Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Dinner for Schmucks - liczyłem na jakąś w miarę zjadliwą komedie na typowe odmóżdżenie, ale bardzo się zawiodłem. Lubie Paula Rudda w tego typu filmach od czasów jego występów w "Friends", ale tutaj był całkowicie przyćmiony przez postać graną przez Steve'a Carella. Fabuła może i była niespotykana, Tim żeby dostać awans w firmie musi przyprowadzić na pewną kolacje człowieka z którego inni będą się mogli pośmiać. Jest to firmowa tradycja i Tim przypadkowo trafia na Barry'ego, który z martwych myszy potrafi zrobić sztukę. Ta produkcja to typowa komedia pomyłek, ale większość elementów jest tak naciąganych, że człowiek zamiast się śmiać to się irytuje i tak też było w moim przypadku. Strasznie w tym filmie drażniła mnie rola Carella i niektóre pozytywne elementy pod koniec filmu nie potrafiły tego zakryć. Dawno nie byłem tak poirytowany po filmie, może to jakiś mój zły nastrój haha. 3/10

 

My Super Ex-Girlfriend - przyszedł czas nadrobić pewną zaległość którą średnio chciało mi się nadrabiać. Matt to już dość ustatkowany facet i jedyne czego mu brakuje to partnerki. W mieście zło prawie nie istnieje, bo wszystko co złe lub może zagrażać ludziom jest neutralizowane przez super bohaterkę G-girl. Nie trudno się domyślić, że to z jej ludzkim wcieleniem spotka się Matt i że wyniknie z tego wiele komicznych sytuacji. Czasami można się pośmiać, a końcówka nie jest tak przewidywalna jak mogłoby się wydawać. Niestety aktorstwo mnie w tym filmie całkowicie zaskoczyło w negatywnym znaczeniu tego słowa, bo Uma Thurman w tej roli wypadła słabiutko i mało przekonująco, a Luke Wilson też nie był jakoś wyjątkowo zabawny i widziałem wiele lepszych jego roli. Gdyby nie pozytywna jak dla mnie końcówka i pewna scena bitwy to film dostałby oczko niżej, ale przypomniałem sobie o Dinner For Schmucks i jednak nie mógłbym ocenić tych dwóch filmów w ten sam sposób. 4/10

 

The Deal - i kolejna zaległość, którą średnio chciało mi się oglądać, no ale kiedyś trzeba skoro się takie hity ściągało. Charlie Berns to producent filmowy, który kiedyś zdobył Oscara, a teraz bliżej mu do samobójczej śmierci niż do kariery w biznesie, który tak pokochał. Wszystko się zmienia, kiedy Charliego odwiedza siostrzeniec z napisanym scenariuszem i propozycją zrobienia wspólnego filmu. W tle jedna z firm jest kupowana przez Kanadyjczyków, a znany aktor przechodzi na judaizm co w późniejszych etapach filmu sprawi, że pojawi się kilka w miarę zabawnych wątków. Zdecydowanie film byłby o wiele słabszy bez pierwszoplanowej roli Williama H. Macy'ego, który sprawił, że jakoś szybko zleciał mi ten film, chociaż jego romans z Deidrą Hearn graną przez Meg Ryan jakoś ciężko mi było kupić. Nie miałem szczęścia do filmów w ostatnich dniach, ale dobrze, że te zaległości mam już za sobą. 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-227829
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  1 776
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.10.2007
  • Status:  Offline

Skrzydlate Świnie

Jak, że film traktuje o mojej subkulturze (?) z chęcią go obejrzałem. Po seansie humor dobry już nie był. Pominę fakt, że z prawdziwym światem kibicowskim ma mało wspólnego (wybieganie na akcje z szalikiem luźno założonym naszyję? :shock: ). Twórcy filmu tłumaczyli się, że to nie chodzi o kibiców, tylko o styl życia młodych ludzi (?). Coś w tym stylu, co i tak nie ma sensu. Tacy mondrale to gdyby nakręcili film o dzikim zachodzie z latającymi samochodami powiedziliby, że to nie o to chodzi. No bo przecież nie o to :twisted:

Wracając do linii fabularnej. Postać Małaszyńskiego- Oskar to człowiek, który stoi przed wielkim rozdrożem życiowym. Dotychczas żył weekendami na meczach, w tygodniu wygodnie sprzedawał dewocjonalia pod kościołem, które odziedziczył po ojcu, a czas pozostały spędzał z ukochaną. I nagle wszystko runęło: interes upadł, nie ma pieniędzy, a dziewczyna właśnie urodziła mu syna. Widząc niedojrzałość Oskara, odchodzi od niego. Jakby tego było mało klub spadł do drugiej ligi i rozważa się rozwiązanie go (tak offtopem: druga liga to nie jakaś okręgówka, gdzie nie ma pieniędzy ani sponsorów, więc skąd to?). Wydaje się, że jest przechlapane. I tu pojawia się rozwiązanie- jest dobrze płatna (kłopot z pieniędzmi odpada) stała (powrót dziewczyny) praca, jako kibic, czyli w dziedzinie, w której czuje się najlepiej. Jest tylko jedno ale- trzeba zdradzić swoje klubowe barwy na rzecz odwiecznego wroga.

Druga postać to brat Oskara- Mariusz. Zostaje on przedstawiony jako bezmózgi (jego mina kiedy pyta się brata "zamknął klub, co teraz będzie?" rządzi :D ) przydupas (na mecze, do roboty chodzi tylko z bratem). To jak potraktował swoją jeszcze niedawną dziewczyną tylko to potwierdza. Jakoś nie wiem co więcej o nim napisać.

No i jest Basia. Była dziewczyna Mariusza, chodzi z chłopakami na mecze, tylko żeby się wyżyć. Widać to gdy tak jak Oskar dostaje propozycję pracy w klubie wroga. Bez wahania leci na forse. Dodatkowo, mimo, że wiedziała, że dla Oskara dopiero co urodził się synek, zaczęła się do niego przybliżać.

Do tego dochodzi kilka pomniejszych postaci.

Mamy więc dylematy Oskara (klubowy honor, czy stateczne rodzinne życie), Mariusza (brat chce stracić honor zdradzając swoją drużynę) i Basi (niemoralny związek z Oskarem i brak wartości, którymi może kierować się w życiu).

