Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Hanna

N!KO – Hanna (Saoirse Ronan) to nastolatka posiadająca siłę, wytrzymałość i zmysł żołnierza. Była wychowywana i trenowana w Finlandzkim lesie przez swojego ojca (Eric Bana), byłego agenta CIA. Wszystko miało na celu stworzenie zabójcy idealnego. Jej dzieciństwo opiera się na nauce w skutecznym mordowaniu. Hanna musi przemierzyć Europę, kiedy na ogonie siedzi bezwzględna organizacja.

Patrząc na bohaterkę, to nic dziwnego, że zrobili z niej maszynę do zabijania, bo w innym wypadku by nie dała rady się zbliżyć do żadnego normalnego faceta. Mała, blada, zaniedbana, bez brwi, w prostych słowach jest paskudna. W tym przypadku wypada docenić, że posiada wszystkie zęby. Charlize Theron z „Monster” by się takiej stylizacji nie powstydziła. Każdy młodociany terminator musi przejść odpowiedni trening, a my jesteśmy jego świadkami na początku produkcji. Od razu widać cierpienie młodej Hanny, w której budzą się dziecięce pragnienia, mimo że nigdy ich nie zaznała, ani nie miała gdzie ich podpatrzeć. Jest to historia „freaka”, który stara się odnaleźć własne ja, w świecie, o którym na dobrą sprawę nie ma pojęcia. Czajnik, telewizor, czy prysznic, są tak przerażającym widokiem, że trzeba uciekać z hotelowego pokoju. Przypadkiem napotkana, szczęśliwa familia, sprawia, że na twarzy pojawia się uśmiech. Połączenie tych prostych motywów, z przekolorowaną opowiastką, w której mała dziewczynka potrafi uciec z kompleksu wojskowego niezauważona, sprawia, że główna bohaterka jest mało skomplikowaną postacią, a ja się chyba minąłem z emocjami, jakie twórcy chcieli wywołać u widza. Znacznie ciekawiej się śledzi poczynania tajemniczej agentki Marissy Wiegler (Cate Blanchett), która jest od początku na ustach wszystkich, ale kryje jakąś tajemnicę. Wszystko rozkręca się powoli, ale gdy przychodzi co do czego, to nakręcone akcje stoją na dobrym poziomie. Istniało spore prawdopodobieństwo, że ten film będzie czymś w rodzaju „Amerykanina” z Clooneyem, ale okazał się lepszy – 5/10

 

----------

 

 

 

 

X-Men: First Class (X-Men: Pierwsza Klasa)

N!KO – W roku 1962, zanim Charles Xavier (James McAvoy) i Erik Lehnsherr (Michael Fassbender) przyjęli imiona Profesor X i Magneto, byli dwoma młodzieńcami, którzy dopiero odkrywali swoje niebywałe zdolności. Z początku byli to najlepsi przyjaciele pracujący ze sobą i z innymi mutantami, by zapobiec zagrożeniu całego świata. „Pierwsza klasa” opowiada historie, która poróżniła dwójkę mutantów, i doprowadziła do wojny Bractwa Magneto, z X-Menami Profesora.

Informacja o nowych X-Menach mnie wcale nie poruszyła. Każda kolejna część była coraz to słabsza, i dochodził do tego fakt, że to film oparty na komiksie, a to najczęściej oznacza, że można chwile popatrzeć na specjalne efekty, przypomnieć sobie narysowanych bohaterów z dzieciństwa i finalnie zapomnieć o całej produkcji. „Mroczny Rycerz” z 2009 roku udowodnił, że ktoś kompletnie nieznający tych herosów, może przyjemnie spędzić czas przy ekranizacji na ich podstawie. Bardzo miło zakomunikować, że z nowymi „X-Menami” jest podobnie. Nie chce powiedzieć, że jest to dzieło tak wybitne jak poprzedni Batman, bo tutaj nie uświadczymy Heatha Ledgera w roli Jokera, ale jest sporo fajnych motywów, dobrych dialogów, i przede wszystkim ciekawych postaci. Chodzi mi o dwójkę głównych bohaterów, którzy błysnęli na ekranie, zapewne otwierając sobie drogę do większej ilość ofert. Magneto jest od samego początku rządny zemsty na Sebastianie Shaw (Kevin Bacon – również w udanej roli), który jest odpowiedzialny za śmierć jego matki i jest głównym antagonistą w filmie. Do porządku potrafi go przywołać świeżo upieczony Profesor, który pokazuje w tym filmie swoje dawne oblicze. Rzucający dowcipami imprezowicz, który swoje moce czytania w myślach wykorzystuje do podrywu nieświadomych kobiet przy barze. Obaj zajmują się treningiem swojej nowej ekipy. W jej skład wchodzi wielu mniej znanych mutantów, ale znaleźć można tam Mystique, czy Beast’a. Ten ostatni to jedna z bolączek tego filmu. Skoro postawili w filmie na postacie, to musiały ucierpieć aspekty, które wyróżniały pozostałe części serii. Efekty specjalne nie należą do wybitnych (poza jednym wyjątkiem), ale nie czepiałbym się tego, gdyby nie tragiczny wygląd wyżej wspomnianej Bestii. Nie wiem, czym się sugerowali, by zrobić go na takie „odwal się”, ale biorąc pod uwagę fakt, że w swojej „puszysto niebieskiej” formie występuje w późnym etapie produkcji, to mogli się bardziej postarać. Poza tym jest troszkę dziur w historii, ale to na tyle z rażących błędów. Najważniejszą informacją jest ta, że najnowsi „X-Meni” są całkowicie inni, od swoich poprzedników. Jeśli spodziewacie się standardowej dla komiksów akcji, to pewnie się zawiedziecie. Obranie innej drogi wyszło na dobre w moich oczach. Nawet najbardziej zagorzali fanatycy ilustrowanych opowiadań odłożą swe pochodnie i widły – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-238433
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

How to Rob a Bank - jest to produkcja z 2007 roku, która zaczęła się dość ciekawie. Jinx przyszedł do banku odebrać swoje 20 dolarów i pech chciał, że trafił w środek napadu i przez zbieg okoliczności skończyła zamknięty w sejfie do którego chcieli wejść napastnicy, ale nie mogli, bo był zamknięty od środka. Jinx znalazł się tam z wspólniczką zamachowców co sprawiło, że kilka scen wypadło całkiem zabawnie, a niektóre postacie z którymi główny bohater porozumiewał się za pomocą telefonu komórkowego były w miarę pozytywne. Niestety z biegiem minut film stawał się coraz bardziej przesadzony i mało realistyczny co koniec końców sprawiło, że ocena jest taka jaka jest. Więcej Davida Carradine'a, jakaś ciekawsza rola dla Terry'ego Crewsa(bo czasami mam wrażenie, że on zawsze gra w taki sam sposób) i mogłoby być lepiej. 4/10

