Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Big Wedding / Wielkie wesele

Don (Robert De Niro) i Ellie (Diane Keaton) to rozwiedziona para, która bierze udział w weselu swojego adoptowanego syna Alejandro. Okazuje się, że czeka ich niełatwe zadanie. Ze względu na gościa honorowego - rodzoną matkę pana młodego - muszą udawać że wciąż są małżeństwem.

Jasne, że film jest czytelny. Jasne, że nie jest jakąś pełną zwrotów akcji komedią. Jasne, że mimo plejady gwiazd, to już nie Ci sami aktorzy, co kiedyś. Dziś już odcinają kupony, ale ja przy tym procesie spędziłem całkiem przyjemnie czas. Takich produkcji jest wiele. Każdy ma z kimś problem, każda sprawa zakończy się happy-endem. Taki feel-good movie. Obejrzyj i poczuj się dobrze. Jedyną zmienną jest nacisk położony na wiarę. Oni muszą udawać małżeństwo, bo rodzona matka Alejandro, to chrześcijanka z krwi i kości, dla której rozwód to jeden z grzechów głównych. Don i Ellie nawet nie należą do reprezentantów tej religii – co szczególnie bawi w wykonaniu De Niro: przy wymuszonej spowiedzi „Forgive me father for this is bullshit”. Aż pozostaje żal, że odważniej nie poszli w tę stronę, ale oburzenie tej zorganizownej - wciąż najpopularniejszej - religii, byłoby pewnie zbyt wielkie – innymi słowy, do Allena im daleko.

De Niro, Keaton, Sarandon i Robin Williams, wsparci młodszym pokoleniem Seyfried, Heigl, kiedyś sprzedaliby pewnie sale kinowe, w każdym zakątku świata. Dziś droga do telewizyjnego filmu puszczanego w porze obiadowej jest krótsza. Patrząc po tym, jak to wszystko jest czytelne, nawet bardzo krótka. Na szczęście to nie oznaczało, że totalnie straciłem czas. Pośmiałem się z De Niro i Williamsa, współczułem młodym, popatrzyłem na Ane Ayore, podsumowałem, że to ostro pogięta familia i zobaczyłem napisy końcowe - 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-326390
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Last Minute

Szok! Ja wiem, że nasze kino, to dno. Ja wiem, że wartościowych aktorów mamy jak na lekarstwo. Jednak zestawienie Mecwaldowskiego, w roli głównej jakiejś komedii, to powinien być smaczny kąsek, na tym stole pełnym tasiemca - facet ma talent. Reżyser Patryk Vega – odpowiedzialny za niedawnego „Klossa” i „Ciacho” – niczym Shyamalan czy Uwe Boll, udowadania, że niczym Polak na boisku piłkarskim, sprosta wyzwaniu zepsucia wszystkiego. Gagi oprze na barkach innych, a dialogów nie rozpisze wcale. Zacznie kręcić wszystko, co powiedzą te anonimowe postacie rodzimej kinematografii. Ja nie uwierzę, że ktoś wziął ten scenariusz i powiedział „to jest dobre” – pytanie, czy w ogóle był jakiś scenariusz?! Ja nie uwierzę, że Mecwaldowski przyjął tę rolę na trzeźwo. Do teraz nie mogę wyjść z podziwu, że puszczali to w kinach – widocznie oszczędzili na obsadzie. Po prostu wykluczam taką możliwość. Nie wierzę, że takie dno można było nakręcić. Zapomnijcie o „Kac Wawie”, czy „Wyjeździe Integracyjnym”. Tam można się pokusić o Oscara w zestawieniu z „Last Minute”...

