Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

ParaNorman

Norman to lokalny dziwoląg. Wyśmiewany przez kolegów ze szkoły jak i członków rodziny. Wszystko przez jego niebywałą umiejętność rozmowy ze zmarłymi. W mieście od lat pogrążonym w klątwie, jego zdolności mogą być jedyną możliwą solucją.

Scenariusz czerpie garściami ze znanego motywu społecznej akceptacji, tak często oglądanej w animacjach. To sprawia, że szybko całośc wkracza na przewidywalny tor. Wszystkie postaci to stereotypy: otyły przyjaciel, blond piękność, tępy mięśniak i szkolny osiłek. „ParaNorman” broni się jednak zgrabnym połączeniem komedii z horrorem – wzorowali się najpewniej Timem Burtonem. Twórcy przygotowali nawet parę momentów wyskokowych, co pozwala myśleć, że nie jest to idealna bajka dla najmłodszych, chyba że chcecie by posikali się w pidżame.

Niedawno dostaliśmy bajke o feministycznej królewnie, a teraz to. Coraz więcej animacji zwiedza nieznane grunty. Kolejny raz, nie jest to wielkopomne dzieło, ale każdy powiew świeżości staram sie doceniać – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Bourne Legacy (Dziedzictwo Bourne’a)

Rozszerzenie historii przedstawionych w książkach Roberta Ludluma i ekranizacjach z Mattem Damonem. Nawiązuje do poprzedniczek, ale przedstawia całkowicie nową postać - agenta Aarona Crossa (Jeremy Renner). Efektem jest Bourne, bez Bourne’a...

W zasadzie mógłby to być całkowicie niezależny twór, o próbie likwidacji tajnej organizacji, a co za tym idzie, eliminacji wszystkich z nią związanych. Twórcy parokrotnie informują o istnieniu Jasona Bourne’a, tylko żebysmy nie zapomnieli, jaki film właśnie oglądamy. Strasznie się pocą by powiązać to z – zamkniętą! – trylogią. Widocznie chcieli jeszcze wydoić tą zmęczoną krowę, ale po 30minutach było widać, że mleka z tego nie będzie.

Jeremy Renner to najjaśniejszy punkt obrazu. Gatunek „uciekaj, bo Cię gonią”, nie jest gwarancją oscarowej nominacji, ale nowa gwiazda filmów akcji wychodzi obronną ręką, mimo, że scenariusz tego nie ułatwiał. Kolejne sceny prześcigają się w wyścigu o najbardziej sztampową. Aaron Cross to bohater kreskówki w porównaniu do Bourne’a, więc Renner walczy o zaprezentowanie nam jego ludzkiej strony. Gdyby twórcy pracowali równie wytrwale, to może całość nabrała by kolorów. W zasadzie ciężko sobie wyobrazić, jak nisko by „Dziedzictwo...” upadło, gdyby nie obsada. Dostajemy tu również solidną Rachel Weisz i zawsze przyzwoitego Nortona – choć tutaj bez fajerwerków.

Czuć na odległość wymuszoną, pisaną na kolanie, historie. Aktorzy starają się jak mogą, by zamydlić - choć trochę - oczy fanom serii. Oni na pewno będą dalecy od euforii. Wszyscy inni prawdopodobnie skończą podobnie. Dzieło dla nikogo, tylko dla pieniędzy. Dowód na to, ze przeważnie warto odpuścić, gdy nachodzi nostalgiczna myśl o przebojach przeszłości – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

What to Expect When You're Expecting (Jak urodzić I nie zwariować)

Spojrzenie na kilka par, które oczekują dziecka. Mieliśmy sylwester i inne świeta, więc teraz wypada wykorzystać inną wymówkę, żeby wrzucić multum gwiazd i spróbować powalczyć o uśmiech widza.

Boków zrywać nikt nie będzie. Wszyscy aktorzy wyglądają, jakby to robili w przerwie od innych – poważniejszych - projektów. Najwyraźniej twórcy oczekiwali od tych gwiazd tylko nazwiska na plakacie. Uczucie może być zauważalne u najmłodszych, dla których pewnie było to jakieś wyróżnienie. Odegrane poprawnie – mimo płytkiej fabuły - ale humorystycznie – w końcu to komedia, więc śmiać bym się chciał – tylko kilka mniej znaczących postaci trafia w moje gusta. Grupa zaprawionych w boju ojców, którzy wiedzą już o pociechach oraz swoich żonach wszystko i nie omieszkają wprowadzać świeżaków w ten nowy etap życia. Przewodzi nimi Chris Rock, a w jego radach, jest sporo prawdy, co tylko uatrakcyjnia ten motyw.

Kobiety będą zadowolone, bo temat jest im bliższy, a mężczyźni w ramach rekompensaty, dostali szereg Hollywoodzkich piękności – Cameron Diaz, Jennifer Lopez, Elizabeth Banks, Brooklyn Decker. Żeby być zadowolony, musiałbym wyciąć sceny ze wszystkimi poza wcześniej wspomnianą grupą i Dennisem Quaidem. To daje mi jakieś 20min satysfakcjonującej rozrywki. Mało! – 3/10

 

 

 

 

Bachelorette (Wieczór Panieński)

W zeszłym roku były „Druhny”, więc z ich popularnością, musiał przyjść lekko przepakowany klon pod zmienioną nazwą. Trzy kobiety są poproszone do świadkowania na ślubie dziewczyny, z której naśmiewały się w czasach szkolnych. Od przyjazdu zaczyna się wszystko psuć.

