Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

WWE Elimination Chamber 2023 - dyskusja, spoilery, wrażenia


WWE Elimination Chamber 2023  

19 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Najlepsza walka na WWE Elimination Chamber 2023?

    • Theory vs. Rollins vs. Gargano vs. Reed vs. Priest vs. Ford (US Title EC)
      7
    • Asuka vs. Liv vs. Nikki vs. Raquel vs. Natalya vs. Carmella (RAW Women's Title #1 Contender EC)
      0
    • Reigns vs. Zayn (Undisputed WWE Universal Title)
      10
    • Edge & Beth vs. Finn & Rhea
      0
    • Lashley vs. Lesnar
      2


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 057
  • Reputacja:   589
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

 

WWE Elimination Chamber 2023

18.02.2023

Montreal, Quebec, Canada

BL.jpg.936a1eebc5952e68c9d7ad124ec8fb7f.jpg

 

 

Mixed Tag Team Match

Beth Phoenix & Edge vs. The Judgment Day (Finn Balor & Rhea Ripley)

 

WWE United States Title Elimination Chamber Match

Austin Theory (c) vs. Seth Rollins vs. Johnny Gargano vs. Bronson Reed vs. Damian Priest vs. Montez Ford

 

WWE RAW Women's Title #1 Contendership Elimination Chamber Match

Natalya vs. Asuka vs. Nikki Cross vs. Carmella vs. Liv Morgan vs. Raquel Rodriguez

 

WWE Title / WWE Universal Title Match

Roman Reigns (c) vs. Sami Zayn

 

Brock Lesnar vs. Bobby Lashley

 

 

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/74042-wwe-elimination-chamber-2023-dyskusja-spoilery-wra%C5%BCenia/
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 559
  • Reputacja:   580
  • Dołączył:  26.06.2006
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

image.png.586378b31708abe587bd6825490d2a4e.png

 

Podpisanie kontraktu między nimi (w sensie, nie żoną Lesnara, a Bobby'm... :lol:) już w poniedziałek. Trochę mnie to dziwi, ponieważ spodziewałem się ich walki na WrestleManii. Jeżeli tam będzie kolejny rewanż, to zostanie im już chyba rozegranie tylko jakiegoś Hell in a Cell czy Inferno matchu... :P 


  • Posty:  3 057
  • Reputacja:   589
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Drobne przypomnienie, że gala jest już w sobotę:D

Walki Elimination Chamber jakoś specjalnie mnie nie interesują (ciekawe dlaczego:D), ale czekam na starcie Romka z Zaynem. Jedna walka w karcie, która przyciąga uwagę to i tak dużo jak na obecne WWE;-)


  • Posty:  1 821
  • Reputacja:   626
  • Dołączył:  28.01.2023
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 


Wiemy. Tam trzeba u góry jeszcze dodać dobrze zapowiadający się pojedynek Lesnar vs Lashley.
Co do pozostałych walk:

Mixed Tag Team Match

Beth Phoenix & Edge vs. The Judgment Day (Finn Balor & Rhea Ripley)
Na papierze w ringu będzie dobrze. Walkę wygrają oczywiście The Judgment Day. Ripley trza promować przed wygranym paskiem a Finn, musi jakoś wyglądać przed porażką na WM.

WWE United States Title Elimination Chamber Match

Austin Theory (c) vs. Seth Rollins vs. Johnny Gargano vs. Bronson Reed vs. Damian Priest vs. Montez Ford
Sama walka też powinna być znośna, patrząc na obsadę. Kto wygra to nie, jestem do końca przekonany. Jeżeli Mistrz dostanie aktora na WM to ten pas, jest raczej zbędny w tle. Jest Rollins, który zasłużył swoją pracą na pas (pas jak pas), ale jak dostanie na WM Logana to też pasek na szali bez sensu.
Na dziś uważam, że mistrz obroni tytuł.

WWE RAW Women's Title #1 Contendership Elimination Chamber Match

Natalya vs. Asuka vs. Nikki Cross vs. Carmella vs. Liv Morgan vs. Raquel Rodriguez
Jakoś to będzie. Asuka będzie to aż tak źle to nie, wypadnie. Zawsze można popatrzeć na Morgan i zobaczyć co tam pokaże Rodriguez. Pewno najsłabsza walka gali, ale i tak się obejrzy. Wygrana na konto Asuki ewenutalnie Rodriguez.

Bobby Lashley vs. Brock Lesnar
Jednak EC. Lesnara polubiłem, o czym gdzieś tam pisałem więc na niego, stawiam. Pewnie nie będzie tak źle.

WWE Title / WWE Universal Title Match

Roman Reigns (c) vs. Sami Zayn
Wygra Roman. Co tu niby innego dodawać? Nudy pewnie nie będzie samej w sobie.
Wcale tak najgorzej te PPV się nie zapowiada. Wiadomo, że można się do paru spraw przyczepić w stylu, dlaczego główne pasy nie w komorze czy gdzie do ch***ja jest miejsce dla Bayley, czy Rudej, ale jest jak, jest.

