Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Iron Sky

Nie wiem, czy wiecie, ale naziści mają swoją bazę po ciemnej stronie księżyca, i planują inwazję na naszą planetę w dogodnym terminie. Widziałem to na własne oczy!

Iron Sky, to głupkowata komedia, gdzie hitlerowcy żyją sobie zacofani na księżycu, i nie mają dostępu do nowych urządzeń. Ich stare, blaszane komputery są wolniejsze od dzisiejszych telefonów. Oni sami mają wciąż w pamięci swojego lidera z czasów II wojny światowej. Na ziemi – w starym, dobrym US of A – rusza kampania prezydencka, której pomóc ma wysłanie ludzi na księżyc. Ziemianie zostają schwytani przez kosmicznych nazistów.

Nie wiem, czemu to mi się kojarzy z „Kosmicznymi jajami”, ale to chyba wina udziwnionych statków kosmicznych, które noszą jeszcze dziwniejsze nazwy. Mamy do czynienia z parodią. Parodią inwazji i III rzeszy. Sam pomysł potrafi skutecznie odstraszyć, i mam nadzieję, że w innych wypadkach to poskutkuje, a ludzie odpuszczą seans. Ciężko polecić film, w którym jednym z motywów przewodnich jest zmiana koloru skóry u afroamerykanina, a co gorsza to chyba największy pozytyw. Christopher Kirby (jako James Washington), jest najjaśniejszym punktem, i nie przeszkadzałby mi w kolejnych komediach. Pozostałe postaci były strasznie przekolorowane, przez co aktorzy skutecznie mnie potrafi irytować. Rozumiem, że taki był scenariusz, ale to nie jest mój humor. Dialogom daleko do arcydzieła, więc – poza paroma wyjątkami – trzeba się śmiać z efektów wizualnych – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-288774
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Iron Sky, to głupkowata komedia, gdzie hitlerowcy żyją sobie zacofani na księżycu, i nie mają dostępu do nowych urządzeń. Ich stare, blaszane komputery są wolniejsze od dzisiejszych telefonów. Oni sami mają wciąż w pamięci swojego lidera z czasów II wojny światowej. Na ziemi – w starym, dobrym US of A – rusza kampania prezydencka, której pomóc ma wysłanie ludzi na księżyc. Ziemianie zostają schwytani przez kosmicznych nazistów.

Nie wiem, czemu to mi się kojarzy z „Kosmicznymi jajami”, ale to chyba wina udziwnionych statków kosmicznych, które noszą jeszcze dziwniejsze nazwy. Mamy do czynienia z parodią. Parodią inwazji i III rzeszy. Sam pomysł potrafi skutecznie odstraszyć, i mam nadzieję, że w innych wypadkach to poskutkuje, a ludzie odpuszczą seans. Ciężko polecić film, w którym jednym z motywów przewodnich jest zmiana koloru skóry u afroamerykanina, a co gorsza to chyba największy pozytyw. Christopher Kirby (jako James Washington), jest najjaśniejszym punktem, i nie przeszkadzałby mi w kolejnych komediach. Pozostałe postaci były strasznie przekolorowane, przez co aktorzy skutecznie mnie potrafi irytować. Rozumiem, że taki był scenariusz, ale to nie jest mój humor. Dialogom daleko do arcydzieła, więc – poza paroma wyjątkami – trzeba się śmiać z efektów wizualnych – 3/10

 

Ja bym nie oceniał aż tak ostro tego filmu, N!KO. Sam chciałem go pocisnąć, ale po seansie stwierdziłem, że ładnie i szyderczo piętnuje politykę USA i drwi z głupoty politykierów (sceny posiedzeń ONZ są zajebiste :D ). Debilny humor jest tu zamierzony (w końcu to parodia filmów SF), ale pod jego płaszczykiem, reżyser ostro piętnuje dość poważne problemy, trzeba tylko odnosić niektóre sceny do sytuacji, które znamy z Wiadomości, pierwszych stron gazet, a także historii. Moja ocena: 5/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-288812
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ja bym nie oceniał aż tak ostro tego filmu, N!KO. Sam chciałem go pocisnąć, ale po seansie stwierdziłem, że ładnie i szyderczo piętnuje politykę USA i drwi z głupoty politykierów (sceny posiedzeń ONZ są zajebiste ). Debilny humor jest tu zamierzony (w końcu to parodia filmów SF), ale pod jego płaszczykiem, reżyser ostro piętnuje dość poważne problemy, trzeba tylko odnosić niektóre sceny do sytuacji, które znamy z Wiadomości, pierwszych stron gazet, a także historii. Moja ocena: 5/10.

 

Tak, ja tą szydere widziałem, ale poziom aktorski mnie tak zdołował, że ta szydera wyglądała jakby odpowiadali za nią aktorzy z doświadczeniem w reklamach jogurtów. Jedynie ten "najczarniejszy z białych" dawał nadzieję. Ty lepiej mi powiedz, jak to sie dzieje, że Ty zawsze trafiasz na te najbardziej glupkowate komedie. Ostatnio mi zwrociles uwage przy Piranii 3D. Przypadek? :wink: Swoja droga, wychodzi druga część, i zwiastun daje rade - szczegolnie część z Hasselhoffem, ktory wypowiada słowa "Po pierwsze, nie jestem ratownikiem. Nigdy nim nie byłem"

 

 

 

 

Men in Black 3 (Faceci w Czerni 3)

Cenie sobie jedynke (8/10) i czułem zazenowanie oglądając kontynuacje (3/10). Czas na część trzecią. W końcu wszystko, co dochodzi do magicznej trylogii musi wykorzystać fakt banalnego dodania „D”, i zrobienia przeboju w trójwymiarze. Wraz z powrotem facetów chroniących nas przed zagładą obcych, wraca na ekrany Will Smith, który oddał pole synalkowi, a ostatni raz wystąpił 4 lata temu („Siedem Dusz”).

W latach 60’, Agent K (Tommy Lee Jones) pozbawił ręki jednego z kosmicznych przestępców. Ten wydostaje się z więzienia, cofa w czasie, i zabija swojego rywala. Agent J (Smith) podróżuje do przeszłości, by uratować swojego partnera i cały świat przed zagładą.

Nie dość, że odkopali stary przebój, zrobili wszystko w przereklamowanym trójwymiarze, to jeszcze wykorzystali motyw podróży w czasie. Najśmieszniejsze jest to, że im wyszło. Rzadko coś takiego przechodzi, ale w takim kosmicznym przeboju zdaje się mieć ręce i nogi. Jeśli ktoś chciałby pokazać Tommy Lee Jonesa sprzed lat, to musi skorzystać z usług Josha Brolina. Facet idealnie odegrał Agenta K, co pomaga w kupieniu całości (faktycznie jest między nimi podobieństwo). Will Smith zadbał o niezbędną komediową otoczkę, i oby nie potrzebował kolejnych 4 lat przerwy (zapowiedział kontynuacje Hancocka, Bad Boys’ów, i Ja Robot, ale daty są nieznane).

