Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Paranormal Activity: The Ghost Dimension / Paranormal Activity: inny wymiar

Wydaje się, że to nie dom odwiedzały duchy, nawiedzona jest… TA rodzina. Po przeprowadzce w nowe miejsce, daleko od domu, po którego ścianach spłynęło tyle krwi, Katie (Katie Featherston, jedyna aktorka, która pojawia się w każdej części serii) i jej rodzina próbuje rozpocząć nowe życie w spokojnym Palo Alto w słonecznej Kalifornii. Ale słońce wybrzeża nie rozjaśni mroku tajemnic, które sprawiają, że duchy podążają za rodziną Katie.

Niebywale. Męczący. Film. Schemat serii PA, jest żałosny. Uruchamiają kamerę, która widzi duchy, a te próbują zbałamucić ich córkę. Ogląda się to tak, jak czyta moje pierwsze zdanie. Scena, cięcie, następna scena, cięcie, noc, scena wyskokowa, cięcie, scena rozmowy, cięcie, scena inne rozmowy, cięcie, scena wyskokowa, cięcie... Wiecie o co chodzi, i tak jest do samego końca. Ciężko to nazwać jakąkolwiek sztuką filmową. To jakiś ponury żart. W najprostszych słowach, Paranormal Activity jest tak słabe... ... jak poprzednie odsłony – 1/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Last Witch Hunter / Łowca czarownic

Pięćset lat temu wybuchła wyniszczająca wojna między ludźmi, a zastępami czarownic pragnącymi pogrążyć Ziemię w chaosie. Dzięki męstwu i poświęceniu łowców czarownic udało się uchronić świat przed zagładą. Jeden z nich - Kaulder (Vin Diesel) uśmiercił ich Królową, która umierając rzuciła na niego klątwę nieśmiertelności. Dziś Kaulder wciąż błąka się po świecie poszukując renegatów, którym udaje się przedostać z mrocznych odmętów w świat ludzi. Jego jedynymi sprzymierzeńcami są proboszcz nowojorskiej świątyni oraz młoda czarownica o dobrym sercu Chloe (Rose Leslie). Ich pomoc może jednak nie wystarczyć, gdy okaże się, że światu grozi powrót Królowej, którą wskrzesić pragnie Belial (Olafur Darri Olafsson).

Jak to jest, że kiedyś baśniowe filmy fantasy trzymały przed ekranem? Nie miały efektów, które są możliwe do osiągnięcia teraz, nie miały budżetów, które pływają teraz w Hollywood, a jednak były przedstawiane w taki sposób, że człowiek w historie się angażował. To nie tak, że tamte opowieści były bardziej wyszukane. Tam też królowała prostota. Ktoś porwany, jakiś heros z niczego. Ale cała opowieść zdawała się być spójna. Nawet jak wiedzieliśmy dokąd prowadzi – no bo przecież dobre wygra, nie? – to nikomu to nie przeszkadzało. I co mam teraz napisać? Że „Łowca Czarownic”, jest zbyt przekombinowany? W lustro bym nie mógł spojrzeć :wink: Tu po prostu ktoś nie umie opowiadać. Ktoś sprawia, że stoimy z boku tego wszystkiego, i pozostaje nam się tylko naśmiewać z wydarzeń oraz komputerowych bajerów wyrzyganych na ekranie.

Vin Diesel w roli Vina Diesela, który stał się nieśmiertelny i wybija czarownice. Nic nowego, bo oglądając „Szybkich i wściekłych”, tez mam wrażenie, że gościa nie da się zabić. A że żyje już jakiś czas, to nawet ma pomagających mu księży, który po złożeniu przysięgi, godzą się mu służyć i tępić zło świata – takim kimś stanie się na naszych oczach Elijah Wood. Jest cała rada, która sądzi złe czarownice, bo choć dobrych nie ma, to zgodzili się oni żyć w ukryciu i nie przekraczać granic. Świat wydaje się tętnić życiem, ale... to nie jest świat różniący się od naszego. Ot, zwykły Nowy Jork, czy inne miasto Stanów. Próżno szukać krainy, do której chcielibyśmy się przenieść, choć jak przypomnę sobie ostatnią wersję Piotrusia „Pana”, to wolę już zostać tu gdzie jestem.

Co znajdziemy w filmie? Całą masę wizji. Ja nieśmiertelny nie jestem – chyba, okaże się – ale już dało się zapewne ustalić, że nie trawie takich rzeczy. Nie wiem, czy nie znoszę bardziej tego, czy taniego efekciarstwa. Inna sprawa, że takie wizje zwykle wiążą się z tym drugim. Miałem dość kolejnych koszmarów na jawie, jakie dotykały dzielnego Kauldera. Wizja otwierającej walki przewijała się jeszcze parokrotnie, jakby nie mieli materiału i wałkowali to, co już zdążyli nagrać.

