Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Sabotage

Film opowiada o elitarnym oddziale antynarkotykowej agencji DEA, który pod pozorem rozprawy z niebezpiecznym gangiem narkotykowym, obrabowuje jedną z jego kryjówek. Są przekonani, że akcja się udała, do czasu kiedy zaczynają ginąć jeden po drugim.

Arnold Schwarzenegger doszedł już do wieku trzęsących kamer! „Sabotage” na pewno wystartuje w wyścigu o najbrutalniejszy film roku. Szansę na zwycięstwo są tak samo duże, jak w przypadku „bezemocjonalnej papki roku” i specjalnego wyróżnienia „myślałem, że będziesz filmem akcji”.

Nienawidzę, kiedy dają nam stado kartonowych charakterów, i liczą, że będziemy się przejmować ich losem. Od razu przechodzimy do akcji, nie mając czasu sprawdzić z kim mamy do czynienia. Nie ma takiej siły byśmy się tym składem zainteresowali. Czai się tam kilka rozpoznawalnych twarzy, ale dla przykładu taki Terrence Howard – notabene najlepszy aktor z tej paczki - nie wnosi do całości absolutnie nic. Więcej dostał Sam Worthington, który jest najbardziej wyrazisty – bardziej niż sam Arnie.

Podejście do akcji jest bardziej taktyczne. Nie uświadczycie jazdy bez trzymanki. O ile w ogóle dojdzie do jakiejś strzelaniny, bo nie ma tu ich zbyt wiele. Oglądasz to tylko po to, by zobaczyć jak bardzo zmasakrują postacie i/lub fabułę. Najlepiej zrobić to późnym wieczorem, kiedy oczy są jeszcze otwarte, ale umysł poszedł spać. Kino bezużyteczne – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349516
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

,,Legendy ringu” (2013)

Film sportowy w reżyserii Petera Segala. Henry ,,Razor” Sharp (Sylvester Stallone) i Billy ,,The Kid” mcDonnen (Robert de Niro) trzydzieści lat temu byli największymi wrogami nie tylko na ringu, ale i w życiu prywatnym. Lata minęły, obaj panowie stracili nieco wigoru, jednak dla pragnącego bogactwa i sławy Dante Slate’ a juniora (Kevin Hart) dwóch ringowych emerytów jest ostatnią deską ratunku. Wspomnienia odżywają, a wraz z nimi chęć dokopania odwiecznemu przeciwnikowi w ostatniej walce…

Patrząc na ,,Legendy ringu” można odnieść wrażenie, że jest on kotłem, do którego wrzucono kilka smacznych składników, wymieszano i zdecydowano, że powstały twór zaserwuje się smakoszom kina. Henry Sharp to Rocky Balboa ze zmienionymi personaliami. Czy był to ukłon w stronę jednej z najsłynniejszych postaci w historii kina? Prawdopodobnie, bowiem widząc trenera ,,Razora” można się jedynie zastanawiać, kto był lepszy: Alan Arkin jako Lighting czy może Burgess Meredith jako Mickey Goldmill? Sprzeczka z gwiazdą obecnych czasów? Proszę bardzo! Film ,,Rocky Balboa” oparto o konflikt z Antonio Tarverem grającym Masona Dixona. Tym razem zdecydowano się na epizod w postaci znokautowanego Chaela Sonnena. Stallone znowu ugania się w filmie za dojrzałą kobietą. Tym razem jest to Kim Basinger, wcześniej padło na Geraldine Hughes. Nawet wątki jego głównego rywala do złudzenia przypominają te z szóstej części przygód boksera z włoskimi korzeniami. ,,Kid” i jego syn? Gdzieś to już widziałem…

Nie mogę się też oprzeć wrażeniu, że odkąd bardzo pochlebne recenzje zebrał film ,,Wyścig”, jeszcze kilkukrotnie obejrzymy filmy o dwóch zaciekle rywalizujących sportowcach, którzy tak naprawdę nie mogliby bez siebie żyć…

Twórcy filmu nie mogli sobie darować również ,,hollywoodzkiego” scenariusza walki. Lata lecą, a de Niro i ,,Sly” wciąż grają główne role, tak jak wciąż najlepiej sprzedaje się walka bokserska z minimum trzema knockdown’ ami rozłożonymi na dwóch herosów.

Film nie zachwyci innowacją, ale humor i gra aktorska może się już podobać. Ciosy mistrzów, czyli jak zwykle niepokornego Robera de Niro i Stallone’ a z gołębim sercem na gardę przyjmuje Kevin Hart w roli zakręconego managera, a i sam momentami wyprowadza zabójcze uderzenia.

