Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Birdman

Tragikomiczne perypetie aktora (Michael Keaton), który niegdyś zyskał sławę jako bohater serii hollywoodzkich filmów o komiksowym superbohaterze, a teraz próbuje wystawić na Broadwayu sztukę we własnej adaptacji i reżyserii, z sobą samym w roli głównej. Jeśli chce doprowadzić do premiery, musi stawić czoło licznym przeciwnościom losu i własnemu ego, odzyskać zaufanie bliskich, odbudować zrujnowaną karierę i odnaleźć siebie.

Reżyser Alejandro Gonzales Inarritu zaprezentował nam umysł głównego bohatera. Pokręcony, za wszelką cenę dążący do odzyskania sławy. Tam osadził w głównej mierze swój film. Na tym go oparł. Keaton i prześladujące go alter ego świetnie sobie z tym radzą. Jego szaleństwo wydaje się wiarygodne, a mimika sprzedaje wszystkie emocje. Osobiście jednak czekałem na ten prawdziwy przełom. Ten, który mnie wgniecie w fotel i pozwoli wracać wspomnieniami. Przykro stwierdzić, że nie nadszedł. Tak jak był pokręcony na początku, tak pokręconym był pod koniec. Miał mocny akcent, postawił kropkę nad „i”, jednak nie zmieniła ona diametralnie mojej opinii. Tempo było chyba troszkę zbyt wolne.

W całym „Birdmanie” próżno szukać normalnych osób. Każdy ma jakiś poważny bądź mniej poważny problem ze sobą. Kazdy aktor z obsady, każdy członek rodziny. Miło jednak obserwować tak doborową obsadę. Wyróżnia się Edward Norton, często będący bardziej intrygujący od Keatona. Pępek świata, potrafiący wyjaśnić na swój chory i indywidualnyc sposób każdą podjętą decyzję. Świetnie zaczął od pierwszej sceny i aż szkoda, że z czasem schodził coraz bardziej na drugi plan. Fajnie, że Galifianakis nie pajacował, jak do tego przyzwyczaił, a momentami wydawał się najnormalniejszy ze wszystkich. Emma Stone za to dostała nominacje troszkę na wyrost. Błysnęła w jednej scenie, kiedy wrzeszczała na swojego ojca, a kamera nie spuszczała jej z obiektywu. To chyba trochę za mało.

Poza przedstawianą sztuką, bardzo często poruszany jest temat mediów społecznościowych, i tego, jak teraz odbywa się promocja. Bardzo dobrze wyszedł też komentarz o krytykach filmowych, który chyba zabronił wszystkim negatywnie pisać o „Birdmanie”. To jedna ze scen, która dotknęła mnie najbardziej, choć jest tylko dodatkiem.

Naprawdę chciałem się zakochać, ale film nie dostarczył mi aż tylu emocji. Przesiedziałem go, momentami mnie intrygował, cały czas zachwycał kreacjami, jednak oczekiwania były o wiele większe. I tak wysokie „siedem”, ale hej, to miał być mój film, a ja czerpałem większą frajdę z ponownego seansu „Whiplash” dzisiejszego dnia – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-373785
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Ida

(2013)

Bohaterką jest Anna, sierota od dawna wychowywana w klasztorze. Zanim dziewczyna przyjmie śluby i zostanie zakonnicą spotyka Wandę, która mówi Annie, że jest Żydówką. Obie kobiety rozpoczynają podróż nie tylko by odkryć tragiczną historię rodziny..

Polski film nominowany do Oscara, więc wypadało obejrzeć. Według mnie bardzo wysokie średnie ocen są trochę przesadzone, bo mimo dobrze zrealizowanych zdjęć i bliskiej wielu Polakom tematyce prześladowań w czasie wojny, to film toczy się w takim tempie, że w pewnym momencie myslałem że to już pewnie zaraz będzie koniec, a tak naprawdę byłem dopiero w połowie seansu. Nie mówię że film jest nudny, warto go obejrzeć dla samego poznania postaci Idy i jej ciotki Wandy. Dwa bardzo różne charaktery, Ida oczywiście spokojna, a Wanda ma wiele na sumieniu, ale jednak potrafi pokazać siostrzenicy swoje lepsze oblicze, choć rzadko i pomaga jej w poznaniu historii rodziny. A wszystko przedstawione w taki sposób, że można uwierzyć że naprawdę kręcili to jakieś dwadzieścia lat po wojnie, bo tak umiejcowienie tego filmu w czasie można wnioskować po tym, ile lat może mieć Ida i że urodziła się w czasach wojny.

Ida nie okazuje zbyt często emocji, można się tylko domyślać co czuje szukając śladów po rodzicach. Ale ten spokój jest oczywiście efektem wychowania w zakonie. Gdyby mieszkała z ciotką, to pewnie skończyłaby zupełnie inaczej.

Moim zdaniem film jest udaną próbą pokazania problemów, jakie napotykały rodziny w czasach powojennych, kiedy dzieci chciały znaleźć groby swoich rodziców i dowiedzieć co się z nimi stało. Pokazano też dylematy dziewczyny, która nie tyle z własnego wyboru, ale ze względu na otocznie, w którym się wychowała, chce zostać zakonnicą, mimo że nie zna innego życia. I w obu kwestiach pomaga jej Wanda, najciekawsza postać w tym filmie. W ogóle moim zdaniem obie tytułowe role zostały bardzo dobrze zagrane. Mimo że film mi się podobał, to nie jestem w stanie wystawić wyższej oceny niż "dobry", nie jestem aż tak bardzo zadowolony z tego co widziałem. Ocena: 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-373809
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Seventh Son / Siódmy syn

Tom Ward (Ben Barnes), siódmy syn siódmego syna, zostaje oddany do stracharza - tajemniczego mężczyzny broniącego granic Hrabstwa przed mrokiem (Jeff Bridges). Wkrótce po tym chłopak będzie musiał stoczyć najważniejszy pojedynek w swoim życiu. Czy wyjdzie z niego cało? Czy wygra z mrokiem? Czy podejmie odpowiednią decyzję mającą zadecydować o jego życiu?

