Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  806
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  30.03.2016
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wiedziałam, że to będzie kiepski film po tym, jak zobaczyłam obsadę ba plakacie. Modelka i piosenkarka - no normalnie kisnę xD

Dzięki raz jeszcze za recenzję Niko.

Edytowane przez LoboTaker
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-424902
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Dark Tower / Mroczna wieża

Ostatni Rycerz, Roland Deschain (Idris Elba), uwięziony w niekończącej się walce z Walterem O’Dimem, znanym także jako Człowiek w czerni (Matthew McConaughey), ze wszystkich sił stara się powstrzymać go przed zburzeniem Mrocznej Wieży, która spaja światy. W imię przetrwania światów, w ostatecznej walce zderzą się ze sobą dobro i zło. Tylko Roland może ocalić Wieżę przed Człowiekiem w czerni.

 

Pędzi na złamanie karku. Bynajmniej nie chodzi o tempo, bo to nie jest jakiś przesadnie dynamiczny film akcji, a o brak jakiegokolwiek kreowania postaci. Nie wylali fundamentów, a oczekiwali, że ktoś się będzie przejmował wydarzeniami. Bez nich, to zwyczajnie musi się zawalić. Szybko poznajemy Jake’a (Tom Taylor), który jest dość sztampowym nastolatkiem z problemami w domu. Nikt go nie rozumie, nikt mu nie wierzy, ojczym nie potrafi zaakceptować. Problemy w szkole, bójki, psycholog. To wszystko w jakieś 10-minut – żebyśmy przypadkiem nie starali się małego zrozumieć i mu współczuć. W tym czasie dowiadujemy się też, że dzieciak miewa niepokojące sny, w których widzi walkę dobra ze złem. Rewolwerowca z facetem w czerni. Zaraz rzucają nas w środek tej rywalizacji, gdzie ma nam starczyć tyle, że Idris Elba strzela sercem, nie oczami (kłania się każdy zwiastun), a McConaughey jest jakimś magiem ognia, który zaczaruje wszystkich poza naszym dzielnym Idrisem. Ktoś tam ginie, bo nie wiemy kto, zaraz ktoś kolejny, przyjaciel (?), mentor (?), Idris jest smutny (!). Rzucą nam informacje, że jak wieża zostanie zniszczona, to będzie dramat, bo potwory.

 

Tu iluzje, tam walka, potem trochę gadania. Nie jest to przesadnie emocjonujący zestaw, choć cięzko odmówić starań samym aktorom. Elba i McConaughey zrobili co w ich mocy. To świetni aktorzy, co nawet w tym gniocie jest zauważalne. Wokół Matthew jest ta aura grozy, którą powinien mieć każdy tego typu antagonista. Miewa fajne sceny, ale skoro już pozwalaliśmy sobie uszczuplić książki Kinga (osiem książek!), to w tym procesie powinny zostać wyrwane kartki związane z jego pomagierami, którzy na ekranie niewiele sobą wnosili.

 

Bieda. Tak brutalne skrocenie tylu książek zwyczajnie nie mogło skończyć się inaczej. Było sporo problemów przy kręceniu i to wyszło w produkcie finalnym. Produkcie, którego niedoskonałości są znane też twórcom – było embargo na recenzje przed oficjalną premierą, żeby się przypadkiem ludzie nie dowiedzieli, że to gówno totalne. Niewykorzystali wizualnie świata zewnętrznego, niewykorzystali dość oczywistego zderzenia się Rewolwerowca z naszą Ziemią, a najgorsze, że niewykorzystali w pelni potencjału dwóch aktorów. Oni byli dobrzy, ale każdy kroczył własną ściezką. Powinny się przecinać częściej. Tylko to mogło uratować to widowisko. Przynajmniej byłyby godne zapamiętania momenty – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425124
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Hitmans Bodyguard / Bodyguard Zawodowiec

Jackson Smith (Ryan Reynolds) jest najlepszym ochroniarzem na świecie. Niektórzy twierdzą, że jeśli chroni cię Smith, stajesz się nieśmiertelny. Jednak tym razem zadanie może przerosnąć nawet jego. Smith ma przetransportować przez pół świata byłego płatnego zabójcę (Samuel L. Jackson), który zdecydował się zeznawać przeciw zbrodniarzowi wojennemu, którego reżim ma na sumieniu tysiące istnień. Ich tropem rusza cała armia agentów, płatnych morderców i łowców nagród, a po drodze okaże się, że nie tylko ich życie będzie zagrożone. Oskarżony zbrodniarz jest gotowy skorzystać z pomocy terrorystów, byle nie dopuścić do procesu.

