Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Don’t Breathe / Nie oddychaj

Grupa nastolatków włamuje się do domu niewidomego mężczyzny. Ze względu na okoliczności są przekonani, że dokonują przestępstwa doskonałego, które ujdzie im na sucho. Nic bardziej mylnego...

 

Nic bardziej mylnego, bo tym niewidomym jest Stephen Lang. On na ślepo też jest zgorzkniałym zabijaką :wink: Gość świetnie pasuje do tej roli. Wzbudza respekt i strach samym wizerunkiem. Nie potrzebuje maski, nie potrzebuje nawet jakiejś broni – eliminacja gołymi rękami przychodzi mu z łatwością.

 

Tym sposobem powstał jeden z fajniejszych horrorów tego roku. Absolutnie nie stawia na sceny wyskokowe – choć takie też się trafią – bo tu dominuje cisza. Kiedy tylko otwierają się drzwi, a u ich progu stoi właściciel - musisz zachować milczenie. Coś jak ta zabawa dzieci, żeby stać bez ruchu. Wydaj najmniejszy dźwięk, a zdradzisz swoje położenie. Fajne!

 

Trochę bolał mnie kierunek, w jakim podążał ten film. Tak jakby chcieli nam powiedzieć, że ktoś tu nie do końca jest zły, ma swoj motyw, choć prawdę powiedziawszy, znajdziemy tu samych dupków. Ciężko ubierać kogoś w szaty protagonisty, a każda proba wydawała mi się pokraczna. Nie mam za złe, że spuścili ze slasherowego tonu - bo tak naprawdę złodziei jest tylko trójka, więc nie ma kogo eliminować - ale sam nie wiem, co myśleć o tej historyjce ukrytej w mieszkaniu. Raczej wielkiej wartości ze sobą nie niesie. Jest dziwaczna. Tak jak początkujące ją pobudki dobroci u bohaterów.

 

Brać i sprawdzać samemu. „Don’t Breathe” zasłużenie zbiera solidne noty. Może nie szokuje, ale czuć w tym powiew świeżości. Jest dobrze nakręcone, przyzwoicie zagrane, potrafi trzymać w napięciu – nie opowieścią, a konfrontacjami z siwym gospodarzem – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410180
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Morgan

Przedstawicielka wielkiej korporacji (Kate Mara), która specjalizuje się w rozwiązywaniu ryzykownych sytuacji, wysłana zostaje do odległego, ściśle tajnego laboratorium, by wyjaśnić sprawę przerażającego wypadku. Na miejscu przekonuje się, że za wypadkiem stoi z pozoru niewinna „istota ludzka” (Anya Taylor-Joy), która kryje w sobie zarówno niezwykły potencjał, jak i ogromne zagrożenie.

 

„Morgan” może się wydawać innym filmem po zwiastunie. W rzeczywistości to dość powolny dramat (?), który dopiero na ostatnie pół godziny zmienia się w akcje z udziałem tytułowej bohaterki. I trzeba przyznać, że ta pierwsza godzina, to jedno z bardziej bezproduktywnych 60-min w tym roku filmowym. Kate Mara sobie chodzi po kompleksie, rozmawia z ludźmi, zachowuje kamienną twarz. Coś jakby „Ex-Machina”, minus wszystko co dobre :wink: Potrzeba Paula Giamattiego by wyciągnąć z letargu. On aktorsko pokazuje klasę, do której pozostałość obsady pewnie nigdy nie dociągnie. Taylor-Joy jest w porządku. Całkiem nieźle obrazuje tykającą bombę, jaką jest Morgan. Tylko to za mało, żebyśmy się przejęli ewentualnym wybuchem.

 

Wszystko prowadzi do końcowego objawienia, którego zaczynałem się domyślać zbliżając się do końca. Nakłada to przyjemne światło na to, co przed chwilą oglądaliśmy, ale niewielka to pociecha. Ani jako dramat to nikogo nie ruszy, ani tym bardziej tymi bijatykami nie podniesie poziomu adrenaliny. Twórcy sami chyba nie wiedzieli, czym ta ich „Morgan” ma być. Emocji finalnie nie było tu żadnych. Luke Scott w swoim debiucie za kamerą zagrał w bezpieczne karty. Nie opłaciło się - 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410252
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Kubo and the Two Strings / Kubo i dwie struny

Kubo jest dobrym, pokornym chłopcem, który u boku matki mieszka w skromnej wiosce na końcu świata. Każdy dzień toczy się tym samym spokojnym rytmem - do czasu, kiedy chłopca odwiedza duch przeszłości, który zmienia jego przeznaczenie. Aby przetrwać, Kubo musi odnaleźć magiczną zbroję należącą do jego ojca - największego samuraja, jakiego kiedykolwiek nosiła Ziemia.

 

Nie wiem, co napisać. Kilkukrotnie zaczynałem i jakoś nigdy nie byłem przekonany do tego, co wstukuje w klawiature. „Kubo” jest bardzo dobre. Wystarczy?

