Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO masz w planach obejrzeć The Bad Batch? Jestem ciekaw Twojej opinii.

 

Na ten moment nie. Nie trafił na Watchliste, kiedy miał premierę, więc musiałbym do niego wrócić w wolnej chwili. Wtedy jednak wracam do klasyków, więc wykluczam rocznik 2017. Mam jeszcze sporo (bardzo)znanych tytulów, których nie widziałem. Obecnie posiłkuje się Filmwebowskim Top 500 (bo w ogóle przeniosłem oceny na nasz rodzimy serwis, jakby to kogoś interesowało :wink: )

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426284
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 256
  • Reputacja:   257
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Obecnie posiłkuje się Filmwebowskim Top 500 (bo w ogóle przeniosłem oceny na nasz rodzimy serwis, jakby to kogoś interesowało :wink: )

 

Dobrze wiedzieć, Jak Cię odszukać?

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426288
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Dobrze wiedzieć, Jak Cię odszukać?

 

http://www.filmweb.pl/user/captaincharisma

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426297
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Botoks

Losy czterech kobiet pracujących w służbie medycznej, splatają się w szpitalu, gdzie dochodzi do wielu nielegalnych przedsięwzięć.

 

Wow. Ja wiedziałem, i zawsze powtarzałem, że Patryk Vega jest słabym reżyserem. Nikt jednak nie był gotowy na to, żeby się przekonać jak bardzo słabym. „Botoks”, to efekt jakiejś chorej wizji, która dla każdego widza będzie ciężkostrawna. Nie, nie dlatego, że średnio co 20-minut na ekranie ląduje martwy płód albo hektolitry krwi, a dlatego, że... to w ogóle nie jest film. Ciężko mi to zestawiać z innymi pełnometrażówkami, kiedy całość składa się z pierdyliarda minutowych scen, gdzie zazwyczaj jedna nie wiąże się z drugą. Na to się nie da patrzeć. Większość tych wstawek nie prowadzi donikąd. Niektóre są żeby zaszokować skorumpowanymi lub nieudolnymi lekarzami, a pozostałe mają bawić. Często im się to udaje, nie ukrywam, ale to bardziej śmiech z głupoty. Z pajacowania Tomasza Oswiecinskiego (choć to i tak największy plus filmu), pedantyzmu Stramowskiego, czy nienawiści Fabijańskiego. Tak przykre, że aż zabawne. Reszta aktorów – zazwyczaj tylko przykra.

 

W sumie trzeba mieć jaja, żeby sprzedać ludziom takiego gniota. To tak jak z tymi lekarstwami, o których chciał tu pomówić reżyser. Kupujesz, choć one w ogóle nie działają. Tu kupujesz bilet do kina, a filmu nie ma – 1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426491
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Flatliners / Linia życia

Pięcioro studentów medycyny pragnie poznać tajemnicę tego, co niedostępne człowiekowi. Chcąc dowiedzieć się, co znajduje się tuż za granicą życia, biorą udział w niebezpiecznym, śmiałym eksperymencie. Poprzez czasowe zatrzymywanie akcji serca doświadczają stanów bliskich śmierci. Coraz bardziej ryzykowne badania zmuszają młodych ludzi do skonfrontowania się z grzechami przeszłości oraz paranormalnymi konsekwencjami wtargnięcia na „drugą stronę”.

 

Początek wskazuje na ciekawy film. Bohaterowie są może mało skomplikowani, ale łatwiej zrozumieć ich działania. Każde z nich łączy chęć osiągnięcia sukcesu w medycynie. To, za namową koleżanki, pcha ich do dziwnego ekperymentu. Na starcie stają się błystkotliwi. Ich mózg działa bez skazy i pamiętają wszystko, co kiedyś się nauczyli. Do tego momentu, film naprawdę może się podobać. Potem nadchodzą konsekwencje czynów i prześladująca ich przeszłość. Nas zaś dopadają konsekwencje słabego scenariusza. Całość, z medycznych mądrości, stacza się do filmowych głupot. Nagle kradną nam tych mądrych studentów, a zostawiają tych dających się nabrać na najprostsze sztuczki. Reżyser zaś w ogóle nie odnajduje się w klimacie. Film nie jest nawet w stanie zobrazować grozy. Staje się okrutnie nudny. Potrafi przeskoczyć ze sceny na pograniczu życia i śmierci, do spokojnej rozmowy w kawiarni, z udziałem tej samej osoby (!) Wszystko jest jakieś zamazane. A rozwiązanie zagadki ... płaskie. Flat – płaski, czyli tak jak emocje w tym filmie – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426523
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Rozumiem, że nie widziałeś "Linii życia" z 1990 roku. To był naprawdę fajny film z b. dobrą rolą Kiefera i Bacona (+ niezły drugi plan). Do remake'u czy też kontynuacji boję się podchodzić.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426531
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Rozumiem, że nie widziałeś "Linii życia" z 1990 roku. To był naprawdę fajny film z b. dobrą rolą Kiefera i Bacona (+ niezły drugi plan). Do remake'u czy też kontynuacji boję się podchodzić.

