Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Co ostatnio oglądaliście?


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 775
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.07.2011
  • Status:  Offline

Ja również obejrzałem shoot Jima Cornette'a, tyle że zrobiłem to podczas weekendu, próbując zabić czas do RR. I tak biorąc pod uwagę wczorajsze RR, to całkiem ciekawą rzecz ów Cornette powiedział - kiedy prowadził ROH, nie chciał mieć nic wspólnego z Philadelphią - nie chciał robić tam gal. Dlaczego? Niesprzyjający fani. Ciekawie można to rozumieć pod kątem właśnie ostatniego RR - fani zamordowali z premedytacją pół ME (inna sprawa że w większości słusznie).
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-374963
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  630
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.09.2012
  • Status:  Offline

Właśnie skończyłem oglądać krótki, bo krótki ale film dotyczący kulisów WrestleManii 30. Z jednej strony było to przyjemne ale z drugiej WWE nie dało tego co najbardziej interesowało mnie gdy widziałem reklamę tego podczas Royal Rumble. Za mało było Takera. Wspomnienie o Undertakerze zajęło chyba ze dwie minuty i nie było tam nic. Rozumiem że może WWE nie chce nawet do dokumentu robić z niego człowieka ale cholera... Mimo wszystko cieszy fakt że wspomnieli o trójce kobiet z NXT przy wejściu Huntera. Ogólnie tak jak już wspomniałem było to przyjemne ale nie było w tym wielu zaskakujących scen. Jak ktoś ma czas to niech spojrzy, a jak nie to może spokojnie pominąć ten 30-minutowy dokument.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-375039
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 364
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.07.2013
  • Status:  Offline

To będzie bardziej "Czego ostatnio słuchaliście" ale myślę, że jest to coś wartego wspomnienia. Talk is Jericho z Damianem Sandowem. Był tam jeszcze The Miz, ale ten już był w TiJ kilka razy więc po prostu był tam storyline'owo, jako główny aktor w Tag Teamie z Damianem. Wylazł "odebrać telefon od agenta" i zaczęła się poza keyfabe'owa część. Bardzo przyjemnie spędzony czas, luźna rozmowa Chrisa z Sandowem a jednoczesnie bogata w informacje. Damian powiedział coś o swojej karierze przed Damianem Sandowem, opowiedział parę historyjek, opowiedział o gimmicku dublera i walizce Money in the Bank. Nie zgnoił WWE ale na wiele sobie pozwolił i dobrze się tego słuchało. Jeśli kogoś to ciekawi, zapraszam na http://podcastone.com/Talk-Is-Jericho :D. Warto śledzić TiJ regularnie, trafiają się czasem lepsze perełki niż w tych wszystkich YouShootach a nie musimy wcale czekać na to aż ktoś pożegna się z federacją.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-375419
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  78
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.08.2010
  • Status:  Offline

Co prawda nie oglądałem tego ostatnio, ale nie widzę lepszego tematu by wstawiać recenzję.

 

WrestleMania XXVII, from Georgia Dome, Atlanta, Georgia, 3 kwietnia 2011 :)

 

WM zapowiadana jako największa ze wszystkich z gospodarzem Rockiem, oczekiwania też były niesamowite, choć patrząc na kartę to nie nic niezwykłego tak naprawdę. Była to moja pierwsza WM oglądana „live”, więc też dodatkowe podniecenie. No jedziemy. Ładna sceneria tak w ogóle. Promo Rocka mogli darować, zmarnowali tylko czas.

 

* Edge vs. Del Rio – oczekiwałem bardzo dobrej walki, dostałem tylko niezłą, tylko 12(!!) minut na WHC, zdecydowanie za krótko. Do samego pojedynku naprawdę ciężko się przyczepić, prowadzony w dobrym tempie i ładnie to wyglądało. Del Rio mógłby być lepiej wypromowany, bo Edge wyszedł z dwóch armbreaków, a sam został przypięty przy pierwszym finisherze. Słaba promocja jak na zwycięzcę Royal Rumble. Powiedzmy, że mecz do obejrzenia, choć daleko do zachwytu (***)

 

* Mysterio vs. Rhodes – bardzo miłe zaskoczenie, zarówno patrząc na poziom ringowy jak i na zwycięzcę. Byłem przekonany, że Rey to wygra, a tutaj Rhodes bez interwencji innego zawodnika, tylko dzięki sprytowi zwycięża, duży plus dla WWE (***)

 

* Eight Man Tag-Team Match – co to miało być?! Dwuminutowy tag-team match na WM w dodatku kończący się upokorzeniem jedynej stajni działającej wtedy w WWE? ŻENADA (1/4*)

 

* Punk vs. Orton – fatalny booking pod względem sprzedawania kontuzji przez Ortona, to zabiło potencjał (a był spory) tego starcia. Punk jest świetny w ringu, a Randy przy dobrym poprowadzeniu potrafi ładny pojedynek zrobić (co udowadniał na kolejnych galach), ale zostali nieźle ograniczeni. Nie dość, że kontuzjowany to Orton wygrywa. Dodatkowo brak nearfalli, nawet nie było GTS, dobra chociaż kontra RKO przez Punka i efektowne zakończenie, tak na osłodzenie (**3/4)

 

* Lawler vs. Cole – bookowanie tego starcia na największą galę roku w WWE to już była głupota i wiadomo było, że będzie źle, ale chociaż mogli skrócić czas tej walki, a nie dać jej więcej niż WHC. Skandal, że takie coś oglądamy, a wiele gwiazd nie ma miejsca na WM, pojawienie się SCSA na pewno podobało się fanom w Atlancie, ale nie mogło mocno poprawić tego starcia. (*)

 

* Taker vs. HHH – Finally! Finally we saw something worth WrestleMania! To tak łagodnie chwaląc tą walkę. Po prostu rewelacja, nawet jakby wziąć milion bookerów to i tak marne szanse na to, że by przebili. Od początku się coś działo, rozwalili klatkę Cole’a oraz stół jeszcze zanim zaczęli główne ciosy. Hunter jak równy z równym z Undertaker i to mi się bardzo podobało. Sporo nearfalli, obydwaj kickoutowali po wszystkim czym się da. Potem HHH rozwala Takera, dla Extreme to było za brutalne i wycięli, chairshot w głowę, WOW! I moment kulminacyjny czyli Tombstone, zamarłem, myślałem, że to koniec, ale nie, odbił. W końcu Taker zapiął mu Hell’s Gate i dopiero po 2 minutach wygrał, naprawdę wiarygodnie to wyglądało. Historyczne starcie godne WM (****1/2)

 

* Ziggler/LayCool vs. Morrison, Trish i ktoś kogo nawet nie mam zamiaru wymienić – Oczywiście panowie nie dostali wcale czasu w ringu, a damski Hornswoggle spinował Takerową. Niech każdy pomyśli i sam wyciągnie wniosek jakie to było logiczne (DUD)