 

Dostajemy historię młodego potomka wielkiego samuraja, który posiada tylko jedno oko. Młody uwielbia słuchać opowieści o swoim ojcu, którego nigdy nie poznał, jednak matka jest ciężko chora. W wyniku uderzenia w glowę ma zaniki pamięci. Żadnej historii nie jest w stanie mu dokończyć, bo w połowie drogi zapomni o czym mówiła. Kubo ma podobny problem, kiedy mieszkańcom wioski próbuje przekazać te historie z pomocą papierowych ludzików. Teatrzyk, który wystawia, to jedna z większych lokalnych atrakcji, jednak ludzie wciąż czekają na finał opowieści. Czy swojego finału doczeka sam bohater? Tak jak dziadek zabrał mu jedno oko, gdy ten jeszcze był dzieckiem, drugie jest wciąż przez niego pożądane.

 

Tak zaczyna sie magiczna przygoda wyjątkowego chłopca. Chłopca, któremu matka zapewniła właściwą opieke. W podróży po zbroje ojca, towarzyszyć mu będzie nadopiekuńcza małpa i mocno zakręcony rycerz, cierpiący na poważne luki w głowie. To genialne duo, którego wymiany zdań można słuchać w nieskończoność. Dwa totalnie odmienne charaktery. To chyba w Kubo urzekło mnie najbardziej. Ta niewymuszona komedia. Te żarty, które tam są, choć całej opowieści daleko do innych, komediowych animacji. Tu uderzyli w poważniejsze tony, z nietypowym morałem.

 

Widocznie każdego roku czeka mnie bajka, która porwie. W poprzednim było „W głowie się nie mieści”, w 2016 jest „Kubo” - 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410391
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Sully

Historia Chesleya "Sully`ego" Sullenbergera (Tom Hanks), pilota który bohatersko wylądował uszkodzonym i wypełnionym przerażonymi pasażerami samolotem na rzece Hudson.

 

Większość z nas kojarzy historię. Zna Sully’ego, jako bohatera. Film obrazuje te wydarzenia, o których nie wszyscy wiedzą. Zadaje pytanie – co jeśli można było uniknąć lądowania w rzece, i wrócić na lotnisko? Taką wersję przyjmują ubezpieczyciele. Liczne symulacje, badania wraku, a w między czasie wątpliwość w głowie samego pilota.

 

Tom Hanks odwalił kawał solidnej roboty. Na jego twarzy widać wątpliwość w samego siebie. Tak jakby w tym wirze wydarzeń – wywiady, dziękujący mu obcy ludzie – trapiła go myśl, że faktycznie mógł popełnić błąd. Żyje, uratował wiele żyć, a wciąż wątpi.

 

Za kamerą stał Clint Eastwood i samo lądowanie wyszło mu świetnie. Nie wiem, czy lepiej udałoby się to komuś przedstawić. Problem mam z częstymi skokami po osi czasu, które w ostatecznym rozrachunku chyba zabiły emocje. Nikt mi na nich nie zagrał. Warto tę historie zobaczyć z innej perspektywy, jednak nie odciśnie ona jakiegoś większego piętna na człowieku.

 

Ten samolot wzbił się i leci na bezpiecznej wysokości, z bezpieczną prędkością. Poprawny, bezbolesny lot - 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410439
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Maggie’s Plan / Plan Maggie

Maggie (Greta Gerwig) jest nowoczesną dziewczyną z Nowego Jorku, która nie jest w stanie zakochać się na dłużej niż 6 miesięcy, ale bardzo chciałaby zostać matką. Postanawia po prostu zajść w ciążę i wybiera do tego celu potencjalnie najlepszego mężczyznę. Tymczasem zakochuje się w zupełnie innym (Ethan Hawke). Po kilku latach cudzy mąż, który w międzyczasie został jej własnym, powszednieje i Maggie znów potrzebuje zmiany. W jej głowie pojawia się nowy plan, ale żeby go zrealizować będzie potrzebowała pomocy byłej żony swojego obecnego partnera (Julianne Moore).

 

Przy nadmiarze historyjek, w których dwoje ludzie jest dla siebie „stworzonych”, a wszystkie kobiety na widowni trzymają kciuki, żeby doszło do tego, do czego i tak dojdzie, bo to kom-rom - lubię odmiany. Lubię kiedy nie wszystko pierdzi tęczą. Kiedy ta miłość z przypadku nie okazuje się idealnym życiowym wyborem. Może jednak ten idealny, staję się tym pospolitym. Może po prostu ktos ma drugiej połówki dość. Nie dlatego, że tamta jest zepsuta i zła do szpiku kości, a dlatego, że tylko z pozoru do siebie pasowali. Czymś takim jest dość dysfunkcyjny związek Maggie z Johnem. Z początku sprawiał on wrażenie idealnego faceta, by potem wdało się w ich związek przyzwyczajenie, a on zatracił wszystkie cechy, którymi zachwycał na początku. Takie jest życie, i dobrze, że czasami film to obrazuje.

