Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 025
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.10.2009
  • Status:  Offline

The Town/Miasto złodziei (2010)

Mamy do czynienia z ciekawym przypadkiem - dostajemy film o oklepanym motywie, który jednak - choć widziałem wiele obrazów o identycznej tematyce - potrafi wciągnąć, zainteresować i przez te około 120 minut trzymać w napięciu. Doug MacRay (Ben Affleck) jest szefem przestępczej szajki, która zajmuje się okradaniem banków. Są zawsze skuteczni i nie do złapania. Sporo jednak zmienia sytuacja, kiedy to wraz z kompanami decyduje się włamać do jednego z banków, by później wziąć za zakładniczkę dyrektor placówki, Claire Keesey (Rebecca Hall), którą ostatecznie puszczają wolno. Od tego czasu Claire żyje w ciągłym strachu, bojąc się zemsty porywaczy. Wszystko zmienia się, kiedy w jej życiu pojawia się Doug MacRay, dzięki któremu Claire powoli zapomina o traumatycznych przeżyciach...

Jak wspomniałem - motyw oklepany. Mimo wszystko to nie działalność tej szajki jest najważniejszym punktem tego filmu, a dramat, jaki się toczy wokół nich. Doug powoli zmienia się i zamierza przejść na "dobrą stronę mocy", ale zobowiązania mu to uniemożliwiają i musi sobie z nimi radzić. Tuż obok niego znajduje się James Coughlin, którego rodzice przygarnęli Douga, kiedy ten był dzieckiem. On ma zdecydowanie mniej oporów od Douga, jest bardziej stanowczy i nie zawaha się użyć broni, jeśli będzie to niezbędne. Muszę przyznać, że film trzyma w napięciu i ogląda się go ze sporym zainteresowaniem. Ciekawie rozpisana końcówka, która może zaskoczyć i, przyznaję, że nie spodziewałem się takiego końca tej opowieści - 7/10.

Edytowane przez Menez

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Hereafter (Medium)

N!KO – Po pierwsze wypada nadmienić, że słowo „hereafter” oznacza w naszym języku „zaświaty”. To zdecydowanie byłby bardziej trafny tytuł tej produkcji w Polsce, ale wiemy jak to mamy w zwyczaju wymyślać swoje nazwy, od „Wirtualnego Seksu” do „Szklanej Pułapki”. Naturalnie niektóre są wymuszone, przez niemożność przetłumaczenia czegoś (tytuł w dosłownym tłumaczeniu brzmiałby idiotycznie), ale „Hereafter” do nich nie należy, więc po co kombinować?

Za kamerą tego dzieła stanął wybitny aktor, macho westernów, a obecnie reżyser poważany w środowisku, Clint Eastwood. Ma on na koncie sporo wartych uwagi produkcji, a te, które mi nie przypadły do gustu, zbierają bardzo pochlebne recenzje, więc i tutaj oczekiwania były niemałe.

„Medium” to dramat o trzech ludziach, którzy doświadczyli śmierci w różny sposób. Pierwszą poznajemy Marie (Cécile De France), Francuską dziennikarkę, która przeżyła kataklizm i tylko dwóch przypadkowych ludzi ją wyciągnęło z zaświatów. Od tego czasu miewa wizje, które są dowodem, że była martwa przez chwilę. Kolejnym bohaterem jest George (Matt Damon), który nawet nie wie, że w Polsce na jego barkach położyli tytuł filmu. Jest on jasnowidzem, który chcę zerwać z przeszłością, bo jak sam twierdzi, życie oparte na komunikowaniu się ze zmarłymi, to żadne życie. Popularność mu jednak to skutecznie uniemożliwia. Ostatni z trójki, to Marcus (Frankie/George McLaren), dzieciak z Londynu, który stracił swojego przebojowego brata bliźniaka, i czuję się zagubiony.