Standardowy zestaw narkomanki, imprezowiczki i typu przemądrzałej - która chce nad wszystkim zapanować – w akcjach pokroju, dewastacji sukienki panny młodej, czy nieplanowanej wizycie w strip clubie. Gagi nie zaskakują, a ilość prawdziwie dobrych jest znikoma. Nie jest to bynajmniej wina aktorek, bo Isla Fisher czy Lizzy Caplan sobie w tym gatunku radzą – o Kirsten Dunst nie wspomne, bo do zabawnych nie należy – a ludzi odpowiedzialnych za scenariusz. Tam od samego poczatku brakowało wizji, ale potrzeba zarobienia łatwej kasy na popularnym zabiegu, była silniejsza. Wszystko szybko przeradza się w trzy szczęśliwe – nie śmieszne - historyjki miłosne.

Dwie niezłe aktorki, nie powstrzymały tej małej katastrofy. Debiutująca reżyser – która notabene napisała też scenariusz – chciała zmieścić zbyt wiele w 90minutach. Miszmasz, prowadzący do sztampowej końcówki. Jak chcę się za dużo, to na każdym polu się polegnie – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Cold Light of Day

Po tym, jak jego rodzina zostaje porwana, młody makler (Henry Cavill), musi zmierzyć się z ludźmi odpowiedzialnymi za zbrodnie – agencja poszukująca tajemniczej walizki.

Określając ten film jednym słowem, wystarczyłoby powiedzieć „płytki”. Porywają mu rodzine, przez co jest wplątany w szpiegowską afere. Zbrodnią w tym wszystkim nie jest porwanie, a wykorzystanie najbardziej oklepanego motywu z możliwych – nawet dodali walizke! Więcej dziur od postrzelonych bohaterów, ma fabuła. Wraz z ujawnianiem kolejnych wydarzeń, mamy dwie możliwe reakcje – „CO?!” albo „Nie... nie zrobili tego...”

Mimo dobrej obsady – Bruce Willis i Sigourney Weaver – nie potrafili ich nijak wykorzystać. Sprawiają wrażenie ludzi, których jedynym zadaniem jest promocja swoją twarzą na plakatach. Bez nich, „The Cold Light of Day”, trafiłby z miejsca do telewizji,,, tam gdzie tego miejsce. Henry Cavill nie budzi jakiejkolwiek sympatii. Nikogo nie będzie obchodzić, czy przez jego czyny rodzina zostanie zgładzona. W zasadzie, jak się nad tym zastanowie, to cały czas byłem za tym, żeby tak właśnie się stało, Przynajmniej całość byłaby jeszcze krótsza... STOP THE PAIN – 1/10

Nie rozpisywałem się, bo jedyne co musicie wiedzieć to to, żeby tego nie oglądać.

 

 

 

 

Premium Rush

Kurier przemieszczający się po Manhattanie rowerem – Joseph Gordon-Levitt – za sprawą dostarczanej koperty, przykuwa uwagę podejrzanych ludzi, którzy zaczynają go śledzić. Nie zrażajcie się plakatem, to nie jest film o kolarskiej karierze Lance’a Armstronga! Ot, zwykły thriller akcji, z tajemniczą przesyłką - która jak najszybciej musi dotrzeć do celu - znaną twarzą w roli głównej i jego dwoma pedałami.

Wilee, to najlepszy z najlepszych w swoim fachu. Jego rower nie ma hamulców, a on sam zgrabnie mija każdą przeszkodę. Jest to powód pierwszego zgrzytu. Przed „sporną” sytuacją, czas zwalnia, a my oglądamy każdą ścieżkę jaką może obrać bohater, wraz z konsekwencjami – dokładnie są to jego wizje wydarzeń, bo przecież ma tyle czasu, żeby to przemyśleć... Niby zrobione jest stylowo, ale to pierwszy znak, by mózg na najbliższy czas wyłączyć. Poza tym, wzbudza facet sympatie widza, więc nie sposób mu nie kibicować... Szczególnie, gdy czarny charakter pozostawia mieszane uczucia. Michael Shannon raz potrafi potężnie przykozaczyć, by po chwili śmiać się jak idiota.

Wraz z postępem fabularnym, cofamy się w czasie by prześledzić drogę każdej z postaci. Jak trafiają na trop rowerzysty, co jest w kopercie, itd. Wszystkie rozwiązania mocno zawodzą. Żadnego mocniejszego zwrotu akcji. Wszystko jest tak gładkie, jak zakręty na trasie rowerowej.

Film o kurierach, który nie dostarcza rozrywki. Kibicujemy bohaterowi, ale chyba za słabo, by łyknąć całość. Obiecujący był tylko początek. Potem jechali już z górki... Jego rower może nie mieć hamulców, ale ja się powstrzymam od wystawienia wysokiej oceny – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

Cieszy mnie Raven, że spodobał Ci się Okręt. Wnioskuję z oceny 8/10. Jednak zastanawia mnie, czemu tylko 6/10 dla Rękopisu z Saragossy ? Toż to jeden z oryginalniejszych polskich filmów :)
Dwa razy się zastanów, zanim poczęstujesz się miodem podanym na ostrym nożu.

