Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  806
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  30.03.2016
  • Status:  Offline

Chyba rozwiązałem zagadkę czemu nasza forumowa księżniczka pyta się o to

 

"Micheal Bay reżyserem Lobo" - tak głosi filmweb

 

A żebyś kurde wiedział, że o to mi chodzi. Zaczęłam się lękać, że zostanie to spartolone po całości, a widząc załamanie w komentarzach i fakcie, że Bay chce zmiany scenariusza na taki z mniejszym budżetem, to się serio załamałam ;-;

Trochę jednak podnieśliście mnie na duchu, bo słyszę, że aż takiej tragedii nie ma. Plus fakt, że też mi się Bad Boysi bardzo podobali.

 

I "księżniczka"? Serio? Z której strony? XD

75137960457081728a67d7.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Fifty Shades Freed / Nowe oblicze Greya

Trzecia część ekranizacji światowego bestselleru - trylogii autorstwa E.L. James. Szczęśliwi Christian (Jamie Dornan) i Ana (Dakota Johnson) wiodą dostatnie, pełne miłości życie. Codzienność nie zabiła w nich namiętności. Ale nad ich związek nadciągają czarne chmury. Były szef Any, Jack Hyde (Eric Johnson), który poprzysiągł zemstę, czeka na czas, w którym będzie mógł jej dokonać.

 

Krzesło inkwizytorskie, madejowe łoże, zgniatacz kciuków i inne narzędzia tortur, nie będą tak bolesne, jak oglądanie tego filmu. Po pierwszej części się zastanawiałem - czy bardziej cierpi główna bohaterka, czy ja? Teraz już nie ma wątpliwości. Po nieco bardziej zjadliwej, choć też bardzo słabej, części drugiej (2/10), wracamy na poprzednie tory. Tory kretyńskich dialogów, szeregu pustych scen, idiotycznego związku, nieokrzesanego dupka (którego najwyraźniej mamy lubić, bo po przeciwnej stronie prześladuje dziewczyne jeszcze większy psychol) oraz tysiąca mało seksownych scen seksu. Festiwal głupoty, gdzie naprawdę trudno sobie wyobrazić parę bohaterów, którzy interesowaliby człowieka mniej. Oryginalny duet ze „Zmierzchu” (na którym jest to wzorowane), jest bardziej wiarygodny. I to pomimo wampira! Fenomen. Gdzieś się pisarka rozpędziła, bo kopiowała nastolatków, i tych samych nieogarniętych nastolatków wepchnęła w dorosłe ciała, Greya i Any. Ludzie się tak nie zachowują. Oddam im tyle, że po napompowaniu tego, jako bardzo seksowna adaptacja bardzo seksownej książki, tego seksu jest tu sporo. Inna sprawa, że trzeba było czymś zapchać pełnometrażowy film, kiedy nasz wątek fabularny jest tak biedny. Ściganie jednoosobowej „armii”, nie powinno być tak trudne przy tak gigantycznym budżecie – 1/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Phantom Thread / Nić widmo

Londyn, lata 50. Słynny krawiec Reynolds Woodcock wraz z siostrą Cyril stanowią centrum brytyjskiej mody, ubierając gwiazdy filmowe, rodzinę królewską, socjetę, damy i debiutantki. Wszystko to w wytwornym stylu The House of Woodcock.

 

Cięzko sobie wyobrazić lepszego aktora od Day-Lewisa. On nie gra, on jest daną postacią. Reynolds Woodcock to jego kolejna udana rola. Gość ma mocno pomieszane w głowie. Nie lubi zmian, każdy dzień ma ułożony pod linijke, tak jak idealnie skrojone są suknie jego klientek. Uczuciem darzy rzadko, a jeśli już, to chwilowo. Jak Daniel to gra, to widać tę postać w każdym geście, w każdej mimice. Sam reżyser (Paul Thomas Anderson) mocno na te drobnostki postawił, co chwila serwując zbliżenia na twarze swoich aktorów.