W prostszych słowach – młody trenuje u Jeffa Bridgesa, a kiedy starca nie ma, ucieka mu potężna Julianne Moore, której będą musieli stawić czoła. Nie wiem, czy zadowoli Was, jak dwójka genialnych aktorów pojedynkuje się przy niezliczonej ilości green screenów, w kiczowatym świecie fantasy :wink: Mi osobiście ich szkoda. Moore z jakimś pióropuszem, zamieniająca się w nędznej jakości smoka i Jeff dający kreacje zbliżoną do takich swoich hitów jak... „R.I.P.D”. Chyba zaczynam się martwić, czy „True Grit” nie będzie przypadkiem ostatnim dobrym filmem Bridgesa. Faza odcinania kuponów rozpoczęta?

Ben Barnes ma tyle charyzmy, co podobne mu młodziaki dostające takie role – ok, on sam młodziakiem nie jest, ale wygląda jak reszta. Widocznie teraz jest moda na takich aktorów z dłuższymi ciemnymi włosami. Żaden blondyn i rudy herosem nie będzie! Gość ma już jednak na koncie trochę hiciorów, więc nie fair byłoby go traktować, jak pierwszego młokosa z castingu pasującego do rysopisu. Był Dorianem Grayem, był Księciem Caspianem. Momentami wydawało mi się, że coś próbuje żartować i być szarmancki, ale tak, chyba mi się wydawało. Wątek miłosny rozpoczął się od spojrzenia i był taki sam jak wszystkie inne.

Tyle sztampy, ile byli w stanie zmieścić w jednym scenariuszu. Szkoda, że pomimo postępu w technologii, najnowsze baśnie fantasy są tak marne. Niedawno oglądałem film „Legenda” (6/10) z Tomem Cruisem, który był od większości dzisiejszych o niebo lepszy, mimo, że wiadomo jak to wszystko tam plastelinowo wygląda. Nawet nie cofam się do takich hitów jak „Labirynt” z Davidem Bowie (7/10), który kochałem za dzieciaka. Szkoda, że dzisiejsze szkraby są skazane na takie papki pozbawione klimatu i przepełnione akcją – zwykle taką samą, jak zawsze. O „Siódmym synie” zapomnicie po seansie, zleje się z poprzednikami. Niektóre z tych filmów potrafią mnie momentami rozbawić i miło zaskoczyć dobrym tempem, „Siódmy” nie został wyjęty z tego pozytywnego wora. I tak było więcej fabuły niż w najnowszym Hobbicie :wink:2/10

 

Jak co roku, moja lista Top. W 2014 bylo sporo dobrych filmów, a dla właśnej satysfakcji ustawiania ich - i jakiegoś wyróżnienia - zwiększyłem listę do 20 najlepszych. Mimo to, wiele "siódemek" się tu nie znalazło. Pierwsza czwórka kupiona lub będzie kupiona na DVD. Reszta została w sumie ustawiona w kolejności niepojętej przez zaden rozum. Jakaś mieszanka "satysfakcji po seansie" i tego "jak bardzo chciałbym to zobaczyć jeszcze raz". Na szybko, bez opisów, bo i recenzje są do odszukania w tym temacie.

 

Top 20 in 2014

1. Whiplash

2. Gone Girl

3. Grand Budapest Hotel

4. St Vincent

5. Big Bad Wolves

6. Snowpiercer

7. Nightcrawler

8. How To Train Your Dragon 2

9. Locke

10. Birdman

11. Guardians of the Galaxy

12. Magic in the Moonlight

13. The Theory of Everything

14. Foxcatcher

15. Imitation Game

16. Lego The Movie

17. The Judge

18. Dawn of the Planet of the Apes

19. Kill the Messenger

20. Jack Strong

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-373870
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Jak dajemy już listy, to czas się i własnymi pochwalić.Od syfów zacznijmy:

 

10.Akademia Wampirów

9.Ja, Frankenstein

8.Grace, Księzna Monako

7.Annabelle

6.The Identical

5.Dla Ciebie Wszystko

4.Lucy

3.Legenda Herkulesa

2.Transformers:Wiek Zagłady

1.Left Behind

 

I najlepsze(wyjątkowo dobry rok 2014)

 

10.Foxcatcher

9.Gra Tajemnic

8.Strażnicy Galaktyki

7.Boyhood

6.Mama

5.Wolny Strzelec

4.Whiplash

3.Grand Budapest Hotel

2.Zaginiona Dziewczyna

1.Birdman

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-373878
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Birdman

 

Tragikomiczne perypetie aktora (Michael Keaton), który niegdyś zyskał sławę jako bohater serii hollywoodzkich filmów o komiksowym superbohaterze, a teraz próbuje wystawić na Broadwayu sztukę we własnej adaptacji i reżyserii, z sobą samym w roli głównej. Jeśli chce doprowadzić do premiery, musi stawić czoło licznym przeciwnościom losu i własnemu ego, odzyskać zaufanie bliskich, odbudować zrujnowaną karierę i odnaleźć siebie.

Reżyser Alejandro Gonzales Inarritu zaprezentował nam umysł głównego bohatera. Pokręcony, za wszelką cenę dążący do odzyskania sławy. Tam osadził w głównej mierze swój film. Na tym go oparł. Keaton i prześladujące go alter ego świetnie sobie z tym radzą. Jego szaleństwo wydaje się wiarygodne, a mimika sprzedaje wszystkie emocje. Osobiście jednak czekałem na ten prawdziwy przełom. Ten, który mnie wgniecie w fotel i pozwoli wracać wspomnieniami. Przykro stwierdzić, że nie nadszedł. Tak jak był pokręcony na początku, tak pokręconym był pod koniec. Miał mocny akcent, postawił kropkę nad „i”, jednak nie zmieniła ona diametralnie mojej opinii. Tempo było chyba troszkę zbyt wolne.

W całym „Birdmanie” próżno szukać normalnych osób. Każdy ma jakiś poważny bądź mniej poważny problem ze sobą. Kazdy aktor z obsady, każdy członek rodziny. Miło jednak obserwować tak doborową obsadę. Wyróżnia się Edward Norton, często będący bardziej intrygujący od Keatona. Pępek świata, potrafiący wyjaśnić na swój chory i indywidualnyc sposób każdą podjętą decyzję. Świetnie zaczął od pierwszej sceny i aż szkoda, że z czasem schodził coraz bardziej na drugi plan. Fajnie, że Galifianakis nie pajacował, jak do tego przyzwyczaił, a momentami wydawał się najnormalniejszy ze wszystkich. Emma Stone za to dostała nominacje troszkę na wyrost. Błysnęła w jednej scenie, kiedy wrzeszczała na swojego ojca, a kamera nie spuszczała jej z obiektywu. To chyba trochę za mało.