2349695364ab77fee2b70b.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Possession (Kronika Opętania)

“Kolejna część” filmu o egzorcyzmach, które ciągle starają się zaskoczyć na polu, na którym każda zagrywka jest już dobrze znana. Tym razem młoda dziewczyna kupuje antyczne pudełko na wyprzedaży. Nieświadoma tego, że wewnątrz przedmiotu znajduje się starożytna dusza. Ojciec (Jeffrey Dean Morgan) wraz z byłą żoną, próbuje znaleźć lekarstwo na klątwe, która opętała ich córke (Natasha Calis).

Mimo oklepanych motywów, produkcja ma swoje lepsze momenty. Potrafi trzymać w napięciu i budować atmosfere - początek naprawdę sprawiał wrażenie, że tym razem może być lepiej. To by był ogromny pozytyw, gdyby nie to, że klimat jest albo niewykorzystywany, albo wywołuje śmiech politowania. Niektóre sceny są prawdziwie niestrawne dla trzeźwo myślących. Przykład (ciężko nazwać spoilerem, bo to praktycznie dają nam na starcie): Pierwszy raz, gdy demon daję się we znaki, córka wbija ojcu widelec w rękę. Wszystko do tego momentu jest budowane właściwie, a reakcja ojca to... ... ... „idź do pokoju” – koniec sceny, jedziemy dalej. Czy nad tym faktycznie stoją profesjonaliści? Ciężko mi sobie wyobrazić dumną minę reżysera, gdy właśnie płodzi coś tak idiotycznego. Najgorsze, że takich motywów znalazłbym jeszcze kilka, ale oszczędze Wam dalszych wizualizacji.

Oscarowych kreacji nie ma, ale solidnie wykonana robota się znajdzie. Ojciec mnie nie irytował, a dziewczyna była dobra. Nawet przy tak miernym scenariuszu, dało się ich oglądać. Szkoda, że zmarnowali potencjał. Brakowało szlifu. Ledwie straszny, pozbawiony logiki i nie warty 90min – 3/10

PS: Warto nadmienić, że demon komunikuje się w naszym języku. Trochę kaleczy, ale wybaczamy mu, bo mieszkał w pudełku. Oczywiście ręki sobie za to uciąć nie dam, bo mogłem być otumaniony – tudzież opętany – przez całokształt.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 275
  • Reputacja:   289
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Cieszy mnie Raven, że spodobał Ci się Okręt. Wnioskuję z oceny 8/10. Jednak zastanawia mnie, czemu tylko 6/10 dla Rękopisu z Saragossy ? Toż to jeden z oryginalniejszych polskich filmów :)

 

Tak, Das Boot mi się bardzo podobał (kto grał na Amidze w Silent Service, to powinien zwariować gdy poczuje ten klimat :D ), bo 8/10 nie daję zbyt często i bez powodu. Dzięki za reckę, bo na jej podstawie przypomniał mi się serial, który oglądałem za małolata i z chęcią zarzuciłem sobie pełnometrażówkę :wink:

Co do "Rękopisu znalezionego w Saragossie", to mocno mnie rozczarował. Tyle się nasłuchałem, że totalna klasyka polskiej sztuki filmowej, kto nie oglądał - nie wie co to prawdziwe kino, że to ulubiony film Lyncha i Tarantino, genialne aktorstwo, innowacyjna konstrukcja itd. A co dostałem? Ponad 3 godziny mało wciągających historyjek (serio, oglądałem je bo oglądałem, bez żadnej "wkrętki"), wręcz słabe aktorstwo jak tak zajebistą obsadę (strasznie drewnianie odgrywane role, zwłaszcza Cybulski - który jest świetnym aktorem - ale tutaj jak dla mnie zagrał sztucznie i manierycznie), oraz fabułę bez żadnego - jak dla mnie - przesłania, czy przekazu (ot, sztuka dla sztuki). Fakt - konstrukcja szkatułkowa była bardzo interesująca (dlatego dałem 6/10), ale same opowiadanka były miałkie i nie potrafiły mnie porwać. Spodziewałem się, że tak wychwalany pod niebiosa film - wytrze mną podłogę, a finalnie walczyłem ze snem, żeby dociągnąć do końca tych 3 godzin. Spore rozczarowanie w stosunku do oczekiwań, a z czasem nauczyłem się, aby nie dawać wysokich ocen tylko za to, że "Słowacki wielkim poetą był!". Albo film ma coś w sobie i to doceniam wyższą oceną, albo nie ma - i bez względu na jego sławę, klasyczność, czy reżysera - daje niższą notę.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Seeking a Friend for the End of the World (Przyjaciel do Końca Świata)

Asteroida zmierza w kierunku naszej planety. Wszyscy już pogodzili się z końcem świata, który nastąpi za 3tygodnie. Dodge’a (Steve Carell) opuszcza żona w dzień ogłoszenia. On sam postanawia wykorzystać ostatnie dni, by odnaleźć swoją szkolną miłość. W podóży towarzyszy mu sąsiadka (Keira Knightley).

W tym całym nostalgicznym nastroju, można się pośmiać. Steve Carell jako samotnik, który nie wyobraża sobie spędzać ostatnich dni poznając nowe osoby, czy słuchać o ich idiotycznych planach, to strzał w 10. Od pierwszej sceny widać, że się odnajduje w tej roli. Jak ktoś potrafi mnie rozbawić swoją „kamienną twarzą” i brakiem emocji, to zasługuje na pochwałe jak mało kto.

