Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Weźmy takich Transformersów… Film nie podszedł mu już od części pierwszej, ale z uporem maniaka katuje każdą kolejną odsłonę i jedzie po niej od góry do dołu.

 

Moment, poprawka Wysoki Sądzie, pierwsza część dostała 6/10 (czyli ocene "dobrą") :wink: Trzecia bodajże 4/10, czyli przeciętniak, nikt nie ucierpiał podczas oglądania. To te z Wahlbergiem są największym shitem!

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423488
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Moment, poprawka Wysoki Sądzie, pierwsza część dostała 6/10 (czyli ocene "dobrą") :wink: Trzecia bodajże 4/10, czyli przeciętniak, nikt nie ucierpiał podczas oglądania. To te z Wahlbergiem są największym shitem!

 

He, he - dawno więc to musiało być, bo ja sobie zapamiętałem, że ogólnie ciśniesz po tej serii :wink: Dla mnie wszystkie odsłony trzymają równy poziom, bo fabuła i jakiekolwiek "aktorstwo" jest tam tylko "obowiązkową do odpykania grą wstępną" po to by skąpać ekran w orgii efektów specjalnych. Mi tam Wahlberg nie przeszkadza. Tak samo nie powala mnie tu grą aktorską jak i nie powalał wcześniej LaBeouf, z tym że ja nie oglądam tej serii dla aktorstwa (bo to tylko dodatek), tylko ze względu na stronę audio-wizualną, a ta zawsze daje radę.

Wiesz, jak chcę "ambitniejszej" fantastyki, gdzie istotne będzie dla mnie aktorstwo i ciekawa fabuła, to sięgam po pozycje w stylu X-Menów. Jeżeli chcę całkowicie wyłączyć mózg i uruchomić tylko oczy i uszy - Transformersi to właściwy wybór.

Edytowane przez -Raven-
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423516
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

He, he - dawno więc to musiało być, bo ja sobie zapamiętałem, że ogólnie ciśniesz po tej serii :wink: Dla mnie wszystkie odsłony trzymają równy poziom, bo fabuła i jakiekolwiek "aktorstwo" jest tam tylko "obowiązkową do odpykania grą wstępną" po to by skąpać ekran w orgii efektów specjalnych. Mi tam Wahlberg nie przeszkadza. Tak samo nie powala mnie tu grą aktorską jak i nie powalał wcześniej LaBeouf, z tym że ja nie oglądam tej serii dla aktorstwa (bo to tylko dodatek), tylko ze względu na stronę audio-wizualną, a ta zawsze daje radę.

Wiesz, jak chcę "ambitniejszej" fantastyki, gdzie istotne będzie dla mnie aktorstwo i ciekawa fabuła, to sięgam po pozycje w stylu X-Menów. Jeżeli chcę całkowicie wyłączyć mózg i uruchomić tylko oczy i uszy - Transformersi to właściwy wybór.

 

Ale są odmóżdżacze i odmóżdżacze. Na niektórych bawie się dobrze, a na niektórych ziewam. Akurat nie mogę podchodzić do żadnego filmu tylko z nastawieniem na efekty, bo efekty nigdy mnie nie jarały aż tak bardzo. Można powiedzieć, że Bay ze swoimi naleciałościami zawsze będzie miał pod górkę. Tacy "Szybcy i Wściekli" to ostatnio też wybuchy i natłok efektów, ale przy tym są "cool", mają fajne postaci i są rozrywkowe. Człowiek się odmóżdży, uśmiechnie, dobrze spędzi czas. A te roboty nie mają na ten moment już nic. Jedynka była spójna i oferowała fabułę. Też przecież nie było to nic zjawiskowego, ani ambitnego. Ale przynajmniej dało się to filmem nazwać.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423519
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

http://adamantiumbullet.com/wp-content/uploads/2014/07/uploads_57b98dd6-a7df-4485-a943-c6a1361d849e-trans.jpg

 

Jedyny dobry film pełnometrażowy, jaki wyszedł o Transformersach. 86 rok i animacja, zresztą cały serial poprzedzony i 2 sezon kontynujący film był niezły.

Nastepnie seriale Beast Wars i Beast Machines ( jakby z tego ktoś film zrobił, oczywiście nie idiota Bay, to było by miodzio), które również były świetne, zero ludzi sam cybertron i wojny robotów.

 

Reszta serii animowanych nieudanych, by w końcu doczekać sie filmów fabularnych, które niestety okazaly się dnem.

