Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Top Dog

(2014)

Tym razem nie wstawiam krótkiej zapowiedzi filmu, bo wszystkie jakie znalazłem zupełnie do niego nie pasują, jakby temu kto ją pisał pomyliły się filmy. W skrócie można powiedzieć, że w filmie śledzimy losy Billy'ego Evansa, którego znamy z filmów Hooligans. Tym razem akcja nie toczy się wokół meczów piłkarskich, ale w innej słusznej sprawie, czyli obronie rodzinnego dobra przed mafią. Wyszedł z tego trochę poważniejszy film niż te o hoolsach, które widywaliśmy w ostatnich latach, ale jedno pozostało niezmienne- czy była rozmowa w celu wyjaśnienia danego problemu czy nie, i tak finalnie ktoś musiał dostać po pysku. To jest charakterystyczna cecha takich filmów, a tutaj wspięło się to na jeszcze wyższy poziom, ponieważ nie dotyczyło walki za swój klub, ale walki grupy hoolsów z mafią. Teoretycznie powinno to dodać do filmu trochę brutaności, bo mafia w celu zemsty nie chciała zabijać od razu, ale najpierw próbowała dać nauczkę. Okazało się jednak że nie wystarczającą, bo Evans długo nie mógł uwierzyć że może z nimi przegrać. Wiadomo, miał duszę wojownika, ale kiedy się naraża nie tylko siebie, ale też swoją ekipę i rodzinę, wtedy to już przekracza granice i powinien sobie uświadomić że przesadza. Oczywiście nie udało mu się to i dalej czekały już na niego tylko problemy.

"Top Dog" rozpoczął według mnie nową drogę dla angielskich filmów o huliganach. Teraz już nie muszą bić się między sobą o barwy klubowe, można sięgnąć w trochę inną stronę i zrobić z tego całkiem inną historię. Evans nie był już taki porywczy jak kiedyś, ale nadal jest przywódcą swojej ekipy i nadal ma wielu wrogów. Mimo że film został zrobiony na podobnym schemacie co poprzednie, czyli sporo walki i konfliktów, ale nadal też dialogi nie są w tym takie tragiczne i dzięki temu nie jest to wcale taki zły film. Jeśli chodzi o grę aktorską to od innych filmów tego typu się nie odróżnia, nadal jestem w stanie uwierzyc ze ci goście naprawdę są groźni. "Top Dog" okazał się trochę lepszy niż myslałem, bo wydawało mi się że to będzie tylko chęć zarobienia kasy na kontynuacji udanej serii filmów. Tak się jednak nie stało i bardzo mnie to cieszy. Ocena: 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371221
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

,,Top Dog” (2014)

Brytyjski film kryminalny w reżyserii Martina Kempa. Billy Evans (Leo Gregory) i Hawk (George Russo) są przyjaciółmi, a ich hobby to AC – grupa kibicowska tłukąca się z innymi kibicami angielskich drużyn piłkarskich. Billy chcąc pomóc swoim krewnym prowadzącym mały pub, wdaje się w konflikt z gangsterem Mickeyem Jamesem (Ricci Harnett). Od tej chwili, wszyscy z otoczenia Billy’ ego znajdują się w poważnym niebezpieczeństwie…

Film ma kilka swoich zalet takich jak całkiem dobra gra aktorska czy nieźle opowiada historia. Jest też kilka niedociągnięć, jak np. prześlizgnięcie się przez temat grupy kibicowskiej. W filmie pokazano tylko jedną scenę bójki, z której wszyscy członkowie AC wychodzą bez szwanku i…to by było na tyle. Mam wrażenie, że AC było wymyślonym w ostatniej chwili dodatkiem ku temu, aby jakoś wykreować głównego bohatera na jednego z kandydatów do roli tytułowego ,,Top Doga”. Leo Gregory marnie wypadł jako lider, z kolei o wiele lepiej jako ten, który mści się za krzywdy wyrządzone swoim bliskim.