Polska rodzina – samotny ojciec, dwójka dzieci i babcia – wygrywa wycieczkę do Egiptu, gdzie wszystko się komplikuje od pierwszych minut. Tyle z fabuły, bo i tak macie odgórny zakaz tego ruszać. Jeśli do wyboru będzie seans i cyjanek potasu, to nie zastanawiajcie się, bierzcie truciznę – 1/10

Dobrze, że Wojciech M., przewidział swoją przyszłość i wiedział, jak tragicznej produkcji będzie częścią –

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-326599
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

This Is The End / To już jest koniec

Jay Baruchel przyjeżdża do Los Angeles, w odwiedziny do Setha Rogena. Ten zabiera go na imprezę pełną gwiazd, w domu Jamesa Franco. Paczka aktorów zmierzy się z nadchodzącą, Biblijną Apokalipsą.

Jeśli chodzi o jakiekolwiek końce świata w wydaniu komediowym, pomysł Rogena i spółki trzeba zaliczyć do najlepszych. Oni po prostu grają siebie, a grając siebie, nie mogą nic zepsuć. Szybko wkręcamy się w historie tej ekipy, a na żadne przedstawienie postaci nie trzeba tracić czasu, każdy ich zna. Baruchel, jako najmniej popularny, stoi gdzieś z boku – ekipy, bo z punktu widzenia widza, jest naszym głównym bohaterem. Z początku nawet nie wszyscy kojarzą jego imię, tak jak My wszyscy nie kojarzymy filmów w których grał. Franco jest „zakochany” w Sethie, Jonah Hill to przemiły grubasek, a Michael Cera biega wiecznie naćpany. Wszystko zdaję się być oparte na ich najczęstszych kreacjach. Tak żeby widz mógł uwierzyć.

Warstwa komediowa to jazda bez trzymanki. Absurdy się prześcigają, a granica przyzwoitości, jest przekraczana kilka razy na minutę. Większość tego oczekiwała, jedni się będą śmiać, inni nie – jak to w komedii. Linia między geniuszem, a czystą głupotą, jest bardzo cienka. Sam miewałem mieszane uczucia. Przy rozmowach, często nawiązujących do ich filmografii, zwykle był uśmiech na twarzy. Kiedy szli w fabularyzowanie apokalipsy, już niekoniecznie. Za często ich ponosi. Genialne są za to sceny spowiedzi przed kamerą - niczym w domu Big Brothera – i okazjonalne występy takich gwiazd, jak Emmy Watson czy Channinga Tatuma – plus jeszcze jednego składu, którego nie spoileruje, bo się popłakałem ze śmiechu na sam koniec.

Jeśli ktoś lubi takie pokopane komedie, to nie powinien się zastanawiać. Twórcy przemycili przesłanie, którym nie zabijają uśmiechu, tworząc na jego bazie jeszcze więcej gagów – co się chwali. Mam wrażenie, że aktorzy śmiali się podczas kręcenia, tak jak widzowie będą się śmiać podczas oglądania. Gdyby nie nadmiar toaletowego humoru – jak w kazdym ich filmie, jest zdecydowanie za dużo żartów o penisach – to prawdopodobnie byłoby wyżej – 7/10

 

 

Byzantium

Dwie wampirzyce często zmieniają miejsce zamieszkania. Na plecach czują oddech tajemniczego bractwa. Przy kolejnej już przeprowadzce, udaje im się znaleźć schronienie u fajtłapowatego Noela, w ośrodku zwanym Byzantium. Starsza z dwójki Clara (Gemma Arterton), jako opiekunka, zajmuje się właścicielem, a młodsza (Saoirse Ronan) poznaję nastoletniego Franka, który jeszcze nie wie, że dziewczyna obok nie jest jego rówieśnikiem, a żyje już ponad 200-lat.

