Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Sing

W świecie zamieszkanym przez zwierzęta teatr prowadzony przez koalę Bustera Moona (Matthew McConaughey) popada w tarapaty. Kochając teatr, zrobi on jednak wszystko, by go ocalić. Ostatnią szansą na przetrwanie jest wielki konkurs, który pomoże odnaleźć najpiękniejszy głos świata. Głos, który ocali teatr. Do konkursu staną: nucąca cicho jak mysz pod miotłą Mysz (Seth MacFarlane), nieśmiała Słonica (Tori Kelly), której towarzyszy pewna siebie matka (Reese Witherspoon), młody gangster Gorilla i punkowa rebeliantka Jeżozwierzyca (Scarlett Johansson).

 

Podobnie, jak niedawne „Sekretne Życie Zwierzaków Domowych”, „Sing” cierpi na nadmiar bohaterów, przez co żaden nie jest należycie przedstawiony, a większość nie generuje absolutnie żadnych emocji. Nasz główny miś Koala, to w ogóle jedna z nudniejszych postaci z ostatnich bajek. Nie ma w sobie nic. Ani humoru, ani morału. Jest dość negatywnym zwierzakiem, w którym nigdy nie zobaczyłem właściwej przemiany. Ona niby jest gdzieś zapisana, ale ginie w tłumie potencjalnych piosenkarzy, którzy gotują się do występu.

 

Komediowo jest biednie. W zasadzie jedyne akcenty zakładają podstarzałą sekretarkę, oraz fatalnie śpiewających. Z tych drugich, jedynie non-stop wałkowany gag z Azjatyckim karaoke zmusił mnie do uśmiechu.

 

„Sing” szybko pójdzie w zapomnienie. Nie ponosi się na oryginalność, ani nie stara się nas zaczarować światem. To jak jeden, przydługi odcinek talent show, gdzie wokaliści są nam obojętni. Goryl był chyba najjaśniejszym ogniwem. Jako część gangu, próbując iść swoją ścieżką, budził jakąś sympatię i zainteresowanie. Reszta do odstrzału – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  394
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.11.2010
  • Status:  Offline

  N!KO napisał(a):

 

The Great Wall / Wielki Mur

Elitarna jednostka do spraw specjalnych próbuje uczynić z jednej z najbardziej ikonicznych budowli świata - Wielkiego Muru Chińskiego - ostatni bastion dla ludzkości.

 

Czytam te opisy fabuły i zastanawiam się, który film opisują. Na pewno nie „Wielki Mur” z Wahlbergiem. „Great Wall”, to opowieść o grupie żołnierzy, która poszukuje tajemniczej broni. W zasadzie nie wiem, co ona robi, ale szukają. Uciekają przed wrogami, trafiają na „Wielki Mur” i tamtejszą armię, która prowadzi swoją wojnę z uroczymi zielonymi stworkami. Wewnątrz, pojmiani wojacy udowadniają swoją przydatność na polu bitwy i stają w obronie przed armiami zła. Do tego miłość, kilka niskich lotów żartów i słabe efekty.

 

Co styczeń mamy takiego małego gniota, który broni się rozpoznawalnym nazwiskiem na plakacie. Jakoś kojarzyło mi się to z „47 Roninami” z Reevesem. W zasadzie film pisany na tę samą modłę. Banalny, głupi, nudny. Wykłada się nawet na rzeczach, które powinien mieć dopieszczone. Potworki wyglądają po prostu źle, a żarty są oczywiste. Akcja prowadzi się jak w grze komputerowej, z finalnym bossem na koniec.

 

Wahlberg ma kamienną twarz, Willem Defoe – on też dał się namówić – jest wiecznie przestraszony, a z całej armii da się zauważyc ze dwie postaci – jedna, bo miłość, drugi, bo szacunek – 2/10

 

Co za wtopa znawco, tam nie ma żadnego Wahlberga xDDDDDDDDDDDDd


  • Posty:  48
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  13.01.2016
  • Status:  Offline

http://media2.s-nbcnews.com/j/MSNBC/Components/Video/__NEW/tdy_tren_damon_130809.today-inline-vid-featured-desktop.jpg

 

Można się pomylić, nie uważasz Wojtek?

