Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO masz w planach obejrzeć The Bad Batch? Jestem ciekaw Twojej opinii.

 

Na ten moment nie. Nie trafił na Watchliste, kiedy miał premierę, więc musiałbym do niego wrócić w wolnej chwili. Wtedy jednak wracam do klasyków, więc wykluczam rocznik 2017. Mam jeszcze sporo (bardzo)znanych tytulów, których nie widziałem. Obecnie posiłkuje się Filmwebowskim Top 500 (bo w ogóle przeniosłem oceny na nasz rodzimy serwis, jakby to kogoś interesowało :wink: )

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 350
  • Reputacja:   306
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Obecnie posiłkuje się Filmwebowskim Top 500 (bo w ogóle przeniosłem oceny na nasz rodzimy serwis, jakby to kogoś interesowało :wink: )

 

Dobrze wiedzieć, Jak Cię odszukać?

Najdłużej panujący w historii Attitude Mówi Typer Champion of the world!!!

1. Miejsce - Typer AEW 2020

1. Miejsce - Typer AEW 2021

2. Miejsce - Typer WWE 2020

3. Miejsce - Typer Mistrzostw Świata 2014

3. Miejsce - Typer Ligii Europy 2014/2015

156429637657b4c00661021.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Botoks

Losy czterech kobiet pracujących w służbie medycznej, splatają się w szpitalu, gdzie dochodzi do wielu nielegalnych przedsięwzięć.

 

Wow. Ja wiedziałem, i zawsze powtarzałem, że Patryk Vega jest słabym reżyserem. Nikt jednak nie był gotowy na to, żeby się przekonać jak bardzo słabym. „Botoks”, to efekt jakiejś chorej wizji, która dla każdego widza będzie ciężkostrawna. Nie, nie dlatego, że średnio co 20-minut na ekranie ląduje martwy płód albo hektolitry krwi, a dlatego, że... to w ogóle nie jest film. Ciężko mi to zestawiać z innymi pełnometrażówkami, kiedy całość składa się z pierdyliarda minutowych scen, gdzie zazwyczaj jedna nie wiąże się z drugą. Na to się nie da patrzeć. Większość tych wstawek nie prowadzi donikąd. Niektóre są żeby zaszokować skorumpowanymi lub nieudolnymi lekarzami, a pozostałe mają bawić. Często im się to udaje, nie ukrywam, ale to bardziej śmiech z głupoty. Z pajacowania Tomasza Oswiecinskiego (choć to i tak największy plus filmu), pedantyzmu Stramowskiego, czy nienawiści Fabijańskiego. Tak przykre, że aż zabawne. Reszta aktorów – zazwyczaj tylko przykra.

 

W sumie trzeba mieć jaja, żeby sprzedać ludziom takiego gniota. To tak jak z tymi lekarstwami, o których chciał tu pomówić reżyser. Kupujesz, choć one w ogóle nie działają. Tu kupujesz bilet do kina, a filmu nie ma – 1/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Flatliners / Linia życia

Pięcioro studentów medycyny pragnie poznać tajemnicę tego, co niedostępne człowiekowi. Chcąc dowiedzieć się, co znajduje się tuż za granicą życia, biorą udział w niebezpiecznym, śmiałym eksperymencie. Poprzez czasowe zatrzymywanie akcji serca doświadczają stanów bliskich śmierci. Coraz bardziej ryzykowne badania zmuszają młodych ludzi do skonfrontowania się z grzechami przeszłości oraz paranormalnymi konsekwencjami wtargnięcia na „drugą stronę”.

