Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 631
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.11.2012
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Księżyc Jowisza

W historii kina mieliśmy wiele produkcji o cudach, przejściach na "dobrą stronę mocy", czy po prostu o wierze.

 

Autorzy filmu "Księżyc Jowisza" próbowali podejść do tego w trochę nowatorski sposób, wplątując w historię problemy współczesnego świata. Teorytecznie z tej wybuchowej mieszanki miał wyjść dramat, ale mi samemu trudno dopasować ten film do konkretnego gatunku.

 

Można jednak oddać Kornélowi Mundruczó, że daje nam kilka lekcji z życia. Porusza zarówno kłopoty z rasizmem, uchodźcami, terroryzmem, jak i naszą, szarą codzienność. A to wszystko dzięki jednej osobie, głównemu bohaterowi - Aryanowi. Syryjczykowi, który próbował przedrzeć się za europejską granicę i został postrzelony w trakcie ucieczki. Przeżywa, ale w niewytłumaczalny sposób zaczyna lewitować. Przypadkowo trafił pod opiekę lekarza Sterna, który widzi w nim duże szanse jako dodatkowy zarobek.

 

I tu właściwie powinienem się zatrzymać, jeżeli chodzi o sam scenariusz. Sama realizacja zebrała mieszane reakcje światowych krytyków - od entuzjazmu do krytyki. Premiera odbyła się podczas festiwalu Cannes, gdzie Mundruczó był nominowany do Złotej Palmy. W polskich kinach będzie można oglądać już pod koniec stycznia. Na pewno warto spojrzeć na ideę głównie z ciekawości, dla porównania jak wygląda węgierskie kino. Ocena - 5/10, czyli jak u większości. Postawiłbym małego plusika za chęci ;)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428283
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Daddy’s Home 2 / Co wiecie o swoich dziadkach?

"Co wiecie o swoich dziadkach?" to kontynuacja przebojowej komedii z 2015 roku "Tata kontra tata". Tym razem ojciec Dusty (Mark Wahlberg) i ojczym Brad (Will Ferrell) łączą siły, by pokazać swoim dzieciom, czym są perfekcyjne święta Bożego Narodzenia. Szybko jednak ich nowo powstała przyjaźń zostaje poddana testowi, kiedy w odwiedziny przyjeżdżają ich ojcowie: oldshcoolowy ojciec Dusty’ego, dziadek w typie macho (Mel Gibson) oraz ojciec Brada – przewrażliwiony, uczuciowy i ciepły, typowy dziadek z dawnych czasów (John Lithgow). Te święta będą chaosem

 

Jedno z gorszych tłumaczeń ever? Gdzieś tam warto wziąć pod uwagę w zestawieniach. Kto opiera się na polskich tytułach, nie ma prawa mieć pojęcia, że to kontynuacja.

 

„Daddy’s Home 2” tylko nieznacznie obniża poziom oryginału. Jest tu sporo świątecznej sztampy, która przebiega jak po sznurku, a sporo gagów skażonych jest Ferrellowym humorem (typowe dla niego obijanie się o ściany – haha?). Trzeba to przełknąc, podobnie jak szybko zużywającą się przyjaźń oryginalnych współojców.

 

Udał im się casting nowych tatusiów, bo ciężko wyobrazić sobie lepszych odpowiedników. Lithgow jako ten kochający, czuły, nadopiekuńczy, pocieszny dziadek w czerwonym swetrze, oraz Gibson – dziadek dupek. Nie trudno przypasować ich do głównych bohaterów. O ile Lithgow reprezentuje sobą coś, co nie mogło mi się podobać, tak Mel swoim sarkazmem uratował mi czas. Stworzony po to, żeby go nienawidzić, jest tym, kogo chciałem w takiej produkcji jak najwięcej. Szydzi ze wszystkiego i na dobrą sprawę nie przechodzi jakiejś wielkiej przemiany, o co można było podejrzewać tego rodzaju produkcje. Uczenie wnuczka jak podrywać dziewczyny – priceless

 

Szkoda, że John Cena nie mógł pokazać swojego komediowego oblicza. Zamiast tego, jest wiecznie niezadowolonym typem z kamienną twarzą. Pasuje do jego postury, ale niewiele dobrego wniósł swoją osobą. Mam wrażenie, że gdzieś zmieniły się plany na kontynuacje. Końcówka pierwszej części raczej wskazywała na większą rolę dla Jasia, podczas gdy tutaj był tylko dodatkiem. Wykorzystanym do sprzedania pro-rodzinnego motywu.

 

Powinno być „3”, bo film jest oblany tą świąteczną polewą, na którą wyhodowałem sobie poważne uczulenie, jednak Mel ugrał temu ocenę równą pierwszej odsłonie – 4/10 (mam wrażenie, że drzemał w tym większy potencjał komediowy)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428305
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Wonder / Cudowny chłopak

Auggie (Jacob Tremblay) od urodzenia ma zdeformowaną twarz. W nowej szkole chłopiec chce udowodnić rówieśnikom, że piękno to więcej niż wygląd.

 

Przetarli znaną ścieżkę, gdzie ktoś odstawiony na bok, szuka swojego miejsca na świecie. Reżyser czasami stosuje zabiegi zbyt banalne, by gdzieś tam z tyłu głowy widza nie pojawiła się myśl – ile razy ja to widziałem?

 

Aktorsko głównie błyszczą tu najmłodsi, odstawiając na półkę takie nazwiska jak Julia Roberts, czy Owen Wilson. Trembley już nie pierwszy raz zachwyca, ugruntowując swoją pozycję jako Hollywoodzkiego Wonder-boya. Ciekaw jestem, jakim aktorem będzie za kilka/kilkanaście lat. Czy będzie dalej się rozwijał (Bale), czy dziecięcy urok gdzieś wyparuje i zacznie się odcinanie kuponów (Culkin).