Muszę przyznać, że nie będę tego filmu wymieniał jednym tchem z innymi hitami Eastwooda („Gran Torino” chociażby). Trafia on do tej drugiej, wspomnianej wcześniej listy, czyli filmów zbierających dobre recenzje, ale nie ode mnie. Pomijając już temat, który nie ułatwia mi wystawienie dobrej oceny, bo jeśli chodzi o życie po śmierci, czy „szefa wszystkich szefów”, który w białej szacie paraduje na chmurce, to jestem dość… sceptyczny. Mamy tu do czynienia ze zwykłym dramatem, wymieszanym z lekką nutką fantasy (sceny z zaświatów). Ze wszystkich trzech historii najciekawsza jest ostatnia. Szczególnie film wchodzi na swoje wyżyny, gdy mały chłopak szukając odpowiedzi trafia na przeróżnych oszustów, którzy rzekomo rozmawiają z jego bratem. Niestety, nie trwa to długo, a ilekroć dostaniemy historię Marcusa, to zaraz film przeskoczy na dziennikarkę, która jest denna, nudna i szkoda mi na nią słów. Niby jej doświadczenia powinny być najbardziej wyraziste, ale aktorka nie udźwignęła ciężaru. Zawsze jak dostajemy trzy równorzędne postacie w dramacie, to kwestią czasu jest, aż ich drogi się przetną. Ta produkcja nie jest tu żadnym wyjątkiem, ale niech nikt nie spodziewa się wstrząsających wydarzeń, bo po dwóch godzinach wszystko się kończy. Film co ciekawe został nominowany do Oskara za najlepsze efekty, ale czemu tak się stało, to jest owiane dla mnie mgłą tajemnicy. Prawdopodobnie chcieli wypełnić listę z braku ciekawszych kandydatów. Dostaniemy tu jedynie wcześniej wspomniane „wycieczki” do zaświatów i kataklizm z początku filmu. Wszystko poprawnie nakręcone, ale kompletnie do mnie nie trafiło. Nie pisałem ani słowa o Damonie, co powinno mówić samo przez się – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

Death race 2

 

Jako iż bardzo spodobała mi się 1 część tego filmu miałem wielkie nadzieje, że nikt nie spie... tego fimu. Jak się okazało wszystko poszło po mojej myśli. Film poprostu wymiata!! Jak dla mnie to może być jedna z najlepszych serii filmów jeżeli nie zepsują 3 części filmu. W tej części mamy tj. geneze części 1. Jak się stało, że Frankenstein zaczął jeździć i skąd się wziął. Wyścigi, wybuchy, piękne kobiety czego chcieć więcej ;D I oczywiście fajna fabuła.

Jak dla mnie 10/10

1 miejsce w typerze TNA w 2011 r

 

http://total-nonstop-action.blogspot.com/ --> najlepszy blog o TNA

 

Fan wrestlingu od 25.02.2005r

 

Reprezentant TNA Originals


  • Posty:  5 046
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jackass - muszę przyznać, że bardzo miło mnie ta produkcja zaskoczyła. Widziałem wszystkie 3 poprzednie części i po latach podchodziłem do nowej części z dużym dystansem, ale jak się okazało niepotrzebnie, bo wyszło naprawdę porządnie. Znów było się z czego pośmiać, były też akcje obrzydliwe, ale wszystko odpowiednio się ze sobą mieszało, więc nie można było się tym przejeść. Pierwsze pół godziny to naprawdę świetna rozrywka, później z czasem było już gorzej i tylko niektóre akcje trzymały wysoki poziom, ale i tak byłem bardzo zadowolony, bo solidnie się pośmiałem. Widać, że na niektórych czas odcisnął piętno, bo Steve-O to już nie ta sama zwariowana osoba, która kiedyś rządziła. Szkoda, że zabrakło też Don Vito, ale później przeczytałem o jego procesie i wszystkich wykroczeniach i diametralnie zmieniłem zdanie na ten temat. Dla osób, które podejdą do tego z odpowiednim dystansem jest to film, który powinien się spodobać i na którym można miło odpocząć. Nie polecam osobom dla których w każdym filmie najważniejsza jest fabuła, bo ta produkcja to zupełnie coś innego. 7/10

15974308365193fac7b7921.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

I Am Number Four (Jestem Numerem Cztery)

N!KO – Rozbawił mnie cały kabaret wokół tej produkcji. Książka nie została jeszcze wypuszczona na rynek, a wytwórnie filmowe zaczęły prześcigać się o prawa do jej nakręcenia. Chłopak od roli głównej zażądał 10 milionów za przyszłe role, przed tym jak film się w ogóle pojawił. Pokazuję to, jak każdy ślepo wierzył w ten tytuł. Prawa do nakręcenia dostał DJ Caruso, który jest odpowiedzialny chociażby za „Eagle Eye” (5/10) z 2008 roku.