 

Początek wskazuje na ciekawy film. Bohaterowie są może mało skomplikowani, ale łatwiej zrozumieć ich działania. Każde z nich łączy chęć osiągnięcia sukcesu w medycynie. To, za namową koleżanki, pcha ich do dziwnego ekperymentu. Na starcie stają się błystkotliwi. Ich mózg działa bez skazy i pamiętają wszystko, co kiedyś się nauczyli. Do tego momentu, film naprawdę może się podobać. Potem nadchodzą konsekwencje czynów i prześladująca ich przeszłość. Nas zaś dopadają konsekwencje słabego scenariusza. Całość, z medycznych mądrości, stacza się do filmowych głupot. Nagle kradną nam tych mądrych studentów, a zostawiają tych dających się nabrać na najprostsze sztuczki. Reżyser zaś w ogóle nie odnajduje się w klimacie. Film nie jest nawet w stanie zobrazować grozy. Staje się okrutnie nudny. Potrafi przeskoczyć ze sceny na pograniczu życia i śmierci, do spokojnej rozmowy w kawiarni, z udziałem tej samej osoby (!) Wszystko jest jakieś zamazane. A rozwiązanie zagadki ... płaskie. Flat – płaski, czyli tak jak emocje w tym filmie – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Rozumiem, że nie widziałeś "Linii życia" z 1990 roku. To był naprawdę fajny film z b. dobrą rolą Kiefera i Bacona (+ niezły drugi plan). Do remake'u czy też kontynuacji boję się podchodzić.

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Rozumiem, że nie widziałeś "Linii życia" z 1990 roku. To był naprawdę fajny film z b. dobrą rolą Kiefera i Bacona (+ niezły drugi plan). Do remake'u czy też kontynuacji boję się podchodzić.

 

To jest remake (Kiefer gra, ale inną postać). Oryginału nie widziałem. Nadrobię w wolnej chwili, to będę miał porównanie. To raczej przychylnych not nie zbiera. Nawet z tego co przeglądałem, to moja jest dość przychylna :wink:

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

To jest remake (Kiefer gra, ale inną postać). Oryginału nie widziałem. Nadrobię w wolnej chwili, to będę miał porównanie. To raczej przychylnych not nie zbiera. Nawet z tego co przeglądałem, to moja jest dość przychylna :wink:

 

Jeżeli to remake, to generalnie w sporej części zepsułeś sobie zabawę. Obraz Joela Schumahera z lat 90. miał swój klimat (zwraca uwagę fajna gra świateł w poszczególnych scenach), dodatkowo mocnym atutem obrazu była fajnie dobrana ekipa aktorska, która stanęła na wysokości zadania. Co jakiś czas odświeżam sobie ten film. To był w ogóle dobry okres dla Schumachera, bo wcześniej nakręcił klimatycznych "Straconych chłopców", których też bardzo lubię i do dzisiaj trzymam na dysku. A wracając do "Linii życia" z 1990 - za małolata podczas seansu ciary mnie przechodziły. Nie wiem jak ten film sprawdzi się już po obejrzeniu nowej wersji, dla dzisiejszego widza, ale zakładam, że to nie będzie to samo co dla mnie wiele lat temu. A dzisiaj pewnie działa sentyment. No i ten duet Kiefer-Bacon to świetna sprawa.

Edytowane przez Ghostwriter

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  10 277
  • Reputacja:   292
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jeżeli to remake, to generalnie w sporej części zepsułeś sobie zabawę. Obraz Joela Schumahera z lat 90. miał swój klimat (zwraca uwagę fajna gra świateł w poszczególnych scenach), dodatkowo mocnym atutem obrazu była fajnie dobrana ekipa aktorska, która stanęła na wysokości zadania. Co jakiś czas odświeżam sobie ten film. To był w ogóle dobry okres dla Schumachera, bo wcześniej nakręcił klimatycznych "Straconych chłopców", których też bardzo lubię i do dzisiaj trzymam na dysku. A wracając do "Linii życia" z 1990 - za małolata podczas seansu ciary mnie przechodziły. Nie wiem jak ten film sprawdzi się już po obejrzeniu nowej wersji, dla dzisiejszego widza, ale zakładam, że to nie będzie to samo co dla mnie wiele lat temu. A dzisiaj pewnie działa sentyment. No i ten duet Kiefer-Bacon to świetna sprawa.

