyskokowych. Znajdują je rzadko, a to jedyna tajemnica jaką skrywa ten film. „Winchester” jest historyjką o duchach, gdzie ludzie wydają się odchodzić od zmysłów. Też rzadko, bo zazwyczaj ich interakcje z duchami na nikim wrażenia nie zrobią. Opętanie małego chłopca to mało innowacyjny ruch.

 

Próżno myślili Ci, którzy wierzyli, że nazwisko Helen Mirren uratuje ich film. Świetna aktorka, ale tu gra mocno przejaskrawioną postać, z jakąś teatralną, zmniejszającą jej i tak nijaką wiarygodność, manierą. Bardziej podobał mi się Jason Clarke – a mało kiedy on mi się bardziej podoba od kogokolwiek. Gość ma być naszym reprezentantem. Sceptykiem, który trafia do domu duchów. Inna sprawa, że szybko przestaje zadawać pytania.

 

A chyba największy ból, że ten dom, ta budowla, ta konstrukcja, nie została należycie przedstawiona. Może ona by imponowała swoim wizerunkiem ratująć niejako ten film. Intrygowałaby, kiedy postaci nie są w stanie. Niestety – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431344
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Mute / Bez słowa

Niedaleka przyszłość. Niemy Leo pracuje jako barman w tętniącym życiem Berlinie. Gdy znika jego dziewczyna, wyrusza wgłąb miasta na jej poszukiwanie.

 

Netflix robi wszystko, żeby „Bright” wyglądało dobrze. „Mute” jest tak złe, że czasami aż się dziwiłem, że ktokolwiek mógł w ten twór wierzyć i jakkolwiek go promować. Jest jakis pocięty, niewyraźny, bez ładu, bez składu, a gdzieś tam sili się na bycie czymś więcej niż prostym filmem o zemście. To przykre, bo tu naprawdę nie było warunków, żeby podnosić rękawice. Twórcy muszą osłaniać głowę i liczyć, że wkurwieni widzowi zmęczą się przy kopaniu ich leżących na ziemi. Faktycznie brak słów... Gdzieś tam Paul Rudd stara się nadać temu trochę przyjemniejszego wyrazu, ale potem zdajesz sobie sprawę, jak beznadziejna jest cała historia, i jak mało interesują Cię tutejsze postaci. Nawet nie postawili na ratowanie się ładnymi efektami i światem. W końcu to sci-fi, jakaś wizja przyszłości, można było nakreślić tę stronę. Nie tylko wykręconymi stylizacjami statystów. Czy ktoś tam miał w ogóle pomysł na film?! Grey zdaje się mieć więcej do powiedzenia – 1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431372
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Fullmetal Alchemist - trafiło na Netflixa, to obejrzałem. Japońska produkcja, co niestety nie oznacza sukcesu. Nie wiem, dla kogo jest ten twór. Fanom nie podejdzie, bo fabuła została zmasakrowana. Innym też się nie spodoba, bo mało tam sensu. Wygląda to tak, jakby kazano twórcom wrzucić parę słynnych scen i jakoś je połączyć i zmieścić w 2-godzinnym filmie. Ale jak zaczyna się normalnie, a w pewnym momencie mamy scenę z końca mangi (w anime to miało 64 odcinki po 20 minut, tak dla rozpoznania)... No i inne rzeczy: marni aktorzy, efekty nie na czasie, tragiczna muzyka. Szkoda czasu.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431374
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Kobiety mafii

Bela (Olga Bołądź), była funkcjonariuszka policji, dostaje od ABW zadanie rozpracowania szajki przestępczej handlującej narkotykami. Aby jej misja się powiodła, musi rozpocząć współpracę z mafią.

 

„Kobiety Mafii powrócą”. Zacznę od końca, bo ten napis wyjaśnia wiele doskwierających ten film dolegliwości. To, że ogląda się go jak pokaz skeczy (czasem śmiesznych, czasem nie), to akurat wiadome było już przy nazwisku reżysera. A to, że wątki są dziurawe, choć też można podczepić pod skecze, jest efektem serialowych naleciałości. Ogląda się to jak streszczenia. Jakby ta całość miała być zaraz rozszerzona. I będzie! Największym utrapieniem było tu ostatnie 30-min, kiedy komediowy kurz opada na dobrę, a My zamykamy wątek każdej kolejnej postaci. Nagle się obudziłem w innej rzeczywistości. Jakby akcja przeskoczyła o kilka odcinków naprzód. O emocjach można zapomnieć.