O dziwo, nie ma tu wielu wybuchów, eksplozji, itp. Twórcy sporo postawili na relacje głównego duo, a Ci legitymują się niezłą chemią. Oczywiście wszystko sprowadza się do przewidywalnej walki na koniec, i nieco mniej oczekiwanego zwieńczenia całości. Przez cały film J – oprócz ratowania świata – będzie się starał odkryć tajemnice, którą skrywa jego partner, i która sprawiła, że jest on taki małomówny i zamknięty w sobie. Końcówka powinna zadowolić fanów – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-288870
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

-Raven- napisał/a:

Ja bym nie oceniał aż tak ostro tego filmu, N!KO. Sam chciałem go pocisnąć, ale po seansie stwierdziłem, że ładnie i szyderczo piętnuje politykę USA i drwi z głupoty politykierów (sceny posiedzeń ONZ są zajebiste ). Debilny humor jest tu zamierzony (w końcu to parodia filmów SF), ale pod jego płaszczykiem, reżyser ostro piętnuje dość poważne problemy, trzeba tylko odnosić niektóre sceny do sytuacji, które znamy z Wiadomości, pierwszych stron gazet, a także historii. Moja ocena: 5/10.

 

 

Tak, ja tą szydere widziałem, ale poziom aktorski mnie tak zdołował, że ta szydera wyglądała jakby odpowiadali za nią aktorzy z doświadczeniem w reklamach jogurtów. Jedynie ten "najczarniejszy z białych" dawał nadzieję. Ty lepiej mi powiedz, jak to sie dzieje, że Ty zawsze trafiasz na te najbardziej glupkowate komedie. Ostatnio mi zwrociles uwage przy Piranii 3D. Przypadek? :wink: Swoja droga, wychodzi druga część, i zwiastun daje rade - szczegolnie część z Hasselhoffem, ktory wypowiada słowa "Po pierwsze, nie jestem ratownikiem. Nigdy nim nie byłem"

 

Stary, Iron Sky był robiony za psie pieniądze i częściowo realizowany za kasę zebraną od fanów gatunku, w Internecie (a reżyserowi można było podsuwać przez neta pomysły, które później wykorzystał w filmie). Jeżeli się to wie przed seansem, to wiesz tez czego oczekiwać (film jak na taki budżet, to wizualnie i tak wyglądał świetnie) i nie czujesz się "oszukany", olewasz aktorstwo, a nastawiasz się na "smaczki", których w tym filmie było akurat sporo. To nie miała być typowa komedia, która rozbawi do rozpuku, ale raczej klasyczna szydera, kpiąca z gatunku i wbijająca szpilę wszystkim dookoła. Pod tym kątem film się Finom udał. Sorry, ale spodziewałeś się inteligentnej komedii o "faszystach z kosmosu"? :lol:

Pirania 3D to był natomiast pastisz, robiący sobie mega jaja z gatunku horroru i jako taki (gdzie reżyser z samego założenia postawił na to, aby było krwawo, szyderczo i obfitująco w silikony :D ) - wyszedł na prawdę spoko.

Jest różnica pomiędzy głupią komedią (gdzie reżyser traktuje Cię jak debila, waląc kretyńskie numery, gdzie np. cała sala kinowa rży, bo kolo się spierdział :roll: ), a komedią-parodią, gdzie reżyser z premedytacją rwie sobie łacha ze schematów, puszczając wręcz "oczko" w stronę widza, na zasadzie: "humor jest głupkowaty, ale dokładnie się tego spodziewałeś wybierając ten film".

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-288923
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Piranha 3DD (Pirania 3DD)

Piranie wracają w podwójnym D, które podpowiada, że podwójnie daremne było kręcenie. Sequele zazwyczaj są gorsze. Starają się zadowolić wszystkich, przez co nie zadowalają nikogo, a całokształt wychodzi bez polotu i sensu. Jednak zważywszy, że „bezsens” był cechą i motorem napędowym „Piranii”, to zawsze będzie wymówka dla zwolenników – czyt. tych mniej wymagających.

Wypadałoby się spodziewać więcej brutalnych scen, zabawnych akcji, i ... okazjonalnej nagości - twórcy nią zwykli reklamować serie. Efekt był inny od oczekiwanego, a ja dostałem wszystkiego chyba mniej. Tak jakby te piranie straciły zęby w przerwie między jedynką a dwójką.

Wynotowałem jednak cztery pozytywy, usprawiedliwiające nieco moją stratę czasu (72min). Trzy – niestety - są dość błahe. Nawiązania do oryginału – przeniesienie postaci Vinga Rhamesa i profesora Goodmana – bloopery pod koniec – zawsze mile widziane – oraz Katrina Bowden – to akurat wypada zobaczyć, bo raczej nie doceniam tu jej umiejętności aktorskich. Największy plus – i zaskoczenie – to David Hasselhoff. Facetowi należą się pochwały za mistrzowskie nabijanie się z całej swojej kariery – aktorskiej i muzycznej. Zrównał się z ziemią, a tekst ze zwiastunu to tylko wierzchołek góry lodowej - ... no może pagórka, bo nie ma go w filmie zbyt wiele, ale zawsze to wierzchołek!

„Pirania 3DD” śmierdzi trochę skokiem na kasę. Gdyby odciąć ratującego film Hasselhoffa – jednak jest ratownikiem! – to jest to ten sam produkt w nowszym opakowaniu. W środku zużyty, a cena niezmieniona – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-289101
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Raid (2011)

 

"Elitarna jednostka SWAT wkracza do siedziby kartelu narkotykowego. Komandosi nie wiedzą, że wieżowiec zamieniono w twierdzę pełną bezwzględnych, brutalnych i świetnie przygotowanych do ataku przestępców. Oddział wpada w pułapkę. Jedyną szansą na ucieczkę jest przedarcie się przez trzydzieści pięter wieżowca."

 

Powiem tak, jeżeli ktoś chce obejrzeć old schoolowy odmóżdżacz, gdzie trup ściele się gęsto, kule permanentnie świszczą koło głowy, a scen walki wręcz nie powstydziłby się sam Bruce Le (i nie przesadzam tu ani trochę) - The Raid będzie świetnym wyborem.

Nie ma co się tu zbytnio rozpisywać, bo fabuła jest prosta jak drut. Elitarny oddział SWAT wpada w pułapkę i zostaje uwięziony w 30 piętrowym molochu, pełnym zdesperowanych psychopatów, pragnących ich zabić. Okazuje się, że misja nie była usankcjonowana i Antyterroryści nie mogą liczyć na wsparcie. Zaczyna się mordercza walka o przeżycie, gdzie ich zajebiste umiejętności, zostaną przeciwstawione przeważającym siłom wroga i jego szaleństwu oraz desperacji.

Można się oczywiście czepiać niedociągnięć w kwestii realizmu, czy słabej głębi psychologicznej postaci (większość bohaterów to po prostu "Antyterroryści", których widz ma wyłącznie na tej podstawie "kupić" lub nie), ale chyba nie po to sięga się po filmy akcji?

Film daje widzowi wszystko co powinien, w kanonie tego gatunku - akcja mknie niczym rakieta, jest dramatycznie, ujęcia są świetne (także w zwolnionych tempach), a sceny walk zapierają po prostu dech w piersiach (to chyba jakaś odmiana Combat, ale efekty są piorunujące!). Na prawdę fajna pozycja żeby się wyluzować, wyłączyć mózg i móc cieszyć patrzałki niesamowitą wizualnie rozpierduchą. Typowe "męskie" kino, pod browar z kumplami. Mi tam się podobało. Moja ocena: 6,5/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-289126
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Wanderlust (Raj na Ziemi)

George (Paul Rudd) i Linda (Jennifer Aniston), właśnie starają się zadomowić w swoim nowym mieszkaniu na Manhattanie, gdy oboje tracą pracę. Bezrobocie zmusza ich do szukania alternatywnej drogi życia. Podczas podróży do Atlanty - gdzie mieszka brat George’a - trafiają na beztrosko żyjącą, hipisowską społeczność.

