Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Coriolanus (Koriolan)

Koriolan – tragedia autorstwa Williama Shakespeare'a. Akcja dzieję się w Rzymie, gdzie mają miejsce zamieszki po odebraniu obywatelon zapasów zboża. Wine za to ponosi generał Gnejusz Marcjusz Koriolan. Ubiegając się o tytuł konsula, potrzebuję poparcia ludu, który tym razem bunt kieruje przeciw jego osobie. Oburzony tym faktem wyraża kontrowersyjną opinię – „dopuszczenie plebsu do władzy nad patrycjuszami, jest jak dopuszczenie do dziobania orłów przez wrony” – po czym zostaję skazany na banicję. W akcie zemsty postanawia dołączyć do swojego wroga Aufidiusza (dowódca armii Wolsków), by przeprowadzić atak na Rzym.

Debiut reżyserski Ralpha Fiennesa można uznać za udany. Sam wcielił się w rolę Koriolana, a jako Aufiliujsza obsadził Gerarda Butlera. Poniósł się jednak na małą mieszankę. O ile nie tknął stylu Shakespeare’a, i teksty pozostają nienaruszone, tak wszystko inne przenósł do czasów obecnych. Większość może nie przełknąć takiego języka, więc jak ktoś ma problem z „trawieniem” takich rzeczy, to od razu może odpuścić. Osobiście trafia on do mnie bardziej niż dzisiejsze slownictwo, więc cieszę się z takiego obrotu sprawy. Mam świadomość, że nie do końca to do siebie pasuje - fabuła przetrwała próbę czasu, teksty na pewno nie – ale dialogi mnie urzekły.

Fiennes to rewelacyjny – niedoceniony – aktor, i tutaj pokazuję, że zasługuje na ambitniejsze projekty od „Gniewu Tytanów” (jego tutejsze monologi wgniatają w fotel). Podejrzewam, że śmiało można by zdjąć z niego hełm i karabin, by ubrać w Rzymską tunike. Z taką mimiką sprzedałby się lepiej. Butler – choć ważna rola – ciągle stoi w cieniu Ralpha, za co go winić nie można. Miewałem tutaj ochotę, by obejrzeć to w sposób, w jaki ogląda się serial z Dr. Housem – tj. przewijać tylko, gdy postać główna jest na ekranie, bo czy ktoś się kiedykolwiek przejmował pozostałymi?

W tym duecie najpiękniejszy jest motyw książkowy. Mimo, że ze sobą rywalizują, to niezwykle się szanują, a żadnego z nich nie sposób określić jako „tego dobrego”. Nie wiem, czy z pełną świadomością dałbym radę nazwać tak kogokolwiek. Jeśli już bohater, to na pewno tragiczny i niesympatyczny.

Ogółem „Koriolan” jest dziełem mało znanym. Posiada wszystko, czym można charakteryzować Greckie tragedie. Znajdziecie tu zdradę, zemste, dumę, konflikt, dylematy i śmierć. Wszystko w ... politycznej przyprawie. Takie intrygi rzadko do mnie trafiają, i to chyba mój największy problem z tą produkcją. Winny jestem sam, gdyż apolitycznym stworzeniem jestem. W końcu „polityka jest jak nurkowanie w szambie na zlecenie” – 7/10

 

 

 

 

Get the Gringo (Dorwać Gringo)

Bezimienny złodziej – w filmie nazywany Driver (Mel Gibson) – zostaje schwytany przez Meksykańską policję, podczas brawurowej ucieczki. Skorumpowani gliniarze kładą swoje brudne łapy na skradzionych pieniądzach, a Amerykańskiego przestępce wrzucają do paki. „El Pueblito” to jednak nietypowe więzienie. Zamiast okien w kratkę, mamy ogrodzone miasteczko, w którym nabyć można wszystko, oprócz swej wolności. Driver nawiązuje więź z 9letnim synem niedgyś zamordowanego gangstera (bogaci mieli możliwość sprowadzania swoich bliskich do tej „dziury”).

Kolejny raz produkcja, która nie doczekała się premiery na wielkim ekranie, a wydaje się być lepsza od gniotów produkowanych przez hamburgerożerców. Ani nie ma tu przesadnej brutalności, ani kontrowersyjnego dla Amerykanów tematu, więc nie wiem, czemu nie wpuścić tego do kin, bo przecież nie chodzi o brak star-poweru. Gibson jest już wiekowy, a aktorstwo nie należy do jego priorytetów, ale wciąż, gdy staję przed kamerą, to wypada przyzwoicie. Tutaj jest nie inaczej, bo choć nie jest to wielka rola dramatyczna – film niesłusznie określany jest tym gatunkiem – to Drivera ciężko nie polubić. Kryminalista, który ma głowę na karku, i nie omieszka oczernić paru osób, mimo marnego położenia. Akcent komediowy trafił do mnie najbardziej, bo fabuła nie jest niczym kreatywnym. Skorumpowani gliniarze, wyższe sfery w więzieniu, i nowy Gringo na horyzoncie. Im więcej minut na liczniku, tym więcej wystrzelonych pocisków, ale żadne akcje nie zasługują na zachwyt – w końcu budżet nie pozwalał na wiele.