Fakt jedynie jedynce można było wybaczyć, jako wstęp do historii, ale na reszte nie chciało reżyserowi nawet odrobine wysilić i non stop to samo, akcja na ziemi, grupka ludzi z musowo z tępa diva, ratuje świat, większego gówna nie dało się zrobić z Transformersów. Można by pójść po fabule i akcji z serialu animowanego ale po co.....nowych Transformersów nie obejrze, mam sentyment z dzieciństwa a Bey chce mi ten sentyment za wszelką cene obrzydzić.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423524
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Lost City of Z / Zaginione Miasto Z

W roku 1925 Fawcett (Charlie Hunnam) wyrusza do Amazonii by znaleźć starożytną cywilizację, mając nadzieję, że będzie to jedno z najważniejszych odkryć w historii. Przez wieki Europejczycy wierzyli, że w największej na świecie dżungli kryje się królestwo El Dorado. Tysiące śmiałków zmarło podczas poszukiwań, co utwierdzało naukowców, że Amazonia jest wroga wobec ludzkości. Fawcett wyruszył na wyprawę wraz z dwudziestojednoletnim synem, chcąc udowodnić istnienie zaginionej cywilizacji, którą nazwał Zexisted.

 

Podróż w głąb świata nieznanego. Momentami przywołuje to na myśl „Czas Apokalipsy”, choć to może nie być najlepsze zestawienie dla „Miasta Z”. Przygoda jest, ładne krajobrazy się zgadzają, ale treść już niekoniecznie. Tempo filmu jest przerażające. Trwa ponad 2h, sprawia wrażenie jeszcze dłuższego. Nie trzyma widza za gardło. Nie trzyma nawet za rękę.

 

Charlie Hunnam tego nie udźwignął. On nie jest zły, ale film potrzebował naprawdę mocnego bohatera, który odzwierciedli nam obsesje poszukiwacza. Ten jest dość nijaki. Nie pomoże mu też Robert Pattison. Może to moja niechęć do jego osoby, ale w roli pomagiera widziałbym conajmniej 50-ciu innych aktorów, którzy poradziliby sobie lepiej i tym samym sprawili, że film byłby ciekawszy.

 

Trochę pływania na tratwie, trochę chodzenia po dżungli, wątpliwość miastowych ludzi, nutka romansu i zdecydowanie najlepszy trzeci akt. Gość wracał w nieznane, w poszukiwaniu czegoś, w co bardzo wierzył. Na co mu się to zdało? Dobrze pokazuje finał historii. Ja odżyłem, odzyskałem trochę wiary i podniosłem ocenę (bo tak to tu mogły trzymać tylko ładne krajobrazy) – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423543
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Okja

Przez dziesięć spokojnych lat położony w górach Korei Południowej dom Miji jest schronieniem dla wielkiego zwierzęcia o imieniu Okja, które staje się największym przyjacielem dziewczynki. Sielanka nagle się kończy, gdy Okja zostaje uprowadzona przez wielkie międzynarodowe konsorcjum Mirando Corporation. Firma wywozi zwierzę do Nowego Jorku, gdzie - mająca obsesję na punkcie własnego wizerunku prezes korporacji Lucy Mirando (Tilda Swinton) - szykuje dla niego zupełnie inne plany. Mija, bez zastanowienia rusza swojemu przyjacielowi na odsiecz. Jej rozpaczliwa misja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy okazuje się, że losem Okjy interesuje się wiele różnych środowisk walczących o swoje prawa... a Mija chce przecież tylko sprowadzić swojego przyjaciela do domu.

 

Joon-ho Bong parę lat temu zauroczył mnie „Snowpiercerem” (8/10). Przemówił do mnie ten klimat, więc szybko złapałem za „Okja” – jego nowy film, stworzony dla Netflixa. I o ile gdzieś ta „azjatycka” polewa tu też jest wyczuwalna, tak w znacznie mniejszym stopniu. Mieszanka już nie jest tak skuteczna, ale wciąż apetyczna.

 

Zawsze powtarzam, że jestem wielbicielem zwierząt, więc taka przyjaźń ze zwierzakiem (nawet jeśli jest to nadnaturalnie wielka świnia) do mnie musiała przemówić. Pięknie przedstawiona więź, która sprowadza małą dziewczynkę do nowego świata. Ona nie rozumie jeszcze, po co jej przyjaciel miał tak rosnąć. Nie zna potrzeb wielkiej korporacji, której założeniem jest przerobienie tych świń na pokarm. Nie zna nawet języka, a i tak rusza na drugi koniec świata. Zaczyna walkę o bezpieczny powrót do domu. Razem. Ma to swój urok, ktory jest najmocniejszą stroną filmu. Potrafi wzruszyć, potrafi też przerazić.

