Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The End of the Tour

Historia pięciodniowego wywiadu, jaki w 1996 roku przeprowadził dziennikarz magazynu Rolling Stone z Davidem Fosterem Wallacem. Autorem niezwykle cenionej powieści "Infinite Jest".

Nie wiem, kim jest David Foster Wallace (Jason Segel), ale wiem, że nie nadawał się do czasów, w których żył. Totalnie odrealniony, aż przesadnie dobry, co doprowadziło go do depresji, w której go widzimy. Film przedstawia go w tym świetle, jak i obrazuje przyjaźń, która zrodziła się z przypadku. Jej fundamentem był wywiad, ale rozmowa przenosiła się na wiele innych tematów, zahaczając o wszystkie możliwe wątki, niekoniecznie związane z oryginalnym rozmówcą.

Segel jak dla mnie nie jest adekwatny do tej roli. Może im pasował wyglądem, może głosem, ale nie jest to gość, który da tak dramatyczne widowisko, na jakie ten film zasługiwał. Wielu ludzi jest zadowolonych, a ja widzę, że odcisnął by się na mnie ten film o wiele bardziej, gdyby ktoś inny tam był. Z tego nawet można by było wyciągnąć nominację do Oscara, a Hollywoodzki „el comediante”, nie jest tak utalentowany, żeby to wynieść na wyższy poziom. Ba, dla mnie ginie przy Eisenbergu, w każdej scenie, a przecież nie tak powino być. Nie gość miał być tłem. To nie talk-show Wojewódzkiego, czy Attitude Mówi.

Kino przegadane. Dla wielu pewnie nie do strawienia. Ja się lubuje, jednak z laurki dla Wallace’a, zrobiła się laurka dla Lipskyego. Z jednej strony słuchało mi się tego lepiej, niż innego dialogu z tego roku („Anomalisa”), ale nijak bym nie mógł tego uznać za film lepszy – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396020
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Solace

Posiadający niezwykłe zdolności doktor pomaga FBI w schwytaniu groźnego seryjnego mordercy.

Czego nienawidzę w filmach? Scen snów, czy innych wizji. Na czym zbudowane jest Solace? Na notorycznych scenach snów, wizji, i innych paranormalnych pierdół. Bo jest sobie Hopkins, Anthony zresztą, który jest całkiem inteligentnym gościem, pomagającym FBI ścigać morderce. Spoko. Tylko on pomaga macając ciała. Wtedy ma wizje, wie mniej więcej co się stało, a fabuła może się czuć popchnięta.

Jeden „uzdolniony”, prześladuje drugiego „uzdolnionego” z tym samym darem (Farrell). Jeden jest krok przed drugim, a ten drugi przy okazji odkrywa, że większość dostanie raka. Dziwiłem się, jak w tak tanim filmie, znależli się dwaj tak uznani aktorzy. Starają się, ale nie są w stanie stworzyć widowiska, i wyciągnąć go z tego szamba klasy B, do którego trwale wpadło. Mieli kilka interesujących pomysłow, nie ukrywam. Film nawet zobaczył światełko w tunelu po pojawieniu się antagonisty (stąd końcowa ocena), ale koniec końców podtopili to jeszcze jakimiś zwolnieniami czasu i innym kiczem – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396068
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Sisters / Siostry

Dwie siostry (Amy Poehler i Tina Fey) postanawiają urządzić ostatnią imprezę w rodzinnym domu zanim rodzice go sprzedadzą.

Ten duet świetnie sobie radzi w prowadzeniu gali. Bardzo dobrze sobie radzi w skeczach. Kiepsko w fabule, bo skok na pełnoprawną komedię trzeba uznać za niewypał. Rozwinięcie historii „Sióstr” nie ma sensu, bo impreza stanowi lwią część calości, a o wszelkich niuansach jesteśmy alarmowani na dlugo przed ich nadejściem. Każdy dramat i skrzyżowanie dróg wyczujemy ze 100% precyzją. Ale nie o to tu chodzi, chodzi o żarty, gagi, śmiech, dobrą zabawę. I ... .... jest średnio, mocno średnio. Zacznijmy od tego, że Poehler, wciela się w tę nudną siostrę, która poza obowiązkowym w dzisiejszym kinie wątkiem miłosnym, niesie ze sobą bardzo niewiele. W zasadzie jej żarty to jeden schemat tępego pajacowania, i udawania blondynki – oh wait. Tina Fey musi być nie tyle tą bardziej urodziwą, tą bardziej lubianą, ale i tą bardziej rozrywkową, więc jeśli się uśmiechniecie, to dzięki niej. Dużo tego? Nie. Osobiście najlepiej się bawiłem oglądając... Johna Cene! Wielokrotny mistrz WWE, kolejny raz sprawdza się w drugoplanowej roli w komedii. W „Wykolejonej” był jednym z jaśniejszych punktów, a tu jest chyba jedynym. Jego Pazuzu to siła spokoju od pierwszych minut, a jego zachowanie podczas imprezy mnie zwyczajnie bawiło – i to nie tylko z sympatii do aktora.

