Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Star Wars: Threads of Destiny

 

Kowal niestety nie przesadzasz. Jedynie mozna wybaczyc ze to fanowski film, wiec czysta amatorka. Nie ma dobrych efektow, bo jak pojawia sie statek czy kosmos to widac ze to obrazek z gry komputerowej :D

Dialogi jak w pornosie, a akcji zero. Pod koniec lekka akcja na pare sekund, nie chcialo im sie zrobic nawet walki.

Niestety jak sie kompletnie nie ma pomyslu i kasy, to zamiast nudnego teatrzyku, robi sie film non-stop akcja, totalna rozpierducha caly czas, z kilkoma przerywnikami na krotkie dialogi.

Postacie znane z ksiazek, ale totalnie nie trafili z akcja, dobor aktorow do roli tez chybiony, koncowka to otwarta furtka do dalszej czesci? Oby nie, ale Star Wars i tak przez wiele lat ciszy schodzi na sciezke Walda Disneya i to mnie martwi najbardziej, do tego dalsza kontynuacja, a moim zdaniem Stara Republika o wiele ciekawsza z mnostwem fajnych postaci.

Z fanowskich filmow, jakis tam poziom trzyma Dark Resurrection, a od tego filmu rzeczywiscie trzymac sie z dala

 

1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-347499
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Sierpniowe niebo. 63 dni chwały

(2013)

Pracownicy budowy znajdują w ruinach przedwojennej kamienicy ludzkie szczątki i Historię poznajemy oczami ukrywającego się w piwnicy domu uciekiniera z Getta – profesora Szapiro. Za jego pośrednictwem uczestniczymy w dramatycznych wydarzeniach tamtych dni, poznajemy też losy innych mieszkańców kamienicy, m.in. młodziutkiej sanitariuszki Basi i jej ukochanego żołnierza z AK, Staszka.

 

Ciężko mi się oglądało ten film, bo złożony jest z dwóch wątków, a przechodzenie akcji między nimi jest chaotyczne. Akcja toczy się szybko, ale nie ze względu na to że jest dobrze zrobiony, ale dlatego ze chcieli mieścić się w jak najkrótszym czasie. W przypadku jednego z ubiegłorocznych filmów pisałem już, że filmy mające ledwo godzinę i piętnaście minut nie zasługują na to, żeby puszczać je w kinie. Głównie dlatego, że i tak krótki czas trwania filmu nie wpłynie na cenę biletu i trzeba by było zapłacić ze dwie dyszki.

Uwielbiam Hg, ale ich obecność w tym filmie jest dla mnie dziwna, bo przez to film sprawia wrażenie jakby był dłuższym teledyskiem. Swoją drogą tylko dzięki ich soundtrackowi do tego filmu nie dostał on oceny 1. Bardzo mnie zawiodła ta produkcja, bo nawet sceny walki były kiepsko zrobione. Szczerze powiedziawszy nie odczułem, że bohaterowie walczą o coś tak ważnego jak obrona stolicy, choć przecież była o tym mowa. Albo nie wczułem się w klimat, albo kiepsko to wszystko złożyli.

Współczesne wątki filmu są jedynie przekierowaniem do wydarzeń z przeszłości i przerywnikiem w nich. Nie raz się słyszy co się wyprawia, żeby tylko nie przerywać budowy, a nawet bomby wywozi się po kryjomu w inne miejsce, byle uniknąć kłopotów. W sumie motyw zastosowany w filmie też był poprawnie wymyślony, ale źle przedstawiony.

Przyznam ze liczyłem na film z większą ilością walki i przede wszystkim dłuższy. Tymczasem zostało to przedstawione jak współczesny film połączony z filmem dokumentalnym przerywany chwilami z dialogami. Ocena tak wysoka głównie ze względu na muzykę. Ocena: 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-347501
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Captain America: The Winter Soldier / Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz

Po zakończeniu przygody z członkami grupy Avengers, Steve Rogers - a właściwie Kapitan Ameryka (Chris Evans) - kontynuuje współpracę z Nickiem Fury (Samuel L. Jackson) oraz agencją S.H.I.E.L.D. Stara się również od początku ułożyć sobie życie w nowoczesnym świecie. Świecie, któremu zagraża nowe zło - Zimowy Żołnierz (Sebastian Stan).