 

* Cena vs. Miz – ogólnie walka nie zapowiadała się na klasyk i taka nie była. Wolny poziom, ogólnie panująca słaba atmosfera nie przypominająca ME najważniejszej gali roku. Zero emocji przy SCF, każdy wiedział, że Cena odbije. Było zaskoczenie z AA jak Miz kickoutował, przynajmniej tyle. Fatalna końcówka z double countout. WrestleMania to jest taki nieoficjalny koniec sezonu wrestlingowego i musi być wyłoniony zwycięzca a tu co, double CO? Brak słów. No ale jest Rock i ratuje sytuację. Potem Rock Bottom dla Ceny i Miz wygrywa. Beznadziejne rozstrzygnięcie. (**1/2)

 

PODSUMOWANIE: Bardzo przeciętna WrestleMania, zachwycająca tylko jedynym starcie, które bardzo polecam do obejrzenia. Były trzy niezłe walki, ale każdej coś brakowało (Punka, opener i Rhodesa), jeden z gorszych ME WM, a pozostałe walki niegodne nawet tygodniówki. Same rozstrzygnięcia były dość nieprzewidywalne (zwłaszcza Cole hehe), ale zostało to przyćmione dość słabym poziomem ringowym, który jest dla mnie najważniejszy. Ocena: 3-/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-375479
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  304
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.12.2014
  • Status:  Offline

Już chciałem pisać, że najlepsza. Niestety źle popatrzyłem na numerek i z XXVII zrobiła mi się XVII. WM27 - chyba gorszego ME nie było, walki przeciętne i jedyne warte do zapamietania do walka Takera z HHH i to, że była to ostatnia gala dla Edge'a. Bardzo słaba WM, nawet WM29 lepiej mi się oglądało. :)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-375480
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  78
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.08.2010
  • Status:  Offline

WrestleMania XXVIII from Sun Life Stadium, Mami, Florida, 1 kwietnia 2012

 

Dobrze się zapowiada, karta jest lepsza niż w poprzednich latach, trzeba liczyć na to, że WWE nie zawiedzie.

 

* Bryan vs. Sheamus - kompromitacja. Jakkolwiek do tego podejdziemy to jest to okropne rozpoczęcie show, obydwu zawodników wyrolowano drugi rok z rzędu (DUD)

 

* Orton vs. Kane - wiadomo, że nikt nie spodziewał się tutaj dobrego starcia i WWE nie zawiodło, na plus jedynie zwycięstwo Monstera i to czyste w dodatku (*3/4)

 

* Big Show vs. Rhodes - dalej idziemy w beznadzieję, oczywiście olbrzym musiał wygrać, a jak że! Nie muszę chyba pisać jaka ta walka była (*)

 

* Divas - zwyciężczynie podobnie jak w Atlancie znane przed pojedynkiem, bo przecież gwiazda nie może przegrać, w dodatku w face'owym teamie. Warto zwrócić uwagę, że drugi rok z rzędu odliczona została najlepsza wtedy Diva w federacji, tym razem Phoenix. Do tej pory ta WM to jakiś koszmar, bo nie chcę przeklinać (1/2*)

 

* End of an era - to było

ZAJEKURWABISTE

. Psychologia ringowa i udział HBK'a miażdżyły, na każdym kroku było ryzyko bądź szansę na jakąś bombę i rzeczywiście jedna była. Zaczęło się niewinnie, a z czasem było coraz to goręcej, przepięknie rozegrali akcję od próby Pedigree na schodkach to Powerbombu z Hell's Gate. Mnóstwo motywów, każdy zresztą wie, bo widział, fani na trybunach szaleją, czuć WM na maksa. Moment walki to oczywiście to słynne combo i natychmiastowy pin, 1, 2, KICKOUT! Najpiękniejszy WM moment który widziałem. HBK roztrzęsiony hehe. Taker wpada w furię, trzaska błyskawicami, Tombstone, myślę sobie, że może koniec, ale nie! Michaels w rozsypce. Coś cudownego, potem jeszcze Pedigree i też kickout, aż w końcu Taker wygrał końcówkę. Do końca nie byłem pewien czy HBK odklepie. Nie dam 5 stara, bo finał mógłby być lepszy, jakiś Spinebuster przez dwa stoły czy coś i kickout, dopiero potem Tombstone i pin, ale to tylko mała ryska na tej walce. Po walce epicka scena, nawet zdjęcie zrobiłem (****3/4)

 

* Team Johnny vs. Team Teddy - bałem się, że Long wygra, ale na całe szczęście tak się nie stało. Stypulacja tej walki godna WM, w końcu sporo na szali. Szybkie tempo, nie było nudy, każdy pokazał przynajmniej trademarkową akcję no i fajnie zabookowali heelowi, że co prawda nie było to do końca czyste zwycięstwo tylko lekkie odwrócenie uwagi i sprytnie Miz wykonał SCF. Miałem niezłego smile'a jak Eve kopnęła Rydera, ale to może efekt walki end of an era (***)

 

* Punk vs. Jericho - najlepsza walka na WM pod względem technicznym, co nie było chyba sensacją, oczekiwano od tej dwójki wielu kontr i to otrzymaliśmy, więc nie ma co narzekać. Pamiętna kontra Hurricanrany na Walls of Jericho - godna WrestleManii! Tempo pojedynku dobre i właściwie wszystko byłoby super, gdyby nie brak wiarygodnych nearfalli, za długo podchodzili do pinów. Końcówka w pewnym sensie wynagrodziła, nie było wiadomo kto wygra i mogło się podobać. Mogli walnąć jakieś pierdolnięcie typu drugi GTS i kickout, ale to już pod marudzenie podchodzi. Na plus zwycięstwo Punka, zasłużył na to po upokorzeniach z WM26 i WM27 (****)

 

* Cena vs. Rock - spodziewałem się średniego starcia, ale mile się pomyliłem, gdyż pojedynek toczył się bardzo fajnie i dużo ciekawiej niż sobie to wyobrażałem. Oczywiście koncert finisherów był (ktoś zaskoczony?) i byłem pewien, że zarówno AA, STF jak i Sharpshooter czy Rock Bottom nie przyniosą rozstrzygnięcia, przesadne sellowanie STF przez Rocka, ktoś wierzył w to, że przegra po tym? Trochę dziwnie to wyglądało. Końcówka obfitowała w emocje, zwłaszcza drugie AA byłem przekonany, że to koniec, zwłaszcza po przerolowaniu, a jest to bardzo mocna akcja nawet na Rocka. Ostatecznie Dwyane wygrywa, co mi się nie podoba, bo sobie aktor przychodzi i od razu dostaje ME WM i jeszcze zwycięstwo. No ale lepsze zwycięstwo Rocka i b.dobry pojedynek niż średni i Cena, bo naprawdę wynik pojedynku w przeciwieństwie do niektórych był dla mnie drugorzędny (****)