Ogółem nie polecam. Jest niby odważny humor, ale z umiarem, co nie było tu wskazane. Warstwa tekstowa zawiodła. Zamiast ciętych ripost, dostajemy nieudane próby ubrania się na imprezę, czy czytanie pamiętnika – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396117
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Daddy's Home

To nie może skończyć się dobrze. Chyba że... chyba że jednak może. Ojciec vs ojczym – Will Ferrel vs Mark Wahlberg. Jeden dumny ojciec spotyka drugiego dumnego tatę. Czy coś może pójść nie tak? Otóż może. Wszystko. Już pierwsze spotkanie dwóch ojców jest początkiem totalnej (i zabawnej) wojny dwóch biegunowo rożnych osobowości – spokojnego, rodzinnego Brada (Ferrell) i typowego bad boya, przystojniaka Dusty'ego (Wahlberg). Ale z każdym dniem stawka rośnie. Ojciec i ojczymprześcigają się w najdziwniejszych pomysłach, by okazać się "tym lepszym". Kto wygra? Czy uda im się przetrwać tę rywalizację? Brad chce po prostu być prawdziwą częścią jego nowej rodziny, nie ma jednak pojęcia, ile będzie go to kosztowało, kiedy do domu wraca prawdziwy ojciec.

Ciamajda kontra Bad Boy – schemat, który widzieliśmy setki razy, powielony raz jeszcze. Jakieś nowości? Został jakoś zmodyfikowany? Nie, trzeba oprzeć radość czerpaną z tego filmu, z wielbienia danych aktorów. Muszę przypominać jak lubię Wahlberga? Przypomnę! Nie lubię... ale zaczynam go akceptować w komediach – bo w poważnym kinie dalej mi ciężko – więc akceptuje i tutaj. Jego Dusty jest cool, po prostu, wszyscy go kochają od pierwszych minut znajomości, ma on w końcu stanowić kontrast dla ciamajdy Ferrela. Manipuluje ojczulkiem, kręci wszystkimi, stara się sprzedać nowe ja – choć opuścił rodzinę lata temu. Kto filnalnie wygra? No przecież, że nikogo to nie interesuje. Wszyscy są zwycięzcami... na ekranie, bo widz średnio może się za takiego uważać. Możesz skończyć na tarczy.

Śmiałem się kilkukrotnie – tylko. Największym mankamentem jest przewidywalnośc danych gagów. Tak jak trzon fabuły, są ściągnięte z komediowego elementarza i ani na moment nie próbują nikogo zaskoczyć. Za to można uznać jedynie pojawienie się wrestlera na ostatnie minuty, co wypada pozytywnie.

Polecać? Nie, nie polecać. Sztampa jakich wiele. Niby luźne kino, ale od kiedy to argument na plus? Byłem, obejrzałem, zapomnę. Dla mnie definicja przeciętniaka. Nie zrobili nic źle. Dobrze zresztą też nie – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396312
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Truth

Według pewnych dokumentów, prezydent George W. Bush korzystał z uprzywilejowanego statusu w czasie swojej służby, jako pilot w Gwardii Narodowej w Teksasie na początku lat 70. Sprawa wyszła na jaw we wrześniu 2004 roku, kiedy poruszył ją dziennikarz stacji CBS.

USA potrafi być zabawne. Szczegolnie jak kręcą film o polityce. Mój sceptycyzm wyklucza bezwzględną wiarę w produkt, a filmowe oko wyczuwa sporą manipulację widzem. Nie inaczej jest z „Truth”, gdzie chyba sam tytuł ma nas przekonać do ślepego zaufania. Ci co są za jednymi – polubią film, Ci co za drugimi – będą oburzeni materiałem.

