Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Nawet bym nie śmiał obrazić żywej legendy tego forum.

 

He, he - z tym obrażeniem to był oczywisty żart. Mam w chuj dystansu do swojej osoby, tak więc spoko. Po prostu jaja sobie robiłem :wink:

 

Czytam każdy Twój post , bo po prostu jak nikt inny dajesz mi przyjemność z czytania.

 

Cieszy mnie, że jeszcze komuś się chce czytać moje wypociny. Cała przyjemność po mojej stronie :wink:

 

I może, to co teraz powiem Cię trochę zaboli, ale ja się wychowałem w innym pokoleniu. Moje pokolenie nie wypala wszystkich sezonów na DIVX-ach, tylko odpala sobie internet, wchodzi na jakąś stronkę gdzie dostępny jest ŚWB i ogląda do woli

 

Spoko-luz. Może i jestem już starym dziadem na tle młodego, forumowego narybku, ale ja też lubię sobie czasem coś obejrzeć w sieci, on-line. Z tym, że rzeczy, które uwielbiam - wolę mieć wypalone na DVD lub na twardzielu. Z prostej przyczyny - Net ma to do siebie, że potrafi się czasem skaszanić, światłowody paść, a stronki bywają usuwane. To co mam na płytach lub kompie - mogę sobie odpalić kiedy tylko zechcę i raczej mało prawdopodobne, by spotkała mnie tu przykra niespodzianka (jaka może spotkać Ciebie, w przypadku problemów z siecią czy stroną). Poza tym, komfort zajebania sobie Bundych na 42 calach zdecydowanie przewyższa przyjemność ciupania odcinków na laptopie :D

Korzystanie on-line? Jak najbardziej, chociażby na wyjazdach itp. Ale nie potrafię polegać wyłącznie na takiej formie. Może to faktycznie znak mojego pokolenia? :D

 

Czy to stawia mnie w gorszym świetle, jako fana Married With Children?

 

Tylko wtedy, jeżeli padnie Ci światłowód albo zablokują Ci stronę z serialem :D

 

Co do nowego Pitbulla, to na każdy mój argument, Ty wynajdujesz swój i na odwrót. Ta konwersacja mogłaby się ciągnąć w nieskończoność, ale dzięki przedstawionym przez Ciebie argumentom jestem w stanie zaakceptować ocenę, jaką wystawiłeś nowemu Pitbullowi. Mam nadzieję, że moje argumenty, choć w małym stopniu pozwalają Ci zrozumieć moją ocenę tego filmu.

 

Tak. Jestem w stanie zrozumieć niemal każdą ocenę (no chyba, że ktoś by ocenił "Zieloną Milę". "Dzień Świra" lub "Wielki Błękit" na 1/10, to bym nawet z nim nie gadał), jeżeli tylko ktoś potrafi logicznie ją umotywować. Ty stawiasz bardziej na detale i dlatego ocena jest bardziej restrykcyjna. Dla mnie - spoko. Pitbull akurat gubi się w szczegółach (a więc rozumiem Twój punkt widzenia), ale znowu dla mnie ważniejszy jest tu całokształt, stąd też moja wyższa nota.

 

Ps. dzięki za obszerną listę filmów. Niektóre z nich oglądałem, z niektórymi spotykam się po raz pierwszy. I na pierwszy ogień idzie "Przesłuchanie".

 

Nie ma za co. Przyjemnego (choć w przypadku "Przesłuchania", to raczej oksymoron) seansu. Mam nadzieję, że dasz znać, czy film Ci podszedł.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-406715
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  502
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.05.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jak dla mnie Pitbull - Nowe porządki był bardzo dobrym filmem. Trochę liczyłem na większy udział Igora, którego bardzo polubiłem w serialu i pojawiał się na plakatach, więc spodziewałem się, że jego rola będzie ważniejsza.

 

Ogólnie film bardzo dobry, wg mnie lepszy od pierwszego Pitbulla, ale niestety gorszy od serialu, szczególnie od 2 i 3 sezonu, bo pierwszy to był praktycznie film tylko z dodatkowymi scenami.

 

W nowym Pitbullu było to co w serialu i pierwszym filmie. Brutalne sceny, także ze strony policjantów, a także dla równowagi sceny wywołujące uśmiech na twarzy. Po obejrzeniu filmu aż mnie naszła ochota przypomnienie sobie serialu Pitbull, a także mojego ulubionego polskiego serialu, który został brutalnie skończony czyli Gliny.

 

Ogólnie oceniam ten film na 8/10.