Poza przedstawianą sztuką, bardzo często poruszany jest temat mediów społecznościowych, i tego, jak teraz odbywa się promocja. Bardzo dobrze wyszedł też komentarz o krytykach filmowych, który chyba zabronił wszystkim negatywnie pisać o „Birdmanie”. To jedna ze scen, która dotknęła mnie najbardziej, choć jest tylko dodatkiem.

Naprawdę chciałem się zakochać, ale film nie dostarczył mi aż tylu emocji. Przesiedziałem go, momentami mnie intrygował, cały czas zachwycał kreacjami, jednak oczekiwania były o wiele większe. I tak wysokie „siedem”, ale hej, to miał być mój film, a ja czerpałem większą frajdę z ponownego seansu „Whiplash” dzisiejszego dnia – 7/10

 

Jak interpretujecie Panowie to otwarte zakończenie filmu?

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-373895
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

 

Riggan skoczył z dachu i zabił się.Potem to już jego pośmiertne wyobrażenia, gdzie ma dosłownie wszystko, nie musiał niczego z tego poświęcić tylko ma wszystko, tj. i jest sławny, i ma kasę i krytycy się spuszczają nad nim i w końcu odzyskał rodzinę.Dowodem dla mnie na to jest:

 

-scena gdzie rozmawia z żoną przed ostatnią sceną - leży na plecach w pokoju pełnym kwiatów, takie symboliczne przedstawienie śmierci

 

- za szybko mu się ten nos zrobił, na pewno nie mogło to zająć tylko dzień

 

- w ostatniej scenie córka zdaje się widzieć jak on leci

 

- Riggan w rozmowie z żoną wspomina że chciał się utopić w morzu, zaraz po "próbie zastrzelenia sie" jest mały urywek gdzie widzimy morze z meduzami

 

- na początku widzimy spadającą kometę czy coś w tym stylu.Zaraz po scenowym sstrzale w łeb widzimy znowu kometę.Czyli to wszystko to był jeden flashback prowadzący od 3 ostatnich dni życia do samego końca

 

- wszyscy w rodzinie zdają się go rozumieć i lubić, podczas gdy w sumie nie mają kompletnie powodów do tego(próba samobójcza mogłaby niby wystarczyć, ale dla mnie to byłoby naciągane)

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-373901
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

A ja myślę, że nie zginął. Raczej patrzę na to, jak na pożegnanie z Birdmanem. Po operacji ten bandaż i podkreślone oczy wygląda jak jego alter ego, a zdejmując tę maskę, widząc siedzącego na kiblu Ptaka, dochodzi do niego, że jego rola z przeszłości już nie jest mu potrzebna. Bez niej stał się ważny i spełniony - pozytywne recenzje sztuki. Prawdopodobnie ten skok z okna to żaden skok. Gośc nie ma supermocy, ale córka wreszcie go postrzega jak gwiazdę. Już nie jest powietrzem, jakim chciała go ochrzcić w jednej z poprzednich scen.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-373905
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Ale to wtedy moim zdaniem by wystarczyło skończyć na scenie gdzie Stone przytula ojca, idzie po wazon. a on sam ogląda nos i mówi Birdmanowi spierdalaj i patrzy w okno, nie komplikując bardziej.Już samo to przytulenie córki przez ojca mi wiele mówi, jak się zmieniło jej nastawienie, także nie kupuję tego że on przeżył, raczej nie wyrobił z prawdą, że jest tylko i wyłącznie gościem w stroju ptaka i się zabił

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-373920
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Nie wiem, czy skok za okno, gdzie córka wyraźnie patrzy jak ojciec się unosi/lata, to przesadne komplikacje. Dla mnie wręcz bardzo trafny finał.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-373949
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Inherent Vice / Wada ukryta

W życiu prywatnego detektywa Doca Sportello (Joaquin Phoenix) niespodziewanie pojawia się jego była żona. Raczy go przy okazji opowieścią o swoim aktualnym chłopaku, deweloperze-miliarderze, w którym akurat jest zakochana, oraz snutej przez jego żonę i jej kochanka intrydze mającej na celu porwanie miliardera i wysłanie go do wariatkowa... Nic dziwnego, że detektyw jest do tego wszystkiego sceptycznie nastawiony. Akcja rozgrywa się pod koniec psychodelicznych lat 60. Panuje powszechna paranoja. Doc dobrze wie, że "miłość" to jedno z modnych i chronicznie nadużywanych słów, lecz w odróżnieniu od innych zwykle wiąże się z poważnymi kłopotami.

Dym marijuany przesłonił fabułę. Faktycznie jest w tym wszystkim wada. Ukrytą ciężko ją nazwać, bo było z góry mówione w jakich kolorowych czasach umiejscowiona jest akcja, jednak nikt nie wspomniał, że wszyscy będą naćpani... praktycznie cały czas. Od pokręconej postaci, przez kolejną pokręconą postać, aż do najbardziej pokręconej. Prędzej tak bym streścił historię, nie siląc się na udawanie, że to jest o czymkolwiek. Ogląda się to jak szereg scen z ćpunami.

Jak dobrze, że był tu Brolin. Jedyny trzeźwy, najzabawniejszy, najlepszy. Cała reszta bardzo się starała być dziwna. Z lepszym bądź gorszym skutkiem, wiadomo, ale czasami zastanawiałem się, czy ten film nie byłby lepszy, gdyby postać grana przez Wilsona była tą główną. Jakoś mi Phoenix nie podszedł. Jego Doc jest dość płytki.

Nie działa jako kryminał z intrygą, nie dziala jako komedia, bo nie jest śmieszna. Treść taka jak ta, powinna trwać maksymalnie 90-minut, podczas gdy tutaj męczymy się o godzinę dłużej. Zdecydowanie za długo. Uwielbiam produkcje przepełnione dialogami - sceny z rozmowami dwóch bohaterów to 90% Inherent Vice - ale w tekstach tutaj nie ma nic ciekawego! Nikt nie powinien być zaskoczony, że nominacji do Oscarów dostali tak mało. Ja jestem zaskoczony, że dostali jakąkolwiek – 3/10

Edytowane przez N!KO
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-373964
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Escobar: Paradise Lost

Młody surfer (Josh Hutcherson) wyjeżdża do Kolumbii odwiedzić brata i zakochuje się w pięknej Marii (Claudia Traisac). Wkrótce poznaje jej wuja, handlarza kokainy Pablo Escobara (Benicio Del Toro).