Niestety, nie mogę się rozpływać w zachwytach o byłej Pani pirat, Keirze Knightley. Jeśli Steve od pierwszej sceny był postacią na tyle sympatyczną, że mu kibicowałem, tak Keira mogłaby być pierwszą ofiarą apokalipsy. Sztuczna i bezbarwna przez całe 90min. Bardziej potrafił mnie rozbawić pies, który hasał u ich boku. Keira głównie śpi, pali i irytuje.

„Przyjaciel do końca świata”, to nietypowy film o armagedonie. Nie jest to historia rządu w Stanach, który wraz z NASA, planuje wyczarować mistrzowski plan i uratować ludzkość. To opowieść zadająca proste pytanie – co byś zrobił, wiedząć, że niebawem nie będzie niczego? Mogę nie pochwalać planów głównej dwójki, ale całokształt był lepszy niż to, czego się spodziewałem. Jedynie wypada mieć za złe twórcom, że obrócili wszystko o 180stopni. Film z czarnego humoru, stał się słodkim romansem. Kiedy człowiek oczekuje, że z każdym kolejnym dniem będzie coraz bardziej ponuro, Hollywood wychodzi obronną ręką i wciska „ładny” kom-rom... – 5/10

 

 

 

 

Hit and Run

Komedia o młodej parze (Kristen Bell I Dax Shepard), którzy ryzykują wszystko opuszczając małe miasteczka dla wielkiego Los Angeles – gdzie panna dostała prace. Spontaniczna wycieczka przyniesie jednak wiele komplikacji, bo Charlie nie do końca był prawdomówny w stosunku do swojej miłości, a były chłopak ma zamiar otworzyć jej oczy.

Na starcie napisze, że wszystkie zabiegi mające nas śmieszyć, były przewałkowane już na wszystkie możliwe sposoby. To zawsze wpisuje się w niszowy gatunek „czemu to w ogóle puszczamy w świat”. Dziewczyna wyjeżdża w trase z facetem, którego ledwie zna, ex-chłopak to parówka - która słowo „przegrany” ma wypisane na czole - a cała tajemnica nikogo nie ruszy. Jedynie może zaboleć fanów Bradleya Coopera, bo jak świetny aktor jest sprowadzony na dno, do roli przestępcy wielbiącego psy, to wiedz, że coś się dzieje – a raczej dzieje się niewiele w głowach twórców. Jako wisienka - na tym ohydnym torcie – pojawia się Tom Arnold, czyli facet, który nigdy śmieszny nie był i jak najszybciej powinien szukać innego zawodu.

Zmuszałem się by dotrwać do końca, ale nadzieja, że coś się tu zmieni, wydawała się być jak wiara w umiejętności ringowe Marcina Najmana. Fabularnie płytki, aktorsko dołujący, wartościowych gagów nie stwierdzono, a konwersacje kładą do snu. Jeśli wyżyną tego są żarty z gejowskim akcentem, to podsumuje, że czułem się mentalnie zgwałcony – 1/10

 

 

 

 

Resident Evil: Retribution (Resident Evil: Retrybucja)

Chyba właśnie obejrzałem najgorszy film roku… Wiedziałem, że jak Paul WS Anderson spłodzi ze swoją partnerką Milla Jovovich, kolejne „dziecko”, w którym dzielna Alice będzie odpierać ataki hord zombie, to nie będzie wielkie kino. Ich poprzednie odsłony tej ekranizacji, legitymowały się spektakularnymi akcjami i nadużywaniem slow-motion, ale nigdy takiego dna nie sięgnęły. Ja jestem w stanie zrozumieć odmóżdżony target takiej produkcji, ale teraz to już zaczęli używać patentów, które są nie fair w stosunku do widzów. To jest jak dostawanie poniżej pasa w 12-rundowym pojedynku bokserskim, na co sędzia nie reaguje.

Na początku dostajemy krótkie wspomnienie poprzednich – czterech – części. To jest kluczowe w kontekście dalszej wypowiedzi. Skoro wjeżdżają z taką wstawką, to śmiem w tym momencie twierdzić, że jakaś ciągłość zostanie zachowana. Jednak jak się szybko okazało, gdy Alice widzi Weskera – główny czarny charakter – którego ZABIŁA w „czwórce”, to w ogóle nie pyta skąd on się wziął i jak to możliwe. Jakby nigdy nic ucinają sobie krótką pogawędkę - genialnie. Brnąc dalej w to bagno, okazuje się, że większość, która padła wcześniej, teraz triumfalnie wraca. Tak jakby sobie przypomnieli, że uśmiercili już wszystkich, a kolejny skok na kasę zrobić trzeba... Na „całe szczęście” pokusili się o wyjaśnienie. Otóż, koroporacja Umbrella robiła testy, w których klonowała ludzi – gdzie taka Alice mogła raz się obudzić jako matka, drugi raz jako żołnierz – co pozwala wykorzystać jedną aktorke w paru odsłonach (co oczywiście robią)! Nawet brak mi słów, żeby opisać jak TANI jest ten motyw. On pozwala reżyserowi – który oczywiście napisał też scenariusz, bo przecież ludzi z taką „wizją” wiecej nie ma – na wszystko. Może nam mieszać w głowach i zrobić sobie – a raczej swojej nieistniejącej w kinematografii dziewczynie (ach ta miłość) - kolejny pokaz slow-motion, który nie ma racji bytu. Trzymając się tego – ukochanego – zwolnienia czasu, tu również naruszyli pewną bariere. Zrobili to wręcz w festyniarski/tandetny sposób. Tu już nawet czas zwalnia, gdy ktoś się ociera o drugą osobę. A jak już zacznie zwalniać, to nie będzie trwał kilku chwil. Nie, nie, nie, on teraz będzie trwał kilka minut! Najpierw się otrze o potencjalnego zombie, potem będzie uciekać przed stadem, by na końcu je zwalczać – z zegarkiem w ręku 4minuty na slow-motion. A takich scen jest więcej... Ogólnie sceny są podzielone na poziomy rodem z gry. Przechodzą przez kolejne sekwencje, aż do finału. Zero głębszych myśli.

