Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Free Fire

Fabuła toczy się w latach siedemdziesiątych i opowiada o dwóch grupach kryminalistów, którzy spotykają się w opuszczonym magazynie, by dokonać transakcji. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli, więc w ruch idzie cały zgromadzony przez zbirów arsenał.

 

Stój, bo strzelam. Często! Te dwa zdania wyżej, to cały wątek na 90-minutowy film. Mamy do czynienia z kiepskimi strzelcami, bo jak na tyle latających kól, ciężko o jakieś trupy. Każdy dostał, każdy się czołga, ale mało kto ginie. Rozumiem, takie załozenie pozwoliło nakręcać komediowe tekściki rzucane w trakcie akcji, ale strasznie się to gryzło z ilością gangsterów na ekranie. Któryś chyba powinien być w tym dobry, nie?

 

Komediowo „Free Fire” mnie trochę zawiodło. Zaczyna się nieźle. Przedstawienie postaci jest szybkie, ale treściwe. Kiedy zaczyna się ten chaos, to gdzieś gubi się humor. Przynajmniej ten werbalny. Podobała mi się też końcówka, którą odebrałem jak krzywe zwierciadło. Trafnie, choć sam „last man standing” był do przewidzenia.

 

Armie Hammer, Sharlto Copley – niezła obsada. Cała reszta wypada przy nich dość nijako.

 

„Free Fire” miał być filmem mocno Tarantinowskim. Takim, którego Quentin by się nie powstydził. Jestem pewny, że gdyby twórca „Pulp Fiction” się za to wziął, to postaci byłyby lepiej nakreślone, a teksty pewnie już kultowe. Nie są, nie będą. Za jakiś czas zapomnę – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421228
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Colossal / Monstrum

Cierpiąca na załamanie nerwowe kobieta (Anne Hathaway) odkrywa, że jej los jest powiązany z gigantycznym potworem szalejącym na drugim końcu świata.

 

Gdzieś tam, ktoś złośliwy napisał, że „Colossal” to komedia. Że skoro jest Sudeikis, to pewnie będzie zabawnie. Wprowadzili wszystkich w błąd, bo z komedią, to ma wspólnego niewiele. Jest kilka luźnych żarcików na starcie, a i cała otoczka jest tak pokopana, że może być dla niektórych zabawna, ale to za mało, żeby tak ten film sklasyfikować/skrzywdzić. Jest dziewczyna, która ma tendencje do picia. Przypadkiem dowiaduje się, że jak stanie w jednym miejscu, o danej porze, to w Seulu pojawia się potwór i wykonuje jej ruchy. Ona może chodzić po piasku, ale potwór zabija ludzi. Kiedy ona chcę za swoje czyny przeprosić, ktoś inny dowiaduje się o podobnych mocach, i nie jest już dla Azjatów taki łaskawy.

 

Trudy życia, trudna przeszłość, zepsuty człowiek. „Colossal” zdecydowanie bliżej do dramatu, niż komedii. Z czasem nikomu tu nie jest do śmiechu, a jeden z bohaterów wpada w poważne stany psychiczne. Kogoś nędzne życie, zaczyna nabierać mocy, z którą nie jest w stanie sobie poradzić.

 

Dla mnie to wszystko było zbyt głupiutkie. Wyjaśniają, o co chodzi z potworem i Seulem, ale to mi nie wystarczyło. Podobał mi się jednak Sudeikis, który mocno odbiegł od swojego aktorskiego standardu i nieżle wypadł. Hathaway była jednak do zastąpienia kimkolwiek, a to jej nie przystoi. Mimo, że to ona jest główną bohaterką, to nie nadaje ona żadnej dynamiki filmowi, ani żadnej głębi postaci. Mam wręcz wrażenie, ze nie odpowiadała za nic, a jej historia była kompletnie niepotrzebna. Tak mocno nakreślany związek też na nic się nie przydał. Przeciętne to takie – 4/10

 

 

----

 

Rzuciłem okiem na dokument o Marcinie Różalskim „Życie motyla”. Odrobinę się zawiodłem, mimo ogromnej sympatii do Rózala. Niewiele ten dokument soba niesie. Trochę niewykorzystany potencjał samej osoby, na rzecz licznych motywów z treningu. Wolałbym częściej posłuchać samego zainteresowanego, niż patrzeć ile potu wylewa na macie. Bo ja wiem, że wylewa wiele, a tych scen było zdecydowanie za dużo. Początkowo budują one klimat – kiedy idzie korytarzem po walce – a z czasem stają się wydmuszką – jak machanie hantlami. Nic złego, po prostu miałem o tym chyba nieco inne wyobrażenie. Tak jakby Różal powiedzieł – Ty sobie kręć, ale za blisko i tak Ci nie dam podejść.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421298
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Guardians of the Galaxy Vol. 2 / Strażnicy Galaktyki vol. 2

Peter Quill (Chris Pratt) z drużyną wyrzutków kontynuuje podróż przez kosmos i jako obrońca galaktyki stawia czoła nowym niebezpieczeństwom. Poznaje także prawdę o swoim ojcu oraz jego dziedzictwie.

