Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 403
  • Reputacja:   66
  • Dołączył:  26.08.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

SZKLANA PUŁAPKA 4

 

 

Obrazek

 

 

Dzielny nowojorski policjant John McClane (Bruce Willis), staje przed kolejnym zadaniem. Zbliża się weekend, w który przypada narodowe amerykańskie święto 4 lipca. Ale nowojorski policjant McClane nie ma powodów do świętowania. Właśnie pokłócił się z dorastającą córką Lucy (Mary Elizabeth Winstead) i przyjął rutynowe zadanie doprowadzenia młodego hakera, Matta Farella (Justin Long), na przesłuchanie do FBI. Jednak pozornie błaha sprawa pospolitego komputerowego przestępcy prowadzi McClane'a do przerażającego odkrycia. Przygotowywany jest atak na urządzenia, od których działania zależy funkcjonowanie całego kraju. Za spiskiem stoi tajemniczy Thomas Gabriel (Timothy Olyphant). Czy McClane zdoła udaremnić zamiary psychopatycznego przestępcy?[/b]

Od opisu filmu mam filmweb i inne strony tego typu. Może byś jakąś recenzje napisał jak już masz zamiar tu pisać :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-264936
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Our Idiot Brother

N!KO – Ned (Paul Rudd) prowadzi szczęśliwe życie wraz ze swoją hipisowską dziewczyną i psem, któremu nadał imię Willie Nelson. Niestety, jego pogodne usposobienie – i głupota – pakuje go do więzienia. Po wyjściu trafia do swoich trzech sióstr (Elizabeth Banks, Zooey Deschanel, Emily Mortimer) które niekoniecznie są zadowolone ze swojego niereformowalnego braciszka.

Dość prosta historyjka o typowym idiocie, którego naiwność psuje wszystko innym. Od związków do demoralizowania dzieci. Coś w rodzaju – „Chcę dobrze, ale wszystko chrzanie”. Gość ewidentnie nie jest w stanie żyć w społeczeństwie i wygląda jak wyrwany z innej rzeczywistości. Rudd jest zaskakująco dobry w tej roli, i chyba bardziej do twarzy mu w takiej stylizacji – jest łatwiejszy do zapamiętania. Reszta się za bardzo skupia na swoich kreacjach, bo nawet statysta się poci, żeby coś osiągnąć.

Jeśli ktoś się lubuje w takim głupkowatym humorze, to może wyrwać kilka uśmiechów. Jest jedna mniej smaczna scena, ale to zdecydowana mniejszość. Całość jest komedio-dramatem, który prowadzi do najbardziej przewidywalnego z motywów. Dla mnie wszystko jest trochę za słodkie, i często zbierało mi się na mdłości, aczkolwiek ciężko nie dażyć sympatią głównego bohatera. Wszystko po widzu spłynie, więc nie jestem w stanie tego polecić. Za mało oryginalne. Na tyle, że nie ma nad czym się tu rozwodzić – 4/10

 

 

 

 

Tower Heist (Tower Heist – Zemsta Cieciów)

N!KO – Josh Kovacs (Ben Stiller) jest managerem wielkiego Nowo Yorskiego apartamentowca. Ma bardzo bliskie stosunki z mieszkańcami – szczególnie z zamożnym Arthurem Shaw (Alan Alda). Pewnego dnia Shaw jest aresztowany przez FBI za przekręty. Okazuje się, że pensja wszystkich pracowników, którą Josh powierzył Arthurowi, przepadła. Jeden z bliskich przyjaciół próbuje z tego powodu popełnić samobójstwo, a główny bohater zaczyna odkrywać prawdę. Wszyscy zostali oszukani, i zaczynają planować skok na rezydencję Shawa.

Typowa mieszanka gatunków. Zaczyna się powoli, by podbudować trochę postacie i przyszły skok, który nie mógłby być możliwy bez czarnoskórego gangstera – w tej roli Eddie Murphy. Gdyby nie on, to w ogóle gagi by tutaj nie istniały. Eddie udowodnił, że wciąż jest mistrzem komedii. Mimo sztampowych tekstów, gwarantuję, że będziecie się śmiać. Stiller chyba gdzieś zatracił swój dar, albo po prostu widzę u niego ciągle to samo. Mają oni do tego mało zabawne wsparcie, bo Casey Affleck i spółka sobie radzą opornie.

Tytułowy napad rozwija się we właściwym kierunku. Parę przeszkód do pokonania i zakręcony finał. Oczywiście, jeśli ktoś chcę się czepiać nierealistycznych akcji, to będzie miał łatwe zadanie, ale w innym wypadku nie powinno być wiele niezadowolonych twarzy – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-265164
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Peter Parker odnajduje równowagę między swoimi uczuciami do Mary Jane a obowiązkami superbohatera. Na horyzoncie gromadzą się jednak czarne chmury. Kostium Petera zmienia kolor na czarny a jego moc staje się jeszcze większa. Ale zmienia się także Peter. Ujawnia się jego mroczna, żądna zemsty osobowość, nad którą do tej pory starał się panować. Czarny kostium sprawia, że Peter staje się zbyt pewny siebie i zaczyna lekceważyć ludzi, którym na nim zależy. Zmuszony do dokonania wyboru między uwodzicielską mocą nowego kostiumu a swoją poprzednią osobowością, Peter musi pokonać demony, które zawładnęły jego duszą. Tym bardziej, że dwaj okrutni złoczyńcy - Sandman i Venom - zagrażają nie tylko jemu, ale i wszystkim, których kocha.

 

iiiii.... ? Myślałem, że przynajmniej w jednej - z bodajże pięciu - wersji Twojego posta, doczytam się jakiejś opinii na ten temat. Apeluje o zaniechanie takich postów, bo opisy filmów - szczegolnie starych - mam wszedzie. Jesli juz, to przynajmniej sami sprobujcie opisac fabule (swoimi słowami). Kiedys i ja wklejalem opisy z innych serwisow, ale czesto one odbiegaja od autentycznych wydarzen, albo co gorsza spoileruja fabule. Poza tym, wypadaloby podac zrodlo, jesli juz tak bezczelnie kopiujemy.

 

 

 

 

Puncture

N!KO – Młody adwokat Mike Weiss (Chris Evans) pozywa korporacje farmaceutyczną, samemu zmagając się z narkotykowym nałogiem. Film jest oparty na prawdziwej historii, ale to nie zawsze oznacza, że coś będzie dobre. Niektóre opowieści przenoszone na srebrny ekran są wielkie, i ciężko uwierzyć, że coś takiego się naprawdę wydarzyło. Inne to zdarzenia, które nikogo nie wzruszają – „to się wydarzyło i... ... co z tego?”. Po seansie, „Puncture” umieszczam w drugiej kategorii. Lubie filmy oparte o rozprawy sądowe. Lubie Chrisa Evansa. Połączenie tego mnie jednak nie kupiło. Wyraźnie brakowało jakichś większych zwrotów akcji, które przykułyby wzrok do samego końca. Niektóre motywy – nawet te najbardziej rozreklamowane – zostały potraktowane po macoszemu. Gdy myślałem, że wokół tego będzie kręcił się film, oś fabularna poszła w innym kierunku.