 

Pamiętam, jak świetnie we wspomnianym „Snowpiercerze” wypadła Tilda Swinton. Miałem cichą nadzieję, że jej kolejny projekt z tym reżyserem przyniesie podobne efekty. Błąd. Od razu nastawiłem się na coś ekstra, i to pewnie główny powód narzekań na obsadę. Wszystko nie ocieka tak tym azjatyckim klimatem. Jest dziwnie, ale mimo wszystko bardziej przyziemnie. Tilda jest tym samym tylko przyzwoita. Nigdy nie rozwija skrzydeł. Sztampowy czarny charakter, dowodzący wielką korporacją. Mający swoje ukryte cele, próbujący pokazać, że jest lepszym od członków rodziny. Nic szczególnego. Jake Gyllenhaal już był bardziej przejaskrawiony. Tylko z jego wariactwa i pijaństwa też wyszło niewiele dobrego. Luźny dodatek. Nieśmiała parodia bohaterów współczesnej telewizji. Ze znanych nazwisk jest jeszcze Paul Dano, stojący na czele grupy broniącej praw zwierząt. I to on wypadł zdecydowanie najlepiej. Postać nietuzinkowa i ciekawa. Niesamowity miłośnik zwierząt, ale i facet nieco zaślepiony swoimi zasadami.

 

Okja dawała radę, dziewczynka zrobiła swoje, a ja byłem zainteresowany na całej przestrzeni filmu. Ciekawiło mnie, jak się rozwiąże ta sprawa. A umówmy się, że po tylu obejrzanych filmach, to nie mam tego gwarantowanego już nigdy. Za dużo schematów. A kiedy ktoś widział film o ogromnej świni, która chowała się w lesie z małą dziewczynką i jej dziadkiem? Netflix robi coraz fajniejsze pełnometrażówki. Dopóki nie będą to komedie z Sandlerem, to warto sprawdzać najnowsze premiery. Niebawem wypuszczą "Death Note", na podstawie popularnego anime - 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423610
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 240
  • Reputacja:   515
  • Dołączył:  24.07.2008
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ostatnio miałem się wybrać z moją przyszłą wybranką do kina na Wonder Woman, ale zamiast tego oczywiście oświadczyła, że chce iść na romansidło.. więc stało się.. chciała od dawna obejrzeć film "Ponad wszystko" i wiecie co? Całkiem dobry film. Nie zamulał, był humor, trochę dramatu i wcale nie tak dużo romansu - okazało się to być dobrym połączeniem i przepisem na udany seans. Sam się zdziwiłem jak ten film mnie wkręcił.

 

Kurwa mam połamane palce, a się rozpisuje.. Film opowiada o Maddy (jak murzynki mi się nie podobają tak tutaj baaaardzo zdrowa dupa, miła z twarzy i dobry cycek - zaliczyłaby się do nielicznego grona czarnych, które bym pyknął, w dodatku zdziwienie, że to ona grała tą małą z kiepskich aczkolwiek dobrze zrealizowanych "Igrzysk śmierci"), która cierpi na obniżenie odporności i każda bakteria czy inne ustrojstwo może ją zabić, dlatego protagonistka nie wychodzi z domu, a świat zewnętrzny ogląda tylko przez okno lub neta. Oczywiście pomaga jej fakt, że jej stara to bogata lekarka, która zapewnia jej wszystko w tym machiny do odkażania wszystkiego czy pielęgniarkę, która jednocześnie jest jedną z niewielu jej przyjaciółek. Potem niby sztampa - nowy zadziorny sąsiad z charakterkiem i oczywiście uczucie. Więcej nie będę zdradzał, ale powiem jedno - w prawie typowym filmie romantycznym mamy niezły twist fabularny. W ciągu tych niecałych 100 minut nie wynudziłem się - wyobraźnia Maddy czy fajnie rozpisane postacie (film jest na podstawie książki, której nie miałem okazji przeczytać) tworzą fajną całość. Moja uśmiechnięta piękna towarzyszka tylko dodawała uroku filmowi, bo w końcu fajnie spędziliśmy czas. Wg mnie mocne 7/10 co w mojej skali to bardzo dobra ocena.

 

Wonder Woman jednak nie odpuściłem.. obejrzałem i stwierdzam, że dobrze się złożyło, że z moją przyszłą żoną (Sytuacja i tak się pewnie spierdoli znając mnie :D) kilka dni wcześniej na to się nie wybrałem. Nie rozumiem spuszczania się nad tym filmem - to dzieło tylko uzmysłowiło mnie, że DCEU raczej pewnej dosyć średniej poprzeczki nie przeskoczy. Marvel też miał kłopoty w pierwszej fazie swoich filmów (Cap1, Thor 1 i 2, Iron Man 2), ale tamte filmy przynajmniej przyjemniej się oglądało niż te niespójne scenariusze w DC. Pierwsza połowa WW była dosyć spoko i ciekawa - pomyślałem hmm faktycznie może nie będzie taki zły, w końcu dali trochę humoru i wrzucili na luz (ale nie przasadnie jak w kolejny przeciętniaku zwanym Suicide Squad). Niestety druga połowa filmu, a szczególnie finał to festiwal efekciarstwa i cringe'u. Analogicznie do BvS - brzydkie CGI, niepotrzebne zwolnienie tempa, lekki patos. Tak jak w niesławnym "versusie" nie podobało mi się jak Diana wskoczyła między Pana Gacka i Super Nudnego człowieka (wyglądała jak parodia Xerxesa z "Poznaj moich spartan" - niepotrzebny slow motion pokazujące jak dyszy rodem z Dragon Balla, w dodatku śmiesznie wygladający lot naprzód) tak i w swoim filmie kiepsko to wyglądało. Byłem dobrej mysli aż do połowy zainteresowanie filmem zazęło leciećna łeb na szyję. Ostatecznie zawiodłem się i z "wielkiego tryumfu DC nad Marvelem" wyszedł.. kolejny przeciętniak.. BvS dostał ode mnie 5, MoS 5,5 , SS 5, a Wonder Woman ostatecznie 5,5.