Niby nie wygląda to źle, ale każde rozwiązanie przedstawione jest w katastroficzny sposób.

Oskar zmienia klub, ale na koniec jednak wraca. Jego dziewczyna odchodzi od niego i nie chce do niego wrócić, pomimo ustatkowania. W międzyczasie zostaje zdradzona. Po powrocie Oskara do macierzystego klubu, jako biedak bez perspektyw odzyskuje zaufanie i ukochana do niego wraca (mimo, że kilka dni wcześniej spał z inną). Mariusz jako debil nie robi w sumie nic, tylko odwraca się od Oskara w najważniejszym dla niego momencie (+ genialna scena, gdy po przerwie letniej cała czołówka kibiców Czarnych dogorywa na sektorze rodzinnym, z Mariuszem w pierwszym rzędzie). Basia, po podróżach po obu klubach i romansie z Oskarem... znikła i nikt nie wie co się z nią stało.

Cały film jest policzkiem dla inteligencji widza. Po drodze przewija się dodatkowo inne, mniejsze nielogiczne sytuacje, których nie pamiętam, bo film widziałem dość dawno. Trzeba kompletnie wyłączyć logiczne myślenie, żeby wyjąć z tego "dzieła" coś pozytywnego. Jedyny plus to Pazura, który jak sypnie żartem to potrafi rozśmieszyć. Moja ocena to 3/10, ale nie pamiętam już więcej powodów, dlaczego tak wysoko go oceniłem.

 

No, ale pewnie to i tak chodzi o co innego :twisted:

 

ps. W kilku scenach widać graffiti Czarnych, które twórcy skopiowali od pewnej grupy ultras z Białegostoku :D

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-227865
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Hobo with a Shotgun (Włóczęga ze Strzelbą)

N!KO - Rutger Hauer, gwiazda kina lat 80 ubiegłego wieku, wraca jako włóczęga ze strzelbą. Trafiając do nowego miasta, jest przerażony zepsuciem, jakie tam panuje. Wszędzie widzi uzbrojonych rabusiów, skorumpowanych policjantów, prostytutki, a nawet pedofila przebranego za świętego Mikołaja. Postanawia zaprowadzić porządek, w jedyny (najlepszy?) sposób jaki zna – ze strzelbą w ręku. Wszystko to, by przyszła generacja mogła wieść lepsze życie w tym zaszczutym miejscu.

„Planet Terror” było poprzedzone zwiastunem „Maczety”. Z początku niewielu zakładało, że autentycznie się poniosą na stworzenie z tego pełnometrażowego dzieła. Wyszło całkiem przyzwoicie (5/10), i można nawet stwierdzić, że sieczka klasy B z Dannym Trejo, osiągnęła większy sukces od dwóch części „Grindhouse”. Piszę o tym, bo drugim „zwiastunem”, który kręcił się wokół tej serii, był właśnie „Hobo”. Ta krótka zajawka wygrała konkurs, towarzyszący premierze filmu Roberta Rodrigueza, więc jak łatwo wywnioskować, „Włóczęga ze Strzelbą”, to kolejna próba wskrzeszenia kina exploitation (kiczowate niskobudżetówki) z lat 70. Niestety, próba ta pokazała, że niekiedy wypada zostać przy kilkuminutowym trailerze, i nie próbować z niego czegoś wyciągnąć na siłę. Nadmierna brutalność, tryskająca krew, proste jak konstrukcja cepa dialogi, to wszystko, czego można było się spodziewać. Dostaliśmy to w najprostszej z możliwych form. Jestem pewny, że wielu to doceni, bo jakby nie patrzeć, film trzyma się uparcie gatunku. „Maczeta” również to zrobiła, ale (pomijając tamtejszą, doborową obsadę) tam miałem poczucie, że wszystko, co widzę, jest swego rodzaju oczkiem puszczonym w kierunku widza („patrzcie jak się śmiejemy z tamtejszego kina, i z samych siebie przy okazji”). Tutaj oglądałem po prostu kicz klasy B, który oczka do mnie nie puścił. To pewnie zależy od nastawienia, ale w pojedynku z potężnym Meksykaninem („Maczeta”), Włóczęga przegrywa przez nokaut – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-228031
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Polska kinematografia jest przepełniona kom-romami z plastikowymi dialogami. Seria filmów o niczym, z tymi samymi aktorami w rolach głównych. „Skrzydlate Świnie” to dowód, że niekoniecznie musi to wyglądać tak dramatycznie. Produkcja nie dość, że jest o czymś, to ma multum dobrych tekstów, i wyrazistych postaci. Idealnie balansuje między dramatem, a komedią. Porusza temat aktualny, bo o tym, co dzieje się na trybunach piłkarskich lig w naszym kraju, słyszymy bardzo często.

 

Skrzydlate Świnie

Jak, że film traktuje o mojej subkulturze (?) z chęcią go obejrzałem. Po seansie humor dobry już nie był. Pominę fakt, że z prawdziwym światem kibicowskim ma mało wspólnego (wybieganie na akcje z szalikiem luźno założonym naszyję? :shock: ). Twórcy filmu tłumaczyli się, że to nie chodzi o kibiców, tylko o styl życia młodych ludzi (?). Coś w tym stylu, co i tak nie ma sensu. Tacy mondrale to gdyby nakręcili film o dzikim zachodzie z latającymi samochodami powiedziliby, że to nie o to chodzi. No bo przecież nie o to :twisted:

 

...

 

Cały film jest policzkiem dla inteligencji widza. Po drodze przewija się dodatkowo inne, mniejsze nielogiczne sytuacje, których nie pamiętam, bo film widziałem dość dawno. Trzeba kompletnie wyłączyć logiczne myślenie, żeby wyjąć z tego "dzieła" coś pozytywnego. Jedyny plus to Pazura, który jak sypnie żartem to potrafi rozśmieszyć. Moja ocena to 3/10, ale nie pamiętam już więcej powodów, dlaczego tak wysoko go oceniłem.

 

A wg mnie "Latające Świnie" to bardzo dobra pozycja jak na "polską komedię". Sporo tu dramatu (wybory moralne głównego bohatera, kasa vs. kumple, dorosłość a życie młodzieńczymi rozrywkami, zapewnienie bytu rodzinie a lojalność wobec przyjaciół itd.) i trochę nienajgorszych motywów do pośmiania się.

