Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Kogo "kupilibyście" jako pogromcę Cenaminatora?


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Nasz ukochany Jaśko pokonał już większość z "promocyjnej" czołówki WWE i tak zastanawiam się czasem, czy nie wypromowali go na tyle za mocno, że każdy, komu zdecydowaliby się go podłożyć nie byłby mało wiarygodnym pogromcą dla Hulka Ceny? Nie od parady w tytule tego posta widnieje sformułowanie "kupilibyście". Wiadomo, że Vince może zajobbować Cenę każdemu - nawet Murdoch'owi:))), ale mi chodzi o to, kto waszym zdaniem na chwilę obecną mógłby stawać z G.I. Joe w szranki jak równy z równym (z punktu widzenia "wypromowania", oczywiście) i kto mógłby w miarę "realistycznie" skroić go z pasa nie wywołując przy tym uśmiechu politowania na waszych twarzach (ja np. na chwilę obecną za cholerę nie kupiłbym Kennedy'ego jako pogromcy Ceny. Ken na razie to nie ta "promocyjna" liga co Janusz. Chyba, że załatwiliby to tak jak z Edge'em na NYR - wykorzystanie walizeczki zaraz po jakiejś ciężkiej walce Cenaminatora). Moje typy oponentów przedstawiają się następująco:

 

1. Undertaker - komentarz chyba zbyteczny. Taker jako jeden z niewielu jest na tyle wypromowany (lata pushowania zrobiły swoje), by NAWET czysto pokonać Cenę.

 

2. Triple H - powracający po kontuzji, w face'owym gimmicku, posiadający zawsze kurewsko mocną pozycję (z punktu widzenia pushu) w Federacji (dzięki, Stefciu!:) oraz cieszący się dużym "poparciem" fanów (generowanie pop'u). Myślę, że Trypel to najbardziej prawdopodobny przyszły pogromca Jaśka (tym bardziej, że pewnie będzie chciał małego zadośćuczynienia za tap'owanie na poprzedniej WrestleManii)

 

3. Hogan, Rock, Austin - ze względu na ich legendarną, wrestlingową schedę. Oczywiście Vince nie byłby raczej na tyle głupi, by podłożyć swojego Hogana XXI wieku emerytom powracającym na jedną walkę do WWE:)))

 

4. Batista, Lashley - czyli (za)mocno promowana nowa krew WWE. Wątpliwa sprawa, by Vinnie na chwilę obecną wystawił "młode wilki" na przeciwko siebie. Faktem jest jednak to, że z "promocyjnego" punktu widzenia - byliby oni prawie równorzędnymi przeciwnikami dla Cennego Janka. Prawie...

 

5. Great Khali - koleś, który jescze nie został spinowany, czy poddany na ringach WWE, a więc już sam ten fakt czyni go w miarę "wiarygodnym" oponentem dla Hulka Ceny (horror dla każdego fana wrestlingu).

 

6. HBK - stara marka, której nie trzeba jakoś specjalnie promować, chociaż po jego porażce z Janem na WM podłożenie mu teraz Ceny byłoby baaardzo naciągane. No chyba, że Michaels w końcu przeszedłby jakiś heelturn i chamsko (musiałby chyba postrzelić Marine'a z haubicy, bo zwykłe uderzenia krzesełkiem, pasem itp. nie imają się Immortala Ceny) skantował Johnny Boy'a.

 

To by było z grubsza na tyle (wg mnie, na chwilę obecną podłożenie Cenaminatora Edge'owi czy Ortonowi to byłby - z "promocyjnego punktu widzenia" - śmiech na sali). Osobiście jednak uważam, że Cena nie straci tytułu w normalny sposób (czyt. Wujek Vince zajobbuje go w białych rękawiczkach, nie niszcząc jego "rodzącej się legendy":) - przegra pas nie zostając spinowanym czy poddanym w jakimś Triple Threat Match'u lub Four Way-u albo - tak jak pisałem wcześniej - Kennedy wydyma go podobnie jak Edge na NYR, wykorzystując walizeczkę MITB i pinując (po conajmniej 5 Green Bay Plunge'ach:>>>) wymęczonego jakimś wcześniejszym Iron Man Match'em z 5 przeciwnikami:))), Cennego Jasia.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/6294-kogo-quotkupiliby%C5%9Bciequot-jako-pogromc%C4%99-cenaminatora/
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 72
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • SixKiller

    18

  • -Raven-

    17

  • SPoP

    6

  • Spinebuster

    6

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  6 707
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline

Gooooooooooooldberg, Gooooooooooooldberg... ;). Cała sala śpiewa z nami :D.

 

PS: Bardziej merytorycznie postaram wypowiedzieć się później ;).


  • Posty:  600
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Undertaker + Triple H - ta dwojka zdecydowanie ma na to najwieksze szanse.

  • Posty:  347
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.06.2006
  • Status:  Offline

Kto pokona Cene??

 

Nie ma takiej osoby!! Vince lubi Johna a John lubi Vince no i to równa się zwycięstwo na każdej gali jakiej można! No ale jakbym miał wybrać 3 osoby które miałby pokonać Johna Cene w walkę o ten pas to dałbym następujących konkurentów :

 

1. The Rock gdyby powrócił miałby walki z Johnem o ten pas :) Bez wątpienia The Rock był byłby lepszym mistrzem niż pan mistrz dominator ownozord i marine John Cena. The Rock skopałby Cenie jego cukierkowaty odbyt!! A gdyby się spytał Vinca co o tym myśli ... Nieważne co myśli Vince!! No to byłby mistrz!!

 

2. Triple H no wróciłby po kontuzji jako hell i rozwalałby Jaśkowi młotki na placach!! Zabrałby pas i też było by dobrze :) Chyba że Triple H wróci po kontuzji słabo dysponowany lub niezdolny do walki na wysokim poziomie! Pożyjemy zobaczymy!