Ci którzy kojarzą serial „Prison Break”, pewnie wypatrzą tu sporo powiązań z trzecim sezonem. W odróżnieniu od Scofielda, Driver jest bardziej realistyczną personą. Wciąż znajdziemy tu motywy mocno naciągane, ale taki urok tego typu filmów. Ten brawurowy plan nie miał prawa powodzenia, ale „Get the Gringo” ma prawo się podobać – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Avengers (2012) - Jako człowiek wychowany na komiksach TM-Semic nie mogłem przejść obojętnie obok okazji zobaczenia wielu ulubionych bohaterów na jednym ekranie. Zresztą, takich jak ja było więcej, bo wokół dało się usłyszeć rozmowy 20-kilku latków, obeznanych w temacie. O dziwo, mało było dzieciaków podniecających się każdym efektem i popcornożerców - nie mogło ułożyć się dla mnie lepiej.

Po mocno przeciętnym Thorze, Joss Whedon stworzył najlepszą ekranizację komiksu Marvela. Mimo aż takiej liczby herosów na jednym ekranie, nie było zamętu i chaosu. Każdy dostał swoje przysłowiowe 5 minut (dobrze wprowadzili nieznaną wcześniej na dużym ekranie Black Widow. Hawkeye ze wszystkich zrobił najmniejsze wrażenie i wypadł wręcz na zapchajdziurę tego dream teamu). Aktorstwo stało na wysokim poziomie - i tutaj muszę to napisać - Tom Hiddleston wyrasta na gwiazdę. Świetnie zagrany czarny charakter z jeszcze sporym zapasem potencjału do wykorzystania (jeśli nie pojawi się w 2 części to ogłaszam bojkot). Genialnie zagrał w szczególności scenę z Black Widow, której zaczął opowiadać, co jej zrobi (pierwsze skojarzenie - Ledger jako Joker przedstawiający ofiarom historię swoich blizn). Jak już jestem przy aktorach - był polski akcent. Jerzy Skolimowski załapał się do jednej sceny przesłuchania. Oczywiście zagrał ruska (jakże by inaczej). Dalej... nie będę się rozpisywał, bo spoilery same cisną się na klawiaturę (no i nie oszukujmy się, nie umiem pisać recenzji). Dodam, że na plus zaskoczył mnie humor. Nie były to dowcipy wymuszające sztuczny śmiech u widza (których we wcześniejszych produkcjach nie brakowało), tylko cięte riposty i sytuacje, pojawiające się w najmniej spodziewanym momencie (świetnie w tym elemencie został rozpisany Tony Stark i... Hulk. Tak, tak, zielone monstrum ma na koncie dwa epickie już momenty, po których po sali rozległy się brawa). Ja się nie zawiodłem i te 143 minuty zleciały szybko. Warto było. Moja ocena: 8/10.

"Even the man with three H's would be proud of the way we buried this young, promising talent." - Broken Matt Hardy (Total Nonstop Deletion 15.12.2016)

  • Posty:  61
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.11.2010
  • Status:  Offline

Avengers (2012) - Jako człowiek wychowany na komiksach TM-Semic nie mogłem przejść obojętnie obok okazji zobaczenia wielu ulubionych bohaterów na jednym ekranie. Zresztą, takich jak ja było więcej, bo wokół dało się usłyszeć rozmowy 20-kilku latków, obeznanych w temacie. O dziwo, mało było dzieciaków podniecających się każdym efektem i popcornożerców - nie mogło ułożyć się dla mnie lepiej.

Po mocno przeciętnym Thorze, Joss Whedon stworzył najlepszą ekranizację komiksu Marvela. Mimo aż takiej liczby herosów na jednym ekranie, nie było zamętu i chaosu. Każdy dostał swoje przysłowiowe 5 minut (dobrze wprowadzili nieznaną wcześniej na dużym ekranie Black Widow. Hawkeye ze wszystkich zrobił najmniejsze wrażenie i wypadł wręcz na zapchajdziurę tego dream teamu). Aktorstwo stało na wysokim poziomie - i tutaj muszę to napisać - Tom Hiddleston wyrasta na gwiazdę. Świetnie zagrany czarny charakter z jeszcze sporym zapasem potencjału do wykorzystania (jeśli nie pojawi się w 2 części to ogłaszam bojkot). Genialnie zagrał w szczególności scenę z Black Widow, której zaczął opowiadać, co jej zrobi (pierwsze skojarzenie - Ledger jako Joker przedstawiający ofiarom historię swoich blizn). Jak już jestem przy aktorach - był polski akcent. Jerzy Skolimowski załapał się do jednej sceny przesłuchania. Oczywiście zagrał ruska (jakże by inaczej). Dalej... nie będę się rozpisywał, bo spoilery same cisną się na klawiaturę (no i nie oszukujmy się, nie umiem pisać recenzji). Dodam, że na plus zaskoczył mnie humor. Nie były to dowcipy wymuszające sztuczny śmiech u widza (których we wcześniejszych produkcjach nie brakowało), tylko cięte riposty i sytuacje, pojawiające się w najmniej spodziewanym momencie (świetnie w tym elemencie został rozpisany Tony Stark i... Hulk. Tak, tak, zielone monstrum ma na koncie dwa epickie już momenty, po których po sali rozległy się brawa). Ja się nie zawiodłem i te 143 minuty zleciały szybko. Warto było. Moja ocena: 8/10.

 

A jak jest z efektami 3d? Sam miałem zamiar pójść, ale te 3d mnie odstraszyło. :|


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Safe

Mei (Catherine Chan), to dziewczyka, która posiada bezcenny kod – ten na zasadzie „sezamie otwórz się”. Staję się obiektem napaści Triad, Rosyjskiej mafii i skorumpowanej policji. W jej obronie staje byly zawodnik MMA Luke Wright (Jason Statham), który również ma na pieńku z ciemną stroną miasta.