 

Tak jak aktorsko wypada to świetnie (Vicky Krieps i Lesley Manville, dotrzymują kroku), to historia pozostawia sporo do życzenia. Tu jest dużo dobrego materiału, ale często jest on kiepsko wykorzystany. Tak jakby nikomu się soku nie chciało wyciskać. Szczególnie odczuwalne jest to pod koniec, kiedy akcja nieco przyspiesza, a kolejne zachowania aktorów wydają się mocno naciągane. Czułem, jakbym coś pominął. I tak też się to kończy – z poczuciem sporego niedosytu.

 

Wiele osób może mieć problem z „Phantom Thread”. Tonacja się praktycznie nie zmienia. Od początku do końca jest nad wyraz spokojnie. Dialogi są dość sztywne, bo i w sztywnym środowisku się to odbywa. To film skrojony pod Akademie, pod Oscary, nie pod zwykłego widza. Potrafi zaskoczyć, ale niewiele to zaskoczenie zmienia – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The 15:17 to Paris / 15:17 do Paryża

Późnym popołudniem 21 sierpnia 2015 r. świat w ciszy i zdumieniu przyglądał się doniesieniom mediów o udaremnionym ataku terrorystycznym na pociąg Thalys nr 9364 zmierzający do Paryża. Tragedii zapobiegło trzech odważnych młodych Amerykanów podróżujących po Europie. Film przedstawia losy przyjaciół, począwszy od trudów dzieciństwa, poprzez odnalezienie ich własnej ścieżki w życiu, aż po serię niewiarygodnych zdarzeń prowadzących do ataku. Mimo ciężkiej próby ich przyjaźń nigdy nie osłabła, stając się ich najpotężniejszą bronią, pozwalającą im na uratowanie życia ponad 500 pasażerów pociągu.

 

Clint Eastwood popełnił błąd w momencie przygotowań do kręcenia filmu. Zdecydował się obsadzić w rolach głównych tych samych bohaterów, którzy udaremnili atak terrorystyczny. Grają siebie, więc co może pójść źle? Wszystko. A jak nie wszystko, to większość. Paradoks sytuacji polega na tym, że jak podstawić im pod nos kamerę, to mimo grania siebie, nie będą zbyt wiarygodni. Sztucznością od nich bije, kiedy starają się odtworzyć coś, co już miało miejsce. Zresztą, sami spróbujcie odtworzyć jakąś scenę swojego życia - zakładam, że wyjdzie drętwo. Inna sprawa, że pomijając sam atak (malo atrakcyjny dla kinowego widza), ta ich wycieczka po Europie jest nudna i bezcelowa.

 

Dlatego film największe (jedyne?) triumfy święci, kiedy prezentowane nam są lata młodości bohaterów. Tam dzieciaki wypadają conajmniej przyzwoicie, dając obraz pociesznej, choć nieco trudnej dla rodziców młodzieży. Ich matki też zasługują na pochwałę. Jak to miło popatrzeć, kiedy przed kamerą biegają aktorzy.

 

Niby spoko, że tacy zwyczajni bohaterowie dostali większy rozgłos. Więcej ludzi dowie się o ich akcji. Inna sprawa to dyskusja, czy to na pewno jest materiał na film? Bo ja jakoś nie czułem pełnoprawnej produkcji - 4/10 (naciągane)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 353
  • Reputacja:   625
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Czarna Pantera/Black Panther (2018)

 

T'Challa po śmierci ojca wraca do rodzinnego kraju, by objąć tron. Wkrótce Wakanda zostaje napadnięta przez dawnego wroga. Młody władca zbiera sojuszników, aby pokonać przeciwnika i ochronić swój lud. Jako Czarna Pantera staje w obronie nie tylko swojej ojczyzny, ale i całego świata.

 

Pantera zadebiutowała w poprzedniej części "Avengersów" i pokazał się z baaaardzo dobrej strony. Zawsze uwielbiałem tego superbohatera i czekałem na jego solowy film. Kiedy w zeszłym roku wyszedł pierwszy trailer byłem do całego projektu nastawiony sceptycznie, ale im jednak bliżej premiery to udzielał mi się tak zwany hype (pozdro Mojo). Przedwczoraj udało mi się udać na premierę do kina i opisze moje wrażenia.

