Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Chappie

W dzisiejszych czasach roboty do zadań specjalnych stają się codziennością. W brutalnym świecie Johannesburga policja i wojsko używają ich do tłumienia zamieszek i walki z gangsterami. Chappie (głos Sharlto Copley) jest jednym z robotów nowej generacji, które myślą i czują. Niewiele różni się od nas, ludzi. Jest jak dziecko i tak jak ono poznaje świat oczyma opiekunów. Kiedy Chappie dostaje się w ręce gangsterów, ci resetują jego dotychczasową wiedzę i uczą wszystkiego od nowa, tak by pracował dla nich. Poczciwy, budzący sympatię robot, nie do końca świadomy wyrządzania zła, uczestniczy w brutalnych napadach rabunkowych i życiu przestępczego półświatka

„Chappie” się wykoleił. Jest sobie naukowiec (Dev Patel), który tworzy inteligentnego robota, który trafia w ręcę nieodpowiednich ludzi. Tutaj jest pies pogrzebany. Trafił w ręce nie tyle nieodpowiednich ludzi w sensie postaci w filmie, ale i nieodpowiednich aktorów udających tych gangsterów. Nie dość, że są obojętni wszystkim, to jeszcze są fatalni przed kamerą. Nienaturalni, sztuczni, powykręcani bardziej niż kosmici z „Dystryktu 9”, jak mantre powtarzający, że ich mechaniczny podopieczny to tylko dziecko. Wstyd zatrudniać takich ludzi gdziekolwiek – może poza kasą w Biedronce.

Za Chappiem można stać murem. Uroczy robot, z dobrym głosem Copleya. Kiedy jest na ekranie, wszystko jest barwniejsze. Wszystkie przekazywane przez niego emocje łykałem jak młody pelikan, a gdy „dojrzewał” oglądając He-Mana, cieszyłem się jak dziecko - jasne, to tylko moment, ale strasznie mi się wbił do głowy.

Dawno nie miałem wrażenia, że ktoś przekombinował. Gdyby to było prostsze, gdyby pojechało po schematach, wszyscy bawiliby się lepiej. Niech ten Chappie uczy się od swojego stwórcy, niech stoi przed wyborami moralnymi, niech finalnie uratuje świat. Pomysł z daniem go do nieudolnych narkomanów, jest mocno chybiony. Niby mielibyśmy mu współczuć, bo znalazł się w świecie, w którym „dziecko” nie powinno się znaleźć, jednak z czasem pojawia się zło jeszcze większe niż jego nowi właściciele. Nie wiem, jak jeszcze większe zło, robi z początkowego zła dobro, ale tutaj na pewno nie wyszło. Świetny bohater w gównianym filmie - 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-377393
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

It Follows / Coś za mną chodzi

19-letnia Jay (Maika Monroe) prześladowana jest przez tajemniczą siłę. Niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku, gdyż zło może przybrać postać dowolnej osoby – nieznajomego, albo kogoś z najbliższego otoczenia Jay. Dziewczyna, wspierana przez grupkę przyjaciół, desperacko walczy, by przetrwać i znaleźć sposób na powstrzymanie złowrogiej mocy.

Po kilku pokazach festiwalowych, jeszcze przed wejściem na ekrany kin, obwołano to jednym z najlepszych i najoryginalniejszych horrorów amerykańskich XXI wieku. „Coś za mną chodzi” w reżyserii Davida Roberta Mitchella to twór, który nazwałbym artystycznym horrorem. Takim, w którym muzyka, jak i ujęcia kamer, są mocno dopieszczone, a napięcie budowane jest niezwykle wolno. Reżyser trochę sam utonął w tych swoich założeniach, zbyt często doprowadzając do przesadnego artyzmu, kiedy to dźwięk budując napięcie robi się coraz głośniejszy, by zaraz zrobić przejście do kolejnej sceny bez „kropki nad i”. Za pierwszym razem spoko, w każdym kolejny przypadku już niekoniecznie. Wręcz mnie to zaczęło nużyć, a tempo nijak nie pomogło z tego przeświadczenia wyjść. Aktorsko jest to raczej obsada z każdego innego slashera, ale tutaj „predator” nie zaskakuje. Coś co za nią chodzi jest wolniejsze od zombie, choć nie tak bezmózgie. Niestety, niewykorzystany został motyw przybierania wizerunków dowolnej osoby. Aż prosiło się o wcielenie w kogoś znajomego, jednak na hucznych zapowiedziach się skończyło. Zwykle będą to losowe, często nagie osoby. Elementu zaskoczenia na dobrą sprawę żadnego. Strachu też tu niewiele. Mało horroru w horrorze, ale psychodeliczna muzyka zrobiła swoje. Po seansie nikt się nie będzie przesadnie odwracał za siebie. Wniosek jest prosty – nie można uprawiać przypadkowego sexu - nie wincie mnie za tak przykrą wiadomość, to twórcy ją wysyłają – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-377503
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Focus

Emerytowany oszust (Will Smith) bierze pod swoje skrzydła młodą dziewczynę (Margot Robbie). Ma ją nauczyć fachu i pomóc zdobyć pozycję w biznesie. Wszystko się jednak komplikuje, gdy zaczyna się rodzić między nimi uczucie.

Młoda, ambitna, chcę kraść jak najcenniejsze rzeczy. On jest jej przepustką. Odkrywa przed nią całą zorganizowaną operację, którą prowadzi. Wszędzie, gdzie jest zbiorowisko ludzi, oni wkraczają do akcji. Choć często tutejsze kradzieże są mocno przesadzone, ta warstwa jest wiodącym punktem całości. O ile nie nauczymy się zdejmować zegarkow i wyciągać portfeli z kieszeni, to kilka cennych wskazówek o ludzkim umyśle można wychwycić. Smith sprawdza się w roli nauczyciela, Robbie to raczej „eye candy”. Ma swoje momenty, ale była do zastąpienia.

Mały paradoks polega na tym, że film o skupieniu, przestaje się skupiać na celu. Gdzieś w połowie zgubili chyba scenariusz nakręconego początku. Tak drastycznie zmienionego tonu nie widziałem już dawno. Akcja przesuwa się o trzy lata, a film o trzy gatunki. Smith przestaje być przebiegłym złodziejem, którego zdązyliśmy polubić, a zaczyna się w nim odradzać uczucie do swojej ówczesnej protegowanej. Zaczyna mięknąć, zaczyna się rozklejać. Co prawda nie opuszcza nas odczucie, że tu dalej ktoś kogoś kręci, jednak nie jest to tak przyjemne do oglądania, jak wcześniejsze sceny. Ta miłosna otoczka i walka o dziewczynę zaczyna brać górę. Jakieś wyścigi, jakiś sztampowy złoczyńca, jakoś tu sucho.

