Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Wiesz Nolan w swoich dwóch poprzednich częściach upodobnił bardziej DK do dramatu obyczajowego

No i w TDK ten pseudorealizm raził po oczach.

 

skoro reszty narzekań nie cytujesz , postaram sie pózniej jeszcze podać więcej szczegółów skoro te cie nie satysfakcjonują.

Bo przecież to nie jest tak, że się nie zgadzam ze wszystkim, nie? :) Po prostu śmieszą mnie takie zarzuty.

 

Zrobili by drugie Avengers, ale gosc chcial byc bardziej ambitny to mogl przynajmniej Batmana usmiercic.

Mógł i to mnie właśnie zdenerwowało w końcówce.

 

Co mnie jeszcze zdenerwowało, to z pewnośćia Gotham, a raczej Nowy Jork, miasto całkowicie straciło na swojej tajemniczości (za dużo dzieje sie za dnia). To nie zmienia faktu, że film mi się cholernie spodobał i choć rozumiem, że nie każdy musi mieć takie zdanie jak ja, to wystawianie "TDKR" dwójki to według mnie przesada.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-296146
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

No i w TDK ten pseudorealizm raził po oczach.

No ale taki był zamysł Nolana i za to pokochaliśmy nową wizje Batmana szczególnie ci którzy pamiętali wersje Schumachera. Tak więc skoro w III części Mroczny Rycerz się odrealnił to ci którym się podobały 2 poprzednie części będą narzekali (nie dziwię się oceną 5/10 4/10 itd...) a tacy jak ty - których kuł w oczy realizm musza zrozumieć że nie każdego będzie nowy DK cieszył :???:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-296147
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

No ale taki był zamysł Nolana i za to pokochaliśmy nową wizje Batmana szczególnie ci którzy pamiętali wersje Schumachera.

Znow się nie rozumiemy. Uważam tylko, że Nolan w "Mrocznym rycerzu" poszedł już za bardzo do przodu z tym realizmem, co nie zmienia faktu, że film mi się bardzo spodobał. Powtórzyłem sobie "Batman - początek" i tam to chyba najlepiej pod tym względem wygląda i szkoda, że w dwóch pozostałych częściach Nolan nie poszedł tą ścieżką (tam też Gotham wyglądało najlepiej).

 

Tak więc skoro w III części Mroczny Rycerz się odrealnił

Już bym tak nie przesadzał. Poszedł po prostu już trochę bardziej w stronę komiksu, jeżeli werzyć osobom które się tym interesują.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-296150
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Five-Year Engagement (Jeszcze Dłuższe Zaręczyny)

Dokładnie rok po poznaniu, Tom Solomon (Jason Segel) oświadczas się swojej dziewczynie, Violet (Emily Blunt). Zaręczyny zaczynają się przedłużeć, a wielki dzień odkładać w czasie... Brzmi jak kolejny kom-rom, gdzie postawione jest przed nami pytanie, czy miłość może przetrwać tę nieoczekiwaną próbę czasu? Odpowiedź Hollywoodzkich twórców jest raczej pewniakiem, ale wypada liczyć na kilka niewinnych uśmiechów w między czasie.

Od hitu z 2008 roku, „Forgetting Sarah Marshall” – u nas znanego jako „Faceci też Płaczą” – miałem na uwadze poczynania Segela. Twórcy zaczęli w niego częściej inwestować, a on odpłacał się łudząco podobną kreacją, która z każdym kolejnym filmem cieszyła coraz mniej. „Jeszcze Dłuższe Zaręczyny” to potwierdzenie tej teorii. Druga połówka jest Angielka, więc ostatnią rzeczą jaką od niej oczekiwałem, to bycie śmiesznym. Za komedie odpowiada najlepszy kumpel idiota - Chris Pratt - a najlepiej aktorsko wypada przebojowy szef - Rhys Ifans. To daje ten sam „deser”, który stara się ratować wszystkie dania główne z kom-romowego menu.

Różne ścieżki kariery rozdzielają ich, zaczynają próbować innych rzeczy, aż do znanego finału. Jedyni, którzy nie wygrają, to Ci poświęcający czas na ten film. Doświadczenie definitywnie za długie, na materiał, który chcieli zobrazować. Po godzinie byłem w stanie wypunktować plan wydarzeń, a to nawet nie była połowa drogi. Nie uświadczymy żadnej postaci, ani żadnego motywu, wyróżniającego produkcje na tle innych. Uformowali to w ten sam sposób, co ich protoplaści. Jeśli ktoś łykał to w takiej formie wcześniej, to pewnie będzie się szczerzył i tutaj. Jeśli ktoś nie był fanem, to zapewniam, że rewolucji nie uświadczy – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-296400
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Total Recall (Pamięć Absolutna)

Robotnik Douglas Quaid (Colin Farrell), zaintrygowany reklamą, postanawia ubarwić swoje życie o wszczepione wspomnienia z wakacji na Marsie, podczas których jest tajnym agentem. Zabieg niestety kończy się niepowodzeniem, a Quaid zaczyna być prześladowany przez władze. Całośc jest zainspirowana opowiadaniem Philipa K. Dicka – „Przypomnimy to Panu Hurtowo” – i nowym wydaniem hitu z 1990 roku (tam w roli głównej Arnold Schwarzenegger).

