Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Catfish - Nev, 24-letni fotograf z Nowego Jorku, nie ma pojęcia w co się pakuje, gdy Abby, ośmiolatka ze wsi w Michigan, kontaktuje się z nim przez Facebook, żeby uzyskać pozwolenie na namalowanie jednego z jego zdjęć. Po otrzymaniu jej wspaniałego dzieła Nev zaprzyjaźnia się korespondencyjnie z rodziną Abby. Ale naprawdę ciekawie robi się, gdy zaczyna cyber-romans ze starszą siostrą Abby, Megan, która jest muzykiem i modelką.

 

N!KO - Social Network - Prawdziwa historia. Dostalismy bardzo dobry film o tworcy internetowego fenomenu, a teraz otrzymujemy ciemniejsza strone tego wszystkiego. "Catfish" jest dokumentem, a przynajmniej za taki sie uwaza i tak jest tworzony. Jestem cynikiem, wiec nie uznajac "wyzszych wartosci", ciezko mi "kupic", ze ot tak, brat glownego bohatera postanawia krecic dokument o przyjazni Neva z osmiolatka. Od poczatku zaczalem kwestionowac prawdziwosc tego wszystkiego, ale nie zmienia to faktu, ze ma on w sobie sporo prawdy. Porusza temat internetowej anonimowosci i komunikacyjnej rewolucji. Nigdy nie mamy pewnosci, czy osoba, ktora wlasnie sie do nas odezwala, to faktycznie jest ta sama, ktora widnieje na zdjeciach. "Catfish" jest wlasnie o tym. Nev zaprzyjaznia sie z cala rodzina, a z czasem wchodzi na coraz bardziej intymne tematy z urodziwa Megan. Na Facebook'u ma wszystkich: Abby, Megan, Matke, Ojca i paru przyjaciol rodziny. Wszystko wydaje się piękne, do czasu, az poczatkujaca artystka w ktorej sie podkochuje, wysyla mu swoje nagrania, ktore rzekomo nagrala dla niego. Chlopak bez problemu znajduje te kawalki na internecie, ale wykonawca nie jest zadna Megan Faccio. Posiadajac taka wiedze, wcale nie zrywa kontaktu z tajemnicza "Facebookowa rodzina". Po namowie brata, postanawiaja doprowadzic to do konca i poznac prawde. Wszystko wyglada jak idealny temat na thriller. To co stanie sie po dotarciu do ich miasta... zostawiam ciekawskim - 5/10

 

PS: Dodam tylko, ze okres swiateczny jest nudny i dlatego siegamy niekiedy po dziwne produkcje. Produkcje pokroju "Death Race 2". Ogladalem i poza paroma twarzami, dostalem przepelnioną zwolnieniami "papke", ktora przypomina filmy akcji z konca lat 80. Ode mnie 3/10, ale to chcialem tylko odnotowac, bo na recenzje sie nie ponosze.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-214539
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  340
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.07.2009
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ostatnio miałem trochę czasu (ferie świąteczne rozpocząłem 21 grudnia) więc obejrzałem 2 filmy.

 

Turniej - Co 7 lat w niczego nie spodziewającym się mieście ma miejsce turniej. Królewska rozgrywka pomiędzy 30 najlepszymi zabójcami na świecie. Ostatni, który pozostanie w turnieju wygra 10 milionów dolarów w gotówce, oraz otrzyma tytuł numeru 1 wśród płatnych morderców. Tytuł ten podnosi za sobą cenę za usługi jego właściciela do miliona dolarów za kulę. Wszystkie walki są nieustannie monitorowane, a obraz z kamer transmitowany jest do kręgu bogatych hazardzistów grających o bardzo wysokie stawki.

 

Po opisie uznałem film za wystarczająco interesujący żeby go obejrzeć. I trochę się zawiodłem niby jest 30 zabójców, ale w filmie pokazani zostali 4: Chinka, zwycięzca poprzedniego turnieju który bierze w nim udział aby się zemścić na zabójcy jego żony, parkourowiec z Francji i ćpun odcinający palce ofiarom, reszta w filmie pojawia się na kilka sekund i nic o nich nie wiemy. Jest pełno strzelanin i walk wręcz, całość ogląda się bardzo przyjemnie jedyną wadą jest brak przedstawienia zawodników oraz pominięcie wielu potyczek między zabójcami. 7/10

 

Machete - Tytułowy Machete to były agent federalny, szukający zemsty na organizacji, która go zdradziła.

 

Najlepsza w tym filmie jest obsada: Jessica Alba, Michelle Rodriguez, Robert De Niro, Steven Seagal, Lindsay Lohan. Efekty specjalne były tragiczne i takie chyba miały być. Po godzinie film zaczął się dłużyć i miałem ochotę go przewinąć ale jakoś wytrzymał, końcówka była nudna i beznadziejnie głupia. 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-214567
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 197
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.03.2009
  • Status:  Offline

Devil's Advocate / Adwokat diabła - Kevin Lomax odnosi sukcesy zarówno na sali sądowej, jak i poza nią. Jest młodym adwokatem z Florydy, który nie przegrał jeszcze żadnej sprawy. Nie ważne jak bardzo jest skomplikowana, jak wiele argumentów przemawia na niekorzyść jego klienta, Kevin Lomax posiada wewnętrzną moc, która pomaga mu przekonać ławników do swoich racji, oraz charyzmę, pod której wpływem sąd działa po jego myśli. Lomax wiedzie szczęśliwe życie ze swoją bardzo młodą i piękną żoną, Mary Ann. Łączą go dobre stosunki z jego surową i bardzo wierzącą matką, nie zważając na jej bardzo małomiasteczkową osobowość. Wszystko wydaje się więc być korzystne dla Kevina, niemalże Niebo na Ziemi.

 

Film oglądałem wczoraj. Na początku wiało nudą, ale z czasem coraz lepiej oglądało się ten thriller. Świetną rolę zagrał Al Pacino pod koniec filmu udając tego złego, podstępnego szatana. Jednak nie tylko Pacino w tym filmie tak wspaniale się zaprezentował, bo Keanu Reeves(Kevin Lomax) czy Charlize Theron(Mary Ann Lomax) również świetnie się spisali. Trochę nudna końcówka, ale wiadomo było, że koszmar rodziny Lomax, który zaczął się po przeprowadzce do Nowego Jorku musiał się skończyć. Gdy już wczułem się w film to aż szkoda mi było Kevina, którego cały czas spotykały złe rzeczy, choroba psychiczna Marry Ann czy też problemy z Matką, pracą itp. Polecam film wszystkim, którzy się nudzą, a chcą zobaczyć coś porządnego, z dobrą obsadą aktorską. 7/10.

Robin Hood (2010) - Russell Crowe wciela się w rolę legendarnej postaci znanej pokoleniom jako "Robin Hood", którego przygody utrwaliły się w powszechnej świadomości i pobudziły wyobraźnię tych, którzy podzielają jego ducha przygody i praworządności. W XIII-wiecznej Anglii, Robin i dowodzona przez niego banda rabusiów stawiają czoła korupcji w wiosce i prowadzą rebelię przeciwko koronie, która na zawsze zakłóci równowagą władzy. Niezatytułowana kronika przygód Robin Hooda, doświadczonego łucznika, pokazuje jego losy począwszy od służby w armii króla Ryszarda walczącego z Francuzami. Po śmierci Ryszarda, Robin udaje się do Nottingham, miasta opanowanego przez korupcję i wyniszczające podatki nałożone przez despotycznego szeryfa. Tam zakochuje się w pełnej energii wdowie Lady Marion (Cate Blanchett), kobiecie sceptycznie nastawionej co do tożsamości i motywów przybysza z lasu. Mając nadzieję na zdobycie ręki Marion i uratowanie wioski, Robin zbiera grupę ludzi, których zabójcze umiejętności dorównują tylko ich apetytowi na życie. Wspólnie zaczynają polować na dogadzającą sobie klasę wyższą, aby wyrównać niesprawiedliwość panującą pod rządami szeryfa. Żyjąc w państwie osłabionym dziesięcioleciami wojen, nie;efektywnie rządzonym przez nowego króla i podatnym na rebelie z wnętrza kraju i zagrożenia z zewnątrz, Robin i jego ludzie szykują się na jeszcze większą przygodę. Najbardziej niesamowity z bohaterów i jego sprzymierzeńcy wyruszają, aby bronić kraju przed krwawą wojną domową i jeszcze raz przywrócić chwałę Anglii.