Jak widać DC musi popracować jeszcze nad scenariuszem i kilkoma rzeczami..

 

Popastwiłem się chwilę nad DC to pora na Marvela tfu Foxa. Logan bo taki tytuł dostał nowy film o każdego ulubionym X-menie to... przereklamowany kawałek kina. Bardziej dramatyczny, bardziej inny niż wszystkie.. bardziej nijaki. Jedyne co było dobre to brutalność okazana w filmie i to, że po Deadpoolu ludzie nie boją się ich w kategorię wiekową "R". Ten misz masz gatunkowy kompletnie mi nie podszedł, film był przegadany, czasem nudny i na siłę chciał być głęboki co mu nie za bardzo w mojej opinii wyszło. Aktorsko było świetnie, ale co aktorzy zrobią jak scenariusz nie ten. Filmy z serii X-men słyną z nierównego poziomu, ale zauważyłem, że jak usilnie chcą być ambitne (przeszłośc, która nadejdzie, Logan) wtedy najgorzej im to wychodzi. Smutne pożegnanie, bo tylko przeciętne Logan - 5/10.

 

Jak zwykle nie pisze tak teraz z jedną rękę napisałem o trzech filmach. Może ktoś przeczyta i dostanie bólu dupy, bo w końcu Logan i Wonder Woman były wg wszystkich taaaakie wspaniałe.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423617
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Toni Erdmann

 

Winfred (Peter Simonischek) jest rozwiedzionym, emerytowanym nauczycielem gry na pianinie. Jego córka Ines (Sandra Huller) pracuje za granicą jako konsultantka w korporacji. Przez lata ich relacje nie układały się dobrze, więc kiedy ojciec przyjeżdża odwiedzić córkę, jego wizyta przybiera zaskakujący przebieg.

 

Jeden z faworytow do Oscara w kategorii film zagraniczny. Finalnie statuetki nie wygrał, ale podniecone Niemiecką produkcją Hollywood, już przymierza się do kręcenia swojej wersji. Z emerytury wróci nawet Jack Nicholson, żeby wcielić się w tytułowego bohatera. Jest na co czekać. Tony wydaje się być skrojony pod Jacka, ktory może podnieść rękawice w starciu z fajną kreacją Simonischeka. Mi pozostaje mieć nadzieje, że Hollywood przyspieszy nieco tempo, a dramatyczna otoczka na tym jakoś przesadnie nie ucierpi. Bezpodstawne to nie jest, bo w USA zazwyczaj są nieco dynamiczniejsi w swoich remake’ach, przez co często je zabijają, ale Erdmannowi wyszłoby to na dobre. Tempo kuleje. Sceny są przydługie, i jak na tak niewielką treść, film trwa zdecydowanie za długo (prawie 3h!). Nie można mu jednak odmówić uroku i serducha. Winfreda nie da się nie lubić. Poczciwy starszy Pan, który uwielbia żartować i wykorzystuje do tego każdą okazję. Jego cenną życiową radą jest – nie trać poczucia humoru. I jak się nad tym zastanowić, to bardzo dobra idea. Sam będę się trzymał, jak tylko to możliwe.

 

Historie można określić, jako wyciąganie kija z dupy córki. Zesztywniała businnesswoman, której nigdy nie jest do śmiechu, zawsze jest na telefonie, a życie ucieka jej przed oczami. Winfred, za sprawą swojego alter ego, chcę to zmienic. Chcę pomóc, choć wiadomo, że skutki będą różne. Humor trzyma tu poziom. Nie sypie gagami w każdej scenie. Robi to subtelnie, bardzo życiowo, realnie.

 

Nieco naciągane 7/10 ode mnie. Początek zwiastował coś lepszego, kiedy Winfred zaskakiwał tekstami. Potem nieco płyta się przytarła, on skupiał się na kręceniu wszystkich wokół, ale na niewiele się mu to zdało. Cholernie jednak trafił do mnie jako postać. Tak uparta w walce z ponurym światem. Liczę, że Jack podniesie poprzeczkę. Czekam, jak na żaden inny remake.

