Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Zoolander 2

Derek (Ben Stiller) i Hansel (Owen Wilson) wraz z piękną agentką Interpolu (Penelope Cruz) muszą połączyć siły, aby stawić czoła przestępczej organizacji w świecie mody.

Pierwszy Zoolander wciąż budzi miłe wspomnienia (5/10). Nie jest wielką komedią, ma przegłupkowaty humor, ale istnieją tam sceny – no dobra, jedna scena, ale kto by się czepiał szczegółów – które pamiętam do dziś, po kilkunastu latach. Kiedy te kilkanaście lat minęło, Zoolander i Hansel już nie są na szczycie modelingowego świata. Derek zabił swoją żonę podczas zawalenia się swojego nowego budynku, jak i uszkodził tam bezcenną twarz swojego przyjaciela, Hansela. Praw do dziecka go pozbawili, mieszka na odludziu. Wystarczająco głupi powód, żeby kręcić kontynuację. I jak to z sequelami bywa, jest dwa razy szybciej, dwa razy ... ... głupiej, a o dwa razy większym ubawie zapomnijcie. Śmiałem się... właśnie ze dwa razy. Zaczyna się od pociesznej sceny z Justinem Bieberem, potem przewinął się jeden dobry tekst, a cała reszta to koncert żenady. Debilny żart goni debilny żart i trzeba mieć naprawdę niezłą tolerancję, żeby się z nich częśćiej śmiać niż płakać. Fabularnie wkraczamy na niebezpieczną ścieżkę potomstwa, która zwykle sprowadza przed ekran jakieś dzieciaki bez komediowego talentu. Nie inaczej było tym razem – nawet nie chcę sprawdzac, jak mały ma na imię, ale i tak zapewne ilość zainteresowanych jest bliska mojemu uśmiechowi podczas seansu. Za jedyny plus, plusik, plusiczek, uważam częste gościnne występy gwiazd. Taki Sting to już fanaberia, ale warto choćby zobaczyć na zdjęciach, co zrobili z Benedictem Cumberbatchem, który zagrał... ... wszystko - 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-398753
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Hail, Caesar / Ave, Cezar

W Hollywood trwają prace nad wielkim filmowym widowiskiem - "Ave, Cezar!" Film ma oszołomić widownię, zgarnąć wszystkie nagrody i stać się wizytówką potęgi Fabryki Snów. Do wielkiej produkcji zaangażowano setki statystów, kaskaderów, uznanych scenografów, słynnego reżysera i wielkie gwiazdy. Oraz jego - Bairda Whitlocka (George Clooney), ikonę kina, supergwiazdę, przedmiot westchnień kobiet i mężczyzn na całym świecie. Tyle, że Whitlock zostaje porwany... Producenci filmowi rwą włosy z głowy, całym zamieszaniem zaczyna się interesować plotkarska prasa.

Plejada gwiazd, bracia Coen, fabuła z mocnym naciskiem na zabawne zamieszanie, a w efekcie... katastrofa. Film przygnieciony ciężarem gwiazd. Paradoksalnie będąc tym, który w ogóle tych gwiazd nie potrzebował... chyba, że tylko po to, by jakoś przyciągnąć ludzi przed srebrny ekran.

Z jednej strony „Ave, Cezar”, to karykatura kina lat 50-tych. Czasami wręcz naśmiewająca się z prostoty kina tamtych lat – przynajmniej ja tak to odebrałem, bo o hołd ich bym nie podejrzewał. Naśmiewająca się... w mało zabawny sposób. Sceny usilnie wpisane w scenariusz, by wcisnąć jeszcze jedno wielkie nazwisko przed kamerę. Scarlett Johansson jako syrena, Channing Tatum jako mocno zniewieściały marynarz – proszę bardzo. I rozumiem, że to wprowadzenia do tych drugoplanowych charakterów, tylko te charaktery prawdopodobnie zaraz znikną by juz się nie pojawić, a i takie przedstawienie można by zrobić w nieco szybszym tempie. Chwała temu, który przy tych popisach nie spojrzy na zegarek. To tak jakby Wam puścili reklamę – bo to przecież luźno było związane z wątkiem głównym – w środek seansu. Po co? Żeby zobrazować inne produkcje tego studia? A jaki to ma związek z czymkolwiek?

Clooney, Brolin i Ralph Fiennes, grają bardzo przyzwoicie. Jonah Hill też zasługuje na małe wyróżnienie. Wiecie czemu małe? Bo grał w 1 (słownie JEDNEJ) scenie. Dla Ralpha – najciekawszego bohatera całości – przewidziano specjalne wyróżnienie, bo dostał dwie. A tych wątków pobocznych jest tyle, że często zapominamy, o co tu do cholery chodziło i czy w ogóle mnie to interesowało? Głównym trzonem jest porwanie wielkiej gwiazdy kina, prosto z planu wielkiego widowiska – porywacze też dostali tylko ten moment, a potem przepadli, jak większość. A jak ktoś z Was rozpisuje sobie w głowie mocne komediowe zamieszanie, to lepiej szybko zejść na ziemię. Nic takiego nie ma miejsca. Porwanie – okup – wpłacamy. Niby ukrywają się tam komediowe wstawki komunistyczne, ale ciężko zatuszować nimi prostote historyjki.

Zaśmiałem się raz, kiedy wpuścili przedstawicieli różnych wyzwań, by pogadali o Bogu. Ładnie zobrazowali głupotę tego wszystkiego, za co chwała. Pół raza zaś uśmiechnąłem się, kiedy Fiennes szlifował narzuconego mu przez studio aktora – pół, bo i widziałem to w zwiastunie. Teoretycznei powinno być słabe 3/10, ale jak przypomnę sobie te bezsensowne sceny pozbawione ciągu przyczynowo-skutkowego, zepchnięte na odległy plan zaraz po tym, jak miały miejsce... – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-398811
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 517
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.07.2012
  • Status:  Offline

Marsjanin

 