Edytowane przez Fox Mulder
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-406769
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The BFG / BFG: Bardzo Fajny Gigant

Wzruszająca i zabawna historia wsparta fantastyczną oprawą wizualną gwarantująca niezwykłą filmową przygodę dla całej rodziny. Porywająca opowieść o małej dziewczynce i tajemniczym Olbrzymie, który odkrywa przed nią cuda i sekrety magicznej krainy. Ekranizacja uwielbianej powieści Roalda Dahla, która od dnia swej premiery w 1982 roku wciąż zachwyca czytelników w każdym wieku.

 

Takie opowieści muszą zabrać w podróż. Muszą zauroczyć światem, dać się wkręcić i przeżyć tę przygodę. Kto miałby być lepszym przewodnikiem od Spielberga, którego operatorem był Janusz Kamiński? Duet który współpracuje ze sobą od lat, zabiera nas do krainy gigantów. Krainy urzekającej, ładnej, gdzie wodzirejem imprezy jest Mark Rylance. Mnie kupili. Dzięki temu, jak dobrze to wygląda, nie pastwiłem się w głowie nad historią – co mam w zwyczaju.

 

Bo jaka może być historia? To film przede wszystkim dla najmłodszych, więc jest prosta. Dwójka samotników z różnych światów nawiązuje przyjaźń. Potrzebują siebie nawzajem. A że mamy też złe giganty, to wiadomo, że jakoś trzeba się z nimi uporać.

 

Komediowe akcenty zazwyczaj trafiają w punkt. Wizyta giganta u królowej, to chyba najfajniejsza scena. Ogląda się ją tak dobrze głównie za sprawą mimiki całej ekipy służących w pałacu. Rylance dorzuca swoje przysłowiowe trzy grosze, ale nie rzuca na kolana, jak w przypadku „Mostu Szpiegów”. Wiele sukcesu ta postać zawdzięcza ekipie od efektów, nie samemu aktorowi.

 

Dzieci dostaja rezolutną reprezentantkę. Przyziemną, zagubioną – bo z sierocińca – ale ciekawą świata. Da się ją polubić – dobra rola Ruby Barnhill. Choć sama nie miała wzorców by się dobrze wychować, teraz bierze w swoje ręce wychowywanie BFG.

 

Dla mnie FG. Fajny gigant – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-406773
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Jak to w ogóle jest z tym Pitbullem? Najpierw powinienem zabrać się za serial czy za film? I czy przed obejrzeniem Nowych Porządków warto nadrobić poprzednie filmy (tzn. film i serial w sumie)?
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-406798
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  502
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  08.05.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Jak to w ogóle jest z tym Pitbullem? Najpierw powinienem zabrać się za serial czy za film? I czy przed obejrzeniem Nowych Porządków warto nadrobić poprzednie filmy (tzn. film i serial w sumie)?

 

Pierwszy sezon Pitbulla to jest rozszerzenie pierwszego filmu. Po prostu film w częściach z dodatkowymi scenami.

 

Żeby zrozumieć nowego Pitbulla w ogóle nie potrzeba znajomości poprzedniego filmu czy serialu, ale wg mnie warto bo szczególnie serial był dla mnie naprawdę dobry.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-406806
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Purge: Election Year / Noc Oczyszczenia: Czas Wyboru

Minęły dwa lata, od kiedy Barnes (Frank Grillo) darował życie zabójcy swojego syna. Jako szef ochrony dba o bezpieczeństwo senator Charlene Roan (Elizabeth Mitchell), która ubiega się o prezydenturę i chcę zakończyć z tradycyjną nocą oczyszczenia. Staję się naturalnym celem dla zwolenników nietypowego święta.

 

Bieda. Po skoku w stronę rozrywki wraz z drugą częścią (6/10 ; pierwsza 2/10), „Czas wyboru” postanawia stać w miejscu. Twórcy wybrali skok na kasę widzów, serwując bardzo zbliżony produkt. Elementy fabuły niewiele zmieniają. Polityczna otoczka jest tylko zapalnikiem dla akcji. Wymówką.

 

Dostajemy kolejną grupę przypadkowych ludzi, którzy starają się obronić siebie i swoje dobra. Łączą siły by odpierać ataki, a przewodzi im już nie tak ciekawy Frank Grillo. W poprzedniczce stał za nim fajny motyw, tu jest po prostu herosem. Szarym herosem.

 

Gania ich zgraja kiepskich aktorów, którzy chyba coś parodiowali, ale sami nie wiedzą co – siebie? Do tego wszystko jest głupie, zwyczajnie. Szykują się na atak, ale nikt nie skorzysta z kamizele, ani nie pomyśli, żeby w takową ubrać osobę, którą bronią. To się nazywa mistrzostwo ochrony! Najwyższy czas, zeby seria przeszła czystkę, którą obrazuje – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-407014
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Tydzień bez recenzji? Kingdom mocno mnie pochłonęło. Ale wracam. Od razu z "Mocnym Uderzeniem" ...