 

 

Edytowane przez KyRenLo

  • Posty:  3 057
  • Reputacja:   589
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

16 godzin temu, KyRenLo napisał(a):

Tam trzeba u góry jeszcze dodać dobrze zapowiadający się pojedynek Lesnar vs Lashley.

Kompletnie zapomniałem o tej walce - nie było jej zresztą jeszcze na cagematchu, a zazwyczaj z tej strony biorę aktualną kartę;-)


  • Posty:  4 559
  • Reputacja:   580
  • Dołączył:  26.06.2006
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Czyżby szykował się kolejny Montreal screw job? :P 

 

Sami jest na topie i ma za sobą rzeszę fanów. Roman jest obecnie szanowany, ale trzeba przyznać, że Zayn to jeden z jego ciekawszych pretendentów w tym długim title runie. O ile w ogóle można mówić o ciekawym runie, bo poza Lesnarem, McIntyre i Loganem nie pamiętam kto jeszcze starał się mu go odebrać... Był Owens na RR, ale każdy wiedział, że to walka jedynie do odbębnienia. 

 

Nie widzę tutaj oczywiście szans na stratę pasa, ale raczej pewne jest nieczyste zakończenie, które możliwe zakończy się triple threatem na WM... Czego bym nie chciał, bo to nie jest 2014 rok i historia Cody Rhodesa jest wyjątkowa. Cała ta opowieść o zdobyciu mistrzostwa, którego nikt w rodzinie nie mógł dosięgnąć i taki można rzec 'AEW vs. WWE' feel jest o wiele ciekawszy niż np powracający Batista dostający z automatu wygraną w RR i title shota na Manii.


  • Posty:  3 057
  • Reputacja:   589
  • Dołączył:  22.12.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

5 minut temu, IIL napisał(a):

Był Owens na RR, ale każdy wiedział, że to walka jedynie do odbębnienia. 

Był jeszcze raz KO z 2 lata wcześniej, kiedy chyba też zresztą na RR powinien zdobyć tytuł, bo Paul nie potrafił odpiąć kajdanek:D


  • Posty:  395
  • Reputacja:   211
  • Dołączył:  01.02.2023
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Sami Zayn tego nie ugra. Gala odbywa się w jego rodzinnej mieścinie, także dostanie zapewne kilka momentów i po oczywistej porażce z możliwym jak wyżej było pisane screw finishem, będzie brawl Bloodline vs Owens i Zayn. Zamieszki po walce wygrają oczywiście kumple z Kanady, żeby publika wróciła do domu z uśmiechami na twarzy. Utarty lazy booking upychany od lat w nowe opakowania.

 

Elimination Chamber matche wyglądają słabo. Nic tutaj się nie wyróżnia.

 

Lesnar vs. Lashley już było kilka razy, ale przez lata był to taki mój dream match, który mógł nigdy się nie odbyć. Mogę więc ich zestawienia oglądać kilka razy. Podoba mi się też historia jaką budują. Chciałbym rewanż na Manii w jakiejś konkretnej stypulacji.

 

Cody odegra jakąś rolę na tej gali czy pauzuje? Oby nie znowu Corbin... :zygi:

Edytowane przez DarthVader

  • Posty:  3 236
  • Reputacja:   499
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Z Samim jednak sytuacja jest ciekawa. 

 

Ja widzę kilka rozwiązań. To, że przegra jest pewne, ale pytanie jak? Według mnie :

- Jey interweniuje na EC i zdradzi Samiego i na WM otrzymamy Owens i Zayn vs Usos o pasy Tag Team

- Sami przegra z Romkiem czysto i zniknie, a potem wróci na/po WM w glorii i chwale jako największy face. Kontynuuje feud z Rzymkiem albo zacznie feud z Codym. (może face vs face, albo heelturn "mówiłeś, że we mnie wierzyłeś" z zeszłego RAW)

- Sami przegra nieczysto, oszukany, a potem będzie jak niegdyś Sting - taki vigilante - będzie wbijał tak jak teraz znikąd w kapturze, a na widok jego widok fani będą dostawać wzwodu. Najpiewniej tak kontynuował by feud z Bloodline i po kolei kasował hehe członków. 

Mój scenariusz : 

Sami jakimś cudem coś robi Reignsowi i już ma go przypiąć, a tu wbija Jey - jego jedyny sojusznik. Sędzia leży nieprzytomny oczywiście. Braciak go nagle zdradza. Kładzie Głowę Stołu na rudego 1...2...3. Ludzie buczą jak cholera. Zayn znika.

Wrestlemania main event - Romek vs Cody o pasy. Podobna sytuacja spotyka Kodeusza, ale kiedy Rzymek ma pinować blondasa gasną światła, nagle pojawia się zakapturzona postać - bije każdego wokół i robi finishera Rzymianinowi. Cody się budzi przystępuje do pinu 1...2...3 Rhodes nowym mistrzem fani zadowoleni... Tajemnicza postać zdejmuje maskę... A to Sami. Publika w euforii. Zayn i Cody robią wymowny face to face przy leżącym Bloodline. WWE schodzi z anteny. 

Potem story z rozłączeniem pasa między Codym a Samim, a może nawet Triple Threat,a w nim Reigns. 

Jak nie to Reigns na wakacje, a chłopaki się tłuką o pasy.  