 

W końcu! Udało im się! Marvel po łańcuszku bardzo dobrych, udanych i zapewniających rozrywkę filmów o superbohaterach wypuścił nudne gówno porównywalne do ostatnich dokonań konkurencji jaką jest DC.

Zawsze ktoś pisze, że film jest tak dobry jak główny zły - tutaj jest wyjątek od reguły, bo Killmonger grany przez fenomenalnego Micheala B. Jordana to świetny villain, który ma jaja i ma coś do powiedzenia w tym story, a film jest co najwyżej przeciętny. Reżyser Ryan Coogler już wcześniej z nim współpracował na planie "Creeda" i o ile film jest dobrze wyreżyserowany i zagrany to cały scenariusz im nie pyknął.

Pojedyńcze postacie są bardzo spoko, ale z głównego protagonisty zrobili cipę (z angielska pussy - tak jak się na małego kotka woła kurwa). Największe obawy miałem co do umiejscowienia akcji w Wakandzie - jak się okazało sprawdziły się. Ukryty kraj jest piękny, zaawansowany technologicznie, z zachowanymi od lat tradycjami, a do tego... w chuj kurwa nudny. Niby w filmie jest dużo akcji, ale nie jest ona taka jaką byśmy chcieli - CGI wygląda ładnie, ale w kilku momentach wygląda na niedopracowane co widać w ostatniej walce czy w kilku wcześniejszych momentach. Na plus za to sceny oraz choreografia walk.

Dawno nie oglądałem filmu spoglądając na zegarek co chwilkę, bo film jest za długi - 2 godziny i 15 minut, jeśliby go skrócić to wyszłoby mu to na dobre.

 

Film może być dobry od strony wizualnej, ale co z tego skoro scenariusz nie daje rady i takie dzieło nie ogląda się dla przyjemności, a tylko po to żeby odbębnić seans. Takie same wpadki zaliczył Avatar oraz VVitch, czyli gówna w ładnym opakowaniu.

 

Po seansie byłem mocno rozczarowany i zawiedziony, może za wysoko postawiłem sobie poprzeczkę, do której Marvel zdołał mnie przyzwyczaić? Film zbiera baaardzo dobre noty na świecie, ale zapewniam, że tylko dlatego, żeby zachować poprawność polityczną, bo prócz ładnej, aczkolwiek nudnej Wakandy, kilku niezłych walk oraz jednego z najlepszych złych w MCU nie dostałem nic stałoby na poziomie poprzednich blockbusterów giganta z Disneya. 5,5/10 ode mnie. Recenzja na poziomie filmu, czyli chujowa, ale zazwyczaj takich pierdół nie pisze, więc :D

"Życie jest za krótkie by oglądać walki z tygodniówek" ~Konfucjusz, 1867, kolorowane.

15595422535fc185b8ede06.png


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Black Panther / Czarna Pantera

T'Challa (Chadwick Boseman) po śmierci ojca wraca do rodzinnego kraju, by objąć tron. Wkrótce Wakanda zostaje napadnięta przez dawnego wroga. Młody władca zbiera sojuszników, aby pokonać przeciwnika i ochronić swój lud. Jako Czarna Pantera staje w obronie nie tylko swojej ojczyzny, ale i całego świata.

 

Pantera to inny Marvel. Tak jak cenie sobie w tym komiksowym uniwersum humor, tutaj nie było go praktycznie wcale. Tęskniłem, choć pomocną dłoń wyciągnęły do mnie polityczne zawirowania. Dotyczyły Wakandy, ale były ciekawe i na swój sposób bliskie wydarzeniom rzeczywistym. Nadawało to fajnego tonu całości, i nie pozwalało zapomnieć, że poza bieganiem i walką, ten gość ma na głowie większe rzeczy. Przemoc nie zawsze jest rozwiązaniem.