 

A do mnie kompletnie ten film nie trafił, co jest o tyle dziwne, że pomysł wyjściowy to 100% moje klimaty i byłem do niego bardzo pozytywnie nastawiony już na starcie. Niestety film ciągnie się jak wóz z węglem i powinien być przynajmniej o godzinę krótszy (fabuła by nic na tym nie straciła). Poza tym, wszystko rozwala kiepski scenariusz (który po prostu nie wciąga) oraz miałkie w większości dialogi. Główny bohater nie jest kompletnie zabawny, a wręcz żenujący w swoich głupawych żartach. Człowiek patrząc na to co on odpierdala, dziwi się, że córka nie pognała go w pizdu do domu, żeby się chłopina nie kompromitował. Serio, spodziewałem się dowcipnego wesołka w podeszłym wieku, a dostałem dziadka z żartem ciężkim jak sztangi Pudziana. Poza tym, jakoś nie poczułem tego przekazu od ojca, który miałby walnąć laskę niczym obuchem w łeb i otworzyć córce oczy, uświadamiając jej, że pracuje żeby żyć, a nie żyje żeby pracować. No bo chyba nie zrobił tego tymi pseudo-żarcikami, czy mega odkrywczym stwierdzeniem, że warto żyć dla wspaniałych chwil z rodziną?

Jedyne plusy to całkiem niezłe aktorstwo i solidna rola córki, która wiarygodnie oddała postać korpo-szczurzycy.

Dla mnie film przereklamowany w chuj. Oceniłem go 4/10.

 

z moją przyszłą żoną

 

Kolego CzaQ - nie idź tą drogą! :D

Edytowane przez -Raven-
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423620
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 959
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.07.2010
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Niebawem wypuszczą "Death Note", na podstawie popularnego anime

Znając oryginał, boję się o to jak cholera. Ale obejrzę i napiszę coś o tym od razu jak wyjdzie. Okiem gościa, który zna oryginał, ba - ma nawet komplet mangi na półce. Trailery nie napawają zbytnim optymizmem. Już olać to, że L jest czarny - wystąpienie publiczne(z trailera), nawet w czapce i z zasłoniętą częścią twarzy, kompletnie nie pasuje. Zobaczymy, jak wyjdzie całość.

Edytowane przez aRo
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423626
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Znając oryginał, boję się o to jak cholera. Ale obejrzę i napiszę coś o tym od razu jak wyjdzie. Okiem gościa, który zna oryginał, ba - ma nawet komplet mangi na półce. Trailery nie napawają zbytnim optymizmem. Już olać to, że L jest czarny - wystąpienie publiczne(z trailera), nawet w czapce i z zasłoniętą częścią twarzy, kompletnie nie pasuje. Zobaczymy, jak wyjdzie całość.

 

Ja miło wspominam anime. Sam fakt, że to obejrzałem i znam, już o czymś świadczy. Problem w tym, że pamiętam założenie, ale nie pamiętam już wszystkich fabularnych niuansów. W głowie zostało to, że mi się to okrutnie podobało jakoś do połowy serii. Potem coś się stało, że zaciągnęli mi hamulec ręczny. Pamiętam przez mgłę.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423639
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Może ktoś przeczyta i dostanie bólu dupy, bo w końcu Logan i Wonder Woman były wg wszystkich taaaakie wspaniałe.

 

Dostałem bólu dupy, ale za wysoką ocenę dla tego ohydnego gniota :wink: Logana i Wonder oceniłem podobnie.

 

A do mnie kompletnie ten film nie trafił, co jest o tyle dziwne, że pomysł wyjściowy to 100% moje klimaty i byłem do niego bardzo pozytywnie nastawiony już na starcie. Niestety film ciągnie się jak wóz z węglem i powinien być przynajmniej o godzinę krótszy (fabuła by nic na tym nie straciła). Poza tym, wszystko rozwala kiepski scenariusz (który po prostu nie wciąga) oraz miałkie w większości dialogi. Główny bohater nie jest kompletnie zabawny, a wręcz żenujący w swoich głupawych żartach. Człowiek patrząc na to co on odpierdala, dziwi się, że córka nie pognała go w pizdu do domu, żeby się chłopina nie kompromitował. Serio, spodziewałem się dowcipnego wesołka w podeszłym wieku, a dostałem dziadka z żartem ciężkim jak sztangi Pudziana. Poza tym, jakoś nie poczułem tego przekazu od ojca, który miałby walnąć laskę niczym obuchem w łeb i otworzyć córce oczy, uświadamiając jej, że pracuje żeby żyć, a nie żyje żeby pracować. No bo chyba nie zrobił tego tymi pseudo-żarcikami, czy mega odkrywczym stwierdzeniem, że warto żyć dla wspaniałych chwil z rodziną?

Jedyne plusy to całkiem niezłe aktorstwo i solidna rola córki, która wiarygodnie oddała postać korpo-szczurzycy.

Dla mnie film przereklamowany w chuj. Oceniłem go 4/10.