Chris Evans dalej trzyma poziom jako Kapitan. Ma w tej kreacji sporo uroku, przyjemnie się go słucha, jest charakterem godnym tego całego składu Avengersów (co tu dużo mówić – lubie gościa). Nie wypada przesadnie blado, nawet na tle Iron Mana. Ciekawie się tez prezentuje jego interakcja z nowym nabytkiem tego filmowego uniwersum, Falconem (Anthony Mackie). I to by było na tyle, jeśli chodzi o plusy pod którymi się jestem w stanie z pełną świadomością podpisać...

Historia „Zimowego Żołnierza” to straszna kiszka, opiewająca w niebywałą ilość momentów kiczowatych. Takich, które nawet na papierze, w komiksie, nie wyglądałyby dobrze – wiele związanych z Nickiem Fury. Cała intryga i spisek, to mało ciekawa opowiastka o tym, żebyś nie ufał absolutnie nikomu.

Akcja też mnie jakoś szczegolnie nie porwała. Nie buduje to żadnego napięcia, a samemu Kapitankowi życzę, żeby w następnych odsłonach wpadł w poważne tarapaty. Ja wiem, że motyw, kiedy bohater jest na samiutkim dnie, został ostatnio przewałkowany do granic możliwości, ale temu by się to przydało mimo wszystko. Gość jest siłą nie do zatrzymania, i ciężko się jego pojedynkami przejmować. Jeśli dostanie po ryju, to tylko dlatego, że chciał dostać. Najlepiej wypadł pojedynek otwierający z Batrociem, w którego wcielił się GSP. Nie wiem, czy to sympatia do ikony MMA, czy fakt realnych umiejętności tego gościa, ale śledziłem to z uśmiechem na twarzy.

W „Zimowym Żołnierzu” niewiele było ... Zimowego Żołnierza. Tutaj mam mieszane odczucia, bo nie jest on jakąś wybitnie ciekawą postacią, ale z drugiej strony, może tak go odebrałem, bo go potraktowali po macoszemu. Ok, to jest Zimowy Żołnierz, ma metalową rękę, jest motherfuckerem, a i przy okazji macie jego background story. Filmy o superbohaterach - jak i sami protagoniści – są tak dobre, jak złoczyńca w nich przedstawiony. Jeśli ten jest marny, to wszystko się chwieje. Ok, jest ktoś, kto tym żołnierzem steruje – bez spoilerów – ale on też w fotel nie wgniatał.

Przyznam, że końcówka trochę uratowała całokształt. Podciągnęła ocenę. I wybuchy przedstawione były jak należy – praktycznie widziałem te grube miliony, jakie na to poszły (prawdopodobnie przelane przez Chevroleta, bo tylko takimi samochodami tam jeździli :wink: ) – i wstrzyknęli w to odrobinę zdrowych emocji – 4/10 (naciągane)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-347509
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Olimpiada

(2005)

Pełen uroku, życiowy nieudacznik Steve Barker (Johnny Knoxville), zmuszony przez długi i swego chciwego wuja (Brian Cox) wpada na nieprawdopodobny, zasługujący na prawdziwą pogardę, zwariowany pomysł. Udaje upośledzonego, by wziąć udział w Olimpiadzie Specjalnej, na której zamierza wywalczyć złoto. Gdy konkurenci Steve'a wykrywają jego oszustwo, nakłaniają go do podjęcia największego wyzwania, by został po prostu lepszym człowiekiem.

Johnny Knoxville spisał się świetnie w roli Steve’a Barkera. Mimo prostego scenariusza ten film naprawdę mi się podobał i momentami był dość śmieszny. No ale wiadomo że Johnny od tego jest żeby dawać rozrywkę ludziom. Uwielbiam Jackass, tak więc jeśli w filmie pojawia się najlepszy z nich, to musze sięgnąć po niego. No i w filmie jedną z głównych ról gra bardzo ładna Katherine Heigl, znana przede wszystkim z serialu Chirurdzy.

Sposób w jaki Barker próbuje zdobyć pieniądze na naprawę szkód których pośrednio dokonał wydaje się być dość niekonwencjonalny, ale to dobrze. Po co korzystać z wciąż tych samych motywów, skoro można wysłać bohatera na paraolimpiadę.

Film obfituje w wiele śmiesznych scen, ale w sumie nie ma co się dziwić. Wśród zdrowych ludzi olimpiada to czas nie tylko zmagań, ale też radości ze sportu. Tak więc niepełnosprawni tym bardziej cieszą się że zostali wyrwani z szarej rzeczywistości i mają okazję trochę się rozerwać. A to że mają poczucie humoru i masę pomysłów to tylko lepsza ten film.