 


  • Posty:  3 252
  • Reputacja:   254
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Bracia nie mają wstępu do Kanady. Już rok temu bodajże warunkowo wpuścili 1 Uso.


  • Posty:  395
  • Reputacja:   211
  • Dołączył:  01.02.2023
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

14 godzin temu, Jeffrey Nero napisał(a):

Bracia nie mają wstępu do Kanady. Już rok temu bodajże warunkowo wpuścili 1 Uso.

 

W takim układzie będą musieli wysilić się na inne rozwiązanie. Jeżeli nie brawl Bloodline vs. Owens i Zayn, to jak wyjdą z twarzą po porażce Samiego w Montrealu? Czy może znów dadzą mu zaśpiewać jakieś kumbaja jak McIntyre i Fury w UK? :D


  • Posty:  3 236
  • Reputacja:   499
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

15 godzin temu, Jeffrey Nero napisał(a):

Bracia nie mają wstępu do Kanady. Już rok temu bodajże warunkowo wpuścili 1 Uso.

Cholera, nie miałem pojęcia.. czy to za sprawą ich jazd po pijaku i innych wybryków? :D

 

Cóż w takim razie Solo musiałbym wystąpić... solo :D

 

Zgodnie z moimi przewidywaniami mieli sprowadzić Trish Stratus żeby wraz z Beczką i Litą zwalczyły Damag CTRL na WM, ale coś plan nie wypalił i została odwołana. Więc albo Nikki Bella albo całkowita zmiana planu..

Coraz bardziej jestem przekonany, że Seth wygra pas US w komorze i zawalczy o niego z Loganem na WM, a Theory w końcu wywalczy pojedynek z Ceną. 

 


  • Posty:  1 821
  • Reputacja:   626
  • Dołączył:  28.01.2023
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Zobaczymy. Meltzer coś gadał, że sytuacja może wyglądać inaczej.

Cytat

 

However, Dave Meltzer revealed on “Wrestling Observer Radio” that The Usos were cleared to fly to Canada. “I was told they’re okay. I will check again,” he said. Speaking to his sources in the company, Meltzer was informed that both Jimmy and Jey Uso were cleared for the venue.

“I’m not sure if it’s a swerve, or a storyline, but they’re cleared to show up,” added Dave Meltzer

 

18 godzin temu, CzaQ napisał(a):

- Jey interweniuje na EC i zdradzi Samiego i na WM otrzymamy Owens i Zayn vs Usos o pasy Tag Team

Opcja najpewniejsza.

  • Lubię to 1

  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

W dniu 15.02.2023 o 16:06, IIL napisał(a):

Czyżby szykował się kolejny Montreal screw job? :P 

Sami jest na topie i ma za sobą rzeszę fanów. Roman jest obecnie szanowany, ale trzeba przyznać, że Zayn to jeden z jego ciekawszych pretendentów w tym długim title runie. O ile w ogóle można mówić o ciekawym runie, bo poza Lesnarem, McIntyre i Loganem nie pamiętam kto jeszcze starał się mu go odebrać... Był Owens na RR, ale każdy wiedział, że to walka jedynie do odbębnienia. 

Nie widzę tutaj oczywiście szans na stratę pasa, ale raczej pewne jest nieczyste zakończenie, które możliwe zakończy się triple threatem na WM... Czego bym nie chciał, bo to nie jest 2014 rok i historia Cody Rhodesa jest wyjątkowa. Cała ta opowieść o zdobyciu mistrzostwa, którego nikt w rodzinie nie mógł dosięgnąć i taki można rzec 'AEW vs. WWE' feel jest o wiele ciekawszy niż np powracający Batista dostający z automatu wygraną w RR i title shota na Manii.

Dla mnie sprawa jest tutaj prosta. Kiedy Sammi będzie miał swoje momentum w tej walce, decyzji dokona "rozdarty" Uso, dojebie naszemu, dzielnemu  ex-Generico, Romeo wygra, a my - cyk - dostajemy na WM-kę walkę o pasy tagów Usos vs. Zayn & Owens.


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

W dniu 15.02.2023 o 19:42, Jeffrey Nero napisał(a):

Bracia nie mają wstępu do Kanady. Już rok temu bodajże warunkowo wpuścili 1 Uso.

Da się obejść. Rzymkowi pomoże wygrać jakaś zakapturzona/zamaskowana postać, a na RAW Uso wyjebie: "IT'S ME SAMMI!! IT WAS ME ALL ALONG!!!" :D