Największą wadą filmu jest również to, że historia nie wyjaśnia, kto z bohaterów to wspomniany ,,Top Dog”? Umiejętnie wpleciony motyw karmy sugeruje, że to właśnie ona o wszystkim decyduje. Przyjmijmy, że takie rozwiązanie było najlepsze dla projektu Martina Kempa…

 

Ocena: 3.5/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371227
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Hobbit: The Battle of the Five Armies / Hobbit: Bitwa Pięciu Armii

Filmowa adaptacja książki J.R.R. Tolkiena, będącej wstępem do słynnego "Władcy Pierścieni", to opowieść pełna niesamowitych wydarzeń i magicznych postaci. Przedstawia odwieczną walkę dobra ze złem. Po wielkim sukcesie pierwszych dwóch części trylogii – "Hobbit: Niezwykła podróż" oraz "Hobbit: Pustkowie Smauga", nadszedł czas na film zamykający niezwykłe dzieło Petera Jacksona: "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii". Drużyna dowodzona przez Thorina Dębową Tarczę (Richard Armitage) dotarła do Samotnej Góry, której skarbu strzeże potężny Smaug. Czy Bilbo (Martin Freeman) i jego towarzysze pokonają smoka i odzyskają legendarny Erebor?

Hobbit: Bitwa Krasnoludów, Elfów, Orków, Ludzi, Troli, Wielkich Robali, Świń, Kóz, Orłów i wszystkiego innego, co Peter Jackson uznał za kasowe. Doigrał się. Wreszcie doszedł do tego punktu, gdzie mała książeczka padła ze zmęczenia na długim dystansie trzech filmów. Zabrakło contentu na trzecią odsłonę i końcówka tej przygody okazuje się niebywale męcząca. Ta bajeczka dla dzieci, zaczęła przypominać Transformersów ze Śródziemia, którzy do zaoferowania mają tylko efekty specjalne. Chciałbym porozwodzić się na temat fabuły, ale takiej nie dostrzegłem – jest tylko bitwa wszystkich, nie ważne, czy Tolkien to napisał, czy nie, liczy się kasa. Zauważyłem za to sporo braków, które rażą oczy. Peter Jackson zachował się przy nich jak amator. Jakieś robale, matka Legolasa, wątek miłosny – nie oferują sobą absolutnie nic. Są tylko po to, żeby zapełnić czas. Nie dowiem się za to, co się stało ze złotem, o które wszyscy walczą, co się stało z ludźmi z miasta, i skąd do cholery wzięły się te gigantyczne robale! Ba, nawet nie wiem, czy je zabili, bo one tylko się pojawiły jako statyści do zrobienia „wow” przez widza. Ciekawe czemu krasnoludy nosiły hełm, gdy nie był potrzebny, a na wojnę poszli bez. Paranoja. Jackson dwoił się i troił, żeby połączyć dwie trylogie, co było zgubne. Myślę, że postać ninja-elfki Tauriel, w której podkochuje się krasnal Kili, jest tego najdotkliwszym przykładem, bo jego losy potoczyły się całkowicie inaczej, niż obrazowała to książka. To ja już przeżyje Terminatora Legolasa, i nie będę drązył faktu, że w Trylogii Pierścienia już nie był takim kozakiem. Gdyby był, to ta walka z Sauronem potrwałaby 2x krócej.

Im bardziej lubisz książkę, tym mniej polubisz film. Szkoda mi w tym wszystkim Armitage’a i Freemana, którzy zrobili dobrą robotę ze swoimi postaciami. Thorin naprawdę błyszczy, choć Jackson wyraźnie przesadził z jego czasem ekranowym – to w końcu wciąż „Hobbit” nie? – 3/10 – bo jakkolwiek bym się nie uparł, to jakoś nie mogę przyznać mniej. Chyba za bardzo łyknąłem ten świat w przeszłości.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371229
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

,,Przychodzi facet do lekarza” (2014)

 