Na filmwebie wyczytałem, że ten film powstawał aż siedem lat. Oczywiście mogło brakować kasy, było dużo montowania, ale zatrudniono też wielu niepełnosprawnych aktorów, którzy brali udział w paraolimpiadzie, a pewnie większość z nich debiutowała przed kamerą, więc nagranie tych scen mogło sprawiać problemy i trwać dość długo, ale wyszły bardzo fajnie i to się liczy. Ten film to fajna rozrywka i mogę śmiało go polecić. Ocena: 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-347534
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Dom Hemingway

Po dwunastu latach pobytu w więzieniu na ulice Londynu powraca znany kasiarz - tytułowy Dom Hemingway (Jude Law) - z zamiarem odebrania długów. Mieni się to jako komedia kryminalna, ale mam nadzieje, że nie inspirowali się Guyem Ritchie, bo tylko by się jeszcze bardziej zbłaźnili. Pojęcie „kryminalna”, jest mocno na wyrost. „Komedia” zresztą też. Nie ma tu jakiejś zagmatwanej fabuły, nie ma zabawnych gagów. Dom wyróżnia się tylko nadmierną ilością przekleństw. Jeśli kogoś bawi „fuck”, co drugie słowo, to łapcie bez zastanowienia. Nie gwarantuje, że Wam się spodoba, bo nawet przy akceptacji słownictwa, ten film jest bardzo nijaki. Hemingway nie jest interesującą postacią. Stara się być kolorowy, zabawowy, a wypada bezbarwnie – taki Kofi Kingston. O dziwo, najwięcej oferuje na polu dramatycznym, kiedy stara się odzyskać kontakt z już dorosłą córką, która wypieła się na niego po wpadce z więzieniem. Ta warstwa mi się momentami podobała. Cała szopka z odzyskiwaniem pieniędzy jest potraktowana po macoszemu. Niby ktoś mu je przechwyca, niby mówi, że mu na nich zalezy, ale usilnych starań na odzyskanie zguby brak. Film chciał być wszędzie, a wyszło jak zawsze. Za płytki temat, za kiepski reżyser, zbyt przeciętne wykonanie, żeby takie coś przeszło. Nawet nie wiem, czemu dałem 3/10, ale już niech zostanie. Powiedzmy, że mocno zostało naciągnięte (ta Rumunka była ładna), bo jak zacząłem pisać tekst, to dwójka wydawała się bardziej trafna.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-347554
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Wyścig

(2013)

Przekonani, że śmierć zdarza się innym, przekroczą wszelkie granice. Prawdziwa, wciskająca w fotel historia Nikiego Laudy i Jamesa Hunta, to najbardziej oczekiwany film roku. Przystojny playboy James Hunt (Chris Hemsworth) i błyskotliwy Niki Lauda (Daniel Brühl) to dwaj najwięksi rywale. W życiu osobistym i na torze spychają się poza granice wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Silniejsza od strachu jest tylko żądza wygranej. Ich prawdziwą historię wyreżyserował zdobywca Oscara Ron Howard, a scenariusz wyszedł spod ręki nominowanego do Oscara Petera Morgana.

 

Wciągnęły mnie te dwie godziny filmu bardzo. Ciekawie opowiedziana historia oparta na faktach, ale ja lubię jak w filmach jest trochę prawdy, bo wtedy jest bardziej prawdopodobne że film będzie wyglądał na bardziej realistyczny i przyjemniej mi się go będzie oglądało. A ten film był mocno oparty na faktach, a przynajmniej tak wyczytałem.

Nie jestem fanem f1, bo nudzi mnie ten sport, ale film wzbogacony ciekawymi urywkami z wyścigów mogę z przyjemnością obejrzeć. Tutaj sporo było takich scen, ale niektóre wyglądały bardzo sztucznie zrealizowane. Szczególnie scena z wypadkiem Laudy wyglądała jakby wyjęto ją z jakiejś gry. Fakt że wspominam o wypadku nie jest mam nadzieję spojlerem, bo przecież można ten fakt wyczytać w biografii rajdowca.