Evans był poprawny, ale i tak przewyższał swoich partnerów. Reszta była po prostu dorzucona z nikąd, i cytowanie ich nazwisk nawet mi nie pomogło (no-name alert). Wydaje się, że zrobili wszystko co mogli, ale scenariusz nie pozwolił na wiele. Bardzo łatwo przewidzieć kolejne sceny.

„Puncture” zbiera pochlebne recenzje. Średnia na imdb również jest godna pochwaly – 7.0. Z czasem film po prostu stara sie wpoic, jaki jest inspirujacy, i chyba stad te oceny. Walka Dawida z Goliatem wciaz potrafi sie sprzedac. Ja jestem daleki od zachwytu. Było jedynie poprawnie, a z tego typu prawniczych opowiastek, to zdecydowanie lepszy w tym roku był „Lincoln Lawyer” – 4/10

 

 

 

 

Warrior

N!KO – Każda historia ma swój początek. Tutaj go nie doświadczymy, ale da się wywnioskować, co miało miejsce. Problem alkoholowy ojca (Nick Nolte) doprowadził do rozpadu familii. Starszy syn – Brendan (Joel Edgerton) - zakochał się i wyszło tak, iż został z ojcem. Młodszy – Tommy (Tom Hardy) oddalił się wraz z chorą matką. Po śmierci matki ślad po nim zaginął, i wiadome jest tylko to, że był niezłym zapaśnikiem. Brendan miał swój epizod w UFC, ale wybrał spokojne życie u boku ukochanej, jako nauczyciel. Problemy finansowe znów pchają go na ring, ale tylko do mniejszych aren, gdzie niszczy ludzi, którzy naoglądali się za dużo MMA. Film zaczyna się od momentu, gdy Tommy siedzi przed domem swojego ojca. Ich stosunki wcale nie mają się poprawić, bo chłopak nie tyle jest zły na niego, ale na cały świat. Potrzebuje tylko dobrego trenera przed turniejem MMA, gdzie zwycięzca zgarnia wszystko. Starszy mimo, że został z tatuśkiem, też ma z nim ciche dni (a raczej lata). Pozwala mu pisać listy i dzwonić okazjonalnie, ale nie spotykać się z jego rodziną – czyli nie jest mu dane poznać swoich wnuczek. Przez kontuzje jednego z większych pretendentów, Brendan – mimo sprzeciwu żony – postanawia powalczyć o tą kasę. Do łatwych zadań to nie będzie należeć, bo do Stanów przylatuje najlepszy fighter w historii MMA – Rosjanin Koba (Kurt Angle).

Przyznać trzeba, że jak na sportową opowieść o wielkim turnieju, to fabuła jest całkiem nieźle rozbudowana. Nie jest to typowa produkcja, gdzie z góry wiemy, że główny bohater zwycięży, a na koniec ostatkiem sił rozłoży niepokonanego mistrza. Tutaj mamy 50-50 rozłożone siły. Połowa filmu to problemy rodzinne, i budowanie wszystkich postaci, a druga to oczywiście turniej, który nie jest końcem ich kłótni.

Postacie są odegrane na przyzwoitym poziomie, choć Tom Hardy przykuwa największą uwagę. Spowodowane jest to pewnie tym znakiem zapytania, który nad nim ciąży. Nie wiem tylko czemu Kurt Angle (olimpijski medalista, a obecnie jeden z lepszych profesjonalnych wrestlerów) dostał rolę tego dominatora. W końcu mieli w tym filmie kilka autentycznych gwiazd UFC, a na pewno nie stawiali na umiejętności aktorskie Kurta, bo są one znikome. Zresztą oni o tym na pewno wiedzieli, bo ograniczyli jego grę do oktagonu.

Na tytuł warto zwrócić uwagę, bo można go przypisać do wszystkich trzech głównych postaci. Tommy walczy by wygrać turniej – urodzony wojownik. Brendan walczy dla pieniędzy, bo rodzinie są niezbędne. Ojciec walczy by naprawić swoje błędy przeszłości i odzyskać rodzinę.

Choreografia walk trochę zawodzi. Niestety poniosło twórców na widowiskowość. Rozumiem, że na potrzeby filmu akcja jest szybsza, ale największym mankamentem są obalenia. Pojawia się ich parę, i każde jest bardziej widowiskowe od poprzedniego. Takie rzeczy to tylko w Erze (T-Mobile?). Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu był nawet wrestlingowy powerbomb...

Na pewno „Warrior” nie jest dla MMA tym, czym „Zapaśnik” z Rourkiem byl dla Wrestlingu. Przyznam, że na to liczyłem. Historia jest w porządku. Turniej ma łapać za serce, ale walki mogli sprowadzić na ziemie. To i tak nie jest typowe dzieło dla ludzi, którzy lubią takie turniejowe bijatyki jak niegdyś z Jean Claude Van Dammem, więc po co była ta próba ściągnięcia ich? Gdyby byli bliżsi prawdy, to i film byłby bardziej doceniony – 7/10

 

 

 

 

The Guard

N!KO – Gerry Boyle (Brendan Gleeson) to zgorzkniały weteran Irlandzkiej policji. Patrolując małe miasteczko trafia na morderstwo, które jest powiązane z ważną sprawą FBI. Tamtejsze śledztwo prowadzi Wendell Everett (Don Cheadle). Panowie są zmuszeni ze sobą pracować, choć wcale nie jest im to na ręke.

Choć „The Guard” ma poważną otoczkę, to jest to komedia pełną gębą. Czarna komedia by być dokładnym. Jest to pierwsze pełnometrażowe dzieło Johna Michaela McDonagh, co trochę widać, słychać, a gdybym był na planie, to prawdopodobnie bym też poczuł. Akcja jest za wolna, a i całość została oparta na barkach Gleesona. Cheadle i Mark Strong to świetni aktorzy, którzy udowadniają to nawet tutaj. Ich postacie zasługiwały na więcej uwagi. Irlandzki aktor sypie tekstami na lewo i prawo, ale tylko niektóre do mnie trafiały. Największy nacisk został położony na rasistowskie docinki. „Myślałem, że tylko czarni sprzedają prochy.” „Kochanie, czarnuch przed drzwiami”. To tylko wybrane przykłady.

Film wymaga od widza specyficznego poczucia humoru. Ja się z targetem minąłem, a kryminalna część była za kiepska, żeby w ogóle o niej pisać. Lubisz "Najpierw Strzelaj, Potem Zwiedzaj" - Łap się za to (choć jest słabsze). W innym wypadku nie widzę sensu – 3/10

 

 

 

 

A Very Harold & Kumar 3D Christmas

N!KO – Harold i Kumar wracają w świątecznej komedii. Przyznam, że mimo pozytywnych ocen jakie ta seria zbiera, to nie jestem jej wielkim zwolennikiem (Pierwsza część – 5/10 ; Druga – 4/10). Sześć lat po przygodzie w Guantanamo okazuje się, że duet nie utrzymuje ze sobą kontaktu. Kumar (Kal Penn) wciąż poświęca się paleniu trawy - choć właśnie dziewczyna oznajmiła mu, że jest w ciąży - a Harold (John Cho) dojrzał i teraz jest poważnym człowiekiem biznesu. Do tego ma idealną latynoską dziewczynę, z już nie tak idealną familią. Święta sprawiają, że dwójka znów się spotyka, a to oznacza kłopoty.

