Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

The Priest (2011)

 

Najsmutniejsze, że zapowiadało się całkiem ciekawie. Lubiany przeze mnie Paul Bettany wciela się w rolę kapłana, który w postapokaliptycznym świecie (widać zamiłowanie reżysera do westernów i „Łowcy androidów”) walczy z wampirami. Po prostu świetny kandydat na odmóżdżenie po całym dniu roboty. Niestety - wyszło gorzej niż powinno było wyjść. I pomimo, że w filmie widać kasę, są ciekawi aktorzy i pomysł na świat też jest całkiem fajny, to filmowi brakuje tego czegoś. Razi przede wszystkim gra aktorów - do miana drewniaka roku spokojnie mogliby kandydować Karl Urban (po „Władcy pierścieni” zalicza prawie same wpadki - może poza przyzwoitą „Krucjatą Bourne’a”) i Cam Gigandet. W ogóle wszyscy zachowują się jakby mieli odbyć drogę krzyżową. Trudno to kupić w świecie, który raczej należałoby traktować z przymrużeniem oka. Na walkach w stylu „Matrixa” ziewałem. A jeden z wampirów przypominał trolla z „Drużyny pierścienia”… No ale było to jednak kino klasy b, którego oczekiwałem i bez jakiś większych problemów jednak dotrwałem do końca.

 

 

BTW - Końcówka sugeruje, że mogłyby powstać kolejne części. Jeżeli Paul Bettany ma trochę oleju w głowie to powinien jak najdalej trzymać się od kontynuacji.

 

 

Ocena: 4/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-254802
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Tree of Life (Drzewo Życia)

N!KO – Sean Penn i Brad Pitt pod wodzą szanowanego reżysera. Co może wyjść źle? Najwyraźniej wszystko. Z pozoru mieliśmy dostać relacje syna z ojcem. Doszło do śmierci jednego z potomków, więc na tym się film powinien opierać. W między czasie miały paść odpowiedzi na pytania o sens istnienia człowieka, religie, itp. Wiecie, o kogo chodzi! Ten, co zrobił karierę po zawiśnięciu na krzyżu, locie w kosmos i chodzeniu po wodzie. Jak jesteś Afro-Amerykaninem z wielkim łańcuchem na szyi, to prawdopodobnie mówisz na niego „JC”. Lubuje się w takich tematach, ale otrzymałem dwugodzinną, artystyczną masturbacje wizualną, w której wybuchały wulkany, czy hasały dinozaury (Odyseja Kosmiczna przy tym jest przepełniona dialogami). Nie potrafię zrozumieć pozytywnych recenzji i nagród, które to otrzymało. Ktoś musiał nieźle ćpać przed seansem, albo mu za to słono zapłacili (osobiście wiem, że nie ma takiej kwoty, żebym był skłonny po to sięgnąć po raz drugi, by ewentualnie zrewidować swój pogląd). Umiejętności Pitta i Penna zostały kompletnie niewykorzystane, bo częściej oglądamy serie obrazków! W 10 pierwszych minut dostajemy całą historie i później przez dwie godziny mamy się pasjonować efektami wizualnymi. Cała opowieść to tylko pretekst dla chrześcijańskiej propagandy. Odległe tło, by móc chwytać tą rodzinkę, w coraz to bardziej wymyślne ujęcia kamer. Myślę, że Ci „obrońcy tego drzewa” zrozumieli tyle, co wszyscy inni (…nic), ale dla nich wszystko to, czego nie ogarniamy w pełni, jest głębokie i warte podniecania się. Normalnie jak z religią... A teraz największy cios w krocze. Rozumiem, że jestem sceptyczny i mogę stanąć plecami przed jakąś inną wizją. Rozumiem, że film ma dawać do myślenia i na tym się opierać – nawet, jeśli stawia te znaki zapytania za pomocą artystycznej papki – ale tutaj końcówka jest jednoznaczna, i nie pozostawia żadnych złudzeń. Próba ogarnięcia wszechświata przez Malicka skończyła się brutalnym knockoutem. Owszem, Pitt był niezły, przez chwile, gdy było nam dane go oglądać. Niektóre motywy muzyczne potrafiły wpaść w ucho (jak tylko nie były kościelnymi pierdami), ale często się przeciągały z „pięknymi” widokami, i miałem ich serdecznie dosyć. Staram się pokazać, że CHCIAŁEM znaleźć coś w tym filmie. Prawdopodobnie mógłbym wystawić wyższą ocenę… ale nie chce. Wypada dobitnie pokazać, jak bardzo trzeba tego unikać. Potrafię przesiedzieć przez wiele gównianych filmów, ale tutaj było to jeszcze okraszone cierpieniem. Próba narzucenia mi światopoglądu. Nie dziękuje. – 1/10

 

Raven... Nie staraj się mnie przekonać, że coś w tym było. To jest jak "Nostalgia Anioła", która jeszcze bardziej postawiła na aspekty wizualne. Nawet nie chce slyszec o wymuszonych pozytywach. Mysle, ze najgorszy film roku mam już obsadzony i srednio mnie interesuje, ze gral tam Pitt i Penn, a rezyserowal Malick. Dawno mnie tak coś nie zirytowało... Moglbym docenic efekty specjalne, ale powszechnie wiadomo, ze mnie to nie rusza. Zreszta ciezko docenic cos, co sie mialo ochote przewinac. Najwieksza szkoda, ze ta historia rodzinki miala potencjal...

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-254814
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Raven... Nie staraj się mnie przekonać, że coś w tym było.

 

Ja??? Przekonywać Ciebie N!KO do jakiegoś filmu??? Musisz mnie chyba mylić z jakimś innym Forumowiczem :twisted: Gdzież bym śmiał? :lol:

Poza tym - filmu jeszcze nie widziałem, tak więc easy, masz jeszcze trochę spokoju zanim zacznie się indoktrynacja złego Ravena :twisted:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-254815
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  49
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.09.2004
  • Status:  Offline

Julia's Eyes (2010) - Sądziłem, iż w tym filmie drzemie jakiś potencjał. Srodze się jednak zawiodłem, gdyż nawet nie jest to dobre kino. Co dziwi, gdyż ową produkcje tworzyli Hiszpanie, którzy w ostatnim czasie są wychwalani jeżeli chodzi o produkcje o tematyce horroru. Aby było ciekawiej, film ów "przedstawia" Guillermo Del Toro (który jakoś nie maczał palców w owym filmie). I też to nic nie zmienia. Historia nudna, gra aktorska dla mnie jakaś sztuczna no i brak jakiekolwiek napięcia. Nie będę zagłębiał się w historię, bo nie o to chodzi. Po prostu film bardzo słaby i zawiódł mocno mnie - OCENA: 2/10

 