Trochę historii miłosnej, trochę akcji, sporo zastraszania przez lokalnych zbirów. Życie Nicka w Kolumbii nie było najłatwiejsze. Zaczęło się od urodziwej nieznajomej wyświadczającej przysługę, by przerodzić się w nerwowy byt wśród średnio legalnych obywateli i narkotyków. Pablo Escobar jednak nie okazał się wielką przeszkodą do szczęścia u boku Marii, jak podejrzewał główny bohater. W zasadzie był oparciem, świetnym gospodarzem i wspaniałym człowiekiem. Jasne, prowadził ciemne interesy, ale Nicka przyjął z otwartymi rękoma. Przyjął go do swojej rodziny, która na każdym kroku jest dla niego najważniejsza. Co w sytuacji, kiedy jednak nie wytrzymasz presji i będziesz chciał się odsunąć od ciemnego towarzystwa ze swą wybranką u boku?

Benicio Del Toro to wciaż czołówka aktorów dzisiejszych czasów. Jego El Patron to postać o wielkiej charyzmie, która budzi wielki szacunek mimo chodzenia w szortach i paskudnych t-shirtach. Cały film może po Was spływać, ale gdy pojawia się Escobar, zatrzymacie sie i posłuchacie z uwagą.

Spływal po Was będzie, bo Hutcherson ma kamienną twarz, a jego miłość do Marii jest obrazowana najczęściej w krótkich zajawkach z okolicznościowych imprez świętujących ich związek. „Paradise Lost” jest prostym dramatem, pokazanym bez przytłaczającej atmosfery. Nawet jak są jakieś lęki i obawy, to tego nie czuć. Jak ktoś się na Nicka obrazi, to nic wielkiego, gość po prostu tego nie sprzedaje. Gdyby był lepszy, to całośc by zyskała, bo fabularnie nabiera tempa – nie licząc kiepskiego finału. Oglądacie tylko dla Del Toro – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-374126
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Odnośnie mojej interpretacji zakończenia Birdmana (swoją drogą kapitalny film. 8/10 ode mnie i moja recka w naszym dziale z „Dramatami”):

 

 

Ja tu widzę tylko dwie opcje:

 

1. (mniej do mnie przemawiająca i trochę naciągana)

Bohater finalnie odnosi sukces, poprawia stosunki z rodziną, ale odbandażowując głowę przed lustrem – nadal widzi obecność Birdmana, co uświadamia mu, że tak naprawdę nigdy nie uda mu się wyzwolić od swojej „mrocznej strony”, a sukces odniósł tylko dzięki przypadkowi (doceniono to, że się postrzelił na scenie, a nie jego pracę artystyczno-sceniczną). Zdaje sobie nagle sprawę, że – w myśl starej maksymy - skoro czegoś nie może pokonać (Birdman), to „należy się do tego przyłączyć” i pogodzić się z faktem, że nie jest mu pisane nic innego jak odnoszenie sukcesów jako celebryta-odtwórca komiksowego bohatera (bo tak go postrzegają ludzie i krytycy. Nie zdołał przekonać ich do zmiany zdania za pomocą swojego warsztatu aktorskiego i talentu, podczas wystawiania i gry w sztuce. Docenili go tylko za… próbę samobójczą). Jest wkurzony, mówi do imaginacji Birdmana: „Pierdol się”, podchodzi do okna, spogląda w górę, widzi szybujące ptaki i… przypomina sobie momenty chwały jakie kiedyś święcił jako Super-Bohater (kiedy szybował po niebie jak one). Uśmiecha się sam do siebie (w końcu jego ego kochało tamte chwile). Wchodzi na parapet, skacze i szybuje w dal już jako Birdman (co jest oczywiście imaginacją jego umysłu i symbolem tego, że pogodził się ze sobą i z faktem, że nic lepszego nie jest mu pisane).

Motyw córki i jej uśmiechu kiedy patrzy w niebo, oznacza tu wtedy to, że dziewczyna doceniła starania ojca, który próbował z nią ocieplić stosunki oraz doceniła też jego próby by stać się prawdziwym artystą. Dziewczyna widzi, że ojcu jednak nie wyszło do końca tak jak chciał (sukces odniósł nie dzięki talentowi, ale dzięki próbie samobójczej, czyli przypadkowi) i facet pogodził się z tym, że nie będzie nikim więcej niż cartoonowym Super-Herosem. Uśmiecha się więc, ciesząc się, że ojciec pogodził się w końcu sam ze sobą i odnalazł spokój ducha (to wszystko oczywiście to tylko imaginacja bohatera, który chciałby żeby córka odebrała jego wybory właśnie w taki sposób).

 

2. (dla mnie najbardziej prawdopodobna i przystająca do tego co pokazał nam reżyser)

Bohater finalnie odnosi sukces, poprawia stosunki z rodziną, ale odbandażowując głowę przed lustrem – nadal widzi obecność Birdmana, co uświadamia mu, że tak naprawdę nigdy nie uda mu się wyzwolić do końca od swojej „mrocznej strony” i zawsze będzie ona obecna gdzieś w jego życiu. Facet jednak wie, że teraz jest już na innym etapie życia – odniósł „artystyczny sukces” (nie ważne, że było to raczej dziełem „przypadku”. Jego ego zostało „nakarmione”) i jest na najlepszej drodze by znowu być prawdziwym ojcem dla córki… Mówi imaginacji Birdmana by się pierdoliła, bo wie, że potrafi już okiełznać głosy w głowie i nie będą one już więcej sterowały jego życiem.

Bohater podchodzi do okna, spogląda w górę, widzi szybujące ptaki (symbol wolności), uśmiecha się do swoich myśli i pogodzony ze sobą wchodzi na parapet, po czym skacze i… szybuje w dal, ale już nie na „skrzydłach Birdmana”, ale na „Skrzydłach Riggana Thomsona”, co jest symbolem tego, że w końcu uwolnił się od dominacji Birdmana w swojej głowie (choć na zawsze pozostanie on częścią jego życia).

Motyw córki i jej uśmiechu kiedy patrzy w niebo, symbolizuje tu wówczas pragnienie bohatera, by ta stała się w końcu z niego dumna i zaakceptowałą oraz doceniła jego wybory (to że w końcu „dorósł” i porzucił mrzonki o ponownym pławieniu się w tanim poklasku jako filmowy Super-Bohater).