Gdyby pociągnęli dalej to, co zobaczyłem na początku – pierwsza scena łóżkowa głównego duetu bardzo dobra – to zostawiłbym tu zdecydowanie lepszą ocenę, bo choć nie wnosili nic nowego do gatunku, to oglądało mi sie ich poczynania bardzo przyjemnie. Zakłady z Azjackim bilionerem potrafiły trzymać w napięciu przez kilkadziesiąt minut. Pozostałe akcje były po prostu „cool”. To co się działo w Buenos Aires – kiedy akcja się przeniosła o trzy lata - powinno zostać w Buenos Aires i nigdy nie ujrzeć światła dziennego – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-377578
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Cinderella / Kopciuszek

W „Kopciuszku” poznajemy losy młodej Elli (Lily James), córki kupca, który po śmierci jej matki ponownie się żeni. Chcąc wesprzeć kochającego ojca, dziewczyna z radością przyjmuje pod dach rodzinnego domu macochę (Cate Blanchett) i jej córki: Anastazję i Gryzeldę. Jednak kiedy ojciec niespodziewanie umiera, Ella jest zdana na łaskę i niełaskę zazdrosnej i bezwzględnej nowej rodziny. Ostatecznie zostaje zdegradowana do roli służącej, wiecznie umorusanej i pogardliwie zwanej Kopciuszkiem. W tej sytuacji bez wątpienia mogłaby stracić nadzieję na poprawę swego losu. Jednak pomimo doświadczanego okrucieństwa postanawia pozostać wierna słowom swojej umierającej matki i „być odważną i dobrą”.

Znana wszystkim historia w nowych szatach. Dla wielu pewnie produkt omijany szerokim łukiem, a w rzeczywistości solidny film. Efekty prezentują się przyzwoicie, ale tam gdzie „Kopciuszek” wychodzi ponad przeciętność, to obsada. Lily James wyglądem pasuje do głównej bohaterki, a warsztatem wspierają je bardziej doświadczone koleżanki. Świetnie wypadła Cate Blanchett - Macocha z niej złowieszcza. Brawa dla niej, że potrafiła ze znanego schematu tyle wycisnąć. Córki też są należycie irytujące – komiksowe, ale inaczej ich sobie nie wyobrażałem. Osobiście regulowałem odbiornik, jak zobaczyłem, że Helena Bonham Carter gra Dobrą Wróżkę. Widząc ją w obsadzie, śmiało bym ją przypisał do jednej z tępych i wrednych córeczek macochy. Burton nie reżyserował, to pokazali trochę jej urody.

Z jednej strony skandaliczne dla fanów by było, gdyby odbiegli od oryginału, ale z drugiej nie zaoferowali nic nowego. Skok na kasę. Magiczny, czasami zabawny, jednak wciaż „skok”. Przyznaje bez bicia, że choc nie należe do targetu, to przyjemnie spędziłem czas. Wiadomo, że im więcej pantofelków i bajecznych księżulków, tym coraz większe ziewanko, ale nie przesłania to wartości jakie niosły ze sobą poszczególne elementy. Gdyby wydarzenia na ekranie były dla mnie jakąś nowością, to pewnie by było oczko wyżej. A tak może być tylko – bądź aż, bo spodziewałem się gniota – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-377889
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  441
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  02.01.2014
  • Status:  Offline

Rope(1948)

 

 

Opis: Dwaj mężczyźni mordują kolegę ze studiów, a zwłoki ukrywają w mieszkaniu, gdzie urządzają przyjęcie.

Opinia: Zawsze ceniłem Alfreda Hitchcocka za budowanie napięcia i ten film jest esencją jego twórczości. Nagrany dość dawno temu, ale w tym filmie jakość dźwięku czy obrazu nie jest tak istotna jak fabuła i pojawiające się często aluzje. Świetnie została pokazana(przynajmniej dla mnie, bo różnie można to interpretować) istota twórczości Nietzschego, zgorzkniałego artysty prowadzącego siebie i oddanych sobie "fanów" na zatracenie w niedającej się osiągnąć utopii. W trakcie toczonych konwersacji zostały pokazane chyba wszystkie możliwe podejścia do sprawy wyższości nadczłowieka nad innymi istotami, w zależności od tego jaki stan społeczny i psychiczny posiadają bohaterowie. Należy też wyróżnić Johna Dalla, który zagrał genialną rolę, mimo że jego postać była chyba najtrudniejszą do odegrania i tak naprawdę on prowadzi całą akcję w tym filmie, która opiera się nie tylko na filozofii Nietzschego, ale również wielu innych aspektach życia codziennego. To co bardzo mi się spodobało to brak współczesnej ideologii w filmie, ponieważ zabójcami są homoseksualiści. Hitchcock pokazuje, że każdy, niezależnie od rasy czy orientacji może być zabójcą, który wywyższa swoją przynależność(równie dobrze mógłby to być film o dwóch murzynach lub meksykanach z akcją osadzoną w slamsach, a oglądałoby się go równie dobrze, ponieważ zawierałby to samo przesłanie).

Ocena: 9/10 Film bardziej przypomina przedstawienie teatralne, które w takiej formie jest idealne.

Edytowane przez Captain Jerry
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-377945
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Water Diviner / Źródło nadziei

Russell Crowe jako Joshua Connor, australijski farmer, który spełniając ostatnią wolę niedawno zmarłej żony przybywa do Turcji, by odszukać ciała swych synów poległych w bitwie pod Gallipoli. Connor jest człowiekiem twardym i doświadczonym przez życie, jednak kraj, w którym się znajduje zaskakuje go odmiennością, a brytyjscy okupanci odrzucają prośby o wydanie ciał poległych. Z pomocą Connorowi przyjdzie piękna Turczynka (Olga Kurylenko), która stanie się dla niego kimś znacznie więcej niż tylko przewodniczką w tej niezwykłej podróży. Gdy okaże się, że jeden z synów być może żyje, Connor poruszy niebo i ziemię, by odkryć prawdę o losie swego dziecka.

W okresie prezentowanym w filmie, Turcy byli ludobójcami. Znaleźli swoje „źródło nadziei” na wybielenie, przez posadzenie znanego aktora – tak przed jak i za kamerą – i pokazanie się od dobrej strony. Historyczny blamaż, w którym żaden szanujący się aktor nie powinien brać udziału. Crowe musiał dostać sporo kasy, ale przede wszystkim dostał możliwość reżyserowania, co... wypada niewiele lepiej. Przesadnie długie sceny z niczym szczególnym, przy których możemy tylko przewracać oczami, kiepska edycja, przykre piaskowe burze, wszechobecna miałkość. To wygląda bardzo biednie.

Ciężko mi było kibicować Connorowi. To jeden z gorszych Crowe’ów, jakich widziałem. Gorszy niż w „Broken City”, bardziej nie na miejscu niż w „Les Miserables”. Absolutnie nie mogłem sie wczuć w jego starania o odszukanie synów.