Boyz N the Hood (1991) - jakoś nigdy nie było mi dane oglądnąć całego tego filmu, z różnych przyczyn, ale ostatnim czasy nadarzyła się okazja więc zrobiłem sobie seans. Cuba Gooding Jr., Laurence Fishburne i Ice Cube są to aktorzy których przedstawiać nie trzeba. Co więcej Historia bardzo dobrze opowiedziana, aczkolwiek po filmie jest taki lekki niedosyt. Jesteś fanem GTA: San Andreas, to tytuł obowiązkowy, gdyż akcja koncentruje się na grupie czarnoskórych przyjaciół mieszkających na przedmieściach, gdzie przemoc i rywalizacja są na porządku dziennym. Film dobry, a co więcej wytrzymuje próbę czasu (jakby nie patrzeć ma już 20 lat!) - OCENA: 5/10

 

The Lincoln Lawyer (2011) - Matthew McConaughey i Ryan Philippe (kurde, on ciągle tak młodo wygląda) zagrali w całkiem zgrabnie opowiedzianej historii prawnika (McConaughey) i oskarżonego (Philippe). Muszę przyznać, iż film spodobał mi się i to bardzo, jednak nie do samego końca. No właśnie, dobrze budowana historia i związane z tym napięcie, a pod sam koniec filmu wszystko tak jakoś szybko się potoczyło, tak jakby producentom zabrakło około 10 minut, na rozwinięcie niektórych wątków i przedstawienie tego w telegraficznym skrócie. Szkoda, bo mogło być naprawdę coś wybijającego się z przeciętności i marazmu produkcji jakimi jesteśmy zalewani, a otrzymaliśmy tylko dobry film. Nie chodzi o to, że jest to zła produkcja, jednak tak patrząc - widząc raz ów film, za pewne do niego więcej nie powrócisz - OCENA: 4/10

 

Conspiracy Theory (1997) - Mam słabość do filmów z Melem "Fuhrer'em" Gibsonem, bo ze kiepskich filmów potrafi zrobić coś więcej (słabe, acz zjadliwe kino). Tak też i sprawa ma się tutaj. Partnerująca Gibsonowi, Julia Roberts wypada całkiem dobrze, również jak dla mnie genialny Patrick Stewart, który gra agenta rządowego, który chce uciszyć Mela. Historia trzyma fason do połowy filmu, by później lecieć łeb na szyje. Można zobacz, ale jednak nic się nie stanie jak ów film sobie pominiemy - OCENA: 3/10

 

Echelon Conspiracy (2009) - otrzymujesz telefon, który mówi Ci, żebyś postawił na giełdzie na daną firmę, a ta po chwili uzyskuje wzrost o 300%, otrzymujesz wiadomość byś zagrał na danej maszynie do jednorękiego bandyty i rozbijasz bank. Brzmi intrygująco? Zapewne tak, ale już dalej jest nieco słabiej, bo to tak jakby chcieli zrobić Bourne'a bez Bourne'a, i takie też przez cały film wrażenie miałem. Film z lekko cukierkowym zakończeniem. Nic specjalnego - OCENA: 3/10

 

Psycho (1960) - film kultowy autorstwa jakże genialnego Alfreda Hitchcocka, a ja go nigdy nie widziałem. Cóż nadażyła się okazja by owy film zobaczyć (BluRay) więc zagłębiłem się w tą opowieść. Kunszt widać praktycznie na każdym kroku i aby tego było mało, to widać ponadczasowość w tym filmie. Historia, która wciąga i gdy wydaje Ci się, że wiesz co się stanie, to zmienia kierunek! Muzyka, tak cudownie buduje napięcie. Gra aktorska to jednak najbardziej widoczny upływa czasu (albo tylko mi się tak wydawało). Jeżeli nie było dane Tobie, tak jak mi zobaczyć tego filmu tak czym prędzej nadrób tą nieścisłość - OCENA: 7/10

 

Red State (2011) - Kevin Smith twórca m.in. "Mallrats", "Jay and Silent Bob Strike Back" czy "Clerks", postanowił stworzyć horror. Tak więc mamy "Red State" który przedstawia historię pastora i jego wiernych, którzy swą wiarę wzięli bardzo dosłownie i brutalnie zwalczają wszelkie odchyły które są dla nich i ich światopoglądu sprzeczne. Cóż, wszystko fajne, do czasu kiedy pojawią się akcje z wymianą ognia, bo to wtedy historia staje się bardzo płyta i nużąca. Szkoda, gdyż po początkowych minutach zapowiadało się na coś innego i zarazem ciekawego, a tak mamy kolejny średniak - OCENA: 3/10

 

Don't Be Afraid of the Dark (2011) - jest to remake filmu z 1973 roku. Wtedy ów film był uznawany za średniaka, tak więc dziwi bierze, że postanowili zrobić po tylu latach remake tego. No, ale cóż liczyłem, że jak za scenariusz remaku odpowiada Guillermo Del Toro to coś z tego może być. Nawet pierwszy trailer był całkiem intrygujący. Rzeczywistość bywa jednak okrutna, a film tragiczny! Katie Holmes która gra jedną z głównych ról, wygląda (fizycznie) słabo, niczym tzw. crack-whore, a dziewczynka grająca również główną rolę wypada o tyle źle, że jako dziecko zagląda do miejsce, do których jej rówieśnicy by ze strachu nie odważyli się spoglądać. Więc zgrzyt i tu też jest. A najgorsze jest to iż (muszę to napisać), że postanowili pokazać te "potworki", które niby straszą. Ale straszą głównych bohaterów, bo ja ze śmiechu nie mogłem wytrzymać. Dlaczego na takie badziewie kasę wydają. Cholera - szkoda na to czasu, szkoda na to pieniędzy - OCENA: 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-254822
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Fast Five

 

Byłego policjanta Briana O'Connera (Paul Walker) i przestępcę Dominica Toretto (Vin Diesel) połączyła wspólna pasja - wyścigi samochodowe. Teraz to właśnie Brian wspólnie z Mią Toretto (Jordana Brewster) wydostają Doma z aresztu. Przyparci do muru, próbują znaleźć schronienie w fawelach Rio de Janeiro w Brazylii. Tam narażają się Hernanowi Reyesowi (Joaquim de Almeida). Dom i Brian zdają sobie sprawę, że jedyną szansą przeżycia jest unieszkodliwienie pragnącego ich śmierci skorumpowanego biznesmena. Aby zapewnić sobie bezpieczeństwo i wolność zbierają elitarną grupę przyjaciół w celu przeprowadzenia napadu na wart sto milionów dolarów majątek Reyesa. Nie tylko on jest nimi zainteresowany - do Brazylii przylatuje agent federalny Hobbs (Dwayne Johnson), który wspólnie ze swoim zespołem zrobi wszystko, aby ich pojmać.

