Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 969
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.08.2013
  • Status:  Offline

To prawda - jakkolwiek sam nie udzielam się w tym temacie (zwykle obejrzawszy film ograniczam się do jego oceny na filmwebie), tak opinie innych czytać lubię ;) Nie żeby Nikoś był jakimś autorytetem, ale jak mówi: przed kilkoma potworkami uchronił... albo do nich przygotował ;)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-436975
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

Jakiś czas temu obejrzałem Dogville. Historia osady, w której każdy ma swoje miejsce, są stałe rytuały i chyba każdy jest szczęśliwy. W pewnym momencie, pojawia się obca kobieta - Grace (bardzo dobra rola Nicole Kidman), a funkcjonowanie osady zostaje zaburzone.

Podobało mi się to. Ciężko nazwać to filmem. Bardziej przypomina "teatr telewizji) - narracja podzielona na kilka części, akcja dziejąca się w jednym miejscu (studiu?), ograniczona scenografia (coś jakby makieta do jakiejś gry) i szczekanie psa puszczane z odtworzenia. To akurat (moim zdaniem) siła tego filmu, ponieważ przy ograniczonych innych środka, bardziej pozwala się skupić na meritum - czyli relacjach międzyludzkich. Powiedzmy ocena 7,5/10.

 

Dzisiaj natomiast obejrzałem chyba pierwszy oficjalny film (bo wcześniej były tylko etiudy) Von Triera - Element Zbrodni i mam konkretną zagwozdkę. Jest to opowieść o policjancie Fisherze. Podczas hipnozy, jakiej się poddaje, poznajemy historię dochodzenia w sprawie "loteryjnego mordercy". To już jest film i to zupełnie inny niż Dogville. Bardziej przypomina typowego Von Treira. Obraz jest pokręcony, nieco nawet schizofreniczny, a do tego praktycznie nieustannie towarzyszy nam woda i wiatr. Oglądając to, czułem, że nie traciłem czasu, ale też nie do końca odnalazłem sens, gdzie w przypadku Dogville, jest on dla mnie jasny. Niech będzie ocena na środku skali - 5/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-436988
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Zacznę od najmniej głośnego, ale to jedyne miejsce, gdzie o nim wiecie - obejrzałem Marine 6. Chociaż przecierpiałem byłoby pewnie lepszym określeniem. Seria idzie coraz głębiej na dno. WWE wie, że to gówienko, które fani i tak obejrzą, więc przestali się starać. Robią na kolanie scenario, wrzucają gwiazdy, i smacznego. Przyznaje - Shawn Michaels uratował mi trochę ten film. Relacja z Mizem była... zjadliwa. To znaczy na tyle, że zostawię 2/10, a nie tą ocenę, którą bym wystawił nie znając trójki głównych aktorów (Miz, HBK i Becky Lynch). Becky lepiej wychodzi heelowanie w ringu, niż na ekranie.

 

Przechodzimy do kina ambitnego. Duńczycy są mocno przekonani, że Winni namieszają w wyścigu o nieanglojęzycznego Oscara. Tylko... że nie, nie namiesza. A raczej byłbym zdziwiony, gdyby to zrobił. "Winni" to taki Europejski Locke. Tylko, że zamiast Toma Hardy'ego jest jakiś Duńczyk, a zamiast fajnych gadek i fabuły, jest kiepskie tempo i niskiej jakości zwroty akcji. Serio. Ukryta prawda o głównym bohaterze, jak i objawienie po drugiej stronie słuchawki, absolutnie nikogo nie zaskoczą. Zaznaczam, że lubię takie filmy. Lubię te przegadane, i te, które utrzymują napięcie z jednego miejsca. Tylko tu było bardzo niskie napięcie. Korki wyjebało - 4/10

 

O Bajecznie bogatych Azjatach słyszalem sporo dobrego. I ok, jest to dość ładnie opowiedziany komrom, który miewa swoje romantyczne momenty. Otaczający świat tonie w pieniądzach, więc tym przyjemniej popatrzeć. Jeśli jednak starają się o komedię (a kilka postaci stara się notorycznie), to wartość ich spada jak akcje Billa Cosby'ego po 48 gwałcie. A i przez pierwszą godzinę potrafiłem mylić postaci. Ignorancja albo Azjaci faktycznie są tacy sami (opcja c - obie odpowiedzi są poprawne) - 5/10

 

Mówiło się, że Operacja Overlord, to kolejny projekt z uniwersum Cloverfield. JJ Abrams temu zaprzeczył, ale i tak zwiastun objawił za dużo. To hybryda zombie horrorka, z filmem wojennym. Trochę żałuję, że o potworach wiedziałem wcześniej. Przydałby się tu element zaskoczenia, który sprawiłby, że na zombie reagujemy zszokowani, a nie wyczekując ich spoglądając na zegarek. Notowanie "Overlord" poszłyby w górę, a tak... jest ok. Ekipa przyzwoita (choć zestaw charakterów taki jak wszędzie) i trochę przyjemnego klimatu. Akcja mnie już od dawna nie wgniata w fotel, ale tutejsza fabuła momentami przywodziła myśli o adaptacji jakiejś gry komputerowej (i nie mówię tego w formie komplementu #uweboll) - 5/10 (naciągane)

 

O Tiger (nie energetyk) pewnie niewielu z Was słyszało, ale mnie bokserska tematyka w filmach zwykle jara, a i Mickey Rourke dawał nadzieje na coś niezłego. Rourke jest, ratuje, ale cała reszta to srogie gówno. Gość walczy o swoje religijne prawa w świecie boksu. Komisja nie chcę zezwolić na jego brodę, a ten nie chce jej zgolić. Historia przewidywalna, absolutnie NIE inspirująca, co w przypadku takiego tematu jest sztuką. Nawet pół dobrego monologu nie zastałem. A reszta aktorów ściągnięta z reklamy jogurtu naturalnego 2/10

Swoją drogą, religia nie powinna się mieszać w sport. Olewam, kto za kim, i jakiego ma niewidzialnego kumpla, ale powinien to zostawić przed drzwiami jak wchodzi do świata z jakimiś zasadami. Nawet kretyńskimi.