Podchodziłem do tego filmu na spokojnie, bo nie nie jestem fanem filmów, które odbywają się „gdzieś tam w galaktyce”. Całe szczęście tutaj wszystko było logiczne więc i wyniosłem dużą frajdę z większości scen, które się pojawiły. Burza na Marsie na szczęscie nie trwała długo i szybko przeszliśmy do kolejnej akcji. Muszę przyznać, że Matt Damon świetnie się spisał, bo jak na rozmach filmu oraz efekty większość scenariusza była oparta na jego ramionach. To on miał wzbudzać litość, ale jednocześnie uśmiech na twarzy widzów. Sadzenie ziemniaków, stworzenie wody oraz zdobycie łączności z ziemią sprawiło, że jako typowy odbiornik byłem wstanie uwierzyć, że spokojnie będzie sobie czekał do kolejnego lądowania na planecie. W pewnym momencie wszystko się rozjebało i plantacja ziemniaków poszła się jebać. Ciekawe także było to, że jako widz nie zdawałem sobie sprawy, że siedzi on tam kilka dobrych lat. Od samego opuszczenia przez niego bazy do wejścia w statek kosmiczny minęła cała masa miesięcy. Postacie na statku kosmicznym, które wcześniej zostawiły go jakoś specjalnie mnie nie interesowały. Jessica Chanstain nie grała jakoś specjalnie dobrze by mnie zaciekawić swoją postacią. Cała reszta za to była zbiorem drugoplanowych postaci, które nie miała większego znaczenia. Gdybym miał jeszcze pochwalić jakiegoś aktora to byłby nim Chiwetel Ejiofor, którego chyba już na zawsze będę kojarzył z katastrofy, którą był film „2012”. Tak więc sam film wypadł według mnie bardzo dobrze, a fakt, że w kosmosie inteligencja musiała przebić technologię bardzo mi się podobał. 8/10

 

….....

 

Makbet

 

Wielki chaos. Tak mogę tylko opisać ten film, który dla mnie okazał się wielką tragedią. To był klimat Gry o Tron, który nie mógł się tutaj podobać. Wszystko rozpoczyna się od przepowiedni, w której to Makbet zostanie królem. To skłania go by zabić Dunkana i faktycznie przejąć tą koronę. Śmieszne jest to, że ten wstęp trwał połowę filmu (i mimo że był średni to i tak chyba najlepszy). Tak więc Makbet oraz jego psychiczna żona obejmują władzę i królowi odbija. Jest to adaptacja nudnej tragedi i powinni postarać się zrobić fajny film. Nie zrobili tego jednak, bo wszystko leciało jak krew z nosa a każda kolejna scena była coraz gorsza. Tam nie ma jakiś gestów ani emocji, a Fassbender grający Makbeta jakoś rewelacyjnie też się nie spisywał. Kolory, krajobraz i wszystko inne sprawiło, że chciałem to wyłączyć, bo zaczęły mnie zastanawiać myśli jak ktoś może mieszkać w tak ponurej Szkocji ;). Często po wyłączeniu filmu dochodzi do jakiś wewnętrznych rozważać a tutaj tego nie było. Cieszyłem się że to wszystko się skończyło. 2/10

Edytowane przez Arkao
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-398831
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  597
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  20.05.2009
  • Status:  Offline

Tak mogę tylko opisać ten film, który dla mnie okazał się wielką tragedią.

 

Może okazał się wielką tragedią, dlatego że w oryginale jest to wielka tragedia? Ciężko brać się za coś, co zostało okrzyknięte klasyką gatunku, a dzieło Szekspira jak najbardziej można nią nazwać.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-398834
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Obce niebo

Basia (Agnieszka Grochowska) i Marek (Bartłomiej Topa) mieszkają w Szwecji. Jedno niewinne kłamstwo uruchamia lawinę podejrzeń i doprowadza do tego, że szwedzka opieka społeczna potajemnie odbiera im ukochaną córkę i oddaje rodzicom zastępczym. Miłość córki do matki zostaje wystawiona na próbę. Rodzice muszą zmierzyć się z bezlitosną biurokracją, dla której nie liczą się ludzkie uczucia. W obliczu koszmaru Basia i Marek decydują się na dramatyczną walkę o odzyskanie córki, niebezpiecznie balansując na granicy prawa.

Ula jest trudnym dzieckiem. Problemy rodzinne potrafią się na niej odcisnąć, ale ta familia nie jest na tyle dysfunkcyjna, żeby zaraz ponosić takie konsekwencje. Do tego konsekwencje bardzo trudne – niemożliwe? – do odwrócenia. „Obce niebo” bierze na tapetę Urząd Socjalny w Szwecji, stawiając w pierwszym rzędzie Anitę (Ewa Froling). Bezwzględna kobieta, której sama twarz mówi, jak czarne potrafi miewać myśli. Doszukuje się dziury w całym, i jest zdeterminowana, by zapewnić małej lepsze życie. Czy jednak życie w rodzinie zastępczej jest lepsze?

Dramat z domieszką thrillera, który potrafi trzymać w napięciu i naprawdę wkręca w próbę odzyskania córki. Droga prawna? Siłowa? Jak zareagują rodzice? Co będą w stanie zrobić w tak trudnej sytuacji? Czy będą w stanie zapomnieć o swoich małżeńskich niesnaskach? Zgrabnie poruszamy się po tych wielu wątkach. Niektóre – jak chociażby kochanka Marka – są bardzo lekko nakreślone, inne stanowią tu fundamenty. Podobało mi się, jak wyraźna była różnica między ojcem, a matką, jaką bezradność momentami przejawiali, i jak zaciekle walczyli o swoje. Jak nigdy w polskim filmie czekałem na finał - 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399042
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Zootopia / Zwierzogród

Zwierzogrodu nie można pomylić z żadnym innym miastem. Jest to jedyna w swoim rodzaju współczesna metropolia zamieszkiwana wyłącznie przez zwierzęta. W Zwierzogrodzie nie jest ważne, jakim stworzeniem jesteś - czy to największym z lwów, czy może malutką ryjówką. Możesz tam zostać kimkolwiek chcesz. Ale nie wszystkie marzenia spełniają się od razu...Gdy do miasta przybywa ambitna policjantka Judy Hops, szybko przekonuje się, że jako pierwszy królik zatrudniony w miejscowejj policji, nie będzie wcale miała łatwego życia. Robi więc wszystko, by udowodnić swoją wartość (i zdobyć upragniony awans). Na jej drodze pojawia się jednak gadatliwy i chytry lis, Nick Bajer. Chcąc wykazać się za wszelką cenę, Judy przyjmuje sprawę, w której musi rozwiązać pewną kryminalną zagadkę. Jej partnerem w śledztwie zostaje nie kto inny jak wygadany i szczwany Nick…

Bohaterka, w którą nikt nie wierzy, nawet jej rodzice, postanawia ruszyć za swoimi marzeniami. Stać się pierwszym królikiem w policji i naprawiać świat. Motywująca opowieść o spełnianiu marzeń, nietypowej przyjaźni i nietraktowaniu innych powierzchownie. Judy Hops, to udany twór. Niezbyt wyszukany charakter, ale ciężko jej nie lubić i jej nie kibicować, kiedy jeszcze komedią ubarwia to wszystko jej nietypowy partner.

