Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wg mnie jest to przeinterpretowanie filmu, żeby tylko go nie zjechać. Nagradzany, chwalony, więc trzeba mieć o nim dobre zdanie.

 

Pierwszy raz zostalem posadzony, o wystawienie za duzej noty. Autentycznie sie wzruszylem :grin: W zasadzie luki napisales to samo co ja, tylko swoimi slowami... i z inna (brutalna) ocena. Jedynki trzymam dla wiekszych gniotow, a takie sie czaja na kazdym kroku. Dla mnie to film z niewykorzystanym potencjalem. A to juz jest cos! Znaczy, ze potencjal byl, czyli pomysl mieli :wink: Zjebali - ich sprawa. W zasadzie to krytycy go tak chwala. Oceny zbiera niezle. A na Atti jest na dobra sprawe jechany przez wszystkich. -Raven- tez dal note taka jak ja, o ile mnie pamiec nie myli.

 

Zeby nie konczyc na Kevinie to dodam, ze niebawem powinienem cos napisac o "Safe House" (DENZEL!) i "Baby są jakieś inne". Przyznam, że jednego i drugiego seansu sie doczekac nie moge.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 275
  • Reputacja:   289
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

-dlaczego całe miasto nienawidzi głównej bohaterki? Dlaczego nie ma przy niej Kevina (bohatera tytułowego!)? Dlaczego jej dom oblany jest czerwoną farbą? Niestety finał nie odpowiada na te pytania,

 

Jak nie odpowiada, jak odpowiada?

 

 

Wszyscy nienawidzą babki bo jest matką mordercy. Dlatego też jej dom został oblany czerwoną farbą (odniesienie do krwi, którą przelał Kevin w szkolnej masakrze). Gnojka nie ma przy matce, bo garuje za to co zrobił. To wszystko jest akurat logicznie wyjaśnione

 

 

Nic tu nie trzyma się kupy i nic nie jest wyjaśnione, nawet w najprostszy sposób, żeby można było ten film interpretować.

 

Akurat zinterpretować można tu sobie niemal wszystko, trzeba tylko ruszyć głową. Jedyną trudnością mogą być tylko powody, które kierowały Młodym, a opcje widzę tutaj tylko dwie:

 

 

a) Matka nie kochała go jednak wystarczająco (mnie to wytłumaczenie nie przekonuje), choć starała się jak mogła.

b) Niektóre dzieci po prostu rodzą się "złe" i choć byśmy się zesrali - nie wyrośnie z nich nic dobrego (i z tym bym się bardziej zgodził na podstawie tego, co zobaczyłem na ekranie).

 

 

Dla mnie to film z niewykorzystanym potencjalem. A to juz jest cos! Znaczy, ze potencjal byl, czyli pomysl mieli :wink: Zjebali - ich sprawa. W zasadzie to krytycy go tak chwala. Oceny zbiera niezle. A na Atti jest na dobra sprawe jechany przez wszystkich. -Raven- tez dal note taka jak ja, o ile mnie pamiec nie myli.

 

Też mi ten film dupy nie urwał i uważam go za mocno przereklamowany, ale jednak nie na tyle, co by szastać tak skrajnymi ocenami jak Luki.

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  227
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.06.2010
  • Status:  Offline

Max Payne - Filmowa adaptacja gry o tym samym tytule w reżyserii Johna Moore'a wyszła całkiem dobrze. I chyba tylko dobrze. Głównemu bohaterowi, Maxowi w brutalny sposób zamordowano żonę i córeczkę. Bez skutku próbuje odszukać sprawców tej zbrodni. Podczas jego śledztwa zabity zostaje jego przyjaciel Alex oraz kobieta, którą jako ostatni widział. Payne staje się głównym podejrzanym, jednak on za wszelką cenę chce dowiedzieć się, kto stoi za śmiercią jego rodziny.

Żeby bardziej nie spoilerować, to dodam coś od siebie. Mark Wahlberg, który grał Maxa jak dla mnie dobrze się wczuł w jego rolę. Mimo, że film nie odpowiada grze, która miała totalnie inną fabułę, to jednak klimat i otoczka wokół niego jest zachowana, a to chyba jest najważniejsze. Podsumowując - to dobry kawałek kina dla kogoś, kto lubi kryminały oraz strzelaniny. 8/10

13986806754f144420a3038.jpg


  • Posty:  1 776
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.10.2007
  • Status:  Offline

Raven, odpowiem Ci na wszystko w spoilerze:

 

 

Racja, pomyliłem się, film odpowiada na pytanie, dlaczego nie ma przy głównej bohaterce Kevina. Siedzi w poprawczaku (więzieniu?) po tym co zrobił. Natomiast na pytania czemu całe miasto jej nienawidzi, czemu ma chatę na czerwono odpowiedzi nie otrzymujemy. Piszesz, że to przez to, że jest matką mordercy. Wtedy istniała by wśród społeczeństwa pewna odraza, niechęć, która powodowała by, że nikt nie chciałby się z nią przyjaźnić. Jednak to, co czuli do niej sąsiedzi przekracza tą granice. Jedna pani wali plaskacza na środku ulicy, druga przebija wszystkie jajka z wytłaczanki w supermarkecie (!), inny pan, kiedy została odrzucona jego propozycja do tańca na dzień dobry wyzywa ją od kurew. Takie reakcje może wzbudzać osoba, która zabiła, a siłą musi pozostać w społeczeństwie. Gdyby chodziło tylko o to, że źle wychowała syna wszyscy patrzyli się by na nią krzywo, nie chcieli rozmawiać, czasami (ci bardziej pokrzywdzeni) rzucili by obraźliwym słowem, ale na pewno nie czynili by akcji wymienionych powyżej. To jest najwyższa forma kary, przeznaczona dla winnego, podczas gdy główna bohaterka była "tylko" matką winowajcy. Wiadomo, do niej należało zadanie wychować Kevina w duchu prawości, ale w wyniku takiej tragedii nawet największy idiota zrozumiałby, że 16-latkowi odbiło i nie ma najmniejszego sensu obwinianie za wszystko matki. I to w tak okrutny sposób (podkreślana na każdym kroku banicja).