 

PODSUMOWANIE: Fantastyczna (tak, nie boję się tego słowa) większa część gali, ciężko było oczekiwać więcej, walka Takera z HHH + HBK jako sędzia przejdzie do historii, Punk z Jericho nie zawiedli, a Rock i Ceną dali z siebie wszystko co mogli. Na plus także wygrana Raw i Kane'a. Niestety muszę obniżyć notę za tragiczną, katastrofalną pierwszą godzinę. Ale ogólnie to i tak było niebo w porównaniu do poprzedniczki i następczyni. Moja ocena: 4+/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-375485
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  304
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.12.2014
  • Status:  Offline

1998r. WWF Raw is War/PPV podsumowanie

 

Po wielu miesiącach udało mi się skończyć rok 1998 od WWF. Chciałbym podzielić się swoimi wrażeniami i niektórym nieco przypomnieć co się działo w tym czasie. Pozdrawiam tych, co przeczytają to do końca. Nie wiem na ile mi to zajmie, ale zdaje sobie sprawę, że nie każdemu będzie się chciało czytać :D

 

Nie chcę tutaj opisywać każdego miesiąca po kolei. Niestety nie wpadłem na pomysł, aby gdzieś zapisywać dobre i złe momenty z danego miesiąca. Na rok 1999r. to przewiduje i będzie bardziej rozbudowane. Dlatego jeśli nie wspomnę o jakimś feudzie czy walce to tylko dlatego, ze albo jej nie pamiętam, albo była mało ciekawa.

 

1998r. Era Attitude się rozkręca (w 1997 był początek, jednak 1998r. był zdecydowanie lepszy i to on rozpoczął prawdziwy spektakl). Jak pewnie wszyscy wiecie, Stone Cold Steve Austin stał się największą gwiazdą i to właśnie w tym roku rozpoczął swój epicki feud z McMahonem lub jak to woli Korporacją. Wszystko się zaczęło od tego, że Vincent K. McMahon nazwał Mike Tysona (który na RR kibicował SCSA, na jednym z Raw is War był członkiem DX, ogólnie staszny chaos był związany z jego postacią) największym skur***em na świecie. Oczywiście to nie spodobało się Austinowi i tak rozkręcał się feud, który od połowy 1998r. już można było uznawać za niepowtarzalny i legendarny. W konflikt obu panów było wplątanych wiele zawodników. Zaczynają od Undertakera, poprzez DX kończąc na DX. Steve Austin zbierał reakcję, o której mógł marzyć każdy. Wszyscy fani czekali tylko na rozbite szkło i pojawienie się grzechotnika na arenie. Vince McMahon (szczególnie w pierwszej połowie roku) chętnie zamykał Austina w areszcie (czyt. dzwonił po policję), jednak to nie przeszkadzało Steve'owi na pojawianiu się na galach. Dobrze pamiętamy jak Austin wjechał (cholera, nie wiem jak nazwać ten pojazd) na arene i przez 3 linę skoczył na Vince'a z podajże clotheslinem. Było to podczas ceremonii ukoronowania nowego mistrza Kane'a (i tu mam mały dylemat. Nie chcę sprawdzać, ponieważ ten wpis ma być szczery. Nie jestem pewien cz to nie mogło być ogłoszenie po zwakowaniu pasa. Tak to jest jak się nie zapisuje ważnych momentów. Tyle i ch było, że ciężko zapamiętać.) Takich akcji było znacznie więcej. Podczas konfliktu Vince pokazał cały swój kunszt. Nie jestem pewien czy któryś z zawodników obecnych czasów na CAŁYM ŚWIECIE ma tyle charyzmy co Chairman. Mogłem go słuchać godzinami, z całym szacunkiem do heymana, ale nie wiem czy by wypadł tak dobrze w Attitude Erze przy boku Vincenta. Majstersztyk. Feud trwa w najlepsze i rok 1999 zapowiada się jeszcze ciekawej pod tym względem.

 

Na początku roku Shane McMahon pojawiał się w TV, ale często za kulisami jako syn Vince'a. Odradzał mu różnych wyborów itd. ale jego postać nie była ważna. Zniknął nagle z TV i w okolicy października wrócił do WWF. Podczas jednego z prom SCSA do Vincenta Shane wyszedł na ring do Austina i powiedział, że to on przywrócił go do pracy i daje mu title shota. Oczywiście ojciec był wściekły jak i cała Korporacja. przez kilka tygodni pomagała Steve'owi, gdy nagle podczas jednej z gal jako sędzia specjalny walki SCSA nie odliczył do 3 po stunerze dołączjąc do korporacji. Ogólnie Shane McMahon w tym dla niego krótkim roku spisywał się bardzo dobrze.

 

Shawn Michaels opuścił federację z powodu kontuzji. Powrócił dopiero w okolicach października/listopada jako... nowy Komisarz WWF! Był to nie lada szok dla fanów. Z początku ustalał walki pod DX, jednak na jednym z RAW zaatakował krzesłem członka NaO. Dopiero na ostatnim Raw is War w 1998r. wykonał Sweet Chin Music na Vincencie, który nie ufał HBK'owi przypominając jego słowa z marca, gdy obrażał prezesa i mówi, że to Vince go potrzebuje, a nie on Vince'a.

 

Warto wspomniec o Korporacji. Z początku do władzy należeli: Vince McMahon, Gerald Briscoe i pat Patterson. Przez wiele miesięcy była to święta trojca. od września/października zaczęli dołączać nowe osoby m.in: Big Boss Man, Test, Shane McMahon, Shawn Michaels, Ken Shamrock oraz The Rock. NAO dołączyło do Korporacji tylko na jeden wieczór, żeby zrobić im ,,pstryczka w nos". Pod koniec roku gdy Bearerowi udało się schwytać Kane'a i zaprowadzić go (tak mi się wydaje) do jakiegoś szpitala psychiatrycznego, Kane powrócił na jednym z ostatnich RAW i dołączył do Korporacji.

 

Sam Taker jak i jego brat mieli bardzo dobry feud. Jednym z lepszych momentów było to, jak Kane wrzucił Takera do grobu jego matki. W grobie były robale i ,,ludzkie" kości. Konflikt trwał od 1997 do końca 1998r. Było między nimi wiele sporów i wiele wspólnych walk. jedyne co mi się nie podobało to fakt, że strasznie dużo razy przechodzili turny.

 

Z tych mniej ważnych rzeczy. Goldust prowadził wiele feudów. Tym ostatnim był konflikt z Jeffem Jarrettem, Stevem Blackmanem i Owenem hartem. Blackman, Owen i Schamrock toczyli długi feud, który wwyszedł bardzo dobrze.

