Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Gringo / Raz się żyje

Harold wiedzie perfekcyjnie stabilne życie: ma miłą żonę, dom na przedmieściach i pracę w korporacji. Pewnego dnia jednak ten domek z kart zaczyna walić mu się na głowę, a Harold odkrywa, że przez lata dawał się wykorzystywać i oszukiwać, tym którym ufał najbardziej. Wysłany w służbową podróż do Meksyku, wiedząc już, że ma stać się kozłem ofiarnym w pewnym grubym przekręcie, Harold postanawia pokazać wszystkim środkowy palec i odegrać się za swoje krzywdy, zdobywając przy tym sporą fortunę. Plan ma teoretycznie świetny, ale okazuje się, że świat meksykańskich karteli jest nieco bardziej skomplikowany i bezlitosny niż zakładał. Ścigany przez narko-bossa, płatnego zabójcę, swoich dawnych wspólników i FBI, Harold może liczyć tylko na siebie.

 

W dużym błędzie będzie ten, który nastawi się tu na komedie. Żarty w „Gringo” mają jeden problem – nie są śmieszne. Może parę tekstów udało się zgryźliwej Charlize Theron, ale nic, co wspominalbyśmy 30-sek po wypowiedzeniu. Oyelowo jest całkiem... uroczy w swoim nieudacznictwie, co może dostarczyć komuś kilka niewinnych uśmiechów, ale to by było na tyle.

 

Komedia przejawia się tu w wątku fabularnym, który jest mocno zakręcony. Wątki się mieszają praktycznie w każdej scenie. Sporo postaci, gdzie możemy być pewni, że prędzej czy później ich drogi się przetną. Im dalej, tym większego rozpędu to nabiera. I w tym pierdolniku jedynym nieporozumieniem pozostaje Amanda Seyfried i jej chłopak, którzy tylko z pozoru mają tu większą rolę do odegrania. Sporo czasu poświęcili na coś, co na dobrą sprawę na nic się nie zdało. Bez nich ten film byłby praktycznie taki sam. Miałby po prostu o jedną blondynkę mniej.

 

Z początku się nudziłem, potem całe zamieszanie do mnie zaczęło przemawiać, ale ciężko tu kogokolwiek chwalić. „Gringo” ma jedną cechę szczególną – bardzo łatwo o nim zapomnieć. Pech chciał, że nawet w tej materii nie udało im się wyróżnić – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433516
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

Dla ciebie i ognia (2008)

 

Adam jest dziennikarzem gazety "Kurier Pomorza". Poznajemy go w momencie, kiedy przygotowuje artykuł, mający się opierać na przygotowanej przez niego prowokacji. Po napisaniu i oddaniu artykuły do druku, dochodzi do różnych niezwykłych wydarzeń.

 

O ile dobrze pamiętam, film polecał Raven i On chyba ogólnie takie filmy lubi. Podobny patent zastosowano w Drodze śmierci.

Tam wypadek samochodowy przeżyła jedna osoba z pięciu. Tutaj główny bohater nie przeżywa potrącenia przez samochód.

 

 

Tak jednoznacznie ciężko mi napisać o czym jest ten film. Wydaje się, że mówi on o tym, iż jeżeli popełniasz błędy i czynisz zło, ale ostatecznie staniesz po stronie dobra, to jest jeszcze dla ciebie nadzieja. Jeżeli natomiast ostatecznie opowiesz się po stronie zła, to zabiorą Ci wszystko co jest dla ciebie ważne i zostaniesz sam jak palec. W sumie można też zadedykować ten film wszystkim dziennikarskim hienom, które zamiast szukać prawdy, gonią za tanią sensacją.

 

Źle tego filmu się nie oglądało, ale był jakiś dziwny. Ocena 6/10.

Edytowane przez filomatrix
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433533
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 210
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Źle tego filmu się nie oglądało, ale był jakiś dziwny.