Tamtejsze zwyczaje są niewyobrażalne, ale zdają się głównym bohaterom lepszym wyjściem, od mieszkania pod jednym dachem z irytującym bratem. Oddanie się naturze obok dzieci kwiatów, to masa niezręcznych sytuacji napływowych z Nowego Jorku, które są fundamentem tej komedii. Poznawanie własnego „ja”, zaczyna rodzić małżeńskie kłótnie, a z początku przyjaźni tubylcy, odkrywają swoje prawdziwe oblicze.

Rudd i Aniston zostali tu chyba dobrani z przypadku. Wątpie by stali na szczycie listy życzeń reżysera. Kiepsko dostarczają gagi, a chemia między nimi praktycznie nie istnieje. Gdyby nie opis fabuły, to mógłbym ich śmiało wziąć za dwójkę przyjaciół. Jedynie sprzedają zaskoczoną minę mieszczucha, który doświadcza bliskiego kontaku z obcą dla siebie cywilizacją.

Widzowie oglądając „Wanderlust” będą dalecy od raju. Wiadomo czego oczekiwać w kwestii humoru, i niczym twórcy nie raczyli zaskoczyć. Historia należy do najbardziej przewałkowanych, i nawet jeśli korzystać z takich używek, jakie notorycznie palą przedstawiciele tej kultury, to ten film nie nabierze kolorów – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-289408
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Snow White and the Huntsman (Królewna Śnieżka i Łowca)

Śnieżka musi być na topie, bo to już drugi film na podstawie tej baśni braci Grimm. Różnica jest taka, że „Mirror Mirror” było dziecięcą opowiastką, a „Snow White and the Huntsman” pokazuje mroczną stronę historii. Ciemne lasy, wielkie trolle, brudni łowcy... i Pani ze Zmierzchu, którą cechuje apatia.

Na wstępie ustalę, że mroczne podejście jest bliższe memu sercu, więc nie bałem się tego tak, jak to było w przypadku wersji pierwszej. Pamiętam, że Julia Roberts jako zła królowa wypadła przyzwoicie – cały film skończył z oceną 3/10 , bo poza Roberts było tam niewiele pozytywów - ale nie sposób uniknąć porównań do tej samej postaci, zobrazowanej tu przez Charlize Theron. Wiele uznanych aktorek ubiegało się o tą rolę – między innymi Angelina Jolie – a twórcy szybko postawili na Theron. Czemu? Kombinacja zła i piękna to jej złoty środek, a jak ja sam nie byłem fanem jej urody, tak teraz muszę zrewidować swój pogląd. Wykonała świetną robotę z tonacją, i każdy jej tekst jest warty wysłuchania. Razić powinna monotematyczność. Królowa – oprócz gadki z lustrem - wypomina facetom, że wykorzystują kobiety, i najwyraźniej przez to teraz zabija wszystko, co przed nią nie klęknie. Jeśli wszystkie dojdą do takich wniosków, to trzecia wojna światowa, będzie wojną płci.

Do Chrisa Hemswortha (tyrułowy łowca), zastrzeżeń nie ma żadnych. Brudny pijaczyna z niesamowitą odwagą, który zostaje wysłany by odszukać zbiegłą Śnieżkę, przyprowadzić ją do królowej Theron, by ta mogła wykorzystać jej serce jako źródło wiecznej młodości. Facet ma swoje 5min, Mimo, że oglądamy go teraz w wielu przebojach, to nie zaliczył żadnej wpadki, i udowadnia swą klasę – brawo.

Takich samych oklasków Śnieżka już nie otrzyma. Kristen Stewart powinna zakończyć karierę aktorską na Zmierzchu. Zarobiła pewnie krocie, a jak jeszcze namówi na wczesną emeryturę swoich dwóch kompanów, to fani powinni otworzyć internetowe konto, na którym będą składać datki w podzięce – sam jej dam na tym patencie zarobić. Dziewczyna gra to samo wszędzie. Wiecznie pokrzywdzona przez cały świat, wypowiada swe kwestie praktycznie nie otwierając ust. Twórcy chyba się tym kierowali, bo przecież nie zdecydowaliby się na nią ze względu na urodę. Każdy facet pewnie się zaśmieje, gdy lustro przemówi, iz Śnieżka jest ładniejsza od Królowej.

Taka adaptacja baśni, jest łatwiejsza do przełknięcia. Szanse na kasowy sukces są spore, ale wszyscy fani fantasy muszą się nastawić, że znają koniec tej opowieści. Pozostaję czerpać przyjemność z oglądania łowcy, królowej i poziomu artystycznego – czyli więcej niż się większość oczekiwało – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-289775
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

A Thousand Words

Jack McCall (Eddie Murphy) to agent, który pozyskuję swoich klinetów naginając prawdę. Po próbie nawiązania współpracy ze światowej sławy duchowym guru, Jack znajduję na swoim podwórku wielkie drzewo. Za każdym razem, gdy wypowie słowo, drzewo traci liść, gdy drzewo pozostanie bez liści, umiera.

Eddie Murphy powoli wraca na duże ekrany – ostatnio „Tower Heist” – ale patenty na filmy pozostają z poprzedniej epoki. Gdy pozostaję mu tysiąc słów, my oglądamy, jak walczy z samym sobą, by wypowiedzieć/stracić ich jak najmniej. Mimika twarzy Eddiego jest znana nie od dziś, więc ciężko o stwierdzenie, że w jakikolwiek sposób zawiódł. Problem leży po stronie fabuły, która niczym nie zaskakuje. Problemy w pracy, problemy z żoną, i próba przekazania prawdy asystentowi bez użycia słów. W role asystenta wcielił się młody Clark Duke, i najlepsza część komediowa należy do niego. Niestety, scen szczerego śmiechu jest niewiele, jak liści na drzewie głównego bohatera. Z każdą minutą coraz mniej, bo i z każdą minutą przeradza się to w dramat – adekwatnie sztampowy do reszty fabuły.

Przeciętniak serwowany po tylu latach, to nie najlepsza reklama dla Eddiego. O wiele lepiej wypadł we wcześniej wspomnianym „Tower Heist”, ale widocznie korzystniej mu będzie pisać się na role drugoplanowe – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-290891
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 403
  • Reputacja:   66
  • Dołączył:  26.08.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

http://www.movieposterdb.com/posters/09_12/2009/1127715/l_1127715_ec860d4d.jpg

Sin Nombre(2009)

Opis by FilmWeb:

Casper, członek cieszącego się złą sławą meksykańskiego gangu Mara Salvatrucha, ma problemy z subordynacją. Gdy przekracza granice dozwolone w grupie - z przyjaciela staje się naczelnym wrogiem i rozpoczyna się ucieczka przed wydawałoby się nieuniknioną zemstą. W czasie swej peregrynacji przez Amerykę Łacińską spotyka Sayrę - nastolatkę, która namówiona przez ojca i stryja podróżuje na dachach pociągów z Hondurasu do kraju wielkich nadziei - USA.