 

To jest remake (Kiefer gra, ale inną postać). Oryginału nie widziałem. Nadrobię w wolnej chwili, to będę miał porównanie. To raczej przychylnych not nie zbiera. Nawet z tego co przeglądałem, to moja jest dość przychylna :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426532
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

To jest remake (Kiefer gra, ale inną postać). Oryginału nie widziałem. Nadrobię w wolnej chwili, to będę miał porównanie. To raczej przychylnych not nie zbiera. Nawet z tego co przeglądałem, to moja jest dość przychylna :wink:

 

Jeżeli to remake, to generalnie w sporej części zepsułeś sobie zabawę. Obraz Joela Schumahera z lat 90. miał swój klimat (zwraca uwagę fajna gra świateł w poszczególnych scenach), dodatkowo mocnym atutem obrazu była fajnie dobrana ekipa aktorska, która stanęła na wysokości zadania. Co jakiś czas odświeżam sobie ten film. To był w ogóle dobry okres dla Schumachera, bo wcześniej nakręcił klimatycznych "Straconych chłopców", których też bardzo lubię i do dzisiaj trzymam na dysku. A wracając do "Linii życia" z 1990 - za małolata podczas seansu ciary mnie przechodziły. Nie wiem jak ten film sprawdzi się już po obejrzeniu nowej wersji, dla dzisiejszego widza, ale zakładam, że to nie będzie to samo co dla mnie wiele lat temu. A dzisiaj pewnie działa sentyment. No i ten duet Kiefer-Bacon to świetna sprawa.

Edytowane przez Ghostwriter
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426533
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jeżeli to remake, to generalnie w sporej części zepsułeś sobie zabawę. Obraz Joela Schumahera z lat 90. miał swój klimat (zwraca uwagę fajna gra świateł w poszczególnych scenach), dodatkowo mocnym atutem obrazu była fajnie dobrana ekipa aktorska, która stanęła na wysokości zadania. Co jakiś czas odświeżam sobie ten film. To był w ogóle dobry okres dla Schumachera, bo wcześniej nakręcił klimatycznych "Straconych chłopców", których też bardzo lubię i do dzisiaj trzymam na dysku. A wracając do "Linii życia" z 1990 - za małolata podczas seansu ciary mnie przechodziły. Nie wiem jak ten film sprawdzi się już po obejrzeniu nowej wersji, dla dzisiejszego widza, ale zakładam, że to nie będzie to samo co dla mnie wiele lat temu. A dzisiaj pewnie działa sentyment. No i ten duet Kiefer-Bacon to świetna sprawa.

 

Pełna zgoda z Ghost’em. Także bardzo miło wspominam starą Linię Życia (dałem mu 8/10, ale nie widziałem go ponownie od lat, tak więc kwestia jak przetrwał "próbę czasu"). Grało tam niemal wszystko (może poza zakończeniem, które mogłoby być jakieś „z mocniejszym pierdolnięciem”), a zwłaszcza świetny klimat, zajebisty pomysł wyjściowy i bardzo przekonująca gra aktorska. Film naprawdę potrafił wciągnąć i nie wiem co musieliby zrobić w remake’u żeby to przebić (to niestety nie ten film, gdzie dojebanie efektów specjalnych „zrobi różnicę”).

Są filmy, których remake’i odpuszczam sobie z klucza (bo nie sądzę żeby miały choć cień szansy przebić oryginał, tak więc szkoda mi na to tracić czasu), chyba że mi zarekomenduje je ktoś, z czyim gustem filmowym się liczę. Tak właśnie olałem remake kapitalnego „Point Break” (jeden z moich ulubionych filmów z dzieciństwa) i tak też zamierzam olać remake „Linii Życia”. Jak mam tracić czas na słabe popłuczyny po oryginale, to wolę sobie zrobić powtórny seans świetnego klasyka.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426552
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wczoraj połasiłem się na klasyczne "Flatliners". Dałem 7/10, więc śmiało odpuścić możecie nową odsłonę. Gorsze jest w zasadzie wszystko. Tam jest ciężki, mroczny klimat, który świetnie służy całości - w nowym jest jakoś bardziej kolorowo. To też sprawia, że te horrorowe elementy wyglądają tak kabaretowo, podczas gdy w klasyku nie rażą po oczach (mają swój urok). Obsady nawet nie ma co ze sobą porównywać, bo w nowym to zestaw anonimów, a w 1990 zebrali naprawdę konkretne nazwiska. Dzięki temu ich losy śledzi się przyjemniej, jest jakaś dynamika postaci. Ich rozmowy mają sens, a w nowej odsłonie wszyscy przechodzą przemianę z mega inteligentnych, na potulnie przestraszonych. W jednym i drugim mnie trochę razi fabuła, ale wersja z 1990 nie zestarzała się tak bardzo. Wciąż zjadliwa.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426553
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Aż obejrzałem sobie wczoraj "Linię życia" z 1990 roku. Ten film nadal dobrze się trzyma. Wiadomo, że już nie jest to samo co kiedyś, gdy oglądałem go jako uczeń podstawówki i bałem się, że