Dziewięcioro osób uciekło z planety i szuka schronienia na ziemi. Kolejno, jeden po drugim, zaczynają być mordowani. Numer jeden, dwa i trzy, już nie żyją, więc czas na kolejną ofiarę. „Numerem cztery” jest John (Alex Pettyfer), który szuka schronienia na ziemi, ukrywając swą prawdziwą tożsamość, pod przykrywką typowego licealisty.

Po tym krótkim opisie fabuły, większość pewnie złapie się za głowę i zacznie dziwić Amerykanom, że w dziedzinie głupoty potrafią jeszcze zaskoczyć. Czemu taka nagonka na ten tytuł? Główny bohater trafia do liceum. Gdy jakieś nadprzyrodzone rzeczy zaczynają się dziać w tym miejscu, to zaczynam myśleć o jednym filmie. Filmie, gdzie nietypowe stworzenia, jak chociażby... no nie wiem… wampir, czy wilkołak, mają tendencje do zakochiwania się w przedstawicielkach płci pięknej, naszej rasy. Dokładnie takie same miłosne brednie znajdziemy tutaj (nawet teksty pokroju „Nie jesteśmy jak ludzie. Jak kochany, to raz i na zawsze” mają tu miejsce). Brzmi znajomo. W „Zmierzchu” nastoletnie fanki mają do wyboru „Team Edwarda”, albo „Team Jacoba”, tutaj, pewnie ku ich wielkiemu rozczarowaniu, jest tylko „Team John”. Starczyło miejsca dla jednego nieudolnego aktora z ładną buzią, co złośliwi nazwaliby plusem. Dobrze, że tu „wsparcie” było lepsze, bo znalazła się perełka - Timothy Olyphant – a sceny z nim są w takim stopniu lepsze, że miewałem wrażenie, iż oglądam inny film. Dziwi mnie fakt, że mimo pieczołowitości twórców, jeśli chodzi o efekty, nie dopieścili wizualnego wyglądu antagonistów, którzy wyglądają (i gadają) komicznie. Przyznam się, że myślałem, gdyby sobie odpuścili tą całą szkolną/miłosną otoczkę, to może przy odpowiednim nastawieniu widza, byłaby to produkcja ciekawsza, ale jak z biegiem czasu wszystko postawili na widowiskowe akcje, to chyba jeszcze bardziej raziło po oczach. Jedna wielka, kosmiczna papka, w której nawet pies zamienił się w pso-podobne coś i walczył z innym czymś… ( ;( ) Zbyt dużo tych minusów i tylko wspomniany Olyphant, odpowiada za tak „wysoką” ocenę – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  5 046
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Despicable Me - kolejna świetna animacja, która potrafiła na mnie bardzo pozytywnie zadziałać i nie ukrywam, że gdy tylko włączam takie produkcje to od razu budzi się we mnie dziecko i nie mogę oderwać oczu od monitora. Historia opowiada o losach Gru, złodzieja, który chce być w tym fachu najlepszy na świecie, a jest to zadanie trudne, bo ktoś właśnie zwędził egipskie piramidy. Główny bohater nie załamuje się jednak szybko i planuje ukraść księżyc. Od tego momentu dzieje się dużo, momentami jest śmiesznie, momentami bardziej poważnie, a niektóre sceny potrafią złapać za serce(szczególnie 3 dziewczynki, które Gru chce wykorzystać żeby wykraść broń zwaną minimalizatorem, a które rozbudzają w nim po czasie opiekuńcze uczucia). Świetne w tej animacji są też Minionki, czyli takie żółte stworki, które są najzabawniejsze, a niektóre teksty mają po prostu mistrzowskie(wizualnie niszczy z kolei jedna z 3 dziewczynek - Agnes, która ma niesamowicie słodkie oczy i pod tym względem gasi nawet Kota znanego z występów u boku Shreka). Ogólnie jest na czym oko zawiesić, fabuła tej animacji jest inna niż wszystkie, całość jest opowiedziana z odpowiednim dystansem, a końcówka nadrabia wszystko jeżeli chodzi o poważniejsze aspekty. Na razie daje 8, ale kto wie może dam 9 po czasie, bo oprócz wysokiej oceny, produkcja wyłapała też serduszko na filmwebie. 8/10

