Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

ale na szczęście nie ma tutaj wpadek na miarę Jar Jar Binksa

 

Nie wiem czy ktoś czytał, więc podzielę się dość ciekawą fanowską teorią na temat tej postaci. Możliwe że jeszcze przyjdzie nam zobaczyć Jar Jar'a na ekranach, lub już go widzieliśmy :>

Jar Jar Binks Theory

 

Taaa. A Lucas mówił, że po "Mrocznym widmie" kolejna część sagi będzie miała tytuł "Wielka przygoda Jar Jar Binksa". :)

14453752125651e0a536c69.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Legend

Oparta na faktach opowieść o narodzinach i upadku gangsterskiego imperium braci bliźniaków Rona i Reggie’go Kray (podwójna rola Toma Hardy’ego), którzy w barwnych latach 60-tych terroryzowali Londyn. W walce o miejsce na szczycie byli zawsze bezlitośni i nierozłączni, ich brutalność przeszła do legendy. Jednak gdy pojawiły się wielkie pieniądze, władza i kobiety, ich drogi zaczęły się rozchodzić. Pojawiły się odmienne pomysły na prowadzenie "biznesu", a w konsekwencji konflikty, na które tylko czekali ich wrogowie.

Krayowie, to świetne postaci. Bez wątpienia zasługują na swój film. Wydaje mi się jednak, że zasługują na coś lepszego, niż „Legend”. Nie zrozumcie mnie źle, „Legend”, to przyzwoity kawał rozrywki, ale moja słabość do kina gangsterskiego – przez co wiele im wybaczam, a oceny najczęściej naciągam – prowadzi chyba do podwyższania poprzeczki, nakręcania się przed seansem – przez co łatwo mnie zawieźć. Nie wiem ile ma to sensu, możliwe, że niewiele, ale tak jak „Legend” zaczęło się świetnie – było emocjonujące, zabawne, a człowiek wręcz chciał być jak Reggie – tak po kilkudziesięciu minutach totalnie się wyłożyło. Zaczęło się jawić, jako telewizyjny potworek, którego przepustką na sale kinowe był wyłącznie Tom Hardy. Słyszałem wiele przeciętnych opinii na temat historii i muszę się pod nimi z bólem podpisać – ona zwyczajnie nie trzyma w napięciu. Te starcia gangów nie budzą emocji, nie ruszają, a historia miłosna nie jest na tyle silna, żeby utrzymać wszystko w ryzach.

Podpisuje się z bólem, bo mamy tu do czynienia ze świetnymi kreacjami Hardy’ego, który powoli awansowuje do topu moich aktorów. Gość jest fenomenalny, a różnice miedzy bliźniakami nakreśla bez problemu - wystarczy spojrzenie. Reggie był dla mnie ciekawy przez cały film, bo... jest definicją gangstera. Jest tym, co chcę oglądać. Jest charyzmatyczny, pewny siebie, jest urodzonym przywódcą z wielkimi cohones. Ronny z drugiej strony ma swoje komediowe akcenty, które pewnie będzie najłatwiej zapamiętać – proper shootout... lika a western - jednak z czasem miałem poczucie powtarzalności. To mocna karykatura. I o ile nie wątpie, że on taki był naprawdę, to w filmie chyba za dużo jego pajacowania. Za mocno nakreślony gejowski wątek, jakoś wybijający mnie z tonu filmu – choć czepiając się szczegółów, to on daje, a nie przyjmuje, więc według jego teorii nie jest pedałem :wink:

Porównywanie tego do klasyki gatunku byłoby zbrodnią. Tamte są wiecznie na czasie, są ponadczasowe, zachwycony je oglądam za każdym podejściem. „Legend” nawet raz mi tego nie dało. Świetny Hardy nie utrzymał kiepskiego scenariusza – w zasadzie, to prawie nic tu nie pokazali. Czuć, że chwycił za ten projekt niedoświadczony reżyser. Podobna sytuacja z tegorocznym „Black Mass”, gdzie masz tę absolutnie genialną kreację aktorską – tam Johnny Depp - do której byś z miłą chęcią wrócił, ale cała reszta – poza urodą Browning i Chazzem Palminteri (za krotko!) - Ci na to nie pozwoli. WANKERS! – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Steve Jobs

Życie Steve'a Jobsa to właściwie gotowy scenariusz filmowy. Walka o przetrwanie, wyścig z czasem, genialny umysł i pomysły, które zrewolucjonizowały rzeczywistość XX i XXI wieku. Za reżyserię filmu odpowiedzialny jest Danny Boyle, laureat Oscara za film "Slumdog. Milioner z ulicy". Scenariuszem zajął się Aaron Sorkin, zdobywca Nagrody Akademii za "The Social Network". Film zabierze nas w miejsca, w których tworzyły się podwaliny dzisiejszej elektroniki i technologii nowej generacji. Zobaczymy walkę z czasem, który Jobs musiał wyprzedzić, abyśmy dziś korzystali z rozwiniętej technologii komputerowej. Twórcy filmu zapowiadają, że poznamy również intymny portret geniusza, ojca rewolucji technologicznej. W filmie zobaczymy Michaela Fassbendera w roli tytułowej oraz laureatkę Oscara Kate Winslet, a także Setha Rogena i Jeffa Danielsa.

Czy Kutcher bardziej przypominał Jobsa niż Fassbender? Wizualnie. Czy nowy obraz o twórcy MACa, wynagrodzi nam cierpienie, jakie spotkało nas przy seansie filmu „Jobs” sprzed 2-lat? Bez cienia wątpliwości. Tamto to gniot (3/10), który miałby problem z podniesionym czołem walczyć w ramówce z potworkami wałkowanymi przez telewizję, a to, to coś podnoszącego rękawice w nadchodzących Oscarach.