 

Niestety nie sposób o wszystkim napisać. Tak w skrócie: Sable i Jaqueline toczyły genialny feud z męskiego punktu widzenia. nie raz na wizji były pokazane piersi (bez cenzury) a ring gear obu pań był powalający. Oólnie Kobiety w federacji miały zawsze coś odkryte. Do ich eudu był zamieszany Marc Mero. Jaqueline sprowadziła pionownie pas Women's. Pod koniec roku Luna zaatakował Sable (nową mistrzynię) i rozpoczęła z nią feud. Było sporo nudnych drużyn (jakieś japońce i inni co nie wiem jak się nazywają), których przewijałem. Zadebiutowali Christian i Edge dołącczając do Gangrela tworząc The Brood. Al Snow wraz ze swoją ,,głową" robił furorę, ale pasa nie zdobył. W WWF pojawił się X-Pac i w debiucie ładnie pocisnął po WCW. Val Venis obracał każdą laskę jaką chciał co doprowadziło do feudu z Goldustem. Żona Goldusta (terri Runnels) obciągnęła Venisowi, który pokazał to na titantronie ;) King of the Ring wygrał Shamrock, który zdobył nawet pas IC i pasy TT z Big Boss Manem. The Rock spowodował rozpad Nation of Domination (mało strasznie o nim napisałem). Mark Henry i D-Lo Brown utrzymali się jako Tag Team. D-Lo zdobył nawet pas European, Mark zakochał się w Chyne co doprowadziło do nowego pseudonimu ,,sexual chocolate" (w dużym skrócie). Po feudzie z Farooq'iem Rock poszedl swoją drogą i na Survivor Series w turnieju o zwakowany pas sięgnął po złoto dołączając do Korporacji.

 

Ostatni akapit w duuuużym skrócie, tego tyle było, że nie chcę przedłużać (i tak jest chyba już długie, prawda?). Najlepsza gala? Summerslam, Survivor Series, Break Down? Nie mogę się zdecydować. Nie było żadnej gali PPV, która by ssała po całości.

 

Rok 1998 zaliczony. Szkoda, że na Network nie raczyli uzupełnić starych gal, bo byłyby w HD i bym ich zasubskrybował. Pisałem gdzieś na forum konkurencji, że pewnie zdążę oglądnąć Nitro z 95 i 96 oraz jakiś caly rok od WWF a oni i tak nie uzupełnią... sprawdziło się. Rok 1999 mam niby pobrany (SmackDown! na Network z tego roku wrzucili, dziękuję!) ale chyba poczekam, aż uzupełnią na Network. Może i taka jakość ma swój klimat, ale gdy oglądalem PPV w HD to niestety różnica była kolosalna. Pozdrawiam jeśli ktoś dotrwał do tego momentu, może nikt tego nie przeczyta, może wszyscy. Ale jedno musicie wiedzieć. Rok 1998 obowiązkowy do oglądnięcia dla każdego fana pro-wrestlingu !

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-375511
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jestem świeżo po podcascie Stone Colda z Triple H'em, i tak jak byłem zachwycony pogawędką z Vincem, tutaj mocno zawiedli. Pytania nie były przesadnie dociekliwe. Tym razem Steve mocno odpuszczał, tak jakby mu to nakazali po dość agresywny pierwszym epizodzie. Do tego rozmówca niby mógł mówić o wszystkim, ale widać było, że nie przekroczy pewnych barier. Vince może, bo jest tam Bogiem. Tryplak niekoniecznie. Wymijające odpowiedzi, za dużo tłumaczenia tego samego. Podobała mi się analogia do futbolu amerykańskiego, jeśli chodzi o modelowanie zawodnika pod WWE, ale to chyba jedyne, co zapamiętam. Jedyna odpowiedź z "jajem", to pocisk, że kamerzyści niebawem pójdą do piachu i trzeba szkolić nowych... Oczekiwania byly sporo większe.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-375801
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 775
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.07.2011
  • Status:  Offline

Chciałbym napisać coś czego N!KO już nie napisał - problem w tym że tak naprawdę się nie da. Stone Cold był strasznie bierny - wyglądał tak jakby miał stoczyć walkę bez swojej prawej ręki (a właściwie na tym opierała się jego ofensywa w ringu w tej postaci, nie licząc Stunnera). Tryplak nie dość że strasznie wymijająco odpowiadał na pytania to jeszcze kłamał w żywe oczy (polityczna zagrywka, absolutnie zrozumiała, ale i tak rażąca w oczy) - przy Punku kłamał dokładnie tak jakby omawiał kolejne home video z serii Self-Destruction.

 

Jedyne czym zasłynął w tym podcaście to stwierdzenie że kayfabe nie żyje - jak mam być szczery, to nie traktuję tego jako pozytyw.

 

Od tego podcastu liczyłem głównie na to żeby Tryplak jakoś sensownie wytłumaczył dlaczego Royal Rumble match przebiegł tak, a nie inaczej - zamiast tego odwrócił kota ogonem i zaczął gadać o tym jak nikt nigdy nie jest gotowy ... Polityka, nic więcej.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-375867
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

  • Posty:  140
  • Reputacja:   3
  • Dołączył:  03.04.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

jadłem sobie śniadanie, a tu leci... "Scooby Doo: Wrestlemania" czy coś takiego:D. Z ciekawości obejrzałem sobie drugą połowę, ot scooby doo jakiego pamiętam jak byłem mały, tylko, że ze słabą animacją i w świecie wwe. Kilka rzeczy mnie zdziwiło - napakowany Michael Cole i Sin Cara wykreowany na drugiego największego koksa po Cenie :v
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-376487
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 813
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.10.2012
  • Status:  Offline

jadłem sobie śniadanie, a tu leci... "Scooby Doo: Wrestlemania" czy coś takiego:D

 

 

Tak, rok temu nakręcili ale... gdzie to leciało? na jakim kanale?

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-376790
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  140
  • Reputacja:   3
  • Dołączył:  03.04.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Oglądałem na HBO, a tam filmy powtarzają bardzo często
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-377105
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 775
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.07.2011
  • Status:  Offline

Road is Jericho Preview - Nie Ruszać! Te pół godziny składa się z intro, kilku minut gadania oraz samej walce w klatce z Brayem Wyattem. Lepiej poczekać na całe dvd.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-377170
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wake Up! Time To Die z Sonjayem Duttem. Cliff przyznał się, że ciężko przebić premierowy odcinek z DOCiem i miał 100% racji. Były zawodnik TNA to nie materiał na tak fajne show. Gadka przyniosła tyle samo "soku", co wydania Best Friends - wynudziłem się. Nie do końca wiem, jak mam odbierać obecność Freight Traina. Mi go szkoda. Nie wiem, jak oni do tego podchodzą. Widać, że go lubią, ale wykorzystują go jako taką nie do końca rozumną atrakcję. Cały czas się zastanawiałem nad jego osobą. Momentami aż ciężko mi było się skupić na gadaniu - aczkolwiek opowieść o jego zerwanym związku, była chyba najlepsza z całości.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-377204
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Road is Jericho Preview - Nie Ruszać! Te pół godziny składa się z intro, kilku minut gadania oraz samej walce w klatce z Brayem Wyattem. Lepiej poczekać na całe dvd.

