Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Logan Lucky

Dwaj bracia organizują skok podczas wyścigów samochodowych NASCAR w Karolinie Północnej.

 

Słaby ten skok. Jak na lubiane przeze mnie „heist movie”, to rabunek braci Loganów, jest mocno sztampowy. Nie ma zbyt wielu zawirowań w trakcie przechwycania kasy, nie ma ciekawych zwrotów przed główną akcją, jedynie po wszystkim śledztwo policji wypada przyzwoicie. Ale to detal, kilkanaście minut spinające całość. Sporym problemem było notoryczne wybielanie głównego bohatera. Rozstał się z żoną, nie ma pieniędzy, ale bardzo kocha swoja córeczkę. Najwyraźniej mamy mu kibicować w tym występku. Ten drugi plan odciska się na nas stanowczo zbyt mocno. Wystarczyła scena, żeby to pojąć, a wracali do tematu jak bumerang.

 

Poza jednym wyjątkiem, postaci są marne. Może nie z papieru, bo jakieś tam emocje Tatum prezentuje, jego brat Adam Driver, ma swoje momenty, ale cała reszta jest zwyczajnie słaba. Kiedy George „Ocean” Clooney, zbierał swoją ekipę do skoku na kasyno, to plejada gwiazd nie mogła się nie podobać. Tu ciężko nabrać sympatii do tych rednecków. Kilka razy się uśmiechnąłem, ale to za mało. Wspomnianym wyjątkiem jest Daniel Craig. Fajna rola, nieco ratująca w moich oczach całe widowisko.

 

Mocno się zawiodłem. Oczekiwałem luźnego, dynamicznego kina, a tu o dynamice mówić nie wypada. Luz jest, ale przy tych postaciach, to mnie mało interesuje. Dla mnie stanowczo za długi (2h). Często się nudziłem (witaj kiepski wątku poboczny) – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-425942
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

#RealityHigh

Wzorowa uczennica, Dani (Nesta Cooper), w końcu nawiązuje relację z chłopakiem, w którym od dawna się podkochuje. To wyraźnie nie podoba się jego byłej, która jest gwiazdą Internetu (Alicia Sanz).

 

Od takich szkolnych opowiastek oczekuje humoru. Choćby subtelnego. Netflixowe „#RealityHigh” na tym polu nie oferuje absolutnie nic, choć uważa się za komedie. Jedna drugoplanowa postać sili się na głupkowate wybryki, ale to kwestia zaledwie paru wstawek. Wszystko szybko wkracza na tory przyjacielsko-miłosne. Była przyjaciółka, jej były chłopak, wszelkie zawirowania z tym związane. Dani jest mało lubiana. Kiedy wkręca się w „lepszy świat”, przestaje być sobą. Staje się tym, czego nienawidziła. Klasyka gatunku. Przesłanie filmu brzmi – bądź sobą. Fajne, ale mało wyszukane. Polecam obejrzeć... jak się już przerobiło wszystko inne na Netflixie – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-425977
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Hero

Lee Hayden (Sam Elliott), to aktor Westernów, którego lata świetności są dawno za nim. Obecnie, nagrywając głos do reklam, Lee dowiaduje się o swoim ciężkim stanie zdrowotnym. Nie dzieląc się tym z bliskimi, poznaje osobę, która może spełnić jego marzenie – przywrócić jego karierę na właściwe tory.

 

Ten melancholijny klimat pasuje Elliottowi. Mam wrażenie, że cała postać została napisana, by on zagrał to na 100%. Tak jakby cały scenariusz powstał tylko po to, zeby Sam Elliott zagrał Lee Haydena. Robi się z tego obraz świetnego bohatera, w niekoniecznie świetnym filmie. Bo widzisz genialną kreację, ale nie do końca się tym przejmujesz.

 

Najbardziej drażnił mnie wątek miłosny. To nie wina Laury Prepon, a zwyczajnie tego, że nie widziałem w niej tej osoby, która odwróci życie Lee Haydena. Jego życiem wstrząsnął conajwyżej środek, który podała mu przed publiczną wypowiedzią. Wtedy wideo poszło w świat, i każdy sobie przypomniał o jego istnieniu. Pojawiały się propozycje, castingi. Ale to nie zmienia faktu, że wciąż tkwiliśmy w tej dość naciąganej opowiastce miłosnej. Ani razu nie wierzyłem w uczucie między nimi.