Tutaj nic nie wskazywało, że będzie to dobry film. A) Nie byłem wielkim fanem poprzednich części ; B) Świąteczne komedie są zwykle słabe ; C) Wszystko jest w przereklamowanym trójwymiarze. Wynik końcowy jest zaskakująco dobry. To jedna z lepszych komedii w tym roku. Wciąz ze sporym dystansem podchodzę do notyrcznego „puszczania gigantycznego dymka”, i średnio mnie bawią gagi z tym związane, ale wszystko inne zdawało się sprawdzać. Podobało mi się podejście do trójwymiaru. Oni sobie po prostu robili z tego jaja. Specjalnie wstawiali to do scen, którym było to kompletnie zbędne. Heroiczna ucieczka przed latającymi jajkami itp. Idzie wyczuć, że bawi ich to dzisiejsze efekciarstwo kinematografii.

Historyjka była zjadliwa. Niby to zwykłe szukanie choinki, ale sporo się przy tym wydarzyło. Świąteczne drzewko miało kolosalne znaczenie dla Harolda, bo nie chciał dać plamy przed teściem, który przywiózł wychodowaną przez siebie rośline z Meksyku. Tu dochodzimy do najlepszego punktu – teść. Zdecydowanie było go za mało, ale Danny Trejo, jako zazdrosny o córkę tatuś, to przerażający widok. Żeby nie wiem jak piękna była ta dziewczyna (a jest - Paula Garcés), to każdy by po prostu dał sobie spokój. To w końcu Danny F’n Trejo. Cho i Kumar nie bawią jak reszta, bo zwykle mają to robić swoją głupotą i brakiem szczęścia (trafić do domu chętnej dziewicy, która akurat zdaje się córką szefa mafii), ale są na pewno przyzwoici. Neil Patrick Harris (BARNEY STINSON) też dostał swój epizod, gdzie oczywiście wciela się w siebie samego, ale ciężko coś więcej opisać oprócz tego, że było Legen – przerwa – darnie!

Łapać przy najbliższej okazji. Odpowiednie świąteczno-komediowe nastawienie, i może wreszcie zapomnimy, że przyjdzie nam oglądać Kevina, który ZNOWU został sam w domu – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-265912
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

50/50

N!KO – Adam (Joseph Gordon-Levitt), jest 27letnim pracownikiem radia, i właśnie dowiaduje się, że ma raka. Jest to jego bardzo nietypowa odmiana, która rozkłada jego szanse przeżycia 50 na 50. Zaczyna się walka z chorobą, i próba poradzenia sobie z tym ciężarem. Pomaga mu w tym dziewczyna (Bryce Dallas Howard), przyjaciel – Kyle (Seth Rogen) – i młoda Pani doktor (Anna Kendrick). Wszystko oparte jest na prawdziwej historii.

Mimo poważnego tematu, jest to dramato-komedia. Ma ona pokazać jak żyć po tak niszczącej psychikę informacji. Zobrazowane jest jak otoczenie zmienia wobec niego nastawienie, i jak bliscy starają się pomóc. Komediowy aspekt nie tyle ma rozbawić do łez - ma być po prostu pocieszny. Gordon-Levitt nie ma za grosz komediowego zmysłu, ale Rogen znów udowadnia swój kunszt i pracuje za dwóch. Obaj dają bardzo dobre role, i faktycznie da się uwierzyć w ich przyjaźń. Postacie drugoplanowe są dość wyraziste, a na szczególną uwagę zasługują nowi znajomi Adama, którzy również walczą z rakiem. Są oczywiście o wiele starsi, ale również potrafią śmiać się w twarz tej dolegliwości.

Ciężko sobie wyobrazić taką sytuację, z jaką musiał zmagać się główny bohater. Jedni pewnie by się podłamali, a drudzy dopiero zaczynaliby żyć pełnią życia – w końcu nie zostało im zbyt wiele. Film podjął tematykę przyjaźni, jako lekarstwa na to zło. Wyszedł bardzo przyjemny balans między dwoma gatunkami. Niektórzy będą pewnie przeplatali śmiech ze łzami.

Żeby nie było tak pięknie, to dodam, że niektóre motywy wydawały się ważne, a później gdzieś ginęły. Historia nie zaskakuje niczym szczególnym, a końcówka mi obniżyła wrażenie końcowe. To jednak nie zmienia faktu, że warto „50/50” zobaczyć – 7/10

 

 

 

 

The Thing (Coś) – 2011

N!KO – Ten sam tytuł oryginalny, takie samo tłumaczenie. Niestety, nie ten sam poziom. „Coś” to jeden z większych hitów w historii kina. Jeśli polemizować z taką teorią, to na pewno można go umieścić gdzieś na szczycie listy horrorów. Nowe „Coś” to wydarzenia, które poprzedzały oryginał z 1982 - Kurt Russell w roli głównej – czyli po prostu prequel. Wracamy na Antarktyde, gdzie odnaleziony zostaje wielki pojazd kosmiczny. Sławny naukowiec Sander Halvorson (Ulrich Thomsen) jest niezwykle podniecony znaleziskiem, i zrobi wszystko by przypisać sobie jego odnalezienie. Część jego ekipy – na czele z Kate Lloyd (Mary Elizabeth Winstead) i pilotem Samem Carterem (Joel Edgerton) – podchodzi do wszystkiego z ogromnym dystansem, wyczuwając niebezpieczeństwo wiszące w powietrzu. Tajemniczy pasażer posiada zdolność przybierania kształtów innych organizmów, i teraz już nie można być pewnym kto jest kim.

Przede wszystkim, nie można się nastawiać na nic choćby zbliżonego poziomem do oryginału. Tutaj od razu wyczułem nikły budżet. Efekty specjalne – na których sporo się opiera – stoją na słabym poziomie. Za kamerą stanął Matthijs van Heijningen Jr., i jeśli nie kojarzycie tego nazwiska... to nic dziwnego, bo to jego pierwszy film. W obsadzie perełek żadnych nie ma, i chyba tylko Joel Edgerton, mógł zejść z planu z podniesionym czołem.

Co do całej historii mam mieszane uczucia. Jeśli ktoś jest wielkim fanem oryginału, to znajdzie tu wiele powiązań, co jest wielkim plusem. Akcja w końcu dzieje się w tym drugim obozie, który był przedstawiony w 82’. Choćby jedna z pierwszych scen dzieła Carpentera, to końcówka tej wersji. Widać, że starali się wrzucić jak najwięcej takich smaczków. Z drugiej strony, jeśli patrzeć na pozostałe aspekty, to film nie jest w stanie niczym zaskoczyć. Jak czerpiemy pełnymi garśćmi z przeboju sprzed 30 lat, to nie można oczekiwać rewolucji. „Coś” było wielkie w swojej dekadzie, więc teraz jest już „lekko” przeterminowane. Wciąż mamy sytuacje na zasadzie - „To coś jest wśród nas” – ale nie na tak wielkim poziomie jak kiedyś – 5/10

 

 

 

 

The Twilight Saga: Breaking Dawn - Part 1 (Saga 'Zmierzch': Przed switem - czesc I)

N!KO – Powiedziałem sobie, że dotrwam do końca z tą sagą. Wiedziałem, że przyspieszy to mój proces starzenia się, prawdopodobnie zmniejszy się liczba włosów na mojej głowie, a i okazjonalne guzy od walenia głową w ściane mogą być nieuniknione. Po cholernie czerstwym zwiastunie, w którym muzyka była zdecydowanie zbyt epicka na przedstawienie ceremonii ślubnej (to by się sprawdziło przy seryjnych morderstwach na polu bitwy), przyszedł czas na danie główne...