 

Pełna zgoda z Ghost’em. Także bardzo miło wspominam starą Linię Życia (dałem mu 8/10, ale nie widziałem go ponownie od lat, tak więc kwestia jak przetrwał "próbę czasu"). Grało tam niemal wszystko (może poza zakończeniem, które mogłoby być jakieś „z mocniejszym pierdolnięciem”), a zwłaszcza świetny klimat, zajebisty pomysł wyjściowy i bardzo przekonująca gra aktorska. Film naprawdę potrafił wciągnąć i nie wiem co musieliby zrobić w remake’u żeby to przebić (to niestety nie ten film, gdzie dojebanie efektów specjalnych „zrobi różnicę”).

Są filmy, których remake’i odpuszczam sobie z klucza (bo nie sądzę żeby miały choć cień szansy przebić oryginał, tak więc szkoda mi na to tracić czasu), chyba że mi zarekomenduje je ktoś, z czyim gustem filmowym się liczę. Tak właśnie olałem remake kapitalnego „Point Break” (jeden z moich ulubionych filmów z dzieciństwa) i tak też zamierzam olać remake „Linii Życia”. Jak mam tracić czas na słabe popłuczyny po oryginale, to wolę sobie zrobić powtórny seans świetnego klasyka.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wczoraj połasiłem się na klasyczne "Flatliners". Dałem 7/10, więc śmiało odpuścić możecie nową odsłonę. Gorsze jest w zasadzie wszystko. Tam jest ciężki, mroczny klimat, który świetnie służy całości - w nowym jest jakoś bardziej kolorowo. To też sprawia, że te horrorowe elementy wyglądają tak kabaretowo, podczas gdy w klasyku nie rażą po oczach (mają swój urok). Obsady nawet nie ma co ze sobą porównywać, bo w nowym to zestaw anonimów, a w 1990 zebrali naprawdę konkretne nazwiska. Dzięki temu ich losy śledzi się przyjemniej, jest jakaś dynamika postaci. Ich rozmowy mają sens, a w nowej odsłonie wszyscy przechodzą przemianę z mega inteligentnych, na potulnie przestraszonych. W jednym i drugim mnie trochę razi fabuła, ale wersja z 1990 nie zestarzała się tak bardzo. Wciąż zjadliwa.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Aż obejrzałem sobie wczoraj "Linię życia" z 1990 roku. Ten film nadal dobrze się trzyma. Wiadomo, że już nie jest to samo co kiedyś, gdy oglądałem go jako uczeń podstawówki i bałem się, że

moje grzechy zaczną mnie straszyć po nocy

, ale ten film nie starzeje się w jakiś niefajny sposób. Przyznam, że po latach lepiej ogląda mi się dzieło Schumachera gdzieś tak do połowy. Być może finałowe sceny nie robią takiego wrażenia jak kiedyś, ale nadal podoba mi się moralistyczny, a w zasadzie religijny wydźwięk końcówki; nie igrajcie z życiem, które jest darem od boga, pewnych granic nie należy przekraczać. I jakoś nie doskwierał mi brak jakiegoś twista w końcówce.

 

Co do kwestii remak'ów, o których wspomniał Raven, to już jakiś czas temu chyba pisałem, co sądzę na ten temat. "Odświeżanie" filmów z lat 90. to wg mnie nieporozumienie, bo często są to filmy, które dzisiaj są nadal wystarczająco atrakcyjne, a przynajmniej zjadliwe dla współczesnego widza. No może poza gimbazą wychowującą się na Transformerach (mam jeden niechlubny przykład w najbliższym swoim otoczeniu), dla której oprócz jakiejś tam historii musi być szybko, kolorowo i efektownie. "Pamięć absolutna" okazała się klapą, a do filmów jak "Point break" oraz nowa "Linia życia" niespecjalnie się garnę. (W tym drugim przypadku dodatkowo odstraszają Dobrev, Page, koleś z "Łotra 1" - trójka aktorów, którzy w innych filmach byli albo słabymi ogniwami obsady albo irytowali.) Jestem natomiast jeszcze w stanie zrozumieć remaki (mam nadzieję, że dobrze to odmieniam) filmów sprzed pół wieku jak "15:10 do Yumy", gdzie spora część kinomaniaków nawet nie kojarzy pierwowzoru lub materiał zwyczajnie się zestarzał i jest pole do popisu, żeby nakręcić film we współczesnym stylu.