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • -Raven-
      Obawiam się, że opcją #2 jest Cody vs. The Rock na WM (bo jak dla mnie jeśli walka Rocka na WM-ce, to tylko z Romkiem)
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Kingdom 19 - 04.01.2025 r. Ladder Match for the IWGP Junior Heavyweight Tag Team Titles - Intergalactic Jet Setters (c) Vs Bullet Club War Dogs Vs Catch 22  Vs Ichiban Sweet Boys: Całkiem niezły skład, ale powiedzmy sobie szczerze – to klasyczny przykład "wrzućmy ladder match, żeby upchnąć jak najwięcej ludzi na karcie". Ladder matche są fajne, ale ile razy można oglądać to samo? To się tak wyeksploatowało, że już nawet mnie to nie ekscytuje. Mamy tutaj oczywiście stół, który nie chce pęknąć (wiadomo, Japonia, nawet się uśmiechnąłem), trochę chaotycznych akcji i standardową paradę high spotów. Przyznam jednak, że sporo z nich wyglądało całkiem solidnie, a publika się bawiła. Skoki z drabin, wariatkowe double teamy – chaos w najlepszym wydaniu. Doceniam, że wszyscy zawodnicy bardzo dbali o siebie nawzajem. To miłe, bo jednak takie spoty łatwo mogą kogoś połamać. Minusem jest jednak to, że trzeba było sporo ustawiać, żeby wszystko wyszło bezpiecznie. I wiecie co? Japońska publika wkręcona w ladder match – coś ciekawego, bo jeszcze w latach 90. raczej by to nie przeszło. Końcówka – Fujita i Akira biją się na szczycie drabiny, Fujita zgarnia pasy i Ichiban Sweet Boys zostają mistrzami. Naprawdę, ile można tych ladder matchy wciskać? Multi-person tag w zupełności by wystarczył, byłoby bezpieczniej i mniej niszcząco dla ciał. Jeśli chodzi o samą walkę – to była solidna reprezentacja tego gatunku, ale ta stypulacja jest tak przemielona, że nie byłem w stanie się tym podekscytować. Takie mamy czasy, że ladder matche już nie robią takiego wrażenia, przynajmniej na mnie. 3/5. IWGP Women’s Title Mayu Iwatani (c) Vs AZM: Przyznaję, Joshi to nie jest coś, co oglądam na co dzień, więc liczyłem, że Charlton i Stewart na komentarzu ogarną mnie w temacie. Na szczęście wyjaśnili to całkiem sensownie – Mayu generalnie miała przewagę nad AZM w przeszłości, ale ta młodsza w końcu wyrwała ważne zwycięstwo w 2024, co dało jej szansę na ten pojedynek. Prosty, logiczny booking – szacun. Tempo? Dynamiczne. AZM od razu bierze inicjatywę i leci z dużym nurtem w początkowej fazie. Mamy szybkie ruchy, energię i tłum w Tokyo Dome, który całkiem fajnie na to reaguje. No i powiem tak – 8 minut to naprawdę mało czasu, pewnie na Stardom dostałyby więcej, ale zrobiły co mogły. Chemia między nimi? Na poziomie, i to konkretnym. Timing? Niemal idealny. Przy tak dynamicznej walce łatwo coś schrzanić, ale tutaj wszystko wychodziło naprawdę gładko. Było kilka absolutnie szalonych akcji, jak ta wersja Canadian Destroyera połączona z Pedigree, która tutaj służyła jako zwykły przejściowy ruch. Absurd, ale kto by się tym przejmował, skoro fajnie wyglądało. Końcówka – AZM próbuje łapać Mayu w różne roll-upy, ale ta ostatecznie odpowiada potężnym piledriverem, a potem Moonsaultem. No dobra, skoro tak, to dorzuciła jeszcze high-angle Dragon Suplex, który wyglądał jakby AZM miała wylądować na innej planecie. I to wystarczyło. Na szczęście. Jeśli lubisz stopniowe budowanie walki to możesz kręcić nosem. Ale jak wyłączysz tę część mózgu fana wrestlingu i po prostu dasz się ponieść pokazowi fajerwerków, to było to naprawdę przyjemne 8 minut. 3,25/5 NJPW World Television Title “Souled Out” Ren Narita (c) Vs “The Grip” Ryohei Oiwa Vs “The Headbanga” El Phantasmo w/ Jado Vs Jeff Cobb: El Phantasmo wraca po przerwie zdrowotnej, żeby zgarnąć pas, więc mamy gościa z mocnym motywem. Oiwa wrócił z NOAH, dołączył do ekipy Zacka Sabre’a Jr. (TMDK) i wygląda na solidnego. Cobb to dosłownie filipiński czołg z United Empire, a Narita przeszedł na ciemną stronę mocy i wylądował w House of Torture, które, jeśli dobrze rozumiem, nadal jest odłamem Bullet Clubu (jak coś się zmieniło, poprawcie mnie). Narita wcześniej oszukał Cobba, żeby zabrać mu pas, więc Cobb ewidentnie chce mu teraz zrobić krzywdę. Mamy 15 minut na walkę w formule "wszyscy legalni, pierwszy pin/sub wygrywa". No i standard – dwóch w ringu, dwóch gdzieś poza nim się walą, czekając na swoją kolej. Cobb w pewnym momencie odpala TOPE CON HILO (przypominam: to czołg!), co, jak można się spodziewać, rozwala publikę. Oiwy za bardzo nie kojarzę, ale w tej walce wygląda solidnie – wiadomo, młodziki NJPW zawsze są technicznie ogarnięci, a Oiwa wpisuje się w ten schemat. Narita? Klasyczny, kombinujący złol. Próbuje oszukiwać na różne sposoby, w tym używa ceremonialnego kija jako broni, ale Jado wkracza i neutralizuje jego próby. To prowadzi do akcji między trzema pozostałymi, co jest naprawdę dobre. Oiwa dostaje swoje momenty z popisami siły – tłum szaleje, gdy udaje mu się wykonać Doctor Bomb na Cobbie. Narita jednak wyciąga sędziego z ringu (oczywiście, że tak) i atakuje Oiwę kijem. Cobbowi udaje się złamać kij i blokuje atak Narity, ale ten w odpowiedzi bije go poniżej pasa (klasyk House of Torture, serio). Cobb mimo to odpala Tour of the Islands na Naricie, ale ELP wbiega, przerywa pin i robi wjazd na Naricie, zgarniając pas. Na plus – przynajmniej przypiął mistrza, bo gdyby mistrz stracił pas bez przypięcia, to byłoby tania zagrywka, której za bardzo nie lubię, bo to zawsze prowadzi do rewanżu do odbębnienia (choć czasem da się to zrozumieć). Dobre czteroosobowe starcie, w którym każdy miał swoje momenty, ale show skradł wedle mojej opinii Cobb. Oiwa wyglądał solidnie, a Narita idealnie odegrał rolę knującego złoczyńcy. ELP może nie błyszczał przez całą walkę, ale skoro miał wygrać, to postawili bardziej na innych. Rozumiem zamysł, ale fajnie, że zakończyli to, przypinając mistrza. 3/5 Lumberjack Death Match: EVIL vs. Hiroshi Tanahashi: EVIL, lider House of Torture, kontra Hiroshi Tanahashi, prezydent NJPW, który od dawna walczy z HoT. EVIL zawsze ma swoich ziomków (Dick Togo, Kanemaru, Sho i Yujiro) na ratunek, ale tym razem lumberjack ma temu zapobiec. Tanahashi nie jest sam – ma wsparcie Tiger Mask IV, Toru Yano, Boltina Olega i Mastera Wato. No i cała ta walka ma taki fajny vibe: Tana kontra HoT to jak NJPW kontra wszystko, czego fani nienawidzą w tej frakcji. Walka zaczyna się od typowej bijatyki lumberjacków, co oczywiście rozprasza sędziego, a EVIL od razu leci z krzesłem w Tanę, bo czemu nie. Potem dostajemy klasyczne EVIL-owe oszukiwanie w stylu 1970’s Memphis Heel. Tanahashi to jednak mistrz sprzedawania, więc dało się to oglądać. Muszę przyznać, że po trzech szybkich walkach opartych na szybkich ruchach i high spotach, ten powolniejszy storytelling był nawet miłą odmianą.nTana zaczyna wracać do gry z Dragon Screw'ami, a EVIL próbuje się ewakuować, ale Oleg go łapie i wraca do ringu. Oczywiście mamy ref bump, więc HoT wchodzi i demoluje zarówno Tanę, jak i jego lumberjacków. Tak na marginesie, Hiroshi, następnym razem dobierz lepszą ekipę, bo ci twoi wyglądali jak totalni frajerzy. Dopiero pod koniec Tiger Mask IV, Yano i spółka trochę się rehabilitują – Oleg robi wielki suplex na Sho i Kanemaru, a Wato leci z dive'em na heelów. Przynajmniej coś. W końcówce zostajemy z EVILem i Taną w ringu. EVIL dostaje near fall po clothesline, ale Tana odpowiada STO (to przecież finisher EVIL-a! Śmiercionośny jak DDT Dreamera) i serią ruchów kończących, z Frogsplash’em na czele. Ale zaraz – zastępca sędziego też dostaje knocka, a Togo rzuca sól w oczy Tanahashi'ego. EVIL dokłada Darkness Falls, ale tylko dwa! EVIL przechodzi do Scorpion Deathlock, ale Tana nie pęka. EVIL odpuszcza, odpala Everything Is Evil i wydaje się, że to koniec, ale Tanahashi jako stary wyga kontruje OUTTA NOWHERE jakimś pinem i zgarnia zwycięstwo. To było okej. Typowe EVIL-owe kombinowanie nie każdemu podejdzie, ale opowiedzieli sensowną historię, a Tanahashi jak zwykle sprzedawał wszystko na najwyższym poziomie. Po walce EVIL i HoT atakują Tanahashi’ego, ale na ratunek wpada Katsuyori Shibata (w bluzie AEW!) i rzuca wyzwanie Tanie na Wrestle Dynasty 5 stycznia. 