 

Warto zobaczyć, ale z chłodną głową. Bez nastawiania się na powiewy świeżości. Raczej znaną melodię, w nowym, bardzo dobrym wykonaniu, gdzie nawet przybicie piątki, jest ważną sceną. Trudno temu dzieciakowi nie kibicować. I jakkolwiek bym nie psioczył, że to już było (rozumiem wszystkie tego typu komentarze), to póki schemat działa... Cóż tu gadać – nabrałem się. Sam widzę te wszystkie błędy, sam je wypunktowuje, a film sprawia, że się uśmiecham, że trzymam kciuki. Zanim się zorientowałem – dałem się pochłonąć – 8/10 Miało być 7, a po ostatniej scenie, najbardziej oklepanej z możliwych (!), podniosłem na 8. Bo to po prostu działa. I każdy zasługuje na owacje na stojąco przynajmniej raz w życiu.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428417
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 256
  • Reputacja:   257
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

 

Justice League Dark/Liga Sprawiedliwości: Mrok

 

Bohaterowie, którzy dysponują nadprzyrodzonymi mocami, jednoczą się w walce z nieziemskimi złoczyńcami. Zespół tych postaci tworzą John Constantine, Zatanna i Jason Blood, znany także jako Demon Etrigan.

 

Nie widziałem jeszcze ligi sprawiedliwych dopiero w piątek się wybieram, ale czytałem opinie, więc wiem jakie są negatywne. Justice League Dark to jeden z lepszych filmów DC gdyby po prostu zamiast anime zrobili film z taką samą fabułą i postaciami jestem pewien, że wielu fanów DC byłoby zadowolonych a i fani Marvela też by się skusili. Justice League Dark jest mroczna, ale momentami również komediowa. Świetnie to się ogląda. Najlepiej wypada Constantine, ale reszta też daje radę. Jednak można, ale oni chyba są naprawdę niekompetentni. Ładuje masę kasy a ich filmy wyglądają tragicznie. Co tam tyle kosztuje chyba kontrakty aktorów bo na całą resztę wydaję widocznie coś za mało jeżeli efekt końcowy jest taki słaby. Ode mnie 7/10

 

N!KO widziałeś może już Justice League Dark bo nie widziałem recenzji?

Edytowane przez Jeffrey Nero
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428422
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Darkest Hour / Czas mroku

W pierwszych dniach II wojny światowej, gdy Francja chyli się ku upadkowi, Wielka Brytania stoi przed widmem rychłego najazdu wojsk niemieckich. Gdy armia nazistów wydaje się niepowstrzymana, a na plażach Dunkierki stacjonują wojska alianckie, przyszłość Europy Wschodniej jest w rękach nowo wybranego premiera Wielkiej Brytanii – Winstona Churchilla (nominowany od Oscara Gary Oldman). Manewrując między politycznymi rywalami, musi dokonać ostatecznej decyzji: negocjować z Hitlerem i ocalić naród brytyjski przed przerażającymi skutkami wojny albo wezwać lud do walki, narażając na niespotykane dotąd niebezpieczeństwo.

 

W pogoni za Oscarem. „Czas mroku” to typowy przykład filmu stworzonego na potrzeby Akademii. Złożony jest z materiałów odpadowych, które w oczywistych momentach potrafią napompować widza mocarnymi monologami. By to zrobić, potrzebne jest lekki retusz postaci, tak żeby wszystko w scenariuszu grało. W scenariuszu, niekoniecznie zgodnie z historią. Wydźwięk ma być taki, że Anglia jest wielka, Włosi i Francuzi to cioty, a Amerykanie nie istnieją. Czasami przykro się patrzy na odmóżdżonych twórców, którym właściwe tory wyznacza pragnienie dostania statuetki.

 

Poza tą godną zapomnienie fabułką – szczerze, to ja już jutro nie będę w stanie o tym nic powiedzieć – film ma bardzo potężny atut. Atut, który nie pozwoli mu zginąć i być zapomnianym. Niewykluczone, że zapewniona jest tu nominacja do Oscara. Jakkolwiek przekłamane by to nie było – a że historyk ze mnie żaden, to się przesadnie już nie mundrze – Gary Oldman daje rewelacyjną kreacje Churchilla. To nie tylko złoty zabieg charakteryzatorów, którzy sprawili, że nawet nie widzisz tu Oldmana. On sam dał tej postaci świetny wyraz, przez co śledzenie losów znienawidzonego na szczeblach politycznych dziadka, potrafi dać trochę rozrywki – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428435
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Justice League Dark/Liga Sprawiedliwości: Mrok

 

 

Bohaterowie, którzy dysponują nadprzyrodzonymi mocami, jednoczą się w walce z nieziemskimi złoczyńcami. Zespół tych postaci tworzą John Constantine, Zatanna i Jason Blood, znany także jako Demon Etrigan.

 

Nie widziałem jeszcze ligi sprawiedliwych dopiero w piątek się wybieram, ale czytałem opinie, więc wiem jakie są negatywne. Justice League Dark to jeden z lepszych filmów DC gdyby po prostu zamiast anime zrobili film z taką samą fabułą i postaciami jestem pewien, że wielu fanów DC byłoby zadowolonych a i fani Marvela też by się skusili. Justice League Dark jest mroczna, ale momentami również komediowa. Świetnie to się ogląda. Najlepiej wypada Constantine, ale reszta też daje radę. Jednak można, ale oni chyba są naprawdę niekompetentni. Ładuje masę kasy a ich filmy wyglądają tragicznie. Co tam tyle kosztuje chyba kontrakty aktorów bo na całą resztę wydaję widocznie coś za mało jeżeli efekt końcowy jest taki słaby. Ode mnie 7/10

 

Ogólnie animowana Liga Sprawiedliwości jest zajebista i ogląda się ją świetnie. Polecam ze swojej strony zwłaszcza odsłony: "Bogowie i Potwory", "Kryzys na dwóch ziemiach", "Liga Sprawiedliwości kontra Młodzi Tytani" i zwłaszcza "Zaburzone Kontinuum".