 

3. Edge sądzę że nadaje się na mistrza i powinien dostać push w którym pokonuje Johna niejednokrotnie! Edge ale nie SpearMan tylko musiałby ściągnąć swój stary finisher i było by gites :)

 

 

To tyle co mam do powiedzenie w tym temacie!!


  • Posty:  933
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.06.2005
  • Status:  Offline

Hogan miał swojego Pipera, Sting miał swojego Flaira, Bret miał swojego Shawna, Austin miał swego Rocka, tak Cena ma Edge'a. Oni tworzą najlepszą parę wrogów, są swoimi przeciwieństwami i występuje między nimi dobra chemia. Każdy wielki bohater ma swojego arcywroga. Kto jak nie Edge? ;)

  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Gooooooooooooldberg, Gooooooooooooldberg... . Cała sala śpiewa z nami .

 

To ja już wolę Cenę... Cena nie jobbuje bo mu Vince nie każe jobbować i robi z niego na siłę pół-boga (jeżeli trzeba będzie się podłożyć - Hulk Cena nawet nie pierdnie). Goldie nie jobbował, bo nie chciał jobbować i sam uważał się za pół-boga, któremu podłożenie się komukolwiek - po prostu uwłacza. Wrestlerzy o podejściu Goldberga (czyt. nie kumający na czym ten "sport" polega) to po prostu policzek dla tego biznesu i kiepski żart.


  • Posty:  2 107
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.01.2005
  • Status:  Offline

Wrestlerzy o podejściu Goldberga (czyt. nie kumający na czym ten "sport" polega) to po prostu policzek dla tego biznesu i kiepski żart.

 

az mi lezka poleciala, nie myslalem ze ktokolwiek to tak pieknie ujmie!

 

na dzien dzisiejszy i realia w jakich zyjemy(roster itd)

 

chemia, chemia, chemia, mocny argument, Edge moze byc widziany przez ludzi jako ten, kto ma sposob na Cene w tym momencie.

 

No i Kennedy po ooooooosrtym pushu


  • Posty:  6 707
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline

A ja nie wolę. Goldberg przynajmniej wyglądał na takiego, co może dużo zrobić, a Cena? Moim zdaniem pushowanie wrestlera z zabawnym dzieciokupnym gimmickiem na największego niszczyciela wszechczasów jest porównywalne do próby zrobienia z karlicy gwiazdy porno.

 

Swoją drogą wyłania się z tego wszystkiego interesująca konkluzja (odnosi się to po części do drugiego Twojego tematu, Raven). Gdy ktoś jest permanentnie jobbowany, np. Kane, to krzyczymy w niebogłosy, że jest źle. Natomiast gdy ktoś odmawia jobbowania (walcząc o swoją pozycję, żeby jej nie stracić jak np. Big Red Machine), to też jest źle, bo ten ktoś nie kuma specyfiki biznesu. Chociaż takie rzeczy łatwo sie pisze, bo dotyczą wrestlerów, o których nikt się nie martwi. Gdyby zaś Kane, Benoit czy RVD (o których niektórzy fani troszczą się bardziej niż ich własne żony) pozwoliliby sobie na coś takiego, to zaraz znalazłoby się inne wytłumaczenie dla ich postaw ;). Więc radziłbym ostrożniej pisać o takich rzeczach, bo wyolbrzymianie roli tej ich niechęci do jobbowania też jest niewskazane. Ile pamiętacie odmówionych jobbów Goldberga? Bo mi w tej chwili nasuwa się tylko przypadek Jericho.


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Six - Goldie przechodząc do WWE już na samym starcie zaznaczył, że nigdy nie zajobbuje Tryplowi i Lesnarowi. Słowa swojego dotrzymał :twisted: (Hunterowi nie podłozył się w walce 1 na 1, nawet kiedy przyszło mu stracić title'a.). Jest to tak mało profesjonalne, że aż w dupie boli. I nie chodzi tu o to, że Goldi bronił swoich interesów - Y2J'owi nawet nie to, że nie chciał jobbować, ale w ogóle nie chciał mieć z nim programu bo ten był "za mały" (coś a'la Hulk i Hitman), Tryplowi nie chciał jobbować - bo... go nie lubił (sic!) a Lesnarowi - bo wszyscy upatrywali w nim następcę The Billa i Goldie czuł się deko... zazdrosny? Jeśli wrestler raz odmawia komuś jobbowania, to nie jest to może zbyt profesjonalne, ale czasami można to jakoś wytłumaczyć (coś jak Hitman i HBK). Jeżeli natomiast dany wrestler cały czas szuka jakichś wymówek by się nie podkładać i już na starcie deklaruje komu nigdy nie zajobbuje (bez względu na jakikolwiek feud, scenariusz czy logikę danego angle'a), to już po prostu jest żałosne. Edytowane przez -Raven-

  • Posty:  562
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.12.2005
  • Status:  Offline

Powstrzymanie zwycięskiego pochodu Ceny jest możliwe. Trzeba bowiem postawić jakieś komplikacje na drodze Marinesa, po jak dalej pójdzie pozostaną tylko przy nim 8-mio latki. Ale

bądźmy szczerzy - jeśli cena utraci tytuł, to szybko go odzyska - musi trzaskać kasiorę!

Oto ewentualni kandydaci na pogromce Terminatora.

 

Triple H.

Dawno te muskularne biodra zięcia już dawno nie dźwigały słodkiego ciężaru pasa.;P I było by w sam raz jako zachęta po rekonwalescencji. Wydaję mi się że kolejny push zakonczony zdobyciem pasa przez Kinga Kingsów triumfalnie powracającego do federacji wydaje się logicznym posunięciem.

 

Undertertaker

Wymarzoną opcją była by unifikacja pasów w wykonaniu Dead Mana w ostatnim roku jego kariery. Skoro góra zdecydowała nagrodzić jego wysiłki dla firmy, to może i taka opcja jest możliwa.

 

Kennedy

Posiadanie walizeczki to niezaprzeczalny atut. Możliwa powtórka z zeszłego roku.