 

Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie spodobał mi się film, który przez wielu kino maniaków jest chwalony. Długo czekałem na ten tytuł, ale chyba za wiele się spodziewałem po tym filmie i dlatego się zawiodłem. Obsada aktorska jest dość dobra, ale czy Russell Crowe nie jest za stary na rolę Robina Hooda? Zawsze lubiłem filmy o mieczach, królach itp, ale nie tym razem. Największym minusem filmu jest to, że jest on bardzo nudny, co prawda pojawiają się elementy z humorem, ale to za mało. Dużym minusem również było to, że można było przewidzieć wszystkie wydarzenia od pierwszej do ostatniej minuty, które zaistnieją w filmie. Cóż ocena za wysoka nie będzie i jakbyście mieli oglądnąć jakiś film to nie oglądajcie Robina, bo się zawiedziecie. Za ten humor niech będzie 3/10.

 

Wszyscy mają się dobrze / Everybody's Fine - Frank Goode, po śmierci żony, próbuje odzyskać kontakt z dorosłymi już dziećmi. Postanawia wyruszyć w podróż i niespodziewanie odwiedzić całą czwórkę: Davida, który jest „uznanym artystą” w Nowym Jorku, starszą córkę Amy, która „wysoko zaszła w reklamie”, Roberta, „dyrygenta w Chicago” i Rosie – „główną tancerkę w rewii w Las Vegas”. Jak wiele wspólnego z rzeczywistością ma to, co Frank wiedział do tej pory o życiu swych dzieci...?

 

Ciekawy film z przekazem i dobrą obsadą aktorską. W końcu Robert De Niro to nie byle jaki aktor. Napisałem, że film jest z "przekazem", a uważam tak, ponieważ dzięki niemu wiele ludzi może przejrzeć na oczy i poznać swoje dzieci, nie tylko te dorosłe z innej strony. Już od dziecka często kłamiemy, zaczynamy od: Mamo, tato dostałem 5 w szkole, a tak naprawdę dostaliśmy 1, a kończymy na tym, że mówimy Mamo/Tato zostałem reżyserem, mam własny dom, rodzinę, ogród i Ferrari w garażu, co oczywiście jest nie prawdą. Ojciec rodziny Frank dowiedział się, że nie do końca wszystko z jego dziećmi jest Ok, lecz przyjął to na klatę i dalej je kochał. Ogólnie rzecz biorąc przyjemnie ogląda się film, lecz tylko, gdy nie mamy naprawdę nic do roboty, bo akcja czasami jest nudna. Spokojnie mogę dać 5/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-214612
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 623
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.05.2009
  • Status:  Offline

Step Up 3D

 

Luke (Rick Malambri) jest tancerzem ulicznym. Jego dom to stary magazyn w Nowym Jorku. Miejsce to jest rajem dla młodych ludzi z całego świata, którzy kochają taniec i muzykę. Jedyną rodziną Luke’a są członkowie grupy House of Pirates, z którymi codziennie ćwiczy, aby pokonać swoich odwiecznych rywali z konkurującej ekipy House of Samurai. Nieubłaganie zbliża się wielki dzień międzynarodowych mistrzostw w tańcu. Luke wyrusza w miasto na poszukiwanie nowych, utalentowanych tancerzy, którzy pomogą mu wzbogacić skład jego grupy i tym samym zwiększą szansę na wygranie głównej nagrody w turnieju. Chłopak poznaje Natalie (Sharni Vinson) i Moose’a (znany ze „Step Up 2” rewelacyjny Adam Sevani). Między Lukiem i dziewczyną rodzi się uczucie, jednak młoda tancerka kryje sekret, który może zniszczyć iskrzącą między nimi miłość i zaprzepaści szansę na wygranie mistrzostw. W ostatnim momencie z pomocą przychodzą sprowadzeni przez Moose’a starzy członkowie ekipy z Maryland School of Arts. Czy zdążą jeszcze przygotować się do zwycięstwa w turnieju?

 

Jako iż uwielbiam każdą część Step up postanowiłem obejrzeć najnowszą część. Na szczęście nie zawiodłem się na tym filmie. Było wszystko co chciałem zobaczyć. Świetni tancerze pokazali klase, flim ma również ciekawą fabułe, która jest opisana wyżej. Co tu dużo mówić to trzeba zobaczyć jak ktoś lubi takie filmy :)

Ocena 10/10 ( mam słabość do Step Upa :D )

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-214694
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Poznaj Moją Rodzinkę (Little Fockers) - Musiało upłynąć dziesięć lat, jak również pojawić się dwójka dzieci, żeby w końcu Greg zaskarbił sobie zaufanie twardego i nieufnego teścia. Jednak wystarczyło, żeby borykający się z problemami finansowymi Greg podjął pracę w firmie farmaceutycznej, w której ma za koleżankę seksowną dziewczynę, żeby wszystkie wątpliwości Jacka co do zięcia wróciły ze zdwojoną siłą.

 

N!KO – Jedynkę tej komedii sobie bardzo cenie i można ją znaleźć w moim domu, w wydaniu DVD (8/10). W zabawny sposób pokazała sytuacje, kiedy poznajemy rodziców naszej wybranki. Z matką problemów nie ma, ale ojciec od pierwszej minuty zaczyna oceniać każdy nasz ruch. Dwójka już tej świeżości nie zachowała, ale była niezłą komedyjką (5/10). Żarty już trochę się zestarzały i momentami wyraźnie brakowało pomysłów twórcą. Skoro brakowało pomysłów, to czy nie jest to czas, żeby złożyć broń? Nie w Hollywood.

- „Zarobiliśmy sporo pieniędzy na poprzednich częściach, więc nie widzę, czemu mielibyśmy nie zebrać tej samej obsady i pokusić się o kolejne miliony”

- „… a scenariusz?”

- „Szczegół!”