 

Problem w tym, że jeśli to obrazuje związek nudny, w który wdało się przyzwyczajenie, to co może odczuwać widz? Jest dość nudno. Tempo pozostawia sporo do życzenia. Wcześnie się dowiadujemy o zawodzie, jakim John okazał się dla Maggie, a tkwimy w tym zdecydowanie zbyt długo.

 

Plan jest prosty. Zeswatać obecnego partnera, z jego byłą żoną. Przekonać ją, że są dla siebie skazani, a potem zaaranżować „przypadkowe” spotkanie. Nie płynie z tego zbyt wiele czystej komedii - "Plan Maggie" jest praktycznie jej pozbawiony - a i sam proces jest dość zwyczajny. – Hej jesteście dla siebie stworzeni! – Masz racje, zgadzam się. Poza tym, nie wiem, co można widzieć w tutejszej Julianne Moore. Z tym akcentem i bufonadą, jest tak atrakcyjna, jak gra Legii Warszawa w Lidze Mistrzów.

 

Najciekawiej prezentuje się koniec całej mistyfikacji. Kiedy John dowiaduje się o tym, jaką zabawką się okazał być w grze swoich żon. Bo jeśli chodzi o samą ostatnią scenę w filmie, to przywodzi na myśl te wszystkie płytkie kom-romy, o jakich pisałem w pierwszym akapicie. Jak dobrze, że film się urywa i nie musiałem na to patrzeć – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410674
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Blair Witch

Grupa studentów wyrusza do lasów Black Hills w poszukiwaniu dawno zaginionej siostry jednego z nich. Wiele wskazuje na to, że wyprawa może przynieść efekt, szczególnie, że swoją pomoc oferują dwaj miejscowi przewodnicy. Jednak wkrótce po wejściu w głąb lasu, po zapadnięciu zmroku, wędrowcy zaczynają doświadczać niepokojącej obecności. Jasne staje się, że legenda o klątwie wiedźmy z Blair jest bardziej przerażająca i bardziej prawdziwa niż ktokolwiek mógł przypuszczać…

 

Matka Chrzestna filmów found footage powraca. Znów kusi do wejścia do lasu, a potem eliminuje swoich gości. Tym razem jest ich szóstka. Czwórka przyjaciół, pomagających kumplowi w rozwikłaniu zagadki zaginionej przed laty siostry, i dwójka mocno niepewnych przewodników, którzy wręcz palą się do czekającej przygody. Ja się nie paliłem. Pierwszy Blair Witch – jeszcze wtedy Project – był innowacyjny. Przedstawił horrory w innym świetle, dzięki czemu dziś nazywany jest filmem kultowym. Minęło 17-lat, a te „odnalezione taśmy”, to już przeżytek. Niewielu ma ochotę na to patrzeć.

 

Wiele bolączek gatunku nowy „Blair Witch” odziedziczył. Osobiście nie lubię trzesących się kamer, a te są tu obowiązkiem. W końcu jak ktoś biegnie, to musimy widzieć to, co widzi nasz bohater. W rezultacie nie widzimy nic, a conajwyżej rozboli nas głowa. A skoro nie wystraszą nas obrazem, to zaczną atakować dźwiękiem. A tymi scenami naparzają jak z karabinu. Ma być głośno, mają być piski, masz się zastanawiać, o co chodzi.

 

Tempo jest przerażająco wolne. Pod wrażeniem tego, kto nie spojrzy na zegarek w ciągu pierwszych 40-minut. Rozbijanie obozów, pierwsze nieśmiałe lęki, podejrzane szumy. Nuda. W zasadzie kolejne 30-minut, to bieganie z kamerą po lesie ze łzami w oczach i dopiero ostatnie sceny da się zapamiętać. To one ratują film i muszę przyznać, że mocno się wybijają na tle przeciętnej reszty – a nawet na tle tegorocznych horrorów. Oczywiście to te momenty, kiedy już nikt nie biega, nikt nie piszczy, tylko walczy o życie. Wtedy widać emocje na twarzy, wtedy czujesz ten strach. Zaczynasz współczuć. Gdyby cały film trzymał ten poziom, to byłby tak kultowy, jak oryginał. Niestety, to tylko garść przebłysków. A ile musisz na nie czekać. Ilu się nie doczeka... – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410710
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Bridget Jones's Baby / Bridget Jones 3

Na trzecią filmową część niekończących się miłosnych zawirowań w życiu Bridget Jones fani na całym świecie czekali lata. Laureaci Oscara – Renée Zellweger i Colin Firth powracają w kontynuacji ikonicznej komedii o miłosnych i zawodowych przygodach Bridget Jones, autorki najzabawniejszego pamiętnika w historii kina i literatury. Od premiery pierwszej filmowej części minęło 14 lat, Bridget to dziś zupełnie inna kobieta. Dobiega pięćdziesiątki, zamiast szelestu kartek w jej pamiętniku usłyszymy raczej odgłos stukania w klawiaturę laptopa. Parę dni po urodzinach dowiaduje się, że jest w ciąży. Problemem jest tylko ustalenie tożsamości ojca.