 

Jestem szczęśliwy za Batiste. Drax przestał być najbardziej szarą postacią składu. W jedynce wyraźnie odstawał, choćby aktorsko, ale w dwójce urosły mu skrzydełka i dostosowuje się do humorystycznego klimatu. Kilka żartów było naprawdę trafnych – jak chociażby porady, co do kobiety dla Starlorda. Niestety, jeśli ktoś wspiął się wyżej, to musiał przejść po głowie kogoś innego. Gamorra jest denna. Silnie związana ze wszystkim, co najgorsze w tym filmie. Po jednej stronie bardzo słaby wątek miłosny, w którym nie ma w ogóle chemii, a po drugiej rodzinne rozterki przeszłości, które musi sobie wyjaśnić z Panią ból dupy zwaną Nebula. I pewnie gdyby nie to, że oszczędziłem nowe dodatki do składu, to znęcałbym się teraz właśnie nad siostrzyczką, która poza wieczną udręką nie wnosi sobą nic.

 

Jeśli chodzi o lidera, czy Rocketa, to trzymają swój poziom. Chcę się ich słuchać, a ich kłótnie nakręcają cały pierwszy akt filmu. Potem dochodzi do czegoś, co mi się już obiło o uszy przed seansem. Ekipa jest rozdzielona na sporą część film. W tym rozdzieleni zostają Starlord z Rocketem, mocno hamując humor. Pierwsza reakcja była pełna obaw, ale takim podziałem twórcy zyskali jedno – mogli lepiej zbudować charaktery postaci. Ci bohaterowie rozwijają się na naszych oczach. Gdzieś w tym podziale zabłyśnie Yondu, za chwilę urzeknie mały Groot. W ogóle, jeśli o to małe drzewo chodzi, to strasznie się pomyliłem. Obawiałem się, że będzie słabe, że w ogóle mi się nie spodoba, a był jednym z najjaśniejszych i najśmieszniejszych punktów całości. Przegenialna jest walka przy napisach początkowych, której lepiej rozegrać nie mogli.

 

Ta, którą mogli rozegrać lepiej, to ta ostatnia. W ogóle, jeśli o akcje chodzi, to „Strażnicy” są dość marni. Ostatnia batalia była przydługa. Miała w sobie zabawne momenty, ale ten najmocniejszy dostaliśmy już we wcześniej publikowanych materiałach. Wciąż bawi, ale to nie to samo. Wszystko wynagradza bardzo oddziałująca na emocje końcówka. Nikt się nie spodziewa, że tak mogą na nas zagrać.

 

To jest pewnie ten moment, w którym atakuje oklepanym – film o superbohaterach, jest tak dobry, jak czarny charakter. „Strażnicy” trochę odbiegają od tej formuły. Oni są tak dobzi, że niekoniecznie potrzebują niesamowicie mocnego akcentu po drugiej stronie. I dobrze, bo ten tutaj, jest bardzo słaby.

 

Czy stworzyłeś sobie penisa? Pyta Drax. I muszę przyznać, że tutejsza komedia często uderza w te tony. Niekoniecznie się to sprawdza. Dziwnie narzekać na żarty w „Strażnikach”, ale wypada podkreślić, że nie wszystko jest w punkt.

 

Przygoda z tego bardzo przyjemna i zabawna. Prawdopodobne, że w przyszłości do niej wrócę, ale pewnie tylko po to, żeby przewinąc do mocniejszych tekstów Rocketa – bo to zdecydowanie mój ulubieniec. Widać, że „Volume 2”, nie jest tak mocny jak jedynka. Że te najmocniejsze hity już zagrały, a teraz dajemy coś, żeby wypełnić kasetę. Wypełniacz bardzo miły, ale ze swoimi ubytkami – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421342
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Gifted

Frank (Chris Evans) samotnie wychowuje swoją niezwykle uzdolnioną siostrzenicę Mary (Mckenna Grace). Gdy talent dziewczynki ujawnia się, musi zawalczyć o prawa rodzicielskie z babcią dziewczynki.

 

Może będę przesadnie łaskawy, bo dla wielu to po prostu dość prosty dramat, ale chwycił mnie od początku, nie puścił aż do końca. Nic nie poradzę, ostrzegałem.

