Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Hej, nigdzie nie pisałem, że nie przyjmuję Twojego zdania do wiadomości ;P.Mamy na temat tego filmu różne poglądy i jest OK.Do Ciebie przykładowo nie trafił, do mnie tak.Nie jest tak, że 1 film trafi do wszystkich(naprawdę rzadkie przypadki).Także krytykę przyjąłem do wiadomości, ale jednak zostanę przy swojej interpretacji.Coś czuję, że gdy wsadzę tutaj(z myślą o Tobie, czyli specjalnie) reckę "Odyseji", a czuję że do mnie trafi, to chyba nie obejdzie się bez podobnej dyskusji.

 

A propo tych motywów.Nie wiem czy zauważyłeś, ale film jest pewnego rodzaju pastiżem gatunków.Mamy tutaj i dramat i sci-fi i komedię i melodramat i thriller.Multum, dosłownie prawdziwy atlas... czyżbym znowu coś odkrył?:D.Nie, tak tylko się raczej droczę.Ale może coś w tym jest.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-306944
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Hej, nigdzie nie pisałem, że nie przyjmuję Twojego zdania do wiadomości ;P.Mamy na temat tego filmu różne poglądy i jest OK.Do Ciebie przykładowo nie trafił, do mnie tak.Nie jest tak, że 1 film trafi do wszystkich(naprawdę rzadkie przypadki).Także krytykę przyjąłem do wiadomości, ale jednak zostanę przy swojej interpretacji.Coś czuję, że gdy wsadzę tutaj(z myślą o Tobie, czyli specjalnie) reckę "Odyseji", a czuję że do mnie trafi, to chyba nie obejdzie się bez podobnej dyskusji.

 

Spokojnie. Odyseja to temat, którego odkopywać nie mam zamiaru. Nawet nie śmiałbym tego robić, bo z pamięci go wyparłem. Poza tym, poruszam temat opinii, tylko i wyłącznie, gdy ktoś da 10/10, a ja 1/10. W innym wypadku, jest to trochę bezcelowe. Chyba, że - tak jak tutaj - jestem ciekaw tej wizji.

 

Niekoniecznie tam odnosiłem się do tego, że Ty mojej opinii nie akceptujesz. Tamten tekst, obrazował sytuacje, gdy ktos coś wielbi, i nie dopuszcza do siebie zdania - "mogli coś popsuć" (no bo przecież przy ocenie 10/10, nie dopuszczałeś - logiczne). Oczarowany filmem, dopisałeś sobie ideologie, tak jak matka wypowiadająca się o swoim dziecku. Co mu powie... że jest debilem? Kocha go, to sobie wmówi, że jest oryginalny :wink: Z perspektywy osoby, która z Tobą rozmawia i dalej nie wie, skąd ten wniosek, o tym, że znamie, to walka o wolność w tym filmie. Jak inaczej mam do tego podejść? Ciągle chcę się dowiedzieć więcej. Podobnie ma się sprawa z fundamentalnym pytaniem, jeśli odrzuciliśmy reinkarnacje, to o czym jest ten film?

 

A propo tych motywów.Nie wiem czy zauważyłeś, ale film jest pewnego rodzaju pastiżem gatunków.Mamy tutaj i dramat i sci-fi i komedię i melodramat i thriller.Multum, dosłownie prawdziwy atlas... czyżbym znowu coś odkrył?:D.Nie, tak tylko się raczej droczę.Ale może coś w tym jest.

 

Zauważyłem, ale to nijak nie działa w jego obronie. Prosty przykład, jak ktoś robi wszystko, to tak naprawdę nie robi dobrze nic. Jeśli dostaje pełną palete gatunków, to czy któryś rozwinie skrzydła? Nie. Będzie po prostu zbłąkaną owieczką, czy też taką "papką". Tym tylko utwierdziłeś mnie w moim przekonaniu.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-306946
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Frankenweenie

Jedynym przyjacielem Victora, jest jego pies Sparky. Niefortunny incydent sprawia, że kundel zostaje potrącony przez samochód, a młody – zainspirowany lekcją fizyki - próbuje go wskrzesić. W prostych słowach, Burtonowska wariacja na temat Frankensteina. Tym ciekawsza, że w 1984, Tim nakręcił ją w krótszej formie, więc wraca do starego pomysłu.

