Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Nie ty jesteś od ustalania tego co jest parodią, a co nią nie jest. Na film jest wielkie bum, więc i średnia jest wysoka.

 

Stary Sebu wrócił, a mogę być od własnego zdania chociaż? - myślałem, że mnie jakoś zagniesz argumentami dlaczego nie mogę napisać słowa "parodia"... ale ty mi piszesz, że nie mogę tak pisać, bo na film idzie dużo ludzi - OK, "seems legit". Żeby nie było : "Zobaczymy jak się Interstellar "unormuje" na IMDB bo na razie ma 9.1 co moim, jakże nieskromnym zdaniem jest parodią.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-367878
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

tary Sebu wrócił, a mogę być od własnego zdania chociaż? - myślałem, że mnie jakoś zagniesz argumentami dlaczego nie mogę napisać słowa "parodia"... ale ty mi piszesz, że nie mogę tak pisać, bo na film idzie dużo ludzi - OK, "seems legit". Żeby nie było : "Zobaczymy jak się Interstellar "unormuje" na IMDB bo na razie ma 9.1 co moim, jakże nieskromnym zdaniem jest parodią.

 

Napisałeś, że 9.1 jest parodią. Ja ci wytłumaczyłem, że średnia bierze się z wielkiego bum na ten film i generalnie tego, że na IMDB jest mnóstwo fanów Nolana, którzy wepchnęli do topki prawie każde jego dzieło. Ty nazwałeś taki stan rzeczy parodią, chociaż tam co druga wielka premiera ma taki start. Pod parodie to podchodzi, nie wiem, drugie miejsce Nietykalnych w rankingu na filmwebie przy ponad 300 tysiącach ocen.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-367887
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  233
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.11.2010
  • Status:  Offline

W ogóle co się dzieje z FW? Od kilkunastu dni samo zalogowanie zajmuje mi kilka minut. Wszystko chodzi strasznie wolno, patrzyłem na forum ale nic specjalnego tam nie piszą.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-367889
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Napisałeś, że 9.1 jest parodią. Ja ci wytłumaczyłem, że średnia bierze się z wielkiego bum na ten film i generalnie tego, że na IMDB jest mnóstwo fanów Nolana, którzy wepchnęli do topki prawie każde jego dzieło. Ty nazwałeś taki stan rzeczy parodią, chociaż tam co druga wielka premiera ma taki start. Pod parodie to podchodzi, nie wiem, drugie miejsce Nietykalnych w rankingu na filmwebie przy ponad 300 tysiącach ocen.

 

Czyli "mnóstwo" fanów Nolana tłumaczy ocene 9.1?(nawet jeśli się utrzyma tydzień) Taka ocena Interstellar która daje mu na tą chwile w teorii 3 pozycje na liście top 250 to jest parodia i przy każdym innym filmie który oceniam na max 5/6 (jak interstellar) i który miałby taką wysoką średnią tak samo nazwał bym to parodią - co mnie obchodzi, że głosują fani Nolana? A po za tym patrze na fakty 171 tysięcy ocen... i średnia 9.1, no sorry. Ja to napisałem w kontekście zawyżonych ocen na IMDB właśnie, więc niejako "świeży" film Nolana dałem jako przykład.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-367890
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Hundred-Foot Journey / Podróż na sto stop

Dystyngowana Madame Mallory (Hellen Mirren) od lat kieruje cenioną restauracją w niewielkiej miejscowości na południu Francji. Sława jej potraw wykracza daleko poza lokalną społeczność. Pewnego dnia w miasteczku osiada rodzina emigrantów z Bombaju. Gdy przybysze otwierają skromny lokal vis a vis renomowanej restauracji, Madame Malory nie kryje oburzenia wobec ich kulinarnego nieokrzesania.