Obawiam się, że pełnometrażówke spierdolą tak samo jak zjebali Wonder Woman (gdzie animacja była kozacka, a film - baaardzo rozczarowujący).

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428458
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO widziałeś może już Justice League Dark bo nie widziałem recenzji?

 

Nie. Nawet nie mam zamiaru. Tych animacji stricte DC, które trafiają bezpośrednio na DVD, jest tyle, że nawet nie wiedziałbym za co łapać. Wszystkie odpuszczam z urzędu :wink:

 

Obawiam się, że pełnometrażówke spierdolą tak samo jak zjebali Wonder Woman

 

yyy... Wonder Woman o wiele lepsza :wink:

 

 

Roman J. Isarel, Esq.

Ekscentryczny i idealistyczny prawnik z Los Angeles (Denzel Washington) po śmierci swojego mistrza dostaje propozycję pracy dla prestiżowej i bezwzględnej kancelarii prawniczej. Jeszcze nie wie, że zajmie się sprawą, która całkowicie odmieni jego życie.

 

Kto by pomyślał – kolejna dobra rola Denzela Washingtona. Chyba, że to już tylko ja, i moje faworyzowanie jego osoby. Z sympatii. Gościa ogląda się z przyjemnością i fajnie, że wcielił się w kogoś takiego jak Roman. Bo Roman nie jest „cool”, jak Denzel Washington. Roman jest totalnym przeciwieństwem. To ślamazarny, ubrany w za duże ciuchy, nie posiadający życia prywatnego i nie chcący posiadać życia prywatnego prawnik, który wyznaje swoje żelazne zasady. Imponuje tym ludziom, choć łatwo też im zajdzie za skórę. Tutejszy Denzel, to nie tylko mocarne monologi – tych praktycznie nie ma – ale przede wszystkim drobne gesty, pokazujące jak Roman nie umie się odnaleźć w sytuacjach codziennych.

 

Fabularnie jest to film dość skąpy. Trzeba przyznać, że bez sympatii do Denzela czy filmów prawniczych, może być ciężko przebrnąć. Nie dzieje się tu wiele. Poznajemy tylko Romana coraz lepiej. Historia zaczyna się lepić praktycznie na ostatniej prostej. Wtedy tempo przyspiesza, angażująć nas w wątek rodem z filmów kina akcji. Fajnie.

 

Obok Denzela, całkiem przyjemną kreację dał Colin Farrell. Niejednoznaczną. Z pozoru wypisz-wymaluj nasz czarny charakter, który przy bliższym poznaniu zaczyna być jednym z niewielu przyjaciół, jakim Roman może się pochwalić.

 

Jest też wątek miłosny, jednak na całe szczęście nigdy nie ma czasu, żeby rozwinął on skrzydła. Przy takiej postaci jak Roman, tak mocno odrealnionej, wszelkie kontakty z płcią przeciwną, choć poparte wciąż świetnym aktorstwem Denzela, ogląda się mało przyjemnie.

 

6/10 – Wahałem się nad siódemką, ale byłaby ona podyktowana samym Denzelem. A mimo, że świetny, bywał lepszy.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428472
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  885
  • Reputacja:   82
  • Dołączył:  08.01.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

i zwłaszcza "Zaburzone Kontinuum"

 

Musiałem sprawdzać na filmwebie czym do cholery jest to "Zaburzone Kontinuum" i przyznam szczerze, że na przetłumaczenie Flashpoint w ten sposób bym nie wpadł. Animacji nie widziałem, ale jest ponoć dość wierną adaptacją komiksu, więc od siebie też mogę polecić.

 

Jak już temat lekko zszedł na te animacje z DC, to Powrót Mrocznego Rycerza jest świetny, ale po zarówno obejrzeniu, jak i przeczytaniu oczywiście polecam komiks.

Tylko błagam, nie oglądajcie The Killing Joke, bo to jest jakaś parodia :D

 

A co do aktorskiej wersji Justice League, to film sam w sobie jest w porządku, zwłaszcza biorąc pod uwagę Batman v Superman (którego za aż tak tragiczny film nie uważałem... do czasu), Gal Gadot jest w porządku jako Wonder Woman, Cyborg jest w zasadzie kalką z komiksu (dla mnie na plus), Superman WRESZCIE jest tym Supermanem, którego każdy powinien znać - oczywistym przykładem są obie sceny wyścigu z Flashem. Na szczęście skończono z wizerunkiem Supermana jako mrocznego buca, to znaczy Whedon skończył, Snyder zapewne chciał go rozpisać jak w poprzednim filmie. Affleck nadal udowadnia, że jest zarówno najlepszym Brucem Wayne, jak i Batmanem w historii... a Flash to jest pomyłka, nigdy nie wybaczę Snyderowi skopania mojego ulubionego bohatera z DC :D

Na postaciach i kilku dobrych scenach pozytywy w zasadzie się kończą, antagonista jest bez sensu, fabuła... w sumie też, dialogi jako takie, to znaczy sceny Snydera są patetyczne na siłę, Whedon zrobił to nieco lepiej.

 

Podsumowując, mam nadzieję że w Warner Bros, widząc co się dzieje, już nigdy nie pozwolą Zackowi Snyderowi dotknąć jakiegokolwiek filmu związanego z DC. No, chyba że chcą zakopania Batmana i Supermana na kilka ładnych lat.

Edytowane przez Tomos
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428491
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jak już temat lekko zszedł na te animacje z DC, to Powrót Mrocznego Rycerza jest świetny, ale po zarówno obejrzeniu, jak i przeczytaniu oczywiście polecam komiks.