Nie wiem, jaki jest powód kręcenia tego samego filmu po 22 latach. Czy coś zostało zmienione? Jeśli tak, to nieznacznie. Najważniejsze jest to, że główne fabularne twisty zostały zachowane, czyli spore grono odbiorców będzie oglądało to samo po raz drugi. Przyjdzie czas na porównania, i o ile Arnie nigdy nie był wielkim aktorem, a warsztatowo poprzeczki nie ustawiał zbyt wysoko, tak przyjęło się, że „Pamięć Absolutna” to jego wyżyny, z której patrzy w dół na Colina Farrella. Arnie był zmieszany prezentowaną sytuacją – budząc sympatie widza - a Colin po prostu przedziera się przez kolejne przeszkody, w akcjach mniej lub bardziej efektownych. Te w połączeniu z niektórymi ujęciami kamer, przypominają gre video do tego stopnia, że nie wiedziełem, czy skupić sie na filmie, czy łapać za kontroler. Ciężko to uznać za plus, gdyz za każdym razem bliżej temu do kiczu.

Męskie oko powinny cieszyć Farrellowe towarzyszki – Jessica Biel i Kate Beckinsale – ale ze znajomością oryginału, będziecie oglądać hit sprzed lat, bez duszy, ale z lepszymi efektami. Kilka pozytywnych scen to za mało, żeby zaakceptować podróbke – 3/10

 

 

 

 

Ted

Historia małego chłopca i życzenia, które na zawsze zmieniło jego życie. Podczas świąt Bożego Narodzenia – ten specjalny czas w roku, kiedy dzeci zbierają się by obić żydowskiego rówieśnika – mały John Bennett (w dorosłej wersji Mark Wahlberg) marzy by jego nowy prezent – pluszowy miś – przemówił. W tej dziecięcej historii nie byłoby nic rewelacyjnego, gdyby nie stał za nią Seth MacFarlane – twórca serialów „Family Guy” czy „American Dad”. Jeśli ten facet wpadł na pomysł gejowskiego jednolatka, na którym zrobił karierę, to możecie być pewni, że ten miś nie będzie normalny.

Ted to prawdopodobnie najlepsza komedia tego roku, a jej pluszowy bohater – mimo prostego zalożenia – okazał się strzałem w „10”. Słodka mała rzecz z ciętym jak brzytwa językiem. Robi sobie jaja z rzeczy, z których sam lubie się ponabijać, więc ciężko mi sobie przypomnieć scene, w której bym się nie śmiał z jego wyczynów. Nie mogę tego oczywiście powiedzieć o jego partnerze – i filmowym przyjacielu – Wahlbergu, którego – delikatnie ujmując - nigdy fanem nie byłem. Sam chyba zdał sobie sprawe ze swojej aktorskiej nieudolności, i często spotykam go w komediach. Tam zwykle rżnie głupa, czyli jest tępakiem, którzy śmieszą mnie stojąc obok, a nie na ekranie. Dobrze, że większość gagów położyli na barkach misia, a Markowi został główny dylemat postawiony w filmie. Co zrobić w sytuacji, kiedy dziewczyna chcę przenieść związek na wyższy poziom, a na drodze stoi Twój wieloletni przyjaciel? Pierwszy wniosek jest prosty – kobiety psują wszystko – ale jeśli tą kobietą jest Mila Kunis – najwyższy czas wyrzucić pluszaka. Mila nie daję żadnego wielkiego przedstawienia, ani nie ma zamiaru bawić kogokolwiek. Jest tam wyłącznie na potrzeby fabuły, a ja nigdy nic poza względami wizualnymi od niej nie wymagałem – wciąż nr.1.

Największy problem Teda – nawet większy od Wahlberga – to staranie się opowiedzieć historii. Sam nie wierze co piszę, ale przez to, że w tym trójkącie musi sie coś popsuć, komedia zaczyna cierpieć. Śmiejesz się do łez, kiedy przychodzi czas poważnego przekazu, którego nikt w tym momencie nie będzie pragnął. Dodatkowo, uparcie upchnęli na drugim planie czarne charaktery, które kompletnie się nie zlewają z całością. Ni to jakieś wielkie postaci, ni to zabawne persony – cechy Mili Kunis, ale bez wyglądu, tj. dramat. Wraz z nimi fabuła staje się mocno dziecinna. Przypomina filmy produkowane seryjnie na potrzeby TV przez Disneya. Poważne „faux pas” ze strony MacFarlane’a. Skoro mamy humor przekraczający bariery, to nie róbmy motywów skierowanych wyłącznie dla najmłodszych.

ACZKOLWIEK, biorąc pod uwagę, że to film, ktory ma wywołać mój uśmiech, walić te minusy. Świetna postać, z komediowym instykntem Setha, nie mogła mi się nie spodobać. Dopisać do tego smaczki w postaci Ryana Reynoldsa, który nic w filmie nie mówi, czy starej gwiazdy kina akcji – a dokładnie JEDNEGO filmu akcji – którą tutaj wskrzesili. Dla mnie bajka. Kupuję na DVD i oglądam ponownie – 8/10

Edytowane przez N!KO
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-297007
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Orientuję się ktoś, czemu nie ma żadnej kopii "Zakochani w Rzymie" dostępnej w internecie. Film miał premier idąc za FW w kwietniu. Być może słabo szukam, ale na jednym portalu z warezem (ten największy) ani śladu.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-297330
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

Jeszcze nie ma, ponieważ z tego co mi wiadomo, ta premiera odbywała się jedynie w Rzymie, gdyż tam był on kręcony, a film do kin amerykańskich ma wejść w podobnym czasie co w Polsce.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-297333
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Aha :( , dzięki za info.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-297334
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Expendables 2 (Niezniszczalni 2)

Mr. Church (Bruce Willis) raz jeszcze planuje wysłać ekipę Niezniszczalnych, na z pozoru łatwe zadanie. Misja zmienia swój priorytet po śmierci jednego z członków. Celem pozostałych staje się zemsta w samym środku terytorium wroga.