Przyznam, że po drugim zwiastunie „Zwierzogrodu”, oczekiwania miałem spore. Urzędnicy przedstawieni w formie leniwcy, to całkiem trafne zestawienie i na całe szczęście nie jest to jedyny zabawny moment w całości – choć pierwsze pół godziny na to wskazywało. Oprócz oczywistych lwich kandydatów na majora, dostajemy chociażby zaskakującego „Dona Corleone”, ojca chrzestnego. Ten Marlon Brando ma w sobie podobne pokłady charyzmy do oryginału, którego kopiowania się absolutnie nie wstydzi – w tej scenie dostałem mix motywów z „Ojca Chrzestnego” i „Dnia Próby”, czyli swoich dwóch 10/10, więc trudno mi było się nie śmiać :wink:

Wracając do królika i jej sprawy, to oczywistym jest, jakie przeszkody spotka na swej drodze. Niczym wyszukanym na tym polu nie zostaniemy zaatakowani, co stawia „Zootopie” na pozycji udanej, często zabawnej, ładnej animacji, która jednak świata nie zwojuje. Takich bajek w ciągu roku pojawia się conajmniej kilka, co oczywiście nie jest jakimś wykroczeniem. Ja jeszcze na nie przesadnie nie narzekam - 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399123
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Deadpool

Na filmie byłem jakiś czas temu, więc nie będę się wiele rozpisywać. Muszę przyznać, że nie napalałem się tak bardzo na ten film jak to było w wielu miejscach widoczne. Bardziej napalam się na Sucide Squad i boję się, że się zawiodę. Z dziełem Marvela nie było mowy o zawodzie. Praktycznie przez cały film świetnie się bawiłem. Co podobało mi się najbardziej to duża ilość smaczków i nawiązań, np. do poprzednich filmów Reynoldsa. Właśnie przez nie, wiem że film muszę zobaczyć jeszcze raz bo sporo zapewne mi umknęło. Jeśli ktoś jeszcze nie był to gorąco polecam. Warto!

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399166
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Planeta Singli

Ania (Agnieszka Więdłocha) jest uroczą, romantyczną, ale niezbyt pewną siebie nauczycielką, poszukującą idealnego mężczyzny na internetowych portalach randkowych. Przypadkiem, w walentynkowy wieczór, spotyka showmana Tomka (Maciej Stuhr), który prowadzi najpopularniejszy i najbardziej kontrowersyjny program telewizyjny w kraju. Zachwycony niepoprawnym romantyzmem Ani, proponuje jej, żeby została bohaterką jego show – ona będzie umawiać się na randki przez internet, a on w swoim programie pokaże prawdziwą twarz facetów flirtujących w sieci i wyśmieje naiwność kobiet szukających tam ideału. Szalone randkowe przygody Ani szybko stają się wielkim przebojem. Jednak pewnego dnia Ania nieoczekiwanie spotyka… idealnego faceta – Antoniego (Michał Czernecki). Naciskany przez bezwzględną szefową stacji (Ewa Błaszczyk) Tomek musi ratować oglądalność programu. A może i własne uczucie do Ani?

Może byłem pijany, nie wiem, ale po wielu pozytywnych recenzjach, „Planeta Singli” faktycznie wyglądała jak przyzwoita komedia. Tak ta dla uśmiechu, jak i romantyczna – choć to drugie nieco mniej. Może to moja słabość do szowinistycznych dupków, ale żarty Stuhra trafiały do mnie ze 100% skutecznością, Agnieszka Więdłocha może nie jest wielką aktorką, ale też potrafiła rozbawić. Zresztą, co Wam będę mówił, nawet Karolak dał radę wycisnąć kilka uśmiechów, więc pod tym śmiechowym względem prezentuje się to więcej niż dobrze.

Tak dobrze, że jak tylko zaczynają opowiadać fabułę, wjeżdżają na poważne tony sprzedając emocje, to ... film siada i zaczyna się dłużyć. Gdy tylko mija scena w amfiteatrze, zaczyna się festiwal ziewania. Na żarty nie ma miejsca, trzeba ulepić wszystkie sztampowe romantyczne klisze. Ten źle zrobił, musi się zmienić. Tamte źle osądzony, będzie się zmieniał. Ona pada niesłusznie ofiarą, ale i tak mu wybaczy. Nawet przyjaźń musi się rozbić w sposób banalnie prosty – do przewinięcia :wink:

Do samego wątku miłosnego też mógłbym się przyczepić, ale w gruncie rzeczy nie ma go tak dużo. Są przesłanki, że on ją. Praktycznie nie ma żadnych, że ona jego – albo próbowali, ale Więdłocha nie jest tak dobra w graniu twarzą jak Stuhr – co dopiero uderzyło mnie na koniec . Czy żarty przesłonią całą resztę? Wierzę, że tak - 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399256
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  459
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.08.2010
  • Status:  Offline

Oskary 2016: podsumowanie, moje subiektywne typy.

W tym roku miłe zaskoczenie, większość filmów prezentuje podobny dobry poziom. Tylko nieliczne mnie zawiodły i od nich zacznę.

 

Mad Max. Film, który technicznie jest doskonały, niestety mam duże zastrzeżenia do treści, aktorstwa, zwrotów akcji. Scenariusz jest najsłabszym elementem filmu. Aktorsko przeciętnie, mieli potencjał, ale go zmarnowali. Ocena 4,5/10.