No i się skusili. W momencie, gdy Robert de Niro usłyszał, że jednym z kluczowych „gagów” tej produkcji jest jego erekcja i latanie po ekranie z „namiotem”, powinien zacytować swój kultowy tekst z „Taksówkarza”, a chwilę później zabić. Jack Byrnes i Gaylord Focker to dokładnie te same postacie, co kiedyś, które przy trzecim kontakcie udowodniły, że już niewiele się z nich da wyciągnąć. Niektóre żarty bawią, ale jeśli się nad tym chwilę zastanowić, to już je widzieliśmy w poprzednich częściach. Cała fabuła nawet łudząco przypomina poprzedniczki. Dobrze, że przynajmniej nowe twarze wniosły przez chwilę powiew świeżości. Keitel miał swoje 5min, podczas kłótni ze swoim kolegą z „Ulic Nędzy”, a Alba odpowiada za to, co zwykle, czyli nazwijmy to... efekty wizualne. Osobiście się cieszę, że tytułowe maluchy, dostały mało czasu ekranowego i nie położono wszystkich komediowych scen na ich barkach – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-214730
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 025
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.10.2009
  • Status:  Offline

Uczeń czarnoksiężnika / The Sorcerer's Apprentice (2010) - Nowy film twórców "Piratów z Karaibów", "Skarbu Narodów" i "Księcia Persji" Nicolas Cage, Monica Bellucci i Alfred Molina w ekscytującym, pełnym zaskakujących zwrotów akcji, brawurowo zagranym filmie action fantasy. Nicolas Cage wciela się w postać współczesnego mistrza magii Balthazara Blake'a, który ze swoim nieopierzonym uczniem ma pokonać swojego odwiecznego wroga Maxima Horvath'a (Alfred Molina). Horvath zostaje nieopatrznie uwolniony z... magicznej matrioszki i rozpoczyna się walka dobra ze złem.

 

Wyznacznikiem dla mnie dobrego filmu jest to, czy nie spoglądam na czas do jego zakończenia. Ten film jednak ze swojej roli się nie wywiązał, ponieważ momentami byłem zmuszony sprawdzić, ile jeszcze zostało do końca. Nie jestem fanem filmów o czarodziejach czy magii, ale nie jest też tak, że obejrzenie tego obrazu traktuję jako największą karę. Film zjadliwy, można przy nim miło spędzić czas, ale... strasznie przewidywalny. Już się przyzwyczajam do tego, że wszystkie filmy kończą się w ten sam sposób (dobro wygrywa, miłość kwitnie), więc pominę ten wątek. Widziałem za to sporo uderzających podobieństw do Harry'ego Pottera. Tak to jest, że w przypadku filmów o magii porównuje się to z serią przygód o małym czarodzieju (chociaż najnowszego HP mam jeszcze przed sobą). Efekty dźwiękowe, obraz - pod tym względem film był naprawdę bardzo dobry i trzeba to uczciwie przyznać. Jest to już mój drugi w tym roku film z Nicolasem Cagem (po Kick-Ass) i muszę, niestety, przyznać, że tutaj wyszło to słabiej. Mimo wszystko mogę spokojnie dać: 6/10.

 

Incepcja / Inception (2010) - Dom Cobb (Leonardo DiCaprio) jest niezwykle sprawnym złodziejem, mistrzem w wydobywaniu wartościowych sekretów ukrytych głęboko w świadomości podczas fazy snu, kiedy umysł jest najbardziej wrażliwy. Wyjątkowe umiejętności Cobba uczyniły z niego ważnego gracza w świecie szpiegostwa przemysłowego, ale i najbardziej poszukiwanego zbiega, a za swoją pozycję zapłacił utratą wszystkiego, co kocha. Teraz Cobb otrzymuje szansę na odkupienie. Za sprawą jednego, ostatniego zadania może odzyskać stracone życie. Musi tylko wraz ze swym zespołem dokonać rzeczy niemożliwej: zamiast skraść myśl, zaszczepić ją w śpiącym umyśle. Jeśli im się to uda, dokonają zbrodni doskonałej.

 

jeśli mnie pamięć nie myli, to był mój pierwszy film takiego typu. Incepcję oglądałem od 4 do 6 rano i na pewno nie był to zmarnowany czas, który mógłbym przeznaczyć na inne, pożyteczne rzeczy (na przykład sen). Nieco pogmatfany początek, który z pewnością mógł nieco dezorientować przeciętnego widza, ale z kolejnymi minutami film się naprawdę rozkręcał. Świetne przeplatanie snu z jawą, przez co ciężko było momentami zinterpretować co jest rzeczywistością, co jest snem, a co jest "snem-snem" lub "snem-snem-snem". Cieszy mnie to, że nie wszystko szło tutaj prostoliniowo - mam na myśli zaszczepienie myśli w głowie tego bogacza. Nie zostało to zrobione w najprostszy sposób, a miało to jakiś sens i do czegoś do prowadziło. A prowadziło do tego, by syn zrozumiał, że ojciec chce, aby ten był po prostu sobą. Dodatkowo, lubię obrazy, kiedy to daną historię poznajemy w trakcie filmu. Początkowo o głównym bohaterze nie wiemy nic, a dopiero wraz z kolejnymi minutami filmu, poznajemy jego historię, problemy rodzinne i powody, dla któych robi to, co robi i nie może wrócić do rodziny. Świetna rola Josepha Gordon-Levitta, za którą, jak dla mnie, powinien otrzymać nominację do Oscara z dużymi szansami na wygraną. Naprawdę świetna gra w roli kelnera w hotelu. Jeśli chodzi o Incepcję, to jest to film, który na długo zostanie w mojej głowie. Najlepsze w nim jest to, że nikt - ani prawdziwy koneser filmowy ani początkujący fan kinematografii nie zrozumie na sto procent, co autor miał na myśli. Po wcześniejszych recenzjach widzę, że generalnie ocena wyniosła 7/10, ale ja nie jestem taki krytyczny (lub mniej wybredny, zwał jak zwał) i z miłą chęcią podwyższę: 8/10. Chętnie za jakiś czas zobaczę to raz jeszcze i spróbuję ocenić, czy na pewno wszystko dobrze zrozumiałem.

 

Autor Widmo / The Ghost Writer (2010) - bohaterem filmu jest "Ghostwriter" - pisarz, który za pieniądze tworzy dla innych, oddając prawa do swego dzieła. Zostaje zaangażowany do napisania w imieniu byłego premiera Wielkiej Brytanii pamiętników. W trakcie prac nad książką, odkrywa sekrety, przez które znajduje się w śmiertelnym zagrożeniu.

 

Ciężko jest mi ocenić ten film obiektywnie. Jestem wielkim miłośnikiem filmów politycznych, stąd ciężko może być u mnie właśnie ze sprawiedliwą oceną. Ale postaram się. Początek był cholernie nudny. Jednak w filmach przeważnie akcja rozkręca się dopiero w końcówce, natomiast w "Autorze..." miało to miejsce gdzieś tak w ostatnie 40 minut filmu. Następnie mieliśmy naprawdę sporo emocji, bardzo fajne efekty dźwiękowe i świetlne spowodowały, że wczułem się w klimat i nerwowo oczekiwałem dalszego ciągu przygód. Trochę tematyka rodem z detektywa Monka i zakończenie też w tym samym stylu. Budowanie napięcia zawsze było mocną stroną filmów w reżyserii Polańskiego i "Autor Widmo" na pewno jest tego potwierdzeniem. Mogę polecić ten obraz każdemu, kto lubi oglądać filmy o tematyce politycznej - ja uwielbiam, więc bez problemu znalazłem coś dla siebie. Żeby dobrze ocenić ten film, musiałbym dać coś po przecinku, ale nie chcę tego robić, więc dam: 7/10.

Edytowane przez Menez
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-214910
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Rise Of The Footsoldier.

 

Film przedstawia historię życia Carltona Leacha, jednego z najbardziej znanych gangsterów angielskich. Leach, początkowo chuligan piłkarski został członkiem gangu, który dokonywał spustoszeń oraz aktów wandalizmu m. in. w Londynie oraz Essex na przełomie lat osiemdziesiątych oraz dziewięćdziesiątych XX wieku. W filmie przedstawione zostały kolejne etapy jego burzliwego życia: stadionowy chuligan, następnie bramkarz w klubie oraz w końcu jeden z budzących największy strach oraz respekt kryminalistów w kraju.