Jest doktor, jest potwór, jest nawet garbaty pomocnik, a zewsząd wypływa Burtonowski klimat. Wszelkie drobnostki, które budziły skojarzenia z hitem sprzed lat, były strzałem w „10”. Każdy dopatrzy się ich nawet więcej, za co wypada chylić czoła. Tim zrobił familijnego Frankensteina, nie odchodząc całkowicie od grozy i typowych dla historii scen – wręcz składając im hołd. Postać psa budzi sympatie, gdyż jest okraszona sporą dawką humoru. Swego rodzaju ułatwienie dla widza, bo cała reszta jest mroczna, a czarno-biały obraz, ubarwić ich nie może. Nauczyciel fizyki, to chyba najciekawsza kreacja w tegorocznych animacjach!

Często to powtarzam, ale im dalej, tym gorzej. Ostatni akt, to dla mnie zbyt duży ukłon w stronę starych horrorów. Trzeba zachować balans. W końcu jak się za bardzo pochylisz, to zaliczasz upadek. Motywy nie straszą, nie budzą emocji, tylko psują opowiadaną historię Więź psa i jego Pana, gdzieś znika, na rzecz walki ze złymi siłami. Gdy triumfalnie wraca, robi to w ckliwym stylu. Gdyby Burtona nie poniosło, to pewnie doceniłbym bardziej całość. Tak jest tylko – bądź aż – nieźle - 5/10

 

Poza tym...

School Ties (Więzy przyjaźni) – 3/10 - Koleś (Brendan Fraser) trafia do nowej szkoły, gdzie ma wesprzeć lokalną drużynę futbolową. Niestety, wiążę się to z ukrywaniem prawdziwej tożsamości. Oni są uprzywilejowani, on pochodzi z biednej rodziny. Oni są chrześcijanami, on żydem. Szkoda, że tylko tematyka zachęca. Jest zły nauczyciel, jest dziewczyna, a ta religia, lądują gdzieś w tle i wypływa pod koniec. Aktorsko, tylko Matt Damon wypada przyzwoicie. Reszta myślami jest chyba w innym miejscu – wnioskując po twarzach – i ciężko się przejmować ich losami.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-307741
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Dredd

W przyszłości, Ameryka to pustkowie. Na wschodnim wybrzeżu leżą ruiny metropolii – Mega City One – gdzie panują kryminaliści. Jedyne prawo stanowią „Sędziowie” – policja, będąca sędzią, ławą przysięgłych i katem. Czołowym agentem jest tytułowy Dredd (Karl Urban), który – do spółki z utalentowanym rekrutem – rusza skończyć tyranie gangu, opierającego swą potęgę, na nowym narkotyku zwanym „Slo-Mo”.

Teatr jednego aktora. Nowy Dredd, to „badass”, jakiego nie powstydziłby się Clint Eastwood. Stoi na straży miasta, jak symbol, a twórcy nigdy nie pokazują jego twarzy. Kule fruwają, krew się leje, czas zwalnia i... to całkiem niezła, odmóżdżająca rozrywka! Wszystko od początku jest typowym filmem akcji. Nikt się nie silił na żadne wielkie konspiracje. Duet wchodzi na teren wroga, gdzie zostają odcięci od wyjścia. Muszą się przedzierać przez wszystkie przeszkody, a robią to w widowiskoym stylu. Tyle! Nic więcej, nic mniej. Pochwały, za brak towarzyszącego mi często uczucia, oglądania gry komputerowej – postać idzie z punktu A do B. Najwyraźniej przyczyniły się do tego proste – lecz zabawne – dialogi.