Dany Boon postanowił, że ten film w całości weźmie na siebie. Wyreżyserował go, napisał scenariusz, a na dodatek zagrał główną rolę. We wszystkich rolach spisał się dobrze. Jako 40-letni hipochondryk Romain Flaubert bojący się noworocznych pocałunków czy też domofonu wypadł doskonale. Komicznie wyglądają jego początkowe próby znalezienia drugiej połówki, natomiast jeszcze lepiej ogląda się go w duecie z doktorem Dimitri Zvenką (Kad Merad), mającym już dość notorycznych wizyt swojego pacjenta. Pomysł na film też był. Sugerując się kolejnym słabiutkim tłumaczeniem oryginalnego tytułu na język polski, można było spodziewać się filmu na wzór np. ,,Telemaniaka” i skupienia całej uwagi na relacji lekarza i jego przewrażliwionego pacjenta. Boon tymczasem oprócz świetnych gagów zaserwował odrobinę akcji (cała historia z bojownikiem Antonem Miroslavem), romantyzmu (Alice Pol w roli Anny – ukochanej Romaina) i częsty dla filmów francuskich wątek polityczny. Tym razem jednak zostawił w spokoju Arabów i Murzynów…

Dany Boon podołał wyzwaniu. Dobrał odpowiednich aktorów, stworzył ciekawą historię, nie ograniczył się tylko i wyłącznie do rozwijania wątku szorstkiej przyjaźni hipochondryka i medyka i sam stanął na wysokości zadania jako centralna postać filmu. No i najważniejsze – podołał wyzwaniu, jakim jest stworzenie dobrej komedii z kraju Napoleona. Udało się…

 

Ocena: 4/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371240
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Guest / Gość

Zwolniony ze służby żołnierz (Dan Stevens) zaprzyjaźnia się z rodziną kolegi, który zginął na misji. Po tym, jak zostaje przyjęty do ich domu, w okolicy mają miejsce serie niewyjaśnionych morderstw.

Stevens robi świetną robotę ze swoją postacią. Gość jest przekonujący, jako ten podejrzany lecz czarujący facet, który niespodziewanie zjawia się w domu rodziny Petersonów. Pięknie im pomaga z ukrycia i fajnie buduje ich zaufanie. Jasne, to pozwala produkcji wkroczyć na znaną fabularnie ścieżkę, ale nie mam im tego za złe dzięki jego roli.

Gubi się to wszystko, gdy dochodzi warstwa tajnych służb. Kroczy to niepożądaną ścieżką, momentami zmieniając się w kiepski film akcji – no oprócz sceny z granatami, ta wymiata. Reżyser zaczyna zostawiać za sobą poważne dziury, a dodatkowo potrafi naginać rzeczywistość by podkręcić tempo swej historyjki – czemu tajny agent podaje informacje o tajnej operacji jakiejś zwykłej dziewczynie?

Niedawno oglądałem „klasyk” o tytule „Noc Myśliwego”. „Guest” próbuje uderzyć w podobne nuty,i lepiej trafił w moje gusta. Świadomy niedoskonałości, bawiłem się przy nim dobrze – 6/10

 

***

 

Na razie wstrzymuje się z listą Top 2014, bo ta pewnie jeszcze ulegnie zmianą. Ta gorsza (Worst 10), już nie powinna. Przynajmniej mam nadzieję, że nie trafie na żadną "jedynkę" w sezonie Oscarowym.

 

Worst 10

10. Transformers: Age of Extinction - Zaczynamy od 3godzinnej historii o niczym, od samego cesarza bezwartościowych filmów – Michaela Baya. Tanie efekciarstwo, głupota, product placement.

9. Facet (nie)potrzebny od zaraz – Do teraz nie wiem, o czym był ten film, i po co go tworzyli. Bezowocne polskie kino. Ludzie doszukują się jakiegoś przekazu, ja przysypiałem.

8. The Quiet Ones – Z gatunku – “bylem w kinie, chciałem wyjść w trakcie”. Pierwszy reprezentant horrorów na liście, a te zniszczyły moje nerwy w 2014 i pojawią się tu jeszcze kilkukrotnie. Zero emocji, zero aktorów, przewidywalność, masa scen wyskokowych, z czego żadna mnie nie ruszyla.

7. Leprechaun: Origins – Pewnie powinno być to wyżej, ale biorę pod uwagę, że nie będę kopał leżącego – tj. biorę pod uwagę niszowość danego kina, przez co traktuje je później z przymrużeniem oka. Było źle, ale to WWE Studios, więc człowiek wiedział na co się piszę. Podobno grał tam Hornswoggle...