 

I Am Number Four (Jestem Numerem Cztery)

 

Zobaczyłem zwiastun i od razu dałbym się złapać, bo jako fan sci-fi pewnie od razu zabierałbym się za oglądania. Chociaż...każdy Twoje oceny zna to może nie będzie aż tak źle. ;)

15974308365193fac7b7921.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Chociaż...każdy Twoje oceny zna to może nie będzie aż tak źle.

 

Szczerze, to ciekaw jestem jak oceni to fan sci-fi, aczkolwiek pewny jestem, ze do zachwytu bedzie Ci daleko (ocena pewnie wieksza od mojej, ale glownie ze wzgledu na inna punktacje - Bonkolową "czwórke" tu widze). Zbyt duza dawka "Zmierzchu" (to w ogole jest jak Zmierzch z kosmitami, a pod koniec jak Archiwum X na sterydach). Jesli bym nie docenil Olyphanta, ktorego lubie, choc wielkim aktorem nie jest, to ocena bylaby nizsza. W mojej recenzji masz zreszta pare przykladow akcji, do ktorych tam dochodzi, i mysle, ze one nie pozwola Ci sie zbednie napalac. Dzieki temu nie bedziesz tego nazywal wielkim zawodem po seansie

Edytowane przez N!KO

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 275
  • Reputacja:   289
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO napisał/a:

I Am Number Four (Jestem Numerem Cztery)

 

 

Zobaczyłem zwiastun i od razu dałbym się złapać, bo jako fan sci-fi pewnie od razu zabierałbym się za oglądania. Chociaż...każdy Twoje oceny zna to może nie będzie aż tak źle. ;)

 

Ja po przeczytaniu opisu (jeszcze przed przeczytaniem recki N!KO) tego filmu (pomimo, że lubię SF) stwierdziłem, że to gówno dla nastolatek (młody licealista-superheros... Geeez, jakież to oryginalne :lol: ) i nawet nie będę tego ściągał (po prostu trąci kałem na milę). Pomimo, że często mam odmienne oceny filmów niż N!KO, z szacunku do własnego czasu wolnego, ominę tą produkcję szerokim łukiem :D

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  5 046
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Try Seventeen - 17 letni Jones rozpoczyna naukę w college'u(chociaż na dobrą sprawę przez resztę filmu nie ma o tym ani słowa) i wynajmuje mieszkanie w budynku gdzie mieszka już kilku innych, dość ciekawych ludzi. Jest kowboj gej, jest dziewczyna której pasją jest aktorstwo, jest też inna dziewczyna, która robi głównemu bohaterowi zdjęcia, ale też ciężko nazwać ją fotografką. Jones regularnie dzwoni do matki i pisze listy do ojca, ale ich nie wysyła, chce przeżyć swój pierwszy seks, ale ciągle mu coś przeszkadza. Nieźle ukazane są emocje jakie nosi w sobie bohater grany przez Elijah Wooda, ale też na dobrą sprawę film nie wykorzystuje swojego potencjału dramatycznego i po czasie elementy romantyczne przesłaniają to co w filmie było najciekawsze. Słabo rozpisana postać Franki Potente też zawyżyła na końcowej ocenie, która idealnie pasuje do definicji średniego filmu. 5/10

 

Faster - film rozpoczyna się od wyjścia z więzienia mężczyzny podpisanego jako kierowca(później wszystko będzie jasne), który od momentu opuszczenia zakładu karnego rozpoczyna zemstę. Niby wiele filmów miało już te motywy, ale jednak tutaj fabuła jest całkiem niezła i przez długi okres czasu nie można być pewnym dlaczego wszystko toczy się tak, a nie inaczej. Akcji w filmie nie brakuje, bo też takie było jego założenie, ale niektóre elementy mogli sobie darować, bo grany przez Rocka bohater momentami odbierany był jak nieśmiertelny. Fajną role zagrał Billy Bob Thornton jako policjant z problemem narkotykowym sprawdził się w 100%. Jak dla mnie zbędną była postać mordercy na zamówienie, bo średnio wpasował się w ten film, ale muszę przyznać, że był w tym potencjał na osobną produkcję, bo postać była bardzo charakterystyczna. Koniec końców fabuła okazała się niezła pod względem całej historii, ale bardzo naciągana jeżeli chodzi o mściciela, ale mimo to było to coś powyżej przeciętności i średniawki, dlatego ocena oczko wyżej. 6/10