Wiele jest filmów, gdzie Vin Diesel zgrywa kozaka, i mimo, że też są słabe, to ten element ratuje je bardziej niż „Łowcę”. Jakoś nie czułem Kauldera, a wielokrotnie czytam opinie, że to najlepszy element tego filmu. Jedyny zjadliwy. Możliwe. To najwyraźniej nic mi tego czasu nie uratowało. Trochę razi w oczy, jak niewykorzystany jest tu Michael Caine. Gość to dalej absolutny top aktorów, a musiał się tu babrać z rolą... wiecznie śpiącego. Meh... – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Crimson Peak / Crimson Peak. Wzgórze krwi

Po rodzinnej tragedii młoda pisarka (Mia Wasikowska) trafia do mrocznego domu, którego ściany pamiętają duchy przeszłości, a jej nowy mąż - sir Thomas Sharpe (Tom Hiddleston) nie jest tym, za kogo się podawał. Rzecz dzieje się w mrokach XIX wieku, w zimnym, górzystym hrabstwie Kumbria.

Guillermo del Toro, jest perfekcjonistą. Udowodnił to już kiedyś „Labiryntem Fauna”, potwierdził chociażby niedawnym „Pacific Rim”. Jego filmy są ładne. Wyglądają zjawiskowo, każde ujęcie jest dopieszczone, a to pomaga widzowi wczuć się w klimat. Nie inaczej jest z „Crimson Peak”. Ponury dom, duchy, podejrzana rodzina – to wcale nie musi być kicz (no... przynajmniej nie musi tak wyglądać). Za sprawą scenerii, bardzo łatwo się w tym „wzgórzu” zauroczyć.

Jak to jednak z zauroczeniem bywa, jest ulotne, chwilowe, a po zejściu na ziemie wręcz błahe. I tak jak wiele innych filmów Del Toro, tu też znajdziemy dość prostą historyjkę, która ma ładne szaty, ale oferuje niewiele pod nimi. Cała intryga prowadzi nas za rączkę, zadowalając chyba tylko najmniej wymagających.

Z innymi aktorami mogłoby być jeszcze gorzej. Cała tutejsza trójka spisała się na medal. Mia jest zagubiona, Tom manipuluje, choć dręczą go wyrzuty sumienia, a Jessica Chastain ma „wredną sukę” wypisaną na twarzy przy każdym ujęciu. To ona dodaje tutaj niezbędnej pikanterii. Zdecydowanie najciekawsze ogniwo. Urocza w swojej bezwzględności – i piszę to mimo wiecznego dystansu do jej aktorstwa.

Zdziwią się Ci, którzy będą nastawieni na horror. Klimatem może i zahacza o kanon gatunku, ale nie straszy. Nawet nie wiem, czy się stara. Niby jakieś mocniejsze dźwięki próbowały zaskoczyć, ale ciężko by mi było je nazwać scenami wyskokowymi. Coś tam brzdęknęło i tyle. Duchy też nie żyją w zgodzie ze swą naturą. One tylko mają nakręcąc tajemnicę całej rodziny.

Końcówka mnie mocno zawiodła. Nie ukrywam, że dopiero tam doszedł mnie smród kiczu tej historii. I tak stosunkowo późno to nadeszło, więc to słodko-gorzkie uczucie – niby fajnie, że tak późno, ale źle, że w ogóle :wink: - 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  180
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.04.2014
  • Status:  Offline

Żeby zniwelować niesmak wywołany ostatni filmem Guillermo del Toro, polecam sięgnąć po starsze filmy z legendą kina grozy Vincentem Price. "Gotyckie horrory" raczej są domeną czasów zamierzchłych, więc właśnie w ich stronę sugeruję się udać. Maska czerwonej śmierci do dziś robi wrażenie!

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Spectre

"Spectre" - dwudziesty czwarty z serii filmów o Agencie 007 Jamesie Bondzie.

Dzięki tajemniczej wiadomości z przeszłości Bond (Daniel Craig) trafia na trop tytułowej organizacji terrorystycznej. Agent 007 będzie musiał zmierzyć się z jej szefem Ernstem Blofeldem (Christoph Waltz), a także stawić czoła własnej przeszłości.

Skoro trzy lata temu, pisząc o „Skyfall”, porównywałem Bonda do superbohaterów komiksów, gdzie jedyną zmienną jest lateks na strojach wszelkiej maści Manów, warto wrócić do wątku teraz. Tak tam, jak i tutaj, za odbiór całości odpowiada w głównej mierze czarny charakter. „Casino Royale” miało świetnego Le Chiffre’a, „Skyfall” miał fajnego Silve – choć cierpiał on z powodu bycia klonem Ledgerowego Jokera – a „Quantum of Solace” miało... ... no właśnie, dlatego jest najsłabszym z nowych Bondów. Po „Spectre” też mam wrażenie, że widziałem klona. Waltz, co prawda nie kopiował innych, on zagrał siebie. I mimo, że to wciąż świetny aktor i nie dziwię się, że go zatrudnili, bo pasował do tej roli, tak przez cały czas nie mogłem wyjść z przeświadczenia, że słucham zdartej płyty. Wrogiem Bonda był Pułkownik Hans Landa z „Bękartów Wojny”. Przewałkowny przez Austriackiego aktora do granic możliwość. Oni nawet chcieli nam tu odtworzyć słynne „Bingo” z wojennego filmu Tarantino. Ten sam ton, podobne zastosowanie, o wiele słabszy efekt końcowy. Na domiar złego, czarny charakter nie buduje zbyt wielkiego napięcia, jest go w filmie stanowczo za mało, a wszelkie zagrożenie jakie stworzył było „kiedyś tam”. Kiedyś tam odpowiadałem za to, kiedyś za tamto, a teraz jestem Hansem Ladną i wszyscy czekają aż mnie zabijesz.