 

Nie widzę innych opcji i osobiście bardziej się skłaniam do wersji #2.

 

Thrawn – twoja interpretacja zajebiście pasuje do takiego zakończenia filmu jakie leży mi najbardziej (wg mnie tak to się właśnie powinno zakończyć, żeby film nabrał jeszcze większej mocy), ale niestety nie przekonuje mnie pod kątem tego co przedstawił reżyser. Riggan bankowo nie zabił się skacząc z tamtego dachu (bo go na tym dachu w ogóle nie było. Był to wytwór jego wyobraźni). Kapitalnie pokazuje to scena kiedy za chwilę po skoku z dachu, bohater szybuje nad miastem, ląduje przed teatrem i wchodzi by zagrać w swojej sztuce, a za nim biegnie taksówkarz, burzący się, że facet nie zapłacił mu za kurs (tak naprawdę Riggan przyjechał do teatru taksówką, ale oczami wyobraźni widział siebie jak leci tam niczym Birdman). Samo to już pokazuje, że motywy po skoku z dachu (premiera sztuki) dzieją się naprawdę, a nie tylko w umyśle bohatera.

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-374147
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Raven: moja interpretacja filmu pokrywa się bardziej z Twoją interpretacją # 1. A przynajmniej było tak dopóki nie przeczytałem punktu drugiego. Oto jak widziałem tę scenę po obejrzeniu filmu:

 

 

Główny bohater wie, że nigdy nie wyzwoli się od Birdmana i ten zawsze będzie siedział mu... na ogonie. Wie, że sukces przyniosła ma cała zadyma, youtube itd., a nie wartość artystyczna sztuki. Do ptaka mówi, żeby się pierdolił na zasadzie, że wie, że ten zawsze z nim pozostanie. "Nie lubię ciebie, ale wiem, że dałeś mi sukces i tylko efektownymi zagrywkami, a nie prawdziwą sztuką będę mógł go osiągnąć. Nie podoba mi się to, ale niech będzie. Dzięki temu moja sztuka odniosła sukces" - zdaje się myśleć główny bohater. Dalej był ten skok i tutaj wydawało mi się, że - podobnie jak w scenie z taksówką - bohater grany przez Keatona znowu sobie pofrunął jako Birdman. A córka uśmiecha się, bo ojciec zaakceptował taki, a nie inny stan rzeczy i nie będzie się już zadręczać próbą zrobienia czegoś, czego tak naprawdę nie potrafi lub będzie mógł to robić bez obawy o krytyków, bo próba samobójcza zmieniła podejście do jego osoby.

 

To moje wrażenie po obejrzeniu filmu, ale interpretacja nr 2 jest naprawdę niezła i możliwe, że masz rację.

 

 

Swoją drogą - film niespecjalnie mnie zachwycił. Dałem 6/10. Lubię Keatona, dobrze zagrał, ale sama historia o eksbirdmanie, który zmaga się z prawdziwą sztuką po prostu niespecjalnie mnie ujęła. Wychwalany Norton momentami mnie irytował. Ale i tak najbardziej zabijały mnie te bębny (w tym jednym zatem się zgadzamy Kruku) i dłużyzny. Oczywiście, film miał swoje momenty. Moja ulubiona scena to ta z dziennikarzami. Podobał mi się te zestawienie różnych typów dziennikarzy podczas wywiadu z Thomsonem.

 

 

Jakiś nadęty publicysta wypytuje go o Rolanda Barthesa, a inna dziennikarka - zapewne z jakiejś plotkarskiej gazety - o to, czy wstrzykiwał sobie spermę prosiaka i pyta, w której części Birdmana grał ten Barthes. :D No i te cudowne zwieńczenie konferencji prasowej, w której jakiś kitajski pismak na słowa "Birdman" zaczyna się cieszyć, że będzie czwarta część. Awesome. :D

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-374156
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Bart, właśnie to jest fajne, że zakończenie można zinterpretować sobie na 2 skrajne wręcz sposoby i każdy będzie naprawdę adekwatny do tego co widzimy na ekranie.

Mi się bardziej podoba interpretacja #1, ale znowu końcowy motyw z córką bardziej pasuje mi do interpretacji #2 :wink:

Ocena filmu to oczywiście kwestia gustu (no chyba że ktoś by mu wywalił jakieś dziadowskie 3-4/10, co byłoby już przegięciem), ale Birdman trafił akurat świetnie w moje gusta. Ot, po prostu moje klimaty.

Co do poszczególnych scen, to niektóre są tak zajebiste, że można by było z nich zrobić spokojnie shorta.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-374160
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Jak dla mnie to dalej omże być możliwe - pamiętajmy, że to jest dalej komedia(czarna, ale dalej komedia) i wstawka z taksówkarzem mogła być tam wsadzona właśnie jako taki mały comic relief.W dodatku Riggan lecąc przez tunel przez pewien moment leci pod światło(światełko w tunelu? xD)więc zostaję przy swoim