 

Trochę się pośmiałem. Często na scenach ze zwiastunu, ale nie mam tego szczególnie za złe. Przygotowany byłem. Lubię Lindę, lubię Dygant (choć w tym filmie mnie irytowała najbardziej), a Warnke prawdopodobnie skradła show. Słyszałem wiele narzekań na jej grę, z którymi się nie zgadzam. Dla mnie trafiała w punkt w każdej scenie (ba, mialem wrażenie, że znam tą kobietę). Nawet trochę żałowałem, że jej wątek zszedł na dalszy plan. Natłok gwiazd tym filmom Vegi nie pomaga. Robi się papka. Niby Bołądź jest główną bohaterką, ale jak zniknie z ekranu na godzinę, to niech nikt nie będzie zaskoczony.

 

Wracając do Dygant, jest ona uosobieniem jakiejś niezrozumiałej przemiany. Zwykła niania, bez drugiej twarzy, odnajduje się w przestępczym półświatku, jakby była spokrewniona z Alem Capone. Do tego jej motywacje są bardzo ubogie. A jak nie ubogie, to na pewno ubogo przedstawione.

 

Naciągane – 3/10. Przyznaje, że film jest stanowczo za długi, a sposób edycji (kochane skecze) jest męczący. Jesteś w tylu miejscach, nasłuchasz się tylu pierdół, że trudno nie ziewnąć. A scena karambolu, to jakaś parodia Michaela Baya chyba. Kogoś srogo poniosło z niszczeniem samochodów. Za duży budżet?

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431463
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Red Sparrow / Czerwona jaskółka

Młoda Rosjanka (Jennifer Lawrence) wbrew swojej woli odbywa szkolenie, podczas którego uczy się uwodzić szpiegów. Niebawem zostaje wysłana do Budapesztu, gdzie musi wydobyć tajne informacje od amerykańskiego wywiadowcy (Joel Edgerton).

 

Powinienem prowadzić jakąś statystykę – ile razy podczas filmu spojrzałeś na zegarek? Z racji jej braku, „Red Sparrow” uznaje tylko za nieoficjalnego zwycięzcę w tej kategorii. Dawno nie widziałem czegoś, co tak uparcie dreptałoby w miejscu. Jeśli 90% szpiegowskiego thrillera, byłbym w stanie opisać w dwóch zdaniach, to coś poszło nie tak. Ktoś sobie zbyt dosłownie wziął do serca słowo „suspens”, wstrzymując bieg akcji do uśpienia widza.

 

Jennifer Lawrence to trochę All-American Girl. Tak ją widziałem. Tutaj gra Rosjanke (...), co wychodzi jej bardzo słabiutko. Stara się zbyt mocno, ale przy tak słabym scenariuszu, ten wymuszony akcent (raz jest, raz go nie ma) tylko pogarsza sprawę. Jej uwodzicielskie zdolności są umowne, a cały ten trening na super szpiega, to dawanie dupy i nie dawanie po sobie tego poznać... Najwyraźniej spotkałem w swoim życiu trochę żeńskich szpiegów!

 

Podnosi się z kolan w kilku momentach (jak chociażby przesłuchanie), ale jest tego stanowczo za mało. W założeniu miała być dehumanizacja, ale w takim wypadku wypadało sięgnąć wgłąb bohaterki. Tu tego nie zrobili. Nie dali jej poznać, nie dali jej poczuć, wydmuszka – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431715
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Game Night / Wieczór gier

Grupa przyjaciół, którzy spotykają się regularnie grać w gry nocne, próbuje odnaleźć się i rozwiązać tajemnicę morderstwa.