Jest Statham, czyli kolejny film akcji z nadmiarem testosteronu, o którym prawdopodobnie zapomne. Lubie gościa – parę filmów miał naprawdę udanych - ale w kółko widzę to samo. W „Safe” od razu rzucił mi się w oczy jego poprzedni film – świetny „Przekręt” – gdzie miał paść w drugiej rundzie walki, ale niestety, coś nie wyszło – wszedł cios na twarz przeciwnika, który posłał go do snu. Oczywiście, w Angielskim hicie, to Brad Pitt odpowiadał za podłożenie się, ale efekt jest ten sam – narazisz się ludziom, których nie chcesz zezłościć. Drugim torem biegnie Mei, która od początku jest zobrazowana jako genialne dziecko, i specjalistka od obliczeń. Oczywiście ścieżki się przecinają, a twórcy mają pretekst do różnej maści walk. Najgorsze jest to, że nie budują tych postaci na ekranie. Od razu wykładają karty na stół, więc nie sposób się przejąć małą Azjatką, czy bohaterskim mięśniakiem.

Sceny walki ciężko ocenić. Ani to nie są jakieś perły tej kategorii, ani porażki sezonu. Tak jak ten film. Prawdopodobnie każdy go widział. Spokojnie przeszedłby pod nazwą „Transporter 15”. Tylko dla fanów gatunku „moje życie jest do dupy, nie mam nic do stracenia, pomoge tej małej, i nie omieszkam skopać kilka tyłków – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Avengers (2012) - Jako człowiek wychowany na komiksach TM-Semic nie mogłem przejść obojętnie obok okazji zobaczenia wielu ulubionych bohaterów na jednym ekranie. Zresztą, takich jak ja było więcej, bo wokół dało się usłyszeć rozmowy 20-kilku latków, obeznanych w temacie. O dziwo, mało było dzieciaków podniecających się każdym efektem i popcornożerców - nie mogło ułożyć się dla mnie lepiej.

Po mocno przeciętnym Thorze, Joss Whedon stworzył najlepszą ekranizację komiksu Marvela. Mimo aż takiej liczby herosów na jednym ekranie, nie było zamętu i chaosu. Każdy dostał swoje przysłowiowe 5 minut (dobrze wprowadzili nieznaną wcześniej na dużym ekranie Black Widow. Hawkeye ze wszystkich zrobił najmniejsze wrażenie i wypadł wręcz na zapchajdziurę tego dream teamu). Aktorstwo stało na wysokim poziomie - i tutaj muszę to napisać - Tom Hiddleston wyrasta na gwiazdę. Świetnie zagrany czarny charakter z jeszcze sporym zapasem potencjału do wykorzystania (jeśli nie pojawi się w 2 części to ogłaszam bojkot). Genialnie zagrał w szczególności scenę z Black Widow, której zaczął opowiadać, co jej zrobi (pierwsze skojarzenie - Ledger jako Joker przedstawiający ofiarom historię swoich blizn). Jak już jestem przy aktorach - był polski akcent. Jerzy Skolimowski załapał się do jednej sceny przesłuchania. Oczywiście zagrał ruska (jakże by inaczej). Dalej... nie będę się rozpisywał, bo spoilery same cisną się na klawiaturę (no i nie oszukujmy się, nie umiem pisać recenzji). Dodam, że na plus zaskoczył mnie humor. Nie były to dowcipy wymuszające sztuczny śmiech u widza (których we wcześniejszych produkcjach nie brakowało), tylko cięte riposty i sytuacje, pojawiające się w najmniej spodziewanym momencie (świetnie w tym elemencie został rozpisany Tony Stark i... Hulk. Tak, tak, zielone monstrum ma na koncie dwa epickie już momenty, po których po sali rozległy się brawa). Ja się nie zawiodłem i te 143 minuty zleciały szybko. Warto było. Moja ocena: 8/10

 

No ja również byłem na tym filmie i byłem mile zaskoczony, bo przy takich mega produkcjach za kupę $ można się bardzo zawieść.W tym przypadku było inaczej.Już dawno zastanawiano się, czy nie zrobić filmu z wieloma bohaterami Marvela i w końcu coś takiego dostaliśmy.Pojawiają się głosy, że to było lepsze od "Mrocznego Rycerza".(muszę przyznać, że ci ludzie mają mocne argumenty, ale ja dalej trzymam się zdania, że filmu Nolana żaden komiksowy film już nie przebije).Film leci naprawdę szybko i pod koniec gdy już się miało kończyć czułem w sobie narastającą chęć, żeby ten film trwał w nieskończoność.Piękne sekwencje walk podczas bitwy w ciągu ostatnich 30 minut(chyba wtedy to było), mnóstwo gagów sytuacyjnych(u Marcela widzę brawa były.U mnie też, a największe owacje dostawał Hulk xD ), fabuła idealnie poskładana, tempo przebiegu akcji rozsądne(nie jak w Piratach z Karaibów volume 4., gdzie napierdzielała scena za scenę, gdzie nikt nic nie mógł zrozumieć).Także gra aktorska na plus(MVP filmu aktor grający Lokiego).Żeby jeszcze film wypadł lepiej, mieliśmy podwójne zakończenie:jedno prawdziwe i drugie po I napisach końcowych

w 2 części będzie Thanos!Fuck Yeah!!