Jeśli jednak podejdę do tego, jak do dziennikarskiej walki o swoje zdanie, na przekór groźbom, tak jak być powinno zawsze, to „Truth” okazuje się filmem bardzo przyzwoitym. Jak na reżyserski debiut, James Vanderbilt buduje solidną historię, której potrzeba trochę czasu, zeby się rozwinąć - ostatni akt trzyma już w napięciu, a w finale wywołuje emocje. Głównym „narzędziem” takiego rozwoju wydarzeń, jest Cate Blanchett. Świetna, jak we wszystkim. Absolutny top wśród aktorek Hollywood. Pewnie dostałaby i nominacje za to, gdyby... nie zagrała jeszcze lepiej w bardziej Oscarowym „Carol”. Niby Robert Redford gra tego najważniejszeg (znanego prezentera), ale to Cate odpowiada za wywoływanie emocji – to ona rozdaje tu karty. Sam Robert był poprawny i tylko poprawny. Dla mnie ginął gdzieś w tle, stojąc nawet za Topherem Gracem – bardzo dobra rola.

Z początku miałem wizję jednowyimarowych politycznych pierdół i o ile ta jednowymiarowość nigdy sprzed oczu mi nie zniknęła – pokazani są jak bohaterowie – tak w produkcję się nieco zaangażowałem. Może to z racji dziennikarskiego wykształcenia – 5/10 - Wolna podbudowa, jednowymiarowość i Redford, hamują mój entuzjazm.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396454
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Rock the Kasbah

Agent muzyczny Richie Lanz (Bill Murray) odkrywa w Afganistanie dziewczynę o niezwykłym głosie. Zostając jej mentorem, prowadzi ją przez etapy telewizyjnego show.

Mając w garści zgorzkniałego Murraya, wrzucając w sam środek obcej kultury, można pomyśleć, że mamy niezły materiał na komedie – a już na pewno na kilka solidnych gagów. Twórcy jednak szybko przekonują nas, że ta Hinduska potrawa nie jest zbyt ostra, zbyt smaczna, a śmierdzi jak każda inna.

Mamy agenta, którego klientka ucieka z pieniędzmi. Chłop zostaje na lodzie, bez paszportu. Poznaje sporo Amerykańskich twarzy, a gdzieś w połowie tego burdelu dokopuje się przypadkiem do tej rzekomej perełki. Rzekomej, bo o jej talencie ciężko się będzie nam przekonać. Dostajemy ze dwa wykony, a i wydaje mi się, że nie śpiewane w ogóle przez aktorkę. Nie jesteśmy w stanie się przekonać o jej talencie, to i nie kibicujemy jej drodze po triumf w tym telewizyjnym show.

Cała muzyczna otoczka, która wydawała się być filarem całości, schodzi na dalszy plan, przesłonięta przez traktowanie kobiet w tamtych krajach. A że to mieni się jako komedia, to i na tym polu nie bywa przesadnie emocjonalnie – tzn. nie poczujesz nic, nawet przez moment.

Murray do spółki z Brucem Willisem – tak, on też się stoczył – dodają nieco uroku, ratując chyba całość przed totalną katastrofą. Film został oparty na prawdziwej historii. Gdzieś tam w Indiach, faktycznie była kobieta, która odważyła się zaśpiewać. To jednak materiał na 3-zdaniowy wpis na Wikipedii, a nie pełnometrażowy film. Tempo tej produkcji zabija powoli. Z rockowym szaleństwem wspólnych cech brak. Daję dwa, ale polecam czynnie unikać – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396649
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Our Brand Is Crisis / Kryzys to nasz pomysł

Emerytowana konsultantka polityczna Jane ''Calamity" Bodine (Sandra Bullock) pomaga walczącemu o reelekcje prezydentowi Boliwii.

Trudno przypisać konkretny gatunek do tego „Kryzysu”. Wszędzie czytam o komedio-dramacie, ale nie byłbym na tyle odważny, żeby nazwać to jednym czy drugim. To film o politycznej rozgrywce między wieloletnimi wrogami prowadzącymi kampanie dla swoich klientów. Sandra Bullock vs Billy Bob Thornton. I muszę przyznać, że mimo prostoty tego wszystkiego, podobały mi się motywy wykorzystane w produkcji. Podobał mi się pomysł na kampanie Sandry, i to jak walczyła z niedoskonałością swojego kandydata. Nie starała się zmienić jego, starała się zmienić postrzeganie jego negatywnych działań. PR-owo fajna sprawa.

