Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Zbyt wiele seksu i za dużo przekleństw (przekleństw? Jak to mawiał Ron Simmons - DAMN! To nie miał być "Hugo i jego wynalazek na Wall Street", bo chyba tylko z familijnym filmem Martina mieli styczność ludzie nastawiający się tutaj na coś innego) to główne zarzuty przeciwników tego filmu. Dla mnie dzięki temu jest jeszcze mocniejszy, prawdziwy. Gość mógł pozwolić sobie dosłownie na wszystko i (na wszelki wypadek wrzucam w spoiler)

 

tym bardziej bolesny musiał być jego upadek

 

 

Szkoda, że ludzi bardziej niż przemoc w kinie przeraża seks. Zresztą, ten film miał być jeszcze dłuższy (i mam nadzieję, że doczekamy się wersji reżyserskiej), ale trzeba było usunąć wiele scen by zmieścił się w "erce".

 

Aktorstwo jest kapitalne i tak jak pisałeś w zasadzie ciężko się doszukać słabego ogniwa wśród wszystkich tych ludzi. Margot Robbie to nazwisko, które nie kojarzy się chyba nikomu i tym bardziej trzeba przyznać, że jak na debiutantkę porażała nie tylko wyglądem. Grała jeszcze w tegorocznym, moim zdaniem zaskakująco dobrym "About Time" i tam również ciężko było na nią narzekać.

 

9/10 dla najmocniejszej i zarazem jednej z najlepszych produkcji w dorobku mistrza (jak pisałem wcześniej, w moim rankingu ustępuje tylko "Chłopcom", "Kasynu" i "Taksiarzowi"). To będzie klasyk. Ciągle mam we łbie DiCaprio wracającego do domu po tabletkach z opóźnionym zapłonem i policjanta pytającego czy jechał tym autem zeszłej nocy :lol:

 

Moje top10 na ten moment wyglądałoby tak (przede mną w zasadzie jeszcze tylko "American Hustle", "Her', film Coenów i "Dallas Buyers Club", który zobaczę prawdopodobnie na dniach):

10. Zniewolony (widać, że to skok na nagrody ze strony McQueena i brakuje temu filmowi charakterystycznej dla dwóch poprzednich filmów reżysera dosadności, ale to i tak dobry i świetnie zagrany obraz)

9. Labirynt

8. Czas na miłość (mimo durnie brzmiącego polskiego tytułu sugerującego podrzędnego kom-roma, to zaskakująco dobry i "ciepły" film moim zdaniem)

7. Wyścig

6. Kick-Ass 2 (tzw. "guilty pleasure" :) )

5. Grawitacja

4. Tylko Bóg wybacza (patrz miejsce czwarte)

3. Kapitan Phillips

2. Życie Adeli

1. Wilk z Wall Street

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-339998
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

8. Czas na miłość (mimo durnie brzmiącego polskiego tytułu sugerującego podrzędnego kom-roma, to zaskakująco dobry i "ciepły" film moim zdaniem)

 

Słyszałem o tym wiele dobrego. Obejrze z kobietą niebawem, ale wczoraj byliśmy na "Wilku", to trzeba odpocząć - tzn. ona odpocznie od filmów, nie ja :wink: Życie Adeli wysoko, a recenzji chyba nie widzialem żadnej

 

 

Short Term 12 / Przechowalnia numer 12

Przechowalnia numer 12 ze szczodrą dawką empatii, choć bez śmiertelnej powagi, traktuje o nastolatkach umieszczonych w ośrodku wychowawczym. Ich problemy, które mogłyby przerosnąć niejednego dorosłego, obserwujemy głównie z perspektywy Grace (Brie Larson) zarządzającej ośrodkiem.

Czy oni mogli być jeszcze bardziej stereotypowi? Postacie w tym filmie były chyba wrzucone na xero. Żadne nie zaskakuje. Jak meksykanin, to szalony wariat - grunt, że bez burito w ręku - jak murzyn, to ma narkotyki ukryte w łózku, rapuje, a jego największym marzeniem, to ogolenie się na łyso... Rozumiem, że to dzieciaki z problemami, ale to chyba nie idzie w parze z byciem nudnym? Oczywiście, są to tylko wiecznie smutnym dodatkiem, ale jednak stojące w centrum zamieszania.

Na czele tego pochodu kartonowych bohaterów stoi Grace. Ona ma swoje problemy, z którymi nie jest w stanie sobie poradzić. To ta osoba, której lepiej wychodzi pomaganie innym, niżeli sobie. Finalnie może się okazać, że role się zamienią.

Drażniło mnie to, że jak ktoś był robiony na potwora, terroryzującego swoje dzieci, to nigdy nie bedziemy mieli okazji go zobaczyć. On będzie tylko w opowieściach, nigdy na ekranie. Antagonisty brak, tylko stado bezwartościowych postaci, w całkiem niezłej opowieści o dzisiejszych domach opieki, z dość niewiarygodnym - jak dla mnie zbyt ckliwym - finałem. Sporo lepszych dramatów było w tym roku. Niosły ze sobą na pewno więcej treści niż to - 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340008
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Co do Wilka to u was też wychodzili ludzie z kina? :shock: - ja tego nie ogarniam, oni się spodziewali chyba komedii kryminalnej a'la "Złap mnie jeśli potrafisz".