 

The Green Hornet - miałem pewne obawy przed obejrzeniem kolejnej już ekranizacji komiksu, ale muszę przyznać, że czas podczas oglądania tej pozycji po prostu mi śmignął. Główna zaleta tego filmu to na pewno ciągła akcja i wiele bardzo przyzwoitych scen. Seth Rogen jako główny bohater wypadł nieźle, ale akurat w tym filmie nie miał szans wybić się na szczyt, bo Christoph Waltz jako czarny charakter jest ciężki do pobicia, a nawet Jay Chou, który wcielił się w role Kato bardziej zapadł mi w pamięć przede wszystkim swoimi tekstami. Trochę żałuje, że większej roli nie miał Edward Furlong, ale od momentu American History X jego kariera to równia pochyła. Oczywiście co w tego typu filmach jest normą tak było też teraz, czyli za bardzo naciągana końcówka w której jak nie trudno się domyślić akcji było aż za dużo, a przewidywalność była na zbyt wysokim procencie. 6/10

 

Gnomeo and Juliet - no i kolejna animacja na moim rozkładzie do której podchodziłem z pewnym dystansem, ale jak się okazuje niepotrzebnie. William Shakespeare i jego klasyczny dramat przedstawiony z perspektywy niebieskich i czerwonych...krasnali ogrodowych okazał się strzałem w dziesiątkę. Animacja do tego stopnia potrafiła mnie wciągnąć, że lubiany przeze mnie polski dubbing zszedł na drugi plan chociaż trzeba przyznać, że Czarek Pazura, który był głosem Faflamingo skradł show w ten sam sposób w jaki robił to podczas "Epoki Lodowcowej". Oprócz tego wiele ciekawych, charakterystycznych postaci i cały spór przedstawiony z przymrużeniem oka, który po prosu idealnie dopasował się w całość tej animacji. PS: N!KO - mnie też już zaczynają te wszystkie tańce i śpiewy irytować, ale jeszcze gorzej było w innym filmie o którym parę słów napisze za chwile. 7/10

 

They Live - klasyka kina sci-fi reżyserii Johna Carpentera z 1988 roku. Główną role gra Roddy Piper i mimo, że nie jest to aktorstwo z wysokiej półki to film naprawdę ogląda się fajnie, ale też trzeba podejść do niego z odpowiednim dystansem, bo nie jest to typowa produkcja science fiction. Nada grany przez Rowdy'ego wpada w posiadanie nietypowych okularów dzięki którym widzi kto jest człowiekiem, a kto...przybyszem z obcej planety wyglądającym jak trup. Cały film trzeba traktować bardziej jako pastisz sci-fi z motywem przewodnim obcych, oczywiście głównym przesłaniem Carpentera było to w jaki sposób media i inne środki przekazu potrafią zmanipulować człowieka, a przynajmniej ja tak to odebrałem. Może ktoś dostrzeże w tym mniej, może ktoś inny więcej lub zupełnie coś innego, ale chyba to jest najlepsze, że interpretacja zawsze jest sprawą indywidualną. 6/10

 

Black Death - XIV wiek, panuje epidemia dżumy, która zasiała totalne zniszczenie. Ulric grany przez Seana Beana bohater dostał zadanie dostania się do pewnego miasta, które zawarło pakt z siłami zła i w którym dokonuje się wskrzeszania umarłych. Ze sobą zebrał swoją wierna ekipę plus przewodnika Osmund, czyli mnicha, który zgodził się na podróż głównie ze względów osobistych(nie wiem jak nazywa się aktor, który go grał, nie chce mi się sprawdzać, ale muszę przyznać, że dawno nikt mnie tak nie irytował). W pewnym momencie filmu myślałem, że będzie to bardzo podobna produkcja do oglądanego ostatnio przeze mnie "Polowania na czarownice", ale jednak wszystko było pokazane o wiele lepiej, a na wszystkie pytania nie było odpowiedzi co akurat w tym przypadku uznaje za pozytyw. Nawet końcówka była dość zaskakująca i z tak mizernie zapowiadającego się filmu wyszło bardzo solidne kino co pewnie bardzo osoby odpowiedzialne za produkcje ucieszyło. 6/10

 

Gulliver's Travels - nie przepadam za humorem Jacka Blacka, ale z mojego maniakalnego obowiązku zobaczyłem też ten film. Gulliver po początkowych zbiegach okoliczności trafia do krainy liliputów. Początkowo uznawany za potwora, później staje się ich przyjacielem i głównym obrońcą przed atakami wroga. Musze przyznać, że niektóre sceny potrafiły mnie rozbawić, szczególnie te w których Gulliver urządził się już w krainie liliputów i czuł się jak u siebie w domu. Niestety później przyszła miałka akcja, która coraz mniej mnie ciekawiła no i oczywiście finał, który był zupełnie niedopracowany i bez emocji. I znów scena taneczna na koniec najważniejszej sceny, która była absolutnie debilna. Kilka pozytywnych scen o których napisałem trochę uratowało ten film, niezła obsada czasami pozwalała zapomnieć mi o słabej historii i np. rzucić okiem na śliczną Emily Blunt, dlatego aż tak słabej oceny nie będzie, ale nie wykluczam, że zmienię to jeszcze na oczko niżej. 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-238467
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Win Win

N!KO – Mający problemy z sercem Mike Flaherty (Paul Giamatti), jest prawnikiem i licealnym trenerem zapasów. Jeden z jego klientów, Leo Poplar (Burt Young), potrzebuje opiekuna, a posiadając informacje o jego stanie konta, Mike zgłasza się na ochotnika. Problemy zaczynają się pojawiać, gdy nieoczekiwanie zjawia się wnuk Leo, i chce z nim zamieszkać. Próbujący utrzymać rodzinę prawnik, ma teraz na głowie więcej niż się spodziewał.