 

Bo jakkolwiek proste fabularnie by to nie było, to egzekucja jest dobra. Chris Evans, nasz Kapitan Ameryka, daję bohatera pełnego tajemnic. Smutnego wujka, który wychowuje genialną córkę swojej siostry, i sam musi bić się ze swoimi myślami – czy wychować ją tak, jak życzyła sobie siostra, czy iść za coraz głośniejszym głosem rozsądku, i pozwolić rozwijać jej talent? Wszyscy wokół chcą drugiej wersji, on walczy o pierwszą. Może w tym hamowaniu pociechy, jest ten urok. W walce o to, żeby nie skończyła jak jej matka, pod ciągłą obserwacją babci, która może nie jest zła, ale ma niespełnione ambicje. Trzeba walczyć o jej dzieciństwo. A sprawa nie jest o tyle prosta, że geniusz dziewczynki nie pozwala jej na poważne traktowanie swoich rówieśników.

 

Charyzmatyczne, główne duo, wspierane jest chociażby Olivią Spencer, i przyzwoitymi występami mniej znanych aktorów – jak chociażby prawnika Franka. W dialogach jest sporo humoru. Jak na takie familijne kino, to uśmiechałem się zaskakująco często. Tak z uroczej Mckenny, jak i niezmiennie dobrego w komedii Evansa.

 

Lwia część dzieje się w sądzie, gdzie babcia z wujkiem walczy o opiekę nad małą. Tam wymieniają się argumentami i wyciągają brudy, żeby przechylić szalę. Może lekki zgrzyt miałem na koniec, kiedy argumenty stały się jeszcze bardziej personalne, i aż chce się powiedzieć – nie można było tak wcześniej? Ale główny bohater jest dość uparty. Chciał dobrze dla wszystkich. Niekiedy tak się nie da.

 

Tak jak mówiłem – proste. Wychowywanie małej geniuszki, kłótnie ze swoją matką, rozprawa sądowa, nieśmiały wątek uczuciowy z nauczycielką (na szczęście, nie wpływający negatywnie na całość, bo i nie eksponowany aż nadto). To tyle i aż tyle. Mi się podobało. Nawet bardzo – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421448
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Po prostu przyjaźń

Wielowątkowa, wzruszająca komedia o grupie przyjaciół, których relacje - w obliczu życiowych przeciwności - zostają wystawione na niejedną próbę. Alina i Marian (Sonia Bohosiewicz i Marcin Perchuć) w zaskakujący sposób wygrywają wielkie pieniądze; to, w jaki sposób się nimi podzielą, wcale nie jest takie oczywiste. Ivanka (Magdalena Różczka), singielka i bizneswomen, chce mieć dziecko nie wiążąc się z mężczyzną; ma jej w tym pomóc serdeczny przyjaciel Patryk (Bartłomiej Topa). Filip (Kamil Kula) ryzykuje twarz i karierę dla kaprysu zwariowanej kolekcjonerki guzików Jadźki (Aleksandra Domańska). Stateczny profesor (Krzysztof Stelmaszyk) odmawia nieprzyzwoitej prośbie przyjaciela (Przemysław Bluszcz), ale w tajemnicy przed nim porywa się na rzecz niemal karkołomną. Tymczasem zgrana paczka przyjaciół (Agnieszka Więdłocha, Aleksandra Domańska, Maciej Zakościelny, Piotr Stramowski, Marcin Perchuć) jak co roku wyrusza w góry.

 

Już sam opis podpowiada, z czym mamy do czynienia - natłok wątków. Jedno wielkie zamieszanie i sprzedawanie niczego. Kilka przecinających się historii, które same w sobie nie są niczym wyjątkowym. Nie będę jednak tak brutalny, bo choć rozpatrywane pojedynczo są przeciętne, to każda miewa swoje życiowe momenty, które mogą trafić do widza. Gdzieś tam faktycznie jest obrazowana moc przyjaźni i jej piękno.

 

Niby podobało mi się to zamieszanie, gdzie przyjaciel przespał się z ex-żoną drugiego z nich. Niby można się uśmiechnąć na panikującego Topę, który użycza spermy przyjaciółce. Sporo uroku ma też potrącony dzieciak, którego na swoją stronę przeciąga przyjaciel sprawcy wypadku. A teraz zatrzymam się i przeanalizuje. Tamten przespał się z tamtą – niewybaczalne, żeby nie wiem, jak dobrze starał się wytłumaczyć. Topa użycza spermy, a zaczyna udawać ojca – nie tak się umawiali, niech się goni. Dziadek namawia chłopaka, żeby nie wkopał jego kumpla, bo to dobry człowiek – niby przyjecielskie, ale gość potrącił dzieciaka, na pasach (!), bo gadał przez telefon. A inne historyjki są słabe i niedociągnięte, więc... nie wiem, na ile momenty mogą Wam uratować seans. Dla mnie na 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421596
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

 

Aż po grób

 

Felix Bush to odludek, o którym krążą dziwne (mniej lub bardziej prawdziwe) opowieści. Pewnego dnia pomimo ostrzeżeń, na jego posesję przyjeżdża człowiek, oznajmiając że jeden ze znajomych Feliksa właśnie umarł. Pod wpływem tego impulsu, główny bohater rusza do pobliskiego miasteczka, aby zorganizować swój pogrzeb jeszcze za życia.