Znacie te filmy, które tak naprawdę nie robią nic źle, realizując swoje niezbyt wygórowane założenia? To ich reprezentant. Uczestnikami tej „podróży” już zapewne byliście, i mimo, że możecie doceniać tutejsze zabytki, to nic Was nie zaskoczy. Hindusi przypadkiem lądują na południu Francji, i starają się zaszczepić swoją kulturę. Będzie ich muzyka, ich jedzenie i ich usilne próby przekonania do siebie Francuzów. Często wypada to zabawnie, jednak jedyna konfrontacja kultur ma miejsce w kuchni. Bollywoodzka część obsady daje radę, trzymając się na ekranie z bardzo dobrą Helen Mirren. W zasadzie to jej rywalizacja z głową Hinduskiej rodziny była dla mnie motorem napędowym. Złośliwe teksty na poziomie. Drugim torem kroczy nieśmiały wątek miłosny. Banalny, nieciekawy, kulinarny.

Za mało pikantne. Podróż na cztery stopy – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-367910
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

Był już ktoś w kinie na drugiej części Głupiego i Głupszego? Jak wrażenia? Trzyma poziom jedynki?
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-367941
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Strażnicy Galaktyki

(2014)

Zuchwały awanturnik Peter Quill kradnie tajemniczy artefakt będący obiektem pożądania złego i potężnego Ronana, którego ambicje zagrażają całemu wszechświatowi.

Filmy na podstawie komiksów Marvela mają to do siebie, że nie schodzą moim zdaniem poniżej pewnego niezłego poziomu, nawet powiedziałbym że dobrego. A Strażnicy Galaktyki z pewnością będą należeli do moich ulubionych, zaraz obok Avengersów i Iron Mana. Wprawdzie komiksu o Strażnikach Galaktyki raczej nie czytałem, ale i bez tego film potrafi wywrzeć ogromne wrażenie i wzbudzić w widzu ciekawość związaną z tym co się będzie działo z bohaterami dalej, która nie będzie pozwalała oderwać się od ekranu. Zwłaszcza że z biegiem czasu pojawiają się kolejne ważne postacie i film robi się coraz bardziej ciekawy. Szczególnie że postaci są ciekawe i dobrze odegrane. Zwłaszcza tyczy się to oczywiście głównych ról, czyli Petera, Gamory, Draxa, Rocketa i Groota. Każda z tych postaci ma w sobie coś takiego ze nie sposób jej nie polubić, a w dodatku wbrew temu co można oczekiwać po tytule filmu nie okazują się sztywnymi strażnikami, ale bardzo wesołą momentami gromadką, choć oczywiście oni sami jako postacie by tego humoru nie odczuli. To m jako widzę możemy się pośmiać z Rocketa i Groota, którzy od pierwszego momentu w którym pojawiają się na ekranie stają się ulubieńcami widza ze względu na swój wygląd i specyficzny sposób zachowania. No bo Rocket to jest tak naprawdę gadające zwierzę, a Groot to...drzewo. Zabawne jest to że jednym z nazwisk najczęściej pojawiających się pod tytułem jest, obok Chrisa Pratta, Vin Diesel, który... tylko podkłada głos Grootowi, a nie była to że tak powiem najbardziej rozbudowana tekstowo rola. Ale jednak znacząca, bo jak każdy z tej głównej gromadki- Groot też się wyróżniał. Natomiast jego kompan Rocket stał się najbardziej charakterystycznym tworem w tym filmie i od razu zaznaczę- najlepiej obejrzeć film w oryginalnej wersji językowej. Bradley Cooper świetnie podłożył głos Rocketowi, dzięki czemu Rocket jest bardzo naturalny w swoim zachowaniu i da się od początku polubić tego gryzonia. Zresztą wyrasta on momentami na postać ważniejszą nawet od Petera, a trzeba się jednak postarać żeby tego dokonać.

Sam Peter nie wygląda groźnie, ale z racji swoich przejść nie boi się podejmować wyzwań, często niebezpiecznych i właśnie dzięki jednemu z takich zadań wplątał się w problemy z kulą. Da się go polubić, jednak jak na głównego bohatera to jest że tak powiem za mało wybijający się ponad innych mu towarzyszących, bo ci momentami dorównywali mu swoją pozycją. Szczególnie Gamora, która jest w tym filmie jego dopełnieniem. Również doświadczona przez życie przyłączyła się do niego i ich współpraca układała się całkiem nieźle.