I o ile Sandra mogła się podobać – tak wizualnie, jak i aktorsko – to Billy Bob Thornton został totalnie niewykorzystany. Ten złowieszczy typ – tak wygląda zawsze – miał tu jakieś pobudki do rozkochiwania w sobie główną bohaterkę. Zero emocji, zero temperamentu, trochę cienizna słuchać jego spokojny głos nawet w trudnych momentach jego kampanii. Jego rola sprowadzała się do rozmów telefonicznych z rywalką i rzucania jej kłód pod nogi, niczym Donkey Kong rzucał beczki pod nogi Mario – daj spokój małpo, już wiemy, jak nad nimi skakać.

Kompletnie nie trafia do mnie wątek przyjaźni między Jane z biednym wolontariuszem. Wątek jak go odwiedza, jak poznaje jego braci – kino sztampowe, nieudolnie próbujące wywołać emocje, nudne. Traktowałem to jako smutny obowiązek – niczym wątki miłosne w... każdym filmie w dzisiejszych czasach. Podobnie ma się sprawa z okazjonalnymi żartami – bo skądś ta komedia się musiała wziać w opisach – które z zaskakującą skutecznością są chybione. Aż dziw bierze, że można tak bardzo nie mieć poczucia humoru. Dobrze, że tego nie było wiele.

I najśmieszniejsze w tych wszystkich wadach jest to, że mi się ten film oglądało calkiem przyzwoicie. Furory nie zrobil, oceny zbiera słabiutkie, a ja go uznaje za całkiem przyjemne filmidło, którego motywy były wystarczająco mocne, by przesłonić te wszystkie nietrafione strzały. Może to słabość do „Sztuki wojny” Sun Tzu. Żałuję, że całość nie była oparta o to prześciganie się w sondażach. Bez wątków pobocznych byłoby lepiej – (naciągane) 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396733
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  459
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  18.08.2010
  • Status:  Offline

http://www.joblo.com/newsimages1/hateful-eight-banner-what.jpg

 

The Hateful Eight / Nienawistna ósemka

 

W życiu widziałem filmy: złe, średnie, dobre, kilkadziesiąt bardzo dobrych i tylko kilkanaście wybitnych. W sumie było tego ponad 500 luźno. Tarantino więcej razy mnie zawiódł niż pozytywnie zaskoczył. Tym razem było inaczej. Ale od początku. Dla mnie to film ocierający się o wybitność pod każdym względem, pod tą tezą podpisuję się obiema rękoma. Daję 10/10. Jeśli nie chce Ci się czytać, to włącz film i tyle, bo trzeba to obejrzeć. Wracając do wybitności. Wszystko się zgadza: znakomite zdjęcia, świetne kreacje aktorskie (mistrzowskie role Samuela L. Jacksona i Kurta Russella), kostiumy, zabawa stylem, muzyka (Ennio Morricone!) wręcz genialna, montaż ideał. Brakuje mi epitetów, to piszę dalej. Wracam do Quentina. Jemu do tej pory nigdy nie udało się zrobić dwóch genialnych filmów pod rząd. Zawsze coś spartolił. Po Pulp Fiction, przez lata myślałem, że nic więcej nie pokaże światu. Grubo się myliłem. Odbił się od dna i zrobił Bękarty. Niestety potem od razu sięgnął dna Death proof/grindhouse, czy jak to było, bez znaczenia dno. Potem Django i myślałem, że to już naprawdę szczyt, ale znowu się myliłem. Bo powtórzył ten sam poziom. Ale to zupełnie inne kino. Zrobił współczesną wersję Westernów, stworzył na potrzebę określenie Tarantino Westernów. To całkiem coś nowego w kinie. Wielu widzów w ogóle tego nie dostrzeże. No brutalne, strzelają się. Zabijają i koniec. Gadanie. Niestety tu o genialności decyduje szczegół. Detal i szczegół szczegółu. Silent Night w trakcie tak ważnej sceny to geniusz. Meksykanin i zbijanie gwoździami drzwi to granica brawury. Nie da się lepiej. Wszystko dopracowane. Poza wszystkie ahy i ohy to działo, przez duże D. Trzeba zobaczyć, obowiązkowo!