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/173/#findComment-374190
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Kaczy316
      W sumie teraz ja dodam swoją kontrowersyjną opinię, ale tylko jedną, bo obecnie chyba tylko jedną taką mam.   Cena NIE POWINIEN wygrywać już Royal Rumble Matchu, pomimo tego jak ta walka jest obecnie traktowana czyli w sumie zazwyczaj kiepsko, większość zawodników wygrywających RR przegrywa, a na przestrzeni lat 2010-2019 to większość nawet nie Main Eventowała największej gali roku pomimo wygrania tej walki, więc to mówi samo za siebie, dopiero od tej dekady to się zmieniło, gdzie od 2020 to każdy zwycięzca RR Main Eventował WM'kę, także dobrze, że to zmienili, ale wracając do Lidera Cenation, tu nie chodzi o brak szacunku dla legendy jaką bez wątpienia jest, nie chodzi, że nie zasługuję na pobicie rekordu Flaira czy zrównanie się zwycięstwami w RR Matchu z SCSA, chodzi o to, że jeśli chcieli to zrobić to powinni to zrobić NAJPÓŹNIEJ w 2018 roku kiedy Cena jeszcze potrafił w miarę regularnie występować  i był w formie, żeby dać zarówno dobry feud jak i walkę, a nie teraz, gdzie gość nie ma formy, co wyjdzie na ring to daję to samo promo, a walki nie miał dobrej chyba od walki z Romanem w 2021, chociaż tej walki zbytnio nie oglądałem, ale ponoć była solidna, niemniej jednak tak jak mówię jedna jaskółka wiosny nie czyni, wcześniejsza jego dobra walka była z Wyattem, a to i tak był bardziej jakiś teatr czy coś niż walka z WM 36, a jeszcze wcześniej to musimy się cofnąć do chyba nawet 2017, bo w 2018 to już powoli przechodził na ten part timing i ciężko mi coś znaleźć dobrego z jego strony jak tak szukam pamięcią, ale chyba początek jeszcze nie wyglądał najgorzej po WM było o wiele gorzej, bo przed to jeszcze tam kręcił się wokół głównych tytułów i tam jakieś wieloosobówki były solidne czy nawet pojedyncze walki ze Stylesem, ale od okresu 2018 po WM to już tragedia była, przejście na part timing i kompletny brak formy z roku na rok co raz gorzej, 2018 to był dla mnie ostatni dzwonek dla niego, teraz już za późno ze względu na to, że to będzie totalny zawód, a danie mu takiego czegoś jako forma "nagrody" za cały rok to słaba sprawa, wygranie EC to najwyżej co może zrobić według mnie i pójście na tego Rhodesa powiedzmy, ale ten feud i walka nie będą dobre jeśli ma taką formę jaką miał ostatnim razem chociażby, a to już będzie dużo, a co dopiero mówić o wygraniu RR i kreowaniu WM wokół niego, nie jestem tego fanem, dla mnie nawet najlepiej jakby zawalczył na WM z kimś singlowo bez tytułu na szali jakaś walka Orton vs Cena, McIntyre vs Cena, Rollins vs Cena, naprawdę uważam, że jest sporo rywali, z którymi Cena mógłby się zmierzyć na WM bez tytułu, Punk vs Cena to byłoby coś, a jak już musi być tytuł to dałbym mu walkę o tytuł IC, Breakker vs Cena też chętnie bym zobaczył i Cena nawet mógłby to wygrać i to byłaby najlepsza nagroda dla niego jeśli mówimy o ostatnim runie, zdobycie tego tytułu, którego mu brakuję do bycia Grand Slam Championem, a Cena w tym feudzie nawet za wiele by nie musiał, to się samo piszę, Cena, który jest jak zwykle miły dobry super hero i Bronik, który rozwala go za każdym razem gdy go widzi, nawet nie dając mu dojść do słowa, nie trzeba wiele, a Rhodes vs Cena tu trzeba się mega postarać i wątpię, żeby WWE to rozpisało dobrze, bo oboje są jednowymiarowi i tacy sami, także to jest moja opinia, że jeśli chodzi o okres Road To WM, to Cena powinien próbować gonić za tytułem, ale nie powinien wygrywać ani RR ani EC w mojej opinii, ani nawet walczyć o tytuł na WM, po prostu fajnie byłoby zobaczyć tą pogoń i tyle, a po WM już mógłby dla mnie walczyć, po prostu nie lubię sytuacji w której zawodnik sobie powraca, dalej jest part timerem, totalnie niczym nie zasłużył na to, żeby zdobyć takie wyróżnienie, a szczególnie, że miał je już nie raz w przeszłości, w sensie, że był kluczową postacią w drodze do WM czy to jako pretendent czy jako Champion, od kilku lat mówi i robi to samo i jest z nim co raz gorzej, a nagle ma wygrywać najważniejszą walkę i być w ME największej gali.....tymczasem zawodnicy, którzy cały rok(Drew, Jey, Gunther, Punk, Rollins, Priest) lub nawet od kilku lat(Tak mam na myśli Ciebie Sami Zayn) pracują na to, żeby chociaż zdobyć jeden jedyny raz tytuł mistrza świata.......Nigdy nie byłem i nie będę fanem takich zagrywek, żeby to jeszcze storyline'owo się zgrywało jak w przypadku wygrania RR przez The Rocka by się to zgrywało to byłoby git, bo dla story, ale w takiej sytuacji jaka jest teraz to jest to dla mnie nie do pomyślenia i z całego serca liczę, że nie pójdą w wygranie RR Matchu przez Cenę. 
    • Kaczy316
      To lecimy z kolejnym SD i w sumie pierwszym, które można obejrzeć na Netflixie od razu, Knight vs Nakamura, kurde fajnie by było jakby Knight odzyskał ten tytuł, zobaczmy co Tryplak nam zgotował!   