Tylko błagam, nie oglądajcie The Killing Joke, bo to jest jakaś parodia :D

 

Fakt - Killing Joke jest słabiutki, ale jest jeszcze kilka na prawdę dobrych animacji z Batmanem w roli głównej. Od siebie mogę śmiało polecić "Batman - w cieniu Czerwonego Kaptura", "Batman - Atak na Arkham" (zwłaszcza dla wielbicieli Suicide Squad) i "Batman kontra Robin".

"Powrót Mrocznego Rycerza" o którym wspomniałeś to najlepsza animacja na podstawie komiksu jaką widziałem, zwłaszcza jego część II.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428493
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Stronger / Niezwyciężony

Oparta na faktach historia Jeffa Baumana (Jake Gyllenhaal), który w zamachu na maraton bostoński w 2013 roku stracił obie nogi. To jednak nietypowy film biograficzny, ponieważ główny bohater nie należy do nieskazitelnych typów. Ciągle zawodzi swoich przełożonych i dziewczynę, dla matki też zawsze ma jakieś wymówki. Jedno się tylko nie zmienia – miłość do Red Soxów i Bostonu.

 

Dramat postaci przychodzi zdecydowanie za wcześnie. Zanim zdążymy poznać Jeffa, dowiedzieć się coś o nim, on już stoi na linii mety, gdzie doszło do wybuchu. Cięzko tu o należyte takiemu wydarzeniu emocje. Pierwszą połowę filmu kończymy w szpitalu, co też wydaje się trochę zbędnie przeciągnięte. Gość leży, gdzieś tam z boku jest frustracja najbliższych (równie nam anonimowych), ale to dalej nie gra.

 

„Stronger” wybija się tylko momentami. Zazwyczaj są to etapy życia Jeffa, w których dowiaduje się, jak jego wypadek wpłynął na życie innych, jak cały Boston zrobił z niego bohatera, i jak nieznani mu mieszkańcy mu dziękują.

 

Gyllenhaal daję przyjemną rolę. Chwile kryzysu wychodzą mu naprawdę nieźle, ale niestety nie ma ich zbyt wiele. O wiele bardziej podobała mi się Tatiana Maslany, w roli jego ex-dziewczyny, dla której pojawił on się na widowni maratonu. To ona wzięła się za opiekę Jeffa, i trudy jakie przechodzi, były chyba jednymi z prawdziwszych i bardziej odczuwalnych emocji tego filmu.

 

„Stronger” jest skrojony pod Oscary, ale dla ludzi spoza Bostonu/USA (ktorzy żyli najmocniej atakiem), może być on mało ciekawy. Nie ma w sobie dramatu, którym rzuci nas na ziemie, i który wyjdzie z nami z kina. Niezły film, nic poza tym – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428500
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

November Criminals

Nastolatek rozpoczyna własne dochodzenie dotyczące morderstwa w Waszyngtonie.

 

Baby Driver łączy siły z nową Carrie. Elgort i Moretz, to może przyszłość Hollywood, ale nikt by na to nie wpadł po „November Criminals”. Chloe jest ładniutka, słodka (najlepsza w całym widowisku), Ansel robi co może, ale ten film już na bazie scenariusza był skazany na porażkę. Podeszli bardzo poważnie do bardzo miałkiego tematu. Wyzbyli się świadomie nastoletniego uroku, przeciągając prostą intrygę do 80-minut – co przy jej poziomie skomplikowania, jest czasem za długim (!). Film sugeruje, że więcej może się dziać w głowie głównego bohatera, niż przy morderstwie jego przyjaciela. Coś jakby chcieli nas odwieść od ubogiej historii kryminalnej. Gdzieś w to wszystko wplątali obowiązkowy romans i wyszła papka. Niby nie jest szkodliwa dla zdrowia, ale bardzo ciężkostrawna – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428522
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Wonder Wheel / Na karuzeli życia

Historia czterech postaci, których losy splatają się w słynnym parku rozrywki na Coney Island w latach 50. ubiegłego wieku. Rozchwiana emocjonalnie, była aktorka Ginny (Kate Winslet) pracuje tu jako kelnerka. Jej mąż Humpty (Jim Belushi) jest operatorem karuzeli. Mickey (Justin Timberlake) to przystojny ratownik, który marzy o karierze dramatopisarza. Carolina natomiast jest marnotrawną córką Humpty'ego, która w domu ojca szuka schronienia przed gangsterami.

 

Nigdy nie kryłem sympatii do Allena. Przewalkowałem praktycznie całą jego filmografię, bo odpowiada mi jego poczucie humoru. I wolę Woody’ego na wesoło. Kiedy wkracza w dramatyczne tony, tak jak to robi w „Karuzeli”, mam przed oczami dziwną mieszankę. Wciąż lekką i ładną, jak jego filmy, ale próbującą pokazać dramat swoich postaci. To nie współgra. Dochodzi do dziwnej sytuacji, gdzie to wszystko jest tak lekkie, że nawet jakbyś się bardzo wkręcił i chciał przejąć losami bohaterów, to obraz Ci to uniemożliwi. Tak jakby to wszystko było na niby. Gdzieś zawsze puszcza to oczko.

 

Aktorsko wypada to przyjemnie. Winslet rozkręca się z każdą sceną, Juno Temple jest urocza, a Timberlake nie przeszkadza. Brakuje typowo Allenowej postaci. Po części jest nią Timberlake, robiący za narratora opowieści, gadającego z widzem, ale błysku w nim za mało.

 

Allen nakręcił kolejną widokówkę. Fajnie się patrzy na Coney Island, ale to głównie muzyka tworzy świetny nastrój. Rzadko zwracam uwagę na ścieżki dźwiękowe, ale tutaj wpadała w ucho. W zasadzie to dwa-trzy powtarzane w kółko motywy, ale chciałem ich jak najwięcej.