Podoba mi się, jak został Steve przedstawiony. Nie mamy żmudnego „origins story”. To nie jest kręcenie jego strony z Wikipedii, gdzie punkt po punkcie śledzimy jego życie. Danny Boye pokazał... 3 sceny, a dokładnie 3 wycinki z życia twórcy, poprzedzające prezentacje ważnych produktów. Szybko łapiemy, kto jest kim, a piękno polega na tym, że obserwujemy, jak zmienia się sam główny bohater i jak zmieniają się jego relacje z bliskimi. Tam widzimy geniusza, wielkiego człowieka, lidera, ale przede wszystkim dupka. Nie jest to laurka, ktora w różowych barwach przedstawia całe jego życie. Jasne, to też jest pewnie przejaskrawione i Hollywoodzko pokolorowane, jednak sporo złych cech na ekranie znajdziemy. Mimo to, ciężko mi do niego podchodzić jak do antybohatera. Nawet jak jawił się jako dupek, to zdawał się mieć w tym cel. Taki obrót zawdzięczamy głównie Fassbenderowi, który może liczyć na nominacje. Nie jest to rola „na statuetkę”, brakuje jej mocniejszych akcentów, ale Michael odwalił kawał świetnej roboty - jego burzliwe dialogi z Danielsem czy Rogenem są esencją filmu. Podobnie zresztą wygląda reszta obsady, których przemiany są równie ciekawe. Są nieodłączną częścią życia tego człowieka, a tak rzadko o nich słyszymy – o co zaciekle walczy Wozniak (Rogen).

„Steve Jobs” to bardzo dobre kino, które spełnia pokładane w nim nadzieję. Oddaje hołd ikonie elekrotniki, i wypełnia tę lukę, której Kutcher nawet w połowie nie zasłonił. Biografia z tego świetna, dramat... przyzwoity. Nie ukrywam, że nie zostałem zniszczony, w fotel mnie nic nie wgniotło. Wyliczyć można kilka prób wywołania u nas potężnych emocji, i choć są one skuteczne... jest ich zaledwie garść – 7/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  4 870
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  29.01.2007
  • Status:  Offline

Star Wars: The Force Awakens

Hype na nowe Gwiezdne Wojny był ogromny i mnie też się to udzieliło i to do tego stopnia, że gdy już było po premierze, a ja byłem jeszcze przed seansem to wręcz unikałem wchodzenia na portale społecznościowe, żeby tylko nie trafić na jakiś spoiler. Jedyna rzecz jaka mnie ciekawiła i którą sprawdziłem, to pierwsze oceny filmu. Były bardzo pozytywne, co jeszcze bardziej nakręciło mnie na film. Bałem się trochę, że moje oczekiwania będą zbyt duże i wyjdę z kina niezadowolony. Od razu powiem, że tak nie było, choć nie mogę powiedzieć by film spełnił moje oczekiwania.

 

Film to w dużym stopniu kalka "Nowej Nadziei". Dostajemy tu wręcz bardzo podobne sceny, tylko z nowymi bohaterami. J.J. Abrams podszedł do niego w bardzo bezpieczny sposób. Widać, że nie chciał za dużo zmieniać i wolał pójść pewnym wyznaczonym torem by zadowolić jak najwięcej ludzi. Zresztą jedna z największych zmian, a więc inny czarny charakter to jedna z najczęściej krytykowanych rzeczy co poniekąd potwierdza, że pójście tym torem było słuszne. (choć oczywiście nie wszystkim się dogodzi i drugi obóz to właśnie krytycy "kalki" starej Trylogii). Wprawdzie zgadzam się z tym, że Kylo Ren wypada dość średnio ale podoba mi się pomysł na to, by dopiero oglądać jego rozwój. Jest to coś nowego i dla mnie świetna sprawa. Zresztą, dwa największe zaskoczenia filmu są związane właśnie z głównym złym (BTW dużo bardziej zaskoczyło mnie to kim on jest niż to co zrobił) co moim zdaniem pokazuje, że to dopiero początek tej postaci.

 

Jakie więc były moje oczekiwania? Jednak troszkę więcej zmian, nowych elementów. Nie zawiodłem się na filmie i nie uważam że był zły przez to, że był bardzo podobny do starej Trylogii. Bardzo mi się podobał, ale jednak oczekiwania miałem trochę inne. Tłumaczę to sobie trochę tym, że to pierwsza część nowej Trylogii i miała być pewnym wprowadzeniem. Liczę więc, że kolejne części rozwiną historię jeszcze bardziej, wyjaśnią nam wiele spraw i generalnie będą już kompletnie nową historią.

 

Jeśli już jestem przy minusach, to mocno zawiodłem się na jednej rzeczy, a w zasadzie postaci: Kapitan Phasma. Oglądając trailery, patrząc na jej wygląd liczyłem na jakiegoś mega kozaka i kogoś na poziomie mojego ulubieńca Boba Fetta. A nie dość, że scen z tą postacią było jak na lekarstwo, to jeszcze okazała się ona totalną cipą.

 

Dużo narzekam, a przecież film mi się podobał. Czas więc wymienić plusy. Największy to uczucie, że to Star Wars. Bałem się, że nie poczuję w nowym filmie tego klimatu, że odbiorę to jako fajny film si-fi, a nie nowe Star Wars. Tutaj jednak cały czas dało się czuć klimat tego świata i chwała im za to. Kolejny plus to wartka akcja. Nie było tu wielkich przestojów, a równocześnie nie czułem się zmęczony scenami akcji. Jak dla mnie proporcje były idealne. Na koniec postacie. O czarnym charakterze już się wypowiadałem. Co do innych złych, to Snoke jest dziwny, ale widzieliśmy tylko hologram więc wstrzymałbym się z pełną oceną (zwłaszcza, że niewiele wiemy na jego temat). Bardzo podał mi się za to Hux - ambitny generał, który stara się stanąć wyżej od Kylo Rena. Do nowych postaci, po jasnej stronie mocy nie mam zastrzeżeń. Tak Rey jak i Finn to bardzo fajne postacie i jestem ciekaw ich dalszego rozwoju. Przede wszystkim ciekawi mnie Finn. Niby używał miecza świetlnego, ale chyba nie ma żadnego związku z mocą. Pytanie więc kim tutaj będzie? Wprawdzie przeczuwam jaką rolę może dalej pełnić, ale ze względu na spoilery nic więcej nie napiszę ;) Jest jeszcze Poe. Nie było go za wiele, ale też wydaje się ciekawą osobą.