Edytowane przez Ghostwriter

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Una

Unę (Rooney Mara) poznajemy, gdy w toalecie klubu uprawia beznamiętny seks z przypadkowym mężczyzną. Kiedy nad ranem wraca do domu na angielskich przedmieściach, w którym mieszka z matką, zdaje się być równie obojętna. Tylko jedna osoba jest w stanie wywołać w niej emocje. Jej pierwsza miłość, pierwszy mężczyzna – Ray (Ben Mendelsohn). Kiedy odbierał jej niewinność miała zaledwie trzynaście lat, on był już dorosły. Odbywszy karę wiezienia ułożył sobie życie na nowo. Zniknął, zmienił imię, ożenił się. Ale Una wciąż pamięta. Kobieta żyje w przekonaniu, które miała jako mała, nierozumiejąca patologicznej natury jego działań, dziewczynka - że łączy ich niezwykła więź. Czy to szaleństwo czy miłość? Kiedy Una niespodziewanie pojawia się w jego miejscu pracy, widmo nieuchronnej tragedii staje się namacalne.

 

Mara wzniosła się na swoje wyżyny. Jest dokładnie tym, czego byśmy się spodziewali po jednostce, którą dotknęła taka tragedia. Daję naprawdę wiarygodny portret już dorosłej Uny, wyraźnie duszącej swoje demony w środku. Kobieta wywołuje uczucie niepokoju. Jest niestabilna, jakaś zamknięta. Jej rozmowy z Mendelsohnem są uciążliwe i niezręczne. Dwie fajne kreacje.

 

Szybko jednak te punkty wychwytujemy. Szybko wszystko staje się klarowne, a dalsze wydarzenia mało atrakcyjne dla widza. Tak jak te rozmowy są fajne, zdają się też powtarzalne. Kręcimy się wokół tego samego, jakby równie niezręcznym było pchnąć historię odważniej w którąkolwiek ze stron. Po pierwszej rozmowie wiedziałem, jacy oni są. Po ostatniej nie zmieniłem o nich zdania. Choć końcówka na swój pokręcony sposób mi się podobała – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Shot Caller

Biznesmen Jacob Harlon (Nikolaj Coster-Waldau) trafia do więzienia po spowodowaniu śmiertelnego wypadku. By przetrwać za kratkami, musi nauczyć się obowiązujących w zakładzie karnym reguł, ale również wyrachowania i sprytu. Z czasem Jacob zacznie rozumieć, że jedyną gwarancją na przeżycie jest dołączenie do któregoś z więziennych gangów. Decyzja, którą podejmie, uratuje go od śmierci, ale napiętnuje na resztę życia. Wkrótce po wyjściu z więzienia, przywódcy gangu zmuszą Jacoba do przeprowadzenia zbrojnej operacji przeciwko największym rywalom z ulic Kalifornii. Były skazaniec, chcąc nie chcąc, znajdzie się w sytuacji, w której zaciągnięte długi możne spłacić wyłącznie przelaną krwią.

 

Dwie osie czasu, to najlepszy motyw, jaki mogli tu zaaplikować. Gdyby ten film szedł chronologicznie, to podejrzewam, że nie podobałby się tak bardzo. Przeskakiwanie z czasów więzienia, do momentu kiedy bohater opuścił kratki, nadaje wszystkiemu dynamiki. Dzięki temu nikt nie powinien odczuć nudy. Cały czas akcja.

 

Nikolaj Coster-Waldau, Jaime Lannister, dał fajny obraz doświadczonego gangstera, jak i nieco gorszy ojca, który musi się poddać regułom panującym w więzieniu. Ciekawie prezentuje się też drugi plan. Jon Bernthal nigdy mnie jeszcze nie zawiódł. Stworzony jest do takich ról. Nawet żałowałem, że nie ma go na ekranie częściej.