 

„Bad Boys” – dla jednych świetna rozrywka, dla innych głupkowata komedia. „21 Jump Street” – dla jednych świetna rozrywka, dla innych głupkowata komedia. Są takie filmy, które nie mają skomplikowanej czy innowacyjnej fabuły, i opierają się wyłącznie na charyźmie aktorów. To jeden z nich. Ryan Reynolds gra Ryana Reynoldsa, a Sam L Jackson, występuje w roli gościa nadużywającego słowo „motherfucker”... czyli gra wkurwionego Samuela L Jacksona. Ich charyzma pomoże utrzymać przy życiu niezbyt wymagających. Inni wykrwawią się na śmierć pod koniec. O ile uroku tej dwójce odmówić nie można, to 2-godziny na taki materiał, to stanowczo za długo. Kiedy wybija ostatnie 40-minut (!), a wszystkie klocki już dawno zostały ułożone, zaczyna się szereg pościgów i strzelanin, przeplatanych żartami znanymi ze zwiastuna. Tik-tak motherfucker, powtarzałem do znudzenia...

 

Polubiłem ten duet, ale niekoniecznie trafiły do mnie ścieżki, jakie przewidzieli im twórcy. Niekoniecznie trafia do mnie ta miłosna polewa, która zabija smak całości. Obaj mają absurdalne love-story w swoich rękawach, które niekoniecznie wpisuje mi się w tą historię. Salma Hayek była miłym drugoplanowym dodatkiem, ale miłość Reynoldsa, o której większość czasu debatują, już niekoniecznie. Gdzieś zaczęli nam wybielać mordercę, jakim Jackson miał być. Zaczynają nam tworzyć postać pozytywną, choć nie takie zestawienie obiecywali. Przestała to być kolaboracja dobra ze złem, która była tu podstawą do żartów.

 

Miałem się śmiać częściej, a śmiałem się głównie z tego samego – bo widziałem zwiastun. Trochę szkoda, że coraz częściej tak miewam. Coraz ciężej mnie zaskoczyć. Zawodowo do tego „Bodyguarda” nie podeszli. Zabrakło konsekwencji w działaniach. Więcej humoru, mniej akcji. Skoro wiemy, że sukces zależy od charyzmy naszego duetu, to dajmy im tą charyzmą tryskać – 5/10 (i to ze względu na dużą sympatię do Reynoldsa... bo Jacksona, to lubi większość)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425273
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Detroit

Atak policji w Detroit z 1967 był jednym z głośniejszych ataków na tle rasowym w Stanach Zjednoczonych. Historia skupia się wokół incydentu w motelu Algiers, do którego doszło w Michigan, 25 lipca. Podczas rasistowskich zamieszek zginęło trzech czarnoskórych mężczyzn, a siedmiu zostało pobitych.

 

Kathryn Bigelow udało się oddać groze sytuacji, kiedy policja nadużywa władzy wobec czarnoskórych, ale nie udało jej się zbudować więzi widza z bohaterami. Bez niej, trudno o jakąś emocjonalną inwestycję. Momentami ogląda się to jak dokument, a nie film fabularny. Szczególnie początkowe sceny mają na celu tylko zobrazowanie sytuacji na ulicach w tamych latach, będąc skutecznymi tylko w braku zrozumienia. Nie do końca wiadomo, czemu policja atakuje. Dokładnie tak jak z rasizmem, którego działania też nie sposób racjonalnie wyjaśnić.

 

Za dużo czasu spędzamy na przesłuchiwaniu gości motelu Algiers, z którego nie wynika zbyt wiele. Tam musimy się tylko pocieszać bardzo dobrym występem Willa Poultera. Nieudacznik z komedii „Millerowie”, przeszedł przemianę o 180 stopni, stając się bezwzględnym gliną. Pokłosie tej akcji i dalsze wydarzenia, nadały całości lepszego tempa, kontynuująć założenia o rasowej niesprawiedliwości.