 

Dla mnie jako fana świata SW, film był bardzo dobry i oceniłbym go na 8/10. Miałem trochę inne oczekiwania, ale to co dostałem mnie zadowala, a decyzje podjęte przez Abramsa mogę sobie w łatwy sposób wytłumaczyć i je zaakceptować. Jedno wiem na pewno, wobec następnej części oczekiwania będę mieć większe. Fajnie jednak, że Star Wars wraca. Na VIII część przyjdzie jeszcze trochę poczekać, ale na szczęście Disney podjął decyzję o robieniu spin offów. Czekam na film o Boba Fettcie!


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Star Wars: The Force Awakens

 

Uwaga spoilery

 

Wymienie plusy i minusy, w popularnych kiedyś punktach

 

+

 

Furtka dla seriali Star Wars, które będa traktowac o Akademii Jedi

Postacie dobrej strony mocy, akurat dobry dobór

Mnóstwo akcji

Świat znany z poprzednich częsci, tutaj nie wprowadzali zmian i dobrze

Maska Vadera

Wygląd Luka

Smierc jednego z bohaterow

 

-

 

Spora Kalka z 4 części

Nowa/stara Gwiazda Śmierci ponownie i te same rozwiązanie

Walka na miecze słaba

Totalny cipo hell, jak zdjął maske i zaczoł gadać bez niej to wyglądał jak z filmu "Zemsta frajerów"

Żeby było mało, beznadziejnie walczył, przesadzili z tym jak z niego zrobili totalną pizde na końcu, tak zepsuli tą postać że jedynym ratunkiem powinno być uśmiercenie go w tym filmie, niestety

Nie przyjme argumentu że to rozwój, tej postaci, przedewszystkim to osoba, która szkolił Luke, a meczy sie na mecze swietlne ze zwyklym szturmowcem i przegrywa, z panną co dopiero odkryła moc, totalna żenada. Wychodzi na to ze Luke, uczyc nie potrafi i ostatnia scena zbedna, tak to sie kupy nie trzyma.

Maska słaba, zero inwencji tworczej rezysera to kolejny mankament.

Postac glównego "zlego"- Przeciez to powiekszony Gollum, niesmaczny żart z tymi postaciami ze złej strony, jedynie ten admirał wyglądał dobrze.

 

 

Reasumujac, minusy dosc duze, co psuja odbior filmu

 

5/10

Absence of War Does Not Mean Peace

3669750324873c0356f997.gif


  • Posty:  441
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.01.2014
  • Status:  Offline

UWAGA SPOILERY

Po oglądnięciu Star Wars miałem zamiar dać jakiś dłuższy wpis, ale szczerze mówiąc film zniechęcił mnie do tego. Zacznę od plusów, a właściwie jednego - główna bohaterka - Daisy Ridley. Wytrzasnęli ją nie wiadomo skąd, a dziewczyna ratowała cały film swoją grą aktorską + zarąbisty brytyjski akcent przez który zapewne będę śledził jej dalszą karierę.

Teraz minusy, ogólnie cały film miał smaczek dla koneserów, bo odnosił się bardzo do wcześniejszych produkcji i tutaj + dla twórców, tyle tylko, że było tego za dużo, bo poszli na łatwiznę i chyba każdy kto to wcześniej oglądał wie jak dalej się potoczy. Zmiana gwiazdy śmierci na "planetę śmierci" to też typowy amerykański kicz, gdzie wciska się ludziom coś większego, bo niby jest lepsze xD Powiedzcie mi jakim cudem laska, która trzymała miecz świetlny pierwszy raz w życiu mogła pokonać nowego Vader'a który uczył się u Luke'a? Uśmiercenie Hana Solo byłoby na plus gdyby to jakoś podbudowało Bena, a nic mu nie dało, bo finalnie gryzł piach. Ciemna strona mocy została zeszmacona niczym Batista przez Jaśka i nie wiem jak oni chcą teraz odbudować to w kolejnej części, bo logiczne jest, że wtedy powinna wyjść na prowadzenie ciemna strona mocy, żeby zbudować napięcie przed ostatnim filmem. Historia miłosna też na minus, bo wygląda komicznie. Poza tym mamy jeszcze nowego antagonistę - Nowy Porządek. Brzmi to po polsku bardzo słabo, z resztą tak samo jak po angielsku.

Daję 3/10 na zachętę, ale wątpię żeby tak zeszmaconą ciemną stronę mocy dało się jeszcze jakoś logicznie podbudować.

Beniaminek 2014

990529556565f7712de17e.jpg


  • Posty:  4 432
  • Reputacja:   2
  • Dołączył:  02.04.2012
  • Status:  Offline

 

 

Siódma część sagi "Gwiezdnych wojen" rozgrywająca się 30 lat po wydarzeniach z "Powrotu Jedi".

 

Też zawre w mojej opinii parę spoilerów.