Fabuła jest szczątkowa, ale to co jest prezentowane, niestety lekko razi. Narkotyk „Slo-Mo”, sprawia, że praca mózgu zwalnia, co jest wytłumaczeniem na nadużywanie tego zabiegu na ekranie – sprytnie wybrnęli, co nie zmienia faktu, że i tak tego za dużo! Antagonistka stojąca za tym, jest jak najbardziej w porządku, ale partnerka Dredda, to „pocałunek śmierci”. Dziewczyna to medium – czyta w myślach – a tam gdzie nadprzyrodzone moce, Niko się krzywi. Owszem, niekiedy też potrafili tym ubarwić swoje dzieło – chwała im za to - ale w większości scen, patent zawodzi.

Oscara nie będzie, jest ogrom kiepskich efektów, w powietrzu czuć niski budżet, ale ma to swój urok. Zaliczyłem mały powrót do przeszłości. Jeśli ktoś szuka brutalnego filmu akcji, w starym stylu, to jest Wasz cel – 6/10

 

 

 

 

Flight (Lot)

Prawdopodobnie słyszeliście o historii pilota, który wylądował na brzuchu, uszkodzonym samolotem i uratował tym samym pasażerów. „Flight” został odpowiednio zmodyfikowany, zadając pytanie, czy wciąż byłby on bohaterem, gdyby pilotował pod wpływem alkoholu. Whip Whitaker (Denzel Washington), jednego dnia jest wielbiony, by następnego dowiedzieć się, że grozi mu dożywocie – 6osób nie przeżyło lotu, i ktoś musi za to beknąć.

Historia nie tyle skupia się na wypadku i rozprawie po nim. Na pierwszy plan wychodzą ludzkie słabości i zdanie sobie sprawy ze swoich problemów. Brawurowy lot, to na pewno emocjonująca scena, ale do największych dramatów dochodzi przed lodówką, kiedy pojawia się pytanie – pić, czy nie pić? Whip traci kontrole nad swoim życiem, tak jak stracił kontrole podczas tego ferelnego lotu. Na miejscu głównego bohatera, gdybym zewsząd słyszał te głosy pasażerów, wielbiące Boga, że żyją, wziąłbym miotacz ognia i wpadł ich uświadomić, w jak wielkim są błędzie. Nikt inny nie mógł tak wylądować tym samolotem, a mimo to, facet ma na karku przesłuchanie, które może go wpakować za kratki. Emocjonalny rollercoaster. Jak tylko chcesz zmienić swoje życie, inne problemy wciągają Cię w stare nałogi.

Denzel dźwiga cały film na swych barkach. Jest jedyną postacią, która ma znaczenie. Wszyscy inni, to zbędne tło – może poza Goodmanem - których imion nikt nie zapamięta. Odpowiednia mimika, okazjonalna łezka, i widz wierzy w postać, a Akademia może przyznać nominacje.

O ile finał jest satysfakcjonujący, a Washington pokazuje swój geniusz, tak środek może wydawać się wolny dla wielu. Wpakowali go w jakiś mało prawdopodobny romans, z dziewczyną z niższych sfer, a i kilka scen wydawało sie zbędnych, mogąc obrazić inteligencje na to wrażliwych – parę dni po wypadku, pokazuje się z adwokatem, w środku dnia koło wraku, choć jest poszukiwany przez wszystkie możliwe media. Niektóre wątki pozostaną nierozwiązane, ale z drugiej strony, takie też jest życie – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-307865
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Mam pytanie.

Obejrzałem sobie dziś Hit and Run i mam pytanie co powoduję, że taki koleś jak Bradley Cooper czyli

A - Usadowiony finansowo do końca życia

B - Aktor który dzięki Kav Vegas może sobie wybierać i przebierać w propozycjach

C - Facet który grał ostatnio u boku choćby De Niro główną role...