 

A i tak nie polubiłem T’Challi jakoś szczególnie. Daleko mu do moich Marvelowych ulubieńców. Nawet gdzieś naiwnie kibicowałem czarnym charakterom. Wiadomo, że przegrają, ale dawali mi sporo frajdy. Tak Serkis, jak i Jordan, wypadli bardzo fajnie. Fundamenty jakie wylali temu drugiemu, pozwalały zrozumieć jego motywy. A zrozumienie prowadziło do sympatii.

 

I choć polubiłem założenia fabularne, to sposób ich podania był dla mnie ciężkostrawny. Zwyczajnie nie lubię takich klimatów. Afrykańskie „Waka-waka”, choć jest inne, jest egzotyczne, to mnie irytuje. Za każdym razem jak tańcowali, śpiewali, czy zwyczajnie musiałem patrzeć na ich przemowy, to się nudziłem. Nic nie poradzę, nie przeskoczę. Może też to wywoływało u mnie chęć kibicowania złym (weź ich Creed wszystkich pozabijaj)

 

„Black Panther” to dobry film, ale nie dla mnie. Duży nacisk jest położony na kulturę (której nie lubię), i efekciarskie gadżety (a z tym mam zawsze problem). Wyraźne inspiracje Bondem wywołały uśmiech na mojej twarzy, ale zaraz entuzjazm opadł i od drugiego aktu pozostało tylko cierpienie (mniejsze/większe). A trzeci akt z wielką wojną mnie wymęczył – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Winchester / Winchester Dom Duchów

Po tragicznej śmierci męża i syna, Sarah Winchester (Helem Mirren) pogrąża się w żałobie i oddala od codziennego życia. Jest przekonana, że jej rodzinę nawiedzają duchy osób, które zostały zabite z broni skonstruowanej przez jej męża, czyli ze słynnego karabinu Winchester. By bronić się przed demonami Sarah zleca budowę niezwykłej posiadłości. Składający się z setek pokoi, skonstruowany jak labirynt, pełen prowadzących donikąd schodów i ślepych korytarzy dom ma być pułapką na duchy. Rodzina Winchester, zaniepokojona stanem zdrowia wdowy wzywa na konsultację słynnego psychiatrę (Jason Clarke), który ma odwieść kobietę od jej szalonych planów.

 

Błąkanie się po domu w poszukiwaniu scen wyskokowych. Znajdują je rzadko, a to jedyna tajemnica jaką skrywa ten film. „Winchester” jest historyjką o duchach, gdzie ludzie wydają się odchodzić od zmysłów. Też rzadko, bo zazwyczaj ich interakcje z duchami na nikim wrażenia nie zrobią. Opętanie małego chłopca to mało innowacyjny ruch.

 

Próżno myślili Ci, którzy wierzyli, że nazwisko Helen Mirren uratuje ich film. Świetna aktorka, ale tu gra mocno przejaskrawioną postać, z jakąś teatralną, zmniejszającą jej i tak nijaką wiarygodność, manierą. Bardziej podobał mi się Jason Clarke – a mało kiedy on mi się bardziej podoba od kogokolwiek. Gość ma być naszym reprezentantem. Sceptykiem, który trafia do domu duchów. Inna sprawa, że szybko przestaje zadawać pytania.

 

A chyba największy ból, że ten dom, ta budowla, ta konstrukcja, nie została należycie przedstawiona. Może ona by imponowała swoim wizerunkiem ratująć niejako ten film. Intrygowałaby, kiedy postaci nie są w stanie. Niestety – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Mute / Bez słowa

Niedaleka przyszłość. Niemy Leo pracuje jako barman w tętniącym życiem Berlinie. Gdy znika jego dziewczyna, wyrusza wgłąb miasta na jej poszukiwanie.