 

Nie ukrywam, że do fanów "Szybkich i wściekłych" zaliczyć mnie nie można (jedynka dostała ode mnie 6/10, z całą resztą było już gorzej), i wątpie by to kiedykolwiek się zmieniło, ale po obejrzeniu "Fast Five" jestem jednak daleki od specjalnych narzekań (może dlatego, że wiele nie oczekiwałem? Kto wie). Myślę, że nikt nie obraziłby się, gdyby część tą nazwali po prostu "Nieśmiertelni". Vin Diesel może spaść z Wieży Eiffla, zostać postrzelony w kilku miejscach, wskoczyć pod nadjeżdżający pociąg, a i tak możemy być pewni, że nic mu się nie stanie, a w niektórych przypadkach dopatrzymy się cudu, gdyż rany po tych wszystkich przeżyciach znikają szybciej, niż jeżdzą w tej produkcji samochody. Jeżeli dotrwałeś do tego momentu to wiedz, że teraz pobawię się w pochwały: To oczywiste, że najwazniejsza nie jest tutaj sama historia, a liczne efektowne wyścigi i strzelaniny górujące nad (sztucznymi) dialogami. Oczywiste jest też to, że nie będę na to narzekał, bo w większości przypadków nie tego oczekuje się od filmów akcji, więc powiedzieć mogę, ze prócz kilku wyjątków, w których reżysera wyraźnie poniosła fantazja - podobało mi się. Jeśli chodzi o aktorów, to o dziwo najjaśniejszym punktem był - czego absolutnie się nie spodziewałem - Dwayne "The Rock" Johnson. Całkiem ciekawa rola koksa-policjanta, do którego nikt (oczywiście z wyjątkiem głownych bohaterów :wink:) nie podskoczy i mam nadzieję, że włączy się on również w następną część (która o ile się nie mylę powstanie?). Jak napisałem u góry - fanem tej serii nie jestem, prawdopodobnie nigdy nim nie będę, ale "Fast Five" to moim zdaniem druga najlepsza część, zaraz po "The Fast and the Furious", dająca nadzieję, że przy następnych okazjach, oprócz chęci zarobienia kasy pojawi się też chęć zrobienia kolejnej przyzwoitej produkcji. Trochę naciągane, ale jednak - 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-254925
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Shark Night (Noc Rekinów)

N!KO - Były Piranie w trójwymiarze, to teraz przyszedł czas na rekiny. Widocznie gdyby "Szczęki" powstały w 2011 roku - w dobie popularności tej zakały kinematografii zwanej "3D" - to wyglądałyby właśnie tak, i wszyscy... by prawdopodobnie chcieli o nich jak najszybciej zapomnieć. Każdy wie na czym polegają takie produkcje. Jest zgraja amerykańskich nastolatków, która kolejno będzie popisywać się głupotą i ginąć. Mamy oczywiście oklepaną ekipę złożoną ze szkolnej gwiazdy sportu, lokalnego kujona, nieudacznika, bożyszcza nastolatek, słodkiej blondynki i jej koleżanek. Dopiero po seansie byłem zaciekawiony kto to reżyserował, bo David R. Ellis, to anonimowe nazwisko. Wypadało sprawdzić, co ma w swoim dorobku, bo tutaj dopuścił się karygodnych błędów. Najgorsze, to przyspieszanie scen, które wygląda komicznie, i żeby tego było mało, ma on tendencje do cofania tych przyspieszeń i powtarzania ich w rytm muzyki! To dopiero kunszt. Były dwie możliwości, ten człowiek nie ma na swoim koncie jeszcze nic poza reklamami, albo splodził równie gówniane dzieła. Tym razem padło na bramke nr.2, bo Pan Ellis odpowiada chociażby za "Węże w Samolocie" i "Oszukać Przeznaczenie 4"... Jest jednak frajda w oglądaniu czegoś takiego. Aktorzy są tak słabi, że aż przyjemnie się patrzy na ich śmierć. Cieszył mnie fakt złych charakterów, które się tu przewijały. Wszelkie niecne uczynki tego filmu nie zostały przypisane rekinom. Mozna? Mozna! - 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-255066
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Crazy Stupid Love (Kocha, Lubi, Szanuje)

N!KO – Jak w telenoweli. Każdy kogoś kocha. Jedno jest zakochane w drugim, a drugie w trzecim. Wydawać by się aż mogło, że łańcuch ciągnie się w nieskończoność. Nie mniej jednak do telenoweli temu daleko, bo i mamy aktorów, którzy coś potrafią. Obsada zebrała się bardzo przyzwoita. Nie sposób narzekać na nazwiska Steve Carell, Ryan Gosling, Julianne Moore, Emma Stone, Marisa Tomei, czy Kevin Bacon. Jak na opowiastke o miłości przystało zaczynamy od jej nieodłącznej części, czyli rozstania, a dokładniej rozwodu. Cal (Carrell) podczas nudnej kolacji z żoną – z którą ma dwójkę dzieci – dowiaduje się, że chcę ona skończyć tą farsę. Spadło to na niego jak grom z jasnego nieba, ale dobrym tekstem na podsumowanie dalszego rozwoju sytuacji, może być cytat z facebook’owych komentarzy, które wylewają się z ekranu seriami w takich sytuacjach - „tego kwiatu jest pół światu”. Cal jednak nie radzi sobie z tym tak dobrze. Reprezentuje on romantyków, którzy według moich informacji wyginęli, więc spokojnie ta produkcja wpisałaby się to w gatunek fantasy. Oczywiście potrzebny mu ktoś, kto otworzy jego oczy na świat słowami prawdy. Tu pojawia się Jacob (Gosling). Przyznam, że nigdy nie byłem fanem Ryana, ale na pewno wiele zyskał rolą nauczyciela specjalizującego się w damsko-męskich relacjach. Obaj rzucają się w wir podrywu z różnym skutkiem - raz zabawnym, raz inspirującym. Przyznam, że mimo ogólnego założenia „Kocha, Lubi, Szanuje”, gdzie każda postać potrzebuje bliskości przeciwnej płci, jest tu sporo śmiechu. W zasadzie tak bym sobie wyobrażał każdą komedię romantyczną. Nie jest ona dobra dlatego, że potraktowała oklepany gatunek w innowacyjny sposób („500 Days of Summer”), ale jest dobra dlatego, że z oklepanego motywu potrafiła wydusić jeszcze trochę soku. Szkoda, że zatriumfować musiało to uczucie, bo przez to postaci się zmianiały diametralnie. – 6/10

 

 

 

 