Szczerze mówiąc mało mnie obchodzi, że film może nie być realistyczny z punktu widzenia zapalonego kibola, bo ja go oceniam oczami stadionowego laika i dla mnie był w miarę realistyczny (nie znam się - mogę się mylić - do mnie to przemawiało). Oczywiście była to pewnie "wersja light" tego co odchodzi na stadionach, ale przecież ultras'owanie było tu tylko tłem do opowiedzenia pewnej historii i rozważań nad tym co w życiu naprawdę jest ważne.

Dobra rola Małaszyńskiego i Roguckiego (szkoda, że "zabookowali" go deko na cipę. Wolałbym dwóch twardych braci, po dwóch stronach barykady) oraz bardzo solidne, drugoplanowe kreacje Pazury, Lubosa i Grabowskiego. Dodatkowo fajna praca kamery i bardzo dobra muza.

Tak jak w większości nie przepadam za polskimi komediami (w 3/4 przypadków są po prostu kretyńskie) tak "Skrzydlate Świnie" nie pozwoliły mi nudzić się ani przez chwilę, zapewniły kilka niezłych brechtów :D a pod płaszczykiem rozrywkowej, chwytliwej otoczki (sceny z życia stadionowych zadymiarzy) przemycały całkiem poważne, dające do myślenia treści. Moja ocena: 7-/10

 

P.S. To co mi się nie podobało to kiepściutka gra aktorska Olgi Bołądź (Baśka). Dziewczyna zupełnie nie nadawała się do tej roli i ewidentnie było widać, że ją "gra" zamiast "być ową bohaterką" (mało wiarygodna rola). Do takiej roli pasowałaby mi jakaś "babka z jajami" pokroju np. Agnieszki Chylińskiej :D

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-228040
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Rite (Rytuał)

N!KO - Mikael Håfström („1408”) na dobre już wziął się za horrory. Jego nowa produkcja opowiada historię sceptycznego ucznia seminarium duchownego, Michaela Kovaka (Collin O'Donoghue), który trafia do szkoły dla egzorcystów. Tutaj młody ksiądz staje twarzą w twarz ze swoimi największymi demonami. Jego drogi krzyżują się z ojcem Lucasem (Anthony Hopkins). Poczciwym księdzem żyjącym na odludziu, i walczącym ze sługami diabła od lat. Całość została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami.

Filmowe egzorcyzmy zostały przewałkowane na tyle różnych sposobów, że w dniu dzisiejszym częściej śmieszą niż straszą. Stworzenie czegoś, co podnosząc ten temat, odejdzie od licznych uśmiechów i załamania na twarzy, jest niezwykle trudne. „Rytuał” dzielnie dźwigał ten ciężar, przez większość czasu. Szkoda, że pod koniec padł z wycieńczenia. Bardzo przyzwoitym punktem, okazał się niemający zbyt wielkiego doświadczenia Collin O’Donoghue. Jego upartość w dążeniu do prawdy była wiarygodna, i mogła się podobać. Jego partner, były Hannibal, zostal ofiarą staczającego się scenariusza. Początek zaliczył bardzo mocny, a skończył jako definicja pierwszego zdania tego akapitu. Fabularnie nie mamy tu do czynienia z czymś nowym. Wszystko już było, a nawet jest kręcone w sposób nie podobny do dzisiejszej kinematografii.

Kolejny film o egzoryczmach z potencjałem, który wyłożył się brutalnie w końcówce. W zeszłym roku podobna sytuacja miała miejsce z „Ostatnim egzorcyzmem” (5/10). Tutaj, ostatnia scena była wyssana z palca, tam – po prostu tandetna. „Opętanie najłatwiej rozpoznać przez negatywną reakcje na święte obiekty – krzyże, woda święcona.” Czy odruchy wymiotne też się wpisują w negatywne reakcje? Jeśli tak, to chciałbym poznać imię demona, który we mnie siedzi. – 5/10 (Jest to "piątka" mocno naciągana, i minus by się wpasował idealnie. Nie praktykuje, ale wypadało podciągnąć, po dobrych dialogach kwestionujących istnienie "najwyzszego")

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-228211
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Czy odruchy wymiotne też się wpisują w negatywne reakcje? Jeśli tak, to chciałbym poznać imię demona, który we mnie siedzi.

 

Nie wiem jak nazywa się Twój (bo jesteś orędownikiem Straight Edge), ale mój został już dawno rozpoznany, sklasyfikowany i przez wieki badany przez ludzkość, a imię jego: Alcoholus Metylus.

Wierz mi (na słowo, skoro go nie poznałeś osobiście)... straszne rzeczy potrafi wyczyniać z ludźmi a wymioty to tylko najlżejszy symptom jego "opętania"! :twisted:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-228213
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  162
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  25.04.2010
  • Status:  Offline

1.Deckdogz - fajny film o skaterach którzy dążą do bycia sponsorowanym

2.41 letni prawiczek - Niektórym pewno wystarczy że są tam cycki , ale nie no naprawde dobra komedia

3.Blockersi - poprostu lubie filmy gdzie mówi się o dążeniu do celu tak jak to było w przypadku Rycha Peji i wielu innych

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-228268
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 776
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.10.2007
  • Status:  Offline

Raven, Niko, serio nie bolą was te wielkie dziury w bezmyślnych postępowaniach bohaterów? Nie zwracacie uwagi na takie "szczegóły", jak gonienie autobusu na pasie lotniczym, czy końcowy los Basi?

Nie, żebym się czepiał, ale patrząc jak surowo oceniacie inne dobre filmy, nie mogę zrozumieć dlaczego chwalicie tego gniota.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-228318
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Raven, Niko, serio nie bolą was te wielkie dziury w bezmyślnych postępowaniach bohaterów? Nie zwracacie uwagi na takie "szczegóły", jak gonienie autobusu na pasie lotniczym, czy końcowy los Basi?

Nie, żebym się czepiał, ale patrząc jak surowo oceniacie inne dobre filmy, nie mogę zrozumieć dlaczego chwalicie tego gniota.