Które wampiry są bardziej gejowskie? Te ze „Zmierzchu”, czy te tutaj? Szczerze, nie mam pojęcia. Tam wśród tej całej miłosnej otoczki, widać było, że wciaż mamy do czynienia z krwiopijcami. Tutaj, gdyby nam nie powiedzieli, to nie wiem, czy byłoby to aż tak klarowne. „Byzantium”, to dzieło twórcy „Wywiadu z Wampirem”, który właśnie się ostro skompromitował. Obok hitu z Cruisem i Pittem, to nawet nie powinno leżeć – o wymienianiu jednym tchem nie wspominając. Bardziej niż historia o wampirzycach, to biadolenie o tym, że nie można opowiedzieć swojej historii. Eleanor (Ronan) się zaczyna dusić, jakby czekała na moment wyjawienia prawdy światu. Ciekawe? Niekoniecznie. Brakuje tu szerszego poglądu na całą sytuacją. Słyszymy, że jej źle, ale tak naprawdę tego nie widać – niewykluczam, że tutaj w grę weszło nędzne aktorstwo, przereklamowanej Ronan. Cały czas się zastanawiamy, gdzie to wszystko tak naprawdę prowadzi. Oczywiście oprócz wątku miłości Eleanor do Franka, bo jak możemy zauważyć na bazie dzisiejszej kinematografii, wampiry są bardzo uczuciowe!

Gemmo Arterton, bardzo dobrze, że porzuciłaś bycie tropiącą czarownice Małgosią, na rzecz wampirzej prostytutki. Nie zrobi to z Ciebie dobrej aktorki, ale będziesz wyglądać kozacko! Poza tym, Clara to jedyna postać, która jakieś cechy wampira wciąż w sobie posiada. Nie będzie marudzić, jak przyjdzie kogoś zabić. Nie będzie czekać, aż ktoś będzie na skraju śmierci, żeby w ogóle o tym pomyśleć. Przedstawiona jako zła, tak naprawdę jest ratunkiem dla tej rodziny i całego „Byzantium”.

Początek zapowiada niezłe kino pościgowe w wampirzym klimacie. Po kwadransie wszystko przechodzi w stan hibernacji, i taki też stan byłby najlepszy dla widza. Poza wstawkami z przeszłości, przedstawiającymi narodziny naszego duo, nie dzieję się praktycznie nic. A jeśli fabuła idzie do przodu, to w bardzo ślamazarnym tempie. Przyspieszają pod koniec, ale to w końcu konieczność. Możliwe, że do tego czasu już wszyscy pousypiali. Cierpi to na kryzys egzystencjonalny, nawet bardziej, niż przedstawieni bohaterowie – 3/10 (bo Gemma to +1!!)

 

 

The Conjuring / Obecność

Kolejny horror. Kolejna rodzina nawiedzana przez demony. Kolejni demonolodzy, którzy oferują swoją pomoc. Kolejny gniot? Niekoniecznie!

Lorraine (Vera Farmiga) i Ed (Patrick Wilson) zajmują się sprawami zjawisk paranormalnych. Zwykle bez problemu doszukują się racjonalnego wyjaśnienia tajemniczych wydarzeń, które straszą daną rodzinę, ale tym razem o takie ciężko. Zegarki zatrzymują się o tej samej godzinie, matka budzi się z siniakami, a młodsi członkowie rodziny widzą kogoś, kogo nie powinni. Perroni kupili dom za ostatnie pieniądze, mają siódemkę dzieci, nijak nie mogą teraz wszystkiego zostawić - tak to sobie tłumaczą w filmie, co jest idiotyczne, ale hej, to przecież horror.

O ile cały zarys fabuły, to wszystko, co byśmy wyczytali u większości przedstawicieli gatunku, „Conjuring” bierze te utarte schematy i wyciska z nich najwięcej soku. Podstawowe wyzwanie to stworzyć klimat, a to twórcy „Piły” i „Dead Silence”, jak najbardziej wychodzi. Mimo, że widzę, iż wszystko zmierza do sceny wyskokowej, to i tak napięcie jest budowane w powolny, należyty sposób. Momentami można nawet zapomnieć, że już się uzbroiliśmy psychicznie na tego straszaka, a motyw klaskania zostaje w głowie na długo po seansie – niczym ta buźka, z ostatniego udanego horroru, „Sinister”

Przyjemnie nakreślili bohaterów, a szczególnie demonologów, którzy do każdego domu wchodzą jako sceptycy. Przedstawiając nam ich w takim świetle, kiedy finalnie trafią do domu Perronów i zaczną wyczuwać, że coś jest nie tak, nikt nie powinien stać z boku całej akcji – łatwo się wkręcić.