Flypaper

N!KO – Dwie ekipy przestępców napadają na bank w tym samym czasie. Podczas zamachu biorą ze sobą garstkę zakładników, w których skład wchodzi Tripp (Patrick Dempsey). Ciężko mu przejść obojętnie obok tej sytuacji, i postanawia ją rozszyfrować. Ktoś musi nad tym wszystkim stać i ta osoba jest w pomieszczeniu razem z resztą. Intryga może nie należy do bardzo rozbudowanych, bo i nawet nie chcę się nad nią głowić podczas seansu. Wszystko jest oparte na absurdzie, i wskazanie właściwej osoby, jest wręcz niemożliwe. To niestety sprawia, że nikogo nie interesuje prawda. Pozastaje więc liczyć na gagi. Komediowo jest lepiej – tzn może się podobać. Trzej przeklinający profesjonaliści, dwójka kryminalnych nieudaczników, i nieobliczalny zakładnik. Coś dla każdego. Przyznam, że kilka razy zmusili mnie do uśmiechów, ale nie było tu nic, co byłbym w stanie przytoczyć następnego dnia. Podobnie jest z całą tą produkcją. Można spędzić czas, ale nic się z tego nie wyniesie, ani nic się nie będzie pamiętać. Gdyby jeszcze ta cała sprawa trzymała się kupy, to by pewnie produkcja zyskała trochę bonusowych punktów. Obok Dempseya - który na dobrą sprawę był najjaśniejszym punktem „Flypaper” – można jeszcze wymienić Ashley Judd i Mekhi Phifera. Pierwsza mocno zbrzydła, a drugi był na ekranie zdecydownie za krótko. Nie spodziewałem się fajerwerków, ale zwiastun zapowiadał coś ciekawszego – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-256862
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Colombiana

N!KO – Mimo, że palce maczał w tym Luc Besson, to postanowiłem zacisnąć szczenę i spróbować się wkręcić. W końcu znienawidzony przeze mnie Francuz był też na stanowisku producenta „Taken” (w Polsce „Uprowadzona”), a na efekt końcowy ciężko było narzekać. Tutaj motyw jest mocno zbliżony, bo również mamy zemstę na złych ludziach, którzy skrzywdzili bliskich. Cataleya jest świadkiem mordu swoich rodziców. Przegoniona przez gangsterów, dojrzewa na bezwzględnego „hitmana”. Pracuje dla swojego wujka eliminując zlecenia, a w czasie wolnym tropi grupkę odpowiedzialną za tragedie z dzieciństwa – generalnie 24/7 nokautuje wszystkich wokół. Aktorstwo stoi na kiepskim poziomie. Zoe Saldana jest w porządku, choć jej ciało jest lepszym aktorem od niej samej. Porusza się rewelacyjnie, ale gdy przychodzi do wyrazania emocji, to zaczyna sie dramat. Szkoda, że film sporo od niej wymaga na tej plaszczyznie. Mamy tutaj natłok kiepskich dialogów, od których wypadało odstąpić, a niewielu by miało to za złe – mając świadomość, że to film stricte nastawiony na akcje. Rozumiem, ze intencje były dobre, i chcieli jak najlepiej „sprzedać” tą historię, ale w końcu ona sama w sobie jest mocno oklepana. Z jednej strony dobrze dobrali aktorkę, by z gracją i płynnością wykonała wszelkie niezbędne akrobacje, ale z drugiej dali jej zbyt dużo bardziej „ambitnego”/”wymagajacego” materialu. Trzymając się obsady, to pochwalę wujaszka i (od biedy) człowieka z FBI, ale nie mam pojęcią z jakiego obozu dla nieudaczników wyciągnęli resztę...

„Colombiana” ma tendencje do przynudzania. Główna bohaterka kroczy z punktu a do b, a my jesteśmy zmuszeni uwierzyć, że przy ucieczce, śrubki w wentylacji były na tyle luźne, że można było je odkręcić paznokciem. Twórcy sami się gubili w tym, co chcieli ludziom dostarczyć. Końcówka, która jest oczywista od samego początku, wcale nie porywała. Film dla „popcornożerców”, w którym będą musieli jeść popcorn by nie usnąć. Najlepszym podsumowaniem będzie fakt, że to film o cichej zabójczyni, który dostał range „PG” – praktycznie zero brutalności. Jakieś pytania? – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-257523
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  49
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.09.2004
  • Status:  Offline

DRIVE - pomimo, iż zostało jeszcze trochę czasu to w 2011 natrafiłem już na (wg mnie): grę roku (L.A. Noire), serial roku (Game Of Throne), piosenkę (Awolnation - Sail) oraz album roku (Burn Halo - Up From The Ashes). Brakowało mimo wszystko w tym roku filmu, który mógłbym określić takim mianem. Do teraz. Co więcej, produkcja w której występuje Ryan Gosling nie tylko jest filmem, który jak dla mnie jest numero uno w 2011, ale stał się filmem, który jest w TOP FIVE mojej listy filmów ever (że tak powiem).

Co do fabuły to nie chce się w nią zagłębiać, gdyż uważam, iż film ów trzeba samemu zobaczyć (a nawet przeżyć). Nakreślę tylko tyle, iż Gosling wciela się w postać, która za dnia jest kaskaderem w produkcjach filmowych, a wieczorami staje się kierowcą do wynajęcia, niekoniecznie legalny wyczynów. Cóż, zachwytów nad tym filmem miałem co nie miara. Począwszy od obsady, gdyż Ryan Gosling jest dla mnie jednym z najlepszych aktorów młodego pokolenia, który już na początku swojej kariery urzekł mnie w filmie "Fanatyk" (nie liczę tutaj wcielenia się w postać Herkulesa, w serialu "Młody Herkules", który już jakiś czas temu emitowany był na Polsacie), gra kamery (te ujęcia miasta, pościgi - wszystko), muzyka (idealnie wpasowująca się nastrój produkcji), aż po scenariusz i innych aktorów. Co więcej DRIVE, ma jeszcze jednego asa w rękawie, a mianowicie klimat. Klimat, który od pierwszej minuty mnie oczarował i sprawił, iż film jak włączyłem tak już musiałem do końca zobaczyć, a na dodatek, po seansie dużo o tym filmie myślałem - co już samo w sobie, pokazuje jak z unikatowym filmem mamy do czynienia.

Co więcej dodać mogę? Chyba tylko tyle, iż jak pojawi się u nas wersja na Blu-Ray to od razu zakupie, bez względu na cenę. Szczerze POLECAM! OCENA: 9/10 :!:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-257573
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Abduction (Porwanie)

N!KO – W kinach ostatnio roi się od filmów opartych na prawdziwych historiach. „Porwanie” do tej grupy nie należy, ale Taylor Lautner jest do dupy aktorem, i to dopiero PRAWDA. Jeśli Harry Potter posiada w swoim repertuarze dwie miny, to ten „wilkołak” ma o połowę mniej! Kompletny brak wyrażania jakichkolwiek emocji. Skupia się niesamowicie, by coś wykrzesać, a kończy się to zawsze tak samo – wzniosła mina, jakby srał marmurem...

Fabuła skupia się na postaci Nathana, który prowadzi normalne życie nastolatka w USA. Wszystko wywraca mu się do góry nogami, gdy znajduje swoje zdjęcie wśród dzieci zaginionych. Czyżby jego rodzice nie byli prawdziwymi rodzicami? Kim tak naprawdę jest ... poza byciem Jasonem Bournem dla ubogich. Tych odpowiedzi będzie szukał wraz z Karen (Lily Collins – wizualnie zadowalająca), w której się nieudolnie podkochuje.