 

Ocena mocna podytkowana samym humorem. On faktycznie nie był najwyższych lotów, ale tka jak pisałem - mnie gość urzekł. To nie jest tak, że to reprezentant moich żartów i starałem sie jego teksty spamiętać do późniejszego użytku. Start miał niezły, potem szedł w dół. Ale samo założenie mi się podobało, dzięki czemu wybaczyłem nawet to powolne tempo. Trzeba trzymać kciuki, że Jack nada temu jeszcze więcej uroku, bo o to, że będzie zabawniej jestem spokojny - bliżej mi pewnie do humoru Amerykanów, niż Niemców.

 

 

The Promise / Przyrzeczenie

Ostatnie dni Imperium Osmańskiego. Student medycyny (Oscar Isaac), piękna i wyrafinowana Anna (Charlotte Le Bon) oraz amerykański dziennikarz Chris (Christian Bale) tworzą trójkąt miłosny.

 

Film jest polityczną propagandą. Podobno. Nie chcę nawet się wdawać w osąd, czy to ludobójstwo jest faktem, czy nie. Nie mnie to oceniać. Wielu ludzi potępia ten film właśnie za bycie fikcją udającą prawdziwą historię. Inni kochają, bo wierzą, ze to stało się naprawdę i ktoś o tym głośno mówi. Proponuje skupić się na samym filmie i emocjach, jakimi handluje. Jakkolwiek by to nie było trudne, bo całość ma tempo wagonu z węglem, i atrakcyjność schnącej farby. Taki wyścig kropli deszczu po szybie. Zacznijmy od tego, że miłosny trójkąt nie podkręca atmosfery tej masakry. Gdzieś zagubił się balans, a szala przechyla się na rzecz drugoplanowego, nudnego romansidła. Nudnego, bo i bohaterzy są ciency. Aż przykro patrzeć, jak można zmarnować tak utalentowane nazwiska, jak Bale, czy Isaac. Przywodzi to momentami na myśl „Titanica” czy „Pearl Harbor”, tylko w wersji niszowej, a delikatnie mówiąc, nie jestem fanem tych głośniejszych filmów. Wątek jest okrutnie przewidywalny. Chciałbym Wam polecić jakąs scenę (jakąkolwiek), ale za chwilę o tym filmie... tak, już zapomniałem – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423685
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ocena mocna podyktowana samym humorem. On faktycznie nie był najwyższych lotów, ale tka jak pisałem - mnie gość urzekł. To nie jest tak, że to reprezentant moich żartów i starałem sie jego teksty spamiętać do późniejszego użytku. Start miał niezły, potem szedł w dół. Ale samo założenie mi się podobało, dzięki czemu wybaczyłem nawet to powolne tempo. Trzeba trzymać kciuki, że Jack nada temu jeszcze więcej uroku, bo o to, że będzie zabawniej jestem spokojny - bliżej mi pewnie do humoru Amerykanów, niż Niemców.

 

Wiesz N!KO, obawiam się, że Nicholson może tego nie uratować jeżeli konkretnie nie zmodyfikują scenariusza (że o skróceniu filmu o jakąś godzinę, nawet nie wspomnę). Nawet Jack niewiele tu poradzi jak znowu każą mu zakładać perukę, sztuczne zęby i robić z siebie kretyna. Przecież w oryginale Niemiach zagrał tą rolę bardzo dobrze, tylko że sama postać była rozpisana idiotycznie (a więc chłopina z gówna bata nie ukręcił). Dla mnie tytułowy bohater powinien być starszym jegomościem, z ciętym jak brzytwa żartem, który powinien garować korporacyjnych sztywniaków swoimi uroczo-bezczelnymi ripostami. Wtedy to by do mnie trafiło.

Nicholson już kiedyś miał trochę podobną rolę w filmie „Schmidt”, który niby miał być amerykańskim „Dniem Świra”, a okazał się zdrowym sleeperem, z mega przeciętnym scenariuszem, czego nawet Wielki Jack nie był w stanie uratować przed oparami totalnej przeciętności (dałem naciągane 5/10). Obawiam się, że w tym przypadku może być podobnie…

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423712
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Wiesz N!KO, obawiam się, że Nicholson może tego nie uratować jeżeli konkretnie nie zmodyfikują scenariusza

 

Myślisz, że Hollywood nie zmodyfikuje scenariusza? Czy oni nie modyfikują KAŻDEGO scenariusza pod swoją modłę? Zwykle potem ludzie się tego czepiają, że "ten Amerykański remake stracił na wartości i to już nie to samo". Może tutaj zyska :wink:

 

http://www.youtube.com/watch?v=_9wJ3lhfmrQ

 

Despicable Me 3 / Gru, Dru i Minionki

Niedoszły dziecięcy gwiazdor z lat 80., Balthazar Bratt, ma plan zdominowania całego świata. Para agentów Ligi Antyzłoczyńców, Gru i Lucy, muszą mu w tym przeszkodzić. W międzyczasie główny bohater dowiaduje się, że ma bajecznie bogatego brata bliźniaka Dru, który chciałby pójść w jego ślady.