Rywalizacja miedzy dwoma rajdowcami, czyli Jamesem Huntem i Nikim Laudą jest bardzo ciekawa i dobrze przedstawiona. Dwa całkiem odmienne charaktery muszą dostarczyć emocji. Lauda spokojny i skupiony na wyznaczonym celu, a o Huncie wyczytałem, że w testamencie jako ostatnią wolę podał, aby znajomi zrobili na jego cześć wielką imprezę. Ale cóż, to podsumowanie jego życia, sukces i ciągła rozrywka to coś, co wielu ludzi chciałoby osiągnąć. No i takie przyciąganie kobiet, bo kierowcy f1 byli wtedy bożyszczami kobiet.

Podobała mi się gra Chrisa Hemswortha w roli Hunta i Daniela Bruhla jako Laudy. Według mnie dobrze wczuli się w grane przez siebie postacie, a szczególnie Laudy, który rzeczywiście wyglądał na bardzo skupionego na tym co robi i jego gra mi się podobała. W ogóle towarzysze głównych bohaterów w całym filmie spisali się bardzo dobrze.

Film bardzo dobrze opowiada historię rywalizacji Hunta i Laudy o mistrzostwo świata i potrafi bardzo wciągnąć. Gdyby nie te niezbyt realistycznie wyglądające niektóre sceny wyścigów to ocena byłaby wyższa. Ocena: 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-347567
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Invisible Woman / Kobieta w ukryciu

Historia uczucia, które połączyło słynnego pisarza Karola Dickensa (Ralph Fiennes) i młodziutką aktorkę Nelly Ternan (Felicity Jones). W momencie poznania Dickens był 45-letnim żonatym mężczyzną u szczytu popularności, a Ternan ukończyła 18 lat i rozpoczęła zawodową karierę na scenie. W tajemnicy przed wszystkimi rozpoczęli romans, który trwał aż do śmierci pisarza.

Ralph Fiennes urzekł mnie za kamerą „Koriolanem” – może nawet trochę przesadnie. „Kobietą w ukryciu” tego sukcesu nie powtórzył. Wygląda to trochę jak interpretacja przeszłości, przez okulary dzisiejszej moralności. Brak tu jakiegokolwiek napięcia, fabuła się ciągnie godzinami – choć rzekomo film trwa dwie (w połowie przestałem wierzyc licznikowi) – a uczucia między Dickensem a Ternan próżno szukać. Jakieś to wszystko pozbawione emocji. Te pojawiają się jedynie w sytuacji, gdy młoda jest zdezorientowana swoim obecnym położeniem.

Ludzie potrafią zachwycać się kostiumami, i odwzorowaniem epoki wiktoriańskiej. Dla mnie to konieczność, bez której sobie takiego filmu nie wyobrażam. Ciężko mi takie coś wychwalać. Idąc tym tokiem myślenia, zaraz zacznę doceniać, że kamera była prosto trzymana. Fiennesa lubie, ale jako Dickens jest bardzo łatwy do zapomnienia. Młodziutka Ternan jest zdecydowanie ciekawszą postacią, więc jeśli kogoś propsować, to właśnie Felicity Jones, że nie utonęła przy wielkim aktorze. Wniosek jest prosty: Kobieta niewidzialna nie jest, film mógłby – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-347703
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Bad Words

Film reżyserowany i zagrany przez Jasona Batemana. Opowiada historie Guya Trilby (Bateman), który znalazł lukę w regulaminie dziecięcego konkursu literowania, i startuje po największą nagrodę. Współpracuje z reporterką internetowej gazety (Kathryn Hahn), która sama chciałaby wiedzieć, jaki jest cel tego wszystkiego.

Fabuła nie jest niczym zjawiskowym. Nawet nie zostaniemy uraczeni żadnym wstępem, czy przedstawieniem postaci. Od razu rzucają nas na głęboką wodę, a postać Guya poznajemy w trakcie jego przygody. Gbur, typ aspołeczny, geniusz. Nawet nie umniejsza mu to, ze rywalizuje z dziećmi. Oburzeni organizatorzy i rodzice, będą rzucać mu kłody pod nogi, a jemu ani się myśli rezygnować ze swojej misji. Jednym z filarów opowieści, jest jego nietypowa przyjaźń z konkurentem Chaitanya Chopra (Rohan Chang). Ten aspekt może razić przewidywalnością, ale przecież nie o fabułe tu chodzi. Gagi trzymają poziom, a szczególnie wartość tekstowa. Bateman ubliża większości napotkanych osób. Przejdzie po głowie każdego, kto stanie mu na drodze. Nie ma żadnych zahamowan, co często prowadzi do komicznych akcji. Mamy tutaj twór balansujący na pograniczu słodkiej komedii familijnej i czarnego humoru. "Bad Words" robi to bardzo skutecznie. Nie jest dedykowany dla dzieci, choć ma w sobie elementy tam spotykane. Proste, ale skuteczne - 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-347901
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Muppets Most Wanted / Muppety: Poza prawem