 

Ciekawy film o tym, że pewne rzeczy (niezależnie ile czasu minęło), można jeszcze zmienić. Jeżeli chodzi o fabułę, nie znajdziemy tutaj wodotrysków. Rozwija się ona nie za szybko, nie za wolno. Po prostu w sam raz. Trzeba też wspomnieć, że przynajmniej dla mnie, film ten ma pięcioro bohaterów (czterech głównych i jednego pobocznego). Główni to: Felix Bush (bardzo dobra rola Roberta Duvalla); Frank Quinn (również bardzo dobra rola Billa Murray"a) właściciel zakładu pogrzebowego, który chce ugrać coś dla siebie; Buddy (dobra rola Lucasa Blacka), który stoi pomiędzy chęcią zysku swojego szefa (i tym samym zarobienia pieniędzy dla swojej rodziny), a uczciwością względem "klienta" i Wielebny Charlie Jackson (Bill Cobbs), od którego poniekąd zależy czy pogrzeb wogóle się odbędzie.

Pobocznym bohaterem jest Mattie Darrow (Sissy Spacek), która jest częścią przeszłości głównego bohatera i chyba osobą, od której uzyskanie przebaczenia jest ważne dla Felixa.

 

Film nie ruszył mnie bardzo, ale jednak dobrze się go oglądało. Dlatego ogólna ocena, to 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421618
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Seans "Strażników #2" zaliczony. N!KO oczywiście napisał już recenzję kompletną, więc jedynie przytaknę i dodam kilka słów od siebie. Po primo - Drax zaliczył największy progres z ekipy, kradnie każdą scenę (wiem, brzmi niewiarygodnie). Największy spadek to Gamora, której wciśnięto chyba wszystkie rozterki w filmie (miłość, siostra, poniekąd ojciec).

 

Strażnicy po raz drugi mają przeciwnika na tyle kiepskiego, że ciężko mi się było wkręcić w ostatnią walkę. Tzn. jej wynik był przewidywalny do bólu. Żadnego większego zaskoczenia nie poczułem.

 

Zdarzył się okres, w którym film zaczął przymulać. Aczkolwiek wszystko mogę wybaczyć za "scenę z taśmą". Płakałem ze śmiechu, a ostatnio zdarzyło mi się to dopiero na Deadpoolu :)

 

Sceny po napisach słabiutkie, nie warto zostawać (no, może poza tą jedną z Grootem, ale jest ona zaraz po pierwszej części napisów) :)

 

A! Yondu to kozak! :)

Edytowane przez jakub97sc
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421646
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Szatan kazał tańczyć

Karolina (Magdalena Berus) – jak wiele współczesnych 20-, 30-latek – żyje szybko, intensywnie, pragnie doświadczyć wszystkiego ze zdwojoną siłą. W odróżnieniu od większości rówieśników, nie pracuje w korporacji – jest artystką, jakiś czas temu wydała pierwszą powieść, współczesną wersję „Lolity”, która stała się międzynarodowym sukcesem. Dziewczyna wiedzie nihilistyczny tryb życia, spędzając czas na podróżach po świecie, romansach i ostrych imprezach. Ale jej życie wypełnia pustka, której nie są w stanie pokonać ani narkotyki, ani seks. Świat Karoliny, żyjącej w cieniu nie radzącej sobie z przemijaniem matki (Danuta Stenka) i atrakcyjniejszej siostry Matyldy (Hanna Koczewska), stopniowo się rozpada…

 

UWAGA! Bo będą informacje kluczowe, których możecie nie być świadomi przed seansem. Po pierwsze – film jest zlepkiem kilkudziesięciu dwuminutowych scenek. Pozbawionych chronologii, łapiących tylko luźną narrację. Poukładać je można w dowolnej kolejności, dają ten sam wydźwięk. Mnie info zmroziło.

 

Po drugie – wszystko ma sprawiać wrażenie obrazu w telefonie, dlatego możecie zapomnieć o widoczkach w „Full screenie”. Bardziej Instagram. Mnie widok zmroził.

