Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Borg McEnroe / Borg/McEnroe. Między odwagą a szaleństwem

Wimbledon 1980. Cały świat wstrzymuje oddech – rozpoczyna się finałowy mecz. Björn Borg (Sverrir Gudnason), najlepszy tenisista na świecie, będzie bronił po raz piąty tytułu mistrza. Chłodny, opanowany i skuteczny – jest ulubieńcem publiczności. Nikt jednak nie wie o dramacie rozgrywającym się poza kortem: niespełna 24-letni tenisista jest fizycznym i psychicznym wrakiem, wyniszczonym przez mordercze treningi, które rujnują także jego życie prywatne. Przeciwnik Borga to 20-letni John McEnroe (Shia LeBeouf), porywczy i wybuchowy, zdeterminowany, by zająć miejsce swojego dotychczasowego idola. Jaką cenę może mieć sukces?

 

Prawdziwe, fajnie przedstawione emocje sportowe. Pokazali tennis od innej strony. Pokazali, że najważniejsza walka toczy się w głowie. Łatwo tutejszy tok rozumowania przerzucić na inne sporty, co sprawia, że „Borg/McEnroe”, jest jeszcze lepszym filmem.

 

Postaci widowiska tylko z pozoru są od siebie diametralnie różni. Wraz z przebiegiem historii, dostrzegamy coraz więcej podobieństw (może dlatego w tytule gdzieś zginął "versus"). Zaczynamy rozumieć Borga, który mimo braku ludzkich odruchów, dostrzega w Johnie samego siebie. Kolejny mocny punkt.

 

Przyznaje, że sympatyzowałem z obydwoma. Z konieczności, Borg gra tu pierwsze skrzypce. To on jest championem, to on odpowiada za dramatyczny ton całości. Shia LaBeouf i jego McEnroe, stoi trochę na drugim planie, co mnie bolało, bo z punktu widzenia rozrywki, to gość, którego chce się więcej i więcej. Obie role są jednak godne uwagi. Może jedna jest bardzo nieprzewidywalna, co pewnie przysporzy mu więcej sympatyków, ale mamy tu do czynienia przede wszystkim ze sportowym dramatem, a ten rozgrywa się w głowie głównego bohatera. Gościa, który ma dość sławy. Jest zmęczony czymś, na co pracował od najmłodszych lat. Chce odstąpić, łamie się na naszych oczach. Gdzieś przebijają się demony przeszłości.

 

Ta budowa postaci pozostawia nas w ciekawym punkcie przed ostateczną rozgrywką. Tam czekamy, któremu finalnie puszczą nerwy, który nie wytrzyma tej zaciętej rywalizacji. W zasadzie jedyne co mi się nie podobało w historii, to mocne ograniczenie interakcji tego duetu przed pojedynkiem. Chodzą własnymi ścieżkami, to rozumiem zgodne ze stanem faktycznym, ale brakowało też wypowiedzi jednego o drugim. Za często dryfowaliśmy w latach młodości. Koniecznych dla zrozumienia postaci, ale nie w takiej częstotliwości jak nam zaserwowali. Po jednej scenie by nam praktycznie wyjaśniło wszystko o obu. Potem wałkowaliśmy to samo, odchodząc od głównej osi.

 

Może i jestem lekkim frajerem na opowieści sportowe, ale do bycia fanem Tennisa mi daleko. Podobnie jednak było z Formułą 1, i rywalizacją przedstawioną w „Wyścigu”. Porównanie nie przypadkowe – 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427323
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Thor: Ragnarok

Thor (Chris Hemsworth) zostaje uwięziony po drugiej stronie wszechświata. Osłabiony i pozbawiony młota musi znaleźć sposób, by powrócić do Asgardu i stawić czoła bezwzględnej i wszechpotężnej Heli (Cate Blanchett) oraz powstrzymać Ragnarok – "zmierzch bogów", zagładę świata i całej asgardzkiej cywilizacji. Przedtem jednak musi stanąć do gladiatorskiego pojedynku na śmierć i życie z byłym sprzymierzeńcem i członkiem drużyny Avengers — niesamowitym Hulkiem!

 

Taika Waititi, stojąc za kamerą Thora, przerobił go na modłę „Strażników Galaktyki”. Jest kolorowo, jest klimatyczna muzyka (choć nie gra tak ważnej roli jak u Starlorda), jest nieustanny humor. Praktycznie nie ma chwili wytchnienia, jeśli chodzi o gagi. To powoduje, że trudno się przejmować zagładą, jaka wisi nad Asgardem. Hemsworth ze swoim młotem, może stawać w szranki do boju z reprezentantami śmiesznego gatunku. Sam może nie jest w tym skuteczny na 100%, ale taki Hulk czy Korg (któremu sam reżyser podkłada głos), urokiem zawłaszczają każdą scenę. Spory nacisk położyli na te dwie postaci, przez co spuścić z tonu musieli inni, w tym Loki. Brat głównego bohatera, stracił pozycję najbarwniejszej postaci (przynajmniej na ten jeden epizod). Gdzieś nawet, jak podkreślił sam Thor, stał się niebywale przewidywalny. A jeśli mowa o przewidywalności, to Cate Blanchett jako Hela, jest dość oklepanym antagonistą, z fajną genezą, ale niczym więcej poza tym. Smutno.

 

Wraz z niebywałą ilością żartów (piszę to kilkadziesiąt minut po seansie, a nie sposób mi wspomnieć o czymkolwiek innym... nie moja wina) w parze idzie dość duża porcja kiczu. Może to dziwne, że poważnie podchodzę do tematyki spandexu i superbohaterów, ale nie chcę, żeby było to przesadnie dziecinne. Chcę to oglądać bez zażenowania, a tego Thor całkowicie nie uniknął. Pierwsze pół godziny, zanim blond władca piorunów trafia na planetę Grandmastera, było dla mnie dość ciężkie do przełknięcia. Nawet zaczynałem się nudzić, kiedy żarty lądowały gdzieś obok mnie (przewidywalne), a po ekranie biegały jakieś płonące, przesadnie efekciarskie stwory. Pojawiły się w głowie obawy, że to nie będzie tak dobre, jak wszyscy mówią. Potem na szczęście całość podnosi z kolan wspomniany Hulk, a zmora kolorowych pierdół wraca dopiero na sam koniec. Czyli tam, gdzie spotykam ją najczęściej w tych filmach.