Long live the VILLAIN 'King of the Chicken Wing'

12036202605750967fdf216.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  wojtek95 napisał(a):
Co za wtopa znawco, tam nie ma żadnego Wahlberga xDDDDDDDDDDDDd

 

Haha! No a któregoś dnia gadałem z kimś, że skubańce są podobne! Dobra, mniejsza z tym, film i tak słaby :wink:

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Fences

Czarnoskóry ojciec (Denzel Washington) zmaga się z problemami rasowymi w Stanach Zjednoczonych w latach 50. i próbuje w tych trudnych warunkach utrzymać rodzinę, a także pogodzić się z wydarzeniami ze swojego życia

 

Philadelphia, lata 50 ubiegłego wieku. Ubóstwo w czarnoskórej dzielnicy, ponura, gęsta atmosfera. Tam w swoim domostwie, twardą ręką rządy stanowi Troy (Washington). Postać tak niejednoznaczna, a zarazem bardzo prawdziwa. Ze swoją sympatią do Denzela, nie kryłem się nigdy. I o ile dalej uważam, że jego opus magnum stanowi „Dzień Próby”, tak Troy Maxson, jest jego najlepszą rolą od lat. Rolą przepełnioną emocjami, mocnymi dialogami, świetną mimiką. Troy jest kochającym osiłkiem, który niekoniecznie wie, jak wyrażać swoją miłość. Momentami sam gubi granicę, między byciem zwykłym tyranem, a gościem, który po prostu chcę lepszego życia dla swoich synów. Bo jakkolwiek byśmy chcieli go nienawidzić za popełniane tu wykroczenia, ciężko mu odebrać racji w wielu kwestiach. Bezkompromisowa, zimna postać, skrojona idealnie pod taki dramat. U jego boku stoi Rose (Viola Davis), która zdaje się być jedyną osobą, potrafiącą przemówić do rozsądku Troya. Trzeba od razu podkreślić, ze Viola nie ustępuje wcale Denzelowi, jeśli o kunszt chodzi. Jej Rose, to też postać z krwi i kości. Obie kreacje na pewno będą brane pod uwagę przy nominacjach do Oscarów.

 

„Fences”, to oryginalnie sztuka na Broadwayu. Kiedy już osiągnęła swój sukces na scenie, autor August Wilson, jeszcze przed śmiercią w 2005 roku, napisał scenariusz pod film. Scenariusz wykorzystany do odświeżenia sztuki w 2010, jak i do sprezentowania szerszej publice na ekranach kin. A zdecydował się to nakręcić sam Denzel. I ciężko tu nie zauważyć, że klimat sztuki teatralnej nie został porzucony. Mimo ekranu, to wciąż ogląda się jak teatr. Sceny są długie, trwają nawet po kilkadziesiąt minut, a kamera nie należy do dynamicznych. Tu jednak chodzi o historię, chodzi o psychologie postaci, o świetne dialogi. Nie miałem absolutnie żadnych zastrzeżeń do takiego przedstawienia akcji. Nawet byłem pełen uznania tego, jak wiernie oryginału się to trzyma. Dla niektórych ten „teatr telewizji”, może nie być czymś przesadnie widowiskowym, ale warto zobaczyć, choćby dla samych kreacji głównej dwójki – choć synowie też są tu istotnym ogniwem.

 

8/10 – Po prostu. Dla mnie świetne widowisko, do którego podchodziłem emocjonalnie. Sam do końca nie wiedziałem, jak ugryźć postać Troya. Czy potępiać go za to, kim jest, czy bardziej go za to cenić. „Tylko” 8/10, jest spowodowane tym, że niektóre zwroty akcji nie przypadły mi do gustu. Nawet miewałem wrażenie, że wykoleją ten film z toru, że to już nie będzie to samo, co przy pierwszych scenach. Szybko jednak wracałem. Albo, co ważniejsze, twórcy potrafili sprawić bym wrócił.