 

 

Ice Age: Collision Course / Epoka Lodowcowa 5: Mocne uderzenie

Bohaterowie czterech filmów z serii ”Epoka lodowcowa”, powracają by przeżyć prawdziwie niezwykłą przygodę. Tym razem niepoprawny Wiewiór w pogoni za upragnionym orzeszkiem wystrzelony zostaje… w kosmos, gdzie niechcący powoduje katastrofę, w wyniku której w kierunku Ziemi zmierza wielki meteor. Zanim dojdzie do ”mocnego uderzenia”, Maniek, Diego i Sid muszą stawić czoło niezwykłym zjawiskom, wśród których są gigantyczne fale, wyładowania elektryczne i inne fenomeny natury.

 

Doszliśmy do piątej odsłony – to już mówi co nieco - gdzie po drodze zebraliśmy pierdyliard postaci. I to wszyscy aspirują do bycia pierwszoplanowcem. Podstawowe trio zostało zasypane klonami – taki Diego, to nie ma podstaw, żeby jeszcze tam dreptać – i rozrywki oferują niewiele. Nie ma tu przygody, jest papka. Meteor leci, trzeba cos zrobić. Przy okazji będziemy mieli problemy w rodzinie, Takie same, jakie miały wszystkie ekranowe rodziny, które dotrwały chociażby do trzeciej odsłony – a niewykluczone, że oni też już je mieli, nie pamiętam. Największa bolączka to obrzydliwy zjazd pod względem humoru. Jak jakaś postać chce błysnąć, to zaraz irytuje (patrz Buck).

 

To ma tyle wartości, co jakiś świąteczny odcinek specjalny, dodawany do płatków śniadaniowych w gratisie. Mocne uderzenie. Naprawdę mocne. Czuję się znokautowany – 1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-407249
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Free State of Jones

Dezerter z armii konfederatów Newton Knight (Matthew McConaughey), obecnie biedny rolnik z Missisipi, prowadzi grupę rebeliatnów. Inni dezerterzy, byli niewolnicy oraz kobiety staną naprzeciw lokalnej władzy.

 

Nieśmiała próba przywrócenia McConaughey, do Oscarowego obrazka. Jest historia na faktach, jest dramat ludzi, jest on, walczący o wolność i równość. Do samego Matthew, ciężko się przyczepić. Jego Newton, to gruba ryba w tym stawie - wsparcia tu niewiele. Ciągnie ten film w pojedynkę. Ta poprawność nie sprawi jednak, że będzie się tę rolę wymieniało, jako jedno z jego większych osiągnięć. Bo ja wiem, że o Newtonie zapomnę. Jest dobry, ale zapomnę.

 

Czemu zapomnę? Bo „Free State of Jones” nie rzuciło mnie na kolana. Jest to kino spokojne, dla wielu zbyt powolne. Dla mnie też. Szczególnie, że tematyka już dawno mi się przejadła. Niby mają do zaoferowania nowy rozdział do opowieści, ale to wciąż ta sama opowieść. Wielbiciele historii mogą byc nieco bardziej rozpieszczani, bo film dość kurczowo trzyma się autentycznych wydarzeń / dat – no, przynajmniej tak czytałem :wink:

 

Kiedy już jest akcja, to jest brutalnie. To zdecydowanie wychodzi im na plus. Strzelają między oczy z bliskich odległości. Nikt nie cofa się przed mocnymi uderzeniami. Taką grozę wojny rozumiem. Nawet żałuję, że nie było tego więcej.

 

Brakowało temu serducha. Ciężko o emocjonalną inwestycję. Widzisz pozytywy, ale gdzieś tam są one rozwiane przez przeciętność. Bardziej lekcja historii, bez frajdy z oglądania widowiska filmowego – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-407354
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Manhattan Nocturne / Tajemnice Manhattanu

Nowy Jork, połowa lat 90. Porter Wren (Adrien Brody), felietonista poczytnego tabloidu, sprzedaje czytelnikom skandale, morderstwa i śmierć. Jest kronikarzem koszmaru w mieście, w którym każdy wierzy, że spełni się jego amerykański sen. Są jednak historie, których Wren nigdy nie opisze swoim czytelnikom – te, w których sam bierze udział. Jak historia odnalezionych w budynku przeznaczonym do wyburzenia zwłok genialnego reżysera. Gdy młoda wdowa powierza Wrenowi klucz do tajnego wideoarchiwum męża, dziennikarz nie przypuszcza, że właśnie stał się bohaterem jednego ze swoich sensacyjnych felietonów. Zawartość taśm zaprowadzi go bowiem w samo serce medialnego imperium, którego sam jest częścią.