 

Takie filmy powinno się robić. Nie trzeba budować światów za 100 milionów, nie trzeba brać aktorów, którzy biorą 30 milionów za rolę. Nie trzeba kręcić w 500 miejscach i używać 1000 helikopterów. Wystarczy napisać dobry scenariusz i dopilnować aktorów na planie. Zrobić parę dni plenerów i tyle. Proste? Otóż jak widać trudne. Ten film jest nagrany w studiu. Jadą dyliżansem i siedzą w knajpie. A ja patrzyłem na to z wypiekami przez 3 godziny. Może to dlatego, że wcześniej obejrzałem syf typu Big Short czy Marsjanin i nagle ktoś dał tak świetną robotę :)

Edytowane przez KaMaz
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396806
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Żyć nie umierać

Bartek (Tomasz Kot), niegdyś wzięty aktor, teraz zabawiacz publiczności w popularnym telewizyjnym show, dowiaduje się, że jest nieuleczalnie chory. Według lekarza zostały mu zaledwie trzy miesiące życia. Bartek postanawia maksymalnie wykorzystać ten czas, uporządkować swoje sprawy, naprawić błędy życiowe i pogodzić się z ukochaną córką. Wierzy, że nie ma takiej sytuacji, z której nie byłoby jakiegoś wyjścia i – zaskakując najbliższych pogodą ducha i poczuciem humoru – stara się zmienić bieg losu i przekonać Najwyższego Scenarzystę, aby jego historia zakończyła się happy endem.

Tanie telewizyjne dramaty – lubię to określenie polskich filmów. Pasuje idealnie do tego, co zwykle tam oglądam. Że niby jest gdzieś tam jakiś pomysł, ale na ekranie nie robi on na widzu większego wrażenia. I tak też jest z „Żyć nie umierać”, któremu ewidentnie zabrakło paliwa/pomysłu.

Kot robi co może, żeby to wszystko jakoś wyglądało. Starań mu odmówić nie mogę, a i swój występ może określić jako pozytywny, ratujący całość przed katastrofą. Co prawda naliczyłem tu jedną mocniejszą scenę – reszta to takie pitu-pitu – ale to i tak wynik lepszy od wielu przedstawicieli tego gatunku w naszym kraju.

Muszę przyznać, że byłem zaskoczony. Udało im się mi zaimponować w jednej kwestii. Zdziwiła mnie wtórność w produkcji, która trwa 80-minut. To oczywiście wiązało się z delikatną nudą – córka, lekarz, kumpel, córka, lekarz, kumpel. Może nie byłoby w tym nic złego, gdyby te relacje jakoś znacząco się różniły, gdybyśmy mogli obserwować zmiany w relacjach, ale próżno takie coś tu nakreślać – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396812
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Program / Strategia mistrza

Irlandzki dziennikarz sportowy prowadzi śledztwo mające na celu udowodnienie, że zwycięskie występy Lance'a Armstronga (Ben Foster) w Tour de France są zasługą niedozwolonych środków.

„Program” sprawi, że będziecie się zastanawiać, jak ten sekret udało się utrzymać tak długo. Lance jechał na dopalaczach całą karierę. Wszystko zbudował wokół tego, jak unikać wykrycia. W zasadzie pokazane jest to tak, jakby jego największą walką było utrzymanie odpowiedniego stosunku wody i krwi w organiźmie, a nie pedałowanie po Francji.

Ben Foster jest bardzo dobry w roli Armstronga. Momentami zapominasz, że to aktor, bo i charakteryzatorzy upewnili się o odpowiedni wygląd. Gra wiarygodnie, a jego kwestii chce się słuchać. Wynosi się na inny – wcześniej sobie nieznany – poziom.

Kolarstwa tu jak na lekarstwo. Historia skupia się – z czasem coraz bardziej – na dążeniu do odkrycia prawdy przez dziennikarza zakochanego w sporcie (Chris O’Dowd) – który notabene był sporym zwolennikiem debiutującego w Tour de France Amerykanina. Pokazuje też brak sprawiedliwości, kiedy zahacza o kolege z zespolu Lance’a – Floyda (Jesse Plemons). Fajne podejście – ciężko się przyczepić – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396915
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Freeheld

Mechanik samochodowy z New Jersey, Stacie (Ellen Page), i jej dziewczyna detektyw, Laurel (Julianne Moore), toczą walkę o zapewnienie świadczeń emerytalnych Laurel, u której zdiagnozowano nieuleczalną chorobę.