 

Ogromny hype dał o sobie znać również na mnie. Zawsze lubiłem to uniwersum czy filmowe czy gamingowe, ale kto nie rozpoznaje Dartha Vadera czy żołnierzy w białych kombinezonach. J.J. Abrams mający na swoim koncie parę znanych tytułów podjął się, więc bardzo trudnego zadnia. Nie dość, że robi kontynuację jednej z najbardziej znanych serii filmowych w świecie fantastyki to jeszcze musi przekonać swoje dzieło starszym odbiorcom darzącym uczuciem epizody z lat 80, a rozczarowanych pierwszymi częściami, nakręconymi blisko 20 lat później. Mimo iż widać tutaj rękę Disneya to na całe szczęście czuć również stare, dobre Star Wars. Po części to zasługa wielu nawiązań do "Nowej Nadziei" i bywały momenty, po których morda mi się cieszyła. Najlepsze to dwóch szturmowców, którzy, którzy rozprawiają o tym iż T-17 to przereklamowany model i starszy był lepszy. Jak ktoś pamięta to inna (bądź ta sama dwójka, wciąż wierna Imperium :lol: ) dwie dekady temu kłóciła się, czy T-17 przebije obecne modele. Nic tak, jednak nie pachniało starą sagą jak Han Solo, jego włochaty kumpel i holograficzne szachy, w które Chewbacca bardzo nie lubił przegrywać. :twisted: Ich statek to wciąż kochany przez Hana staruszek pełny technicznych wad. Warto byłoby przede wszystkim opowiedzieć o grze aktorskiej jak i postaciach. Stary wyga Ford, jak zawsze niezawodny i chyba najlepszy w swojej roli. Księżniczka Leia, która za dużo do gadania nie miała, ale spisała się jako już Pani Generał, pozostawiając wrażenie doświadczonej, starszej kobieciny, która ma wciąż szacunek wśród Rebelii i jednocześnie matki wierzącej, że odzyska syna. Młodziutka Daisy także zagrała bardzo dobrze rolę pustelniczki, zbieraczki złomu będącej następną Jedi. Wszyscy po zwiastunach myśleli, że to w czarnoskórym dezerterze jest ten potencjał, ale z dwójki bohaterów to on był tutaj tym pomagierem. Nie oznacza to, jednak iż jego postać jest głupim dodatkiem. Gość będąc początkowo żołnierzem "Nowego Porządku" odkrywa w sobie człowieczeństwo, a raczej patrząc na całokształt miał je cały czas tylko po prostu zobaczył dla kogo walczy w swoim pierwszym zadaniu zabezpieczenia wioski. Finn okazał się dzielnym gościem z potencjałem, który ewidentnie leci na Panią Padawan i wcale mu się nie dziwię. :D Bardzo mnie cieszy John, który poradził sobie w roli jest ciekawą postacią. Także pilot - cwaniak i kozak Poe mimo iż pojawił się w drugiej połowie filmu, znikając wcześniej to widać w nim potencjał. Niby postać drugoplanowa, a jednak niezły dowódca i jeszcze lepszy pilot. Chewbacca dalej ryczy, tajemnicza właścicielka baru urzekła posiadaniem miecza Luke'a i wyczuciem potencjału w Rey, a nasz malutki robocik BB - 8 może się nie przysłużył tak jak R2D2, ale był tak uroczy, że może śmiało być częściej na ekranie. Spodziewam się w przyszłym epizodzie jakiś komediowych scenek z robotami i C-3PO. I teraz ponarzekam... Co oni robią z ciemną stroną mocy. Przez cały ten czas wyczuwa się potęgę dawnego Imperium i podziwia ich machinę wojenną, ale to wszystko jest niespójne i nielogiczne. Przegrali wojnę i utracili wpływy, a grupa fanatyków wybudowała sobie nową gwiazdę śmierci gotową do unicestwienia kilku planet na raz, a Republikanie - zwycięzcy wojny nadal kryją się po lasach w niewidocznych bazach. O ile postać Generała Huxa przedstawia się jako młodego, lecz fanatycznie oddanego i pewnego siebie oficera to z innymi jest już gorzej. Kapitan Phasma, która miała potencjał być kolejnym Boba Fettem pojawia się pary razy, a potem zostaje schwytana przez bohaterów i prawdopodobnie kończy w zgniatarce na śmieci(kolejne odniesienie :D ). Mam nadzieję, że się pojawi w następnej części. Jeżeli nie to mogę powiedzieć iż to była zbędna postać. Pani Gwendoline niech się skupi na roli rycerza w Grze o Tron, bo tam jej postać jest o wiele ważniejsza. I wisienka na torcie - Kylo Ren/Ben Solo. Uczeń Skywalkera, który wyżyna kolegów ze szkoły Jedi, budzi podziw przez połowę filmu. Oficerowie trzęsą przed nim tyłkiem, kryje się pod maską, ma twardy i "zakryty" głos, którym rozkazuje rozstrzelać bezbronnych osadników, wybuchy agresji, a potem... Zdejmuje nakrycie, czar pryska, a sama postać zmienia się drastycznie. Mamy młodego, długowłosego gówniarza, który ma przebłyski człowieczeństwa, i modli się to hełmu Vadera, aby je stłamsić przez co wygląda na słabego, daje się zdominować Rey podczas przesłuchania, Generał Hux nie liczy się z nim zbytnio i ośmiesza go przed "najwyższym", w walce na miecze świetlne nie daje rady Finnowi, który powinien przez niego zostać zmasakrowany i przegrywa z Rey, która miecz miała w ręku pierwszy raz. Gdy w trakcie walki próbował przekabacić na swoją stronę rywalkę jedynie się zaśmiałem. "Co Ty chcesz dzieciaku osiągnąć". Koniec filmu wróży iż przeszedł szkolenie, zatem powinien zmienić się nie do poznania. Być skuteczny, okrutny, pozbawiony emocji i oddany ciemnej stronie. Zabicie ojca niby go odmieniło, a tego w ogóle nie widać. Ze strony technicznej to dobre kino akcji. Mamy jak zawsze różnorodne, piękne lokacje, pustynie, śnieżne doliny, kosmos, bazy kosmiczne. Efekty specjalne też są na wysokim poziomie. Pierwszy raz chyba pojawiła się w krew w całej serii oraz scena zabicia szturmowca bezpośrednim atakiem mieczem.