Ulala zaczynamy od Paula Heymana, ale zobaczymy czy ma coś znaczącego do powiedzenia. No mówi o tym, że Romuald jest prawdziwym i jedynym Tribal Chiefem i teraz ogólnie Reigns chcę się skupić na czymś innym, Heyman wie na czym, ale chcę się podzielić tym z jedyną osobą, która musi to usłyszeć oficjalnie przy spotkaniu twarzą w twarz i jest to Cody Rhodes! Którego Heyman chętnie zaprasza do ringu, a ten wychodzi, tak przypuszczałem. Oczywiście dowiadujemy się, że Roman po odzyskaniu władzy w rodzinie i "wisorka z papryczek" xD chcę z powrotem swój tytuł, a jego obecne plany zakładają, a właściwie to nie plany, a jest to spoiler, że Romuald wygrywa Royal Rumble i idzie po swój tytuł na WM i Heyman chcę wiedzieć czy Cody chcę o tym porozmawiać i w sumie to się nie odzywa, ale KO bardzo chcę o tym porozmawiać. KO wypomniał Rhodesowi to wszystko, wypomniał mu pomoc Reignsowi na Bad Blood i na ostatnim Raw, wypomniał mu uścisk z The Rockiem oraz wypomniał mu uścisk dłoni z Heymanem obecnie oj gruby feudzik, KO jedzie po całości mega mi się to podoba, a Cody jak zwykle gdy nie ma racji to wkurzony idzie zatłuc Kevina na trybuny xD. KO i Rhodes idą sobie gdzieś w otchłań korytarzy areny, natomiast w ringu Heyman się temu przyglądał, a za plecami pojawili się Jacob i Tama Tonga, czuję, że chcą mu oddać to co jego czyli hołd nowemu Tribal Chiefowi, ale zobaczymy. Nie wiemy w sumie co planowali, bo wyglądało to jakby chcieli zaatakować Heymana, ale tego nie zrobili, a w końcu przybiegł Jimmy Uso na ratunek! Już myślałem, że sam Jimmy rozwali dwójkę w tym JACOBA, ale na szczęście Fatu się obudził i przypomniał, że ma kody na nieodczuwanie bólu xD. Kodeusz uporał się z KO i teraz leci na pomoc Jimmy'emu. No i w sumie udało mu się i tyle, fajny segmencik łączący kilka wątków, podobał mi się i story poszły na przód, nie był on bez znaczenia jak wiele potrafi ostatnio być.   Hmm dzisiaj 2 Title Matche mamy, komentatorzy coś o tym wspominali, jeden znałem, ale o drugim kompletnie nie wiedziałem, a to też rewanż tylko, że za Saturday Night's Main Event Chelsea vs Michin o tytuł kobiet United States, nie jestem fanem, bo Michin cały czas dostaję te same walki z tymi samymi zawodniczkami, to już nudne się robi, ale no dajmy szansę. Niecałe 9 minut pojedynku, który wygrywa Green, nie wiem czy walka nie była lepsza niż ta z SNME ostatniego, być może, niemniej jednak sam pojedynek był przyjemny, może nie jakiś wybitny, ale tego raczej od tego typu Pań nie oczekujemy, był dobry i tyle, a Green broni tytułu, możemy teraz wycofać Michin z TV na dobre pół roku? Ja bym chętnie od niej odpoczął, mam wrażenie, że co chwila dostaję walki z tymi samymi osobami lub title shoty z niczego.   Los Garza vs Pretty Deadly lecimy! Kolejne niecałe 9 minut walki, ale bardzo dobrej walki, Garza, Berto, Elton i Kit każdy dał z siebie wszystko moim zdaniem, fajnie to wyglądało i przyjemnie się oglądało, Los Garza wygrali, zemścili się za kłamanie PD i dobrze, walka oddała moim zdanie, jedyny minus to praktycznie martwa publika na tej gali, druga walka i druga walka ma taką ciszę, jak na pogrzebie po prostu, masakra jakaś.   Shinsuke Nakamura vs LA Knight o tytuł United States, druga walka mistrzowska dzisiaj, zapowiada się interesująco, a wiecie co nie jest interesujące? Kolejny run Nakamury z mistrzostwem mid cardowym hehehehe, miejmy nadzieję, że to koniec tej tragedii. Lekko po ponad 14 minutach mamy No Contest, Jacob i Tama wbili i zaatakowali Knighta za to, że wypchnął ich z areny po segmencie początkowym jak byli już na backu i wsparł ochroniarzy, no cóż zdarza się niestety, ale sama walka jak Panowie się rozkręcili to naprawdę bardzo dobra i nawet Knightowi udało się rozruszać publikę, która była praktycznie martwa xD, więc gitara, Knight rozwalony, więc Cody i Jimmy mogą wbić i rozwalić Fatu oraz Tonge, a Cody potem proponuję Cody i Jimmy vs Jacob i Tama i to dostaniemy zapewne w ME, ciekawe jak to się skończy xD.    Piękna powtórka jak Tiffany zrobiła Cash In na Jax w zeszłym tygodniu, świetnie to wyglądało i ten Theme, który był jakby Tiffany była jakimś herosem czy największym facem w federacji, pasowało to mega do momentu, świetne rozpoczęcie roku to było dla kobiecej dywizji na SD.   MCMG vs A-Town Down Under, to może być bardzo dobry pojedynek. Ponad 12 minut naprawdę bardzo dobrego pojedynku, Panowie z czasem się ładnie rozkręcili, MCMG wygrało i pewnie pójdą na pasy WWE Tag Team z powrotem, ale naprawdę walka mega przyjemna, szkoda, że o większości walk dzisiaj nie da się napisać nic więcej, bo są i tyle, żadne to walki feudowe w większości ani nic, po prostu są dobre solidne i zobaczymy co dalej dla zwycięzców, więc zobaczymy jak to się rozwinie wszystko, niemniej ta walka naprawdę dobra.   It's Tiffy Time! Oj tak dostaniemy teraz Tiffany, mega czekam na ten segment i ciekawe co się w nim wydarzy, Nia chcę jej niby pogratulować, no zobaczymy czy faktycznie tak będzie xD.  Pięknie Tiffy wyglądasz z tytułem, pasuję jak ulał. To tylko zwykły wywiad no cóż jest jak jest, ale powiedziała, że to wszystko to był plan, który opracowała, bo Nia myślała, że Tiffy to tylko durna blondynka, a pokazała jej, że się myliła i wszystko przerywa Jax, xDDDDDDDDDDDD co to za kłamstwa z ust Jax, ona stworzyła Tiffany? BABO zobacz sobie reakcję na Stratton z przed sojuszu z Tobą, a na reakcję na Ciebie nawet do tej pory, NIA JEST NIKIM! To Tiffy sprawiła, że run Jax był jakkolwiek interesujący. Nia daję wybór albo Tiffy oddaję dobrowolnie tytuł jej albo Nia sobie go zabierze, ciekawe co dostaniemy xDDD, a dostaliśmy Bayley! Może być ciekawie, chociaż kolejne Bayley vs Nia tym razem możliwe, że o pretendenta do WWE Women's Championship....meh. Bayley nic ciekawego nie powiedziała, a wszystko przerywa Naomi i wszystkie zapewne chcą po prostu walki o tytuł hmm, może jakiś F4W na Royal Rumble? W sumie to bym brał, ale pewnie zdecydują się na jakiś Triple Threat Match o pretendentkę. Ostatecznie doszło do brawlu, który w sumie ładnie zakończyła Tiffany, a Aldis sobie wbił obok Stratton i zapowiedział ostatecznie F4W o pretendentkę do tytułu WWE Women's, spodziewałem się Triple Threatu, ale Pianek jeszcze się dołączył xD, no cóż liczę na wszystkich poza Jax, ale pewnie ona wygra, no to lecimy.   