.Jedyne problemy, jakie miałem z filmem to to, że 3D w ogóle nie było potrzebne, co najwyżej rozpraszało moją percepcję obrazu, i druga rzecz to brak muzyki zapadającej w ucho(serio, po seansie chciałem sobie coś zanucić, a tu dupa, nic z tego).Poza tym film na plus, jak ktoś lubi te klimaty to już wie, co zrobi z pieniędzmi. 9\10


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

A jak jest z efektami 3d? Sam miałem zamiar pójść, ale te 3d mnie odstraszyło. :|

 

Za bardzo nie mam do czego porównać, bo ostatni raz na seansie 3D byłem w podstawówce. :D Jakoś to do mnie nie przemawia, ale ogólnie po Avengersach jestem zadowolony. Szczególnie dobre wrażenie zrobiła na mnie scena walki Thor vs Iron Man i nieoczekiwane pojawianie się obcych w finałowej bitwie (wyglądało to jakby mi wyjeżdżali zza pleców). Momentami raziła chaotyczna praca kamery i "roztrzepanie" obrazu, przez co oczy zaczynały mnie boleć. Paru znajomych twierdzi, że 3D na Avatarze było dużo lepsze.

 

i druga rzecz to brak muzyki zapadającej w ucho(serio, po seansie chciałem sobie coś zanucić, a tu dupa, nic z tego)

 

Specjalnie po scenie finałowej zostałem jeszcze na napisy żeby wysłuchać muzyki i jest jeden kawałek, który momentalnie wylądował u mnie na dysku i nie przestaje znikać z głośników - Soundgarden "Live to rise". Tyle lat ich nie było, ale nie zapomnieli jak się gra i zrobili kawał dobrej roboty.

 

"Even the man with three H's would be proud of the way we buried this young, promising talent." - Broken Matt Hardy (Total Nonstop Deletion 15.12.2016)

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Avengers

Niezliczone miliony wpompowane w produkcje – nawet nie zwracając uwagi na odrębne filmy poświęcone poszczególnym bohaterom – plejada gwiazd, zapowiedz kilka lat przed premiera. Czas sprawdzic, czy Avengersi faktycznie dają radę.

Nick Fury (Samuel L. Jackson) – dyrektor organizacji S.H.I.E.L.D. (międzynarodowej agencji panującej nad bezpieczeństwem) – musi zebrać drużynę, by powstrzymać nadciągające zło. Wszyscy marvelowscy herosi – Iron Man, Hulk, Captain America, Thor, Black Widow - zbierają się by stawić czoła Lokiemu (Tom Hiddleston), i – jak to zwykle bywa – uratować świat przed zagładą. W takich filmach fabuła jest ta sama, zmienną jesr tylko zagrożenie. Skupili się na energii – bla bla bla – otwierajacej portal między światami – bla bla – armia Lokiego przybedzie – bla.

Co więć może urzec w takim blockbusterze? Joss Whedon (reżyser) zrobił coś rzadko spotykanego. Sprawił, że każda postać miała znaczenie. Nie dało się odczuć, że któraś wyprzedza kompanów. Może to umiejętność Jossa wyciągnięta z seriali – dotąd tylko nimi się zajmował – ale za to należą się pochwały. Jest to fundament do genialnych, dynamicznych dialogów. Miałem obawy, że Robert Downey Jr. przyćmi całą resztę, i choć faktycznie sprawiał mi największą frajdę, to nie sposób mówić o usunięciu się w cień reszty. Każdy ma swoje 5min, a zielona bestia wykorzystuje je bezlitośnie.

Efekty – nieodłączny element tego typu produkcji – dają radę. Widać, że twórcy poświęcili swój film 3D. Ujęcia ewidentnie na to wskazują, ale na całe szczęście, te sceny nie są sztucznie wydłużane dla uciechy naszych ocznych gałek. Ładnie się komponują

„Avengers” robią na ludziach takie wrażenie, że pojawiają się porównania do „Mrocznego Rycerza”. Mimo świetnej obsady, to jednak Batman triumfuje. Różnica jest dość oczywista – pomijając geniusz Heatha Ledgera i jego Jokera. Dzieło Nolana jestem w stanie pokazać każdemu. Tamtejszy bohater, to w końcu zwykły koleś z gadżetami, a antagonista jest psychopatą. Nie ważne, ile ktoś się będzie krzywił, że to na podstawie komiksu, przy napisach końcowych powinien nie być zawiedziony. Marvelowska grupa z drugiej strony, to w większości pierdzący ogniami superbohaterowie, którzy stali się tacy w wyniku jakiegoś zjawiska (czyt. mutanci). Czy takie coś pokaże wszystkim? Niekoniecznie. Mam świadomość, że „kosmiczne” zagrywki nie wszyscy akceptują – 7/10

 

[ Dodano: 2012-05-15, 20:21 ]

 

 

 

Bel Ami (Uwodziciel)