 

Niby nierówny, ale skłamałbym pisząc, że po seansie nie chciałem więcej. Bo zaraz zacznę tęsknić za tym Uniwersum, i już chciałbym zobaczyć następny etap. Zawsze ten sentyment u mnie zadziała, który pewnie podciągnie każdą notę o punkt wyżej – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427344
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Jigsaw / Piła: Dziedzictwo

Miasto paraliżuje strach, gdy policja odkrywa kolejne zmasakrowane zwłoki. Media rozdmuchują teorię o seryjnym mordercy, ale detektywom nie udaje się ustalić żadnego wspólnego mianownika, który łączyłby wszystkie zabójstwa. Aż do dnia, gdy na jaw wyjdzie jeden makabryczny szczegół, który rzuci podejrzenie na dobrze znanego policji mordercę Johna Kramera (Tobin Bell). Problem w tym, że Kramer nie żyje...

 

Ostatnia część wcale nie okazała się ostatnią. Co za zaskoczenie, kiedy w kieszeni brakuje milionów. Minęło siedem lat, kiedy pożegnaliśmy się z odrzewanym kotletem. Teraz go wykopali, podgrzali raz jeszcze, i oczekują naszej radości ze starego przepisu. Przykro mi, nie da się. „Piła” wystrzelała się już ze wszystkiego, a teraz częściej naraża się na śmieszność, niż na podziw czy strach. Kolejne „gry”, jakie muszą odbyć nasi skazańcy, niczym nie zaskakują. Imponują jeszcze mniej. Na kilka z nich parsknąłem śmiechem, kiedy jakiś złowieszczy silnik motoru, który był powodem skazania jednego z bohaterów, służył jako napęd do jakiejś dziwnej konstrukcji. Jigsaw, Ty ananasie...

 

Drugim torem biegnie policyjne śledztwo, czyli próba „Piły” na sprezentowanie jakiejś fabuły. Ta nie dość, że nie jest ciekawa, to na ostatniej prostej staje się zwyczajnie głupia. A tutejsze zwroty, to te same atrakcje, jakimi już nas raczyli kilkanaście lat temu. Ciężko się nimi zaskoczyć.

 

Jest tu ta klasyczna muzyka, ale klimatu brak. Jest też Tobin Bell (Jigsaw), co nieco podnosi widowisko, ale nie wiem, na ile to będzie pocieszeniem dla ludzi. Pułapki nie są żadną atrakcją, są smutną koniecznością. Jest gorzej niż było – 3/10 (naciągane)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427423
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

A Bad Moms Christmans / Złe mamuśki 2: Jak przetwać święta

Idą Święta, a to w życiu każdej pani domu jak wiadomo szczególny czas. Tygodnie harówki przy garach, walka wręcz przy sklepowych ladach o najlepsze kąski, detektywistyczna praca w poszukiwaniu prezentów dla całej rodziny. Po prostu pełnia szczęścia. Złe mamuśki dawno jednak zrzuciły kajdany perfekcyjnej pani domu i mogłyby się tym świątecznym czasem cieszyć z drinkiem w ręce, gdyby nie fakt, że zbliżają się jeźdźcy Apokalipsy czyli ich szacowne mamusie: strażniczkii rodzinnych tradycji, konserwatywne jak dąb Bartek i surowe jak treser dzikich zwierząt. Czy naszym wyzwolonym mamuśkom uda się przekabacić własne rodzicielki i przeciągnąć je na weselszą stronę mocy? Święta to czas cudów!

 

Weź słabą komedię (pierwsza część – 3/10), zalej świąteczną polewą, skocz po kasę. Mam nadzieję, że tym razem spotka się to ze sporymi stratami. Nie sądzę, że to czas na świąteczne filmiki, a nawet jeśli byłby na nie czas, to „Złe mamuśki” nie mają wiele do zaoferowania. Ani familijnej serdeczności, ani, co gorsza, komedii. Zacznijmy od tego, że te oryginalne złe mamuśki, nie są wcale złe. Tylko przeklinają - w zasadzie jedna, nadmiernie. Cała koncepcja została porzucona na rzecz świątecznych schematów. Za to ich mamuśki (babcie) nie mają w sobie nawet złego pierwiastka. Reprezentują jakieś przejaskrawione wersje swoich córek. Wygląda to biednie. Jeśli już ruszamy w śmieszne tony, to żartami bardzo przewidywalnymi. Humor bardzo niskich lotów. Zaliczyłem kilka uśmiechów. Reszte czasu byłem skłonny przespać. I tak bym wiedział, jak to się rozgrywało – 2/10 (i to też naciągane, za Mile Kunis, do której mam słabość)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427548
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

Ucieczka z kina "Wolność" (1990)

 

W kinie Wolność ma premierę film Jutrzenka. Już od pierwszego pokazu, zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Wraz z każdym kolejnym seansem, poziom niepokojów się zwiększa. Ostatecznie musi w to wszystko interweniować cenzura.

 

Dwa razy (w krótkim odstępie czasu) oglądałem ten film i dalej mam z nim zagwozdkę. To co dzieje się w kinie, niby można by potraktować, jako opór na system komunistyczny. Taka interpretacja wydaje się jednak zbyt prosta. Dlaczego ? Cenzor Rabkiewicz nie tylko ma problem z filmem (co tak na dobrą sprawę nie powinno być jego problemem, bo za film odpowiedzialni są cenzorzy z innego miasta), ale też ze współpracownikami (Asystent), a przede wszystkim ze swoją rodziną. Wydaje mi się, że od tego jak zinterpretujemy postać graną przez Janusza Gajosa, tak odbierzemy cały film.