 

He, he - dziwny, bo to polska próba zrobienia czegoś na kształt Davida Lyncha (mocne inspiracje "Zagubioną Autostradą"). Wyszło jak wyszło (mi tam się ogólnie podobało), ale doceniam samą inicjatywę zrobienia tego typu surrealistycznego mindfuckera :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433560
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Blockers / Strażnicy cnoty

Kiedy rodzice trzech nastoletnich dziewczyn poznają treść ich wspólnej umowy o utracie dziewictwa podczas balu wieńczącego rok szkolny, postanawiają zrobić wszystko, by pokrzyżować im plany.

 

Nie wszystko w zwiastunie. To już dobrze świadczy o komedii, jak nie wystrzelała się z największych gagów w parominutowej zajawce. „Blockers” miało mi do zaoferowania znacznie więcej. Tak scen dużych, śmieszniejszych (wyśmianie horrorów w ciemnym domu najlepsze), jak i sporo pojedynczych tekstów (sytuacyjnych one-linerów), które wywołały uśmiech na twarzy. Przy takiej skuteczności, fabuła przestaje mieć znaczenie.

 

W historii czuć spore naleciałości z „typowych amerykańskich komedii”, ale i tak pochwalam, że twórcy znaleźli coś nowego w temacie tamtejszej studniówki. Perspektywa spanikowanych rodziców jest o wiele zabawniejsza, niż jakiekolwiek pijackie wybryki młodych.

 

Ike Barinholtz kradnie show. Z początku wydaje się być tym szalonym ojcem, który nie zawsze pamięta o swojej córce, ale szybko staje się jedynym trzeźwo myślącym w drużynie rodziców. Leslie Mann gra swoje nuty, dobrze znane, lekko utarte, ale jeszcze nie wywołujące odruchu wymiotnego, a John Cena udowadnia, że świetnie czuje się w komediach. Stanowią dobre uzupełnienie Ike’a.

 

O dzieciach wolałbym zapomnieć. Dziewczyny są nudne, nie mają komediowego timingu, a ta która dostała żarcików najwięcej (Geraldine Viswanathan), wypada najsłabiej. To taki ciąg imprezowych scen o pijaństwie, zbędnych wulgaryzmach i wymiotach. Po tej stronie nie znalazłem dla siebie nic, traktując to jako smutną konieczność.

 

Może na wyrost, ale śmiałem się. Widzę sporo braków, ale... śmiałem się. Nie oczekuje od komedii nic więcej. Obejrzę za pare miesięcy ponownie - 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433568
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Avengers: Infinity War / Avengers: Wojna bez granic

Potężny Thanos zbiera Kamienie Nieskończoności w celu narzucenia swojej woli wszystkim istnieniom we wszechświecie. Tylko drużyna superbohaterów znanych jako Avengers może go powstrzymać.

 

Sporo emocji, sporo lokacji, sporo relacji, sporo postaci. Sporo wydarzeń, sporo walki, sporo rozrywki. Ogrom tego filmu jest naprawdę imponujący. Bitwy są wykonane z rozmachem, a sceny mające nas poruszyć są przedstawione należycie. W zasadzie tylko dwa zgrzyty pojawiły się na mojej twarzy podczas całego seansu. Duży i mały.

 

Nalezy się nastawić, że film będzie skakał z miejsca na miejsce z prędkością światła. Ktoś powie szereg skeczy, ale emocji wielu tym scenom nie brakuje. A działo się tyle, że długi czas trwania filmu jest praktycznie nieodczuwalny.

 

Nie wiem, czy twórcy udźwignęli plejadę postaci. Nie wiem też, czy dało się to w ogóle udźwignąć. Umówmy się – po tylu filmach, przy tylu gwiazdach kina, nie da się usatysfakcjonować wszystkich. Nie ukrywam jednak, że dość przykro się patrzyło, jak wiodące postaci Uniwersum, są zepchnięte na drugi plan, nie oferując sobą ABSOLUTNIE nic. Tak Kapitanie, mowa o Tobie. Spadłeś do poziomu Black Widow, ściągnąłeś ze sobą Panterę, i mogliście latać jak równy z równym z Falconami i Wojennymi Maszynami. Może i Pana Ameryki jest tu trochę, czas ekranowy jakiś dostał, ale zazwyczaj pożytkuje go na walce, a jak już się odzywa, to nie ma nic ciekawego do powiedzenia.