Oblanie domu czerwoną farbą nie zostało nigdzie pokazane. Więc równie dobrze można to interpretować po Twojemu (co skrytykowałem wyżej), jak również tak, że zrobiły to dzieci w Halloween, którym główna bohaterka nie chciała dać cukierków. Głupie? Ale dlaczego? Przez otwarte okna potrafiły obrzucić lodówkę jajkami, to czemu mieliby opory, przed oblaniem domu farbą? Przecież to tylko dzieci, one nie myślą ile to spowoduje szkód. I w takim wypadku czerwone ściany nie miałyby nic związanego z fabułą, czyli zmywanie czerwonych plam to byłyby tylko kolejne zbędne sceny przedłużające film.

Teraz przejdę to punktów a) i b), które wymieniłeś, czyli powody, dla których Kevin zdecydował się zabijać. Pierwszy, którego sam nie bierzesz pod uwagę, to zbyt małe zaangażowanie matki. To w ogóle wg mnie nie wchodzi w grę. Pokazana jest scena, kiedy główna bohaterka, dowiedziawszy się o ciąży nie jest w najlepszym nastroju, ale to nie wpływa na to, jak, żywego już, Kevina wychowywała. Mimo tego, że mały tego nie odwzajemniał okazywała mu miłość i zainteresowanie. Kiedy Kevin nie chciał odrzucić piłki, ta z zaciśniętymi zębami rzuciła mu znowu. A kiedy małolat z łaski piłkę odrzucił cieszyła się, jakby odkryła lekarstwo na raka. Chociażby ten przykład zaprzecza teorii, jakoby główna bohaterka była złą matką. Starała się jak tylko mogła.

I teraz przechodzimy do punktu b), z którym bardziej się utożsamiasz. Kevin narodził się jako dziecko zła. Sorry, ale takie coś to ja mogę łyknąć w "Omenie", a nie w poważnym dramacie psychologicznym. Nie słyszałem o przypadku, żeby dziecko, które dostało odpowiednią opiekę od kochających rodziców wyrosło na antychrysta (oczywiście nie licząc kilku horrorów). Tutaj mamy opowieść jak najbardziej realistyczną, więc wszystkie demony i inne duchy wykluczam, szczególnie po ostatniej scenie, kiedy Kevin zaczyna żałować tego, czego zrobił. Więc ta opcja również zostaje u mnie zakwalifikowana jako bezsensowna.

 

 

Dałem filmowi najniższą z możliwych ocen z następujących powodów. Po pierwsze, po trailerach i zapowiedziach zapowiadał się na znakomity dramat o tzw "trudnych dzieciach". Takiego nie dostaliśmy. Sytuacje dzieciaka opisałem w spoilerze. Wizja opowiedzenia całej historii natomiast opierała się na myśli "skopiujmy <21 gram>, tam nic nie było po kolei i ludziom się podobało". Problem w tym, że cała historia została przedstawiona w trailerze i w pierwszych dziesięciu minutach filmu. Do końca trzymał mnie tylko punkt kulminacyjny. Do końca miałem nadzieję, że uratuje on tą produkcję (bo wierzcie, lub nie, naprawdę chciałem być z niej zadowolony). Jednak pokazał on to co było wiadome od początku, ukazując tylko narzędzie. Nie odwróciło to toku myślenia nawet o milimetr i widz dalej siedział w mule, zastanawiając się po co to dalej ogląda. Gdyby nie było takiego parcia na zakończenie spokojnie postawiłbym ocenę 2, albo nawet 3, ale przez ten aspekt film upadł w moich oczach do tak żenującego poziomu, że wybór miałem tylko jeden.

 

 

Żeby zapomnieć o tym żałosnym projekcie, włączyłem pierwszy lepszy film, jaki się napatoczył i trafiłem idealnie. Produkcja o tytule "Attack the block" opowiada o grupie huliganów z Londynu, którzy napadli na przypadkową kobietę. Po zabraniu od niej czego się tylko dało upadło, obok nich (z kosmosu) coś, co ich zaatakowało. Twardzi, madafucka, małolaci nie pozwolili sobie na taką zniewagę i natychmiast to coś zabili. Ten odważny czyn spowodował niestety zemstę towarzyszy "czegoś", przed którą młokosy będą mogli się ochronić tylko prosząc o pomoc obrabowaną panią z pierwszej sceny.

Tak po krótce przedstawia się fabuła. Film, jak już wspomniałem, włączyłem przez przypadek, ale gdy po piętnastu minutach na ekranie zobaczyłem tego grubasa z "Paula", czy "Hot Fuzz" wiedziałem, że nie będę tego żałował. I nie żałowałem. Produkcja jest inna niż pozostałe w tym gatunku i pokazuje inny pomysł na inwa... pojawienie się czegoś :) Całość nagrana jest jako niezły horror, ale jednocześnie okraszona jest sporą dawką humoru, przez którą mój współlokator kilka razy wychodził z pokoju sprawdzać, czy ze mną wszystko w porządku. Na uwagę zasługują bardzo dobrze zagrane główne role, w szczególności białasa w gangu czarnych. Można im zarzucić amatorkę, ale za nic w świecie nie można im zarzucić nieautentyczności. Zrobili to co mogli (nawet dziewczyny z getta w epizocie dały czadu). Kończąc, jest to film przy którym można się i pobać i pośmiać i zaciekawić. Zdecydowanie polecam, ode mnie ocena 8/10.