  • Posty:  6 707
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline

-Raven-, specjalnie nie pisałem o sytuacji w WWE, bo żeby o tym pisać trzeba wyrzucić z siebie uprzedzenia, a to raczej kiepsko Ci wychodzi. Akurat te zastrzeżenia Goldberga jestem w stanie zrozumieć (nie wiem co pisałem parę lat temu gdy byłem tak emocjonalnie nastawiony do wrestlingu jak niektórzy do dziś), bo przecież niewykluczone było, że WWE zapragnie promować swoich wrestlerów jego kosztem. Korzenie Goldberga są w WCW, a wiadomo co z wrestlerami tej federacji w WWE się działo. Zniszczenie największego destroyera WCW przez wrestlera WWE byłoby zresztą wielce prestiżowe. W hierarchii Goldberg nie był w końcu na tym samym poziomie co zeszmacony już wtedy Booker T.

 

Co zaś sie tyczy ciągłego odmawiania, to jakoś nie wydaje mi się, że streak Goldberga był spowodowany tym, że sto-ileś razy odmówił. Przecież WCW dobrze wiedziało, że jak go zacznie podkładać, to niczego nie zarobi. Więc jedynym wymienionym tu przykładem awersji Goldberga do jobbowania w WCW pozostaje przypadek Jericho. W tym miejscu należy też przywołać Kevina Nasha, który przecież podburzał Goldberga przeciwko Jericho i to za jego sprawą cały angle szlag trafił.

 

A z odmawianiem jobbowania to jest tak, że albo traktuje się wszystkich tak samo, albo tworzy się podział na równych i równiejszych. Goldberg odmówił - jest be, Hogan odmówił - jest be, Hart odmówił - jest cacy, Michaels odmówił - jest cacy. Bez jaj. Równie dobrze można wyśmiać powody "Hitmana" co Goldberga. Da Mana można nie lubić (wiem, bo sam go nie znoszę), ale nawet przy jego ocenie trzeba być obiektywnym na tyle, na ile się da. Bo wychodzenie z założenia, że wszystko co z nim związane jest złe, jest równie głupie jak doszukiwanie się w każdym Niemcu nazisty, a w każdym Rosjaninie komunisty. Ale zgadzam się z tym, że wrestlerzy gdzieniegdzie mogą strzelić focha. Tylko niech ten przywilej będzie dla wszystkich, a nie wybrańców.

 

[ Dodano: 2007-04-14, 00:51 ]

Zresztą odnoszę wrażenie, że gdyby nie powrót nawróconego Michaelsa, to do końca byłby tylko tym, który odmówił porażki z Hartem. Dziś zaś jest najbardziej cenionym wrestlerem. Chociaż mogę się mylić, bo w przypadku Triple H wystarczyło tylko, że stracił tytuł, a już nikt nie marudzi, że odmawiał jobbowania. A przecież robił to nierzadko 8) .


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Więc jedynym wymienionym tu przykładem awersji Goldberga do jobbowania w WCW pozostaje przypadek Jericho. W tym miejscu należy też przywołać Kevina Nasha, który przecież podburzał Goldberga przeciwko Jericho i to za jego sprawą cały angle szlag trafił.

 

Sęk w tym, że wcale nie było planów by The Bill jobbował Jericho. Goldie miał mieć z nim po prostu tylko program, ale Wielki Bill uważał się już wtedy za gwiazdę zbyt wielkiego formatu, by wystąpić na ringu z jakimś tam Jericho. I błagam Six - nie pisz, że to Nash podburzał Goldberga, bo facet ma sporo lat na karku a takie teksty brzmią jak tłumaczenie w stylu: "...bo kumple mi kazali".

 

 

-Raven-, specjalnie nie pisałem o sytuacji w WWE, bo żeby o tym pisać trzeba wyrzucić z siebie uprzedzenia, a to raczej kiepsko Ci wychodzi. Akurat te zastrzeżenia Goldberga jestem w stanie zrozumieć (nie wiem co pisałem parę lat temu gdy byłem tak emocjonalnie nastawiony do wrestlingu jak niektórzy do dziś), bo przecież niewykluczone było, że WWE zapragnie promować swoich wrestlerów jego kosztem.

 

Six, Goldberg jest TYLKO wrestlerem i godząc się na kontrakt z Vince'em (nikt nie zmuszał go do podpisania "cyrografu") powinien zdawać sobie sprawę, że będzie jobbował, bo... jest to wpisane w jego zawód. Jeżeli poleciał na kasę (a tak było, po tym wszystkim co najpierw pierdolił na temat WWF) to powinien schować swoją dumę w kieszeń i robić to za co mu płacą. Jeżeli chciał zachować "nieskalany wizerunek Da Man'a" - powinien olać Vince'owe srebrniki i siedzieć w domu, a nie wygłupiać się z wyliczankami komu na pewno nie zajobbuje bez względu na wszystko. I nie mów mi o moich uprzedzeniach. Potraktuj Goldberga jak pracownika jakiejkolwiek firmy i wtedy oceń jego postępowanie. To tak jakby policjant stwierdził, że na patrole to będzie wyjeżdżał, ale tylko w dni parzyste. Czemu? Bo tak!

 

Równie dobrze można wyśmiać powody "Hitmana" co Goldberga

 

Nie, nie można. Hart odmówił jeden jedyny raz jobbowania Michaelsowi na PPV w Kanadzie - ostatnim, pożegnalnym PPV Harta w WWF. Obiecał zajobbować tytuł komukolwiek, nawet HBK'owi (z którym się nienawidzili) następnego dnia na RAW, ale Vince nie mógł dla Hitmana zrobić nawet tyle po tych wszystkich latach lojalnej pracy... Nie porównuj więc Harta, który jeden jedyny raz miał jakieś "ale" (nie mówię, że było to profesjonalne zachowanie, ale zdarzyło się tylko RAZ) do Golberga, który wielokrotnie mówił nie, bo... nie - bo chyba na serio uwierzył w to, że jest Da Man'em. Stawianie Hitmana, który raz pozwolił sobie na jakieś fanaberie obok osób, które robiły to permanentnie (Hogan, Michaels, Goldberg) jest po prostu krzywdzące.