 

  Cytat
Top 20

20. Suicide Squad

19. Sully

18. Doctor Strange

17. Nice Guys

16. Neon Demon

15. Café Society

14. Cloverfield Lane 10

13. Planeta Singli

12. Denial

11. Hacksaw Ridge

10. Bone Tomahawk

9. Don’t Breathe

8. Captain America: Civil War

7. The Jungle Book

6. War Dogs

5. Kubo and the Two Strings

4. Fences

3. Hell or High Water

2. Nocturnal Animals

1. Deadpool

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

  Cytat
Film został ze mną po wyjściu z kina – to najlepsza rekomendacja. Sceny są długie, budują bardzo gęstą atmosferę, a koniec był strzałem w dziesiątkę. Każda kolejna scena, to rozmienianie tych emocji na drobne. Zaszkodziliby sobie – 8/10 ...bo tego „szokującego” elementu mi zabrakało. Tego wgniecenia mnie w fotel. Pierdolnięcia moim ryjem o ziemie. Nie było tego, ale każdą mniejszą oceną bym ten film skrzywdził. Top tego roku.

 

Mam dokładnie te same odczucia (też dałem 8=). Oglądam końcówkę, film się kończy... "I już?" "To tyle" - byłem zawiedziony świeżo po seansie i dałem 7, ale film też został ze mną. Ciągle myślałem o tym filmie (genialny soundtrack i klimat zrobił swoje) i nawet doszłem do wniosku, że zakończenie mimo, że budzi apetyt nie mogło być lepsze. Faktycznie jeden z lepszych filmów w tym roku a thrillerów w ostatnich latach. Szkoda, że i tak (przy ten mizerii) nie ma szans na jakaś statuetkę.

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  PH93 napisał(a):
Mam dokładnie te same odczucia (też dałem 8=). Oglądam końcówkę, film się kończy... "I już?" "To tyle" - byłem zawiedziony świeżo po seansie i dałem 7, ale film też został ze mną. Ciągle myślałem o tym filmie (genialny soundtrack i klimat zrobił swoje) i nawet doszłem do wniosku, że zakończenie mimo, że budzi apetyt nie mogło być lepsze. Faktycznie jeden z lepszych filmów w tym roku a thrillerów w ostatnich latach. Szkoda, że i tak (przy ten mizerii) nie ma szans na jakaś statuetkę.

 

Pisz następnym razem, o który film chodzi, bo o ile ja to wiem, tak inni mogą nie mieć pojęcia... ... o ile jacyś "inni" tu w ogóle zaglądają :wink:

 

PS: Nocturnal Animals. Film, który zyskuje w oczach, jak już się skończy, a to wrazenie potęguje się z każdym dniem, jak o nim pomyśle.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

  Cytat
Pisz następnym razem, o który film chodzi, bo o ile ja to wiem, tak inni mogą nie mieć pojęcia... ... o ile jacyś "inni" tu w ogóle zaglądają :wink:

 

To ty nie znasz swoich recenzji na pamięć? :smile:

Zrobiłem dużo dla biznesu:

Udział: Youshoot Teddy Long, Youshoot Rikishi, Lapsed Fan Podcast, Wrestling Soup, konwersacje z Dejwem na twitterze... Więc się wypowiadam + jestem w stanie słuchać Russo.


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  PH93 napisał(a):
To ty nie znasz swoich recenzji na pamięć?

 

Chwile musiałem się zastanowić. Sekundę.

 

 

Billy Lynn's Long Halftime Walk

19-letni Billy Lynn (Joe Alwyn) opowiada o swoim udziale we wstrząsającej bitwie w Iraku. Dzięki retrospekcjom film pokazuje, co naprawdę przydarzyło się jego brygadzie, kontrastując realia wojny z ich postrzeganiem w Ameryce.