 

Swoją drogą wrzucę filmik jak na prawdę wyglądały sceny z życia Jordana Belforta - bo oglądając film ciężko uwierzyć, że to autobiografia.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340033
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Moje TOPy na rok 2013(brakuje jeszcze do obejrzenia "Życia Filomeny", "Nebraski", "Jej" i Coenów):

 

Najlepsze:

 

10.Kapitan Phillips

09.Kraina Lodu

08.All is Lost(guilty pleasure)

07.Chce się Żyć

06.Jak Się Skubie w Ameryce

05.Blue Jasmine

04.Wyścig

03.Życie Adeli - Rozdział 1 i 2

02.Wilk z Wall Street

01.Grawitacja

 

Najgorsze:

 

10.Podejrzani Zakochani

09.Last Minute

08.Diana

07.Piła Łańcuchowa

06.Straszny Film 5

05.Jeszcze Większe Dzieci(F U Sandler)

04.Movie 43

03.Noc Oczyszczenia

02.Temptation

01.Tysiąc Lat po Ziemi(Życzę Shyamalanowi czy jak mu tam od ch.... malin)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340051
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

Co do Wilka to u was też wychodzili ludzie z kina? - ja tego nie ogarniam, oni się spodziewali chyba komedii kryminalnej a'la "Złap mnie jeśli potrafisz".

U mnie akurat nie było takich przypadków. Ależ się Scorsese udało - wywołał mnóstwo kontrowersji i film przynajmniej zarobi ile powinien, w Polsce z tego co się orientuje wyniki są świetne. A ludzie kiedyś zmądrzeją. Chyba. Już dowiedziałem się nawet, że twórcy głosami na filmwebie manipulują więc wszystko jest możliwe.

 

Życie Adeli wysoko, a recenzji chyba nie widzialem żadnej

Bo i nie bardzo wiem co mógłbym o nim napisać. Nie przepadam za "ambitnym" kinem, w którym warstwa fabularna odgrywa najmniejszą rolę a całość można byłoby skrócić o połowę nie tracąc niczego i tego spodziewałem się też w tym przypadku. Ten jest jednak w pewien sposób wyjątkowy, mimo iż cały opiera się w zasadzie na obserwacji przemiany głównej bohaterki, jej seksualnych przeżyciach, życiowym niespełnieniu, szukaniu sobie miejsca w świecie. Poraża niesamowitą naturalnością (i tak, jest dużo scen erotycznych i to zupełnie innego kalibru, więc z góry odradzam wrażliwym osobom, którym Scorsese ukradł dwie dychy :lol: ), wywołuje sporo emocji (przynajmniej w moim przypadku) i zachwyca NIESAMOWITYM aktorstwem. Być może Adele Exarchopoulos okaże się aktorką jednej roli, ale za swoją kreację zasłużyła na wszelkie wyróżnienia. Wrażliwa, nieśmiała, zagubiona, nijaka (i tak, tutaj może to być zaletą :) ): wszystko to można wyczytać z jej twarzy, na której to kamera zresztą bardzo często się skupia. 8/10, ja to w pełni kupuje, Spielberg też to kupił, ale akurat ten obraz ma prawo wzbudzić wiele skrajnych opinii.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340053
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Dallas Buyers Club / Witaj w klubie

Dallas, rok 1985. Elektryk z fascynacją do rodeo Ron Woodroof (Matthew McConaughey) żyje na krawędzi. Palenie, picie, ćpanie i przypadkowy seks. To stereotypowy redneck – rasista i homofob. W szpitalu, podczas pourazowej kontroli, dowiaduje się, że zostało mu 30-dni życia, gdyż zarażony jest wirusem HIV. Z początku złość pomieszana jest z niedowierzaniem – zachorował na coś, na co chorują homoseksualiści - potem skutki choroby widać gołym okiem. Próby leczenia są nie do końca legalne, ale mogą być jedyną nadzeją.

Od choroby do biznesu. Ron na swoim przykładzie dowiaduje się, jakie środki skutkują, by przedłużyć swój żywot z AIDS. Dostając dostęp do zabronionych lecz skutecznych leków, zaczyna je rozprowadzać ludziom o tych samych dolegliwościach. Tak powstaje tytułowe „Dallas Buyers Club” – domowy biznes Rona i poznanego w szpitalu Rayona (Jared Leto). Facet zwyczajnie bierze sprawy w swoje ręcę. Widzi jak małe mają szanse chorzy, więc pomagając sobie – potrzebna mu kasa - pomaga również im.

McConaughey wyraźnie puka po Oscara. Facet zmienia się ze sceny na scenę, już nie wspominając o tym, że od początku jego Ron jest inny od pozostałych kreacji. Wychudzony redneck, nie jest jego typową rolą. Momentami kojarzy się z Bale’owym „Mechanikiem”. Widać jak wiele go kosztowało przygotowanie. Godne pochwały, choć sam Woodroof nie rzuca na kolana. To nie jest postać, którą będziemy wspominać po latach. Jest dobrze, nie wybitnie. Brakuje takiej sceny, jakie w tym roku niósł ze sobą chociażby Tom Hanks – w „Phillipsie”, czy „Banksie”.