Urodzeni wojownicy walczący przeciw wszystkim, szczęki z granitu, patos i zwycięstwo: moralne czy też faktyczne. To wszystko ujrzymy w ,,Legendach ringu”. Miłośnikom serii ,,Rocky” zapewne się spodoba, tak jak i mnie…

 

Ocena: 4/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349545
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Ktoś oglądał (N!KO?) Enemy z Gyllenhall'em? Ja osobiście jestem pod mega wrażeniem tego filmu i praktycznie nie mogę przestać rozmyślać o jego interpretacji? - ktoś ma swoją i ktoś może się podzielić jak widział tą historię a głównie zakończenie?
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349546
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Draft Day

Sony Weaver (Kevin Costner) ma za zadanie wyselekcjonować grupę najbardziej uzdolnionych zawodników futbolu i tym samym zadowolić fanów Cleveland. Zdobywając pierwszeństwo w wyborze, wszyscy patrzą na jego ręce.

Film sportowy, który ograniczył do minimum wszechobecny patos u kolegów z gatunku. Meczu żadnego nie uświadczymy, mistrzostwa nikt na koniec nie zdobędzie. Sonny nie ma łatwego życia. Zdobywając pierwszy draft pick, dostaje zewsząd sygnały, kogo powinien wybrać. Szefostwo oczekuje ewidentnego wyboru w postaci niebywale dobrze rokującego quarterbacka, trener za to jest stanowczo na nie – nie chce wychowywać nowego rozgrywającego, wierząc w umiejętności obecnego. Z jednej strony niezadowolony trener, z drugiej wizja zwolnienia. „Draft Day” bardzo fajnie obrazuje ten jeden szczególny dzień dla drużyn futbolu amerykańskiego. Nigdy nie zwalnia tempa. Ciągle poruszamy się naprzód, a zegar tyka. Tych zmiennych jest tu jeszcze więcej, bo ciąży nad Sonnym zmarły ojciec, problemy z dziewczyną – that’s not cool - jak i osobiste kontakty z ewentualnymi nabytkami.

Costner przyzwoicie oddaje ten bałagan, jaki tworzy się w jego głowie. Nam też ciężko przewidzieć, jakie będą jego następne kroki. Pewne jest to, że czekamy na nie. „Draft Day” jest robiony w starym stylu - wytwarza wokół siebie taką aurę. Jest dość łatwy w odbiorze. Oczywiście, korzystniej go oglądać, kiedy coś się na temat NFL wie, ale i bez tego powinno być ok – tylko emocje już nie te. Jest odrobina dramatu i komedii. Wszystko, co dzieje się wokół drużyny, jest spoko. Wszystko inne – totalnie zbędne. Wszystkie związki z kobietami są tłem niepotrzebnym, wybijającym z rytmu. Prawie tak samo, jak pseudo-stylistyczne rozmowy telefoniczne – to jak podczas rozmowy, jedna osoba przechodzi na drugą stronę naszego ekranu, trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy. Mimo pomniejszych wad, i świadomości, że nie jest to „wielkie kino”, bawiłem się cholernie dobrze – 7/10

 

Ktoś oglądał (N!KO?) Enemy z Gyllenhall'em? Ja osobiście jestem pod mega wrażeniem tego filmu i praktycznie nie mogę przestać rozmyślać o jego interpretacji? - ktoś ma swoją i ktoś może się podzielić jak widział tą historię a głównie zakończenie?

 

 

Ok, wiadomo, że to film o jednym gościu, który walczy z samym sobą. Mimo, że zobrazowanych jest ich dwóch, prawdziwy jest tylko Adam – na początku matka mówi do niego po imieniu, a i później dostajesz rozmowę, w której mówi mu, żeby dał sobie spokój z marzeniami o aktorstwie (a mówi to do Gyllenhaala, który aktorem nie jest).

Jeśli chodzi o zakończenie, to wszechobecne pająki reprezentują jego romans, o którym przez całym film gość chce zapomnieć. Wyzbycie się tego niewygodnego faktu, reprezentuje wypadek samochodowy Anthonyego z Mary. Kiedy otwiera kopertę w której jest klucz, i mówi, że musi gdzieś dziś wyjść, chodzi zapewne o ten strip club z początku. Otwierając drzwi widzi ogromnego pająka, bo jak tam pójdzie, to „pająk” wróci – Mary tam pracuje.

Do każdej sceny, w której jest i Adam i Anthony, trzeba podejśc jak do wytworu jego wyobraźni. To się dzieję tylko w jego głowie – nikt inny ich dwóch nigdy nie widział.

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349604
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

,,Scooby Doo! Wrestlemania: Tajemnica ringu” (2014)