 

Biorąc pod uwagę powyższe, mam też problem z oceną tego filmu. Nie jest długi (niecałe 90 minut). Nie jest nudny. Jest poważny, ale z elementami groteski. Podobno zawiera odniesienia do innych dzieł kultury (np. Mistrza i Małgorzaty). Niewątpliwą siłą filmu, są aktorzy. Bardzo dobre role postaci głównych (Gajos, Zamachowski), epizodycznych (Fronczewski, Bajor, Bińczycki), no i ekipy filmowej.

 

Polecam zapoznać się, aby każdy mógł wydać swoją ocenę. Moja to 7,5/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427552
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Good Time

"Good Time" to opowieść o rabusiu (Robert Pattinson), który nie może uciec przed obławą policyjną. To zresztą nie jedyne jego zmartwienie - musi również wyciągnąć z więzienia swojego brata, który wpadł w trakcie rabunku.

 

Pattinson w życiowej roli. Facet wreszcie pokazał, że gdzieś tam drzemią te pokłady talentu. Nie jest to żadna Oscarowa rola, ani nawet taka, którą będziemy wspominać latami, ale jako Connie Nikas, był cały czas w punkt. Szczególnie mimika.

 

Film nie zwalnia tempa ani przez moment - co wszyscy recenzenci chwalą, ale też nie angażuje przesadnie w samą historię – o czym nie zawsze się mówi. Pędzi to na złamanie karku, a ja pod koniec poważnie gubiłem zainteresowanie. Ta cała braterska więź mi gdzieś zaczynała umykać w połowie (rozwinięcie akcji szpitalnej), a potem kroczyło dość znanymi ścieżkami.

 

Ma to swój psychodeliczny (urok) klimat. Dobrze się ogląda, ale cholera, to film na raz. I to jeszcze taki szybki raz, o którym mogę bardzo szybko zapomnieć. W tym sprincie nie było czasu na budowanie emocji. Drugoplanowe postaci mają bardzo mało czasu na cokolwiek, a niektóre z nich wypadają bardzo przyjemnie, pozostawiając po sobie niedosyt (Barkhad Abdi czy sam reżyser, Benny Safdie, który wcielił się w upośledzonego brata) – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427575
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Prawdziwa historia człowieka, który skrywał największe tajemnice III Rzeszy. Każda władza potrzebuje kogoś, kto pozostanie w cieniu i zatroszczy się o jej sekrety. Reinhard Heydrich (Jason Clarke) skrycie pracuje nad stworzeniem siatki szpiegowskiej na ogromną skalę. W tajemnicy powstaje tajna organizacja, która zmieni bieg historii i wpłynie na losy milionów. Ale człowiek, w którego rękach spoczywają niebezpieczne tajemnice, staje się zagrożeniem również dla swoich przywódców.

 

Trochę produkcja telewizyjna. Nie odchodziło ode mnie wrażenie, że ugrzeczniona i uproszczona. Jakby trzeba było ją puścić o konkretnej (wczesnej) godzinie w ramówce. Niby ludzie giną, ale bez emocji. Tak jakby zamiast krwi był ketchup. Nie czułem. Postać Heydricha powinna nieść ze sobą jakąś aurę wielkości, której Clarkowi zwyczajnie brakuje. A jak nie brakuje jemu, to na pewno nie zadbali o to, żeby tak wyglądał. Wcale nie była to jakaś wyjątkowa persona. Film w zasadzie podniósł się w momencie, kiedy poznaliśmy ludzi planujących zabójstwo. Nic wyjątkowego, ale wypadało przetrzeć oczy choćby na chwilę. Nawet jeśli to taka heroiczna sztampa, która została srogo nadużyta w ostatniej strzelaninie. Obejrzałem, i nie do końca wiem, jak miałem odebrać to wszystko (po co to kręcili?). Grozy wojny nie czułem, Heydricha nie poznałem. Tanie wzruszenia – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427590
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

1922

Rolnik (Thomas Jane) przyznaje się do zabójstwa żony, jednak ta śmierć stanowi raptem początek makabrycznej historii. Film na podstawie opowiadania Stephena Kinga.

 

Niekoniecznie horror, niekoniecznie thriller, a życie farmera, które pokomplikowało się od jednej decyzji. Z filmowego frankensteina, czerpiącego pierwiastki z różnych gatunków, wyszło solidne kino, które wciąga swoim wiejskim klimatem, oraz bardzo dobrą rolą główną Thomasa Jane’a. Jedna z lepszych kreacji tego gościa. Wczuł się na tyle, że nawet najsubtelniejsze gesty dało się zauważyć.

 

Nie byłem fanem motywów stricte horrorowych, ale były one niezbędne, by nakreślić wyrzuty sumienia, jakie dręczą faceta po zabiciu swojej żony. Nie wiem, czy to tylko ja, czy może tak ten film miał działać, ale żona była przedstawiona w taki sposób, że niekoniecznie winiłem go za to, co zrobił.

 

Podobało mi to śledztwo, jakie przeprowadzał lokalny szeryf i trafne wnioski, jakie wysnuwał. Zacząłem mocno wyczekiwać rozwoju sprawy. Problem w tym, że jak się pojawił, tak zaraz śledztwo się urwało, a film obrał całkowicie inny kierunek. Gdzieś tam po żonie zostały tylko wyrzuty, a swoje trzy grosze dorzucił synalek. Młody i reszta obsady wypadła conajwyżej przeciętnie. Wszyscy gdzieś utonęli, nie oddając tyle serca swoim postaciom, co Jane – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427592
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Nie byłem fanem motywów stricte horrorowych, ale były one niezbędne, by nakreślić wyrzuty sumienia, jakie dręczą faceta po zabiciu swojej żony. Nie wiem, czy to tylko ja, czy może tak ten film miał działać, ale żona była przedstawiona w taki sposób, że niekoniecznie winiłem go za to, co zrobił.