 

Ma to kilka naprawdę mocnych, dramatycznych scen. Po prostu nacisk został położony na nieodpowiednie aspekty. Nie czułem, żeby Lee bił się z myślami, jak spędzić końcówkę swojego życia. Nie widziałem, by miał rozterki między karierą, a bliskimi. Ten napływ ofert został potraktowany trochę po macoszemu. Widzimy jeden szybki breakdown, i wracamy na wcześniej uklepane tory. Gdzieś po drodze nawet zapominamy, że facet jest śmiertelnie chory. Dobry, ale liczyłem na więcej. – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-425980
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

It / To

Kiedy w mieście Derry w stanie Maine zaczynają znikać dzieci, grupa dzieciaków musi stawić czoła swoim największym lękom. Na ich drodze staje nikczemny klaun o imieniu Pennywise (Bill Skarsgard), który zapisał się na kartach historii jako morderca lubujący się w zadawaniu bólu. Film oparty jest na motywach niezwykle popularnej powieści Stephena Kinga pod tym samym tytułem, która przeraża czytelników od dziesięcioleci.

 

Szybko wyczuwasz pewien schemat, którym TO podąża. Kolejno każdy z dzieciaków mierzy się ze swoimi koszmarami, kolejno każdy z bohaterów jest straszony przez Pennywise’a. Sceny klimatyczne, ale do siebie podobne. Jeśli straszące, to głośno krzyczącym klaunem.

 

Prawda jest taka, że żaden horror mnie nie straszy. Zauważyłem, że doceniam te, które błyszczą w innych apsektach. A TO błyszczeć potrafi. Dawno nie widziałem straszaka z tak kompletną paczką bohaterów. Ciężko o słabsze ogniwa, i to bohaterowie robią z tego widowisko warte uwagi. Od terroryzującego ich myśli klauna, przez każdego jednego z dzieciaków. Najlepsze jest to, że zachowują się oni jak prawdziwe dzieciaki. Bawią ich dziecięce rzeczy, czasami rażą niezdarnością, mają swoje problemy ze starszymi od siebie, przeżywają pierwsze miłości, a kiedy rodziców nie ma w pobliżu, to nie brzmią jak przykładni obywatele. Ta warstwa językowa jest często łagodzona, żeby film był dla wszystkich. TO się z tym nie szarpało. Nie stroni od przemocy względem najmłodszych. I to jest dobre.

 

Chciałbym tylko, żeby Pennywise częściej gadał, niżeli biegał i się darł. To przestało mnie ruszać przy drugiej próbie.

 

Nie wiem, czy to film, ktory kupi wszystkich. Wiem, że nie straszy, ale ogląda się go dobrze. Jest mieszanką przygodowego filmu dla dzieci, z horrorem, gdzie po drugiej stroni stoi bardzo fajny antagonista – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-425986
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  806
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  30.03.2016
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Niko, mnie zastanawia, czy obejrzałeś też "Tego" z lat 90, a jeśli tak, to jak go oceniłeś.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-425989
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Niko, mnie zastanawia, czy obejrzałeś też "Tego" z lat 90, a jeśli tak, to jak go oceniłeś.

 

Cały czas myślałem, że oglądałem. Ale oceny wystawionej nie mam. Nie pamiętam tego aż tak, żeby wystawić notę. Ponowny seans jest konieczny.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-425990
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  806
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  30.03.2016
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Tak więc czekam na notę klasyka.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-426002
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  104
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  31.12.2016
  • Status:  Offline

Nie wiem czy nazywanie tego crapiszcza w postaci mini serialu klasykiem, jest na miejscu ;)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-426003
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Nie wiem czy nazywanie tego crapiszcza w postaci mini serialu klasykiem, jest na miejscu ;)

 

Nie jechałbym tak po starej wersji „IT”, bo pomimo „lat na karku” to nadal bardzo dobra ekranizacja, która pomimo upływu czasu – nawet dzisiaj obroniłaby się klimatem, pełnokrwistymi bohaterami i świetnie zarysowanymi relacjami pomiędzy nimi (wiadomo, że na efekty trzeba przymknąć oko ze względu na rok produkcji). Tak jak ludki srają się „Stranger Things”, tak samo klimat tamtego „IT” kapitalnie pokazuje małomiasteczkowy „piekielny raj” lat 80-tych, który miał od groma wad, ale za którym wiele osób nostalgicznie tęskni.