 

Tam gdzie Captain się wykłada, inni korzystają. Relacje między poznającymi się dopiero bohaterami, stanowią mocny punkt programu. Z dala od Wakandy, gdzie paraduje głównie grupka z poprzedniego akapitu, dzieją się rzeczy o wiele ciekawsze. Strange, Iron Man, Strażnicy, Thor, SpiderMan – nie mogło się nie udać. Tam zobaczymy rozrywkowego Marvela, pełnego fajnych tekstów i uśmiechów całej sali kinowej. Ktoś chce coś więcej niż żarciki? To też dzieje się u nich, w kosmosie. Różnica między dwoma ekipami była dla mnie kolosalna. Może tez podyktowana tym podziałem – Ci lubiani przeze mnie trafili tutaj, a Ci, którzy interesują mnie mniej, bawili się w Wakandzie. Praktycznie trafili w 100%. Nawet odchodząc od tego, w pełni obiektywnie – nie da się tego zestawiać obok siebie. Nie wypada.

 

Jest jednak gość ponad obiema grupami. Niewykluczone, że najlepsza postać z całego Uniwersum Marvela. To jak go tu przedstawili (prezencja, wygląd), to jak Brolin to zagrał, to jak pozwolili nam go zrozumieć – mistrzostwo świata. Thanos to nie tylko antagonista, który dzielnie stawia czoła Avengersom, to gość, którego można zestawiać z topowymi czarnymi charakterami kina. Poważnie! Może jestem świeżo po, może muszę zobaczyć jeszcze raz, ale wykonali fenomenalną robotę. To nie typ, który jest zły, bo dobrzy potrzebują przeciwnika – a takich jest pełno. Tu czuć historie, tu czuć emocje i – co najważniejsze – respekt. W zasadzie od pierwszej (mocarnej!) sceny, gość wchodzi na bardzo wysoki poziom, a potem już tylko tę poprzeczkę podnosi. Skoro „film o superbohaterach jest tak dobry, jak jego czarny charakter”... – 8/10

 

Przyznaje – przez większość filmu miałem wyższą ocenę w głowie. To w końcu najlepszy film o „Avengersach”. Zaważyła końcówka. Nie mogę o niej mówić, nie chcę nic sugerować, ale nie, nie pasowała mi. Nie tyle, że to było cliffhanger, bo takiego się spodziewałem, ale mam wrażenie, że następnym ich ruchem będzie coś, co mi się w ogóle nie spodoba. Na 99%. A jak jestem w błędzie, to chyba sam wrócę i poprawie ocenę. Na razie jestem zmieszany.

 

Drugi zgrzyt to pierdoła, tekst Kapitana. Raczej nie spoiler. Po prostu dzieje się wielka kupa, jest ogólnie gówniana sytuacja, a Pan Ameryka rzuca tak oklepany tekst, że chyba nie tylko ja złapałem spory niesmak na twarzy. Wiedziałem Rogers, że jesteś straszną parówką, ale że aż taką? To jest taki Marvelowski Super Man (a tego nienawidzę jeszcze bardziej). Rzygam, choć cholernie lubię Chrisa Evansa.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433654
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Candy Jar / Słodki wybór

Rywalizujący ze sobą mistrzowie szkolnych debat, którzy w niczym się nie zgadzają, realizują swoje ambitne plany dostania się na wymarzone uczelnie.