 

Teoretycznie można go było zrozumieć, chociaż w opowiadaniu Stephena Kinga (na podstawie którego jest ten film) przedstawiona była jako jeszcze większa zouza, tak więc tutaj nie czułem do niej aż takiej niechęci, jak podczas czytania prozy Króla :wink:

 

Podobało mi to śledztwo, jakie przeprowadzał lokalny szeryf i trafne wnioski, jakie wysnuwał.

 

Akurat dla mnie to było mocno po chuju. Babka zniknęła, słuch po niej zaginął, nikt nie wie co się z nią dzieje, zniknęła kiedy próbowała opchnąć ziemię (a wszyscy wiedzieli, że mąż jest przeciwko, tak więc motyw jak diabli)... Dobry detektyw, wiedząc że w przypadku 90% zabójstw czy zaginięć lasek - winny jest mąż, wycisnąłby prawdę ze starego i szczyla, a tu Szeryf odpykał swoje minimum oględzin i olał sprawę (baba zniknęła, to zniknęła. Na chuj drążyć? :twisted:)

 

Film też oceniłem 6/10, ale z tego powodu, że mało wiarygodnie reżyser pokazał to jak ojciec nakręcił syna na to morderstwo (matki, jakby nie patrzeć). Poszło to tak lightowo, że aż poczułem niesmak. W książce stary musiał zdrowo zatańczyć na jajcach żeby młodego przekręcić i wciągnąć w tą zbrodnię. Tutaj poszło mu to jak z płatka (słaby realizm w tej kwestii).

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427593
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Akurat dla mnie to było mocno po chuju. Babka zniknęła, słuch po niej zaginął, nikt nie wie co się z nią dzieje, zniknęła kiedy próbowała opchnąć ziemię (a wszyscy wiedzieli, że mąż jest przeciwko, tak więc motyw jak diabli)... Dobry detektyw, wiedząc że w przypadku 90% zabójstw czy zaginięć lasek - winny jest mąż, wycisnąłby prawdę ze starego i szczyla, a tu Szeryf odpykał swoje minimum oględzin i olał sprawę (baba zniknęła, to zniknęła. Na chuj drążyć? :twisted: )

 

To że zniknął i olał temat, było faktycznie po chuju. Wątek śledztwa się totalnie urwał. A że nie był z niego żaden Holmes (choć swoje zauważył), to pasowało do miejsca akcji. Jak jakaś wieś, to facet zazwyczaj przyjacielski, zna każdego, to i nie robił awantury i nie rozstawiał rodziny po kątach przesłuchując. Fajnie w tym wszystkim wypadł Jane, gdzie widziałeś to jego niepewne zachowanie.

 

Film też oceniłem 6/10, ale z tego powodu, że mało wiarygodnie reżyser pokazał to jak ojciec nakręcił syna na to morderstwo (matki, jakby nie patrzeć). Poszło to tak lightowo, że aż poczułem niesmak. W książce stary musiał zdrowo zatańczyć na jajcach żeby młodego przekręcić i wciągnąć w tą zbrodnię. Tutaj poszło mu to jak z płatka (słaby realizm w tej kwestii).

 

Film, to i nie mieli czasu drążyć przesadnie. Ja do niej niechęć zdążyłem poczuć, to i nie zabolał mnie taki przyspieszony motyw. A, że dałeś 6/10, to wiem, urok filmwebu. Ja w ogóle to oglądałem dlatego, że Ty i Ghost daliście 6 :wink: Nie wiedziałem nawet, że coś takiego powstało.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427611
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Fajnie w tym wszystkim wypadł Jane, gdzie widziałeś to jego niepewne zachowanie.

 

Jane zagrał bardzo dobrze. Jest dla mnie najjaśniejszym punktem tego filmu. Nigdzie nie pisałem, że jego zachowanie było niepewne, tylko że zbyt łatwo nakręcił syna na to morderstwo matki (kwestia niedociągnięć w scenariuszu, a nie wina aktora).

Edytowane przez -Raven-
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427644
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jane zagrał bardzo dobrze. Jest dla mnie najjaśniejszym punktem tego filmu. Nigdzie nie pisałem, że jego zachowanie było niepewne, tylko że zbyt łatwo nakręcił syna na to morderstwo matki (kwestia niedociągnięć w scenariuszu, a nie wina aktora).

 

Ja też nie do tego się odnosiłem :wink: Konkretnie chodziło mi o tą scenę śledztwa, gdzie Jane właśnie pokazał tą swoją niepewność. Nie tyle, jeśli chodzi o zabicie żony, a o całą wizytę szeryfa.

 

 

Patti Cake$

Patricia Dombrowski, a.k.a. Patti Cake$, a.k.a. Killa P (Danielle Macdonald)., siłuje się z życiem w pozbawionym perspektyw New Jersey. W wieku 23 lat jest wreszcie gotowa wyjść na scenę i zawalczyć o ten sam rodzaj muzycznej nieśmiertelności, jaki stał się udziałem jej idola, rapera O-Z.

 

Jak zobaczysz Danielle Macdonald, to nie będziesz wiedział, czy ona jest dobrą aktorką i zagra wszystko, ale będziesz przekonany, że idealnie pasuje do roli głównej w tym widowisku. Jest tak naturalna w tej roli, że casting chyba był przed pomysłem na film. Bardzo dobrze się odnajduje w dramacie o komediowym zabarwieniu, gdzie będą z niej drwić, szydzić, a ona nie spocznie dopóki nie spełni swych marzeń. Upór godny podziwu.