Historia Georges Duroya (Robert Pattison), który robi kariere w XIX wiecznym Paryżu poprzez manipulacje zamożnych kobiet. Potrafi je zakręcić wokół palca swoim uśmiechem, który w moich oczach wygląda odrażająco dziwacznie. Czasami zachowuje się jak idiota, mający wizytę u psychiatry, a nie randke z Uma Thurman, czy Christina Ricci. Ma wyraz twarzy jak po silnej narkozie, ale i tak to wszyscy inni zachowują się jak bezmózgie zombie - pomimo tego „drugoplanowcy” są „energy drinkiem” na dotrwanie do napisów końcowych. Na dodatek „nakarmiono” mnie milionem dramatycznych pauz, które tuliły do snu przy miałkiej akcji. Rozumiem gatunek dramat, ale nie rozumiem „Bel Ami” jako dramat. Myśle, że dramatyczne kreacje nie powinny kategoryzować filmu. Fanki „Zmierzchu” i tak stawią się w kinie, bo dostaną 5sekund gołego tyłka, „słynnego” wampira. Już na początku ją eksponują w scenie, która KOMPLETNIE nie była związana z fabułą (przypadek?). „Pokażemy Wam dupe Roberta, bo wiele więcej nie mamy do zaoferowania, i naszym głównym – potężnym swoją drogą – targetem, są nastolatki lubujące się w Edwardzie Cullenie.”

Nijak nie dostrzegłem uwodzicielskich zagrywek, które sugerował mi tytuł. One po prostu się wokół niego kręciły. To był chyba jedyny powód dla którego chciałem to zobaczyć. Jeśli doszukiwałbym się pozytywów, to Pattison jest lepszy niż w „Zmierzchu” – tzn. i tak jest do dupy, ale przynajmniej tutaj przypominał aktora... trochę ambitniejszego od ogierów z filmów porno – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

Bunt (1967)

 

Bunt. Rok 1725, czas rządów dynastii Tokugawa. Samuraj Sasahara (Toshiro Mifune), wielki i powszechnie szanowany mistrz miecza, jest jednym z najbardziej zaufanych podwładnych księcia Matsudaira. Pewnego dnia jego syn zostaje zmuszony do poślubienia będącej w ciąży kochanki władcy. Wkrótce po porodzie dziecko staje się następcą tronu i matka zostaje wezwana z powrotem na dwór. Młodych łączy jednak szczere uczucie, więc samuraj Sasahara głowa rodziny, odmawia jej powrotu. Wtedy kobieta zostaje uprowadzona, a mężczyznom poleca się popełnienie harakiri. Ojciec i syn buntują się. Łamiąc zasadę bezwzględnego posłuszeństwa, muszą podjąć walkę na śmierć i życie.

 

 

Kino japońskie ma to do siebie, że bywa trudno przystępne. Akcja, emocje, a przede wszystkim gra aktorów jest zupełnie inna od tej, którą można oglądać w filmach amerykańskich czy europejskich. Porównać ją można do ról Bustera Keatona, człowieka, którego całą grą była ograniczona, choć mistrzowska, mimiką twarzy. Na wstępie warto zaznaczyć, że nie każdemu się ten film spodoba już ze względu na samą tendencję aktorstwa japońskiego do grania takiego, a nie innego.

 

Historia wydaje się być błaha, głupia, nudna i powielana po raz wtóry. Film rozwija się w ślamazarnym tempie, reżyser nie śpieszy się, aby przekazać widzowi to, co zamierzył. Jednak każda scena, każdy dialog, każde zdjęcie czy zbliżenie ma w tym obrazie swoje znaczenie, które po połączeniu w całość daje film kompletny. Pod względem technicznym film jest świetnie zrealizowanym obrazem, dając idealne pole do przekazania głównej myśli płynącej z projekcji.

 

Najważniejszym przesłaniem jest tytułowy "bunt", który w filmie jest przedstawiony jak sprzeciw zwykłego wasala przeciwko zarządcy. Wasal taki musiał być bezwzględnie posłuszny swojemu panu, jego obowiązkiem było wykonywanie wszelkich rozkazów nawet wtedy, gdy były one złe, czy działały na szkodę wasala. W dziele Kobaysahiego mamy odejście od tej reguły, od niesprawiedliowści. Główni bohaterowie nie boją się walczyć o to, co uważają za słuszne, robiąc to na przekór własnej rodzinie. Film można odebrać jako obraz o sensie buntu. Czy warto być nonkonformistą, skoro i tak niemożliwym wydaje się obronić tego, o co się walczy. Czy warto w ogóle próbować ? Film skłania do refleksji nad tymi pytaniami. Reżyser daje nam swoją wizję odpowiedzi na te pytania, które odpowiadają mojemu myśleniu na ten temat. Dlatego też wystawiłem temu filmowi 22 ocenę 10/10 w mojej kolekcji, i zachęcam wszystkich do zapoznania się nie tylko z tym dziełem, ale całościowo z kinem japońskim, które poza ultra brutalnymi, najbardziej obrzydliwymi horrorami, ma również do zaoferowania świetne dramaty, oraz kapitalne kino dotyczące epoki, w której w historii Japonii przewijają się Samuraje.

 

 

 

 

Obejrzałem też ostatnio z tych lepszych filmów Rebeccę Hitchcocka, której dałem ocenę 9/10, jednak nie chce mi się jej opisywać. Jeśli jednak komuś na tych zależy, napiszę recenzję od serca ;]

Dwa razy się zastanów, zanim poczęstujesz się miodem podanym na ostrym nożu.