A jeśli o kreacjach nie do poznania mowa, to dopiero po godzinie zorientowałem się, kogo gra tutaj Jared Leto (foto poniżej). Gość jest niezły. Jak już odstąpi od muzyki i gra w filmach, to zapada w pamięci. Jego Rayon na pewno zmartwi wiele podkochujących się fanek. Wskoczył w damskie ciuszki i był cholernie przekonujący, przebijając samego McConaughey. Mimo, że cały film jest o Ronie, to Rayon staje się bardziej interesującą postacią pod koniec, kiedy tego czasu poświęcają mu więcej.

 

http://ia.media-imdb.com/images/M/MV5BNzI2NDk5Njg2Nl5BMl5BanBnXkFtZTgwMjIzMzE1MDE@._V1_SX640_SY720_.jpg

 

Przez większośc czasu, na główny plan wychodzą leki, nie bohaterowie. Historia nie należy do najciekawszych, czy najbardziej dramatycznych. Dwa bożyszcze kobiet, w rolach, gdzie daleko im do powiększenia grona wielbicielek ich urody, to najmocniejszy element, ale pozbawiony jakiegokolwiek wsparcia. Błąka się tu Jennifer Garner, ale jest tak przezroczysta jak zawsze. Nie odcisnął się, nie zapamiętam go, ale był dobry – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340089
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Secret Life of Walter Mitty / Sekretne życie Waltera Mitty

Marzyciel Walter Mitty (Ben Stiller) ucieka od swojego anonimowego życia w świat fantazji, pełen heroizmu, romansu i akcji. Kiedy firma w której pracuje szykuje wielkie zmiany, Walter rusza w podróż, która będzie przygodą jego życia.

Genialne zwiastuny napawały optymizmem. Film Bena Stillera (reżyser i aktor) zdawał się być mocną pozycją o celebracji życia. O porzuceniu swoich dotychczasowych przyzwyczajeń i zrobieniu czegoś, co zawsze chciało się zrobić. Każdy ma miejsca, w ktorych zawsze chciał być. Kazdy chciał kiedyś powiedzieć coś, czego nigdy nie powiedział. „Sekretne życie Waltera Mitty” bierze to na tapetę, oferując fajne montaże i... niewiele poza tym.

Fantazje pozostawiają wiele do życzenia. Często idąć w parodie, czy to kina o superbohaterach, czy hitów ostatnich lat, jak „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”. A jak już toną sobie w komedii, to nie jest ona wysokich lotów. Dość powiedzieć, że Stiller się przejadł, i nie jest tak zabawny, jak kiedyś. Nie trafiał w odpowiednie nuty.

Mitty nigdy nie jest nam przedstawiony. Wiemy, że robi zdjęcia, wiemy, że często odpływa, wiemy, że się podkochuje we współpracownicy (Kristen Wiig) i widzimy, że Stiller nie oddaje żadnych emocji. Nie pamiętam, żeby płakał, żeby się śmiał, żeby jakkolwiek przeżywał tę wielką przygodę, której właśnie jest uczestnikiem. Jak mam się przejmować, jeśli on ma wiecznie tę samą twarz – nawet jak zjeżdża na desce z wielkiej góry.

Kristen Wiig jest naturalna, kiedy pojawia się na ekranie. Wydaje się ważnym elementem układanki, ale z czasem gdzieś się ulatnia. Boleśnie patrzyło się za to na Adama Scotta, który dostał rolę czarnego charakteru, wprowadzającego zmiany w firmie głównego bohatera. Jeden z bardziej kiczowatych i przerysowanych charakterów w 2013. Gość równie dobrze mógłbyć wyśniony przez Waltera, bo po prostu pomylił filmy.

Haniebny product placement wycieka przy każdej możliwej okazji. Atakuje z każdej ze stron. Sorry, ale na listę sponsorów mogę poczekać do napisów końcowych, nie muszą mnie nawiedzać, jako część fabuły, która z czasem zaczyna przyćmiewać fantazje.

Cel był taki, by dać ludziom do zrozumienia, żeby czerpać od życia jak najwięcej. „Walter Mitty” o tym opowiada, niekoniecznie do tego zachęca. Bardzo chciałem to lubić, ale miewa tylko swoje momenty. Niewykorzystany potencjał. Za bardzo naciągane, żeby mogło widza poruszyć w tak ważnej kwestii (no, przynajmniej nie poruszyło mnie) – 4/10 (naciągane)

 

 

August: Osage County / Sierpień w hrabstwie Osage

Poeta Beverly (Sam Shepard) decyduje się zatrudnić opiekunkę dla swojej chorej na raka żony (Meryl Streep). Zaraz potem znika. Do rodzinnego domu przybywają córki, a skłócona rodzina jednoczy się w poszukiwaniach. "August: Osage County" to pokoleniowa historia kobiet, których ścieżki życiowe rozeszły się lata wcześniej. Czy kryzys, który przeżywają wspólnie stanie się początkiem rozwiązania konfliktów z przeszłości?

Jeśli chcesz zobaczyć genialnych aktorów, którzy się wydzierają jedno na drugiego, to trafiłeś w dobre miejsce. Zwiastun może dawać złudne nadzieje, że film potrafi być lekki i przyjemny, bo posiada elementy komedii – nic z tych rzeczy. To depresyjny dramat z pokręconą rodzinką na głównym planie. Większość jest skłócona lub ma do siebie żal, inni dowiadują się o tajemnicach, których nie powinni wiedzieć.