 

Kontynuacja Bridget, to dość oklepana komedia romantyczna. Jeśli chodzi o fabularny trzon, to nie wyróżnia się absolutnie niczym. To czym błyszczy, to kreacje. Cała główna trójka aktorów daje bardzo dobre kreacje. Wpasowali się w charaktery idealnie.

 

Szczegolnie sama komedia stoi na przyzwoitym poziomie. Smiałem się dość często z tych zawirowań. Nie były niczym wyszukanym, ale bawiły – cel osiągnięty. Poza tym, na tożsamość ojca czekamy do ostatniej sceny, więc praktycznie na całej długości produkcji możemy bawić się tą sytuacją. A wyciskają z niej chyba maksimum.

 

Nie rozwijam przesadnie wątku tego filmu, bo nie ma co rozkładać na części pierwsze. Dla mnie to chyba najpocieszniejsza część serii. Ale nie jestem targetem, więc pewnie dla wielu kultowe „Dzienniki” pozostaną nienaruszone - 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410781
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

I.T. / Kontrola absolutna

Mike Regan (Pierce Brosnan) ma wszystko, cokolwiek sobie wymarzy, wspaniałą rodzinę i inteligentny dom. Wszystko to do momentu, kiedy psują się jego relacje z najbliższym doradcą, jego córka staje się ofiarą stalkingu, a rodzina zostaje zaatakowana w każdym technologicznym aspekcie ich życia.

 

Mike nie spodziwał się, że otwarcie drzwi domu dla hackera ze swojej firmy, tak mocno pomiesza jego życie. Ed miał naprawić internet, a gdy tylko zdobył zaufanie, chciał coraz więcej. A nie jest to jednostka stabilna. Kiedy tylko nie idzie wszystko po jego myśli, dostaje furii. Klasyczny thrillerek.

 

Eda gra James Frecheville. Wy teraz zastanawiacie się kto, a ja odpowiadam – nie warto. Dość świeża postać, co widać dość wyraźnie na tle takiego wyjadacza jak Brosnan. Ed to bolączka całej historii. Raz, że jego kreacja jest marna i popada często w karykaturę złoczyńcy, to jeszcze twórcy obrazują go jakby w przyspieszonym tempie. Jak dostaje furii, to zwykle pokazują nam to w formie montażu. Zero emocji, tylko zlepek technologicznych pierdół. A wizualnie trąci to budżetówką. Jego motywy są często owiane mgłą tajemnicy. Od początku wydaje się podejrzany i wiemy, że to on bedzie kręcił, ale nie wiem, czy kręciłby mimo wszystko – bo na to wskazuje zdobycie zaufania – czy jednak jakby został dopuszczony bliżej rodziny, to by odpuścił.

 

Mam wrażenie, że im dalej zagłębiałem się w tę historię, była coraz głupsza. Brosnan podejmował idiotyczne decyzje, i ściągał do pomocy ludzi, którzy byli wyjęci z kreskówki. Zaczęło objawiać się oblicze kina klasy B. Taniego, z Brosnanem dla zainteresowania ludzi. Polska jest jednym z niewielu krai, który zdecydował się na premiery kinowe – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410808
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 517
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.07.2012
  • Status:  Offline

N!KO, Wybierasz sie moze na Kamienne Piesci?
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410809
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO, Wybierasz sie moze na Kamienne Piesci?

 

Z checia bym zobaczył, ale niestety w premierowy tydzien nie dałem rady, a teraz jest on już puszczany tylko raz dziennie, o godzinie 11.15. Nie ma jak iść. Poszedlbym w sobotę, jak nie będę w pracy, ale podejrzewam, że w natłoku premier Multikino to w ogóle zdejmie z repertuaru.

 

Edit: Zgadlem, zdejmują. Musiało mało ludzi na to iść, skoro tak szybko zeszło. W weekend pewnie znajdę czas na Siedmiu Wspaniałych #Denzel.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410811
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 517
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.07.2012
  • Status:  Offline

Slyszalem wiele dobrego o tym filmie, a jako ze temat dotyczy boksu to ciekawosc jeszcze rosnie. Niestety w moim kolobrzeskim kinie jedyny film jaki pokazali zaraz po polskiej premierze to Smolensk :/ Na Creeda czekalem kilka miesiecy az sie wkurwilem i w necie obejrzalem :/
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410813
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Na granicy

Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia ojca (Andrzej Chyra) i dwóch synów, którzy przyjeżdżają w Bieszczady, aby ułożyć sobie relacje po niedawnej rodzinnej tragedii. Tajemniczy nieznajomy (Marcin Dorociński), pojawiający się w odciętej od cywilizacji górskiej bazie, wciąga bohaterów w mroczny i niebezpieczny świat przestępczego pogranicza. Aby przetrwać, bracia będą zmuszeni do odrobienia trudnej lekcji dojrzałości.

 

Ale ten Dorociński był dobry! Ogółem od dawna go uważałem za czołówkę polskich aktorów, ale tutaj zagrał coś, co w polskim kinie rzadko przechodzi. Wiarygodnego psychopatę, którego aż chce się słuchać. Każda mimika, każdy gest, każdy ton głosu – w punkt.