 

Kawał dobrego angielskiego kina. Film idealnie pokazuje jak może się potoczyć życie zwykłego chuligana(oczywiście nie zawsze tak musi być, ale też niech nikt nie myśli, że jak ktoś taki wraca do domu to jest spokojniutki i w normalnym życiu nic złego nie robi), który stopniowo piął się w hierarchii przestępczego światka w Londynie. Pierwsze reakcje na narkotyki, stopniowe stadium uzależnienia, bardzo trudne życiowe wybory(pomścić kumpli i wystawiać na niebezpieczeństwo swoją rodzinę, czy odpuścić z bólem serca i żyć dalej). Oczywiście całość jest oparta na faktach i prawdziwym życiu, Carltona Leacha, a jak się to w tym jego kolorowym życiu zakończyło musicie zobaczyć sami, bo naprawdę warto. 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-215066
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 025
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  09.10.2009
  • Status:  Offline

Salt (2010) - Angelina Jolie wciela się w postać oficera CIA - Evelyn Salt, która zostaje oskarżona o bycie uśpionym rosyjskim szpiegiem na terenie USA. Przełożeni myślą, że planuje zabić prezydenta. Agentka musi uciekać przed obławą oraz oczyścić się z zarzutów.

 

Powoli nadrabiam wszystkie zaległości z tego roku. Oczywiście nie zdążę przed sylwestrem zobaczyć wszystkich ważnych produkcji, ale nie mogłem na swojej liście pominąć filmu z taką główną bohaterką, w której dosyć wyraźnie pojawia się polski akcent. Ciężko jest ocenić ten film, bo trzeba rozpatrywać to na dwóch płaszczyznach - film jako wykonanie i film jako scenariusz. Do tego pierwszego absolutnie nie można się przyczepić: świetne kino akcji, niesamowite tempo, ale wystarczy tylko powiedzieć, że główną rolę zagrała tam Angelina Jolie, która uznawana jest za "carycę" kina akcji. Sporym minusem był dla mnie scenariusz. Sam pomysł nie był najgorszy, ale strasznie oklepany. Ile już było filmów o takiej tematyce? No i główna bohaterka niszcząca wszystko i wszystkich jak leci, to też jest takie trochę naciągane, no ale taki scenariusz. Miło czas udało się spełnić, ale w moim przypadku praktycznie każdy film (oprócz komedii romantycznych, którymi jestem przesycony) ogląda mi się w taki sposób, że nie żałuję straconego czasu. Dlatego dam 6/10. Pięć za same efekty i nastrój całego filmu, jedynka to za scenariusz, który był strasznie przewidywalny, co niestety wpływa negatywnie na odebranie tego obrazu. Film z cyklu "można obejrzeć, ale można znaleźć ciekawsze rzeczy do roboty".

 

- - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Legendary (2010) - Cal, kończący powoli studia, dołącza do uniwersyteckiej drużyny zapaśniczej, chcąc pójść w ślady ojca - uczelnianej legendy zapasów, który zmarł dziesięć lat wcześniej. W drodze na szczyt kariery pomaga mu jego starszy brat.*

 

Z tym filmem, a przynajmniej z trailerem, styczność mieli na pewno fani WWE, ponieważ jakiś czas temu zamęczano nas nim. Promocja zatem duża, ale zastanówmy się czy warto? Moim zdaniem tak. Zacznijmy od początku - "Legendary" nie jest jedynie filmem o sporcie, ale - lub przede wszystkim - o losach podzielonej rodziny. Rodziny zapaśniczej, w której ojciec i starszy brat odnosili sukcesy. Na przeciwnym biegunie jest natomiast Cal. Ten drobny chłopak nigdy nie wiązał swoich sukcesów z tym sportem, ale i z biegiem czasu to się zmienia. Cal rozpoczyna walkę nie tyle o sukcesy na macie, co scementowanie rodziny. W tym celu pomaga mu jego starszy brat, Mike. Mike swego czasu był mistrzem Stanów w zapasach, ale po śmierci ojca jego kariera stanęła w miejscu. Starszy z braci nie mógł się pogodzić z utratą bliskiej mu osoby i ostatecznie rezygnuje z kariery, a jego późniejsze życie można określić jednym słowem - porażka. Czy Cal swoimi działaniami z powrotem sprawi, że rodzina Chetleyów stanie się jednością? Czy uda mu się nawiązać do sukcesów brata i ojca?

 

Czytając opinie w internecie po obejrzeniu filmu, przeważnie natykam się na dwie - jedni uważają ten film za świetny, inni piszą, że Cena jest słabym wrestlerem. Ja uważam, że ten obraz jest naprawdę bardzo dobry. Dobrze zagrał Cal Chetley, który co ciekawe jest nieco stawiany z boku przy promocji filmu - nie ma go nawet na plakacie promującym go, często umieszczany jest na końcu przy liście aktorów, a jest przecież głównym bohaterem. To był mój trzeci film z udziałem Johna Ceny - po "Marine" czy "12 rund" nie spodziewałem się nic wielkiego, ale to był naprawdę dobry film! Bardzo ciekawy scenariusz, nie było tam typowego przy takich produkcjach "from zero to hero", czyli totalna niemota w zapasach nagle dostaje kopa w tyłek i niszczy każdego. W tym obrazie sport tak naprawdę zszedł na dalszy plan, a na pierwszy plan wysunął się problem rodziny, który to Cal próbował naprawić. W filmie mamy typowe wzloty i upadki, czyli dobre momenty dla bohaterów, ale przewija się również chwila zwątpienia i zastanowienia, czy na pewno wszystko idzie tak, jak powinno. Myślę, że warto obejrzeć "Legendary". Ja mam to już za sobą i nie żałuję, choć - jak widać po godzinie dodania posta - późna już godzina. Spokojnie mogę dać 7/10 i ogłosić to najlepszym filmem z czynnym wrestlerem, jaki miałem przyjemność obejrzeć.

 

*opis ten znalazłem w internecie, ale musiałem go nieco podrasować. Po pierwsze to nie Mike (jak jest w sieci), a Cal kończy studia i zaczyna interesować się zapasami. Tak samo jest z końcówką tego opisu - pomoc "dawnego trenera ojca" jest naprawdę znikoma i dużo większy wpływ w kształtowanie ducha walki w Calu ma nasz Jasiu ;)

 

Oryginalny opis wygląda następująco: "Mike, kończący powoli studia, dołącza do uniwersyteckiej drużyny zapaśniczej, chcąc pójść w ślady ojca - uczelnianej legendy zapasów, który zmarł dziesięć lat wcześniej. W drodze na szczyt kariery pomaga mu dawny trener ojca."

 

Myślę, że każdy, kto to obejrzy, dojdzie do podobnych wniosków do moich.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-215167
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Fighter - Dwóch braci, na przekór własnemu losowi, postanowiło odbić się od dna i zawalczyć o jeden z najważniejszych tytułów bokserskich. Prawdziwa historia Micky Warda (Wahlberg) oraz niełatwej drogi, którą musiał pokonać, by stać się mistrzem tej walki. Christian Bale wciela się w postać jego przyrodniego brata, który po zawodowej porażce stoczył się na samo dno i wylądował w więzieniu. Teraz, by odkupić grzechy przeszłości, odzyskać utraconą dumę i uratować rodzinę zostaje trenerem młodszego brata i pomaga mu walce o zdobycie najważniejszego tytułu.