 

Netflix robi wszystko, żeby „Bright” wyglądało dobrze. „Mute” jest tak złe, że czasami aż się dziwiłem, że ktokolwiek mógł w ten twór wierzyć i jakkolwiek go promować. Jest jakis pocięty, niewyraźny, bez ładu, bez składu, a gdzieś tam sili się na bycie czymś więcej niż prostym filmem o zemście. To przykre, bo tu naprawdę nie było warunków, żeby podnosić rękawice. Twórcy muszą osłaniać głowę i liczyć, że wkurwieni widzowi zmęczą się przy kopaniu ich leżących na ziemi. Faktycznie brak słów... Gdzieś tam Paul Rudd stara się nadać temu trochę przyjemniejszego wyrazu, ale potem zdajesz sobie sprawę, jak beznadziejna jest cała historia, i jak mało interesują Cię tutejsze postaci. Nawet nie postawili na ratowanie się ładnymi efektami i światem. W końcu to sci-fi, jakaś wizja przyszłości, można było nakreślić tę stronę. Nie tylko wykręconymi stylizacjami statystów. Czy ktoś tam miał w ogóle pomysł na film?! Grey zdaje się mieć więcej do powiedzenia – 1/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Fullmetal Alchemist - trafiło na Netflixa, to obejrzałem. Japońska produkcja, co niestety nie oznacza sukcesu. Nie wiem, dla kogo jest ten twór. Fanom nie podejdzie, bo fabuła została zmasakrowana. Innym też się nie spodoba, bo mało tam sensu. Wygląda to tak, jakby kazano twórcom wrzucić parę słynnych scen i jakoś je połączyć i zmieścić w 2-godzinnym filmie. Ale jak zaczyna się normalnie, a w pewnym momencie mamy scenę z końca mangi (w anime to miało 64 odcinki po 20 minut, tak dla rozpoznania)... No i inne rzeczy: marni aktorzy, efekty nie na czasie, tragiczna muzyka. Szkoda czasu.

...bo jeden Straight Edge na forum to zdecydowanie za mało.

Typer WWE 2018 - 3 miejsce

Typer NXT 2018 - 1 miejsce

105504318959183a35d96e9.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Kobiety mafii

Bela (Olga Bołądź), była funkcjonariuszka policji, dostaje od ABW zadanie rozpracowania szajki przestępczej handlującej narkotykami. Aby jej misja się powiodła, musi rozpocząć współpracę z mafią.

 

„Kobiety Mafii powrócą”. Zacznę od końca, bo ten napis wyjaśnia wiele doskwierających ten film dolegliwości. To, że ogląda się go jak pokaz skeczy (czasem śmiesznych, czasem nie), to akurat wiadome było już przy nazwisku reżysera. A to, że wątki są dziurawe, choć też można podczepić pod skecze, jest efektem serialowych naleciałości. Ogląda się to jak streszczenia. Jakby ta całość miała być zaraz rozszerzona. I będzie! Największym utrapieniem było tu ostatnie 30-min, kiedy komediowy kurz opada na dobrę, a My zamykamy wątek każdej kolejnej postaci. Nagle się obudziłem w innej rzeczywistości. Jakby akcja przeskoczyła o kilka odcinków naprzód. O emocjach można zapomnieć.

 

Trochę się pośmiałem. Często na scenach ze zwiastunu, ale nie mam tego szczególnie za złe. Przygotowany byłem. Lubię Lindę, lubię Dygant (choć w tym filmie mnie irytowała najbardziej), a Warnke prawdopodobnie skradła show. Słyszałem wiele narzekań na jej grę, z którymi się nie zgadzam. Dla mnie trafiała w punkt w każdej scenie (ba, mialem wrażenie, że znam tą kobietę). Nawet trochę żałowałem, że jej wątek zszedł na dalszy plan. Natłok gwiazd tym filmom Vegi nie pomaga. Robi się papka. Niby Bołądź jest główną bohaterką, ale jak zniknie z ekranu na godzinę, to niech nikt nie będzie zaskoczony.

 

Wracając do Dygant, jest ona uosobieniem jakiejś niezrozumiałej przemiany. Zwykła niania, bez drugiej twarzy, odnajduje się w przestępczym półświatku, jakby była spokrewniona z Alem Capone. Do tego jej motywacje są bardzo ubogie. A jak nie ubogie, to na pewno ubogo przedstawione.