 

Jedynym złym filmem w tegorocznym zestawieniu jest Carol. Tu autorzy za bardzo skupili się na samym dramacie obyczajowym czyli homoseksualnej miłości bohaterek, a za mało na relacjach, rozpisaniu postaci, jakiejś poincie. Wyszło źle. Do pewnego momentu nie wiedziałem kto jest głównym bohaterem, bo narracja była pomieszana. Poza tym co widać na ekranie, nie wiemy nic. Nie ma żadnych dopowiedzeń, wprowadzeń. Po prostu bardzo wolno zdobywamy niezbędne informacje. To szczegóły, ale za scenariusz muszę odjąć. Bo jest rozwleczony i toporny. Wątki poboczne uciekają i tak dalej. Najgorszy jest brak chemii między Cate Blanchett a Rooney Mara. Wszystko jest jakieś takie wydumane, ja nie wierzę w ich uczucie. Nie ma faz zakochania, zauroczenia, pożądania, jest to takie niekompletne. Pointa też na siłę, zapłaciły za swoją miłość, ale czy ta miłość w ogóle była? Nie, także pointa słabiutka. Może trzeba było postawić na ostrzejsze sceny, jeśli nie mieli pomysłu na fabułę? Zła adaptacja. 2,5/10 ledwie dotarłem do końca.

 

Teraz dochodzimy do meritum. Czyli filmów, które prezentują niezły poziom, ale czegoś im brakuje. I tak na pierwszy front Marsjanin, czyli obsypane nagrodami i nominacjami „dzieło”. Czy na pewno? Dla mnie nie. Film technicznie sprawny. Momentami zabawny, ale infantylny i naiwny do granic możliwości. Podstawowe błędy dramaturgiczne. Matt Damon tytułowy Marsjanin, jest uwięziony na Czerwonej Planecie. Próbuje przeżyć i się wydostać. Czyli w skrócie Robinson Crusoe na Marsie lub jak kto woli Cast Away w kosmosie. Błędem dramaturgicznym jest to, że główny bohater nie ma celu przetrwania. Nikomu nie obiecał, że wróci. Nie był zakochany. Walczy żeby walczyć. Nic złego się w tym filmie nie dzieje. Wszyscy żyją, wszyscy sobie pomagają, nikt nie ginie, jest super czyli fajnie, fajnie, fajnie. Bo USA jest fajne i super. Dla pięciolatka zdaje to egzamin, dla dorosłego widza bywa ciężkie. Film raczej na brzydką pogodę niż do przemyślenia. Na początku oceniłem go na 6,5/10 – wahałem się na 7/10. Ale im dłużej o nim myślę tym gorzej wypada. Stanęło na 6/10. Koniec rozprawy, bo zaraz obniżę.

 

Teraz film zupełnie inny. Steve Jobs. O tym panu już pisali, były filmy. Nakręcili kolejny. Żeby nie było tu mieliśmy poznać kulisy rodzinne „wielkiego” Jobbsa, ale jak to bywa w założeniach, nie zawsze da się je zrealizować. Historia ok, cały warsztat fajny. Charakteryzacja ok. Ale jak można napisać tyle dialogów? Przecież widzowie nie mogą przez 120 minut skupiać się na 50 bohaterach, którzy cały czas mówią. Non stop. Bez przerwy gadanina, paplanina. Przechodzi sprzątaczka, coś powie. I łażą po tych teatrach i mówią, pokazują archaiczny już sprzęt Appla i mówią, kłócą się, zagrywają i mówią. No i tak do końca. Uznał córkę, przeprosili się super. Problemem jest też wybiórczość faktów, ale to temat na innego posta 6/10. Kurtyna. PS. Tę historię można przeczytać w googlu, trwa to 15-25 minut. Może szkoda czasu?

 

Kolejnym filmem, któremu czegoś brakuje jest Ex Machina. Znowu znakomicie technicznie, scenariusz niezły, ale brakuje emocji. Jest to film sterylny, pewnie tak miało być, ale jest skrajnie syntetycznie. Wszystko ok, ale znowu nieautentycznie. Nie wiem, może robię się romantyczny. Ale chodzi mi o jakiekolwiek uczucia, film ma mnie wprowadzić w zły/ dobry nastrój, ale ma działać na moje uczucia. Ten nie zadziałał. 6,5/10. Świetne zdjęcia, montaż i efekty.

 

Tu dochodzimy do dobrych filmów. Zaczynam od Straight Outta Compton. To nie obraz dla każdego. Narodziny Gangsta Rapu w Kalifornii. Autorzy skupili się na krótkim wycinku historii. Początkach grupy NWA, to z niej wywodzi się Dr Dre i Ice Cube. Ale w tym filmie głównym bohaterem jest Eazy-E, raper/producent, który przez swój hulaszczy styl życia wpędził się w kłopoty z prawem i zdrowiem. Mnie się podoba, ale jest trochę zbyt dużo wątków pobocznych. Nie wiadomo do końca kto opowiada całą historię. Bardziej skupili się na muzyce i obrazkach niż na fabule. Ale jest pointa i nie pogubili się w całej opowieści, a to duży plus. Daję 7/10. Dobrze, ale nie znakomicie. Warto zobaczyć, ale nie dla każdego. Są ciekawsze propozycje w tym roku.

 

Teraz zupełnie inny film. Dziewczyna z Portretu. Czyli historia o duńskim malarzu, który po małżeństwie zaczął odkrywać u siebie cechy kobiece. Przebierał się za kobietę. Spotykały go za to nieprzyjemności, mimo wszystko postanowił jako pierwszy w historii przejść operację zmiany płci, w czym do końca wspierała go żona. Świetne zdjęcia, ładne kostiumy, dobrze zagrane, ale bez arcydzieła. Da się to obejrzeć, ale to nie film dla każdego. Są dłużyzny, niedopowiedzenia. I trochę brak pointy.

 

No to teraz będzie brytyjsko. 45 lat. W tym filmie liczą się praktycznie dwie osoby. Małżeństwo z dużym stażem szykuje się do jubileuszu ich pożycia. Sielankę przerywa list do męża. Wracają duchy przeszłości. Okazuje się, że żona nie była miłością jego życia i tylko śmierć ukochanej wpłynęła na dalsze życie mężczyzny. Dobrze zagrane. Standardowe kino. Nie jest rozwleczone, dbają o szczegóły. Naprawdę sprawny film, który dobrze się ogląda. 7,2/10.