 

Fabularnie jest to dość tragiczna opowieść o miłości. Sporo w niej zawirowań, jak i typowego ludzkiego skurwysyństwa. Za późno pokazuje pazury, narażając nas na lekkie dłużyzny w pierwszej połowie. Burzliwy romans tutaj nie rozgrzeje nikogo.

 

I dlaczego do cholery tak mało było Sirico i Schirripa? #Sopranos

 

5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428538
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Coco

Bohaterem filmu jest Miguel. W jego rodzinie od pokoleń muzyka jest zakazana. Jednak Miguel marzy, by pójść w ślady swojego idola, wielkiego muzyka Ernesta de la Cruza. Zdesperowany chce udowodnić światu swój talent, a to – za sprawą serii przedziwnych wydarzeń – doprowadzi go do niezwykle kolorowej Krainy Umarłych. Po drodze spotyka uroczego oszusta Hectora. Wspólnie spróbują rozwikłać tajemnicę z przeszłości rodziny Miguela...

 

Bardzo łatwo było utonąc w muzyce, co pewnie spowodowałoby, że „Coco” zanudziłby mnie na śmierć (patrz „Frozen”). Całe szczęście, mimo opowiadania historii z gitarą w tle, najnowszy twór Disneya stawia historie na pierwszym miejscu. „Coco” wzrusza, ma przyjemne postaci, dość duży dylemat głównego bohatera, i fajny morał dla wszystkich, niezależnie od wieku. Czy wypada oczekiwać więcej?

 

Jeśli ktoś liczy w animacjach na komedie, to tutaj niekoniecznie wyjdzie ustatysfakcjonowany. „Coco” porusza dość poważne tematy, niekoniecznie jest skłonne do śmieszkowania. Jest pocieszny pies na drugim planie, ale korzysta ze znanego repertuaru gagów.

 

Opowieść ma wszystkie elementy składowe animacji, z twistem w drugim akcie. Nie ukrywam, że da się tu wyczuć zmęczony materiał, a zmiany charakterów i ich przekonań są dość oczywiste. Nic rażącego, ale wypada podkreślić.

 

Nie wiem, czy zapamiętam bohaterów widowiska. Raczej żaden nie wyszedł przed szereg, by reprezentować Disney na długie lata po premierze filmu. To jednak nie zmienia faktu, że „Coco” ogląda się bardzo dobrze, a „minusy” które przytoczyłem, większość nawet nie odczuje. Mi przypominało to „Grim Fandango”, co jest wspominką bardzo miłą. Może nawet pomagającą „Coco” w moim przypadku (tak bardzo lubiłem „Grima”). Wysoko – 7/10

 

 

***

 

 

Zawsze to robiłem. W tym roku zaczynam późno:

Top 2017 (aktualizowane, jak dojdzie do zmian)

20. Lekarstwo na życie

19. Spider-Man Homecoming

18. It / To

17. Wind River

16. Shot Caller

15. Norman / Wzloty i upadki Normana

14. Coco

13. Strażnicy Galaktyki vol. 2

12. Dunkierka

11. Gifter / Obdarowani

10. Get Out! / Uciekaj!

9. Najlepszy

8. Thor Ragnarok

7. Split

6. Blade Runner 2049

5. Mother!

4. John Wick 2

3. Wonder / Cudowny chłopak

2. Borg/McEnroe

1. Baby Driver

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428615
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  815
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  13.02.2012
  • Status:  Offline

Coco zdecydowanie jest widowiskiem godnym polecenia. To jedna z tych animacji, które są sto razy bardziej ambitne i lepiej zrealizowane niż wiele poważnych "normalnych" filmów. Jednak nie chcę tu pisać o całym filmie, tylko zwrócić uwagę, na coś, o czym należy wspomnieć na takim forum jak to. W animacji króciutki epizod zalicza El Santo. To potwierdza jak wielką postacią ów luchador był. Jeszcze w 2017 roku znalazło się dla niego miejsce w animacji na wskroś przepełnionej symbolami kojarzącymi się z Meksykiem.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428637
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jestem po seansie Star Wars: Ostatni Jedi. Na świeżo, szybko, bez szczegółów: podoba mi się, że nie było to aż tak podobne do Imperium Kontratakuje, jak 7 do 4. A mimo to wrzucili całą masę nawiązań, nie tylko do piątki - miło. I perfidnie kierowali na "powtórki", po czym padają rewelacje w stylu tej o rodzicach Rey - fajne to było. Fabularnie nieźle, choć widać, że to trochę taki przerywnik - środek trylogii, więc czegoś brakowało. Komediowo w punkt, sporo krótkich momentów, w których można się było uśmiechnąć - żelazko to mistrzostwo świata.

Doceniam, że próbowali grać na emocjach, choć większość znaczących osób przeżyła. Snoke martwy - był strasznie nijaki i nawet mi nie przeszkadza, że znika, ale powinni coś z tym zrobić, jakieś backstory choćby, żebym nie był tak obojętny wobec tego. Fajnie, że nie szaleli z miejscówkami i praktycznie były tylko 2 lokacje (pościg w kosmosie i wyspa Luke'a), jednak odstępstwa od tego to psuły, kasyno... A, ratująca się Leia to coś, co bym wywalił w ogóle.

 

Scena zniszczenia statku Snoke'a - coś pięknego.