Następny na tapecie będzie film, który przedstawi Adolfa jako bohatera, a żydów jako terrorystów, którzy zwyczajnie zmusili Hitlera do wrzucenia ich do komory. Nic dziwnego, że „Water Diviner” bardziej szokuje, niżeli zachwyca. A nawet jak historyk ze mnie żaden – bo żaden – tak nie sposób docenić tego pod kątem kinematografii. Dobrze, że dostaniemy okazjonalne sceny batalistyczne. Przyznam, że pomagają wyjść z letargu – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-378012
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Divergent Series: Insurgent / Seria Niezgodna: Zbuntowana

Nastoletnia Beatrice Prior (Shailene Woodley) w imię miłości porzuciła uporządkowany świat i teraz, naznaczona piętnem Niezgodnej, musi zmagać się z konsekwencjami swojej decyzji. Podjęta przez nią walka może mieć wpływ nie tylko na jej osobistą przyszłość, ale także wstrząsnąć posadami otaczającego świata. O ile oczywiście uda jej się udźwignąć spoczywające na niej brzemię, by w ogarniętym wojną domową świecie zdać niespodziewany i trudny egzamin dojrzałości.

Rozwinęli się na większą skalę, a tam utonęli. Mnogość wątków, których nie będzie Wam się chciało śledzić jest przytłaczająca. „Zbuntowana” była przyjemnym filmem na podstawie książki (5/10). Nie była niczym wyjątkowym, ale zostawiła ciepłe wspomnienia. W „Zbuntowanej” zostałem rzucony na głęboką wodę i wypłynąłem z takim samym skutkiem co scenarzyści. Prędzej czy później się pogubisz, przestaniesz interesować, zaczniesz ziewać. Wierz mi. Brakuje tu celu.

Woodley jest w porządku jako Beatrice. Dźwiga tę serię niczym Lawrence „Igrzyska Śmierci”. Nawet nie wiem, czy nie jest lepsza. Może to mieć związek z gorszym wsparciem, które sprawia wrażenie niezainteresowanych wydarzeniami ich otaczającymi. Wiecznie te same miny, wiecznie ten sam efekt znudzenia na mojej twarzy. Szybko zapominałem kim oni w ogóle byli, a Kate Winslet jako „ta zła”, ogranicza się do słów.

Bezemocjonalna wojna domowa, fatalne pościgi, dość słabe sceny akcji, przesadna powaga. Mieszanka znanych składników dla nastolatków. Wszystko już gdzieś było. Końcówka odrobinę przyspiesza tempo. Niby daje nadzieję na lepszą trzecią część, ale skoro zostanie ona podzielona na dwa filmy, to może wyjść im bokiem, jak w przypadku "Hunger Games" – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-378796
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 631
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.11.2012
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Film "Oculus" (reż. Mike Flanagan) na świecie premierę miał w 2013 roku, ale do Polski dotarł dopiero 27 marca obecnego roku. To historia dziewczyny Kaylie Russell (Karen Gillan), która próbuje udowodnić, że za straszliwą śmierć jej rodziców odpowiedzialne są siły nadprzyrodzone. Do pomocy namawia swojego brata Tima (Brenton Thwaites), który dopiero co wyszedł z zakładu psychiatrycznego.

 

W ciągu całego filmu kontynuowana i pokazywana jest historia rodzeństwa zarówno, gdy byli dziećmi jak i teraźniejszość. Skutecznie to wkręca oglądającego w historię, ale zajmuje to dosyć dużo czasu, by w pełni się wkręcić. Można powiedzieć, że to horror psychologiczny i trzeba się mocno skupić, by zrozumieć ten film. Było kilka scen, które odwoływały się do klasycznych horrorów jak pojawienie się trupów, czy zaczynająca szaleć matka. Widać było jednak sens w całej historii, a przede wszystkim w jednej z kluczowych (według mnie) dla filmu sceny konfrontacji słownej rodzeństwa.

 

Myślę, że jest to film dobry dla ludzi, którzy niekoniecznie lubią horrory, ale chcieliby choć trochę poczuć jego klimat lub stopniowo zacząć poznawać się z tym rodzajem filmów. Ocena: 6/10

Edytowane przez Giero
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-378799
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Get Hard / Cienki Bolek

Kiedy James King (Will Ferrell), milioner zarządzający funduszem hedgingowym, zostaje skazany za oszustwa finansowe, a wyrok odbyć ma w więzieniu San Quentin, sędzia daje mu 30 dni na uporządkowanie swoich spraw. Zdesperowany skazaniec prosi Darnella Lewisa (Kevin Hart), aby ten przygotował go do życia za kratkami. Jednak mimo założeń Jamesa o jego kryminalnej przeszłości, Darnell okazuje się ciężko pracującym właścicielem niewielkiej firmy, który nigdy nie dostał nawet mandatu za złe parkowanie, nie wspominając o pobycie w więzieniu. Razem mężczyźni starają się za wszelką cenę zrobić z Jamesa "twardziela", a przy okazji odkrywają, jak bardzo mylili się w wielu sprawach w tym w stosunku do siebie nawzajem.

Kevin Hart rządzi! Kiedy poczatkowo był tylko dobrym komikiem, średnio sprawdzającym się w pełnometrażowych filmach, tak teraz stanowi o humorystycznej sile wszystkiego, w czym się znajdzie. Cholernie mi się podobało jego mentorowanie Ferrella. Choć sam nie należy do twardzieli, jego wizje życia za kratkami są komiczne. Często mocno stereotypowe, ale na naśmiewaniu się ze stereotypów całe „Get Hard” się opiera.

Will mocno pajacuje. On jest przeciwieństwem Harta – kiedyś stanowił o sile wszystkiego w czym się znalazł, a teraz już od dawna mnie nie bawi. Rzuci kilka trafniejszych min, ale w większości przypadków to postać o tych samych cechach co poprzednie. Próźno szukać jakichś nowości u niego.

Fabularnie są tak sztampowi, jak stereotypy, z których skutecznie się tu naśmiewają. Hart naprawdę wyciągnął ile mógł i opowiedział nam znane żarty w zabawny sposób. Dopiero z czasem, kiedy najdzie Cię na rozmyślania, domyślisz się, że już to gdzieś widziałeś/słyszałeś. Czy to źle? To już odpowiedzcie sobie sami. Ja potrafiłem się bawić Hartem, czy nawet raperem TI, który w filmach przewyższa o głowę swoich niektórych kolegów po fachu – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-379011
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Hot Tube Time Machine 2

Kiedy Lou (Rob Corddry) wpada w tarapaty, Nick (Craig Robinson) i Jacob (Clark Duke) odpalają swoje nietypowe wehikuł by przenieść się do przeszłości. Nieoczekiwanie lądują w przyszłości z Adamem Jr. (Adam Scott) Teraz muszą zmienić przyszłość by zapewnić sobie lepszą przeszłość, która jest teraźniejszością.