Ulubieńcy światowej publiczności powracają na srebrny ekran w filmie "Muppety: poza prawem". Podczas światowego tournée Muppety zostają wplątane w aferę kryminalną o międzynarodowym zasięgu. Stoi za nią Constantin – znany złodziej diamentów i sobowtór Kermita…

Prosta fabuła z zamianą miejsc. Od teraz Constantin dowodzi ekipą Muppetów, by wraz z ich podstępnym managerem Dominiciem Badguyem (Ricky Gervais), kraść dzieła sztuki. Po drugiej stronie barykady, w rosyjskim więzieniu, Kermit jest brany za swojego okrutnego sobowtóra. Gagi z góry wszystkim znane, tak jak i „zwroty akcji”. Od początku wiadomo, kto wywęszy podstęp w tym wszystkim.

Rosyjskie więzienie opiewa w kilka przyjemnych występów gwiazd. Jest Danny Trejo, Ray Liotta, czy Tina Fey. O wiele ciekawszy zestaw, niż za bardzo powazny jak na siebie, Gervais. Gdzie indziej możemy zobaczyć tańczącego Henry’ego Hilla, czy śpiewającego „Maczetę” :wink: Poza tym, między innymi Tom Hiddleston, Stanley Tucci, czy Christoph Waltz – a nawet Hornswoggle z WWE. Miłe dodatki, ale nie mają żadnego wpływu na fabułę. Często życzylibyśmy sobie, żeby było ich więcej.

Humorystycznie dupy to nie urywa, ale duet rozwikłujący zagadkę, to wisienka na tym przeterminowanym torcie. Ty Burrell, jako Jean Pierre Napoleaon z Interpolu (przejaskrawiony do granic możliwości), jak i jego Muppetowy kompan z CIA. Ich gagi może też najświeższe nie są, ale skuteczne na pewno. Nie lubią się, ale cel mają wspólny.

Pocieszne może i to było, ale zajeżdża trochę odcinaniem kuponów. Za dużo tu piosenek. Piosenek, które często są dialogami z melodią w tle. Na kolanie machnęli jakąś tam fabułę, wrzucili w to Muppety, zapłacili chętnym wystąpić celebrytom – cel im się znajdzie później – i puścili do kin. Fani i tak będą zadowoleni. Kto fanem tych postaci nie jest, nie stanie się nim po „Most Wanted”. Przyznam jednak, że – ku mojemu zaskoczeniu – bawiłem się lepiej niż na jedynce – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-348400
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

W 2028 roku międzynarodowa korporacja OmniCorp jest wiodącym producentem w branży robotyki. Wytwarzane przez nią Drony już od lat wspierają zagraniczne siły militarne, przynosząc wytwórcom milionowe zyski. Teraz nadarzyła się okazja, by wypróbować kontrowersyjne technologie na rodzimym rynku. Alex Murphy (Joel Kinnaman), kochający mąż, wzorowy ojciec i doskonały policjant, daje z siebie wszystko, aby powstrzymać falę przestępstw w Detroit. Gdy zostaje ciężko ranny na służbie, OmniCorp dostrzega szansę by urzeczywistnić plany stworzenia hybrydy maszyny i człowieka - policyjnego cyborga. Korporacja planuje wprowadzić RoboCopów w każdym mieście. Potentaci nie wiedzą jednak, że w maszynie bezgranicznie oddanej służbie sprawiedliwości może wciąż kryć się prawdziwy człowiek.

 

Wcześniejsze filmy o Robo glinie oglądałem już dość dawno, wiec niewiele z nich pamiętam, ale po tą produkcję sięgnąłem chętnie, bo lubię filmy o super bohaterach, choć ten do moich faworytów należał nie będzie.