 

 

Z nowych filmów i tak nadal najlepszy był Łotr Jeden ;)

Edytowane przez aRo
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/232/#findComment-428645
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • -Raven-
      I tak i nie. Nie - nie jest to prawidłowa odpowiedź. Tak - zdecydowanie jest to film dla Ciebie, amigo
    • Kaczy316
      1.Zgadzam się w 100% taki teatr/serial, ale wrestling nigdy nie był sportem   2.Przez prawie pół dekady ciężko nie powtarzać schematów, nawet w filmach obecnie to widać czy serialach, ciężko stworzyć coś oryginalnego, bo "wszystko już było".   3.100% Prawdy   4.Znaczą, ale niestety o wiele mniej niż kiedyś, w sensie uważam, że obecnie więcej niż w latach 17-22, ale mniej niż w latach przed PG Erą chociażby.(A i btw pominąłeś nr. 4 xD)   5.Wszystko się dostosowuję do swoich czasów dobrym porównaniem są filmy i seriale, bo do tego można porównać wrestling, jakie filmy wychodziły w latach 90-00? I ogólnie jakie rozrywki wtedy preferowano? Brutalność była mega pożądana przez ludzi, walki, coś dla tego typu grup odbiorców, a właściwie wtedy to były nawet masy, bo większości wmawiano, że to jest rozrywka, teraz wszystko jest tworzone pod masy i dzieci, jakie czasy takie widowiska.   6.A tutaj się nie wypowiem, bo ciężko mi coś powiedzieć, może coś w tym jest.   Teraz tematy bieżące:   1.Dość subiektywna opinia, ja uważam, że dzięki temu mieliśmy naprawdę mega WM 40, gdyby Cody zdobył tytuł rok wcześniej nie mielibyśmy tak dobrego odłączenia się Jeya według mnie od Romana, sytuacji z Bloodline całej, kozackiego feudu z Rockiem, świetnego momentu z wybraniem zemsty na Rollinsie przez Romana, no ja powiem tak, gdyby patrzeć świeżo po WM 39 to można by to tak uznać, ale patrząc ile świetnych momentów dało to, że właśnie Rhodes wygrał dopiero rok później to jestem zdania, że była to najlepsza możliwa decyzja.   2.Z Tym też się zgadzam w 100% Bloodline zaczyna nudzić, ale głównie dlatego, że znowu wracamy do punktu gdzie umiera sporo storyline'ów, po prostu boją się pociągnąć za spust, dlaczego Solo nie wygrał z Romanem? Dlaczego nawet po wygranej Romka nie dostaliśmy Rock Bottom dla Romualda? Czemu Heyman się nie mógł odwrócić od Romana? Dlaczego Reigns nie mógł zwerbować sobie drużyny na WG tylko to Drużyna się do niego kleiła pomimo tego co im robił? To story zyskało na innowacyjności i ryzyku, a teraz traci mega dużo na pójściu po najmniejszej i najbardziej przewidywalnej linii oporu.   3.Też w 100% się zgadzam i mówię to od dłuższego czasu, Sami od 2022 odwala taką robotę, a jedyne co miał to pas IC, gdzie stracił go w drugim feudzie meh, chociaż ME WM nie da się mu odebrać i genialnego momentu, tak dalej to nie jest pas WWE/WH i ścisły ME tygodniówek, PLE, po prostu jak jest potrzebny to go wyciągają z kieszeni, żeby jobbnął, to samo jest z KO, smutne, ale niestety prawdziwe.   4.Też nie jestem tego fanem, jak ma ktoś zdobyć pas to niech będzie Full Time, przyzwyczaiłem się, że pasy World potrafią trafiać w ręce part timerów, no zdarza się, trzeba "promować" federację nazwiskami, ale żeby nawet mid cardowe? To już dla mnie przesada, jeszcze ten run był mega kiepski i zabił tylko tytuł US jeszcze bardziej.   5.Tutaj uważam, że zawodzą przecieki i internet, jest cała masa spekulacji, plotek i fake newsów, najświeższy przykład? The Rock, zapowiedział, że będzie na Raw i to wszystko, zjawił się? Zjawił, ale w tym przypadku to było takie 50/50, bo WWE zaczęło pompowanie balonika na Bad Blood kiedy The Rock zakończył gale, ale potem wszystko dopowiadali sobie fani, jakieś pojawienie się na SvS, potem ataki na Raw na Netflixie, nieważne, że byłoby to świetne pod kątem story, ale WWE nigdy wprost nie powiedziało, że Rock naznaczy Solo na nowego Tribal Chiefa i zrobi go z niego i że to Rock za tym wszystkim stoi, to wszystko fani sobie ustalali, więc z jednej strony się zgadzam, a z drugiej fani mają mega wysokie oczekiwania, a czasem WWE chcę po prostu, żeby legenda się pokazała i pogadała i to wszystko, ale to też już się robi mega nudne, bo ile można słuchać o tym jak świetnie być w danym mieście i jaka ta publika nie jest genialna i jak to wrestler X nie tęsknił za miastem Y czy za samym WWE xD, kontrowersyjny temat bardzo, ale ciekawy.   6.Ciężko zrobić coś z niczego, jak mają zrobić Panie na równi z facetami kiedy......Wrestling i walki to stricte męska rozrywka? Zawsze tak było i zawsze tak będzie i w większości to faceci oglądają takie rzeczy i chcą oglądać utalentowanych zawodników, 3/4 babek botchuje najprostsze akcję, nawet jak dali ME WM to z tego co pamiętam finish był zbotchowany, a przecież były tam dwie zawodniczki, które tu wymieniłeś, to tak jakbyś chciał zrobić z facetów cheerleaderów, w sensie nie jestem pewny, ale chyba są faceci cheerleaderzy, jednak nie zmieni to faktu, że jest to dyscyplina, która nie dość, że lepiej wychodzi kobietom to jeszcze ludzie po prostu chętniej je oglądają, bo z nimi to zostało utożsamione, kwestia tego na czym/kim dana dyscyplina powstała i która płeć jest w tym lepsza, zdarzają się wyjątki oczywiście, ale nie zmienia to reguły i faktów, porównanie może kiepskie wybrałem, nie jestem pewny, ale takie jedynie mi do głowy przyszło.  