 

„Detroit” dokładnie takie jest – w punkt trafia ze swoimi założeniami, ale niekoniecznie ciekawi. Jak na mocny dramat, nikt moim ryjem o ziemie nie rzucił – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425326
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Annabelle Creation / Annabelle: Narodziny zła

Annabelle powraca! Kilka lat po tragicznej śmierci córeczki lalkarz i jego żona przyjmują pod swój dach zakonnicę i dziewczynki z sierocińca, które niedługo potem staną się celem opętanego dzieła rąk lalkarza - Annabelle.

 

Drewniane opętania. Lalka szaleje, dziewczynka o kulach ucieka, zakonnica jest przerażona. Schemat goni schemat, a potem jeszcze jedna scena wyskokowa. Sorry, ale dla mnie to nie horror, to festiwal głośnych dźwięków. Historia sztampowa, do tego chaotycznie zobrazowana. Nie lubię, kiedy coś tam straszy, a potem pod koniec Ci odkrywają tajemnice dlaczego, oczekując, ze Ty jeszcze nie usnąłeś. Nie powiem, Annabelle, jakkolwiek drewniana by nie była, ma w sobie zalążki pozytywnego klimatu. Pozytywnego dla horrorów, żeby ktoś nie pomyślał, że różwego jednorożce będą skakać po ekranie. Tym samym przeskakuje niziutką poprzeczkę, jaką ustawił poprzedni prequel (2/10). Serie polecam jednak pogrzebać, bo każda kolejna próba, to proszenie się o brak premiery kinowej i „straight to DVD” – 3/10 – Krócej niż zwykle, ale nie ma o czym mówić. Ja się wynudziłem.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425417
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  806
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  30.03.2016
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Coś nisko oceniasz nowe filmy, Niko. Czyżby nowinki były aż tak słabe? :lol:
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425422
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Amok

Architekt Roszewski zostaje zamordowany. Kilka lat później inspektor Jacek Sokolski (Łukasz Simlat) odnajduje dowody, które wiążą się z motywem opisanym w powieści kryminalnej pod tytułem "Amok".

 

O ile samo założenie błyskotliwego pisarza, który desperacko dąży do sławy, jest ciekawe, tak realizacyjnie to trochę kuleje. Dostajemy nieśmiały zwiastun rywalizacji dwóch tęgich głów, ale motyw nie został należycie wykorzystany. Gdzieś z rozwojem fabuły, gubi to widza coraz bardziej, aż finalnie nie generuje żadnego zainteresowania. Emocje powinny rosnąć, tu opadają. Miało to sporo dobrej zawartości, ale przeplatane było przez sceny zbędne. Jakieś późne nakreślanie postaci Sokolskiego, to zjazd w ślepy zaułek. Niczego nam nie daje. To był reprezentant prawa, który tylko we wspomnianym „zwiastunie”, a dokładniej w pierwszym akcie filmu, prezentował się na równorzednego przeciwnika.

 

Największym problemem Amoku jest obsada. Patrząc na to, widząc jak mogło to fabularnie błyszczeć, cierpiałem śledząc tych aktorów. W zasadzie poza Simlatem, nie gra tu nikt. Są jacyś przyzwoici policjanci na drugim planie, ale nie zmieniają ogólnego obrazu biedy (trochę telewizyjne kino). Mateusz Kościukiewicz był zwyczajnie kiepski. Krystian Bała powinien być niezwykle złożoną postacią, a tu wygląda jak karykatura filmowych psychopatów, którą chcą ratować wyszukanymi cytatami i bogatym słownictwem. Na próżno.

 

Fajna historia, niekoniecznie udany film. Bardzo chciałem się wkręcić, odsłaniałem gardę, by zaraz dostać soczysty sierpowy na szczene. Nie upadłem, nie dałem się znokautować, choć końcówka filmu (walki) srogo mnie zawiodła. Rundy mijały, zmęczenie zaczynało doskwierać. Ustałem – 5/10 - Powinno to być o wiele lepsze. W innych rękach.

 

Coś nisko oceniasz nowe filmy, Niko. Czyżby nowinki były aż tak słabe?