Wymieszanie gwiazd WWE ze Scooby Doo i jego świtą dało całkiem strawną miksturę. Dla twórców najważniejsze było chyba zachowanie immanentnych elementów związanych z losami psa i gwiazd ringu. Scooby i ,,Kudłaty” mieli bawić swoją ciapowatością, Velma być intelektualistą, a Daphne tak jak wszystkie kobiety i dzieci świata zauroczone Johnem Ceną. Wątek WWE także nie odbiegał zbyt mocno od tego, co widzimy w programach telewizyjnych. Cena jest nieustraszony, a każda poza, myśl i słowo Vince’ a mcMahona godne jest postawienia pomnika. Kilka razy byłem jednak zaskoczony. Rola AJ Lee była bardziej rozbudowana od tej HHH’ a? Cena nie poradził sobie z niedźwiedziem? Niebywałe. Oczywiście żartuję, choć np. oparcie fabuły na postaci Sin Cary naprawdę zaskoczyło. Rozumiem, że zamaskowany wrestler idealnie komponował się do złowrogiego niedźwiedzia, ale Sin Cara już dawno pogrzebał swoje szanse na wielką karierę u mcMahona, zaś Rey Mysterio to żywa legenda. W pewnym momencie sądziłem, że to Meksykanin finalnie poskromi bestię. Zaskoczyło mnie też to, że rolę szczekającej ofermy powierzono panu Awesome, a nie etatowym zbieraczom łomotu, tj. 3MB. Wiem, nie ten poziom promocji i nie ta częstotliwość wychodzenia z lodówek telewidzów.

Dzieci pewnie śmiał się do łez i wielokrotnie zamykały oczy widząc nieprzytomnego Cenę. Jeśli zyski z filmów będą satysfakcjonowały WWE, kto wie czy jeszcze wiele razy nie ujrzymy połączenia sił z jakimiś postaciami z kreskówek…

 

Ocena: 3.5/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349632
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Railway Man / Droga do zapomnienia

Ekranizacja wspomnień angielskiego oficera Erica Lomaxa (Colin Firth), który podczas II wojny światowej trafił do japońskiej niewoli i tam został zmuszony do pracy przy budowie linii kolejowej między Tajlandią a Birmą. Oskarżony o szpiegostwo został poddany torturom. Po latach, podróżując pociągiem spotyka kobietę o imieniu Patti (Nicole Kidman), w której się zakochuje. Ona odwzajemnia uczucie, oboje biorą ślub, a z czasem na powierzchnię wychodzi czarna przeszłość Erica. Patti chcąc pozbawić go personalnych demonów, dowiaduje się, że jego oprawca wciąż żyję. Kobieta stoi przed wyborem, czy pozwolić mężowi skonfrontować się ze swoim koszmarem?

Emocjonalne kreacje Firtha, Kidman i Hiroyuki Sanady, zostały wykolejone przez bojaźliwy scenariusz. Scenariusz, który mając bardzo dobry pomysł, idzie po najmniejszej linii oporu. Nie siląc się nawet na odrobinę kontrowersji, stawia dramatyczny nacisk na nieodpowiednich scenach. Tak jak Colin gra gościa, który nie może swojego życia poskładać do kupy, film cierpi razem z nim. Na tych torach nic nie zaskakuje.

Ciężko mi unikać spoilerów w tej produkcji, przy opisywaniu swoich odczuć – co wrażliwsi proszeni są o nie czytanie tego akapitu. Od połowy filmu wiadomo, że...

prowadzi to do konfrontacji obu Panów po latach. Konfrontacji, która poległa przy budowaniu emocji. Wstawki z przeszłości puszczane dokładnie w momencie wymiany zdań, to najgorsze, co mogli zrobić. Wybijały z rytmu. Zamiast pójść w kierunku tego, jak ciężko jest wybaczyć coś tak okrutnego, oni pokazali, jak bardzo okrutne to było. Rozumiecie różnicę? To tak jakby tamten się przyznał do błędu, a drugi to zaakceptował. Takie płytkie katarsis.

 

Korzystają z wzniosłych i łapiących za serce pojęć, ale na samym aktorstwie ta konstrukcja nie ustoi. Reżyser zawalił. Niedoświadczenie dało się we znaki. To mogło być genialne, a wyszło “byle jak” – 4/10 (naciągane)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349657
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Korporacja, w której zatrudnieni są Chris (Adam Brody), Phil (Rob Huebel), Lisa (Megan Boone) i Jared (Eric Edelstein) postanawia wysłać swoich pracowników na obóz integracyjny, podczas którego rozwijać będą umiejętności zespołowego działania. Szkolenie organizowane jest w środku tropikalnej dżungli, a przydzielony im trener (Jean-Claude Van Damme) okazuje się być byłym żołnierzem o psychopatycznych skłonnościach. Czy „białym kołnierzykom” uda się wrócić cało za korporacyjne biurka?

 

Kolejny film z małą ilością akcji, która można by uznać za ciekawą, a tym bardziej za mogącą w jakiś sposób rozśmieszyć widza. Aż dziw że ten film jest określany jako komedia. Może i robienie filmu o nieudaczniku, któremu z czasem przybywa odwagi jest pomysłem na film, ale w tym wypadku zupełnie nietrafiony. W sumie pewnie zamysłem twórców było, żeby kilka razy jakaś babka pokazała cycki, pojawiło się parę przekleństw i film się sprzeda. Ale to średnio pomogło i całość wypadła blado.