 

Filmy, który staje się ciemną plamą na gatunku, który tak bardzo chciał uhonorować. „Manhattan” zaczyna jako kino noir. Hołd oddany takiemu klimatowi. I jak tylko zaczynasz się wkręcać w postać Brody’ego, w jego narracje, wszystko zostaje z tego obdarte. Może i narracja zostaje, może postać dalej ta sama – całkiem niezły Brody – ale brak środków daje się we znaki. Wszystko staje się oklepane, zwyczajne, nudne. I jak chcesz żreć tego schabowego z ziemniakami, to może uśmiech na twarzy się zachowa. W innym wypadku, istnieje niebezpieczeństwo nagłej drzemki. Ciągnąć będzie do snu z taką skutecznością, jak Mann pociągał za sznurki w Szansie na Sukces.

 

Gdyby historia uwodziła ze skutecznością Yvonne Strahovski, to moglibysmy mówić o wielkim kinie. A tak, tu nie ma czego szukać, nie ma na co czekać, a dla thrillera to przedwczesna śmierć – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-407462
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Secret Life of Pets / Sekretne Życie Zwierzaków Domowych

Jeżeli ktoś myśli, że kiedy zostawia swoje ukochane zwierzaki w domu, one zajmują się wyłącznie tęsknotą za nim, cóż, jest w błędzie. Zwierzaki prowadzą swoje własne, osobne życie, pełne przygód, intryg i zabawy. A ich główne zmartwienie polega na tym, aby ludzie nie dowiedzieli się o ich sekretnych poczynaniach. Kiedy tylko zamykamy za sobą drzwi… wreszcie mogą być sobą.

 

Sporo sobie obiecywałem po bajce ludzi odpowiedzialnych za Minionków. Życie zwierzaków od drugiej strony zapowiadało się fajnie. Humorystycznie zdało u mnie egzamin. Nie chodzi o konkretne postaci, a o sam zamysł dorobienia dialogów do standardowych zachowań psów, kotów i innych. Nakreślenie co by powiedzieli, w naturalnych dla siebie sytuacjach. Scena na imprezie strzela takimi momentami jak z karabinu.

 

Pozostaje żal, że tej naturalności pozbawiona jest akcja. Królik prowadzący autobus, to trochę zbyt wiele. Zbudowali historyjke na sprawdzonych wzorcach. O nietypowej przyjaźni, miłości, antagoniście planującym przejąć kontrole, porwaniu głównego bohatera. W emocjonalnej inwestycji i zaangażowaniu w fabułę, na pewno nie pomaga pierdyliard postaci. W pierwsze 10minut poznajemy ich kilkanaście.

 

Znana formuła, prezentująca sporo fajnych obserwacji o zwierzętach. Szkoda tylko, że do tego celu wykorzystali milion postaci, bo żonglerka nimi na pewno nie należy do udanych. Nikomu nie udaje się wyróźnić na dłuższą metę. A i My zachowujemy się jak tutejszy gość odpowiedzialny za wyprowadzanie psów - skołowany, nie mogący się doliczyć, ile ich miał ze sobą – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-407489
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Star Trek Beyond / Star Trek: W nieznane

Kapitan Kirk (Chris Pine) wraz z załogą USS Enterprise odbywa pięcioletnią misję, podczas której natyka się na złowrogą kosmiczną rasę dowodzoną przez demonicznego Kralla (Idris Elba).

 

Reżyser Justin Lin, ma za sobą ze 4 części serii „Szybcy i Wściekli” – wszystkie od momentu, kiedy przestał to być film o samochodach :wink: Teraz dostaje swoją szansę z kosmiczną klasyką, z której wyciska tyle, ile wycisnąłby każdy. Na pewno nie zanurzycie się w żadne „nieznane” terytorium. Wręcz przeciwnie, wylądujecie na rozpoznawalnym gruncie. Wakacyjny blockbuster. Ten, który efektami stara się nas przekonać, że dzieje się coś ekscytującego. Im bardziej mamy się ekscytować, tym więcej wybuchów, pisków i kolorkow na ekranie.