 

Na koniec Netflix (co już podpowiada, że ocena nie będzie zbyt wysoka). Wypuścili Króla wyjętego spod prawa, gdzie Chris Pine walczy o Szkocję. Chris Pine, królem. Tu popełnili ogromny błąd w castingu. Ten gość nie ma charyzmy, to i ciężko mi się oglądało jak próbuje zjednoczyć państwo w opresji. Nawet te jego negocjacje były smutne. Z takim kapitanem nie wyszedłbym na trzepak obok bloku. Faux pas, bo to mogło/powinno być lepsze. Więcej polityki, mniej miłości 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437071
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Oho, trochę zalegam...

 

Fanem świąt nie jestem, śnieg mnie dołuje, więc tylko jeden gość mnie rozumie. Nowy Grinch, to ta sama historia, z lekko zmienionym zielonym stworem (nie jest do szpiku zły). Głosu udziela mu Benedict Cumberbatch, ale wielkiej różnicy nie robi. Nie przypominam sobie żadnych lepszych tekstów, a mimo to, czas spędziłem dobrze. Piesek Max wpisuje się w bajkowego sidekicka - jest uroczy i zabawny, szybko stając się ulubieńcem publiczności. Lepiej znoszę tę historię w takiej formie, niż w aktorskiej z Carreyem (mimo, że mimiką zrobił tam robotę) - 6/10

 

O Dziewczynie w sieci pająka, najchętniej bym zapomniał. Strasznie sztampowy thriller, pozbawiony jakiegokolwiek klimatu. Ciężko mi znaleźć powód, dla którego miałby ktoś to oglądać. Salander w poprzednich wersjach była zawsze tajemnicza, a w wersji Foy zostały z niej tylko krótkie włosy. Podrzędna hakera, w podrzędnym thrillerze, z podrzędną fabułą, ale nieco głośniejszą reklamą - 2/10

 

The Little Stranger wpadł mi w oko na etapie zwiastuna, i nie zawiódł w produkcie finalnym. Gość rozwiązuje tajemnicę domu z dzieciństwa, w którym rodzina skarży się na dziwne rzeczy. Nie jest to jednak typowy reprezentant horrorów. Elementy grozy są sporadyczne (i dobrze!). Little Stranger to dramat, pozwalający widzowi na interpretacje. Wciąga, ale idzie o kulach. Tak wolnego tempa dawno nie uświadczyłem - 6/10

 

Kolejny, który zwiastunem mnie przyciągnął był Jonathan. Gość żyje jak w zegarku, śpiąc do konkretnej godziny, a budząc się z nagranym filmikiem przez swoje alter ego. Dwie osoby w jednym ciele. Brzmiało ciekawie, ale na pomyśle się skończyło. Nikt chyba nie wiedział, jak to poprowadzić. Nikt nawet nie chciał, żebyśmy szczególnie poznali bohatera. Znamy tylko jego plan dnia, wiemy o jego dolegliwości, ale fabuła z finałem na czele, absolutnie nikogo nie usatysfakcjonuje - 4/10

 

Kino studyjne uratowało mnie, bo jako jedyni grali Gentlemana z rewolwerem. O ile się nie mylę, to ostatnia rola Roberta Redforda. I szczerze? Wyszło świetnie. Robert nie siedzi w łódce i nie udaje żeglarza (jak to w jednym ze swoich ostatnich "hiciorów"), a wciela się w uśmiechniętego, charyzmatycznego złodzieja. Rola stworzona dla tego gościa. Gentleman może ma dość toporne tempo, ale wynagradza to serduchem. Nawet wątek miłosny jest tu cholernie fajny, a przydługie dialogi słucha się z przyjemnością. Sam film oferuje powrót do przeszłości, bo kręcony jest w starym stylu. Jak ktoś lubi stare kino, to z tym Gentlemanem przeniesie się w czasie. Fajna ekipa starych złodziei. Wciąż zabawna, ale nie tak kiczowata, jak inne z ostatnich lat (w końcu starzy kryminaliści, to często poruszany temat w dzisiejszej kinematografii). Jeśli mamy wrzucać takie filmy do jednego wora, to ten Gentlemanem powinien być szefem gangu - 7/10

 

Fantastyczne zwierzęta i nudny Eddie Redmayne, w kontynuacji skoku na kasę na fundamentach Pottera Harryego. Nie lubiłem jedynki. Przyznaje, kontynuacja jest ciut lepsza, a Depp i fajna końcówka nakazywały mi dać ocenę "5" (bo tamtemu dałem 4/10). Następnego dnia zszedłem na ziemię, bo poza Johnnym i tym finałem, to wszystko było kupą - nadmiar wątków, emocji zero. Gdzieś się dałem zwieść. Pół godziny wyszło naprawdę fajnie, choć to wciąż wstęp do czegoś więcej. To rodzi nadzieje, że kolejna odsłona będzie jeszcze lepsza. Przy takim progresie, ewentualną ósmą odsłonę uznam za dobry film. Nie każcie mi pisać o tym filmie, bo za każdym razem jak wracam myślami, to obniżam ocenę :twisted: - 4/10

 

Netflix produkuje gówna, ale czasami kupuje perełki. Podobno nowa polityka nawiązuje współpracę z lepszymi twórcami. Scorsese wyda Irishmana, to pewnie pozamiata, ale na razie warto zwrócić uwagę na Balladę o Busterze Scruggsie. Zbiera bardzo fajne noty, a stworzyli to bracia Coen. Mnie na kolana nie rzucili, ale to zwyczajnie dlatego, że nie lubię zbiorów historyjek. Tu jest ich 6, i o ile pierwsze dwie mi się bardzo podobały, tak później szczęście było zmienne. Biłem się myślami z oceną, ale finalnie zostawiłem (może dość krzywdzące) 5/10. Ja bym tego drugi raz nie obejrzał, a o czymś to świadczy.