Jeśli zastanawialiście się, czemu Julianne Moore nie jest nominowana do Oscara, to to jest tego powód. Źle wybrała rolę. Tropem Cate Blanchett zapragnęła kobiet, ale projekt nie okazał się tych samych lotów co „Carol”. „Freeheld” to mieszanka tanich telewizyjnych dramatów – przerost formy nad treścią – wymieszany ze szczyptą nędznego policyjnego śledztwa, bo i każda akcja Laurel, to wrażenie filmu klasy B. I nic Wam nie da, że w łózku się będą miziać dwie utalentowane aktorki, jeśli całość jest tak płytka i źle zrealizowana. Po prostu się nimi nie przejmiesz. Moore udało się wyglądać na starą i schorowaną, ale nawet tam zabrakło nieco mroczniejszej otoczki. Ona zdycha, ledwo zipie, a świat wydaje się wciąż kolorowy. Niewykluczone, że przygnębiający klimat spotęgowałby emocje. Tylko, ile daje nam spotęgowane 0... – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-396967
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Ride Along 2

Wraz z nadchodzącym ślubem, Ben (Kevin Hart) rusza do Miami ze swoim przyszłym szwagremm, Jamesem (Ice Cube), by zatrzymać narkotykowego dilera.

Pierwszy Ride Along (5/10), to przyzwoita komedia. Bez szaleństw, ale zdolna do obejrzenia bez grymasu, a z uśmiechem. Opowiedziany raz jeszcze żart, nie bawi już tak bardzo, a kiedy go słyszymy kilkanaście razy, to zaczyna nas irytować. Bo „Ride Along 2”, to nie tylko ten sam dowcip, co oryginal, to też ten sam dowcip, co miliony innych komedii o nietypowych partnerach, przyjaciołach, itp. Miałem wrażenie, że oglądam zlepek skeczy już widzianych, przewałkowanych, sztampowych. A jeśli powtórek Wam mało, to dodam, że Kevin Hart gra to samo co gra zawsze, a Ice Cube gra... sami zgadnijcie co. Przezwisko kameleon im nie grozi. Jasne, mają taką charyzmę, że i tutaj człowiek parsknie, czy podniesie kącik ust, ale pod żadnym kątem nie można ocenić tego pozytywnie – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-397122
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The 5th Wave / Piąta fala

Nie jesteśmy sami we wszechświecie. Obcy najpierw odebrali nam elektryczność, potem zrzucili powodzie, zarazy i inne klęski żywiołowe. I tak, po czwartej fali ataku kosmicznych najeźdźców z siedmiu miliardów mieszkańców Ziemi została zaledwie przerażona i zdesperowana garstka. Cywilizacja obcych przewyższa naszą tysiąckrotnie, udało im się poznać nasz sposób myślenia, przewidywać każdy krok. Niewiele wskazuje, by ktokolwiek przetrwał nadchodzącą piątą falę. Świat, w którym żyją Cassie (Chloe Grace Moretz), Evan (Alex Roe), Ben i Sam, to płonące wymarłe miasta, krajobraz apokaliptyczny, nikt z ocalałych nie ufa nikomu innemu, strach paraliżuje Ziemię. Młodzi bohaterowie, by przetrwać, muszą dowiedzieć się, kim są przybysze, dlaczego chcą zgładzić ludzkość i czy istnieje choćby szansa na przetrwanie. Może im w tym pomóc młody mężczyzna, którego spotyka Cassie.

Kolejny... Kolejny Zmierzcho-Igrzysko-Niezgodny film, gdzie USA jest zagrożone, nastolatki będą ratować świat, zakochiwać się, a na czele stoi kobieta. Oczywiście, na podstawie jakiejś tam książki. Hollywood teraz ma chyba za zadanie wyszukiwać wszystkie romanse dla nastolatków z takim tłem, by wydoić kasę z targetu ustawionego w kasach po bilety od pierwszej części bladego wampira i apatii. Tym razem zaatakowali nas kosmici. Podzielili wszystko na 5 fal, a nam przyjdzie oglądać końcówkę ich mistrzowskiego planu. I nie powiem, początek wskazywał na niezłe postapokaliptyczne kino akcji. Klimatyczne scena z Chloe Moretz mogła napawać optymizmem, by później zadziwić głupotą i aktorską nieudolnością. Jak chcecie zobaczyć gościa, przy którym sypalibyście Oscary pod nogi Pattisona i tego bardziej opalonego, to włączajcie Alexa Roe. Gość musi mieć fenomenalnego agenta, który swoją część oddał na poczet produkcji i zatrudnienia tego gamonia. Każdy tekst to jakiś przykry żart, który nakazuje myślec, że mamy do czynienia z parodią danego gatunku, a nie jej kolejnym przedstawicielem. Totalny brak chemii, między nim, a starającą się ile może Chloe.