Ewan McGregor, Benedict Cumberbatch, Chris Cooper, Abigail Breslin, na czele z genialną Julią Roberts i jeszcze lepszą Meryl Streep – cóż za shocker :wink: Matka z córką, które są motorem napędowym całości, skacząc sobie do gardeł od samego przyjazdu. Streep powinna bankowo trafić na listę nominowanych, i toczyć zacięty bój – z Cate Blanchett - o kolejną już statuetkę. Jej chora, uzależniona od leków Violet, to pokaz geniuszu, ze sceny na scenę. To jak wachluje emocjami, zmieniając ton głosu i mimikę, zasługuje na każde wyróżnienie. Roberts może nie ma tak wyrazistego materiału, ale dotrzymuje kroku. Zaczynałem już w nią tracić nadzieje.

Jeden z lepszych obrazów dysfunkcjonalnej rodziny. Na pewno zostaniecie wkręceni, bo przy takim poświęceniu aktorów, zwyczajnie ciężko o inny obrót sprawy. Inna kwestia, że wszystko jest oparte na sztuce i niekoniecznie ma jakąś zjawiskową, godną zapamiętania fabułę. Niekoniecznie zakochałem się w filmie, który momentami zamienia się w odcinek „Jerry’ego Springera”, ale aktorsko jest cholernie dobrze – 6/10

 

 

Copperhead

Jeff Beech (Casey Thomas Brown) jest młodym mężczyzna, który wspólnie z rodziną mieszka na farmie. Młodzieniec postanawia zaciągnąć się do wojska w trakcie Wojny secesyjnej, czego nie aprobują jego najbliżsi.

„Copperhead” to imię nadane farmerowi Abnerowi Beech (Billy Campbell) i jemu podobnym przeciwnikom wojny, przez ich polityczną opozycję. To nie tak, że Abner jest zwolennikiem niewolnictwa – to nasz protagonista - ale ma ku tej nienawiści swoje powody. Jego rywalem jest Jee Hagadorn (Angus MacFadyen), rządny krwi demagog – jedyna przyzwoita postać.

Wiejski klimat. Pełno tu tańców i śpiewów, które są najbardziej żywiołowymi elementami. Budują postacie, budują, i potem budują jeszcze trochę. „Copperhead” to stare kino, rzadko dziś spotykane. Spokojne, bez żadnych efektów, bez fajerwerków, bez gwiazd. Bardziej pasuje na dramatyczny serial telewizyjny, niż wyścig Oscarowy. Boleśnie ponury, ale nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Kiedy scenariusz Kushnera do Spielbergowego „Lincolna”, oddawał emocje tych politycznych zawirowań i historycznych faktów, „Copperhead” upycha całą akcję na ostatnią prostą, do której trzeba się czołgać w bólu i cierpieniach przez 90minut – kiepski storytelling. Apatia – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340279
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  237
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.02.2012
  • Status:  Offline

Jestem świeżo po Wilku z Wall Street, i tyle co mogę powiedzieć to to, że był genialny. Jordan Belfort, czyli tytułowy bohater tego filmu, uzależniony od różnego rodzaju używek, kobiet i pieniędzy. Nie wiem w jaki sposób film odzwierciedlał prawdziwe życie Jordana Belforta, ale DiCaprio zagrał go świetnie, potwierdzając po raz kolejny, że zna się na tej robocie. Postać, którą odgrywał miała tak na prawdę dwa oblicza, pierwsze - genialny motywator i charyzmatyczny mówca, którego ludzie uwielbiali. Z drugiej strony - narkoman, komediant, fatalny mąż i ojciec. Bardzo dobrą rolę zagrała również jego filmowa żona Naomi (Margot Robbie), która to w ostateczności wystawiła środkowy palec i odeszła od Jorda. Trochę to zostało popsute (nie tak sobie wyobrażałem ostatnie sceny filmu

- ona powinna zostać z nim do końca. :-)

Druga rzecz to fakt, że jakby nie wikipedia, to nigdy bym nie pomyślał, że dziewczyna ma 23 lat. No i trójkę głównych bohaterów zamyka Donnie (Jonah Hill), który grał bardziej jako komendiant, co momentami wychodziło mu świetnie.

Jak większości, nużył mnie przesyt scen łóżkowych, które w większości nie prowadziły tak na prawdę do niczego, jedynie mogło to służyć do podkreślenia takiego a nie innego stylu życia Belforta. Fabuła filmu mnie wciągnęła, przez prawie cały film miałem uśmiech na twarzy, do tego dochodzą genialne dialogi. Nie wiem czy ktoś to zauważył, ale druga część filmu zamieniła się z komedii w dramat, co na prawdę na duży plus. Natomiast pierwsza część nie była zbyt ambitna, i była nastawiona głównie na komedię.

Cóż jeśli miałbym oceniać wilka, to dałbym mu dziewiątkę, ponieważ nie był to film idealny (ideały nie istnieją :smile: ). Udało się Scorsesowi wgnieść mnie w fotel i rozbawić. Ten film potwierdza fakt, że wiek nie gra roli, i nawet 71 latek potrafi wykreować takie arcydzieło. Brawo!