Pozostaje do opisania postać Draxa- niezbyt mądrego ale silnego gościa, dzięki któremu nie musieliśmy przez jakiś czas oglądać Batisty w WWE i już dzięki temu go polubiłem. A Drax okazał się być całkiem rozbudowaną postacią, która brała udział we wszystkich najważniejszych wydarzeniach na równi z Peterem i Gamorą, a wiec ta rola byłą dla Batisty sporą szansą od losu. A że do tej roli pasował to myślę że tą szansę wykorzystał.

Podsumowując- przygody Petera i jego grupy mogą się spodobać, a obrona innych planet wypadła ciekawie, choć trochę inaczej niż się spodziewałem. Bo do scen kosmicznych walk i konfliktów dołożony został specyficzny humor, który w wykonaniu Rocketa okazał się być strzałem w dziesiątkę. Słyszałem wiele dobrego o ty filmie i sam również mogę potwierdzić że warto go obejrzeć, a te dwie godziny seansu zleciały mi nadzwyczaj szybko. Ocena: 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-367958
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  5 045
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.12.2005
  • Status:  Offline

Nie chce mi się za bardzo rozpisywać, bo na przestrzeni kilku dni/tygodni zostało/zostanie napisane o tym filmie dosłownie wszystko. Krytycy i zwykli śmiertelnicy pewnie będą go rozbijać na czynniki pierwsze itd. Jeżeli chodzi o mnie to poza kilkoma dłużyznami "Interstellar" zrobił na mnie ogromne wrażenie. Muzyka, zdjęcia, montaż, cała ogólnie pojęta realizacja to był prawdziwy majstersztyk. Nolan potrafi każdym filmem zaskoczyć co jest jego niesamowitym atutem, bo nie każdy reżyser potrafi samym pomysłem przyciągnąć widza do ekranu, a w jego przypadku tak jest.

 

To jak wiele czynników w tym filmie się zgrabnie ze sobą łączy pokazuje jak wielkim mistrzem jest ten reżyser i jak ZA KAŻDYM razem potrafi zrobić coś wielkiego. Ostatnie 20 minut to jazda bez trzymanki i mocarny finał, który zaskoczył chyba wszystkich. Nie było silenia się na zaskoczenie czy na wyciskanie łez, to po prostu wszystko samo z siebie wyszło. Oczywiście może być tak, że gdy obejrzę ten film drugi raz to emocje ze mnie zejdą w jakimś stopniu, ale pieprze to. Chodzę do kina własnie dla takich filmów.

 

Ten film będzie dla wielu ludzi kultowy tak jak dla mnie przez pewien czas kultowy był niedoceniany przez wielu "Kontakt" z 1997 roku.

 

 

PS: Jeżeli to jest film dla gimbusów(ależ to jest beznadziejne i niemodne już określenie) to chcę żeby Nolan był moim nauczycielem. Dzięki Panie Profesorze.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-367960
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Before I Go To Sleep / Zanim Zasnę

Christine (Nicole Kidman) codziennie budzi się, nie pamiętając, kim jest, i nie potrafiąc przypomnieć sobie żadnych faktów z przeszłości. Będąca efektem wypadku sprzed lat amnezja sprawia, że jest uzależniona od otaczającego ją troską męża (Colin Firth). W celu uporządkowania rzeczywistości prowadzi wideo-pamiętnik, w którym opisuje otaczający ją świat. Gdy jej zapiski zaczynają coraz bardziej odbiegać od tego, co słyszy od współmałżonka, postanawia za wszelką cenę odkryć prawdę o swojej przeszłości.

Zmarnowali mocną obsadę. Trio Kidman, Firth i Mark Strong, powinni grać w lepszych thrillerach, niż taki, których jest na pęczki. „Zanim Zasnę” nie wyróżnia się niczym specjalnym – i ma maksymalnie dwóch podejrzanych od samego startu. Długo trzeba czekać na odkrycie kart, które nie zrobią na nas większego wrażenia – już to widzieliśmy. Temat amnezji też nie został należycie wykorzystany. Tutaj doskonałym przykładem wydaję się „Memento”.