Przede wszystkim błędem był angaż Van Damme’a i tak mała jego rola w całości. Trochę był, coś powiedział, potem gdzieś zaginął. Niby miał grac przywódcę grupy, z której miał zrobić twardych i gotowych do pracy ludzi, ale wyszło na to że mu się to nie udało, bo zrobili to bez jego pomocy. Ale i tak sceny, w których on gra są najlepszymi w tym filmie.

Jakiż z tego Chrisa jest kozak. W firmie szeregowy pracownik, przełożeni mają go gdzieś i się nim wysługują, a na wyspie całkowicie się zmienia i to wokół niego kręci się cała akcja. Cóż, cuda się zdarzają, ale to jest ostatni człowiek na wyspie, którego można by posądzić o tak heroiczne czyny.

Swoją drogą dopiero po obejrzeniu filmu doszedłem do wniosku, że korporacja przedstawiona w tym filmie bardzo nie lubi swoich pracowników. W końcu wysyłanie ich na obóz integracyjny nie wiadomo gdzie i z niesprawdzonym instruktorem może oznaczać że stracimy dużą część personelu. To się nazywa dbaniem o pracownika.

Szczerze powiedziawszy to jakbym miał porównywać polski Wyjazd integracyjny do tego filmu to oba są tak samo słabe i ten także dostaje ode mnie taką ocenę tylko za to, ze pomysł był niezły i akcja trzymała się kupy, ale nie było to przedstawione w ciekawy sposób. Aż dziw że proponują ten film do wykupienia w jednej z kablówek. Osobiście nie polecam tego filmu. Ocena: 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349659
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

,,Charlie musi umrzeć” (2013)

Film amerykański w reżyserii Fredrika Bonda. Charlie Countryman (Shia LaBeouf) musi zmierzyć się ze śmiercią matki Kate (Melisa Leo). Po śmierci matki, Charlie – ku swojemu zaskoczeniu – odbywa ostatnią rozmowę z matką, która nakazuje mu podróż do…Bukaresztu. W samolocie główny bohater poznaje Rumuna Victora Ibanescu. Każda kolejna osoba napotkana w Rumunii przez Countrymana będzie miała znaczący wpływ na jego dalsze losy…

Niewłaściwy człowiek pojawia się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze…Introwertyk pośród gangsterów…Scenariusz starszy niż najstarszy zawód świata. Fredrikowi Bond’ owi udało się jednak mnie zaciekawić. Czym się posłużył, abym po obejrzeniu filmu uznał go za film dobry?

Po pierwsze – miejsce akcji. Klimat Rumunii i Bukaresztu idealnie wpasował się w film. Stereotypowo przedstawiona Rumunia (mafijne porachunki, zaściankowość, miejsce znajdujące się ewidentnie na wschodzie Europy, pewnego rodzaju niechlujstwo tubylców) potrafi urzekać i bawić, jak np. taksówkarz widzący podobieństwo między Charliem, a Robertem Redfordem. Historię romantyka zakochanego w wiolonczelistce z przeszłością (Evan Rachel Wood) przyozdobioną ironią w postaci miejsca akcji ogląda się naprawdę przyjemnie…

Po drugie – gra aktorska. Palmę pierwszeństwa przejęli odtwórczy czarnych charakterów: Mads Mikkelsen w roli konkurenta Charliego. Świetną rolę drugoplanową zaliczył Til Schweiger. Szkoda, że gangster Darko nie zagościł w filmie nieco dłużej. Podobać może się także Evan Rachel Wood w roli tajemniczej i pociągającej wiolonczelistki Gabrieli. Shia LeBeouf jako walczący o swoją miłość fajtłapa (choć wygimnastykowany jest lepiej niż niejeden akrobata) wygląda dziwnie, ale chyba tak miało być. Kończąc wątek aktorów, należy także wspomnieć o ciekawych epizodach: wyżej wymienionym taksówkarzu, Victorze z samolotu czy też kolegach głównego bohatera z pokoju hotelowego przypominającego bardziej studencki akademik…

Po trzecie – muzyka. Zrezygnowano z ckliwych melodyjek podczas scen ,,romantycznych” oraz dynamicznych piosenek przy okazji scen akcji. Muzyka Christophe’ a Becka i Moby’ ego miała swoją duszę i wyniosła film o jeden stopień wyżej…

Jedynym wyraźnym minusem projektu Bonda jest zakończenie. Wydawało się, ze tak jak muzyka podniesie jeszcze ocenę całości. Twórcy ruszyli w kierunku sztampy…

Po śmierci swoich rodziców, Gabriela i Charlie znaleźli osoby, którymi wypełniły lukę po odejściu najbliższych osób. Ja znalazłem naprawdę dobry film, aby wypełnić lukę w postaci wolnych dwóch godzin w niedzielne popołudnie. O to w tej filmowej zabawie chyba właśnie chodzi…

 