Zagrożenie przy absencji Blofelda, stanowi Batista. Żaden z niego aktor, a wrestler, ale znaleźli chyba złoty środek na wykorzystanie go w filmie. Gość powiedział 1 – JEDNO! – słowo. A że wizerunek ma mistrzowski, to jestem podejrzanie mało czepliwy, jeśli chodzi o starego znajomego z World Wrestling Entertainment.

Daniel Craig wciaz jest moim ulubionym Bondem, i nawet takie sztampowe produkcje tego nie zmienią. To wciąż gość, którego chcę się słuchać, oglądac, i któremu chce się kibicować. Świetnie się obserwuje jego relacje z M – bardzo dobry Ralph Fiennes – Q – dziwię się, że kariera Bena Whishaw, nie poszła znacząco do przodu po tej kreacji – jak i z kobietami. No, dopóki się nie zakochał. O ile Eva Green i jej Vesper Lynd, to świetna partia dla herosa Jej Królewskiej Mości, tak nowa wybranka serca nie wzbudza zbyt wielkiej sympatii, a ich miłość jest tak naciągana, jak tutejsze sceny akcji. Tam nie ma absolutnie zadnej chemii, a uwierzę, że 007 się zakochał, jak jakaś dotrzyma mu kroku w przetarczkach słownych – jak Vesper. Ta tutaj, to jakaś średnio ładna, średnio zagrana i mało wygadana dziewoja, których w filmach o nim było na pęczki, ale stanowiły mocne tło, a nie jeden z kluczowych elementów – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Ronaldo

Twórcy przez 14 miesięcy mieli nieograniczony dostęp do tej ikony piłki nożnej. W filmie będziemy mogli zajrzeć za kulisy jego życia, poznać rodzinę oraz usłyszeć, co na temat Ronaldo sądzą koledzy z szatni, trenerzy oraz przyjaciele.

Cristiano gra w tym momencie słabo. Jak na siebie wręcz fatalnie. Coraz cześciej dochodzą słuchy, że kibice mają go dość. Ten film nie poprawi jego wizerunku. Nie ociepli go, nie sprawi, że ktokolwiek powie, że Ronaldo to spoko gość. Koleś nakręcił film o sobie, by pokazać jakim jest dupkiem. Szczerze? Mógł sobie – i co za tym idzie nam – odpuścić.

To wycinek z kariery Ronaldo. Mniej więcej od momentu, jak wygrywa swoją drugą złotą piłkę. Nie ma historii od początku, nie ma United, czy Sportingu. Może by to pokazało nadmiar jego pracy. Takie origin story, bo w tym momemencie, w którym go łapiemy, to faktycznie brakuje mu tylko peleryny na boisku. A zamiast tego jest zakazywanie synowi bycia bramkarzem, chwalenie się brzuchem, samochodami, włosami, i tym, że wszyscy piszczą na jego widok. Czemu ktokolwiek miałby to oglądać? Mam wrażenie, że jedyną osobą, która będzie czerpać satysfakcje będzie sam główny bohater. Skoro spuszcza się nad sobą przez 90-minut, to najwyraźniej będzie z uśmiechem do tych 90-minut wracał.

Jest jeden moment, gdzie uśmiech pojawia się na twarzy. I to uśmiech czysto złośliwy. Wszędzie, gdzie pada nazwisko Messi. Messi wygrywa to, wygrywa tamto, i choć wydawało mi się, że jako kibic piłkarski wolę Ronaldo, tak tutaj mówiłem... i bardzo dobrze – 1/10

 

 

 

The Condemned 2

Randy Orton, w filmie, który WWE Studios nakręciło i nakręci jeszcze conajmniej kilkanaście. Jaka jest różnica między tym, a wszystkimi pozostałymi? Żadna, absolutnie żadna. Przerażające, że takie tasiemce tam produkują. Randy przed kamerą prezentuje się nieźle, dopóki nic nie mówi, jego mechaniczny głos jakoś ciężko kupić. Eric Roberts jest reklamowany, jako jedna z czołowych postaci, ale wielbiciele tego aktora nie będą zaspokojeni. Wolałbym go zobaczyć w roli czarnego charakteru, bo ten tutaj, to jakaś błazenada. Oni polują, on ucieka, poprzednia część z Austinem była lepsza – choć też była słaba :wink: - naciągane 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Dresser

Opowieść o zakulisowych losach grupy teatralnej w czasie drugiej wojny światowej. Garderobiany (Ian McKellen) stara się za wszelką cenę zmotywować i doprowadzić do formy schorowanego odtwórcę roli Króla Leara (Anthony Hopkins), by raz jeszcze przedstawienie mogło się odbyć.