Emeryci wstają ze swych bujanych krzeseł, żeby znów przypomnieć sobie lata świetności. Kontynuacja jest powtórką z oryginału – filmem pełnym niewyobrażalnych akcji, rozlewu krwi i prostych dialogów (nawet takich jak „See You Later, Alligator”...). Zwykle byłoby to nie do zniesienia, ale powrót takich gwiazd ciężko pominąć. Stallone do poprzedniej - imponującej – obsady, dokoptował brakujące ogniwa, jak Jean-Claude Van Damme, Chuck Norris czy ... Liam Hemsworth? Serio? Chłopak na razie zagrał w „Igrzyskach Śmierci”, więc poronionym – i zgubnym – pomysłem było dorzucanie go do paczki. Chcę kojarzyć „Niezniszczalnych” za to, na co się kreują. Nijak mi tu niepotrzebna promocja młodych, szczególnie, gdy wydaje się on mieć więcej do roboty od zasłużonego Lundgrena, Jeta Li, czy dwójki Crews i Couture. Pierwsze „faux pas” na koncie Rambo...

Skoro dostaje ten sam produkt, który błyszczy głównie nawiązaniami do przeszłości danych gwiazd, to jak mam to znowu łyknąć? Śmierdzi odgrzewanym kotletem, który może być uratowany tylko nowymi składnikami. Do takich chyba nie należy dodawać Schwarzeneggera, który otrzymał więcej ekranowego czasu, ale znów nie na tyle, by w pełni usatysfakcjonować zwolenników. Jeśli brać pod uwagę ten czynnik, to bohater serii dowcipów o kopniaku z półobrotu, dostał go jeszcze mniej. Zaliczył swoje wejście smoka i dostał usprawiedliwienie szybkiego zniknięcia. Sytuacje ratuje czarny charakter, jakim mianowano Van Damme’a. Facet sprawił, że Arnie i Sylvek wyglądali jak popierdółki, co do łatwych zadań nie należy. Scena jego prezentacji – pierwsza konfrontacja z Niezniszczalnymi - to zdecydowanie topowy moment.

U pozostałych hierarchia nie została naruszona. Współpraca Stallone-Statham wciąż jest kluczowa dla całości, a ten drugi dalej przyćmiewa w moich oczach starszego kolegę. Reszta drużyny to tylko tło. Tło, które może być wycięte w ewentualnych kontynuacjach i niewielu zwróci na to uwagę – tak jak w przypadku Mickey Rourke’a.

JCVD, parę nawiązań do przeszłości i kilka – w swojej głupocie śmiesznych – gagów, to za mało, żeby się obronić. „Niezniszczalni” może i zabić się nie dali, ale poważnie ucierpieli. Wolałem wspominać jednorazowy wyskok, który był bliski serca każdego miłośnika filmów akcji ubiegłego wieku – 4/10

 

 

 

 

Yuma

Po upadku PRL, Zyga (Jakub Gierszał) ma dość swojego życia i planuje wziąć sprawy w swoje ręce. Z pomocą przychodzi obrotna ciocia (Katarzyna Figura), która wysyła go do Niemiec, gdzie chłopak zaczyna specjalizować się w drobnych kradzieżach – tytułowa „juma”.

Pierwsze co zrobiłem po seansie, to sprawdziłem gatunek filmu. Dramat, kryminał, sensacyjny. Kryminał z tego prosty, sensacja mizerna, a dramat praktycznie żaden. „Yuma” powinna nastawiać człowieka na to, co tak naprawdę robi najlepiej i o czym świadczą salwy śmiechu na sali kinowej. Jako komedia przebija niejedną polską produkcje, która szczyci się swoją głupotą. Prosty humor, bijący od prostych ludzi, najwyraźniej się sprawdza w naszym kraju. Szybko zapominamy o „królu jumy” i czekamy na dalsze perypetie jego kumpli - Młota i Kuli – którzy ukradkiem okradli Gierszała. Kiedy czytam na plakatach wzniosłe cytaty – „Gierszał jest o wiele bardziej przekonujący niż w Sali Samobójców” – to od razu mam wrażenie, że coś mi się wmawia. Kilka „kamiennych twarzy”, gangstera z niego nie zrobi. Na pewno nie takiego, jakim udało się być Kotu... Kotowi (?!) ... no temu, co gra w każdym polskim filmie i ma nazwisko jak zwierze :wink: Byłem pod wrażeniem jego gry twarzą, która pozwala mu się cieszyć, że nie popadł w groteske. Nie był przerysowany i śmieszny, czym już całość się pochwalić nie może. Szczególnie przy takim finale. Kiedy Polskie kino łapie się za efekty specjalne, to wiedz, że coś się dzieje...

Balans po cienkiej linii wychodzi nielicznym, a najwyraźniej „Yuma” wylądowałą po nieporządanej stronie. Śmiałem się, ale zapomnę o tym. Szybko zapomnę – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-297465
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Hans Kloss: Stawka większa niż śmierć

Koenigsberg, 1945 rok. Hans Kloss (Tomasz Kot) - agent polskiego wywiadu o kryptonimie J-23 – wpada na trop zrabowanego przez nazistów skarbu. We wszystko wmieszany jest stary znajomy, Hermann Brunner (Piotr Adamczyk). Polskie kino robi swój powrót do przeszłości, inspirując się serialem z końca lat 60 – „Stawka większa niż życie”. W produkcje zaangażowali aktorów odpowiedzialnych za postaci z oryginału, a fabułe poprowdzili na dwóch płaszczyznach czasowych.