 

„Na granicy”, to jednak tylko Dorociński. Thriller z tego przeciętny, wtórny. W zasadzie ani przez chwilę nie budował atmosfery. Ciężko tu mówić o dynamice, kiedy najjaśniejszy punkt śpi, Chyra robi sobie wypad środowiskowy, który trwa stanowczo za długo i nie niesie ze sobą nic – śmiało mogli wziąć kogoś innego – a cała akcja leży na barkach dwóch dzieciaków. Nie wiem, z której telenoweli się oni urwali, ale są marni. Tak źli, że nawet współczucie dzieciakom w trudnej sytuacji nie obowiązywało. Jakby zginęli, to nikt by się przesadnie nie przejął. I to nie tylko dlatego, że starszy jest okrutnie zniewieściały, oburzony na wszystkich wokół, niesympatyczny, gburowaty i głupi. Znalazłoby się pewnie jeszcze kilka innych powodów.

 

Sporo luk w tej historii. W zasadzie całe tło fabularne zostało owiane mgłą tajemnicy. Ktoś żywi do kogoś urazę, ale nie przekonasz się dlaczego. Próżno tu mówić o budowaniu postaci. Scenariusz ktoś mocno podziurawił i nie silił się, żebyśmy się nim przejmowali. Mamy wiedzieć, że ten jest zły, ten jest przesadnie opiekuńczy, a Ci dorastają w trudnym czasie. Tyle! Ale ten Dorociński był dobry – 5/10*

 

* - Gdyby nie on, to o "4" można by było pomarzyć.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410863
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Swiss Army Man

Hank (Paul Dano) chce sobie odebrać życie przebywając na bezludnej wyspie, kiedy to na brzeg wyrzucone zostaje ciało Manny’ego (Daniel Radcliffe). Rozkładanie się ciała pozwala wydostać się z odludnionego miejsca, bliżej cywilizacji. Tam zaczyna walkę o przetrwanie, podczas gdy zwłoki zaczynają mówić.

 

Harry Potter nie żyje :sad: Kto by pomyślał, że rola trupa może być tak zjawiskowa. W zasadzie cały czas zachwycał mnie kunszt Radcliffe’a. Nie cała otoczka, nie podróż, na pewno nie pierdzące żarty, a Radcliffe. Jak skupionym trzeba było być, żeby ruszać tylko ustami, kiedy cała reszta ciała jest zwiotczała. W natłoku głupiego humoru i wszechogarniającej nudy, nie pomincie tego występu.

 

Właśnie – nuda. Przez około 100-minut, obserwujemy teatr dwóch aktorów. Tę rzekomo cudowną i nietypową przyjaźń, z nadmiernym udziałem pośladów Radcliffe’a, i Dano przebierającego się za kobietę. Kiepski sposób na przedstawienie założeń, jakie film sobie obrał. O tych nie wspominam, bo to w zasadzie sama końcówka filmu i w tym cały sens oglądania. Szczerze? Nie polecam. Danie główne nie jest tak wykwintne, żeby cierpieć czekając na nie. „Swiss Army Man” jest dziwny i nie tak mądry, jak się twórcom wydawało – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-410952
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Magnificent Seven / Siedmiu Wspaniałych

Remake legendarnego westernu "Siedmiu wspaniałych" w reżyserii Antoine'a Fuqua ("Dzień próby", "Do utraty sił"). Armia bandytów terroryzuje małą wioskę na pograniczu amerykańsko-meksykańskim. Zrozpaczeni farmerzy zwracają się z prośbą o pomoc do grupy rewolwerowców. Siedmiu najemników postanawia stawić czoło przeważającym siłom przeciwnika, choć wydają się nie mieć szans. Czy najtwardsi rewolwerowcy będą w stanie uwolnić wioskę spod bandyckich rządów? Czy zapewnią mieszkańcom spokój i bezpieczeństwo?

 

Remake westernu z 1960 roku, który jest remakiem „Siedmiu Samurajów” Kurosawy z 1954. Dla mnie jednak wartość niósł ze sobą Denzel Washington, który notabene stawał przed kamerą gościa, do spółki z którym stworzył „Dzień Próby”, oraz obok Ethana Hawke’a, z którym na tamtym planie się spotkał. A że jestem fanem „Training Day”...

 

Westernu tu niewiele. Niewiele w tym typowo męskiego kina. Mało klasycznego machismo. Widzisz raczej rozrykowe wersje z kowbojskimi kapeluszami. Cała otoczka dzikiego zachodu też pozostawia sporo do życzenia. Ani tu jakiejś wielkiej muzyki w tle, ani ładnie nakreślonego klimatu.