Cała otoczka jest mocno idiotyczna, bo oczywiście mimo, że się wychowywał prawie całe życie pod okiem obcych ludzi, to gdy przychodzi co do czego, okazuje się, że jest mistrzem sztuk walki i niezwykle akrobatyczną personą. Wszystko stara się być bardzo poważne, ale brakuje tutaj ludzi, którzy by byli wiarygodni w tym co robią. Wartościowi aktorzy (Weaver, Molina) byli zepchnięci na drugi plan. Wspomnieć muszę o „tych złych”, ale to tylko dlatego, iż byli tak zabawnym zagrożeniem, że grozili – z pełną powagą – głównemu bohaterowi, że zabiją mu wszystkich znajomych na facebooku! Widać, że zorganizowana przestępczość poszła do przodu...

Jeśli jesteś nastolatką, która upatrzyła sobie „Sage Zmierzch”, to jedyna niezbedną informacja jest fakt, że gra tutaj Lautner i zdejmuje koszulke przy każdej możliwej okazji – w końcu trzeba pochwalić się wyrzeźbionym brzuchem. Jeśli nie jesteś taką nastolatką, to nie masz tu ABSolutnie czego szukać – 2/10

 

 

 

 

Inside Out

N!KO – Ostatnie 13 lat AJ (HHH) spędził za kratkami. Oskarżony o morderstwo na osobie, która usiłowała pozbawić życia jego przyjaciela, Jacka (Michael Rapaport). Po wyjściu planuje się uspokoić, i żyć zgodnie z prawem. Niestety, już kilka godzin później zostaje wplątany w strzelaninę, w której ginie jeden człowiek, a wszystko to przez najlepszego kumpla. Kumpla, który skończył w związku z miłością AJa...

Mimo, że historia trzyma się gangsterskich klimatów – w których się lubuje – to tutaj się tego nie dało odczuć. Klimat mimo wszystko był zbyt „kolorowy”. To miał być dramat, którego nie czułem. Prawdopodobnie było to spowodowane niemożliwością utożsamiania się z bohaterami. Postać grana przez obecnego COO, jest podobna do jego poprzedniego wcielenia z „Chaperone”. Tutaj jednak drastycznie zmienił się ton filmu. Nie wykluczam, że tak też wpadli na ten pomysł – HHH’owi podobała się idea byłego skazańca, ale nie miał komediowego zmyslu przed kamerą (co w gruncie rzeczy dziwiło, bo taki posiada między linami). Przyznam, że taki manewr wyszedł mu na dobre, bo nie dał jakiegoś blamażu do jakiego mnie przyzwyczajają gwiazdy WWE. Rapaport jednak musiał sporo się napracować, zeby wszystkie sceny się kupy trzymały.

Promowali ten film tesktem: „Czasem Twój najlepszy przyjaciel, jest Twoim największym wrogiem”, ale było to mocno chybione zdanie. Produkcja poprawna, ale nikt nie bedzie o niej pamiętał 15min po seansie. Taki sam kompleks jak federacji, ktora sponsorowala to wszystko - prezentuja brutalnosc, ale w formie przystepnej dla wszystkich... – 4/10

 

 

 

 

Drive

N!KO – Historia o napadzie, który poszedł nie tak. Tego mamy wiele, ale ta jest opowiedziana w stylu... artystycznym. Słyszałem, że „Drive” jest idealną hybrydą kina akcji, z kinem „art”, ale to trochę pojęcie na wyrost – trzymajmy się, że to „art”, który z racji tego, nie do wszystkich trafi. Jedni będą zadowoleni z takiego powrotu do przeszłości, bo tutaj wszystko wydaje się wyjęte z poprzedniej epoki, ale drudzy mogą mieć z tym problem.

Bezimienny kaskader z Hollywood (Ryan Gosling) po zmroku staje się kierowcą do wynajęcia. Nie sposób nie lubić tej postaci, bo od pierwszej minuty daję się poznać. Pewny siebie, małomówny osobnik, który jasno stawia warunki – masz być w tym miejscu, o tej godzinie, a ja dowiozę Cię gdzie zechcesz. Jeśli Cię nie będzie, to jesteś zdany na siebie. Początkowa scena napawa optymizmem. W zasadzie przez nią chciałem podzielić recenzje na dwie części (AŻ tak mi się podobała). Gdyby to ona mocniej odbiła się na całym filmie, to pewnie bym był w niebo wzięty. Zamiast tego tempo drastycznie spadło, by móc napawać oczy widokami LA (fakt potwierdzający teorie z kinem „art house”).

Gosling poradził sobie rewelacyjnie, i to już drugi raz w krótkim okresie czasu, gdy go chwalę. Mam nadzieję, że to się odbije na przyszłych rolach. W końcu być ciekawą postacią dla widza, mówiąc niewiele, to sztuka. Ron Perlman i Albert Brooks stoją tylko szczebel niżej, ale kobiecy akcent - Carey Mulligan – raczej bym stawiał w minusach.

Cieszy mnie fakt, że tęgie umysły tłumaczące tytuły filmów na język Polski, znalazły litość w swym skamieniałym sercu, i nie poniosło ich na jakieś eksperymenty pokroju „Kierowca”. Nie czuć w tym wszystkim również usilnego zaniżania kategorii wiekowej, by przyciągnąć dzieci do kina (brutalne sceny).

Domyślam się, że będzie wielu zwolenników, którzy będą do upadłego bronić tej produkcji, i nie sposób się z nimi nie zgodzić. Wszystko było rewelacyjnie nakręcone, miało dobrą muzykę, ciekawe (acz niezbyt wygadane) postacie. Mi jednak czegoś zabrakło do pełnej euforii. To nie do końca mój klimat, ale jak najbardziej doceniam. Jestem ciekaw, czy taka produkcja jest w stanie coś namieszać w rozdaniu Oscarów – 7/10

 

 

 

 

Killer Elite (Elita Zabójców)

N!KO – Historia oparta na faktach, która prezentuje losy Danny’ego (Jason Statham), byłego agenta od zadań specjalnych. Po akcji z 1980 roku postanawia on zrezygnować z tego biznesu. Jak się okazuje można zrezygnować z zabijania, ale zabijanie niekoniecznie zrezygnuje z Ciebie. Jego wieloletni partner i mentor – Hunter (Robert De Niro) – zostaje porwany przez zamożnego szejka, a żeby go uwolnić, Danny musi dokonać zemsty na zabójcach synów porywacza. Wszystkie morderstwa muszą wyglądać na wypadek, a nie jest to proste, bo za zbrodnie odpowiadają Brytyjscy zawodowcy. Rozpoczyna się gra w kotka i myszkę. Gra, która łudząco przypomina inne filmy akcji ze Stathamem (obecnie można go śmiało nazywać ikoną tego gatunku). Jason jest takim samym terminatorem jak zawsze. Człowiek, który – jeśli tylko zechce – może pozbawić życia całą armię. To jak zawsze się odbija na wiarygodności. „Oparte na faktach” to szerokie pojęcie, więć ile tam autentycznych faktów wie pewnie niewielu.