Szybko poddałem się szukając pozytywnych aspektów. Aktorzy wzieli sobie do serca oryginaly z komputerowych gier. Wszyscy chodza i okazuja emocje jak roboty. Najstraszniejsze jest to, że końcówka otworzyła furtke dla szóstej części... – 1/10

 

Człowiek już był przekonany, że na nic gorszego od "Hit and Run" nie trafi. Okazało się, że już kolejny film był słabszy. Po takich dwóch gniotach, aż boje sie oglądać cokolwiek. To nie jest tak, że jestem zbyt surowy - lub mam jakies trefne dni - te filmy to prawdziwy shit.

 

 

 

 

Arbitrage

Robert Miller (Richard Gere) ma wszystko, co posiada szanujący się biznesmen – worki z pieniędzmi, wielką firme, szczęśliwą rodzine i kobiete na boku. Dwa wydarzenia sprawiają, że wszystko wywraca się do góry nogami. Niemożność finalizacji poważnej transakcji może wyjawić kilka firmowych sekretów, a niefortunny wypadek na drodze robi z niego głównego podejrzanego. Gra na obu tych płaszczyznach, toczy się o wszystko.

Mam wrazenie, że daje sie tu we znaki reżyserski debiut Nicholasa Jareckiego. Jedna ze spraw – systematycznie - schodzi na dalszy plan i staje się tą trudniej przyswajalną. Właściwie dopiero po godzinie dostajemy odpowiedzi, które wyjaśniają położenie głównego bohatera. Wypadek drogowy jest prosty w budowie i bardziej zjadliwy. Pomaga w tym detektyw Bryer, w którego wcielił się Tim Roth - kolejna dobra rola drugoplanowa na jego koncie. Problem w tym, że cała zagadka nie sprawiała stróżom prawa żadnego problemu. Gdy tylko się pojawiał Bryer, to miał szereg nowych dowodów. Trochę to potraktowane po macoszemu i razi po oczach.

Z hucznych zapowiedzi wynikało, że to próba zdobycia Oscara przez Gere’a. Poważny ton thrillera powinien trafić w gusta Akademii, ale sama rola może już nie zapewnić złotego rycerza – chyba, że za wcześniejsze zasługi, co już miało miejsce. Zabrakło mu momentu, który dałby się zapamiętać – 5/10

 

 

 

 

Red Lights

Psycholog Margaret Matheson (Sigourney Weaver) i jej asystent (Cilian Murphy), badają zdarzenia paranormalne, co krzyżuje ich drogi ze światowej sławy medium (Robert De Niro), który właśnie wraca po latach absencji.

Duet od spraw paranormalnych reprezentuje moje podejście do tych wydarzeń, stąd sympatia w ich kierunku wyklarowała się po pierwszych 10minutach. To, że nie jesteśmy w stanie znaleźć logicznego wytłumaczenia, nie znaczy, że należy zadowalać się głupim. Obalane przez nich teorie są widzom wyjaśniane, więc nikogo nie będzie bolało, że odpowiedzi spadają z powietrza i taki stan musimy zaakceptować – co w filmach się zdarza. Sprowadzają się do tego, co każda iluzja, czyli patrzenia w nieodpowiednie miejsce, ale i tak miło obserwować cały proces.

Weaver zachowuje spokój na twarzy przy każdej bajce, którą chcą jej sprzedać, a sceptycyzm postaci zagwarantował kilka dobrych monologów. Ciężko mi narzekać na nią, jak i na reszte obsady. Narzekania zaczynają się na fabułe, kiedy niebezpiecznie zmierza w kierunku, który właśnie chce obalić. Powodem dla którego medium – grany przez De Niro - był nieobecny przez te lata – to nie jest spoiler, bo szybko jest wyłożone na tace - to śmierć podczas przedstawienia, jednego z tych, którzy wątpili. To już zaczynało mi śmierdzieć. Druga połowa filmu – niestety - całkowicie zboczyła na tą ponurą trasę. Wciskanie mi horrorywch scen „wyskokowych”, nigdy nie zdaje egzaminu. Zacząłem mieć wrażenie, że reżyser zaprzedał dusze diabłu – którego wypada tu nazwać „Hollywood”. Szkoda, bo uniknął tego w swojej poprzedniej produkcji – „Pogrzebany” z Ryanem Reynoldsem.