 

"+"

- utrzymany klimat sagi w Disneyowej oprawie

- powrót starych postaci

- duży potencjał w nowych osobach

- efekty specjalne i muzyka

- wątki humorystyczne

- nawiązania do Nowej Nadziei

 

"-"

- kiepskie i nie spójne zaprezentowanie spadkobierców Imperium (mimo porażki wciąż odbudowują sobie bazę z najpotężniejszych działem galaktyki i zmuszą zwycięzców wojny do krycia się po różnych planetach, przez pierwszą połowę filmu zostawiając świetne wrażenie, a pod koniec zostają pokonani tak jak z Gwiazdą Śmierci i to jeszcze z wrogiem organizującym plan w 5 minut)

- zmarnowany potencjał Kapitan Phasmy

- totalne zepsucie postaci Hylo Rena

- bardzo słaba walka na miecze wyglądająca jak starcie amatorów, a Reno amatorem rzekomo nie jest

 

Ocena: 4-/5

 

Film niestety ma dużo minusów i w pierwszej jego połowie nie miałem się do niczego przyczepić tak w drugiej zaczęto robić z przedstawicieli ciemnej strony mocy manekiny treningowe, które zostały z łatwością pokonane. Pozostawia to niesmak i wielka szkoda, bo film jest dobry i będę go wspominał miło. Oby w kolejnym wydaniu Star Warsów wyciągnęli wnioski i nie zepsuli tego, co tutaj było zrobione bardzo dobrze.

Typerowa zabawa:

I miejsce - Liga Mistrzów 2015/2016

III miejsce (Ex æquo z użytkownikiem filomatrix) - Euro 2016

III miejsce - Euro 2012

6476255635741dfcc53660.jpg


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Wydaje mi się, że siódmą część SW oglądałoby się lepiej, gdyby się nie widziało starej trylogii. Siódemka czerpie garściami z Czwórki - nawiązania doceniam, ale wyszedł im z tego połowiczny remake. No i to, co zostało już przewałkowane - jedi szkolony przez Luke'a, wybijający pozostałych uczniów, będący czołowym czarnym charakterem tej części, dostaje baty od byłego szturmowca i dziewczyny, która ledwo co poczuła moc. Boli to strasznie, bo z miejsca Kylo Ren staje się złoczyńcą drugoplanowym, który zapewne na koniec tej historii powróci na jasną stronę mocy.

I na koniec - gdzie się uchowało to coś, co jest głównym bossem nowej trylogii? Czy to był tylko hologram czy faktycznie gość jest tak olbrzymi? Nie podoba mi się ten pomysł, choć biorąc pod uwagę teorie internautów, iż może to być Darth Plagueis, może być ciekawie.

1047920915357ecfbacc6b.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

TO O STAR WARSACH. Niby nie spoilery, ale przesadnie wrażliwi mogą płakać. Zostałeś ostrzeżony!

 

będący czołowym czarnym charakterem tej części, dostaje baty od byłego szturmowca i dziewczyny, która ledwo co poczuła moc. Boli to strasznie, bo z miejsca Kylo Ren staje się złoczyńcą drugoplanowym, który zapewne na koniec tej historii powróci na jasną stronę mocy.

 

Faktycznie, trochę słabo to wyglądało. Ale jak popatrzę na to przez pryzmat wciąż rozwijającego się Kylo, to nie razi mnie on aż tak bardzo. Niech on przechodzi ewolucję na naszych oczach. Czy finalnie stanie po jasnej stronie mocy? Na ten moment też bym na to stawiał. Ileż można się tłuc z ... ... siostrą? (to nie spoiler, to mój typ rozwoju tego wszystkiego :wink: ) Stawiam tak, pomimo tego, że JJ Abrams określił nowe Gwiezdne Wojny, jako twór bez zawiłej fabuły - a na ten moment dość jasno nakreślają, z kim jest spokrewiona główna bohaterka (dla mnie lipa). Chyba, że Luke z Leią mają bachora - fuck yeah! Leia po prostu zbyt matczynie podchodziła do małolaty przy ich spotkaniu w tej części. Już pogadane. Już mu się "booker" załączył... :twisted:

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

Stawiam tak, pomimo tego, że JJ Abrams określił nowe Gwiezdne Wojny, jako twór bez zawiłej fabuły - a na ten moment dość jasno nakreślają, z kim jest spokrewiona główna bohaterka (dla mnie lipa).

I jeszcze jedna uwaga, która też poprze Twoją tezę - w starej trylogii również nie zwracano kompletnie uwagi na matkę Luke'a, jedynie ojciec był istotny dla przebiegu historii. I tak może być tym razem. W starej trylogii Luke nie przeżył żadnej miłości, więc nie wiemy nic o potencjalnej matce jego potencjalnego dziecka, co ma swoje plusy właśnie w odniesieniu do nowej trylogii (matka Rey nie będzie odgrywać żadnej istotnej roli) :)

Niech on przechodzi ewolucję na naszych oczach.

No jasne, że tak. Choć uważam, że śmiało można było tę walkę ustawić inaczej. Kylo mógłby zdominować całkowicie Finna, następnie Rey. Nie mówię nic o ich zabijaniu - powiedzmy, że Ren musiałby szybko się zmywać z planety dążącej do samozniszczenia. I na odchodne Rey dostałaby nagle jakiegoś akcentu mocy, przez co Kylo mógłby się lekko zlęknąć (jakieś uczucie potęgi swego mistrza czy coś). Wtedy mamy solidnie "wypromowany" czarny charakter, który jednak nie jest pewien obranej ścieżki.