Efekty w Polskim kinie stoją na tym samym, żenującym poziomie od lat, więc tutaj nawet nie będę sie silił na kolejne docinki. Hansa pogrąża to, że tutaj ich jest więcej niż w przeciętnym obrazie naszej kinematografii. Martwią mnie aktorzy. Duet z serialu wraca do swoich legendarnych postaci. Kino w tym czasie ewoluowało, oni niestety nie – Karewicz dopiero pod koniec bierze się w garść. Kwestie są praktycznie recytowane, a jeśli ktoś tego nie widział, to najpewniej jest fanem i nie śmie narzekać na ikony. Co gorsza, ciągną oni na to dno wszystkich, bo ich młodsze wersje (Kot i Adamczyk) mają za zadanie ich przypominać. Fatalnie się na to patrzy, a jeszcze gorzej słucha. Jeśli chcieli pokazać, czym zachwycali się ludzie w przeszłości, to udowadniają nam tylko ich bezguście, albo to, że nie było wtedy zbyt wielu alternatyw. Problem w tym, że wypadałoby zachęcić nowych widzów. Starych już może nie być, albo nie słyszą... (za ostre?)

Wszystko wygląda jak stary, czarno-biały film, który po latach dostał tylko kolory i został wypuszczony ze złudną nadzieją dobrej sprzedaży za pośrednictwem Telezakupów Mango. To jeden z tych, który przypomina, że będąc kinomanem, ciężko nie dostrzegać jak bardzo odstajemy od reszty – 3/10 - Naciągane - tylko ze względu na parę tekstów, zgrabne przejścia między czasowymi płaszczyznami i wybijającego się Mecwaldowskiego (nie tylko jako „śmieszek” sobie radzi)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-297744
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Martwią mnie aktorzy. Duet z serialu wraca do swoich legendarnych postaci. Kino w tym czasie ewoluowało, oni niestety nie – Karewicz dopiero pod koniec bierze się w garść. Kwestie są praktycznie recytowane, a jeśli ktoś tego nie widział, to najpewniej jest fanem i nie śmie narzekać na ikony.

 

N!KO, ale tutaj właśnie chodziło o to, aby pokazać, że pomimo upływu czasu Brunner i Kloss (starzy) są nadal tacy sami. Tak jak czuć, że Mikulski się zestarzał i przykro go się ogląda (jeżeli ktoś wychował się na starym Kloss'sie), tak Karewicz nadal kopie dupy i jako jedyny dla mnie (Mecwaldowski niezły, ale o klasę niżej od klasycznego Brunnera) ciut ratował ten słaby film (gdyby nie on - dałbym 3/10, a tak podciągnąłem do 4/10). Jego Brunner nadal jest ironiczny, uroczo-bezczelny, wyszczekany i potrafiący "dosrać". Poza tym świetnie potrafi grać "głosem" (modulowanie) podczas swoich wypowiedzi. Niestety "młodzi" (Kot, Adamczyk. Zwłaszcza ten pierwszy) do pięt nie dorastają swoim pierwowzorom, a nawet pierwowzorom granym tutaj przez dziadków.

Słaby film. Nie polecam. Nie powinno się ruszać klasyków, bo można się utopić, co własnie się udało reżyserowi tego "dzieła".

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-297785
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO, ale tutaj właśnie chodziło o to, aby pokazać, że pomimo upływu czasu Brunner i Kloss (starzy) są nadal tacy sami.

 

Spoko. Niech sobie to pokazuja na TVP1 w Plebanii. Przez te huczne reklamy czulem sie zobowiazany, zeby sprobowac. Kusiła mnie ocena 2/10, ale stwierdziłem, że - mimo mojej frustracji - byłaby zbyt krzywdzaca.

Swoja droga, widziales Motylka z 1973? Gdy nie ma nowosci, to sobie robie powroty do przeszlosci i łapie za rekomendowane mi filmy przez imdb. Nadzialem sie tak na pare przecietniakow - jak chociazby przereklamowany "Lektor", ktory mnie ominal pare lat temu, czy "Lords of Dogtown".

Recenzji do staroci pisac mi sie nie chce :wink: Trzymam sie świeżych produkcji.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-297788
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Spoko. Niech sobie to pokazuja na TVP1 w Plebanii. Przez te huczne reklamy czulem sie zobowiazany, zeby sprobowac. Kusiła mnie ocena 2/10, ale stwierdziłem, że - mimo mojej frustracji - byłaby zbyt krzywdzaca.

Swoja droga, widziales Motylka z 1973? Gdy nie ma nowosci, to sobie robie powroty do przeszlosci i łapie za rekomendowane mi filmy przez imdb. Nadzialem sie tak na pare przecietniakow - jak chociazby przereklamowany "Lektor", ktory mnie ominal pare lat temu, czy "Lords of Dogtown".

Recenzji do staroci pisac mi sie nie chce :wink: Trzymam sie świeżych produkcji.

 

Sam jesteś sobie winny. Tego typu "kontynuacje" wypuszczane są typowo pod kątem pasjonatów oryginału, tak więc jeżeli nie szukałeś tam "powiewu dawnych lat" (a po to właśnie wypuścili tego gniota), to pytanie brzmi - po co się w ogóle na to porywałeś i czego spodziewałeś (to tak jakbyś sięgał po "Świat wg Bundych - Zjazd po latach" nie będąc fanem samego serialu "Świat wg Bundych" :wink: )? Ja dałem naciągane 4/10 tylko ze względu na Karewicza, który gra Brunnera dokładnie jak za dawnych lat (w przeciwieństwie do Mikulskiego, który mniej lub bardziej kaleczył swoją rolę).