Przyjaciele ruszają w poszukiwaniu mordercy Lou. Trop wskazuje na byłego przyjaciela. Przenosząc się do przyszłości, trafiają jedynie na jego syna, który ma zamiar im pomóc w odszukaniu ojca. Zaczyna się przygoda pełna dziwnych sytuacji, przy których twórcy naśmiewają się ze świata przyszłości. Wulgarne programy telewizyjne z celebrytami, czy smart-cary, to tylko wierzchołek góry lodowej. Choć fajnie patrzeć na przejaskrawione wersje dzisiejszych wynalazków, tak jedyne uśmiechy jakie czerpałem pochodzą od Nicka (Robinson). Czy to ubliżanie znajomym, czy jego muzyczna kariera - jest bardzo dobrze. Wszyscy z nich – wiedząc co będzie popularne – zrobili kariery w poszczególnych dziedzinach życia. Lou założył Lougle, a Nick przywłaszczył sobie muzyczne przeboje. Jest to drugoplanowa historyjka, ale upewnia się, że poczujemy się jak oglądający komedie. Cała reszta jest stworzona ze znanych schametów. Obowiązkowe kłotnie, historyjki miłosne, narkotyki, imprezy.

Spadek jakości względem udanej pierwszej części (6/10). Zaczynają od mocnego uderzenia, ale próba wkręcenia nas w tę fabułę zakończyła się niepowodzeniem. Postaci nikogo nie zainteresują, a aktorzy lepiej sobie radzą ze spontanicznym rzucaniem tekstów na ekranie, niżeli z emocjami. Za dużo tu tandety, płytkiego humoru i sztampy. Cierpią na klątwe sequeli na siłę. Więcej i bardziej wulgarnie, robi z tego bezsens i głupotę – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-379247
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Asterix: Le domaine des dieux / Asteriks I Obeliks: Osiedle Bogów

Rok 50-ty przed naszą erą: cała Galia jest okupowana przez Rzymian... Cała? Nie! Jedna osada, zamieszkana przez niepokornych Galów nadal stawia opór najeźdźcy. Zirytowany tym Juliusz Cezar, postanawia zmienić taktykę: skoro jego armia nie jest w stanie podbić siłą galijskich barbarzyńców, to może uwiedzie ich rzymska cywilizacja. Władca każe wybudować obok osady Galów wspaniałą wioskę, przeznaczoną dla rzymskich właścicieli. To "Osiedle Bogów". Czy nasi galijscy przyjacieleoprą się pokusie zarobku i rzymskiego komfortu? Czy ich osada stanie się zwykłą atrakcją turystyczną? Asteriks i Obeliks robią wszystko, by pokrzyżować Juliuszowi Cezarowi plany.

Asterixa zawsze miło wspominałem. Sympatia do głównych postaci zawsze podpowiada mi, żeby obejrzeć. Pierwsza połowa filmu nakazuje ucieczke w stylu Rzymian. Jasne, jest tu odrobinę typowego dla bajki humoru, ale wiek nie pozwala się już czymś takim dać zaskoczyć. Większość gagów przewidywalna, bo i typowa dla serii. To wygląda jak jedna część dłuzszej całości, serialu, i powinna trwać maksymalnie 30min. Wszystko inne zdaje się być sztucznie przedłużane, a na nasze nieszczęście jest przedłużane kiepskim wątkiem Rzymskiej rodziny. Oferują swoimi osobami bardzo niewiele i zostali rozpisani na kolanie. Jakby czuli się zobowiązani dodać osoby trzecie pośrodku konfliktu – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-379600
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Marine 4: Moving Target

Chciałbym wspomnieć o fabule, ale cholera, WWE zapomniało o tym jak o Summer Rae. Niby jest sobie żołnierz, Miz go nazwijmy, i ma bronić dziewczynę – nie, nie Summer. Tyle! Szybko nam to obwieszczają i przechodzą do strzelanin i walki. Proste filmidło, bijące taniością na kilometr. Kicz i tandeta nie muszą być złe, bo brak wielkich premier kinowych powinien pozwolić twórcą na więcej – więcej krwi, więcej brutalności, realistyczne teksty. Jak nie trudno się domyśleć, nic z tych rzeczy tu nie będzie miała miejsca. Po godzinie dalej jest ten sam żołnierz, dalej osłania tę samą dziewczynę, wciąż radząc sobie z liczniejszymi wrogami. Interakcja między bohaterami nudzi już po pierwszej wymianie zdań w samochodzie, a aktorsko nie ma na co patrzeć. Sorry Mike, bardzo chciałeś być The Rockiem, ale to się nie uda. Mizanina bardzo trudno kupić w roli badassa. O wiele lepiej się na niego patrzy w jakimś świątecznym filmidle, gdzie pokazuje odrobinę charyzmy. Na siłę z niego gwiazdy kina akcji nie zrobią. A jeśli już Miz jest kiepski, to nie wiem, jak sklasyfikować Summer. Jeśli WWE ogląda wątpliwej jakości dzieła ze swojego studia, to więcej jej nie zaangażują, tylko dlatego, że już nie tańczy obok Fandango i w sumie sama się zastanawia nad sensem bytu w McMahonlandii. Nie – Nie – Nie – 3x Nie dla Marine 4 – 1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-379741
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Home / Dom

Ekscentryczny przybysz z kosmosu, który doprowadza wszystkich do szału swym wiecznym optymizmem, musi uciekać przed ścigającymi go przedstawicielami swej własnej rasy i ukrywa się na Ziemi. Tu zaprzyjaźnia się z wyjątkowo upartą kilkunastoletnią dziewczyną i wspólnie z nią musi ocalić naszą planetę przed kosmiczną inwazją.

Dwoje wyrzutków razem, w walce o dobro naszej planety. Mimo, że jeden z nich jest najeźdźcą, Ziemi grozi jeszcze większe niebezpieczeństwo. Na pewno większe niż mały Oh – nienawidzony przez swój gatunek za bycie przesadnie miłym.

Na małych fioletowych stworkach ciąży komediowy aspekt „Domu”. Jak w większości przypadków, twórcy rozśmieszają nas obcą cywilizacją próbującą ogarnąć nasze zwyczaje. Ciapowaci kosmici są chyba najmniej adekwatną rasą do najazdów na cokolwiek. Nie radzą sobie z najprostszymi czynnościami, ale technologie mają na tyle zaawansowaną, że samochody zaczną latać.