moje grzechy zaczną mnie straszyć po nocy

, ale ten film nie starzeje się w jakiś niefajny sposób. Przyznam, że po latach lepiej ogląda mi się dzieło Schumachera gdzieś tak do połowy. Być może finałowe sceny nie robią takiego wrażenia jak kiedyś, ale nadal podoba mi się moralistyczny, a w zasadzie religijny wydźwięk końcówki; nie igrajcie z życiem, które jest darem od boga, pewnych granic nie należy przekraczać. I jakoś nie doskwierał mi brak jakiegoś twista w końcówce.

 

Co do kwestii remak'ów, o których wspomniał Raven, to już jakiś czas temu chyba pisałem, co sądzę na ten temat. "Odświeżanie" filmów z lat 90. to wg mnie nieporozumienie, bo często są to filmy, które dzisiaj są nadal wystarczająco atrakcyjne, a przynajmniej zjadliwe dla współczesnego widza. No może poza gimbazą wychowującą się na Transformerach (mam jeden niechlubny przykład w najbliższym swoim otoczeniu), dla której oprócz jakiejś tam historii musi być szybko, kolorowo i efektownie. "Pamięć absolutna" okazała się klapą, a do filmów jak "Point break" oraz nowa "Linia życia" niespecjalnie się garnę. (W tym drugim przypadku dodatkowo odstraszają Dobrev, Page, koleś z "Łotra 1" - trójka aktorów, którzy w innych filmach byli albo słabymi ogniwami obsady albo irytowali.) Jestem natomiast jeszcze w stanie zrozumieć remaki (mam nadzieję, że dobrze to odmieniam) filmów sprzed pół wieku jak "15:10 do Yumy", gdzie spora część kinomaniaków nawet nie kojarzy pierwowzoru lub materiał zwyczajnie się zestarzał i jest pole do popisu, żeby nakręcić film we współczesnym stylu.

Edytowane przez Ghostwriter
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426557
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Una

Unę (Rooney Mara) poznajemy, gdy w toalecie klubu uprawia beznamiętny seks z przypadkowym mężczyzną. Kiedy nad ranem wraca do domu na angielskich przedmieściach, w którym mieszka z matką, zdaje się być równie obojętna. Tylko jedna osoba jest w stanie wywołać w niej emocje. Jej pierwsza miłość, pierwszy mężczyzna – Ray (Ben Mendelsohn). Kiedy odbierał jej niewinność miała zaledwie trzynaście lat, on był już dorosły. Odbywszy karę wiezienia ułożył sobie życie na nowo. Zniknął, zmienił imię, ożenił się. Ale Una wciąż pamięta. Kobieta żyje w przekonaniu, które miała jako mała, nierozumiejąca patologicznej natury jego działań, dziewczynka - że łączy ich niezwykła więź. Czy to szaleństwo czy miłość? Kiedy Una niespodziewanie pojawia się w jego miejscu pracy, widmo nieuchronnej tragedii staje się namacalne.

 

Mara wzniosła się na swoje wyżyny. Jest dokładnie tym, czego byśmy się spodziewali po jednostce, którą dotknęła taka tragedia. Daję naprawdę wiarygodny portret już dorosłej Uny, wyraźnie duszącej swoje demony w środku. Kobieta wywołuje uczucie niepokoju. Jest niestabilna, jakaś zamknięta. Jej rozmowy z Mendelsohnem są uciążliwe i niezręczne. Dwie fajne kreacje.

 

Szybko jednak te punkty wychwytujemy. Szybko wszystko staje się klarowne, a dalsze wydarzenia mało atrakcyjne dla widza. Tak jak te rozmowy są fajne, zdają się też powtarzalne. Kręcimy się wokół tego samego, jakby równie niezręcznym było pchnąć historię odważniej w którąkolwiek ze stron. Po pierwszej rozmowie wiedziałem, jacy oni są. Po ostatniej nie zmieniłem o nich zdania. Choć końcówka na swój pokręcony sposób mi się podobała – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426565
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Shot Caller

Biznesmen Jacob Harlon (Nikolaj Coster-Waldau) trafia do więzienia po spowodowaniu śmiertelnego wypadku. By przetrwać za kratkami, musi nauczyć się obowiązujących w zakładzie karnym reguł, ale również wyrachowania i sprytu. Z czasem Jacob zacznie rozumieć, że jedyną gwarancją na przeżycie jest dołączenie do któregoś z więziennych gangów. Decyzja, którą podejmie, uratuje go od śmierci, ale napiętnuje na resztę życia. Wkrótce po wyjściu z więzienia, przywódcy gangu zmuszą Jacoba do przeprowadzenia zbrojnej operacji przeciwko największym rywalom z ulic Kalifornii. Były skazaniec, chcąc nie chcąc, znajdzie się w sytuacji, w której zaciągnięte długi możne spłacić wyłącznie przelaną krwią.