„Przed świtem” już od pierwszych minut zaczyna bawić. Wszyscy otrzymują zaproszenia na ślub bladego (Robert Pattinson) z apatią (Kristen Stewart), co oczywiście nie jest dobrą informacją dla troskliwego misia (Taylor Lautner). Każdy z nas otrzymując takie info zrobiłby to samo co on, czyli wybiegł z domu i w wielką ulewę ściągnął koszulke pokazując krate na brzuchu...... Ten cały Jacob dałby sobie już z tą dziewczyną spokój. Od trzech filmów chłopak nie może przeżyć, że ona go po prostu nie chce. To było żałosne już wcześniej, ale teraz osiąga niebotyczny pułap. Bądź facetem, przełknij gorycz porażki, i idź sobie poganiaj za... .... Lassie. Zahaczamy jeszcze o noc poślubną, w której nowożeńcy rozwalają łózko (to dopiero wzorzec dla dziewic). Apatii zaczyna rosnąć brzuch, a wataha troskliwych chcę przerwać jej cierpienia. Wszyscy grają na swoim standardowym - brutalnie niskim – poziomie, a ilość min Lautnera nadal jest równa 1 (czy się cieszy, czy się złości - ten sam wyraz twrazy). Do tego na koniec dochodzi pedofilski motyw, i wcale nie wyolbrzymiam (!). Za kamerą stoi Bill CONDON, co zdaje sie być świetnym podsumowaniem...

To dwu godzinna, pseudo epicka, papka, gdzie dwoje idiotów bierze ślub i rodzi się dziecko. Tyle z tego wyniosłem! Fabuła zdałaby egzamin w 20minutowym odcinku sekretnego życia nastolatki. Przyznać trzeba, że skok na kasę (rozłożenie książki na dwa filmy), nie był tu tak udany, jak w przypadku Harry’ego Pottera. Zasługuje to wszystko na swoją własną ocenę „0”. Nic nie wniosły te dwie godziny. To nie powinno istnieć - ... z racji tego, że mój portal zabrania ocen mniejszych od jeden, to musiałem się doszukać jakiegoś pozytywu, żeby podciągnąć note. Jestem szczęśliwy poinformować, że taki istnieje... Jesteśmy na ostatniej prostej z tą sagą! Niebawem koszmar się skończy... – 1/10

 

 

 

 

Immortals (Immortals: Bogowie i Herosi)

N!KO – Dawno temu Bogowie wygrali wielką bitwę z Tytanami, po czym uwięziono ich w górze Tartaros. Światu objawia się jednak nowe zło – Król Hyperion (Mickey Rourke). Wypowiada on wojnę ludzkości, i kroczy po łuk o niewyobrażalnej mocy (powiązanej naturalnie z Tytanami). W jego rękach broń będzie siała zniszczenie. Bogowie niestety nie mogą ingerować w ludzkie interesy, więc są bezsilni w walce z tyranem. W tajemnicy Zeus wskazuję na Tezeusza (Henry Cavill), który staję się ich jedyną nadzieją.... .... Cholernie oryginalne.

Od początku ma się wrażenie, że to już było. Nieślubny syn „300” i „Starcia Tytanów”. Wszystko toczy się jak na taką Grecką papkę przystało. Śmiałek i jego towarzysze ruszają za bezwzględnym antagonistą, który okazał się najjaśniejszym punktem seansu. Rourke został idealnie obsadzony - na ekranie to synonim zła. Jego wypowiedzi aż chcę się słuchać, podczas gdy Pan z drugiej strony barykady, ma tylko jeden poważny (inspirujący) monolog. Przyznam, że – mimo pewności, iż będzie inaczej – byłem za ciemną stroną mocy.

Jeśli się nie lubujesz w takich „dziełach” to zdecydowanie odradzam. W filmie przez pierwszą godzinę nie dzieje sie absolutnie nic, a druga wcale nie wynagradza straconego czasu (jedynie ostatnia walka była znośna). Obserwujemy sztampowe postacie na czele z Bogami ubranymi w swoje homoseksualne kreacje – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-266619
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Jack and Jill (Jack i Jill)

N!KO – Typ familijny, Jack Sadelstein (Adam Sandler), przygotowuje właśnie coroczną uroczystość, której nienawidzi – Święto Dziękczynienia. W samym święcie nie ma nic złego, gorsza jest wizyta jego siostry bliźniaczki – Jill (... również Sandler). Ona jest chodzącą katastrofą.

Jest chyba patent, żeby poznać, kiedy aktor komediowy traci na popularności – zaczyna się przebierać. Sandler już dawno nie bawi jak kiedyś, więc poległ w jakiejś strasznej opowiastce o Jacku i Jill. Najważniejszy punkt tego filmu, to fakt, że Al Pacino zgodził się tu wystąpić i zagrać siebie samego (przynajmniej on nie musiał się przebierać). Fabularnie to jest główny element o którym mowa od samego początku, a sam Al ratuje produkcje przed dnem totalnym. W skrócie Jack marzy by Pacino zagrał w jednej z jego reklam, a ten upatruje sobie jego siostre. Szkoda patrzeć jak „Tony Montana” rozmienia się na drobne, i nie wiem jak oni dali rade go na to namówić... (Why Al, Why). Stracilem juz wystarczajaco duzo czasu na to coś, więc na recenzje nie poświęce ani chwili dłu... – 2/10

* - Pojawia się tu również Johnny Depp, i mimo, że jest przez chwile, to były to chyba najciekawsze sekundy

 

[ Dodano: 2011-12-02, 14:47 ]

 

 

 

Moneyball

N!KO – Brad Pitt to manager drużyny baseballowej. Kiedyś miałbyć wielką gwiazdą, i po namowie skautów, rzucił wszystko dla tego sportu. Niestety, nie może walczyć o najwyższe cele, bo zespół dysponuję najmniejszym budżetem w całej lidze. Kłopoty narastają, gdy odchodzą 3 największe nazwiska, i trzeba ich zastąpić. Wtedy pojawia się Jonah Hill – absolwent ekonomii z Yale – który opracował system przydatności do zespołu. Nie trzeba brać najdroższych, żeby trafić w „10” i wzmocnić zespół. Mimo, że sztab nie jest za takim obrotem spraw, to ostatnie słowo należy do managera.