 

O Wdowach mówiło się dużo ciepłych słów. Żony zmarłych kryminalistów, dokańczają ich robotę i ponoszą się na rabunek. Nie wiedzą o tym nic, uczą się w trakcie, ale nie jest to żadna komedia. Wdowy są dramatem, o kobietach w ciężkiej sytuacji, z oddechem wkurwionych gangsterów na plecach. Jak ktoś się jara tym, że nacisk będzie położony w nietypowych punktach, i nie będzie to żadne kopiuj-wklej z innych filmów tego typu - to ok, powinno się spodobać. Wszyscy inni dołączą do mnie, którzy się troszkę wynudzą, a plejada gwiazd niewiele pomoże. Davis i Debicki wypadły ok, a taki Kaluuya nawet bardzo dobrze, tylko nic mi po nich, skoro fabularnie mnie to nie kręciło, a wątki polityczne mnie wybijały z rytmu. Bo zamiast skupić się na tych kobietach w opałach, to słucham politycznych intryg, jak to pokonać swojego rywala i objąć władzę w mieście, które mnie nijak nie interesuje - 5/10

 

Tututuuuuu...tututuuuuu. I cóż, że Rocky to bajka, jak ja jestem frajer na sportowe opowieści. I cóż, że wstanie po najmocniejszych ciosach, jak dorzucą do tego muzykę i ludzie będą mieli zaciesz na twarzy. Forma spadła, Creed 2, to na pewno nie tak dobry film, jak poprzednia odsłona. Rock już nie ma tylu mądrości do przekazania, a Adonis sporo czasu poświęca rodzinie. Po seansie to człowiek nawet sobie pomyślał, że wolałby Drago 1 od Creeda 2. Historia pobitego Rosjanina i jego syna, jest opowiadana pół-słówkami, ale łatwo dopisać całą gamę emocji. Oni mogą nic nie mówić, a człowiek to czuje. To naprawdę było dobre. Końcówka wyszła genialnie. Lepiej tego rozegrać nie mogli. Martwią tylko końcowe słowa Rocky'ego. Czy to przypadkiem nie było pożegnanie? Czy możliwe byśmy dostali Creeda 3, bez Stallone'a? - 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437281
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Nieznany ("El Desconocido". 2015r.)

 

"Carlos (Luis Tosar), pracownik banku, wiedzie wygodne życie rodzinne. Dzień jak co dzień. Carlos podwozi dzieci do szkoły, jednak wsiadając nie zauważa, że samochód jest otwarty. Uruchamia go i rusza. Chwilę później odbiera telefon od anonimowego rozmówcy, stając się ofiarą szantażu. Jeśli nie spełni usłyszanych żądań, szantażysta zdetonuje ładunek wybuchowy, który zainstalował w samochodzie."

 

Powiem tak - gdyby mi ktoś tego filmu nie polecił, ominąłbym go zapewne szerokim łukiem, ponieważ mocno sztampowa fabuła nie zwiastowała żadnych fajerwerków, a temat został już zgrany do cna w filmach akcji pokroju "Speed'a". Jednak rekomendacja koleżanki + wiara w kino hiszpańskie (które obfituje w wiele niedocenianych "perełek") spowodowała, że postanowiłem zaryzykować i - cholera - nie żałuję!

Już pierwsze minuty filmu "uspokoiły" mnie trochę w kwestii wyboru, bo główną rolę grał tam Luis Tosar, którego pamiętałem z kapitalnie zagranych ról w filmach "Cela 211" i "Słodkich Snów", tak więc było niemal pewne, ze od strony aktorskiej plamy nie będzie. Tosar nie zawodzi także i tu, bo zdesperowany ojciec w jego wykonaniu wypada bardzo wiarygodnie, a jego gra twarzą (lekkie skojarzenia z Tomem Hardy w bardzo dobrym "Locke") robi tutaj kapitalną robotę. Przywołanie "Locke" nie jest tu bez przyczyny, bo w "Nieznanym" także większość akcji dzieje się w jednym miejscu (samochód) i w dużej mierze opiera się na telefonicznych rozmowach głównego bohatera z Szantażystą. Przy tego typu oszczędnej fabule, niemal cały ciężar spoczywał na barkach Luisa Tosar i gość udowadnia tutaj, że jego warsztat aktorski to zdecydowanie pierwsza liga (mega-trudno oddać wszystkie emocje, kiedy niemal przez 90% filmu siedzi się wyłącznie "za kółkiem").

Niby fabuła filmu to typowy "odgrzewany kotlet", ale kiedy rusza akcja, a szantażowany ojciec, patrzący na wykrwawiającego się syna, jest zmuszany do "biznesowych rozmów telefonicznych" w celu wyciągnięcia od Klientów kasy dla Szantażysty - kopie to widza bardziej niż sceny efektownych pościgów czy strzelanin. Jednak pomimo ducha "niskobudżetówki" unoszącego się nad tą produkcją, trudno nie docenić świetnej strony wizualnej filmu, bo kiedy kamera pokazuje to co się dzieje poza samochodem głównego bohatera, to niektóre ujęcia są prawdziwymi, małymi dziełami sztuki i robią ogromne wrażenie na oglądającym. Bardzo fajny dodatek (widać, ze reżyser chciał dopieścić swoje "dziecko" i nie zaniedbał żadnej sfery) pokazujący pełny profesjonalizm osób odpowiedzialnych za produkcję filmu.

Istotnym i ciekawie przedstawionym elementem "Nieznanego" jest jego główny bohater i aktualna tematyka (coraz bardziej nadwątlone zaufanie społeczeństwa do instytucji finansowych) . Z jednej strony mamy więc dobrego, kochającego ojca, typowego gościa którego "da się lubić", ale z drugiej strony to facet który jest Dyrektorem Banku i który najprawdopodobniej z pełną świadomością proponował swoim Klientom lipne inwestycje, z dużym prawdopodobieństwem straty... Z jednej więc strony kibicujemy mu mocno, bo walczy o życie swoje i swoich dzieci (uwięzionych z nim w samochodzie-pułapce), a z drugiej - mamy świadomość, że w tej sytuacji znalazł się nie bez powodu, bo po prostu "naciął" o jednego Klienta za dużo... Sam pracuję w finansach i film ten mocno odbieram też przez pryzmat wykonywanej pracy, gdzie często bywa tak, że Klient najpierw chce zarobić więcej i akceptuje podwyższone ryzyko, a później kiedy pojawiają się straty - ma o to pretensje do pracownika, pomimo tego że wcześniej wiedział o ryzyku. Wiem też jednak, że czasem niektórzy pracownicy po prostu bez skrupułów wciskają nieadekwatne produkty danym Klientom (bo plany sprzedażowe "trzeba realizować") i potrafią z tym później bez problemu żyć (dla najlepszych w tej branży takie pojęcia jak "sumienie" czy "empatia" to czysta abstrakcja), a filmy takie jak "Nieznany" to dobre ostrzeżenie, pokazujące, że czasem któryś z Klientów może zechcieć wziąć sprawiedliwość w swoje ręce i nie zadowoli się wyłącznie skargą do zwierzchnika...