 

A ekscytować się naprawdę nie ma czym. Kolejny odcinek serialu. Gdyby jeszcze go skrócić do godziny, to pewnie byłby lepszy. Najbardziej zawodzi antagonista, a zatrudnienie Idrisa Elby, nie było konieczne. I tak pozbawili go mimiki złoczyńcy, nakładając na niego strój i maskę. Takiego Kralla zrobiłby im ktoś z niższej półki. Poprzeczka nie była zawieszona zbyt wysoko. Pod koniec trochę go podrasowali, ale niewiele można było uratować.

 

Ratunkiem nie jest kunszt (?!) nowego reżysera, a to, co zbudowali mu poprzednicy. Ta ekipa prezentuje się bardzo dobrze. Łatwo ich polubić – z kazdą odsloną, coraz bardziej lubię Pine’a – a tu ich więzy zacieśniają się jeszcze mocniej. Gdyby nie oni, ten nowy „Star Trek” mogłby nie istnieć – i pewnie już by nie istniał – 5/10

 

Dla przypomnienia:

Star Trek – 4/10

Star Trek: W ciemność – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-407566
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Ghostbusters / Ghostbusters. Pogromcy duchów

Zupełnie nowa wersja jednego z największych przebojów komediowych lat osiemdziesiątych. Owszem, duchy wciąż grasują, wciąż są niebezpieczne, ale ich pogromcami będą... pogromczynie! Nowa odsłona pokaże, czym naprawdę jest GIRL POWER! Erin Gilbert (Kristen Wiig) i Abby Bergman (Melissa McCarthy) są autorkami książki o duchach. Jednak ich praca zostaje zdezawuowana i wyśmiana przez naukowców. Ale nadchodzi czas rewanżu - kiedy duchy opanowują Manhattan, Abby i Erin wkraczają do akcji...

 

Większość ocen tego filmu została wystawiona przed napisami początkowymi. Jaki ból dupy to wywołało. Zwiastun faktycznie był słaby, ale głównie wiązało się to z kultem oryginału. Ja do kultu nie należę. Lubię pierwszą część, drugą trochę mniej, ale glównie ze względu na Billa Murraya. Jakbym go stamtąd wyciągnął, to w ogóle byśmy o Ghostbustersach teraz nie mówili. A i nikt by się nie oburzył na nową odsłonę.

 

Billa nie ma. To znaczy jest, ale na chwilę, w innej roli, i nie zabawny. Są też jego koledzy, również w ramach ciekawostki. Takie puszczenie oczka przez twórców. Takich mrugnięć jest wiele więcej, a akurat sprowadzenie starej gwardii należy do tych słabszych.

 

Obrali tu bardzo podobny przebieg akcji. Znajdziemy sporo punktów zaczepnych, ale największym sukcesem jest urok, jakim dysponuje tutejsza ekipa. To naprawdę nie jest złe! Melissa McCarthy była akceptowalna. Wydawać by się mogło, że już się nią znudziłem, a kilka uśmiechów wycisnęła. Jej najbardziej znana kompanka, Kristen Wiig, nigdy mnie nie bawiła, a tutaj też dawała radę. Żadna z nich nie ma jednak szans z Leslie Jones. Praktycznie jej debiut na dużym ekranie – jak była, to w małych rolach - a show zostało skradzione. Każda reprezentuje nieco odmienny humor, więc i każdy będzie miał inną faworytkę, ale dla mnie ta prosta baba z jajami, była tu najjaśniejszym punktem. Jej komentarze zwykle trafiały w sedno. Dla większości, największą robotę robi Kate McKinnon, a ja walczyłem ze sobą, żeby ją w ogóle zaakceptować. Dla mnie kreskówka. Mocno przesadzona.

 

A, i jest też Hemsworth. Fajny... przez pierwsze 5-minut. Potem jest zdartą płytą.

 

Chciałbym napisać jeszcze coś miłego, ale w zasadzie na humorze bohaterek się wystrzelałem. Komedia z tego dobra, film do zapomnienia. Czarny charakter spóźnił się na plan zdjęciowy jakieś 25-lat. Po prostu przykry. Nie wiem, czy w ogóle jakkolwiek potrzebny, bo ja tą całą awanturę rozkręciłbym bez niego. Byłoby raźniej, jakbyśmy nie musieli słuchać jego smętów.