Może i za dużo pokazali w zwiastunie. Może „Rated R” ze względu na bycie strasznym – nie jak to zwykle bywa, za brutalność, nagość czy wulgaryzmy – to tylko zgrabny chwyt marketingowy. Ale jak dla mnie to mały hołd w kierunku klasyki gatunku, gdzie dobrze wyegzekwowali wszystko, co znane i lubiane. Fajny, mało oryginalny – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-326789
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

Wolverine (2013)

 

Z tygodniowym opóźnieniem wybrałem się na kolejny film, który zamierzałem obejrzeć tego lata. Nie będę ukrywał, że wybrałem się na seans po wysłuchaniu kilku opinii, na szczęście - unikając spoilerów.

 

W przeciwieństwie do kilku poprzednich filmów, które oglądałem, akcja tutaj rozwija się wolno i ciężko zrozumieć, co nas czeka konkretnie. Ale tylko na braku zrozumienia szczegółów się kończy, bo całą resztę można łatwo odgadnąć - to już było, zaskoczenia brak. I takiego brakuje w kontekście całego filmu. Nie było jednak tak mało akcji, jak się spodziewałem, za to można narzekać na ich efektowność. Zabrakło odpowiedniego napięcia, gdyż tylko raz (i to przez chwilę) miałem wątpliwości, co i jak się dalej potoczy.

 

Chyba wyjątkowo zacząłem od tych złych rzeczy... Co było więc dobrego? Chociażby odwzorowanie Japonii, kultury i specyfiki tego kraju. Nie było najgorzej ze strony dźwiękowej. Ładne są zdjęcia i czasami można zawiesić oko na krajobrazie Kraju Kwitnącej Wiśnii.

 

Teraz przejdę do tego, co najlepsze. Bardzo dobrze wypadł Hugh Jackman, który sypie wieloma sytuacyjnymi żartami, pokazał się z zarówno z bohaterskiej, jak i ludzkiej strony. Cieszę się, że Wilkołak nie został przedstawiony jako poliglota i w stosownych sytuacjach, nie było tłumaczenia japońskich rozmów. A skoro o ludzkiej stronie bohatera mowa ... ma gust! Pani doktor, która mogła zostać jego pierwszą "ofiarą", kradła spotlight w każdej scenie do momentu pokazania języka... a druga Japonka, którą nasz bohater musiał ratować, również jest bardzo uroczą dziewczyną! Duży plus za tą panienkę.

 

Nie żałuję, że się wybrałem, ale nie wyszedłem z kina w pełni usatysfakcjonowany. Dobra gra aktorów to za mało, aby ten film został przeze mnie wysoko oceniony. A polecam go tylko fanom komiksów czy postaci Wolverine, pozostałym powinien wystarczyć domowy seans po ukazaniu się wersji DVD.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-326827
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Smurfs 2 / Smerfy 2

Gargamel, który w naszym świecie stał się popularnym magikiem scenicznym, wciąż ma na pieńku z niebieskimi ludkami. W celu wydobycia ich magicznej esencji, tworzy Smerfo-podobne stworzenia. Nikczemnym i zwariowanym ludkom, brakuje tylko koloru skóry, a ten można osiągnąć z pomocą Smerfetki.

Reżyser Raja Gosnell, jest dla ekranizacji popularnych kreskówek, niczym Uwe Boll dla gier wideo. Kiedyś – dwukrotnie – poległ tworząc Scooby-Doo, teraz – po raz drugi – beszta Smerfy. Pocieszną bajkę z mojej młodości, która na dużym ekranie jest przeznaczona... praktycznie dla nikogo. Dzieci, które będą się dobrze bawić, tak naprawdę nie rozumieją jeszcze nic i robią w pieluchy. Im wystarczy dużo kolorów na ekranie, co nie czyni ich wymagającą publiką - i tak się porzygają w trakcie seansu. Możliwe, że Raja jest tego świadom i nawet nie przykuwa większej wagi w serwowany produkt. Wierzę, że karma go dopadnie i to lenistwo poskutkuje brakiem jakichkolwiek ofert.