Żeby nie było tak słodko i w samych superlatywach, film wykłada się na finiszu. Niestety wyszło tak, jakby reżyserowi zabrakło jaj żeby zakończyć to z porządnym przytupem. Finał jest banalny i mało realistyczny, co powoduje spory zgrzyt po niemal 1,5h tego mocnego, wciągającego miksu dramatu z thrillerem. Szkoda, bo jak dla mnie to zabrakło tu tej przysłowiowej kropki nad "i", co pozostawiło jednak lekki niedosyt. Nie zmienia to jednak faktu, że "El Desconocido" to naprawdę solidna, choć mało znana produkcja i warto się nad nią zatrzymać, chociażby dla świetnie budowanego napięcia (kapitalnie oddane uczucie osaczenia. Po prostu przez cały czas czuć, że bohater znalazł się w sytuacji bez wyjścia i życie mu się rozpada), bardzo dobrego aktorstwa czy niezłej strony wizualnej. "Nieznany" to także dobry przykład na to, że nawet z średniej jakości scenariusza da się wiele wycisnąć, jeżeli po drugiej stronie kamery staje reżyser z odpowiednią wizją i zdolnościami, a ekipa aktorska ma umiejętności żeby tą jego "wizję" wiarygodnie widzowi przedstawić. Kino hiszpańskie nadal nie zawodzi. Moja ocena 7/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437318
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Pamiętam jak wyszedł Robin Hood z Russelem Crowe. Dla mnie straszne gówienko. Teraz serwują nam Robin Hood Początek, a człowiek zaczyna się zastanawiać, czy w tej postaci tkwi jeszcze jakiś potencjał? Kolejna próba sprzedania nam zakapturzonego łucznika wyszła bardzo kiepsko. Krytycy zjechali, widać gołym okiem za co, a ja starałem się tylko bronić obsadą. Lubię Mendelsohna, więc nawet w takim gówienku jest on w stanie umilić mi jakoś czas. Zresztą Foxx i Egerton, to też charyzmatyczne jednostki. Ode mnie naciągane 4/10 Ale polecam film absolutnie nikomu.

 

Ralph Demolka swego czasu zauroczył. Mnie może mniej od całego świata, ale to i tak była fajna animacja, czerpiąca pełnymi garściami z pop kultury. Dwójka kontynuuje ten trend, serwując chociażby bardzo fajną wycieczkę do Disneyowskich księżniczek. Niestety z bardzo fajnych scen to by było na tyle. Nieco zgrane nuty jak na mój odbiór. Fajnie przeniesione realia internetu z przeglądarką na czele, ale cholera, nie kupiła mnie całość. Nie będę udawał, że coś było spoko, jak jest inaczej. Mam wrażenie, że Ralph i jego mała przyjaciółka, to nie tak genialne postaci, żeby wszyscy łykali każdą ich przygodę. Przynajmniej nie dla mnie. Mnie oni sami wynudzili. Bardziej byłem ciekaw kolejnych nawiązań Ralph Demolka w internecie - 5/10

 

Eminem wziął się za film o rapowych bitwach. Nie wiem w jakiej formie tam pomagał, ale słyszałem, że maczał palce. Aż przypomniała się człowiekowi 8 mila. Bodied też może coś czerpać z życia wspomnianego rapera, ale główną rolę gra tu życiowa ciamajda (Calum Worthy), zauroczona tym stylem. I o ile dramatyczne nuty są dość zgrane (choć wciąż wypadają nieźle), tak same bitwy ten film bronią. Szczególnie ostatnia, pomiędzy przyjaciółmi, idolem i uczniem. Sporo emocji tam ugrali. Jak przekraczali bariery. To trzeba posłuchać. A żeby poczuć, trzeba obejrzeć film. Dla mnie naprawdę miłe zaskoczenie 2018 roku – 7/10

 

Pierwszą Planetę Singli broniłem. Perełka w gatunku leszczy. Dwójka stała się leszczem, po prostu. Świąteczna otoczka to przeważnie zwiastun katastrofy, a osamotniony Stuhr filmu nie obroni. Pełno tu przerysowanych postaci zerżniętych z amerykańskich filmów, w ogóle nie pasujących do polskich warunków. Na główną bohaterkę czai się jakaś złowieszcza niemotwa ze swojskim imieniem, Alex, a w tle gdzieś przygrywają zbędne wątki drugoplanowe, na których nikt nic nie ugrał. Ani śmiechu, ani romantyzmu. Najwięcej na tym ugrała Princessa, wciskając swój produkt dosłownie wszędzie. Paradoksalnie trójka nie zapowiada się tak źle. Zwiastun puszczają na koniec tego gniota, a Stuhrowi do pomocy zatrudniono Lindę. Mnie odrobinę zachęcili – 3/10

 

Tajemnice Silver Lake, to typ filmu, który albo się pokocha, albo znienawidzi. Jest dziwaczny, czerpie inspiracje z zagadek z „Kaczora Donalda”, sporo tu też nawiązań do pop-kultury. Niby coś, co powinienem polubić, a cholerstwo mnie wynudziło. Tak uśpiło moją czujność, że te wszelkie nawiązania miałem gdzieś, a parę dni po seansie pamiętam tylko scenę z pianistą, który rościł sobie prawa do wszystkiego. Całkiem zabawne. Tak jakby. Gdyby może to wszystko było lepiej/ciekawiej zrealizowane – 2/10