Życiowa to produkcja. Historia jest prowadzona wolno, a cały sęk w tym, że drużyna zapaśnicza głównego bohatera, to banda nieudaczników, a niespodziewany gość, jest na macie zaskakująco dobry. Między dwójką zaczyna budować się więź, a film ma dać do zrozumienia, że możemy znaleźć rozwiązanie trudnych sytuacji w najbardziej niespodziewanym momencie. Mamy tu do czynienia z mieszanką gatunków. Głównie jest to komedio-dramat, który przypomina zeszłorocznego „Greenberga” z Benem Stillerem. Przyznam szczerze, że momentami dali radę mnie rozbawić. Szczególnie reakcja na nowego członka ekipy i dojście do wniosku, że nie są w stanie go niczego nauczyć. Takich momentów było jednak stanowczo za mało. Dobre (prawdziwe) kreacje aktorskie, to argument przemawiający za sięgnięciem po „Win Win”. Nazwa może nie jest w pełni adekwatna do mojej reakcji po seansie, ale na szczęście na „Lose Lose” było za dobrze – 5/10

 

----------------

 

 

 

 

Lincz

N!KO – We Włodawie doszło do tragedii, która wstrząsnęła mediami. Doszło do krwawego morderstwa, którego sprawcą mógł być każdy z mieszkańców miejscowości. Ofiarą była w końcu osoba znęcająca się nad wszystkimi (Zaranek - Wiesław Komasa). Śledztwo wyjawi wiele skrywanych tajemnic.

Film był inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, a ja byłem chyba oczarowany zapowiedziami zasłyszanymi w mediach, które przypomniały mi bardzo dobry „Dług”. Gdy tylko słyszałem tytuł „Lincz”, momentalnie przypominał mi się hit z Robertem Gonerą, bo i za takie coś się podawali. Nie sądzę jednak, że moje odczucia po seansie są spowodowane zbyt wysokimi wymaganiami. To po prostu było słabe. Większość ludzi w tym filmie to jakieś ostatnie patałachy Polskiej szkoły aktorskiej. Każda postać jest jednowymiarowa, a teksty prokuratora zdałyby się w „wielkich” kryminalnych serialach naszej telewizji. Do tego zostało to nakręcona strasznie chaotyczne, gdzie sceny są w komiczny sposób urywane, a dźwięki uderzeń brzmią jak kopanie piłki w starych grach komputerowych. Nie wiem, czemu cała wieś nie mogła sobie poradzić z poczciwym dziadkiem, ale trzymam się tego, że to faktycznie oparte zostało na prawdziwej historii – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-238816
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

poradzić z poczciwym dziadkiem,

 

Widzę że wcielasz się w prokuratora.Ale ja rozumiem to że sobie nie poradzili bo to nie był dziadek ale dziadek z nożem mający nierówno pod kopułą i na prawdę ciężką było sobie z nim poradzić nie robiąc mu krzywdy oczywiście nie oznacza to że powinni go zakatować bo nawet tak na mniej poważnie mówiąc mogli mu palce u nogi połamać i by nie chodził bo z tym mieli problem a nie z tym że żyje jednak "poczciwym" bym go nie nazwał.

 

To po prostu było słabe. Większość ludzi w tym filmie to jakieś ostatnie patałachy Polskiej szkoły aktorskiej

 

No tak brak Karolaka,Adamczyka,Sochy,Więckiewicza... jak można bez nich nie ma polskiego filmu

 

Każda postać jest jednowymiarowa

Dla mnie taka Kuna zagrała rewelacyjnie.

 

 

PS:Z jednym się zgodzę odgłosy uderzeń były tragiczne nawet jak na film C klasy.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-238830
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

No tak brak Karolaka,Adamczyka,Sochy,Więckiewicza... jak można bez nich nie ma polskiego filmu

 

Zrozumialbym to, gdybym za kazdym razem docenial wyzej wymienionych, ale piszac to do czlowieka, ktory bardzo czesto czuje zazenowanie przy ich kreacjach, to jakis ponury zart, ktorego nie bylem w stanie zrozumiec.

Pozwole sobie nie odpowiadac na pierwszy punkt, bo przy takiej argumentacji z Polskimi aktorami, zaczynam nabierac spory dystans do dalszego prowadzenia tej dyskusji... (Powiedzmy tylko to, ze jesli dziadek ma noz, to nie zabrania Ci zlapania za cos dluzszego, co rowniez moze zrobic krzywde. Moze ja mieszkam w jakims ghettcie Polskim, o czym nie mialem pojecia, ale dla mnie takie akcje sa tak samo wiarygodne jak dialogi w "Linczu")

Obsada rodem z W11, czy innego cholerstwa, gdzie biora totalnych amatorow mnie malo interesuje. Nie mowie, ze tam sami tacy byli, bo Tamara Arciuch sie przewinela, ale przy tak sztucznych dialogach, to ciezko ich gloryfikowac. Ja rozumiem, ze nasza kinematografia to raczkujace dziecko z wodoglowiem, ale to nie oznacza, ze teraz musimy wychwalac wszystko, co nie jest komedia. Porownywanie tego do "Dlugu" to cios w krocze. Sami sobie szkodza.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-238877
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Prosta historia o miłości - debiut reżyserski Arkadiusza Jakubika zapowiadał się nieźle, ale jednak potencjał nie został wykorzystany. Sam pomysł zrobienia filmu w taki, a nie inny sposób, czyli jakby opowiadanie dwóch historii jednocześnie mógł wypalić i sam motyw pokazywania kręcenia filmu uznaje za plus, ale w połączeniu z nieciekawą historią miłosną wyszedł typowy średniak. Obsada też średnio przypadła mi do gustu, a para głównych bohaterów wielokrotnie wypadała niesamowicie sztywno jakby rzeczywiście byli zestresowani tym, że biorą udział w filmie w filmie, że się tak wyrażę. Na plus ciekawy jak zawsze Bartłomiej Topa, ale to za mało. O wiele bardziej od pary głównych aktorów podobał mi się głos samego Jakubika, który pełnił momentami funkcje reżysera-narratora. Sam pomysł niezły, ale tak jak mówię potencjał zmarnowany. 4/10

 

The Chosen One - z bardzo dużym dystansem podchodziłem do tego filmu, bo nie dość, że jest to mało znana produkcja to w dodatku nie zbierał zbyt pochlebnych recenzji, ale powiem szczerze, że nie było tak źle. Główny bohater Paul grany przez Roba Schneidera to osoba na skraju załamania nerwowego po tym jak zostawiła go żona. Myśli nawet o popełnieniu samobójstwa, ale zbieg okoliczności sprawia, że nawet to mu nie wychodzi. Warto ten film obejrzeć głównie ze względu na dramatyczną role Schneidera, który zasłynął swoimi rolami komediowymi, a w tym wypadku spisał się naprawdę przyzwoicie. Fabuła z czasem była coraz bardziej naciągana i sam koniec przelał czarę goryczy, ale gdyby finał nastąpił 10 minut wcześniej bez tego zbędnego finiszu to film otrzymałby jeszcze wyższą ocenę. Na plus też fajna rola Steve'a Buscemiego, który grał brata Paula(mnicha i geja w jednym). 5/10