 

Za kamerą stanął Ang Lee, który zachwycił świat „Życiem Pi” (świat, z wyjątkiem mnie – 3/10). W przygodzie Billy’ego Lynna, mam poważny problem z narracja. Wszystko przedstawione w najgorszy z możliwych sposobów. Otóż, grupa Bravo, wracająca z misji, na której straciła jednego ze swoich członków, udaje się w celach promocyjnych na mecz Futbolu. Tamtejsze wydarzenia, przywracają wspomnienia głównego bohatera. Jemy przy jednym stole? Pamiętam, jak to robiłem ze swoimi bliskimi – pach, flashback. Idziemy przez korytarz? Pamiętam, jak szliśmy przez pełny nieprzyjaciela targ w Iraku – flashback! I tak na tych flashbackach, zbudowana jest cała opowieść, a w ostatecznym rozrachunku, i tak więcej czasu spędzamy na stadionie. Tam poruszane są takie tematy jak miłość, czy religia – moje ulubione...

 

Grupie Bravo brakuje wyrazu. Praktycznie ciężko rozróżnić tych wszystkich specjalistów. Tych, których jesteśmy w stanie rozróżnić, są albo nudni – Billy – albo zginęli – Vin Diesel. Trzecim, i zarazem najlepszym, jest sam sierżant. Nic wyjątkowego, ale na tle tych wszystkich szaraków, jest w stanie się spodobać. Wywiera presje z rozmówcami.

 

Jak na film, który chcę przedstawić powojenny stres, to jest to wszystko zbyt cukierkowe. Nie wstrząśnie nikim. To tak, jakby ten temat chcieli poruszyć na jakiejś dziecięcej stacji, w samo południe w niedzielę. Ma to pojedyncze sceny, które mogą się spodobać – przejście przez targ ma fajne motywy, a koncert z efektami pirotechnicznymi, jest chyba najbardziej wymowny - ale jako całość okrutnie nuży – 4/10 (naciągane)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Paterson

Paterson (Adam Driver) jest kierowcą miejskiego autobusu. Niczego mu nie brakuje. Kocha swoją pełną szalonych pomysłów żonę (Golshifteh Farahani), która każdego dnia tworzy nowy plan na przyszłość. Mężczyzna ma czas na swoją pasję (pisanie wierszy), spacery z psem i spotkania z grupą zaprzyjaźnionych ekscentryków. Jest wśród nich przeżywający zawód miłosny kompan od kufla, wyzwolona singielka przesiadująca wieczorami w barze, czy wiecznie narzekający kolega z pracy, który zazdrości Patersonowi pogody ducha. Jednak na skutek zabawnego zbiegu okoliczności stoicki spokój tytułowego bohatera zostaje poddany próbie.

 

Mam wrażenie, że każdy kolejny film Jima Jarmuscha, porusza środowisko. Te, najczęściej egzystencjonalne, opowieści, zwykle zbierają kosmiczne noty i trafiają do większości widzów. Ja zawsze stoję po drugiej stronie barykady. Może sam, nie wiem, ale tak historia kierowcy autobusu o nazwisku Paterson, w mieście Paterson, jak i pozostałe filmy Jarmuscha, cechują się u mnie powolnym tempem i praktycznym brakiem emocji. Zabijają mnie powoli. Niby doceniam artystyczne podejście, ale zdaża się ziewnąć. „Broken Flowers” oceniłem najlepiej (7/10), lubię, ale udźwignął to urok Billa Murraya. Adam Driver takim urokiem nie dysponuje. Choć pasuje do roli powściąkliwego kierowcy.