 

N!KO – Zawsze miałem słabość do sportowych dramatów. Ciężko mi się przy nich nudzić, szczególnie jak jest to historia oparta na prawdziwych wydarzeniach. Mickey (Mark Wahlberg) po paru porażkach zaczyna się szykować do walki, która ma odmienić jego los i zmienić nieprzychylny wizerunek. W treningu pomaga mu jego idol, a zarazem przyrodni brat, Dicky (Christian Bale), który ma już za sobą karierę w tym samym sporcie. Przed walką okazuję się, że dojdzie do zmiany przeciwnika. Poprzedni rywal zachorował i albo Mickey stanie do walki z o wiele cięższym rywalem, albo nie zarobi żadnych pieniędzy. Jego managerem jest jego matka, więc po namowach rodziny, jak to rzekomo jego cięższy rywal siedział cały czas na dupie i nie trenował, wskakuje do ringu, gdzie zostaje solidnie sponiewierany. Na tle innych wyróżnia się jednak jednym, sercem do walki. To dzięki temu zostaje zaproszony do trenowania w Las Vegas, gdzie czekają lepsze pieniądze i ciekawsze walki. Problem w tym, że nie jest tam proszony jego główny trener, kibic, brat i przyjaciel. Dicky przyciąga za sobą kłopoty. Stacza się i jest obecnie wrakiem człowieka, co przejawia się nawet w zaniedbywaniu treningów brata, którego kocha. Zostać z rodziną, czy spróbować swoich sił w Vegas? Na wybór pewnie będzie miała wpływ dziewczyna (Amy Adams), która zgrabnie znalazła sobie miejsce, jako „wątek miłosny” filmu.

W tej „bokserskiej opowiastce” ważna rolę odgrywają narkotyki. Normalnie nie byłbym zwolennikiem takiego rozwoju sprawy, ale tutaj wyszło to na dobre. Dlaczego? Odpowiedz jest prosta. Za „część narkotykową” odpowiada postać grana przez Bale’a, a czysto sportowa, to Wahlberg. Nigdy nie byłem fanem Marka, a tutaj kolejny raz udowadnia, że ilekroć bierze się za coś poważnego, to wychodzi to mu, co najwyżej poprawnie. Trzymał się ostatnio komedii i to powinna być jego nowa droga. Nie sądzę, że doczeka się nominacji do Oscara za tą kreację, za to statuetkę za role drugoplanową, już mogą wysyłać do Bale’a. Christian zachwyca od pierwszej sceny filmu i do końca jest jego najciekawszą postacią. Potrafi zaskoczyć jako „wariat”, bo nie przyzwyczajał do takich ról ostatnimi czasy (Batman, John Connor, Melvin Purvis). „Fighter” jest nie tylko filmem o walce na ringu, ale też walce poza nim. Dramat sportowy przeradza się w dramat rodzinny. Ta druga część jest bardziej wyrazista i okazuje się, że ring i rękawice stanowią tylko tło – 7/10

 

--------

 

The Tourist (Turysta) - "The Tourist" to remake francuskiego thrillera "Anthony Zimmer" z 2005 roku. Film opowiada o amerykańskim turyście (Johnny Depp), który znajduje się w niebezpieczeństwie z powodu spisku uknutego przez urodziwą kobietę (Angelina Jolie).

Uwaga: Unikać opisów dotyczących filmu, na czele z filmwebowskim. Nie wiem, co za pół-debil to pisał, ale jeden z ważniejszych zwrotów akcji jest tam podany na tacy. BRAWO!

 

N!KO – Oryginału nie widziałem, więc nie będzie on miał wpływu na ocenę amerykańskiego remake’u (to tytułem wstępu). Depp wciela się w rolę „przynęty”, którą jest samotny facet … Mają twórcy wyobraźnie, żeby go w takiej roli obsadzić. Ciężko uwierzyć, że z takim wyglądem jest singlem i „harpie” się na niego jeszcze nie rzuciły, ale nie będziemy się czepiać szczegółów. Tutaj jest on zwyczajnym, tytułowym turystą, który właśnie wygodnie siedzi w pociągu do Wenecji, aż najpiękniejsza z możliwych kobiet, siada obok niego i zaczyna konwersacje. Frank nie jest tego świadom, ale my już wiemy, że to jest szerszy spisek, a on jest przypadkową ofiarą, która pasowała do egzekucji planu Elise (Angelina Jolie) i jej ukochanego Alexandra. Plan jest prosty: Alexandre Pearce jest poszukiwany przez Angielska policje i pewnego gangstera, którym wisi niemałe pieniądze. Zagadką dla nich jest to, jak obecnie wygląda złodziej (stać go na operacje), więc Pearce (nie widzimy go na ekranie, ale wiemy o jego istnieniu z listów, jakie piszę do Elise) radzi, żeby kobieta znalazła kogoś w zastępstwo, kto zbije z tropu policje.

Z Franka można się trochę pośmiać, ale nie wiem na ile ten aspekt komediowy był zamierzony. „Turysta” nie jest komedią i takie niewinne próby wplecenia tego typu scen, wcale nie wychodzą produkcji na dobre. O dziwo, tym razem Johnny nie oczarował mnie swoją grą, a jakby nie patrzeć, jest to jeden z moich ulubionych aktorów. Jolie radzi sobie lepiej. Ona idealnie pasuje do takich intryg. Potrafi zwodzić wszystkich wokół, łącznie (na czele?) z widzami, więc została idealnie obsadzona. Największym plusem dla mnie, była tajemnicza postać, Alexandre. Cały czas się zastanawiałem nad zakończeniem i tym, czy Pearce już się przewinął przez nasz ekran, a jeśli tak, to czy zostanie to jakoś logicznie powiązane, czy może pójdą na łatwiznę i poznamy go dopiero z końcem filmu. Szczególnym zmartwieniem było to logiczne powiązanie. Film ma tendencje do przedziwnych, wyssanych z powietrza, typowo hollywoodzkich akcji, na które będą mogli się nabrać widzowie, którzy pierwszy raz mają do czynienia z tego typu filmami. Rozumiem, że takie zagrywki to norma i trzeba usiąść wygodnie starając się dobrze bawić, ale tutaj mieli tendencje do przeginania. Coś z fabularnym potencjałem, przeobrażało się w marne kino akcji. Luźny film z paroma dobrymi zwrotami, ale mimo wszystko z niewykorzystanym potencjałem, błędem w obsadzie i naciąganą fabułą – 4/10

 

-------------

 

Tron: Legacy (Tron: Dziedzictwo) - Sean Flynn ma 27 lat i jest synem Kevina Flynna (Jeff Bridges). Poszukując przyczyny nagłego zniknięcia swojego ojca, zostaje wciągnięty do cyfrowego świata, w którym jego ojciec żył przez ostatnie 25 lat. Wraz z lojalną powierniczką Kevina, Quorą (Olivia Wilde), ojciec i syn wyruszają na wyprawę przez wizualnie olśniewający, cybernetyczny wszechświat, który stał się jeszcze bardziej zaawansowany i nadzwyczaj niebezpieczny.

 

N!KO – W 1982 roku powstała pierwsza część Trona. Był to ceniony film sci-fi, który chyba jako pierwszy, wprowadził komputerową animację do main streamu. Opowiadał historię Kevina Flynna (Jeff Bridges), właściciela małego salonu gier komputerowych, któremu zabrano prawa do jego dzieła. Na popularności automatów, karierę zaczął robić niejaki Dillinger (przypisał sobie autorstwo należące do Flynna), co pozwoliło mu stworzyć prężnie rozwijającą się firmę Encom. Nasz bohater bez sukcesu stara się włamać do systemu, by odnaleźć plik świadczący o jego autorstwie. Z czasem Główny Program Sterujący zaczyna płatać figle i oryginalny twórca zostaje wprowadzony do budynku, by uporać się z problemem. Przy tej próbie zostaje porażony prądem i wciągnięty do wnętrza sieci…W środku musi zmierzyć się z programem na jego warunkach, bo ten planuje... przejąć kontrolę nad rodzajem ludzkim (przypominam, że to rok 82’, więc takie zabiegi były popularne).