Ja tam bardzo dobrze wspominam straszą wersję „TO!” (niby 3h, a film wciąga jak łażenie po bagnach) i oceniłem ją na 7/10. Nowej wersji jeszcze nie widziałem. Z jednej strony obawiam się, że klimat pójdzie uprawiać Kamasutrę na rzecz efektów specjalnych, a z drugiej jestem mocno napalony na ten remake przez wzgląd na sentyment do starej odsłony oraz to, że ponoć sam Stephen King (dla którego zrobiono przedpremierowy pokaz) stwierdził, że jest to najlepsza ekranizacja jego horroru (bo wiadomo, że „Zielonej Mili, czy Skazanym na Shawshank, to pewnie mógłby blow joba strzelić) jaką widział. Może to tylko sprytny zabieg marketingowy (chociaż przy wcześniejszych ekranizacjach Stefan takimi stwierdzeniami nie szastał), ale przemawia do wyobraźni.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-426036
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Tak więc czekam na notę klasyka.

 

Dla mnie 5/10. Ma to klimat, fabularnie jest to bardzo podobne, ale jako całość nie przetrwało próby czasu. Nie dość, że dzieciaki są zwyczajnie lepsze w nowym "It", to między Klaunami jest przepaść. Ja wiem, że trzeba wziąć poprawke na efekty, i nie czepiać się czegoś, co robiło wrażenie w 1990, ale nawet w samej gadce stary Pennywise jest czerstwy. Nowy to potwór. Stary to klaun, cyrkowiec, żart.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-426055
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

American Assassin

Mitch Rapp (Dylan O'Brien) stracił ukochaną w ataku terrorystycznym. Od tej chwili jego jedynym celem jest zemsta. Oficer szkoleniowy CIA Stan Hurley (Michael Keaton) wie, że taki człowiek to dla agencji skarb. Szczególnie jeśli uda się go wzbogacić o pewien szczególny zestaw umiejętności, który uczyni go maszyną do zadań specjalnych. Hurley potrafi tego dokonać. Zanim szkolenie dobiegnie końca Mitch będzie miał okazję wykazać się w akcji. Według danych wywiadu grupa terro¬rystów planuje atak z użyciem ładunku atomowego. Wiele wskazuje na to, że jednym z nich jest dawny uczeń Hurleya.

 

Co dostaniesz zestawiając Michaela Keatona, z o wiele mniej doświadczonymi, młodymi aktorami? Nokaut. Każda scena, to ich dotkliwa porażka. Dylan O’Brien nie udźwignął prostej roli. Nawet nie wiem, czy nie wolałbym, gdyby nie silił się na bycie przemądrzałym, jak 90% bohaterów w dzisiejszym kinie. Lubię przemądrzałych, sam jestem, Dylan O’Brian nie. Na antagoniste szkoda wycierać literek na klawiaturze, a w tle gdzieś tam paraduje jeszcze Scott Adkins, w roli Scotta Adkinsa. Dobrze się bije (czego pokazać nie było mu dane) i jest słabym aktorem (z czym się akurat w ogóle nie krył)

 