RoboCop jako bohater miasta nie jest konstrukcją idealną, przynajmniej w tym filmie, bo łatwo może zrobić krzywdę osobie, która wykazuje chociaż minimalne cechy niebezpiecznego zachowania. Wiadomo, jest kreowany na postać, która jest skuteczniejsza w zwalczaniu przestępczości niż wszyscy policjanci z tego miasta, ale jego podstawową zaletą miało być to, że działa jak robot i myśli jak człowiek. Z biegiem czasu ta druga cecha staje się oczywiście przeszkoda w jego dobrej pracy, ale daje też możliwość lepszego poznania jego postaci, bo większość scen łapania złoczyńców jest ość podobna i nie robi większego wrażenia.

Joel Kinnaman, który grał Alexa Murphy’ego, czyli RoboCopa nie zrobił na mnie dużego wrażenia, ale i jego rola nie była wybitnie wymagająca. Było przecież wiele sytuacji, w których zupełnie nie okazuje emocji, co nie było dla niego chyba zbyt trudne do zagrania. Jedynie w części filmu gra normalnego człowieka, ale grał, jakby to określić, zwyczajnie, czyli zagrał dobrze, ale nic nie rzuciło mi się mocniej w oczy.

Według mnie najlepszą rolę w tym filmie zagrał Samuel L. Jackson, który nie był pokazywany zbyt często , ale dobrze opisywał sytuację związaną z wprowadzaniem robotów do pracy w policji. Szczególnie dobrze wyglądało to na początku filmu.

Film trwał prawie dwie godziny, oglądało mi się go przyjemnie, ale nie jest to produkcja tak porywająca jak oczekiwałem, wiec ocena nie jest zbyt wysoka. Za dużo czasu zostało poświęcone na pokazanie procesu, jak Alex staje się robotem. Za mało było porządnej akcji. Ocena: 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-348702
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Noah / Noe: Wybrany przez Boga

Zainspirowany biblijną historią o sile ducha, poświęceniu i nadziei Darren Aronofsky przekłada na język filmu osobistą wizję opowieści o Noem. Russell Crowe wciela się w niej w postać człowieka, który został wybrany do podjęcia wielkiej misji uratowania rodzaju ludzkiego oraz zwierząt przed apokaliptycznym potopem, który ma zniszczyć zepsuty świat. Film podejmuje towarzyszące człowiekowi od zarania dziejów tematy dobra i zła, zniszczenia i miłosierdzia, nadziei oraz rodziny.

Mimo potężnego nazwiska za kamerą, i wybitnych przed nią, podchodziłem do tego tworu z dystansem. Wiedziałem jednak, że to adaptacja komiksu „Noe. Za niegodziwość ludzi”, bazującym na biblijnej historii Arki Noego, a nie bezpośrednia ekranizacja znanej wszystkim opowiastki.

Darren Aronofsky to reżyser, który nie miał na koncie złego filmu... aż do teraz. Często potrafił zaintrygować nietypową tematyką, ale historie Noego powinien omijać szerokim łukiem. I nie, nie dlatego, że jestem wierzący i teraz czuje się urażony, że Darren przedstawił Arkę po swojemu – takich już mamy pod dostatkiem. Wszakże to największy bullshit, wśród niezliczonych biblijnych bullshitów – od tego momentu, zrobię co w mojej mocy, żeby nie wchodzić na temat mojego podejścia do religii.

Dzięki pająkopodobnym gigantom z kamienia – really? – skontruowanie Arki to kaszka z mleczkiem. Aronofsky nawet nie chciał się chyba zastanawiać nad tym aspektem. Arka jest, i już. Powodem dla którego Noe ją w ogóle tworzy, są jego wizje o utonięciu. Wystarczy jedna, żeby wywnioskował, że będzie powódź. Ludzie są do dupy, trzeba ratować siebie i niewinne zwierzątka – których notabene jakoś przesadnie dużo w filmie nie ma. Bo tutaj tylko ludzie się zabijają, a zwierzęta sa generalnie bezbronne, i żadne drugiego nie zje. Jak ktoś je mięso, to będzie to zła ekipa ludzi, którzy chcą wtargnąc na łódkę. Niezbyt to wszystko kreatywne, ale daje dobrą wymówkę do efekciarskiej bitwy. Największy zwrot, shocker, cokolwiek – uznajmy to za jedyny moment, którym byłem poważnie zainteresowany – to ostatni akt, mający miejsce pół godziny przed końcem, kiedy Noe bierze sobie do serca słowa o likwidacji ludzkości. Wtedy zaczął się dla mnie film. Szybko skończył, ale przynajmniej dostałem chwilę radości.