 

Mamy teraz sezon wakacyjny. Raczej blockbusterowy. Raczej tania rozrywka. Na szybko, na raz, na zapomnij. Niebawem się zacznie sezon oscarowy, gdzie oceny powinny (muszą!) pójśc w górę. Na razie w tym roku tylko jeden film trafia do kolekcji (czyli dostał 8 i wyżej) - Baby Driver. W zeszlym roku było takich tytułów 8 :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425526
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

American Made / Barry Seal: Król przemytu

Film opowiada prawdziwą historię. W tym sensacyjnym dramacie Tom Cruise wciela się w postać Barry’ego Seala, człowieka, który swoją biografią mógłby obdzielić kilka osób. W wieku piętnastu lat był pilotem, jednym z najzdolniejszych, najlepszych pilotów Ameryki, miał na koncie również udział w wojnie w Wietnamie. Pracował na usługach kolumbijskiego kartelu narkotykowego Medellín oraz dla… CIA. Tłem historii jest wielka polityka, w której przewijają się najważniejsze nazwiska Ameryki.

 

Wielki świat, jeszcze większe pieniądze. Seal miał barwne życie. Praktycznie non-stop serwowano mu zwroty akcji. Raz kombinował z tymi, by zaraz wkręcić się w coś zupełnie innego. Czasami sam nie mógł w to wszystko uwierzyć. Gdyby nie informacja, że jest to oparte o prawdziwą historię – nikt by tego nie kupił.

 

Cruise robi z rolą co może. Jest starym dobrym, rozrywkowym Tomem. Nie jest to idealnie odwzorowany portret Barry’ego pilota, ale jest idealny na taki gatunek filmu. Dynamicznie, z okazjonalnymi żartami. Protagonista, którego da się lubić.

 

Z tą dynamiką delikatnie przeszarżowali. „American Made” ogląda się jak teledysk. Szybki sprint przez fabularną oś. Tyle się działo w jego życiu, że nie sposób to upchąć w 2-godzinny film, licząc jednocześnie na zbudowanie jakiejś większej relacji widza z prezentowanymi wydarzeniami. O emocjonalnej inwestycji można zapomnieć. Przelecimy przez historię, jak najszybszym odrzutowcem.

 

„Kino na jeden raz”. Szybki pokaz drogich gadżetów, oraz karykatura CIA i narkotykowych karteli. Nie komedia pełną gębą, ale wyraźnie poluzowana wersja wydarzeń. Cruise się do takiej formy nadaje, a to on jest tu jednoosobową armią. Postaci drugoplanowe nie mają praktycznie żadnego znaczenia. Są tylko narzędziem do przedstawienia kolejnych życiowych zawirowań Barry’ego. Żaden wielki hit, ale oglądało mi się to przyjemnie – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425549
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Unlocked / Tozsamosc zdrajcy

CIA aresztuje mężczyznę podejrzanego o planowanie ataku na Londyn. Agentka Alice Racine (Rapace), niegdyś as wywiadu, dziś odsunięta od czynnej służby, zostaje niespodziewanie wezwana na miejsce przesłuchania. Szybko odkrywa, że w szeregach CIA kryje się zdrajca. Rozpoczyna się pościg, którego stawką jest życie milionów ludzi i bezpieczeństwo kraju. Choć oficjalnie Alice to niebezpieczny zbieg, tylko ona może udaremnić śmiercionośny atak biologiczny na miasto. Wśród garstki osób, którym może zaufać, jest tajemniczy Jack Alcott (Bloom), który stanie z nią ramię w ramię w walce o Londyn.

 

Krótka historia „Unlocked”, napisała się praktycznie sama. Nakręcili lata temu ten film, coś najwyraźniej nie pykło, kurzył się jakiś czas, potem (lata później?) usiedli, pocięli, wyedytowali i wypuścili. Efekt? Porażka - innej opcji być nie mogło. Tu nawet nie ma co kopać leżącego. Wygląda źle, ogląda się źle, fabuła jest kiepska, bohaterowie (w większości) z kartonu. W całej tej papce znalazło się jednak miejsce dla uznanych aktorów. Nazwiska przeszłości, ale miło ich widzieć. O ile Bloom, czy Michael Douglas, nie poprawiają widowiska, tak Johna Malkovicha chciałoby się oglądać jak najczęściej. Wciąz ma w sobie magię. Głównie za niego – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425555
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Death Note / Notatnik Śmierci

Light Turner (Nat Wolff) to błyskotliwy student. Pewnego dnia trafia na mistyczny notatnik, który ma moc zabicia każdej osoby, której imie zostanie do niego wpisane. Light rozpoczyna krucjate by usunąć z ulicy kryminalistów. Niedługo później, student, który sam stał się przestępcą, jest poszukiwany przez detektywa znanego tylko ze swojego przydomka L (Lakeith Stanfield).