Nienawidzę takiego głaskania dzieciarni po głowach. Nie zostawiają żadnego pola na interpretacje. To taki brak wiary, jakby tego banalnego morału mieliby nie wyłapać. Jeśli motywem jest wartość rodziny, to będą to łopatologicznie tłumaczyć na każdym kroku, w każdej scenie. To nie jest „złoty środek” na bajke, a już na pewno nie na taką dla wszystkich. Kolejny raz pojawia się porównanie do ekranizacji gier, eGranizacji filmów, czy wymuszonych sequeli, gdzie ludzie płacą za nazwę na plakacie/okładce, a twórcy się śmieją, że taki chłam mogli komuś wcisnąć, zarabiając krocie przy zerowym wkładzie pracy...

Zastanawia mnie Neil Patrick Harris, który znów dał się namówić na to coś. Wydawałoby sie, że po kreacji Barney Stinsona w „How I Met Your Mother”, jego kariera wróci na prostą - szczególnie, jeśli chodzi o komedie – a zamiast tego, upada coraz niżej. Jeśli występuje w czymś lepszym, to raczej jako bonus, przebywający na ekranie niewiele dłużej od statystów.

Względem jedynki jest jednak jeden plus – nie wszystko stracone! Coś co potraktowałem jako policzek w pierwszej części, teraz zostało wynagrodzone. Jeden smerf, który dał się zapamiętać będąc kilka sekund na ekranie oryginału, dostał tego czasu znacznie więcej. Laluś! Paradując z lusterkiem, generuje uśmiechy z niemal stuprocentowa skutecznością. Jeśli na jego barkach oprą CAŁĄ trzecią część (Smurfs 3: Vanity Smurf the Ultimate Narcissist), to jestem w stanie im dać swoje błogosławieństwo. W przeciwnym razie, niech dadzą sobie spokój, tak jak Wy powinniście dać sobie spokój z oglądaniem tego – bądźmy szczerzy, Was pewnie tak ten typ nie rozbawi – 3/10 (Film na jedynkę, postać na szóstkę)

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-326987
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Man of Tai Chi

Jeśli nie jesteś fanem Azjatyckich mordobić na ekranie, nawet tego nie ruszaj. Jeśli jesteś fanem Azjatyckich mordobić na ekranie, ... nawet tego nie ruszaj. Jest bogaty – i zły, bo kto ma pieniądze, musi być zły – koleś (Reeves), który organizuje walki za pieniądze, dla własnej satysfakcji i równie zamożnych kolegów za oceanem. Płaci gruby hajs, ale oczekuje od wojowników poświęcenia, a z czasem i mordowania rywali. Jego kolejny pretendent to wyznawca sztuki Tai Chi. Sztuki, która oparta jest bardziej na medytacji i skutecznej obronie, niżeli ataku – jeśli atak, to tylko w ostateczności.

Debiut reżyserski Keanu Reevesa. „Neo” najwyraźniej pała zamiłowaniem do swojego największego – jedynego? – hitu, Matrixa. Czuć, jakby chciał nakręcić pełnometrażową wersję pamiętnej sceny z oryginału, kiedy to odkrywa swoje umiejętności bojowe w starciu z Morfeuszem. W roli głównej obsadził nawet kaskadera z trylogii Wachowskich, Tigera Hu Chena. Kaskader to jednak nie aktor, co czuć na każdym kroku, patrząc na jego kamienną, niewinną twarz. Ciekaw jestem, co jest lepsze dla takich produkcji – uczyć aktora walczyć, czy fightera grać?