 

Co gorsza DVD składa się z tego samego. Minuta gadki, walka, minuta gadki, walka. Nikt nie usłyszy nic ciekawego. Można śmiało odpuścić. Tylko dla fanów WALK Y2Ja, nie samego Chrisa. Zaczęło się faktycznie od tych tytułowych "rare matches", by szybko dojść do czasów WWE i wałkować to samo co zawsze.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4407-co-ostatnio-ogl%C4%85dali%C5%9Bcie/page/24/#findComment-377410
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Nialler
      Imo w tych wdziankach co wychodzą są nieraz seksowniejsze i bardziej hoterskie niż "na codzień" xD
    • MattDevitto
      Royal Rumble kobiet w 2026 xDDDDDDD
    • KyRenLo
      WWE oficjalnie potwierdza lokalizację Royal Rumble 2026:
    • MattDevitto
      Ja wiem, że New Japan obecnie ma o wiele słabszy roster niż x lat temu, ale łączenie Corbina z fedką z Japonii to liść prosto w twarz dla Azjatów Chociaż tag team Corbin&Omos to byłoby coś
    • HeymanGuy
      NJPW Wrestle Dynasty 2025 8-Man Lucha Gauntlet Match: 16 minut czystego chaosu, efektownych akcji i technicznego wrestlingu, ale zacznijmy od początku. Hecheciro i Kosei Fujita zaczęli to na spokojnie, wymieniając kilka klasycznych chwytów. Fajna techniczna robota z obu stron, choć Hecheciro wydawał się mieć lekką przewagę w doświadczeniu i precyzji. No i zanim zdążyło się rozkręcić, wpadł Soberano Jr. – typowy luchador z CMLL, który wszedł jak tornado. Rzut na Fujitę, headscissors na Hecheciro i zaczęło się latanie. Typowe, ale cholernie przyjemne dla oka, ja zawsze to lubiłem. Chwilę później pojawił się Master Wato. Powiem szczerze, że Wato ostatnio idzie w górę, to i tu udowodnił, że potrafi. Wymiana chopów z Soberano? Była Hurricanrana? No też była. A potem wszyscy zaczęli się tłuc poza ringiem, bo czemu nie. No i proszę, mamy Mascara Doradę. Kolejny zawodnik z CMLL, który miał dobry 2024 rok, a tutaj wyglądał, jakby chciał udowodnić, że nadal jest w formie. Szybkie biegi po linach, headscissors na Soberano, a potem genialne suicide dive’y – praktycznie dla każdego, kto był w pobliżu. Zdecydowanie wyróżniał się swoją akrobatyką. A potem… Taiji Ishimori. Facet wszedł z buta. Handspring Cutter? Elegancko. La Mistica w Bonelock? Klasa. Ale Dorada dzielnie się wybronił. Ishimori nie zwalniał tempa i widać było, że ma ochotę na coś większego. Lubiłem Ishimoriego w TNA, z tego co pamiętam trzymał nawet pas X-Div. No i teraz czas na Titana – typ wpadł jak błyskawica. Crossbody, rope walk dropkick, Tornado DDT – wszystko to wyglądało świetnie. Trochę przyspieszył tempo i fajnie to wszystko zróżnicował.I wreszcie, gwóźdź programu… El Desperado, gość z IWGP Jr. Heavyweight na biodrach. Wszyscy momentalnie rzucili się na niego, bo jak tu nie skupić się na facecie z pasem? Desperado zebrał niezły łomot na rampie, potem w ringu, ale jego spryt pozwolił mu na kilka błyskotliwych kontr. Końcówka? Totalny chaos. Hecheciro z backbreakerem na Desperado, Fujita lata na Hecheciro, Ishimori dorzuca moonsault. Soberano z corkscrew dive’em, Titan i Wato się nie poddają i sami dorzucają swoje loty. No i Dorada… Ten Shooting Star Press na całą grupę to było coś pięknego. Wszystko zakończyło się jednak w ringu. Desperado próbował coś ugrać z Fujitą, ale Ishimori z Gedo Clutchem przechytrzył wszystkich i zgarnął wygraną. To była klasyczna spot-festowa walka. Dużo fajnych akcji, tempo, które nie pozwalało się nudzić, i świetna okazja, by młodsi zawodnicy pokazali swoje zalety. Czy była jakaś większa historia? Raczej nie, ale czysty fun wrestlingowy zdecydowanie był obecny. Po walce wszyscy rzucili się na Ishimoriego, ale on uciekł przez tłum – klasyczny heel move. CMLL-owcy jeszcze trochę poświętowali z fanami. 2,5/5 Grappling Match: Hiroshi Tanahashi vs. Katsuyori Shibata: Zaczyna się od przyjacielskiego pojedynku, bo jakby nie było, Shibata uratował Tanahashiego przed EVIL-em i House of Torture na Wrestle Kingdom, więc tu mamy coś w stylu "dziękuję za pomoc, stary". Czas na zabawę, ale wiadomo, jak to bywa z tymi dwoma – nie potrafią po prostu delikatnie. 😂Pierwsze 30 sekund? Wymiana klasycznego tie-upu, obaj starają się zyskać przewagę, ale wiecie, jak to jest – żadnego z nich nie da się zdominować tak łatwo. Kończą w linach, czysty break, i ruszają dalej. Następnie zaczynają wymieniać chopy.I tu Shibata zaczyna robić robotę, czujesz ten ból, jak jego ciosy trafiają w Tanahashiego. Ale Tanahashi? Facet nie odpuszcza, walczy o każdy chop. To był taki klasyczny "chop fest", jak to bywa u tych dwóch, że aż można poczuć ból przez ekran. Tanahashi przyjmuje ciosy, ale potrafi odpowiedzieć. Nawet próbuje full nelson w końcu, ale kończy się to po prostu na kolejnym chopie. Ostatnie sekundy? Obaj są już na tyle wyczerpani tymi ciosami, że to po prostu nastąpiła wymiana chopów do samego końca. Mimo że nie padło żadne wielkie zakończenie, to był czysty fun. Ciężko to ocenić jakkolwiek, bo w sumie to nie była żadna epicka walka, ale dla tych dwóch to była totalna zabawa. Widziałem, jak się dobrze bawią, więc i ja się bawiłem. Można było się spodziewać, że z tej rywalizacji nie będzie nic większego, ale te chopy – wow. Szkoda, że nie wyłonili zwycięzcy, ale i tak było to całkiem zabawne. 