 

Zodiac - widziałem już jeden film pod tym samym tytułem i opowiadający tą samą historie, który zupełnie nie wykorzystał potencjału i był bardzo niedopracowany(4/10), dlatego podchodziłem do tego co by nie mówić hitu z dość sporym dystansem. Okazało się, że niepotrzebnie, bo David Fincher znów zrobił swoje i stworzył naprawdę świetny film. Przede wszystkim w oczy rzucała się świetna obsada, która gwarantowała z miejsca bardzo solidny film, bo takie gwiazdy jak: Jake Gyllenhaal, Mark Ruffalo, Robert Downey Jr. czy Chloe Sevigny to gwarancja sukcesu. To tego doszła niesamowicie wciągająca historia mordercy nazywanego Zodiac, który na przełomie lat 60 i 70 przyznał się do 37 morderstw, ale tylko kilka z nich było na pewno z jego ręki. Śledztwo prowadzone na różnych płaszczyznach naprawdę wypadło fajnie i z biegiem minut coraz bardziej czekałem na zakończenie mimo, że wiedziałem, że nie dostane jednoznacznej odpowiedzi. To co zależy również uznać za pozytyw pracy Finchera to fakt, że film trwał blisko 2 i pół godziny i właśnie taki czas był chyba idealny na dokładne rozłożenie tak rozbudowanej historii. Były wątpliwości, ale jednak David znów pokazał swój kunszt. 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-238987
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 025
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.10.2009
  • Status:  Offline

Vals im Bashir (Walc z Baszirem) - wstyd się przyznać, ale po tę animację sięgnąłem dopiero niedawno, choć na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że chciałem to już uczynić dużo wcześniej, ale jakoś nie mogłem się zmobilizować. Teraz zrobiłem to i absolutnie nie żałuję. Film traktuje o wojnie w Libanie. Historia toczy się wokół reżysera o imieniu Ari, który to po rozmowie ze znajomym w barze uświadamia sobie, że nie pamięta żadnych wydarzeń z wojny. Stara się odnaleźć przyjaciół, przysłuchuje się różnym opowieścią, wszystko po to, by nie tylko wypełnić lukę w pamięci, ale i dowiedzieć się, jaka historia tyczyła się właśnie tejże wojny. Przy ocenie obrazu trzeba zwrócić uwagę na jedno - film wojenny. Jeśli dodamy do tego to, że jest to animacja, mamy pewnego rodzaju oksymoron. Ponieważ nie zostało to wszystko przedstawione w tradycyjnych, czarno-białych kolorach, tylko właśnie w taki, ciekawy i nowoczesny sposób. Osobiście bardzo polecam "Walca z Baszirem" (uważam, że jest to absolutnie pozycja obowiązkowa). Świetna muzyka, interesujące dialogi i sposób przedstawienia wydarzeń - 9/10.

 

Jak się pozbyć cellulitu - cóż, opinie na temat tego filmu nie powalały, ale mimo wszystko sam chciałem to zobaczyć, by przekonać się na własne oczy, z czym mamy do czynienia. Może zacznę od tego, że jest to komedia... co było tam śmiesznego? Nie znalazłem niczego, co mogłoby spowodować uśmiech na mojej twarzy. Ten film generalnie można porównać do "Ciacha": oba mało nieśmieszne, w obu dwóch aktorów zagrało fajne role (Małaszyński - Mecwaldowski) i w obu zagrały dwie bardzo urodziwe aktorki (Żmuda-Trzebiatowska - Boczarska). Jak już zaznaczyłem, humoru zero, natomiast na plus można zapisać kilka rzeczy. Oprócz wspomnianych przez -Ravena- (uroda Boczarskiej + Mecwaldowski) spodobała mi się ta piosenka, która była tak absurdalnie głupia, że momentami aż chwytliwa. Natomiast dużym minusem są przekleństwa - nie mam do nich nic, ale w tym filmie użycie ich totalnie mija się z celem, ponieważ zastosowano je w scenach, gdzie spokojnie można byłoby się bez nich obyć. Tak czy inaczej słabiutko - 2/10.

 

Ciało - czarna komedia. Sam pomysł na realizację i fabułę spodobał mi się. Zawsze fajnie momentami cofnąć się w czasie do okresu, kiedy to twarz Karolaka czy Adamczyka jeszcze nie męczyła. Film tak na dobrą sprawę rozpoczyna się w pociągu, gdzie mężczyzna odnajduje zwłoki. Po tym dochodzi do serii różnych zdarzeń, a zwłoki trafiają z ręki do ręki. Całość zostaje przedstawiona w ciekawy sposób, chociaż osobiście chciałbym zobaczyć to chronologicznie (bez cofania się i ponownego przenoszenia do przyszłości). Jednak nie jest to wcale jakiś minus, tylko własne przemyślenia. Tak czy inaczej widać wyraźną różnicę między "Ciałem" a tymi nowszymi komediami i wydaje mi się, że ocena 6/10 będzie adekwatna.

 

Milion dolarów - Janusz Kondratiuk został okrzyknięty przez wielu "polskim Woodym Allenem". W tym porównaniu chodzi przede wszystkim o prezentowany humor, który nie trafia do każdego, w związku z czym jego filmy można łatwo zgnoić, jak i się nad nimi rozpływać. Tym razem dostaliśmy film, w którym to starsza pani dostaje kupę pieniędzy, ale ich nie chce. Od tego momentu rozpoczyna się "wojna" między stronami chętnymi na zgarnięcie gotówki. Prym wiedzie Bożenka (Kinga Preis) i Stasiunek (Tomasz Karolak), którzy wpadają na pomysł, by pieniądze przelać na konto chorego Pawełka (Jakub Gierszał). Od tej chwili okazuje się, że nie są jedynymi osobami zainteresowanymi kasą. Mimo wszystko, to pieniądze nie są jedynym aspektem na który warto zwrócić uwagę. Mamy również do czynienia z pazernością, chciwością, krętactwem, jak i również rodzącym się uczuciem. Zatem nie można powiedzieć, że jest to typowa komedia, gdyż zawiera również ten wątek obyczajowy i nie jest nastawiona na to, by śmiać się z marnej jakości tekstów. Mimo tego jestem też daleki do hurraoptymizmu, ponieważ po obejrzeniu pozostał mi pewien niedosyt, przez co ocena to zaledwie 4/10.