2349695364ab77fee2b70b.jpg


  • Posty:  10 275
  • Reputacja:   289
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Obejrzałem też ostatnio z tych lepszych filmów Rebeccę Hitchcocka, której dałem ocenę 9/10, jednak nie chce mi się jej opisywać. Jeśli jednak komuś na tych zależy, napiszę recenzję od serca ;]

 

Ja bym poprosił :wink: Przekonaj mnie do tego filmu. Jakoś patrząc na jego długość (ponad 2h) i mało wciągający opis - pomimo, że lubię Hitchcocka - nigdy nie potrafiłem się szarpnąć na seans z Rebeccą.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

W kilku słowach postaram się streścić to, co spodobało mi się bardzo w tym filmie; być może zachęci to kogoś do seansu.

 

 

Film jest świetnym dramatem o kobiecie, która musi sobie poradzić z wszelkimi porównaniami do innej osoby. Pewien zamożny hrabia, Pan de Winter, traci żonę w wypadku ( jest to sytuacja skomplikowana, której nie będę spoilerował, wszystko jest opisane w filmie ) i nie może się z tego otrząsnąć. Na wakacjach poznaje młodą dziewczynę, której imienia nie poznajemy, co też ma swój wydźwięk w filmie, w której się zakochuje i w końcu żeni. Po przeprowadzce do ogromnego pałacu nowa Pani de Winter musi poradzić sobie z ciągłymi porównywaniem jej do poprzedniej żony hrabiego, Rebecci.

 

Taka jest fabuła w pigułce. Dlaczego urzekł mnie tak ten film ? Otóż zachowanie drugiej Pani de Winter zostało w filmie doskonale ukazane, dzięki znakomintym wręcz rolom drugoplanowym, chociażby dzięki portierowi czy pokojówce. Ich zachowanie oraz stosunek do nowej żony hrabiego, bardzo silnie oddziałuje na młodą dziewczynę. Dzięki tym rolom można świetnie zobaczyć jak z trudną sytuacją, z ciągłym stresem radzi sobie główna bohaterka. Bo te wydawało by się dodatkowe postaci składają się przede wszystkim na rozwój psychiki, na dojrzewanie Pani de Winter. W krótkim czasie z młodej osoby, musi szybko stać się kimś, komu postawione zostaną przez los bardzo trudne sytuacje, z którymi musi sobie poradzić. W filmie zostało to bardzo dobrze ukazane. Przekonała mnie ta historia.

 

Film ma też kilka swoich minusów, jak średnia gra aktorska pana de Winter, który w kilku scenach zachowywał się mocno sztucznie. Na plus dochodzi doskonała scenografia i doskonałe zdjęcia. Jest to film w iście hitchcockowskim stylu, ma dobrą kryminalną zagadkę (losy pierwszego małżeństwa Pana de Winter, jeszcze z Rebeccą) oraz bardzo fajne zakończenie. Jeśli jesteś Raven fanem Hitchcocka to powinieneś zapoznać się zdecydowanie z tym filmem, ja uważam go za jedno z lepszych jego dzieł (choć wielu jeszcze nie widziałem, ale na pewno nadbrobię).

 

 

 

Obejrzałem wczoraj radziecki film Idź i Patrz. Świetny film wojenny, ukazaujący ją od tej najgorszej strony. Bestialstwo, okrucieństwo i sodoma w wykonaniu hitlerowców. Gdyby pozbawić go kilku propagandowych akcentów, byłby jeszcze lepszy. Jednak i tak jest to bardzo dobry film, 8/10

Dwa razy się zastanów, zanim poczęstujesz się miodem podanym na ostrym nożu.

2349695364ab77fee2b70b.jpg


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Witam,

Właśnie obejrzałem Mechanika (z braku czasu ciągle przekładałem seans) i od razu mogę powiedzieć że świetny film i aż szkoda ze się w Liceum "Zbrodni i Kary" nie czytało :-) . Film można porównać do "Wyspy Tajemnic" - też świetnej i dlatego mam pytanie. Ktoś zna jakieś filmy podobne do Mechanika czy Shutter Island? Chodzi mi o filmy gdzie w czasie oglądania sami możemy się zastanawiać czy to jest prawda co bohatera spotyka czy po prostu sfiksował ?

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Ktoś zna jakieś filmy podobne do Mechanika czy Shutter Island? Chodzi mi o filmy gdzie w czasie oglądania sami możemy się zastanawiać czy to jest prawda co bohatera spotyka czy po prostu sfiksował ?

 

Takich filmów o rozdwojeniu jaźni jest sporo.

American Psycho (7/10 *), Podziemny krąg (10/10), Czarny łabędź (8/10), Sekretne okno (6/10), Mr. Brooks (8/10), Siła strachu (5/10), Lęk pierwotny (8/10) (ogólnie większość filmów z Edwardem Nortonem jest związana z tego typu tematyką), Harry Angel (8/10), Psychoza (8/10), Ja Irena i ja (5/10), Tożsamość (7/10). Jak coś mi się jeszcze przypomni to zedytuję.

 

* - oceny z filmwebu

"Even the man with three H's would be proud of the way we buried this young, promising talent." - Broken Matt Hardy (Total Nonstop Deletion 15.12.2016)

  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Ktoś zna jakieś filmy podobne do Mechanika czy Shutter Island? Chodzi mi o filmy gdzie w czasie oglądania sami możemy się zastanawiać czy to jest prawda co bohatera spotyka czy po prostu sfiksował ?