 

Czy da się wziąć serial/anime, i przerobić na pełnometrażowy film aktorski? A jeśli jest to możliwe, czy powinniśmy się w ogóle starać? Czy nie łatwiej zrobić skok na kasę, a całość potraktować po macoszemu? Obejrzałem kiedyś anime, teraz zobaczylem film. Niby główne założenie jest odwzorowane, ale cały klimat wyparował. Nie dlatego, że są gówniani aktorzy, a dlatego, że tym gównianym aktorom nakazano grać inne postaci. Może nazywają się tak samo, ale to nie tamci. Tam był to pojedynek dwóch przebiegłych nastolatków. Tu jest to pojedynek jakiegoś emo-zakochańca, z detektywem targanym przez swoje emocje. Oryginalny L był niezwykle tajemniczą postacią, której przebiegłość była niedościgniona. Tu jest zwykłym chłopakiem, a cała jego "cool" otoczka kończy się po pierwszej scenie. Lighta również cechowała niezwykła inteligencja, a sam Notatnik nakazywał mu uznawać się za Boga. W filmie to jakaś ciota. Po prostu. Całość jest szybko przykryta wątkiem miłosnym. Relacja Lighta z Mia, to trzon fabuły. Sama Mia, z normalnej dziewczyny, bez większej podbudowy stała się psychopatką. Kto to napisał? Niby nie jest to gównem totalnym, bo wciąż korzysta z bardzo solidnych Japońskich fundamentów, oraz ma Willema Defoe, jednak nie sposób nie poczuć się oszukanym. Normalnie wypadałoby temu zostawić „przeciętną” czwóreczkę, ale jeśli ktoś lubił anime, to ma obowiązek spuścic o oczko/dwa w dół – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425562
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Death Note - jako ktoś, kto zna oryginał: cienizna. Light został jakimś marnym popychadłem, uwalili mu matkę, by miał jakiś typową sprzeczkę z tatusiem, z Misy zrobili psychopatkę kij wie dlaczego, L... może momentami zachowaniem dawał nadzieję, ale w praktyce dawał się ponieść emocjom, do tego te publiczne pokazy - nieważne, że w masce na pół twarzy. Nawet fajny był Ryuk, tyle plusów. Do połowy jeszcze się to jakoś oglądało, ale potem miałem wrażenie, że robią się z tego coraz większe głupoty. A te nowe zasady Notatnika - spal kartkę, by cofnąć efekty... Dobra, szkoda marnować czas na wypisywanie wszystkiego.

 

A czy film się broni, jeśli olejemy materiał źródłowy? Raczej nie. Bo niby czym? Fabułą? Zarąbistymi efektami? Niesamowitymi dialogami? Postaciami zapadającymi w pamięć? Nic z tych rzeczy.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425577
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

More (1998)

 

„Przeciętny, szary osobnik żyje w przeciętnym, szarym świecie. Jest samotny, ma monotonną pracę, w jego życie wdarła się rutyna i marazm. Marzy o tym, by móc powrócić do sielskich lat dzieciństwa. By poczuć się ponownie szczęśliwym, tworzy specjalne okulary, przez które świat wydaje się kolorowy i beztroski…”

 

Przypadkowo trafiłem na tą nienajmłodszą już krótkometrażówkę i powiem szczerze, że mnie rozwaliła. Nie chcę wchodzić tutaj w szczegóły, by nic nie zaspoilerować (a to w końcu tylko 6 minut filmu), ale dawno już nie trafił mi się tak piękny, poruszający, mądry w swym przekazie i oczarowujący świetnie dopasowaną muzyką film. Niby tylko 6 minut, a zawiera więcej emocji i przekazuje więcej treści niż niejeden dwugodzinny seans. Stawia pytania i porusza uniwersalne problemy, które są bliskie każdemu człowiekowi, a forma w jakiej to robi, potrafi wywoływać dreszcze u każdego, kto posiada w sobie choć odrobinę wrażliwości. Ze swojej strony polecam obejrzeć, ale przede wszystkim to „poczuć”. Moja ocena: 8/10.