Żadne z trójki nazwisk nie musiało się wybitnie starać. Nawet nie zamierzali wynieść swojej roli o półkę wyżej, niż przewiduje scenariusz. Nie doszukacie się tu żadnych popisów aktorskich.

Ciężko się zaangażować. Ma ponurą atmosferę, ale koniec końców jest to thriller klasy B, ze znanymi twarzami na plakacie. Sztampowe dramaty człowieka – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-367964
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Nie chce mi się za bardzo rozpisywać, bo na przestrzeni kilku dni/tygodni zostało/zostanie napisane o tym filmie dosłownie wszystko. Krytycy i zwykli śmiertelnicy pewnie będą go rozbijać na czynniki pierwsze itd. Jeżeli chodzi o mnie to poza kilkoma dłużyznami "Interstellar" zrobił na mnie ogromne wrażenie. Muzyka, zdjęcia, montaż, cała ogólnie pojęta realizacja to był prawdziwy majstersztyk. Nolan potrafi każdym filmem zaskoczyć co jest jego niesamowitym atutem, bo nie każdy reżyser potrafi samym pomysłem przyciągnąć widza do ekranu, a w jego przypadku tak jest.

 

To jak wiele czynników w tym filmie się zgrabnie ze sobą łączy pokazuje jak wielkim mistrzem jest ten reżyser i jak ZA KAŻDYM razem potrafi zrobić coś wielkiego. Ostatnie 20 minut to jazda bez trzymanki i mocarny finał, który zaskoczył chyba wszystkich. Nie było silenia się na zaskoczenie czy na wyciskanie łez, to po prostu wszystko samo z siebie wyszło. Oczywiście może być tak, że gdy obejrzę ten film drugi raz to emocje ze mnie zejdą w jakimś stopniu, ale pieprze to. Chodzę do kina własnie dla takich filmów.

 

Egzakli. Pod względem emocjonalnym i generalnie umiejętności zaangażowania widza ten film bije na łeb chyba wszystko, co do tej pory widziałem. To jest techniczny i emocjonalny majstersztyk (czego się nie spodziewałem, bo Zimmera nie lubię, ale tutaj to ten facet przeszedł sam siebie i chyba tylko do "Cienkiej czerwonej lini" stworzył lepszą muzykę):

 

 

 

 

Przy okazji żaden z tego wymuszacz łez (co nie zmienia faktu, że chociażby scena oglądania archiwalnych materiałów serio mogła wzruszyć). Dla mnie to właśnie jest magia kina - coś może być głupie i łopatologiczne (a to zarzuca się Nolanowi przede wszystkim), ale jeśli jest w stanie przekazać taką dawkę... wszystkiego, to ja to kupuje bez wahania. Kiedyś ludzie kinem rozrywkowym po prostu się cieszyli, teraz próbują dorabiać mu ideologie.

 

PS: Jeżeli to jest film dla gimbusów(ależ to jest beznadziejne i niemodne już określenie) to chcę żeby Nolan był moim nauczycielem. Dzięki Panie Profesorze

 

Tym bardziej, że osoba która tego określenia użyła (i dodała, że gimbusy doszukują się tu ambitności) oceniła na "10" takie wydmuszki jak "Atlas chmur" i "Grawitację". Ja rozumiem, że komuś może się nie podobać, ale przynajmniej wypadałoby być konsekwentnym :)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-368012
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Two Faces of January / Rozgrywka

Charyzmatyczny i elegancki Chester MacFarland (Viggo Mortensen) oraz jego zjawiskowa i uwodzicielska żona Colette (Kirsten Dunst) podróżują po Europie. W jednym z ekskluzywnych hoteli zwracają na siebie uwagę przewodnika wycieczek, błyskotliwego Rydala (Oscar Isaac). Skuszony olśniewającą urodą Colette oraz bogactwem i wytwornością Chestera, Rydal bez wahania przyjmuje od amerykańskiej pary zaproszenie na kolację. Nie wie, że to początek niebezpiecznej intrygi.