 

Film o debatach, który nasrał na debaty. Poważnie. Lubię wymiany argumentów, podczas gdy Netflix przedstawił licealistów, którzy rzekomo mają być tymi bystrzakami, a prawdę powiedziawszy są nieudacznikami. Tak ona, jak i on. Praktycznie tacy sami. Oczywiście to ma nam sugerować nadchodzące uczucie, ale najbardziej raziły mnie te debaty, których jedynym celem było wyrzyganie większej ilości słów w określonym czasie. Zero przemyśleń. Już ciekawiej zaprezentowały się ich mamuśki, które również rywalizowały ze sobą w szkolnych latach, a w dorosłym życiu wylądowały na dwóch różnych biegunach. „Candy jar” jest filmem słabym, schematycznym, nudnym, podnoszącym się jedynie na osatniej, choć tez przewidywalnej, prostej. Ani to nie jest komedia, ani to nie jest dramat, ani to film familijny, a najgorsze jest to, że nie jest to film o żadnych debatach – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433747
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Truth or Dare / Prawda czy wyzwanie

A harmless game of Truth or Dare among friends turns deadly when someone -- or something -- begins to punish those who tell a lie or refuse the dare.

 

Cóż… dziewczyny są ładne. W świecie horrorów z nastolatkami, to pewniak, więc nie wiem, czy wypada to podkreślać. To jest tak pewne, jak obecność scen wyskokowych. „Truth or Dare” jest kretyńskie. Tworzy historie, która na dobrą sprawę zmieściłaby się na kartce papieru. Jeśli patentem na zabijanie jest jakaś nadprzyrodzona moc, która zniekształca twarz dowolnego bohatera i zadaje tytułowe pytanie, to to jest idiotyzm, tandeta. W każdym momencie, każdy może być zapytany przez demona, więc próżno mówić o intrydze. Horror z tego żaden. Tylko tyle, że ludzie giną, bo straszenie kończy się na okrutnie kiepskich efektach. Prawda jest taka, że film jest do dupy, a wyzwaniem jest na nim wysiedzieć – 1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433768
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  806
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  30.03.2016
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Mam jedno pytanie do ciebie Niko, bo słyszałam bardzo różne odpowiedzi - czy trzeba oglądać poprzednie części, jak i poprzednie filmy o bohaterach w Avengers, by obejrzeć ten film? Bo w zasadzie z całej plejady obejrzałam tylko Strażników Galaktyki i nie widzi mi się oglądać z ok. 10 filmów od Marvela tylko po to, by obejrzeć twn konkretmy :/
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433779
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Mam jedno pytanie do ciebie Niko, bo słyszałam bardzo różne odpowiedzi - czy trzeba oglądać poprzednie części, jak i poprzednie filmy o bohaterach w Avengers, by obejrzeć ten film? Bo w zasadzie z całej plejady obejrzałam tylko Strażników Galaktyki i nie widzi mi się oglądać z ok. 10 filmów od Marvela tylko po to, by obejrzeć twn konkretmy

 

Podejrzewam, że aby nie być na pozycji totalnie zielonej osoby, wystarczyłoby obejrzeć jakiś film na YT, w którym wytłumaczone jest mniej więcej kto, gdzie i jak jest w posiadaniu kamieni nieskończoności. I to właściwie powinno wystarczyć, bo właśnie wokół nich kręci się główna nić fabularna tego filmu. Ja byłem co prawda tylko jeden film w plecy (nie obejrzałem Czarnej Pantery), ale w ogólnym rozrachunku nie zmienił on chyba nic.

 

Druga kwestia to samo odczucie filmu. Nie ma co ukrywać - Infinity War jest jak Mass Effect 3. Możesz go pyknąć na sucho, bez znajomości poprzednich części. Ale nie odczujesz kompletnie tej epickości, która się wylewa z ekranu. Ani nie zaboli Cię uśmiercanie kolejnych postaci ;)

 

Mam jedno pytanie do ciebie Niko

 

Ups, przepraszam za wproszenie się w kolejkę :P

Edytowane przez jakub97sc
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433780
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Mam jedno pytanie do ciebie Niko, bo słyszałam bardzo różne odpowiedzi - czy trzeba oglądać poprzednie części, jak i poprzednie filmy o bohaterach w Avengers, by obejrzeć ten film? Bo w zasadzie z całej plejady obejrzałam tylko Strażników Galaktyki i nie widzi mi się oglądać z ok. 10 filmów od Marvela tylko po to, by obejrzeć twn konkretmy

 

Wypadałoby obejrzeć, żeby postaci biegające w "Infinity War" były Ci bliższe. W innym wypadku ciężko będzie na nie emocjonalnie reagować.