 

Ostrzegę wszystkich, że film jest o codzienności. O tym, jak każdy dzień jest łudząco podobny do poprzedniego. Tam poznajemy kierowcę autobusu, gdzie jedyną zmienną jego dnia, jest nowe marzenie jego dziewczyny. Wraca do domu, by wysłuchać i wesprzeć ją w kolejnych mrzonkach, które pewnie nigdy się nie ziszczą. I tak jakby sam dobrze wiedział, że ona buja w obłokach, ale jest na tyle dobry (nudny?), że zawsze podnosi ją na duchu. Nie ważne, jak bardzo zepsuje obiad. Poznajemy też jego zamiłowanie do poezji, i jego tajemniczy notatnik, w którym lądują wszystkie słowa. Może o poezji wiem niewiele, ale jego wiersze były do dupy :wink:

 

Strasznie uroczy jest piesek. Nellie, grający Marvina, już zdążył chyba zgarnąć jakąś nagrodę w Cannes. Zasłużenie!

 

Jeśli będziesz czekał na jakiś wybuch, czy wydarzenie, które wstrząśnie wszystkimi wokół, to się zawiedziesz. Jest jedno, ale nigdy nie czujesz, jakby ono jakoś szczególnie wpłynęło na życie bohatera. Nigdy nie przestał być sobą. Może taki jego urok – 5/10 (naciągane – bo wyszedłem z tego kina, jakiś spokojny, wyciszony. Może to zakładali? A i ostatnia rozmowa na ławce bardzo dobra. Podciągnęła widowisko.)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 282
  • Reputacja:   297
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  N!KO napisał(a):
Niby doceniam artystyczne podejście, ale zdaża się ziewnąć. „Broken Flowers” oceniłem najlepiej (7/10), lubię, ale udźwignął to urok Billa Murraya.

 

Aż mi się nie chce wierzyć, że oceniłeś wyżej (notabene całkiem niezły) "Broken Flowers" niż świetny "Ghostdog - Droga Samuraja", który dla mnie jest bezapelacyjnie najlepszy w dorobku Jarmuscha.

W sumie to od "Kwiatów" bardziej też mi się podobał chociażby "Truposz", ale ja po prostu lubię takie popierdolone, oniryczne klimaty (co nie każdy preferuje)

Lepiej nic nie mówić i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa...

88278712552c9632374b21.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  -Raven- napisał(a):
Aż mi się nie chce wierzyć, że oceniłeś wyżej (notabene całkiem niezły) "Broken Flowers" niż świetny "Ghostdog - Droga Samuraja", który dla mnie jest bezapelacyjnie najlepszy w dorobku Jarmuscha.

W sumie to od "Kwiatów" bardziej też mi się podobał chociażby "Truposz", ale ja po prostu lubię takie popierdolone, oniryczne klimaty (co nie każdy preferuje)

 

Ghost Dog jest punkcik niżej od Broken Flowers. Ale czemu się dziwić, jak ja już po 10-minutach byłem wkręcony w historie współczesnego Don Juana. Truposza nigdy nie widziałem. Wyświetlił się w poleconych na IMDB, więc jestem dość blisko nadrobienia. Jest też jakiś starszy Jarmusch, z więzieniem, "Poza..." czymś tam, który też pewnie kiedyś zostanie nadrobiony. Choć nie wiem, czy cokolwiek to w moim postrzeganiu reżysera zmieni.

Swoją drogą, Ghost Doga, to ja muszę sobie odświeżyć.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Jestem Mordercą

Thriller inspirowany prawdziwymi wydarzeniami z początku lat 70-tych. Główny bohater filmu, Janusz Jasiński (Mirosław Haniszewski), jest młodym porucznikiem milicji. Po kolejnych niepowodzeniach śledztwa w sprawie brutalnych zabójstw kobiet, zostaje mianowany nowym szefem grupy dochodzeniowej. Stara się zrobić wszystko, by wykorzystać życiową szansę i złapać seryjnego mordercę. Jak wiele będzie w stanie poświęcić dla śledztwa?