Edytowane przez Menez
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-239339
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Lincz

N!KO – We Włodawie doszło do tragedii, która wstrząsnęła mediami. Doszło do krwawego morderstwa, którego sprawcą mógł być każdy z mieszkańców miejscowości. Ofiarą była w końcu osoba znęcająca się nad wszystkimi (Zaranek - Wiesław Komasa). Śledztwo wyjawi wiele skrywanych tajemnic.

Film był inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, a ja byłem chyba oczarowany zapowiedziami zasłyszanymi w mediach, które przypomniały mi bardzo dobry „Dług”. Gdy tylko słyszałem tytuł „Lincz”, momentalnie przypominał mi się hit z Robertem Gonerą, bo i za takie coś się podawali. Nie sądzę jednak, że moje odczucia po seansie są spowodowane zbyt wysokimi wymaganiami. To po prostu było słabe. Większość ludzi w tym filmie to jakieś ostatnie patałachy Polskiej szkoły aktorskiej. Każda postać jest jednowymiarowa, a teksty prokuratora zdałyby się w „wielkich” kryminalnych serialach naszej telewizji. Do tego zostało to nakręcona strasznie chaotyczne, gdzie sceny są w komiczny sposób urywane, a dźwięki uderzeń brzmią jak kopanie piłki w starych grach komputerowych. Nie wiem, czemu cała wieś nie mogła sobie poradzić z poczciwym dziadkiem, ale trzymam się tego, że to faktycznie oparte zostało na prawdziwej historii – 2/10

 

(Powiedzmy tylko to, ze jesli dziadek ma noz, to nie zabrania Ci zlapania za cos dluzszego, co rowniez moze zrobic krzywde. Moze ja mieszkam w jakims ghettcie Polskim, o czym nie mialem pojecia, ale dla mnie takie akcje sa tak samo wiarygodne jak dialogi w "Linczu")

Obsada rodem z W11, czy innego cholerstwa, gdzie biora totalnych amatorow mnie malo interesuje. Nie mowie, ze tam sami tacy byli, bo Tamara Arciuch sie przewinela, ale przy tak sztucznych dialogach, to ciezko ich gloryfikowac. Ja rozumiem, ze nasza kinematografia to raczkujace dziecko z wodoglowiem, ale to nie oznacza, ze teraz musimy wychwalac wszystko, co nie jest komedia. Porownywanie tego do "Dlugu" to cios w krocze. Sami sobie szkodza.

 

Cóż, z miejsca mi się N!KO przypomina dawna sytuacja kiedy oceniłeś "Antychrysta" na 1/10... Rozumiem, że można oceniać surowo dane filmy (nie każde są w naszym guście i spełniają oczekiwania, co bezpośrednio później przekłada się na obniżenie oceny), ale jest różnica pomiędzy ostrą oceną a wystawianiem not po prostu krzywdzących dany obraz.

Przyznam, że w tym przypadku oczekiwałem czegoś bardziej w stylu bardzo dobrego "Domu Złego" niż genialnego "Długu" i się nie rozczarowałem. Dla mnie "Lincz" to solidne 7,5/10.

Zarzuciłeś "Linczowi" słabe aktorstwo a dla mnie stało ono na co najmniej dobrym poziomie. Świetna rola głównego agresora (Komasa) i genialna jego gra twarzą. Faceta można naprawdę się było przestraszyć i uwierzyć, że to zdecydowany na wszystko socjopata. Bardzo dobre role cynicznego prokuratora (wcale nie uważam żeby jego dialogi były sztuczne. Dobrze podkreślały "parcie na szkło" faceta i to, że dla niego nie liczył się człowiek, ale liczba wygranych spraw w sądzie, bez względu na okoliczności), solidna rola najstarszego z braci (ten z brodą) wiarygodnie oddająca jego desperację, niezła rola zdesperowanej matki (Kuna) próbującej się postawić agresorowi, solidna (choć krótka) rola Tamary Arciuch wcielającej się w Panią Adwokat itd. Całkiem solidnych ról było tu więcej, ale nie można się było nastawiać na fajerwerki. Bohaterami byli przecież (tak jak w realu) prości ludzie ze wsi i tak też aktorzy mieli te role odegrać (z prostotą), co udało się im jak dla mnie z powodzeniem.

Co do sposobu kręcenia i chaotycznie urywanych scen, to zauważ, że film miał być pewną rekonstrukcją wydarzeń i fabuła nie była prowadzona liniowo, stąd też takie właśnie zabiegi, które dobrze komponowały się z zamysłem reżysera.

Piszesz, że nie wiesz czemu cała wieś nie mogła sobie poradzić z dziadkiem... Oj, słaby z ciebie psycholog N!KO. Tutaj bardziej powinien się wypowiedzieć King w tej kwestii (chociaż on jak zwykle ma w dupie, choć filmem się zachwycał), ale zobacz np. proste sytuacje w szkołach, kiedy całą klasą trzęsie jakiś "spadochroniarz", który siedział rok w tej samej klasie i każdy boi się mu podskoczyć, chociaż wspólnie Ci wszyscy "grzeczni uczniowie" sklepali by mu ryj w 5 sekund (wg zasady "i Herkules dupa kiedy ludzi kupa"). A teraz przenieś sobie sytuację na zapadłą wieś, gdzie większość zastraszanych to kobiety, faceci pracują całe dnie poza wsią przy wyrębie lasu, a agresor to wielokrotny recydywista, nie mający żadnych skrupułów socjopata, który jeśli grozi śmiercią, to nie są to czcze pogróżki. Poza tym - przecież właśnie "wieś" poradziła sobie z dziadkiem, kiedy przebrała się miarka - i o tym właśnie jest ten film. O tym do czego jest zdolny zwykły, przyzwoity człowiek, przyparty do muru i doprowadzony do ostateczności.

 

Powiedzmy tylko to, ze jesli dziadek ma noz, to nie zabrania Ci zlapania za cos dluzszego, co rowniez moze zrobic krzywde.