"Chciałbym tak zawszę, rzucić plik na brudne biurko,

Od dziś, mam nowe motto, żyję dziś, umrę jutro,

Za długo wierzyłem, że inna może być codzienność,

Kapitalizm ma to w dupie i nie zmienia nic w wzajemność"


  • Posty:  10 275
  • Reputacja:   289
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Luki, myślę że nie do końca zrozumiałeś to co chciałem napisać, oraz trochę "nie doceniasz" małomiasteczkowej społeczności, ale po kolei, jak powiedział pewien Maszynista :D :

 

 

Małomiasteczkowa społeczność, gdzie wszyscy znają wszystkich i wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko, to mekka obłudy, mściwości i plotkarstwa. Mnie zupełnie nie zdziwił stosunek tych ludzi do matki łebka. W końcu to ona była "rodzicielką potwora", który pozabijał ich dzieci... Gnojkowi nie mogli się dobrać do dupy (bo już siedział), tak więc na każdym kroku kiedy spotykali jego matkę (co w tak małym miasteczku nie było trudne) - wyładowywali swoją agresję na niej. Człowiek to niestety już tak popierdolona istota i bardzo często swój gniew, czy nienawiść potrafi przenieść na inny obiekt, skoro nie może go wyładować na prawdziwym winowajcy (a któż do tego bardziej by się nadawał niż matka sprawcy rzezi?). To psychologicznie udowodnione, tak więc sytuacje w filmie zdecydowanie nie są naciągane ani z "dupy".

Pomysł, że dzieciaki oblały farbą dom mi nie pasi. To była typowo "zorganizowana akcja", a skołowanie farby dla takich szczyli to nie byłaby taka prosta sprawa jak w przypadku podpierdolenia matce kilku jajek z lodówki. Nie kupuję tego scenariusza.

Nie zrozumiałeś co miałem na myśli mówiąc, że niektóre osoby rodzą się "złe" (nie zwróciłeś uwagi na cudzysłów). Nie chodziło mi o opętanie, szatana, czy inne gówna. Chodzi mi o to, ze niektóre osoby rodzą się po prostu niezrównoważone psychicznie (i zachowują się w związku z tym jak na socjopatów czy psycholi przystało). Swojego czasu interesowałem się biografiami seryjnych morderców i chociaż faktycznie większość z nich miała nieciekawe dzieciństwo (przemoc, patologie, molestowania itp.), to niektórzy z nich mieli kochających rodziców i dobry, normalny dom. Choroba psychiczna to nie "nawiedzenie przez demony", ale pewne zachwianie równowagi chemicznej w mózgu. Wcale nie potrzebny jest tutaj brak miłości ze strony rodziców, czy patologie w dzieciństwie - tak się po prostu czasami dzieje, bez żadnej konkretnej przyczyny. Kevin mógł być tego najlepszym przykładem. On (wg mnie) już urodził się "zły", a więc ze skrzywioną psychiką, która odbiegała od psychiki normalnego człowieka (tak więc matka choćby się zesrała, nie zmieniłaby go swoją miłością. Dzieciak był niczym tykająca bomba i prędzej czy później musiał eksplodować. Tutaj musiałby wkroczyć psychiatra i tablety). Jedynym błędem matki był wiec nie niedostatek miłości dla syna, ale to, że nie rozpoznała iż latorośl ma nierówno pod sufitem i nie zatargała gnojka do specjalistów.

Co do zakończenia i tego jak Cię zawiodło, to też bym polemizował (dla mnie było takie jakim być powinno). Czego się spodziewałeś? Że Kevin wyrzyga matce wszystkie swoje żale i obarczy ją, ojca, kościół, świat, kosmos czy cokolwiek innego - winą za swój czyn? Koniec jest adekwatny do całości - pewne zdarzenia nie mają logicznego wytłumaczenia. Małolat zrobił to, bo był najnormalniej w świecie jebnięty. Nie potrzebował żadnego konkretnego powodu, aby przelać krew - i to w tym wszystkim jest najbardziej przerażające (bo takie historie dzieją się naprawdę).

 

P.S. Polecam raz jeszcze obejrzeć końcówkę. Kevin wcale nie zaczyna żałować tego co zrobił (a przynajmniej nie jest to dla mnie jednoznaczne). On mówi tylko matce (zwróć uwagę na jego totalnie obojętną minę - zero skruchy wg mnie), że kiedyś wydawało mu się, że wiedział dlaczego to zrobił, a teraz nie jest już tego taki pewny (motywu, a nie tego czy warto było). To co teoretycznie wygląda na "żałowanie" Kevina, może być po prostu sygnałem, że Młody nigdy tak naprawdę nie wiedział i nadal nie wie dlaczego to zrobił. Zrobił bo chciał i tyle. Totalny chłód w postawie Kevina (w scenie z pierdla), to jak dla mnie znak, że Młody może i do końca nie wie dlaczego zrobił to co zrobił, ale zdecydowanie nie spędza mu to snu z powiek. Żałowaniem bym tego nie nazwał. On tylko odpowiedział matce na zadane pytanie.

 

 

 

 

Na podstawie tego co piszesz, uważam, ze film był zdecydowanie "nie dla Ciebie", szybko Cię znudził i przestało Ci się chcieć spojrzeć głębiej "pod powierzchnię". Jasne - jest on przereklamowany, mnie także jakoś za specjalnie nie porwał (oraz potrafił przynudzić) i spodziewałem się dużo więcej po tak świetnym temacie, ale nie można mu jednak zarzucić barku logiki, wydumanych zachowań bohaterów, nielogicznego zakończenia (może było "mało satysfakcjonujące" dla niektórych, ale z pewności nie "nielogiczne") oraz słabego aktorstwa ("Matka" bardzo solidnie oddawała traumę, a "Dzieciak" był diabolicznie przekonujący w swojej psychozie). Wg mnie - 1/10 to bardzo krzywdząca ocena dla tego filmu i mi zdecydowanie bliżej tu do oceny, jaką wystawił N!KO (he, he - zarzucanie Nikodemowi zawyżania ocen, to jakby zarzucić Hoganowi, że nigdy nie miał parcia na push :twisted: )