Motylka oglądałem - dobry, choć nie spuszczam się nad nim jak większość. Dałem mu 7/10 i to jest maks. Lektora natomiast nie uważam za przereklamowanego. To dobry film, ciekawa historia oraz bardzo dobre kreacje aktorskie i na solidne 7/10 - jak dla mnie - zasługuje.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-297870
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

Sycylijczyk

Film oglądałem już ponad 2 tygodnie temu. Ogólnie podobał mi się, jestem fanem powieści Mario Puzo ( po tym jak przeczytałem Ojca Chrzestnego, który jest jeszcze lepszy niż film, a teraz skończyłem Rodzine Borgiów i zaczynam Ostatniego Dona ) i ten film fajnie oddaje klimat tych lat. Podobno książka jest jeszcze lepsza, ale nie miałem okazji jeszcze przeczytać. Film mnie nawet przez chwile nie nudził.

10/10 za sentyment :D

 

Podniebni przemytnicy

Jeżeli ktoś jest fanem serii "Szybcy i wściekli" i lubi samoloty to ten film jest dla niego. Jak zawsze w tego typu filmach mamy tych złych jak i dobrych, mamy miłość, która oczywiście nie powiem jak się kończy. Ogólnie spodobał mi się motyw z tymi samolotami, bo jeszcze takiego filmu nie widziałem. Nie ma to jak popatrzeć sobie na jakieś wielkie miasto w nocy z lotu ptaka, lub też podniebnym pościgom z naprawde wielką prędkością. Naprawde warto zobaczyć, film idealny na rozluźnienie w ostatnie dni wakacji.

9/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-298086
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

Ostatnie moje filmowe dni były po prostu wyśmienite, gdyż na 6 ostatnich ocen, mam jedną 8 i aż dwie 10 ! Ocenę 8/10 przyznaję filmowi Rękopis znaleziony w Saragossie, polskiemu filmowi, który wyróżnia się przede wszystkim fabułą szkatułkową, czyli opowieścią w opowieści. Temu filmowi nie poświęce dłużej chwili, gdyż wolę skupić się recenzji filmów z najwyższą oceną, jednak warto polski film obejrzeć właśnie z powodu tego ciekawego zabiegu fabularnego. Jest to najważniejszy element filmu, kolejnymi atutami są świetne aktorstwo oraz realia XVIII wiecznej Hiszpanii. Naprawdę warto obejrzeć. Ale czas zająć się tym powodem, dla którego piszę tego posta.

 

Oceny 10/10 otrzymały ode mnie filmy Harakiri oraz Okręt. Skupię się na ocenie tego drugiego.

 

Okręt (Das Boot)

 

Szczegółowe spojrzenie na klaustrofobiczny i przerażający świat marynarzy na niemieckich łodziach podwodnych. Film szczegółowo i z dawką czrnego humoru pokazuje zwyczaje i obowiązki marynarzy U-Botów.

 

Pierwszą rzeczą wartą odnotowania jest fakt, że mamy doczynienia z filmem wojennym z Niemiec, który traktuje o hitlerowcach. Samą produkcję tego dzieła można by porównać do stąpania po cienkim lodzie, gdyż, jak wiadomo, Niemcy są bardzo wrażliwi na te tematy i niechętnie chcą o nich rozmawiać, a tym bardziej robić o nich filmu. Film różni się bardzo znacząco od filmów z Ameryki. Mamy tu przedstawiony obiektywizm, a także, co najważniejsze, brak charakterystycznego dla obrazów zza oceanu nadmiernego patosu i heroizmu oraz nadmiernego wyolbrzymiania własnych dokonań. Tutaj tego nie uświadczymy, przez co bohaterowie filmu stają się odbiorcy bliżsi.

 

Bohaterom filmu warto poświęcić więcej uwagi. Są oni zwykłymi ludźmi, którzy podobnie jak przypadkowy człowiek z ulicy mają swoje problemy, z którymi się borykają. Przeżywają miłość, udrękę rozstania. Ich perypetie na statku są przedstawione w tak doskonały sposób, a praca kamery jeszcze bardziej to uwypukla, że widz czuję się jednym z członków załogi, i to jest największy plus tego filmu. Podchodzi się do niego emocjonalnie, kibicuje się - co jest paradoksem - hitlerowskim żołnierzom. Świetnie przedstawione zostały portrety psychologiczne głównych osobników na statku, czyli kapitana, porucznika Wernera oraz jednego z najbardziej doświadczonych marynarzy, Chiefa. Doskonałe są sceny, gdy widzimy twarz kapitana w trudnej sytuacji, gdy na statku naprawdę dzieje się już źle, a on walczy sam ze sobą, aby nie pokazać się ze słabej strony i aby dodać otuchy własnym żołnierzom. Innym przykład jest sytuacja, w której stary wilk morski Chief dostaje obłędu oraz poddaję się w walce z tonącym okrętem. Takich scen jest w filmie o wiele więcej, i jest to kolejny dowód na mistrzostwo w fachu Wolfganga Petersena.