  • Posty:  6 707
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.11.2003
  • Status:  Offline

I błagam Six - nie pisz, że to Nash podburzał Goldberga, bo facet ma sporo lat na karku a takie teksty brzmią jak tłumaczenie w stylu: "...bo kumple mi kazali".

 

Goldberg był wtedy młody jako wrestler i na pewno chłonny niczym gąbka na wszelkie sugestie. Więc zmartwię Cię, ale będę się upierał przy tym, że Big Kev miał w tym swój udział ;).

 

Six, Goldberg jest TYLKO wrestlerem i godząc się na kontrakt z Vince'em (nikt nie zmuszał go do podpisania "cyrografu") powinien zdawać sobie sprawę, że będzie jobbował, bo... jest to wpisane w jego zawód.

 

Damn! Więc dlaczego tyle wirtualnych łez leci gdy któryś z pupili ogółu fanów znowu przegrywa ;)? Przecież to jest wpisane w jego zawód ;). Niechcący wychodzę na obrońcę Goldberga, ale chodzi mi tylko o pewien arcyciekawy mechanizm. Bo gdyby np. Kane (o niego zawsze jest najwięcej krzyku) podpisał nowy kontrakt z klauzulą, że może przegrać tylko 1/3 walk na PPV w roku (irracjonalne, wiem), to pewnie nikt poza przeciwnikami Kane'a nie zareagowałby oburzeniem. Powiem więcej, większość byłaby raczej zadowolona, że Kane przestał pozwalać robić z siebie szmatę. Więc problem dotyczy tego, że podpisał to Goldberg (zresztą nie widzę w Tobie złości na McMahona, którzy przecież na to przystał ;)). Obecnie uważam, że zrobił rzecz mądrą, a wręcz najmądrzejszą w swojej karierze. Nie pozwolił zrobić z siebie śmiecia, zarobił tyle, ile miał zarobić i sobie poszedł. Nie dał zrobić sobie tego, co Booker T, DDP, Raven i reszta. A o ten dopisek do kontraktu nie ma co płakać, bo przecież obejmował on wrestlerów, którym krzywda z tego powodu sie nie stała. Niemniej wychodzi na to, że Goldberg jest głupi, bo podpisał klauzulę, wrestlerzy indys są głupi, bo podpisują kontrakty (bez klauzul) i skazują siebie na zajobbowanie na ślmierć, czyli jedynymi mądrymi, o ile kogoś nie pominąłem, są ci, którzy podpisują kontrakty bez klauzul i mają trochę szczęścia. W takim razie The Great Khali jest geniuszem. Żadnych klauzul, a ile zwycięstwa na koncie... ;)

 

I nie mów mi o moich uprzedzeniach. Potraktuj Goldberga jak pracownika jakiejkolwiek firmy i wtedy oceń jego postępowanie. To tak jakby policjant stwierdził, że na patrole to będzie wyjeżdżał, ale tylko w dni parzyste. Czemu? Bo tak!

 

Nie będę traktował, bo wrestling to branża rozrywkowa, a zarówno w niniejszym temacie, jak i tym drugim porównuje sie go do Bóg wie czego. Za niedługo ktoś powie, że wrestling to całe jego życie...

 

 

 

 

... zaraz, zaraz... był już ktoś taki :lol: .

 

Nie, nie można. Hart odmówił jeden jedyny raz jobbowania Michaelsowi na PPV w Kanadzie - ostatnim, pożegnalnym PPV Harta w WWF. Obiecał zajobbować tytuł komukolwiek, nawet HBK'owi (z którym się nienawidzili) następnego dnia na RAW, ale Vince nie mógł dla Hitmana zrobić nawet tyle po tych wszystkich latach lojalnej pracy... Nie porównuj więc Harta, który jeden jedyny raz miał jakieś "ale" (nie mówię, że było to profesjonalne zachowanie, ale zdarzyło się tylko RAZ) do Golberga, który wielokrotnie mówił nie, bo... nie - bo chyba na serio uwierzył w to, że jest Da Man'em.

 

Nie wiem ile razy miał "ale", lecz jak widzisz na upartego można napisać wszystko ;). Jestem fanem Harta, więc nie będę pisał, że w Montrealu nic sie nie stało.

 

Stawianie Hitmana, który raz pozwolił sobie na jakieś fanaberie obok osób, które robiły to permanentnie (Hogan, Michaels, Goldberg) jest po prostu krzywdzące.

 

Wyżej sam go postawiłeś obok Michaelsa :lol: . Chociaż domyślam się o co Ci chodziło. Gdy Michaels odmówił porażki z "Hitmanem" był zły, ale gdy odmówił z Hoganem, był dobry ;). Zresztą tego drugiego nie udało mu się osiągnąć, przez co teraz można go zaliczyć do męczenników :>. Może kiedyś znajdzie się nawet uzasadniona odmowa Hogana :lol: . Chociaż sądzę, że nie nastąpi to wcześniej niż przed odmową podłożenia sie The Great Khaliemu, ale kto wie... ;)