 

Absolutnie nie czuje się urażony, że zadzwonili po „Pogromców-czynie Duchów”. Paul Feig znowu to zrobił. Znowu postawił na kobiety w rolach głównych i rozśmieszył. To najwyraźniej jedyny gość, który potrafi wykorzystać McCarthy (...) Były „Druhny” (7/10), potem „Gorący Towar” (6/10), „Agentka” (6/10) i teraz one. Who You Gonna Call? Paul Feig – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-407584
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Batman: The Killing Joke / Batman: Zabójczy żart

Poznaj skromne początki walczącego o uznanie komika i zobacz, jak brzemienne w skutki spotkanie z Mrocznym Rycerzem zmienia całe jego życie. Teraz zbiegły ze szpitala psychiatrycznego Arkham Joker postanawia udowodnić, że jeden fatalny dzień może doprowadzić do szaleństwa każdego, a za cel obiera sobie komisarza Gordona. Czy Batman zdoła w porę pokrzyżować obłąkańcze plany przeciwnika?

 

Najfajniejsza, najbardziej mroczna geneza powstania Jokera. Jeden z najpopularniejszych komiksowych złoczyńców pokazany od ludzkiej strony, teraz ma plan doprowadzić do szaleństwa kogoś innego. Ale nie to jest tu najciekawsze. Najciekawsza jest próba wyciągnięcia ręki przez Batmana. Nietoperz nie chce zabijać Klauna, chce mu pomóc. To doprowadza do genialnych, nietypowych scen. Pokazuje trochę innego Jokera. Wciąż szaleńca, ale z motywem.

 

Pozostaje żal, że pierwsza połowa wałkuje wątki Batgirl, i pojmania podrzędnego kryminalisty. Wspomniana dziewczyna gra tu pierwszoplanową rolę, choć nie oferuje wiele swoją osobą. To chyba największa bolączka „Killing Joke”. Przez pierwszy akt, starają się wzbudzić w nas sympatie do niej, żeby kolejne wydarzenia lepiej na nas oddziaływały. Ja się z tym minąłem.

 

Fani komiksów powinni sprawdzić. Powracają klasyczne głosy, jest klasyczna kreska, historia nabiera rozpędu – trzeba zacisnąć tylko zęby. A co najważniejsze – Batman w tym Batmanie nie jest głównym bohaterem – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-407703
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Summer Camp

Czworo wychowawców kolonijnych z USA przylatuje do Hiszpanii na obóz językowy. Zamiast spodziewanego wypoczynku i łatwych pieniędzy, czeka ich desperacka walka o przetrwanie. Wszystko przez zabójczy wirus, który zamienia ludzi w krwiożercze monstra. Kiedy choroba infekuje kolejne ofiary, a dawni przyjaciele robią wszystko, by wzajemnie rozerwać się na strzępy, przeżyć zdołają tylko nieliczni. Ci, którzy wykażą się odpowiednią siłą, przebiegłością i okrucieństwem przewyższającym nawet to, które cechuje stworzone przez wirus potwory.

 

Proponuje nową nazwę – „Krzyk w ciemności z trzęsącą kamerą”. Strasznie to męczące. Sposób kręcenia jest jak w filmach „found footage”, tylko że to nie jest „found footage”. Kamerzysta po prostu chlał cały czas. W zasadzie to mu się nie dziwię, bo próżno tu szukać logiki. Ludzie zamieniają się w potwory i z powrotem. Raz pamiętają, co zrobili, innym razem nie. Starałem się to zrozumieć, ale chwilę później się opamiętałem – to horror. Głupota ludzi jest wliczona w przebieg akcji.

 

Dziwie się, że horrory mają tak mocną pozycję, że nawet to trafiło do kin. Tylko dlatego miałem świadomość o istnieniu „Summer Camp”. Podejrzewam, że gdyby nie duża premiera, to bym tego nie zobaczył. Nic bym nie stracił. Wymuszony plus to szybkie rozkręcenie się akcji. Nie ma do czego wprowadzać, to dość szybko zaczęli wariować. Minus, że ich transformacje szybko się przejadły. Końcówka mi się podobała. I jakby to skrócić do 15-minutowej gore zajawki na YouTube, to by pewnie obrosła kultem - 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-407986
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Mechanic: Resurrection / Mechanik: Konfrontacja

Arthur Bishop (Jason Statham) w kręgach wtajemniczonych uważany jest za najskuteczniejszego zawodowego eliminatora na świecie. Jego ofiary znikają bez śladu, a okoliczności zawsze wskazują na nieszczęśliwy wypadek. Po latach „kariery” Bishop postanawia zerwać z krwawą przeszłością, by zacząć nowe życie u boku ukochanej kobiety. Niestety w jego branży nie przewiduje się wcześniejszych emerytur. Największy wróg Bishopa znów daje znać o sobie. Uprowadza jego ukochaną i wyznacza za jej życie cenę. Kobieta przeżyje jeśli Bishop wykona trzy niemal niewykonalne zlecenia w różnych częściach świata.