 

Luki, zbyt emocjonalnie podchodzisz do tego filmu bo zahacza o Twoje klimaty. Pod kątem kibolskich motywów mógłbym mieć zastrzeżenia jeżeli byłby to obraz pokroju "Football Factory", gdzie zadymy Hools'ów są jego istotą. Tutaj te motywy stanowią tylko tło, a ważne rzeczy dzieją się poza tematem (stanowi on tylko punkt wyjściowy do dyskusji na temat wartości liczących się w życiu). Zobacz, że nawet stadionowi zadymiarze przedstawieni są tu jako takie zagubione chłopaki, którzy to nikomu większej krzywdy nie zrobią, co najwyżej z Policją się trochę poszarpią, albo konkurencji flagę podjebią :D Trudno nawet jakoś specjalnie ich nie lubić.

 

Co do błędów logicznych, które wytykasz, to mnie jakoś one specjalnie nie rażą. Odniosę się do nich w spoilerze, żeby komuś nie zepsuć zabawy:

 

 

Motyw z pogonią za autobusem nie jest aż taki głupi. Zakochane osoby nie takie dziwne rzeczy wyprawiają.

To że dupa postanowiła do niego wrócić? Ja to kumam. Największym problemem dla niej było to, że zawsze była (ona i dziecko) na drugim miejscu, za piłką nożną, a brak kasy był tu mniejszym problemem (główny bohater kasą nie śmierdział już wcześniej a dupa z nim i tak była). Kolo postanowił się zmienić, piła przestała być dla niego życiowym priorytetem, to i dupa dała mu jeszcze jedną szansę. W końcu miała z nim bachora, a to wiąże na całe życie. Możliwe że zrobiła to też z myślą o dziecku. Jak dla mnie - nic nielogicznego tu nie ma. Samo życie.

Motyw z Baśką jest zajebiście logiczny. Dla mnie Baśka nigdy nie miała pierdolca na punkcie piły jak reszta (jak klub się rozpierdolił to zbyt długo nie nosiła żałoby tylko poleciała bez żadnych dylematów do Pazury). Lubiła ekipę, lubiła "pomeczowe" szaleństwa, lubiła jak się coś działo, a przede wszystkim podkochiwała się w Małaszyńskim i to od dawna. Baśka miała swoją szansę, kiedy Gorczyca kopnęła w dupę Małaszyńskiego. Przespała się z nim i liczyła, że będą parą. Niestety kolo kochał Czarną, pobzykał Bachę, podkulił ogon i wrócił do matki swego dziecka. Nic więc już Baśki nie trzymało w miasteczku. Piłę miała w dupie, straciła szansę na bycie z facetem którego kochała a wśród ekipy i tak była spalona (czuła się ośmieszona po tym jak jej nacykali fotek na golasa). Dziewczyna zawinęła więc manatki i wyjechała w siną dal. Dla mnie 100% logiki.

 

 

1.Deckdogz - fajny film o skaterach którzy dążą do bycia sponsorowanym

2.41 letni prawiczek - Niektórym pewno wystarczy że są tam cycki , ale nie no naprawde dobra komedia

3.Blockersi - poprostu lubie filmy gdzie mówi się o dążeniu do celu tak jak to było w przypadku Rycha Peji i wielu innych

 

Wodzik - jak już chcesz polecać jakiś film, to wysil się na trochę więcej niż jedną linijkę drętwego opisu, który niewiele mówi. Pisałem Ci już o tym wcześniej. Nikogo czymś takim nie zachęcisz do obejrzenia a jeśli chcesz walić sztukę dla sztuki, to sobie możesz równie dobrze darować tego typu nabijanie postów.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-228330
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Elling - ten norweski film czekał na moją ocenę już bardzo długo i wreszcie się doczekał. Po wielu bardzo pozytywnych recenzjach i ocenach jakie film wyłapał oczekiwałem naprawdę czegoś konkretnego i jednak trochę się zawiodłem. Film świetnie łączy ze sobą elementy dramatu i komedii, ale brakowało mi w nim zdecydowanego pójścia w jedną ze stron i jakoś emocjonalnie nie mogłem się w 100% wkręcić. Elling i Kjell Bjarne po dwóch spędzonych w specjalistycznym zakładzie latach wychodzą na świat i są lekko mówiąc mało do tego przystosowani. Kiedy państwo załatwia im mieszkania z osobnymi pokojami ci od razu postanawiają przestawić łóżka i znów spać w jednym pokoju. Wiele śmiesznych motywów z tego wynika, ale główny wątek filmu to przede wszystkim ich przyjaźń na dobre i na złe. Może kilka dłużyzn sprawiło, że film oceniam na taką, a nie inną ocenę i bardzo możliwe, że niebawem zobaczę go jeszcze raz, ale tak jak mówię na razie było tylko solidnie ze świetnymi momentami. 7/10

 

The American - film zaczyna się dość ostro, Jack grany przez solidnego George'a Clooneya to będący już raczej w stanie spoczynku płatny zabójca spokojnie mieszkający w Szwecji razem ze swoją dziewczyną. Pewnego dnia jednak zauważa na śniegu ślady stóp i odkrywa, że ktoś będzie chciał go zabić. Jack poradzi sobie z dwoma mordercami i...zabija również swoją dziewczynę(bardzo prawdopodobne, że myślał iż to ona go wsypała). Główny bohater dzwoni do zaufanej osoby i przyjeżdża do Włoch wykonać ostatnie zadanie. Fabuła może brzmieć jak typowe kino akcji, ale jest całkowicie odwrotnie. Akcja w filmie toczy się powoli, film stawia na dialogi i świetne zdjęcia co muszę przyznać pozytywnie mnie zaskoczyło, bo spodziewałem się, że będzie to kolejny sensacyjny film o którym niewiele będzie można napisać. Wiem też, że wielu osobom taki akurat format tego typu filmu może do gustu nie przypaść, ale mi się podobało, a otwarty koniec jeszcze bardziej podciągnął ocenę. 7/10

 

A wg mnie "Latające Świnie" to bardzo dobra pozycja jak na "polską komedię".

 

Co Ty ostatnio masz z tymi tytułami. :twisted:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-228614
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

-Raven- napisał/a:

A wg mnie "Latające Świnie" to bardzo dobra pozycja jak na "polską komedię".