Początek napawał sporym optymizem, ale wszystko się posypało. Z czasem „Red Lights” miewało już tylko momenty, aż przerodziło się w zwykły thriller. Może to była jedyna metoda – w końcu to nie dokument – ale wierze, że dało się uniknąć sztampy. Projekt wystarczyło dopieścić, bo rozwiązania domyśliłem się bardzo szybko – jeśli ktoś myśli logicznie, też to zrobi. Tematyka fajna, obsada świetna, diament nieoszlifowany. Jeśli robimy coś, co trafia od razu na DVD – lub nie jest jakimś wielkim przebojem - to nie trzeba na siłe uszczęśliwiać masowej publiki... tudzież po prostu „hamburgerożerców” – 5/10

Edytowane przez N!KO

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

N!KO, chyba po raz pierwszy zdarza mi się ocenić film dużo,dużo niżej niż tobie(co jest raczej wyczynem na tą okoliczność xD ).Mianowicie chodzi tutaj o "Red Lights".Na początku jednak przyznam, że pomysł był naprawdę dobry, a także obsada solidna(oprócz głównego aktora, ale o nim później).Jednakże tak jak już wspomniałeś, film zaczyna się kolokwialnie mówiąc walić po niecałej godzinie.Już nie mówię, że to przeradza się w tandetny dreszczowiec, bo to akurat mogło wyjść(tutaj nie udało się, prawdopodobnie przez trefny skrypt).Co mi się nie spodobało to to, że powinni odwrócić role

mianowicie to nie Weaver powinna zginąć, tylko ten drugi, bo Weaver byłaby w stanie pociągnąć swoją rolę, a tak to się bardzo rozczarowałem i nie kupiłem za nic kolesia

.De Niro naprawdę na starość chyba nie czyta przed przyjęciem roli scenariusza, tylko bierze co mu los da.Niby dobrze mu idzie "nawijka", ale tak naprawdę to jest gadanie o niczym i nie wydało mi się to straszne, tylko wręcz nudne.A już sam koniec filmu uważam za głupi,bezsensowny i raczej nie na miejscu.Nie powiem, że zasnąłem na filmie, ale żeby przez to nazwać film dobrym to byłaby lekka przesady(The Cold Light of Day też nie pozwolił mi zasnąć, a sam wiesz,jaki poziom ten film reprezentował).Ode mnie 3/10(pomysł fajny, ale beznadziejne wykonanie).


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO, chyba po raz pierwszy zdarza mi się ocenić film dużo,dużo niżej niż tobie(co jest raczej wyczynem na tą okoliczność xD )

 

:twisted: Już się tłumacze ze swojej chwilowej słabości. Cholernie kupiłem tematyke i początek produkcji. Do scen z Sigourney potrafiłem wracać - szczególnie do testu z kartami doktorka - i gdyby poziom utrzymali do końca, to byłaby sporo większa nota. To, że oni zjechali na tą sztampe, nie znaczy, ze zrobili tam kiepska robote. Bardziej byla to moja frustracja na kierunek, który obrali.

Spróbuj mnie przebić w nowym Residencie, któremu dałem 1/10, czyli po prostu go nie oglądaj - zostanie, bądź co bądź, zero :wink: Albo okazjonalnie w Cosmopolis... ale nie zycze Ci tej przeprawy ->

 

 

 

 

Cosmopolis

Cronenberg jest cenionym reżyserem. Podobały mi się jego „Wschodnie obietnice”, ale ten najnowszy twór nie budzi żadnego zainteresowania. Wystaczy, że spojrzymy na pierwszy plan, a już można się zrazić. Blady wampir ze „Zmierzchu”, to dobry chwyt by ściagnać na sale kinową nastolatki, ale przepełnienie całości dialogami, to raczej nie priorytet dla tego targetu. Erick Packer – Pattison – to jakiś tam bogacz, który w dniu wizyty prezydenta w jego mieście, ma zachcianke – inaczej ciężko to określić – na przejażdżke, na drugi koniec miasta... do fryzjera. Podczas tej zakorkowanej trasy, kolejno będą go odwiedzać w limuzynie jakieś postaci, które będą sobie z nim rozmawiać. O czym? Na dobrą sprawę o wszystkim i niczym. Niby poruszają wachlarz tematów, ale żaden nie brnie do niczego... tak jak fabuła! Na pewno wielu już ma świadomość, że przegadane produkcje do mnie trafiają, ale tutaj kompletnie nie mogłem się wkręcić. Bardzo szybko zacząłem się interesować tym, co dzieje się za oknami – co już samo w sobie zgrabnie podsumowuje „wielkość” tekstów - gdzie ujrzałem bardzo szary – najpewniej komputerowo stworzony – świat.

Robercik jest sztuczny, jak tylko on potrafi. Rzekomo to miała być jego najlepsza rola, ale jedynie mogę to argumentować tym, że jego postać miała być obdarta ze wszelkich emocji, a wiemy, że ten aktor nie zwykł ich okazywać... kiedykolwiek.

IMDB wskazuje, że to dramat, co czym prędzej powinni poprawić – o ile w ogóle klasyfikują to jako film. Czuć w tym wszystkim domieszke „fantasty”, który przejawia się w żonie głównego bohatera. Jazda jest przerywana tylko na rozmowy z nią w różncych miejscach – odskocznia od limuzyny. Skąd ona się w nich bierze – raczej za samochodem nie biega? Prawdopodobnie bym się zastanawiał, gdyby „Cosmopolis” było jakkolwiek interesujące.

Dobrze, że we wszystko wmieszali Paula Giamattiego, bo to chyba jedyny aktor, który zdołał mnie wybudzić i podnieść delikatnie ocene tego artystycznego... niczego. Były tu te minimalne plusy, które skutecznie sobie wmawiałem - "ooo... ładnie pokazują jego izolacje od świata, do którego czuje obojętność", ale nie lubie się zagłebiać w psychike postaci, która samą twarzą, gadką i zachowaniem, jest tak płytka jak w swoim hitowym romansie...