Inaczej sobie to wyobrażałem. Coś, co dawało przesłanki do wyścigu dwóch łebskich krętów, dostało za dużą dawkę wątku miłosnego, zabijającego smak całości. Obaj zaprezentowali się jako charyzmatyczni goście, by później biadolić na cześć wcale nie tak uwodzicielskiej Kirsten Dunst. Z czasem wraca to na właściwą ścieżkę, ale drugi akt najchętniej bym wyparł z pamięci. On był praktycznie filmem drogi. Niby uciekali, ale bez większego zagrożenia.

Bardzo dobrze wypadła męska część obsady. Od razu można zauważyć ich dwulicowość, i wzajemny brak zaufania. Dla Mortensena to nietypowy kawałek chleba, ale śmiało może brać takie role w przyszłości. Obaj podgrzali atmosferę na ostatniej prostej, i byłem ciekaw, jak to wszystko się zakończy – niestety, obyło się bez zawirowań w scenariuszu.

Te mieszane uczucia towarzyszyły mi przez cały seans. Nie trzyma w napięciu od początku do końca, jednak ma swoje momenty. Ciężko mi by było sklasyfikować to jako thriller pełną gębą, jakim ten film został ochrzczony. Za mało zwrotów akcji – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-368019
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Tammy

(2014)

Po utracie pracy i zdradzie męża Tammy wyrusza w podróż ze swoją babcią, która nie stroni od alkoholu. 

Skoro w Stanach często można spotkać otyłych ludzi to i w filmach czasem trzeba trafić na ludzi większej wagi. No i trafiłem na film o Tammy, który jak się okazało nie był taki zły, ale całkowicie nie była to zasługa głównej bohaterki. Niby ten film to komedia, ale jak się patrzy na Tammy to mam wrażenie że to jest raczej opowiadanie o jej dramacie spowodowanym ciągłymi niepowodzeniami w życiu. A dozę humoru wprowadza do tej produkcji Susan Sarandon grającą babcię Tammy. Moim zdaniem od momentu pojawienia się na ekranie to ona zwracała na siebie bardziej uwagę niż jej wnuczka. Uzależniona od alkoholu, rozrywkowa starsza pani, to dzięki niej dało się ten film oglądać i nawet się pośmiać. Wprawdzie Tammy też miała swoje dobre momenty, ale to takich mogę zaliczyć właściwie tylko początek filmu i końcówkę, bo w reszcie filmu ciężko się ją oglądało. Natomiast je babcia nie dość że sama do siebie miała dystans to jeszcze z wnuczki potrafiła się ponabijać. No i to ona inicjowała większość zabawnych sytuacji, ale też i te nie do końca dobre dla jej wnuczki, no ale będąc wiecznie pijaną nie można się kontrolować. Moim zdaniem Susan wypadła bardzo dobrze i gdyby nie ona to nie dałbym temu filmowi więcej niż dwójki, a tak jest 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-368039
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

St. Vincent / Mów mi Vincent

Vincent (Bill Murray) to zgryźliwy mizantrop, któremu dni upływają na wyścigach konnych, w ulubionym barze i w towarzystwie zaprzyjaźnionej nocnej damy (Naomi Watts). Pewnego dnia do domu obok wprowadza się Maggie (Melissa McCarthy) z synem Oliverem. Powitanie nowych sąsiadów odbywa się bez ciepłych słów i nie zapowiada początku pięknej przyjaźni. Jednak wiecznie spłukany Vin dostrzega szansę na podratowanie swego opłakanego budżetu. Zostaje może nie najtańszą, ale na pewno najbardziej ekscentryczną niańką w mieście.

To jest Bill Murray jakiego chcemy oglądać. To jest jego powrót do bycia zabawnym - nie pomijając obrazowania prawdziwych, życiowych emocji. Bill niesamowicie się wpasował do tej roli, miażdżąc każdym tekstem. Piękne jest to, że Vincent nie przestaje być sobą do samego końca. Filmy często bazują na wielkiej przemianie postaci. Tutaj tego zabrakło i jestem z tego niezwykle zadowolony, bo dzięki temu gość bawił mnie do ostatniej minuty. Vincent is the man!