    • Jeffrey Nero
      Może przed Tv ludzi przyciągnie bo po sprzedaży biletów wygląda to mizernie.
    • HeymanGuy
      1. Wrestling to bardziej teatr niż sport Oczywiście, że w wrestlingu są elementy sportowe, ale jest to przede wszystkim teatr. Przykład? Chociażby feud Lesnara z Romanem m.in. na WM 34, gdzie wielu fanów czuło, że walka była "ustawiona", ale nie pod względem wyniku, a pod kątem większego marketingu, a nie autentycznego rywalizowania dwóch zawodników. Historia i scenariusz były bardziej widoczne niż sama walka w ringu. Nawet w WWE, jednym z głównych atutów są właśnie postacie i opowiadanie historii, które przyciągają widza, a nie czyste umiejętności sportowe. 2. "WWE stało się mega komercyjne i przewidywalne" Pamiętacie, jak Vince McMahon wykreował najpierw SCSA, potem Jasia Cenę i tak powtarzał ten schemat z coraz to nowymi "twarzami" federacji> Zaczęło to być przewidywalne. Przykład: kiedy Cena zdobył 16. tytuł mistrza WWE w 2017 roku, fani odczuli to jako kolejną próbę wykreowania historycznego momentu, który nie miał większego związku z rzeczywistą rywalizacją. WWE stało się maszyną do zarabiania pieniędzy na nazwiskach i powtarzalnych formułach. Kolejnym dowodem może być dominacja The Undertakera przez lata – jego seria na WrestleManii była traktowana jak wydarzenie, ale z roku na rok traciła na świeżości. Schematy, schematy i jeszcze raz schematy. 3. "AEW to jeszcze nie jest prawdziwy konkurent dla WWE" Owszem, AEW zyskało wielu wiernych fanów, ale wciąż nie może dorównać WWE pod względem globalnego zasięgu. Jednym z najbardziej mówiących o tym momentów była reakcja na "All In" w 2018 roku, kiedy AEW ogłosiło ogromne plany i zmiany w wrestlingu, a potem okazało się, że ich plany są w dużej mierze oparte na tym, co już robiło WWE, tylko z deka gorszym wykonem elitarnym to wychodzi. AEW wciąż nie potrafi zbudować takiej samej bazy subskrybentów w WWE Network, tudzież od kilku dni fani WWE na Netfliksie, czy dotrzeć do tak szerokiej grupy odbiorców na całym świecie. 5. "Znaczenie mistrzostw w WWE i nie tylko. Czy one coś jeszcze znaczą?" Czy pas mistrza WWE ma jeszcze jakiekolwiek prawdziwe znaczenie? W wielu przypadkach pasy są bardziej elementem marketingowym niż oznaczeniem najlepszego zawodnika. Przykład? Cała masa, Jinder Mahal przejmujący pas aby trafić na indyjski rynek. Walki o pasy stały się bardziej oparte na scenariuszach ,,po coś" niż na faktycznej rywalizacji, co było widoczne w wielu storyline'ach. Oczywiście przykład Jindera to jeden z wielu, ale ten najbardziej przychodzi mi do głowy, kiedy w rosterze mieliśmy przecież masę lepszych workerów. 6. "Wrestling w latach 90-tych miał ten ‘dziki’ klimat, teraz za bardzo się tego boją, a nie powinni" Lata 90-te w wrestlingu to czas, kiedy granice były przekraczane. Z jednej strony mieliśmy erę Attitude WWE, z Austinem, Rockiem i Triple H, a z drugiej – ECW, które promowało brutalność, kontrowersyjne tematy i awangardowe podejście do tego, co można zrobić w ringu. W tym czasie wrestlerzy tacy jak Mick Foley (Cactus Jack) czy Terry Funk wprowadzali brutalność, która nie miała miejsca w dzisiejszym, bardziej ułożonym wrestlingu, przynajmniej tym mainstreamowym na dłuższą metę. Wiadomo jest GCW i inne CZW itp., ale to nie to samo. To były czasy, gdy nawet McMahon robił coś szalonego w ringu. Dziś już tego nie ma, a powinno się do tego od czasu do czasu wracać, ale na poważnie, a nie na odwal się. Kiedyś takie gale jak Extreme Rules i TLC zwiastowały naprawdę coś niespotykanego. Wiadomo, kiedyś formuła się wyczerpuje, ale aż tak szybko? 7. "Kontrowersyjni wrestlerzy na siłę wciskani audiencji" Patrząc na p sytuację np. z Joeyem Ryanem, który został oskarżony o molestowanie, ale mimo to próbował powrócić na ring, widać, że promotorzy wrestlingu często ignoruje kontrowersje. WWE przez wiele lat trzymało się "herosów", ale kiedy te osoby wpadły w skandale, organizacja po prostu je ignorowała i nie rozliczała się z nimi do końca. To samo dotyczy sytuacji z Hulk Hoganem, który po skandalu z nagraniem rasistowskim wrócił do WWE po kilku latach, co wywołało falę kontrowersji. Z jednej strony wrestling jest show, ale z drugiej, niektóre decyzje są bardziej biznesowe niż moralne, choć nie wiem co miało na celu pojawienie się Hogana na ostatnim RAW, bo ani biznesowo, ani moralnie się to nie spina imo. To było tak ogólnikowo, teraz bardziej na bieżąco. 1. "Cody Rhodes i jego droga do tytułu mistrza WWE" Historia Cody'ego Rhodesa, który wrócił do WWE po latach nieobecności, była jedną z najgorętszych story 2023 roku. Jednak ja jestem zdania, że WWE niepotrzebnie "zatrzymało" jego zwycięstwo nad Romanem Reignsem na WrestleManii 39, co było dla mnie sztuczne i przeładowane marketingiem. WWE zbudowało sobie historię wokół tego, że Cody musi "doprowadzić historię rodziny Rhodesów do końca", ale czy to naprawdę miało sens w kontekście jego rzeczywistego rozwoju w WWE i federacji? Przecież to było przewidywalne, Cody zasługiwał na pas mistrza wcześniej, zamiast rok panowania Reignsa prawie, że w hibernacji. Co teraz z tego wielkiego reignu Romana? Wspomnienie, ale czy dobre? 