 

I tak mnie to mroziło, że po kwadransie nużyło. Bo choćby nie wiem, jak starała się Magda Berus, to będzie taka papka, jaką zapowiadali twórcy na starcie. Pełna seksu i narkotyków. Tylko w wydaniu mało atrakcyjnym i nijakim – bo większość może mieć miłe wspomnienia z powyższymi. Ta mała atrakcyjność nie jest celowana w główną bohaterkę, a w zabieg tych krótkich scenek, na bazie których naprawdę ciężko wygenerować emocje. Oglądasz to, jak jakiś gloryfikowany profil na wspomnianym Instagramie, który znalazł się na dużym ekranie. Mimo drogi, jaką obrała kultura, oby srebrny ekran nie szedł tą drogą. Ten szatan rytmu nie złapał. Ja tym bardziej – 2/10. Niby powinno być niżej, ale doceniam starającą się aktorkę. Wypadła dobrze, tylko film słaby.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421735
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Alien: Covenant / Obcy: Przymierze

Statek osadniczy "Przymierze" dociera na nieznaną planetę, która wydaje się być prawdziwym rajem dla człowieka. Członkowie ekspedycji szybko się jednak przekonują, że trafili do mrocznego, pełnego tajemnic i zagadek świata, którego jedynym mieszkańcem jest android David (nominowany do Oscara Michael Fassbender), ocalały z katastrofy "Prometeusza". Gdy odkrywają, że świat ten kryje w sobie niewyobrażalne zagrożenie, muszą podjąć przerażającą próbę ucieczki.

 

Na pewno lepszy od „Prometeusza” (3/10). To tak tytułem wstępu.

 

„Przymierze” stara się odtworzyć horrorowy feeling klasycznych odsłon. Tak, żeby nikt nie miał wątpliwości, co ogląda. No, może poza tymi, którzy parę miesięcy temu złapali za „Life” - oni mogą się zastanawiać :wink: I tak dostajemy załogę, planetę, i potwora. O ile na klimat musiałem trochę poczekać, a przez pierwszą część filmu trzymały mnie przy życiu tylko rewelacyjne zdjęcia, tak końcówka zaczęła odpowiadać na pytania, tłumaczyć. Wpadała w pułapki oklepanych motywów, z których wybronić ich mógł tylko Fassbender.

 

Umówmy się, bez Michaela można spokojnie odjąć od oceny kilka punktów. Gość jest fenomenalny. Każdy gest opanowny do perfekcji, każde zdanie intrygujące. Buduje większe napięcie, niż panoszące się po planecie potwory. I tak oglądamy film, gdzie najwięcej życia przejawia android. To jest chore. Jeśli ktoś oglądał „Przymierze” i zastanawia się, co nie zagrało, to spieszę z odpowiedzią – załoga. Ta zgraja nie generuje absolutnie żadnych emocji, a twórcy nawet nie chcą im w tym pomóc. Nagroda dla tego, kto po seansie wymieni parę imion bez chwilowego zastanowienia. To nie ludzie, to kukiełki. Rzucone na pożarcie swojego legendarnego przeciwnika. Jutro już nie będę znał żadnego z ich imion. Żalu nie ma. Może przypisowanie sztampowych cech charakteru do bohaterów jest głupkowate, to jednak pomaga jakoś się z nimi zżyć. Poznać ich choć odrobinę. Tutaj nie wiesz, kto jest kim. A fakt, że wszyscy na pokładzie to pary, w ogóle nie pomaga. Niby łatwiej twórcom generować emocje na ekranie, ale nie przekłada się to na widza – bo i tak nie do końca wiesz, kto jest z kim w związku i czyj parter poległ.

 

Z początku się nudziłem, potem nabrało rozpędu. Dają kilka odpowiedzi, budują fundamenty pod następne odsłony. Zrobili to, czego nie potrafił zrobić „Prometeusz”. Po nim, nikt na nic nie czekał. Może poza rehabilitacją. Ta pokazała, że poprzedni (po)tworek musiał być takim ponurym wstępem, by tu można było stworzyć jakąś historię – 5/10

 

Dodam, że przedostatnia walka mi się podobała. A dodaje, bo rzadko cenie sobie zwykłe sceny akcji z karabinem. Ale lina była spoko. Była efektowna i ciekawa. Nie mogę powiedzieć tego o kolejnej, obowiązkowej gonitwie po statku.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421845
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Wilson

Woody Harrelson, jako Wilson, samotny, bezpośredni facet, pogrążony w melancholii. Kiedy wraca do swojej byłej żony (Laura Dern), dowiaduje się, że ma jeszcze córkę, która po urodzeniu zostala oddana do adopcji. Postanawia ją odnaleźć.