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

zarzucanie Nikodemowi zawyżania ocen, to jakby zarzucić Hoganowi, że nigdy nie miał parcia na push

 

... i jestem pewny, że Hulkster też by się wzruszył tak jak ja :wink:

 

 

 

 

Safe House

N!KO - Tobin Frost (Denzel Washington) to były agent CIA, który jest mistrzem psychologicznej manipulacji. Przez lata poszukiwany przez byłych pracodawców za zdradę, a w wielu krajach za szpiegostwo. Całe biuro jest w szoku, gdy zostaje zatrzymany w jednej z kryjówek w RPA, za którą odpowiedzialny jest żółtodziób Matt Weston (Ryan Reynolds). Przesłuchanie jest przerwane przez grupę najemników, a to zmusza agenta z „podopiecznym” do ucieczki.

Zwiastun tej produkcji był jednym z lepszych jakie widziałem ostatnio, i skutecznie nakręcił mnie na seans. Nie dość, że mam swojego ulubionego aktora (Denzel), to jeszcze tematyka dawała radę, a i Reynoldsa cenie – mimo, że tutaj nie gra swojej standardowej (komediowej) kreacji. Wyszło jak zawsze... Do połowy film się ogląda bardzo dobrze – praktycznie mamy tam rozszerzona wersje trailera. Później „zwiastun” się kończy, a z nim pomysły twórców. To tak jakby zaczęli resztę pisać na kolanie, i wrzucać wszystko, co wpadnie im do głowy. Robi się z tego prosty film akcji. Wciąż dobry, ale chciałem czegoś więcej. Do myślenia powinien dać twórcom fakt, że najciekawiej się na to paCZy, gdy główni bohaterowie po prostu gadają.

Washington potrafiłby zagrać kamień, a i tak by zasługiwał na oscara, więc nawet nie wiem, czy jest sens go chwalić. Wystarczy mu napisać parę dialogów, a on z nich zrobi arcydzieło (chociażby tekst – „już jestem w Twojej głowie”). Na dodatek jego postać to typowy cwaniak, na którego trzeba ciągle uważać, żeby nie przechytrzył wszystkich wokół, więc tym ciężej o bardziej adekwatnego aktora.

Reynolds powinien się jednak trzymać komedii. Rozumiem, że ambicje biorą górę, i każdy ma parcie na coś więcej niż bawienie tłumu, ale Ryan nigdy nie olśni poważną kreacją. Największy blask osiągnął w „Pogrzebanym”, i skoro tam nie wyrwał złotej statuetki od Akademii - na którą na pewno ma parcie - to już nigdy tego nie zrobi. Pomijając fakt, że cały jego Matt Weston nie miałby prawa wypłynąć przy Tobinie Froscie.

„Safe House” niestety trochę zawiódł. Nie tak bardzo jak jeden z ostatnich tworów z Denzelem – Book of Eli (3/10) – ale od lat już czekam na kolejny majstersztyk z tym aktorem. Kręci się ostatnio wokół filmów akcji, gdzie bez niego na plakacie bym mógł nawet ich nie zauważyć. Oprócz wcześniej wspomnianej „Księgi”, w 2010 miał jeszcze Unstoppable (5/10). Rok wcześniej – Metro Strachu (5/10) – co pozwala myśleć, że ma jakiś ... pociąg do ciuchci. 2007 – Great Debaters (5/10), i parę miesięcy wcześniej American Gangster (9/10). To już było dawno... Spadek popularności w Hollywood.

„Safe House” – 6/10

 

[ Dodano: 2012-02-16, 17:43 ]

 

 

 

Baby Są Jakieś Inne

N!KO – Nie wiem, czy opis fabuły ma tutaj sens, bo film opiera się głównie na dialogu. Dwóch facetów jedzie samochodem obgadując kobiety – tzn. robią dokładnie to, o co je bardzo często posądzają. Za kierownicą Woronowicz. Na fotelu pasażera Więckiewicz. Skoro to film Marka Koterskiego, jednym z bohaterów jest Adam Miauczyński. Według portali – za niego odpowiada były Popiełuszko. Dla mnie – pamiętając „Dzień Świra” – to obaj Panowie mają w sobie Adasia, i zadanie mogą uznać za zaliczone. Robert W. pewnie spodoba się większej części publiczności, bo to on rzuca większą ilość przekleństw, i jest bardziej agresywny w swoich poglądach. Sam chyle czoła obu Panom, i chciałbym zobaczyć kręcenie tego filmu od kuchni. Tyle „łamaczy języka” tam leci, że ja przecierałem oczy ze zdumienia. Myśle, że żeby się nauczyć tych tekstów płynnie, musiałbym się zamknąć na jakiś tydzień w pokoju.

Sens jest dość prosty – faceci szydzą z kobiet, ale prawda jest taka, że obnażają tam swoje wady, a bez płci pięknej nie są w stanie żyć. Jeśli ciekawi was, jak do tego dojdą, a taka „wojna płci” to temat bliski waszemu sercu, to owszem, warto złapać za ten film. Jesli kogoś zachęciły tylko śmieszne teksty ze zwiastunu – będzie narzekał. Ja liczyłem mimo wszystko na coś więcej. Myślę, że kobietom można by lepiej dokuczyć. Tutaj większość scen – opisanych przez bohaterów - jest mocno wyssanych z palca, ale najwyraźniej takie było założenie – bezpodstawne narzekanie dwóch samców. Wszystkie inne podsumowania spisałem na kartce i nie zawaham się ich użyć! – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Hugo (Hugo i jego wynalazek)

N!KO – „Hugo i jego wynalazek”, to kolejna historia młodego chłopaka, który rusza by odkryć tajemnicę związaną ze zmarłym ojcem - praktycznie to samo widziałem ostatnio w marnym „Strasznie glosno, niesamowicie blisko” – 3/10. Różnica jest taka, że ten film nominowano do 11 Oscarów (!), a za kamerą stał Martin Scorsese. Dla wybitnego reżysera to debiut, jeśli chodzi o trójwymiar. A jeśli już mowa o tym wirusie niszczącym kinematografie, to Hugo jest dowodem, że da się zrobić film z efektami wizualnymi, nie zaniedbując jakoś bardzo treści. Może i ten „wynalazek” Scorsese ma być ładny - niekoniecznie ciekawy - ale nie odniosłem wrażenia, że wpychane na siłe mi są sceny, gdzie mam się zachwycać 3D.