 

 

Co Ty ostatnio masz z tymi tytułami. :twisted:

 

Skrzydlate... Latające... Walenie konia, kulanie gruchy - co za różnica? :twisted: A tak na serio - sprawdzam Twoją czujność Bonku :lol:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-228664
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Skrzydlate świnie - nie wiem jaki był zamysł twórców, bo mnie to nie interesuje, ale film oglądało się przyjemnie i nie można go traktować za bardzo dosłownie. Oczywiście środowisko kiboli jest przedstawione w dziwny sposób, ale akurat to rozumiem, bo ta produkcja ma trafiać do największej liczby widzów, a nie tylko do osób, które niektóre z tych rzeczy przeżyły na własnej skórze. Oglądałem film z moją drugą połową i przez dodanie do właśnie takiej historii wątków romantycznych film jako całość przypadł jej do gustu co tylko pokazuje, że film jest nastawiony na szerszą publiczność. Nie podobało mi się za to aktorstwo, niektóre postacie drugoplanowe były świetne, ale te najważniejsze role średnio do mnie przemawiały. Co by jednak nie mówić film jest pozytywny i fajnie, że powstało coś innego niż 3/4 rodzimych produkcji. Trochę się wahałem jaką dać ocenę, ale pomijając przesłodzoną końcówkę film był naprawdę solidny. 7/10

 

Buried - odpalając film wiedziałem, że będzie to dzieło podobne do "127 Godzin", czyli pozycji nominowanej do Oscara, ale też nie spodziewałem się, że będzie równie dobry jak tamten. Początek średni, gość budzi się w trumnie i nie wie jak się tam znalazł, ale z czasem wszystko się wyjaśnia i film naprawdę nabiera rumieńców. Całość opiera się na dramatycznych telefonach głównego bohatera, który w ten sposób chce uratować swoje życie, ale z minuty na minute coraz bardziej w to wątpi. Niektóre osoby z którymi rozmawia naprawdę wypadły świetnie(niby to tylko głos, ale jednak) i do końca filmu czeka się, która z nich okaże się pomocna, a która tylko gadała żeby gadać. Sam finał filmu jest bardzo mocny i dość zaskakujący co jeszcze bardziej podnosi moją ocenę. "127 Godzin" był lepszym filmem tylko dlatego, że aktorsko James Franco swoją postacią jeszcze bardziej potrafił sprzedać emocje, a w tym wypadku Ryan Reynolds po prostu nie miał jak. 8/10

 

Kręgosłup diabła - kolejny film Guillermo del Toro, który postanowiłem obejrzeć nie znając nawet zbytnio fabuły. Gdy tylko włączyłem od razu przypomniał mi się klimat "Labiryntu Fauna", bo akcja jest osadzona w mniej więcej tym samym czasie. Młody Carlos trafia do sierocińca znajdującego się na odludziu w którym kiedyś zdarzyło się coś czego nikt nie potrafił wyjaśnić. Zaginął chłopiec i krążyły plotki o jego uciecze i śmierci, ale Carlos szybko przekonał się, że chłopiec zginął, bo zaczął regularnie widzieć i słyszeć jego ducha. Film ma elementy horroru, ale jednak to tylko dodatek do dramatu jaki się tam rozgrywa. Jest jeden główny czarny bohater, który zrobi wszystko, żeby swoją obecna sytuacje zamienić na swoją korzyść i jest wiele pozytywnych postaci, które sobie średnio z nim radzą(kolejny bardzo podobny motyw z "Labiryntem"). Niestety dramat jaki rozgrywa się w tym filmie średnio do mnie przemówił, było wiele dłużyzn, a elementy horroru były gorsze niż idealnie wpasowane elementy fantasy we wspomnianym późniejszym filmie del Toro. Powiem szczerze, że liczyłem na więcej. 6/10

 

After.Life - film ciekawie się zaczyna, jest wiele charakterystycznych postaci z Liamem Neesonem na czele, który gra pracownika zakładu pogrzebowego, który potrafi rozmawiać z umarłymi i który chce ich przeprowadzić w idealny sposób z życia do śmierci. Jest też główna bohaterka, która zginęła w wypadku samochodowym i która cały czas twierdzi, że żyje. Film jest zrobiony w ciekawy sposób, bo widz z biegiem minut może sobie zadawać pytanie czy Anna(Christina Ricci) rzeczywiście zginęła czy może Eliot Deacon przez cały czas kłamie. Jestem pewny, że po filmie na forach powstało wiele teorii na temat tego filmu i kluczowego pytania żyje czy nie żyje, osobiście też mam swoje zdanie na ten temat, ale nie będę nikomu psuć zabawy, bo akurat w tym filmie fajnie się wychwytuje niektóre niuanse, które dają człowiekowi do myślenia. Miałem dać oczko wyższą ocenę i może kiedyś się pokuszę, ale na razie jest tylko trochę ponad połowę skali. 6/10

 

(tak offtopem: druga liga to nie jakaś okręgówka, gdzie nie ma pieniędzy ani sponsorów, więc skąd to?)

 

Ej, no bez jaj. Skoro interesujesz się Polską piłką to powinieneś wiedzieć, że takie sytuacje są na porządku dziennym i to w najwyższych klasach rozgrywkowych. Aktualnie możesz o to zapytać piłkarzy klubu GKP Gorzów Wielkopolski. ;)

 

P.S. To co mi się nie podobało to kiepściutka gra aktorska Olgi Bołądź (Baśka). Dziewczyna zupełnie nie nadawała się do tej roli i ewidentnie było widać, że ją "gra" zamiast "być ową bohaterką" (mało wiarygodna rola). Do takiej roli pasowałaby mi jakaś "babka z jajami" pokroju np. Agnieszki Chylińskiej :D

 

Zgadzam się w 100%. Olga nie pasowała zupełnie do tej roli i nawet nie było widać, że stara się to jakoś ciekawie zagrać. Film dostałby dużego kopa, gdyby taką role dostała Sonia Bohosiewicz, która jako dresiara w "Wojnie polsko-ruskiej" totalnie zniszczyła system. :twisted:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-228895
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Rio

N!KO – Bohaterem animacji jest Blu (głos Jesse Eisenberg) – mieszkająca w zaśnieżonym amerykańskim miasteczku papuga-nielot, która okazuje się ostatnim męskim przedstawicielem swojego gatunku. Naukowcy zamierzają połączyć go z samiczką Jewel (głos Anne Hathaway) i tym samym zapobiec ich wyginięciu. Ptak wyjeżdża więc z właścicielką – zmierzającą ku staropanieństwu bibliotekarką – do Rio, gdzie mają nastąpić gody. Blu musi pokonać swe lęki, i dojrzeć, bo żeńska część nie jest do niego przekonana. Za animacje odpowiadają twórcy „Epoki Lodowcowej”.