Aktorsko wygląda to całkiem spoko. Zebrana plejada gwiazd daję radę, mimo, że ich postacie są tak samo „interesujące” jak cała fabuła. Anthony Hopkins, Emma Watson, Russell Crowe, a szczególnie Ray Winstone. Nazwiska mówią same za siebie

Wydaje mi się, że największym problemem „Wybranego przez Boga” jest to, że nie wiedział do końca, w którym kierunku pójść. Nie wiem, komu jest to dedykowane. Z jednej strony miał być blockbusterem, z drugiej filmem artystycznym. Efekt nie usatysfakcjonuje żadnej grupy. Ani nie będzie wielkich efektów – gdzie te wpompowane pieniądze, nie wiem – ani też nie ma nad czym się przesadnie zastanawiać w kwestii tamtejszych wydarzeń, co w przypadku Darrena jest wielkim faux pas - zabrakło Aronofsky’ego w Aronofskym – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-348730
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Kumba

(2013)

Odtrącony przez rodzinne stado, Kumba wyrusza na poszukiwanie magicznego źródła, w którym - jak stara głosi legenda - pierwsze zebry zyskały swoje pasy. W wędrówce po Afryce towarzyszą mu nowi przyjaciele - nadopiekuńcza antylopa gnu oraz postrzelony struś. Wspólnie przeżyją mnóstwo przygód, spotkają wielu niezwykłych mieszkańców Czarnego Lądu i zmierzą się z groźnym lampartem Fango, który poluje na Kumbę, wierząc, że skonsumowanie wyjątkowej zebry da mu ponad zwierzęcą moc.

 

Takie filmy, w tym wypadku animowane, nie są czymś, dla czego usiadłbym i oglądał przez półtorej godziny. Zazwyczaj takie mało wymagające filmy włączam gdy coś robię i nawet nie patrząc cały czas na monitor wiem co się dzieje.

Cały film kręci się wokół Kumby, niedorobionej zebry, dla której nie starczył pasów. Kumba wyglądał jakby go od połowy wymazali gumką. Poszukiwanie zaginionych pasów to bardzo prosty motyw na film, gdzie można wepchnąć właściwie wszystko, co tylko twórcy wymyślą. Można wciskać sprzymierzeńców, wrogów, trudności w terenie, wszystko co bogowie wymyślą i zechcą zesłać na bohaterów. Wiadomo że im dłuższa wycieczka, tym bardziej męcząca i kolejne jej atrakcje coraz mniej cieszą.

Moim zdaniem cała podróż Kumby nie jest zbyt ciekawa, bo mało było humorystycznych akcentów, a te w filmie animowanym są według mnie niezbędne, szczególnie że akcja toczy się w podróży.

Kumba to postać tragiczna, która została skrzywdzona przez naturę i przez to spotykają ją ciągłe przyszłości. Ale współczuć takiej postaci się nie da, a zakończenie jest do przewidzenia, choć cały czas mu są rzucane kłody pod nogi. Wiadomo że dzieci z kina nie można wypuścić smutnych, więc film dobrze się skończył, zresztą jak wszystkie animowane.

Czasu na ten film nie warto poświęcać, ale jeśli jest tylko dodatkiem do jakichś innych czynności to jeszcze ujdzie.

Ocena: 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-348744
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Vampire Academy / Akademia wampirów

Rose (Zoey Deutch) i Lissa (Lucy Fry) mają takie same problemy jak wszystkie nastolatki, tyle że uczą się w Akademii Wampirów – tajemnej szkole z internatem. Tu uczniowie dzielą się na Moroi (śmiertelne, pokojowo nastawione wampiry) i Dhampiry (półwampiry, półudzie, pełniący rolę strażników Moroi). Choć nieśmiała Lissa jest księżniczką Moroi, a buntownicza i żywiołowa Rose – Dhampirką, wierzą, że ich przyjaźń będzie trwać wiecznie. Pod warunkiem jednak, że przetrwają do końca roku. A nie będzie to proste zadanie, bo szybko zorientują się, że to właśnie w Akademii grozi im największe niebezpieczeństwo. Dodatkowo wbrew wszelkim regułom Lissa zakocha się w tajemniczym Christianie, a Rose w kimś, w kim nigdy nie powinna – czyli w szkolącym ją mentorze.