6. Grace of Monaco – Fajna obsada – gniot niczym Diana. Nie wiem, co mają te wszystkie królewny, księżne i inne do zaoferowania w swoim życiu, ze muszą im filmy kręcić. Zwykle są to jakieś wycinki z życia, które położą nawet samych zainteresowanych do snu. Grunt, żeby się obudzili na galę Złotych Malin.

5. As Above, So Below – Bohaterowie krzyczą, w nadziei, że widz będzie krzyczał razem z nimi. Gatunkowy kopiuj wklej.

4. The Best of Me – A jeśli o kopiach mowa, to autor “Notebooka” piszę w kółko tę samą książkę. A Hollywood kręci mu ten sam film. A aktorzy są coraz gorsi, a uczucie coraz chłodniejsze.

3. Devil’s Due – Urwane sceny, pomijane wątki, dzieje się coś dopiero po godzinie czasu. Najgorszy horror roku, który dostał najgłośniejszą reklamę. Jeśli przestraszy Was niespodziewane szczekanie psa, to łapcie.

2. Left Behind – Nicolas Cage w plastelinowym samolocie. Dalej chłop tonie w tym bagnie klasy B. Chyba tylko urodziwa córka go uratowała przed pierwszy miejscem...

1. Dżej Dżej - … Szyc tak urodziwy nie jest. Polskie „Her”. Podobno śmieszne, nie wiem, nie widziałem. Dla mnie mocna kupa, gdzie się biedny Borys sili, ale nawet Robert De Niro by z tego sensownego filmu nie zrobił.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371265
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Zwolniony ze służby żołnierz (Dan Stevens) zaprzyjaźnia się z rodziną kolegi, który zginął na misji. Po tym, jak zostaje przyjęty do ich domu, w okolicy mają miejsce serie niewyjaśnionych morderstw.

Stevens robi świetną robotę ze swoją postacią. Gość jest przekonujący, jako ten podejrzany lecz czarujący facet, który niespodziewanie zjawia się w domu rodziny Petersonów. Pięknie im pomaga z ukrycia i fajnie buduje ich zaufanie. Jasne, to pozwala produkcji wkroczyć na znaną fabularnie ścieżkę, ale nie mam im tego za złe dzięki jego roli.

Gubi się to wszystko, gdy dochodzi warstwa tajnych służb. Kroczy to niepożądaną ścieżką, momentami zmieniając się w kiepski film akcji – no oprócz sceny z granatami, ta wymiata. Reżyser zaczyna zostawiać za sobą poważne dziury, a dodatkowo potrafi naginać rzeczywistość by podkręcić tempo swej historyjki – czemu tajny agent podaje informacje o tajnej operacji jakiejś zwykłej dziewczynie?

Niedawno oglądałem „klasyk” o tytule „Noc Myśliwego”. „Guest” próbuje uderzyć w podobne nuty,i lepiej trafił w moje gusta. Świadomy niedoskonałości, bawiłem się przy nim dobrze –

 

Mam te same spostrzeżenie - film się do pewnej cześci ogląda świetnie, jest to pewnego rodzaju powiew świeżosci, kino które się nie narzuca ale i wciąga... Potem pojawia się wątek tych służb i wojska i film kompletnie traci kilmat, czułem się jakbym dostał jakąś inną historie od innego reżysera. Też 6 dla mnie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371269
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

,,Udając gliniarzy” (2014)

Komedia amerykańska w reżyserii Luke’ a Greenfelda. Ryan o’Malley (Jake Johnson) i Justin Miller (Damon Wayans Jr.) są przyjaciółmi. Pierwszy z nich chciał zostać futbolistą, lecz kontuzja przerwała jego plany. Justin z kolei jest zahukanym pracownikiem firmy tworzącej gry komputerowe. Obaj wybierają się na zjazd absolwentów swojej szkoły w mundurach policyjnych. Szybko opuszczają imprezę. Przyjaciele postanawiają sprawdzić, co się stanie, kiedy będą udawać gliniarzy…