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Damn! Więc dlaczego tyle wirtualnych łez leci gdy któryś z pupili ogółu fanów znowu przegrywa ? Przecież to jest wpisane w jego zawód . Niechcący wychodzę na obrońcę Goldberga, ale chodzi mi tylko o pewien arcyciekawy mechanizm. Bo gdyby np. Kane (o niego zawsze jest najwięcej krzyku) podpisał nowy kontrakt z klauzulą, że może przegrać tylko 1/3 walk na PPV w roku (irracjonalne, wiem), to pewnie nikt poza przeciwnikami Kane'a nie zareagowałby oburzeniem. Powiem więcej, większość byłaby raczej zadowolona, że Kane przestał pozwalać robić z siebie szmatę. Więc problem dotyczy tego, że podpisał to Goldberg (zresztą nie widzę w Tobie złości na McMahona, którzy przecież na to przystał ). Obecnie uważam, że zrobił rzecz mądrą, a wręcz najmądrzejszą w swojej karierze. Nie pozwolił zrobić z siebie śmiecia, zarobił tyle, ile miał zarobić i sobie poszedł. Nie dał zrobić sobie tego, co Booker T, DDP, Raven i reszta. A o ten dopisek do kontraktu nie ma co płakać, bo przecież obejmował on wrestlerów, którym krzywda z tego powodu sie nie stała. Niemniej wychodzi na to, że Goldberg jest głupi, bo podpisał klauzulę, wrestlerzy indys są głupi, bo podpisują kontrakty (bez klauzul) i skazują siebie na zajobbowanie na ślmierć, czyli jedynymi mądrymi, o ile kogoś nie pominąłem, są ci, którzy podpisują kontrakty bez klauzul i mają trochę szczęścia. W takim razie The Great Khali jest geniuszem. Żadnych klauzul, a ile zwycięstwa na koncie...

 

Six - dobrze wiesz o co mi chodzi a odwracasz kota ogonem. Nie chodzi o to, że Goldberg dostał Creativ Control (McMachon już liczył tą kasę, którą Bill dla niego zarobi :twisted: ) - samo to, że Goldie go sobie wytargował było sprytne - ale o to jak gość go idiotycznie (nieprofesjonalnie) wykorzystywał. Zrozumiałbym gościa gdyby np. przejrzał skrypty, zobaczył jak dany feud ma być poprowadzony i wtedy powiedział "nie", bo cos mu się tam nie spodobało. Goldie jednak już na samym starcie powiedział, że nie zajobbuje Tryplowi i Lesnarowi, bo nie i kropka - tak po prostu, bo nie. Dla mnie ciężko to w jakikolwiek sposób usprawiedliwić, poza zadufaniem w sobie i wrestlingową ignorancją Da Man'a. I nie chodzi o to, że Bill postanowił nie dać się zeszmacić (przecież mając Creativ Control mógł elastycznie niwelować wszelkie takie próby), on już na samym starcie zachował się jak primadonna i pokazał, że z nim to trzeba jak z jajkiem, bo jak nie - to się obrazi i zabierze swoje kuse majtałaski do innej piaskownicy. Zobacz na Foley'a - jest legendą, czasami powraca i najczęściej komuś jobbuje, pomimo że ma Creativ Control. Czemu? Bo Mick to profesjonalista, który rozumie że taka po prostu "uroda tej pracy". Foley potrafił nawet zajobbować Flair'owi, z którym nienawidzili się jak psy - gdy było to logicznie wpisane w angle. Po prostu anty-wrestlerzy pokroju Goldberga nie kumają o co chodzi w tej bajce (dla nich jobbowanie to osobista porażka, policzek, skaza na honorze itp. Czasmi wydaje mi się, że zapominają, że to TYLKO wrestling a nie prawdziwe życie) i ciężko mi ich traktować inaczej niż śmiechem politowania.

 

-Raven- napisał/a:

I nie mów mi o moich uprzedzeniach. Potraktuj Goldberga jak pracownika jakiejkolwiek firmy i wtedy oceń jego postępowanie. To tak jakby policjant stwierdził, że na patrole to będzie wyjeżdżał, ale tylko w dni parzyste. Czemu? Bo tak!

 

 

Nie będę traktował, bo wrestling to branża rozrywkowa, a zarówno w niniejszym temacie, jak i tym drugim porównuje sie go do Bóg wie czego. Za niedługo ktoś powie, że wrestling to całe jego życie...

 

O.K. Sam w innym poście przyrównałeś wrestling do aktorstwa, a więc powiedz mi co sądziłbyś na temat aktora (to taki dosyć skrajny przykład), który decyduje się na wzięcie udziału w filmie pornograficznym, ale już na starcie zaznacza że nie będzie brał udziału w żadnych "scenach erotycznych" :twisted: ? Nie uważałbyś, że koleś jest po prostu śmieszny?

 

Wyżej sam go postawiłeś obok Michaelsa . Chociaż domyślam się o co Ci chodziło. Gdy Michaels odmówił porażki z "Hitmanem" był zły, ale gdy odmówił z Hoganem, był dobry . Zresztą tego drugiego nie udało mu się osiągnąć, przez co teraz można go zaliczyć do męczenników :>.

 

 

W poście o którym wspominasz, napisałem: "Jeśli wrestler raz odmawia komuś jobbowania, to nie jest to może zbyt profesjonalne, ale czasami można to jakoś wytłumaczyć (coś jak Hitman i HBK). " Chodziło mi o Montreal i Harta a nie o to, że mógłbym jakoś usprawiedliwić wrestlerów takich jak Hitman i HBK. Nigdy nie wybielałem HBK'a, bo swojego czasu miał ego wielkości Teksasu i robił wszystko żeby nie jobbować. Nigdy też nie odważyłbym się postawić obok siebie Breta i Shawna, by porównywać ich pod kątem "fanaberii" - po prostu to tak jakbyś chciał porównać Boga i Szatana :lol:


  • Posty:  674
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.03.2006
  • Status:  Offline

Ja tak jak Six typował bym Goldberga . Ja osobiście wole Billa niż Jasia który jest kompletnym beztalenciem . A Goldberg przynajmniej miał ogromne bary i był silny ( pamiętam jak za czasów WCW Goldi podniósł S.Steinera i robił sobie nim takie jakby pompki w powietrzu :D ) i umiał miotać rywalem jak szmacianą lalka a Cena ?? Nic nie umie tylko jest pseudo raper i pseudo mistrzem :D