Edytowane przez MAT1
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340319
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Bardzo dobrą rolę zagrała również jego filmowa żona Naomi (Margot Robbie), która to w ostateczności wystawiła środkowy palec i odeszła od Jorda. Trochę to zostało popsute (nie tak sobie wyobrażałem ostatnie sceny filmu - ona powinna zostać z nim do końca :-) )

 

Stary, nie spoileruj zakończeń filmu! Najprawdopodobniej w tym momencie spieprzyłeś przyjemność z jego oglądania wielu osobom, które jeszcze go nie widziały :roll:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340323
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Przecież to jest - Raven- film na podstawie książki, więc w takich przypadkach znanie historii wcześniej jest nawet na miejscu. :)
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340324
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Od kiedy to idąc na jakąś ekranizację musisz być obowiązkowo po lekturze książki? Założę się z Tobą o skrzynkę single malta, że nie czytałeś nawet połowy książek na podstawie których filmy oglądałeś :D

Na podstawie książki, komiksu czy malunków na ścianach jaskini - dla mnie to bez znaczenia. Oglądając film, nie chcę znać jego zakończenia, bo knoci mi to całą przyjemność z jego oglądania. Period.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340326
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

Chodzi mi bardziej o to, że reżyser i cała produkcja ma na uwadze, że 50% osób mogło się zapoznać ze wcześniejszym "scenariuszem" i robią oni film w taki sposób by do końca trzymać przy ekranie wszystkich widzów.
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340328
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  237
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  07.02.2012
  • Status:  Offline

Stary, nie spoileruj zakończeń filmu! Najprawdopodobniej w tym momencie spieprzyłeś przyjemność z jego oglądania wielu osobom, które jeszcze go nie widziały :roll:

 

Ale jeśli oceniam film, to chyba naturalną koleją rzeczy jest opisanie niektórych sytuacji, które mają w nim miejsce.

Żeby nie było, dałem w spoiler, ale jak mówię, nie sądzę by to było jakiekolwiek zabranie przyjemności z oglądania wilka innym osobom, ponieważ prawdziwa satysfakcja płynie z czystego oglądania :)

 

Poza tym, to film biograficzny o człowieku, którego historię zna dużo osób :-)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340329
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Ale jeśli oceniam film, to chyba naturalną koleją rzeczy jest opisanie niektórych sytuacji, które mają w nim miejsce.

 

Recenzowanie filmu to nie to samo co opisywanie jego poszczególnych elementów, a już zwłaszcza zakończenia. Jeżeli jednak czujesz taką potrzebę - używaj opcji "spoiler" i będzie gucio.

 

Poza tym, to film biograficzny o człowieku, którego historię zna dużo osób :-)

 

Jaasne, przecież postać Belforta była znana - zanim się wziął za nią Martin S. - statystycznemu Polakowi co najmniej tak jak postać Kopernika, Wałęsy czy Jana Pawła II :twisted:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340332
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Ale jeśli oceniam film, to chyba naturalną koleją rzeczy jest opisanie niektórych sytuacji, które mają w nim miejsce.

 

Jasne, ale trzeba umieć to robić w taki sposób, żeby nie popsuć frajdy z oglądania. Z reguły jak się obejrzy film, to wiadomo, co wolno, a czego nie wypada zdradzać. Dlatego niektóre moje teksty wydają się tak mało poświęcone fabule. To jak domek z kart - musisz wiedzieć, której karty możesz się pozbyć, żeby budowla ustała...

A teraz czas na wrednego recenzenta, który kompletnie nie rozumie zachwytu ludzi.

 

 

About Time / Czas na miłość

Kończąc 21 lat Tim Lake (Domhnall Gleeson) odkrywa, że może podróżować w czasie. Postanawia więc uczynić świat lepszym, znajdując sobie dziewczynę. Oczywiście, ta gra ma swoje zasady, które pozna z czasem, a "efekt motyla" jest zawsze niebezpieczeństwem.

Nie rozumiem. Nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. To podobnież najlepszy kom-rom 2013 roku. W takim razie miniony rok musiał być wyjątkowo okrutny dla tego gatunku. Wszystko oparte na jednym motywie, który został niewykorzystany w upokarzający sposób. Nijak nie oddający tego, co przeżywał taki Ashton Kutcher w "Butterfly Effect". Z racji, że nasz rudy heros jest nieudacznikiem, przez ponad godzinę śledzimy niskiej jakości komedię, w której palnie jakieś głupstwo i zaraz pędzi to naprawić. To wszystko było tak naciągane, że aż przykre. Przewidywalność wypala mi źrenice, bo niestety, większość tych scen dało się wyczuć przed ich rozegraniem - w końcu spamują na dobrą sprawę ten sam dowcip, więc...

Między Gleesonem, a jego wybranką Rachel McAdams, jest bardzo znikoma chemia ekranowa. W zasadzie nijak nie pasują na parę. Cały związek jest tak nierealistyczny, że gość chyba się cofał w nieskończoność, i słowo po słowie, w końcu znalazł drogę do jej serca. Na dobrą sprawę to nie wiem, co jest bardziej nierealistyczne, to że on przenosi się w czasie, czy to, że dziewczyny tak szybko go zapraszają do łóżka. Sorry Domhnall, science-fiction. Wszystko w imię taniego kom-roma.

Bardzo pozytywnie odbieram za to postacie drugoplanowe. Tak rodziców nieudacznika, jak i jego przyjaciela pisarza (Tom Hollander), który jako jedyny potrafił być zabawny, choć z czasem został mocno odsunięty na tło historii. Naprzód wysunął się ojciec (Bill Nighy). Świetny aktor, który dawał radę wzbudzić sympatie, ale znów ciążyła nad nim klątwa spłycenia podróży w czasie.