Statham daję standardową serię pościgów, strzelanin i bijatyk. Często w jego kreacjach można liczyć na ironiczne teksty, ale tym razem twórcy się nie postarali. Skupił się na roli „Super-Mana”, któremu na czole wypisują się szlachetne słowa – łatwo zabić, ale trudno z tym później żyć. DeNiro dostaje zdecydowanie za mało czasu na ekranie, ale nawet będąc więźniem potrafi rzucić jakimś charakterystycznym monologiem. Dorzucili do nich Clive’a Owena, ale jego rola kończy się na wyglądaniu groźnie – nie wiem na ile mu w tym pomógł „masywny wąs”. Kulą u nogi był jednak Dominic Purcell z Prison Break. Nie wiem jednak, czy było to spowodowane resztą obsady, z którą przyszło mu dzielić czas ekranowy, czy po prostu tym, iż jest po prostu słabym aktorem.

Zwykłem lubić takie mądre zabójstwa, które mają wyglądać na wypadek przy pracy, ale tutaj mnie mocno zawiedli. Wraz z rozwojem fabuły się nastawiłem na jakieś kreatywne pomysły, ale bardzo szybko musiałem zejść na ziemie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że twórcy nakładają na film drugą warstwę, która śledzi losy tajemniczego wojskowego społeczeństwa zwiącego się „feather man” (feather – pióro)... Opowieść zaczyna przybierać zakręcony ton, i twórcy strzelają sobie nią w stopę. Podobnie jest ze wstawkami miłosnymi z kobietą Stathama, która się pojawia na ekranie ot tak, i wątpie, żeby ktoś się tym przejął. Jeśli ktoś ma w sobie umiejętność cieszenia się akcją, i nie zwracania uwagi na fabułę, to pewnie doceni to bardziej niż ja. Dla mnie spory zawód, jak na taką obsadę i sporą promocję – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-257837
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Pościg we mgle / In the Electric Mist (2009)

 

Tommy Lee Jones to już chyba do końca swojej kariery będzie kogoś ścigał. Tym razem aktor wciela się w role policjanta-alkoholika, który szuka mordercy prostytutek. Oglądając ten film nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że został on nakręcony na podstawie jakiejś książki, bo i akcja toczyła się jakoś tak leniwie. I moje przeczucia okazały się słuszne. Dużo jest dygresji, które odwracają uwagę od głównego wątku. I chyba właśnie one są najmocniejszą stroną filmu. Akcja rozgrywa się na tle bagien Luizjany. Ludzie wspominają jeszcze huragan Katrina, który nawiedził te tereny i niejako na nowo odkrył zapomnianą przeszłość - tj. trup zakutego w łańcuchy murzyna, którego mordercy nigdy nie zostali zatrzymani. Do tego dochodzą wizje głównego bohatera, który rozmawia z generałem „południowców”. Te bagna, zmęczony wyraz twarzy Jonesa, problemy alkoholowe głównych bohaterów, duch generała gadającego o odwiecznej walce dobra ze złem, próba ukrycia zbrodni sprzed lat przez miasteczkowych bonzów - to wszystko tworzy klimat dusznego miasteczka w Luizjanie, bagna na Wygwizdajewie, gdzie diabeł mówi dobranoc. I mimo, że w filmie są niedociągnięcia, a finałowa rozprawa dobra ze złem na kolana nie rzuca (wielbiciele konkretnych rozpierduch i ociekających krwią thrillerów będą ziewać) to dla interesującego gry głównych bohaterów (Jones, Goodman, Sarsgaard ) warto ten film obejrzeć. Na filmwebie dałem 7/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-257843
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Transformers: Dark of the Moon

 

Autoboty dowiadują się o statku Cybertronian, ukrytym na księżycu. Rozpoczyna się wyścig z Decepticonami o znalezienie go i odkrycie jego sekretów, które mogą przesądzić o wyniku ostatecznej bitwy między robotami.

 

Niezwykle cieszę się z tego, ze koledzy ostatecznie nie namówili mnie na wypad do kina, bo nieźle żałowałbym wydanych pieniędzy. Ja wiem, że to co napisze nie będzie niczym odkrywczym, a fani tego filmu pomyślą, że narzekam bo taka jest moda i tak trzeba (w końcu to Transformersy), ale ja naprawdę starałem się wycisnąć z tej produkcji jakieś pozytywy, co okazało się być czymś niesamowicie trudnym. Jak się okazuje takowe były, ale w postaci... komediowych scen (co raczej nie za dobrze świadczy o produkcji, która z założenia miała być dobrym kinem Sci-Fi, a nie dobrą komedią, tak myślę...). Jedynie one ratują "Transformers: Dark of the Moon" przed byciem totalnym niewypałem. Bo to nie jest ani dobre aktorsko (i tutaj wielki minus za brak Megan Fox, która aktorskie braki uzupełniała wyglądem. Nie żebym narzekał na Rosie Huntington-Whiteley, ale dla mnie to ona Foxównej do pięt nie dorasta), ani nie ma to co najmniej niezłej, wciągającej fabuły (zwyczajnie się wynudziłem i nie potrafiłem się w to wszystko wkręcić). Jeszcze jedno - ten film jest po prostu za długi. Wczoraj obejrzałem sobie po raz... któryś tam "Mrocznego Rycerza", który trwa mniej więcej tyle samo, i czas przeznaczony na dzieło Nolana zleciał mi trzy razy szybciej. Transformers 3 ciągnęło się, ciągnęło, ciągnęło, a po najechaniu myszką na pasek, byłem dopiero po godzinie oglądania (po czym złapałem się za głowę i nie miałem pojęcia jak wytrzymam do końca). Efekty specjalne - wiadomo - są fajne, ale w końcowej scenie mocno przesadzone (ciężko było się już w tym wszystkim połapać). Jedynka była moim zdaniem całkiem niezła, dwójka to już niestety gniot, a trójce niewiele brakuje do tego bym mógł tak ją nazwać. Transformers 3 - 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-258153
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Drive (2011)

 

"Są mężczyźni, którzy wolność mają wpisaną w DNA. To oni jednym spojrzeniem potrafią złamać kobiece serce i sprawiają, że nie można o nich zapomnieć. Przyciągają jak magnes tajemniczym uśmiechem i obietnicą niebezpiecznej przygody. Takim mężczyzną jest Driver, chłopak, który za dnia pracuje jako kaskader, a nocami wynajmuje się jako kierowca gangsterów. Żyje, balansując na cienkiej granicy między rozsądkiem a brawurą. Do dnia, gdy pozna Irene i straci dla niej głowę. Nowa dziewczyna, wyglądająca jak anioł, rozpęta wokół niego prawdziwe piekło..."