 

Żadna scena w tym filmie nie jest nie potrzebna. Wszystko, nawet zwykłe spożywanie owoców i picie herbaty w kompletnej ciszy a swój urok i sens. Piękne są zdjęcia w tym filmie. U-boot, czy to na powierzchni, czy to pod wodą, wygląda bardzo dobrze. Epicka jest scena spotkania się dwóch łodzi podwodnych podczas sztormu i przywitanie się z przyjaciółmi. Na plus zasługuje reżyseria, scenariusz, doskonałe aktorstwo (szczególnie Jürgen Prochnow, odtwórca roli kapitana, zasługuje na najwyższy szacunek). Dopełnienia tego arcydzieła dokonuje kapitalna muzyka, oddająca charakter i epickość filmu (najlepsza była w momencie ataku niemieckiego U-boota na statki angielskie, no czysty majstersztyk) autorstwa Klausa Doldingera.

 

Najlepiej świadczy o tym filmie jednak fakt, że mimo iż pamiętamy o tym, że główni bohaterowie to hitlerowcy, to i tak śledzimy ich losy z przejęciem i zaangażowaniem. Arcydziełu tematu towarzyszy dodatkowo doskonała, a zarazem przykra, końcówka filmu, która idealnie kontrastuje z tym, co można było oglądąć podczas ostatniej godziny seansu. Polecam wszystim fanom filmów wojennych, którzy wolą obiektywizm od przesadnego patosu, wszystkim, którzy lubią filmy emocjonalne i chwytające za serce, a także każdemu, kto uważam sie za fana dziesiątej muzy, a jeszcze nie miał okazji obejrzeć tego filmu. Polecam oglądać wersje jak najdłuższe, sam miałem doczynienia z trwającą około 3 godziny 20 minut wersją reżyserską, ale słyszałem o wersji 5 godzinnej, którą kiedyś na pewno postaram się zobaczyć. Każda minuta ma swoja wartość. 10/10 zasłużone całkowicie