 

Teraz w ocenach będzie nudno, ale dobrze. Będę patriotą i zacznę od Mostu Szpiegów, nagrywanego częściowo we Wrocławiu. Film amerykański, tego nie da się ukryć. Schematyczna historia o szpiegach. Jest ten dobry i ten zły. Ale wiadomo o co chodzi, nie ma zbyt wielu wątków. Ponoć „prawie” autentyczna historia, także za daleko nie można było odejść od faktów. Dla mnie strawne. Zdjęcia fajne, wszystko sprawne i bardzo dobra rola Mark Rylance, kto wie, może otrzyma statuetkę? Ogółem 7,5/10.

 

To teraz będzie romantycznie. Brooklyn – bardzo prosta fajna konstrukcja filmu. Jest główna bohaterka, która spaja wszystkie wątki. Mamy momenty zwrotne. Zmianę charakteru. Saoirse Ronan z zahukanej dziewczyny staje się kobietą, podejmująca decyzję. Twardo stąpa po ziemi. Fajne romansidło z wątkiem historycznym. Jest pointa. Nie jest tak różowo i kolorowo. Zwarta konstrukcja i świetna rola Julie Walters. Tu znowu 7,5/10.

 

Big Short tu powtarza się casus Jobsa, chcieli zmieścić za dużo treści. No i jest gadanina. Problemem jest też problem z narracją. Bo mamy dwóch głównych bohaterów Gosling, który jest narratorem i Bale, o którym opowiada narrator wszystkowiedzący. Jest lekki galimatias. To po szpilce. Teraz to co dobre. Film rzetelnie opowiada o mechanizmie kryzysu gospodarczego. Można się wielu fajnych rzeczy dowiedzieć. Dobrze zagrany. Nie zabrakło tez zabawy formą np. znane osobistości opowiadają o kolejnych etapach kryzysu. Dobrze, mogło być lepiej. Bale zagrał świetnie. Film może się podobać miłośnikom takiego kina. Tu także 7,5/10.

 

Teraz z innej beczki. Spotlight czyli przedstawiciel zwykłego rzemiosła filmowego. Rzetelnie bez udziwnień opowiada o „aferze” pedofilskiej wśród księży katolickich. Grupa dziennikarzy dostała za swoją pracę nagrodę Pulitzera. Film pewnie dostanie Oskara za scenariusz. Ale z typami dalej. Mnie się podoba, jest bez rewelacji. Trochę za mało relacji międzyludzkich. Bohaterowie wchodzą i schodzą z ekranu i nie bardzo czuje się więzi. To film fabularny, a nie dokumentalny, więc przydałoby się parę zabiegów fabularnych. Tak jest tylko dobrze. 7,5/10.

 

No to teraz przyszła pora na nico lepsze filmiki . Pokój, powstał na podstawie książki i to widać na ekranie, bo nie brakuje tu dobrej treści. Film mocno psychologiczny, daje do myślenia. Pomysł prosty: jak filozoficznie podejść do wolności i zniewolenia? Nie będę rozwodziła się nad fabułą, bo jest jej mało. Więziona w tytułowym pokoju dwójka stara się na wszystkie sposoby uciec, gdy się im udaje zaczynają się prawdziwe problemy. Świetnie aktorsko i daje do myślenia. 7,6/10.

 

Teraz będzie o ciekawym facecie. Trumbo, krótko zaskakująco dobry film. Opowiada o tzw. Czarnej liście twórców filmowych w USA i o ciekawym panu Daltonie Trumbo. Fajnie pokazali proces twórczy. I widać ile kosztuje pisanie scenariuszy, tworzenie historii, przeżywanie życia swoich bohaterów. To na plus. Świetna rola Cranstona, bez dwóch zdań. Też in plus. Trochę za mało wyjaśnili o co chodziło w tej czarnej liście, nie wiadomo tez do końca, kto był w to uwikłany, jest to bez wątpienia film o Amerykanach dla Amerykanów. To trochę na minus. No i pompatyczne przemówienie na końcu, za bardzo amerykańskie. Mimo wszystko trzeba to zobaczyć. 7.7/10.

 

To teraz powrót do legendy Rockiego czyli Creed: Narodziny legendy i fajna rola Stallone. Rockiego znają wszyscy. To film, który stworzył pewien schemat w kinie. Na jego podstawie powstał m.in. Karate Kid. W fabułę nie będę się wgłębiał, bo jest bardzo podobnie. Nie ma happy endu, Rocky nie jest już niepokonany. Stallone bardzo dobrze zagrał i to wystarczy żeby film podobał się miłośnikom, ale też każdemu. 7,8/10. Trzeba zobaczyć.

 

Gwiezdne Wojny VII Przebudzenie Mocy. Film dobry nie tylko dla miłośników wielkiej sagi Lucasa. Tym razem za sterami wielkiej produkcji po raz pierwszy, ale nie ostatni J.J. Abrams. Wydaje mi się, że zdał egzamin na 6. Zrobił Gwiezdne wojny z krwi i kości. Sa nowe postaci, nie jest tylko wesoło. Bohaterowie giną. Autorzy stworzyli nową historię. I fajnie bo stara formuła miała kilka podknięć. Mnie się film podoba. Są znakomite efekty, kostiumy, zdjęcia, montaż, dźwięk czyli technicznie świetnie. Aktorzy sobie za bardzo nie pograli, bo są przebrani, albo w maskach, ale chyba nie o to w tym filmie chodzi. Bardzo dobra rozrywka, świetnie się ogląda i czekam na kolejną część. Przeżyłem brak Vadera i Yody, także jest ok. 7,8/10.