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • -Raven-
      I tak i nie. Nie - nie jest to prawidłowa odpowiedź. Tak - zdecydowanie jest to film dla Ciebie, amigo
    • Kaczy316
      1.Zgadzam się w 100% taki teatr/serial, ale wrestling nigdy nie był sportem   2.Przez prawie pół dekady ciężko nie powtarzać schematów, nawet w filmach obecnie to widać czy serialach, ciężko stworzyć coś oryginalnego, bo "wszystko już było".   3.100% Prawdy   4.Znaczą, ale niestety o wiele mniej niż kiedyś, w sensie uważam, że obecnie więcej niż w latach 17-22, ale mniej niż w latach przed PG Erą chociażby.(A i btw pominąłeś nr. 4 xD)   5.Wszystko się dostosowuję do swoich czasów dobrym porównaniem są filmy i seriale, bo do tego można porównać wrestling, jakie filmy wychodziły w latach 90-00? I ogólnie jakie rozrywki wtedy preferowano? Brutalność była mega pożądana przez ludzi, walki, coś dla tego typu grup odbiorców, a właściwie wtedy to były nawet masy, bo większości wmawiano, że to jest rozrywka, teraz wszystko jest tworzone pod masy i dzieci, jakie czasy takie widowiska.   6.A tutaj się nie wypowiem, bo ciężko mi coś powiedzieć, może coś w tym jest.   Teraz tematy bieżące:   1.Dość subiektywna opinia, ja uważam, że dzięki temu mieliśmy naprawdę mega WM 40, gdyby Cody zdobył tytuł rok wcześniej nie mielibyśmy tak dobrego odłączenia się Jeya według mnie od Romana, sytuacji z Bloodline całej, kozackiego feudu z Rockiem, świetnego momentu z wybraniem zemsty na Rollinsie przez Romana, no ja powiem tak, gdyby patrzeć świeżo po WM 39 to można by to tak uznać, ale patrząc ile świetnych momentów dało to, że właśnie Rhodes wygrał dopiero rok później to jestem zdania, że była to najlepsza możliwa decyzja.   2.Z Tym też się zgadzam w 100% Bloodline zaczyna nudzić, ale głównie dlatego, że znowu wracamy do punktu gdzie umiera sporo storyline'ów, po prostu boją się pociągnąć za spust, dlaczego Solo nie wygrał z Romanem? Dlaczego nawet po wygranej Romka nie dostaliśmy Rock Bottom dla Romualda? Czemu Heyman się nie mógł odwrócić od Romana? Dlaczego Reigns nie mógł zwerbować sobie drużyny na WG tylko to Drużyna się do niego kleiła pomimo tego co im robił? To story zyskało na innowacyjności i ryzyku, a teraz traci mega dużo na pójściu po najmniejszej i najbardziej przewidywalnej linii oporu.   3.Też w 100% się zgadzam i mówię to od dłuższego czasu, Sami od 2022 odwala taką robotę, a jedyne co miał to pas IC, gdzie stracił go w drugim feudzie meh, chociaż ME WM nie da się mu odebrać i genialnego momentu, tak dalej to nie jest pas WWE/WH i ścisły ME tygodniówek, PLE, po prostu jak jest potrzebny to go wyciągają z kieszeni, żeby jobbnął, to samo jest z KO, smutne, ale niestety prawdziwe.   4.Też nie jestem tego fanem, jak ma ktoś zdobyć pas to niech będzie Full Time, przyzwyczaiłem się, że pasy World potrafią trafiać w ręce part timerów, no zdarza się, trzeba "promować" federację nazwiskami, ale żeby nawet mid cardowe? To już dla mnie przesada, jeszcze ten run był mega kiepski i zabił tylko tytuł US jeszcze bardziej.   5.Tutaj uważam, że zawodzą przecieki i internet, jest cała masa spekulacji, plotek i fake newsów, najświeższy przykład? The Rock, zapowiedział, że będzie na Raw i to wszystko, zjawił się? Zjawił, ale w tym przypadku to było takie 50/50, bo WWE zaczęło pompowanie balonika na Bad Blood kiedy The Rock zakończył gale, ale potem wszystko dopowiadali sobie fani, jakieś pojawienie się na SvS, potem ataki na Raw na Netflixie, nieważne, że byłoby to świetne pod kątem story, ale WWE nigdy wprost nie powiedziało, że Rock naznaczy Solo na nowego Tribal Chiefa i zrobi go z niego i że to Rock za tym wszystkim stoi, to wszystko fani sobie ustalali, więc z jednej strony się zgadzam, a z drugiej fani mają mega wysokie oczekiwania, a czasem WWE chcę po prostu, żeby legenda się pokazała i pogadała i to wszystko, ale to też już się robi mega nudne, bo ile można słuchać o tym jak świetnie być w danym mieście i jaka ta publika nie jest genialna i jak to wrestler X nie tęsknił za miastem Y czy za samym WWE xD, kontrowersyjny temat bardzo, ale ciekawy.   6.Ciężko zrobić coś z niczego, jak mają zrobić Panie na równi z facetami kiedy......Wrestling i walki to stricte męska rozrywka? Zawsze tak było i zawsze tak będzie i w większości to faceci oglądają takie rzeczy i chcą oglądać utalentowanych zawodników, 3/4 babek botchuje najprostsze akcję, nawet jak dali ME WM to z tego co pamiętam finish był zbotchowany, a przecież były tam dwie zawodniczki, które tu wymieniłeś, to tak jakbyś chciał zrobić z facetów cheerleaderów, w sensie nie jestem pewny, ale chyba są faceci cheerleaderzy, jednak nie zmieni to faktu, że jest to dyscyplina, która nie dość, że lepiej wychodzi kobietom to jeszcze ludzie po prostu chętniej je oglądają, bo z nimi to zostało utożsamione, kwestia tego na czym/kim dana dyscyplina powstała i która płeć jest w tym lepsza, zdarzają się wyjątki oczywiście, ale nie zmienia to reguły i faktów, porównanie może kiepskie wybrałem, nie jestem pewny, ale takie jedynie mi do głowy przyszło.  