 

Dwie osie czasu, to najlepszy motyw, jaki mogli tu zaaplikować. Gdyby ten film szedł chronologicznie, to podejrzewam, że nie podobałby się tak bardzo. Przeskakiwanie z czasów więzienia, do momentu kiedy bohater opuścił kratki, nadaje wszystkiemu dynamiki. Dzięki temu nikt nie powinien odczuć nudy. Cały czas akcja.

 

Nikolaj Coster-Waldau, Jaime Lannister, dał fajny obraz doświadczonego gangstera, jak i nieco gorszy ojca, który musi się poddać regułom panującym w więzieniu. Ciekawie prezentuje się też drugi plan. Jon Bernthal nigdy mnie jeszcze nie zawiódł. Stworzony jest do takich ról. Nawet żałowałem, że nie ma go na ekranie częściej.

 

Nie ukrywam – plan głównego bohatera przebiega trochę zbyt łatwo. W zasadzie nie napotkał żadnych przeciwności losu. Poukładał te klocki, jakby był najbardziej przebiegłym umysłem, choć w żadnym innym momencie nie dali nam go poznać z tej strony. Był po prostu dobrym ojcem, z poukładanym życiem. Wiele zrobił by przetrwać za kratkami, ale nigdy nie był pokazany jako „the brain”. Ale to już czyste czepialstwo. Film pozytywnie zaskoczył. Więzienie miało swój klimat, wątek rodzinny nieco oklepany – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426578
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Blade Runner 2049

Oficer policji Los Angeles (Ryan Gosling) trafia na ukrywaną przez lata informację, która może pogrążyć resztki społeczeństwa w chaosie. Odkrycie prowadzi go do poszukiwań Ricka Deckarda (Harrison Ford), byłego łowcy androidów, który zaginął trzydzieści lat temu.

 

O ile Gosling jest conajmniej dobry (początek ma przeciętny, ale rozwija swoją kreację wraz z rozwojem fabuły), Harrison Ford nadaje te swoje rebelianckie wibracje, a Jared Leto kradnie każdą scenę (szkoda, że ma ich skandalicznie mało), tak za największą gwiazdę widowiska należy uznać reżysera, Denisa Villeneuve. Dobrze, że za filmy odpowiadają jeszcze tacy goście, którzy potrafią zbudować historię i nadać im odpowiedni klimat. A mamy tak szybkie czasy, że często i filmy stają się efekciarską wydmuszką. Przed Denisem było ciężkie zadanie. Po kilkudziesięciu latach wskrzesić klasyk, nadać mu odpowiedni ton, odpowiedni klimat, i opowiedzieć historie, przy której fani nie będą łapali się za głowę. Misja zakończona powodzeniem. „2049” odziedziczyło wszystko po swoim spadkobiercy. Jest tu fajny świat, historia napędzana przez śledztwo samotnego detektywa, klimat, ale i okazjonalne dłużyzny. To wszystko potrafi zahipnotyzować, ale nie ukrywam, mogłoby być nieco krótsze.

 

Wracając do kreacji, bo co go widzę, to muszę go chwalić - Jared Leto jest świetny. Moje ulubione sceny z tego filmu, to te, w których on się pojawia - niestety, jest ich okrutnie mało. On mówi, Ty słuchasz. Nie ma innej opcji. To głównie on odpowiada za ten hipnotyzujący stan. Kiedy zostaniesz wytrącony przez dość przydługie sceny chodzone, czy mocno przeciętne podboje kobiecego czarnego charakteru (Sylvia Hoeks, jako całe zło tego filmu...), to Leto wciągnie Cię z powrotem. Myślę, że podobnie ma się tu sprawa z Harrisonem Fordem, ale za jego Deckardem przemawia też nostalgia. Ma zwyczajnie łatwiej. Przed seansem wiedziałem, że i Gosling jest mocno chwalony, ale nie powiedziałbym, że to jego wielka rola. Miewał lepsze. W zasadzie gra tu Ryana Goslinga. Nie widzę wielkich różnic, poza zniwelowaniem zawadiackiego uśmiechu.

 

Fabuła jest dość prosta. Nie w złym sensie. Po prostu ciąg przyczynowo-skutkowy jest na miejscu, bez zbędnych kombinacji. Wkręceni obserwujemy całe śledztwo, z okazjonalnymi przerwami na wątek miłosny. O dziwo, wcale mnie nie raził. Nie sądzę jednak, że historia, jak i cały film, staną się tak ikoniczne dla kina, jak to było w przypadku oryginału. Za mało tu androidów marzących o elektrycznych owcach.