 

W głowie się nie mieści, to film animowany, ale nominowany za scenariusz, więc pozwole go sobie opisać. Rzadko oglądam filmy rysunkowe, bo zdarza się, że są infantylne, schematyczne i ogólnie od pierwszej do ostatniej sceny wiemy co będzie. Czasami nas rozśmieszą i jest super, guma do żucia dla oczu. Po seansie zapominamy. Są tez wyjątki od tej reguły i tym wyjątkiem jest W głowie się nie mieści. Nie jest infantylny. Autorzy mieli doskonały pomysł na scenariusz. W prosty i przystępny sposób opisali ludzką osobowość. To wielki wyczyn. Nie widziałem drugiego takiego filmu, więc jest też nowatorsko. Kolejny wielki plus. Nie jest beztrosko i wesoło, dobrze się ogląda. Nic więcej nie trzeba. Daję z pełną odpowiedzialnością 8/10.

 

No to powoli zbliżamy się do moich tegorocznych faworytów. O Zjawie nasłuchałem się i naczytałem mnóstwa sprzecznych ze sobą opinii. Pierwsza grupa, to, że średnie, nudne, nic się nie dzieje. Druga, że arcydzieło. Postaram się wyjaśniacz czemu tak jest. To nie jest film dla masowego widza. To obraz alternatywny zrobiony z gigantycznym budżetem. Nie zdarza się to często dlatego widz nie jest do tego przyzwyczajony. Autorzy niczego nie udają. Góry sa prawdziwe, niedźwiedź jest prawdziwy, zima jest prawdziwa, operator kamery robi kawał wielkiej roboty, ale nie trikowej, nikt tu nikogo nie oszukuje. Potrzebny był super sprzęt, super punkt widzenia i super miejsca do ich ogrania. To film liryczny, metaforyczny nic nie jest dosłowne i jedni to kupują, drudzy nie. Bo przecież wiadomo, co się będzie działo i po co oglądać to 3 godziny. No Mona Lisę też zna każdy, to nie jest najtrudniejsze do narysowania dzieło sztuki, każdy wprawny malarz dałby radę namalować taki obraz. Każdy wie jak wygląda, mimo wszystko każdy chce go zobaczyć na żywo i nie straszny jest mu dziki tłum turystów. Tak jest ze sztuką, to nie najwybitniejsze dzieła są uznawane za najlepsze. Tu jeśli tego nie widzimy, to powinniśmy uwierzyć innym, że to dzieło, wyrazić swoją opinię i tyle. Znakomity film 8,9/10. Odejmuję za tempo, bo wiele osób tego nie przebrnie. Trzeba obowiązkowo obejrzeć.

 

No i moim zdaniem najlepszy w tegorocznym zestawieniu film czyli Nienawistna Ósemka. Ten film jest wybitny pod każdym względem, pod tą teza podpisuję się obiema rękoma. Daję 10/10. Jeśli nie chce Ci się czytać, to włącz film i tyle, bo trzeba to obejrzeć. Wracając do wybitności. Wszystko się zgadza: znakomite zdjęcia, świetne kreacje aktorskie, kostiumy, zabawa stylem, muzyka wręcz genialna, montaż ideał. Brakuje mi epitetów, to pisze dalej. Wracam do Tarantino. Jemu do tej pory nigdy nie udało się zrobić dwóch genialnych filmów pod rząd. Zawsze coś spartolił. Po Pulp Fiction, przez lata myślałem, że nic więcej nie pokaże światu. Grubo się myliłem. Odbił się od dna i zrobił Bękarty. Niestety potem od razu sięgnął dna Death proof/grindhouse, czy jak to było, bez znaczenia dno. Potem Django Unchained i myślałem, że to już naprawdę szczyt, ale znowu się myliłem. Bo powtórzył ten sam poziom. Ale to zupełnie inne kino. Widać Tarantino tak samo jak ja kocha Spaghetti Westerny. Kocha wielkiego Mistrza Sergio Leone. Zrobił współczesną wersję Spaghetti Westernów. Stworze na potrzebę tych wypocin określenie Tarantino Westernów. To całkiem coś nowego w kinie. Wielu widzów w ogóle tego nie dostrzeże. No brutalne, strzelają się. Zabijają i koniec. Gadanie. Niestety tu o genialności decyduje szczegół. Detal i szczegół szczegółu. Silent Night w trakcie tak ważnej sceny to geniusz. Meksykanin i zbijanie gwoździami drzwi to granica brawury. Nie da się lepiej. Wszystko dopracowane. Jednej rzeczy mi brakuje... skali bo dałbym 20/10. Poza wszystkie ahy i ohy to działo, przez duże D. Na Oskarach się nie znają. To powinno być najlepszym filmem.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399359
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

W tym roku miłe zaskoczenie, większość filmów prezentuje podobny dobry poziom.

 

A dla mnie w tym roku spory zawód. Jeżeli chodzi o filmy nominowane do głównej nagrody, to ŻADEN nie dostał ode mnie więcej niż 7/10, a z reguły trafiała się jakaś perełka (vide: "Birdman" - 8/10 - w zeszłym roku). Najbliżej był "Room" (świetny pomysł wyjściowy, mocny temat, solidna psychologia postaci i aktorstwo. Bardzo dobry dzieciak, który dźwiga ten film. Motyw"ucieczki"urąga jednak inteligencji widza), ale i tak więcej bym mu nie dał.

 

To film liryczny, metaforyczny nic nie jest dosłowne i jedni to kupują, drudzy nie.

 

Nie chciałbym być złośliwy, ale wytłumacz mi proszę, co w Zjawie jest metaforyczne lub "niedosłowne"? Ten film jest prosty jak konstrukcja cepa (ot, nieskomplikowana historyjka o zemście połączona z survival movie) i z fabułą maksymalnie na 1,5h a nie na niemal 3 godziny. Oczywiście strona audio-wizualna jest kapitalna, ale od strony fabularnej to "prostak" jakich wiele.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399380
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Nie chciałbym być złośliwy, ale wytłumacz mi proszę, co w Zjawie jest metaforyczne lub "niedosłowne"?

 

Też z chęcią się dowiem :wink: Wizualne arcydzieło, ale fabularnie ubogi. Podobal mi się, nie ukrywam (7/10), ale musiałbym się solidnie nudzić, żeby kiedykolwiek do niego wrócić.