Ocena: 4.5/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349678
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Mitch Brockden jest wschodzącą gwiazdą sali sądowej. Elokwentny, pewny siebie prawnik z łatwością potrafi wpływać na decyzje ławy przysięgłych. Pewnego wieczoru, prowadząc pod wpływem alkoholu, potrąca przechodnia. W obawie przed konsekwencjami ucieka z miejsca zdarzenia. Gdy dowiaduje się, że o śmiertelny wypadek oskarżono niewinnego mężczyznę, postanawia mu pomóc. Okazuje się, że ten zna prawdziwy przebieg wydarzeń i ma zamiar samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość. Brockden i jego rodzina znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

 

Wprawdzie tego, że Mitch jest adwokatem nie widzieliśmy zbyt często, ale zdarzenia przedstawione po tym, jak potracił tego pijaka są przedstawione bardzo dobrze i przyznam że ten film bardzo mnie wciągnął. Niby z góry wiadomo jak się film skończy, bo łatwo się domyślić po tytule oraz początkach filmu, ale i tak trzyma on stale w napięciu i jest jednym z niewielu, które mi się w ostatnim czasie podobały.

Dominic Cooper i Samuel L. Jackson stworzyli w tym filmie bardzo dobra parę rywali . Bo Davis faktycznie był tym złym, a Brockden tym, który to zło chciał poskromić. Oprócz tego osoby mniej widoczne, czyli żona Mitcha, czy jego brat też zostali dobrze zagrani, dzięki czemu fajnie się ten film oglądało

Wiele było momentów, w których nie było pewności, co stanie się dalej, a dzięki temu mogłem się jeszcze bardziej wciągnąć w ten film. Szczególnie że czarny charakter był zagrany odpowiednio i wiarygodnie, a to jest cenne, bo jeśli ten zły będzie kiepsko zagrany, to ten który go ściga momentalnie też traci w oczach widza. Ale wiadomo ze Samuel L. Jackson to dobry aktor i dobrze się wpasował w swoją postać.

Doceniam w tym filmie również fakt, że nie było prawie w ogóle scen, które nie są związane ściśle z głównym wątkiem. Akcja stale się toczy swoim tempem, a nie w pewnym momencie oglądamy co robi ktoś, kto gra w tym filmie tylko epizod. Po prostu stale jest przedstawiony konflikt między Mitchem i Davisem, dzięki czemu ten film można obejrzeć jednym tchem, bo człowiek jest ciekawy co zaraz się stanie. Nie lubię po prostu jak akcja w filmie rozgrywa się w kilku miejscach jednocześnie i większość z miejsc nic ciekawego do fabuły nie wnosi.

Końcówka filmu może nie toczyła się w zawrotnym tempie, ale była ciekawa, choć jej zakończenie zdradza niestety tytuł filmu. Ale i tak jestem zadowolony i polecam ten film. Ocena: 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349711
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

,,Lucia i seks” (2001)

Dramat hiszpański w reżyserii Julio Medema. Związek kelnerki Lucii (Paz Vega) i pisarza Lorenzo (Tristan Ulloa) przeżywa kryzys. Lucia postanawia opuścić swojego partnera i udać się w samotną podróż na tajemniczą wyspę. Poznane przez nią osoby do złudzenia przypominają jej bohaterów powieści, nad którą przed rozstaniem pracował Lorenzo…

,,Lucia i seks” to opowieść, która zaczyna się dość niemrawo. Oglądając kilka pierwszych scen można odnieść wrażenie, że będzie to mniej lub bardziej banalna historia o tym, jak to na kompletnym odludziu dwie obite przez życie dusze okażą się wzajemnym lekarstwem dla siebie. Fabułę rozkręca powieść pisana przez Lorenzo. Barwne, można rzec artystyczne życie pisarza ubarwia odbiór tego do tej pory nużącego i zagmatwanego filmu.

Sama historia byłaby jednak niczym bez świetnie zbudowanych postaci. Każdy kryje jakąś tajemnicę. Elena (Najwa Nimri) to nie potrafiąca pogodzić się ze śmiercią małej córeczki matka, próbująca odnaleźć azyl na wyspie. Belen (Elena Anaya) to młoda dziewczyna zaintrygowana seksem przez…własną matkę, podstarzałą gwiazdę filmów erotycznych. Losy tych dwóch kobiet oraz tytułowej bohaterki łączy Lorenzo – wrażliwy artysta nie potrafiący odnaleźć się w tej niezwykle skomplikowanej sytuacji…

O filmie Julio Medema nie da się napisać, że pochłania się go jednym tchem. Należy dać mu kilkanaście minut na ,,rozkręcenie się”. Początkowo widz ma być chyba zaciekawiony licznymi scenami erotycznymi. Dopiero z czasem film wydający się na początku bezsensownym zlepkiem kilku historii okazuje się naprawdę dobrą produkcją…

 

Ocena: 4/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349767
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  174
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  17.01.2013
  • Status:  Offline

Filadelfijska opowiesc-1940

 

Młodzież pragnie nowości, żąda kina z fajerwerkami, super efektami specjalnymi i żeby to wszystko było okraszone humorem około seksualnym, niekoniecznie w sensie romantycznym. Takie czarno-białe przedstawienia jak The Philadelphia Story to nie ich bajka, to przeżytek dla starych ramoli. Nie mam żadnego dowodu na powyższą teorię, sugeruje się otaczającą rzeczywistością, a na to papiery mam.