2. "Roman Reigns i jego dominacja nad WWE – ile można?" Roman Reigns stał się niemalże niepokonanym mistrzem w WWE, a storyline wokół jego dominacji trwa już od kilku lat. Mnie już szczerze nudzi tą idea Reignsa, bo choć jest dobrze napisany, to powtarzalność tego, jak Reigns "niszczy" kolejnych rywali, staje się przewidywalna. Całe "Bloodline" i jego rozwój w tej sytuacji miały ogromny potencjał, ale powtarzalność tej dominacji sprawia, że m. in. ja oczekujemy, spodziewamy się czegoś nowego, innowacyjnego. Co więcej, sytuacja z bliźniakami sprawiała wrażenie, że saga Bloodline idzie w stronę bardziej "personalnego" konfliktu niż rzeczywistej rywalizacji sportowej. Czasem sobie tak myśle, kiedy ta historia w końcu osiągnie swój "koniec" i jak WWE zrealizuje tę "dominację" na dłuższą metę, bo który to już ME WM będziemy mieć oparty w jakimś stopniu na kimś z Bloodline? Nawet nie chcę wiedzieć. 3. "Sami Zayn i knebel Triple H'a na jego twarzy. Jak WWE hamuje Samiego Zayna? Dlaczego?" Zaczynając od najpierw "lojalnego członka" Bloodline, Zayn stał się jednym z najgorętszych nazwisk w WWE dzięki świetnej pracy nad swoim charakterem. Jednak po jego "odwróceniu się" od Reignsa i staniu się bohaterem, zaczęły się pojawiać kontrowersje dotyczące tego, czy WWE naprawdę pozwoli Zaynowi zbudować "autentyczną" postać bez polegania na "momentach" z przeszłości. Wyraźnie widać, że Zayn często wpasowywał się w role, które były tylko "przeplatanką" starych smaczków storyline'owych, co niekoniecznie pasuje do jego talentu i potencjału, bo to i to ma ogromne. Męczy mnie to, że mają Samiego na wyraźnym hamulcu, zamiast spuścić go ze smyczy i pokazać co potrafi z pasem załóżmy WHC, albo WWE. Wszystko po to, żeby aktorzyny miały co robić, albo ktoś kończył historię przez 2-3 lata, SZ spokojnie dźwignąłby główny pas w WWE i to jest kryminał, że jeszcze tego nie zobaczyliśmy patrząc na to jaką robotę robi w ostatnich miesiącach. 4. "Logan Paul jako mistrz – czy to naprawdę dobra droga?" Pojawienie się Logana Paula w WWE wywołało mieszane uczucia u mnie. Jego status super gwiazdy w mediach społecznościowych i ogromny zasięg sprawiły, że WWE postanowiło dać mu pas US. Jednak ja totalnie nie widzę żadnego sensu w tym, by celebryta, który nigdy wcześniej nie był profesjonalnym wrestlerem, zdobywał tytuł nawet w midcardzie. Może to być świetny ruch marketingowy, ale pod względem storyline'owym wydaje się to kontrowersyjne, bo można to traktować jako "spalanie" mistrzowskich pasów w imię szerszego zainteresowania mediów. Czy to dobry kierunek, by tytuł mistrza był traktowany jako coś, co można "sprzedać", a nie zasłużyć na niego w ringu? Przypominam, że w rosterze mamy takie tuzy jak Theory, Knight, Waller, no cholera moge wymieniać przez pare minut na jednym wdechu. Ale traktujmy pasy jak zabawki dalej, gawiedź i tak łyknie. 5. "(nie)Udane powroty legend do WWE – nostalgia czy wypalenie?" Powroty legend takich jak Edge i Christian (zwłaszcza po zakończeniu kariery Edge'a w 2011 roku) są zarówno ekscytujące, jak i kontrowersyjne, z uwagi na to że wychodzą inaczej niż sobie wyobrażamy. Na ogół cieszę się z ich występów, ale z drugiej strony – czy nie zaczyna to być po prostu używanie nostalgii zamiast rozwijania nowych gwiazd? WWE kontynuuje wciąganie starych, lubianych postaci do głównych storyline'ów, co wywołuje pytanie, czy to nie blokuje możliwości stworzenia nowych legend. Z jednej strony, te powroty dodają wielkiego efektu wow, ale z drugiej, mogą sprawiać, że nowe talenty nie dostają odpowiedniej przestrzeni. Moje zdanie jest takie, że WWE ostatnio nie potrafi za bardzo w wielkie powroty. Jedynie powrót Punka zasługuje na uwagę, ale reszta? Bez większego echa i polotu według mnie. Kiedyś bardziej w to potrafili. 6. "Wrestling kobiet – czy WWE robi wystarczająco, by promować je na równi z mężczyznami?" W ostatnich latach kobiety w WWE, takie jak Becky Lynch, Charlotte Flair czy Rhea Ripley, zyskały ogromną popularność, ale wciąż pojawiają się pytania o to, czy WWE naprawdę traktuje je na równi z mężczyznami. Storyline’y z udziałem kobiet są coraz bardziej złożone i emocjonalne, ale wciąż można zauważyć, że są one traktowane jako "dodatkowe" story w porównaniu do głównych fabuł z mężczyznami. Np. walka Becky Lynch z Trish Stratus na SummerSlam 2023 była świetnie zrealizowana, ale była to zaledwie jedna z kilku równolegle toczących się historii, niekoniecznie traktowanych na równi z głównymi pasami męskimi. W skrócie według mnie WWE nie robi nic, abym przestał traktować kobiety jako przerwa na siku.  
    • MattDevitto
      Wraca Omega, więc to powinno ludzi zainteresować
×
×
  • Dodaj nową pozycję...