 

Mocną stroną jest to, że każda postać ma tu coś humorystycznego do dodania. Nie są statystami w całej akcji. Mimo, że sporo z nich nie jest znana, to wykazuje się niezłym komediowym timingiem. Nawet lokalny idiota (bo taki musi być najwyraźniej w każdym filmie) daje sobie radę. Najwięcej uroku mają Bateman i McAdams (choć na wyróżnienie zasługuje Lamorne Morris). Oboje mają już wyrobioną markę w tym gatunku, co tylko udowadniają tutaj. Zbędna jest tylko ich historyjka poboczna, mająca przybliżyć nam ich życie. W natłoku wydarzeń z tego „wieczoru”, taka poważna otoczka niczemu nie pomaga. Film nieźle sobie radzi z szydzenia z kina sensacyjnego, więc mogli już przenieść komedię na inny poziom i postawić tylko na nią. Poważne akcenty to najgorsze co mogło spotkać „Game Night”. Przez nie film popada w sztampe i jest przeraźliwie przewidywalny. A jak już zaserwuje zwrot, to jest to zwrot niskich lotów. Za dużo dobrych gagów trafiło do zwiastuna, za dużo wątków kluczowych dla końcówki widowiska miało tam miejsce.

 

Najbardziej trafily do mnie akcenty Hollywoodzkie, gdzie przecież każdy z bohaterów to nie tylko fan przyjacielskiego wieczoru gier, ale i filmów, o czym często przypominają z biegiem akcji. Było zabawnie, ale liczyłem na wiele więcej – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431733
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

The Outsider

Amerykanin (Jared Leto) porzuca dotychczasowe życie, przyjmuje japoński kodeks honorowy i wkracza do świata yakuzy.

 

Poważnie zaczynam się martwić o „Irishmana” od Scorsese. Nad Netflixem ciąży jakaś klątwa. Klątwa kina telewizyjnego, gdzie każdy, nawet najbardziej ambitny projekt, ma nad sobą jakąś mistyczną aurę tandety. „Outsider” może miał na siebie jakiś pomysł, na pewno miał dobre nazwisko w roli głównego bohatera, a i tak nie zagrało. Nawet mimo bycia fanem Jareda Leto, ciężko mi się na niego patrzyło. Tym razem jego tajemniczość i kamienna twarz były irytujące. Nie kryło się za nimi nic specjalnego. Ani ten gość nie miał ciekawej historii, ani nie stworzył ciekawej historii, a nawet nic ciekawego do powiedzenia nie miał. Mówił w ogóle niewiele, bo średnio mu idzie z japońskim.

 

Jedzie to wszystko na znanych schematach, nie oferując nic świeżego. A to już chyba podchodzi pod sztukę, jeśli mając Amerykanina w szeregach Yakuzy, nie jesteś w stanie zaoferować jakiejś angażującej sceny. Ja takiej nie uświadczyłem. Zobaczyłem za to nudną, dziurawą historię, która z każdym kolejnym punktem akcji jest coraz cięższa do przełknięcia – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431941
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Hurricane Heist / Huragan

Grupa złodziei postanawia dokonać napadu na mennicę państwową Stanów Zjednoczonych podczas rekordowo silnego huraganu.

 

Film klasy B, który zamiast na płytę DVD, trafił na salę kinową - co było widać już po zwiastunie. Totalny brak rozrywki - to już wina twórców. Film traktujący o tak absurdalnej fabule, musi mieć na planie gości o jakiejś świadomości tematu. Musi wiedzieć, że frajda widza, to jego jedyny as w rękawie. Musi mierzyć w to, że będzie dla kogoś takim „guilty pleasure”. Oklepaną fabułę zniosę – w końcu prosty akcyjniak – prostotę charakterów też – patrz punkt poprzedni – ale żeby nie zainteresować jakąs sceną, czy choćby tekstem? To powinno podchodzić pod jakiś paragraf. Zaczyna się od idiotyzmu, kończy się na idiotyzmie. Jeśli ktoś lubi produkcję, gdzie akcja nie ustaje, to może zaakceptuje to bardziej ode mnie (niewiele bardziej). „Hurricane Heist” to dla mnie natłok CGI. Taki Michael Bay, minus budżet. Ten huragan nie jest straszny. A już na pewno nie tak, jak sztuczny akcent głównego bohatera – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-431984
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

Czytając ten temat, można było natknąć się na wiele polecanych filmów z różnych gatunków. Z uwagi na to, że miałem trochę wolnego czasu i problemy z internetem, to postanowiłem nadrobić zaległości i tak trafiłem na Drogę Śmierci. Produkcja polecana chyba przez Ravena, ale ręki sobie uciąć nie dam. Wikipedia twierdzi, że to dreszczowiec. Opowiada on o rodzinie, która jedzie na święta i nic więcej nie napiszę, żeby nie spoilerować.