Dlaczego zaczynam notatkę w tak poważnej nucie? Ano dlatego, że filmy w odcieniach szarości niosą z sobą wielką wartość i należy o tym pamiętać. Prezentowany tutaj obraz nie jest może kamieniem milowym w kinematografii, ale jest przykładem na to jak nakręcić wspaniałą komedią z elementami romansu, pożądania, która nie będzie odrzucała swoją wulgarnością. Ten film to także dotkliwy pstryczek dla naszej sfery plotkarskiej, mającej się za coś odkrywczego i nowoczesnego. O nie. Za oceanem już siedemdziesiąt lat temu organizowano imprezy pod publikę, pod media. Ludzie z pierwszych stron gazet byli zmuszeni uważać na to co mówią, z kim się pokazują itd. Nic odkrywczego, ale doskonale ukazuje ile jesteśmy w tyle za zachodem, jak świeże jest nasze podwórko plotkarskie.

Wracając do filmu, rudowłosa Katharine Hepburn, Cary Grant oraz James Stewart stworzyli fantastyczne trio. Mimo mozolnie rozwijającej się akcji, aktorzy nie pozwalają odejść od ekranu. Każdy z nich miał swoje zadanie i wykonał je wybornie. Hepburn kokietowała męską część widowni przez cały seans, nawet pod wpływem alkoholu jej postać trzymała fason i była urocza. Grant, jako głos rozsądku daje widzowi oparcie i nadzieję na idealne rozwiązanie galimatiasu jaki wytwarza się podczas trwania filmu. No i Jams Stewart w roli początkującego pisarza, potrafi rozbawić kinomana w najmniej oczekiwanym momencie. Wspaniałe dzieło, wspaniała historia 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349787
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Amazing Spider-Man 2 / Niesamowity Spider-Man 2

Zbliża się zakończenie szkoły, ale pomimo tego Peter Parker (Andrew Garfield) ma ważniejsze sprawy na głowie. Jego życie utknęło pomiędzy ściganiem złych facetów jako Spider-Man, a spotkaniami z ukochaną Gwen Stacy (Emma Stone). Peter nie zapomniał o obietnicy złożonej ojcu dziewczyny, jednak nie potrafi jej dotrzymać. Wszystko zmienia się, gdy w mieście pojawia się nowy złoczyńca, Electro (Jamie Foxx)... Peterowi przyjdzie się zmierzyć z kimś o wiele potężniejszym od niego, a wszystko ma związek z korporacją Oscorp, którą od teraz dowodzi jego przyjaciel, Harry Osborn (Dane DeHaan).

Ta wersja Petera, wciąż jest o wiele ciekawsza od poprzedniej. Parker nie jest w niej szkolnym nieudacznikiem, a facetem bardziej zabawowym – pod tym względem „Amazing Spider Man” przewyższa trylogię sprzed kilkunastu lat. Humorystycznie może odrobinę obniżyli loty względem poprzedniej części, ale wciąż kilka uśmiechów Was czeka. Andrew Garfield wydaje się naturalny. Wstrzelił się idealnie do tej roli. Jego człowiek pająk nie jest genialnym super-bohaterem, ale czerpie satysfakcje z oglądania jego poczynań, i to mi wystarcza. Nawet nie razi mnie spory nacisk na jego związek z Gwen.

Wiadomo, że super-bohater – i film o nim – jest tak dobry, jak antagonista. Jamie Foxx daje radę jako Electro. Max Dillon to ogółem ciekawa postać. Gość totalnie niewidoczny, wiecznie pomijany. Uratowany przez Spider-Mana, zaczyna nazywać go najlepszym przyjacielem. Odbija mu na jego punkcie, aż do konfrontacji po przemianie – „I had a friend once... It didn’t work out”. Dostajemy tu też kolejnych arcyłotrów, bądź też ich zapowiedź na przyszłe części. Harry Osborn – bardzo dobry Dane DeHaan – odgrywa w historii ważną rolę, a jego motywy na ściganie Spider-Mana są o wiele lepsze od tych z wcześniejszej trylogii Sama Raimiego – ok, umówmy się, jedyne, czym tamta trylogia przewyższa nowe odsłony, to genialny Willem Dafoe z jedynki. Swoje 5min – dokładnie 4 :wink: – dostaje też Aleksei Sytsevich (Paul Giamatti), który w przyszłości stanie się Rhino – ma być zrobiony na bazie kombinezonu bojowego, wiec może nie skończy jako jeden z większych nieudaczników.

Niepotrzebnie postawili na liczne zwolnienia czasu podczas akcji. Zwykle przynosi to odmienny skutek od zamierzonego. Wygląda kiczowato, zamiast „cool”. To co wygląda naprawdę fajnie, to zabawa prądem samego Electro. Nawet samo wyłączanie prądu w mieście ma swój urok.