Baseball to jeden z tych sportów, których niestety nie ogarniam. Wolałbym obejrzeć kolejną część Sagi Zmierzch, niż jakiś mecz MLB. Typowo amerykańska rozrywka z pałkami. Nie mniej jednak filmy sportowe często do mnie trafiają (zwykle to bywa w historiach o futbolu – Męska Gra, Tytani). O ile mnie pamięć nie myli, to Moneyball jest wymieniany w kontekście nominacji do Oscara, ale w moim odczuciu na statuetke szans nie ma. Nie jest to zły film, ale na dobrą sprawę żadnych rewelacyjnych motywów się nie dopatrzyłem. Hill i Pitt grają poprawnie, i potrafią niekiedy uraczyć jakimś żartem, ale ja stałem obok tych wszystkich wydarzeń. Phillip Seymour Hoffman również miał trochę czasu na pokazanie umiejętności, ale materiał nie pozwolił na nic godnego zapamiętania (tutaj, pisząc to, doszedłem do wniosku, że wszędzie mam jakieś „ale”). Spłynęła po mnie ta historia, mimo, że ma być inspirująca, i pokazuje jak dążyć do celu, choć w oczy wieje wiatr. Motyw obliczeń niby jest, choć ja mam wrażenie, że można było na tym film oprzeć. Gracze których sprowadzają praktycznie nie istnieją na planie. Taka fabuła by się sprawdziła w jakiejś prostej historii, gdzie zbierana jest cała ekipa nieudaczników, którym zmieniają pozycje w taki sposób, że osiągają oni szczyt.

Jeśli coś jest oparte na prawdziwej historii, to nie sprawia, że ma być od razu nominowane do Oscara... – 5/10

 

[ Dodano: 2011-12-02, 19:45 ]

 

 

 

Rampart

N!KO – Dave Brown (Woody Harrelson) to weteran z Wietnamu, który obecnie pełni funkcję stróża prawa w Rampart. Niestety, jest to mocno niezrównoważona jednostka. W jego zachowaniu linia między dobrem a złem, jest bardzo cienka, a on na dobrą sprawę stoi dokładnie na niej. Po tym jak został złapany na ataku podejrzanego, zaczyna się jego upadek. To czas by obedrzeć go z jego arogancji, bojowości, rasizmu, seksizmu i agresji.

W sumie nie słyszalem nic o tym filmie. Promocja chyba mocno kulała, ale ze względu na obsadę nie mogłem przejść obojętnie. Woody od dłuższego czasu utrzymuje bardzo wysoki poziom – podobnie jest tutaj – a do tego towarzyszy mu tutaj multum znanych nazwisk. Jak tylko zagłębiałem się w jakieś opinie, to czytałem o spekulacjach na temat ewentualnej nominacji za role pierwszoplanowa. Jestem jak najbardziej za oscarem dla Harrelsona, ale nie sądzę by ta historia o zepsutym glinie mu to przyniosła. Wszystko było w porządku, ale zabrakło jakiegoś „kopa”. Strasznie nierówne dzieło. Zostało narzucone za wolne tempo, i gdy wydaje się, że akcja przyspieszy i wydarzy się coś ważnego, to jesteśmy szybko sprowadzani na ziemie. Film się kończy, a mi pozostaje wystawić ocenę...

Aktor wyciągnął film, który bez niego niemiałby chyba racji bytu. Takich historii jest wiele, a mi się nie chcę oglądać, jak on tonie w setkach kobiet, których podrywanie jest potraktowane po macoszemu (a intrygujące jest to, że jego dwie ex-żony to siostry) – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-267060
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Kret

N!KO – Syn z ojcem – Paweł (Boryc Szyc) i Zygmunt (Marian Dziedziel) – zakładają swój własny interes. Wszystko zdaje się być na właściwej drodze, do czasu aż pojawia się artykuł mówiący o byłym Krecie, który współpracował z SB. Na stronie głównej widniało zdjęcie Zygmunta. Syn robi wszystko, żeby oczyścić ojca z zarzutów.

Choć mini śledztwo i cała oś fabularna nie jest niczym zaskakującym, to ogląda się to całkiem przyjemnie. Kreacje aktorskie wyszły bardzo przyzwoicie. Szyc i Dziędziel stoją na wysokim poziomie (szczególnie ten drugi). O reszcie ciężko to powiedzieć, ale ich tak często nie uświadczamy na ekranie. Szkoda, że wszystko dzieje się tak wolno. Takie tempo zwykle jest narzucone w Polskich filmach. To tak jakbyśmy za bardzo chcieli tworzyć ambitne dzieła. Na całe szczęście końcówka jest doskonałym zwienczeniem całej historii.

Nie jestem w stanie powiedzieć, że film dotyczy tylko byłego SB, i tamtejszej walki o wolną Polskę. Myśle, że na tej samej płaszczyźnie stoi tutaj relacja ojca z synem, której warto poświęcić uwagę. Jak na Polskie kino, to jestem (o dziwo) bardzo daleki od narzekań. Chyba jedna z lepszych pozycji ostatnich lat. Mam nadzieje, ze za rok jeszcze o niej bede pamietal, bo ostatnio jak brat zadzwonil z USA i zapytal o jakies dobre Polskie filmy, to tylko Rozyczka i Dom Zly mi sie cisnely na usta, a poza tym musial sie wsluchac w wymowne "yyyy". – 6/10

 

[ Dodano: 2011-12-04, 16:59 ]

 

 

 

Catch .44

N!KO – Tes i jej przyjaciółki mają proste zadanie do wykonania dla swojego szefa Mela (Bruce Willis). Muszą przechwycić narkotyki, do wymiany których dojdzie w barze na odludziu. Seria nieprzewidywalnych wydarzeń powoduje, że cały plan diabli biorą, i wszystko przeradza się w morderczą grę w kotka i myszkę.

O produkcji kompletnie nic nie słyszałem, ale zakręcona historia - w której nikt nie jest tym za kogo się podaje – i niezła obsada – Willis i Whitaker - sprawiły, że się skusiłem. Niestety, okazało się to stratą czasu, a dokładniej przeprawą z marną podróbką Quentina Tarantino. Oś fabularna skaczę z teraźniejszości w przeszłość, tak jakbyśmy mieli się czegoś dowiedzieć, co by pomogło w ogarnięciu wszystkiego. To jednak manewr wrzucony ot tak, bo o ile Pulp Fiction by straciło lecąc chronologicznie, tak tutaj by się nikt nie przejął.

Ich ideał – Quentin – do którego tak nieudolnie dążyli, ma zawsze film przepełniony ciekawymi postaciami, i jeszcze lepszymi dialogami. Tutaj nie ma ani jednego, ani drugiego. Postacie są sztampowe, choć Forest Whitaker daję przyzwoity pokaz warsztatu (mimo, że widać, iż wcale się nie starał), a Bruce’a jest trochę za mało, żeby uratować to swoją osobą. Dziewczyny są ładne (Malin Akerman, Nikki Reed, Deborah Ann Woll) ale ich gra nie poszła w parze z urodą.

Opowieść nie niesie z sobą niczego ciekawego. Jedyny wniosek jest taki, że po narkotykach ludziom odbija – 2/10 (Z taką obsadą nie wypada robić takiego czegoś)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-267304
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Ides of March (Idy Marcowe)

N!KO – Nie jestem fanem polityki. Nie znam się za bardzo na polityce. Jedyne co mogę o niej powiedzieć to to, że jest jak nurkowanie w szambie na zlecenie. Jeśli jednak Clooney bierze się za jakiś film (stojąc za kamerą i grając w nim), dobiera sobie Goslinga - który wyraźnie idzie na Oscara w tym roku - i otacza się Phillipem Seymourem Hoffmanem, Paulem Giamatti i Marisa Tomei, to wiedziełem, że coś się dzieje. Nawet żeby tematem było rozporządzenie ministra o wywozie nieczystości stałych, to i tak bym to chciał zobaczyć. Idy na całe szczęście (dla prawdopodobnej walki o statuetki) są o czymś więcej. Opowiadają historię młodego rzecnika prasowego (Ryan Gosling), który prowadzi kampanię swojego szefa (Clooney) startującego w wyborach prezydenckich. Jego idealistyczne poglądy zostają zachwiane, gdy okazuje się, że przyszłej głowie państwa daleko do perfekcji, a na każdy błąd czyhają rywale (Giamatti) i dziennikarze (Tomei).