 

decyduję się grać w tego rodzaju filmach (Nie mówię, że to jakiś chłam, bo sam dałem 4/10) których jedynym przeznaczeniem jest DVD bo i kina raczej niechętnie je przygarniają? Oczywiście chodzi mu tu głównie o to, że ani z tego filmu nie będzie dużych pieniędzy (bynajmniej nie takich które by dały Cooperowi gaże choć 1/10 z Kac Vegas), ani nie ma ten film jakiegoś oryginalnego czy ciekawego sceniariusza, gdzie gwiazdy w takich wypadkach chcą nawet "charytatywnie grać" i liczy się dla nich wyzwanie aktorskie.

 

Skąd ten fenomen? :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308045
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Oprócz kasy i prestiżu liczy się też przyjemność samego grania i czasu spędzonego na planie. Wiem, że dla wielu aktorów jest to też bardzo ważny aspekt tego biznesu i dlatego czasami wybierają pozycje, które dla ich fanów wydają się dziwne. Wspomniany De Niro jest tego idealnym przykładem, chociaż w jego przypadku sytuacja posunęła się aż za daleko, bo teraz to rzadko kiedy wybiera te dobre scenariusze kosztem tych złych.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308047
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Tylko z De Niro podejrzewam (jak i z Al Pacio szczególnie gdy obaj się w XXI wieku na planie spotykali) filmy miały być hitami (no bo jak tu nie być hitem z takim nazwiskiem), więc i on dostawał sporą gaże...a taki Hit & Run z góry był komedią niskich lotów...
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308049
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Często scenariusz może prezentować się lepiej, niż finalny produkt. Innym razem, odpowiadac za coś może Twój przyjaciel - pewnie z Daxem Shepard się waflują - i głupio nie wesprzeć jego projektu. A finalnie, nikt w oferty mu nie zagląda, więc nie wiadomo, jak z nimi stał. Dla aktorów to jest chleb, więc żeby wyżywić rodzinę, ponoszą się na takie gnioty. Ja nie byłem tak łaskawy dla "Hit and Run" - gówno w najczystszej postaci.

 

 

 

 

The Hobbit: An Unexpected Journey (Hobbit: Niezwykła podróż)

Zanim powstała historia, o pierścieniu, który nic nie robi – dodajmy, że miał na prezentacje sporo czasu – w Shire żył młody Bilbo (Martin Freeman). Odwiedzony przez zapomnianego przyjaciela Gandalfa (Ian McKellen), wyrusza w podróż z ekipą krasnali, którzy planują odbić swoje miasto ze szponów złego smoka, Smauga.

Najpierw rozwieje te spekulacje o wydłużeniu małej książki, na trzy, obszerne filmy. Peter Jackson, musiał sobie z tym poradzić zaskakująco dobrze, bo ja – nie czytając Tolkiena - nie czułem, że coś jest sztucznie przeciągne. A jeśli jest, to na pewno nie bardziej, niż w poprzednich ekranizacjach, jak chociażby „Drużyna Pierścienia”. Porównanie nie jest przypadkowe, bo obie są pierwszymi epizodami trylogii, i w obu głównie chodzą lub uciekają przed złem.

Mając to za sobą, dodam, że aktorzy jakoś szczególnie nie zawodzą, a wizualnie, Śródziemie imponuje. I co? I tak, coś nie gra! Domniemam, że fani dalej nimi pozostaną, i nie zdziwie się, jak będą wychwalać ten film, tak jak to robili z „Władcą” – to będzie dla nich, jak powrót do domu (jakkolwiek dziwnie to brzmi) - ale moje problemy, mogą wynikać nie tyle z produkcji Jacksona, co samej książki.