 

W sumie sam nie wiem w czym tkwi fenomen (choć to może zbyt wielkie słowo) tego filmu. Fabuła jest na maksa sztampowa (w stylu "zabili go i uciekł". Będąc szczerym, kiedy przeczytałem opis filmu - stwierdziłem, że na spokojnie go sobie odpuszczę, bo "Transporter" już widziałem. Na szczęście na podstawie entuzjastycznych recenzji, postanowiłem jednak zaryzykować i nie żałuję!), akcji - jak na ten gatunek filmu - nie ma aż tak dużo (więcej tu dramatu niż sensacji), a aktorstwo jest minimalistyczne...

"Drive" stanowi jednak doskonały przykład na to, że diabeł faktycznie tkwi w szczegółach, bo sam mroczny klimat filmu (często twarze bohaterów są częściowo skryte w mroku, miasto ma duszną atmosferę brudu i rozkładu, w filmie tkwi jakiś "podskórny niepokój", który sprawia, że widz cały czas ma obawę, że ta historia może wcale nie skończyć się dobrze), doskonała oprawa muzyczna oraz niesamowite zdjęcia i genialna praca kamery (niektóre sceny, jak ta na plaży czy w windzie, to prawdziwe perełki. Długie ujęcia kamery, "zabawy" ze światłem i cieniem, zwolnienia tempa, czy ogólny, artystyczny niemal charakter niektórych zdjęć - to prawdziwa klasa sama w sobie. Czasem aż nachodzi człowieka refleksja, że te ujęcia są zbyt dobre jak na tego typu - mający mieć raczej rozrywkowy charakter - typ filmu), sprawiają, że ze zgranego na maksa tematu wychodzi nam film, który potrafi przykuć widza do fotela od samego początku seansu do jego końca.

Gra aktorska jest co najmniej dobra, choć jestem daleki od umierania z zachwytu (a to dość powszechna postawa w recenzjach filmu na forach filmowych) nad główną postacią graną przez Goslinga (choć jak najbardziej Ryan zagrał ją dobrze i wiarygodnie), bo facet miał pozować na kogoś w stylu Jamesa Deana i zagrać to niemal "autystycznie" (prawie zerowa mimika twarzy, małomówny, brak jakichś większych wizualnych zachowań świadczących o głębszych uczuciach postaci). Czy Gosling odegrał to dobrze? Tak! (zwłaszcza ładnie prezentował dwoistość swojego charakteru, kiedy scenariusz wymagał, aby pokazał "psychopatę tkwiącego wewnątrz bohatera"). Czy główna postać może się podobać widzowi i wciągać go w ekranowy wir wydarzeń? Tak! Czy była to rola, która wymagała jakiegoś niesamowitego warsztatu aktorskiego, za który można by było padać na kolana przed młodym aktorem? Chyba jednak niekoniecznie...

Słabo wypadła Carey Mulligan (jak dla mnie to powinna ona stanowić przeciwieństwo głównego "Drivera", a momentami wypadała podobnie "beznamiętnie" (chodzi mi tu graną, mało epatującą emocjami, postać) jak i on. Nie wykorzystano też potencjału tkwiącego w Ronie Perlmanie, bo facet jest idealny do roli wszelakich popaprańców, a tutaj jego postać wypadała dość miałko (ot, jakiś tam zwykły rzezimieszek, a nie żaden mega-psychol). Najciekawiej (obok Goslinga) wypadł wg mnie Albert Brooks, który grając przestępczego bonza, świetnie oddał dwoistość jego postaci, gdzie w miarę sympatyczny, zrównoważony, starszy pan, potrafił dość dosadnie pokazać swoje diabelskie oblicze (podobnie z resztą jak główny bohater, z tym że przy postaci granej przez Brooks'a, mocniej bije po oczach ten kontrast).

Na dokładkę dostajemy solidne, otwarte zakończenie, które można sobie interpretować na kilka sposobów.

Ktoś gdzieś napisał, że "Drive" to kino w stylu Quentina Tarantino... Pod kątem łamania schematów (bohaterowie nie są tu jednowymiarowi, dobro nie zawsze triumfuje, miłość nie zawsze jest w stanie wygrać z wszelkimi przeciwnościami, a główny bohater - co mnie urzekło, bo w podobnych filmach to standard - nie przelatuje swojej filmowej partnerki itp.), krwawości (film momentami jest bardzo brutalny i choć może nie dostajemy jakichś "super zbliżeń", to sceny takie jak miażdżenie butem głowy, demolka za pomocą młotka, czy wbicie widelca w oko - zapadają w pamięć) oraz pomieszania gatunków filmowych - można byłoby wysnuć podobny wniosek. Jednak sądzę, że Tarantino nie byłby w stanie (a przynajmniej do tej pory mnie o tym nie przekonał) nakręcić czegoś tak pięknego, pod kątem obrazu, dźwięku i tego, jak doskonale dopełniają one akcję filmu.

Podsumowując film - nie sugerujcie się opisem fabuły, zwiastującym sztampę, bo "Drive" wychodzi poza wszelkie schematy gatunku i funduje nam prawdziwą jazdę bez trzymanki, ale nie za pomocą tanich sztuczek (wybuchy, fajerwerki, akcja prująca bez chwili wytchnienia do przodu itp). Tutaj ważne rzeczy są zawarte jakby "pomiędzy słowami", a może raczej należałoby powiedzieć - "pomiędzy kadrami"? Ten film naprawdę potrafi zagrać na uczuciach oglądającego, a przy tego typu zgranej do bólu fabule, uważam to za spory wyczyn. Moja ocena: 7/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-258198
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Contagion (Contagion - Epidemia Strachu)