 

Naciągane – 3/10. Przyznaje, że film jest stanowczo za długi, a sposób edycji (kochane skecze) jest męczący. Jesteś w tylu miejscach, nasłuchasz się tylu pierdół, że trudno nie ziewnąć. A scena karambolu, to jakaś parodia Michaela Baya chyba. Kogoś srogo poniosło z niszczeniem samochodów. Za duży budżet?

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Red Sparrow / Czerwona jaskółka

Młoda Rosjanka (Jennifer Lawrence) wbrew swojej woli odbywa szkolenie, podczas którego uczy się uwodzić szpiegów. Niebawem zostaje wysłana do Budapesztu, gdzie musi wydobyć tajne informacje od amerykańskiego wywiadowcy (Joel Edgerton).

 

Powinienem prowadzić jakąś statystykę – ile razy podczas filmu spojrzałeś na zegarek? Z racji jej braku, „Red Sparrow” uznaje tylko za nieoficjalnego zwycięzcę w tej kategorii. Dawno nie widziałem czegoś, co tak uparcie dreptałoby w miejscu. Jeśli 90% szpiegowskiego thrillera, byłbym w stanie opisać w dwóch zdaniach, to coś poszło nie tak. Ktoś sobie zbyt dosłownie wziął do serca słowo „suspens”, wstrzymując bieg akcji do uśpienia widza.

 

Jennifer Lawrence to trochę All-American Girl. Tak ją widziałem. Tutaj gra Rosjanke (...), co wychodzi jej bardzo słabiutko. Stara się zbyt mocno, ale przy tak słabym scenariuszu, ten wymuszony akcent (raz jest, raz go nie ma) tylko pogarsza sprawę. Jej uwodzicielskie zdolności są umowne, a cały ten trening na super szpiega, to dawanie dupy i nie dawanie po sobie tego poznać... Najwyraźniej spotkałem w swoim życiu trochę żeńskich szpiegów!

 

Podnosi się z kolan w kilku momentach (jak chociażby przesłuchanie), ale jest tego stanowczo za mało. W założeniu miała być dehumanizacja, ale w takim wypadku wypadało sięgnąć wgłąb bohaterki. Tu tego nie zrobili. Nie dali jej poznać, nie dali jej poczuć, wydmuszka – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Game Night / Wieczór gier

Grupa przyjaciół, którzy spotykają się regularnie grać w gry nocne, próbuje odnaleźć się i rozwiązać tajemnicę morderstwa.

 

Mocną stroną jest to, że każda postać ma tu coś humorystycznego do dodania. Nie są statystami w całej akcji. Mimo, że sporo z nich nie jest znana, to wykazuje się niezłym komediowym timingiem. Nawet lokalny idiota (bo taki musi być najwyraźniej w każdym filmie) daje sobie radę. Najwięcej uroku mają Bateman i McAdams (choć na wyróżnienie zasługuje Lamorne Morris). Oboje mają już wyrobioną markę w tym gatunku, co tylko udowadniają tutaj. Zbędna jest tylko ich historyjka poboczna, mająca przybliżyć nam ich życie. W natłoku wydarzeń z tego „wieczoru”, taka poważna otoczka niczemu nie pomaga. Film nieźle sobie radzi z szydzenia z kina sensacyjnego, więc mogli już przenieść komedię na inny poziom i postawić tylko na nią. Poważne akcenty to najgorsze co mogło spotkać „Game Night”. Przez nie film popada w sztampe i jest przeraźliwie przewidywalny. A jak już zaserwuje zwrot, to jest to zwrot niskich lotów. Za dużo dobrych gagów trafiło do zwiastuna, za dużo wątków kluczowych dla końcówki widowiska miało tam miejsce.

 

Najbardziej trafily do mnie akcenty Hollywoodzkie, gdzie przecież każdy z bohaterów to nie tylko fan przyjacielskiego wieczoru gier, ale i filmów, o czym często przypominają z biegiem akcji. Było zabawnie, ale liczyłem na wiele więcej – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

The Outsider

Amerykanin (Jared Leto) porzuca dotychczasowe życie, przyjmuje japoński kodeks honorowy i wkracza do świata yakuzy.