1047920915357ecfbacc6b.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Concussion / Wstrząs

Dramat, którego powstanie zainspirował artykuł w magazynie "GQ", przedstawiający dowody na powiązanie mikrowstrząsów oraz urazów głowy sportowców z ich późniejszymi samobójstwami. Na związek między tymi zdarzeniami wpadł dr Bennett Omalu (Will Smith), który połączył urazy, na jakie narażeni są sportowcy, z "przewlekłą traumatyczną encefalopatią", której objawy często doprowadzają do depresji i śmierci samobójczej.

O ile porusza to ważny i wciąż problematyczny temat, oraz jest filmem o walce jednego człowieka z wielką organizacją, to mam wrażenie, że coś tu zostało przejaskrawione. Nie lubię takiego czarno-białego podziału, bez żadnych niedopowiedzeń, czy odcieni szarości. Raziło mnie, że wszyscy futboliści tu pokazani – bądź zdecydowana większość – to wariaci, bądź ludzie z aparycją psychopaty. Albo na skraju śmierci, albo wydzierających się na środku ulicy. Pomóż mi, nie wytrzymam, i tym podobne epitety, to chleb powszedni tego filmu. Nie czuję tego.

Są dwa rodzaje akcentów w filmie. Takie, gdzie słuchamy aktora męczącego się z dziwaczną mową – patrz chociażby Gordon-Levitt z „The Walk” – i takie, gdzie w ogóle zapominamy o tym, że ma on jakiś akcent. Nie, że jest tak mało wyraźny i mu nie wychodzi, a po prostu zapominamy o tym, jest naturalny – patrz Will Smith w „Concussion”. Bardzo dobra rola Willa, gdzie naprawdę można zapomnieć o położeniu, i nie przykuwać tak wielkiej roli do tego, kto tam gra. Will Smith jest Doktorem Bennetem Omalu, a to chyba najlepsza recenzja każdej kreacji.

Ten „Wstrząs” nikim nie wstrząśnie. Jakbym miał wypunktować cechy tego filmu przed obejrzeniem, to pewnie trafiłbym z wysoką skutecznością. Używane zabiegi są dość standardowe, i choć są przyzwoitym kinem – całe polityczne zaplecze i nagonka służb pozornie niezwiązanych z całą sytuacją – to mam wrażenie, że łapie się na nie zawsze – a skoro nad tym rozmyślam, to kolejny raz brakuje tu jakiejś rewelacji. Poprawne, niezłe, ale za kilka lat ktoś rzuci hasło „Concussion”, a ja niekoniecznie dopasuje do niego film – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Spotlight

Prawdziwa historia Bostońskiego dziennika, który wpada na trop wielkiego pedofilskiego skandalu w Kościele rzymskokatolickim.

Kiedy w filmie przedstawiana jest grubsza intryga, a na każdym kroku czai się kolejna zagadka do rozwiązania, zazwyczaj jesteśmy obok głównego bohatera próbując dojść do sedna przed końcem filmu. „Spotlight” przedstawia jednak intrygę, w której nasz udział nie jest konieczny, a i rozwiązywać nie ma czego. Jest chyba jeden znak zapytania postawiony przed nami, ale nawet z jego objawienia nie robią wielkiego wydarzenia. Śledzimy grupę dziennikarzy, czekając aż sprawa rozwiąże się sama. Bo tu pytanie nie brzmi kto, a ilu ich jest - pedofilia w kościele nie pozostawia żadnych wątpliwości. Oni mają swoje przeszkody, jednak ich pokonanie od początku zdaje się tylko kwestią czasu. Walczą z systemem, ale jego mechanizm obronny nie wydaje się najwyższych lotów. Był nie do obejścia, ale to wszystko działo się przed wydarzeniami z filmu.

Poruszają ważny i wciąż aktualny temat. Niezwykle kontrowersyjny dla wielu, co czyni „Spotlight” faworyta w tegorocznych Oscarach – na ten moment największego, bo zgarnia większość nagród podrzędnych. Jest świetna obsada, co nikogo dziwić nie powinno, nazwiska powalają – Ruffalo, Keaton, McAdams, Schreiber, Tucci. Nie jest to jednak film, który zagrał moją melodię. Brakuje mi tej immersji, kiedy jestem myślami wewnątrz wydarzeń, chcę poukładać wszystkie puzzle. To bez wątpienia świetne kino, z bardzo dobrym tempem przedstawiania nowych wydarzeń – ciężko narzekać na nudę. Czy zapamiętam jednak jakąś scenę? Wątpie. Czy temat mnie szokuje? Absolutnie nie. Kinematograficznie nie pozostawia jednak żadnych zastrzeżeń. Wysoko, bez euforii – 7/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Danish Girl / Dziewczyna z portretu

To niezwykła historia miłosna zainspirowana życiem artystów Einara i Gerdy Wegener (w tych rolach Eddie Redmayne i Alicia Vikander), których małżeństwo i praca zostają poddane próbie, kiedy Einar zaczyna coraz bardziej czuć się kobietą, Lili Elbe.

Nie jestem przesadnie wrażliwy, moje ignoranctwo raczej nie przekrzyczało zdrowego rozsądku, a na „Danish Girl” się wynudziłem. Zwyczajnie. Przemiana zaczyna się skromnie, od zachwytu damską garderobą. Potem przymiarki, pozowanie, a Lili zaczyna udzielać się w życiu Einara coraz bardziej. Czyste szaleństwo, w którym Redmayne mnie zwyczajnie nie przekonuje. Nie wystarczy paradować w damskich łaszkach, żebym uwierzył w tę zniewieściałość. Podzielałem na pewno zmieszanie głównego bohatera. Tylko kiedy on zwalczał je przebierając się za Lili, ja zastanawiałem się, czy na pewno chcę wiedzieć, co tu się wydarzy dalej.