Dwóch nieudaczników przypadkowo wplątanych w gangsterskie porachunki, a gdzieś w tle miłość. Znane, oklepane, mało interesujące. Pierwsze minuty filmu wskazywały, że film okaże się kompletną porażką. Słabe żarty (ich poziom niestety nie wzrósł znacząco przez cały film), brak oryginalności, głupkowaci bohaterowie. Na szczęście ,,Udając gliniarzy” rozkręca się z minuty na minutę i to nie dzięki wątpliwemu humorowi, lecz motywowi gangsterskiemu. Przyznam, że bardziej emocjonowało mnie śledztwo quasi – policjantów niż wszelkie próby rozbawienia mnie. Bardziej zabawny z dwójki głównych bohaterów był Jake Johnson, choć i tak przegrywał w przedbiegach z naiwnym Segarsem granym przez Roba Riggle. Plus również za zestawienie gry komputerowej z prawdziwą historią bohaterów…

,,Udając gliniarzy” – słaba komedia, całkiem niezły film akcji. Dobrze, że twórcom wyszło dobrze coś, czego nie planowali. Niektórym nawet i to się nie udaje…

 

Ocena: 3.5/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371271
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Hobbit: Bitwa Pięciu Armii

(2014)

Krasnoludy z Ereboru odzyskują ojczyznę, ściągając gniew smoka na Esgaroth. Wolne istoty Śródziemia łączą siły przeciwko Sauronowi, który wysyła legiony orków na Samotną Górę.

Zakończenie trylogii Hobbita nie jest dla mnie końcem przygody z filmami Jacksona. Z racji tego że jeszcze nie dawno uważałem że filmy o Hobbicie czy Władca Pierścieni nie są dla mnie, dlatego po Bitwie Pięciu Armii kolejność będzie taka jak być powinna i obejrzę trzy części Władcy Pierścieni, którego, o dziwo, nie widziałem. Ale nadrobię na przestrzeni kilku kolejnych dni. I wcale nie dlatego że ostatnia część Hobbita była tak dobra. Poprostu polubiłem ten baśniowy świat, z tego co się dowiedziałem Władca Pierścieni jest lepszy niż Hobbity, a po seansie "Bitwy.." pozostał mi spory niedosyt. Poprzednie dwie części obejrzałem miesiąc czy dwa temu i na trójkę się bardzo napaliłem, zwłaszcza że miała się odbyć w niej tytułowa bitwa, która jednak okazała się jednym z wielu niewypałów w tym filmie. Zaznaczam też że nie czytałem książki na której podstawie kręcony był ten film, więc swoją ocenę opieram na podstawie tego co dzisiaj widziałem i na porównaniach do poprzednich części.

W niektórych momentach miałem nadzieję że to już końcówka filmu i zaraz się skończy. Bo z tytułowej bitwy, która powinna być powalajacym na kolana zakończeniem serii, stała się na siłę przeciąganą walką, a właściwie scenami ukazującymi to co się dzieje z poszczególnymi bohaterami przerywanymi urywkami z bitwy. Trudno właściwie wyciągnąć z tej bitwy jednoznaczne wnioski- niby było tych kilka armii, ale do tego dołączały inne postaci czy stworzenia, które znikały tak szybko jak się pojawiały. Długo czekałem aż jedne z takich stworzeń zostaną pokazane w całości- nie zostały, a w sumie pokazano je żeby na chwilę odwrócić uwagę bohaterów od walki. Cóż, można i tak, choć sceny masowego zabijania przez pojedyńcze osobniki były za bardzo podkolorowane, bo wtedy nasuwał się jeden wniosek- po co oni się wszyscy biją i ryzykują, skoro można od razu skosić całą armię wroga. Z drugiej strony stwory o których mowa to swego rodzaju anioły stróże dla Bilbo i reszty, bo w jednej z poprzednich części mieli już podobny wjazd. Moim zdaniem bitwa była zbyt rozciągnięta w czasie i przez to dłużył mi się ten seans. No i mało było sytuacji, które powinniśmy zobaczyć, czyli zabijania- praktycznie nie pamiętam żeby przez dłuższy czas były pokazywane takie momenty, a przecież to bitwa i wojownicy ginąć muszą. Woleli jednak powalanie grupowe, które mi się nie podobało. Tytułowa "Bitwa..." miała być wisienką na torcie trylogii Hobbita, a okazała się zawodem, który kazał skierować uwagę na inne filmy Jacksona, zamiast cieszyć się z tego co właśnie zobaczyłem.