Zmierza to wszystko w dobrym kierunku. Jedynkę oceniłem na 5/10, dwójka notuje awans o 2 oczka. Solidne kreacje, w większości dobra akcja, zdrowe tempo – ponad 2h leci szybko – i interesująca historia z mrocznym finałem. Wszystko dobre, ale nie „wielkie”. Czekam za to na kontynuacje, bo zapowiada się ciekawie

Sinister Six, baby!

7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349803
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Don Jon

(2013)

W życiu Jona liczy się kilka rzeczy - siłka, bryka, Bóg, rodzina, koledzy i porno. Kumple nazywają go Don Jon, bo żadna mu się nie oprze. Barbara jest młoda, seksowna i „ma styl”. Zakochana w hollywoodzkich romansach marzy o księciu z bajki...

 

Don Jon to film, który z początku może się wydawać kolejnym, w którym na pierwszym miejscu będą stały kobiety i alkohol, a imprezy będą dla głównego bohatera życiowym priorytetem. I w istocie tak było, choć pod przykryciem pustego życia kryje się tragedia Jona, który zmaga się z uzależnieniem od pornosów, choć jak każdy uzależniony od czegokolwiek na początku nie zdaje sobie sprawy ze swoich problemów, ale z upływem czasu znalazł się ktoś, kto pomógł mu ostrzec swoje błędy. Osobie uzależnionej ciężko jest udowodnić że naprawdę ma problem, a nawet paląc papierosy nie wiadomo kiedy przekracza się granicę uzależnienia i potem jest już trudno rozstać się z problemem.

W tym filmie dobrze zostały pokazane sprzeczności, z jakimi mamy często do czynienia. Mianowicie w domu dana osoba zgrzeszy, a przed resztą ludzi zgrywa idealnego katolika, bo przed chwilą się wyspowiadała i jest czysta jak łza. A tak naprawdę ma więcej na sumieniu niż nie jedna osoba, która do kościoła w ogóle nie chodzi. I dlatego w obecnych czasach kościół jest postrzegany jako instytucja przestarzała, gdzie najbardziej liczy się to co się pokazuje przed ludźmi, a nie to kim tak naprawdę się jest.

Bardzo dobra robotę przy tym filmie zrobił Joseph Gordon-Levitt, który nie dość że bardzo wiarygodnie zagrał główną role tego filmu, to dodatkowo sam ten film wyreżyserował i napisał do niego scenariusz. I wszystko się dobrze zgrało, bo zagrać gościa z dużymi problemami emocjonalnymi, wiele scen łóżkowych, a dodatkowo wiele scen samotnych uniesień, w których musiał się wykazać dużym dystansem do tej roli i zaangażowaniem, żeby wyglądało to wiarygodnie.

Partnerką Josepha w tym filmie była Scarlett Johansson, piękna Scarlett, która bardzo dobrze zagrała zapatrzona w siebie Barbarę, której zależy tylko i wyłącznie na swoich potrzebach, zresztą podobnie jak Jon. W końcówce filmu jako kobieta, dzięki której Jon dostał oświecenia pojawia się Esther, stara rudowłosa miłośniczka zioła. W sumie ta rola też została odpowiednio zagrana, choć w Realu zobaczenie pary z tak dużą różnicą wieku nie jest przypadkiem odosobnionym, choć dziwnie wyglądającym.

Ten film prezentujący oziębłość seksualną niszczącą związek, wywołaną filmami porno ogląda się bardzo dobrze, a mimo początkowej pozornej płytkości tego filmu okazuje się, że niesie w sobie głębsze przesłanie. Ocena: 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349816
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  21.06.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

,,RoboCop” (2014)

Amerykański film w reżyserii Jose Padilhy. Alex Murphy (Joel Kinnaman) chce za wszelką cenę dopaść gangstera Antoine’ a Vallona (Patrick Garrow). Ten postanawia ubiec policjanta. Murphy pada ofiarą pułapki, dzięki czemu jest – jak mawiał komentator boksu Andrzej Kostyra – jedną nogą w grobie, a drugą na skórce od banana. Tymczasem konserwatywny prezenter telewizyjny Patrick Novak (Samuel L. Jackson) drąży temat robotów jako zamienników dla policjantów – ludzi. Temat podchwytuje Raymond Sellars (Michael Keaton), który chce obłowić się prezentując Ameryce nowy produkt – robota z duszą.. Skonstruować go ma doktor Dennett Norton (Gary Oldman). Z tej okazji przed Alexem Murphym otwiera się szansa na nowe, zupełnie inne życie…

Film akcji, w których więcej mamy scen przypominający posiedzenie speców od PR’ u niż policyjnych pościgów, strzelanin i bijatyk. Znak czasów…Niezależnie od tego, jaki temat porusza dany amerykański film: polityczny, wojenny czy sensacyjny – swoje poletko muszą mieć PR’ owcy. Chyba tylko komedyjki o perypetiach nastolatków są wolne od przemyślanych strategii nastawionych na ogromny zysk…