Film zaczyna się przyzwoicie, choć już wtedy można zauważyć dziwne przeskoki scen, śmierdzące odrobine kinem klasy B. Sam trening niepokornego herosa jest całkiem przyjemny. Żałuję, że szkolenie nie stanowiło większą część całości. Na nim słodycz tego filmu się skończyła. Dalej, z każdym kwadransem, jest coraz... głupiej. Momentami zahaczamy o typowe dla kina akcji absurdy (z którymi akurat temu „Assassinowi” nie jest do twarzy), a próba zaangażowania nas w tę historię jest skuteczna, jak Shaquile O’Neal na linii rzutów osobistych (czasami coś tam trafił!) – 4/10 – Policzkowali mnie, ale wytrwałem (Thank You, Mr. Keaton). Prorokuje, że Polsat za ładnych kilka lat będzie tym filmem terroryzował (nawet z lodówki). Tam też najlepiej go obejrzeć.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-426089
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Tulip Fever / Tulipanowa Gorączka

XVII wiek, Amsterdam. Artysta Jan Van Loos (Dane DeHaan) dostaje zlecenie namalowania portretu młodej mężatki Sophie (Alicia Vikander). W czasie pracy między mężczyzną i kobietą rodzi się uczucie. Chcąc zbudować wspólną przyszłość, decydują się skorzystać z panującej gorączki tulipanowej i zainwestować w ryzykowny rynek kwiatowy.

 

Szybko wkręciłem się w uliczki XVII wiecznego Amsterdamu. Urokliwe miejsce, w którym doświadczamy sporo miłości. Do ludzi i do pieniędzy. Niekoniecznie do kwiatów, jakby miał na to wskazywać tytuł. Tulipany opanowały tamtejszy rynek, ale są zjawiskiem gwarantującym zysk. Ten zaś toruje lepsze życie dla ukochanej. Ważny element tej układanki.

 

Niekoniecznie rzuciły mnie na kolana tutejsze związki. Nie wiem, czy którykolwiek zestaw miał chemie. Raczej nie. Są jednak zalążki miłości, które nadchodzą w niespodziewanym momencie, z dość niespodziewanymi bohaterami - a to już coś.

 

Oglądało mi się to przyjemnie, ale kiedy wkręcać zaczęła się główna intryga, byłem mocno zaangażowany. Sama realizacja mi odpowiadała, bo oferowała spory galimatias, który zazwyczaj lubię. Każda postać miala w nim swoją rolę do spełnienia, i wywiązywała się świetnie. Ma to momentami kilka przyjemnych żartów za sprawą Galifianakisa (gość jak najbardziej akceptowalny w drugoplanowych kreacjach głupków), czy Toma Hollandera (Doktor zapewne będzie ulubieńcem wielu). Szkoda, że efekty tej intrygi są dość głupie, a wątek niektórych postaci urywa się w nieodpowiednim momencie.

 

Melodramat pełną gębą, ale akceptowalny dla obu płci (hurra?). Nieprzychylne opinie spadły głównie za samą końcówkę, która zostawia spory niesmak. Mieli solidne fundamenty, a na nich domek z kart. Ładny, można na niego popatrzeć, ale pewnie z czasem wiatr go zdmuchnie i wszyscy zapomną :wink: Ja będę umiarkowanie bronił. Aktorsko fajnie, realizacyjnie przyzwoicie, emocje opadały, ale i tak było ich więcej niż bym się spodziewał po opisie/zwiastunie - 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-426099
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

A Ghost Story

C (Casey Affleck) i M (Rooney Mara) są młodym małżeństwem stojącym na rozdrożu: M marzy o zmianie i przeprowadzce, C pragnie pozostać w ich małym domu. Jego życzenie się spełnia, ale w nieco inny sposób, niż mógłby się tego spodziewać.

 

Przetestuj swą cierpliwość. Weź udział w najnowszym eksperymencie Davida Lowery.

 

Nie wiem, co o tym filmie myśleć. Na pewno jest nietypowy, a nie da się go określić trafniej, niż słowem „eksperyment”. Pytanie, na ile ktoś ma cierpliwości, by w tą życiową historię się udać. Czy chcesz oglądać, jak Rooney Mara je szarlotke przez parę dobrych minut, by potem popatrzeć, jak leży na podłodze sluchając muzyki? „A Ghost Story” praktycznie nie ma dialogów, a postaci są dwie. Małżeństwo bez nadanych im imion. Casey Affleck ginie, i w białym prześcieradle, jako duch, krąży po domu obserwując swoją ukochaną. My zaś widzimy wszystko w mniejszym formacie (mały kwadrat 4:3), by najwyraźniej spotęgować nam uczucie poglądania ... życia. Film by nie zaoferował jedzenia szarlotki. A jeśli by to zrobił, to w kilkunasto sekundowym przerywniku. Tu mamy każdy kęs. Wszyscy niech sobie zadadzą pytanie, czy chcą na to patrzeć.