Podczas seansu może się za bardzo o tym nie myśli, ale już po zacząłem się zastanawiać przez ile czasu w tym filmie był tytułowy Hobbit. Zdecydowanie za mało, a w pewnym momencie zniknął z pola widzenia na jakieś dwadzieścia minut albo i dłużej, a tak się zdarzyć nie powinno. Zresztą w tej części było kilka osób o wiele ważniejszych od tytułowego bohatera- widać że nie mogli dobrze wpasować Bilbo w to co chcą pokazać, więc często odstawiali go na boczny tor, a brali go na pierwszy plan tylko kiedy miał już zrobić coś bardoz ważnego.

Dla mnie największym plusem "Bitwy Pięciu Armii" jest brak ciągłej podróży, która charakteryzowała dwa poprzednie filmy i bardzo przeciągała ich czas trwania. Tutaj praktycznie takie sceny wyeliminowano i akurat to mnie ucieszyło i podniosło w moich oczach ocenę filmu.

Podsumowując, film okazał się o wiele słabszy niz się spodziewałem i duża część drogi do wielkiej bitwy była ciekawsza niż ona sama, a to już sprawiło że film nie mógł wypaść tak jak jak powinien, czyli najlepszych scen wcale nie dostaliśmy na końcu, przynajmniej to co widziałem na końcu nie było tak znaczące jakby sobie tego życzył. Fakt, kilka pamiętnych wydarzeń miało miejsce, ale jak dla mnie to było za mało. Znalazłoby się w całej "Bitwie..." kilka sytuacji, które mocniej przyciągnęły moją uwagę, ale jako całość film nie spełnił moich oczekiwań. Nie jestem w stanie ocenić go jednak niżej niż dwójki, bo wcale bardziej mi się nie podobała, a czwórka jest według mnie za niska, więc ocena wynosi 5/10. Wychodzi na to że jedynka podobała mi się najbardziej, ale całą przygodę z ogladaniem Hobbita uważam mimo wszystko za udaną. Baśniowy świat tam przedstawiony potrafi wciągnać, choć nie zawsze zatrzymać akcją, którą autorzy chcieli nam przedstawić.

Edytowane przez Kowal
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371285
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

,,Godzilla” (2014)

Amerykański film science fiction w reżyserii Garetha Edwardsa. Cały świat znowu wstrzymał oddech. Z uśpienia wybudziła się Godzilla, a wraz z nią dwa stwory MUTO. Okiełznać potwory próbuje oczywiście amerykańska armia, a pieczę nad naukową częścią operacji sprawuje doktor Ishiro Sherizawa (Ken Watanabe). Trybikiem wielkiego planu jest też Ford Brody (Aaron Taylor Johnson), któremu wielkie gady zabiły poniekąd matkę Sandrę (Juliette Binoche) oraz ojca Joe (Bryan Cranston).

Godzilla niemal przez cały film ukazywana jest jako wielkie zło, jako efekt uboczny ludzkich ,,zabaw” z bronią jądrową, jako przedstawiciel natury, wobec której człowiek jest niczym. Gdzieś pomiędzy kolejnymi atak stworów, przewija się postać Forda, którego znaczenie dla filmu cały czas jest deprecjonowane. Bohater podejmuje się jakichś akcji, które w sumie nic dla operacji unicestwienia gadów nie znaczą, na dalszym planie jest jego familia (z Elizabeth Olsen w roli żony Elle). W ogóle nie czuć napięcia między tą dwójką. Elle snuje się gdzieś po USA, raz w szpitalu jako jego pracownica, raz pod gruzami. Jej mąż w sumie robi to samo, a końcówka filmu uświadamia, że Forda wcale nie musiało tam być. Ja oglądając film bardziej zastanawiałem się, co zaobserwuje Sherizawa lub jaki rozkaz admirał William Stenz (David Stratharin). Wiem, że to Godzilla miała być najważniejsza, ale ludziom albo nie było dane albo po prostu nie podołali choćby zbliżyć się do poziomu potwora. O grze aktorów wiele mówi fakt, że bardziej czekałem na kolejne machnięcia ogonem Godzili niż na ich reakcje, dramaty i finał ich losów.