 

Hołd oddany należycie. Fani mogą bez skrępowania udać się do kin. Może nie będzie miłości od pierwszego wejrzenia, ale jeszcze przed napisami końcowymi poczują się jak w domu – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426635
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Crucifixion / Krucyfiks

Do więziennej celi trafia ojciec Anton, ksiądz, skazany za zabójstwo opętanej zakonnicy, nad którą sprawował egzorcyzmy. Jego sprawą interesuje się zdolna dziennikarka śledcza Nicole Rawlins (Sophie Cookson). Reporterka nie przepuści żadnej okazji, aby pokazać światu daleko idące nieprawidłowości w działaniu organizacji kościelnej. Nicole wyrusza w podróż do niewielkiego miasteczka w odległej Rumunii, gdzie miały miejsce tajemnicze zdarzenia. Na miejscu okazuje się, że sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana niż wydawało się to na początku.

 

Uwaga, pod płaszczem horroru nadchodzi chrześcijańska indoktrynacja. Okazjonalne głośniejsze dźwięki nie stworzą horroru. Sam klimat kina grozy szybko to opuszcza. Napięcie nie rośnie. Wręcz przeciwnie, maleje. Jest dziennikarka, jest jej śledztwo, są księża, którzy nie omieszkają powiedzieć, jaki ich bóg jest świetny. Tego ostatniego mamy tu pod dostatkiem. Wszystkie pozostałe zabiegi, to prześcigające się schematy. Bez wiary nie masz szans z demonami. A wiara nawet nie pomoże Ci przebrnąć przez „Krucyfiks” – 1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/228/#findComment-426650
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • -Raven-
      I tak i nie. Nie - nie jest to prawidłowa odpowiedź. Tak - zdecydowanie jest to film dla Ciebie, amigo
    • Kaczy316
      1.Zgadzam się w 100% taki teatr/serial, ale wrestling nigdy nie był sportem   2.Przez prawie pół dekady ciężko nie powtarzać schematów, nawet w filmach obecnie to widać czy serialach, ciężko stworzyć coś oryginalnego, bo "wszystko już było".   3.100% Prawdy   4.Znaczą, ale niestety o wiele mniej niż kiedyś, w sensie uważam, że obecnie więcej niż w latach 17-22, ale mniej niż w latach przed PG Erą chociażby.(A i btw pominąłeś nr. 4 xD)   5.Wszystko się dostosowuję do swoich czasów dobrym porównaniem są filmy i seriale, bo do tego można porównać wrestling, jakie filmy wychodziły w latach 90-00? I ogólnie jakie rozrywki wtedy preferowano? Brutalność była mega pożądana przez ludzi, walki, coś dla tego typu grup odbiorców, a właściwie wtedy to były nawet masy, bo większości wmawiano, że to jest rozrywka, teraz wszystko jest tworzone pod masy i dzieci, jakie czasy takie widowiska.   6.A tutaj się nie wypowiem, bo ciężko mi coś powiedzieć, może coś w tym jest.   Teraz tematy bieżące:   1.Dość subiektywna opinia, ja uważam, że dzięki temu mieliśmy naprawdę mega WM 40, gdyby Cody zdobył tytuł rok wcześniej nie mielibyśmy tak dobrego odłączenia się Jeya według mnie od Romana, sytuacji z Bloodline całej, kozackiego feudu z Rockiem, świetnego momentu z wybraniem zemsty na Rollinsie przez Romana, no ja powiem tak, gdyby patrzeć świeżo po WM 39 to można by to tak uznać, ale patrząc ile świetnych momentów dało to, że właśnie Rhodes wygrał dopiero rok później to jestem zdania, że była to najlepsza możliwa decyzja.   2.Z Tym też się zgadzam w 100% Bloodline zaczyna nudzić, ale głównie dlatego, że znowu wracamy do punktu gdzie umiera sporo storyline'ów, po prostu boją się pociągnąć za spust, dlaczego Solo nie wygrał z Romanem? Dlaczego nawet po wygranej Romka nie dostaliśmy Rock Bottom dla Romualda? Czemu Heyman się nie mógł odwrócić od Romana? Dlaczego Reigns nie mógł zwerbować sobie drużyny na WG tylko to Drużyna się do niego kleiła pomimo tego co im robił? To story zyskało na innowacyjności i ryzyku, a teraz traci mega dużo na pójściu po najmniejszej i najbardziej przewidywalnej linii oporu.   3.Też w 100% się zgadzam i mówię to od dłuższego czasu, Sami od 2022 odwala taką robotę, a jedyne co miał to pas IC, gdzie stracił go w drugim feudzie meh, chociaż ME WM nie da się mu odebrać i genialnego momentu, tak dalej to nie jest pas WWE/WH i ścisły ME tygodniówek, PLE, po prostu jak jest potrzebny to go wyciągają z kieszeni, żeby jobbnął, to samo jest z KO, smutne, ale niestety prawdziwe.   