 

O ile Danielle jest niezła, tak komediowe zabarwienie szkodzi calej reszcie. Bo ten wiarygodny dramat, w którym dość wyraźnie nakreślają problemy rodzinne, ma w sobie charaktery, które z prawdziwością mają niewiele wspólnego. Czułem, że to tylko manekiny, mające wypełnić swą rolę. Cięzko mi było uwierzyć w przyjaciela, którego Patty poznaje w połowie filmu, a on zaczyna nagrywać dla niej podkład. Trochę „over the top”.

 

Dobry film. Danielle ma flow, którego przyjemnie się słucha (a trochę tej muzyki tu jest), ale fabuła to swoje flow ma ściągnięte od innych. Prozno tu szukać zaskoczeń – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427655
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

 

The Purple Rose of Cairo/Purpurowa róża z Kairu (1985)

 

Cecilia to kelnerka, która nie jest szczęśliwa w małżeństwie. Jedyną rozrywką, która pozwala jej się wyrwać z szarości życia, jest kino. Kiedy traci pracę, większość czasu spędza tam, wielokrotnie oglądając film "Purpurowa róża z Kairu". Podczas jednego z seansów, główny bohater zwraca na nią uwagę i wychodzi z ekranu. Od tej chwili Cecilia i Tom przeżywają wiele przygód.

 

Na poważnie moja przygoda z Allenem, rozpoczęła się od filmu Vicky Cristina Barcelona i staram się oglądać każdy kolejny, który wyszedł po nim. Purpurowa róża z Kairu to taki allenowsko-nieallenowski film. Co prawda Reżyser pochyla się nad związkiem kobiety i mężczyzny, a także umieszcza typowy dla siebie humor. Jednak daje to tylko tyle, że zamiast być bardziej w konwencji realnej, nawet nieźle pokręconej (nowsze filmy), jest bardziej w konwencji odrealnionej (starsze filmy, typu Bananowy Czubek), przez co nie jest jakimś dziełem wybitnym.

 

Z ekranu nie wieje nudą, ale od Allena wymagam jednak więcej. Ocena 6/10.

Edytowane przez filomatrix
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427674
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Victoria and Abdul / Powiernik królowej

"Powiernik królowej" to historia niezwykłej przyjaźni, jaka połączyła brytyjską królową Wiktorię (Judi Dench) z Abdulem Karimem (Ali Fazal), indyjskim muzułmaninem, który towarzyszył jej i służył przez ostatnie 15 lat panowania królowej. Wiktoria nadała mu tytuł "munshi", sekretarza, ale także nauczyciela. Platoniczna relacja łącząca oboje była źródłem plotek i niepokoju na brytyjskim dworze. Spekuluje się, że to dzięki wpływowi Abdula Karima polityka zagraniczna kraju i silny, bezkompromisowy charakter królowej uległy złagodzeniu.

 

Zastanawiam się, czy głównym celem tego filmu była historyczna opowieść o królowej i jej nietypowej przyjaźni, czy ważniejsze było złagodzenie wizerunku muzułmanów. Sposób prezentacji, jak i przebieg rozmów, sugerują mi raczej to drugie. Złagodzenie przez prezentowanie tamtejszych zwyczajów (notoryczne, cały film), jak i zaserowowanie uśmiechniętego, nieskazitelnego Ali Fazala, który skruszył kamienną powłokę serca Wiktorii, co ma też pewnie zrobić z żeńską częścią publiczności. Jeśli oceniać go pod tym kątem, to zrobił swoją robotę. Tonie przy Judi Dench, ale to konkretna aktorka, przy której mało kto utrzyma się nad powierzchnią wody. Trochę szkoda, że tak ważną postać, zaprezentowała w tak mało ważnym filmie.

 

Takie kostiumowe kino środka przeważnie wydaje mi się bardzo przeciętne. Te niewinne żarciki są zbyt cukierkowe, zeby miały mnie rozśmieszyć, a tutejsze dramaty sa jak muskająca mnie mucha w leniwe niedzielne popołudnie – 4/10 (końcówka daje rade)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427680
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Suburbicon

Suburbicon to idealne amerykańskie miasteczko, istna reklama sta¬tecznego życia i dobrobytu czyli American Dream w czystej postaci. Jednak nie dla wszystkich. Życie rodziny Lodge'ów obraca w gruzy na¬pad z bronią w ręku, w którym ginie seniorka rodu, ukochana mama nastoletniego Nicky'ego Lodge. Pogrążony w rozpaczy chłopak posta¬nawia pomścić swą ukochaną rodzicielkę. W poszukiwaniu sprawców rozpoczyna śledztwo na własną rękę, w trakcie którego odkryje mrocz¬ne rodzinne sekrety, układy, machinacje i animozje, które nie były bez związku ze śmiercią jego matki.

 

Oddam „Suburbiconowi” to, że ma naprawdę fajną obsadę, u której próżno szukać słabego ogniwa. Nawet na drugim planie wszyscy spisują się conajmniej dobrze, a taki Oscar Isaac kradnie show, kiedy tylko się pojawia. Jeśli musiałbym się kogoś czepić, to najmłodszy Nicky gdzieś się gubił na tle utalentowanych kolegów z planu. Nie zawsze, z czasem.

 