Ok, żeby nie było, to nie jest dno totalne, ale totalnie przehype'owany film. Swoje dramatyczne akcenty - przyzwoite - wykłada na stól, kiedy My już mamy gościa serdecznie dość, a on stara się już nie tylko znaleźć dziewczynę, ale naprawić cały otaczający świat. Wybory moralne przed którymi finalnie stoi, wcale nie grają na emocjach. Spływały po mnie tak jak i ta cała wydmuszka. Ktoś powie, że to kino dla kobiet. Spoko, oglądałem z dziewczyną, która nie dotrwała do końca... - 4/10 (naciągane za fajne, choć mało wyszukane moralizatorstwo na koniec)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/128/#findComment-340333
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • MattDevitto
      Do NFL to w sumie teraz ciężko komukolwiek się porównywać, bo jest na absolutnym topie. To jak niszczy oglądalnością obecne NBA mówi samo za siebie. WWE o takich wynikach może jedynie pomarzyć. Co do tego nie jestem taki pewny. O ile jeszcze w czasie RTWM jestem w stanie sobie wyobrazić, że liczby mogą być wysokie tak później spodziewam się spadku. Dużo osób będzie oglądało galę z odtworzenia, po emisji przez co wyniki oglądalności nie będą aż tak duże. Pamiętajmy, że pierwsze Roł było bardzo mocno promowane i docierało nawet do ,,niedzielnego'' fana.
    • MattDevitto
      KINO @ CzaQ  
    • HeymanGuy
      UFC Fight Night: Dern vs. Ribas 2 – 11.01.2025 UFC rozpoczęło 2025 rok od kolejnej gali w Las Vegas, a na przód wysunęła się strawweightowa wojna Mackenzie Dern vs Amanda Ribas 2. Panie miały już ze sobą jeden pojedynek z 2019 roku, który wygrała Ribas. Jednak teraz to Dern była górą i zrobiła to w stylu, który zadowolił każdego fana jiu-jitsu. Wielki zwycięzca gali? No cóż, to zdecydowanie Mackenzie Dern, która w trzeciej rundzie wciągnęła Ribas w klasyczne „Jiu-Jitsu 101” – perfekcyjne przejście do dominującej pozycji, armbar, i koniec ostateczny w 4:56. Main Event był mistrzostwem techniki, bo choć Ribas próbowała wywrzeć presję, Dern pokazała, jak należy wykorzystywać każdą chwilę. W pierwszej rundzie obie zawodniczki miały swoje momenty, ale to Dern dominowała na ziemi. W drugiej rundzie to Ribas przejęła inicjatywę, ale to właśnie w trzeciej rundzie Dern trafiła na właściwy moment, wykorzystując błąd Ribas przy próbie obalenia i zmuszając ją do poddania. Wspaniały parter. Bisping pochwalił, to nie będę gorszy, co mi tam. Santiago Ponzinibbio nie miał zawahań – on po prostu stłamsił Carlstona Harrisa w trzeciej rundzie. Tylko że sędzia… cóż, był trochę za szybki z przerwaniem walki. Harris, który po serii ciosów wyglądał jak marionetka, wydawał się jeszcze w grze. Sędzia przerwał jednak walkę w 3:13 trzeciej rundy, co wywołało sporo kontrowersji. Harris sam powiedział, że byłby w stanie walczyć dalej, ale decyzja sędziego nie podlegała dyskusji. Cóż, Ponzinibbio i tak był na drodze do zwycięstwa, ale Harris może poczuć się trochę niechętnie traktowany przez arbitrów. Cesar Almeida zaimponował z nawiązką w swojej walce z Abdul Razakiem Alhassanem. Alhassan rozpoczął od silnego ciosu, ale zapomniał o jednym – trzeba pilnować swojej obrony. Almeida znalazł dziurę w obronie, kontrując krótkim prawym, a następnie precyzyjnie kończąc wszystko lewym hakiem, który posłał Alhassana do snu w 4:16 pierwszej rundy. KO roku? No kurde, mamy styczeń, ale faktycznie siadło. A co z Christianem Rodriguezem? Ten facet znowu położył na deskach faworyta, tym razem Austina Bashiego. Bashi, który był typowany na przyszłą gwiazdę UFC, nie mógł znaleźć odpowiedzi na wszystko, co Rodriguez mu serwował. Obalenia, parter, a gdy walka zaczęła się rozkręcać, Rodriguez po prostu dominował. Z wynikiem 29-28 na kartach sędziów, 23-latek z Wisconsin udowodnił, że jego plan „nie dać się obalić i uderzać” działa jak złoto. Punahele Soriano miał w planach grappling, ale w 31 sekundzie zakończył walkę z Urosem Mediciem jednym prostym ciosem. Zaskoczenie? Zdecydowanie. Soriano wstrząsnął Serbem jak drzewem. Medic nie wiedział, co go uderzyło. Soriano, który staje się coraz groźniejszy w welterweight, nie dał Medicowi żadnych szans. Ihor Potieria – ubogi w ostatnich występach – nie miał szczęścia na tej gali. Już po 2 minutach wylądował na deskach po kolanie w krocze i choć próbował się podnieść, to Marco Tulio szybko zakończył jego cierpienia serią ciosów. Przegrana, która tylko