Szczerze? Zawiodłem się też na postaci Alicii Vikander, która znosiła to wszystko zdecydowanie za łatwo. Kiedy spodziewałem się, że te negatywne emocje będą się nasilać, z czasem w ogóle zniknęły. Zmieniasz płeć? A... ... spoko, Twój przyjaciel z dzieciństwa jest przystojny.

Kolejny ważny – Oscarowy – temat. I tak, wiem, że się ostatnimi czasy powtarzam tym tekstem, ale do wszystkich produkcji pasuje idealnie. Tym razem jednak jest on ważny dla określonej grupy ludzi. Dla tych, którzy urodzili się w obcym ciele. Dla tych jebniętych. Nie trafiam w target – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Brooklyn

Lata 50. XX wieku. Eilis Lacey (Saoirse Ronan), młoda dziewczyna z Irlandii, opuszcza rodzinny kraj i wyrusza do Ameryki, by szukać szczęścia w Nowym Jorku. Początkowa tęsknota za domem mija, gdy w życiu Eilis pojawia się mężczyzna, a wraz z nim pierwsza miłość i romantyczne uniesienia. Wkrótce jednak przeszłość daje o sobie znać i Eilis musi dokonać dramatycznego wyboru między dwoma krajami i dwoma stylami życia…

Za kilka lat, w niedzielne popołudnie, na lokalnej stacji puszczą ten film. To jest tego typu sort. Ładny, nawet troszkę emocjonalny dramacik, o miłości i dziewczynie próbującej znaleźć swoje miejsce na ziemi. Pasjonujące? Ciekawe? Niekoniecznie. Jedna z tych produkcji, która nie robi niczego źle. Wygląda dobrze, jest dobrze zagrana, ale cholera... jest też nudna. Jedzie sobie dziewczyna do USA, i jaka tu wina Saoirse Ronan, że jej Eilis, to piekielnie nudna osoba? Serio, Matka Teresa jest o wiele bliżej diabła, niż ona. Anioł zstąpił do Brooklynu, by zanudzić nas wszystkich. Aż dziwne, że spotykała się z dwoma różnymi chłopakami – miłosne trio #zmierzch. Miło będę wspominał domknięcie koła, jakim była ostatnia scena, ale to tylko takie światełko w tunelu, mała błyskotka, która całości nie uratuje. Przeciętniak, z o wiele za wysokimi ocenami na ten moment – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Hateful Eight / Nienawistna ósemka

Kilka lat po wojnie secesyjnej przez wietrzne pustkowia Wyoming podróżują łowca nagród John Ruth (Kurt Russell), znany jako "Szubienica", oraz zbiegła przestępczyni Daisy Domergue (Jennifer Jason Leigh). Ruth ma zamiar doprowadzić kobietę przed oblicze sprawiedliwości. Podczas podróży spotykają innego okrytego złą sławą łowcę nagród majora Marquisa Warrena (Samuel L. Jackson), niegdyś żołnierza walczącego po stronie Unii, oraz Chrisa Mannixa (Walton Goggins), renegata z Południa i samozwańczego szeryfa miasta Red Rock, do którego zmierzają. Podróżni zbaczają jednak ze szlaku podczas zamieci śnieżnej. Schronienie znajdują w zajeździe na górskiej przełęczy, gdzie zostają powitani przez czterech nieznajomych: Boba (Demian Bichir) opiekującego się lokalem, kata z Red Rock Oswaldo Mobraya (Tim Roth), kowboja Joego Gage'a (Michael Madsen) i byłego konfederackiego generała Sanforda Smithersa (Bruce Dern). Gdy gwałtowna nawałnica uderza w górski przyczółek, ósemka podróżników zaczyna rozumieć, że szanse dotarcia do Red Rock są bardzo małe.

Ciężko nadążyć za Tarantino. Mimo, że jest moim ulubionym reżyserem, tak nigdy nie wiadomo, czym zachłysnął się ostatnio i co nakręcało go do kręcenia – masło maślane? Tym razem wylądowaliśmy niedaleko „Django” – jest westernowy klimat i nadużywanie słowa na N, które uraża murzynów, a nie chcę pisać, że chodzi o „Nigger” - więc odnaleźć się nie jest trudno. Zostało ono jednak ubrane w szaty planszowego „Cluedo”. Kojarzy? Jedno pomieszczenie, ktoś zamordował, trzeba rozwiązać zagadkę.

Zanim jednak do tajemnicy dojdziemy, grubo nakreślone zostaną nam postaci widowiska, czyli to, co u Quentina świeci najjaśniej. Tutaj już Quentin nie miesza, nie bawi się konwencją, tylko bierze swoich. Te same twarze, inne kreacje, znów tak samo dobre. Niestety, na tym polu miałem swój pierwszy zawód (mini) związany z „Ósemką” – tych wyjątkowych postaci jest mniej niż w ostatnich produkcjach. Wszystkie trzymają odpowiedni poziom, ale giną na tle genialnego Samuela L. Jacksona. Jak ten gość gada, widz słucha. Czy to przy wspomince, kiedy jego drogi skrzyżowały się z synem jednego z bohaterów, czy kiedy próbuję poukładać te puzzle w jedną całość – dla mnie mistrzostwo świata.