    • Jeffrey Nero
      Może przed Tv ludzi przyciągnie bo po sprzedaży biletów wygląda to mizernie.
    • HeymanGuy
      1. Wrestling to bardziej teatr niż sport Oczywiście, że w wrestlingu są elementy sportowe, ale jest to przede wszystkim teatr. Przykład? Chociażby feud Lesnara z Romanem m.in. na WM 34, gdzie wielu fanów czuło, że walka była "ustawiona", ale nie pod względem wyniku, a pod kątem większego marketingu, a nie autentycznego rywalizowania dwóch zawodników. Historia i scenariusz były bardziej widoczne niż sama walka w ringu. Nawet w WWE, jednym z głównych atutów są właśnie postacie i opowiadanie historii, które przyciągają widza, a nie czyste umiejętności sportowe. 2. "WWE stało się mega komercyjne i przewidywalne" Pamiętacie, jak Vince McMahon wykreował najpierw SCSA, potem Jasia Cenę i tak powtarzał ten schemat z coraz to nowymi "twarzami" federacji> Zaczęło to być przewidywalne. Przykład: kiedy Cena zdobył 16. tytuł mistrza WWE w 2017 roku, fani odczuli to jako kolejną próbę wykreowania historycznego momentu, który nie miał większego związku z rzeczywistą rywalizacją. WWE stało się maszyną do zarabiania pieniędzy na nazwiskach i powtarzalnych formułach. Kolejnym dowodem może być dominacja The Undertakera przez lata – jego seria na WrestleManii była traktowana jak wydarzenie, ale z roku na rok traciła na świeżości. Schematy, schematy i jeszcze raz schematy. 3. "AEW to jeszcze nie jest prawdziwy konkurent dla WWE" Owszem, AEW zyskało wielu wiernych fanów, ale wciąż nie może dorównać WWE pod względem globalnego zasięgu. Jednym z najbardziej mówiących o tym momentów była reakcja na "All In" w 2018 roku, kiedy AEW ogłosiło ogromne plany i zmiany w wrestlingu, a potem okazało się, że ich plany są w dużej mierze oparte na tym, co już robiło WWE, tylko z deka gorszym wykonem elitarnym to wychodzi. AEW wciąż nie potrafi zbudować takiej samej bazy subskrybentów w WWE Network, tudzież od kilku dni fani WWE na Netfliksie, czy dotrzeć do tak szerokiej grupy odbiorców na całym świecie. 5. "Znaczenie mistrzostw w WWE i nie tylko. Czy one coś jeszcze znaczą?" Czy pas mistrza WWE ma jeszcze jakiekolwiek prawdziwe znaczenie? W wielu przypadkach pasy są bardziej elementem marketingowym niż oznaczeniem najlepszego zawodnika. Przykład? Cała masa, Jinder Mahal przejmujący pas aby trafić na indyjski rynek. Walki o pasy stały się bardziej oparte na scenariuszach ,,po coś" niż na faktycznej rywalizacji, co było widoczne w wielu storyline'ach. Oczywiście przykład Jindera to jeden z wielu, ale ten najbardziej przychodzi mi do głowy, kiedy w rosterze mieliśmy przecież masę lepszych workerów. 6. "Wrestling w latach 90-tych miał ten ‘dziki’ klimat, teraz za bardzo się tego boją, a nie powinni" Lata 90-te w wrestlingu to czas, kiedy granice były przekraczane. Z jednej strony mieliśmy erę Attitude WWE, z Austinem, Rockiem i Triple H, a z drugiej – ECW, które promowało brutalność, kontrowersyjne tematy i awangardowe podejście do tego, co można zrobić w ringu. W tym czasie wrestlerzy tacy jak Mick Foley (Cactus Jack) czy Terry Funk wprowadzali brutalność, która nie miała miejsca w dzisiejszym, bardziej ułożonym wrestlingu, przynajmniej tym mainstreamowym na dłuższą metę. Wiadomo jest GCW i inne CZW itp., ale to nie to samo. To były czasy, gdy nawet McMahon robił coś szalonego w ringu. Dziś już tego nie ma, a powinno się do tego od czasu do czasu wracać, ale na poważnie, a nie na odwal się. Kiedyś takie gale jak Extreme Rules i TLC zwiastowały naprawdę coś niespotykanego. Wiadomo, kiedyś formuła się wyczerpuje, ale aż tak szybko? 7. "Kontrowersyjni wrestlerzy na siłę wciskani audiencji" Patrząc na p sytuację np. z Joeyem Ryanem, który został oskarżony o molestowanie, ale mimo to próbował powrócić na ring, widać, że promotorzy wrestlingu często ignoruje kontrowersje. WWE przez wiele lat trzymało się "herosów", ale kiedy te osoby wpadły w skandale, organizacja po prostu je ignorowała i nie rozliczała się z nimi do końca. To samo dotyczy sytuacji z Hulk Hoganem, który po skandalu z nagraniem rasistowskim wrócił do WWE po kilku latach, co wywołało falę kontrowersji. Z jednej strony wrestling jest show, ale z drugiej, niektóre decyzje są bardziej biznesowe niż moralne, choć nie wiem co miało na celu pojawienie się Hogana na ostatnim RAW, bo ani biznesowo, ani moralnie się to nie spina imo. To było tak ogólnikowo, teraz bardziej na bieżąco. 1. "Cody Rhodes i jego droga do tytułu mistrza WWE" Historia Cody'ego Rhodesa, który wrócił do WWE po latach nieobecności, była jedną z najgorętszych story 2023 roku. Jednak ja jestem zdania, że WWE niepotrzebnie "zatrzymało" jego zwycięstwo nad Romanem Reignsem na WrestleManii 39, co było dla mnie sztuczne i przeładowane marketingiem. WWE zbudowało sobie historię wokół tego, że Cody musi "doprowadzić historię rodziny Rhodesów do końca", ale czy to naprawdę miało sens w kontekście jego rzeczywistego rozwoju w WWE i federacji? Przecież to było przewidywalne, Cody zasługiwał na pas mistrza wcześniej, zamiast rok panowania Reignsa prawie, że w hibernacji. Co teraz z tego wielkiego reignu Romana? Wspomnienie, ale czy dobre? 