 

Nie ukrywam – plan głównego bohatera przebiega trochę zbyt łatwo. W zasadzie nie napotkał żadnych przeciwności losu. Poukładał te klocki, jakby był najbardziej przebiegłym umysłem, choć w żadnym innym momencie nie dali nam go poznać z tej strony. Był po prostu dobrym ojcem, z poukładanym życiem. Wiele zrobił by przetrwać za kratkami, ale nigdy nie był pokazany jako „the brain”. Ale to już czyste czepialstwo. Film pozytywnie zaskoczył. Więzienie miało swój klimat, wątek rodzinny nieco oklepany – 7/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Blade Runner 2049

Oficer policji Los Angeles (Ryan Gosling) trafia na ukrywaną przez lata informację, która może pogrążyć resztki społeczeństwa w chaosie. Odkrycie prowadzi go do poszukiwań Ricka Deckarda (Harrison Ford), byłego łowcy androidów, który zaginął trzydzieści lat temu.

 

O ile Gosling jest conajmniej dobry (początek ma przeciętny, ale rozwija swoją kreację wraz z rozwojem fabuły), Harrison Ford nadaje te swoje rebelianckie wibracje, a Jared Leto kradnie każdą scenę (szkoda, że ma ich skandalicznie mało), tak za największą gwiazdę widowiska należy uznać reżysera, Denisa Villeneuve. Dobrze, że za filmy odpowiadają jeszcze tacy goście, którzy potrafią zbudować historię i nadać im odpowiedni klimat. A mamy tak szybkie czasy, że często i filmy stają się efekciarską wydmuszką. Przed Denisem było ciężkie zadanie. Po kilkudziesięciu latach wskrzesić klasyk, nadać mu odpowiedni ton, odpowiedni klimat, i opowiedzieć historie, przy której fani nie będą łapali się za głowę. Misja zakończona powodzeniem. „2049” odziedziczyło wszystko po swoim spadkobiercy. Jest tu fajny świat, historia napędzana przez śledztwo samotnego detektywa, klimat, ale i okazjonalne dłużyzny. To wszystko potrafi zahipnotyzować, ale nie ukrywam, mogłoby być nieco krótsze.

 

Wracając do kreacji, bo co go widzę, to muszę go chwalić - Jared Leto jest świetny. Moje ulubione sceny z tego filmu, to te, w których on się pojawia - niestety, jest ich okrutnie mało. On mówi, Ty słuchasz. Nie ma innej opcji. To głównie on odpowiada za ten hipnotyzujący stan. Kiedy zostaniesz wytrącony przez dość przydługie sceny chodzone, czy mocno przeciętne podboje kobiecego czarnego charakteru (Sylvia Hoeks, jako całe zło tego filmu...), to Leto wciągnie Cię z powrotem. Myślę, że podobnie ma się tu sprawa z Harrisonem Fordem, ale za jego Deckardem przemawia też nostalgia. Ma zwyczajnie łatwiej. Przed seansem wiedziałem, że i Gosling jest mocno chwalony, ale nie powiedziałbym, że to jego wielka rola. Miewał lepsze. W zasadzie gra tu Ryana Goslinga. Nie widzę wielkich różnic, poza zniwelowaniem zawadiackiego uśmiechu.

 

Fabuła jest dość prosta. Nie w złym sensie. Po prostu ciąg przyczynowo-skutkowy jest na miejscu, bez zbędnych kombinacji. Wkręceni obserwujemy całe śledztwo, z okazjonalnymi przerwami na wątek miłosny. O dziwo, wcale mnie nie raził. Nie sądzę jednak, że historia, jak i cały film, staną się tak ikoniczne dla kina, jak to było w przypadku oryginału. Za mało tu androidów marzących o elektrycznych owcach.

 

Hołd oddany należycie. Fani mogą bez skrępowania udać się do kin. Może nie będzie miłości od pierwszego wejrzenia, ale jeszcze przed napisami końcowymi poczują się jak w domu – 7/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Crucifixion / Krucyfiks

Do więziennej celi trafia ojciec Anton, ksiądz, skazany za zabójstwo opętanej zakonnicy, nad którą sprawował egzorcyzmy. Jego sprawą interesuje się zdolna dziennikarka śledcza Nicole Rawlins (Sophie Cookson). Reporterka nie przepuści żadnej okazji, aby pokazać światu daleko idące nieprawidłowości w działaniu organizacji kościelnej. Nicole wyrusza w podróż do niewielkiego miasteczka w odległej Rumunii, gdzie miały miejsce tajemnicze zdarzenia. Na miejscu okazuje się, że sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana niż wydawało się to na początku.