Małolat jest wzruszający, ale to przychodzi mu z łatwością. Fajnie oglądać kobiety, w nietypowych dla siebie kreacjach. Melissa zwykle jest krzyczącą, pajacującą grubaską. Tutaj jest po prostu matką – zwyczajną, zmagającą się ze swoimi problemami z byłym mężem. Naomi Watts = rosyjska prostytutka. Czy muszę pisać więcej?

Film o nietypowej przyjaźni, niczym zeszłoroczny „The Way Way Back”. To też jest w swoich założeniach feel-good movie, ale posiadający o wiele większe pokłady dramatu człowieka, większą dysproporcje wieku między bohaterami i o wiele ostrzejszy język. Wszystko to działa na ich korzyść. Znam formułę, ale wpadłem jak śliwka w kompot. Może i dałem się nabrać na to samo, ale chciałbym się nabierać częściej. Do świętego Vincenta wrócę - 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-368040
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Big Hero 6 / Wielka Szóstka

"Wielka Szóstka" to najnowsza komedia twórców "Krainy lodu", inspirowana komiksem Marvela o tym samym tytule. Pełna humoru opowieść o niezwykłej przyjaźni pomiędzy młodym geniuszem Hiro a jego robotem o wielkiej posturze i wielkim sercu, Baymaxem. Wypadek podczas pokazów robotyki staje się początkiem serii wydarzeń zagrażających bezpieczeństwu całego miasta San Fransokyo. Pragnąc odkryć źródło zagrożenia i aby zapobiec zbliżającej się katastrofie, Hiro wraz z przyjaciółmi - nieustaraszoną ryzykantką, neurotycznym miłośnikiem porządku, genialną chemiczką, zwariowanym fanem komiksów oraz nieco nadopiekuńczym Baymaxem - tworzy Wielką Szóstkę ultranowoczesnych bohaterów. Czy nowoczesne technologie i przyjaźń wystarczą, by pokonać tajemniczego przeciwnika?

Jeśli o samą animację chodzi, to jest to poziom zbliżony do Frozen. Już nie jest tak kolorowo, tak bajecznie, ale i założenia były inne. Historia Hiro opiera się o marzenie, dramat i emocje zbyt ciężkie dla przeciętnego nastolatka. Cała ekipa da się lubić. Jest złożona ze sztampowego wzorca, ale wykonanie nie pozostawia wiele do życzenia.

Baymax jest typowym przedstawicielem bajkowego sidekicka, rozbawiającego wszystkich do łez. Mimo, że nie wygląda tak pociesznie jak inni reprezentanci tego gatunku, to zachowaniem wpisuje się w kanon. Ze swojego komediowego zadania wywiązuje się na medal. Jego projekt jest bardzo fajny, co twórcy świetnie wykorzystują na wszelakie sposoby.

I tak jak pierwsza część, oparta w dużej mierze na „ciapowatym” Baymaxie jest spoko – ocena 6/10 - tak jego przeróbka na walczącego robota, jak i podkręcenie tempa akcji w filmie mocno zabiła mój entuzjazm. Staje się to mocnym przeciętniakiem, który gdyby nie świetna animacja, spokojnie mógłby zagościć na jakiejś stacji dla najmłodszych. Nuda, kiepski antagonista, przesłodzona historyjka.

Wypadało wyciągnąć średnią z dwóch diametralnie różniących się od siebie części, co daje Big Hero 6 (z korzyścią za Baymaxa) – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-368184
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Nightcrawler / Wolny Strzelec

Mieszkający w południowym Los Angeles Lou Bloom (Jake Gyllenhaal) desperacko poszukuje pracy. Chcąc zarobić na życie, filmuje nocne wypadki i zbrodnie, po czym sprzedaje materiały lokalnej telewizji. Z czasem zaciera się linia między zwykłym obserwatorem, a uczestnikiem.