 

Dla leniwych link do tego short’a:

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425643
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

It Comes at Night / To przychodzi po zmroku

Wyobraź sobie koniec świata. A teraz wyobraź sobie coś znacznie gorszego... Paul (Joel Edgerton) zrobi wszystko, żeby ochronić swoją rodzinę przed nadciągającym, tajemniczym wirusem. Na całym świecie nie ma dla nich bezpiecznego miejsca, oprócz opuszczonego domku w środku lasu. Żyją według surowych zasad, chcąc przetrwać najgorsze. Sytuacja komplikuje się, gdy do chatki trafia kolejna rodzina poszukująca schronienia...

 

To nie horror. Powtarzam – to nie horror. Wbrew wszystkim zapowiedziom. Wbrew temu, co sugeruje nam klimat, czy nawet tytuł, grozy po tym zmroku nie zaznacie za wiele. Ma to elementy horroru, ale to tylko drobnostki, często powiązane z przerażającymi wizjami, nic ponadto.

 

Doceniam postapokaliptyczny klimat. Fajnie się ogląda mózg całej tej operacji w akcji (Edgerton). Jak stara się panować nad sytuacją, i nie daje się ponieść emocjom. Czuć jego troskę o bliskich. To ważne składniki tego dania. Wykonane poprawnie, w odpowiednich proporcjach. Mięcha jednak na talerzu nie widać. Film się dłuży, nie oferuje zbyt wiele, a jak zaczyna serwować akcje, to jest to akcja kretyńska. Cały ostatni akt, to jakiś stek bzdur. Emocjonalna końcówka była zbyt przewidywalna, żeby ten kataklizm powstrzymać. Posypało się. Był niby potencjał, był mocny hype, ale wyszedł w moich oczach przeciętniak – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425646
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

http://www.youtube.com/watch?v=DkTh3V9DMzM

 

The Beguiled / Na pokuszenie

Uwodzicielska adaptacja powieści Thomasa Cullinana w reżyserii słynnej scenarzystki i reżyserki Sofii Coppoli. Historia dzieje się w czasach Wojny Secesyjnej w jednej z południowych szkół dla dziewcząt. Młode kobiety opiekują się rannym żołnierzem wroga. Wraz ze stopniowym, powolnym powrotem mężczyzny do zdrowia dom zaczyna wypełniać napięcie seksualne i nieoczekiwana rywalizacja, która każe dziewczętom łamać wszelkie tabu i zmieniać rzeczywistość wokół nich.

 

Nie kupuje, nie rozumiem, nudziłem się. Obiecywali mi dramat z mocnym naciskiem na napięcie seksualne, podczas gdy na ekranie dostałem lesbijskie igraszki w nudne niedzielne popołudnie. Może zalążki się pojawiały, ale po godzinnych dłużyznach, zapłonęła ledwie mała iskierka. Zdmuchnięta w ekspresowym tempie przez posępną twarz Kirsten Dunst.

 

Jeśli jestem w stanie streścić dramat w trzech zdaniach, to coś zdecydowanie poszło nie po myśli twórców. „Na pokuszenie” atakuje przeciąganymi wątkami i bezproduktywnymi pogawędkami. Akt drugi, to praktycznie to samo co akt pierwszy, a końcówka jedynie na moment nabiera jakiegoś rozpędu. Festiwal ziewania.

 

Colin Farrell nadaje wszystkiemu dynamiki. Odpowiada za całe widowisko. Dobre rzeczy – te nieśmiałe podrygi, o których wspomniałem – i złe – jak dla mnie to słabiutko wypada jako pokusa dla kobiet. Kobiety i dziewczynki, to zazwyczaj papierowi bohaterowie, którym przypisano jedną minę i te same emocje. Niektóre mogą się podobać – Kidman i Fanning – ale to nijak nie ratuje poświęconego czasu – 3/10

 

Obejrzałem wcześniejszą odsłonę z Clintem Eastwoodem, która utwierdzila mnie w przekonaniu o słuszności oceny. Tam każdy element funkcjonuje lepiej. Wersja Coppolli wydaje się w tym zestawieniu wręcz okrojona - jakby na potrzeby dzisiejszego kina

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425777
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Wind River

Specjalista od tropienia dzikiej zwierzyny (Jeremy Renner) zostaje wezwany na pomoc w prowadzonym przez FBI śledztwie w sprawie brutalnego zabójstwa. Ofiarą jest nastoletnia dziewczyna znaleziona przez myśliwych na mroźnym odludziu gdzieś w głębi lasu. Okoliczne tereny zamieszkane są przez małą, zamkniętą społeczność, która nie ułatwia dochodzenia.