 

Zazwyczaj lubię bezposrednich bohaterow, lubię też Woody’ego Harrelsona, ale jego Wilson, tonie gdzieś między dziecinadą, a melancholią godną starca. Wiecznie narzekający na otaczający go świat. Gość nie dotrzymał kroku rozwijającej się technologii. Kiedy on chcę porozmawiać, ludzie są czymś zajęci, żyją w pośpiechu. I może fajnie to wygląda na papierze, ale film przedstawił to słabo. Szybko nawet z tego zrezygnował, na rzecz odszukiwania swojej byłej rodziny, która niewiele sobą oferuje. Córka jest otyła, wyszydzana, i trzeba jej pomóc dojrzeć. Żona też ma się w rozsypce. Tylko jakoś nie chcę mi się wierzyć, że Wilson jest w stanie komukolwiek pomóc.

 

Oczekiwałem pełnoprawnej komedii, a szybko dała się we znaki ta dramatyczna polewa. Przysłaniała wszystko. Bo zaczęło być familijnie, zaczynały się zacieśniać więzi, ja zacząłem się nudzić. Jasne, Woody jest na tyle dobry, że nawet tutaj dał z siebie wszystko, a i kilka tekstów wywoła konieczny uśmiech na twarzy, tylko to trochę mało. Nawet jak na bok zejdzie wątek familijny (trzeci akt ma miejsce w więzieniu) to też film nigdy nie rozwija to skrzydeł. Nawet porzuca swoje idealizowane wzorce „w poszukiwaniu rozmowców”. Bo gdzie miał ich znaleźć, jak nie za kratkami? Tylko wtedy już film obrał sobie inne cele. Trochę papka. Dobre założenia, sucho przedstawione – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421908
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Last Word

Harriet (Shirley MacLaine) to pełna sukcesów, emerytowana businesswoman, która ma potrzebę kontrolowania absolutnie wszystkiego. Aż do końca. A że czuje zbliżający się czas, opłaca utalentowaną dziennikarke, by spisała jej nekrolog za życia. Utalentowana Anna (Amanda Seyfried) nie do końca może jednak znaleźć kogoś, kto powiedziałby o zainteresowanej coś miłego. Harriet zaczyna zmieniać swoje życie, żeby dostać pośmiertny tekst, jakiego oczekiwała.

 

Shirley MacLaine wypada świetnie. Jest przebiegła, bezczelna, ale widać, że gdzieś pod tą maską kryje się dobry człowiek. Taka tajemnicza kreacja była tu niezbędna. Kobieta potrafi skłonić do refleksji, rozbawić, ale mimo to, Ty się zastanawiasz, czy to ciągle ona, czy właśnie sprzedaje swój najnowszy produkt „ładnego nekrologu”. Na ile przez innych oceniany był człowiek, a na ile bezwzględna businesswoman, którą być musiała, żeby przetrwać? Przyjemnie się na to patrzy, przyjemnie się poznaje też jej historie. Dziennikarskie śledztwo wychodzi Seyfried lepiej, niż jej występ. Ale tu żadna jej zasługa - temat był ciekawy. To Harriet jest duszą tego filmu, a Anna to taka kukiełka do zastąpienia przez kogokolwiek. I tak jak MacLaine nadaje dynamiki, Seyfriedowa przynudza. Pokazuje, że wykolejenie jej kariery, to nie dzieło przypadku.

 

Za szybko, za wcześnie. Nie dali mi się nacieszyć tą zabawną Harriet, by zaraz pokazać jej smutną samotność, jej choroby, jej słabości. Zabawy w tym już niewiele, bo zaczęli ubierać oklepaną historię nietypowej przyjaźni, która nie ma w sobie chemii i nie jest przesadnie interesująca. Bo są filmy, które prezentują to samo, ale są tak przyjazne, że człowiek przeżywa te chwile z bohaterami, nie nudząc nawet przez chwilę.

 

Mocny start, słaby finisz. Przewidywalne wzruszenia i dość szybkie sprzedawanie oklepanego modelu (żyj, jakby każdy dzień miał być tym ostatnim) – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421912
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ostatnia pozycja z dzisiejszego tria, o których istnieniu zapewne nie mieliście pojęcia :wink: Tym razem będzie krócej.