Śnieżna sceneria robi wrażenie, ale dziecięce akcenty każą mi myśleć, że za parę lat, ten film będzie w corocznej świątecznej ramówce. Jest przygoda, jest ładnie, są dzieciaki, i parę gwiazd (materiał idealny). Te ostatnie to – Sacha Baron Cohen, Ben Kingsley, Ray Winstone, Jude Law i Christopher Lee. W oczy się pewnie najbardziej rzuci ten pierwszy, bo odpowiada – jak zwykle – za akcent komediowy, i – znów jak zwykle – daję radę rozbawić.

Na dobrą sprawę, to tu nie idzie się do czegokolwiek jakoś bardzo przyczepić, i ocena jest zależna od podejścia, i tego, jak komuś ta tematyka odpowiada. Mnie ładne filmy familijne już dawno przestały bawić, ale daleki jestem od walenia głową w ściane po tych dwóch godzinach. Niech dzieci też dostaną coś od mistrza Scorsese – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Harry Potter & the Half-Blood Prince

 

Obejrzałem film dopiero teraz, bo jakoś nigdy nie miałem do tego czasu(jak nie nauka to "panowie w majtasach" a jak nie to to laska a jak nie to to inne xD)."Książę Półkrwi" to moim zdaniem najlepsza książka z całej serii.Dawno żaden tytuł mnie tak nie trzymał w napięciu jak właśnie ten.A film.....cóż, jakby to tu ująć najlepiej....Już wiem, kompletnie ssał.Nie rozumiem za bardzo fascynacji tym tytułem(jeden z najlepszych Potterów).Za dużo rzeczy było niezgodnych z książką(ja rozumiem, że nie można skopiować całej książki, no ale kurde nie odbiegajmy od tego AŻ TAK).Sama gra aktorska też mnie rozczarowała.Najgorszy film Radcliffe'a zdecydowanie(sam zresztą tak mówił w jakimś wywiadzie).W ogóle postać Rona nie została wykorzystana(serio, nie umieli wykorzystać Greene'a, czy to jakaś nowa koncepcja reżyserska, żeby tak tą postać prowadzić?W książce Ron znaczył dużo, dużo więcej.A w filmie?Służy wyłącznie za tło).Jedyne plusy to Rickman jako Snape i profesor Dumbledore.Owszem, film miał parę mocnych momentów(ostatnie sceny chociażby), ale to zdecydowanie za mało.Zdecydowanie najgorszy Potter 4+\10

 

One Flew over the Cuckoo's Nest

 

Podchodząc do filmu wysłuchałem wiele pozytywnych opinii na jego temat, więc podchodziłem do niego z wielkimi oczekiwaniami.I powiem, że się nie zawiodłem.Bardzo ciekawy pomysł i jego realizacja(serio, wskażcie proszę podobne filmy, bo trochę już widziałem i podobnego i równie dobrego nie znam).Jack Nicholson w roli zbója, który stara się uciec przed sprawiedliwością w domu dla upośledzonych spisał się fenomenalnie(Oscarowa rola).Potrafił zarówno rozbawić, jak i przerazić.Zupełnie jak Heath Ledger w "Mrocznym Rycerzu"(taki właśnie powinien być Jocker Nicholsona w filmie Burtona).Bardzo dobrze też wypadła jego koleżanka, grająca siostrę oddziałową(uciekło mi nazwisko, zresztą nieważne).Sam film z początku traktowałem jako dobrą komedię, ale z czasem zmieniłem do niego podejście, bo to miała być smutna historia i taką też ten film jest.Sceny z wodzem indiańskiem równie fenomenalne.Świetny motyw w ostatniej scenie.Tylko mam jedno pytanie dla tych, co widzieli film:

Czy wódz wyniósł ciało, czy je zostawił?Bo jeżeli zostawił, to troszkę traci sens.Jedyny mankament jeszcze to tytuł filmu.Troszkę go nie zrozumiałem.W mojej opinii lepszy by był "Kukułcze jajo", no ale to taki szczegół.

9+\10

 

Raven, nie chodziło mi o to, że film się dobrze skończył(ba, cieszyłem się z tego).Chodziło mi raczej o to,

że nie wyznali sobie miłości, tylko chęć wystąpienia razem.W tym cały problem.

 

Edytowane przez Thrawn4

  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

Easy Rider (1969)

 

Dwóch kalifornijskich hipisów, Wyatt i Billy, sprzedało większą ilość zakazanych substancji, które przywieźli z Meksyku. Za zdobyte pieniądze postanawiają wybrać się na motorach z Los Angeles do Nowego Orleanu. Podróż na wschód wiedzie przez Kalifornię, Nowy Meksyk, Teksas i Luizjanę. Po drodze motocykliści używają życia: biorą narkotyki, uwodzą dziewczyny. Wśród wielu dziwnych postaci, które spotykają, jest pewien nadużywający alkoholu młody prawnik, który bez wahania porzuca rodzinne strony i przyłącza się do wyprawy.