2/5 takie wymuszone. Winner Takes All: Strong Women’s Champion Mercedes Mone vs. RevPro Women’s Champion Mina Shirakawa: Zaczynamy od klasyki – panie zaczynają od klinczu i Mina daje Mercedesównej kopa w brzuch, bo czemu nie? Potem trochę rope runningu, dropkick na kolana i momenty, gdzie obie zaczynają robić uniki, trochę typowego wrestlingu. Mone rzuca snapmare i próbuje Statement Maker. Mina nie daje się złapać, bo zaraz wskakuje na liny i przerywa. Czyste, ale nic, co by powaliło widza. Mone robi kilka klasycznych ruchów, jak baseball slide i suicide dive na Minę i jej ekipę, a potem do akcji wkracza Mina – trochę Dragon Screw, wrzucenie nogi Mone w słupek i Figure Four wokół słupka, bo czemu nie? Widać, że Mina stara się trzymać fason, ale Mone jak zawsze wyprzedza ją o krok – nie daje się zdominować tymi technicznymi ruchami. Dość szybko Mone próbuje backstabber, ale nie jest w stanie kontynuować, bo no… kolano, dobry selling przy okazji. Potem klasyczne corner work i jeszcze jedna Meteora. W końcu Mina odpłaca jej tym samym, Figure Four znów się pojawia, a Mone w końcu ucieka do lin. Przełomowy moment? Mina trafia z Sling Blade, potem Implant DDT, Glamorous Driver i… Mone dalej wstaje, jakby nic się nie stało. Po czym po prostu odbija kolejną Mone Maker na 2, bo ta kobitama niekończące się siły, jakby była jakimś niezniszczalnym cyborgiem z lat 80-tych. 🤦‍♂️ Szczerze mówiąc, Mone już mnie trochę nudzi czy to w NJPW czy w AEW. Tak, wiem, ma swój styl, jest gwiazdą i mega utalentowaną wrestlerką, ale jej walki są po prostu mechaniczne. Brakuje w nich tej iskry, dramatu, który sprawiłby, że widzowie naprawdę by jej kibicowali, mimo charakteru postaci. Zwycięstwa Mone wydają się takie "wiedziałem, że wygra". Na pewno wielu będzie to oceniało jako solidny pojedynek, ale dla mnie brak tej energii i autentycznego zagrożenia w jej walkach sprawia, że nie czuję w tym większego entuzjazmu. Trochę mam wrażenie, że jej booking przypomina Hogana z lat 90, czy Cenę z lat 10 – zawsze wygrywa, tylko nie wiadomo do końca jak i dlaczego, a inne zawodniczki zaczynają przy niej wyglądać na marne tło. Takie trochę "Mone Show", a reszta to tylko postacie drugoplanowe. 3/5 Brody King vs. David Finlay /w. Gedo:  To był typowa hoss fight – dwa wielkie byki, jeden z nich to Brody King, który absolutnie dominuje w sile, drugi to Finlay, który stara się wyjść z opresji, bijąc się o każdą okazję. Zaczynamy od budowania Kinga jako powerhouse'a, który pokazuje swoją przewagę, zrzucając Finlaya jak kawałek śmiecia. Ale Finlay nie odpuszcza – jak to on – i z każdą chwilą udowadnia, że potrafi się wybić z takich sytuacji. Chop block z jego strony to jeden z pierwszych momentów, kiedy rzeczywiście potrafi zrównać Kinga z ziemią, chociaż ten później spokojnie odpłaca ciosami. Bardzo fajne cross face od Finlaya, potem Cactus Clothesline i obaj lądują na ziemi. Plancha też ładnie wyszła, ale King złapał go w powietrzu i odpłacił mu się zaciętym uderzeniem w barykady. Brody King świetnie wygląda w roli wielkiego, brutalnego faceta. Senton, chopy, elbowy, a potem Death Valley Driver – gość po prostu rozbija Finlaya na każdym kroku. Finlay w odpowiedzi walczy, jakby to była jego ostatnia szansa – coraz więcej uppercutów, walka o przetrwanie, a cannonball senton Kinga w narożniku... no siadło xd Chociaż King wyglądał jak absolutna bestia przez większość tej walki, Finlay w końcu zaczyna odwracać losy pojedynku. Speer po świetnym wyrwaniu się z chwytów Kinga, clothesline z tyłu głowy, a na końcu – Overkill. Finlay nie dał się zgnieść przez Kinga i wygrał w momencie, który podsumował całą jego walkę o przetrwanie. To była świetna walka, typowy hoss fight, jakiego można się spodziewać po tych dwóch. King był tytanem, nie dawał Finlay’owi ani chwili wytchnienia, ale właśnie to Finlay sprawił, że walka miała więcej dramaturgii, pokazując klasę zawodnika walczącego z takim potworem. Choć Brody King dał za dużo, co sprawia, że ciężko mu utrzymać status topowego zawodnika (bo powinien chyba mieć więcej do powiedzenia w ringu), to naprawdę świetnie się to oglądało. Finlay świetnie sprzedał techniki z mniejszych pozycji i Overkill był odpowiednią kropką nad i. Zdecydowanie dobra walka, z mocnym końcem i solidnym storytellingiem – ale King chyba mógłby być trochę mniej "zbyt hojnym" w takim stylu pracy. 3,5/5 Shota Umino vs. Claudio Castagnoli: Zaczynamy od Claudio, który od razu atakuje Shotę na wejściu, pokazując, kto tu rządzi. Claudio od samego początku wykorzystywał swoją siłę, by trzymać młodszego rywala w pasie i nie pozwalał mu na żadną chwilę oddechu. Nie oszczędzał go – uppercuty (zresztą akcje firmowe ex-Cesaro), stompy, potem Giant Swing, gdzie Shota się wyrwał na ostatnią chwilę. Potem widzimy trochę tego "brutalnego Claudio" w akcji, jak Crippler Crossface. Jasne, można powiedzieć, że Shota trochę wziął na siebie za dużo ciosów, ale od tego momentu zaczyna wstawać. Gdy udało mu się Tornado DDT i Jumping DDT na apronie, zyskał trochę momentum. Od tego momentu cała walka nabrała tempa, a Shota zaczynał wyglądać na kogoś, kto może dać radę Claudio. Zmienia się dynamika: nie jest już tylko ofiarą, ale zaczyna odnajdywać w sobie siłę, której mu wcześniej brakowało. Claudio oczywiście odpłacał z nawiązką, ale Shota miał ten magiczny moment – kilka naprawdę dobrych kontr – jak Beyblade czy Avalanche Tornado DDT. Ostatecznie jednak zwyciężył po Snap Death Rider, co było świetnym zakończeniem tej historii w ringu. To nie tylko walka, to także opowieść o tym, jak młodszy zawodnik może przejść przez piekło, a potem znaleźć sposób, by wygrać. Shota pokazał, że nie chodzi tylko o siłę, ale i serce do walki. Fajna walka – Claudio naprawdę pokazał swoją moc, ale cała historia o Shocie była naprawdę solidna. Chłopak przeszedł przez niemały młyn, ale dzięki swojemu wewnętrznemu duchowi walki udało mu się znaleźć sposób na pokonanie takiego dominatora jak Claudio. Ostatecznie Shota wyglądał na gościa, który się rozwija. Claudio udaje gest pojednania, a potem wyśmiewa go klasycznym ruchem z geste Kozakiewicza. Solidne, emocjonujące, i patrząc na Shotę, mamy tu naprawdę początek czegoś większego. 