Wersja prostsza, light, to obejrzenie tylko serii Avengers. Jedynki, dwójki i "Kapitan Ameryka: Civil War", które na dobrą sprawę jest jak "Avengers 2.5". To takie minimum przyzwoitości :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433787
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  806
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  30.03.2016
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wybacz Jakub za to skierowanie mojego pytania tylko do Niko, gdyż jak na razie tylko on się tu odzywa najczęściej i tym się sugerowałam ^^;

I tak dziękuję obydwu za odpowiedź. Chodzi o to, by nie było zaskoczenia przy oglądaniu 3 części Strażników, bo się okaże, że historia tam przedstawiona będzie miała główny związek z Infinity War. Stąd to pytanie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433790
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Week Of / Weselny tydzień

Dwóch ojców mających całkowicie sprzeczne wizje nadchodzącego wesela ich dzieci stara się zapanować nad przygotowaniami poprzedzającymi ten wielki dzień.

 

Sandler + Netflix, to zwykle zwiastun katastrofy. „The Week of” to obraz katastrofalnych przygotowań do wesela, która z pozycji widza jest całkiem zabawnym doświadczeniem. Nie chcę powiedzieć, że to trzeba zobaczyć. Nie wiem tez, czy w ogóle ktoś się będzie śmiał. Ja zaliczyłem tych uśmiechów sporo.

 

Postaci są dość oklepane, raczej wycięte z kartonu. Taki szablon charakterów zwariowanej rodzinki. Jakieś zakręcone ciotki, babki, przygłupi ojciec, wujaszek kręt, dziadek zgryźliwy – nic nowego. Chris Rock bardzo trafnie reaguje na to wszystko, będąc gościem z wyższych sfer. On też tu musi przejść przemianę, zaakceptować. Dość powiedzieć, że fabuła nie jest niczym zjawiskowym.

 

Komedie jednak rozliczam za to, ile razy się śmiałem, a mimo słabego startu i oczywistego/nudnego finału, „Weselny tydzień” ma sporo śmiesznych scen. Hotel z dwoma diamentami i jego właściciel, to dowcip znany, często powtarzany, a tutaj za każdym razem zabawny. Było nawet sporo kretyńskiego humoru, który zazwyczaj mnie skręca od środka, a tutaj już byłem tak pozytywnie nastawiony, że i on mnie śmieszył. Zaproszenie kuzynów do domu – jedna z lepszych scen. „The Week of” to wesele na które zapomniałeś, że byłeś zaproszony, nie chciałeś iść, a przychodząc okazało się, że zaskakujące dobrze się bawisz – 5/10 (chciałem iść wyżej, ale... no nie, skłamałbym)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433809
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Isle of Dogs / Wyspa psów

Opowieść o dwunastoletnim japońskim chłopcu imieniem Atari, którego wychowuje skorumpowany burmistrz wielkiego miasta Megasaki. Gdy na mocy specjalnego dekretu wszystkie psy domowe wygnane zostają na ogromne wysypisko odpadów, Atari leci na miniaturowej machinie powietrznej na „wyspę śmieci”, by odnaleźć swego ukochanego psa. Na miejscu gromadzi wokół siebie grupę czworonożnych przyjaciół i wraz z nimi wyrusza na wielką wyprawę, która zadecyduje o losach i przyszłości całej Prefektury.

 

Ależ Wes Anderson miewa pomysły. „Wyspa psów” jest fajną laurką relacji pies-właściciel. Ciężko sobie wyobrazić miłośnika czworonogów, który będzie się krzywił po tym filmie. Tutejsze psy mają odpowiadające prawdziwym zwierzakom charaktery, a nawet komunikacja na linii człowiek-pupil została fajnie zobrazowana. Ludzie mówią w swoim ojczystym, japońskim języku, a wszelkie szczekania zostały przetłumaczone na język angielski – sam ten poczatkowy tekst nadaje wszystkiemu przyjemnego, Andersonowego tonu.

 

Stylistyka i klimat są u tego gościa w punkt. Obok muzyki też ciężko przejść obojętnie. To po prostu przenosi nas do innego świata.