Dla wszystkich oczekujących chociaż dobrego sci-fi – czynnie unikajcie. Kosmitów tu nie uświadczycie, a tempo produkcji sprawi, że będziecie w stanie o tych wszystkich falach w ogóle zapomnieć. Fabularne twisty są przewidywalne i fatalne, końćówka pozbawiona emocji – zresztą jak cała reszta – a po 20-minutach oglądanie staje się bezcelowe. Nie, nie, nie. Gorsze niż Zmierzch (... i zdałem sobie sprawę, że to ostatnie zdanie mogłoby posłużyć za całe podsumowanie) - 1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-397281
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

The Hateful Eight / Nienawistna ósemka

 

Gdyby pokazać ten film komuś w miarę obeznanemu w filmach i spytać o twórcę to bez wątpienia powiedziałby, że Tarantino. Jest to tak bardzo "tarantinowski" film, że chyba bardziej się nie da. Pytanie pozostaje więc jedno: czy to dla kogoś plus, czy minus filmu. Dla mnie zdecydowanie plus i wychodząc z kina byłem bardzo zadowolony z tego co zobaczyłem.

Film świetnie nakręcony z paroma (w sumie niestety paroma) fantastycznymi kreacjami. Samuel L. Jackson jak zawsze geniusz, Jennifer Jason Leigh w roli Domergue była aż obrzydliwa (choć to pewnie wina tego wszystkiego co ją tu spotkało :D). Bardzo pozytywnym zaskoczeniem był Walton Goggins. W jednej z recenzji przeczytałem opinię, że rola kata Oswaldo Mobraya była pisana pod Christopha Waltza. Czytałem to przed pójściem na film i trzeba przyznać, że to widać.

Innym elementem znanym z filmów reżysera, są przydługie sceny i dialogi pozornie o niczym. Tyle, że to jest właśnie to co buduje klimat. Przyznaję - film jest długi i wielu może nie dać mu rady. Jeśli jednak wiesz czego oczekiwać, to będziesz zachwycony.

Generalnie film zaczyna się spokojnie i przez długi czas trzyma nas w napięciu i oczekiwaniu na akcję. Fajne jest to, że niby mamy jakieś swoje podejrzenia co do "złego", ale nie dostajemy zbyt wiele wskazówek i do końca nie wiadomo czy mamy rację. Ja na przykład do samiutkiego końca przeczuwałem pewien zwrot akcji i w każdej chwili byłem przekonany, że może jeszcze do niego dojść.

Oczywiście po oczekiwaniu zaczyna się robić - co również domena Tarantino - bardzo krwawo. Znajoma stwierdziła, że to chyba najkrwawszy film Tarantino. Mam co do tego wątpliwości, ale nie powiem, jest tego całkiem sporo.

 

Nie oglądam wielu nowych filmów, więc jestem daleki od robienia jakiś rankingów ale gdybym miał ułożyć TOP3 z większych produkcji które jakiś czas temu widziałem (powiedzmy, że 2015, mimo że Nienawistna Ósemka w tym roku), to wyglądałoby ono tak:

3. Star Wars

2. The Hateful Eight

1. Mad Max

 

Lubiącym Quentina polecać nie trzeba. Co do reszty to także polecam. Trzeba się jednak nastawić na długie i dość specyficzne kino ;)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-397387
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Love the Coopers / Kochajmy się od święta

Cztery pokolenia rodziny Cooperów spotykają się jak co roku przy świątecznym stole, ale tym razem skrzętnie skrywane rodzinne sekrety wyjdą na jaw, co może nieco zepsuć wigilijną atmosferę miłości i zrozumienia. Senior rodu Bucky (Alan Arkin) poważnie rozważa spędzenie świąt w towarzystwie młodziutkiej kelnerki z okolicznej knajpy. Jego córka wraz z mężem wciąż udają perfekcyjne małżeństwo, mimo iż coraz częściej mają ochotę okładać się choinką. Ich syn nie może zapanować nad uroczą acz niesforną czteroletnią córeczką, która klnie jak szewc. Jego siostra, piękna i samotna, by uniknąć rodzinnych komentarzy, zaprasza na kolację przypadkowo poznanego żołnierza, którego przedstawia jako narzeczonego. W tym roku bombki mogą eksplodować.