4.Też nie jestem tego fanem, jak ma ktoś zdobyć pas to niech będzie Full Time, przyzwyczaiłem się, że pasy World potrafią trafiać w ręce part timerów, no zdarza się, trzeba "promować" federację nazwiskami, ale żeby nawet mid cardowe? To już dla mnie przesada, jeszcze ten run był mega kiepski i zabił tylko tytuł US jeszcze bardziej.   5.Tutaj uważam, że zawodzą przecieki i internet, jest cała masa spekulacji, plotek i fake newsów, najświeższy przykład? The Rock, zapowiedział, że będzie na Raw i to wszystko, zjawił się? Zjawił, ale w tym przypadku to było takie 50/50, bo WWE zaczęło pompowanie balonika na Bad Blood kiedy The Rock zakończył gale, ale potem wszystko dopowiadali sobie fani, jakieś pojawienie się na SvS, potem ataki na Raw na Netflixie, nieważne, że byłoby to świetne pod kątem story, ale WWE nigdy wprost nie powiedziało, że Rock naznaczy Solo na nowego Tribal Chiefa i zrobi go z niego i że to Rock za tym wszystkim stoi, to wszystko fani sobie ustalali, więc z jednej strony się zgadzam, a z drugiej fani mają mega wysokie oczekiwania, a czasem WWE chcę po prostu, żeby legenda się pokazała i pogadała i to wszystko, ale to też już się robi mega nudne, bo ile można słuchać o tym jak świetnie być w danym mieście i jaka ta publika nie jest genialna i jak to wrestler X nie tęsknił za miastem Y czy za samym WWE xD, kontrowersyjny temat bardzo, ale ciekawy.   6.Ciężko zrobić coś z niczego, jak mają zrobić Panie na równi z facetami kiedy......Wrestling i walki to stricte męska rozrywka? Zawsze tak było i zawsze tak będzie i w większości to faceci oglądają takie rzeczy i chcą oglądać utalentowanych zawodników, 3/4 babek botchuje najprostsze akcję, nawet jak dali ME WM to z tego co pamiętam finish był zbotchowany, a przecież były tam dwie zawodniczki, które tu wymieniłeś, to tak jakbyś chciał zrobić z facetów cheerleaderów, w sensie nie jestem pewny, ale chyba są faceci cheerleaderzy, jednak nie zmieni to faktu, że jest to dyscyplina, która nie dość, że lepiej wychodzi kobietom to jeszcze ludzie po prostu chętniej je oglądają, bo z nimi to zostało utożsamione, kwestia tego na czym/kim dana dyscyplina powstała i która płeć jest w tym lepsza, zdarzają się wyjątki oczywiście, ale nie zmienia to reguły i faktów, porównanie może kiepskie wybrałem, nie jestem pewny, ale takie jedynie mi do głowy przyszło.  
    • Jeffrey Nero
      Może przed Tv ludzi przyciągnie bo po sprzedaży biletów wygląda to mizernie.
    • HeymanGuy
      1. Wrestling to bardziej teatr niż sport Oczywiście, że w wrestlingu są elementy sportowe, ale jest to przede wszystkim teatr. Przykład? Chociażby feud Lesnara z Romanem m.in. na WM 34, gdzie wielu fanów czuło, że walka była "ustawiona", ale nie pod względem wyniku, a pod kątem większego marketingu, a nie autentycznego rywalizowania dwóch zawodników. Historia i scenariusz były bardziej widoczne niż sama walka w ringu. Nawet w WWE, jednym z głównych atutów są właśnie postacie i opowiadanie historii, które przyciągają widza, a nie czyste umiejętności sportowe. 2. "WWE stało się mega komercyjne i przewidywalne" Pamiętacie, jak Vince McMahon wykreował najpierw SCSA, potem Jasia Cenę i tak powtarzał ten schemat z coraz to nowymi "twarzami" federacji> Zaczęło to być przewidywalne. Przykład: kiedy Cena zdobył 16. tytuł mistrza WWE w 2017 roku, fani odczuli to jako kolejną próbę wykreowania historycznego momentu, który nie miał większego związku z rzeczywistą rywalizacją. WWE stało się maszyną do zarabiania pieniędzy na nazwiskach i powtarzalnych formułach. Kolejnym dowodem może być dominacja The Undertakera przez lata – jego seria na WrestleManii była traktowana jak wydarzenie, ale z roku na rok traciła na świeżości. Schematy, schematy i jeszcze raz schematy. 