 

Wataha ma między sobą chemie. Momentami jest zabawnie, przeważnie jest uroczo. Świetna robota podkładających głos – Cranston, Norton, Murray, Goldblum, Keitel czy (przede wszystkim) Schreiber, wykonali kawał świetnej roboty. Życzyłbym sobie, żeby dialogów między nimi było więcej.

 

Jedno hamuje mój entuzjazm – prostota. Bo o ile wyraźny podział na dobro i zło jest jeszcze akceptowalny, tak te drobne, poboczne mankamenty, często mnie zniechęcały. Dla mnie miłość w tym filmie była totalnie zbędna. Ani nie nadawała temu nowych wartości, ani emocji, a jedynie wpisywała się w zabiegi banalne do porzygu. Jak już zobaczyłem, że jeden pies zakochał się jakiejś suczce, a gdzieś tam na drugiej wyspie jej właścicielka zaczyna dażyć uczuciem małego bohatera – no nie, nie dla mnie. Nie trzeba psa myśliwskiego, żeby od razu wyczuć tor, jakim to będzie zmierzać. A jak już znam wszystkie punkty opowieści, to emocjonowanie się wydarzeniami jest praktycznie niemożliwe. I siedziałem uwielbiając futrzanych bohaterów, i cierpiąc patrząc na niektóre momenty w ich przygodzie.

 

Bardzo chciałem iść wyżej, w pewnych momentach filmu miałem to w głowie, ale po napisach końcowych – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433930
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Anon

Technologia sprawiła, że w przyszłości prywatność nie istnieje. Detektyw prowadzi dochodzenie w sprawie seryjnego zabójcy, który zniknął ze wszystkich rejestrów.

 

Aż ciężko mi coś konstruktywnego napisać. Wypada wyobrazić sobie sytuacje, że dość utalentowany twórca sci-fi (Andrew Niccol, mający na koncie choćby "Truman Show") kręci dla Netflixa. Zbiera nawet niezłe nazwiska, bo Clive Owen i Amanda Seyfried, to nie anonimy, a finalny produkt jest tak mdły, że cięzko doczekać napisów końcowych. Tak jakby na castingu i pisaniu scenariusza się skończyło. Aktorzy wydawali się nie wierzyć w to, co grają, a twórca chyba sam nie jest zadowolony z tego, jak zobrazowane zostały wspomnienia wszystkich postaci. To jakaś uboga gra FPS, gdzie wszelkie niedoskonałości statystów są widoczne z bliska. W filmie możliwe jest odtwarzanie wspomnień, co szybko staje się doświadczeniem bolesnym. We wszystko wmieszana jest tajemnicza kobieta, stojąca jakby ponad systemem, i morderca, który hakuje rządowe urządzenia, które wyzbyły nas prywatności. Śledztwo jest mozolne, bezbarwne, nie trzymające w napięciu. Dopisali na kolanie prywatne problemy głównego bohatera i voila - niech się ludzie cieszą. A cieszyć się ciężko :roll: - 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-433984
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Kodachrome

Umierający fotograf (Ed Harris) i skłócony z nim syn (Jason Sudeikis) zarządzający firmą muzyczną razem udają się na wyprawę do ostatniego zakładu, który wciąż wywołuje klisze Kodachrome.

 

Film drogi, gdzie GPS potrzebny nie jest. Znasz już całą trasę i każdy przystanek. Wiesz, co będzie na zdjęciach, które Harris chce wywołać, wiesz też, jak przebiegną losy Sudeikisa i Olsen. Klocki poukładane zostają na starcie. Nam pozostaje podróż z punktu A do B.

 

„Kodachrome” ma serducho. A trzeba przyznać, że to najlepsza broń przeciwko sztampie. Mimo, że znasz, że widziałeś, to miewa momenty, które będą w stanie widza poruszyć. Naturalnie na te rarytasy trzeba poczekać, ale są wystarczające dobre.