Moja Opinia:

Bez wątpienia najlepszy film jaki oglądałem w ostatnim czasie.W filmie czuć klimat Meksyku i tamtejszych gangów która są uważane za najniebezpieczniejsze na świecie.Film przez cały czas trzyma w napięciu i w odróżnieniu do innych tego typu produkcji, jest mega realistyczny co go odróżnia od innych. Nie ma tu przesłodzonych scen i jakiś akcji ala "Rambo" gdzie nikt nie jest go w stanie złapać,zabić.Polecam każdemu ten film gdyż na pewno się na nim nie zawiedziecie. 8/10

 

http://www.newraleigh.com/images/made/images/articles11/contraband-poster_354_500_80_s.jpg

Contraband(2012)

Opis by FilmWeb:

Osadzony w Nowym Orleanie, film opowiada o brutalnym świecie międzynarodowego przemytu, pełnego zdesperowanych kryminalistów i skorumpowanych urzędników, gdzie lojalność nie istnieje, a śmierć okazuje się jedyną szansą ucieczki. Pewien czas temu, Chris Farraday (Mark Wahlberg) porzucił drogę przestępstwa i wiedzie normalne życie u boku żony i syna. Jednak, gdy szwagier Andy (Caleb Landry Jones) partaczy robotę dla bezwzględnego szefa Briggsa (Giovanni Ribisi), przeszłość daje o sobie znać. Zmuszony do spłaty nieswojego długu, Chris powraca do dawnej profesji. Z pomocą najlepszego przyjaciela Sebastiana (Ben Foster), tworzy ekipę i udaje się do Panamy. Czy Chrisowi uda się wrócić z milionami podrobionych banknotów zanim jego rodzina stanie się celem gangsterów?

Moja Opinia:

Bardzo fajny film akcji z ciekawą fabułą. Jednak w porównaniu do Sin Nombre jest mało realistyczny i bardzo przesłodzony przez co ogląda się go o wiele gorzej. O ile cały film jest bardzo fajny to końcówka jest strasznie zepsuta i psuje końcowy efekt filmu.Jednak jeżeli lubicie klimaty pełne akcji,strzelanin i nie przeszkadza wam ciągły fart głównego bohatera to możecie sprawdzić ten film. Moja ocena 7/10

 

http://static.tvtropes.org/pmwiki/pub/images/the-fugitive_9345.jpg

The Fugitive(1993)

Opis by FilmWeb:

Ten film to po "Parku Jurajskim" największy światowy hit kinowy 1993 roku. Otrzymał 7 nominacji do Oscara. Jest to remake popularnego niegdyś serialu o lekarzu, którego niesłusznie oskarżono o morderstwo żony. Jedynym wyjściem by udowodnić swą niewinność jest dla niego ucieczka i odnalezienie prawdziwego zabójcy. W postać bezwzględnego gliniarza, tropiącego doktora Kimble (Harrison Ford) wcielił się Tommy Lee Jones, którego świetną rolę uhonorowano statuetką Oscara.

Moja Opinia:

Kolejny przesłodzony i nierealistyczny film jednak to film sensacyjny więc tego można się spodziewać.Mimo wszystko film ten ogląda się świetnie mimo tego że i tak już na początku wiadomo jak się skończy. Świetny scenariusz oraz gra głównych aktorów to największe plusy tego filmu. Polecam go każdemu kto lubi filmy sensacjne oraz filmy akcji gdyż ten zalicza się do klasyki tego gatunku. 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-290944
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Madagascar 3: Europe’s Most Wanted (Madagaskar 3)

Animacje powinny dawać szerokie pole manewru twórcom – wystarczy wyobraźnia. Zamiast tego wałkują w kółko te same bajki do znudzenia. Żarty wydają się powtarzać, a postaci nudzić. Ta czwórka od początku nie była zabawną paczką, więc i tu wiele się nie spodziewałem. Główne skrzypce grają pingwiny – wciąż wymiatają - i lemur, więc czemu nie wykorzystać w ten sposób „Madagaskaru”? Zrobić spin-off na podstawie drugoplanowych – autentycznie zabawnych – zwierzaków?

Najwyraźniej korzystniej ściągnąć scenariusz trzeciego „Sezonu na Misia” i umieścić bohaterów w cyrku. Cyrku pełnym oczywistych charakterów, co do których mam mieszane uczucia. Jest żałosna antagonistka, która wącha i liże ślady lwa, ale i owiany tajemnicą rosyjski tygrys. Kiedyś był gwiazdą i inspiracją, teraz jest zamkniętym w sobie dupkiem.

Jak w animacjach bywa, twórcy starają się wymieszać wszystkie składniki. Mamy humor, morał, i historie miłosną. Ta ostatnia wyszła lepiej niż w „Zmierzchu” – wiem, wiem, to niewiele mówi – przy czym jedna połówka nie wypowiada nawet słowa – ma to swój urok. Mieszanka może do wybuchowych nie należy, ale jest wystarczająco dobra, żeby nie uznawać tego za stratę czasu. Trzyma poziom poprzedniczek – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-291138
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Prawo Bronxu

 

Ale mi się trafiłą perełka. Z nudów szukałem jakiegoś fajnego filmu, a że z nowości nic ciekawego nie ma to poszukałem jakiegoś klasyka z przed lat z dobrą obsadą , no i tak trafiłem na ten film.

Rewelacja, sama fabuła w zasadzie nie ma większej rozbudowy bo poznajemy tu dzieciństwo młodego chłopca na Bronxie (włoska dzielnica) a pózniej jego dojrzewanie - wydawać by się to mogło nudne, gdyby nie fakt że przez przypadek w wieku 9 lat poznaje on "jego idola" czyli lokalnego bosa mafi Soniego (którego wszyscy się boją i każdy się go słucha), no i wtedy sie zaczyna prawdziwe zycie młodzieńca a w tle dostajemy kapitalny obraz walki o syna między jego ojcem (kapitalny De Niro) a ów bossem. Ojciec chłopaka nie chce by ten wplątywał się w to środowisko a sam jest załamany że jego syn szuka autoryteu u kogoś innego a dodatkowo dzięki niemu zarabia wiecej niż on sam jako kierowca - ojciec próbuje przekazać mu jekie wartości są najważniejsze w życiu, jednak mimo zakazu jego syn wraz z dorastaniem staję się pewngo rodzaju "przyszywanym synem" Soniego - o czym świadczy fakt, że ów lider gangu nie chce by ten się na nim wzorował a postawił na wykształcenie to czego on nigdy nie osiągnoł. Kiedy akcja przenosi się o 8 lat póżniej - "C" (młodzieniec) jest już dojrzałym i świadomym chłopakiem (ważna kwestia - w młodości był on poddawany wielu sytuacją których nie umiał pojąć i nikt nie chcia mu wytłumaczyć) który "buja" się po mieście ze swoimi przyjaciółmi do czasu az poznaje pewną młodą, ułożoną afroamerykanke w której sie zakochuje - jednak to uczucie będzie z czasem narażone na klęske ze względu nienawiści między czarnoskórymi a włochami (Bardzo mocna akcja gdy C w czasie napadu jego kolegów na czarnoskórych chroni "nieświadomie" brata jego sympati). Na zakończenie filmu widzimy scene która definiuje całę przygody "C" bo na pogrzebie Soniego (zastrzelony przez młodzieńca któremu utrudnił nielegalny handel) pojawia się jego ojciec i mimo niechęci do ofiary uświadamia syna, że jest w stanie docenic to,że dzięki niemu dorósł on szybciej do życia niż inni na co on z braku wolnego czasu nie mógł sobie pozwolić (wychowanie syna). Film w zasadzie jest o niczym, a jednak jest w nim wszystko, każdy aspekt moralno-obyczajowy, wzorce na wychowanie, dorastanie, trudna miłość do syna czy do dziewczyny - ja się przekonałęm od początku do niego (świetnie ukazane lata 60' w USA i włoskie dzielnice) być może dlatego że uwielbiam gansterskie kino i przez choćbu minutę się nie nudziłem, bo każdy szczegół się oglada z podziwem.