15974308365193fac7b7921.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Eagle (Dziewiąty Legion)

N!KO – Rok 140, 20 lat po niewyjaśnionym zniknięciu całego dziewiątego legionu w Szkockich górach, młody wojownik Marcus Aquila (Channing Tatum) przybywa z Rzymu, by rozwiązać zagadkę i naprawić zszarganą reputację swojego ojca, który dowodził tytułową grupą. Poza odkryciem tajemnicy, Marcus musi odnaleźć symbol poległych – złotego orła. Za kamerą stanął Kevin MacDonald, odpowiedzialny za „Ostatniego Króla Szkocji”.

„Eagle” jest jak kolebka najnudniejszych momentów z filmu pokroju „Władcy Pierścieni”. Chodzi mi o te sceny, kiedy oglądamy powolne, podróżujące postacie, i w zasadzie nic się nie dzieje. Naturalnie ktoś może dać kontrargument przeciw temu, co właśnie napisałem, i powiedzieć, że to po prostu film oparty na postaciach i ich rozterkach. OK. Jeśli jednak produkcje „opartą na postaciach”, oprzemy na głupiej i płytkiej postaci, granej przez marnego aktora? … Kiepski pomysł. Jeśli przyszłoby mi oceniać tylko początkową godzinę filmu, to prawdopodobnie byłaby to pierwsza „jedynka” 2011 roku. Na całe szczęście, wszystko potrafi się podnieść z dna, w jaki wpadło i uratować przed klęską. Głównie za sprawą motywu, który pokazali w oficjalnym zwiastunie. Marcus na swoją wyprawę zabiera Brytyjskiego niewolnika, o imieniu Esca (Jamie Bell). Z czasem dochodzi do tego, że zamieniają się rolami i dzielny Rzymianin się przekona, jak to wszystko wygląda z „drugiej strony barykady”. Szkoda, że „oddali” nam ten moment już w trailerze, bo pewnie dałby radę zrobić większe wrażenie (sami sobie są winni). Bell („Jumper”, „King Kong”) jest o wiele lepszy od Tatuma, ale to akurat nie było zbyt trudne do przewidzenia mimo że Jamie wielkim aktorem nie jest. Channing wyrobił sobie nazwisko na „Step Up” (…bez komentarza), i na przestrzeni dwóch lat oglądamy go na ekranie non-stop. Pewne jest to, że w tańcu radzi sobie lepiej, niż paradując w zbroi – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 275
  • Reputacja:   289
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Dr Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę (1964)

 

"Globalny kryzys zaczyna się od szaleństwa amerykańskiego generała, Jacka Rippera. Oficer ów, opętany nienawiścią do komunistów, wydaje samowolnie rozkaz ataku atomowego na ZSRR i oczywiście za nic w świecie nie chce podać tajnego kodu, za pomocą którego można zawrócić samoloty. Ekscentryczny dr Strangelove, kiedyś hitlerowski zbrodniarz, dziś amerykański doradca do spraw jądrowych, uświadamia prezydentowi, że radziecki odwet jest nieunikniony.

Klasyczna czarna komedia Stanleya Kubricka o grupie wojskowych, którzy planują nuklearną apokalipsę, wydaje się dziś bardziej aktualna niż kiedykolwiek. "Dr Strangelove", który na trwałe wszedł do klasyki światowego kina, w równym stopniu bawi, co przeraża."