2,75/5 Double Title Match - AEW International Champ: “The Alpha” Konsuke Takeshita w/ Don Callis Vs NEVER Openweight Champ: “Rising Dragon” Shingo Takagi: AEW kontra NJPW o podwójne złoto, z Takeshitą i Shingo w rolach głównych. Liczyłem na to, że Shingo to wygra, bo serio, nie potrzebujemy kolejnego pasa w AEW TV, a NEVER Title mógłby tam całkiem łatwo zaginąć w tłumie. Jak można było się spodziewać, dostaliśmy tu pierwszą dużą mordownię Wrestle Kingdom – pełną stiffowych ciosów i ciężkiego arsenału ofensywnego. Nie tracili czasu na żadne powolne tempo, tylko od razu ruszyli na pełnym gazie – nawet z wizytą na gołej podłodze, gdzie Shingo zaserwował Takeshicie Spicolli Driver na matę. W środku ringu było jeszcze lepiej – festiwal suplexów, po których obaj padali wykończeni. W ogóle cała walka była brutalna, a echo ich uderzeń niosło się po wielkim Tokyo Dome. Takeshita często korzystał z łokcia jako swojego tajnego oręża – Shingo ewidentnie miał problem, żeby się przed tym obronić. Do tego dostaliśmy kilka momentów podwójnego nokautu, co podkreślało, jak destrukcyjna była ofensywa obu gości. Mimo że walka była wyrównana, Takeshita wydawał się mieć lekką przewagę. Był jednak też niepokojący moment, kiedy próbował wykonać Last of the Dragon (Fireman’s Carry w Michinoku Driver), ale chyba miał problem z wysokością Takeshity i… cóż, wyglądało, jakby Takeshita dostał na głowę. Na szczęście nic mu się nie stało i walka toczyła się dalej.  Ostatecznie jednak, Takeshita wrócił do swojego MVP tego starcia – łokcia. Po jednej z ran, dołożył jeszcze kolejne łokciowe KO i wykończył Shingo Spinning Falcon Arrowem, zgarniając NEVER Title. Świetna historia z łokciem Takeshity jako tajną bronią, której Shingo nie mógł się przeciwstawić. Nawet kiedy przetrwał ten cios, to był na tyle rozbity, że Takeshita mógł go wykończyć czymś większym. Były drobne niedociągnięcia przy head-drop spotach, które wynikły prawdopodobnie z różnicy wzrostu, co trochę psuło ogólny odbiór. Mimo to, było to emocjonujące i brutalne starcie, które zbudowało Takeshitę na realne zagrożenie dla każdego przeciwnika. Świetny sposób na pokazanie go jako nowego Championa, ale serio, po co ten pas w AEW jest potrzebny? Mam nadzieję, że nie będzie się tam pojawiał z tym pasem i nie będzie tam broniony, ale szczerze w to wątpię. 3,25/5 IWGP Junior Heavyweight Title - Douki (c) vs. El Desperado: El Desperado miał życiowy run do momentu, gdy kontuzja kolana zmusiła go do oddania pasa, a Douki przejął pałeczkę na czas jego nieobecności. Obaj byli dawniej kolegami z frakcji, co nadaje tej walce dodatkowego emocjonalnego ciężaru. Douki miał naprawdę niesamowity moment wejścia z pomocą Shido Nakamury, słynnego aktora teatralnego – typowe dla Wrestle Kingdom widowisko, które wywołało entuzjazm tłumu. Niestety, cała magia prysła, gdy Douki doznał poważnej kontuzji. Po obiecujących pierwszych pięciu minutach Douki dał nura na zewnątrz ringu, co skończyło się złamaniem ręki. Walka została natychmiast przerwana, a El Desperado został ogłoszony nowym mistrzem na skutek technicznej decyzji. Naprawdę ciężko ocenić tę walkę, bo robienie tego wydaje się wręcz nieodpowiednie. To tragiczny sposób na zakończenie wielkiego starcia na Wrestle Kingdom, ale z drugiej strony można być wdzięcznym, że kontuzja dotyczyła ręki, a nie kręgosłupa czy szyi. Takie dive'y zawsze niosą ryzyko, a tutaj widać było, że już od początku przestrzeń przy ringu była problematyczna. Desperado w jednym z wcześniejszych spotów sam uderzył kostkami o barierki i głową o podłogę, co tylko pokazało, jak ryzykowne były te ruchy. Z całym szacunkiem dla obu zawodników, to nie była kwestia błędu Desperado, a bardziej ograniczeń przestrzennych przy ringu. Nurkowanie Doukiego przypominało coś w stylu "seated senton" w rogu, gdzie Desperado nie miał wystarczająco miejsca, żeby przyjąć ruch bezpiecznie. W efekcie Douki wylądował tak, że doszło do złamania ręki. Wielkie brawa dla sztabu medycznego i organizatorów za szybkie zatrzymanie walki, co prawdopodobnie zapobiegło dalszym uszkodzeniom. To smutny koniec dla Doukiego, szczególnie po tak epickim wejściu, ale mam nadzieję, że wróci do zdrowia i jeszcze pokaże, na co go stać. Wszystkiego najlepszego i szybkiego powrotu do formy, Douki! IWGP Global Heavyweight Title - ,,The Rebel King" David Finlay (c) vs. ,,Gene Blast" Yota Tsuji: Finlay jest liderem swojej własnej wersji Bullet Club, podczas gdy Tsuji zrobił ogromne wrażenie po powrocie z wycieczki do zagranicznych federacji, dołączając do Los Ingobernables de Japon. Global Belt wydaje się być nowym zamiennikiem pasa US w New Japan, a to Finlay był tym, który wyeliminował Willa Ospreaya z New Japan i przejął pas. Ciekawe jest też to, że New Japan współpracuje z Tekken 8 w kwestii corporate