 

Nigdy nie byłem przesadnym fanem żółtych ludków i ich Pana. Główna seria była stosunkowo przeciętna (4/10), spin-off stworków nieco pocieszniejszy (5/10). Teraz już jednak jestem pewny, że patent się zestarzał.

 

Fabularnie to natłok wątków, przez co żaden nie dostaje należytej ekspozycji. Gru ma problemy w pracy i niekoniecznie dobre relacje z nowo poznanym bratem, Minionki lądują w więzieniu i poza muzycznymi montazami nie mają nic do zaoferowania, małe dziewczynki szukają jednorożca, a żona Gru próbuje być matką. Jak na 90-minutową bajeczkę – dużo za dużo.

 

Jest jednak światełko w tunelu. Czarny charakter, który kradł każdą scenę. Starlord wśród złoczyńców – Balthazar Bratt. Była gwiazda Hollywood, który po odrzuceniu jego popularnego serialu, zaczyna odgrywać swoją postać w prawdziwym życiu. Pomijając, że sam pomysł mi się podoba, to Balthazar jest zwyczajnie pocieszny i towarzyszy mu zawsze dobra muzyka. Jedna z fajniejszych postaci ostatnich animacji. Szkoda, że nie ma go tak wiele, i musiał ustąpić tej rodzinnej sztampie.

 

Samo doświadczenie oceniam podobnie do pozostałych części. Choć mam świadomość, że to już odgrzewany kotlet, który tylko zagorzałym (zaślepionym?) fanom zasmakuje. Czas kończyć, choć finał tej odsłony na to nie wskazuje :sad: Zaakceptowałbym spin-off z Balthazarem, bo kontynuacja „Minionków” pewnie potwierdzi żelazną zasadę, że kontynuacje są słabsze od oryginału. Tu naprawdę ostało się niewiele humoru. W zasadzie od starych postaci, to nie ma go wcale (raz czy dwa się uśmiechnąłem przy Minionkach, nie pamiętam już po czym) – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423714
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

-Raven- napisał/a:

Wiesz N!KO, obawiam się, że Nicholson może tego nie uratować jeżeli konkretnie nie zmodyfikują scenariusza

 

 

Myślisz, że Hollywood nie zmodyfikuje scenariusza? Czy oni nie modyfikują KAŻDEGO scenariusza pod swoją modłę? Zwykle potem ludzie się tego czepiają, że "ten Amerykański remake stracił na wartości i to już nie to samo". Może tutaj zyska :wink:

 

Zmodyfikowanie scenariusza to jedno, ale tutaj trzeba by było kompletnie zmienić postać głównego bohatera i nie wiem, czy Hamburgery pójdą aż tak na całość, skoro przecież oryginał odniósł w świecie "takie sukcesy" :roll:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423741
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Baby Driver

Utalentowanego młodego kierowcę (Ansel Elgort), który zarabia na życie udziałem w napadach, przez życie prowadzi muzyka. To ona pomaga mu być najlepszym w tym, co robi. Kiedy poznaje dziewczynę swych marzeń (Lily James), postanawia porzucić przestępczą przeszłość i zacząć żyć normalnie. Zmuszony przez bossa mafijnego (Kevin Spacey), dla którego pracuje, do udziału w z góry skazanym na niepowodzenie skoku, ryzykuje utratą wszystkiego, co dla niego najważniejsze – miłości, wolności i muzyki.

 

Historia chłopaka o imieniu Baby, rozpoczyna się wolno. Nawet zaczynałem miewać pewne obawy, że to nie do końca będzie tym, czego oczekiwałem. Wyglądało to jak efektowne montaże, którym przygrywa muzyka – spoko, ale nie na pełnometrażowy film. Brakowało fabuły, brakowało więzi z postaciami. I o ile jedno i drugie z czasem okazuje się wręcz banalne, to współgra ze sobą idealnie. Zaczynamy poznawać tego chłopaka, i trudno z nim nie sympatyzować. Przewija się u niego obowiązkowy wątek miłosny, który okazuje się bardziej romantyczny, niż te z komedii romantycznych. A jak już to zaakceptowalem, to pozostało tylko czerpać frajdę z calej reszty.

 

Aktorsko zagrało tu wszystko. Jak w najlepszej gitarowej solówce. Ansel Elgort jest tym gościem, którego rozpisali na kartkach scenariusza. Za miły dla przestępczego świata, ale za dobry, żeby z niego zrezygnowali. Nic się towarzyszom w nim nie podoba, ale ręczy za niego organizator, więc muszą ustępować. Kevin Spacey dostał rolę tajemniczą, ale jak jest na ekranie, to scena jest zazwyczaj jego – klasa aktor, nie mogło być inaczej. Jamie Foxx już w zwiastunach dobrze rokował, a w samym filmie jest jeszcze lepiej. Tekstami dawał mi komedię, na jaką liczyłem (a nie ma jej wiele), choć robi tu za czarny charakter. Gość bez skrupułów. W tle Jon Hamm i Eliza Gonzalez, jako zakochani zabójcy. Też przyjemnie. Słabego ogniwa nie stwierdzono. Nawet lekki żal, że taki Berenthal pojawia się tak rzadko.