2. "Roman Reigns i jego dominacja nad WWE – ile można?" Roman Reigns stał się niemalże niepokonanym mistrzem w WWE, a storyline wokół jego dominacji trwa już od kilku lat. Mnie już szczerze nudzi tą idea Reignsa, bo choć jest dobrze napisany, to powtarzalność tego, jak Reigns "niszczy" kolejnych rywali, staje się przewidywalna. Całe "Bloodline" i jego rozwój w tej sytuacji miały ogromny potencjał, ale powtarzalność tej dominacji sprawia, że m. in. ja oczekujemy, spodziewamy się czegoś nowego, innowacyjnego. Co więcej, sytuacja z bliźniakami sprawiała wrażenie, że saga Bloodline idzie w stronę bardziej "personalnego" konfliktu niż rzeczywistej rywalizacji sportowej. Czasem sobie tak myśle, kiedy ta historia w końcu osiągnie swój "koniec" i jak WWE zrealizuje tę "dominację" na dłuższą metę, bo który to już ME WM będziemy mieć oparty w jakimś stopniu na kimś z Bloodline? Nawet nie chcę wiedzieć. 3. "Sami Zayn i knebel Triple H'a na jego twarzy. Jak WWE hamuje Samiego Zayna? Dlaczego?" Zaczynając od najpierw "lojalnego członka" Bloodline, Zayn stał się jednym z najgorętszych nazwisk w WWE dzięki świetnej pracy nad swoim charakterem. Jednak po jego "odwróceniu się" od Reignsa i staniu się bohaterem, zaczęły się pojawiać kontrowersje dotyczące tego, czy WWE naprawdę pozwoli Zaynowi zbudować "autentyczną" postać bez polegania na "momentach" z przeszłości. Wyraźnie widać, że Zayn często wpasowywał się w role, które były tylko "przeplatanką" starych smaczków storyline'owych, co niekoniecznie pasuje do jego talentu i potencjału, bo to i to ma ogromne. Męczy mnie to, że mają Samiego na wyraźnym hamulcu, zamiast spuścić go ze smyczy i pokazać co potrafi z pasem załóżmy WHC, albo WWE. Wszystko po to, żeby aktorzyny miały co robić, albo ktoś kończył historię przez 2-3 lata, SZ spokojnie dźwignąłby główny pas w WWE i to jest kryminał, że jeszcze tego nie zobaczyliśmy patrząc na to jaką robotę robi w ostatnich miesiącach. 4. "Logan Paul jako mistrz – czy to naprawdę dobra droga?" Pojawienie się Logana Paula w WWE wywołało mieszane uczucia u mnie. Jego status super gwiazdy w mediach społecznościowych i ogromny zasięg sprawiły, że WWE postanowiło dać mu pas US. Jednak ja totalnie nie widzę żadnego sensu w tym, by celebryta, który nigdy wcześniej nie był profesjonalnym wrestlerem, zdobywał tytuł nawet w midcardzie. Może to być świetny ruch marketingowy, ale pod względem storyline'owym wydaje się to kontrowersyjne, bo można to traktować jako "spalanie" mistrzowskich pasów w imię szerszego zainteresowania mediów. Czy to dobry kierunek, by tytuł mistrza był traktowany jako coś, co można "sprzedać", a nie zasłużyć na niego w ringu? Przypominam, że w rosterze mamy takie tuzy jak Theory, Knight, Waller, no cholera moge wymieniać przez pare minut na jednym wdechu. Ale traktujmy pasy jak zabawki dalej, gawiedź i tak łyknie. 5. "(nie)Udane powroty legend do WWE – nostalgia czy wypalenie?" Powroty legend takich jak Edge i Christian (zwłaszcza po zakończeniu kariery Edge'a w 2011 roku) są zarówno ekscytujące, jak i kontrowersyjne, z uwagi na to że wychodzą inaczej niż sobie wyobrażamy. Na ogół cieszę się z ich występów, ale z drugiej strony – czy nie zaczyna to być po prostu używanie nostalgii zamiast rozwijania nowych gwiazd? WWE kontynuuje wciąganie starych, lubianych postaci do głównych storyline'ów, co wywołuje pytanie, czy to nie blokuje możliwości stworzenia nowych legend. Z jednej strony, te powroty dodają wielkiego efektu wow, ale z drugiej, mogą sprawiać, że nowe talenty nie dostają odpowiedniej przestrzeni. Moje zdanie jest takie, że WWE ostatnio nie potrafi za bardzo w wielkie powroty. Jedynie powrót Punka zasługuje na uwagę, ale reszta? Bez większego echa i polotu według mnie. Kiedyś bardziej w to potrafili. 6. "Wrestling kobiet – czy WWE robi wystarczająco, by promować je na równi z mężczyznami?" W ostatnich latach kobiety w WWE, takie jak Becky Lynch, Charlotte Flair czy Rhea Ripley, zyskały ogromną popularność, ale wciąż pojawiają się pytania o to, czy WWE naprawdę traktuje je na równi z mężczyznami. Storyline’y z udziałem kobiet są coraz bardziej złożone i emocjonalne, ale wciąż można zauważyć, że są one traktowane jako "dodatkowe" story w porównaniu do głównych fabuł z mężczyznami. Np. walka Becky Lynch z Trish Stratus na SummerSlam 2023 była świetnie zrealizowana, ale była to zaledwie jedna z kilku równolegle toczących się historii, niekoniecznie traktowanych na równi z głównymi pasami męskimi. W skrócie według mnie WWE nie robi nic, abym przestał traktować kobiety jako przerwa na siku.  
    • MattDevitto
      Wraca Omega, więc to powinno ludzi zainteresować
×
×
  • Dodaj nową pozycję...