N!KO – Zazwyczaj filmy, które opowiadają o jakiejś zarazie kończą się w jednym mieście. Wszyscy mieszkańcy są poddani kwarantannie, bo rządowi zależy, żeby choroba nie wyszła poza to konkretne miejsce. „Contagion” starało się pokazać, co będzie gdy się to wszystko rozprzestrzeni. Wirus bierze się z dotykania innych ludzi, rzeczy itp. Generalnie nie sposób się przed nim obronić. Zarazki są wszędzie, a twórcy chcą chyba pokazać amerykańskim popcornozercom, by myli się częściej. Przenosi się to oczywiście w zawrotnym tempie, ale w stanach wszystko tak działa. Wystarczy popatrzyć na takie wirusy jak Justin Bieber. Teraz trzeba wymyślić jakieś lekarstwo, lub sposób na przetrwanie. Tym drugim wykazuje się główna postać - Mitch Emhoff (Matt Damon) – który po szybkiej stracie dwóch bliskich osób, zaczyna izolować się od wszystkiego i wszystkich. Oprócz niego mamy kilka rozpoznawalnych aktorów, ale zero rozpoznawalnych postaci. Bohaterowie są jak mrówki. Nie dość, że ich nie odróżniamy, to na dodatek mamy je glęboko w... To jest największy problem produkcji, choć niebywale blisko w tej niechlubnej hierarchii znajduje się fakt, iż film po prostu się kończy (praktycznie brak zakończenia). Nawet jeśli chcielibyśmy skupić się na dramacie niektórych ludzi, to i tak nie jest nam to dane, bo potrafią one zniknąć z ekranu na dobrą godzinę (Marion Cotillard tak skończyła)! Panika ludzi i ich świadomość o niemożliwości kontaktu z drugą osobą nie zostały w pełni wykorzystane, i w zasadzie to jest „gwoździem do trumny” w moich oczach. Przed seansem czułem, że nie będzie to jakieś wielkie kino, bo i ta tematyka niekoniecznie do mnie przemawia. Po seansie okazało się, że pomysł jaki tu mieli był cholernie dobry, ale nie potrafili tego odpowiednie zobrazować. Jeśli Matt Damon jest najlepszym punktem, to ciężko tu o dobrą ocenę. Podobał mi się jedynie fakt, że cała akcja nie rozegrała się w tydzień, tylko sceny zostały rozłożone na kilka miesięcy. Powinni tylko lepiej wyegzekwować zmianę w zachowaniu, bo ta do mnie nie do końca przemawiała – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-258444
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

Captain America: Pierwsze starcie

 

Kapitan Ameryka /właściwie Steve Rogers/ to pierwsza postać stworzona przez Marvel Comics. Steve przed wojną był studentem sztuki, który w 1940 postanowił zaciągnąć się do wojska. Nie został przyjęty z powodu słabego zdrowia, ale dostał propozycję uczestniczenia w tajnym eksperymencie. Został poddany terapii, która zwiększyła jego inteligencję i siłę. Przemienił się w super bohatera nazwanego Kapitan Ameryka. Zostaje wysłany do walki z nazistami, jego największym wrogiem jest Red Skull.

 

Film według mnie bardzo dobry. Od małego dzieciaka zawsze podobała mi się postać Kapitana Ameryka przez co bardziej podobał mi się ten film. Film opowiada historie chłopaka, który chciał pójść do wojska podczas II Wojny Światowej, ale niestety jego stan zdrowia mu na to nie pozwalał. Jednak dostał możliwość bycia w wojsku pod warunkiem, że zgodzi się na eksperyment dzięki któremu będzie silniejszy. Bardzo podobał mi się moment, gdy wszyscy ćwiczyli i dowódca rzucił granat pomiędzy nich, wszyscy pouciekali, a właśnie ten najsłabszy rzucił się na niego chcąc uratować życie innym, po czym okazało się, że granat był ćwiczebny. Gra aktorska może nie była na wysokim poziomie, ale ja kupuje ten film i już czekam na kolejną część, która ma być w 2014 r.

 

Film oceniam na 8/10

 

Piekielne sąsiedztwo

Skutki grzechu, kara za występki, sam Diabeł zgarnie zapłatę… Źle dzieje się w sąsiedztwie. Jeśli igrasz z diabłem, igrasz z własnym życiem. Hip hopowa trylogia horroru według Psa Gończego Piekieł (Snoop Dogga), który naucza jak złe uczynki ludzi wpływają na ich los. Trzy przesiąknięte krwią opowieści o ludzkiej zemście, chciwości i arogancji oraz fatalnych skutkach grzechu. Diabeł zapodaje nowe brzmienia a jego mistrzem ceremonii w tym piekielnym tourne jest Snoop Dogg!

 

Nie wiem czemu, ale lubie filmy, w których grają znani raperzy. W tym filmie wystąpił Snoop Dogg co mnie zmotywowało do obejrzenia go. Film składa się tj. z 3 części. Jest troche pokręcony, ale ciekawy. Podobały mi się sceny zabójstw i to jak zmarli się pokazywali. Pomimo tego, że jest to horror nie ma takich strasznych scen, bardziej jest to komedia.

Ogólnie oceniam film na 8/10 ze względu na Snoop Dogga.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/63/#findComment-258460
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • GGGGG9707
      Czyli tak w skrócie żeby całości nie tłumaczyć Fightful podało w zeszłym roku chyba że WWE planuje PLE w Belgii i we Włoszech i że mają robić testy w postaci gal w 2025. Pewne źródła w WWE odpowiadające za organizację gal w Europie potwierdzają tą informację i podają że WWE jest na ten moment bardzo zadowolone ze sprzedaży biletów w Bxl. Do gali zostały 2 miesiące a już praktycznie sprzedano liczbę biletów jakiej WWE oczekiwało.  No i ponoć omawiana była kwestia Elimination Chamber 2026 w Brukseli. Także teraz tylko trzeba dać z siebie wszystko na trybunach i jest szansa na duże PLE 😁
    • Mr_Hardy
      Bardzo mi się podoba to, że TNA na początku przypomina co się działo w poprzednim tygodniu. Często bywa, że nie pamiętam co było w poprzednim tygodniu.. Moose na Genesis będzie miał swoją wersję pasa X-Division czyli TNA zaspoilerowało nam wynik walki. Tak mi się wydaję. Ogólnie bardzo dobry iMPACT dużo dużo lepszy odcinek niż z tamtego tygodnia. Genesis zapowiada się świetnie. Nie mogę się doczekać.   
    • MattDevitto
      Na razie na SD w karcie jest tylko jeden match + ma pojawić się Tiffany
    • KPWrestling
      Ten pojedynek to szansa na rehabilitację przed gdyńską publicznością po nieudanym starcie w turnieju. Zarówno Leon Lato, jak i Eryk Lesak, przegrali swoje walki ćwierćfinałowe w boju o tytuł pretendenta do mistrzostwa KPW. Nie zmienia to jednak faktu, że obaj pozostają w dobrej dyspozycji. Eryk toczył bardzo wyrównany bój z Filipem Fuxem i momentami wydawało się, że przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Leon Lato po listopadowej porażce zaliczył z kolei wygraną na włoskiej ziemi, pokonując Lello Boy Jonesa na gali Wrestling Megastars Main Event. Czy Eryk Lesak jako ten większy i silniejszy zdominuje przeciwnika i nie pozwoli mu na rozwinięcie skrzydeł, trzymając go w walce na swoich warunkach? Czy też Leon Lato wykorzysta szybkość, spryt i fantazję, zaskakując Lesaka i dopisując kolejne zwycięstwo do swoich statystyk? Jedno jest pewne - dla obu liczy się tylko zwycięstwo i zrobią w ringu wszystko, by je odnieść. Eryk Lesak vs. Leon Lato Instagram: heelesak leon.lato Gala Wrestlingu: KPW Arena 27 24 stycznia 2025 Nowy Harem Gdynia Ostatnia pula biletów: https://kpw.kupbilecik.pl/ Przeczytaj na oficjalnym fanpage KPW.
    • KL
×
×
  • Dodaj nową pozycję...