 

Dorzućmy to tego jeszce "Piękny Umysł"


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Dark Shadows (Mroczne Cienie)

N!KO – Barnabas Collins (Johnny Depp) budzi się po długiej drzemce, trwającej... kilkaset lat. Niegdyś zamożny przedsiębiorca, teraz krwiopijca. Na tę drogę został skazany przez zakochaną Angelique Bouchard (Eva Green). Wiedźme, której uczucia nie zostały odwzajemnione. W jego mieście – Collinswood – nic nie jest takie, jakim je zostawił. Świat poszedł do przodu, ale miłość Angelique nie minęła.

Kolejny produkt duetu Tim Burton – Johnny Depp. Zresztą zawsze, gdy widzimy Deppa w dziwacznej kreacji, i NIE jest nią pirat, to możemy stawiać w ciemno, że Burton stał za kamerą („Edward Nożycoręki”, „Charlie i fabryka czekolady”, „Alicja w krainie czarów” to wierzchołek góry lodowej). Niestety, mam wrażenie, że jest to zarazem najgorszy ich twór – choć „Alicja” to groźny konkurent.

Lekka komedyjka z gagami sytuacyjnymi, w których wampir stara się ogarnąć otaczający go świat. Jeśli kogoś będzie bawiło jego zdziwienie po zobaczeniu telewizora, czy innych przedmiotów, to i owszem, będzie zadowolony. Jednak ja bym polecał wyobrazić sobie taki pomysł, tylko bez znanego nazwiska na plakacie. Gdyby za Barnabasa nie odpowiadał Depp, to czy w ogóle dałoby to rade zarobić? Raczej bezpieczniejsze byłoby wydanie na DVD. Cofanie się z wampirem do czasów hipisowskich, to nie jest fabularny geniusz. Raczej szansa Burtona na pochwalenie się swym ewidentnym dziwactwem.

Oprócz Johnnyego przecisnęła swój udział również Michelle Pffeifer – walczyła uparcie o role – i Helena Bonham Carter, czyli drugi pewniak, jeśli chodzi o Burtnowskie wizje. Każda kreacja jest mocno udziwniona. W zasadzie nie wiem, czy Depp zgarnałby wyróżnienie, jeśli chodzi o największego „wampira” tego przedstawienia. Pierwszy kontakt z nową rodziną Collinsów zostawia dwie opcje – albo to wampiry, albo coś ćpają – a ten mały, który wydaje się najnormalniejszy, jest określany jako chory potrzebujący specjalnej opieki.

Film uczy wszystkiego, co powinniśmy wiedzieć o kobietach – gdy tylko pojawi się taka możliwość, to Cię przeklną, okradną i zakopią pod ziemią... i to jeśli Cię kochają. Depp musi zacząć szukać dobrego scenariusza, bo ostatnio gra w przeciętniakach... lub gniotach jak to, bo ni to film o wampirach, ni to dobra komedia – 2/10 – Gdyby wampiry były w stanie wyssać mózg, ocena byłaby wyższa.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Dictator (Dyktator)

Haffaz Alladeen to kolejne wcielenie Sachy Barona Cohena (wcześniej Borat, Bruno, Ali G). W przeciwieństwie do ostatnich hitów, film jest fabularyzowany, więc nie ma mowy o quasi dokumencie. Alladeen jest tytułowym dyktatorem, który usilnie stara się utrzymać takie sprawowanie rządów. Nijak mu nie pasuje demokracja, którą przepycha jego wuj (Ben Kingsley). Dochodzi więc do konfliktu interesów i komicznej intrygi z sobowtórem. Prawdziwy Alladeen traci brodę, przez co staję się nierozpoznawalny. Musi znaleźć sposób na odzyskanie pozycji i zachowanie ukochanej dyktatury.

Dla mnie chyba najzabawniejsze „dziecko” Sachy. Fabularyzowanie wyszło na dobrę – mam dość takich „dokumentów” – choć ciężko chwalić samą treść. Przewidywalne momenty wylewają sie z ekranu co kwadrans, ale wymagania w przypadku komedii nie powinny być wygórowane. To w końcu miała być seria skeczy, które są ze sobą luźno powiązane. Gagi skupiają się na obrażaniu... w gruncie rzeczy wszystkiego. Nie wiem, czy znajdzie się ktoś, komu w tej produkcji się nie oberwie.

Cohen znów daję mocną kreacje, ale towarzyszący mu Jason Mantzoukas nie odstępuję. Ich dialogi są esencją filmu, która później gdzieś zanika na rzecz wątku miłosnego - mogli sobie śmiało odpuścić. Skoro już robią jaja ze wszystkiego – i to w taki sposób, że bardziej wrażliwym będzie głupio się śmiać – to trzymajmy się tego do ostatnich chwil. Tak jakby ktoś wymiękł przy pisaniu scenariusza – Alladeen powinien ściąć mu łeb. „Dyktator” zaczął się od wspomnienia – In Loving Memory of Kim Dzong Il! W którym momencie wpadli na wątki milosne, z mocno przereklamowaną Anna Faris, której stylizacja nie dała nawet docenić wyglądu stereotypowej, głupiej blondynki.

Osobiście nie miałem oporów z powstrzymywaniem śmiechu, ale wiele scen do mnie nie trafiło. Masturbacje, czy ogólnie pojęte kawały z szuflady zatytułowanej „sex”, nie należą do moich ulubionych. Gadanie do pochwy to chyba najniższy punkt produkcji. Takich momentów naliczyłbym jeszcze kilka, ale teksty, cięte riposty, potrafiły mi je wynagrodzić. A w końcu te cenie najbardziej. – 6/10

 

 

 

 

Battleship (Battleship: Bitwa o Ziemię)

Kiedy doszły do mnie informacje, że ktoś tworzy FILM na podstawie gry w statki, to pierwsze nasuwające się pytanie brzmiało – co przedawkował? Po ponad 2godzinnym seansie, kiedy już wiem, że ze „statkami” to ma mało wspólnego – poza faktem, że dzieje się na morzu – pytanie się nie zmieniło.