Nie wiem, co jest bardziej patetyczne – heroiczne bitwy, czy teksty Gandalfa. Wszystkie macanki mieczem były przewidywalne, a żadna nie budzi właściwych emocji. Przy żadnej nie czułem napięcia, bo to jest skutecznie rozładowywane przez... ...wszystkich wokół. Czy tam każdy jest kawalarzem? Każda postać – może poza Dębową Tarczą – miała swoje kabaretowe „5min”. Nie tylko objawiane w słodkich tekstach, ale i niekiedy w mimice godnej „Looney Tunes”. Nie sądziłem, że piszę się na coś takiego, a jednym z gatunków nowego „Hobbita”, jest nieudolna komedia. Może nie miałbym z tym wielkiego problemu, gdyby tymi samymi żarcikami, nie sypali antagoniści. Jeśli w dobrej drużynie będzie dowcipniś, to spoko - on pewnie będzie miał najwięcej fanów - ale jeśli ktoś, kto ma zagrozić naszej wesołej kompanii, tak naprawdę sprawia, że widz ma chichotać – w książce też tak było? – to jak mam się go lękać? Trolle - przed którymi Bilbo ma uratować konie - dostają czas na mały stand-up, siedząc nad wielkim garem, a gruby król goblinów, rzuca śmiesznym tekstem umierając – WTF!

Pominę już ten humor, bo jeśli on do kogoś trafi, to nikt nie będzie zniesmaczony, ale takich drobnostek, wyłapałem jeszcze kilka. Nie były to rzeczy, które demonizują ten film, ale na pewno zapisują się w mojej – specyficznej – głowie, bardziej od pozytywów. Mały romans Galadriel (Cate Blanchett) z poczciwym Gandalfem, mnie lekko brzydził – ewidentnie z nim flirtowała – a walka skalnych tytanów, podłamała. Wyglądało trochę jak „Rock 'em Sock 'em Robots”, na dużym ekranie. Do czego to prowadziło? Chyba tylko do zaprezentowania efektów – kolejny raz, nie wina Jacksona, bo domniemam, że sobie tego nie dopisał. Dopisać jednak sobie mógł sam początek, gdzie chciał połączyć swoją poprzednią Tolkienowską trylogię, z nową – stary Bilbo piszę książkę, a Elijah Wood (Frodo) biega przed szykowaną imprezą (czyt. początek „Drużyny”). Też prowadziło to do nikąd.

Wypunktowałby człowiek ten film bardziej, ale to nie zmieni faktu, że na słabą ocenę nie zasługuje. Poza wcześniejszymi plusami, jak aktorzy, czy Śródziemie – które są potężniejsze od tych irytujących pierdół – dostajemy Golluma w najlepszej formie. Scena z zagadkami, to przynajmniej ten jeden moment, w którym mogłem siedzieć przykuty do ekranu, i gwarantuję, że każdy się wkręci, próbując rozwiązać łamigłówki. Byłem nawet gotowy przyznać temu 6/10 – film dobry - ale końcówka z orłami, to szczyt idiotyzmu – kolejny raz, pewnie wina Tolkiena. Jak widzę ten sam, tani chwyt, kilkukrotnie w ciągu minuty, to nie jestem skłonny wybaczyć – 5/10

 

Poza tym...

360 – 3/10 – Mamy kilka powiązanych ze sobą historii, i... niewiele poza tym. Wszystko jest powolne. Zabrakło tu twistów, zabrakło tu ciekawszych łączeń. Jednak w takich scenariuszach, człowiek podświadomie liczy, na jakiś przełomowy moment, w którym przytakniemy, że dobrze to poprowadzili. Tutaj tego nie ma. Spłynie po większości, a przed katastrofą, bronią tego aktorzy – jak chociażby Hopkins.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308050
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 197
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.03.2009
  • Status:  Offline

Ja dopiero wczoraj obejrzałem Blow i muszę przyznać, że nie porwał mnie jakoś specjalnie. Oczywiście jest dobrym filmem, ale jakbym miał ocenić to góra 6/10.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308052
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Korzystając ze świątecznej przerwy w każdy wieczór staram się napuścić sobie jakiś film. Ostatnio widziałem Edwarda Nożycorękiego (8/10) i Iluzjonistę (8/10). Wczoraj postanowiłem obejrzeć Tekkena.

O czym Tekken jest - każdy powinien wiedzieć chociaż w malutkiej części. Ziemia znajduje się pod rządami ośmiu korporacji. Film skupia się na jednej konkretnej - Tekkenie. Młody chłopak o imieniu Jin po śmierci matki postanawia wziąć udział w turnieju Żelaznej Pięści. Jednak zwycięstwo w turnieju chce wykorzystać do zemsty na prezesie firmy, którego posądza o śmierć matki.