Pisanie o animacjach, jest chyba najcięższe ze wszystkich (i na dodatek pojawia się ich cholernie dużo). Trudno jest się rozwodzić, bo w dzisiejszych czasach nacisk jest położony albo na gagi, albo na aspekt wizualny, a w tle wpleciony jest sztampowy morał. W związku z panowaniem trójwymiaru, twórcy poszli w to drugie. „Rio” prezentuje się lepiej od Brazylijskich pocztówek. Jest kolorowe, i scenerie pewnie zachwycą niejednego widza. Szkoda, że nie jestem fanem takich efektów, bo pewnie ocena poszłaby w górę. Humor nie wybił się na takie wyżyny, bo i papuga myjąca zęby (…) raczej nie powoduje, że zrywam boki. Tragedii nie było, ale po hucznych reklamówkach bazujących na „Epoce Lodowcowej”, wypadało oczekiwać czegoś zabawniejszego. Postacie drugoplanowe są (jak to często w animacjach bywa) ciekawsze od głównych, choć wcale nie zapadają w pamięci. To Blu mojej sympatii nie wzbudził. Na dobrą sprawę to mnie zirytował, bo dostał darmową wycieczkę do Rio, gdzie skazany był na stosunek z pięknością swego gatunku (… starałem się o tą posadę latami :wink: ). To, że była socjopatką, nie ma znaczenia.

W bezpośrednim, bajkowym pojedynku z repertuaru kin – „Rio” wygrywa na punkty z przykrym królikiem wielkanocnym („Hop” – 2/10). Mamy ładnie wyglądającą animacje, z przeciętnym humorem, i niewybijającymi się postaciami. Było minęło, i nic w tym wielkiego – 4/10. Najbardziej mnie denerwują te notoryczne popisy wokalne w animacjach. Czy to naprawdę jest takie warte zachodu, żeby kilkukrotnie wałkować jakieś piosenki w filmie? Za każdym razem jak te wszystkie kolorowe stworzenia zaczynają śpiewać, dopada mnie poczucie straty czasu.

 

-------

 

 

 

 

The Roommate

N!KO – Sara (Minka Kelly) to dziewczyna z małej miejscowości, i z wielkimi marzeniami. Zrywa z chłopakiem i dostaje się na wymarzone studia, gdzie będzie mogła się wykształcić na projektantkę mody. Trafia do lokalnego akademika. Tam szybko zdobywa nowych przyjaciół i adoratora. Po paru dniach dołącza do jej pokoju współlokatorka – Rebecca (Leighton Meester). Dziewczyny szybko się zaprzyjaźniają, a przyjaźń zaczyna się przeradzać w coś więcej…

Dla wszystkich facetów, którzy czytają te słowa, „coś więcej” nie znaczy, że będą intymnie celebrować swą miłość… W ogóle nie chodzi o miłość. Przynajmniej nie o taką odwzajemnioną. Tutaj jest motyw – zostawcie ją, bo wam wydłubie oczy! Innymi słowy, Rebecca nie jest do końca zrównoważona. W „Roommate”, jak na tego typu horror/thriller przystało, mamy sporo ładnych kobiet, które w takich filmach są skazane na śmierć, bądź krzyk, ból, cierpienie i strach. Ich umiejętności aktorskie nie były chyba priorytetem podczas castingu. Potrzebowali: a) głównej bohaterki – naturalnie piękna brunetka, w której zakocha się 90% widzów (10% to mało atrakcyjne kobiety, które powiedzą, że jest brzydka w celu poprawienia sobie humoru); b) pierwszej imprezowej kumpeli (blondynki), z lekko „puszczalską urodą”, które niekoniecznie wpadnie wszystkim w oko; c) kolejnej blond piękności, ale ze spojrzeniem psychopatki. Wywiązali się z tego zadania w takim stopniu, że uroda jest głównym atutem filmu. Szkoda, że to nie gwarantuje wysokich ocen, bo Minka Kelly mogłaby powalczyć o miejsce staczającej się Megan Fox. Jak na thriller, to napięcie jest budowane fatalnie. Myślę, że podobny rezultat osiągał 8423 odcinek „Mody na Sukces”. Praktycznie większość próbują stworzyć przez muzykę, która jest niskich lotów. Jedyne, co trzyma przed ekranem, to psychopatyczne zapędy współlokatorki, ale nic nie przekracza jakiejś bariery, która by spowodowała, że zapamiętam to na dłużej – 2/10

 

---------

 

 

 

 

Scre4m (Krzyk 4)

N!KO – Bohaterka poprzednich części - Sidney Prescott (Neve Campbell) – wraca do miasteczka, w którym dochodziło do licznych morderstw. Nie było jej w Woodsboro od 10 lat (tyle też minęło od poprzedniego „Krzyku”), ale jest to ostatni przystanek w promowaniu jej nowej książki, którą jest poradnik dla ludzi, którzy mieli podobne przeżycia. Pisarstwo pomogło jej dojść do siebie, ale powrót do domu zbiega się w czasie z powrotem zamaskowanego mordercy.

„Jaki jest Twój ulubiony straszny film?”. Choć te słowa w słuchawce telefonu budziły grozę i stworzyły tą markę, to osobiście bym odpowiedział, że na pewno nie jest nim „Krzyk 4”. Znowu mamy masę białych, młodych dziewczyn, czekających na pewną śmierć, no i Neve Campell z Courtney Cox, które są dowodem, że jak się nie zabija nastolatek… to się zestarzeją. Ze starej gwardii dołącza do nich nawet David Arquette (były mistrz WCW...), o którym wszyscy zapomnieli w takim stopniu, że jego postać przestała kuleć, choć w którejś z poprzednich części miał z tym poważne problemy. „Krzyk” zawsze miał tendencje do groteski i tu nie jest inaczej. Mamy sporo dowcipów, i „oczek” puszczonych w stronę widza, choć trochę razi wyśmiewanie wielkich serii, które liczą po kilka filmów (jak chociażby „Piła”), bo wraz z czwartą odsłoną, dzieło Wesa Cravena puka do tej samej kategorii. Fani pewnie będą zadowoleni, mimo faktu, że ta produkcja prezentuje raczej poziom tych późniejszych dwóch (mniej atrakcyjnych) „Krzyków”. Końcówka całkiem zgrabnie podciąga ocenę, bo bez niej to dokładnie to, czego można było się spodziewać… seria morderstw nożem. Krzyk – 7/10; Krzyk 2 – 4/10; Krzyk 3 – 3/10; Krzyk 4 – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-229600
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Super