 

Poważnie zaczynam się martwić o „Irishmana” od Scorsese. Nad Netflixem ciąży jakaś klątwa. Klątwa kina telewizyjnego, gdzie każdy, nawet najbardziej ambitny projekt, ma nad sobą jakąś mistyczną aurę tandety. „Outsider” może miał na siebie jakiś pomysł, na pewno miał dobre nazwisko w roli głównego bohatera, a i tak nie zagrało. Nawet mimo bycia fanem Jareda Leto, ciężko mi się na niego patrzyło. Tym razem jego tajemniczość i kamienna twarz były irytujące. Nie kryło się za nimi nic specjalnego. Ani ten gość nie miał ciekawej historii, ani nie stworzył ciekawej historii, a nawet nic ciekawego do powiedzenia nie miał. Mówił w ogóle niewiele, bo średnio mu idzie z japońskim.

 

Jedzie to wszystko na znanych schematach, nie oferując nic świeżego. A to już chyba podchodzi pod sztukę, jeśli mając Amerykanina w szeregach Yakuzy, nie jesteś w stanie zaoferować jakiejś angażującej sceny. Ja takiej nie uświadczyłem. Zobaczyłem za to nudną, dziurawą historię, która z każdym kolejnym punktem akcji jest coraz cięższa do przełknięcia – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Hurricane Heist / Huragan

Grupa złodziei postanawia dokonać napadu na mennicę państwową Stanów Zjednoczonych podczas rekordowo silnego huraganu.

 

Film klasy B, który zamiast na płytę DVD, trafił na salę kinową - co było widać już po zwiastunie. Totalny brak rozrywki - to już wina twórców. Film traktujący o tak absurdalnej fabule, musi mieć na planie gości o jakiejś świadomości tematu. Musi wiedzieć, że frajda widza, to jego jedyny as w rękawie. Musi mierzyć w to, że będzie dla kogoś takim „guilty pleasure”. Oklepaną fabułę zniosę – w końcu prosty akcyjniak – prostotę charakterów też – patrz punkt poprzedni – ale żeby nie zainteresować jakąs sceną, czy choćby tekstem? To powinno podchodzić pod jakiś paragraf. Zaczyna się od idiotyzmu, kończy się na idiotyzmie. Jeśli ktoś lubi produkcję, gdzie akcja nie ustaje, to może zaakceptuje to bardziej ode mnie (niewiele bardziej). „Hurricane Heist” to dla mnie natłok CGI. Taki Michael Bay, minus budżet. Ten huragan nie jest straszny. A już na pewno nie tak, jak sztuczny akcent głównego bohatera – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

Czytając ten temat, można było natknąć się na wiele polecanych filmów z różnych gatunków. Z uwagi na to, że miałem trochę wolnego czasu i problemy z internetem, to postanowiłem nadrobić zaległości i tak trafiłem na Drogę Śmierci. Produkcja polecana chyba przez Ravena, ale ręki sobie uciąć nie dam. Wikipedia twierdzi, że to dreszczowiec. Opowiada on o rodzinie, która jedzie na święta i nic więcej nie napiszę, żeby nie spoilerować.

Dawno takiego zrytego filmu nie widziałem, a końcówka rozwala system na kawałki. Moja ocena to 7/10. Jeżeli ktoś lubi takie klimaty, to polecam.