 

Zostawię dla potomności pewną wiadomość o tym, co mnie wzruszyło, zachęciło do działania, jednocześnie wzbudziło nienawiść. O tym, co łączy w sobie wszystko to, co jest potrzebne człowiekowi do szczęścia. Dzieło, które jest arcydziełem. Film, który jest jedną z najlepszych rzeczy jak przytrafiła się ludzkiej kinematografii. Bo to, co Dennis Hooper uczynił w tym 90 minutowym spektaklu jest przeżyciem niesamowitym. Oderwaniem od rzeczywistości, dostając jednocześnie bolesny cios prosto w szczękę, mówiący, że nie da się od niej uciec.

 

Film jest apoteozą życia. Tym, czym powinno ono być. Cały film zamyka się właściwie w jednym dialogu, który brzmi następująco :

 

George Hanson: "Tylko nie mów im, że nie są wolni, bo gotowi cię zabić lub okaleczyć, aby udowodnić, że nie masz racji. O tak, mogą gadać bez końca na temat wolności jednostki, ale kiedy widzą wolną jednostkę, to się jej boją".

 

Kluczem jest tutaj wolność. Dwóch mężczyzn, żyjąc w duchu hipisowskiej ideologii, postanawia porzucić wszystko i wyruszyć przez Amerykę na swoich motocyklach, za cel obierając sobie Nowo Orleański festiwal Mardi Gras. Podróż rozpoczynają w Los Angeles. I właściwie tyle. Na pierwszy rzut oka zwykły, nudny film drogi, który nie ma w sobie nic do zaoferowania. Ale dla mnie już sama tak prosta fabuła była by wyśmienita, choć to wiąże się z moim prywatnym marzeniem, którym jest harleyowa podróż przez USA, mając w poważaniu wszystko. Jednak to przygody, które przytrafiają się głównym bohaterom w czasie ich podróży są kwinetesencją przesłania. Wolności jako wartości nadrzędnej.

 

Film, jak dla mnie oczywiście, ukazuje to, jak zamknięci i zastraszeni są ludzie. Widząc osoby wolne, wolne w dosłownym tego słowa znaczeniu, tzn. nie posiadające obowiązków, nie przeżywające stresów życia codziennego, są przerażeni ich widokiem, odnajdując w sobie nawet chęci zrobienia krzywdy bohaterom. Zazdrość, która nimi rządzi, całkowcie przesłania im myślenie. Tracą poczucie ludzkości. Nie potrafią zrozumieć tego, że można być wolnym, bądź boją się tego dokonać, boją się to zaakceptować.

 

Szczególnie, w odniesieniu do mojego zrozumienia filmu, wydaję sie być wykonane zakończenie. Uderza ono nagle, zostawiając pewną pustkę, pewną niewiedzę i przekonanie, że nie ma wolności. Że istnieje jedynie jej pozór, że nie da się żyć wolnością, bo ktoś inny nie będzie tego w stanie przyjąć do wiadomości, i będzie na tyle utrudniać życie, aby straciło ono swój smak.

 

Już przechodząc do samego warsztatu filmowego. Są tutaj chyba najpiękniejsze zdjęcia, jakie widziałem. Czuć ten klimat Ameryki, krainy wolności. W pamięci będę na pewno miał obraz trzech mężczyzn, stojących na szczycie pewnej skały, przy scenerii zachodzącego słońca tak, że widzimy jedynie cienie bohaterów. Przepiękne ujęcie. Świetny jest scernariusz, dobra reżyseria, dobre aktorstwo. I kapitalna muzyka. Dudnią w głośnikach dźwięki Jimiego Hendrixa, Steppenwolfa, które idealnie oddają atmosferę i czas, w którym film powstał, oraz klimat, w jakim powinien być utrzymany, i jest.

 

Można odczytać ten film jako receptę na odejście od konformizmu Stanów Zjednoczonych lat 60 i 70. Jednak dla mnie obraz ten jest uniwersalny, mający przesłanie adekwatne do każdego okresu w dziejach ludzkości. Jednym słownem - genialny. Ocena jest najwyższa. Zasłużone 10/10

Dwa razy się zastanów, zanim poczęstujesz się miodem podanym na ostrym nożu.

2349695364ab77fee2b70b.jpg


  • Posty:  10 275
  • Reputacja:   289
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Thrawn4 - takie zakończenie dopiero trąciłoby banałem i sztampą (większość filmów made in USA tak się kończy), tak więc ja osobiście wolę takie zakończenie jakie było, pozostawiające widzowi furtkę, aby się domyślił jak to się potoczyło dalej, zamiast wykładać "kawę na ławę".

Poza tym - przeokrutnie zaspoilerowałes zakończenia "Artysty", jak i "Lotu nad kukułczym gniazdem" i gdybym nie widział tych filmów, to wkurwiłbym się przeokrutnie, tak więc proponuję użyć opcji "spoiler", aby nie zepsuć zabawy innym Userom.

 

Lakil - dobra recenzja "Easy Ridera". Film - klasyk, bezbłędnie trafiający w to ciche marzenie, tkwiące w większości z nas, aby kiedyś pierdolnąć to wszystko co nas trzyma (i zniewala) na miejscu i nie oglądając się za siebie, odjechać w siną dal.

Nie dziw się, że ludzie (tak w filmie, jak i w rzeczywistości) zawsze będą nienawidzić takich "Swobodnych Jeźdźców", którzy przypominają im o ich niespełnionych marzeniach, oraz o tym - że nie mają na tyle jaj, aby zacząć żyć, tak jakby na prawdę tego chcieli. Takie coś zawsze rodziło, rodzi i będzie rodziło agresję, bo "człowiek" to najgorszy z możliwych gatunków zwierząt i jeżeli nie może czegoś mieć, to zniszczy (lub będzie próbował) tych, którzy to mają (z czystej zawiści).

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Poza tym - przeokrutnie zaspoilerowałes zakończenia "Artysty", jak i "Lotu nad kukułczym gniazdem" i gdybym nie widział tych filmów, to wkurwiłbym się przeokrutnie, tak więc proponuję użyć opcji "spoiler", aby nie zepsuć zabawy innym Userom.