Problemem filmu jest George Clooney. Wyłożył się niemiłosiernie. Buduje często rzeczy, których nie warto budować. To tworzy niepotrzebne dłużyzny. „Suburbicon” jest filmem oklepanym, przewidywalnym, a Clooney pozbawiając tego jakiejkolwiek dynamiki, uwypukla tylko problemy. Gubi gdzieś ten Coenowski humor. Na starcie było widać fajne wyszydzanie rasizmu, a potem cała komedia totalnie znika. Mamy poważnie podchodzić do czegoś, co ewidentnie poważnym nie jest – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/230/#findComment-427719
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • -Raven-
      I tak i nie. Nie - nie jest to prawidłowa odpowiedź. Tak - zdecydowanie jest to film dla Ciebie, amigo
    • Kaczy316
      1.Zgadzam się w 100% taki teatr/serial, ale wrestling nigdy nie był sportem   2.Przez prawie pół dekady ciężko nie powtarzać schematów, nawet w filmach obecnie to widać czy serialach, ciężko stworzyć coś oryginalnego, bo "wszystko już było".   3.100% Prawdy   4.Znaczą, ale niestety o wiele mniej niż kiedyś, w sensie uważam, że obecnie więcej niż w latach 17-22, ale mniej niż w latach przed PG Erą chociażby.(A i btw pominąłeś nr. 4 xD)   5.Wszystko się dostosowuję do swoich czasów dobrym porównaniem są filmy i seriale, bo do tego można porównać wrestling, jakie filmy wychodziły w latach 90-00? I ogólnie jakie rozrywki wtedy preferowano? Brutalność była mega pożądana przez ludzi, walki, coś dla tego typu grup odbiorców, a właściwie wtedy to były nawet masy, bo większości wmawiano, że to jest rozrywka, teraz wszystko jest tworzone pod masy i dzieci, jakie czasy takie widowiska.   6.A tutaj się nie wypowiem, bo ciężko mi coś powiedzieć, może coś w tym jest.   Teraz tematy bieżące:   1.Dość subiektywna opinia, ja uważam, że dzięki temu mieliśmy naprawdę mega WM 40, gdyby Cody zdobył tytuł rok wcześniej nie mielibyśmy tak dobrego odłączenia się Jeya według mnie od Romana, sytuacji z Bloodline całej, kozackiego feudu z Rockiem, świetnego momentu z wybraniem zemsty na Rollinsie przez Romana, no ja powiem tak, gdyby patrzeć świeżo po WM 39 to można by to tak uznać, ale patrząc ile świetnych momentów dało to, że właśnie Rhodes wygrał dopiero rok później to jestem zdania, że była to najlepsza możliwa decyzja.   2.Z Tym też się zgadzam w 100% Bloodline zaczyna nudzić, ale głównie dlatego, że znowu wracamy do punktu gdzie umiera sporo storyline'ów, po prostu boją się pociągnąć za spust, dlaczego Solo nie wygrał z Romanem? Dlaczego nawet po wygranej Romka nie dostaliśmy Rock Bottom dla Romualda? Czemu Heyman się nie mógł odwrócić od Romana? Dlaczego Reigns nie mógł zwerbować sobie drużyny na WG tylko to Drużyna się do niego kleiła pomimo tego co im robił? To story zyskało na innowacyjności i ryzyku, a teraz traci mega dużo na pójściu po najmniejszej i najbardziej przewidywalnej linii oporu.   3.Też w 100% się zgadzam i mówię to od dłuższego czasu, Sami od 2022 odwala taką robotę, a jedyne co miał to pas IC, gdzie stracił go w drugim feudzie meh, chociaż ME WM nie da się mu odebrać i genialnego momentu, tak dalej to nie jest pas WWE/WH i ścisły ME tygodniówek, PLE, po prostu jak jest potrzebny to go wyciągają z kieszeni, żeby jobbnął, to samo jest z KO, smutne, ale niestety prawdziwe.   4.Też nie jestem tego fanem, jak ma ktoś zdobyć pas to niech będzie Full Time, przyzwyczaiłem się, że pasy World potrafią trafiać w ręce part timerów, no zdarza się, trzeba "promować" federację nazwiskami, ale żeby nawet mid cardowe? To już dla mnie przesada, jeszcze ten run był mega kiepski i zabił tylko tytuł US jeszcze bardziej.   5.Tutaj uważam, że zawodzą przecieki i internet, jest cała masa spekulacji, plotek i fake newsów, najświeższy przykład? The Rock, zapowiedział, że będzie na Raw i to wszystko, zjawił się? Zjawił, ale w tym przypadku to było takie 50/50, bo WWE zaczęło pompowanie balonika na Bad Blood kiedy The Rock zakończył gale, ale potem wszystko dopowiadali sobie fani, jakieś pojawienie się na SvS, potem ataki na Raw na Netflixie, nieważne, że byłoby to świetne pod kątem story, ale WWE nigdy wprost nie powiedziało, że Rock naznaczy Solo na nowego Tribal Chiefa i zrobi go z niego i że to Rock za tym wszystkim stoi, to wszystko fani sobie ustalali, więc z jednej strony się zgadzam, a z drugiej fani mają mega wysokie oczekiwania, a czasem WWE chcę po prostu, żeby legenda się pokazała i pogadała i to wszystko, ale to też już się robi mega nudne, bo ile można słuchać o tym jak świetnie być w danym mieście i jaka ta publika nie jest genialna i jak to wrestler X nie tęsknił za miastem Y czy za samym WWE xD, kontrowersyjny temat bardzo, ale ciekawy.   6.Ciężko zrobić coś z niczego, jak mają zrobić Panie na równi z facetami kiedy......Wrestling i walki to stricte męska rozrywka? Zawsze tak było i zawsze tak będzie i w większości to faceci oglądają takie rzeczy i chcą oglądać utalentowanych zawodników, 3/4 babek botchuje najprostsze akcję, nawet jak dali ME WM to z tego co pamiętam finish był zbotchowany, a przecież były tam dwie zawodniczki, które tu wymieniłeś, to tak jakbyś chciał zrobić z facetów cheerleaderów, w sensie nie jestem pewny, ale chyba są faceci cheerleaderzy, jednak nie zmieni to faktu, że jest to dyscyplina, która nie dość, że lepiej wychodzi kobietom to jeszcze ludzie po prostu chętniej je oglądają, bo z nimi to zostało utożsamione, kwestia tego na czym/kim dana dyscyplina powstała i która płeć jest w tym lepsza, zdarzają się wyjątki oczywiście, ale nie zmienia to reguły i faktów, porównanie może kiepskie wybrałem, nie jestem pewny, ale takie jedynie mi do głowy przyszło.  