Po 28 latach pojawia się kontynuacja. Teraz przy rosnącej popularności 3D, nie powinno to być wielkim zaskoczeniem. Pamiętam jak narzekałem na fabułę w Avatarze, bo poza efektami nie było tam zbyt wiele pozytywów. Przez nowego Trona, niebieskie stworzenia z Pandory nabierają na wartości. Jeśli nie jesteście w stanie widzowi dać wciągającej historii, to dajcie dobrą akcję. Jeśli nie jesteście w stanie zaprezentować efektownych akcji, to dajcie dobrą fabułę. Twórcy postawili na pierwszą opcję, ale tylko przez pierwszą godzinę. Wszystko startuje szybko, efektownie, pięknie, a później dobra zabawa się kończy. Jakbyśmy faktycznie mieli do czynienia z automatem, na którym wyskakuję wielki napis „Continue? 9…8…7…”. Niestety, ten automat jest cierpliwy i daję nam czas na wrzucenie żetonów przez następnych 60 minut… Aktorstwo jest poprawne, a po kimś takim jak Bridges, możemy oczekiwać więcej. Jego postać niestety była uwięziona w sieci i chyba jedyną formą rozrywki, jakiej tam doznał, to oglądanie „Big Lebowskiego”, w którym grał główną rolę. Nie jestem w stanie policzyć, ile razy powiedział „man” (chyba, co drugie zdanie kończy tym słowem). Domyślam się, że był to zabieg mający na celu pokazać, że Kevin Flynn nie zna obecnych zwyczajów i zachowuję się jakby to ciągle były lata 80, ale szybko się to przerodziło w niezamierzony, komediowy aspekt produkcji. Kolejny raz świadczy to o tym, że postawili wszystko na efekty i nawet nie wiedzieli jak wykorzystać wybitnego aktora. To jednak jeden z niewielu filmów, w których nie będę się czepiał o wykorzystanie znienawidzonego przeze mnie zabiegu, choć jest on dowodem, że 3D, to najgorsze, co mogło się stać w kinematografii (Gdyby tego typu produkcje wychodziły kilka razy w roku, to by było ok. Niestety, teraz każdy film chcą wepchnąć w trzeci wymiar). Dobrze, że przynajmniej muzyka jest klimatyczna i na tym polu nijak się nie można czepić do Trona – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-215839
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Wreszcie ocknąłem się po maratonie pijaństwa i obejrzałem pierwszy film w tym roku. Jako, że oglądałem razem z panną to wybrałem coś lekkiego, typowego na odmóżdżenie i trafiło na "Easy A".

 

Olive, przykładna uczennica szkoły średniej, przypadkiem staje się ofiarą swego własnego kłamstewka na temat rzekomej utraty dziewictwa. Podczas gdy cała szkoła huczy od plotek, dziewczyna zaczyna dostrzegać podobieństwa między jej sytuacją, a życiem Hester Prynne - bohaterki książki "Szkarłatna litera", którą właśnie omawia na lekcji. Po pewnym czasie Olive decyduje się wykorzystać plotkę by polepszyć swą pozycję społeczna i sytuację finansową.

 

Nie jest to typowa komedia romantyczna, bo romantycznie się tylko kończy, więc ogląda się to bardziej przyjemnie niż wszystkie romantyki, których jest masa. Jak widać z opisu film opowiada historie Olive, która skacząc z jednego kłamstwa na drugie stała się najpopularniejszą szkolną "dziwką", która dzięki kłamstwom pomagała innym, ale też koniec końców zaszkodziła sobie. Atutem filmu jest na pewno uśmiech głównej bohaterki granej przez Emmę Stone, który potrafił mnie momentami urzec. Szkoda, że drugoplanowe role jej rodziców nie były bardziej wyeksponowane, bo Patrcia Clarkson i Stanley Tucci potrafili nadać niektórym scenom ciekawej barwy. Ogólnie wyszło średnio, ale też mogło być o wiele gorzej. 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-215973
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Miasto złodziei/ The Town 2010

 

Akcja filmu dzieje się w jednej z najbardziej niebezpiecznych dzielnic Bostonu - Charlestown. Grupa złodziei napada na banki, konwoje z pieniędzmi, wyglądają na całkiem zorganizowaną grupę i nie dają się złapać. Sytuacja zmienia się, kiedy podczas jednego z napadów kierowniczka banku zostaje wzięta jako zakładnik, którą później puszczają wolno. Szef szajki - Doug MacRay śledzi kobietę, spotyka się z nią, która nie wie, że ma do czynienia z tym samym mężczyzną, który okradł jej bank. Szybko zmienia się to w romans, co może mieć niebezpieczne konsekwencje.

 

Jak dla mnie największe zaskoczenie roku. Reżyser filmu i odtwórca głównej roli - Ben Affleck zaserwował kawał mocnego kina, ze świetną grą aktorską. Jeremy Renner jako szalony przyjaciel Douga spisał się rewelacyjnie i być może dostanie drugą z rzędu nominację do Oscara. Miałem okazję zobaczyć po raz ostatni zmarłego ostatnio Pete'a Postlethwaite'a. Widać, że był wykończony chorobą, ale jak zwykle zagrał na wysokim poziomie (RIP). Niby film ma popularną formułę, ale został bardzo dobrze wyreżyserowany. Sprawdza się zarówno jako dramat, romans i film akcji. Do gustu przypadły mi sceny strzelanin z ostatnią na czele. Ostatnio tak dobrze nakręcone strzelaniny widziałem na "Gorączce". Affleck bardzo mnie zaskoczył tym filmem i czekam na kolejne. 8/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-216011
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Machete - oszczędzę tym razem na wklejaniu opisu, bo wszystkie cztery na Filmwebie są troszkę przekłamane, a nie chce mi się ich prostować, bo nie na tym to polega. Film opowiada o byłym agencie federalnym(Trejo), który niespodziewanie dostał okazje zemszczenia się za śmierć swojej żony i córki. Jak się okazuje nie ma jednego wroga, a kilku, ale nie jest też sam, bo(o dziwo) lubią pomagać mu piękne kobiety(Jessica Alba, Michelle Rodriguez), które są zaangażowane w sprawę traktowania imigrantów w każdym aspekcie tego słowa. Tytułowy Maczeta, więc oprócz zemsty musi też pomóc imigrantom takim jak on, żeby pewien senator(De Niro) nie doszedł ponownie do władzy i jak już wspomniałem załatwi sobie niezła grupę sojuszników, ze swoim bratem księdzem na czele(Cheech Marin). Oczywiście pominąłem kilka wątków, żeby ten kto jeszcze nie oglądał napotkał na wiele niespodzianek, ale jak ktoś lubi typowe kino akcji Roberta Rodrigueza, a w tym wypadku jest to najwyższy poziom to się nie zawiedzie. 7/10
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-216020
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Conviction - Brat bezrobotnej i samotnie wychowującej dzieci Betty Ann Waters (Hilary Swank), zostaje skazany na dożywocie za napad i morderstwo. Przekonana o jego niewinności siostra przez kilkanaście lat pracuje, by opłacić studia prawnicze i udowodnić jego niewinność.