 

 

Table 19

Była druhna (Anna Kendrick) została zwolniona ze swoich obowiązków, kiedy zerwano z nią przez telefon. Mimo to, postanowiła podnieść się i uczestniczyć w weselu przyjaciółki. Na miejscu dowiaduje się, że siedzi przy stoliku z ‘przypadkowymi’ goścmi, gdzieś z tyłu sali. Stolik nr.19

 

Dobre teksty od Craiga Robinsona, to odrobinę za mało. Nieznajomi siadają, poznają siebie i rozwiązują swoje problemy – często sercowe. Anna Kendrick lata, nie bardzo wie, czego chce, ale i przez to film nie kończy się tak, jak wysyłane na początku sygnały z elementarza komedii romantycznych. Im dlużej to trwalo, tym bardziej się nudziłem, bo postaci rzadko miały coś nowego do zaoferowania. Przez 85min rzucają praktycznie te same żarty (poza wspomnianym Robinsonem). W podobnym tonie, w tym samym temacie, będącym silnie związanym z doskwierającym im problemem. Zwiastun prezentował się o wiele lepiej – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-421913
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

King Arthur: Legend of the Sword / Król Artur: Legenda Miecza

Odważna historia cwanego młodzieńca Artura (Charlie Hunnam), który większość czasu spędza w zaułkach Londonium wraz ze swoją ferajną, nieświadomy losu, jaki jest mu pisany. Wszystko zmienia się jednak, gdy dostaje w swoje ręce miecz Excalibur — a wraz z nim przyszłość. Porażony mocą Excalibura Artur staje przed trudnym wyborem. Dołącza do buntowników z Ruchu oporu i podąża za tajemniczą młodą Ginewrą. Uczy się władać mieczem, aby zmierzyć się ze swoimi demonami i zjednoczyć lud w walce z tyranem Vortigernem (Jude Law), który ukradł należną mu koronę i zamordował jego rodziców, po czym ogłosił się królem.

 

Od twórcy „Przekrętu”, Guya Ritchiego, oczekuje więcej. Nawet niedawno udźwignął tematykę Sherlocka Holmesa - pierwszej części, bo dwójka już po mnie spłynęła - by teraz zniesmaczyć mi swoją osobę nowym Arturem. Produkcją tak prostą i nijaką, że aż wstydliwą. Banalna akcja, przypominająca wielu innych reprezentantów przygodowej akcji z delikatną domieszką humoru. Nie ma znaczenia, ile dziarskich tekstów rozpiszecie Hunnamowi, bo on i tak się nie sprzeda. Nikt za nim podążać nie będzie chciał. Tonie przy swoich anonimowych kolegach z ekipy.

 

Jak już zdobędę się na rozgrzeszanie Hunnama, i wmówię sobie, że nie jest taki tragiczny, to przytłoczy mnie sposób prowadzenia opowieści. Natężenie slow-motion jest kretyńskie, a liczne montaże nie pomagają w niczym. A jest ich dużo. Za dużo.

 

Festiwal ziewania (ponad 2h!) ratuje mroczny Jude Law, który zło ma wypisane na twarzy. Problem w tym, że jest go tu stosunkowo mało. Filmy mające taki pomysł na siebie, powinny być dynamiczne, przepełnione ciekawymi postaciami i rozrywką. Widz ma wybaczać głupotę bananem na twarzy. Jeśli nie ma tego ostatniego, to zaczynasz się nad tym zastanawiać. Zastanawiasz się – jeszcze gorzej się to rysuje w Twojej głowie. Wyczuwam blockbusterową katastrofę – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-422120
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Snatched / Babskie Wakacje

Porzucona przez chłopaka trzydziestokilkuletnia Amy (Amy Schumer) z trudem przekonuje swą nadzwyczaj ostrożną matkę (Goldie Hawn), by wyjechała z nią na wycieczkę do Ekwadoru. Na miejscu zostają porwane przez przypadkowo poznanego znajomego i wywiezione do dżungli. Od ich samych – i siły łączących je więzi – zależeć będzie, czy uda im się wyprowadzić w pole porywaczy i wrócić do cywilizacji.

 

Zastanawiałem się, skąd te negatywne recenzje. A mowiąc negatywne, mam na myśli prawdziwie gówniane, równające film z ziemią. Niby żartują w temacie handlu ludźmi, co niektórych może zmrozić, ale to nie powód do tupania nogą – a i to tylko wymówka do napędzania akcji. Teraz obejrzałem te „Babskie Wakacje”, spędziłęm trochę czasu z duetem matki z córką, i.. już się nie zastanawiam. Przyznaje, nie powinni tego równać z ziemią, aż tak słabe nie jest, ale przesadnie często się nie śmiałem. Szczególnie zawiodła mnie Amy Schumer, którą lubie. W „Wykolejonej” pokazała, że może być mocnym ogniwem u damskich aktorek komediowych, ale musi to potwierdzić w czymś innym. Tutaj status „tylko dla dorosłych” nie został w ogóle wykorzystany. Nie ma się uczucia, że to przekroczy bariery smaku, nawet w kwestiach językowach. „Snatched” bliżej do filmów drogi, niż do komedii z czerwonym kwadracikiem. Było schematyczne, oklepane, nudne. Gdyby nie Ike Barinholtz, jako brat próbujący pomóc siostrze i matce, to nota byłaby jeszcze niższa. A gość z drugiego planu skradł show. Przyznać trzeba, że nie było to przesadnie trudne do wykonania – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-422183
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