 

Przecież właśnie była taka sytuacja, kiedy starszy z Braci wyskoczył do nożownika z drągiem i został chlaśnięty w rękę. Te sytuacje miały miejsce w rzeczywistości i nie jest to film akcji, gdzie "dobry koleś" z "dłuższą maczetą" zawsze wygrywa.

 

Ja rozumiem, ze nasza kinematografia to raczkujace dziecko z wodoglowiem, ale to nie oznacza, ze teraz musimy wychwalac wszystko, co nie jest komedia.

 

Nasza kinematografia nie jest zła, tylko nie można jej karcić za byle bzdety, tak jak Ty to zrobiłeś w ocenie "Linczu", który dla mnie pokazał kawał ponurej, życiowej (na faktach) historii, która potrafiła mnie wręcz zahipnotyzować (czasami film albo Cię wkręci, albo go po prostu oglądasz jak... film. W tym przypadku było to pierwsze). Aktorstwo było na bardzo dobrym (przede wszystkim zajebisty Komasa) i dobrym poziomie, dobrze oddające prostotę ludzi z popegeerowskiej wsi, których dotknął ten dramat. Urywane ujęcia dobrze komponowały się z nieliniową fabułą na którą w tym filmie postawił reżyser. Dialogi były w większości proste jak i ludzie, którzy byli bohaterami "Linczu", co dodawało to tylko filmowi realizmu. Ponadto wszystko było okraszone świetną, doskonale komponującą się z ponurymi wydarzeniami muzyką.

 

Często nie zgadzamy się co do ocen filmów N!KO, ale uważam, ze tym razem - podobnie jak w przypadku Antychrysta - strasznie zgnoiłeś obraz, który pod wieloma względami jest wręcz bardzo dobry.

 

P.S. Zgadzam się tylko co do jednego Twojego zarzutu. Faktycznie, odgłosy uderzeń były fatalnie podkładane i ciężko je było nazwać wiarygodnymi.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-239498
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Rozumiem, że można oceniać surowo dane filmy (nie każde są w naszym guście i spełniają oczekiwania, co bezpośrednio później przekłada się na obniżenie oceny), ale jest różnica pomiędzy ostrą oceną a wystawianiem not po prostu krzywdzących dany obraz.

 

Ja dalej podtrzymuje swe zdanie. Kręcąc film oparty na glosnych wydarzeniach (szczerze, to Jin mi powiedzial, ze byly one glosne, bo nic o tym nie slyszalem :wink: ) mogli to zaprezentowac w ciekawszy sposob. Mialem juz nie jedna wymiane zdan na temat tej produkcji, bo ludzi ogarnelo zdziwienie, i w sumie jest jeden prosty wniosek z tej sytuacji. Ja po prostu tego filmu nie zrozumialem. Nie w sensie, ze fabula byla zbyt zawila, co by skutkowalo powtorzeniem seansu, ale w sensie, ze dla mnie zycie na wsi to czarna magia. To bylo dla mnie tak samo realistyczne, jak Odyseja Kosmiczna Kubricka.

Dalej jednak trzymam, ze ogladalo mi sie to, jak W11, czy inne "wielkie" seriale Polskiej telewizji.

 

Nasza kinematografia nie jest zła, tylko nie można jej karcić za byle bzdety, tak jak Ty to zrobiłeś w ocenie "Linczu", który dla mnie pokazał kawał ponurej, życiowej (na faktach) historii, która potrafiła mnie wręcz zahipnotyzować (czasami film albo Cię wkręci, albo go po prostu oglądasz jak... film. W tym przypadku było to pierwsze).

 

W tym przypadku to drugie. A jesli mowa o tym drugim, to wtedy przychodza do glowy takie zarzuty.

 

Często nie zgadzamy się co do ocen filmów N!KO, ale uważam, ze tym razem - podobnie jak w przypadku Antychrysta - strasznie zgnoiłeś obraz, który pod wieloma względami jest wręcz bardzo dobry.

 

Opinie co do Linczu sa mocno podzielone, ale na imdb nawet tego filmu nie uswiadczylem jeszcze, wiec sredniej mu nie zanize :wink: Widzialem wlasnie, ze nawet nasz filmweb sie nie rozplywal na temat tej produkcji, co mnie lekko zaskoczylo.

Patrzeć na to wypada optymistycznie. Teraz przy kolejnej, sporej roznicy w ocenie, bedzie mozna mi wypominac "Antychrysta" i "Lincz" :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-239510
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ja dalej podtrzymuje swe zdanie. Kręcąc film oparty na glosnych wydarzeniach (szczerze, to Jin mi powiedzial, ze byly one glosne, bo nic o tym nie slyszalem :wink: ) mogli to zaprezentowac w ciekawszy sposob. Mialem juz nie jedna wymiane zdan na temat tej produkcji, bo ludzi ogarnelo zdziwienie, i w sumie jest jeden prosty wniosek z tej sytuacji. Ja po prostu tego filmu nie zrozumialem. Nie w sensie, ze fabula byla zbyt zawila, co by skutkowalo powtorzeniem seansu, ale w sensie, ze dla mnie zycie na wsi to czarna magia. To bylo dla mnie tak samo realistyczne, jak Odyseja Kosmiczna Kubricka.

 

Chyba faktycznie nie masz i tu może być pies pogrzebany, bo ludzie ze wsi (takich wsi popegeerowskich) są prości na maksa (mieszczuch powiedziałby: "tacy oderwani granatem od pługa") tak w słowach jak i w czynach. To osoby, dla których coś albo jest czarne, albo białe. Nie ma nic pomiędzy. Żyją prosto, mówią prosto i tak też najczęściej się zachowują, co bardzo dobrze było oddane w "Linczu" zarówno w fabule jak i w grze aktorskiej.

Z resztą o wiarygodności zachowań postaci czy samych wydarzeń nie ma co dyskutować, skoro film był na faktach.

Czy reżyser mógł to zaprezentować ciekawiej? Pewnie mógł, tylko pytanie, czy chciał, bo z samego założenia miała to być krótka (w końcu film trwa niewiele ponad godzinę), przygnębiająca i prosta - jak jej bohaterowie - historia dramatu ludzkiego, zastraszonych, olanych przez policję ludzi, którzy w desperacji posunęli się do ostateczności. Brak ozdobników i wszystkich "filmowych upiększeń" (sprawiających, że film mógłby być wizualnie ciekawszy) powoduje że jego realizm wali jeszcze mocniej po oczach i mi osobiście zupełnie nie przeszkadzał, bo wzmacniał jego wydźwięk.