 

Tak samo dobrzy są aktorzy (no, prawie wszyscy). Sudeikis i Harris dają niezły obraz skłóconej rodziny, a ich utarczki słowne są przyjemne dla ucha. Olsen to dobra dusza, która chcę ich pogodzić. Postać ta staje się jednak ofiarą zbędnego wątku, który wyrzuca ją za burtę, kiedy „Kodachrome” nabiera największego wiatru w żagle i serwuje najlepsze momenty. Nie ukrywajmy, dziewczyna byłaby do zastąpienia. Bez zbrodni na ekranie, ale i godna zapomnienia.

 

6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/240/#findComment-434161
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • CzaQ
      Czytam fabułę i to jest film dla mnie Niestety nie oglądałem, ale posiłkując się jednym z najlepszych oraz w sumie moim pierwszym 'skeczem' ze "Śmierci na 1000 sposobów" zaryzykuję :  Tam było podobnie - kolega patrzy, a parka w lesie się dyma. Chłop, więc zaczął tyrać kiepana, ale mu było mało. Na szczęście nieopodal przechodził szop pracz, więc chłop go myk i zaczął posuwać. Szop w końcu się wyrwał i utarmosił jegomościowi Wacka   Podejrzewam, że nie będzie to samo, ale postanowiłem się podzielić  
    • -Raven-
      Film Doom Generation. W jednej ze scen, jeden z trójki bohaterów podgląda pozostałą dwójkę jak się dymają. Co było kontrowersyjnego w tej scenie?
    • CzaQ
      Nowy Rok, Nowa Era! Yuhuuu!  Otwarcie sezonu, czyli coś się wydarzy. Pewnie jakiś pas zmieni właściciela, będą epizodyczne występy itd.  Post będzie trochę inny niż zwykle, ale mam nadzieję, że się będzie podobał.  Na początek paczka wideo - jak zwykle dobra w W. Tryplak już kłamie, że sold out arena kiedy pełno siedzeń wolnych i od razu mu nos rośnie Na początek wychodzi The Rock ze skiepszczonym theme songiem. Pierwszy zgrzyt, wolałem riffy. I.... gra face'a znowu? WTF.. to było szybkie. W dodatku póżniej te materiały wideo z backstage'a i cała otoczka jego feudów szlag trafił. Solo Sikoa czeka na Rzymka w walce stołów. Rzymianinowi polepszyli theme song. Ten wstęp dużo daje. Pełno interwencji oraz wygrana Romualda?! Niesłuchane, wręcz niewiarygodne. Mamy teaser nowego zawodnika. Zapauzowałem. Co tu pisze? Penera? Penra? A może Penta ;>  Ciekawie.  Royal Rumble w przyszłym roku w Riyadzie.. czyli będzie niesłychane gówno. Quiz : Co zawsze CzaQ robi jak @ KyRenLo  wrzuca nowe foty dupeczek? :  Cena przemowa. Aż zapomniałem, ze to jego ostatni rok... I musiał przypomnieć jak zmaścili jego pojedynek z Takerem. Boże co za bookingowe gówno to było., Istny samograj tak spierdolić. Ale przyzwyczaili nas. OK, jestem pewny, że tę edycję RR wygra Jasiexor. Wydaję mi się, że nie pójdzie po pas WWE tylko WHC bo tego nowego WHC jeszcze nie miał. Gunther przegra z Ortonem i będzie Cena vs Orton part 67 z tym, że jak Joshua wygra będzie jako jedyny mistrzem 17 razy w karierze, a więc przebije Flaira. Natomiast Kodas zmierzy się z Pancurem o główny pas. I mamy main eventy obu nocy. Może jeszcze tak się przytrafi, że Randall dobije do 16 razy pas i zwakuje po czym oboje z Jasiem będą mogli zostać rekordzistami - to by było stawka. Aczkolwiek nie wiem ile razy Orton miał pas i nie chce mi się sprawdzać. O rany. X pac wygląda jak na święta zjadł X paca i stał się Bully Rayem. Powiedzcie, że nie! :   Livka Brazil vs