Ludzie odnajdują planetę, która znajduje się w takiej samej odległości od słońca, więc na pewno jest na niej życie. Wysyłają tam sygnał, ale odpowiedź nie należy do przyjemnych – mamy kolejną inwazję obcych. Walczyć z nimi będziemy na morzu, gdzie odbywa się jakiś bliżej nieokreślony turniej marynarki. Podczas niego poznajemy główne postaci, od kapitana Shane’a (Liam Neeson) i jego córki (Brooklyn Decker), przez krnąbrnego chłopaka z niewykorzystanym potencjałem (Taylor Kitsch), aż do córki kapitana – Tak! Jest tak fajna.

Aktorstwo jest ponurym żartem. Taylor Kitsch dopiero raczkuje w Hollywood – nie błysnął jako tytułowy „John Carter” – Liam Neeson jest krótko w tej produkcji - nawet on nie jest w stanie zaciekawić swoją kreacją - a dorzucili im do kompletu prawdziwych żołnierzy marynarki, i Rihanne... - tej Pani życzymy jeszcze długiej kariery... za mikrofonem.

Inwazja, to taka sztampa, gdzie facet którego chcieli się pozbyć z marynarki, przejmuje dowodzenie nad statkiem i na jego barki spada ciężar walki z Transformersami - obcy zostali zaprezentowani jako kupa złomu, która robi robotę w niszczeniu planety. Takich przewidywalnych motywów jest cała masa. Zamiast męczarni z taką „epicką” produkcją, wolałbym obejrzeć 2godzinny maraton z teleturniejem „Piraci”, gdzie ludzie autentycznie dzwonili, by pograć w statki. Tam było więcej emocji. – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE Backlash 2025
      Dyskusje na temat wydarzenia WWE Backlash 2025!
        • Dzięki
      • 32 odpowiedzi
    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Dzięki
      • 147 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 049 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 713 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
        • Lubię to
      • 107 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
        • Lubię to
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
        • Lubię to
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 187 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 606 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 896 odpowiedzi

  • Najnowsze posty

    • CzaQ
      Po wyborach, więc politycznie     Również gratulacje dla Adriana Zandberga :       
    • Attitude
      Nazwa gali: Panther Promotion / CMLL Data: 18.05.2025 Federacja: Panther Promotion Typ: Event Lokalizacja: Reynosa, Tamaulipas, Meksyk Arena: Arena Coliseo Reynosa Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Lucha Libre - dyskusje ogólne
    • PTW
      ZAGRANICZNA GWIAZDA PODEJMIE NASZEGO POTRÓJNEGO MISTRZA! Przyszedł czas ogłosić pierwsze z kilku mistrzowskich starć jakie będą miały miejsce na gali 31 maja. Rozpoczynamy POTĘŻNYM ogłoszeniem walki największego dominatora w historii polskiego pro wrestlingu! PTW Championship Match Dawid Puncher Seńko vs. Ben Rodgers Szkocja wypuściła w świat wielu wybitnych zawodowych zapaśników, ale ten, który odwiedzi nas 31 maja ma potencjał by być najlepszym z nich wszystkich! Puncher, który jest równie niebezpieczny co chimeryczny, zapowiedział, że znudził się łatwymi przeciwnikami i chciałby dostać w końcu jakieś prawdziwe wyzwanie. Powiada się, żeby uważać na życzenia, bo te potrafią się spełnić - i wszystko wskazuje na to, że nasz czempion nie będzie miał lekko z pretendentem! Wojownik z Glasgow to młody, głodny sukcesu atleta, który dzieli swój czas pomiędzy siłownię i pro wrestlingowy ring. Ta szalona etyka pracy, którą można porównać chyba tylko z Puncherem właśnie, sprawia, że Rodgers jest na ustach europejskiej sceny pro wrestlingu, bo widać, że chce być najlepszym z najlepszych. Czy szkocka duma i zawziętość sprosta polskiej potędze i niezłomności? To okaże się już na najbliższej gali! Kolejne elementy najmocniejszej karty pro wrestlingowej gali w Polsce w tym roku wkrótce! Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
    • Attitude
      Nazwa gali: Marigold Rising Spirit - Dzień 11 (Afternoon Show) Data: 17.05.2025 Federacja: Dream Star Fighting Marigold Typ: Online Stream Lokalizacja: Sapporo, Hokkaido, Japan Arena: Chateraise Gateaux Kingdom Sapporo Publiczność: 354 Format: Taped Data emisji: 19.05.2025 Platforma: Wrestle Universe Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Kobiecy Pro Wrestling - dyskusje
    • Attitude
      Nazwa gali: Marigold Rising Spirit - Dzień 11 (Evening Show) Data: 17.05.2025 Federacja: Dream Star Fighting Marigold Typ: Online Stream Lokalizacja: Sapporo, Hokkaido, Japan Arena: Chateraise Gateaux Kingdom Sapporo Publiczność: 385 Format: Taped Data emisji: 19.05.2025 Platforma: Wrestle Universe Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Kobiecy Pro Wrestling - dyskusje
×
×
  • Dodaj nową pozycję...