Intryga nie jest niczym wyjątkowym, a i ciągnie się powoli. Dobrych postaci i drobnych smaczków wydaje się być więcej, i w ogóle odniosłem wrażenie, że z tego wyszedłby lepszy serial. Pokazanie polityki od kuchni, gdzie ludzie stają się bezwzględni - bo nie oszukując w polityce, jesteś jak z patykiem w walce na noże – to dobry motyw na coś dłuższego. Gdyby te aspekty prezentowały się lepiej, to prawdopodobnie już bym czekał na wydanie DVD. Na dobrą sprawę film się rozkręca w momencie, gdy dobiega końca.

Kreacje aktorskie to najmocniejszy punkt seansu. Hoffman, Giamatti, Clooney i Gosling to absolutnie najwyższa półka (sam bym zagłosował na George’a). Ciężko nawet wskazać, który z nich był najlepszy. Od nich wcale nie odstaje młoda Evan Rachel Wood, na którą już trzeba uważać, bo zrobi kariere. Wcześniej wspomniałem, że jest tu jeszcze Marisa Tomei, ale ona akurat stała daleko w tyle, bo mocna obsada i zepchnięta na daleki plan postać, nie pozwoliły jej rozwinąć skrzydeł.

Dopisać do tego można parę mocnych monologów, i mamy jedną z mocniejszych pozycji tego roku (... znowu z Goslingiem) – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-267644
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Brooklyn's Finest - jako, że swego czasu znużyło mnie trochę opisywanie wszystkich pozycji którego oglądam, bo po prostu większość nie zasługiwała na to żeby się tutaj znaleźć to pójdę drogą -Ravenowskich- ocen i będę skrobał parę słów tylko na temat filmów, które dostają ode mnie ocenę 7 lub wyżej(trzeba trochę N!KO odciążyć, bo widzę, że głównie jego recenzje się tutaj znajdują w dalszym ciągu). "Gliniarze z Brooklynu" to kolejny film o policjantach wyreżyserowany przez Antoine'a Fuqua'e, który najbardziej zasłynął świetnym "Dniem próby" gdzie popisowe role zagrali Denzel Washington(Oscar), a także Ethan Hawke(nominacja). W "Gliniarzach..." pojawia się ten drugi co ucieszyło mnie już na samym początku, bo ostatnio dostawał mało charakterystycznych ról i z nowszych filmów z jego udziałem przypominam sobie jedynie "Staten Island" i "Daybreakers", czyli filmy tylko i wyłącznie poprawne i nie wymagające od niego aktorskich popisów. Jeżeli chodzi Brooklyn's Finest to od razu spodobała mi się koncepcja 3 wątków prowadzonych równocześnie na temat 3 różnych policjantów i funkcji jakie pełnili. Oprócz Hawke'a, który bardzo fajnie zagrał gliniarza z wydziału antynarkotykowego, który jest w stanie zrobić wszystko żeby tylko utrzymać swoją rodzinę, pojawili się także Richard Gere jako zwykły mundurowy, który w spokoju chce dobrnąć do emerytury która ma dać mu odpocząć już za 7 dni, a także Don Cheadle, który grał tajniaka z szansami na kolejne awanse. Ogólnie to właśnie aktorstwo było chyba największym atutem tego filmu, bo o ile Gere wypadł jak dla mnie średnio to pozostała dwójka idealnie zagrała swoje role i dużym zaciekawieniem czekałem na koniec tego filmu, który pozytywnie mnie zaskoczył i wyniósł ten film oczko wyżej(bo jednak samo dobre aktorstwo i w miarę niezła historia to za mało jak na notę 7). Film nie tak genialny jak wspominany trochę wyżej "Dzień próby", ale myślę, że warty zobaczenia. 7/10

 

Wprowadzę też stałą rubrykę filmów, które oceniłem niżej, a które z jakichś tam względów chciałem zobaczyć i w jakimś tam stopniu się zawiodłem:

#Death Race 2 - jedyny pozytyw to chyba w miarę solidne zakończenie jak na tak sztampową produkcje. Film gorszy od części pierwszej(nie mają ze sobą nic wspólnego). 5/10

#A Midsummer Night's Sex Comedy - jako, że mam większość filmów Allena to kiedyś trzeba to obejrzeć i muszę przyznać, że mocno się zawiodłem. Często humor Woody'ego potrafi na mnie zadziałać, ale w tym wypadku mocno się wynudziłem i kilka pozytywów związanych z występami wspomnianego Allena czy też pani Farrow to zdecydowanie za mało. 5/10

#Kiss Of Death - film z naprawdę sporym potencjałem i dobrą obsadą. Pojawili się Nicolas Cage, Samuel L. Jackson, Ving Rhymes, Stanley Tucci i paru innych. Niestety David Caruso to nie jest jak dla mnie czołówka i w tym filmie zagrał bardzo słabo. Aż dziwie się, że przy takiej obsadzie to on dostał główną role, bo właśnie przez niego i przez mało emocjonujący koniec film najwięcej stracił. 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-267951
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

#Death Race 2 - jedyny pozytyw to chyba w miarę solidne zakończenie jak na tak sztampową produkcje. Film gorszy od części pierwszej(nie mają ze sobą nic wspólnego). 5/10

Death Race 2 jest to tak jakby początek Frankensteina ( nie pamiętam czy tak się nazywa ). W tej części było kilka wyścigów, które wygrał, a w cz. 3 będą kolejne po czym tak jakby dostaniemy Death Race 1. Tak to powinno być chronologicznie ułożone.

 

 

Lot nad kukułczym gniazdem

Wprowadzając bohatera, skierowanego wprawdzie do zakładu psychiatrycznego, ale niewydającego się ani trochę szaleńcem, reżyser sugeruje jednocześnie pytanie o granice między normalnością a obłąkaniem. Widz z przerażeniem uświadamia sobie, jak są one kruche. Oto bowiem drobny złodziejaszek i awanturnik Randall Patrick McMurphy, skazany za liczne przestępstwa, w tym także gwałt, pragnąc uniknąć obozu pracy, symuluje obłęd. Zostaje wysłany na obserwację do szpitala psychiatrycznego, gdzie trafia na oddział kierowany przez siostrę Ratched.

 

Długo czekałem na ten film aż wkońcu znalazłem troche czasu by go zobaczyć. Jest to najlepszy dramat jaki widziałem. Jack Nicholson odegrał swoją rolę świetnie. Jak np: uczył grać w koszykówke "wodza" lub w karty. Końcówka filmu zrobiona świetnie, osobiście kupuje ją w całości. Poprostu jeden z tych filmów, które trzeba zobaczyć. 10 / 10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-267970
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Man on the Train

N!KO – Tajemniczy kryminalista (Larry Mullen Jr. – perkusista U2) odwiedza małe miasteczko planując okraść lokalny bank. Święcie przekonany o tym, że będzie to łatwe zadanie, trafia na emerytowanego profesora (Donald Sutherland), a jego wizja napadu zaczyna się diametralnie zmieniać. Nie mając gdzie się zatrzymać trafia do domu nowopoznanego człowieka. Wraz z postępami w rozmowie, nawiązuje się więź między tymi przeciwnościami. Nie tyle zaczynają się bardziej rozumieć, ale zaczynają zazdrościć jeden drugiemu...