 

Bagdad Cafe

 

Bagdad Cafe to miejsce pośrodku pustyni, gdzie niewiele się dzieje. Jest to motel ze stacją benzynową i knajpą. Cały ten interes prowadzi Brenda. Razem z nią przebywają tam jej mąż, syn grający na klawiszach, postrzelona córka, barman i mieszkający w przyczepie kempingowej mężczyzna, który podaje się za aktora z Hollywood. Pewnego dnia pojawia się niemiecka turystka i od tej pory wszystko zaczyna się zmieniać.

Mam pewne problemy z tym filmem. Po pierwsze, początek jest dosyć abstrakcyjny i trochę trudno jest się przez niego przebić, ale potem można się już wkręcić. Po drugie, to przesłanie. Czy chodzi tu o poszukiwanie szczęścia, swojego miejsca w świecie, czy też o to, że czasami los sprawia nam niespodziankę i daje możliwość zmiany życia ? Pole interpretacji jest szerokie i każda z nich może być właściwa.

Film nie rzucił mnie na kolana i raczej nie będę do niego wracał, jednak pomimo pewnych "ale", nawet nieźle się go oglądało, dlatego ogólna ocena 6.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/220/#findComment-422195
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Attitude
      Śmiało można mówić, iż premierowe Raw na Netflixie to spory sukces, przynajmniej pod względem zainteresowania. Netflix przekazał, że epizod z 6 stycznia międzynarodowo zebrał 4,9 miliona widzów. W samych Stanach Zjednoczonych show oglądało 2,6 miliona osób. Te statystyki robią wrażenie, bowiem to wzrost aż o 116% względem najchętniej oglądanego odcinka Raw z 2024 roku. Trzeba jednak mieć na uwadze, że ostatni epizod poniedziałkowej tygodniówki był mocno promowany. I sporo osób było zainteresowanych tym, jak będzie to teraz wyglądać na Netflixie. Wkrótce przekonamy się, czy te liczby to będzie mniej więcej stały trend. Eric Bischoff w najnowszej odsłonie swojej audycji "83 Weeks" odniósł się do reakcji publiczności podczas wspomnianego Raw na pojawienie się Hulka Hogana. Rzuciło się w uszy, to jak ikona została wybuczana w Intuit Dome. Bischoff próbował wyjaśnić tę sytuację. Zwrócił uwagę, że wiele osób, których nie było do tej pory w Kalifornii nie jest świadome, jak politycznie nastawiony jest ten stan. A po ostatnich wyborach prezydenckich w USA, Hogan i Donald Trump są jakby "zrośnięci" ze sobą w oczach wielu. Bischoff przyznał, iż Hulk może być rozczarowany. Ale nie powinien być zaskoczony czy zszokowany taką, a nie inną reakcją publiczności na jego osobę. Link do filmu Przeczytaj wpis na portalu Wrestling.pl
    • MattDevitto
      Spadek w jakości kart niestety już był zauważalny w poprzednich miesiącach - szkoda, że z ciekawej, trochę innej federacji od reszty powstaje kolejny identyczny produkt.
    • Grins
      Co ten Lauderdale odpierdala... Może do Allie nic nie mam ale Effy to dno a nie zawodnik, nie chciałem tego widzieć może i dobrze że nie ma już tyle czasu tego śledzić, teraz gdy Gage odszedł z GCW raczej już nie będę tak zerkał na ten produkt tym bardziej jeśli ktoś taki jak Effy jest brany pod uwagę jako Main Eventer gali, pojebało totalnie Brett'a że stawia na ten odpad.   
    • Mr_Hardy
      Private Party te panie do świętowania mogli wybrać ładniejsze... Haha, fajny trolling z wejściem Stricklanda. Te zawiedzione miny 🤣. Genialny motyw z przerzucaniem Ricocheta między Archerem i Hobbsem. 🤣 Harley nie dość, że bardzo ładna, to jeszcze przezabawna. Śmiechłem ja Dax Harwood poślizgnął się i wywinął orła. Przewijałem kilkukrotnie. Bardzo fajne Dynamite, pełne dynamicznej akcji. Te niecałe dwie godziny minęły mi bardzo szybko. Super się to oglądało!
    • Mr_Hardy
      EDIT: Oj nie w tym temacie. Proszę skasować.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...