    • Jeffrey Nero
      Może przed Tv ludzi przyciągnie bo po sprzedaży biletów wygląda to mizernie.
    • HeymanGuy
      1. Wrestling to bardziej teatr niż sport Oczywiście, że w wrestlingu są elementy sportowe, ale jest to przede wszystkim teatr. Przykład? Chociażby feud Lesnara z Romanem m.in. na WM 34, gdzie wielu fanów czuło, że walka była "ustawiona", ale nie pod względem wyniku, a pod kątem większego marketingu, a nie autentycznego rywalizowania dwóch zawodników. Historia i scenariusz były bardziej widoczne niż sama walka w ringu. Nawet w WWE, jednym z głównych atutów są właśnie postacie i opowiadanie historii, które przyciągają widza, a nie czyste umiejętności sportowe. 2. "WWE stało się mega komercyjne i przewidywalne" Pamiętacie, jak Vince McMahon wykreował najpierw SCSA, potem Jasia Cenę i tak powtarzał ten schemat z coraz to nowymi "twarzami" federacji> Zaczęło to być przewidywalne. Przykład: kiedy Cena zdobył 16. tytuł mistrza WWE w 2017 roku, fani odczuli to jako kolejną próbę wykreowania historycznego momentu, który nie miał większego związku z rzeczywistą rywalizacją. WWE stało się maszyną do zarabiania pieniędzy na nazwiskach i powtarzalnych formułach. Kolejnym dowodem może być dominacja The Undertakera przez lata – jego seria na WrestleManii była traktowana jak wydarzenie, ale z roku na rok traciła na świeżości. Schematy, schematy i jeszcze raz schematy. 3. "AEW to jeszcze nie jest prawdziwy konkurent dla WWE" Owszem, AEW zyskało wielu wiernych fanów, ale wciąż nie może dorównać WWE pod względem globalnego zasięgu. Jednym z najbardziej mówiących o tym momentów była reakcja na "All In" w 2018 roku, kiedy AEW ogłosiło ogromne plany i zmiany w wrestlingu, a potem okazało się, że ich plany są w dużej mierze oparte na tym, co już robiło WWE, tylko z deka gorszym wykonem elitarnym to wychodzi. AEW wciąż nie potrafi zbudować takiej samej bazy subskrybentów w WWE Network, tudzież od kilku dni fani WWE na Netfliksie, czy dotrzeć do tak szerokiej grupy odbiorców na całym świecie. 5. "Znaczenie mistrzostw w WWE i nie tylko. Czy one coś jeszcze znaczą?" Czy pas mistrza WWE ma jeszcze jakiekolwiek prawdziwe znaczenie? W wielu przypadkach pasy są bardziej elementem marketingowym niż oznaczeniem najlepszego zawodnika. Przykład? Cała masa, Jinder Mahal przejmujący pas aby trafić na indyjski rynek. Walki o pasy stały się bardziej oparte na scenariuszach ,,po coś" niż na faktycznej rywalizacji, co było widoczne w wielu storyline'ach. Oczywiście przykład Jindera to jeden z wielu, ale ten najbardziej przychodzi mi do głowy, kiedy w rosterze mieliśmy przecież masę lepszych workerów. 6. "Wrestling w latach 90-tych miał ten ‘dziki’ klimat, teraz za bardzo się tego boją, a nie powinni" Lata 90-te w wrestlingu to czas, kiedy granice były przekraczane. Z jednej strony mieliśmy erę Attitude WWE, z Austinem, Rockiem i Triple H, a z drugiej – ECW, które promowało brutalność, kontrowersyjne tematy i awangardowe podejście do tego, co można zrobić w ringu. W tym czasie wrestlerzy tacy jak Mick Foley (Cactus Jack) czy Terry Funk wprowadzali brutalność, która nie miała miejsca w dzisiejszym, bardziej ułożonym wrestlingu, przynajmniej tym mainstreamowym na dłuższą metę. Wiadomo jest GCW i inne CZW itp., ale to nie to samo. To były czasy, gdy nawet McMahon robił coś szalonego w ringu. Dziś już tego nie ma, a powinno się do tego od czasu do czasu wracać, ale na poważnie, a nie na odwal się. Kiedyś takie gale jak Extreme Rules i TLC zwiastowały naprawdę coś niespotykanego. Wiadomo, kiedyś formuła się wyczerpuje, ale aż tak szybko? 7. "Kontrowersyjni wrestlerzy na siłę wciskani audiencji" Patrząc na p sytuację np. z Joeyem Ryanem, który został oskarżony o molestowanie, ale mimo to próbował powrócić na ring, widać, że promotorzy wrestlingu często ignoruje kontrowersje. WWE przez wiele lat trzymało się "herosów", ale kiedy te osoby wpadły w skandale, organizacja po prostu je ignorowała i nie rozliczała się z nimi do końca. To samo dotyczy sytuacji z Hulk Hoganem, który po skandalu z nagraniem rasistowskim wrócił do WWE po kilku latach, co wywołało falę kontrowersji. Z jednej strony wrestling jest show, ale z drugiej, niektóre decyzje są bardziej biznesowe niż moralne, choć nie wiem co miało na celu pojawienie się Hogana na ostatnim RAW, bo ani biznesowo, ani moralnie się to nie spina imo. To było tak ogólnikowo, teraz bardziej na bieżąco. 