Nauka…Kolejny coraz bardziej obecny element w filmach…W przypadku tego filmu nawet nie ma się, co dziwić. W końcu scalamy resztki człowieka z robotem w jedną, pozornie idealną całość. Te dwa aspekty – PR i nauka, choć stają się coraz bardziej wyświechtane, dodały filmowi kolorytu. To nie była klasyczna walka dobra ze złem. Mafioso, którego RoboCop miał poskromić był postacią trzecioplanową. Prawdziwym złem są ci, którzy chcą na wszystkim zarobić: na dramacie rodziny czy też na poważnych problemach społecznych, takich jak policjanci ginący na służbie. Zło nie patrzy nam w oczy. Zazwyczaj stoi ramię w ramię z nami i poklepuje po ramieniu w imię dobrych chęci. Dlatego nie ma praktycznie żadnej dramaturgii w walce tytułowego bohatera ze światkiem przestępczym, dlatego w filmie rzadziej widzimy pościgi, a częściej konflikty interesów. Spiskowa teoria dziejów rządzi światem. Pewna polska partia polityczna powinna sięgnąć po ten film i napawać się nim przez kilka godzin po obejrzeniu.

Ja aż tak nad nowym RoboCopem rozpływać się nie będę. Było tylko, a może aż dobrze. Gary Oldman w roli doktora pokazał, że można pogodzić matematyczne i fizyczne reguły z sumieniem. Połączył je również Joel Kinnaman, nieźle wcielając się w główną postać. O uśmiech dbał Jackson, który choć prowadził swój program w eleganckim garniturze, mentalnie przypominał postać w moherowym berecie. Przesłanie też było. Zabrakło chyba tylko prezydenta, bo jakim cudem policja w Detroit od tak zdecydowała się na eksperyment w postaci maszyny do likwidowania złoczyńców? Ideałów nie ma. Pokazał to nawet tytułowy bohater…

 

Ocena: 4/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349825
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Immigrant / Imigrantka

Jest rok 1921. Dwie młode Polki, siostry – Ewa (Marion Cotillard) i Magda wyruszają do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia. Zanim jednak spełni się ich amerykański sen muszą przejść selekcję na Ellis Island. Chora na gruźlicę Magda zostaje zatrzymana i poddana kwarantannie, a zdana tylko na siebie Ewa rozpoczyna zdobywanie Ameryki na własną rękę. Niestety szybko przekonuje się, że młoda Polka bez znajomości i referencji na Manhattanie nie może liczyć na zbyt wiele. Trafia na ulicę, gdzie jej przewodnikiem i opiekunem zostaje Bruno (Joaquin Phoenix), który wciąga ją w nowojorski półświatek brudnych interesów i prostytucji. Ewa przypadkowo poznaje również kuzyna Brunona – Orlando (Jeremy Renner), który swoimi obietnicami na nowo rozbudzi w dziewczynie marzenia i nadzieje.

Podobało mi się, jak Ewa zmieniała się na przestrzeni filmu. Z początku zbłąkana owieczka, z czasem przybrała szaty wilka. Robiła dobrą minę do bardzo złej gry, bo pieniądz był potrzebny, a prostytucja była jedyną opcją. Marion bardzo fajnie to oddała twarzą. Na początku nietykalna, później pewna siebie. Delikatna, ale z instynktem przetrwania. Cottilard równie solidnie przygotowała się z języka polskiego. Wiemy, że jest on trudny, a ona – jak na zagraniczną gwiazdę – mówiła płynnie i zrozumiale. Wiadomo, że był tam pewien nienaturalny akcent, ale nic bardzo rażącego uszy. Tym fajniej, że tak samo „kaleczyła” angielski, więc nie było dysproporcji.

Obaj faceci się w bohaterce kochają. Orlando ma bardziej klasyczne podejście do wyznawania uczuć, podczas gdy Bruno jest niejednoznaczny. Nie chcę, żeby go ta dziewczyna opuściła, ale ta miłość pomieszana jest z dobrym zarobkiem, jaki ona zapewnia. Kreacje Rennera i Phoenixa już tak mocne – jak Cottilard - nie są. Jeremy dość nijaki, bez historii, w zasadzie statystuje jako ten przesadnie dobry, który da iskrę nadziei, a Joaquin aktorsko nabiera rozpędu, kiedy jego postać staje się przewidywalna. Mam mieszane uczucia.

Historyjka budowana jest powoli, jak to w dramacie. Dałoby się spokojnie ją skrócić o pół godzinki, i szkoda by było w tym wszystkim tylko Cottilard – opowieść nic by nie straciła. Akcent na koniec jest „jakiś”, ale nie wgniata w fotel. Trochę zabrakło tego mocnego przesłania. To ładnie zrealizowany obraz prohibicji i traktowania przyjezdnych w Stanach (w tamtych latach), któremu brakowało jakiegoś większego celu. Momentami emocjonalnie, ale na dobrą sprawę nic, co byśmy wspominali po latach – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/140/#findComment-349922
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...