 

To nie oznacza, że nowych „Siedmiu”, to kino bezwartościowe. Skład jest bardzo pocieszny. Śmiałem się z żartów Hawke’a czy Pratta. Inni też potrafili sporo wnieść swoją postacią, choć nie byli przesadnie nakreśleni. Nie dali nam poznać ich charakterów. Pierwsza połowa filmu jest dość bolesna. Co dziwi, bo zbieranie składu mnie zwykle cieszy. Dopiero od momentu, gdy w komplecie trafiają do wiosku i zaczynają przygotowywać mieszkańców na czekającą wojnę, film delikatnie podnosi się z kolan. Zaczyna miewać lepsze momenty.

 

Zawiódł mnie Denzel. Bo o ile Pratt, jest Prattem, a reszta nie ma zbyt wiele do roboty, tak Washington nie wyniósl tego filmu wyżej. Pod koniec ma jedną scenę, gdzie faktycznie mógł pokazać kunszt, ale cała reszta bardzo zwyczajna.

 

Trochę to przydługie. Wiem, że westerny zazwyczaj nie są filmami krotkimi, ale tak jak wspomniałem – western z tego żaden. Tam mogli w ten czas zbudować klimat, tutaj tylko nudzili oczywistościami. Spokojnie mogłoby to być pół godziny krótsze, nie tracąc absolutnie nic – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-411025
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Storks / Bociany

Bociany przynoszą dzieci... A przynajmniej tak było kiedyś. Teraz bowiem zajmują się dostarczaniem przesyłek dla światowego giganta sprzedaży internetowej Cornerstore.com. Junior to najlepszy kurier w firmie, który na dodatek spodziewa się awansu. Przypadkowo jednak uruchamia Maszynę Produkującą Dzieci

 

Kiedy „Potwory i spółka” miały problem z dzieckiem – wyszła jedna z lepszych animacji tamtych lat. Sid i ekipa, przedzierający się przez „Epokę Lodowcową” z dzieckiem, stali się kultowi. Tu Bociany próbują dostarczyć dziecko do odpowiedniej rodziny i... chcesz, żeby to się skończyło jak najszybciej. Rzadko trafiają się bajki, które nie trafiłyby do mnie żadnym bohaterem. Trzecioplanowe wilki bawią przez moment, ale to zaledwie marny procent całości. A żartów jest całe mnóstwo. Większość chybiona. Główny bocian, bocian szef, dziewczyna, czy – o zgrozo – przydupas szefa, gołąb – wszyscy słabi.

 