9/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-291358
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  692
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.06.2007
  • Status:  Offline

Iron Sky

 

 

Nastawiłem się na film skrajnie głupi i się nie zawiodłem. Oczywiście skrajnie głupi w dobrym tego słowa znaczeniu. Momentami poziom dowcipu przypomina tu Hot Shots czy Naked Weapon. I chociaż w większych ilościach nie jestem w stanie oglądać takich rzeczy, to raz na jakiś czas owszem. Film w swojej głupocie i prostocie jest dla mnie genialny. Sztuczna gra aktorów jest tu jak najbardziej na miejscu - to raczej przerysowana gra aktorów. Mamy gościa, którego pewnie przy większym budżecie zagrałby Chris Rock albo Samuel "motherfucker" L. Jackson. Pastisz amerykańskiej władzy opartej na ratingach, smaczki w stylu opieprzania pracowników przez panią prezydent wzorowane na przemowę Hitlera w "Upadku", Wyśmianie Koreańczyków na wiecu czy też kosmiczna eskadra takich państw jak Kanada, tajemna formuła albinizera. Solidnie się na tym uśmiałem w kinie.

 

 

Snow White and the Huntsman

 

Dawno takiego gówna nie widziałem. Oglądałem to z dziewczyną i jakoś wymęczyliśmy ten film d końca, ale już po połowie kibicowałem tym złym i modliłem się, żeby się nawzajem wszyscy pozarzynali. No i dziękowałem, że nie wydałem na ten film kasy na bilet do kina, bo bym chyba rzygał w popcorn. Nie jestem w stanie znieść K. Stewart ani Hamswortha. On faktycznie pasował na Thora, ale dlatego, że ta postać jest nudna i pompatyczna. I w filmie o śnieżce dostaliśmy crossover Twilightu i Thora. Bo oboje grali identycznie jak w tamtych filmach...

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-291944
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Amazing Spider-Man (Niesamowity Spider-Man)

Restartują serię z 2002 roku? Serio? W opięte ciuchy pajęczaka nie będzie tym razem wchodził Tobey Maguire – ten facet w ogóle jeszcze żyje? Zaszczytną funkcję przejmuje Andrew Garfield – nie mylić z leniwym kotem – a geneza powstania bohatera zostaję lekko zretuszowana. Peter Parker znajduję klucz do zagadki zaginionych rodziców. Trafia na bliskiego przyjaciela/współpracownika ojca, doktora Curta Connorsa (Rhys Ifans). W między czasie zakochuje się w Gwen Stacy (Emma Stone), i zostaje ugryziony przez radioaktywnego pająka – w ogóle jest sens opisywać fabułe?

Nie da się nie porównywać obu filmów. Sam Raimi miał bardziej komiksowe podejście do sprawy. Tutaj widać wpływ „Mrocznego Rycerza” na produkcje o superherosach, i w momentach, gdzie było to możliwe, starali się wprowadzić ponurą atmosferę. Oczywiście Spider-Man to nie Batman, więc humor przede wszystkim. Z Petera Parkera był zawsze niezły gagatek, i te motywy wyszły przyjemnie. Aspekt komediowy się sprawdzał w tekstach, ale niekoniecznie w akcji. Chłopaków poniosło przy przemianie, gdzie bohater niezdarnie niszczył wszystko wokół.

Historia jest dobrze znana, i tu mnie trochę boli, że musiałem ją znosić przez większą połowe filmu, tym razem oczami innego reżysera. Zmienną był oczywiście łotr. Wielka jaszczurka – w którą zmienia się doktorek – nigdy nie była jakimś ciekawym zjawiskiem, więc pozwala mi to myśleć, że została wybrana przez efekt wizualny. Wygląda fajnie, ale poza tym nie wprowadza absolutnie nic. Chcę zniszczyć świat – wielkie mi rzeczy – przy czym będzie bardzo jednowymiarowy, i nie wzbudzi jakichkolwiek emocji, poza dziećmi – do lat 5 – które posikają się w pidżamę jak go zobaczą. Żadna ciekawa kwestia nie została mu rozpisana. Nic po czym mógłbym go wspominać. Jedynie pozostał niesmak z tragicznego prowadzenia postaci.

To chyba tyle z żali jakie mógłbym wylać. Ludzie i tak wiedzą czego się spodziewać. Garfield i Stone wypadają w porządku, a relacje między jej ojcem, a Parkerem są chyba najjaśniejszym punktem. W zasadzie wolałbym, żeby ten film się oparł na ich rywalizacji.

Popis efektów wizualnych przyprawiony humorem i wątkiem miłosnym, czyli przepis na „kasowy wakacyjny przebój”. Furory to danie nie zrobi. Jadłem to samo 10lat temu, i milej wspominam tamten smak. Może byłem po prostu młodszy... – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-292202
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Why Stop Now

Dzień z życia utalentowanego pianisty Eli Smitha (Jesse Eisenberg), w którym oprócz ważnego przesłuchania – decydującego o dalszym rozwoju i karierze – musi odwieźć matkę – Penny (Melissa Leo) – na odwyk. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli, gdy we wszystko miesza się lokalny diler Sprinkles (Tracy Morgan).

Marna komedia, marny dramat. Minus i minus na pewno nie daję w tym równaniu plusa. Jesse mógł wymarzyć sobie lepszą karierę po „Social Network”. Facet ląduje na chwilę obecną w samych kiepskich komediach, które z góry są spisane na straty. Gra tę samą postać nieudacznika, tylko bez błyskotliwości Marka Zuckerberga. Coś musi się szybko zmienić... Mowa o lepszych scenariuszach lub – ostatecznie – wartościowszym wsparciu. Tracy jest jednowymiarowy, a reszta to banda anonimów. Coraz bardziej mnie ciekawi pchanie pieniędzy w tego typu filmy – 2/10

 

 

 

 

Ice Age: Continental Drift (Epoka lodowcowa 4: Wędrówka kontynentów)

Za każdym razem, gdy wychodzi nowa Epoka, to przypominam sobie dobrą pierwszą część. Zapominam o najważniejszym... dwójka i trójka były fatalne. Prawdopodobieństwo, że tu będzie lepiej jest nikłe, ale warto być dobrej myśli.

Trójka bohaterów zostaje oddzielona od reszty. Starając się odszukać drogę powrotną, trafiają w wir przygód. Od babci leniwca, do statku piratów z morskimi stworzeniami. Tematem głównym są wątki miłosne i wartości rodzinne. Przeplatają się przy wszystkich postaciach, co trochę razi oczy. Nie można było rozpisać każdej czegoś innego? Leniwiec i mamut mają problemy ze swoimi rodzinkami, a córka i tygrys doznają niewinnych flirtów. Wszystko zgrabnie wymieszane, ale jak się miesza te same składniki, to chyba niewiele daje?