 

Reżyser Maciej Pieprzyca, parę lat temu zachwycił filmem „Chce się życ”. Tym razem na tapetę wziął śledztwo „Wampira”, i ponownie udowodnił swój kunszt. Gęsta, PRL-owa atmosfera, gdzie młody milicjant dostaję zwyczajnie więcej, niż jest w stanie unieść. Wie, że musi, więc zaczyna śledztwu pomagać. Czy na pewno dobrze obstawił? A jeśli źle, to czy będzie w stanie się wycofać? To zagadnienia postawione przez film, któremu za złe można mieć chyba tylko dosłowność – choć w przypadku thrillera, to poważny zarzut, więc nie takie „tylko”.

 

Podobała mi się dynamika i tempo. Praktycznie co chwila pojawiają się nowe fakty w sprawie, które mieszają w głowach śledczych i widza. Obnaża to stosunek władz do prawa w tamtych czasach. Pokazuje jak byli interesowni, i co było dla nich najważniejsze.

 

Świetny Jakubik, który w roli głównego podejrzanego, jest prawdziwym człowiekiem zagadką. Kryjącym swoje prawdziwe emocje pod kamienną, niewinną (?) twarzą. Z czasem jego Kalicki zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością, a tamtejsze sceny dopełniają tą kreację. Gość był bezbłędny.

 

Solidne polskie kino, co, nie ukrywajmy, nie jest częste. Pieprzyca zdecydowanie trafia na listę gości, których dalsze prace trzeba będzie bacznie obserwować – 7/10

 

  Cytat
Top 20

20. Sully

19. Doctor Strange

18. Nice Guys

17. Neon Demon

16. Café Society

15. Cloverfield Lane 10

14. Jestem Mordercą

13. Planeta Singli

12. Denial

11. Hacksaw Ridge

10. Bone Tomahawk

9. Don’t Breathe

8. Captain America: Civil War

7. The Jungle Book

6. War Dogs

5. Kubo and the Two Strings

4. Fences

3. Hell or High Water

2. Nocturnal Animals

1. Deadpool

 

***

 

 

Kobiety bez wstydu

Obdarzony magnetycznym wpływem na płeć piękną Piotr (Michał Lesień) rzuca pracę kelnera w Wiedniu i w rodzinnym Krakowie otwiera praktykę psychoanalityka. Nie ważne, że brak mu kwalifikacji i doświadczenia. Jego gabinet "tylko dla pań" co dzień pęka w szwach, a jego sypialnia przeżywa prawdziwe oblężenie. Kobiety z rozkoszą zdradzają mu swe najbardziej intymne sekrety, a on daje się wciągnąć nie tylko w zawiłości ich umysłów i serc, ale także w całkiem realne życiowe perypetie. I znów okaże się, że zakochane kobiety potrafią być równie czarujące, co niebezpieczne.

 

No... to było w miarę bezbolesne. Po zatrzęsieniu najgorszych z możliwych ocen, spodziewałem się, jakiejś chodzącej katastrofy. I choć ta cukierkowość i płytkość, dawała się we znaki, to samo założenie podrywaczo-psychoanalityka mi się podobało. Było proste, nieskomplikowane, do kotleta. Uśmiechnąłem się raz – czyli komedia z tego kiepska – ale kilka prawd o kobietach się znajdzie. Głupie? Tak. Słabe? Tak. Po prostu nie aż tak, jak mówią. Spoliczkowany nie zostałem – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Collateral Beauty / Ukryte Piękno

Odnoszący sukcesy w branży reklamowej nowojorczyk (Will Smith) przeżywa ogromną osobistą tragedię i całkowicie wycofuje się z życia. Jego koledzy z pracy obmyślają nieoczekiwany plan, który ma na celu zmusić go do stawienia czoła rozpaczy w zaskakujący i niezwykle ludzki sposób.