 

Serkis kiedyś jebnął, że jego księga dżungli jest lepsza. Potem podkulił ogon i uciekł na Netflixa. Słusznie, bo premiera kinowa zostałaby wyśmiana, a tak śmiech widzów jest mniej słyszalny. W końcu dostali na serwisie, za który i tak płacą. Darmoszka! W Mowgli: Legenda Dżugnli, zgadza się tylko historyjka. Cała reszta jest po prostu zła. Komputerowe postaci są fatalnie zrobione, dubbingowane przez gwiazdy bez jakiejkolwiek pasji. Takie pitu-pitu. Klasyczne dla Netflixowych pełnometrażówek – 3/10 – Teraz wypadałoby poświęcić chwilę, jak konkurencyjna „Księga Dżungli” sprzed 2-lat była dobra…

 

Zabójcze Maszyny miały kiepski zwiastun. Zaczynały się też mocno przeciętnie. Potem jednak przyspieszyło. Podobała mi się ta poboczna historyjka z robotem. Niby stanowi tło, a serwuje najbardziej emocjonalny moment filmu. Hugo Weaving też zawsze na plus. Ogółem sporo tu (nastoletniej, ble) miłosnej historii i strzelających się budynków na kołach. Pod popcorn. A ja go w sumie nie lubię :wink:4/10

 

Assassination Nation miało być nowymi Spring Breakersami. Dla mnie spory znak ostrzegawczy, bo tamtego nie polubiłem. To zaś okazało się nadzwyczaj przyjemne w swej głupocie. Internet i media społecznościowe ogłupiają. Wywindowali to do granic absurdu i sprawiało mi to sporo frajdy. Pod względem krwi i brutalności było kiepsko, to bym podkręcił, ale cała reszta dobra. Nie ruszyli od razu z kopyta, jak większość takich filmów, bo hej, jesteśmy cool, tylko zbudowali fundamenty. Brawo. Ale jakbym miał pokazać palcem na zdjęciach dziewczyny, które grały tu pierwsze skrzypce, to bym nie potrafił. Niech to będzie recenzja ich gry – 6/10

 

Wahlberg w komedii – o zgrozo. I to jeszcze bez misia u boku? Ech. Rodzina od zaraz śmieszyć Was nie będzie. Później też nie zacznie. W ogóle jako komedia jest biedna. Sztampowy chaos domowy wprowadzany przez dzieciaków. Ha Ha? Ma to jednak spory dramatyczny potencjał, który rozwija skrzydła w ostatnim akcie. Do mnie trafiło mocno. Tak mocno, że ocena zaczęła pikować w mojej głowie. Po prostu siadło. Gdzieś te postaci musiałem polubić, mimo oklepanej otoczki. Fajnie, że zabrali się za to ludzie, którzy doświadczyli tej historii w prawdziwym życiu. To zawsze taka „truskawka” na torcie – 5/10

 

Aquaman – Tak jak nie lubię DCU, tak Aquaman jest w swej głupocie fajny. Albo uściślijmy, fajny jest grający go Momoa. Jego charyzma ciągnie ten film, a że jest jej sporo, to Aquaman nie zatonie w oczach wielu ludzi. Ma kiepską fabułą, słabiutkie dialogi, a i tak ogląda się to dobrze. Patrzy się też dobrze, bo Amber Heard :wink:5/10 Bawiłem się lepiej, niż na przereklamowanej Wonder Woman, bo kobieta w roli głównej, bo łamiemy bariery, bo zaraz czarny będzie tez miał swój super-hero film, i nad tym to jeszcze bardziej się będziemy spuszczać…

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437452
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ileż się nasłuchałem, że ROMA, to film roku. Kocham to nakręcanie, bym potem dostał monitorem w pysk. Film debiutował na Netflixie, każdy może go sobie spokojnie sprawdzić, ale nie, nie polecam. Chyba, że ktoś się lubuje w filmach o życiu, które zazwyczaj mają w sobie niewiele poza ładnymi kadrami. Festiwalowe kino, które potrafi uśpić. Kwestia gustu, a od mojego to temu daleko. Daję przeciętne, ale sprawiedliwe 4/10

 

Trzymając się festiwalowych tonów, nowy Von Trier (Dom, który zbudował Jack) nie był może tak reklamowany, ale na pewno ma tematykę bliższą sercu. Seryjny morderca, z artystycznymi skłonnościami. Dla mnie już to zapowiadało coś ciekawego. I o ile początek był przyjemny, tak potem wszystko rozmienia się na drobne na poczet większego artyzmu. Historia maleje w oczach, nudzi, a podział na mniejsze historie wcale temu nie pomaga. Dillion był w porządku, ale stanęło na tym samym - 4/10

 

Spider-Man Uniwersum pokazuje, jak fajnie Sony (zachowujące swoje prawa do Pajęczaka) może go wykorzystać. Na pierwszy plan wysuwa się mniej znany od Petera Parkera, Miles Morales. Nowy Spider-Man, który w wyniku małej awarii, jest świadkiem połączenia się wielu alternatywnych rzeczywistości. Do jego świata trafia Spider-Women, jest Peter Parker, jest Spider-Man w wersji Noir (głos Nicolasa Cage'a), czy nawet świńska wersja bohatera. Fabuła to trochę origin story, ale bardzo przydatne w przypadku Milesa. Jest familijnie i z humorem. Więcej nie wypada oczekiwać. Antagoniści praktycznie nie istnieją, bo mamy tłoczno wśród dobrych, i za to mały minus, jak i za ostatnią scenę walki, która pierdolnikiem kolorów mi się zwyczajnie nie podobała. I tak jeden z lepszych filmów o Spider-Manie - 7/10

 

Tematu Fahrenheita 11/9 nawet nie chcę mi się poruszać. Ten dokument jest tak stronniczy, że aż przykry. Nie ma znaczenia, po której jesteś stronie, to jest po prostu głupie. Ostatnie wybory na prezydenta USA w krzywym zwierciadle. Moore nie ukrywa niechęci do Trumpa, to i miesza go z błotem przy każdej okazji. Oprócz tej, kiedy faktycznie miał taką możliwość w TV. Super... 2/10