 

My bad, my bad.Już poprawione ;P.Postaram się na przyszłość więcej takich botchy nie powtórzyć xD


  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

film Easy Rider polecamy wszystkim tym, którzy chcą przez chwilę poczuć co to wolność. A jeśli dodatkowo kochają harleye, to już w ogóle, niech rzucają wszystko i biegną oglądać to cudo.

 

http://www.youtube.com/watch?v=mHGLBy2CdjI

Dwa razy się zastanów, zanim poczęstujesz się miodem podanym na ostrym nożu.

2349695364ab77fee2b70b.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Chronicle (Kronika)

N!KO – Z wielką mocą, przychodzi wielka odpowiedzialność. Te słowa wzięli sobie do serca twórcy „Kroniki”. Trójka przyjaciół z liceum dokonuje wielkiego odkrycia, podczas którego zyskują super możliwośći, niczym bohaterzy komiksów. Nie jest to dobra kombinacja w połączeniu z młodym umysłem.

Mimo prostej budowy, produkcja nie jest typowym filmem o walce dobra ze złem, zniewieściałych kostiumach, czy ściąganiu kota z drzewa. Ta trójka nie idzie szyć sobie stroi, tylko zaczyna się swoimi mocami bawić, i wszystko rejestrować na kamerze. Urządzenie do nagrywania jest chyba największym problemem. Wszystko kręcone jest ręczną kamerą głównego bohatera, którą zachwycony jest od pierwszych minut. Dostajemy masę dziwnych ujęć, mających zwiększyć wiarygodność całego dzieła – swego rodzaju „home video”. Nie sądzę by takie utrudnianie seansu widzom – bo inaczej ciężko to nazwać – było tutaj niezbędne. Historia sama w sobie jest łatwa do kupienia, a nie goni ich tu wiedźma po lesie, ani wielki potwór nie atakuje miasta, żeby wprowadzać taki motyw.

Wiele osób ma awersje do wszelkiego rodzaju kosmicznych umiejętności, ale one są tutaj raczej wykorzystane w ramach pogrubienia kwestii młodzieńczej głupoty, i tego jak przeróżne gry i zabawy okazują się tragiczne w skutkach. Jak tylko film od tego przymusowo odstępuje – w końcu polatać też muszą – to zalicza swoje niziny, więc nie warto się zrażać.

Brak star-powera może trochę zaszkodzić tej produkcji. Mamy trzech aktorów, o których świat jeszcze nie słyszał. Ich kreacje na pewno nie są tragiczne, ale ciężko się z nimi utożsamić, lub ich losami jakoś szczególnie przejąć, więc do oceny dobrej w moim dzienniku im daleko.

„Kronika” jest krótka, zwięzła, i na temat. Nie widzę w niej żadnego arcydzieła – recenzje zbiera przyzwoite – ale innowacyjną odskocznie, która z czasem nabiera bardzo fajnych kolorów – 6/10

 

 

 

 

W Ciemności

N!KO – Największym błędem jaki zrobiłem, było chyba to, że w ogóle podszedłem do tego filmu. W tematyce mnie nie ciągnie absolutnie nic, i jedynie to światełko z tyłu głowy – przypominające o nominacji do Oscara – musiało trzymać mnie przed ekranem ponad 2godziny.

Holland kręci filmy wyjęte z naszej – przeważnie nędznej – kinematografii, i bliżej jej filmom do Hollywood. Robert Więckiewicz robi świetną robotę, a pozostali mu wcale nie chcą ustępować – choć na mecie muszą się pogodzić z porażką. Problem mam z takimi drobnostkami, których zabrakło, lub których był nadmiar. Za dużo było wydłużonych scen erotycznych, bo średnio mi się chcę patrzeć na takie akty w tych szczurzych warunkach (kanały). A zabrakło trochę takich, wydawać by się mogło, elementarnych motywów, jak nakreślenie głodu czy pociągu do światła. Parę innych ciosów bym tu wyprowadził, ale bez spoilerowania fabuły nie jestem w stanie.

Wszystko zaprezentowane jest dość chaotycznie, i historyczny laik – jakim niestety jestem – może mieć wrażenie, że ogląda film od połowy, i coś przegapił. Niektóre fakty musiałem na własną rękę odszukać po seansie... That’s NOT Cool

Postacie – na czele z głównym Leopoldem Socha – wydają się strasznie jednowymiarowe. To nie jest na pewno coś, co ułatwi wygranie tej statuetki. Nie sądzę, by samo podjęcie takiego tematu i notoryczne kopanie widza po czaszce, wystarczyło. To są na pewno cechy filmu, na które Akademia się złapie, ale porównanie do „Listy Schindlera” - choć są nieuniknione – mogą nie wyjść na dobre. Nasz „ratunek żydów” w końcu przegrywa pod każdym względem z klasykiem Spielberga – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  212
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.09.2008
  • Status:  Offline