Edytowane przez Lakil
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/83/#findComment-298142
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • MattDevitto
      Wiele emocji w sieci wywołuje oglądalność pierwszego RAW na nowej platformie. Stąd też jestem ciekawy jak u nas na forum ludzie zapatrują się na wynik uzyskany przez HHH'a i spółkę. Dla przypomnienia: Czy powyższe liczby są zadowalające? Czy jednak rację mają Ci, którzy zwracają uwagę na to, że mimo wytoczonych potężnych dział ta liczba nie robi wrażenia, szczególnie jeśli chodzi o Stany Zjednoczone?
    • IIL
      Od dawna interesuje mnie polska scena wrestlingowa. Na przestrzeni lat w sieci pojawiło się wiele różnych stron poświęconych wrestlingowi, które niestety odeszły w zapomnienie.  Chciałbym, aby ten wątek służył dzieleniem się różnymi linkami do stron zapisanych w Internet Wayback Machine jakie zapamiętaliście z dawnych lat. Dzięki temu pamięć o nich nie zaginie i kto wie, może znajdą się również ich autorzy i uda się je jakoś przywrócić do życia jako np. część archiwum forum (jak to było w przypadku Archiwum forum BGZ Wrestling).    Na dobry początek lista tego, co udało mi się wykopać osobiście...  attitude.pl/forum - warto zacząć od archiwalnej wersji tego właśnie forum. Tak mniej więcej wyglądało to miejsce, gdy zacząłem zaglądać tutaj po raz pierwszy: Attitude Wrestling Forum :: Strona G³ówna WEB.ARCHIVE.ORG Ciekawe jest tutaj to, że w kopiach zapisu forum Attitude znajdują się również archiwalne zapisy shoutboxa.  forum i portal BGZ Wrestling Portal: BGZ Wrestling Forum: Najlepsze Polskie Forum Wrestlingowe :: WEB.ARCHIVE.ORG Forum: BGZ Wrestling Forum :: Strona G³ówna WEB.ARCHIVE.ORG Serwis Ultimate Wrestling Portal: Ultimate Wrestling - Newsy, profile, biografie, felietony, wyniki, raporty. Portal fanów wrestlingu. U nas dowiesz siê wszystkiego na ten temat! WEB.ARCHIVE.ORG Ultimate Wrestling - Newsy, profile, biografie, felietony, wyniki, raporty. Portal fanÃw wrestlingu. U nas dowiesz siê wszystkiego na ten temat! Gra UWF: Ultimate Wrestling Federation :: Strona G³ówna WEB.ARCHIVE.ORG Forum: Ultimate Wrestling :: Strona G³ówna WEB.ARCHIVE.ORG wrestlingmania.prv.pl - forum z którego wyłoniło się później UltimateWrestling https://web.archive.org/web/20050128021224/http://www.wrestlingmania.prv.pl/ wcw4life.prv.pl - strona o WCW WCW 4 life WEB.ARCHIVE.ORG NajwiÃksza polska strona po¶wiêcona WCW nwo-4life.prv.pl - bardzo ładna i rozbudowana strona poświęcona historii stajni nWo. Ktoś zna autora tej strony? New World Order WEB.ARCHIVE.ORG Wszystko o nWo   Pro Wrestling Quiz - gra quizowa autorstwa @ Maxi4 , działająca najpierw na UltimateWrestling, a następnie pod domenami pwq.xad.pl i pwq.nmj.pl. Osobiście uwielbiałem tę zabawę. PWQ na forum UW: Ultimate Wrestling :: Zobacz Forum - PWQ WEB.ARCHIVE.ORG pwq.nmj.pl pwq.nmj.pl :: Strona G³ówna WEB.ARCHIVE.ORG 4-corners.pl / wrestlingforum.pl - forum, które założyłem i prowadziłem od 2009 do 2013 roku https://web.archive.org/web/20120521025529/http://wrestlingforum.pl/ prowrestling.pl - portal, który zbierał informacje z polskiej sceny w jednym miejscu, przeprowadzał wywiady, itd. Wrestling - Polska Scena Wrestlingowa WEB.ARCHIVE.ORG ringskill.pl - forum o wrestlingu RingSkill - Forum o Wrestlingu • Strona główna forum WEB.ARCHIVE.ORG   Jest tego o wiele więcej, także temat będzie rozwijany Nigdy nie byłem e-fedziarzem, ale na przestrzeni lat przewinęło mi się wiele for o tej tematyce. Może znajdą się tutaj dawni gracze, chcący odkopać część tej historii?   Jakie z w/w stron odwiedzaliście? Co pamiętacie z tamtych czasów? Zapraszam do dzielenia się linkami i dyskusji na temat dawnej polskiej sceny wrestlingowej.
    • RomanRZYMEK
      Tydzień temu pisałem, że boję się, że przez zmianę formatu na 3h poziom spadnie na łeb na szyję, ale ten SmackDown wypadł serio bardzo przyjemnie! Oglądało mi się go nawet lepiej niż RAW na Netflixie, ale po kolej:   - Nie pierdola się w tańcu - Romek po spławieniu Solisty chce odzyskać to co jemu należne. Heyman w promo z Rhodsem brzmiał już bardziej jak Heyman którego znamy z ostatnich lat Bloodline - „That’s a Spioler!”. W sumie to dosyć logiczne, ale chciałbym zwrócić uwagę na jeden fakt - fani na arenie w reakcji na słowa Heymana o chęci odzyskania pasa przez Romka nie dali już prawie żadnego popu. Zamiast tego pojawiły się chanty “Cody”. Mimo że Title Run Romka oceniam jako najlepszy w XXI wieku, to ludzie nie chcą oglądać go znowu z pasem. Ewentualny program z Rhodsem o pas wróciłby Romka do punktu wyjścia - fani znowu by się od niego odwrócili. Mi to na rękę, bo Reignsa ogląda się najlepiej jak jest Heelem czy Tweenerem (patrz program z Undertakerem i słynny segment - This is My Yard Now). Plus też za to, że nie robią z nas debili jeśli chodzi o Romana - od czasu jego powrotu nie dał żadnego słodko pierdzacego proma, że kocha fanów ITP. Dalej jest Tribal Cheefem, tylko dzięki strory z Solo ludzie automatycznie opowiedzieli się po jego stronie.     - Kevin Owens używa tak logicznych i trafnych argumentów, że nie chce się na niego buczeć. Wiedziałem po tym segmencie na RAW gdzie Cody zbija piony z Rockiem, że Kev wyciągnie to Cody’emu i słusznie. Plus jeszcze ten argument, że przez Rhodesa Reigns znowu odbudowuje swoje wpływy i zatruje federacje - zajebiste. Uwielbiam takie przecinanie się różnych historii, kiedy ma to sens i podłoże storylineowe.     - Mochy początek Tiffy - bardzo fajne promo. Nie ma słodkiego gadania, to Tiffy Time. Podoba mi się jak prowadza poszczególne postacie. To nie jest tak, jak za Vince’a, że każdy Heel czy Face ma się zachowywać tak samo. Nie. W erze Tryplaka fani utożsamiają się z postacią, a nie z Heelem/facem.     - ciekawy jestem co z Solo. Dzisiaj się nie pojawił, ale nowe Bloodline, a raczej Fatu dzięki temu mają szansę żeby jeszcze bardziej zaistnieć. Przy promo Fatu przed walką nie było już „I love you Solo”, czyżby rozbrat z Solistom? 
    • HeymanGuy