 

Bracia Sisters, w składzie Joaquin Phoenix i John C Reilly napawali optymizmem przy zwiastunie. Było tam trochę humoru, więc można było oczekiwać większego polotu. Film zaś jest mocno festiwalowy, czyli mamy podróżowanie po pustkowiach, okazjonalne kłótnie, oraz sporą ilość dłużyzn, gdzie prosta fabuła ani drgnie. Chciałem tych gości bardziej polubić, ale nie pozwolili mi. Fajnie wypadli aktorsko, wspierani przez Gyllenhaala, tylko niewiele nam po tym. I jeszcze kończy się tak zwyczajnie - 5/10

 

Człowiek się nasłuchał, że Bumblebee, to nowy start dla Transformersów. Szczerze? Wielkiej różnicy nie poczułem. Może mniej efektów, więcej budowania postaci, ale cholera, ta postać nastolatki jest przecież denna. Niby dwoje wyrzutków łączy się w opresji (ona i robot), niby jest kilka żarcików z nieprzystosowaniem tytułowego bohatera do naszego świata, ale to taki humor jak w kreskówkach ze zwierzęcymi side-kickami (żarty raczej utarte). Dla mnie to mocno przeciętne widowisko, gdzie nawet aktorsko John Cena nie utonął. Był podrzędnym wojakiem, jakich w filmach wielu. Byłby go w stanie zastąpić każdy, ale na dobrą sprawę wszystkich aktorów bym mógł tu wymienić bez szkody dla filmu - 4/10

 

Plagi Breslau z poczatku odrzuciłem dla zasady, bo Vega. Potem dałem szansę, bo wszyscy mnie o to pytali i ... żałuję, że zacisnąłem zęby. Nie jest to może gniot na miarę "Botoksu", ale wszystkie grzechy reżysera są notorycznie powielane. Teraz tylko serialowe naleciałości zastąpiła telewizyjna jakość. Ale to podobny sort. Tu może sceny były mnie pocięte i jakoś łatwiej było się w tym połapać, ale i tak nie wyjdzie to ponad przeciętność. Kożuchowska gra w najbardziej irytującej roli, jaką widział rok 2018. Polecam unikać, choć z początku taka mroczna historia mi odpowiadała (aż do rozwiązania, po którym wszystko leciało na złamanie karku) - 3/10 I tak łaskawie. Doceniam fakt, że dali jej wjechać jeszcze raz kartony. Takie oczko w kierunku widza. Szanuję.

 

Zazwyczaj przy Netflixowych filmach wypada głosić nie otwieraj przeglądarki, ale przy Nie otwieraj oczu można je przymrużyć i czerpać odrobinę frajdy. Horror z tego żaden (a piszę, bo zwiastun raczej ten gatunek nam obiecywał), historia też jest dość oszczędna (końcówka to już w ogóle lipa), ale przez zebranie fajnej obsady, film ogląda się bez zgrzytu i z zaciekawieniem. Ten, kto namówił Malkovicha, powinien dostać premię. To on głównie sprawia, że całość jest lepiej przyswajalna dla organizmu. Bullock tez wypadła w porządku. Za darmoszkę, przy nadmiarze czasu, śmiało - 5/10

Edytowane przez N!KO
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437660
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Netflix często mnie zawodzi w swoich pełnometrażówkach. CAM to film tak zwyczajny, że pewnie większość pozostanie zawiedziona. A mi siadło. Wizualnie jest to dość hipnotyzujące, a aktorka urodziwa. Film opowiada historie dziewczyny, która zarabia pokazując się w internecie. Za tamtejszą walutę, z nadziejami na awans na liscie najpopularniejszych, spełnia często najdziwniejsze zachcianki widzów. Pewnego dnia jej tożsamość zostaje skradziona, a na konto nie można się zalogować. Ktoś zarabia pieniądze na kradzieży jej tożsamości. Wszystko w thrillerowych barwach, przez co nie wiadomo, w którą stronę pójdą twórcy. Dziury w scenariuszu są, ale to takie moje guilty pleasure, które ma satysfakcjonujący finał, obrazujący spory problem społeczeństwa - 6/10

 

Mary Poppins powraca, a ja bym sobie życzył, żeby została w latach 60-tych. To pod tamte czasy była skrojona, i takie przenoszenie do przyszłości absolutnie nie wyszło. Twórcy chcieli uchwycić magię, stworzyć film z tamtych lat obecnie, co momentami jest wręcz obleśne. Pędzimy do następnej piosenki, bo historią nikt nie jest chętny nas zainteresować. To co przedstawili, można by było napisać na przerwie między lekcjami przez szóstoklasiste. Całość ratuje Emily Blunt, która daje radę w tytułowej roli. Wszyscy inni są tak przekolorowani, że obrzygałbym ten scenariusz z nadmiaru cukru - 3/10 - Dobry musical powinien mieć też historie, emocjonować. To nie daje nic.

 

Eastwood za kamerą, to zawsze gwarancja dobrego kina. Eastwood przed kamerą, to zawsze gwarancja dobrego kina. Eastwood w obu tych miejscach jednocześnie się najwyraźniej pogubił. The Mule, to nie jest zły film. Z historii, którą ikona kina wzięła na warsztat, wycisnął ile mógł. Tyle, że ta historia jest intrygująca tylko na papierze. Jak przeczytamy o starszym Panie, który zaczyna przewozić narkotyki, uśmiechamy się pod nosem. Oglądając 2h film - lekko przysypiamy. Eastwood miewa tu fajne momenty, ale to tylko przystanki na nużącej trasie. Pewnie gdyby z tego zrobić widowisko bardziej dynamiczne, nawet z większą dawką komedii, to człowiek bawiłby się dobrze. Robiąc z tego dramat, nie dostarczamy tego, czego od gatunku oczekuje widz 5/10

 