Głównie mamy teatr dwóch aktorów, a raczej „aktorów”, bo Larry jest perkusistą. Jednak jak na osobe dość zieloną, to radzi sobie całkiem przyzwoicie. Nie miał arcytrudnego materiału, ale to nie zmienia faktu, że drobne (takie minimalne) pochwały się należą. Na swoich barkach dźwigał to Sutherland. Dziadka wciąż stać na wiele więcej niż anonimowy dla wielu „The Man on the Train”. Przyznam, że po opisie byłem niesamowicie nakręcony na ten film, ale trochę minął się on z moimi oczekiwaniami. Owszem, spory nacisk jest położony na dialogi tej dwójki, ale w tych pogawędkach nie było niczego, żebym chciał tego słuchać, i się nad tym zastanawiać (jak to było chociażby w rewelacyjnym Sunset Limited). To chyba właśnie do rekleksji powinien skłaniać taki film, więc to już dość poważny minus. Nie chcę przez to powiedzieć, że to kompletnie zbędna produkcja, bo pewnie wiele osób odniesie inne wrażenie, i bardziej się wkręci w poruszane tam tematy. Druga sprawa, która mnie trochę boli, to pozostali aktorzy, którzy mieliby problem z rolą statystów. Szajka przestępców to jakiś kabaret, bo jeden nic nie mówi i do tego ma komiczny wyraz twarzy, a drugi gada non-stop, ale w takim tonie, że przypomina postać z jakiejś parodii kryminału. Jeśli ktoś zamierza oglądać, to musi się szykować na bardzo wolne tempo, któremu nie na rękę jakieś przyspieszanie akcji – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-268051
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

United (2011)

Film na faktach ukazujący katastrofę samolotu z piłkarzami Manchesteru United na pokładzie w 1958 roku. "Busby Babies" - tak nazywano uwczesną drużynę Czerwonych Diabłów, trenowaną przez Matta Busby'ego. Wsławiła się zdobyciem mistrzostwa grając najmłodszym składem w całej lidze. W następnym sezonie nie zwalniali tempa i właśnie wracali do kraju po rozegraniu jednego z najważniejszych meczów w sezonie - rewanżowego spotkania z Red Star Belgrade o półfinał Pucharu Mistrzów. Postój w Monachium okazał się dla wielu z nich ostatnim przystankiem. Samolot nie wystartował, rozbił się pochłaniając 23 ofiary.

Głównym bohaterem obrazu jest Bobby Charlton, który po przebiciu się z zespołu juniorów do pierwszego składu przygotowuje się do ligowego debiutu. Poznajemy również bramkarza Harry'ego Gregga, bossa Matta Busby'ego i jego asystenta Jimma Murphy'ego. W ogóle nie została przybliżona sylwetka Duncana Edwardsa, który był najbardziej utalentowanym angielskim piłkarzem tamtych czasów. W zasadzie została ukazana tylko jego walka o życie w szpitalu. Po katastrofie władze Football League chciały rozwiązać klub. Asystent Jimmy Murphy stanął teraz przed nie lada zadaniem. Ma dwa tygodnie na stworzenie nowej drużyny, która zmierzy się w 5 Rundzie FA Cup z Sheffield Wednesday. Zespół powstawał "z łapanki", zgłaszali się amatorzy, a kontrakty były podpisywane jeszcze na godzinę przed meczem. Po katastrofie Bobby rozpoczyna walkę z samym sobą. Drużyna go potrzebuje, ale on nie ma motywacji do gry w piłkę. Ostatecznie udało mu się wrócić do futbolu i po ograniu Sheffield poprowadził swój zespół do finału Pucharu Anglii.

Obraz sprawdza się jako dramat, natomiast jako film sportowy już nieszczególnie. Nie ma tutaj żadnych obrazków z meczów, jedynie kilka treningów (duży wpływ musiał mieć na to niski budżet). Nie czuć tu futbolu. Duży plus za zadbanie o taki szczegół jak zegar z monachijskiego terminalu, który znajduje się teraz w muzeum klubowym. Autorzy za bardzo skupili się na osobie Bobby'ego Charltona. Stał się on legendą, ale tamta drużyna posiadała wielu wybitnych piłkarzy, np. wspomniany wyżej Duncan Edwards, których historie warto było przestawić na ekranie. To właściwie moja jedyna uwaga. Ocena: 8/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-268065
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Muppets (Muppety)

N!KO – Jason Segel wraz z bratem Walterem, są wiernymi fanami Muppetów (pominę nawet fakt, że Walter to przedstawiciel tych pluszaków (?)). Po 10letnij związku ze swoją dziewczyną (Amy Adams), zabiera ją do Los Angeles, gdzie mieści się siedziba byłych gwiazd. Nie mógłby sobie wybaczyć, gdy nie zabrał „brata”, i choć nie jest to na rękę jego ukochanej, to we trójke lądują w LA. Tam okazuje się, że studio jest w wielkim niebezpieczeństwie, i trzeba zebrać starą ekipę do kupy...

Próba odszukania starej paczki, to chyba najlepszy motyw, bo Vickie Guer... znaczy Miss Piggy projektuje ciuchy dla otyłych, Kermit ma depresje, Fozzie gra w kapeli, itd. Przyznam, że nie byłem nigdy fanem tego show, i to chyba mój największy problem z tym filmem. Nie czerpałem satysfakcji z ponownego obserwowania ulubieńców w akcji, a okazało się to niezbędne. Bez tego dostałem tylko multum infantylnych gagów (lepszych i gorszych), które są „przyprawione” przerażającą ilością śpiewów i tańców, które zawsze wywołują u mnie ten sam odruch.... odruch wymiotny. Jeśli nie jeteś starym wielbicielem Muppetów, to omijaj szerokim łukiem. Kilka niewinnych uśmiechów + jeden poważniejszy, to moje maximum – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-268175
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  150
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  16.11.2010
  • Status:  Offline

Undispiuted 3 - trochę bajka, trochę pokazanie jak cięka granica jest między nienawiścią a przyjaźnią. Kontynuacja serii, głównym bohaterem jest BOyka znany z 2 części. Nie chcę opisywać filmu, żeby nie zabijać radości z oglądania. A polecam z czystym sercem ze względu na sceny walki, które są naprawdę bardzo dobrze zrobione.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-268604
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  105
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.01.2011
  • Status:  Offline

Win Win (Wszyscy Wygrywają) -

Mike (Paul Giamatti) jest prawnikiem, po za tym wraz ze swoim przyjacielem Stephenem (Jeffrey Tambor) trenują chłopców zapasów. Jeden z klientów Mike'a jest niepoczytalny i nie może sam o sobie decydować, dlatego prosi go by odnalazł jego córkę której nie widział od 20 lat. Niestety to się nie udaje, jednak na opiekuna swojego klienta zgłasza się Mike. Kilka dni od rozprawy Mike jedzie pod dom swojego podopiecznego, pod którym spotyka chłopca który okazuje się być wnukiem jego klienta. Chłopak nie ma się gdzie podziać więc Mike wraz ze swoją żoną Jackie (Amy Ryan) postanawiają ,że chłopak na chwile zamieszka u nich. Nastolatek odwiedza swojego dziadka, w między czasie dołącza do drużyny zapaśniczej którą trenuje Mike i co ciekawe okazuje się ,że Kyle (Alex Shaffer) - bo tak ma na imię kilka lat temu był jednym z najlepszych zapaśników. W jednym z dni w których Kyle odwiedzał swoje dziadka pojawiła się jego matka - Cindy (Melanie Lynskey) chcąc zabrać chłopaka razem z sobą do domu, ten jednak nie chce wracać, chce zostać razem z Mike'm i jego rodziną.