      WWE SmackDown! 10.01.2025  Heyman: SmackDown zaczęło się naprawdę mocnym segmentem z Paulem Heymanem. No bo, kto inny może zacząć show i sprawić, że cała sala milczy z podziwu? Paul, jak to Paul, opowiadał o powrocie Romana Reignsa na szczyt, co było całkiem epickie, ale od razu wyczułem, że coś się szykuje. Przewidywałem chaos, ale… gdy Rhodes i Owens zaczęli się wzajemnie kopać, a Heyman pozostał sam na ringu, wiedziałem, że będzie to jedna z tych gal, gdzie wszystko może się zdarzyć. Potem przyszli Jacob Fatu i Tama Tonga, i po prostu wiedziałem, że coś się święci! To była dobra zapowiedź tego, co zdarzy się potem. WWE Women's US Title Match - Chelsea Green (c) vs. Michin: Cała ta walka była solidna, ale brakowało mi większego „wow”. Michin to zawodniczka, którą chcę zobaczyć w większych rolach, bo ma coś w sobie, ale w tej walce była trochę przytłoczona. Green? Cóż, z jej aktualnym gimmickiem była całkiem nieźle dopasowana, zwłaszcza z pomocą Piper Niven przy boku. Jednak, jak na mistrzynię, nie widać w niej jeszcze aż takiej charyzmy, która trzymałaby mnie na krawędzi fotela. Może to kwestia czasu, ale tej walki nie zapamiętam na długo. To była walka, którą można było potraktować lepiej, bo potencjał był. Los Garzas vs. Pretty Deadly: Przyznam, że tu miałem mieszane uczucia. Z jednej strony Los Garzas naprawdę pokazali, że są drużyną, której trzeba będzie się bać w przyszłości – ich współpraca na ringu była świetna. Z drugiej strony – Pretty Deadly... nie wiem, co o nich myśleć. Mają coś, ale na pewno muszą popracować nad tym, żeby nie zostać zapomnianymi. Kiedy Wilson krzyczał o pomoc od DIY, naprawdę się uśmiechnąłem, bo to było takie "niedorzeczne", że aż zabawne. Zwycięstwo Los Garzas jest okej, bo ci goście zasługują na więcej. To ten TT, który może być na topie, więc fajnie, że wygrali. Pretty Deadly? Ehh, jeszcze muszą coś udowodnić. WWE US Title Match - Shinsuke Nakamura (c) vs. LA Knight:  To była naprawdę dobra walka, bo obaj ci zawodnicy mają świetną chemię. Knight to mistrz trash talku, ale z Nakamurą robią naprawdę fajną dynamikę. Ich wymiany na ringu były naprawdę solidne, chociaż… no właśnie, zakończenie. Znowu, WWE, naprawdę? Wchodzi Fatu i Tonga i psują zabawę, jak co tydzień? Oczywiście, trochę się tego spodziewałem, ale jak patrzyłem na to jak walka się układa i zaczyna dobrze wyglądać, to naprawdę szkoda, że nie dostała ona solidnego zakończenia. Była energia, była akcja, ale ta końcówka była po prostu niewykorzystanym potencjałem. Walka, która miała potencjał na coś więcej. Szkoda tego zakończenia, które pewnie do niczego wielkiego nie doprowadzi. A-Town Down Under vs. Motor City Machine Guns: Patrząc na różnicę we wzroście, wiedziałem, że to będzie jedno z tych starć, gdzie „David” znowu pokona „Goliata”. Sabin i Shelley dali naprawdę świetną lekcję szybkiego, precyzyjnego wrestlingu, a Waller i Theory – choć byli więksi – musieli się bardziej postarać, żeby dotrzymać im tempa. To była naprawdę szybka, zwięzła walka, w której obie drużyny miały szansę się wykazać, ale to Motor City Machine Guns wyszli na prowadzenie, co było absolutnie zasłużone. Ich hot tagi to czysta przyjemność do oglądania. Jeden z najlepszych momentów gali. Wspaniała energia i świetne starcie, poproszę o więcej MCMG w WWE. Naomi vs. Bianca Belair vs. Bayley vs. Nia Jax: Cały segment z Tiffany Stratton był fajny, bo jak ją zobaczyłem, od razu poczułem, że ma ten charakter, który przyciąga fanów. Jest trochę niegrzeczna, ale jednocześnie można ją polubić, zobaczymy co pokaże jako nowa mistrzyni. Z kolei sama walka... cóż, każda z zawodniczek miała coś do udowodnienia. Bayley w końcu otrzymała swoją chwilę, wygrywając z Naomi, ale to była raczej okazja do dalszego rozwoju fabuły, a nie jakiś wielki breaking point, który zapadłby w pamięć. Z kolei Jax... Czułem, że jej progres na ringu widać. Naprawdę zrobiła ogromny postęp, co sprawia, że zaczynam się cieszyć na każdy jej występ. Odczułem, że Bayley i Jax miały naprawdę swoje momenty. Fajnie zobaczyć, jak Jax staje się lepsza, ale pasa pewnie długo nie tknie z powrotem. Jimmy Uso & Cody Rhodes vs. Jacob Fatu & Tama Tonga: No i na koniec... Z jednej strony - świetny brawl, bo te wszystkie dymy i zgrzyty między Rhodesem, Owens'em, Fatu i Tonga były budowane przez całe miesiące. Fatu i Tonga to naprawdę intensywni goście, ale szczerze mówiąc, to wszystko było do przewidzenia. Owens musiał pojawić się, by „rozgrzać” walkę, Cody musiał zrobić swoje, a na koniec... no cóż, Fatu i Tonga po prostu zdominowali. Walka była dobra, ale końcówka była jak z książki w pierwszej klasie, przewidywalna od A do Z.  Niestety, brakowało tego „wow” na końcu. Całe SmackDown miało momenty, które sprawiały, że było warto go obejrzeć, ale zabrakło większej liczby momentów w stylu ,,OMG", które sprawiają, że gala zostaje w pamięci na długo. Kilka dobrych walk, trochę fabularnych wstawek i segmentów, ale brakowało czegoś, co naprawdę przyciągnęłoby uwagę na dłużej. Kiedy kończyła się gala, miałem mieszane uczucia – bo chociaż była to solidna robota, to trochę brakowało tego czegoś, co by wybuchło. Solidny, ale nie wybitny odcinek. Czasami zastanawiam się, czy WWE nie za bardzo polega na przewidywalnych zakończeniach, zamiast zaskakiwać nas bardziej, zwłaszcza jeśli rozmawiamy o niebieskiej tygodniówce.
    • RomanRZYMEK
      Bardzo ciekawa opinia. Podparta mocnymi argumentami! Sam przyznam, że jestem dosyć nostalgicznym typem człowieka jeśli chodzi o wrestling i taki Last Dance Ceny wygrywający 17 mistrzostwo obejrzałbym chętnie, ale po Twoim poście i argumentach patrzę teraz na to z innej - z Twojej strony i jestem w stanie dojść do wniosku, że kurczę masz dużo racji. Wygrana Ceny już w Royal Rumble zamyka furtkę do dużo ciekawszego story, mianowicie - pogoń Ceny za tym 17 tytułem mistrza świata. Czy nie lepiej zrobić story w którym Cena goniący za tym rekordem w czasie Last Dance wpada w frustrację, zawód. Może to dać furtkę choćby do teasowania jego Heel Turnu. Dosyć łatwo i w logiczny sposób to rozpisać na dłuższą metę, aniżeli Cena wygrywający Royal Rumble. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...