Telewizyjny dramat na podstawie sztuki teatralnej, gdzie dwójka genialnych aktorów przedstawia nietypową przyjaźń. McKellen i Hopkins są świetni, zawsze byli. Oglądanie ich w czymś tak mocno nakreślającym swoje postaci, to sama przyjemność.

Garderobiany Norman nie ma życia poza teatrem. Widać, że jest typem samotnika, niebywale wiernego swojej funkcji. A ta do najłatwiejszych nie należy. Może w latach świetności dotrzymywanie towarzystwa gwiazdorowi sceny było czymś specjalnym, ale teraz to udręka. Sir (Hopkins) robi wszystko, by uprzykrzyć mu życie. Nie z czystej wredoty, a dopadającej go starości. Władczy, kapryśny, a przy tym bardzo charyzmatyczny aktor, który w dniu dzisiejszym... ma problem z pierwszą linijką tekstu, który przewałkował setki razy. Norman jest jednak nieugięty i widać jakim szacunkiem daży swojego wieloletniego przyjaciela/pracodawce. Wie również, jak ważne dla widzów jest to przedstawienie i jak wszyscy chcą zobaczyć swojego idola. Ten garderobiany jest odpowiedzialny za o wiele więcej, niż tylko dbanie o stroje.

Mnie zawiodła Emily Watson. Jej wątku nie czułem, a jej rozmowy z Sirem zdawały mi się dłużyć. Zdecydowanie większa była chemia Hopkinsa z McKellenem. Nie wiem, czy nie wolałbym oglądać ich rozmowy przez cały czas trwania, bo przepaść między nimi, a całą resztą, była ogromna.

Na scenie nerwowość ze względu na pokrzykującego Sira, który sam jest największą niewiadomą przy swojej dolegliwości, a za budykiem wybuchy wojenne. Tynk leci ze ścian, a w wielu przypadkach łzy po policzkach. Solidny dramat. Skąpy wizualnie, bogaty w charakter. Film nie dla wszystkich – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Burnt / Ugotowany

Adam Jones (Bradley Cooper) to charyzmatyczny szef kuchni, który w młodym wieku zyskał rozgłos jako guru paryskich restauratorów. Podążał własną ścieżką i tworzył intrygujące połączenia smaków. Nie udźwignął jednak ciężaru sławy, zniknął z pierwszych stron gazet i rozpłynął się w powietrzu. Teraz, wolny od wszelkich uzależnień, próbuje swoich sił w sercu kulinarnego Londynu. Gromadzi doborową załogę, by stworzyć najlepszą restaurację na świecie. Czy, kierując grupą utalentowanych ekscentryków, zdoła wspiąć się na kulinarny Olimp? Czy uczucie do pięknej Helene (Sienna Miller) nie przeszkodzi mu w zdobyciu upragnionej, trzeciej gwiazdki Michelin?

Bradley Cooper dwoi się i troi, żeby facet też mógł czerpać przyjemność z oglądania kulinarnego romansidła. Jest arogancki, błyskotliwy, charyzmatyczny. Chcę zarazić swoją osobowością. Wszystko do czasu wychodzi mu całkiem nieźle, jednak potem znane wszystkim schematy biorą górę. Jest w końcu ona – kobieta. Niedostrzegająca swojego talentu, ma rozwinąc skrzydła pod jego przewodnictwem. Adam Jones zaczyna nam mięknąć, i ciężko to przyrównać do rozpływającej się w ustach potrawy. Raczej mocno przesłodzonego deseru, który wydawał się być czymś bardziej intrygującym.

Cała plaga utalentowanych aktorów na drugim planie, nie jest w stanie pokazać tu czegokolwiek. Akcja jest mocno nastawiona na Coopera, podczas gdy w tle biegają perełki pokroju Bruhla, Umy Thurman, Emmy Thompson, czy Omara Sy. Szczerze? Zaoszczędziłbym budżet i zatrudnił... kogokolwiek. Materiał, który otrzymali, nie wymaga od nich zbyt wiele, by nie powiedzieć praktycznie nic. Wyglądało, jakby przyjechali na weekend nagrać parę scen.

Wszyscy już to jedlismy i to stanowczo za często. Kucharz niczym nie zaskoczył, korzystając z internetowego przepisu. Nie ma tu nowych składników, nie ma interesujących kombinacji, nie ma dobrego sosu. Kto lubi, ten zje ze smakiem, ale nie będzie wspominał tego, jako kulinarnego orgazmu. Nie podchodzić do filmu głodnym! – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Il racconto dei racconti / Tale of Tales / Pentameron

Wszystko zaczyna się od wyprawy po serce morskiego potwora. Zaborcza i wyniosła królowa (Salma Hayek) gotowa jest poświęcić niejedno życie, żeby osiągnąć swój cel – urodzić upragnionego syna. Popadający w szaleństwo nieobliczalny król (Toby Jones) oddaje rękę swojej pięknej i niewinnej córki zdeformowanemu olbrzymowi. Dwie tajemnicze siostry zabiegają o względy lubieżnego władcy (Vincent Cassel). Stawką są wieczna młodość i nieustające piękno, ale wygrać może tylko jedna znich. W każdym człowieku kryje się potwór. A miłość, piękno i marzenia mają swoją wysoką cenę.