Tempo jest stosunkowo szybkie, ale strzelają materiałami wtórnymi. Przyjaźń rodząca się w bólach, poszukiwanie swojego miejsca, zła korporacja. Opowiadali, że bociany przynoszą dzieci. O „Bocianach” nikt opowiadać nie będzie – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/204/#findComment-411358
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • HeymanGuy
      Mówicie o @ KL ? That makes us two... ROH on Honor Club 09.01.2025 Trish Adora vs. Harley Cameron: No dobra, Trish Adora jest w dobrej formie. Już samo jej wejście z STP w narożniku robiło wrażenie. Harley Cameron próbowała, nie powiem, że nie. Pokazała zwinność i niezły timing, ale kiedy Trish odpaliła swój Lariat Hubman, to było jak... bum, end of story. To jeden z tych finisherów, które robią wrażenie i sprawiają, że czujesz moc przez ekran. Mam wrażenie, że Trish powoli zmierza w stronę czegoś większego – może tytułu? Byłoby przyzwoicie, bo to jedna z tych osób, które naprawdę zasługują na spotlight. Blake Christian vs. Serpentico: Blake Christian jest jak błyskawica w ringu – szybki, techniczny, po prostu niesamowity, od zawsze robił na mnie wrażenie. Serpentico, wiadomo, zawsze daje dobre show, ale tu nie miał większych szans. Ta Meteora na koniec? Coś pięknego. W sumie spodziewałem się szybkiego zakończenia, ale mimo to walka była widowiskowa. Dla fanów lucha libre myślę, że jak najbardziej do polecenia. Boulder vs. Griff Garrison: Powiem tak: jak tylko zobaczyłem Bouldera w akcji, to wiedziałem, że Griff będzie miał ciężki wieczór, przypomina mi trochę Mastiffa z brytyjskiej sceny indy, ale trochę mu do niego brakuje. Griff próbował walczyć sprytem, ale kiedy masz przed sobą człowieka tak dużego jak Boulder, to wiesz, że to się nie skończy dobrze. Boulder Dash to absolutna demolka – oglądając to, miałem wrażenie, że Griff dosłownie wbił się w matę. Z jednej strony szkoda mi Griffa, bo ma potencjał, ale Boulder? On jest po prostu maszyną, którą można lepiej wykreować niż się to robi teraz. Billie Starkz vs. Brittany Jade: Billie Starkz to dla mnie taki powiew świeżości, mimo że trochę już występuje w Tonylandzie (AEW) i Tonylandzie v2 (ROH). Oglądam jej karierę od jakiegoś czasu i za każdym razem mnie czymś zaskakuje. Brittany Jade dała radę, ale Billie... lubię bardzo jej styl. Gładkie, perfekcyjne wykonanie, aż chce się oglądać więcej. Mam nadzieję, że Billie dostanie niedługo większy program, bo dziewczyna ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się jej kibicować. Queen Aminata vs. Rachael Ellering: Queen Aminata to ma fajny gimmick, ma spory potencjał – i to widać. Rachael próbowała, ale Aminata od początku wyglądała, jakby miała plan na tę walkę. . Aminata ma ten vibe dominatorki, która może zamieszać w każdej dywizji. Myślę, że to tylko kwestia czasu, aż zacznie walczyć o główne tytuły, czy to w ROH czy AEW. Throwback: Sumie Sakai vs. Hazuki (2018): Nie zwykłem komentować Throwbacków z gal, ale tu zrobię wyjątek, do ROH z tamtych m.in. lat mam spory sentyment, w sumie głównie z tego sentymentu powstaje ten komentarz, dość pozytywny, bo nie potrafię patrzeć na tą perełkę jaką jest ogół Ring of Honor złym okiem, nawet jak Tony Khan robi sobie z tego Velocity, Heat, Main Event, Superstars, nazywajcie to jak chcecie, pewnie rdzennym fanom się nawet nie chce na to patrzeć, bo szkoda sobie psuć pogląd i wspomnienia. Wspomnienia, wspomnienia... jak tylko zobaczyłem, że dostaniemy ten klasyk z 2018 roku, od razu się uśmiechnąłem. Hazuki z Kagetsu i Haną Kimurą w narożniku – to był ten czas, kiedy Women of Honor naprawdę rozkwitało i się dobrze zapowiadało. Walka była świetna, Sumie Sakai to absolutna legenda, szanuję za uśmiech w stronę starszych (choć są starsi) fanów. MxM Collection vs. The Dawsons: MxM Collection jest kolejnym świetnym duetem, który WWE puściło bez żalu. Mansoor i Mason Madden mają w sobie coś świeżego, co od razu przyciąga moją uwagę. The Dawsons to takie trochę noname'y, ale szczerze? Cieszę się, że MxM wygrali.  Mam nadzieję, że zobaczymy ich w większym programie w tej dywizji w bliższej przyszłości, pewnie skończą w AEW. Red Velvet vs. Jazmyne Hao: Red Velvet to całkiem przyzwoita mistrzyni ROH TV. Jazmyne Hao miała swoje momenty, ale Velvet to zupełnie inny poziom. Jej Right Jab to cios, który wygląda na równie groźny, co skuteczny, choć czy w tej walce nie pomyliła jej się ręka i czy nie użyła przypadkiem Left Jab? Walka była dobra, choć przewidywalna – mam nadzieję, że Red Velvet wkrótce dostanie bardziej wymagającą rywalkę o swój pas, bo obijać placki to każdy może. Shane Taylor Promotions vs. Gates of Agony: Uwielbiam Shane Taylor Promotions, ta ekipa to definicja dobrej chemii w ringu, a zwłaszcza Lee Moriarty. Gates of Agony próbowali zdominować siłą, ale Shane i Lee pokazali, że technika i strategia zawsze wygrywają. O'Connor Roll Bridge? Klasyk, ale działa, i to jak! Mam nadzieję, że Shane Taylor Promotions dostaną większe wyzwania, bo potencjał mają ogromny, a już za długo stoją w miejscu. Jericho/Rock'n'Roll Express: Na koniec – prawdziwa uczta dla fanów nostalgii. Chris Jericho jako część „The Learning Tree”? No powiedzmy, że w ROH nie wygląda to tak źle jak w AEW, mniejsza konkurencja może xD Z pasem ROH wygląda na większy deal w ROH, niż w AEW, niby proste ale Tony chyba