Powtarzalność „Home” jest ich największym problemem. Gdyby to było coś nowego, to i to wszystko byłoby bardziej kolorowe, a My bawilibyśmy się o wszechświat lepiej. Niestety, nie opuści nas wrazenie, że to zlepek utartych schematów, przewałkowanych raz jeszcze z nowymi bohaterami, ku uciesze najmłodszych... i tylko najmłodszych - im kolory wystarczą. 90-minut dłuży się niemiłosiernie, mimo uroku Oh. Mierzyłem się z myślami – z jednej strony niby to wszystko poprawne, z drugiej mam już dość takich animacji. Remake goni remake. Morały się powtarzają, charakterystyki postaci pozostają niezmienne. Jedyna nowość to to, że głowna bohaterka nie jest biała. Tip też da się lubić, a oddanie jej głosu Rihanny na pewno pomoże nakręcić porządną kampanie – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-379762
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Furious 7 / Szybcy i Wściekli 7

Tej prędkości, tej wściekłości nigdy dość! Dominic Toretto (Vin Diesel), Brian O'Conner (Paul Walker), Letty Ortiz (Michelle Rodriguez) i inni szybcy i wściekli wracają na ekrany kin. Za każdym razem twórcy filmu starają się przebić efekty poprzedniej części, tak będzie i tym razem - zwłaszcza że motywem przewodnim filmu będzie zemsta. Tyle, że ta nie będzie słodka, a wyrafinowana, brutalna i skuteczna - Deckard Shaw (Jason Statham) planuje pomścić śmierć brata – Owena.

„Furious 7” przypomina mi filmy akcji lat 90’. Te które odeszły w zapomnienie. Te które były mocno kiczowate, ale „cool”. Te które nic nie mają wspólnego z realizmem, ale są pełne „machismo”. To spory komplement w obecnych latach, które zostały przyćmione efektami specjalnymi. Szybcy są tak wściekli, że też efektów mieli sporo, ale nie były nimi zalane w takiej ilości, że nie szło się cieszyć daniem głównym.

WWE chwali się, że Rock znowu jest na szczycie Box-Office. Do teraz mnie to dziwi. Dwayne w filmie jest zaledwie przez kilkanaście minut, a fabularnie został od całej historii odsunięty. Kiedy jest, dodaje dużo uroku, a fakt jego odsunięcia trochę ciążył na ocenie. Wszakże byłby świetnym uzupełnieniem tej zgranej ekipy. Momentami się ich ogląda jak Avengersów. Jak postaci, które znamy od lat. To działa na ich korzyść. Absolutnie nie wadzi mi fakt, że niektórzy z nich nie są wielkimi aktorami, bo tutaj czują się jak ryba w wodzie. Ciężko narzekać na Ludacrisa, a taki Tyrese Gibson, to MVP filmu. Gość mnie bawił za każdym razem. Skuteczność ma lepszą niż każdy bohater komedii w tym roku. Gdyby nie Letty, to moglibyśmy mówić o emocjonującym składzie. Ona zabija całość. Kiedy jest na ekranie, tonacja się zmiania, a na twarzy rysuje się znudzenie. Jej miłosna opowiastka z Vinem mnie nie rusza.

Niby pozytywnie, niby mam świadomość jaki to film, ale niektórych rzeczy nie da się pominąć. Kiedy na poczatku zobaczycie coś, co będzie tak nierealne, że aż śmieszne, to wiedzcie, że jest o wiele bardziej realistyczne niż to, co zobaczycie dalej. Wzięli sobie do serca, żeby tę poprzeczkę przeskakiwać z każdą kolejną sceną. Niebezpieczny kierunek dla mojej radości z danej rozrywki. Szczególnie, że jak na twór akcji, „Furious 7” jest zdecydowanie za długie. Wycięcie 40-minut sprawiłoby, że wszystko byłoby bardziej spójne. Byłoby tak szybkie, że nie mielibyśmy czasu się zastanawiać jak głupie to momentami bywa. - 5/10

Edytowane przez N!KO
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-379874
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Run All Night / Nocny Pościg

W życiu brooklińskiego gangstera i niezawodnego płatnego zabójcy Jimmy’ego Conlona (Neeson), niegdyś znanego jako Grabarz, bywało już lepiej. 55-letniego gangstera, starego przyjaciela bossa mafii Shawna Maguire’a (Harris), prześladują nie tylko grzechy przeszłości, lecz także zawzięty detektyw, który przez ostatnie 30 lat nieustannie depcze mu po piętach. Wydaje się, że tylko whisky może ukoić jego nerwy. Gdy jednak jego dawno niewidziany syn Mike (Kinnaman) staje się celem, Jimmy musi dokonać wyboru pomiędzy swoją przestępczą rodziną, a synem, którego porzucił wiele lat temu. Mike musi uciekać. Jedynym sposobem, w jaki Jimmy może odpokutować za błędy przeszłości, może okazać się uchronienie syna przed losem, jaki według Jimmy’ego jest pisany jemu samemu - znalezienie się po złej stronie lufy pistoletu. Jimmy nie ma dokąd uciec, a w ciągu jednej nocy musi podjąć decyzję, komu jest winien lojalność

Dwa ojcowsko-synowskie duety. Jeden prezentujący rodzinę rozbitą, drugi mafijną, z karmionym srebrną łyżeczką synalkiem gangstera, którego pazerność bywa zgubna. Choć wrzuceni zostaniemy w sam środek, szybko rozpoznajemy te charaktery, jakbyśmy je znali latami. Neeson prześladowany przez swoje poprzednie życie, jego syn mający mu za złe porzucenie, Harris jako inteligentny „Don Corleone”, oraz jego porywczy potomek – idąc porównaniami do Ojca Chrzestnego, Sonny. Ojciec nie chce wejść w narkotykowy biznes proponowany przez syna, nie chcąc stracić kolejnych przyjaciół. Takich jak Jimmy. Mocno już przestarzały, praktycznie nieprzydatny, jednak wciąż przyjaciel. Ta wyrozumiałość sprawia, że Shawn, mimo stania na czele gangsterskiej rodziny, nie kojarzy nam się z czarnym charakterem. Na dobrą sprawę, poza porywczym synkiem odpowiedzialnym za rozkręcenie całej akcji, nie wiem czy dostajemy tu postać złą do szpiku kości. To dobzi ludzie w złym świecie.

„Run All Night”, choć jest reprezentantem filmów akcji z pościgami i strzelaninami na czele, to nie wypiera się swoich wartości fabularnych. To mroczna opowieść z dramatycznym akcentem, zemstą i próbą odkupienia grzechów. Reżyser Collet-Serra wie, jak ułożyć te klocki, a już na pewno jest świadom, jak najlepiej zaprezentować Liama Neesona – razem kręcili „Unknown”/”Tożsamość” (6/10).