 

-Raven- napisał/a:

Nasza kinematografia nie jest zła, tylko nie można jej karcić za byle bzdety, tak jak Ty to zrobiłeś w ocenie "Linczu", który dla mnie pokazał kawał ponurej, życiowej (na faktach) historii, która potrafiła mnie wręcz zahipnotyzować (czasami film albo Cię wkręci, albo go po prostu oglądasz jak... film. W tym przypadku było to pierwsze).

 

 

W tym przypadku to drugie. A jesli mowa o tym drugim, to wtedy przychodza do glowy takie zarzuty.

 

Wiesz, tylko ocena nie obejmuje wyłącznie, czy dany film Cię totalnie wkręcił i czasami trzeba jednak docenić inne aspekty danego obrazu. Przez analogię odniosę się do wspomnianej przez Ciebie "2001: Odysei Kosmicznej" Kubricka, która mocno mnie rozczarowała (pomimo, że jestem fanem filmów SF) i nie wkręciła zupełnie, ale przez to jak genialnie została nakręcona (wizualne cudeńko jak na lata w których powstała), przez efekty zastosowane przez Kubricka, dobrą grę aktorską (zwłaszcza "kosmonauci na stacji vs. komputer pokładowy") czy świetną muzykę w tym filmie - pomimo, że mnie nie porwał (jak na film tak kultowy), nie śmiałbym wystawić mu jakiejś totalnie niskiej noty (oceniłem na 5,5-6/10), bo byłoby to zupełnie nieobiektywne.

 

Opinie co do Linczu sa mocno podzielone, ale na imdb nawet tego filmu nie uswiadczylem jeszcze, wiec sredniej mu nie zanize :wink: Widzialem wlasnie, ze nawet nasz filmweb sie nie rozplywal na temat tej produkcji, co mnie lekko zaskoczylo.

 

W sumie w dupie ze średnią na portalach, bo jeśli film jest dobry (a wg mnie "Lincz" jest) to obroni się sam. Chodzi o to, aby nie zrażać ludzi tutaj na Forum do czegoś co jak na ostatnie polskie dokonania jest naprawdę bardzo dobre i nawet jeśli nie jest bez niedociągnięć (te beznadziejne odgłosy uderzeń :roll: ), to zdecydowanie warto sięgnąć po "Lincz" żeby wyrobić sobie własne zdanie na jego temat, a Ty - mając na Forum opinię filmowego maniaka (czyli userzy mogą się liczyć z Twoją opinią) - stawiając 2/10 możesz skutecznie odstraszyć potencjalnych widzów. Kurde, do teraz nie mogę uwierzyć, że oceniłeś "Lincz" niżej niż "Jak się pozbyć cellulitu"... :shock:

 

Patrzeć na to wypada optymistycznie. Teraz przy kolejnej, sporej roznicy w ocenie, bedzie mozna mi wypominac "Antychrysta" i "Lincz" :wink:

 

Z pewnością nie zostanie Ci to zapomniane :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-239515
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

London Boulevard - film opowiada o losach Mitchela(solidny Colin Farrell), który właśnie wyszedł z więzienia i nie chce za bardzo wracać do przestępczego światka. Niestety o przeszłości nie da się zapomnieć i mimo starań niestety dla niego znów systematycznie zaczyna się wkręcać w ciemną stronę mocy. Drugi wątek filmu to romans z będącą w depresji gwiazdą filmową(wyjątkowo słabiutka Keira Knightley, która wyglądała jakby nie chciało jej się grać) u której Mitchel się zatrudnił jako fachowiec od wszystkiego(głównie miał ją bronić przed paparazzi). Wszystko zaczyna się psuć kiedy do jego życia wraca szef, który trzęsie całą pobliską okolicą. Ray Winstone w tej roli skradł film, ale dostał tak świetną postać, że trudno się dziwić. Nie będę psuł nikomu zabawy, ale akurat takiego lidera po ciemnej strony mocy można rzadko spotykać i za taką charakterystykę postaci należy się duży plus. Jeżeli chodzi o końcówkę to mam mieszane uczucia, bo z jednej strony podobał mi się pewien motyw, ale jakoś nie przypadło mi do gustu akurat takie wykonanie. Ogólnie dobre kino, które mimo kilku schematów potrafi też zaskoczyć i wybija się jeżeli chodzi o liczne ciekawe postacie. 7/10
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-239650
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Super 8

N!KO – W lato 1979 roku, grupa przyjaciół z małego miasteczka w Ohio kręci kamerą amatorski film. Podczas próby są świadkami tragicznej kraksy pociągu. Z czasem zaczynają podejrzewać, że to co ujrzeli, nie było dziełem przypadku. Zaczynają ginąć ludzie i dzieją się rzeczy nieprawdopodobne. Lokalne władze próbują odkryć prawdę, która przejdzie ich wszelkie wyobrażenia.

Nie tylko czas akcji sięgnął do przeszłości, ale i styl tam zawędrował. „Super 8” to produkcja, w której główne role przypadają dzieciakom, a wszystko wokół jest przeznaczone dla trochę starszego widza. Mamy grupkę małolatów, którzy są zapaleńcami i planują nakręcić film. Pech chciał, że w ich mieście mają miejsce dziwne wydarzenia, a oni lądują w samym środku, więc tą tajemnice będziemy odkrywać oczami najmłodszych. Jeśli ktoś z uśmiechem na twarzy wspomina „Goonies”, a na dodatek jest fanem sci-fi, to seans może być strzałem w 10. Osobiście daleki jestem od zachwytu nad takimi produkcjami, bo i nie dostanę tutaj ani wciągającej historii, ani wybitnych kreacji. Wszystko jest tylko poprawne, a opowiastka zaprezentowana przez JJ Abramsa po mnie bardzo szybko spłynęła. Dochodzi do paru motywów wyssanych z palca, gdy garstka dzieciaków zbliża się z kamerą do zabezpieczonego przez wojsko miejsca i nie zostają przegonieni (dla mnie średnio zrozumiałe). Czuć w tym wszystkim rękę Spielberga, który był producentem, ale pewnie sporo podpowiadał niedoświadczonemu reżyserowi. Znowu muszę hamować przed przesadzoną euforią, której się doczytuje w każdym miejscu – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-239952
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Elephant White - mało znana produkcja, ale zagrali w niej Kevin Bacon i Djimon Hounsou, więc postanowiłem jednak to obejrzeć. Curtie Church(Hounsou) dostał zadanie wyrwania córki swojego zleceniodawcy od gangu, który porywa młode dziewczyny i zmusza je do prostytucji, a także futruje narkotykami co prowadzi do uzależnienia i doprowadza do tego, że dziewczyny po prostu nie chcę stamtąd odejść. W 90% jest skazany na siebie, ale doradza mu też pewna dziewczyna, która kiedyś była ofiarą gangu, a także specjalista, który potrafi załatwić prawie każdą broń, czyli Jimmy(Bacon). Ogólnie jakiś tam potencjał był, ale z czasem całość zamienia się w typową rzeźnie gdy główny bohater eliminuje członków gangu. Cała intryga, która z minuty na minuty nabiera rumieńców okazuje się zupełnie nieprzygotowana, a sam finał bardzo słaby. Zawiodłem się też na Baconie, który wypadł niesamowicie sztucznie i wyglądał jakby dostosował się poziomem do pozostałych aktorów którzy pochodzili głównie z Tajlandii. 3/10
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-239978
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 025
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.10.2009
  • Status:  Offline