Dawno takiego zrytego filmu nie widziałem, a końcówka rozwala system na kawałki. Moja ocena to 7/10. Jeżeli ktoś lubi takie klimaty, to polecam.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/238/#findComment-432014
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • CzaQ
      Czytam fabułę i to jest film dla mnie Niestety nie oglądałem, ale posiłkując się jednym z najlepszych oraz w sumie moim pierwszym 'skeczem' ze "Śmierci na 1000 sposobów" zaryzykuję :  Tam było podobnie - kolega patrzy, a parka w lesie się dyma. Chłop, więc zaczął tyrać kiepana, ale mu było mało. Na szczęście nieopodal przechodził szop pracz, więc chłop go myk i zaczął posuwać. Szop w końcu się wyrwał i utarmosił jegomościowi Wacka   Podejrzewam, że nie będzie to samo, ale postanowiłem się podzielić  
    • -Raven-
      Film Doom Generation. W jednej ze scen, jeden z trójki bohaterów podgląda pozostałą dwójkę jak się dymają. Co było kontrowersyjnego w tej scenie?
    • CzaQ
      Nowy Rok, Nowa Era! Yuhuuu!  Otwarcie sezonu, czyli coś się wydarzy. Pewnie jakiś pas zmieni właściciela, będą epizodyczne występy itd.  Post będzie trochę inny niż zwykle, ale mam nadzieję, że się będzie podobał.  Na początek paczka wideo - jak zwykle dobra w W. Tryplak już kłamie, że sold out arena kiedy pełno siedzeń wolnych i od razu mu nos rośnie Na początek wychodzi The Rock ze skiepszczonym theme songiem. Pierwszy zgrzyt, wolałem riffy. I.... gra face'a znowu? WTF.. to było szybkie. W dodatku póżniej te materiały wideo z backstage'a i cała otoczka jego feudów szlag trafił. Solo Sikoa czeka na Rzymka w walce stołów. Rzymianinowi polepszyli theme song. Ten wstęp dużo daje. Pełno interwencji oraz wygrana Romualda?! Niesłuchane, wręcz niewiarygodne. Mamy teaser nowego zawodnika. Zapauzowałem. Co tu pisze? Penera? Penra? A może Penta ;>  Ciekawie.  Royal Rumble w przyszłym roku w Riyadzie.. czyli będzie niesłychane gówno. Quiz : Co zawsze CzaQ robi jak @ KyRenLo  wrzuca nowe foty dupeczek? :  Cena przemowa. Aż zapomniałem, ze to jego ostatni rok... I musiał przypomnieć jak zmaścili jego pojedynek z Takerem. Boże co za bookingowe gówno to było., Istny samograj tak spierdolić. Ale przyzwyczaili nas. OK, jestem pewny, że tę edycję RR wygra Jasiexor. Wydaję mi się, że nie pójdzie po pas WWE tylko WHC bo tego nowego WHC jeszcze nie miał. Gunther przegra z Ortonem i będzie Cena vs Orton part 67 z tym, że jak Joshua wygra będzie jako jedyny mistrzem 17 razy w karierze, a więc przebije Flaira. Natomiast Kodas zmierzy się z Pancurem o główny pas. I mamy main eventy obu nocy. Może jeszcze tak się przytrafi, że Randall dobije do 16 razy pas i zwakuje po czym oboje z Jasiem będą mogli zostać rekordzistami - to by było stawka. Aczkolwiek nie wiem ile razy Orton miał pas i nie chce mi się sprawdzać. O rany. X pac wygląda jak na święta zjadł X paca i stał się Bully Rayem. Powiedzcie, że nie! :   Livka Brazil vs Ryja Ripley - no i mamy obiecany title match. Jeśli jedyny to będzie zmiana. And there it is. Nowa mistrzyni. Co za zaskoczenie. Za to po walce Domino dostał w jajka, a Andrzej zaliczył cameo. Przyjechał, zebrał czek, popozował z fajną duperą i tyle go widzieli. Jeszcze zbotchował (jak kogoś ominęło ) : https://www.youtube.com/watch?v=VK-4MnsfAIA&ab_channel=VogulePoland24 Jeszcze jedno - czy Alienowej czasem nie było widać sutka w tym przydużawym staniku? O fuck! Bayley na backstage'u. Chyba trochę podjadła na święta.  