pogłębia kryzys Ukraińca w UFC. Roman Kopylov pokonał Chrisa Curtisa przez nokaut (kopnięcie) w 4:59 rundy 3. Walka była bardzo wyrównana, z obydwoma zawodnikami wymieniającymi ciosy w stójce przez większość czasu. Jednak w ostatnich sekundach trzeciej rundy, Kopylov wyprowadził kopnięcie głową, które trafiło Curtisa, wysyłając go na matę. Curtis próbował się podnieść i był w stanie nieco się poruszyć, ale sędzia zdecydował się przerwać walkę na 1 sekundę przed końcem. Curtis wyraził swoje niezadowolenie z decyzji sędziego, ponieważ uważał, że byłby w stanie kontynuować walkę. Kopylov zdobył swoje 12. zwycięstwo przez nokaut w karierze. Zdecydowanie nie zawiódł Jacobe Smith, który w 73 sekundy posłał Preston Parsonsa do snu, pozostając niepokonanym. Ten facet na pewno ma w sobie coś, co przyciąga uwagę. Może nawet zacząć starać się o walkę o tytuł, bo zapowiedzi były jasne – Belal Muhammad, szykuj się! Gala UFC Fight Night: Dern vs. Ribas 2 to prawdziwa karuzela. Zwycięzcy podnieśli poziom i sprawili, że 2025 rozpoczął się od mocnych akcentów w Vegas. Mimo kontrowersji z przedwczesnym przerwaniem walki Ponzinibbio-Harris, reszta pojedynków dostarczyła mnóstwo widowiskowych momentów, od perfekcyjnego jiu-jitsu po brutalne nokauty. A najważniejsze? Nowe gwiazdy mogą zdominować 2025 rok. Wiem, że nie po kolei walki, bo ME oceniłem jako pierwszy, ale pisałem w miarę możliwości z głowy. Po uruchomieniu tematu ROH, mam nadzieję, że uda się ruszyć i ten  
    • HeymanGuy
      AEW Collision - 11.01.2025: Zaczynamy bez wprowadzenia! Harley Cameron pojawia się z gitarą i śpiewa o tym, jak nadchodzi gniew. Mariah May mówi, że dzisiaj będą "Hot Girl Graps" i Harley nie zaśpiewa więcej, jak tylko wyrwie jej struny głosowe. Big Bill z kolei dodaje, że Cope skrócił swoje imię, a on skróci jego karierę. Jericho zapowiada, że pokaże, że Harwood jaki potrafi być ,,NoGood!" Cope vs. Big Bill: Pierwsza walka wieczoru była dokładnie tym, czego można było się spodziewać – solidną potyczką między legendą a jednym z najbardziej nieprzewidywalnych big manów w AEW. Big Bill gra swoją rolę świetnie – jest nie tylko duży, ale też zaskakująco mobilny. To on kontrolował większą część walki, co podkreśliło zwinność i doświadczenie Cope’a, który musiał walczyć z defensywy. Widać, że Cope, choć ma swoje lata, wciąż potrafi się odnaleźć w ringu, ale coś tutaj nie do końca zaskoczyło. Może to kwestia stylu – Bill świetnie sprawdza się jako dominator, ale brakuje mu jeszcze tej „iskry”, by pociągnąć bardziej emocjonalną narrację w ringu. Finał, w którym Cope sięgnął po Rear Naked Choke, zaskoczył, ale był trochę „meh”. Widzisz Spear i myślisz, że to koniec, a tu nagle... duszenie? Takie zakończenie pasowałoby bardziej do walki technicznej niż do brawlu. Trochę jakby brakło pomysłu na to, jak zakończyć walkę efektowniej. Niemniej jednak, Cope wygrywa, a Big Bill nie wychodzi z tego pojedynku osłabiony – po prostu zabrakło emocji. Hangman Promo: Page mówi o swoim trudnym roku i o tym, jak to, co wydarzyło się w 2024, niemal zniszczyło jego rodzinę. Przyznaje, że czuł się zawstydzony, ale podjął decyzję, by działać. Skończył ze  Swervem, ale teraz skupia się na Christopherze Danielsie. Texas Deathmatch w przyszłym tygodniu na Collision ma być ostatecznym rozwiązaniem. Mocne, emocjonalne promo. Pac vs. Komander: Czysta uczta dla fanów szybkiego tempa i akrobatyki. Komander jest jak żywa reklama tego, jak świetnie wygląda lucha libre w AEW, a Pac… cóż, to Pac – facet, który mógłby sprzedać swoje akcje w ringu nawet najbardziej wybrednemu fanowi. Od początku było jasne, że Pac wygra. Nie ma opcji, by AEW osłabiło kogoś o takiej renomie, ale Komander dostał swoje momenty. Jego Springboard Destroyer? Niezły. Problem polega na tym, że czasami takie walki stają się bardziej pokazem sztuczek niż faktyczną walką. Pac musiał się trochę „powstrzymywać”, żeby Komander miał szansę wyglądać groźnie, co było widać zwłaszcza w momentach, gdy Komander trafiał go jakąś finezyjną kombinacją, a Pac zamiast natychmiastowego kontrataku... chwilę „czekał”. Końcówka z Brutalizerem? Klasa sama w sobie. To właśnie ta agresja i techniczna precyzja Pac’a sprawia, że każda jego wygrana wygląda jak coś więcej niż zwykłe zwycięstwo. Pac to bestia, a Komander – choć spektakularny – wciąż ma przed sobą sporo pracy, by