Czarująco nijaki. „Pentameron” oferuje podróż po baśniowej krainie, pełnej świetnych strojów, dobrej pracy kamery, wspaniałych krajobrazów, potworów, smoków, i innych dziwactw zza siódmego lasu. Dla wielu będzie to fajna przygoda, dla innych kompletna strata czasu. Stoję gdzieś pośrodku. Doceniam klimat, doceniam obsadę, mijam się przy szukaniu sensu całości. Zdaje sobie sprawę, że chodzi o obsesję, którą wszyscy bohaterowie mają na różnorakim punkcie. Nie zwracają uwagi na konsekwencje, są gotowi na wszystko. Jeśli jednak na tym to wszystko się dla mnie kończy, to jakoś daleki jestem od satysfakcji. Problemem był chyba ten brak spójności. Całość została podzielona na trzy historie, gdzie jedna jest ciekawa, ma najmocniejsze, zapadające w pamięć sceny, a pozostałe... po prostu są. Prawdopodobnie po to, by pokazać, że inni też mają swojego fioła na jakimś punkcie. Historia królowej Salmy Hayek, która desperacko chcę zajść w ciąże, to cała słodycz tego filmu. Przyznam, że jest tam sporo ciekawych patentów, i spojrzałbym na wszystko bardziej przychylnym okiem, gdyby tylko ją mi zaserwowali. Pozostałe dwie, to baśniowa sztampa, która może się pochwalić tylko nadmierną ilością krwi – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Heist / Człowiek mafii

Pracownik kasyna kompletuje zespół, by obrabować bank i porwać autobus z zakładnikami.

„Heist” jest produktem tanim, straight 2 dvd, bez większych ambicji, ale z Robertem De Niro w roli właściciela kasyna, podchodzącego pod mafiozę/ojca chrzestnego (to tak jakby się ktoś zastanawiał, czemu w ogóle postanowiłem to oglądać). Miło donieść, że facet dalej trzyma formę, dalej wywołuje emocje, nawet w momentach, kiedy scenariusz napisał jakiś studenciak. Jakoś ciężko mi kupić heroiczną Ginę Carano w roli policjantki, która bez większego cienia wątpliwości, zaczyna pomagać jednemu ze złodziei. My wiemy, że on jako jedyny ma szczytny cel, ale ona nie. My wiemy, że on ma dobre intencje, ale ona absolutnie nie ma skąd się tego dowiedzieć. Mimo to, żeby nam w głowach za bardzo nie namieszać, wspiera go niczym wieloletnia przyjaciółka. Głupiutkie. A ucieczka i pościg to zwiastun katastrofy dla widza, bo daleko nam do Roberta De Niro, za to pod ręką mamy Bautistę i spółkę. Wycieczka z tymi jednowymiarowymi postaciami jest dość bolesna. Dłużyła by mi się, nawet jakbym był tam zakładnikiem pod trzymającym broń Batistą – z którym notabene bez problemu radziła sobie Gina (up yours 007!)

Są dobrzy rabusie, są źli rabusie. Są też źli aktorzy i jeden dobry (De Niro). Klasyka taniej akcji, sięgająca po znane schamety. Niezwykle prawdopodobne jest, że to był jedyny moment, kiedy słyszycie o tym filmie. Oddam im tylko, że końcówka wypada bardzo fajnie – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The 33 / 33

Oparta na faktach historia 33 górników, którzy przetrwali pod ziemią rekordowy okres 69 dni po tąpnięciu w kopalni miedzi i złota San Jose w Chile.

Jestem przekonany, że ten film miał trafić bezpośrednio do telewizji, ale gdzieś w fazie produkcji, ktoś stwierdził, że zaatakują kina. Niestety, musiał sie zachłysnąć historią, nie analizując braków materiału. Przede wszystkim, poza Banderasem wcielającym się w lidera grupy, nie ma tutaj żadnych wartościowych postaci. Tak wśród górników, jak i wśród rodzin i ekipy ratunkowej. Same bezbarwne kreacje, których nie sposób zapamiętać, a co za tym idziie, którymi nie sposób się przejmować. Absolutnym strzałem w stopę byly dla mnie komediowe akcenty u uwięzionych. Niby miały pokazać jak im odbija, ale całe – i tak nijakie – napięcie padało. Żeby jeszcze to był humor wysokich lotów...

Banderas zagrał bardzo fajnie. W zasadzie to on sprawia, że idzie “33” w miarę bezboleśnie przesiedzieć. Mają swoje załamania wewnątrz kopalni, mają też chwile radości, a Banderas kieruje nimi bezbłędnie. Szczególnie jedno przemówienie, już kiedy nawiązano z nimi kontakt, jest warte uwagi. Ten gość potrafił ustawić do pionu kolegów z pracy.