Niewiele wskazywało na tak udany film. Utarte schematy, nieco przeterminowane gwiazdy, po samym opisie dałbym sobie wmówić, że zmierza to prosto na płyty DVD. Nic bardziej mylnego. „Nocny Pościg” trzyma w napięciu, ciekawi, a Ci przeterminowani aktorzy udowadniają swoją wartość. Podobało mi się, że wszystko dzieje się jednej nocy, jakby każda minuta walki o przetrwanie Conlonów, odpowiadała naszemu czasowi. Wkręciłem się. Surowe widowisko, które ciągle idzie naprzód – 6/10 – Jakby ktoś miał problem z intepretacją oceny, bo wypowiedziałem się w samych pozytywach, to niech podkresli te utarte schematy, o ktorych pisalem. Tu nie ma nic nowego, ale to co znane zostalo dobrze zrobione. Z minusow mozna by wymienic wystep Commona, który się urwał tam trochę z innej bajki i zdawał się być wcisniety na siłę.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/176/#findComment-380021
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Kaczy316
      W sumie teraz ja dodam swoją kontrowersyjną opinię, ale tylko jedną, bo obecnie chyba tylko jedną taką mam.   Cena NIE POWINIEN wygrywać już Royal Rumble Matchu, pomimo tego jak ta walka jest obecnie traktowana czyli w sumie zazwyczaj kiepsko, większość zawodników wygrywających RR przegrywa, a na przestrzeni lat 2010-2019 to większość nawet nie Main Eventowała największej gali roku pomimo wygrania tej walki, więc to mówi samo za siebie, dopiero od tej dekady to się zmieniło, gdzie od 2020 to każdy zwycięzca RR Main Eventował WM'kę, także dobrze, że to zmienili, ale wracając do Lidera Cenation, tu nie chodzi o brak szacunku dla legendy jaką bez wątpienia jest, nie chodzi, że nie zasługuję na pobicie rekordu Flaira czy zrównanie się zwycięstwami w RR Matchu z SCSA, chodzi o to, że jeśli chcieli to zrobić to powinni to zrobić NAJPÓŹNIEJ w 2018 roku kiedy Cena jeszcze potrafił w miarę regularnie występować  i był w formie, żeby dać zarówno dobry feud jak i walkę, a nie teraz, gdzie gość nie ma formy, co wyjdzie na ring to daję to samo promo, a walki nie miał dobrej chyba od walki z Romanem w 2021, chociaż tej walki zbytnio nie oglądałem, ale ponoć była solidna, niemniej jednak tak jak mówię jedna jaskółka wiosny nie czyni, wcześniejsza jego dobra walka była z Wyattem, a to i tak był bardziej jakiś teatr czy coś niż walka z WM 36, a jeszcze wcześniej to musimy się cofnąć do chyba nawet 2017, bo w 2018 to już powoli przechodził na ten part timing i ciężko mi coś znaleźć dobrego z jego strony jak tak szukam pamięcią, ale chyba początek jeszcze nie wyglądał najgorzej po WM było o wiele gorzej, bo przed to jeszcze tam kręcił się wokół głównych tytułów i tam jakieś wieloosobówki były solidne czy nawet pojedyncze walki ze Stylesem, ale od okresu 2018 po WM to już tragedia była, przejście na part timing i kompletny brak formy z roku na rok co raz gorzej, 2018 to był dla mnie ostatni dzwonek dla niego, teraz już za późno ze względu na to, że to będzie totalny zawód, a danie mu takiego czegoś jako forma "nagrody" za cały rok to słaba sprawa, wygranie EC to najwyżej co może zrobić według mnie i pójście na tego Rhodesa powiedzmy, ale ten feud i walka nie będą dobre jeśli ma taką formę jaką miał ostatnim razem chociażby, a to już będzie dużo, a co dopiero mówić o wygraniu RR i kreowaniu WM wokół niego, nie jestem tego fanem, dla mnie nawet najlepiej jakby zawalczył na WM z kimś singlowo bez tytułu na szali jakaś walka Orton vs Cena, McIntyre vs Cena, Rollins vs Cena, naprawdę uważam, że jest sporo rywali, z którymi Cena mógłby się zmierzyć na WM bez tytułu, Punk vs Cena to byłoby coś, a jak już musi być tytuł to dałbym mu walkę o tytuł IC, Breakker vs Cena też chętnie bym zobaczył i Cena nawet mógłby to wygrać i to byłaby najlepsza nagroda dla niego jeśli mówimy o ostatnim runie, zdobycie tego tytułu, którego mu brakuję do bycia Grand Slam Championem, a Cena w tym feudzie nawet za wiele by nie musiał, to się samo piszę, Cena, który jest jak zwykle miły dobry super hero i Bronik, który rozwala go za każdym razem gdy go widzi, nawet nie dając mu dojść do słowa, nie trzeba wiele, a Rhodes vs Cena tu trzeba się mega postarać i wątpię, żeby WWE to rozpisało dobrze, bo oboje są jednowymiarowi i tacy sami, także to jest moja opinia, że jeśli chodzi o okres Road To WM, to Cena powinien próbować gonić za tytułem, ale nie powinien wygrywać ani RR ani EC w mojej opinii, ani nawet walczyć o tytuł na WM, po prostu fajnie byłoby zobaczyć tą pogoń i tyle, a po WM już mógłby dla mnie walczyć, po prostu nie lubię sytuacji w której zawodnik sobie powraca, dalej jest part timerem, totalnie niczym nie zasłużył na to, żeby zdobyć takie wyróżnienie, a szczególnie, że miał je już nie raz w przeszłości, w sensie, że był kluczową postacią w drodze do WM czy to jako pretendent czy jako Champion, od kilku lat mówi i robi to samo i jest z nim co raz gorzej, a nagle ma wygrywać najważniejszą walkę i być w ME największej gali.....tymczasem zawodnicy, którzy cały rok(Drew, Jey, Gunther, Punk, Rollins, Priest) lub nawet od kilku lat(Tak mam na myśli Ciebie Sami Zayn) pracują na to, żeby chociaż zdobyć jeden jedyny raz tytuł mistrza świata.......Nigdy nie byłem i nie będę fanem takich zagrywek, żeby to jeszcze storyline'owo się zgrywało jak w przypadku wygrania RR przez The Rocka by się to zgrywało to byłoby git, bo dla story, ale w takiej sytuacji jaka jest teraz to jest to dla mnie nie do pomyślenia i z całego serca liczę, że nie pójdą w wygranie RR Matchu przez Cenę. 
    • Kaczy316