Prosta historia okraszona humorem dla wszystkich. Najwyraźniej śmiałem się częściej niż przy poprzednich dwóch odsłonach. Parę tekstów warto zapamiętać. Dubbing od jedynki jest na najwyższym poziomie, tylko Pazura z leniwcem chyba obniżyli loty. Pod względem gagów, Sida mogłoby w ogóle nie być w tym odcinku, a wydawało się to kiedyś nie do pomyślenia. Może po prostu wycisńeli już z tego śmierdziela ostatni brud – 4/10

 

 

 

 

Being Flynn

Porzucony przez ojca, doświadczył samobójstwa matki. Nickowi (Paul Dano) daleko do rodzinnej atmosfery. Jego życie jest w rozsypce. Podejmuje prace w Bostońskim przytułku dla bezdomnych, który zostaje odwiedzony przez ostatnią osobę jaką chciałby widzieć – jego ojca. Były skazaniec i samozwańczy poeta – Jonathan Flynn (Robert De Niro) zdaję się być na dnie.

Życie nie oszczędza jednego i drugiego. Twórcy zaś nie oszczędzają widzów, obrazując każdy problem na ekranie. Wygląda to jak wyścig do szaleństwa. Ojciec już dawno myślami błądzi w innej rzeczywistości, a wewnętrzne rozterki powoli doprowadzają syna do podobnego stanu. Nie okazuje ojcu żadnego uczucia, ale żyję w strachu, że jest dokładnie taki sam.

Aktorsko dwaj Panowie dali radę. Dano nie ginął u boku De Niro - co nie jest najłatwiejsze - a sam Robert wreszcie wraca na właściwe tory i nie bawi się w żadne „Sylwestry w Nowym Jorku”. Szczególnie gra twarzy Paula wypada nieźle, bo gdyby pod koniec chcieli zrobić z niego bezwzględnego psychopatę, to by się nikt nie zdziwił.