„Akademii wampirów” nie należy się recenzja, a kołek w serce. Zacznę od słowa klucz – wampir. Tym krwiopijcom bliżej do tych z koleżeńskiego – bo to też na podstawie książki – „Zmierzchu”, niż do klasyki tych stworów. O klasyke ociera się wyłącznie trzecia rasa, której w pierwszej części nie uświadczymy zbyt wiele – Strugoi?

Chemia między dwiema bohaterkami nie istnieje, choć cały film wmawiają nam ich więź. Rose jest skazana na Lisse, będąc jej obrońcą. Jeśli księżniczka jest w tarapatach, Rose wszystko widzi – co naturalnie jest przesadnie często wykorzystywane.

Aktorstwo jest skandalicznie słabe. Kwestie są sztucznie wypowiadane, a mimika razi szkolnym przedstawieniem. Dopatrzyłem się w tym wszystkim tylko Gabriela Byrne’a, który starał się podnieść poziom, ale został przygnieciony przez tandete, sam jej ulegająć pod koniec filmu.

Jedynym, bardzo małym plusem, jest sarkastyczny humor Rose. Dziewczyna gasi wszystkich na lewo i prawo, będąc wyszczekaną smarkulą. Korzysta głównie z oklepanych tekstów, ale na tle całej reszty płytkich dialogów, są one światełkiem w tunelu.

Wniosek jest prosty – unikajcie. Tym wampirom brakuje zębów, a jedyne co wyssały, to moje półtorej godziny. Dziękulski, do widzenia. „Akademia wampirów” to DNO – 1/10 – ze średnią ocen, która może poważnie zmylić (6.6 na Imdb)

Edytowane przez N!KO
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-348779
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

David Burke (Jason Sudeikis) jest pomniejszej klasy dealerem marihuany. Jego klientami są kucharze, matki, ale nie dzieci – ma przecież skrupuły. Co więc mogło pójść źle? Wiele rzeczy. Woląc z oczywistych powodów trzymać się w cieniu, na własnej skórze odczuwa, że żaden dobry uczynek nie uchodzi bezkarnie. Kiedy próbuje pomóc nastolatkom z sąsiedztwa, napada na niego trzech bezdomnych punków, którzy kradną mu towar i pieniądze, przez co staje się dłużnikiem swego dostawcy.

 

Znów do obejrzenia wpadł mi film o podróży, tym razem nie animowany, ale i fajniejszy, bo bardziej mnie wciągnął. Ten film to fajna dawka humoru i rozrywki, którą można sobie zapodać w deszczowe przedpołudnie.

Główny bohater, czyli David Clark, jest drobnym dilerem, który wiedzie spokojne życie w wiadomy sposób zdobywa kasę. Ale jak się w pewnym momencie spotyka taką dupę jak Rose, to wszystko może się szybko zmienić. No ale to nie ona była powodem wszystkich historii, które rozegrały się w tym filmie. Jednak handel narkotykami może czasem przerodzić się w różne, czasem trudne sytuacje.

Czworo głównych bohaterów zostało całkiem fajnie wybranych, bo oprócz osób już przeze mnie opisanych, ich przyszywane dzieci , czyli Casey i Kenny też się fajnie prezentowały, choć początkowo wydawało się że ich postaci więcej nie pojawią się w filmie, ale okazuje się że na kłopoty czasem najlepsi są obcy ludzie.

Całą podróż po zioło Millerów, tak jak się można spodziewać, obfituje w mnóstwo różnych sytuacji, które sprawiają że ten film staje się ciekawszy. No ale najlepiej i tak miał Kenny w jednej ze scen, kiedy brał udział w bardzo intensywnym kursie doszkalającym. Kto by nie chciał być na jego miejscu?

Millerowie to dobra komedia, która opowiedzianą historią potrafiła mnie wciągnąć, choć początkowo wydawało mi się że to będzie tylko następna durna komedia bez żadnego sensu, a okazało się że jednak się przyłożyli i wyszło z tego coś dobrego. W tym filmie było wiele dobrych żartów, które naprawdę potrafią wywołać śmiech.

Moim zdaniem jak ktoś szuka fajnej komedii, to ta jak najbardziej się nadaje żeby ja zobaczyć, Duża dawka humoru, fajna historia, to wszystko potrafi zapewnić dobra rozrywkę. Ocena: 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-348787
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Kowal, co tak surowo oceniasz teraz? :twisted:
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/138/#findComment-348788
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...