 

Bardziej Hitman, niż oba „Hitmany” razem wzięte. „Mechanic” pokazuje, jak należałoby przełożyć na ekran kultową grę. Jest morderca, są zlecenia, nikt ma się nie zorientować. Mimo prostoty, widz jest zainteresowany tym, jak głównemu bohaterowi uda się sprostać wyzwaniu. Efekciarsko, po Stathamowemu.

 

Jest też tło do opowieści, naciągana miłość, co przyprawia o mdłości przez pierwsze pół godziny. Akt pierwszy jest okropny. Wygląda jak najtańsze kino klasy B. Gdybym miał w zwyczaju rezygnować z filmów w trakcie ich trwania, to „Mechanic: Resurrection” spotkałby się z takim końcem. Nie dało się patrzeć na te umizgi z Jessicą Albą – na Albe da się :wink:

 

Złoczyńca to też jakiś wyciągnięty z kapelusza bogacz. Nic zjawiskowego. Nawet nie wiem, czy był on jakoś powiązany z poprzednią odsłoną. Szczerze? Wątpie. Ciężko się gościem przejmować.

 

Standardowa Stathamowa papka – zniszcz 50 gości i odbij dziewczynę. Skłamałbym jednak, gdybym powiedział, że nie dała żadnych satysfakcji. Widywałem gorsze jego akcje – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/201/#findComment-408054
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • KL
    • Attitude
    • MattDevitto
    • HeymanGuy
      Mówicie o @ KL ? That makes us two... ROH on Honor Club 09.01.2025 Trish Adora vs. Harley Cameron: No dobra, Trish Adora jest w dobrej formie. Już samo jej wejście z STP w narożniku robiło wrażenie. Harley Cameron próbowała, nie powiem, że nie. Pokazała zwinność i niezły timing, ale kiedy Trish odpaliła swój Lariat Hubman, to było jak... bum, end of story. To jeden z tych finisherów, które robią wrażenie i sprawiają, że czujesz moc przez ekran. Mam wrażenie, że Trish powoli zmierza w stronę czegoś większego – może tytułu? Byłoby przyzwoicie, bo to jedna z tych osób, które naprawdę zasługują na spotlight. Blake Christian vs. Serpentico: Blake Christian jest jak błyskawica w ringu – szybki, techniczny, po prostu niesamowity, od zawsze robił na mnie wrażenie. Serpentico, wiadomo, zawsze daje dobre show, ale tu nie miał większych szans. Ta Meteora na koniec? Coś pięknego. W sumie spodziewałem się szybkiego zakończenia, ale mimo to walka była widowiskowa. Dla fanów lucha libre myślę, że jak najbardziej do polecenia. Boulder vs. Griff Garrison: Powiem tak: jak tylko zobaczyłem Bouldera w akcji, to wiedziałem, że Griff będzie miał ciężki wieczór, przypomina mi trochę Mastiffa z brytyjskiej sceny indy, ale trochę mu do niego brakuje. Griff próbował walczyć sprytem, ale kiedy masz przed sobą człowieka tak dużego jak Boulder, to wiesz, że to się nie skończy dobrze. Boulder Dash to absolutna demolka – oglądając to, miałem wrażenie, że Griff dosłownie wbił się w matę. Z jednej strony szkoda mi Griffa, bo ma potencjał, ale Boulder? On jest po prostu maszyną, którą można lepiej wykreować niż się to robi teraz. Billie Starkz vs. Brittany Jade: Billie Starkz to dla mnie taki powiew świeżości, mimo że trochę już występuje w Tonylandzie (AEW) i Tonylandzie v2 (ROH). Oglądam jej karierę od jakiegoś czasu i za każdym razem mnie czymś zaskakuje. Brittany Jade dała radę, ale Billie... lubię bardzo jej styl. Gładkie, perfekcyjne wykonanie, aż chce się oglądać więcej. Mam nadzieję, że Billie dostanie niedługo większy program, bo dziewczyna ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się jej kibicować. Queen Aminata vs. Rachael Ellering: Queen Aminata to ma fajny gimmick, ma spory potencjał – i to widać. Rachael próbowała, ale Aminata od początku wyglądała, jakby miała plan na tę walkę. . Aminata ma ten vibe dominatorki, która może zamieszać w każdej dywizji. Myślę, że to tylko kwestia czasu, aż zacznie walczyć o główne tytuły, czy to w ROH czy AEW. Throwback: Sumie Sakai vs. Hazuki (2018): Nie zwykłem komentować Throwbacków z gal, ale tu zrobię wyjątek, do