Na co się nastawiłem? Na walki na wysokim poziomie i ciekawą historię "głównego" bohatera tej serii - Jina Kazamy. Co dostałem? Walki z naciąganymi efektami i średnią historię, która średnio mi pasowała do samego klimatu gry Tekken. Średnio mi pasowało połączenie zawodników z Turnieju. Mialiśmy tam Dragunova, Eddiego czy Miguela, których swobodnie twórcy filmu mogli zastąpić bardziej znanymi postaciami (Paul, Xiaou czy też Hwoarang). Liczyłem na to, że film będzie bardziej nawiązywał do gry. A tu nagle się okazuje, że Christie nie trenuje capoeiry, tylko MMA. Ale to tylko błachostki. Słabo poprowadzony motyw Briana. Miałem nadzieję, że wszyscy się dowiedzą, że był on cyborgiem. Skończyło się żałośnie, bo dostał po tyłku i tyle. No i chyba największa wada filmu - mało walk. Powinno być ich zdecydowanie więcej.

Przyjąłem sobie, że filmy oceniam nie tylko ze względu na efekty, fabułę, szybkość i ciekawość akcji czy umiejętności aktorskie - bo się na tym nie znam. Oceniam film według tego, czy mi się podobał, czy też nie. Gdybym pominął swój gust i chciał wystawić ocenę tego filmu, to prawdopodobnie dałbym 5/10. Ale jestem fanem serii Tekken, postacie w filmie były dość podobne do obrazów z gry i po prostu wkręciłem się w ten film (choć jak dla mnie mógłby być dłuższy i zawierać więcej walk). Dlatego moja ocena dla tego filmu to 7/10. Sam się zastanawiam dlaczego aż tyle, ale po prostu film mi się podobał, a Christie Monteiro i jej tyłek cały czas gdzieś mi krąży w myślach :D.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308099
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Life of Pi (Życie Pi)

Pi Patel, syn właściciela zoo, mieszka z rodziną w Indiach. Pewnego dnia, ojciec postanawia wyjechać do Kanady i sprzedać zwierzaki. Płynąc przez Ocean, napotykają burzę - taka "jebut" z piorunami - z której cało wychodzi tylko kilku pasażerów – Pi, hiena, orangutan, zebra i tygrys. Zaczyna się walka o przetrwania...

...a dokładniej, odcinek specjalny Robinsona Crusoe, na użytek stacji Animal Planet. To co napisane wyżej, wszyscy zdołali wynieść ze zwiastuna. Nie dziwie się, że akurat na ten aspekt postawili, bo ta podróż, jest najmocniejszym elementem. Przyjemnie patrzeć, jak zwierzęta się zachowają na tej ocalałej łódce, jak ujarzmić tygrysa, czy po prostu, jak przetrwać na środku Oceanu. Nasz mały Hindus, Bear Gryllsem może nie jest, ale potrafi momentami zaciekawić, mimo oczywistego braku dialogów – te pojawiają się w momencie, gdy jako dojrzały facet, opowiada tę historię, przyjezdnemu pisarzowi.

Najgorsze nadchodzi, gdy objawia się prawdziwy przekaz. Przekaz, który ukryli w zwiastunie, a wyjeżdżają z nim już na starcie, i staję się on „paliwem” całej historii. Religia. Miewałem tu wrażenie, jakby ktoś mnie zdzielił w twarz pismem świętym, czego raczej się nie spodziewałem – atak z partyzanta. Nie trać nadziei, Bóg nad Tobą czuwa. Subtelni, co do tych nawiązań na pewno nie byli. Przynajmniej miło, że uwzględnili większą ilość tych wyimaginowanych przyjaciół, choć mimo bycia Hindusem, główny bohater wierzy w Jezusa - ... tia.