 

Jakoś umknął mi ten klasyk Kubricka i postanowiłem ostatnio nadrobić zaległość, nie spodziewając się zbyt wielkich fajerwerków (liczyłem na solidną pozycję, ale nic więcej). To co otrzymałem - przerosło moje najśmielsze oczekiwania, bo "Dr Strangelove" jest przepełniony taką dawką satyry i groteski, że jeśli weźmiemy dodatkowo pod uwagę to, w którym roku był on nakręcony (pełny rozkwit wyścigu zbrojeń pomiędzy ZSRR i USA) oraz jak poważnego tematu dotyczy (zagrożenie nuklearną zagładą) - trudno nie zdjąć czapki z głowy przed maestrią Kubricka.

Czarny humor i robienie sobie jaj ze spraw tak poważnych jak widmo III wojny światowej może się wydawać w złym guście, ale reżyser zrobił to z pełną premedytacją, aby wykpić (a zarazem - uwypuklić) to, jak niewiele trzeba aby nasz świat przestał istnieć oraz pokazać jak bardzo posranym gatunkiem jest człowiek oraz jak wielka drzemie w nas głupota i małostkowość nawet w obliczu spraw ostatecznych (świetna scena, kiedy ludzkość zostaje skazana na nuklearny holocaust a ambasador ZSRR korzystając z zamieszania... robi ukrytym aparatem fotki amerykańskich tajnych dokumentów :shock: ).

Jak dla mnie - jest to jeden z najlepszych filmów w dorobku Stanley'a Kubricka, który w równej mierze śmieszy (ale jest to taki śmiech rodem z "Dnia Świra", czyli "przez łzy") jak i przeraża (karykaturalny obraz osób od których mogą zależeć losy całego świata), tym bardziej że temat (w obliczu amerykańskich ekspansji na świecie) wcale nie wydaje się być mniej aktualny niż ponad 40 lat temu. Moja ocena: 8/10 i jak najbardziej polecam!

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  5 046
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

To co otrzymałem - przerosło moje najśmielsze oczekiwania, bo "Dr Strangelove" jest przepełniony taką dawką satyry i groteski, że jeśli weźmiemy dodatkowo pod uwagę to, w którym roku był on nakręcony (pełny rozkwit wyścigu zbrojeń pomiędzy ZSRR i USA) oraz jak poważnego tematu dotyczy (zagrożenie nuklearną zagładą) - trudno nie zdjąć czapki z głowy przed maestrią Kubricka.

 

Nie znałem tego filmu lub kiedyś o nim czytałem i zapomniałem(to jest ta bardziej prawdopodobna wersja, bo to przecież Kubrick) i gdy tylko zobaczyłem, że oceniłeś to na FilmWebie to od razu przeczytałem o czym jest film i zabrałem się za ściąganie. Obiecuje, że jeszcze w tym roku go obejrzę i napisze kilka słów. :twisted:

15974308365193fac7b7921.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Chaperone

N!KO – Ray Bradstone (HHH) to najlepszy kierowca wśród kryminalistów. Po wyjściu z więzienia jego była grupa przestępcza, której dowodzi Phillip Larue (Kevin Corrigan), proponuję mu kolejny skok. Wstępnie, z braku powodzenia w poszukiwaniu nowego zawodu, Ray się godzi. Z czasem zmienia zdanie, gdyż jest zdeterminowany, by stać się lepszym ojcem dla swojej córki Sally (Ariel Winter). W tym celu ma mu pomóc szkolna wycieczka, do której dołącza podczas trwania napadu. Partnerzy nie są naturalnie zadowoleni z takiego obrotu sprawy, i ruszają za szkolnym autobusem.