 

Fabula tego thrillera może i leci po dość utartych ścieżkach, jednak trudno mu odmówić autentyczności. „Wind River” zostało oparte na prawdziwych wydarzeniach, zostawiając na widzu dokładnie takie wrażenie – tak okrutne rzeczy dzieją się w takich śnieżnych zaściankach. Żeby chwyciły, trzeba się uzbroić w cierpliwość. Z początku historia nie robi żadnego wrażenia. Momentami się dłuży, okazjonalne akcje są miałkie, postaci bez wyrazu. Wraz z rozwojem śledztwa, całość nabiera rumieńców. Nie powiem, że dałem się zaszokować, nawet kiedy serwowali we mnie zwroty akcji, ale historia zostaje w głowie po seansie, a to też ma spore znaczenie.

 

Tak Renner, jak i Elizabeth Olsen (AVENGERS!), nie zapadną w pamięć jako bohaterowie widowiska. Są tylko narzędziem. Ma to swój cel, żeby nie obrazować jakichś konkretnych postaci, bo oni tu nie mają znaczenia – ot, zwykła agentka FBI, i normalny tubylec ogarniający ślady. Towarzyszą nam w tej wędrówce, ale w ogóle nie powinni odciągać naszej uwagi. Nawet nie jestem zwolennikiem narzucenia Rennerowi wątku familijnego, bo nie zyskał on dzięki temu jakiejś większej sympatii. Grali ludzi z krwi i kości. I tak jak zazwyczaj bym się tego czepił, w tym przypadku to rozumiem.

 

Trzeci akt filmu spina ładną klamrą całość. W początkowych dwóch doceniać mogłem klimat, jak i te logiczne detale, kiedy lokalni indianie nie są przekonani co do dociekliwej agentki. FBI nigdy się nimi nie interesowało, więc ich niechęć była zrozumiała. Żyli własnym życiem, a zainteresowanie obcych było im nie na rękę. To też nadaje temu wszystkiemu uroku.

 

Dobry film, tak po prostu. Nie przejdzie do historii, może nawet nie zaszokuje w samym 2017, ale jest spójny i ma co przekazać. Mocniej bym się czepił tylko jednej z końcowych strzelanin. Była kretyńska. W ogóle tutejsze strzelanie nie przyspieszało bicia serca. Wybijało mnie tylko z rytmu tej „spokojnej” części Ameryki – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/226/#findComment-425862
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • MattDevitto
      Spadek w jakości kart niestety już był zauważalny w poprzednich miesiącach - szkoda, że z ciekawej, trochę innej federacji od reszty powstaje kolejny identyczny produkt.
    • Grins
      Co ten Lauderdale odpierdala... Może do Allie nic nie mam ale Effy to dno a nie zawodnik, nie chciałem tego widzieć może i dobrze że nie ma już tyle czasu tego śledzić, teraz gdy Gage odszedł z GCW raczej już nie będę tak zerkał na ten produkt tym bardziej jeśli ktoś taki jak Effy jest brany pod uwagę jako Main Eventer gali, pojebało totalnie Brett'a że stawia na ten odpad.   
    • Mr_Hardy
      Private Party te panie do świętowania mogli wybrać ładniejsze... Haha, fajny trolling z wejściem Stricklanda. Te zawiedzione miny 🤣. Genialny motyw z przerzucaniem Ricocheta między Archerem i Hobbsem. 🤣 Harley nie dość, że bardzo ładna, to jeszcze przezabawna. Śmiechłem ja Dax Harwood poślizgnął się i wywinął orła. Przewijałem kilkukrotnie. Bardzo fajne Dynamite, pełne dynamicznej akcji. Te niecałe dwie godziny minęły mi bardzo szybko. Super się to oglądało!
    • Mr_Hardy
      EDIT: Oj nie w tym temacie. Proszę skasować.
    • KyRenLo
×
×
  • Dodaj nową pozycję...