W filmie używają mądrych słów, że ludzie się stresują przed świętami, jakby było możliwe by zaplanować szczęście. Sama produkcja pokazuje jednak, że na jakkolwiek dysfunkcyjną familię byśmy nie trafili, to przy świątecznych stole i tak wszystko się ułoży. Papka innymi słowy, i to gorszego sortu.

Mało komedii w komedii. Non-stop obserwujemy problemy wszystkich. Jedni się kłocą, inna jest nieszczęśliwym singlem, kolejny jest niepocieszony, że kelnerka zmienia pracę, a jeszcze inny w ogóle tej pracy nie ma. Wszystko w jednej rodzinie, okraszonej plejadę gwiazd. Gagów/Tekstów godnych uwagi jest... ... no żeby mnie nie poniosło ze 2. A mamy Arkina, Olivie Wilde, Goodmana czy Diane Keaton. Nie ma znaczenia, kiedy scenariusz jest tak słaby, a wszystko opowiada nam narrator reprezentujący mikołaja, czy innego ducha świąt. Zabieg w efekcie fatalny. Jakbym mógł to bym wybuchł, niczym bohaterowie „Kochajmy się od święta” – bo i taki „wybuchowy” efekt przy ich wstydzie tu znajdziemy.

Pojednanie ich wszystkich, posadzenie przy jednym stole, wydawało się mieć potencjał na poważną katastrofę – punkt kulminacyjny. Budowali jednak wszystkich w pojedynkę przez tyle czasu, że sam finał trwa zdecydowanie za krótko i nie ma w sobie ani grama soku. Nie oglądajmy takich filmów nawet „od święta” - 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/189/#findComment-397445
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • GGGGG9707
      Czyli tak w skrócie żeby całości nie tłumaczyć Fightful podało w zeszłym roku chyba że WWE planuje PLE w Belgii i we Włoszech i że mają robić testy w postaci gal w 2025. Pewne źródła w WWE odpowiadające za organizację gal w Europie potwierdzają tą informację i podają że WWE jest na ten moment bardzo zadowolone ze sprzedaży biletów w Bxl. Do gali zostały 2 miesiące a już praktycznie sprzedano liczbę biletów jakiej WWE oczekiwało.  No i ponoć omawiana była kwestia Elimination Chamber 2026 w Brukseli. Także teraz tylko trzeba dać z siebie wszystko na trybunach i jest szansa na duże PLE 😁
    • Mr_Hardy
      Bardzo mi się podoba to, że TNA na początku przypomina co się działo w poprzednim tygodniu. Często bywa, że nie pamiętam co było w poprzednim tygodniu.. Moose na Genesis będzie miał swoją wersję pasa X-Division czyli TNA zaspoilerowało nam wynik walki. Tak mi się wydaję. Ogólnie bardzo dobry iMPACT dużo dużo lepszy odcinek niż z tamtego tygodnia. Genesis zapowiada się świetnie. Nie mogę się doczekać.   
    • MattDevitto
      Na razie na SD w karcie jest tylko jeden match + ma pojawić się Tiffany
    • KPWrestling
      Ten pojedynek to szansa na rehabilitację przed gdyńską publicznością po nieudanym starcie w turnieju. Zarówno Leon Lato, jak i Eryk Lesak, przegrali swoje walki ćwierćfinałowe w boju o tytuł pretendenta do mistrzostwa KPW. Nie zmienia to jednak faktu, że obaj pozostają w dobrej dyspozycji. Eryk toczył bardzo wyrównany bój z Filipem Fuxem i momentami wydawało się, że przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Leon Lato po listopadowej porażce zaliczył z kolei wygraną na włoskiej ziemi, pokonując Lello Boy Jonesa na gali Wrestling Megastars Main Event. Czy Eryk Lesak jako ten większy i silniejszy zdominuje przeciwnika i nie pozwoli mu na rozwinięcie skrzydeł, trzymając go w walce na swoich warunkach? Czy też Leon Lato wykorzysta szybkość, spryt i fantazję, zaskakując Lesaka i dopisując kolejne zwycięstwo do swoich statystyk? Jedno jest pewne - dla obu liczy się tylko zwycięstwo i zrobią w ringu wszystko, by je odnieść. Eryk Lesak vs. Leon Lato Instagram: heelesak leon.lato Gala Wrestlingu: KPW Arena 27 24 stycznia 2025 Nowy Harem Gdynia Ostatnia pula biletów: https://kpw.kupbilecik.pl/ Przeczytaj na oficjalnym fanpage KPW.
    • KL
×
×
  • Dodaj nową pozycję...