wejść na poziom m.in. Anglika. Death Riders vs. The Outrunners: Dobra, techniczna walka drużynowa z elementami klasycznej strategii tag-team. Claudio i Yuta dominują dzięki sprytowi i pracy nad nogą Magnusa. The Outrunners mają momenty chwały, ale Death Riders kończą walkę po kombinacji Giant Swing i Rocket Launched Splash. Świetna chemia drużynowa. Yuta wciąż wydaje się najsłabszym ogniwem, co prawdopodobnie jest celowym zabiegiem. Promo Hobbs: Hobbs mówi o swojej trudnej przeszłości i konfrontacji z Moxleyem. Twierdzi, że Mox nie ma żadnej szansy go zranić i że na Maximum Carnage Moxley stanie się jego ofiarą. Szkoda, że to wszystko to tylko gadanie, może mnie zjecie, ale w sumie wolałbym Hobbsa jako mistrza AEW w tym momencie, niż Moxa, ale to rozmowa na inny temat. Mariah May vs. Harley Cameron: "Hot Girl Graps" dostarcza. Cameron ma swoje momenty, ale Mariah May pokazuje, dlaczego utrzymuje się na szczycie i mierzy jeszcze wyżej. Walka kończy się po Storm Zero, a May wychodzi z ringu jako pewna siebie zwyciężczyni. Solidna walka z kilkoma efektownymi akcjami, które podkreśliły rozwój Cameron, jakiś tam. Brody King vs. Trevor Blackwell: Dominacja Brody’ego od początku do końca. Gonzo Bomb kończy walkę w mniej niż dwie minuty. Brody wygląda na bestię po swoim występie na Tokyo Dome. Idealny squash, by wzmocnić pozycję Kinga. AEW TNT Title Match - Daniel Garcia (c) vs. Katsuyori Shibata: To była walka, którą chciało się oglądać z pełnym skupieniem. Shibata jest mistrzem techniki, a Garcia – mimo swojego młodego wieku – już dawno udowodnił, że zasługuje na miano jednego z najbardziej utalentowanych techników młodego pokolenia. To była uczta dla tych, którzy kochają detale w wrestlingu – wymiany chwytów, kontrolowanie dystansu, gra psychologiczna. Shibata przypomina czołg – idzie na ciebie powoli, ale konsekwentnie, i każdy jego ruch wydaje się przemyślany. Garcia, z drugiej strony, grał rolę przebiegłego pyszałka, który próbuje zaskoczyć swojego rywala sprytem. Dragon Tamer? Świetny moment, ale Shibata to nie ktoś, kto się poddaje przy pierwszej lepszej okazji. Finał z szybkim Jackknife Pinem był idealnym rozwiązaniem. Shibata przegrywa, ale nie wygląda na słabszego. Garcia wygrywa, ale wie, że ledwo uszedł z życiem. To była jedna z tych walk, po której fani obu zawodników mogą być zadowoleni. Shibata – mimo porażki – wciąż jest ikoną, a Garcia – mistrzem, który w końcu zaczyna wyglądać jak ktoś, kto może zbudować naprawdę solidną historię wokół pasa TNT. Dax Harwood vs. Chris Jericho: No i tutaj mamy problem. Dax Harwood i Chris Jericho to doświadczeni zawodnicy, ale ta walka była.. za długa i niepotrzebna. Jericho, mimo że wciąż jest świetny w swojej roli heel’a, wydaje się trochę „na autopilocie”. Harwood z kolei wyglądał na faceta, który próbuje udowodnić, że jest lepszy niż jego pozycja na karcie sugeruje – ale coś tu nie kliknęło. Przeciąganie? Sporo. Tempo? Momentami ospałe. Zakończenie? Typowy Jericho – nieczyste zagranie, uderzenie pasem ROH World i Judas Effect. Fani Jericho dostali dokładnie to, co zawsze, ale reszta… cóż, chyba liczyła na coś więcej. Prawdziwa wartość tej walki leżała w post-matchowym chaosie. Hobbs wyglądał jak prawdziwa gwiazda, demolując wszystko i wszystkich. Może to był prawdziwy cel tej walki – pokazać, że Hobbs jest gotowy na większe rzeczy. Jeśli tak, to cel osiągnięty, ale sama walka? Do zapomnienia. Collision było solidnym show, choć brakowało tego „wow”. Najlepsze momenty to techniczna uczta Garcii i Shibaty oraz dynamiczna walka Pac’a i Komandera. Cope i Big Bill otworzyli wieczór solidnie, ale bez emocji. Jericho i Harwood? Cóż, trochę zawiedli. Promo Hangmana Page’a i końcowa dominacja Hobbsa to elementy, które gdzieś tam do czegoś fajnego doprowadzą, ale reszta? Raczej standardowe show AEW.
    • BartKowSky
      Ja bym widział to tak: WM: Cena vs Punk bez pasa na szali- Brooks mógłby go wywalić w Royal Rumble będąc w finałowej czwórce, byłaby jakaś podwalina do feudu Summerslam: Cena vs Orton, tak po prostu dla finalnego zamknięcia tej rywalizacji Survivor Series: Cena vs mistrz WWE- Jasiek tę walkę wygrywa, ale zaraz potem traci pas przez wykorzystanie walizki (np. przez Owensa). 17 title runów jest, mocne podbudowanie posiadacza walizki też jest 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...