Gdyby nie fakt, że w filmie występuje wrestler, to na pewno bym tego nie ruszył, a wiecie, że niekiedy potrafię „złapać” za amerykańskiego gniota. „Chaperone” to kolejna produkcja od WWE Studios. O nich można powiedzieć jedno – tworzą filmy rodem z końca lat 80. W końcu zapaśnicy występują przed publicznością i kamerą praktycznie non-stop, i często nie są winni za takie „powodzenie” tych dzieł. Fabuła przekreśla je na starcie. Albo jakiś dzielny żołnierz ściga niedobrych ludzi, albo wielki i brzydki psychopata na nich poluje, itp. Kreatywności za grosz. W każdym bądź razie, najbardziej pewnie ciekawi wszystkich to, jak wypadł Triple H. Jedno można zauważyć po paru minutach – nie nadaje się do komedii. Nie należy do zabawnych ludzi (to akurat dziwne, bo w tej roli sobie radzi na ringu), a jak tylko przychodzi mu współgrać z kimś na ekranie… z kimkolwiek… to wypada bardzo słabo. Mała Ariel Winter, go nokautuje w każdej scenie. Oby lepiej sobie radził po powrocie na ring. Bolączką tego filmu jest jednak jego głupota. Idiotyczne sceny, debilne postacie, sporo zbędnych motywów. Wyobraźcie sobie napad na bank, w którym jedna z pracownic śmieje się w twarz przestępcy, mimo że on macha przed nią pistoletem. Rozumiem, że to komedia, ale daleko jej było do rozbawienia mnie. Detektywi ruszający w pościg za przestępcami, to kolejna strata czasu, bez której film mógłby osiągnąć czas o 20min krótszy. To by był plus, bo ponad 100min na komedie familijną, jest lekko mówiąc męczące. Szczególnie, gdy wszystko się jeszcze niemiłosiernie dłuży. Gwóźdź do trumny to notoryczne rozmowy przez telefon głównego bohatera z bliżej nieokreśloną terapeutką, która pomaga mu odnaleźć nowe "ja" – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  905
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  10.02.2006
  • Status:  Offline

Obejrzałe ostanio sobie filmik:

 

Exit through the gift shop (Wyjście przez sklep z pamiątkami)

 

 

 

Filmik atorstwa znanego graficiarza Banksy'ego, który pierwotnie miał być o nim samym. Jednak pierwotny rezyser okazał się ciekawszą osobistością i nastapiła zamiana ról. Film zrobiony cos w stylu dokumentu, czyli to co lubię. Dlatego też zainteresowałem się tym filmem i nie zawiodłem się. Sztuka street art została przedstawiona w sposób barwny i ciekawy :) Mozna zobaczyć naprawdę duuuużo sztuki ulicy w różnych motywach: poczawszy od graffiti, poprzez popularne vlepki aż do całych stelaży. Osobiście polecam :) Ciekawa alternatywa dla komercyjnych filmów, których po ostatnich oskarach jest dużo do obejrzenia :)

5199219949eed950a51bb.png


  • Posty:  1 025
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.10.2009
  • Status:  Offline

Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł (2011)

W tym momencie pozwolę sobie wyjątkowo odpuścić opis filmu, w końcu kto zechce sobie przeczyta na fachowych portalach o kinie, przechodząc od razu do własnej oceny tego obrazu. I tutaj czuję się naprawdę dziwnie - z jednej strony film ten zbiera naprawdę wysokie oceny, ale mnie się średnio spodobał. Pisząc ogólnie - powoli rzygam już tymi oklepanymi motywami w polskim kinie. Chcemy zrobić dramat, który trafi do Polaków... to co robimy? Puszczamy po raz setny w historii kina film, w którym przedstawiamy trudne życie rodaków sprzed kilku(dziesięciu)nastu lat, po raz kolejny pokazujemy nieudolność polskiego rządu, który był uzależniony od Rosjan i w końcu - co jest najbardziej oklepanym motywem - przedstawiamy stoczniowców i ich walkę z wiatrakami. Plusem natomiast jest realizacja, do której nie można mieć większych zastrzeżeń. Co prawda nie żyłem w tamtych czasach, ale film momentami pozwala wczuć się w klimat i dzięki niemu możemy na moment "przenieść się" do roku 1970, w którym to właśnie dzieje się akcja tego dramatu. Reasumując - na pewno wielcy patrioci będą wychwalać pod niebiosa film Antoniego Krauze, ale i Wy macie dosyć historii naszego kraju w pigułce, to spokojnie możecie sobie go odpuścić - 6/10.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE Backlash 2025
      Dyskusje na temat wydarzenia WWE Backlash 2025!
        • Dzięki
      • 32 odpowiedzi
    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Dzięki
      • 147 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 048 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 713 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
        • Lubię to
      • 107 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
        • Lubię to
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
        • Lubię to
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 187 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 606 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 896 odpowiedzi