synergy, a Finlay postanowił nawiązać do postaci Bryana Fury w swojej walce, co dodaje trochę "głębi" tej walce. Muszę przyznać, że nie za dużo grałem Bryanem, ale ta dziewczyna z Peru, co pije kawę, to całkiem fajna postać, przypomina mi Eddy'ego Gordo, ale bez tego kołowrotka po wciśnięciu Xa haha. I tak na zawsze King w moim sercu co widać po avku. Finlay stawia na rolę Heela i całkiem nieźle sobie z tym radzi, ale muszę przyznać, że nigdy nie pociągała mnie aż tak jego postać. Z kolei Tsuji naprawdę ma charyzmę i świetnie sobie radzi w ringu, co widać od samego początku. Przez większość czasu Tsuji góruje nad Finlayem, ale walka szybko przenosi się na zewnątrz, gdzie Finlay rzuca Tsuji'ego przez stół, zdobywając kontrolę. Tsuji świetnie wyczuł moment na tease'owanie liczenia, udając, że jego noga utknęła w kablu, co dało całkiem fajną dramaturgię. Finlay później zaserwował Tsujiemu trzy Dominatory, ale Tsuji mimo wszystko udało się zaskakująco wykopać z tego. Cała ta sekwencja była dość płynna i wyglądała naprawdę dobrze, nie jestem pewien, czy to wszystko Finlay zdziałał sam, czy Tsuji trochę pomógł, ale i tak to wyglądało świetnie. Czuć było, że Finlay ma naprawdę niesamowitą siłę i mógł by odrzucić go w każdej chwili. Tsuji zresztą nie tylko dobrze wygląda fizycznie, ale okazał się też bardzo zwrotny, wykonując Top-rope Double Stomp na Finlayu, co też dało mu całkiem dobry near-fall. Cała historia walki była skonstruowana w ten sposób, żeby pokazać siłę Tsuji'ego, który pomimo ogromnej ilości ciosów nie poddaje się i walczy dalej. Choć całkiem to działało, muszę przyznać, że po pewnym momencie zaczynało to wyglądać trochę dziwnie – Tsuji tak bardzo bronił się przed Finlayem, że zaczynało się wydawać, iż to Finlay nie ma dość siły, by dokończyć pojedynek, mimo że ciągle atakował. Gdyby nieco ograniczono liczbę tych wielkich akcji, historia mogłaby być bardziej przekonująca, ale mimo wszystko była to bardzo przyzwoita walka. A jeśli chodzi o samą postać Tsuji'ego, to zdecydowanie "ma to coś" i New Japan będzie budować na nim przez najbliższe lata, a ten tytuł Global to dopiero początek jego drogi. 3/5 Tetsuya Naito vs. Hiromu Takahashi: Sekwencje kontr były naprawdę fajne, bo czuło się, że ta walka jest bardzo osobista. Widać było, jak dobrze znają się nawzajem i jak precyzyjnie potrafią przewidywać swoje ruchy. Walka nabrała tempa, gdy Takahashi wykonał swoją mocniejszą wersję Time Bomb II, która mogła dać mu zwycięstwo. Jednak Naito udało się przeżyć i pokazał, że nadal ma siłę do walki. Jednym z lepszych momentów w tej walce było, kiedy Takahashi powstrzymał Naito przed wykonaniem jego Stardust Press, wyraźnie nawiązując do faktu, że Naito nie powinien wykonywać tak ryzykownego ruchu z uwagi na swoje problemy ze wzrokiem. To była naprawdę przyjemna walka, która idealnie pasowała do czasu, jaki miała. Nie była to długa epicka walka, co moim zdaniem wyszło na korzyść, biorąc pod uwagę problemy zdrowotne Naito. Zajęła około 17 minut, co pozwoliło utrzymać tempo, nie nadużywając fizycznych możliwości Naito. To była solidna walka, która pokazała mocne strony obu zawodników, z Takahashim, który pokazał odwagę i determinację, a Naito wykorzystał swoje doświadczenie i spryt, by zwyciężyć. Publiczność była zaangażowana, a choć nie było to arcydzieło z Tokyo Dome, to było dobrze zrealizowane starcie, które opowiedziało ważną historię. Takahashi zdecydowanie prezentował się mocno przez całą walkę, ale ostatecznie to Naito, dzięki doświadczeniu, zdobył zwycięstwo. 3/5 IWGP World Heavyweight Title - Zack Sabre Jr (c) Vs “Roughneck” Shota Umino: Od samego początku psychologia tej walki była bardzo wyraźna. ZSJ, mimo że jest zimnym i sadystycznym technikiem, początkowo nie koncentrował się na już kontuzjowanych częściach ciała Umino. Z kolei Umino, z agresją i niezłomną postawą, wydobył z ZSJ bardziej honorową stronę. Umino nie wahał się używać brutalnych metod, aby zdobyć przewagę (np. atakując ZSJ poza ringiem), co kontrastowało z bardziej wyważonym podejściem ZSJ, który wstrzymywał się od wykorzystania kontuzji swojego rywala. Z biegiem czasu Umino udowadniał swoją niezłomność, walcząc z bólem i nieprzychylnością części publiczności. Mimo że walka trwała ponad 40 minut, nie sprawiała wrażenia, jakby