 

Nie odmówie temu nastroju. Był jak najbardziej w punkt. Nie zaprzeczam, że kiedy zbliżało się do końca, to emocje były odczuwalne (choć liczyłem na więcej po bardzo dobrych notach). Na pewno jest to film, o którym będą ludzie dyskutować, wymieniając poglądy. Ale nie oszukuje sam siebie – większość czasu się śmiertelnie nudziłem. Cięzko mnie złapac na taki artystyczny ton (bełkot?) – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-426190
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Glass Castle

Film opowiada historię dziewczyny (Brie Larson) dorastającej w dysfunkcjonalnej rodzinie – z matką o zapędach artystycznych (Naomi Watts) i ojcem alkoholikiem (Woody Harrelson)

 

Bardzo dobre role, w zaledwie niezłym filmie. „Glass Castle” zostało oparte o książkę Jeannette Walls, o tym samym tytule. Zostały tu wylane bardzo solidne fundamenty, ale podobnie jak w przypadku niedawnego „The Hero”, gdzieś tam nacisk był połozony na nieodpowiednie aspekty (skoro nie poczułem, to muszę tak to odbierać). Może to dziwne, ale nie uważam, że „Glass Castle” było filmem spójnym. W zasadzie obserwowałem szereg niezwiązanych ze sobą scen, w których widziałem jak tej rodzinie ciężko. Główną oś stanowi ślub bohaterki, ale nie sądzę by był on niezbędnym elementem. Jakoś tam luźno przeszedł obok mnie. Potrafiłem nawet o tym zapomnieć.

 

Świetnie zaś oglądało się alkoholowego Woody’ego. Dla mnie naprawdę fajnie im się udało przedstawić ten balans, między dobrym ojcem, a pogrążonym w nałogu alkoholikiem. Bo cały czas wpajają Ci, że on jest zły, a wszystkie problemy tej rodziny ciążą na jego barkach, a z drugiej strony widzisz sceny, kiedy gość wykazuje się w roli ojca. Szczególnie podobało mi się, jak gadał z dzieciakami. W książce podobno nie jest to tak jednowymiarowe. Matka miała sporo brudu za paznokciami. Dziwne, ze tu nie ponieśli się na taką wielowątkowość.

 

Idę tym samym tropem oceny, co przy wspomnianym „Hero”. Nie, że to podobny film, ale przedstawiciel tego samego gatunku, w którym główną atrakcją jest aktorstwo. Tam Elliott, tu Harrelson – 6/10

 

 

Kingsman: Golden Circle / Kingsman: Złoty krąg

Kontynuacja przeboju "Kingsman: Tajne służby", który zrewolucjonizował kino szpiegowskie i wprowadził na ekran agentów nowej generacji. Tym razem nasi bohaterowie stają w obliczu wyjątkowego wyzwania. Gdy ich kwatera zostaje zniszczona, a los świata zawisa na włosku, brytyjscy agenci odkrywają, że w Stanach Zjednoczonych istnieje sprzymierzona organizacja szpiegowska o równie długiej i bogatej historii. Przedstawiciele dwóch elitarnych organizacji muszą teraz zapomnieć o dzielących ich różnicach i wspólnie stawić czoło nieobliczalnemu wrogowi, który dąży do władzy nad światem. Gra idzie o wyjątkowo wysoką stawkę, ale dla Eggsy'ego (Taron Egerton) nie ma nic trudnego.