3. "AEW to jeszcze nie jest prawdziwy konkurent dla WWE" Owszem, AEW zyskało wielu wiernych fanów, ale wciąż nie może dorównać WWE pod względem globalnego zasięgu. Jednym z najbardziej mówiących o tym momentów była reakcja na "All In" w 2018 roku, kiedy AEW ogłosiło ogromne plany i zmiany w wrestlingu, a potem okazało się, że ich plany są w dużej mierze oparte na tym, co już robiło WWE, tylko z deka gorszym wykonem elitarnym to wychodzi. AEW wciąż nie potrafi zbudować takiej samej bazy subskrybentów w WWE Network, tudzież od kilku dni fani WWE na Netfliksie, czy dotrzeć do tak szerokiej grupy odbiorców na całym świecie. 5. "Znaczenie mistrzostw w WWE i nie tylko. Czy one coś jeszcze znaczą?" Czy pas mistrza WWE ma jeszcze jakiekolwiek prawdziwe znaczenie? W wielu przypadkach pasy są bardziej elementem marketingowym niż oznaczeniem najlepszego zawodnika. Przykład? Cała masa, Jinder Mahal przejmujący pas aby trafić na indyjski rynek. Walki o pasy stały się bardziej oparte na scenariuszach ,,po coś" niż na faktycznej rywalizacji, co było widoczne w wielu storyline'ach. Oczywiście przykład Jindera to jeden z wielu, ale ten najbardziej przychodzi mi do głowy, kiedy w rosterze mieliśmy przecież masę lepszych workerów. 6. "Wrestling w latach 90-tych miał ten ‘dziki’ klimat, teraz za bardzo się tego boją, a nie powinni" Lata 90-te w wrestlingu to czas, kiedy granice były przekraczane. Z jednej strony mieliśmy erę Attitude WWE, z Austinem, Rockiem i Triple H, a z drugiej – ECW, które promowało brutalność, kontrowersyjne tematy i awangardowe podejście do tego, co można zrobić w ringu. W tym czasie wrestlerzy tacy jak Mick Foley (Cactus Jack) czy Terry Funk wprowadzali brutalność, która nie miała miejsca w dzisiejszym, bardziej ułożonym wrestlingu, przynajmniej tym mainstreamowym na dłuższą metę. Wiadomo jest GCW i inne CZW itp., ale to nie to samo. To były czasy, gdy nawet McMahon robił coś szalonego w ringu. Dziś już tego nie ma, a powinno się do tego od czasu do czasu wracać, ale na poważnie, a nie na odwal się. Kiedyś takie gale jak Extreme Rules i TLC zwiastowały naprawdę coś niespotykanego. Wiadomo, kiedyś formuła się wyczerpuje, ale aż tak szybko? 7. "Kontrowersyjni wrestlerzy na siłę wciskani audiencji" Patrząc na p sytuację np. z Joeyem Ryanem, który został oskarżony o molestowanie, ale mimo to próbował powrócić na ring, widać, że promotorzy wrestlingu często ignoruje kontrowersje. WWE przez wiele lat trzymało się "herosów", ale kiedy te osoby wpadły w skandale, organizacja po prostu je ignorowała i nie rozliczała się z nimi do końca. To samo dotyczy sytuacji z Hulk Hoganem, który po skandalu z nagraniem rasistowskim wrócił do WWE po kilku latach, co wywołało falę kontrowersji. Z jednej strony wrestling jest show, ale z drugiej, niektóre decyzje są bardziej biznesowe niż moralne, choć nie wiem co miało na celu pojawienie się Hogana na ostatnim RAW, bo ani biznesowo, ani moralnie się to nie spina imo. To było tak ogólnikowo, teraz bardziej na bieżąco. 1. "Cody Rhodes i jego droga do tytułu mistrza WWE" Historia Cody'ego Rhodesa, który wrócił do WWE po latach nieobecności, była jedną z najgorętszych story 2023 roku. Jednak ja jestem zdania, że WWE niepotrzebnie "zatrzymało" jego zwycięstwo nad Romanem Reignsem na WrestleManii 39, co było dla mnie sztuczne i przeładowane marketingiem. WWE zbudowało sobie historię wokół tego, że Cody musi "doprowadzić historię rodziny Rhodesów do końca", ale czy to naprawdę miało sens w kontekście jego rzeczywistego rozwoju w WWE i federacji? Przecież to było przewidywalne, Cody zasługiwał na pas mistrza wcześniej, zamiast rok panowania Reignsa prawie, że w hibernacji. Co teraz z tego wielkiego reignu Romana? Wspomnienie, ale czy dobre? 2. "Roman Reigns i jego dominacja nad WWE – ile można?" Roman Reigns stał się niemalże niepokonanym mistrzem w WWE, a storyline wokół jego dominacji trwa już od kilku lat. Mnie już szczerze nudzi tą idea Reignsa, bo choć jest dobrze napisany, to powtarzalność tego, jak Reigns "niszczy" kolejnych rywali, staje się przewidywalna. Całe "Bloodline" i jego rozwój w tej sytuacji miały ogromny potencjał, ale powtarzalność tej dominacji sprawia, że m. in. ja oczekujemy, spodziewamy się czegoś nowego, innowacyjnego. Co więcej, sytuacja z bliźniakami sprawiała wrażenie, że saga Bloodline idzie w stronę bardziej "personalnego" konfliktu niż rzeczywistej rywalizacji sportowej. Czasem sobie tak myśle, kiedy ta historia w końcu osiągnie swój "koniec" i jak WWE zrealizuje tę "dominację" na dłuższą metę, bo który to już ME WM będziemy mieć oparty w jakimś stopniu na kimś z Bloodline? Nawet nie chcę wiedzieć. 