Liczę tutaj na wygraną kogokolwiek naprawdę, nawet Pianek niech to wygra, byle nie ta Nia xD. Po ponad 17 minutach świetnej w sumie walki mi się ona mega podobała, sporo near falli, prób finisherów i ogólnie finisherów nawet, dobre tempo, każda z Pań miała swoje 5 minut, Pianek i Bayley największą robotę tutaj moim zdaniem zrobiły, naprawdę bardzo dobre starcie i generalnie kontrowersyjna opinia, ale Tag Naomi z Piankiem wygląda o wiele lepiej niż Pianka z Jade, Bayley ostatecznie wygrała i mi się to podoba chętnie obejrzę Tiffy vs Bayley na Royal Rumble, będzie coś świeżego!   Next Week: Tiffany Stratton vs Bayley o tytuł WWE Women's aha, jakie Royal Rumble, jakie SNME, damy to za tydzień, a na SNME albo RR dajmy Nia vs Tiffy no tak xDD logiczne meh, Tiffany vs Bayley za tydzień ehh, świetne starcie, a dajemy to na zwykłym SD...... szkoda. MCMG vs Los Garza, oj tak pojedynek może być świetny. Ulala prawdziwy Tribal Chi.....a nie czekaj on już nie ma Ula Fali, szyli powraca zwykły mid cardowy Solo Sikoa, a zapowiadają go jako nie wiadomo kogo, znaczy no w walce z Reignsem pokazał się bardzo dobrze według mnie i jako main eventer, ale no w sumie to ciekawi mnie co dla niego dalej, dajcie mnie to. To tyle i w sumie aż tyle, mocne walki, mocny powrót po wielkiej przegranej, ja czekam.   No to pora na Main Event! Jacob Fatu & Tama Tonga vs Cody Rhodes & Jimmy Uso, pewnie face'owie tutaj wygrają, bo The New Bloodline już nie musi być wiarygodne dla OG Bloodline xD, więc można ich gnoić zapewne, ale sama walka może wyjść ciekawie. Kurde RR Match zapowiada się mega ciekawie, dwie pierwsze gwiazdy zapowiedziane na tę walkę to Cena i Roman, samo RR też jak na razie nie najgorzej KO vs Cody w Ladder Matchu o Undisputed WWE Championship, naprawdę oczekiwania znowu pewnie będą spore, a wyjdzie jak zwykle xD, ale przejdźmy do ME. No powiem tak pierwsza połowa to standardowy nudnawy Tag Team Match, a druga połowa oddała, bardzo fajnie się oglądało, Cody ostatecznie opuścił Jimmy'ego, bo zobaczył Kevina na stage'u, którego zaczął atakować i dlatego Jimmy przez to, że był w pojedynkę to przegrał i ostatecznie to Fatu i Tama wygrali, więc jest git, a na koniec mamy jeszcze brawl Kevina i Rhodesa, który zakończył się połamanym stołem, ciekawe jakie pokłosie będzie tego wszystkiego, czuję obwinianie Rhodesa o wiele rzeczy jak zwykle xD, ale solidna walka, a przynajmniej druga połowa, a sama walka trwała około 13,5-14 minut.   Plusy: Segment otwierający Women's United States Championship Match Pretty Deadly vs Los Garza United States Championship Match MCMG vs A-Town Down Under Segmencik It's Tiffy Time Fatal 4 Way o pretendentkę do WWE Women's Championship Main Event   Podsumowanie: Nie widziałem większych minusów w tej gali, bardzo mi się podobała i oglądałem z przyjemnością, walki były moim zdaniem bardzo dobre, nie było złego pojedynku, dostaliśmy kontynuację feudów i podbudowy już trwających, a także pokazanie, kto gdzie zmierza w niektórych przypadkach, jak chociażby w przypadku Romualda, który wiemy już, że leci po wygranie RR Matchu i osobiście uważam, że nie byłby to taki głupi pomysł, na pewno lepszy niż wygrywający ledwo dychający Cena, który jeśli by wybrał Rhodesa to ani nie będzie to dobry feud ani nie będzie to dobra walka, więc ja jestem na stanowcze NIE dla Ceny wygrywającego RR i Main Eventującego prawdopodobnie drugi dzień WM, to powinno się stać najpóźniej w 2018 roku, bo potem to już tendencja spadkowa była w wykonaniu tego zawodnika i jest co raz gorzej, jak zobaczę, że jest lepiej to może bym zmienił zdanie, ale po tym co pokazywał na przestrzeni ostatnich kilku lat to zdecydowanie NIE! Ale wracając do samego SD to tak jak mówię bardzo dobre show i polecam, fajne do obejrzenia, dużo story, nawet sporo się działo, ja jestem usatysfakcjonowany.
    • IIL
      Z tym brakiem WWE na Netflix w Belgii to faktycznie poszaleli...  Tłumacza się tym, że jakaś francuskojęzyczna stacja ma kontrakt na cały rok i Netflix wejdzie dopiero w 2026. Co ciekawe, WWE w Polsce na ESC zostało ponoć usunięte z ramówki nagle i według oficjalnych komunikatów ze strony Extreme Sports Channel, WWE nie informowało ich o nadchodzących zmianach... Elimination Chamber 2026 w BE brzmi interesująco, ale ceny zapewne znów byłyby zaporowe.  Coraz bardziej wkurwia mnie ten trend nabijania "the largest arena gate in the history of WWE" kosztem astronomicznego wręcz windowania cen wejściówek w górę. 
    • GGGGG9707
      Czyli tak w skrócie żeby całości nie tłumaczyć Fightful podało w zeszłym roku chyba że WWE planuje PLE w Belgii i we Włoszech i że mają robić testy w postaci gal w 2025. Pewne źródła w WWE odpowiadające za organizację gal w Europie potwierdzają tą informację i podają że WWE jest na ten moment bardzo zadowolone ze sprzedaży biletów w Bxl. Do gali zostały 2 miesiące a już praktycznie sprzedano liczbę biletów jakiej WWE oczekiwało.  No i ponoć omawiana była kwestia Elimination Chamber 2026 w Brukseli. Także teraz tylko trzeba dać z siebie wszystko na trybunach i jest szansa na duże PLE 😁
    • Mr_Hardy
      Bardzo mi się podoba to, że TNA na początku przypomina co się działo w poprzednim tygodniu. Często bywa, że nie pamiętam co było w poprzednim tygodniu.. Moose na Genesis będzie miał swoją wersję pasa X-Division czyli TNA zaspoilerowało nam wynik walki. Tak mi się wydaję. Ogólnie bardzo dobry iMPACT dużo dużo lepszy odcinek niż z tamtego tygodnia. Genesis zapowiada się świetnie. Nie mogę się doczekać.   
×
×
  • Dodaj nową pozycję...