Potencjał w tematyce jest wielki, ale brakuje w tym wszystkim „kropki nad i”. Od dramatu oczekuję czegoś, co sprawi, że będzie siedział w głowie lub skłoni do jakichkolwiek refleksji. „Being Flynn” minął się z tym powołaniem – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/79/#findComment-292562
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Kaczy316
      W sumie teraz ja dodam swoją kontrowersyjną opinię, ale tylko jedną, bo obecnie chyba tylko jedną taką mam.   Cena NIE POWINIEN wygrywać już Royal Rumble Matchu, pomimo tego jak ta walka jest obecnie traktowana czyli w sumie zazwyczaj kiepsko, większość zawodników wygrywających RR przegrywa, a na przestrzeni lat 2010-2019 to większość nawet nie Main Eventowała największej gali roku pomimo wygrania tej walki, więc to mówi samo za siebie, dopiero od tej dekady to się zmieniło, gdzie od 2020 to każdy zwycięzca RR Main Eventował WM'kę, także dobrze, że to zmienili, ale wracając do Lidera Cenation, tu nie chodzi o brak szacunku dla legendy jaką bez wątpienia jest, nie chodzi, że nie zasługuję na pobicie rekordu Flaira czy zrównanie się zwycięstwami w RR Matchu z SCSA, chodzi o to, że jeśli chcieli to zrobić to powinni to zrobić NAJPÓŹNIEJ w 2018 roku kiedy Cena jeszcze potrafił w miarę regularnie występować  i był w formie, żeby dać zarówno dobry feud jak i walkę, a nie teraz, gdzie gość nie ma formy, co wyjdzie na ring to daję to samo promo, a walki nie miał dobrej chyba od walki z Romanem w 2021, chociaż tej walki zbytnio nie oglądałem, ale ponoć była solidna, niemniej jednak tak jak mówię jedna jaskółka wiosny nie czyni, wcześniejsza jego dobra walka była z Wyattem, a to i tak był bardziej jakiś teatr czy coś niż walka z WM 36, a jeszcze wcześniej to musimy się cofnąć do chyba nawet 2017, bo w 2018 to już powoli przechodził na ten part timing i ciężko mi coś znaleźć dobrego z jego strony jak tak szukam pamięcią, ale chyba początek jeszcze nie wyglądał najgorzej po WM było o wiele gorzej, bo przed to jeszcze tam kręcił się wokół głównych tytułów i tam jakieś wieloosobówki były solidne czy nawet pojedyncze walki ze Stylesem, ale od okresu 2018 po WM to już tragedia była, przejście na part timing i kompletny brak formy z roku na rok co raz gorzej, 2018 to był dla mnie ostatni dzwonek dla niego, teraz już za późno ze względu na to, że to będzie totalny zawód, a danie mu takiego czegoś jako forma "nagrody" za cały rok to słaba sprawa, wygranie EC to najwyżej co może zrobić według mnie i pójście na tego Rhodesa powiedzmy, ale ten feud i walka nie będą dobre jeśli ma taką formę jaką miał ostatnim razem chociażby, a to już będzie dużo, a co dopiero mówić o wygraniu RR i kreowaniu WM wokół niego, nie jestem tego fanem, dla mnie nawet najlepiej jakby zawalczył na WM z kimś singlowo bez tytułu na szali jakaś walka Orton vs Cena, McIntyre vs Cena, Rollins vs Cena, naprawdę uważam, że jest sporo rywali, z którymi Cena mógłby się zmierzyć na WM bez tytułu, Punk vs Cena to byłoby coś, a jak już musi być tytuł to dałbym mu walkę o tytuł IC, Breakker vs Cena też chętnie bym zobaczył i Cena nawet mógłby to wygrać i to byłaby najlepsza nagroda dla niego jeśli mówimy o ostatnim runie, zdobycie tego tytułu, którego mu brakuję do bycia Grand Slam Championem, a Cena w tym feudzie nawet za wiele by nie musiał, to się samo piszę, Cena, który jest jak zwykle miły dobry super hero i Bronik, który rozwala go za każdym razem gdy go widzi, nawet nie dając mu dojść do słowa, nie trzeba wiele, a Rhodes vs Cena tu trzeba się mega postarać i wątpię, żeby WWE to rozpisało dobrze, bo oboje są jednowymiarowi i tacy sami, także to jest moja opinia, że jeśli chodzi o okres Road To WM, to Cena powinien próbować gonić za tytułem, ale nie powinien wygrywać ani RR ani EC w mojej opinii, ani nawet walczyć o tytuł na WM, po prostu fajnie byłoby zobaczyć tą pogoń i tyle, a po WM już mógłby dla mnie walczyć, po prostu nie lubię sytuacji w której zawodnik sobie powraca, dalej jest part timerem, totalnie niczym nie zasłużył na to, żeby zdobyć takie wyróżnienie, a szczególnie, że miał je już nie raz w przeszłości, w sensie, że był kluczową postacią w drodze do WM czy to jako pretendent czy jako Champion, od kilku lat mówi i robi to samo i jest z nim co raz gorzej, a nagle ma wygrywać najważniejszą walkę i być w ME największej gali.....tymczasem zawodnicy, którzy cały rok(Drew, Jey, Gunther, Punk, Rollins, Priest) lub nawet od kilku lat(Tak mam na myśli Ciebie Sami Zayn) pracują na to, żeby chociaż zdobyć jeden jedyny raz tytuł mistrza świata.......Nigdy nie byłem i nie będę fanem takich zagrywek, żeby to jeszcze storyline'owo się zgrywało jak w przypadku wygrania RR przez The Rocka by się to zgrywało to byłoby git, bo dla story, ale w takiej sytuacji jaka jest teraz to jest to dla mnie nie do pomyślenia i z całego serca liczę, że nie pójdą w wygranie RR Matchu przez Cenę. 
    • Kaczy316
      To lecimy z kolejnym SD i w sumie pierwszym, które można obejrzeć na Netflixie od razu, Knight vs Nakamura, kurde fajnie by było jakby Knight odzyskał ten tytuł, zobaczmy co Tryplak nam zgotował!   Ulala zaczynamy od Paula Heymana, ale zobaczymy czy ma coś znaczącego do powiedzenia. No mówi o tym, że Romuald jest prawdziwym i jedynym Tribal Chiefem i teraz ogólnie Reigns chcę się skupić na czymś innym, Heyman wie na czym, ale chcę się podzielić tym z jedyną osobą, która musi to usłyszeć oficjalnie przy spotkaniu twarzą w twarz i jest to Cody Rhodes! Którego Heyman chętnie zaprasza do ringu, a ten wychodzi, tak przypuszczałem. Oczywiście dowiadujemy się, że Roman po odzyskaniu władzy w rodzinie i "wisorka z papryczek" xD chcę z powrotem swój tytuł, a jego obecne plany zakładają, a właściwie to nie plany, a jest to spoiler, że Romuald wygrywa Royal Rumble i idzie po swój tytuł na WM i Heyman chcę wiedzieć czy Cody chcę o tym porozmawiać i w sumie to się nie odzywa, ale KO bardzo chcę o tym porozmawiać. KO wypomniał Rhodesowi to wszystko, wypomniał mu pomoc Reignsowi na Bad Blood i na ostatnim Raw, wypomniał mu uścisk z The Rockiem oraz wypomniał mu uścisk dłoni z Heymanem obecnie oj gruby feudzik, KO jedzie po całości mega mi się to podoba, a Cody jak zwykle gdy nie ma racji to wkurzony idzie zatłuc Kevina na trybuny xD. KO i Rhodes idą sobie gdzieś w otchłań korytarzy areny, natomiast w ringu Heyman się temu przyglądał, a za plecami pojawili się Jacob i Tama Tonga, czuję, że chcą mu oddać to co jego czyli hołd nowemu Tribal Chiefowi, ale zobaczymy. Nie wiemy w sumie co planowali, bo wyglądało to jakby chcieli zaatakować Heymana, ale tego nie zrobili, a w końcu przybiegł Jimmy Uso na ratunek! Już myślałem, że sam Jimmy rozwali dwójkę w tym JACOBA, ale na szczęście Fatu się obudził i przypomniał, że ma kody na nieodczuwanie bólu xD. Kodeusz uporał się z KO i teraz leci na pomoc Jimmy'emu. No i w sumie udało mu się i tyle, fajny segmencik łączący kilka wątków, podobał mi się i story poszły na przód, nie był on bez znaczenia jak wiele potrafi ostatnio być.   Hmm dzisiaj 2 Title Matche mamy, komentatorzy coś o tym wspominali, jeden znałem, ale o drugim kompletnie nie wiedziałem, a to też rewanż tylko, że za Saturday Night's Main Event Chelsea vs Michin o tytuł kobiet United States, nie jestem fanem, bo Michin cały czas dostaję te same walki z tymi samymi zawodniczkami, to już nudne się robi, ale no dajmy szansę. Niecałe 9 minut pojedynku, który wygrywa Green, nie wiem czy walka nie była lepsza niż ta z SNME ostatniego, być może, niemniej jednak sam pojedynek był przyjemny, może nie jakiś wybitny, ale tego raczej od tego typu Pań nie oczekujemy, był dobry i tyle, a Green broni tytułu, możemy teraz wycofać Michin z TV na dobre pół roku? Ja bym chętnie od niej odpoczął, mam wrażenie, że co chwila dostaję walki z tymi samymi osobami lub title shoty z niczego.   Los Garza vs Pretty Deadly lecimy! Kolejne niecałe 9 minut walki, ale bardzo dobrej walki, Garza, Berto, Elton i Kit każdy dał z siebie wszystko moim zdaniem, fajnie to wyglądało i przyjemnie się oglądało, Los Garza wygrali, zemścili się za kłamanie PD i dobrze, walka oddała moim zdanie, jedyny minus to praktycznie martwa publika na tej gali, druga walka i druga walka ma taką ciszę, jak na pogrzebie po prostu, masakra jakaś.   