33 sceny z życia (2008) - po obejrzeniu tego filmu nie jestem nawet do końca pewien, czy naprawdę go dobrze zrozumiałem. Świadczy to tylko i wyłącznie o tym, że jest to na pewno obraz wymagający refleksji, zastanowienia, nie jest zatem tępym i nie łyka się go na jeden raz. Oznacza to, że można do niego wracać i nawet trzeba, jeśli ktoś chce mieć pewność, że na pewno zrozumiał sens tej produkcji. Motywem dominującym w filmie jest śmierć. Mimo wszystko, choć jest to dramat, sam sposób przedstawienia tych wydarzeń nie ma na celu wzbudzić współczucia i łez wśród odbiorców. Poniekąd mamy do czynienia z "czarną komedią", gdyż w kilku scenach śmierci towarzyszy humor. Oprócz niej, główna bohaterka mierzy się również z całkowitą zmianą swojego życia. Naprawdę bardzo dobry film, jak już wspomniałem, niełatwy w odbiorze i jest to na pewno duży plus tej produkcji. Dostrzegłem drobny minus - niektóre dialogi były tak ciche, że ciężko było dosłyszeć, o czym bohaterowie rozmawiają. Ponadto warto wspomnieć, że główną bohaterkę Julię (Julia Jentsch) dubbinguje Dominika Ostałowska. Niestety, ale nie przypadło mi to do gustu, po prostu jej głos nie pasował mi do roli, jaką grała ta utalentowana niemiecka aktorka - 7/10.

 

Ponadto wczoraj skorzystałem z okazji, że kolejny raz w telewizji pojawiła się "V jak Vendetta" i nadrobiłem zaległości. Nie ma sensu opisywać tego filmu, bo na pewno większość oglądała/słyszała o nim. Niestety nie czytałem komiksu, dlatego swoje zdanie mogłem oprzeć tylko na ekranizacji, ale i tak moja opinia jest bardzo pozytywna. Mimo, że nie jestem jakimś dużym fanem filmów m.in. fantastycznych, to jednak do tego nie mam żadnych zastrzeżeń. Bardzo dobra robota braci Wachowskich - 8/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-240353
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

Weekend

Świat dużych pieniędzy, przebiegłych mafiozów, cwanych policjantów i przystojnych gangsterów, a w tym świecie: błyskotliwy Max (Małaszyński), jego narwany brat Gula (Lewandowski), zabójcza Majka (Socha), dwie tajemnicze walizki i hektolitry sztucznej krwi, których nie powstydziłby się mistrz Tarantino.

 

Nie miałem zbytnio czasu ostatnio na oglądanie filmów przez co tak późno obejrzałem Weekend, ale musze stwierdzić, że debiut Pazury w roli reżysera był udany. Jak na polskie filmy to był według mnie jeden z lepszych filmów jakie widziałem. Uwielbiam takie klimaty gangsterskie połączone z komedią. Najbardziej podobało mi się jak jechali tym "autem" ok 10 km/h :D Nie wiem czemu ludzie tak nisko go ocenili ( pewnie dlatego, że ja się nie znam tylko poprostu oceniam czy mi się film podobał czy nie ).

Także odemnie 9/10 jak na polskie realia film bardzo mi się podobał

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/55/#findComment-240499
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Mr_Hardy
      Bardzo mi się podoba to, że TNA na początku przypomina co się działo w poprzednim tygodniu. Często bywa, że nie pamiętam co było w poprzednim tygodniu.. Moose na Genesis będzie miał swoją wersję pasa X-Division czyli TNA zaspoilerowało nam wynik walki. Tak mi się wydaję. Ogólnie bardzo dobry iMPACT dużo dużo lepszy odcinek niż z tamtego tygodnia. Genesis zapowiada się świetnie. Nie mogę się doczekać.   
    • MattDevitto
      Na razie na SD w karcie jest tylko jeden match + ma pojawić się Tiffany
    • KPWrestling
      Ten pojedynek to szansa na rehabilitację przed gdyńską publicznością po nieudanym starcie w turnieju. Zarówno Leon Lato, jak i Eryk Lesak, przegrali swoje walki ćwierćfinałowe w boju o tytuł pretendenta do mistrzostwa KPW. Nie zmienia to jednak faktu, że obaj pozostają w dobrej dyspozycji. Eryk toczył bardzo wyrównany bój z Filipem Fuxem i momentami wydawało się, że przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Leon Lato po listopadowej porażce zaliczył z kolei wygraną na włoskiej ziemi, pokonując Lello Boy Jonesa na gali Wrestling Megastars Main Event. Czy Eryk Lesak jako ten większy i silniejszy zdominuje przeciwnika i nie pozwoli mu na rozwinięcie skrzydeł, trzymając go w walce na swoich warunkach? Czy też Leon Lato wykorzysta szybkość, spryt i fantazję, zaskakując Lesaka i dopisując kolejne zwycięstwo do swoich statystyk? Jedno jest pewne - dla obu liczy się tylko zwycięstwo i zrobią w ringu wszystko, by je odnieść. Eryk Lesak vs. Leon Lato Instagram: heelesak leon.lato Gala Wrestlingu: KPW Arena 27 24 stycznia 2025 Nowy Harem Gdynia Ostatnia pula biletów: https://kpw.kupbilecik.pl/ Przeczytaj na oficjalnym fanpage KPW.
    • KL
    • Attitude
×
×
  • Dodaj nową pozycję...