tego nie ogarnia. Jego promo było idealnym balansowaniem między arogancją, a czystą rozrywką - typowy Y2J. Kiedy Rock N Roll Express weszli na ring publika nawet się ożywiła, dla odmiany. Ich atak na Jericho i Keitha to ukłon w stronę starej szkoły wrestlingu, który zawsze działa, przynajmniej na mnie. Widok Mortona i Gibsona triumfujących na koniec gali całkiem przyjemny, ale nie ma się co przyzwyczajać. Chris musi zacząć występować w ROH TV jeśli ma być choć trochę wiarygodnym ROH Champem. Co mogę powiedzieć? ROH dało nam wszystko, czego można oczekiwać od takiego formatu gali jaki od nich dostajemy: nie takie złe walki, rozwój jakichś tam historii i trochę nostalgii dla starszych fanów. Każda walka miała coś tam do zaoferowania, a momenty takie jak atak Rock N Roll Express czy nawet ten throwback z '18 roku sprawiły, że to nie był zwykły odcinek tygodniówki typu squashe i wywiady bez celu. Czekam na przyszły tydzień w sumie, bo QT Marshall vs. Komander o bodajże pas ROH TV zapowiada się nawet dobrze. Jeśli ROH dalej będzie trzymać taki poziom i konsekwentnie go podnosić, to może wreszcie coś zacznie się dziać. Sypnę klasykiem w takim razie od kolegi, którego wyżej oznaczyłem. OGLĄDAJCIE RING OF HONOR!
    • Grins
      Zapomniałem że gala jest u Turbiniarzy, no to obstawiam że Punk wygra w tym roku Royal Rumble już nie będzie lepszej okazji, w zeszłym roku miał wygrać, w tym roku już tego dokona. 
    • HeymanGuy
      TNA iMPACT! 09.01.2025 The System vs. Eric Young & Steve Maclin & Jonathan Gresham: Dobry opener, dynamiczny i z przyjemnym tempem, jak na 6-Man.  Maclin wypadł tu jak totalny killer, a KIA to zawsze świetne zakończenie. Natomiast powiem szczerze, że ten atak po walce z krzesłami i Greshamem wyglądał dość dobrze, brutalność i dobrze bo Systemu cała federacja nienawidzi, musiało się tak skończyć. Joe Hendry Promo: Hendry umie opowiadać historie, nie ma co. Hendry naprawdę fajnie sprzedaje swoją drogę na szczyt – od judo po bycie muzykiem do bycia jednym z najbardziej over workerów w 2024 roku. Plus, te jego wspomnienia o Kurt Angle vs. Samoa Joe na Genesis idealnie budują hype na jego walkę o pas, która jest na Genesis, 16 lat później. Ten segment był stonowany, ale przy okazji motywujący, mam nadzieję że wygra ten pas bo Nemeth nie jest takim mistrzem jakiego oczekiwałem od zawodnika takiej klasy i doświadczenia.  Léi Yǐng Lee vs. Savannah Evans: Trochę zaskoczenie, że Savannah już przegrała, zwłaszcza że wróciła niedawno. Lee ma ciekawy styl i Thunderstruck to świetne wykończenie, ale walka jakoś szczególnie mnie nie porwała. Spoko na rozgrzewkę, ale bez szału. Mike Santana i gauntlet z The Northern Armory: Santana to totalny badass. Widać, że fani złapali klimat z tym „bald ass head” Alexandera, co jest hitem. Segment z DQ trochę zamieszany, ale działa – buduje dalsze starcie na Genesis. C4 Spike od Josha wyglądał, jakby połamał Santanę, siadło im to. The Rascalz vs. The Good Hands: Rascalz robią robotę. Miguel i Wentz mają świetną chemię w ringu, a to "Feed Him to the Lions" to naprawdę solidne zakończenie. Dużo akcji, dobra energia. Warto było obejrzeć. X-Division Championship Match: Moose (c) vs. Andrew Everett: Fajnie było zobaczyć Everetta znowu w TNA, ale umówmy się – wynik był pewny od początku. Moose to bestia i ten Powerbomb na krawędzi ringu wyglądał niepokojąco że tak powiem. Walka solidna, ale bardziej jako pokaz siły Moose’a niż realne zagrożenie jego pozycji na piedestale X-Div. Joe Hendry & Rhino vs. The Nemeth Brothers: Zaskakujące, jak bardzo skupili się na Hendrym, a nie na Nicu, który przecież jest mistrzem świata. Hendry wyglądał świetnie – Standing Ovation to sympatyczny finisher. Rhino też swoje zrobił, ale można było lepiej wyeksponować World Champa. TNA stawia wszystko na Joe Hendry'ego, co ma sens przed Genesis, ale trochę szkoda Nica Nemetha, który wyglądał jak mid-carder, czyli rola od której w WWE za bardzo nie odchodzil i chyba znamy tego przyczynę. Jordynne Grace vs. Tessa Blanchard to dla mnie zdecydowanie najgorętszy feud, ale smutno, że Jordynne najpewniej odejdzie do WWE, choć może tam pokaże więcej. Genesis budują dość solidnie – ciekaw jestem, co dalej z Moose’em i jego „najbrzydszym pasem świata”, jak nazwał pas przed walką, może zmiana designu? Może totalnie zmiana koncepcji pasa? Przydałaby się bo dywizja X-D w TNA istnieje tylko we wspomnieniach, więc w tej roli teraz bardziej sprawdziłby się pas Global albo Television jak kiedyś.
    • KPWrestling
      Rozpoczynamy sprzedaż ostatniej puli biletów na galę Gala Wrestlingu: KPW Arena 27 Gala Wrestlingu: KPW Arena 27 (Gdynia) w dn. 24 stycznia 2025 o godz. 18:00. KPW Arena 27. KPW Arena 27Najlepsi polscy zawodnicy, goście z zagranicy, wielkie emocje, duż...Przeczytaj na oficjalnym fanpage KPW.
    • PTW
      Współczesny arystokrata nie ma ogłoszonej walki na jutrzejszą galę, ale mało parlamentarnymi słowami wymusił na naszym grafiku zrobienie ogłoszenia zapowiadającego jego obecność na wydarzeniu. Co chodzi po głowie Vincentowi? Istnieje spora szansa, że dowiemy się już jutro! :) Pod wieczór będziemy mieć dla Was jeszcze jedno ogłoszenie - takie, na które wszyscy czekaliście :) Bądźcie więc z nami i tutaj na socialach i jutro na gali! Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...