 

***

 

 

Krampus / Krampus. Duch Świąt

To nie będzie białe Boże Narodzenie. W tym roku przybierze kolor krwi. Dwunastoletni Max (Emjay Anthony) stara się przeżyć święta, które nie kojarzą mu się ze standardowymi obrazkami z telewizji. Jego święta to przepracowana, niedoceniana matka (nominowana do Oscara Toni Collette), siostra, która nie zwraca na niego uwagi, wreszcie ojciec (Adam Scott) starający się scalić rodzinę. Świątecznej atmosfery jakoś nie czuć. A to nie wszystko, bo na święta ma przyjechać rodzina. Dziwna rodzina. I tak Max traci wiarę w święta. A to poważny błąd, bo w ten sposób uruchamia lawinę zła. Zła, które nawiedzi dom i przemieni każdy świąteczny symbol w pułapkę śmierci. Mikołaj, pluszowe misie, nawet świąteczne aniołki przemienią się w monstra, a rozbita rodzina będzie musiała wspólnie stawić czoła złu. Co nie będzie łatwe, bo pojawi się Zły Duch Świąt - Krampus, który według wierzeń, przybywa zza światów, by w świąteczny czas ukarać niegodziwych...

Przypomniałem sobie, jak bardzo nie lubię takich mieszanek gatunkowych. Szczególnie tej totalnie słodko-gorzkiej, horroru i komedii. „Krampus” jest idealnym tego przedstawicielem. Ani to straszne, ani śmieszne. Zaczyna się zabawnie – no, „zabawnie” – kiedy zjeżdża się mocno popaprana rodzinka. Trzy noce skazane na katastrofę. Młody zaczyna obwieszczać im, jak bardzo gardzi świętami i ich nienawidzi, więc Krampus przychodzi zabierać, nie dawać. Tak brzmi jego legenda, ale trochę przyjdzie nam czekać na jego pojawienie. W zasadzie długo przychodzi nam czekać na cokolwiek miodnego. Niby ludzie giną od zaraz – co akurat jest zawsze bardzo dobrym rozwiązaniem, bo stado matołów wypada wybić jak najszybciej – ale ciężko tu mówić o spektakularnych/widowiskowych zgonach. Tak jakby średni budżet nie pozwalał na coś mocniejszego. Większość zapadała się pod ziemię, albo kamera zjeżdżała z tego, gdzie dzieje się akcja, zostawiając nas z krzykami. I gdzie tu rozrywka? Już wolałbym, żeby krew tryskała z ekranu. Podwładnych Krampusa też dostajemy jak na lekarstwo. Często kryją się pod grubą warstwą śniegu. Budżet? No bo przecież nie strach. Tego tutaj nie ma. To jest zbyt jasne, zbyt mało klimatyczne, zbyt klaunowate, żeby przerazić. Coś mocniejszego się dzieję, a bohaterowie potrafią sypnąć jakimś kretyńskim tekstem – uroki takich mixów. Słabiutkie - naciągane 3/10, bo aktorsko większość dawała radę.... .... .. na tyle na ile pozwalał ten nędzny scenariusz.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399385
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  459
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.08.2010
  • Status:  Offline

Nie chciałbym być złośliwy, ale wytłumacz mi proszę, co w Zjawie jest metaforyczne lub "niedosłowne"? Ten film jest prosty jak konstrukcja cepa (ot, nieskomplikowana historyjka o zemście połączona z survival movie) i z fabułą maksymalnie na 1,5h a nie na niemal 3 godziny. Oczywiście strona audio-wizualna jest kapitalna, ale od strony fabularnej to "prostak" jakich wiele.

 

Też z chęcią się dowiem :wink: Wizualne arcydzieło, ale fabularnie ubogi. Podobal mi się, nie ukrywam (7/10), ale musiałbym się solidnie nudzić, żeby kiedykolwiek do niego wrócić.

 

Ok, może nadzbyt wznośle użyłem tych dwóch słów pisząc to wszystko :)

 

To uniwersalna historia i nie musi być w niej fajerwerków żeby było świetnie. Niezależne kino, a taki był zamysł, ma inne tempo, narrację i trzeba to zaakceptować. Wiersz może być piękny, mimo, że ma mniej treści niż powieść.

 

Mimo wszystko odczekajcie jakiś czas i to obejrzyjcie ponownie w dobrym nastroju. Świetny film nie musi być doskonały. Wystarczy, że wyzwoli jakiekolwiek emocje. Wtedy Jest bardzo dobry.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399397
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

To uniwersalna historia i nie musi być w niej fajerwerków żeby było świetnie. Niezależne kino, a taki był zamysł, ma inne tempo, narrację i trzeba to zaakceptować. Wiersz może być piękny, mimo, że ma mniej treści niż powieść.

 

Mimo wszystko odczekajcie jakiś czas i to obejrzyjcie ponownie w dobrym nastroju. Świetny film nie musi być doskonały. Wystarczy, że wyzwoli jakiekolwiek emocje. Wtedy Jest bardzo dobry.

 

Chodizlo Ci pewnie o te omamy bohatera. Rezyser w ten sposob, chcial ukazac, jak w wyniku bolu, wycieczenia i walki o zycie, moga pojawic sie tez rozne halucynacje u czlowieka. W tym filmie, bylo to ciekawie pokazane.

Ale wynudzilem sie ciezko, bo film za dlugi, jak na tak prosta historie.

Jak Ci sie tak bardzo podobal, to polecam pierwszy film, ktory nawiazywal do tej historii,

Man in the Wilderness z 1971r. mi sie ten starszy rowniez podobal, tak na sredni poziom, na rowni z tym nowym.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399413
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

11 minut

Obsesyjnie zazdrosny mąż, jego seksowna żona – aktorka, podstępny hollywoodzki reżyser, kurier rozwożący narkotyki, sprzedawca hot dogów z mroczną przeszłością, sfrustrowany uczeń w ryzykownej misji, alpinista naprawiający hotelowe okna, uliczny malarz, ekipa pogotowia ratunkowego z zaskakującym problemem, dziewczyna z psem, grupa zakonnic. Przekrój mieszkańców wielkiego miasta, których życie i pasje przeplatają się ze sobą. Nieoczekiwany łańcuch zdarzeń przypieczętuje losy wielu z nich w ciągu zaledwie jedenastu minut.