Po kilku dniach Cindy dowuaduję się ,że Mike powinien zajmować się jej ojcem w jego domu, a tak naprawde jej ojciec znajduje się w domu starców a Mike dostaje pieniądze za opieke. Kyle dowiaduje się o tym i jest wściekły na Mike'a ,że ten zachowuje się tak jak jego matka. Z tego powodu jest i sprawa w sądzię, o to ,że Mike nie zajmuje się swoim podopiecznym, jednak w dzień rozprawy Cindy pyta Mike'a czy jego oferta którą złożył kilka dni wcześniej jest aktualna, chodzi o to że Mike zajmował by się za darmo jej ojcem, pieniądze za opieke wysyłał by Cindy ale Kyle do skończenia matury miałby zostać razem z Mikiem. Cindy godzi się na to i sprawy w sądzie nie ma.

 

Oglądając film liczyłam na coś gorszego, ale jakoś szczególnie film mnie nie zachwycił dlatego - 4/10

Edytowane przez headliner97
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-268637
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

http://www.imdb.com/video/imdb/vi2199494169/

 

I Melt with You

N!KO – Czwórka czterdziestolatków, z roku na rok spotyka się z okazji urodzin jednego z nich. Robią sobie wtedy weekend wolny od wszystkiego. Ucieczka od własnego życia to maraton z używkami, w którym przypominają sobie o pewnym pakcie, który kiedyś złożyli. Ten cały bromans (inaczej tego nie jestem w stanie nazwać) – z rozpoznawalnymi twarzami Hollywood (J. Piven, T. Jane) – jest przede wszystkim nakręcony w mało zachęcający sposób. Co chwilę na moim ekranie się pojawia ich pseudo szaleństwo – przy jakiejś adekwatnej muzyce – i co gorsza jakieś bliżej niezidentyfikowane wstawki. Tzn. jestem w stanie powiedzieć, co one prezentowały, ale nie wiem po co one tam były. Myśli bohatera przedstawione w formie zwykłych napisów na czarnym tle, czy liczne zdjęcia „paczki”. W zasadzie pierwsze 40minut, to jakiś ponury, przydługi wstęp, który nikogo kompletnie nie zainteresuje. Chłopcy sobie ćpają, smucą, i wbiegają na golasa do wody... Po wyjeździe na imprezę, historia trochę przyspiesza - choć może to nie jest dobre określenie... raczej bym powiedział, że film się w ogóle zaczyna (!), bo to co było wcześniej chciałbym wyciąć z pamięci. Wtedy też przypominają sobie o pakcie (treści tego nie zdradzę, bo to jeden z mocniejszych/ciekawszych akcentów)... i w zasadzie wracamy do zażywania niezliczonej ilości dziwnych substancji. Oglądanie tego do przyjemnych nie należy. Trochę jak bycie jedynym trzeźwym na imprezie, w której wszyscy spuszczają swoje życie w pobliskiej toalecie.

Zwiastun był fajny (specjalnie dałem ten z imdb, a nie inny), ale film powędrował w innym kierunku niż bym sobie tego życzył. Przede wszystkim sposób jego kręcenia był dramatyczny. Gdyby historia się do tego dostowała, to biorąc pod uwagę gatunek, byłby wielki hit… Ocena na imdb nie zachwycała od samego początku (5.4), i pozostaje mi żałować, że sobie nie wziąłem jej do serca. Zobacz trailer i zapomnij – 2/10 (Myślałem nad „trójką”, ale pakt nie był aż tak dobry…)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/67/#findComment-268775
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • GGGGG9707
      Czyli tak w skrócie żeby całości nie tłumaczyć Fightful podało w zeszłym roku chyba że WWE planuje PLE w Belgii i we Włoszech i że mają robić testy w postaci gal w 2025. Pewne źródła w WWE odpowiadające za organizację gal w Europie potwierdzają tą informację i podają że WWE jest na ten moment bardzo zadowolone ze sprzedaży biletów w Bxl. Do gali zostały 2 miesiące a już praktycznie sprzedano liczbę biletów jakiej WWE oczekiwało.  No i ponoć omawiana była kwestia Elimination Chamber 2026 w Brukseli. Także teraz tylko trzeba dać z siebie wszystko na trybunach i jest szansa na duże PLE 😁
    • Mr_Hardy
      Bardzo mi się podoba to, że TNA na początku przypomina co się działo w poprzednim tygodniu. Często bywa, że nie pamiętam co było w poprzednim tygodniu.. Moose na Genesis będzie miał swoją wersję pasa X-Division czyli TNA zaspoilerowało nam wynik walki. Tak mi się wydaję. Ogólnie bardzo dobry iMPACT dużo dużo lepszy odcinek niż z tamtego tygodnia. Genesis zapowiada się świetnie. Nie mogę się doczekać.   
    • MattDevitto
      Na razie na SD w karcie jest tylko jeden match + ma pojawić się Tiffany
    • KPWrestling
      Ten pojedynek to szansa na rehabilitację przed gdyńską publicznością po nieudanym starcie w turnieju. Zarówno Leon Lato, jak i Eryk Lesak, przegrali swoje walki ćwierćfinałowe w boju o tytuł pretendenta do mistrzostwa KPW. Nie zmienia to jednak faktu, że obaj pozostają w dobrej dyspozycji. Eryk toczył bardzo wyrównany bój z Filipem Fuxem i momentami wydawało się, że przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Leon Lato po listopadowej porażce zaliczył z kolei wygraną na włoskiej ziemi, pokonując Lello Boy Jonesa na gali Wrestling Megastars Main Event. Czy Eryk Lesak jako ten większy i silniejszy zdominuje przeciwnika i nie pozwoli mu na rozwinięcie skrzydeł, trzymając go w walce na swoich warunkach? Czy też Leon Lato wykorzysta szybkość, spryt i fantazję, zaskakując Lesaka i dopisując kolejne zwycięstwo do swoich statystyk? Jedno jest pewne - dla obu liczy się tylko zwycięstwo i zrobią w ringu wszystko, by je odnieść. Eryk Lesak vs. Leon Lato Instagram: heelesak leon.lato Gala Wrestlingu: KPW Arena 27 24 stycznia 2025 Nowy Harem Gdynia Ostatnia pula biletów: https://kpw.kupbilecik.pl/ Przeczytaj na oficjalnym fanpage KPW.
    • KL
×
×
  • Dodaj nową pozycję...