"Jeśli mówisz do Boga, jesteś osobą religijną. Jeśli Bóg ci odpowiada, jesteś chory psychicznie"

House M.D. S02E19

211015597452e3a27e841d5.jpg

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE Backlash 2025
      Dyskusje na temat wydarzenia WWE Backlash 2025!
        • Dzięki
      • 32 odpowiedzi
    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Dzięki
      • 147 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 045 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 713 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
        • Lubię to
      • 107 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
        • Lubię to
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
        • Lubię to
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 187 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 599 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 893 odpowiedzi

  • Najnowsze posty

    • Bastian
      Zgadzam się z Tobą. Wolę nieco za krótki pobyt w NXT niż kiszenie się tam. Impet Perez w głównym rosterze i tak już nieco wyhamował. Była ostatnia wyeliminowaną w RR, weszła do EC, a potem cisza, ucięty feud z Bayley i jobbowanie w NXT. Teraz jakoś to odbudowują. Lepsze to niż walki o North American Title.
    • Giero
      Dawka najważniejszych informacji z najnowszego odcinka NXT. Skrót NXT Za tydzień zapowiedziano: – koncert Joe Hendry’ego i występ rapowy Tricka Williamsa – Shawn Spears vs. Josh Briggs – OTM vs. Kale Dixon & Uriah Connors – #1 Contender’s for NXT North American Championship: Sean Legacy vs. Je’Von Evans vs. Ashante Thee Adonis – Kelani Jordan vs. Zaria Aktualna karta Battleground 2025, które już 25 maja: Tony D’Angelo vs. Stacks NXT Women’s Championship Stephanie Vaquer vs. Jordynne Grace TNA World Championship Joe Hendry vs. Trick Williams NXT Championship Oba Femi vs. Myles Borne
    • Jeffrey Nero
      No właśnie tak sobie czytam na zagranicznych stronach, że ludzie są średnio zadowoleni jak są one prezentowane bo większość walk mimo, że z gwiazdami, ale udupiają. Ja bardzo na nie liczę w głównym rosterze. Nie wiem jak wy, ale ja osobiście wolę jak ktoś awansuje do głównego rosteru a nie tak sami nie wiedzą czy już je awansować czy potrzymać jeszcze w NXT. Walizka jak dla mnie w tym orku dla Perez.
    • MattDevitto
      Ale to były czasy Tamten Orton był takim kocurem, że aż będę musiał to łyknąć w całości w wolnej chwili...
    • Bastian
      RAW spod znaku całkiem niezłych walk i przynudzania przy mikrofonie. Ględził Punk, ględził Seth, a że nieszczęścia chodzą parami, ględziła też i Becky pod koniec gali.  Penta i Gable to gwarant niezłego wrestlingu, ale obie te postaci zmierzają donikąd. Luchador to kolorowa błyskotka ringowa, nic więcej. Fruity Pebbles, że pozwolę przytoczyć sobie klasyka mikrofonowego od The Rocka. A Chada opluto na tym RAW w momencie, gdy on dostał jobber entrance, zaś ten błazen Pat McAfee wjechał na arenę z wejściówką i aplauzem godnym SCSA. Btw. gdzie są amerykańskiego barwy u Gable 'a? Czyżby naprawdę wsiąkał w postać Grande Americano? Niestety, w przypadku Chada nie pomoże Grande Americano ani Matcha Latte. Dla WWE zawsze będzie tylko mini wersją Kurta Angle. Za każdym razem, jak widzę American Made, kojarzą oni mi się z postaciami z filmów typu "Wykidajło" lub tych ze Stathamem, gdzie główny bohater kładzie ich jednym strzałem w pierwszej scenie.  Balor kontra Styles, kiedyś materiał na klasyk, dziś walka podstarzałej już gwiazdy TNA i WWE kontra 2-20 w ostatnich telewizyjnych meczach. Gdyby Irlandczyk był polskim politykiem, byłby Korwinem Mikke.  Do Yeeta ustawia się kolejka chętnych. Paul, Gunther, Rollins... Austriak chce rewanżu na MITB. Czyli jakby McAfee ograł Gunthera na Backlash, byłby pretendentem?  Oczami wyobraźni już widzę ten mecz z gimmickiem, kto pierwszy zmęczy się yeetowaniem, ten przegrywa...  Iron Yeet Match, czy coś... Giulia i Perez w pierwszym main evencie głównej tygodniówki. Wiadomo było, że z Ripley i Sky szans nie mają, ale milutko, że je promują.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...