      To lecimy z kolejnym SD i w sumie pierwszym, które można obejrzeć na Netflixie od razu, Knight vs Nakamura, kurde fajnie by było jakby Knight odzyskał ten tytuł, zobaczmy co Tryplak nam zgotował!   Ulala zaczynamy od Paula Heymana, ale zobaczymy czy ma coś znaczącego do powiedzenia. No mówi o tym, że Romuald jest prawdziwym i jedynym Tribal Chiefem i teraz ogólnie Reigns chcę się skupić na czymś innym, Heyman wie na czym, ale chcę się podzielić tym z jedyną osobą, która musi to usłyszeć oficjalnie przy spotkaniu twarzą w twarz i jest to Cody Rhodes! Którego Heyman chętnie zaprasza do ringu, a ten wychodzi, tak przypuszczałem. Oczywiście dowiadujemy się, że Roman po odzyskaniu władzy w rodzinie i "wisorka z papryczek" xD chcę z powrotem swój tytuł, a jego obecne plany zakładają, a właściwie to nie plany, a jest to spoiler, że Romuald wygrywa Royal Rumble i idzie po swój tytuł na WM i Heyman chcę wiedzieć czy Cody chcę o tym porozmawiać i w sumie to się nie odzywa, ale KO bardzo chcę o tym porozmawiać. KO wypomniał Rhodesowi to wszystko, wypomniał mu pomoc Reignsowi na Bad Blood i na ostatnim Raw, wypomniał mu uścisk z The Rockiem oraz wypomniał mu uścisk dłoni z Heymanem obecnie oj gruby feudzik, KO jedzie po całości mega mi się to podoba, a Cody jak zwykle gdy nie ma racji to wkurzony idzie zatłuc Kevina na trybuny xD. KO i Rhodes idą sobie gdzieś w otchłań korytarzy areny, natomiast w ringu Heyman się temu przyglądał, a za plecami pojawili się Jacob i Tama Tonga, czuję, że chcą mu oddać to co jego czyli hołd nowemu Tribal Chiefowi, ale zobaczymy. Nie wiemy w sumie co planowali, bo wyglądało to jakby chcieli zaatakować Heymana, ale tego nie zrobili, a w końcu przybiegł Jimmy Uso na ratunek! Już myślałem, że sam Jimmy rozwali dwójkę w tym JACOBA, ale na szczęście Fatu się obudził i przypomniał, że ma kody na nieodczuwanie bólu xD. Kodeusz uporał się z KO i teraz leci na pomoc Jimmy'emu. No i w sumie udało mu się i tyle, fajny segmencik łączący kilka wątków, podobał mi się i story poszły na przód, nie był on bez znaczenia jak wiele potrafi ostatnio być.   Hmm dzisiaj 2 Title Matche mamy, komentatorzy coś o tym wspominali, jeden znałem, ale o drugim kompletnie nie wiedziałem, a to też rewanż tylko, że za Saturday Night's Main Event Chelsea vs Michin o tytuł kobiet United States, nie jestem fanem, bo Michin cały czas dostaję te same walki z tymi samymi zawodniczkami, to już nudne się robi, ale no dajmy szansę. Niecałe 9 minut pojedynku, który wygrywa Green, nie wiem czy walka nie była lepsza niż ta z SNME ostatniego, być może, niemniej jednak sam pojedynek był przyjemny, może nie jakiś wybitny, ale tego raczej od tego typu Pań nie oczekujemy, był dobry i tyle, a Green broni tytułu, możemy teraz wycofać Michin z TV na dobre pół roku? Ja bym chętnie od niej odpoczął, mam wrażenie, że co chwila dostaję walki z tymi samymi osobami lub title shoty z niczego.   Los Garza vs Pretty Deadly lecimy! Kolejne niecałe 9 minut walki, ale bardzo dobrej walki, Garza, Berto, Elton i Kit każdy dał z siebie wszystko moim zdaniem, fajnie to wyglądało i przyjemnie się oglądało, Los Garza wygrali, zemścili się za kłamanie PD i dobrze, walka oddała moim zdanie, jedyny minus to praktycznie martwa publika na tej gali, druga walka i druga walka ma taką ciszę, jak na pogrzebie po prostu, masakra jakaś.   Shinsuke Nakamura vs LA Knight o tytuł United States, druga walka mistrzowska dzisiaj, zapowiada się interesująco, a wiecie co nie jest interesujące? Kolejny run Nakamury z mistrzostwem mid cardowym hehehehe, miejmy nadzieję, że to koniec tej tragedii. Lekko po ponad 14 minutach mamy No Contest, Jacob i Tama wbili i zaatakowali Knighta za to, że wypchnął ich z areny po segmencie początkowym jak byli już na backu i wsparł ochroniarzy, no cóż zdarza się niestety, ale sama walka jak Panowie się rozkręcili to naprawdę bardzo dobra i nawet Knightowi udało się rozruszać publikę, która była praktycznie martwa xD, więc gitara, Knight rozwalony, więc Cody i Jimmy mogą wbić i rozwalić Fatu oraz Tonge, a Cody potem proponuję Cody i Jimmy vs Jacob i Tama i to dostaniemy zapewne w ME, ciekawe jak to się skończy xD.    Piękna powtórka jak Tiffany zrobiła Cash In na Jax w zeszłym tygodniu, świetnie to wyglądało i ten Theme, który był jakby Tiffany była jakimś herosem czy największym facem w federacji, pasowało to mega do momentu, świetne rozpoczęcie roku to było dla kobiecej dywizji na SD.   MCMG vs A-Town Down Under, to może być bardzo dobry pojedynek. Ponad 12 minut naprawdę bardzo dobrego pojedynku, Panowie z czasem się ładnie rozkręcili, MCMG wygrało i pewnie pójdą na pasy WWE Tag Team z powrotem, ale naprawdę walka mega przyjemna, szkoda, że o większości walk dzisiaj nie da się napisać nic więcej, bo są i tyle, żadne to walki feudowe w większości ani nic, po prostu są dobre solidne i zobaczymy co dalej dla zwycięzców, więc zobaczymy jak to się rozwinie wszystko, niemniej ta walka naprawdę dobra.   It's Tiffy Time! Oj tak dostaniemy teraz Tiffany, mega czekam na ten segment i ciekawe co się w nim wydarzy, Nia chcę jej niby pogratulować, no zobaczymy czy faktycznie tak będzie xD.  Pięknie Tiffy wyglądasz z tytułem, pasuję jak ulał. To tylko zwykły wywiad no cóż jest jak jest, ale powiedziała, że to wszystko to był plan, który opracowała, bo Nia myślała, że Tiffy to tylko durna blondynka, a pokazała jej, że się myliła i wszystko przerywa Jax, xDDDDDDDDDDDD co to za kłamstwa z ust Jax, ona stworzyła Tiffany? BABO zobacz sobie reakcję na Stratton z przed sojuszu z Tobą, a na reakcję na Ciebie nawet do tej pory, NIA JEST NIKIM! To Tiffy sprawiła, że run Jax był jakkolwiek interesujący. Nia daję wybór albo Tiffy oddaję dobrowolnie tytuł jej albo Nia sobie go zabierze, ciekawe co dostaniemy xDDD, a dostaliśmy Bayley! Może być ciekawie, chociaż kolejne Bayley vs Nia tym razem możliwe, że o pretendenta do WWE Women's Championship....meh. Bayley nic ciekawego nie powiedziała, a wszystko przerywa Naomi i wszystkie zapewne chcą po prostu walki o tytuł hmm, może jakiś F4W na Royal Rumble? W sumie to bym brał, ale pewnie zdecydują się na jakiś Triple Threat Match o pretendentkę. Ostatecznie doszło do brawlu, który w sumie ładnie zakończyła Tiffany, a Aldis sobie wbił obok Stratton i zapowiedział ostatecznie F4W o pretendentkę do tytułu WWE Women's, spodziewałem się Triple Threatu, ale Pianek jeszcze się dołączył xD, no cóż liczę na wszystkich poza Jax, ale pewnie ona wygra, no to lecimy.   