 

N!KO – Sezon oscarowy trwa dalej i po „Fighter” dostaliśmy kolejny dramat oparty na prawdziwej historii, który na pierwszym planie stawia relacje rodzinne. Kenny Waters zostaje skazany za morderstwo i napad, których dokonano 2 lata temu. Jego siostra, z która był strasznie zżyty, nie dopuszcza do siebie myśli, że mógł on tego dokonać i postanawia poświecić swój żywot dla tej sprawy. Nam na ekranie się przeplatają sceny z jej walki o prawo do uprawiania zawodu adwokata (można sobie wyobrazić, że trwa to ładnych kilkanaście lat) i sytuacje z dzieciństwa głównej dwójki aktorów. Inspirująca opowiastka, ale nic poza tym. Nie dostaniemy tu zbyt wiele rozpraw sądowych, tylko notoryczne szukanie błędów w poprzednim procesie i widzenia w więzieniu. Cała historia ma tylko taki plus, że jest oparta na prawdziwych wydarzeniach, ale jestem ciekaw jak bardzo podkolorowali wszystko twórcy (na potrzeby Hollywood). Nie sądzę, że załapie się to na jakiegoś oscara. Hilary Swank była najwyżej przeciętna i można było ją zastąpić kimkolwiek. Na szczęście występuje tam jeszcze „perełka” srebrnego ekranu ostatnich lat, czyli Sam Rockwell. Gość zdecydowanie zasłużył sobie na jakąś prestiżową nagrodę (Oscar), ale obawiam się, że w tym roku będzie musiał obejść się ze smakiem i cieszyć się tylko z prawdopodobnej nominacji. „Złoto” za aktora drugoplanowego idzie na chwilę obecną do Christiana Bale’a z wcześniej wspomnianego „Fightera”, choć nie jest to taki pewniak, jak w 2010 Hans Landa, czy dwa lata temu Joker. Gdyby częściej na ekranie występował Sam, to pewnie film zyskałby w moich oczach, ale jest tylko poprawnie – 4/10

 

--------------

 

Megamind (Megamocny) - Megamocny to najbłyskotliwszy super-złoczyńca, jakiego poznał świat. Od lata usiłuje podbić Metro City uciekając się do każdego z możliwych sposobów, jednak każda z prób okazuje się klęską dzięki interwencjom superbohatera znanego jako Metro Man. Tak dzieje się do czasu, kiedy Megamocnemu udaje się wreszcie pokonać bohatera...

 

N!KO – Ciężko jest cokolwiek napisać o animacjach, szczególnie tych od Pixara. Próżno tam szukać jakichś błędów, bo to mistrzowie w swoim fachu. Megamind, to kolejny ich film, który trzyma wysoki poziom, ale niczym szczególnym nie zaskakuje. Historia nie ma żadnych odkrywczych morałów, poza tym, że nie wiemy co mamy, dopóki tego nie stracimy. We wszystko wchodzi też wątek miłosny, który z czasem jest głównym motorem napędowym fabuły. Niebieskogłowy przybysz z kosmosu mnie kilka razy doprowadził do poważnego śmiechu, ale ostatnimi czasy w tych bajkach bywa, że to postacie drugoplanowe są najciekawsze. Tutejszym koniem, czy kameleonem z „Zaplątanych”, jest podwładny złoczyńcy, który na dobrą sprawę nie ma imienia. Jest tylko rybą, której Pan dobudował ciało. Najlepszy aspekt Megamocnego, to megamocna muzyka. Twórcy sięgnęli po parę rockowych klasyków, które idealnie pasują do filmu („Bad to The Bone”, „Welcome To The Jungle). Zastanawia mnie tylko, dlaczego pod koniec każdej animacji, główni bohaterowie muszą tańczyć. To nie jest kur… Bollywood… - 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-216422
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

American Gangster - nadrobiłem kolejną obowiązkową zaległość, czyli hit Ridleya Scotta o ciekawym życiu Franka Lucasa(Denzel Washington), który od urodzenia był wrogo nastawiony do policji i który od urodzenia był zamieszany w mafijne życie. Film zaczyna się od śmierci najlepszego przyjaciela Franka, który był dla niego jak ojciec. Frank po śmierci Bumpy'ego zaczął egzekwować długi od ludzi którzy byli winni kasę przyjacielowi i stopniowo sam stawał na czele narkotykowego biznesu sprowadzając heroinę prosto z wojny z Wietnamu. Problemy zaczynają się dopiero gdy śledztwo przejmuje jedyny sprawiedliwy w mieście korupcji detektyw Richie Roberts(Russell Crowe), ale w tym momencie Frank jest już na szczycie. Jako, że film oparty jest na prawdziwych losach Franka Lucasa to ogląda się to z zapartym tchem(niesamowicie się czeka na koniec tej historii), bo film do samego końca potrafi sprawić niespodziankę. Film gangsterski na najwyższym poziomie, a przecież nie jest łatwo zrobić filmu opartego o prawdziwe zdarzenia tak, żeby go nie zepsuć. 9/10

 

Four Christmases - typowe kino świąteczne z kilkoma elementami, które wypadły pozytywnie i które sprawiły, że film nie okazał się nijaki tak jak większość tego typu produkcji z choinką w tle. Film opowiada losy pary, która po 3 latach ciągle jest zadowolona z takiego związku jaki jest, czyli bez małżeństwa i bez dzieci, ale to wszystko jest tak mocno podkreślane, że wiadomo jak potoczy się reszta filmu. Bardzo przyjemną niespodziankę sprawił mi swoją małą rolą Robert Duvall, który sprawił, że pierwsza z 4 historii wypadła zdecydowanie najlepiej. Gdy później zobaczyłem Jona Voighta miałem podobne oczekiwania, ale reżyser zdecydował się na nudną postać tatuśka i był to duży błąd. Główna para Reese Witherspoon i Vince Vaughn była momentami za bardzo przesłodzona i nijaka, dlatego film wyłapał naciąganą dzięki Duvallowi trochę lepszą ocenę. 5/10

 

Låt Den Rätte Komma In - czyli po prostu, bardzo popularne "Pozwól Mi Wejść". Film fajnie się zaczął, historia fajnie się rozwijała, były momenty gdzie ciekawość strasznie wzrastała, ale jednak od początku do końca miałem wrażenie, że potencjał filmu nie został do końca wykorzystany, bo sam pomysł naprawdę bardzo solidny i jest ciekawy jak wypadła amerykańska wersja, czy postarali się i wyciągnęli coś więcej z tej historii czy po prostu poszli na łatwiznę i całkowicie popsuli oryginał tak jak to mają w zwyczaju. W każdym razie kilka scen naprawdę godnych polecenia, dobrze zbudowane relacje między młodzikiem, a młodą dziewczyną, która wzbudzała u niego wielkie emocje i która miała w sobie wiele tajemnic. Z kolei chłopak, który grał Oskara wypadł jakoś sztucznie i jego rola nie przypadła mi do gustu. Potencjał był o wiele większy, ale i tak było bardzo solidnie. 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-216694
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

127 Hours (127 Godzin) - Najnowszy film Danny'ego Boyle'a, wyróżnionego Oscarem za "Slumdog. Milioner z ulicy", to ekranizacja książki Arona Ralstona. Dramatyczne przeżycia młodego alpinisty, który podczas samotnej wędrówki zostaje uwięziony w rozpadlinie skalnej w niedostępnych górach Utah i jest zmuszony do desperackiej walki o przetrwanie

 

N!KO – Widzowie zniesmaczeni opuszczają kino. Po tym, co zobaczyli na ekranie, prawie zemdleli. Takie słuchy mnie dochodziły, co do najnowszego filmu reżysera Slumdoga (za którym swoja drogą nie przepadam). Aron Ralston jest pewnym swoich umiejętności alpinistą, który w każdej wolnej chwili, stara się hasać po górach i nazywa je swoim drugim domem. Kocha adrenalinę, emocję i jest zdrowo kopnięty (każdy kto ma takie zamiłowania nie może być w pełni normalny). Przy okazji jednej ze swoich wędrówek, wpada w dół kanionu, a jego ręka zostaje przygnieciona przez ogromny głaz. Nam pozostaje śledzić jego walkę o życie lub odkładanie pewnej śmierci w czasie. W trakcie tytułowych 127 godzin dostajemy trochę retrospekcji, które siedzą w głowie uwięzionego.