Shinsuke Nakamura vs LA Knight o tytuł United States, druga walka mistrzowska dzisiaj, zapowiada się interesująco, a wiecie co nie jest interesujące? Kolejny run Nakamury z mistrzostwem mid cardowym hehehehe, miejmy nadzieję, że to koniec tej tragedii. Lekko po ponad 14 minutach mamy No Contest, Jacob i Tama wbili i zaatakowali Knighta za to, że wypchnął ich z areny po segmencie początkowym jak byli już na backu i wsparł ochroniarzy, no cóż zdarza się niestety, ale sama walka jak Panowie się rozkręcili to naprawdę bardzo dobra i nawet Knightowi udało się rozruszać publikę, która była praktycznie martwa xD, więc gitara, Knight rozwalony, więc Cody i Jimmy mogą wbić i rozwalić Fatu oraz Tonge, a Cody potem proponuję Cody i Jimmy vs Jacob i Tama i to dostaniemy zapewne w ME, ciekawe jak to się skończy xD.    Piękna powtórka jak Tiffany zrobiła Cash In na Jax w zeszłym tygodniu, świetnie to wyglądało i ten Theme, który był jakby Tiffany była jakimś herosem czy największym facem w federacji, pasowało to mega do momentu, świetne rozpoczęcie roku to było dla kobiecej dywizji na SD.   MCMG vs A-Town Down Under, to może być bardzo dobry pojedynek. Ponad 12 minut naprawdę bardzo dobrego pojedynku, Panowie z czasem się ładnie rozkręcili, MCMG wygrało i pewnie pójdą na pasy WWE Tag Team z powrotem, ale naprawdę walka mega przyjemna, szkoda, że o większości walk dzisiaj nie da się napisać nic więcej, bo są i tyle, żadne to walki feudowe w większości ani nic, po prostu są dobre solidne i zobaczymy co dalej dla zwycięzców, więc zobaczymy jak to się rozwinie wszystko, niemniej ta walka naprawdę dobra.   It's Tiffy Time! Oj tak dostaniemy teraz Tiffany, mega czekam na ten segment i ciekawe co się w nim wydarzy, Nia chcę jej niby pogratulować, no zobaczymy czy faktycznie tak będzie xD.  Pięknie Tiffy wyglądasz z tytułem, pasuję jak ulał. To tylko zwykły wywiad no cóż jest jak jest, ale powiedziała, że to wszystko to był plan, który opracowała, bo Nia myślała, że Tiffy to tylko durna blondynka, a pokazała jej, że się myliła i wszystko przerywa Jax, xDDDDDDDDDDDD co to za kłamstwa z ust Jax, ona stworzyła Tiffany? BABO zobacz sobie reakcję na Stratton z przed sojuszu z Tobą, a na reakcję na Ciebie nawet do tej pory, NIA JEST NIKIM! To Tiffy sprawiła, że run Jax był jakkolwiek interesujący. Nia daję wybór albo Tiffy oddaję dobrowolnie tytuł jej albo Nia sobie go zabierze, ciekawe co dostaniemy xDDD, a dostaliśmy Bayley! Może być ciekawie, chociaż kolejne Bayley vs Nia tym razem możliwe, że o pretendenta do WWE Women's Championship....meh. Bayley nic ciekawego nie powiedziała, a wszystko przerywa Naomi i wszystkie zapewne chcą po prostu walki o tytuł hmm, może jakiś F4W na Royal Rumble? W sumie to bym brał, ale pewnie zdecydują się na jakiś Triple Threat Match o pretendentkę. Ostatecznie doszło do brawlu, który w sumie ładnie zakończyła Tiffany, a Aldis sobie wbił obok Stratton i zapowiedział ostatecznie F4W o pretendentkę do tytułu WWE Women's, spodziewałem się Triple Threatu, ale Pianek jeszcze się dołączył xD, no cóż liczę na wszystkich poza Jax, ale pewnie ona wygra, no to lecimy.   Liczę tutaj na wygraną kogokolwiek naprawdę, nawet Pianek niech to wygra, byle nie ta Nia xD. Po ponad 17 minutach świetnej w sumie walki mi się ona mega podobała, sporo near falli, prób finisherów i ogólnie finisherów nawet, dobre tempo, każda z Pań miała swoje 5 minut, Pianek i Bayley największą robotę tutaj moim zdaniem zrobiły, naprawdę bardzo dobre starcie i generalnie kontrowersyjna opinia, ale Tag Naomi z Piankiem wygląda o wiele lepiej niż Pianka z Jade, Bayley ostatecznie wygrała i mi się to podoba chętnie obejrzę Tiffy vs Bayley na Royal Rumble, będzie coś świeżego!   Next Week: Tiffany Stratton vs Bayley o tytuł WWE Women's aha, jakie Royal Rumble, jakie SNME, damy to za tydzień, a na SNME albo RR dajmy Nia vs Tiffy no tak xDD logiczne meh, Tiffany vs Bayley za tydzień ehh, świetne starcie, a dajemy to na zwykłym SD...... szkoda. MCMG vs Los Garza, oj tak pojedynek może być świetny. Ulala prawdziwy Tribal Chi.....a nie czekaj on już nie ma Ula Fali, szyli powraca zwykły mid cardowy Solo Sikoa, a zapowiadają go jako nie wiadomo kogo, znaczy no w walce z Reignsem pokazał się bardzo dobrze według mnie i jako main eventer, ale no w sumie to ciekawi mnie co dla niego dalej, dajcie mnie to. To tyle i w sumie aż tyle, mocne walki, mocny powrót po wielkiej przegranej, ja czekam.   No to pora na Main Event! Jacob Fatu & Tama Tonga vs Cody Rhodes & Jimmy Uso, pewnie face'owie tutaj wygrają, bo The New Bloodline już nie musi być wiarygodne dla OG Bloodline xD, więc można ich gnoić zapewne, ale sama walka może wyjść ciekawie. Kurde RR Match zapowiada się mega ciekawie, dwie pierwsze gwiazdy zapowiedziane na tę walkę to Cena i Roman, samo RR też jak na razie nie najgorzej KO vs Cody w Ladder Matchu o Undisputed WWE Championship, naprawdę oczekiwania znowu pewnie będą spore, a wyjdzie jak zwykle xD, ale przejdźmy do ME. No powiem tak pierwsza połowa to standardowy nudnawy Tag Team Match, a druga połowa oddała, bardzo fajnie się oglądało, Cody ostatecznie opuścił Jimmy'ego, bo zobaczył Kevina na stage'u, którego zaczął atakować i dlatego Jimmy przez to, że był w pojedynkę to przegrał i ostatecznie to Fatu i Tama wygrali, więc jest git, a na koniec mamy jeszcze brawl Kevina i Rhodesa, który zakończył się połamanym stołem, ciekawe jakie pokłosie będzie tego wszystkiego, czuję obwinianie Rhodesa o wiele rzeczy jak zwykle xD, ale solidna walka, a przynajmniej druga połowa, a sama walka trwała około 13,5-14 minut.   Plusy: Segment otwierający Women's United States Championship Match Pretty Deadly vs Los Garza United States Championship Match MCMG vs A-Town Down Under Segmencik It's Tiffy Time Fatal 4 Way o pretendentkę do WWE Women's Championship Main Event   Podsumowanie: Nie widziałem większych minusów w tej gali, bardzo mi się podobała i oglądałem z przyjemnością, walki były moim zdaniem bardzo dobre, nie było złego pojedynku, dostaliśmy kontynuację feudów i podbudowy już trwających, a także pokazanie, kto gdzie zmierza w niektórych przypadkach, jak chociażby w przypadku Romualda, który wiemy już, że leci po wygranie RR Matchu i osobiście uważam, że nie byłby to taki głupi pomysł, na pewno lepszy niż wygrywający ledwo dychający Cena, który jeśli by wybrał Rhodesa to ani nie będzie to dobry feud ani nie będzie to dobra walka, więc ja jestem na stanowcze NIE dla Ceny wygrywającego RR i Main Eventującego prawdopodobnie drugi dzień WM, to powinno się stać najpóźniej w 2018 roku, bo potem to już tendencja spadkowa była w wykonaniu tego zawodnika i jest co raz gorzej, jak zobaczę, że jest lepiej to może bym zmienił zdanie, ale po tym co pokazywał na przestrzeni ostatnich kilku lat to zdecydowanie NIE! Ale wracając do samego SD to tak jak mówię bardzo dobre show i polecam, fajne do obejrzenia, dużo story, nawet sporo się działo, ja jestem usatysfakcjonowany.
    • IIL
      Z tym brakiem WWE na Netflix w Belgii to faktycznie poszaleli...  Tłumacza się tym, że jakaś francuskojęzyczna stacja ma kontrakt na cały rok i Netflix wejdzie dopiero w 2026. Co ciekawe, WWE w Polsce na ESC zostało ponoć usunięte z ramówki nagle i według oficjalnych komunikatów ze strony Extreme Sports Channel, WWE nie informowało ich o nadchodzących zmianach... Elimination Chamber 2026 w BE brzmi interesująco, ale ceny zapewne znów byłyby zaporowe.  Coraz bardziej wkurwia mnie ten trend nabijania "the largest arena gate in the history of WWE" kosztem astronomicznego wręcz windowania cen wejściówek w górę. 
    • GGGGG9707
      Czyli tak w skrócie żeby całości nie tłumaczyć Fightful podało w zeszłym roku chyba że WWE planuje PLE w Belgii i we Włoszech i że mają robić testy w postaci gal w 2025. Pewne źródła w WWE odpowiadające za organizację gal w Europie potwierdzają tą informację i podają że WWE jest na ten moment bardzo zadowolone ze sprzedaży biletów w Bxl. Do gali zostały 2 miesiące a już praktycznie sprzedano liczbę biletów jakiej WWE oczekiwało.  No i ponoć omawiana była kwestia Elimination Chamber 2026 w Brukseli. Także teraz tylko trzeba dać z siebie wszystko na trybunach i jest szansa na duże PLE 😁
    • Mr_Hardy
      Bardzo mi się podoba to, że TNA na początku przypomina co się działo w poprzednim tygodniu. Często bywa, że nie pamiętam co było w poprzednim tygodniu.. Moose na Genesis będzie miał swoją wersję pasa X-Division czyli TNA zaspoilerowało nam wynik walki. Tak mi się wydaję. Ogólnie bardzo dobry iMPACT dużo dużo lepszy odcinek niż z tamtego tygodnia. Genesis zapowiada się świetnie. Nie mogę się doczekać.   
×
×
  • Dodaj nową pozycję...