 

„Tajne służby” (6/10) zaatakowały trochę z zaskoczenia. Większość się tym zachłysnęła, a film osiągnął spory sukces. Wobec „Złotego kręgu” były już spore oczekiwania. Wpisał się on jednak w dość znaną formułkę „więcej, szybciej, mocniej”. Rzadko kiedy idzie to w parze z „lepiej”. Film tonie w oklepanych motywach. Każdy fabularny motyw jest schematyczny. Jedyne zaskoczenie przychodzi w scenach akcji. Jest to jednak zaskoczenie, którym bym się przesadnie nie chwalił – jak bardzo absurdalne i efekciarskie może się to stać. Kolejny raz – rzadko kiedy świadczy to o jakości. Jeśli pierwsza scena pościgowa wydawała się „over the top”, to spokojnie, jest ona jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Dawno nie oglądałem rozrywkowej sensacji, gdzie najbardziej bolał mnie widok akcji. Były one nudne. Z kazdą kolejna coraz bardziej kiczowate. Tyle dobrego, że prawie zawsze towarzyszy im fajna muzyka. Umila ona udręke.

 

Najśmieszniejsze jest to, że mimo ewidentnych minusów, które mnie bolały, nie uważam „Kingsmana” za czas stracony. Jest zdecydowanie za długi (2:20 !), ale ma bardzo charyzmatycznego Tarona na czele. Gość ciągnie całe widowisko. Jest komediowy timing, jest szyk i elegancja, jakiej pracodawcy wymagają. Nawet ten jego wątek miłosny mi nie wydrapał oczu. Pomysł ze Statesmanami też mi się spodobał. Niekoniecznie oni sami. Channing wydawał się radzić z tym wszystkim najlepiej, ale wcale nie ma go tak wiele. Zastanawia mnie, jak oni wpadli na pomysł, że dobrze będzie zatrudnić Halle Berry. Strzał w kolano. Postać nie wnosząca sobą absolutnie nic. Żeński odpowiednik Marka Stronga, przegrywa w każdej scenie. Karton. Zwyczajny karton.

 

Gdyby to było krótsze, to moje wrażenia byłyby lepsze. Trochę się pośmiałem, trochę potrzymałem za czoło przy akcji (spodziewałem się takiej kreskówkowości, ale i tak mój organizm ciężko ją przyswaja), ale nie jestem w stanie kopać tak dobrze ubranych leżących (dżentelmen ze mnie). Egerton, Firth, Strong, Tatum, Bridges – jak najbardziej spoko. Julianne Morre, w roli czarnego charakteru – niekoniecznie. Przejadła się bardzo szybko – (naciągane) 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-426279
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 256
  • Reputacja:   257
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO masz w planach obejrzeć The Bad Batch? Jestem ciekaw Twojej opinii.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/227/#findComment-426281
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • MattDevitto
      Spadek w jakości kart niestety już był zauważalny w poprzednich miesiącach - szkoda, że z ciekawej, trochę innej federacji od reszty powstaje kolejny identyczny produkt.
    • Grins
      Co ten Lauderdale odpierdala... Może do Allie nic nie mam ale Effy to dno a nie zawodnik, nie chciałem tego widzieć może i dobrze że nie ma już tyle czasu tego śledzić, teraz gdy Gage odszedł z GCW raczej już nie będę tak zerkał na ten produkt tym bardziej jeśli ktoś taki jak Effy jest brany pod uwagę jako Main Eventer gali, pojebało totalnie Brett'a że stawia na ten odpad.   
    • Mr_Hardy
      Private Party te panie do świętowania mogli wybrać ładniejsze... Haha, fajny trolling z wejściem Stricklanda. Te zawiedzione miny 🤣. Genialny motyw z przerzucaniem Ricocheta między Archerem i Hobbsem. 🤣 Harley nie dość, że bardzo ładna, to jeszcze przezabawna. Śmiechłem ja Dax Harwood poślizgnął się i wywinął orła. Przewijałem kilkukrotnie. Bardzo fajne Dynamite, pełne dynamicznej akcji. Te niecałe dwie godziny minęły mi bardzo szybko. Super się to oglądało!
    • Mr_Hardy
      EDIT: Oj nie w tym temacie. Proszę skasować.
    • KyRenLo
×
×
  • Dodaj nową pozycję...