 

Uwaga, pod płaszczem horroru nadchodzi chrześcijańska indoktrynacja. Okazjonalne głośniejsze dźwięki nie stworzą horroru. Sam klimat kina grozy szybko to opuszcza. Napięcie nie rośnie. Wręcz przeciwnie, maleje. Jest dziennikarka, jest jej śledztwo, są księża, którzy nie omieszkają powiedzieć, jaki ich bóg jest świetny. Tego ostatniego mamy tu pod dostatkiem. Wszystkie pozostałe zabiegi, to prześcigające się schematy. Bez wiary nie masz szans z demonami. A wiara nawet nie pomoże Ci przebrnąć przez „Krucyfiks” – 1/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • -Raven-
      1. Jamie Hayter vs. Mercedes Moné - mocno średnia walka (zwłaszcza jak na te z Moneciarą w składzie), z bardzo dobrym finiszem. Szefowa Mercedesa została rozpisana za mocno, przez co często walka była bardzo jednostronna. Wkurwia to tym bardziej, że przecież rozpisano jej wygraną. Mocny finisz, gdzie chwilami można było się łudzić, że Hejterka to jednak ugra. Jednak nic z tego. Samochodówka oczywiście musiała zaorać kolejną rywalkę i zdobyć kolejne trofeum. Wkurwia mnie babsko straszliwie, ale nie tak heelowo (jak powinna), ale tak po prostu, normalnie - po ludzku. Mam tylko nadzieję, że nie planują zrobić z niej pierwszej laski w AEW z dwoma babskimi pasami : 2. FTR (Cash Wheeler and Dax Harwood) (with Stokely) vs. Daniel Garcia and Nigel McGuinness - słabiutka walka, przez większość czasu oparta o gnojenie Nigela i niedopuszczanie Garcii do ringu, czyli bookingową sztampę. Jedyne zaskoczenie, to to, że finalnie to Daniel jobnął, bo spodziewałem się, że od tego tu będzie Angol. Uśpiło mnie to starcie i kilkukrotnie musiałem cofać, co nie jest najlepszą rekomendacją. 3. Mark Briscoe vs. Ricochet - kolejny zmarnowany potencjał przez durny booking. Pomimo niezłych spotów i fajnych motywów komediowych, Maras przez 90% walki wycierał sobie buty Łysolem, żeby ten na koniec wygrał po dwóch akcjach z nożyczkami... Kto to kurwa rozpisuje??? Podkupili bookerów z WWE? 4. The Hurt Syndicate (Bobby Lashley and Shelton Benjamin) (c) (with MVP and MJF) vs. The Sons of Texas (Dustin Rhodes and Sammy Guevara) - walka z dupy, o randze tygodniówki, a oglądało się ją całkiem spoko. Nie była zbyt długa, były zmiany przewag, fajnie rozpisany Dustin (który z wiekiem jest jak wino) i nie przynudzała. Żaden tam wypas, ale mimo wszystko, dostałem więcej niż się spodziewałem (choć za wiele się nie spodziewałem). 5. Kazuchika Okada (c) vs. "Speedball" Mike Bailey - pierwsza, naprawdę dobra walka na tym PPV. Mocno kibicuję Karate Kid'owi od czasów TNA i tutaj także błyszczał, a walka nabierała kolorów, kiedy Bailey zaczynał ją prowadzić (bo Okada standardowo potrafił ją ringowo zamulić). Zajebiste kontry, zmiany przewag i solidnie rozpisany pretendent, który - pomimo, że nie miał prawa tego wygrać - zafundował nam kilka niezłych near falli. Fajnie się to wszystko oglądało. Akurat na Bitch'a Bailey jest obecnie za krótki (pod kątem wypromowania), ale mam nadzieję, że finalnie dostanie w AEW push adekwatny do jego skillsów. 