Lekko nakreślone postaci, lekko nakreślone ich historie, zero przejęcia ostatnimi minutami, kiedy ich los się faktycznie przeplata. Jak dla mnie, to taki pseudoartystyczny bełkot. Poważnie zacofani Ci, którzy myśleli, że w 2015 taka forma jeszcze kogoś zaszokuje. Aktorzy wyraźnie występujący na „odwal się”, bo i na nikim nie ciąży jakaś presja. Ot, grają sobie, bo i tak tylko ostatnie minuty mają znaczenie. A tam ani żadnego szoku, ani żadnych emocji. Wręcz mocno komediowy upadek w slow-motion, który na swoje nieszczęście był zrobiony na poważnie. Przykre. Samo krzyżowanie ich dróg też miałkie, bez jakiegoś pomysłu. Czułem się, jakby mi przedstawili życia przechodniów sprzed jakiegoś wypadku, którego byli akurat świadkami – 1/10

 

***

 

Worst 10 (2015)

 

10. 11 Minut

9. Unfinished Business

8. The Gallows

7. Pan

6. Paul Blart: Mall Cop 2

5. Ronaldo

4. Vatican Tapes

3. Paranormal Activity: The Ghost Dimension

2. Fantastic Four

1. 50 Shades of Grey

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399551
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Gods of Egypt / Bogowie Egiptu

Set (Gerard Butler), bezwzględny bóg ciemności, siłą i podstępem przejmuje egipski tron. Faraon ginie, kapłani są bezsilni, a zwykli ludzie stają się niewolnikami. Tylko garstka buntowników stawia czoła uzurpatorowi, by ocalić imperium. Na ich czele staje bohaterski śmiertelnik Bek (Brenton Thwaites), który z pomocą potężnego i miłosiernego boga Horusa (Nikolaj Coster-Waldau) wyrusza w zaświaty i do samych niebios, by tam odnaleźć i pokonać Seta i jego hordy. Tak rozpoczyna się pełna niezwykłych przygód, magii i poświęceń krucjata śmiertelnika i boga w obronie naszego świata.

Teraz już wiem, jakbym się czuł oglądając Mortal Kombat: Unicestwienie, bez sentymentu do postaci (!!!) „Bogowie Egiptu” zaczynają sie, jak każda inna przygodowa papka pokroju „Starcia Tytanów”. Jest zakochany chłopak, jest walka Bogów, a w tym całkiem niezły Gerard Butler, próbujący wyciągnąc ile może z danej mu roli. Chwilę po jego pojawieniu, Bogowie zaczynają się zmieniać w swoje wojownicze wersje, a transformacja jest tak przekonująca, jak Kitowce z Power Rangers. To ten rodzaj efektów, w których każdy widzi, że coś poszło nie tak i rozgląda się nerwowo na boki. A to nie koniec takich zjawisk. Gdzieś w momencie, jak Geoffrey Rush – świetny aktor – został wykorzystany do roli zgorzkniałego starca, który... zaczyna się świecić, wygadywać drewniane teksty i płonąć ogniem piekielnie zepsutego CGI, wiedziałem, że to nie wyjdzie poza daną ocenę. Nasi bohaterowie – z równie kiepskimi tekstami – nie są na tyle ciekawi, żeby z tego bagna wyciągnąć. Thwaites to wręcz kiepski aktorzyna, z wieczną miną kopniętego szczeniaka.

Choreografia walk trzyma poziom....efektów. Nawet sceny, które powinny wkręcić i maja potencjał, kończą z niczym, a czasami dochodzi do totalnych kretynizmów, które tylko reżyserowi wydawały się „cool”.

- Wspaniale Pan wygląda! – powiedział przełożony zaraz po demonstracji mocy (nowej zbroi!) swojego Boga

Na co lądujący Butler odpiera – Wiem! – i jakie on miał przejęcie na twarzy, kiedy to mówił. 10/10, koniec sceny. I takiej papki, gdzie zastanawiasz się, po co to było, jest tu na pęczki. Masa aktorów, jeszcze więcej wpompowanych milionów, a w efekcie jedna z większych porażek współczesnego kina - 1/10 – TRZEBA ZOBACZYĆ!

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/193/#findComment-399663
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Mr_Hardy
      Bardzo mi się podoba to, że TNA na początku przypomina co się działo w poprzednim tygodniu. Często bywa, że nie pamiętam co było w poprzednim tygodniu.. Moose na Genesis będzie miał swoją wersję pasa X-Division czyli TNA zaspoilerowało nam wynik walki. Tak mi się wydaję. Ogólnie bardzo dobry iMPACT dużo dużo lepszy odcinek niż z tamtego tygodnia. Genesis zapowiada się świetnie. Nie mogę się doczekać.   
    • MattDevitto
      Na razie na SD w karcie jest tylko jeden match + ma pojawić się Tiffany
    • KPWrestling
      Ten pojedynek to szansa na rehabilitację przed gdyńską publicznością po nieudanym starcie w turnieju. Zarówno Leon Lato, jak i Eryk Lesak, przegrali swoje walki ćwierćfinałowe w boju o tytuł pretendenta do mistrzostwa KPW. Nie zmienia to jednak faktu, że obaj pozostają w dobrej dyspozycji. Eryk toczył bardzo wyrównany bój z Filipem Fuxem i momentami wydawało się, że przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Leon Lato po listopadowej porażce zaliczył z kolei wygraną na włoskiej ziemi, pokonując Lello Boy Jonesa na gali Wrestling Megastars Main Event. Czy Eryk Lesak jako ten większy i silniejszy zdominuje przeciwnika i nie pozwoli mu na rozwinięcie skrzydeł, trzymając go w walce na swoich warunkach? Czy też Leon Lato wykorzysta szybkość, spryt i fantazję, zaskakując Lesaka i dopisując kolejne zwycięstwo do swoich statystyk? Jedno jest pewne - dla obu liczy się tylko zwycięstwo i zrobią w ringu wszystko, by je odnieść. Eryk Lesak vs. Leon Lato Instagram: heelesak leon.lato Gala Wrestlingu: KPW Arena 27 24 stycznia 2025 Nowy Harem Gdynia Ostatnia pula biletów: https://kpw.kupbilecik.pl/ Przeczytaj na oficjalnym fanpage KPW.
    • KL
    • Attitude
×
×
  • Dodaj nową pozycję...