N!KO – Gdy jego żona odchodzi dla lokalnego dilera, Frank D'Arbo (Rainn Wilson) postanawia przywdziać czerwony strój i walczyć z przestępczością. Nie posiada żadnych super-mocy, ale ma dobre intencje, które napędzają jego alter ego (Crimson Bolt). We wszystkim pomaga mu sprzedawczyni w komiksowym raju, i metalowy klucz do rur.

Nie wiem, co to za moda ostatnimi czasy na nieudolnych super-bohaterów, ale bardzo łatwo można naliczyć kilka filmów z zeszłego, lub początku tego, roku („Kick-Ass”, „Defendor”, „Green Hornet”). „Super” się jednak stara, chociaż trochę wyróżnić z tłumu. Franka ciężko nazwać normalnym facetem. Przeciętność byłaby dla niego szczytem, bo jak nam sam opowiada na początku filmu, jego dwa najlepsze momenty w życiu, te które pozwalają mu dalej egzystować na naszym świecie, to ślub z Sarą (Liv Tyler) i wskazanie drogi policjantowi goniącemu przestępcę. Jeśli w takim wieku, to byłyby moje highlighty… położyłbym się na pobliskich torach. Życie wywraca się mu do góry nogami, gdy żona opuszcza go dla Jacquesa (Kevin Bacon, który tą rolą ukradł show). Frank ma wizję, że jego mózgu dotyka boski palec (chyba najgorszy filmowy motyw poprzedniego roku), i został on wybrany do zwalczania przestępczości. Tutaj wszyscy (ja również) złapaliby się za dopisywania reszty historii, w której główny bohater, z racji bycia nieudacznikiem, dostaję nieziemski łomot od każdego. „Super” nie idzie w taką komediową stronę, a rusza w to, czym zdołał się wyróżnić – brutalność. Protagonista, z bliżej nieopisaną radością, gnębi swoim kluczem, czaszki złych ludzi. Jeśli taki rodzaj rozrywki wam odpowiada, to zaraz po wizycie u najbliższego psychologa, śmiało możecie złapać za tą produkcję. Osobiście żałuję, że Bacon nie dostał więcej czasu ekranowego – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-230057
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Kill the Irishman

N!KO – Danny Greene (Ray Stevenson), twardy Irlandczyk, z początku nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest najbardziej oczytany ze swoich kumpli, i ma „jaja ze stali”. Jego inteligencja i umiejętności skutecznej perswazji, okazują się kluczowe, i doprowadzają go na szczyt związku zawodowego, w którym zaczynał od najniższego stopnia. Mieszkając w Cleveland jego drogi krzyżują się z lokalną mafią. „Kill The Irishman”, to produkcja oparta na prawdziwej historii, mającej miejsce w latach 70 ubiegłego wieku.