Jeden z mroczniejszych bohaterów w tym roku. Lou Bloom jest obrzydliwy. Bynajmniej nie chodzi o to, że charakteryzatorzy zrobili cuda z Gyllenhaalem, a o wewnętrzne zepsucie. Lou zrobi wszystko by osiągnąć cel. Cokolwiek sobie nie założy, jak będziesz na jego drodze, to po niej przejdzie, a jeśli nadaży się okazja to z uśmiechem na twarzy nasika. Osoba w swoich działaniach bezwzględna. Zaczyna jako zwykły kręt, którego zachlanność spycha coraz bardziej na dno. Co gorsza, w tym szaleństwie jest metoda, co tu świetnie obrazują. A co najgorsze, jesteśmy w stanie się z nim utożsamić, bo wiemy skąd pochodzi. Nie będzie najbardziej lubianą personą, ale jest intrygujący i świetnie zagrany przez Gyllenhaala. Jake’a oczekujmy w nominacjach do tegorocznych Oscarów.

Na ekranie zobaczymy również Rene Ruso, która... śmiało mogłaby korzystać z takiego samego rysopisu. Nie jest tak ewidentna i bezwzględna w swoich działaniach, ale to też osoba, która dąży do celu za wszelką cenę. Potrzebuje materiałów Lou, przez co wzajemnie się nakręcają. Świetna ekranowa kombinacja, bardzo dobra chemia.