Mam wrażenie, że przejmować się na tym filmie będą: ludzie pracujący w tym zawodzie i ludzie bezpośrednio związani z katastrofą (tak sami kopacze, jak i ich rodziny). Dla człowieka nie znającego tamtejszych realiów, stojącego obok prawdziwych wydarzeń, oczekującego dobrego filmu, nie będzie to nic wartego uwagi – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Santa's Little Helper

Dax (The Miz) po wyrzuceniu z pracy stara się o posadę zastępcy Świętego Mikołaja, jednak najpierw musi przejść morderczy trening, by móc stanąć w szranki z elfimi konkurentami (Paige) na to stanowisko.

Niekoniecznie się stara, co oni starają się wyciągnąć z niego dobro. „Santas Little Helper” ma scenariusz z podręcznika świątecznych komedyjek. Gość jest dupkiem, Mikołaj widzi progres, wysyła swoją elfkę, żeby przeprowadziła na nim serię testów. Na początku brak nadziei, a potem... sami wiecie. Zawirowań się nie spodziewał nikt, a bawiłem się... przyzwoicie. Jak na WWE Studios, to zaskakująco dobrze. Powód? Miz grający dupka. Bardzo dobrze się w tym chłopak czuje, a przyznam, że niektóre teksty wywołały spory śmiech u mnie. Pewnie większy niż sporo tegorocznych komedii. Powiedziałbym, że Mizanin się rozwija aktorsko, ale to akurat był jego materiał, i nie śmiem aż tak go chwalić – wiem, co może się wydarzyć, jak zaraz zagra coś poważnego :wink: Paige tak naprawdę jest mocnym tłem. Niby to ta zla i kombinująca, a tak naprawdę dość szara i niewidoczna. O wiele milej będę wspominał dziewczynę, która testowała głównego bohatera AnnaLynne McCord – ją weźcie do wywiadów w WWE <3

Wiadomo, że trzeba brać uwagę, że to niezły film w swojej kategorii, ale spędzilem przyjemnie czas. Nawet się nie porzygałem przy nadmiarze słodkości, które w końcu nadejść musiały. Nie wiem, może wczoraj też zwierzęta gadały, bo nie płakałem na filmie WWE Studios – 5/10 (naciągane, jasne, ale wśród tego studia, to więcej niż przeciętniak)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Macbeth / Makbet

Producenci oscarowego "Jak zostać królem" przedstawiają ponadczasową opowieść o żądzy władzy, zdradzie, pasji i szaleństwie. Krwawa gra o tron w średniowiecznej Szkocji z Michaelem Fassbenderem i Marion Cotillard w rolach głównych. Wiedźmy przepowiadają, wracającemu z wojennej wyprawy lordowi Makbetowi, świetlaną przyszłość. Budzące się w nim ambicje i żądzę władzy podsyca Lady Makbet. Prorocze słowa czarownic spełnią się, ale jego droga na tron spłynie krwią, a korona na jego skroniach okupiona zostanie szaleństwem.

Prawdopodobnie jeden z cięższych do ocenienia filmów. Wysokie oceny krytyków mnie nie dziwią, „Makbet” to kino artystyczne. Ma świetnych aktorów pierwszego planu, jest intrygująco nakręcony, i .... ... przerażająco, okrutnie, niewybaczalnie nudny. Jeśli miałbym wybrać najdłuższy film tego roku, to bez wahania wskazałbym „Makbeta”. Czy faktycznie świadczy o tym czas trwania? Nic z tych rzeczy, to niecałe dwie godziny, które trwają wieczność. Większość scen wydawała mi się za długa, a gdy nie ma na ekranie Fassbendera, wręcz totalnie zbędna. Zresztą jak on jest, to nie było tak, że nagle zainteresowanie historią rosło, bo i dialogi są nierówne. Trzeba nadmienić, że wszystko jest jak czytanie Szkockiej książki w kinie, więc nikt nie powie obudźcie się, tylko zrzućcie pierzyny snu. Ile takiego bełkotu jesteście w stanie wytrzymać?

Za krytyka się nie uważam, więc przesadne rozkładanie na czynniki pierwsze, wyliczanie średniej, i wystawianie ładnej oceny danemu filmowi, jest mi nie po drodze. Liczy się poziom zainteresowania podczas seansu, emocje, rozrywka. Tu jest ból, cierpienie i zegarek, a dokładniej wypatrywanie, czy to już za moment się przypadkiem nie kończy. Przed kilkoma prawdziwie genialnymi scenami Fassbendera, nogi mi się nie ugięły, ani nie przesłonią mi całej reszty – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Hunger Games: Mockingjay Part 2 / Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 2

Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence) i przywódcy Dystryktu 13 rozpoczynają wielką ofensywą przeciwko Kapitolowi. Walka toczy się już nie tylko o przetrwanie, ale o przyszłość całego narodu. Katniss wspierana przez Gale'a (Liam Hemsworth), Finnicka (Sam Claflin) oraz Peetę (Josh Hutcherson) planuje zamach na prezydenta Snowa (Donald Sutherland). Bezwzględni wrogowie i moralne wybory, przed którymi stanie Katniss, będą dla niej większym wyzwaniem niż cokolwiek, co wcześniej przeżyła na arenach Głodowych Igrzysk.