Jestem przekonany, że tak jak film znajdzie swoich miłośników, tak będzie też spora grupa, która przejdzie obojętnie. Nie jest to produkcja, którą polecałbym w ciemno – jak poprzednie Tarantino. Nie wszyscy muszą akceptować jedną scenerię – choć ja mam szacunek do filmów, które odbywając się w jednym pomieszczeniu i mnie ciekawią na całym dystansie – wątpie, żeby ktokolwiek zaakceptował tutejsze Tarantonizmy – jak ujęcia jadących koni rodem ze starego kina, które tutaj będą się jawić, jako sztuczne wydłużenie czasu produkcji, czy przerwa w seansie, podczas której wydarzenia wciąż mają miejsce, a My dostajemy je przedstawione w skrócie przez narratora (czyli motyw z jeszcze starszego kina :wink: ) Mam świadomość, że to jeden ze słabszych filmów Quentina. Sam tę nudę delikatnie odczuwałem, a i nie wszystkie zabiegi łykałem w ciemno. Powiem więcej – fabuła tu przedstawiona, na pewno nie jest materiałem na 3-godzinny film. Co nie zmienia faktu... – 8/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE Backlash 2025
      Dyskusje na temat wydarzenia WWE Backlash 2025!
        • Dzięki
      • 32 odpowiedzi
    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Dzięki
      • 147 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 048 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 713 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
        • Lubię to
      • 107 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
        • Lubię to
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
        • Lubię to
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 187 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 606 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 896 odpowiedzi

  • Najnowsze posty

    • Attitude
      Nazwa gali: WWE Speed #74 Data: 16.05.2025 Federacja: World Wrestling Entertainment Typ: Online Stream Lokalizacja: Greensboro, North Carolina, USA Arena: Greensboro Coliseum Format: Taped Data emisji: 21.05.2025 Platforma: X Komentarz: Corey Graves Karta: Wyniki: Powiązane tematy: World Wrestling Entertainment - dyskusje ogólne WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Kaczy316
      No dokładnie przy Becky widać pracę, serce i jej wkład własny, to że niektórym(w tym mi) jej postać się przejadła to jedno, ale nie można odmówić skilla, który nie słabnie, a przy Charlotte to jakiś dramat jaki regres zaliczyła.   Też to słyszałem, jeśli jego drugi run ma mieć tak samo pretendentów, którzy nawet cienia szansy na odebranie mu tytułu nie mają to ja podziękuję, daliby mu jakiegoś Ortona, Drew, Punka, nawet Samiego czy Jeya i już by to inaczej wyglądało, Cenie od razu walnęli z grubej rury Ortona i podziałało.
    • Kaczy316
      No właśnie o to chodzi, że wyglądał aż za przeciętnie, a w NJPW wyglądał o wiele lepiej i dalej go na to stać i ten Standing Moonsault pomimo takich gabarytów to pokazuje, tylko tutaj nie wiem czemu został sprowadzony do absolutnego minimum i przez większość czasu to też Knight dominował, tutaj wyglądał dosłownie jak typ co nie ma żadnego doświadczenia albo minimalne bym nawet powiedział, a przecież wiemy, że tak nie jest.
    • KyRenLo
      Parę krótkich słów o niebieskiej tygodniówce: Walki Solo i tego drugiego o tej dziwnej nazwie ssały na całego. Nudne wolne i nieciekawe. Jest JD, to jest i JC teraz czekać na JB i JA. Ja jestem na nie. Chłopaki z Fraxiom tradycyjnie dają popis swych umiejętności. Giulia na Smackdown? Miło, chociaż myślałem, że będzie dalej szaleć na RAW z Perez, zwłaszcza że spoko razem wyglądały. Wkrótce, mam nadzieję, do głównego rosteru trafi też Steph. Cieszy wygrana Lexi, a sama walka była na plus może nie jakiś wielki, ale wrażenie pozytywne. Na koniec muszę pochwalić zawodniczkę, za którą za bardzo nie przepadam, ale jak trzeba to trzeba. Main Event, czyli starcie o Pas więcej niż dobrze. Walka mi się podobała i pochwała dla obu Pań. Nia czasem jest w stanie dać dobrą walkę jak, chociażby tutaj. Walka z Rudą ponad rok temu na RAW też była elegancka. Jak zwykle RAW oceniam lepiej. Smackdown było niezłe, ale to ocenka 5,5 może 6 na 10, więc niżej niż czerwona tygodniówka.
    • Giero
      Za nami kolejny epizod WWE Friday Night SmackDown w drodze do Money in the Bank 2025. Przedstawiamy podsumowanie najważniejszych informacji z tego show. Alexa Bliss pokonała Chelsea Green i Michin, tym samym kwalifikując się do kobiecego Money in the Bank Ladder Matchu. Solo Sikoa z kolei zapewnił sobie miejsce w męskim MITB Matchu. Pokonał on Reya Fenixa i Jimmy’ego Uso. Okazało się, że Jeff Cobb będzie występował w WWE pod innym ringname’em niż dotychczasowe – jako JC Mateo. Na SmackDown zaliczył ringowy debiut, wygrywając z LA Knightem z pomocą Sikoi i Fatu. Nick Aldis przekazał, iż Giulia oficjalnie dołączyła do rosteru SmackDown. W walce wieczoru Tiffany Stratton ostatecznie pokonała Nię Jax i obroniła mistrzostwo kobiet, mimo zamieszania z udziałem Jade Cargill i Naomi. Skrót SmackDown: Za tydzień: * WWE Tag Team Championship Match: Street Profits vs. Fraxiom * Women’s Money in the Bank Qualifying Match: Charlotte Flair vs. Zelina Vega vs. Giulia * Men’s Money in the Bank Qualifying Match: Aleister Black vs. LA Knight vs. Shinsuke Nakamura Aktualna rozpiska najbliższego Saturday Night’s Main Event, które odbędzie się 24 maja: * WWE World Heavyweight Championship Match: Jey Uso vs. Logan Paul * Steel Cage Match: Damian Priest vs. Drew McInyre * CM Punk i Sami Zayn vs. Bron Breakker i Seth Rollins * R-Truth vs. John Cena
×
×
  • Dodaj nową pozycję...