Kinowy seans Teraz albo nigdy z Jennifer Lopez, to (jak łatwo się domyślić) nie był mój pomysł. Nie sądziłem jednak, że będzie to aż tak złe. O ile zwiastun obiecuje głupkowatą komedię, film rości sobie prawo do opowiedzenia dramatycznej historii o zaginionej córce. Jak tylko padł tekst o tym, że główna bohaterka była matką, ale porzuciła dziecko, to można było ułożyć sobie resztę fabuły. Najzabawniejsze jest to, że cały film opowiada o rywalizacji w dużej firmie, gdzie J.Lo pokazuje, jak sobie radzą ludzie bez wykształcenia, przeciwko tym doświadczonym, a na ostatniej prostej nikt nam nie mówi rezultatu rywalizacji. Tworzyła lek, kombinowała, biegała, a potem odpowiedz sobie sam, czy jej pomysł się udał. To po co ja to oglądałem? Wątek córki spija wszystkie soki, robiąc z siebie tani dramat, z kiepskimi (ale ładnymi) aktorkami. Zobaczyć tylko dla nadnaturalnie dużego tyłka głównej bohaterki - naciągane 3/10

 

Lubię gry Telltale, choć oferują złudną kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. Czarne Lustro: Bandersnatch, zrobiło to samo. Obiecało wybór, ale zapomniało o historii. Dodatkowo, kiedy moja decyzja została cofnięta po 15-minutach oglądania, to mi całość zbrzydła. Tak wybrałem - wymyślcie mi jakiś fabularny tor lotu. Potem (dostosowując się, żeby zobaczyć, co będzie dalej) nie było wiele lepiej. Historia nie powala, wybory nawet nie starają się stworzyć złudzenia zmiany czegokolwiek. Pochwalam jednak pomysł. Wiele można na takich projektach ugrać. Przy dobrej fabule, zaangażowanie widza mamy gwarantowane - 5/10 (głównie za pomysł poszedłem wyżej)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437706
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Czarne Lustro: Bandersnatch

Sam dałbym chyba wyższą notę. Fakt, że "konsekwencje" wyborów irytowały jeszcze bardziej niż w grach Telltale. Ale po obejrzeniu całości nie wyobrażam sobie, by dało się to zrobić inaczej. Całe przesłanie serii Black Mirror w skrócie jest takie, że technologia w złych rękach może nas uwalić, tam prawie w ogóle nie było happy endów. Niby wybierasz co chcesz, ale finalnie i tak nie masz wpływu prawie na nic - tu nie udają, że jest inaczej. Podobał mi się pomysł, wykonanie w sumie też.

 

...i w sumie każdy moment jest dobry, by polecić BM ;) Jak nie całość, to pojedyncze odcinki, bo i tak są powiązane luźno lub wcale.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437707
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Historia nie powala, wybory nawet nie starają się stworzyć złudzenia zmiany czegokolwiek.

 

Wg mnie ta pozorność możliwości wyboru przez widza była zamierzona. Ludzie strasznie się tego czepiają w necie, zapominając, że przesłaniem filmu i tezą wysnuwaną przez głównego bohatera jest to, że kompletnie nie mamy wpływu na nasz los i w ostatecznym rozrachunku, wszelkie podjęte przez nas decyzje - nie mają żadnego znaczenia, bo decyzje dotyczące nas podejmuje ktoś inny (za bohatera - my, za nas - reżyser). Reżyser przewrotnie "potwierdza" to w realu, dając nam iluzję wpływu na losy bohatera...

Mnie bardziej rozczarowała średnich lotów (zwłaszcza w stosunku do kapitalnych odcinków serialu) fabuła. Mimo to, i tak 6/10 na FW wystawiłem :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437710
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

ODPISZ ...................................................................... ZNISZCZ KOMPUTER

 

Wg mnie ta pozorność możliwości wyboru przez widza była zamierzona

 

Tak. To takie - mam pomysł, chodź pokaże Ci jak jest beznadziejny :) Wcale nie miałem wielkiej frajdy śledząc, na emocjach mi nie zagrało, nie zaangażowało w wybory. Liczę, że kiedyś powstanie coś, co pozwoli nam autentycznie podejmować decyzję.

 

ZAMKNIJ PRZEGLĄDARKĘ.................................................... ZNISZCZ KOMPUTER

 

Rzucę przy okazji swoje Top 25. Pewnie jeszcze się zmieni, bo trochę Oscarówek przede mną, ale na ten moment...

25. The Meg

24. Game Night / Wieczór Gier

23. Kler

22. Beautiful Boy / Mój piękny syn

21. Black Panther / Czarna Pantera

20. Ready Player One

19. BlacKkKlansman

18. Creed 2

17. Bohemian Rhapsody

16. A Quiet Place / Ciche miejsce

15. Bodied

14. Mission Impossible - Fallout

13. Billionaire Boys Club

12. HappyTime Murders / Rozpruci na śmierć

11. Blockers / Strażnicy cnoty

10. Halloween

9. The Wife / Żona

8. Into the Spider-Verse / Spider-Man Uniwersum

7. Searching

6. The Old Man and the Gun / Gentleman z rewolwerem

5. Isle of Dogs / Wyspa psów

4. Green Book

3. Deadpool 2

2. A Star is Born / Narodziny gwiazdy

1. Avengers: Infinity War

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437712
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 209
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Tak. To takie - mam pomysł, chodź pokaże Ci jak jest beznadziejny :)

 

Raczej - chodź i poczuj się jak bohater opowiadanej historii (że podejmowane przez Ciebie decyzje są bez znaczenia) :wink:

 

Słaby Black Panther (4/10 ode mnie) tylko oczko gorzej od świetnego Ready Player One (8/10 ode mnie)??? To nie jakiś błąd w druku? :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437715
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Słaby Black Panther (4/10 ode mnie) tylko oczko gorzej od świetnego Ready Player One (8/10 ode mnie)??? To nie jakiś błąd w druku?

 

U mnie oba na 6/10, więc o kaczce drukarskiej nie może być mowy :wink: Ta Pantera była dobra, ale tylko dobra. Ten zachwyt nią mnie mocno przeraża. Ludzie srogą przesadzają, w myśl tych zasad "bo czarny", bo "kobieca bohaterka", itp. A ja lubię układać te topki, bo po miesiącach mój odbiór filmu jest nieco zamazany. Często kieruje się zasadą - do którego bym chętniej wrócił?