Jeśli Hunger Games ich nie przekona, by nie dzielić ostatnich części książek na dwa oddzielne filmy, to już nic tego nie zrobi. Ile było zapewnień czytających po pierwszym nieudanym „Kosogłosie” (4/10), że ta nuda była niezbędna by kontynuacja była przepełniona akcją? Chyba każdy fan słowa pisanego miał taki argument. Efekt? Dalej nuda. Dalej drążenie mało interesujących wątków, wkręcanie scen na siłę, by zaraz o nich zapomnieć, a wszystko przepełnione kiepskimi dialogami. Tempo w „Kosogłosie” – jak się okazuje w obu – jest fatalne. Nic nie pompuje krwi, wszystko stygnie.

Lawrence jest ... niezła. Nie jej wina, że Katniss to nudna bohaterka. Moja sympatia do tej postaci skończyla się chyba na pierwszej – dla mnie najlepszej (6/10) – odsłonie. Dalej było już tylko gorzej, aż do tej wiecznie zmarszczonej fazy finalnej.

Jakieś gigantyczne pułapki i jeszcze większe tunele by je ominąć. Jakieś dziwaczne zombie – bardzo kiepsko wyglądające, jak na produkt z takim budżetem. Jacyś tam bohaterowie, w jakiejś tam historii, którą już nie sposób się przejmować. Wszystko tu jest jakieś... bez wyrazu. Podtrzymuje serię ocen tego przeciętniaka, bo za parę miesięcy, to już nie będę pamiętał, co się działo, w której części – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Victor Frankenstein

Nowa wersja historii Frankensteina z Danielem Radcliffe'em w roli Igora, młodego asystenta niesamowitego doktora (James McAvoy). Igor zaprzyjaźnia się ze studentem medycyny, Victorem Von Frankensteinem, stając się świadkiem jego eksperymentów i narodzin legendy, która fascynuje po dziś dzień.

Przez sporą część widowiska, czerpałem satysfakcję z nowego Frankensteina. Ta przyjaźń zrodzona na zamiłowaniu do nauki, została przyjemnie zaprezentowana przez duet McAvoya z Radcliffem. Szczególnie ten drugi jest na dobrej drodze zmycia ze swojego wizerunku Pottera. Igor jest przekonującym dziwadłem, a problem można mieć jedynie do jego mocno przyspieszonej przemiany. Przejście z garbiącego się cyrkowego freaka, do całkiem normalnego, schludnie ubranego gościa, jest w filmie błyskawiczna. Co dziwi, bo aspekt jego pokrętnej psychiki zdawał się być mocno podkreślany na starcie.

McAvoy bardzo stara się być, jak Robert Downey Jr. Naukowiec, ekscentryczny dupek, którego miło słuchać. Nie piszę, że mu nie wyszło. Piszę, bo widzę, jaki wpływ miał Iron Man, na wizerunek dzisiejszego obrazu szalonego geniusza w kinie. Dla mnie mogą kreślić taki charakter z dobrymi aktorami. Ja kupuję.

Pięknie jednak nie jest, bo jak już mamy tę przyjaźń, mamy jej wzloty i upadki, to musimy jakoś całość zakończyć. Pomysłu zabrakło, ale ktoś najwyraźniej w coś grał, gdy o nim myślał. Ta epicka walka, ten boss fight, Ci rodzący się na naszych oczach kreskówkowi złoczyńczy... To rodzi najgorsze ze skojarzeń, i nijak mi nie pasują do całej reszty – 5/10 (Na pewno jest lepsze od zeszłorocznego "I, Frankenstein", choć poprzeczka wysoko zawieszona nie była :wink: )

50608915156a3743c1fa34.jpg

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Polecana zawartość

    • WWE Backlash 2025
      Dyskusje na temat wydarzenia WWE Backlash 2025!
        • Dzięki
      • 32 odpowiedzi
    • WWE WrestleMania 41
      Spekulacje i dyskusje na temat największego wydarzenia wrestlingowego roku - WrestleManii 41!
        • Dzięki
      • 147 odpowiedzi
    • WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Zapraszamy do dzielenia się wrażeniami z Monday Night Raw na Netflix!

      W tym wątku użytkownicy forum dyskutują na temat czerwonego brandu od 2010 roku. Pozostaw swoją cegiełkę w temacie, zawierającym 17,9 tyś. odpowiedzi i 2,9 mln wyświetleń. :)
      • 18 048 odpowiedzi
    • New Japan Pro Wrestling - Dyskusja Ogólna
      Miejsce na ogólne dyskusje związane z New Japan Pro Wrestling.
      • 713 odpowiedzi
    • Kobiecy Pro Wrestling
      Ogólne dyskusje na temat pro wrestlingu w wykonaniu płci pięknej.
        • Lubię to
      • 107 odpowiedzi
    • TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce w dedykowane ogólnym dyskusjom na temat TNA/Impact Wrestling!