Godzilla była potężna w filmie. Niestety, film o niej to już ,,jaszczurka” co najwyżej normalnych wymiarów…

 

Ocena: 1.5/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371287
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

To ja już przeżyje Terminatora Legolasa, i nie będę drązył faktu, że w Trylogii Pierścienia już nie był takim kozakiem.

 

W prawdzie nie widziałem jeszcze III odsłony Hobbita, ale jeżeli Legolas wg Ciebie N!KO nie był Terminatorem we Władcy Pierścieni Jacksona, to chyba już czas odświeżyć sobie trylogię. Elf był tam prawdziwą maszyną do zabijania i wjeżdżał w orki jak świnia w trufle. Same te motywy, gdzie z palcem w [PG Raven] szpiczastym uchu [/PG Raven] deklasował Gimli'ego w ilości zarżniętych przeciwników, mocno pokazywały że Legolas to Terminator i Predator w wersji instant.

Pamiętam to o tyle dobrze, że czytając Tolkiena, Legolas był oczywiście świetnym wojownikiem, ale nie takim diabłem tasmańskim jak u Jacksona.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371304
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Raven, Nikodemowi raczej chodziło o to że Legolas jest takim kozakiem, że w niesamowity sposób zaburzył prawa fizyki, które obowiązują również w świecie Tolkiena :D czytaj "Taniec na latających kamieniach"
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371317
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Raven, Nikodemowi raczej chodziło o to że Legolas jest takim kozakiem, że w niesamowity sposób zaburzył prawa fizyki, które obowiązują również w świecie Tolkiena :D czytaj "Taniec na latających kamieniach"

 

Prawa fizyki? W świecie fantasy? Przecież to taki sam oksymoron jak "skromny N!KO" :D

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371326
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

,,Locke” (2013)

Dramat brytyjski w reżyserii Stevena Knighta. Ivan Locke (Tom Hardy) jedzie z Birmingham do Londynu, aby asystować przy porodzie swojej byłej kochanki Bethan. Przez całą podróż będzie on nękany telefonami: od synów relacjonujących mu mecz, od Bethan, a także od podwładnych, którzy za Ivana muszą dopilnować ,,największego wylania betonu w Europie”.

Twórcy filmu powierzyli zadanie stworzenia dobrej opowieści Tomowi Hardy’ emu i ten wywiązuje się ze swojej roli bardzo dobrze. Jest stanowczym, pewnym tego, co robi bohaterem nie dającym się wyprowadzić z równowagi. Hardy jest w tym na tyle dobry, że mnie ani razu nie wyprowadził z równowagi i z pełnym skupieniem spędziłem z nim blisko półtorej godziny. Momentami z zapartym tchem czekałem na kolejne telefony i reakcję Ivana. Filmem ,,Locke” bardzo łatwo można było zanudzić, bowiem na nic innego prócz gadającego bohatera nie mogliśmy zwrócić uwagi: żadnych innych bohaterów, klaustrofobiczna przestrzeń. Udało się zaintrygować, zwłaszcza, że filozofii było w tym mało. Lanie betonu nie jest tematem poematów. Poza tym główny bohater nie wybuchał, bardzo stopniowo tracił kontrolę nad sytuacją. Nie uświadczy się w filmie efekciarskich wybuchów duchowych Ivana. Ponadto stworzono Hardy’ emu odpowiedni klimat ku temu, aby mógł nam opowiedzieć swoją historię za pośrednictwem telefonu i swoich rozmówców. Noc, światła innych samochodów i dynamiczne kadry tylko dodają uroku.

Może czasem brakuje dynamizmu w fabule i zachowaniach bohatera, może choćby na moment przydał się jakiś inny bohater, jednak geniusz Toma Hardy’ ego sprawia, że można o to zignorować. Bardzo dobra kreacja. Bardzo dobry film...

 

Ocena: 4.5/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371333
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 131
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2010
  • Status:  Offline

deklasował Gimli'ego w ilości zarżniętych przeciwników, mocno pokazywały że Legolas to Terminator i Predator w wersji instant.

Sądzę, że we Władcy Pierścieni to terminatorzenie rozdzielili mniej więcej po równo na trójkę bohaterów - Aragorna, Legolasa i Gimliego. A motyw z liczeniem zabitych orków był świetny, ale chodziło tam o humor, więc trzeba trochę przymknąć oko na akcję Legolasa ze słoniem (?).