Zawsze ceniłem sobie filmy, które potrafią trzymać w napięciu, mimo że cała ich akcja dzieję się w jednym miejscu. Tutaj mamy na dodatek historię opartą na prawdziwych wydarzeniach, a dokładniej na książce pisanej przez Ralstona. Największą bolączką tego filmu (dla mnie) jest to, że ciężko mi było się przejąć jego losem. Nie dostajemy zbyt wiele czasu na zapoznanie się z postacią przed spadnięciem i wcale jakoś nie czułem, żebym ją poznawał po tych wszystkich wizjach, do których dochodziło już po. Facet miał ogromnego pecha, ale sam był sobie winien. Głównym przesłaniem tej produkcji jest to, żeby informować kogoś o takich wyprawach. Doceniam, że jest to prawdziwa historia, ale tylko parę scen mi zapadło w pamięć. Gdyby nie świetnie (!) nakręcona końcówka „pobytu” pod głazem i psychiczny wywiad, który prowadzi sam ze sobą na amatorskiej kamerze, byłoby pewnie o jedno oczko niżej. W tym roku pojawił się podobny film „Buried” (7/10), który bezpośrednie starcie wygrywa… 127 Hours – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/44/#findComment-216765
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • HeymanGuy
      TNA iMPACT! 09.01.2025 The System vs. Eric Young & Steve Maclin & Jonathan Gresham: Dobry opener, dynamiczny i z przyjemnym tempem, jak na 6-Man.  Maclin wypadł tu jak totalny killer, a KIA to zawsze świetne zakończenie. Natomiast powiem szczerze, że ten atak po walce z krzesłami i Greshamem wyglądał dość dobrze, brutalność i dobrze bo Systemu cała federacja nienawidzi, musiało się tak skończyć. Joe Hendry Promo: Hendry umie opowiadać historie, nie ma co. Hendry naprawdę fajnie sprzedaje swoją drogę na szczyt – od judo po bycie muzykiem do bycia jednym z najbardziej over workerów w 2024 roku. Plus, te jego wspomnienia o Kurt Angle vs. Samoa Joe na Genesis idealnie budują hype na jego walkę o pas, która jest na Genesis, 16 lat później. Ten segment był stonowany, ale przy okazji motywujący, mam nadzieję że wygra ten pas bo Nemeth nie jest takim mistrzem jakiego oczekiwałem od zawodnika takiej klasy i doświadczenia.  Léi Yǐng Lee vs. Savannah Evans: Trochę zaskoczenie, że Savannah już przegrała, zwłaszcza że wróciła niedawno. Lee ma ciekawy styl i Thunderstruck to świetne wykończenie, ale walka jakoś szczególnie mnie nie porwała. Spoko na rozgrzewkę, ale bez szału. Mike Santana i gauntlet z The Northern Armory: Santana to totalny badass. Widać, że fani złapali klimat z tym „bald ass head” Alexandera, co jest hitem. Segment z DQ trochę zamieszany, ale działa – buduje dalsze starcie na Genesis. C4 Spike od Josha wyglądał, jakby połamał Santanę, siadło im to. The Rascalz vs. The Good Hands: Rascalz robią robotę. Miguel i Wentz mają świetną chemię w ringu, a to "Feed Him to the Lions" to naprawdę solidne zakończenie. Dużo akcji, dobra energia. Warto było obejrzeć. X-Division Championship Match: Moose (c) vs. Andrew Everett: Fajnie było zobaczyć Everetta znowu w TNA, ale umówmy się – wynik był pewny od początku. Moose to bestia i ten Powerbomb na krawędzi ringu wyglądał niepokojąco że tak powiem. Walka solidna, ale bardziej jako pokaz siły Moose’a niż realne zagrożenie jego pozycji na piedestale X-Div. Joe Hendry & Rhino vs. The Nemeth Brothers: Zaskakujące, jak bardzo skupili się na Hendrym, a nie na Nicu, który przecież jest mistrzem świata. Hendry wyglądał świetnie – Standing Ovation to sympatyczny finisher. Rhino też swoje zrobił, ale można było lepiej wyeksponować World Champa. TNA stawia wszystko na Joe Hendry'ego, co ma sens przed Genesis, ale trochę szkoda Nica Nemetha, który wyglądał jak mid-carder, czyli rola od której w WWE za bardzo nie odchodzil i chyba znamy tego przyczynę. Jordynne Grace vs. Tessa Blanchard to dla mnie zdecydowanie najgorętszy feud, ale smutno, że Jordynne najpewniej odejdzie do WWE, choć może tam pokaże więcej. Genesis budują dość solidnie – ciekaw jestem, co dalej z Moose’em i jego „najbrzydszym pasem świata”, jak nazwał pas przed walką, może zmiana designu? Może totalnie zmiana koncepcji pasa? Przydałaby się bo dywizja X-D w TNA istnieje tylko we wspomnieniach, więc w tej roli teraz bardziej sprawdziłby się pas Global albo Television jak kiedyś.
    • MattDevitto
      Szkoda, bo to moja jedna z ulubionych zawodniczek w Marigold
    • Mr_Hardy
      Kouki Amarei wypada z akcji na długi czas 😞 z powodu zerwania więzadła krzyżowego przedniego.        
    • Attitude
      Śmiało można mówić, iż premierowe Raw na Netflixie to spory sukces, przynajmniej pod względem zainteresowania. Netflix przekazał, że epizod z 6 stycznia międzynarodowo zebrał 4,9 miliona widzów. W samych Stanach Zjednoczonych show oglądało 2,6 miliona osób. Te statystyki robią wrażenie, bowiem to wzrost aż o 116% względem najchętniej oglądanego odcinka Raw z 2024 roku. Trzeba jednak mieć na uwadze, że ostatni epizod poniedziałkowej tygodniówki był mocno promowany. I sporo osób było zainteresowanych tym, jak będzie to teraz wyglądać na Netflixie. Wkrótce przekonamy się, czy te liczby to będzie mniej więcej stały trend. Eric Bischoff w najnowszej odsłonie swojej audycji "83 Weeks" odniósł się do reakcji publiczności podczas wspomnianego Raw na pojawienie się Hulka Hogana. Rzuciło się w uszy, to jak ikona została wybuczana w Intuit Dome. Bischoff próbował wyjaśnić tę sytuację. Zwrócił uwagę, że wiele osób, których nie było do tej pory w Kalifornii nie jest świadome, jak politycznie nastawiony jest ten stan. A po ostatnich wyborach prezydenckich w USA, Hogan i Donald Trump są jakby "zrośnięci" ze sobą w oczach wielu. Bischoff przyznał, iż Hulk może być rozczarowany. Ale nie powinien być zaskoczony czy zszokowany taką, a nie inną reakcją publiczności na jego osobę. Link do filmu Przeczytaj wpis na portalu Wrestling.pl
    • MattDevitto
      Spadek w jakości kart niestety już był zauważalny w poprzednich miesiącach - szkoda, że z ciekawej, trochę innej federacji od reszty powstaje kolejny identyczny produkt.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...