https://www.youtube.com/watch?v=LKuriXNyZeY&ab_channel=ReptilianinSHOTY kurde ta Lyra Valkyrie'a fajna jest! "Main Event' Jey Uso vs Drew McIntyre. A, czyli wychodzi na to, że chłopaki w końcu spadli z hierarchi. Tak mi się przynajmniej zdaję. I mam nadzieję. Drew aż się zesrał na rzadko :  Nowa zabawa! Tu macie template Drew jak sra - wklejcie go w najzabawniejszym miejscu :   Wchodzi kolejny epizod tym razem Hulk Hogan. A gdzie Colby Covington? ;d Na koniec walka wieczoru CM Punk vs Seth Rollins.  Jeszcze kilka lat temu powiedziałbym, że najlepsi ringowo zawodnicy, teraz to ci na najwyższym szczeblu, którzy jako tako się prezentują choć Punkowiec ostatnio nie zachwyca. To XXX na plecach Filipa to w końcu oznaka, że założył konto na Pornhubie w końcu i nadaje z AJ Lee?  Ogólnie spoko walka - dużo się działo było kradnięcie finisherów, przełamywania, zmiana przewag i 'dramatyczny' finish.  Phil wygrywa? Wow, nowe, nie znałem.  Ogólnie spoko gala. Tutaj mały dodatek.  Polskie akcenty @ MattDevitto :      I na koniec mały bonus, czyli już typowy mem o netflixie tym razem w 'naszym' wydaniu     Nawet dobry odcinek, ciekawe ile taki poziom się utrzyma
    • Jeffrey Nero
      Jak tylko ogłosili tą galę w Australii to wiedziałem, że raczej na 99% wygra Toni. Casey Lee ostatnio trenowała z Mercedes Mone też jest z Australii może dla dobrej reakcji zaliczy tam debiut.
    • PTW
      TO SIĘ DZIEJE! Na sobotniej gali oficjalnie rozpoczynamy turniej o pas mistrzowski kobiet! <3 <3 <3 PTW Women's Championship Tournament Diana Strong vs. Amy Heartbeat Zapowiadaliśmy, zapowiadaliśmy i zapowiadaliśmy, w końcu czas spełnić obietnicę! :) Na gali 11 stycznia odbędzie się walka otwierająca turniej o mistrzowskie złoto pań i zapowiada się niezwykle smakowicie! Nasza rodzynka Dianę Strong, która wydaje się murowaną faworytką do zdobycia tytułu będzie podejmować świetną zawodniczkę z Niemiec - Amy Heartbeat! Siłaczki z Zakopanego przedstawiać nie trzeba, bo czyny mówią więcej niż słowa, a ona zrobiła w i dla PTW tyle, że jest niepodważalnie jedną z twarzy federacji. Pozostaje pytanie czy presja oczekiwań ze wszystkich stron nie okaże się bardziej przeszkodą niż pomocą? Na to na pewno liczy Amy, czyli niezwykle pozytywnie nastawiona do świata wojowniczka, która dzieli się z fanami i przeciwniczkami miłością, ale na czas tej walki będzie musiała włączyć szósty bieg i znaleźć w sobie sportową ambicję i agresję - w końcu na zwyciężczynię tego wyścigu czeka na mecie pas mistrzowski! To co, Diana z pierwszym krokiem ku temu, co jej się po prostu należy, czy szok i niedowierzanie po upsecie stulecia? DOWIEMY SIĘ JUŻ W SOBOTĘ! :) Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...