Z resztą jeśli chodzi o bycie OP w pierwszej trylogii, to tytuł należy się bez dwóch zdań armii nieumarłych :D

Zaś w Hobbicie wygląda to tak, że Legolas sam mógłby rozwalić orków, Smauga i całego Saurona w pizdu, więc mimo wszystko można stwierdzić, że elf się zestarzał i trochę umiejętności mu ubyło :P

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371343
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

,,Karuzela” (2014)

Dramat polski w reżyserii Roberta Wichrowskiego. Rafał (Mikołaj Roznerski) i Piotr (Mateusz Janicki) są przyjaciółmi. Obaj żyją w pozornie szczęśliwych związkach, jednak to wszystko jest tylko i wyłącznie iluzją. Wyjawienie kilku sekretów rodzinnych oraz śmierć jednego z przyjaciół zmieni relacje między bohaterami…

Dobrze, że polscy filmowcy coraz rzadziej chcą zarobić na durnych komedyjkach i biorą się za coś poważnego. Szkoda tylko, że film ,,poważny” to w ich mniemaniu bezsensowna mieszanka gatunków, skutkująca ,,skakaniem” po niektórych wątkach. Motyw mającego długi Piotra nie wnosi do filmu nic poza tym, że zakończenie miało wyjść zaskakująco. Miało…

Cztery najważniejsze postaci filmu nie rzuciły na kolana. Mateusz Janicki wypadł nieźle, natomiast reszta nie wybiła się ponad przeciętność. Między Rafałem, a Magdą (Karolina Kominek) w ogóle nie czuć napięcia dwójki ludzi ukrywających coś przed Piotrem. Ten z kolei tylko raz, w sytuacji aż nadto ewidentnej pokazuje, co drzemie w nim naprawdę. Dobrze, że najważniejsze role powierzono młodym, niezbyt doświadczonym na dużym ekranie aktorom, jednak ten test większość oblała…

To nie była najlepsze filmowa karuzela, na jakiej byłem. To raczej karuzela, na którą wejdą i za którą zapłacą tylko i wyłącznie mocno znudzone dzieci...

 

Ocena: 3/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/168/#findComment-371349
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Kaczy316
      Podczas main eventu Jacob powiedział w pewnym momencie "I love you Solo" Więc w sumie może dalej jest z Solo, ale ciężko stwierdzić, może za tydzień się dowiemy. 
    • RomanRZYMEK
      Też liczyłem na może jakieś 10 milionów, ale z racji tego że to początek to później będzie tylko… gorzej. Jak jest coś nowego to ludzie z automatu rzucają się żeby to oglądać. Myślę że oglądalność utrzyma się na poziomie stałym live cos około 2 milionów. Kwestia jeszcze tego, ile ludzi oglądało z odtworzenia, bo to jest plus Netflixa że możesz sobie o każdej porze dnia odpalić powtórkę, więc na takie głębsze dane trzeba jeszcze poczekać. No chyba że ktoś ma już jakieś dane ile osób oglądało ogólnie - live i z odtworzenia? 
    • IIL
      Liczyłem na więcej, ale kasa i tak im się zgadza, także jedynie Netflix może być na tym ewentualnie stratny. To dopiero jednak początek tej przygody, także cyferki mogą jeszcze nas zaskoczyć...
    • Kaczy316
      I nawet samo to, że takie story mogliby zaprzepaścić to też jest właśnie bardzo mocny argument, który zasugerowałem, no dlatego osobiście uważam, że dużo więcej Cena, fani i ogólnie inni wrestlerzy zyskają na tym, że Cena nie zawalczy o ten główny tytuł na WM niż jakby o niego zawalczył, ale no zobaczymy na co WWE postawi.
    • HeymanGuy
      W sumie to wiele się nie rozpisze, poza kontem założonym na BGŻ żeby mieć dostęp do tematu Kobiety +18 i kontem na Ringskillu gdzie w któreś wakacje miałem za dużo czasu i byłem mocno aktywny na forum to bardzo dużo grałem na różnych PBF i e-fedach, to mnie bardziej jarało. Jest ktoś z przeszłością w takich grach na tym forum? Może się znamy?  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...