3. "Sami Zayn i knebel Triple H'a na jego twarzy. Jak WWE hamuje Samiego Zayna? Dlaczego?" Zaczynając od najpierw "lojalnego członka" Bloodline, Zayn stał się jednym z najgorętszych nazwisk w WWE dzięki świetnej pracy nad swoim charakterem. Jednak po jego "odwróceniu się" od Reignsa i staniu się bohaterem, zaczęły się pojawiać kontrowersje dotyczące tego, czy WWE naprawdę pozwoli Zaynowi zbudować "autentyczną" postać bez polegania na "momentach" z przeszłości. Wyraźnie widać, że Zayn często wpasowywał się w role, które były tylko "przeplatanką" starych smaczków storyline'owych, co niekoniecznie pasuje do jego talentu i potencjału, bo to i to ma ogromne. Męczy mnie to, że mają Samiego na wyraźnym hamulcu, zamiast spuścić go ze smyczy i pokazać co potrafi z pasem załóżmy WHC, albo WWE. Wszystko po to, żeby aktorzyny miały co robić, albo ktoś kończył historię przez 2-3 lata, SZ spokojnie dźwignąłby główny pas w WWE i to jest kryminał, że jeszcze tego nie zobaczyliśmy patrząc na to jaką robotę robi w ostatnich miesiącach. 4. "Logan Paul jako mistrz – czy to naprawdę dobra droga?" Pojawienie się Logana Paula w WWE wywołało mieszane uczucia u mnie. Jego status super gwiazdy w mediach społecznościowych i ogromny zasięg sprawiły, że WWE postanowiło dać mu pas US. Jednak ja totalnie nie widzę żadnego sensu w tym, by celebryta, który nigdy wcześniej nie był profesjonalnym wrestlerem, zdobywał tytuł nawet w midcardzie. Może to być świetny ruch marketingowy, ale pod względem storyline'owym wydaje się to kontrowersyjne, bo można to traktować jako "spalanie" mistrzowskich pasów w imię szerszego zainteresowania mediów. Czy to dobry kierunek, by tytuł mistrza był traktowany jako coś, co można "sprzedać", a nie zasłużyć na niego w ringu? Przypominam, że w rosterze mamy takie tuzy jak Theory, Knight, Waller, no cholera moge wymieniać przez pare minut na jednym wdechu. Ale traktujmy pasy jak zabawki dalej, gawiedź i tak łyknie. 5. "(nie)Udane powroty legend do WWE – nostalgia czy wypalenie?" Powroty legend takich jak Edge i Christian (zwłaszcza po zakończeniu kariery Edge'a w 2011 roku) są zarówno ekscytujące, jak i kontrowersyjne, z uwagi na to że wychodzą inaczej niż sobie wyobrażamy. Na ogół cieszę się z ich występów, ale z drugiej strony – czy nie zaczyna to być po prostu używanie nostalgii zamiast rozwijania nowych gwiazd? WWE kontynuuje wciąganie starych, lubianych postaci do głównych storyline'ów, co wywołuje pytanie, czy to nie blokuje możliwości stworzenia nowych legend. Z jednej strony, te powroty dodają wielkiego efektu wow, ale z drugiej, mogą sprawiać, że nowe talenty nie dostają odpowiedniej przestrzeni. Moje zdanie jest takie, że WWE ostatnio nie potrafi za bardzo w wielkie powroty. Jedynie powrót Punka zasługuje na uwagę, ale reszta? Bez większego echa i polotu według mnie. Kiedyś bardziej w to potrafili. 6. "Wrestling kobiet – czy WWE robi wystarczająco, by promować je na równi z mężczyznami?" W ostatnich latach kobiety w WWE, takie jak Becky Lynch, Charlotte Flair czy Rhea Ripley, zyskały ogromną popularność, ale wciąż pojawiają się pytania o to, czy WWE naprawdę traktuje je na równi z mężczyznami. Storyline’y z udziałem kobiet są coraz bardziej złożone i emocjonalne, ale wciąż można zauważyć, że są one traktowane jako "dodatkowe" story w porównaniu do głównych fabuł z mężczyznami. Np. walka Becky Lynch z Trish Stratus na SummerSlam 2023 była świetnie zrealizowana, ale była to zaledwie jedna z kilku równolegle toczących się historii, niekoniecznie traktowanych na równi z głównymi pasami męskimi. W skrócie według mnie WWE nie robi nic, abym przestał traktować kobiety jako przerwa na siku.  
    • MattDevitto
      Wraca Omega, więc to powinno ludzi zainteresować
×
×
  • Dodaj nową pozycję...