Jeśli komuś przeszkadza „Bollywoodzki klimat”, to może być spokojny. Ilość typowych dla kultury tańców czy śpiewów, jest mocno ograniczona, więc nawet ja nie musiałem leżeć w kącie w pozycji embrionalnej, czekając na koniec występu. Zwolennicy Discovery Channel, pewnie będą czerpać satysfakcje z tej przyrodniczej wycieczki. Ludzie religijni, pewnie będą pochwalać wartość merytoryczną tej biorgrafii „Pi”. Osobiście, nie wyniosłem nic, oczka zaświeciły się na kilka sekund, a później walczyłem z samym sobą, żeby wytrzymać do końca – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308197
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Oglądał już ktoś Lincolna? (dopiero w weekend znajde czas) bo przyznam, że dziwi mnie ocena na IMDB.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308199
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wszystkie części Władcy Pierścieni oglądałem w kinie, także chciałem podtrzymać oglądanie filmów z tego Universum na dużym ekranie i wczoraj byłem na seansie Hobbita. Niestety mam mieszanie uczucia. Nie mówię, że film był bardzo zły, ale jednak czegoś mu brakowało.

Jedną z rzeczy której mi brakowało, to brak wyrazistych postaci. Władca Pierścieni wręcz obfitował w takie postacie. Tutaj fajni byli tylko Gandalf i Thorin Dębowa Tarcza. Nawet główny bohater Hobbit był dla mnie jakiś taki nijaki, choć w jego przypadku uważam, że właśnie ma taki być, by potem urosnąć do rangi bohatera wyprawy (co też się stało na koniec). O reszcie bohaterów wyprawy praktycznie się zapomina, bo nie wyróżniają się jakoś znacząco, a tak jak wspomniał N!KO, przez różne żarty odbieramy ich wszystkich tak samo (chociaż same żarty mi nie przeszkadzały ;) ).

Jeśli już jesteśmy przy komentarzu N!KO, to podpisuję się pod słowami na temat bitew. Kompletny brak emocji w ich trakcie. No i co to za kompania, którą za każdym razem musi ratować Gandalf?

 

Znajoma która czytała książkę i była na filmie powiedziała mi, że pierwsza część kończy się w połowie książki. Ta część nie była jakoś przeciągana (a tego się obawiano), ale obawiam się, że takie będą następne części. Też wracając do porównań z WP, to tam w kolejnych częściach były epickie bitwy, które bardzo poprawiały ocenę filmu. Tutaj raczej nie zapowiada się na jakąś epicką bitwę i to też mnie martwi, bo trzy filmy i każdy o przygodach tej grupki? To może się nie udać.

 

Żeby nie było, że tylko narzekam, to powiem, że ogólnie polecam ten film, bo nie jest zły. Niestety tak huczne zapowiedzi i jaranie się nim z każdej strony spowodowały, że moje oczekiwania były spore. Fani filmów fantasy na pewno już mają zaplanowane oglądanie tego filmu, a co z resztą? Możecie się wybrać na niego, choćby dla naprawdę imponujących krajobrazów. Ocena 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308205
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Hobbita jeszcze nie oglądałem, ale nie dziwcie się motywom komediowym i lightową formą filmu w porównaniu do Władcy. Tolkien pisząc Hobbita, z samego założenia tworzył bajkowo-baśniową historyjkę kierowaną do młodszych odbiorców. Dopiero pisząc Władcę Pierścieni, robił to bardziej "4 real", typowo w kanonie klasycznego fantasy, gdzie nie brak krwi, śmierci, brutalności i poruszanych poważnych zagadnień. Hobbitowi lekką formę nadał sam Tolkiem, tak więc nie ma co się spodziewać, że film będzie inny.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308224
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ale we Władcy Pierścieni (mówię tu o filmie) też było sporo motywów humorystycznych, zwłaszcza ze strony Gimliego. Zresztą, jakby nie patrzeć krasnoludy prawie zawsze odpowiadają w fantasy za lekko humorystyczne motywy, a skoro w Hobbicie było ich aż tylu, to pewnie stąd taka ilość humoru :P
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/94/#findComment-308229
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...