       

      Wczorajszy IMPACT właśnie się ściąga, więc opinia w późniejszym terminie
        • Lubię to
      • 9 352 odpowiedzi
    • AEW Saturday Collision - ogólne dyskusje i komentarze
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
        • Lubię to
      • 147 odpowiedzi
    • AEW Dynamite - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Miejsce gdzie możesz podzielić się wrażeniami z programu AEW Dynamtie!
      • 1 187 odpowiedzi
    • WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z Friday Night SmackDown!
      • 9 606 odpowiedzi
    • WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
      Dziel się wrażeniami z WWE NXT!
      • 4 896 odpowiedzi

  • Najnowsze posty

    • Attitude
      Nazwa gali: WWE Speed #74 Data: 16.05.2025 Federacja: World Wrestling Entertainment Typ: Online Stream Lokalizacja: Greensboro, North Carolina, USA Arena: Greensboro Coliseum Format: Taped Data emisji: 21.05.2025 Platforma: X Komentarz: Corey Graves Karta: Wyniki: Powiązane tematy: World Wrestling Entertainment - dyskusje ogólne WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Kaczy316
      No dokładnie przy Becky widać pracę, serce i jej wkład własny, to że niektórym(w tym mi) jej postać się przejadła to jedno, ale nie można odmówić skilla, który nie słabnie, a przy Charlotte to jakiś dramat jaki regres zaliczyła.   Też to słyszałem, jeśli jego drugi run ma mieć tak samo pretendentów, którzy nawet cienia szansy na odebranie mu tytułu nie mają to ja podziękuję, daliby mu jakiegoś Ortona, Drew, Punka, nawet Samiego czy Jeya i już by to inaczej wyglądało, Cenie od razu walnęli z grubej rury Ortona i podziałało.
    • Kaczy316
      No właśnie o to chodzi, że wyglądał aż za przeciętnie, a w NJPW wyglądał o wiele lepiej i dalej go na to stać i ten Standing Moonsault pomimo takich gabarytów to pokazuje, tylko tutaj nie wiem czemu został sprowadzony do absolutnego minimum i przez większość czasu to też Knight dominował, tutaj wyglądał dosłownie jak typ co nie ma żadnego doświadczenia albo minimalne bym nawet powiedział, a przecież wiemy, że tak nie jest.
    • KyRenLo
      Parę krótkich słów o niebieskiej tygodniówce: Walki Solo i tego drugiego o tej dziwnej nazwie ssały na całego. Nudne wolne i nieciekawe. Jest JD, to jest i JC teraz czekać na JB i JA. Ja jestem na nie. Chłopaki z Fraxiom tradycyjnie dają popis swych umiejętności. Giulia na Smackdown? Miło, chociaż myślałem, że będzie dalej szaleć na RAW z Perez, zwłaszcza że spoko razem wyglądały. Wkrótce, mam nadzieję, do głównego rosteru trafi też Steph. Cieszy wygrana Lexi, a sama walka była na plus może nie jakiś wielki, ale wrażenie pozytywne. Na koniec muszę pochwalić zawodniczkę, za którą za bardzo nie przepadam, ale jak trzeba to trzeba. Main Event, czyli starcie o Pas więcej niż dobrze. Walka mi się podobała i pochwała dla obu Pań. Nia czasem jest w stanie dać dobrą walkę jak, chociażby tutaj. Walka z Rudą ponad rok temu na RAW też była elegancka. Jak zwykle RAW oceniam lepiej. Smackdown było niezłe, ale to ocenka 5,5 może 6 na 10, więc niżej niż czerwona tygodniówka.
    • Giero
      Za nami kolejny epizod WWE Friday Night SmackDown w drodze do Money in the Bank 2025. Przedstawiamy podsumowanie najważniejszych informacji z tego show. Alexa Bliss pokonała Chelsea Green i Michin, tym samym kwalifikując się do kobiecego Money in the Bank Ladder Matchu. Solo Sikoa z kolei zapewnił sobie miejsce w męskim MITB Matchu. Pokonał on Reya Fenixa i Jimmy’ego Uso. Okazało się, że Jeff Cobb będzie występował w WWE pod innym ringname’em niż dotychczasowe – jako JC Mateo. Na SmackDown zaliczył ringowy debiut, wygrywając z LA Knightem z pomocą Sikoi i Fatu. Nick Aldis przekazał, iż Giulia oficjalnie dołączyła do rosteru SmackDown. W walce wieczoru Tiffany Stratton ostatecznie pokonała Nię Jax i obroniła mistrzostwo kobiet, mimo zamieszania z udziałem Jade Cargill i Naomi. Skrót SmackDown: Za tydzień: * WWE Tag Team Championship Match: Street Profits vs. Fraxiom * Women’s Money in the Bank Qualifying Match: Charlotte Flair vs. Zelina Vega vs. Giulia * Men’s Money in the Bank Qualifying Match: Aleister Black vs. LA Knight vs. Shinsuke Nakamura Aktualna rozpiska najbliższego Saturday Night’s Main Event, które odbędzie się 24 maja: * WWE World Heavyweight Championship Match: Jey Uso vs. Logan Paul * Steel Cage Match: Damian Priest vs. Drew McInyre * CM Punk i Sami Zayn vs. Bron Breakker i Seth Rollins * R-Truth vs. John Cena
×
×
  • Dodaj nową pozycję...