Ryja Ripley - no i mamy obiecany title match. Jeśli jedyny to będzie zmiana. And there it is. Nowa mistrzyni. Co za zaskoczenie. Za to po walce Domino dostał w jajka, a Andrzej zaliczył cameo. Przyjechał, zebrał czek, popozował z fajną duperą i tyle go widzieli. Jeszcze zbotchował (jak kogoś ominęło ) : https://www.youtube.com/watch?v=VK-4MnsfAIA&ab_channel=VogulePoland24 Jeszcze jedno - czy Alienowej czasem nie było widać sutka w tym przydużawym staniku? O fuck! Bayley na backstage'u. Chyba trochę podjadła na święta.  https://www.youtube.com/watch?v=LKuriXNyZeY&ab_channel=ReptilianinSHOTY kurde ta Lyra Valkyrie'a fajna jest! "Main Event' Jey Uso vs Drew McIntyre. A, czyli wychodzi na to, że chłopaki w końcu spadli z hierarchi. Tak mi się przynajmniej zdaję. I mam nadzieję. Drew aż się zesrał na rzadko :  Nowa zabawa! Tu macie template Drew jak sra - wklejcie go w najzabawniejszym miejscu :   Wchodzi kolejny epizod tym razem Hulk Hogan. A gdzie Colby Covington? ;d Na koniec walka wieczoru CM Punk vs Seth Rollins.  Jeszcze kilka lat temu powiedziałbym, że najlepsi ringowo zawodnicy, teraz to ci na najwyższym szczeblu, którzy jako tako się prezentują choć Punkowiec ostatnio nie zachwyca. To XXX na plecach Filipa to w końcu oznaka, że założył konto na Pornhubie w końcu i nadaje z AJ Lee?  Ogólnie spoko walka - dużo się działo było kradnięcie finisherów, przełamywania, zmiana przewag i 'dramatyczny' finish.  Phil wygrywa? Wow, nowe, nie znałem.  Ogólnie spoko gala. Tutaj mały dodatek.  Polskie akcenty @ MattDevitto :      I na koniec mały bonus, czyli już typowy mem o netflixie tym razem w 'naszym' wydaniu     Nawet dobry odcinek, ciekawe ile taki poziom się utrzyma
    • Jeffrey Nero
      Jak tylko ogłosili tą galę w Australii to wiedziałem, że raczej na 99% wygra Toni. Casey Lee ostatnio trenowała z Mercedes Mone też jest z Australii może dla dobrej reakcji zaliczy tam debiut.
    • PTW
      TO SIĘ DZIEJE! Na sobotniej gali oficjalnie rozpoczynamy turniej o pas mistrzowski kobiet! <3 <3 <3 PTW Women's Championship Tournament Diana Strong vs. Amy Heartbeat Zapowiadaliśmy, zapowiadaliśmy i zapowiadaliśmy, w końcu czas spełnić obietnicę! :) Na gali 11 stycznia odbędzie się walka otwierająca turniej o mistrzowskie złoto pań i zapowiada się niezwykle smakowicie! Nasza rodzynka Dianę Strong, która wydaje się murowaną faworytką do zdobycia tytułu będzie podejmować świetną zawodniczkę z Niemiec - Amy Heartbeat! Siłaczki z Zakopanego przedstawiać nie trzeba, bo czyny mówią więcej niż słowa, a ona zrobiła w i dla PTW tyle, że jest niepodważalnie jedną z twarzy federacji. Pozostaje pytanie czy presja oczekiwań ze wszystkich stron nie okaże się bardziej przeszkodą niż pomocą? Na to na pewno liczy Amy, czyli niezwykle pozytywnie nastawiona do świata wojowniczka, która dzieli się z fanami i przeciwniczkami miłością, ale na czas tej walki będzie musiała włączyć szósty bieg i znaleźć w sobie sportową ambicję i agresję - w końcu na zwyciężczynię tego wyścigu czeka na mecie pas mistrzowski! To co, Diana z pierwszym krokiem ku temu, co jej się po prostu należy, czy szok i niedowierzanie po upsecie stulecia? DOWIEMY SIĘ JUŻ W SOBOTĘ! :) Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...