Jeśli kogoś rajcuje oglądanie dialogu – OGLĄDANIE... nie słuchanie – to będzie prawdopodobnie w tej mniejszośći, która się nie zanudzi na śmierć – 2/10

Edytowane przez N!KO

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Spróbuj mnie przebić w nowym Residencie, któremu dałem 1/10, czyli po prostu go nie oglądaj - zostanie, bądź co bądź, zero :wink: Albo okazjonalnie w Cosmopolis... ale nie zycze Ci tej przeprawy

 

Oj,nie ma mowy, żebym odpuścił.Jeżeli przy filmie jest przyczepiona łatka (2012), to to muszę obejrzeć.Już mam 97 filmów przerobionych(średnia ocen nie zachwyca bo 4,123..., gdzie ratuje to 2x 9,5x8 i parę 7), to trzeba jechać do końca.Na szczęście teraz wychodzą już mega filmy, na które się rok czekało(Życie Pi, Mistrz - btw. wie ktoś czy będzie premiera w Polsce?, Lincoln,Django,Hobbit)


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Mistrz - btw. wie ktoś czy będzie premiera w Polsce?

To już zależy od tego, jak film przyjmie się w USA (premiera już dziś jeśli się nie mylę) i ew. czy zostanie nominowany do najważniejszych nagród (no, jak Phoenix nie dostanie nominacji do Oskarka to będzie ładna wtopa Akademii, w Wenecji juz go nagrodzili). Nie spodziewałbym się "The Master" wcześniej niż w styczniu, ale może mnie zaskoczą. "There Will Be Blood" w Polsce miało premierę długo po tej u hamburgerów.


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Oglądał już ktoś Moonrise Kingdom ?, na IMDB średnia ponad 8, wielu upatruje kandydata do zgarnięcia oscara - sam dopiero dziś się za to wezmę.

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.


  • Posty:  3 820
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.09.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

W tamtych czasach nie trzeba było posiadać supernowoczesnego sprzętu nagraniowego, mediów społecznościowych czy licznika wyświetleń klipów na YouTube. To były czasy kiedy każdy wiedział, jak przy pomocy ołówka naprawić swoje ulubione wciągnięte kasety magnetofonowe, a dźwięk wciąganej kasety każdy znał na pamięć. To był okres, w którym opinie o czyjejś twórczości wyrażało się osobiście stojąc z kimś twarzą w twarz, a nie chowając się za numerem IP komputera i wysyłając kolejne mniej lub bardziej obraźliwe komentarze na forach. To lata, w których spotykało się ze znajomymi w przelotkach, na klatkach czy na ławkach w gąszczu betonowych blokowisk, a nie na „fejsie”, „gadu” czy „skajpie”. Wtedy oznaką szacunku było przybicie piątki z wykonawcą po koncercie i kupienie oryginału jego kasety czy płyty, a nie klikanie kolejnych „lajków na fejsie” czy „łapek na jutub” i równoczesne ściąganie jego twórczości z „neta”. To było tak niedawno, ale już wystarczająco dawno, aby o tym skutecznie zapomnieć. Leszek Dawid, biorąc się za realizację filmu „Jesteś Bogiem”, nam o tym przypomniał.

 

Wojtek, Sebastian i Piotrek, czyli Fokus, Rahim i Magik, mieli coś czego większości młodych raperów (ale także i młodym ludziom) dzisiaj brakuje – zajawka. Oni chcieli coś robić i uwierzyli, że są w stanie zrobić to dobrze. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, wtedy młodzi mieli talent i charyzmę, nie mieli możliwości – teraz mają możliwości, ale w ich słownikach brakuje słów „talent” i „charyzma”. To jest historia trzech młodych chłopaków, którzy wykorzystując swój talent próbując zrobić coś niebanalnego, coś innowacyjnego. I udaje im się to pomimo wielu kłód, jakie pod nogi rzuca im los. Świetnie w to wpasowują się pierwsze linijki Magika z kawałka „Nowiny” – „Nawet jeśli wszyscy już w Ciebie zwątpili, pokaż, że się mylili, nie czekaj, ani chwili dłużej…”

 

Historię śmierci Magika zna wiele osób, nawet niezwiązanych z kulturą hiphopu w Polsce. Jednak o przyczynach czy też powodach jego tragicznej decyzji nie wie nikt i raczej nikt się tego nie dowie. Reżyser również nie próbuje nam tego wskazać, co należy uznać za niewątpliwie dobre posunięcie. Pokazuje jednak różne aspekty, które mogły przyczynić się do tego samobójczego skoku w momencie, w którym Paktofonika wypływała na szerokie wody.

 

Całą fabułę filmu spina pożegnalny koncert PFK, na którym zabrakło oczywiście niepodważalnego lidera składu – Magika. Fokus i Rahim postanowili zamknąć ten projekt pod względem muzycznym, ale w ostatnich wywiadach powiedzieli, że ich rozdziały w życiu zatytułowane „Paktofonika” zostały zamknięte na dobre właśnie tym filmem, na realizację którego musieli czekać ponad dekadę. Może to i lepiej, że film wyszedł później niż wcześniej, a przynajmniej na pewno nie jest to ze szkodą ani dla Magika, ani dla Fokusa i Rahima, a tym bardziej dla Paktofoniki, która jednym swoim albumem zrobiła więcej dla rozwoju hiphopu w Polsce, niż niektóre inne składy czy raperzy kilkoma płytami.