  • Najnowsze posty

    • Giero
      Po ostatnim odcinku AEW Dynamite jasne stało się, że na Double or Nothing 2025 zobaczymy walkę Anarchy In The Arena pomiędzy teamem Swerve’a Stricklanda a The Elite i Death Riders. Nie było jednak pewne, kto wystąpi w tym pojedynku przez szerokie pole możliwości. „Fightful” poinformował w piątek o prawdopodobnym składzie tego starcia. W drużynie Stricklanda powinniśmy zobaczyć Samoa Joe, Powerhouse Hobbsa, Kenny’ego Omegę… i Willow Nightingale. Tym samym po drugiej stronie będą: Young Bucks, AEW World Champion Jon Moxley, Gabe Kidd oraz Marina Shafir – ze wzięciem pod uwagę opcji powiększenia drużyn do sześciu osób w każdej. AEW Double or Nothing już 25 maja. Dzisiaj na AEW Collision: – Megan Bayne vs. Anna Jay – Upamiętnienie Steve’a “Mongo” McMichaela – Rocky Romero, Lance Archer i Trent Beretta vs. Bandido, Tomihiro Ishii i Brody King – Mike Bailey vs. Blake Christian – Chicago Street Fight: Big Bill i Bryan Keith vs. Gates of Agony – #1 Contender’s Match for AEW Tag Team Championship: Dustin Rhodes i Sammy Guevara vs. Cru – Powerhouse Hobbs vs. Wheeler Yuta
    • Attitude
      Nazwa gali: WWE Speed #74 Data: 16.05.2025 Federacja: World Wrestling Entertainment Typ: Online Stream Lokalizacja: Greensboro, North Carolina, USA Arena: Greensboro Coliseum Format: Taped Data emisji: 21.05.2025 Platforma: X Komentarz: Corey Graves Karta: Wyniki: Powiązane tematy: World Wrestling Entertainment - dyskusje ogólne WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Kaczy316
      No dokładnie przy Becky widać pracę, serce i jej wkład własny, to że niektórym(w tym mi) jej postać się przejadła to jedno, ale nie można odmówić skilla, który nie słabnie, a przy Charlotte to jakiś dramat jaki regres zaliczyła.   Też to słyszałem, jeśli jego drugi run ma mieć tak samo pretendentów, którzy nawet cienia szansy na odebranie mu tytułu nie mają to ja podziękuję, daliby mu jakiegoś Ortona, Drew, Punka, nawet Samiego czy Jeya i już by to inaczej wyglądało, Cenie od razu walnęli z grubej rury Ortona i podziałało.
    • Kaczy316
      No właśnie o to chodzi, że wyglądał aż za przeciętnie, a w NJPW wyglądał o wiele lepiej i dalej go na to stać i ten Standing Moonsault pomimo takich gabarytów to pokazuje, tylko tutaj nie wiem czemu został sprowadzony do absolutnego minimum i przez większość czasu to też Knight dominował, tutaj wyglądał dosłownie jak typ co nie ma żadnego doświadczenia albo minimalne bym nawet powiedział, a przecież wiemy, że tak nie jest.
    • KyRenLo
      Parę krótkich słów o niebieskiej tygodniówce: Walki Solo i tego drugiego o tej dziwnej nazwie ssały na całego. Nudne wolne i nieciekawe. Jest JD, to jest i JC teraz czekać na JB i JA. Ja jestem na nie. Chłopaki z Fraxiom tradycyjnie dają popis swych umiejętności. Giulia na Smackdown? Miło, chociaż myślałem, że będzie dalej szaleć na RAW z Perez, zwłaszcza że spoko razem wyglądały. Wkrótce, mam nadzieję, do głównego rosteru trafi też Steph. Cieszy wygrana Lexi, a sama walka była na plus może nie jakiś wielki, ale wrażenie pozytywne. Na koniec muszę pochwalić zawodniczkę, za którą za bardzo nie przepadam, ale jak trzeba to trzeba. Main Event, czyli starcie o Pas więcej niż dobrze. Walka mi się podobała i pochwała dla obu Pań. Nia czasem jest w stanie dać dobrą walkę jak, chociażby tutaj. Walka z Rudą ponad rok temu na RAW też była elegancka. Jak zwykle RAW oceniam lepiej. Smackdown było niezłe, ale to ocenka 5,5 może 6 na 10, więc niżej niż czerwona tygodniówka.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...