się dłużyła, a to w walkach ZSJa jest u mnie prawie niemożliwe. Rozwój postaci Umino był kluczowy. Pomimo tego, że był wygwizdywany przez publiczność, pokazał, że ma serce do walki. Jego wytrwałość i determinacja były wyraźnie widoczne, a jego związki z mentorem, Jonem Moxleyem, były świetnie podkreślone, zwłaszcza przez użycie Death Ridera. Z kolei ZSJ ukazał się jako bardziej honorowy mistrz, który zamiast od razu atakować kontuzjowaną nogę rywala, poczekał, aż sytuacja stanie się naprawdę krytyczna. ZSJ, jako mistrz świata, zaprezentował się na naprawdę wysokim poziomie. Jego techniczna biegłość była widoczna na każdym kroku, ale również świetnie potrafił sprzedać emocje w tej walce. Jego selling, zwłaszcza podczas końcowej fazy walki, był fantastyczny, a moment, w którym w końcu postanowił zaatakować kontuzjowaną nogę Umino, był świetnym zwrotem akcji. To była naprawdę świetna walka. Mimo że trwała 40 minut, nie czuło się, że to za długo. Umino, mimo że był traktowany jako "zły" przez część publiczności, naprawdę pokazał, że ma serce do walki i potrafi wciągnąć kibiców do swojego występu. ZSJ natomiast zaprezentował klasę mistrza świata, dostarczając świetnego widowiska. Naprawdę warto obejrzeć ten pojedynek, bo jest to przykład świetnego storytellingu i dobrze wykonanego wrestlingu. ZSJ pokazał się jako dojrzały mistrz, a Umino, mimo kontrowersji, dał świetny występ, który dobrze przygotował go na przyszłość. 4,5/5 za postęp Umino i ZSJa o dziwo. Podsumowując galę Wrestle Kingdom 19, naprawdę mamy do czynienia z solidnym wydarzeniem, które zaspokoiło wielu fanów, niezależnie od preferencji dotyczących stylu wrestlingu. Zgadza się, że nie było tutaj żadnych "złych" momentów, choć kilka rzeczy mogło nie przypaść do gustu każdemu, zwłaszcza jeśli chodzi o kontekst kontuzji Douki'ego. Trzeba jednak pochwalić New Japan za szybkie zakończenie walki i pomoc udzieloną zawodnikowi. Mam nadzieję, że Douki wróci szybko do zdrowia. Ocena poszczególnych walk może zależeć od gustu fanów, zwłaszcza w przypadku takich pojedynków jak otwierająca walka z drabinami czy Women's Title match, które miały specyficzny charakter. Dla niektórych takie spoty mogą być strzałem w dziesiątkę, a dla innych – przesadą. Niemniej jednak, całość była dobrze zbalansowana, a różnorodność walk pozwoliła zadowolić szeroką publiczność. Najważniejszy pojedynek, czyli Main Event, był zdecydowanie najlepszym momentem gali. Walka o tytuł świata była fantastycznym zakończeniem i warta była uwagi każdego fana wrestlingu. Z kolei reszta karty była równie przyjemna do oglądania, oferując mix hard-hittingowej akcji, spotów z użyciem broni itp. Wrestle Kingdom 19 to gala, która bez wątpienia zasługuje na polecenie – była to solidna produkcja, którą można obejrzeć bez poczucia zmarnowanego czasu. Więcej niż solidne wydarzenie, które zaspokoiło fanów zarówno tych szukających emocji, jak i tych preferujących storytelling. Tym co nie oglądają NJPW na codzień (w tym ja) też to polecam, na WK zawsze warto było rzucić okiem.  
    • Jeffrey Nero
      U mnie bez zmian tak jak w 2024 będę oglądał AEW w całości(każde Dynamite i Collision) oraz WWE( RAW i SD na przewijaczu z wyjątkami i bez NXT i innych dodatków a PPV oczywiście całe), TNA( Impact na przewijaczu plus z reguły całe PPV) i wybrane walki z PPV ROH.
    • MattDevitto
      To prawda, choć 2/3 fedki na bieżąco da się spokojnie oglądać, szczególnie jeśli bierzemy pod uwagę te pochodzące z USA. WWE/AEW plus coś mniejszego to dobry układ, bo tygodniówki można obejrzeć naprawdę bardzo szybko
    • KyRenLo
      Dobrze się stało. Potwierdził to czego większość się spodziewała. Dla mnie niespodzianką byłby jego brak, a tak wszystko jasne. Pytanie, czy to samo pojawienie się dla pojawienia, a może swój dalszy ciąg będzie to miało już na Wrestlemanii.  Wybieram opcję numer dwa. Roman vs. The Rock na WM. Ależ to będzie tygodniówka. Nakręcony jestem jak cholerka. Wyjścia nie ma i trzeba zobaczyć na żywo. Oby wszystko ładnie zagrało. Szkoda, że pewnie Liv straci swoje złoto, ale co poradzić. No jakoś to będzie. Najważniejsze, żeby ta ślicznota się pojawiła: I ja jestem spełniony. Życzę wszystkim oglądającym pozytywnych wrażeń.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...