 

Żerujący na emocjach. „Ukryte Piękno” uderza cierpieniem ludzi, z każdej możliwej strony. Jest główny bohater, cierpiący po stracie córki. Zaraz za nim stoją jego przyjaciele z firmy, którzy, choć pomagają jemu, sami mają swoje problemy. Samotna Kate Winslet, łaknąca bycia matką, śmiertelnie chory Michael Pena, oraz rozwodnik, który szuka kontaktu z córką Edward Norton. Całe trio zgłasza się po pomoc aktorów, którzy odegrają śmierć, miłość i czas, próbując przywrócić szefa do normalności. Z każdej strony wmawiano mi, co mam czuć. Bili mnie tym wręcz po głowie. Wywołać emocje u widza, to chyba nie tędy droga. W końcu ta najbardziej emocjonalna scena – prawdziwie dobra – przychodzi znienacka, podczas zebrania firmy – kto oglądał, ten skojarzy.

 

Nasze odczucia i refleksje powinny być podparte zaangażowaniem w opowieść. Trudno się jednak angażować w coś, co jest tak grubymi nićmi szyte. Ten film powinien być synonimem dziur w scenariuszu. Najpierw wmawiają Ci z bólem jedno, by w ostatnich scenach obrócić wszystko o 180 stopni i sprawić, że wszystko, co widziałeś, jest jeszcze bardziej niewiarygodne. W zasadzie to końcówka sprawiła, że poczułem się spoliczkowany, a ocena została tak nisko zdegradowana – 2/10

 

***

 

The Hurt Business, to dokument twórców „Fahrenheita”, który na tapetę wzięli MMA. Niestety, próżno tu szukać jakichkolwiek wniosków. Ot, zwykła historia mieszanych sztuk walki, przeplatana wypowiedziami gwiazd. Śmiało można odpuścić. Jedyne ciekawostki, to urazy mózgu, o których mówią, oraz politycy z Nowego Jorku, z którymi rozmawiają. UFC wypuściło dokument o historii federacji całkiem niedawno. Jest krótszy i przyjemniejszy – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • KyRenLo
      Spoko, chociaż Mariah Monroe pasowałoby bardziej, no ale rozumiem w tej sytuacji WWE.
    • KyRenLo
      Goldberg: Goldberg leci po pas. To się teraz wyjaśniło, dlaczego Gunther zdobył tytuł.
    • KyRenLo
      Oddałem głos na opcję : Średnio - nic specjalnego. Zakładałem, że to będzie coś bardzo przyjemnego w oglądaniu, a tak naprawdę najlepiej to się oglądało sam moment, gdy to nastąpiło. Dalej było różnie. Lepsze i gorsze momenty. Takie 5na10, gdybym miał to oceniać po swojemu na teraz.
    • Giero
      W nocy z środy na czwartek All Elite Wrestling ponownie zafundowało nam czterogodzinne show. Poniżej oficjalny skrót z całości: Jednym z najważniejszych punktów programu były informacje odnośnie do walki Kazuchika Okada – Kenny Omega na All In 2025. Już wcześniej było wiadomo, że na szali znajdą się i Continental Championship, i International Championship. Oficjalnie potwierdzono, iż obydwa pasy będą połączone w AEW Unified Championship. „Fightful Select” w tym temacie stwierdza, że AEW planowało takie zestawienie przynajmniej od roku. Jednakże ogłoszenie na All In wyraźnie pomogło i pobudziło sprzedaż biletów na galę w Teksasie. Jednocześnie warto zaznaczyć, iż mimo odejścia od Continental Title, to sam Continental Classic będzie kontynuowany.
    • Attitude
      Nazwa gali: AEW Collision #97 - Summer Blockbuster Data: 11.06.2025 Federacja: All Elite Wrestling Typ: TV-Show Lokalizacja: Portland, Oregon, USA Arena: Theater Of The Clouds At Moda Center Format: Live Platforma: TBS Komentarz: Nigel McGuinness, Tony Schiavone, Adam Cole & Matt Menard Karta: Wyniki: Powiązane tematy: All Elite Wrestling - dyskusja ogólna AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze Ring of Honor - dyskusja ogólna
×
×
  • Dodaj nową pozycję...