„Nightcrawler” – jak sama nazwa wskazuje – jest bardzo mroczny. Ponure kino, gdzie większość scen dzieje się w nocy. Niestety – ale to już moje czepialstwo – cierpi na brak większych zwrotów. Lou szybko odkrywa przed nami swą twarz, a My wiemy, że z jego głową to nie skończy się dobrze. Widać z kim mamy do czynienia, więc o żadnych zaskoczeniach mowy być nie może. Popada to wszystko w małą groteskę, wyolbrzymiając kolejne sceny. Mimo to bardzo prawdopodobne, że to najlepszy film 2014, do którego już mogę nie mieć ochoty wracać – 7/10 (prawie „8” :wink: - Gyllenhaal jest zajebisty)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/164/#findComment-368418
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • HeymanGuy
      A te bany od Boryssa były za wyśmiewanie się z sympatii jego syna do Reya Mysterio?
    • StuPH
      Ale tylko jako cmentarzysko  Będąc przy temacie forum WF, przypomniał mi się fakt, że na wiosnę 2009 r. sporo użytkowników wyłapała bany (chyba nawet od samego Boryssa) i w tamtym okresie wygnani założyli własne forum, którego nazwy w stu procentach nie jestem w stanie sobie przypomnieć, ale coś mi świta, że mogło to być Polish Wrestling Zone. Przez jakiś pierwszy miesiąc (lub dwa tygodnie?) było na darmowym serwerze, później już bardziej profeska. Oczywiście forum nie przetrwało zbyt długo, bo w gruncie rzeczy jedynymi użytkownikami byli ex-WFowcy (SinMaker był adminem na nowym forum i WF - ten to się umiał ustawić ). Ciekawostka - na wspominanym przeze mnie forum pojawił się Wee Man Pawłowski, który nawet dostał moderatora i promował jako swoje jakieś przedsięwzięcie wrestlingowe. Później okazało się, że nie miał z tym nic wspólnego, lecz brnął, że "został wyrzucony z własnego projektu". Ot historia krótko żyjącego forum. 
    • HeymanGuy
      Liczby, choć na pierwszy rzut oka mogą wyglądać spoko, to nie są takie super mega spektakularne, zwłaszcza jeśli chodzi o Stany. 2,6 miliona widzów w US to w sumie niemało, ale trzeba wziać pod uwagę, że USA to gigantyczny rynek, a WWE to marka z ogromnym zasięgiem. Kiedy patrzy się na takie globalne wydarzenia jak Super Bowl, tam leci po 100 milionów widzów. Dla porównania – 2,6 miliona to jakby tylko czubek góry lodowej. No, to tak, jakby się miało Ferrari, ale jeździło się tylko po osiedlu – niby fajnie, ale jest gdzieś z tyłu głowy świadomość, że można więcej. I teraz, serio, rozumiem tych, którzy mówią, że te liczby nie robią wrażenia. To jest Netflix, który ma miliony subskrybentów, a WWE to marka, która ma swoje stałe, mocne grono fanów na całym świecie. Więc na pewno można było liczyć na więcej. Jasne, debiut, trzeba się przyzwyczaić do tej całej zmiany, ale patrząc na potencjał tej współpracy, to spodziewałem się czegoś, co by naprawdę wstrząsnęło rynkiem. Netflix to nie tylko platforma streamingowa, to globalna potęga, więc te wyniki powinny być mocniejsze, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że WWE to nie jest sport, a rozrywka – coś, co nie zawsze przyciąga aż takie masy ludzi. Ale żeby nie było – ja bym na ich miejscu nie tracił nadziei. To dopiero początek i na pewno te liczby jeszcze będą rosnąć, bo jak na razie to Netflix trochę jakby testuje wodę. Może będą wprowadzać zmiany w sposobie promocji, godzinach emisji, może jakiś dodatek w postaci nowych treści z WWE? Więc w sumie nie ma co skreślać, ale z drugiej strony – jakieś większe emocje i oczekiwania to chyba nie do końca zostały spełnione.
    • StuPH
      Trochę późno ale udało mi się obejrzeć całą galę, choć rozbiłem sobie to na wczorajszy wieczór i dzisiejszy poranek. Przed samym Raw pompa była, co zrozumiałe olbrzymia. Na początek może o kwestiach wizualnych, na które zawsze zwracam uwagę. Sam stage okej, choć do tych sprzed ery HD i tak daleko. Niemniej dużo bardziej podobają mi się takie małe, w klimacie dawnych gal w Madison Square Garden, do których Hunter powoli chyba wraca, niż wielkie telebimy jak np. przedcovidowe Raw. LED-ów niestety nawalone jak dotychczas, ale trzeba przyjąć, że od tego już nie ma powrotu w WWE. Ring – czarna mata okej (choć ta niebieska na SmackDown mi bardzo siedzi), reklamy niech będą. Szkoda tylko, że ciągle stosują białe liny – nigdy mi się one nie podobały. Zdecydowanie wolę gdy są barwy tygodniówki. Akcja. Jest The Rock – theme Final Bossa, look Final Bossa i… pierdololo bez sensu. Czyli co? Cały kozacki okres od heel turnu, super akcje na tym evencie promocyjnym przed WM, sama WrestleMania i oczywiście powrót na Bad Blood, który wzbudził we mnie duże nadzieje… jak krew w piach? Okej, jest Final Bossem, może robić co tylko chce, ale ja tego nie kupuję. Kilka miesięcy temu chciał zamordować Cody’ego na parkingu w deszczu a teraz przyszedł czas na lizanie się po jajkach. Roman vs Solo – szału ni ma, dupy nie urywa. Mnie zaskoczył KO, choć po nim Cody był już oczywistością. Wydarzenia bezpośrednio po walce na chwilkę przywróciły mi złudną nadzieję, że z The Rock przyheeluje ale nic z tego (a mówię to jako osoba, która chyba od zawsze, tak ogólnikowo, wolała face-ów!) John Cena z promami nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Fajnie rozpoczął pożegnalny tour. Trochę pokornej gadki, ale koniec końców będzie się starał. To mi się podoba, o to chodzi, jak mówił Bolec. Liv Morgan – Rhea Ripley – dobra walka. Rhea pas musiała w końcu zdobyć i zdobyła. Jestem fanem Liv więc z tego powodu, na moje, szkoda wyniku. Trochę poszmacenia Dominika i American Badass na motorku. Zdecydowanie lepszy powrót był na Raw XXX. Uso vs Drew – solidna walka, Uso sprytnie zakończył i to by było na tyle. Do zapomnienia. CM Punk vs Seth Rollins – sama w sobie bardzo dobra walka, ale i tak największym jej plusem jest fakt, że nie zakończyła się kontuzją któregoś z uczestników. Jedno, ale za to wielkie zastrzeżenie z mojej strony – nienawidzę szmacenia finisherów, a to miało miejsce w tej walce.
    • Mr_Hardy
      Z tej listy to pamiętam, że oprócz Attitude miałem konto na BGZ i RingSkill. No i WF, ale to jeszcze stoi. Nigdy nie byłem aktywny na forach jak teraz. Kiedyś był nacisk na dłuższe posty. A u mnie z pisaniem czegoś to średnio. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...