 

„Jesteś Bogiem” to jest film nie tylko dla dzisiejszej „zbuntowanej” młodzieży, która uczy się jeszcze w gimnazjach, liceach czy technikach. To jest podróż do końcówki lat ’90 dla osób, które już albo wyrosły ze słuchania rapu albo wciąż go słuchają tylko rzadziej. To jest także dobry film dla jeszcze starszych osób – pokolenia obecnych czterdziesto czy pięćdziesięciolatków, którzy z rapem za młodu nie mieli nic wspólnego, a których synowie i córki są obecnie w wieku głównych bohaterów.

 

Wielu może razić wulgarność językowa tej produkcji, ale trzeba pamiętać, że to nie jest kolejna komedia romantyczna, a obraz ówczesnej młodzieży – zbuntowanej, wulgarnej, często utalentowanej i twardo broniącej swoich racji, marzeń i przekonań. Patrząc jednak na to obiektywnie – uszy potencjalnego widza nie ucierpią bardziej niż na wielu innych filmach, które można bez trudu obejrzeć codziennie w telewizji.

 

Ta historia, chociaż pojawiły się w niej humorystyczne momenty, nie miała prawa mieć happy endu i każdy, kto chciał zobaczyć ten film, dobrze o tym wiedział. Jednak reżyser na sam koniec zostawił pozytywny akcent w postaci oryginalnych zapisów z zeszytu Piotrka, które ten spisał na chwilę przed samobójczym skokiem, a które kierował do Wojtka i Sebastiana (a myślę, że również pośrednio do wszystkich swoich słuchaczy) – „Nie poddawajcie się. Walczcie. Magik”.


  • Posty:  10 275
  • Reputacja:   289
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Niezła recka, Vercyn. Co do tego filmu mam pewien dylemat, bo czytałem na jego temat multum pochlebnych opinii, ale z drugiej strony - osobiście zupełnie nie trawię RAPu, czy Hip-Hopu. Jak sądzisz, czy dla takiej osoby ten film nie będzie stratą czasu?

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE Backlash 2025
      Dyskusje na temat wydarzenia WWE Backlash 2025!
        • Dzięki
      • 32 odpowiedzi
    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Dzięki
      • 147 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 049 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 713 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
        • Lubię to
      • 107 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
        • Lubię to
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
        • Lubię to
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 187 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 606 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 896 odpowiedzi

  • Najnowsze posty

    • Attitude
      Nazwa gali: WWE Monday Night RAW #1669 Data: 19.05.2025 Federacja: World Wrestling Entertainment Typ: Online Stream Lokalizacja: Greenville, South Carolina, USA Arena: Bon Secours Wellness Arena Format: Live Platforma: Netflix Komentarz: Michael Cole & Pat McAfee Karta: Wyniki: Powiązane tematy: World Wrestling Entertainment - dyskusje ogólne WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • CzaQ
      Po wyborach, więc politycznie     Również gratulacje dla Adriana Zandberga :       
    • Attitude
      Nazwa gali: Panther Promotion / CMLL Data: 18.05.2025 Federacja: Panther Promotion Typ: Event Lokalizacja: Reynosa, Tamaulipas, Meksyk Arena: Arena Coliseo Reynosa Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Lucha Libre - dyskusje ogólne
    • PTW
      ZAGRANICZNA GWIAZDA PODEJMIE NASZEGO POTRÓJNEGO MISTRZA! Przyszedł czas ogłosić pierwsze z kilku mistrzowskich starć jakie będą miały miejsce na gali 31 maja. Rozpoczynamy POTĘŻNYM ogłoszeniem walki największego dominatora w historii polskiego pro wrestlingu! PTW Championship Match Dawid Puncher Seńko vs. Ben Rodgers Szkocja wypuściła w świat wielu wybitnych zawodowych zapaśników, ale ten, który odwiedzi nas 31 maja ma potencjał by być najlepszym z nich wszystkich! Puncher, który jest równie niebezpieczny co chimeryczny, zapowiedział, że znudził się łatwymi przeciwnikami i chciałby dostać w końcu jakieś prawdziwe wyzwanie. Powiada się, żeby uważać na życzenia, bo te potrafią się spełnić - i wszystko wskazuje na to, że nasz czempion nie będzie miał lekko z pretendentem! Wojownik z Glasgow to młody, głodny sukcesu atleta, który dzieli swój czas pomiędzy siłownię i pro wrestlingowy ring. Ta szalona etyka pracy, którą można porównać chyba tylko z Puncherem właśnie, sprawia, że Rodgers jest na ustach europejskiej sceny pro wrestlingu, bo widać, że chce być najlepszym z najlepszych. Czy szkocka duma i zawziętość sprosta polskiej potędze i niezłomności? To okaże się już na najbliższej gali! Kolejne elementy najmocniejszej karty pro wrestlingowej gali w Polsce w tym roku wkrótce! Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
    • Attitude
      Nazwa gali: Marigold Rising Spirit - Dzień 11 (Afternoon Show) Data: 17.05.2025 Federacja: Dream Star Fighting Marigold Typ: Online Stream Lokalizacja: Sapporo, Hokkaido, Japan Arena: Chateraise Gateaux Kingdom Sapporo Publiczność: 354 Format: Taped Data emisji: 19.05.2025 Platforma: Wrestle Universe Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Kobiecy Pro Wrestling - dyskusje
×
×
  • Dodaj nową pozycję...