6. "Timeless" Toni Storm (c) (with Luther) vs. Mina Shirakawa - no żesz ja pierdolę! Przecież za takie rozpisywanie walk powinny być instant wyjebki z roboty. Sikawa robi miękkim dzyndzlem Sztormiaczkę przez niemal całą walkę, kontruje, obija, ogólnie niemal ośmiesza w ringu, żeby Antośka na sam koniec miała reaktywację i po odpaleniu jednego finiszera, skradła wygraną??? To musiał bookować ten sam kretyn, co rozpisywał walkę Rico z Briscoe. Widać tą samą spierdolinę mózgową i zero pojęcia o co chodzi w tym biznesie 7. Kenny Omega, Swerve Strickland, Willow Nightingale, and The Opps (Samoa Joe, Powerhouse Hobbs, and Katsuyori Shibata) vs. Death Riders (Jon Moxley, Claudio Castagnoli, Marina Shafir, and Wheeler Yuta) and The Young Bucks (Matthew Jackson and Nicholas Jackson) - mam z tą walką duży problem. Z jednej strony 3/4 było mega chujowym chaosem, pełnym słabego brawlu i okraszonym jakimiś debilnymi przyśpiewkami i odpustową muzą lecącą w tle (serio???), co wymęczyło mnie w chuj i spowodowało permanentne odliczanie do końca. Jednak pozostała 1/4, a zwłaszcza to co działo się stricte w ringu, potrafiło diabelnie wkręcić i sprawić, że momentami można było zamarkować. Te wariackie spoty, szaleństwo i konkretny hardcore - prawie uratowały to starcie. "Prawie" robi jednak różnicę. Nie wiem czy Joe miał jakąś kontuzję, ale nie było go tu niemal widać, gdzie to on powinien poprowadzić swoją drużynę do zwycięstwa (powinni go uwiarygodnić), żeby na następnym PPV, mógł gładko jobnąć Mox'owi, w walce "jeden na jeden". Dziwnie to wyglądało, że Kapitan Teamu stosunkowo (do reszty) gówno tutaj zrobił. 8. The Paragon (Adam Cole, Kyle O'Reilly, and Roderick Strong) vs. The Don Callis Family (Konosuke Takeshita, Kyle Fletcher, and Josh Alexander) (with Don Callis) - nie wiem co było nie tak z tą walką, ale za cholerę nie potrafiła mnie wkręcić. Ringowo było spoko (bo oba teamy, to świetni zawodnicy), ale czułem jakby każdy odpierdalał tam swoje, bez jakiejś większej ringowej chemii. Finisz też był jak cała walka... Po prostu był, ot tak, bez jakiejkolwiek finezji. Szkoda, bo potencjał by tutaj na prawdziwego killera, a dostaliśmy walkę jakich wiele... na tygodniówkach. Swoją drogą Cole ładnie poleciał w dół w kwestii pushu. Od main eventera do udupienia w tagach. Wygląda jakby kompletnie nie mieli obecnie na niego pomysłu. 9. "Hangman" Adam Page vs. Will Ospreay - byłem podjarany wizją tej walki jak ksiądz proboszcz przed wizytą w Smyku. Finalnie powiem tak - było bardzo dobrze, ze świetnie rozpisanymi zawodnikami, kozackimi kontrami i mnóstwem near falli. Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że nie spodziewałem się po taki składzie jeszcze więcej. Jedna rzecz była tam dla mnie jak kamyk w zajebiście wygodnych butach, a mianowicie tempo stracia. Kiedy Kowboj prowadził pojedynek, było chwilami wolno jak w walkach Reignsa, z tą jednak różnicą, że Adaś potrafi robić to na pełnej kurwie (co pokazał nie raz) w przeciwieństwie do Pięknego. Ktoś znowu rozpisał to po chuju, bookując Hangmana z "zaciągniętym ręcznym" :roll: Szkoda, bo mogli skrócić to o te 10 minut, ale pozwolić obu wcisnąć gaz do dechy, a wtedy ponowne ojcostwo już by mi nie groziło, bo urwałoby mi jaja Nigdy nie czytam innych opinii przed napisaniem