N!KO popieram twoją opinię na temat filmu "W Ciemności". Nominację do Oskara traktuje jako żart ze strony amerykańskiej akademii filmowej, gdyż jest to strasznie przereklamowany film. Historia jest błaha, strasznie nierealistycznie odtworzona, i trzeba być chyba ślepym, aby tego nie zauważyć. Kilka przykładów z filmu, więc jeśli ktoś jeszcze nie oglądał, to nie radzę czytać dalej, gdyż będą spoilery. Po pierwsze, jak możliwe jest to, że w sytuacji, kiedy Leopold wyciąga tę dziewczynkę na powierzchnię, zaledwie na kilka chwili, nikogo, dosłownie nikogo, poza jakimś nieważnym psem, nie ma na ulicy. Jak jest to możliwe, aby w gettcie nie było stałego patrolu niemieckiego, który przebywałby non stop na ulicy? No jak ? Albo sytuacja, w której bohaterowie "zalęgli się" pod kościołem. Jedna z bohaterek rodzi, mimo wyraźnego napomnienia Leopolda, aby zachowywać się cicho. Podczas porodu drze się ona strasznie (co jest oczywiste), a w tym momencie, w którym w kościele odbywa się msza, co zostało wyraźnie zaakcentowane, nikt nie słyszy wrzasku, który musiał być bardzo głośny. Bardzo logiczne. Takich perełek jest więcej, że przytoczę scenę seksu Klary i Mundka. Klara na początek ochrania się, aby po 2 minutach się mu oddać. Brawo, świetne i przekonywujące. Takich bezsensownych wstawek można się doszukać sporo, te wymieniłem na szybko z pamięci, a film oglądałem ( na szczęście było to wyjście szkolne, więc własnego czasu na to "dziełko" nie zmarnowałem ) około miesiąc temu. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek obeznanie w historii, nawet minimalne, to powinien wyłapać te absurdy fabularne i logiczne. A chyba nie żyjemy w czasach Sienkiewicza, gdzie można było spokojnie nagiąć historię, gdyż cel pisania był kompletnie inny. Tu chcę realizmu, a dostałem bajkę. Daję 3/10
Dwa razy się zastanów, zanim poczęstujesz się miodem podanym na ostrym nożu.

2349695364ab77fee2b70b.jpg


  • Posty:  5 046
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Naszła mnie ostatnio ochota na obejrzenie czegoś klasycznego i jako, że mam tego dość sporo na dysku to wybrałem dwa zupełnie różne filmy, dwóch całkowicie inaczej postrzegających kino reżyserów. Na pierwszy ogień poszło "Widmo wolności" hiszpańskiej legendy kina Luisa Bunuela i od pierwszej minuty miałem mieszane uczucia. Momentami wydawało mi się, że film jest przereklamowany, ale gdy tylko głębiej zacząłem się zastanawiać się nad jakąś sceną to od razu zrozumiałem, że trzeba na ten surrealizm spojrzeć z przymrużeniem oka. Nie wiem czy moje porównanie będzie celne, ale jako fan Monty Pythona kilka razy mocno się ubawiłem właśnie podczas scen, które były tak głupie, że aż śmieszne co z miejsca skojarzyło mi się z brytyjską grupą komediową. Mimo wszystko nie jest to kino lekkie, więc osobom poszukującym jakiejś wyraźnej komedii raczej bym to odradzał. Drugi film, który zobaczyłem to dzieło kolejnej legendy, ale tym ze Szwecji, czyli oczywiście Ingmara Bergmana. "Namiętności" to typowy dramat psychologiczny w którym emocje związane z bohaterami aż wylewają się z ekranu. Bergman świetnie potrafił przekazać to co dzieje się w ich głowach, a gdy doda się do tego bardzo przekonujące aktorstwo Liv Ullmann i Maxa von Sydowa to mamy obraz idealnie odtworzonych pod względem psychologicznym postaci. Kino jeszcze cięższe, ale od typowych odmóżdżaczy to mamy Hollywood. Oba filmy oceniam na 7/10.

15974308365193fac7b7921.jpg

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE Backlash 2025
      Dyskusje na temat wydarzenia WWE Backlash 2025!
        • Dzięki
      • 32 odpowiedzi
    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Dzięki
      • 147 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 048 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 713 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
        • Lubię to
      • 107 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
        • Lubię to
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
        • Lubię to
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 187 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 606 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 896 odpowiedzi

  • Najnowsze posty

    • Giero
      Za nami finałowy epizod programu WWE LFG. W decydującym odcinku wyłoniono dwie osoby, które nagrodzono kontraktami z NXT. To Tyra Mae Steele i Jasper Troy. Odpowiednio pokonali Zenę Sterling oraz Shiloha Hilla. Obydwoje to podopieczni The Undertakera, który z kolei otrzymał pas mistrzowski WWE LFG. Dla przypomnienia – to był pierwszy sezon tego programu.
    • MattDevitto
      DA zdobył szczyt
    • Tomos
      Squash w 2 minuty, ostentacyjne wspomnienie, że kolejna data odhaczona i dalej można psuć wrestling. Mocno odważne, ale między innymi dzięki takiemu czemuś nie oglądałem od 2 tygodni absolutnie nic z branży Czas się przerzucić na 100% na AEW i odzyskać radość z oglądania, szkoda szszszczempić ryja na WWE. (Natomiast zaczynam się przekonywać do rywalizacji Priesta z Drew, jako coś na zasadzie "póki oddychasz, to cię będę ścigał". Coś jak Hangman i Swerve, tylko znacznie gorzej xD)
    • MattDevitto
      Jak tak dalej pójdzie to ten ostatni run Ceny faktycznie przejdzie do historii, ale jako jeden z najbardziej rozczarowujących Masz Jaśka, który odlicza dni do końca kariery i dajesz mu za przeciwnika funfla little jimmy'ego? HHH, masz ty godność i rozum człowieka?
    • PTW
      Za nami FENOMENALNE Dni Otwarte w doborowym towarzystwie! <3 Rewelacyjna frekwencja, ogromne pokłady zaangażowania, moc świetnej zabawy i początek pro wrestlingowej przygody dla nowej grupy osób żyjących naszą ukochaną dyscypliną! Takie weekendy po prostu uwielbiamy! Dołącz do nas w dowolnym momencie i zdobywaj piękne wspomnienia oddając się pasji! Już jutro ogłosimy mistrzowski pojedynek - pierwszy z kilku, które będziecie mogli obejrzeć na mocarnej gali 31 maja! Mamy nadzieję, że jesteście podekscytowani, bo my już nie możemy się doczekać! PS. Jeśli zastanawiacie się co na treningu pro wrestlingu robi TEN Krzysztof Skiba, to my Wam nie odpowiemy, bo lubimy dobrą tajemnicę :D Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...