3,5/5 NEVER Openweight and AEW International Title match: Konosuke Takeshita (c) w/ Don Callis vs. Tomohiro Ishii: Walka zaczęła się klasycznie dla takich zawodników – siłowe próby zdominowania przeciwnika. Takeshita próbował szybko zdominować, zasypując Ishiiego ciosami i kopnięciami, ale Ishii, jak to ma w zwyczaju, po prostu wstał i zaczął odpowiadać swoimi charakterystycznymi chopami i lariatami.  Momentem przełomowym była próba Avalanche Falcon Arrow Takeshity – widowiskowe podniesienie Ishiiego z lin i zrzucenie go z wysokości mogło zakończyć walkę, ale Ishii, jak to wojownik, znalazł w sobie siłę, by przetrwać i kontynuować ofensywę. Nie tylko to, ale sam Ishii zaskoczył wszystkich swoim Avalanche Hurricanraną, co było totalnym szokiem, biorąc pod uwagę jego styl walki.. Takeshita i Ishii zaczęli wchodzić w strefę totalnej desperacji – headbutty, wymiana lariatów, i nagłe, potężne kontry sprawiały, że publiczność siedziała na krawędzi krzeseł. Kiedy Takeshita trafił Poisoned Rana i zakończył wszystko Power Drive Knee oraz Raging Fire, było jasne, że młody gwiazdor utrzyma swoje tytuły, ale nie przyszło mu to łatwo. Ishii wyglądał, jakby miał jeszcze trochę magii w sobie, a jego walka była jak przypomnienie o tym, dlaczego jest uważany za jednego z najtwardszych w biznesie. Brutalna, szybka i intensywna walka – klasyka w wykonaniu Ishiiego, który po raz kolejny pokazał, że wciąż ma w sobie ogień, a Takeshita zademonstrował, dlaczego jest uważany za gwiazdę wschodzącą. Połączenie old-schoolowej brutalności z odrobiną nowoczesnej atletyki. 4/5 Triple Threat Tornado Tag Team Match for the vacant IWGP Tag Team Titles: United Empire (Jeff Cobb and Great-O-Khan) vs. Young Bucks (Matt and Nick Jackson) vs. Los Ingobernables de Japon (Himoru Takahashi and Tetsuya Naito): Tornado Tag oznacza totalny chaos, i tak właśnie było w tym starciu. Walka rozpoczęła się od szybkiego wywalenia Young Bucks z ringu przez Cobba i Hiromu. Cobb imponował swoją siłą, a Bucksi szybko wrócili do gry, używając swoich charakterystycznych superkicków i widowiskowych dive'ów, by zyskać przewagę. Jeff Cobb był prawdziwą gwiazdą w tej walce – jego brutalne German Suplexy, zwłaszcza podwójny German na Bucksach, były absolutnym popisem jego siły. Wielokrotnie przypominał, dlaczego jest jednym z najbardziej fizycznie dominujących zawodników na świecie. Great-O-Khan również miał swoje momenty, pokazując kreatywność. Hiromu i Naito wnieśli do walki swoją charakterystyczną dynamikę – kombinacje ciosów i synchronizowane ruchy, takie jak Time Bomb i Destino, były imponujące. Szczególnie Naito z jego opanowanym stylem był kontrapunktem dla energicznych Bucksów. Young Bucks, jak przystało na nich, skupili się na szybkich, widowiskowych akcjach – Elevated Swanton Bomb, X-Factor, i oczywiście EVP Trigger. Nawet w momentach, kiedy wydawało się, że ich przewaga zostanie przerwana, zawsze znajdowali sposób, by wrócić do gry. Ostatecznie ich doświadczenie w chaosie tego typu walk przyniosło im zwycięstwo, kiedy wykorzystali TK Driver, aby zdobyć tytuły. Widowiskowy spot fest, który świetnie sprawdził się jako szybka, dynamiczna walka, choć brakowało w niej głębszej narracji. Występ Cobb’a był absolutnie na najwyższym poziomie, ale w końcu to Bucksi byli najlepsi w chaosie. Jeśli lubicie szybkie akcje i niekończące się przejścia między ruchami, to była walka dla Ciebie. Jednak brak znaczącej dramaturgii w sekwencjach nieco obniża ogólną ocenę. 3/5 IWGP Global Heavyweight Title Match: Yota Tsuji (c) vs. Jack Perry: Walka rozpoczęła się od klasycznych zapasów, z wymianą przejść i kontr. Perry, jako heel, sprytnie atakował oczy i plecy rywala. Yota Tsuji jednak udowodnił, dlaczego jest mistrzem. Walka nabrała tempa, gdy Tsuji zaczął przełamywać dominację Perry’ego, pokazując swój wachlarz umiejętności – od siły po widowiskowe ruchy, takie jak Modified Spanish Fly. Jack Perry miał swoje momenty, zwłaszcza w budowaniu narracji z celowaniem w dolne plecy Yoty. Jego Wrist Clutch Angle Slam oraz manipulacja sędzią poprzez ukryty cios poniżej pasa były klasycznymi zagraniami czarnego charakteru. Perry robił wszystko, by oszukać rywala i wywalczyć przewagę. Kulminacja przyszła w końcówce, gdzie po wymianie ciosów Perry wydawał się być bliski zwycięstwa. Jednak Yota Tsuji, dzięki Gene Blaster (po prostu Spear), przełamał ofensywę rywala i przypieczętował swoją pierwszą obronę tytułu. To był solidny pojedynek, który skutecznie podkreślił siłę i wszechstronność Yoty jako nowego mistrza. Perry odegrał swoją rolę dość dobrze, budując napięcie jako sprytny, lecz podstępny pretendent. Walka była dynamiczna, z dobrą strukturą, ale brakowało większej nieprzewidywalności – wynik był dość oczywisty. Mimo wszystko, jak na pierwszą obronę tytułu Yoty, było to odpowiednio intensywne starcie, które pozwoliło mu zaprezentować się jako godnego czempiona. 