własnej, ale podejrzewam, że za wynik pewnie AEW dostało mocne zjeby. Ja tam nie narzekam. Od zawsze mocno kibicuje Wisielcowi (bardzo lubię jego postać oraz ringowe skille) i cieszy mnie push dla niego. Podejrzewam, że wygrał, bo chcą jeszcze zostawić pas u Moxa (Adaś niestety nie da tutaj rady), a jak już Ospreay dostanie swoją szansę na Złoto - to ją wykorzysta. Swoją drogą Angol jest trochę rozpisywany jak Omega - potrafi przegrać z teoretycznie słabiej promowanym rywalem, ale potrafi też wygrać dosłownie z każdym, co zapewne wkurwia jego fanów, ale też powoduje, że przy jego starciach, nie można być do końca niczego pewnym. Reasumując - kolejne już PPV od AEW, które jak na ich możliwości, to dupy nie urywa. Od chuja niewykorzystanego potencjału i bookerskiej fuszerki. Tak na dobrą sprawę, to były tylko 2 bardzo dobre walki (main event i Okada z Bailey'em) i 2, które były spoko (walka o pas tagów oraz Anarchy). Cała reszta zassała w mniejszym lub większym stopniu, co jak na umiejętności AEW (a pokazali nie raz, że potrafią montować kurewsko dobre PPV's) jest jednak mocno rozczarowujące. Moja ocena: 3-/6.  
    • PTW
      GALA JUŻ W SOBOTĘ, KTO OKAŻE SIĘ PROTAGONISTĄ KOMIKSU NAPISANEGO W NASZYM RINGU? :) To tylko mała zajawka tego, co wydarzy się 31 maja w ramach pro wrestlingowej extravaganzy zatytułowanej PTW: Dzień Dziecka. Kto napisze kolejny rozdział epickiej historii, a kto utonie w falach zapomnienia? Bądź z nami i przeżywaj losy swoich ulubionych bohaterów! Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
    • Grins
      R-Truth a raczej Ron Cena to był świetny przystanek dla Cena co jak co  Wychodzi na to że Cena sam chyba sobie dobiera zawodników z którymi chce stoczyć walkę, mam nadzieje że to nie Cody będzie ostatnim przeciwnikiem Cena tylko Punk.  Bronson Reed nowy członkiem stajni Rollinsa... Najśmieszniejsze w tej całej historii jest to że Roman zniknął od tak z dupy, po prostu go nie ma i chuj... Zrobił sobie przerwę i wróci po Money In The Bank albo na samej gali ale już nie jako OTC, Trible Cheef bo to już umarło coś czuje że będzie już nowy gmmick oby nie Big Dog    
    • Grins
      Jakoś ostatnio mam mało czasu oglądać wrestling, ale obejrzałem ostatnio tą galę i ogólnie była nawet spoko tym bardziej Fatal 4 Way mocno mnie nie zawiódł ale już Main Event był nie co średni. Nie będę się tu rozczulał nad każdą walką, ogólnie przejdę od razu do Main Eventu, na prawdę to miała być ostatnia walka Cena i Ortona? Serio średnia końcówka tym bardziej, John mimo że staruje się Heelować to średnio mu to idzie, ta jego sztuczność bije po oczach, serio jak już chcieli tego turnu to mógł zmienić charakter a nie dalej wchodzi przy swojej starej muzyce, dalej w starym stroju bez sensu to jest... Ogólnie wszystkie segmenty Ortona i Cena były świetne ale sama walka to totalna klapa, szkoda mi Ortona że go tak chujowo zabookowali bo serio nie zasługuje na to.  Tyle z tego dobrego że Valkyria jest pompowana i pushowana to na duży plus, jednak powrót Becky to nie był taki zły pomysł może sama Beczka postanowi promować młodsze nabytki. 
    • KyRenLo
×
×
  • Dodaj nową pozycję...