1. "Cody Rhodes i jego droga do tytułu mistrza WWE" Historia Cody'ego Rhodesa, który wrócił do WWE po latach nieobecności, była jedną z najgorętszych story 2023 roku. Jednak ja jestem zdania, że WWE niepotrzebnie "zatrzymało" jego zwycięstwo nad Romanem Reignsem na WrestleManii 39, co było dla mnie sztuczne i przeładowane marketingiem. WWE zbudowało sobie historię wokół tego, że Cody musi "doprowadzić historię rodziny Rhodesów do końca", ale czy to naprawdę miało sens w kontekście jego rzeczywistego rozwoju w WWE i federacji? Przecież to było przewidywalne, Cody zasługiwał na pas mistrza wcześniej, zamiast rok panowania Reignsa prawie, że w hibernacji. Co teraz z tego wielkiego reignu Romana? Wspomnienie, ale czy dobre? 2. "Roman Reigns i jego dominacja nad WWE – ile można?" Roman Reigns stał się niemalże niepokonanym mistrzem w WWE, a storyline wokół jego dominacji trwa już od kilku lat. Mnie już szczerze nudzi tą idea Reignsa, bo choć jest dobrze napisany, to powtarzalność tego, jak Reigns "niszczy" kolejnych rywali, staje się przewidywalna. Całe "Bloodline" i jego rozwój w tej sytuacji miały ogromny potencjał, ale powtarzalność tej dominacji sprawia, że m. in. ja oczekujemy, spodziewamy się czegoś nowego, innowacyjnego. Co więcej, sytuacja z bliźniakami sprawiała wrażenie, że saga Bloodline idzie w stronę bardziej "personalnego" konfliktu niż rzeczywistej rywalizacji sportowej. Czasem sobie tak myśle, kiedy ta historia w końcu osiągnie swój "koniec" i jak WWE zrealizuje tę "dominację" na dłuższą metę, bo który to już ME WM będziemy mieć oparty w jakimś stopniu na kimś z Bloodline? Nawet nie chcę wiedzieć. 3. "Sami Zayn i knebel Triple H'a na jego twarzy. Jak WWE hamuje Samiego Zayna? Dlaczego?" Zaczynając od najpierw "lojalnego członka" Bloodline, Zayn stał się jednym z najgorętszych nazwisk w WWE dzięki świetnej pracy nad swoim charakterem. Jednak po jego "odwróceniu się" od Reignsa i staniu się bohaterem, zaczęły się pojawiać kontrowersje dotyczące tego, czy WWE naprawdę pozwoli Zaynowi zbudować "autentyczną" postać bez polegania na "momentach" z przeszłości. Wyraźnie widać, że Zayn często wpasowywał się w role, które były tylko "przeplatanką" starych smaczków storyline'owych, co niekoniecznie pasuje do jego talentu i potencjału, bo to i to ma ogromne. Męczy mnie to, że mają Samiego na wyraźnym hamulcu, zamiast spuścić go ze smyczy i pokazać co potrafi z pasem załóżmy WHC, albo WWE. Wszystko po to, żeby aktorzyny miały co robić, albo ktoś kończył historię przez 2-3 lata, SZ spokojnie dźwignąłby główny pas w WWE i to jest kryminał, że jeszcze tego nie zobaczyliśmy patrząc na to jaką robotę robi w ostatnich miesiącach. 4. "Logan Paul jako mistrz – czy to naprawdę dobra droga?" Pojawienie się Logana Paula w WWE wywołało mieszane uczucia u mnie. Jego status super gwiazdy w mediach społecznościowych i ogromny zasięg sprawiły, że WWE postanowiło dać mu pas US. Jednak ja totalnie nie widzę żadnego sensu w tym, by celebryta, który nigdy wcześniej nie był profesjonalnym wrestlerem, zdobywał tytuł nawet w midcardzie. Może to być świetny ruch marketingowy, ale pod względem storyline'owym wydaje się to kontrowersyjne, bo można to traktować jako "spalanie" mistrzowskich pasów w imię szerszego zainteresowania mediów. Czy to dobry kierunek, by tytuł mistrza był traktowany jako coś, co można "sprzedać", a nie zasłużyć na niego w ringu? Przypominam, że w rosterze mamy takie tuzy jak Theory, Knight, Waller, no cholera moge wymieniać przez pare minut na jednym wdechu. Ale traktujmy pasy jak zabawki dalej, gawiedź i tak łyknie. 5. "(nie)Udane powroty legend do WWE – nostalgia czy wypalenie?" Powroty legend takich jak Edge i Christian (zwłaszcza po zakończeniu kariery Edge'a w 2011 roku) są zarówno ekscytujące, jak i kontrowersyjne, z uwagi na to że wychodzą inaczej niż sobie wyobrażamy. Na ogół cieszę się z ich występów, ale z drugiej strony – czy nie zaczyna to być po prostu używanie nostalgii zamiast rozwijania nowych gwiazd? WWE kontynuuje wciąganie starych, lubianych postaci do głównych storyline'ów, co wywołuje pytanie, czy to nie blokuje możliwości stworzenia nowych legend. Z jednej strony, te powroty dodają wielkiego efektu wow, ale z drugiej, mogą sprawiać, że nowe talenty nie dostają odpowiedniej przestrzeni. Moje zdanie jest takie, że WWE ostatnio nie potrafi za bardzo w wielkie powroty. Jedynie powrót Punka zasługuje na uwagę, ale reszta? Bez większego echa i polotu według mnie. Kiedyś bardziej w to potrafili. 6. "Wrestling kobiet – czy WWE robi wystarczająco, by promować je na równi z mężczyznami?" W ostatnich latach kobiety w WWE, takie jak Becky Lynch, Charlotte Flair czy Rhea Ripley, zyskały ogromną popularność, ale wciąż pojawiają się pytania o to, czy WWE naprawdę traktuje je na równi z mężczyznami. Storyline’y z udziałem kobiet są coraz bardziej złożone i emocjonalne, ale wciąż można zauważyć, że są one traktowane jako "dodatkowe" story w porównaniu do głównych fabuł z mężczyznami. Np. walka Becky Lynch z Trish Stratus na SummerSlam 2023 była świetnie zrealizowana, ale była to zaledwie jedna z kilku równolegle toczących się historii, niekoniecznie traktowanych na równi z głównymi pasami męskimi. W skrócie według mnie WWE nie robi nic, abym przestał traktować kobiety jako przerwa na siku.  
    • MattDevitto
      Wraca Omega, więc to powinno ludzi zainteresować
×
×
  • Dodaj nową pozycję...