Liczę tutaj na wygraną kogokolwiek naprawdę, nawet Pianek niech to wygra, byle nie ta Nia xD. Po ponad 17 minutach świetnej w sumie walki mi się ona mega podobała, sporo near falli, prób finisherów i ogólnie finisherów nawet, dobre tempo, każda z Pań miała swoje 5 minut, Pianek i Bayley największą robotę tutaj moim zdaniem zrobiły, naprawdę bardzo dobre starcie i generalnie kontrowersyjna opinia, ale Tag Naomi z Piankiem wygląda o wiele lepiej niż Pianka z Jade, Bayley ostatecznie wygrała i mi się to podoba chętnie obejrzę Tiffy vs Bayley na Royal Rumble, będzie coś świeżego!   Next Week: Tiffany Stratton vs Bayley o tytuł WWE Women's aha, jakie Royal Rumble, jakie SNME, damy to za tydzień, a na SNME albo RR dajmy Nia vs Tiffy no tak xDD logiczne meh, Tiffany vs Bayley za tydzień ehh, świetne starcie, a dajemy to na zwykłym SD...... szkoda. MCMG vs Los Garza, oj tak pojedynek może być świetny. Ulala prawdziwy Tribal Chi.....a nie czekaj on już nie ma Ula Fali, szyli powraca zwykły mid cardowy Solo Sikoa, a zapowiadają go jako nie wiadomo kogo, znaczy no w walce z Reignsem pokazał się bardzo dobrze według mnie i jako main eventer, ale no w sumie to ciekawi mnie co dla niego dalej, dajcie mnie to. To tyle i w sumie aż tyle, mocne walki, mocny powrót po wielkiej przegranej, ja czekam.   No to pora na Main Event! Jacob Fatu & Tama Tonga vs Cody Rhodes & Jimmy Uso, pewnie face'owie tutaj wygrają, bo The New Bloodline już nie musi być wiarygodne dla OG Bloodline xD, więc można ich gnoić zapewne, ale sama walka może wyjść ciekawie. Kurde RR Match zapowiada się mega ciekawie, dwie pierwsze gwiazdy zapowiedziane na tę walkę to Cena i Roman, samo RR też jak na razie nie najgorzej KO vs Cody w Ladder Matchu o Undisputed WWE Championship, naprawdę oczekiwania znowu pewnie będą spore, a wyjdzie jak zwykle xD, ale przejdźmy do ME. No powiem tak pierwsza połowa to standardowy nudnawy Tag Team Match, a druga połowa oddała, bardzo fajnie się oglądało, Cody ostatecznie opuścił Jimmy'ego, bo zobaczył Kevina na stage'u, którego zaczął atakować i dlatego Jimmy przez to, że był w pojedynkę to przegrał i ostatecznie to Fatu i Tama wygrali, więc jest git, a na koniec mamy jeszcze brawl Kevina i Rhodesa, który zakończył się połamanym stołem, ciekawe jakie pokłosie będzie tego wszystkiego, czuję obwinianie Rhodesa o wiele rzeczy jak zwykle xD, ale solidna walka, a przynajmniej druga połowa, a sama walka trwała około 13,5-14 minut.   Plusy: Segment otwierający Women's United States Championship Match Pretty Deadly vs Los Garza United States Championship Match MCMG vs A-Town Down Under Segmencik It's Tiffy Time Fatal 4 Way o pretendentkę do WWE Women's Championship Main Event   Podsumowanie: Nie widziałem większych minusów w tej gali, bardzo mi się podobała i oglądałem z przyjemnością, walki były moim zdaniem bardzo dobre, nie było złego pojedynku, dostaliśmy kontynuację feudów i podbudowy już trwających, a także pokazanie, kto gdzie zmierza w niektórych przypadkach, jak chociażby w przypadku Romualda, który wiemy już, że leci po wygranie RR Matchu i osobiście uważam, że nie byłby to taki głupi pomysł, na pewno lepszy niż wygrywający ledwo dychający Cena, który jeśli by wybrał Rhodesa to ani nie będzie to dobry feud ani nie będzie to dobra walka, więc ja jestem na stanowcze NIE dla Ceny wygrywającego RR i Main Eventującego prawdopodobnie drugi dzień WM, to powinno się stać najpóźniej w 2018 roku, bo potem to już tendencja spadkowa była w wykonaniu tego zawodnika i jest co raz gorzej, jak zobaczę, że jest lepiej to może bym zmienił zdanie, ale po tym co pokazywał na przestrzeni ostatnich kilku lat to zdecydowanie NIE! Ale wracając do samego SD to tak jak mówię bardzo dobre show i polecam, fajne do obejrzenia, dużo story, nawet sporo się działo, ja jestem usatysfakcjonowany.
    • IIL
      Z tym brakiem WWE na Netflix w Belgii to faktycznie poszaleli...  Tłumacza się tym, że jakaś francuskojęzyczna stacja ma kontrakt na cały rok i Netflix wejdzie dopiero w 2026. Co ciekawe, WWE w Polsce na ESC zostało ponoć usunięte z ramówki nagle i według oficjalnych komunikatów ze strony Extreme Sports Channel, WWE nie informowało ich o nadchodzących zmianach... Elimination Chamber 2026 w BE brzmi interesująco, ale ceny zapewne znów byłyby zaporowe.  Coraz bardziej wkurwia mnie ten trend nabijania "the largest arena gate in the history of WWE" kosztem astronomicznego wręcz windowania cen wejściówek w górę. 
    • GGGGG9707
      Czyli tak w skrócie żeby całości nie tłumaczyć Fightful podało w zeszłym roku chyba że WWE planuje PLE w Belgii i we Włoszech i że mają robić testy w postaci gal w 2025. Pewne źródła w WWE odpowiadające za organizację gal w Europie potwierdzają tą informację i podają że WWE jest na ten moment bardzo zadowolone ze sprzedaży biletów w Bxl. Do gali zostały 2 miesiące a już praktycznie sprzedano liczbę biletów jakiej WWE oczekiwało.  No i ponoć omawiana była kwestia Elimination Chamber 2026 w Brukseli. Także teraz tylko trzeba dać z siebie wszystko na trybunach i jest szansa na duże PLE 😁
    • Mr_Hardy
      Bardzo mi się podoba to, że TNA na początku przypomina co się działo w poprzednim tygodniu. Często bywa, że nie pamiętam co było w poprzednim tygodniu.. Moose na Genesis będzie miał swoją wersję pasa X-Division czyli TNA zaspoilerowało nam wynik walki. Tak mi się wydaję. Ogólnie bardzo dobry iMPACT dużo dużo lepszy odcinek niż z tamtego tygodnia. Genesis zapowiada się świetnie. Nie mogę się doczekać.   
×
×
  • Dodaj nową pozycję...