Dobroduszny był ten Pan, a to nie pasowało gangsterom. Starał się jak mógł, by pomóc swoim ludziom żyjącym w USA, co go zgubiło, i zrobiło wielkim celem dla mafii. Danny musiał się bronić, więc stworzył własną grupę, konkurującą z rozdającą karty rodziną. Historia może i ciekawa, ale film nakręcony bez polotu. Niby ciężko się spodziewać rewelacji, bo to produkcja z niższej półki, ale zeszłoroczne „Unthinkable” udowodniło, że można małym budżetem wgnieść widza w fotel. Mamy kilka rozpoznawalnych postaci, jak chociażby Christopher Walken i Van Kilmer, ale obaj (ten pierwszy zaczyna, a ten drugi robi to od dawna) rozmieniają się na drobne. Mafia, mimo doświadczonych w tym temacie aktorów (grających już wcześniej w filmach tego typu), została kiepsko odegrana. Ciężko mi było odróżnić, kto jest kim, więc spamiętanie ich imion nie wchodziło w grę. Niby grali, ale chyba im się nie za bardzo chciało. Dobrym motywem były autentyczne materiały wideo z wiadomości tamtych lat. Najpierw widzieliśmy scenę nakręconą przez reżysera, a podsumowana ona została klipem z lat 70. To chyba najciekawszy niuans tych 100minut. Mimo, że jestem wielkim fanem tych klimatów, to daleki byłem od satysfakcji… - 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/52/#findComment-230513
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • KL
    • Attitude
    • MattDevitto
    • HeymanGuy
      Mówicie o @ KL ? That makes us two... ROH on Honor Club 09.01.2025 Trish Adora vs. Harley Cameron: No dobra, Trish Adora jest w dobrej formie. Już samo jej wejście z STP w narożniku robiło wrażenie. Harley Cameron próbowała, nie powiem, że nie. Pokazała zwinność i niezły timing, ale kiedy Trish odpaliła swój Lariat Hubman, to było jak... bum, end of story. To jeden z tych finisherów, które robią wrażenie i sprawiają, że czujesz moc przez ekran. Mam wrażenie, że Trish powoli zmierza w stronę czegoś większego – może tytułu? Byłoby przyzwoicie, bo to jedna z tych osób, które naprawdę zasługują na spotlight. Blake Christian vs. Serpentico: Blake Christian jest jak błyskawica w ringu – szybki, techniczny, po prostu niesamowity, od zawsze robił na mnie wrażenie. Serpentico, wiadomo, zawsze daje dobre show, ale tu nie miał większych szans. Ta Meteora na koniec? Coś pięknego. W sumie spodziewałem się szybkiego zakończenia, ale mimo to walka była widowiskowa. Dla fanów lucha libre myślę, że jak najbardziej do polecenia. Boulder vs. Griff Garrison: Powiem tak: jak tylko zobaczyłem Bouldera w akcji, to wiedziałem, że Griff będzie miał ciężki wieczór, przypomina mi trochę Mastiffa z brytyjskiej sceny indy, ale trochę mu do niego brakuje. Griff próbował walczyć sprytem, ale kiedy masz przed sobą człowieka tak dużego jak Boulder, to wiesz, że to się nie skończy dobrze. Boulder Dash to absolutna demolka – oglądając to, miałem wrażenie, że Griff dosłownie wbił się w matę. Z jednej strony szkoda mi Griffa, bo ma potencjał, ale Boulder? On jest po prostu maszyną, którą można lepiej wykreować niż się to robi teraz. Billie Starkz vs. Brittany Jade: Billie Starkz to dla mnie taki powiew świeżości, mimo że trochę już występuje w Tonylandzie (AEW) i Tonylandzie v2 (ROH). Oglądam jej karierę od jakiegoś czasu i za każdym razem mnie czymś zaskakuje. Brittany Jade dała radę, ale Billie... lubię bardzo jej styl. Gładkie, perfekcyjne wykonanie, aż chce się oglądać więcej. Mam nadzieję, że Billie dostanie niedługo większy program, bo dziewczyna ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się jej kibicować. Queen Aminata vs. Rachael Ellering: Queen Aminata to ma fajny gimmick, ma spory potencjał – i to widać. Rachael próbowała, ale Aminata od początku wyglądała, jakby miała plan na tę walkę. . Aminata ma ten vibe dominatorki, która może zamieszać w każdej dywizji. Myślę, że to tylko kwestia czasu, aż zacznie walczyć o główne tytuły, czy to w ROH czy AEW. Throwback: Sumie Sakai vs. Hazuki (2018): Nie zwykłem komentować Throwbacków z gal, ale tu zrobię wyjątek, do ROH z tamtych m.in. lat mam spory sentyment, w sumie głównie z tego sentymentu powstaje ten komentarz, dość pozytywny, bo nie potrafię patrzeć na tą perełkę jaką jest ogół Ring of Honor złym okiem, nawet jak Tony Khan robi sobie z tego Velocity, Heat, Main Event, Superstars, nazywajcie to jak chcecie, pewnie rdzennym fanom się nawet nie chce na to patrzeć, bo szkoda sobie psuć pogląd i wspomnienia. Wspomnienia, wspomnienia... jak tylko zobaczyłem, że dostaniemy ten klasyk z 2018 roku, od razu się uśmiechnąłem. Hazuki z Kagetsu i Haną Kimurą w narożniku – to był ten czas, kiedy Women of Honor naprawdę rozkwitało i się dobrze zapowiadało. Walka była świetna, Sumie Sakai to absolutna legenda, szanuję za uśmiech w stronę starszych (choć są starsi) fanów. MxM Collection vs. The Dawsons: MxM Collection jest kolejnym świetnym duetem, który WWE puściło bez żalu. Mansoor i Mason Madden mają w sobie coś świeżego, co od razu przyciąga moją uwagę. The Dawsons to takie trochę noname'y, ale szczerze? Cieszę się, że MxM wygrali.  Mam nadzieję, że zobaczymy ich w większym programie w tej dywizji w bliższej przyszłości, pewnie skończą w AEW. Red Velvet vs. Jazmyne Hao: Red Velvet to całkiem przyzwoita mistrzyni ROH TV. Jazmyne Hao miała swoje momenty, ale Velvet to zupełnie inny poziom. Jej Right Jab to cios, który wygląda na równie groźny, co skuteczny, choć czy w tej walce nie pomyliła jej się ręka i czy nie użyła przypadkiem Left Jab? Walka była dobra, choć przewidywalna – mam nadzieję, że Red Velvet wkrótce dostanie bardziej wymagającą rywalkę o swój pas, bo obijać placki to każdy może. Shane Taylor Promotions vs. Gates of Agony: Uwielbiam Shane Taylor Promotions, ta ekipa to definicja dobrej chemii w ringu, a zwłaszcza Lee Moriarty. Gates of Agony próbowali zdominować siłą, ale Shane i Lee pokazali, że technika i strategia zawsze wygrywają. O'Connor Roll Bridge? Klasyk, ale działa, i to jak! Mam nadzieję, że Shane Taylor Promotions dostaną większe wyzwania, bo potencjał mają ogromny, a już za długo stoją w miejscu. Jericho/Rock'n'Roll Express: Na koniec – prawdziwa uczta dla fanów nostalgii. Chris Jericho jako część „The Learning Tree”? No powiedzmy, że w ROH nie wygląda to tak źle jak w AEW, mniejsza konkurencja może xD Z pasem ROH wygląda na większy deal w ROH, niż w AEW, niby proste ale Tony chyba tego nie ogarnia. Jego promo było idealnym balansowaniem między arogancją, a czystą rozrywką - typowy Y2J. Kiedy Rock N Roll Express weszli na ring publika nawet się ożywiła, dla odmiany. Ich atak na Jericho i Keitha to ukłon w stronę starej szkoły wrestlingu, który zawsze działa, przynajmniej na mnie. Widok Mortona i Gibsona triumfujących na koniec gali całkiem przyjemny, ale nie ma się co przyzwyczajać. Chris musi zacząć występować w ROH TV jeśli ma być choć trochę wiarygodnym ROH Champem. Co mogę powiedzieć? ROH dało nam wszystko, czego można oczekiwać od takiego formatu gali jaki od nich dostajemy: nie takie złe walki, rozwój jakichś tam historii i trochę nostalgii dla starszych fanów. Każda walka miała coś tam do zaoferowania, a momenty takie jak atak Rock N Roll Express czy nawet ten throwback z '18 roku sprawiły, że to nie był zwykły odcinek tygodniówki typu squashe i wywiady bez celu. Czekam na przyszły tydzień w sumie, bo QT Marshall vs. Komander o bodajże pas ROH TV zapowiada się nawet dobrze. Jeśli ROH dalej będzie trzymać taki poziom i konsekwentnie go podnosić, to może wreszcie coś zacznie się dziać. Sypnę klasykiem w takim razie od kolegi, którego wyżej oznaczyłem. OGLĄDAJCIE RING OF HONOR!
    • Grins
      Zapomniałem że gala jest u Turbiniarzy, no to obstawiam że Punk wygra w tym roku Royal Rumble już nie będzie lepszej okazji, w zeszłym roku miał wygrać, w tym roku już tego dokona. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...