ROH z tamtych m.in. lat mam spory sentyment, w sumie głównie z tego sentymentu powstaje ten komentarz, dość pozytywny, bo nie potrafię patrzeć na tą perełkę jaką jest ogół Ring of Honor złym okiem, nawet jak Tony Khan robi sobie z tego Velocity, Heat, Main Event, Superstars, nazywajcie to jak chcecie, pewnie rdzennym fanom się nawet nie chce na to patrzeć, bo szkoda sobie psuć pogląd i wspomnienia. Wspomnienia, wspomnienia... jak tylko zobaczyłem, że dostaniemy ten klasyk z 2018 roku, od razu się uśmiechnąłem. Hazuki z Kagetsu i Haną Kimurą w narożniku – to był ten czas, kiedy Women of Honor naprawdę rozkwitało i się dobrze zapowiadało. Walka była świetna, Sumie Sakai to absolutna legenda, szanuję za uśmiech w stronę starszych (choć są starsi) fanów. MxM Collection vs. The Dawsons: MxM Collection jest kolejnym świetnym duetem, który WWE puściło bez żalu. Mansoor i Mason Madden mają w sobie coś świeżego, co od razu przyciąga moją uwagę. The Dawsons to takie trochę noname'y, ale szczerze? Cieszę się, że MxM wygrali.  Mam nadzieję, że zobaczymy ich w większym programie w tej dywizji w bliższej przyszłości, pewnie skończą w AEW. Red Velvet vs. Jazmyne Hao: Red Velvet to całkiem przyzwoita mistrzyni ROH TV. Jazmyne Hao miała swoje momenty, ale Velvet to zupełnie inny poziom. Jej Right Jab to cios, który wygląda na równie groźny, co skuteczny, choć czy w tej walce nie pomyliła jej się ręka i czy nie użyła przypadkiem Left Jab? Walka była dobra, choć przewidywalna – mam nadzieję, że Red Velvet wkrótce dostanie bardziej wymagającą rywalkę o swój pas, bo obijać placki to każdy może. Shane Taylor Promotions vs. Gates of Agony: Uwielbiam Shane Taylor Promotions, ta ekipa to definicja dobrej chemii w ringu, a zwłaszcza Lee Moriarty. Gates of Agony próbowali zdominować siłą, ale Shane i Lee pokazali, że technika i strategia zawsze wygrywają. O'Connor Roll Bridge? Klasyk, ale działa, i to jak! Mam nadzieję, że Shane Taylor Promotions dostaną większe wyzwania, bo potencjał mają ogromny, a już za długo stoją w miejscu. Jericho/Rock'n'Roll Express: Na koniec – prawdziwa uczta dla fanów nostalgii. Chris Jericho jako część „The Learning Tree”? No powiedzmy, że w ROH nie wygląda to tak źle jak w AEW, mniejsza konkurencja może xD Z pasem ROH wygląda na większy deal w ROH, niż w AEW, niby proste ale Tony chyba tego nie ogarnia. Jego promo było idealnym balansowaniem między arogancją, a czystą rozrywką - typowy Y2J. Kiedy Rock N Roll Express weszli na ring publika nawet się ożywiła, dla odmiany. Ich atak na Jericho i Keitha to ukłon w stronę starej szkoły wrestlingu, który zawsze działa, przynajmniej na mnie. Widok Mortona i Gibsona triumfujących na koniec gali całkiem przyjemny, ale nie ma się co przyzwyczajać. Chris musi zacząć występować w ROH TV jeśli ma być choć trochę wiarygodnym ROH Champem. Co mogę powiedzieć? ROH dało nam wszystko, czego można oczekiwać od takiego formatu gali jaki od nich dostajemy: nie takie złe walki, rozwój jakichś tam historii i trochę nostalgii dla starszych fanów. Każda walka miała coś tam do zaoferowania, a momenty takie jak atak Rock N Roll Express czy nawet ten throwback z '18 roku sprawiły, że to nie był zwykły odcinek tygodniówki typu squashe i wywiady bez celu. Czekam na przyszły tydzień w sumie, bo QT Marshall vs. Komander o bodajże pas ROH TV zapowiada się nawet dobrze. Jeśli ROH dalej będzie trzymać taki poziom i konsekwentnie go podnosić, to może wreszcie coś zacznie się dziać. Sypnę klasykiem w takim razie od kolegi, którego wyżej oznaczyłem. OGLĄDAJCIE RING OF HONOR!
    • Grins
      Zapomniałem że gala jest u Turbiniarzy, no to obstawiam że Punk wygra w tym roku Royal Rumble już nie będzie lepszej okazji, w zeszłym roku miał wygrać, w tym roku już tego dokona. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...