3/5 Kenny Omega vs. Gabe Kidd: Starcie rozpoczęło się w tempie klasycznym dla Omegi – techniczne uniki, szybkie kontry i solidne chopy. Kidd szybko pokazał, że nie zamierza być tylko kolejnym przeciwnikiem do odhaczenia, przewracając Omegę solidnym Shoulder Blockiem i wygrywając wymianę ciosów. Już na początku było widać, że Kidd chce wykorzystać swoje brutalne, fizyczne podejście. Suplex na krawędzi ringu i wyrzucenie Omegi na barykadę szybko pokazały, że walka będzie bardziej ostra, niż tylko techniczna. Kidd przygotował stoły, ale Omega jak zawsze odpowiedział widowiskowymi akcjami, jak Plancha czy Snap Dragon Suplex na podłodze. Te spoty były bolesne do oglądania, a zwłaszcza ten kiedy Kidd, który wylądował na linach i odbił się na podłogę w sposób wyglądający na groźny. Omega atakujący krwawiącego rywala, a potem użycie krzeseł i stołów przez Kidd’a, podniosły imho powagę i prestiż tej walki. Kidd, pokazując brutalność, rozbił fragment stołu na głowie Omegi, co wizualnie wyglądało niesamowicie i podkreślało desperację obu zawodników. Końcówka walki to pokaz charakterystycznego dla Omegi stylu – szybkie przejścia między technikami, potężne V-Triggery oraz emocjonalne próby zakończenia walki przez One Winged Angel. Kidd, mimo zmęczenia, walczył jak równy z równym, serwując Piledrivery i Kawada Driver, które wyglądały jakby miały zakończyć walkę. Fakt, że Omega zdołał przetrwać te ciosy, wzmacniał jego status jako niezniszczalnego wojownika. Ostateczna wymiana to podsumowanie tego, czym była ta walka – brutalnością, wytrzymałością i nieustępliwością. Kidd po V-Triggerze i Powerbombie podnosi się przy liczeniu do jednego, co było symbolicznym pokazem ducha walki. Ostatecznie jednak Omega zamknął pojedynek swoim One Winged Angel, co zakończyło walkę. To była emocjonalna, brutalna i techniczna uczta wrestlingowa. Obaj zawodnicy zrobili wszystko, by wynieść ten pojedynek na najwyższy poziom. Kidd, mimo przegranej, wyszedł z tej walki jako gwiazda, jeszcze większa niż był do tej pory, udowadniając swoją wartość jako fizycznego, agresywnego rywala. Gabe był idealnym rywalem dla Kennego na powrót po kontuzji. Omega, po problemach zdrowotnych, pokazał, dlaczego jest jednym z najlepszych na świecie. Jedyny minus? Trochę przesadna długość walki, co momentami wydłużało akcję, ale finalny efekt zrekompensował te momenty. Tanahashi płaczący po walce mówi wszystko – ta walka przejdzie do historii jako niezapomniane starcie, na pewno dla fanów Gabe'a. 5/5 IWGP Heavyweight Title Match: (c) Zack Sabre Jr. vs. Ricochet: Ricochet szybko zaatakował, próbując wypracować przewagę dzięki swojej szybkości i akrobatycznym manewrom, takich jak Sasuke Special i Springboard 450 Splash. Wydawało się, że Ricochet ma szansę na szybkie zakończenie walki, ale Zack Sabre Jr., jak to ma w zwyczaju, przejął kontrolę, skrupulatnie eliminując atuty rywala. Sabre zaczął od technicznych rozwiązań, takich jak Cravat i złożone dźwignie, które skutecznie neutralizowały zapędy Ricocheta. Sabre, będący mistrzem techniki, skupił się na żebrach i ramionach Ricocheta, używając Inverted Indian Death Lock i Kimura Lock, aby powoli rozkładać przeciwnika na czynniki pierwsze. Ricochet próbował odpowiadać serią dynamicznych ataków, takich jak Running Shooting Star Press czy Lionsault, co podkreśliło różnicę w ich stylach walki. Jednak Sabre, jak zawsze, znalazł sposób na spowolnienie tempa, przejmując kontrolę przez precyzyjne kopnięcia i dźwignie. Walka nabrała intensywności, gdy obaj zawodnicy zaczęli wprowadzać bardziej ryzykowne akcje. Ricochet zaserwował widowiskową sekwencję: Northern Lights Suplex, Brainbuster, a następnie absurdalne Suplexy na krawędzi ringu i na podłodze. W tym momencie widzowie byli na krawędzi swoich miejsc. Sabre, pomimo widocznego bólu w żebrach, kontynuował walkę, wykorzystując Dragon Suplexy i Michinoku Driver, które ledwo nie zakończyły pojedynku. Ricochet próbował zakończyć walkę widowiskowym 630 Splash, ale Sabre unika tego i kontruje potężnym Punt Kickiem, po którym następuje Zack Driver.  Finalna sekwencja należała do Sabre'a, który zamknął Ricocheta w The Inexorable March of Progress, idealnie wykorzystując swoją techniczną przewagę. Ricochet nie miał wyjścia i poddał walkę. Było to świetne zestawienie dwóch unikalnych stylów walki – atletycznego i dynamicznego Ricocheta kontra technicznego i precyzyjnego Sabre'a. Choć wynik nie był zaskoczeniem, obaj zawodnicy dostarczyli ekscytującej walki, która pokazała, dlaczego są w czołówce. Sabre zachował mistrzowskie opanowanie i ciągłość narracyjną, sprytnie pracując nad żebrami i ramionami Ricocheta, podczas gdy Ricochet wniósł nowy wymiar do swojego stylu dzięki subtelnym heelowym elementom. Sabre, w swoim charakterystycznym stylu, podziękował Ricochetowi i podkreślił swoje oddanie New Japan. Mocne słowa o przyszłości NJPW i dominacji TMDK były idealnym zakończeniem tego show, budując dalsze emocje wokół jego stajni. Warto dodać, że pirotechnika i moment celebracji były świetnym akcentem na zakończenie gali. To była gala, która nabierała tempa w miarę jej trwania. Choć początek pozostawiał trochę do życzenia, ostatnie dwie walki zrekompensowały wcześniejsze niedociągnięcia. Show cierpiało na pewne problemy z pacingiem, jak również z długością (10 walk po ponad 12 minut każda to wyzwanie zarówno dla zawodników, jak i widzów), ale te najlepsze momenty były naprawdę znakomite i warte czekania. Mimo że nie była to gala bezbłędna, jej mocne momenty wyniosły ją do poziomu bardzo dobrej. Szczególnie ostatnie dwie walki uczyniły ją wartą obejrzenia, a Gabe Kidd i Takeshita wyraźnie zaprezentowali się jako przyszłe gwiazdy dla New Japan (i nie tylko). Gala mogłaby być lepsza przy bardziej zrównoważonej karcie, ale jako całość była satysfakcjonująca.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...