 

Akcje ogląda się świetnie, a muzyka jest idealnie wkomponowana. To właśnie swoją stylistyką, „Baby Driver” zaczarował wszystkich za oceanem. Mnie może nie zaczarował na tyle, żeby oślepić – w głowie zapalała się czerwona lampka, z wielkim pytanie „jak to możliwe?” – ale wiele byłem w stanie wybaczyć. Strzelanina przy transferze broni, jest okrutnie dobra.

 

Kiedy nas odciągają od swojego efekciarstwa, to potrafią sprzedać emocje. Przynajmniej ja je odczuwałem. Nawet w tej wyżej wspomnianej miłości, czy przede wszystkim przy opiekowaniu się swoim ojcem. Nie ma tego wiele, nigdy nie przesłania to właściwej akcji, ale miło, że jest w tak dobrej formie.

 

Wracając do tego „jak to możliwe?”, bolączki nasilają się im bliżej końca tej trasy (tradycyjnie). Tam już poziom absurdu był stanowczo za wysoki, co hamuje nieco mój entuzjazm. Zależy, ile ktoś jest w stanie przerzuć bez odruchów wymiotnych. Kwestia żołądka. Mnie wybiło z rytmu, a ten rytm jest tu kluczowy. Mało będzie takich, którzy po obejrzeniu tego filmu, nie będą chcieli wsiąść w samochód i puścić swoją muzykę. Cel wykonany – 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/223/#findComment-423783
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Attitude
      Śmiało można mówić, iż premierowe Raw na Netflixie to spory sukces, przynajmniej pod względem zainteresowania. Netflix przekazał, że epizod z 6 stycznia międzynarodowo zebrał 4,9 miliona widzów. W samych Stanach Zjednoczonych show oglądało 2,6 miliona osób. Te statystyki robią wrażenie, bowiem to wzrost aż o 116% względem najchętniej oglądanego odcinka Raw z 2024 roku. Trzeba jednak mieć na uwadze, że ostatni epizod poniedziałkowej tygodniówki był mocno promowany. I sporo osób było zainteresowanych tym, jak będzie to teraz wyglądać na Netflixie. Wkrótce przekonamy się, czy te liczby to będzie mniej więcej stały trend. Eric Bischoff w najnowszej odsłonie swojej audycji "83 Weeks" odniósł się do reakcji publiczności podczas wspomnianego Raw na pojawienie się Hulka Hogana. Rzuciło się w uszy, to jak ikona została wybuczana w Intuit Dome. Bischoff próbował wyjaśnić tę sytuację. Zwrócił uwagę, że wiele osób, których nie było do tej pory w Kalifornii nie jest świadome, jak politycznie nastawiony jest ten stan. A po ostatnich wyborach prezydenckich w USA, Hogan i Donald Trump są jakby "zrośnięci" ze sobą w oczach wielu. Bischoff przyznał, iż Hulk może być rozczarowany. Ale nie powinien być zaskoczony czy zszokowany taką, a nie inną reakcją publiczności na jego osobę. Link do filmu Przeczytaj wpis na portalu Wrestling.pl
    • MattDevitto
      Spadek w jakości kart niestety już był zauważalny w poprzednich miesiącach - szkoda, że z ciekawej, trochę innej federacji od reszty powstaje kolejny identyczny produkt.
    • Grins
      Co ten Lauderdale odpierdala... Może do Allie nic nie mam ale Effy to dno a nie zawodnik, nie chciałem tego widzieć może i dobrze że nie ma już tyle czasu tego śledzić, teraz gdy Gage odszedł z GCW raczej już nie będę tak zerkał na ten produkt tym bardziej jeśli ktoś taki jak Effy jest brany pod uwagę jako Main Eventer gali, pojebało totalnie Brett'a że stawia na ten odpad.   
    • Mr_Hardy
      Private Party te panie do świętowania mogli wybrać ładniejsze... Haha, fajny trolling z wejściem Stricklanda. Te zawiedzione miny 🤣. Genialny motyw z przerzucaniem Ricocheta między Archerem i Hobbsem. 🤣 Harley nie dość, że bardzo ładna, to jeszcze przezabawna. Śmiechłem ja Dax Harwood poślizgnął się i wywinął orła. Przewijałem kilkukrotnie. Bardzo fajne Dynamite, pełne dynamicznej akcji. Te niecałe dwie godziny minęły mi bardzo szybko. Super się to oglądało!
    • Mr_Hardy
      EDIT: Oj nie w tym temacie. Proszę skasować.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...