 

W sumie mnie martwi, że na tej liście się w ogóle łapią moje "szóstki". Mam nadzieję, że po obejrzeniu pozostałych 16 filmów z tego roku - Czlowiek który zabil Don Kichota, Can You Ever Forgive Me, Suspiria, London Fields, Wymazac siebie, The Front Runner, Climax, Maria królowa Szkotów, Vox Lux, If Beale Street Could Talk, Witajcie w Marwen, Holmes & Watson, Vice, Destroyer, On the Basis of Sex, Stan & Ollie - będzie tam na tyle siódemek, żeby nawiedzić Topkę. Od Bohemian Rhapsody w dół, to są 6/10, 16-4 to są 7/10, i czołowa trójka to 8/10. Choć taki Green Book będzie miał ponowny seans, który może go wywindować notę wyżej.

 

A poniżej najgorsze 10 2018 roku

10. Action Point: Park rozrywki

9. Mroczne umysły

8. Tau

7. Escape Plan 2: Hades

6. Nowe oblicze Greya

5. Bez słowa

4. Dziadek do orzechów i cztery królestwa

3. Prawda czy wyzwanie

2. Prawdziwe zbrodnie

1. Slender Man

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437718
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

Widzę, że Gaspar Noe oglądany będzie. Love i Enter The Void widziałem. Climaxa też mam w planach.

Tak a propos, ktoś z was ma w planach obejrzenie "Oni" Sorrentino ?

Edytowane przez filomatrix
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437722
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Nie dziwi triumf w Złotych Globach, Green Book to bardzo przyjemne widowisko. Mimo zgranej tematyki, ogląda się go przyjemnie. Mimo bolesnego wątku głównego, sklasyfikowałbym go jako feel good movie. Taki dramat, z komediowym zabarwieniem, o nietypowej przyjaźni. Świetne role obu aktorów. Nie ma tu absolutnie żadnych zaskoczeń, idzie jak po sznurku, a i tak kończysz z bananem na twarzy. Do teraz się zastanawiam, czy nie iść wyżej z oceną. Na ten moment jest 7/10, ale planuje ponowić seans.

 

Dywizjony były dwa. Oba 303. Często się tak zdarza, że jedna tematyka jest na topie, ma swoje 5min, i różni twórcy kręcą różne filmy. Często bywa tak, że jeden nawet nie dociera na usta wszystkich, będąc tym wyraźnie słabszym. U nas oba wlazły do kin, i do końca nikt nie wiedział, który jest większym gniotem (bo że oba to gnioty, zakładano na starcie). W moich ocenach widnieje jednakowe 4/10, przeciętniaki (a to dla nich wyróżnienie). Oba miały tak samo czerstwe sceny powietrzne, jak i wątki miłosne. Jeden miał ich więcej, drugi nieznacznie lepsze. Wydaje mi się, że lepiej bawiłem się na Historii Prawdziwej z Zakościelnym. Chyba kupili mnie tą ostatnią sceną, gdzie Polscy piloci zbierali gratulacje. Tu naprawdę ciężko napisać coś więcej.

 

Kraina wielkiego nieba, to dramat rozpadającej się rodziny, oglądany oczami dziecka. Młody musi funkcjonować bez ojca, patrząc jak matka zbliża się do innego. I jeśli mam być szczery, to pół filmu Wam właśnie streściłem, sorry. Dla mnie, mimo fajnej obsady i dobrych ról rodziców (Mulligan i Gyllenhaal), film ma problem z uderzeniem we właściwe dramatyczne nuty. Na koniec to czułem jakby chcieli zaszokować widza rozpisując desperackie akty ojca. Sami byli w potrzebie chyba. Nie pomógł młody, który zagrał bez rewelacji, a na jego barkach cały ten materiał został oparty. Zostawiłem naciągane 5/10 za tą genialną scenę, z której zrobiono okładkę/plakat. To mnie ujęło.

 

Świetne trio zaserwowało fajny spektakl z Faworytą. Weisz, Stone i Colman są wyraziste i z czasem wciągają nas w ciekawą intrygę z minionej epoki. Niezbyt skomplikowaną, ale przyjemną w odbiorze. Szkoda, że nie zaczęły tego robić szybciej - początek był toporny. Najważniejsze, że to najnormalniejszy Lanthimos, z jakim miałem do czynienia. Podobno dla niektórych bywa to zabawne. Z tym się minąłem totalnie - 6/10

 

Mój piękny syn, to kolejny dramat z problemami w rodzinie. Tym razem głównym problemem jest syn, który popada w nałogi. Bezradny Carell, oraz świetny Chalamet. Młody znowu dał fajną kreację, więc już na dobre zagrzał sobie ciepłe miejsce w Hollywood. Drażnił mnie spokój Steve'a. Ciężko mi sobie wyobrazić takiego ojca, tak nienaturalnie reagującego na wybryki syna. Z czasem stadia jego rozwoju poprawiają odbiór postaci, ale z początku nie było nam do siebie po drodze. Na pewno dramat jest tu bardziej odczuwalny niż w Krainie nieba - 6/10

 

Ja mam problem z McKayem. Chyba. Vice to kolejny jego film, który powinien mi się podobać (po Big Short), a ilość tych jego wstawek przerywających akcję mi to utrudnia. Czasami one są trafne, czasami zabawne, ale zawsze odciągają od głównego wątku. Wszystko wydaje się tak poszatkowane, że nie sposób chwalić takiej narracji na całej szerokości. Mnie wymęczyła. Szkoda, bo ta historia była dobra. Wyczułem to jednak stosunkowo późno. Jakkolwiek by mnie to wszystko nie drażniło - Bale kradnie show. Ta maniera, ten sposób mowy, nawet ciężki oddech. Bywają momenty, że widzowi zdaje się oglądać archiwalne, rzeczywiste materiały - 6/10

 

że Mój piękny syn wylądował na miejscu 22 na liście Top, to już dawałem wcześniej. Vice na razie oczko za nim (23), wyrzucając za burtę moje sensacyjne guilty pleasure - The Meg

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/246/#findComment-437742
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...