„Mniej znaczy więcej”, z czasem może to do niego dojdzie. Ani jedna walka nie zdała egzaminu, a finalna oblała go z kretesem. Albo ociekają przesadzonymi piruetami, albo są jak potańcówa w Chinatown – więcej tu chwytania się za ręce i kręcenia, niż lania po mordzie. Przydałoby się to dopieścić bardziej, odpuszczając próbę bycia czymś więcej. Próbę sprzedania nam duchowej przeprawy bohatera. Jego przemiany i przesiąknięcia takim stylem życia. Obrania destrukcyjnej ścieżki.

Każda scena to ta sama twarz Reevesa. Kazdy tekst to ten sam ton. Jakby sam nie zwracał uwagi na to, co bredzi pod nosem. Miał być tajemniczy milioner, wyszła komedia. Niezamierzona, więc bawi bardziej. Po chwili miałem wrażenie Deja Vu, mimo, że słowa się zmianiały – albo i nie, z czasem przestaje to mieć znaczenie.

Twoje „yi”, musi być bardzo wyrozumiałe, żeby Twoje „qi”, nie zaprowadziło do czerwonego krzyżyka. Trzeba mieć dużo „nei jin”, żeby wysiedzieć to „Tai Chi”. Koordynacja, panowie. Koordynacja między umysłem a ciałem, jest najważniejsza – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-327172
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  148
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  10.08.2012
  • Status:  Offline

 

Jest to jedyny film, który potrafił mnie wzruszyć do łez. Historia psa, którego wierność przekracza wszelkie granice, to jest OK, bardzo inteligentne pokazanie tego, też sprawia, że ten film mi się podobał. Ogólnie:

 

Profesor na Uniwersytecie w Japonii(Richard Gere) znajduje małego pieska rasy Akita. Udaje się z nim do swojego przyjaciela który, opowiada mu historię tej rasy oraz tłumaczy znaczek na obroży, napis brzmiał Hachi co oznacza szczęśliwy/szczęściarz. Mężczyzna postanawia zatrzymać psa, mimo obiekcji żony i zaczyna go wychowywać. Szczeniaczek wychodził za furtkę za swoim panem i szedł z nim na stację, gdzie Profesorek wsiadał do pociągu a piesek wracał do domu. Historia się powtarza dzień w dzień przez "x" lat. Pewnego dnia, Profesor umarł zupełnie nagle na uczelni. Pies poszedł na stację tego dnia i nikogo nie zastał. Wrócił do domu i czuwał. Następnego dnia, poszedł znowu i został tam. Przez dziesięć lat siedział zawsze o tej samej porze w tym samym miejscu w którym ostatni raz widział swojego najlepszego przyjaciela. W ostatniej scenie z życia Hachiego widać jak idzie wzdłuż torów, cóż jego los, można się domyślić(to jest ta scena z filmu). Całą historię opowiada wnuk Psorka który od swoich rodziców, dostał psa. Jak to mówią historia zatoczyła koło.

Rodzaj: Pies

Imię: Hachi

Rasa: Akita

 

Moja ocena tego filmu to cholernie mocne 8. Skłoniłbym się do 9 nawet, ale nerwy mi puściły za pierwszym razem i stwierdziłem że nie obejrzę tego filmu. Jednak to było silniejsze ode mnie. Za całokształt filmowy dam 6+ ale za wspaniałą dramaturgię dodałem te parę punkcików, co dało nam 8.

_____________________________________________________________________

 

 

Pierwszy film który mogę nazwać wyciskaczem łez. Dlaczego? Scena kiedy piesek idzie sobie zimą po torach i słychać nadjeżdżający pociąg...

Terrible.

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-327315
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

R.I.P.D. / R.I.P.D. Agenci z zaświatów

Po śmierci, policjant zostaje zwerbowany do tytułowego „Rest In Peace Department”. To szansa do powrotu na ziemie w innej postaci, by ścigać zmarłych, którzy przybierając ludzką formę, uciekli od sądu ostatecznego. Wraz z nowym partnerem, trafiają na grubszą aferę – bo jakże by inaczej – zagrażającą naszej planecie.

To nie jest „Men In Black”! Choć bardzo się stara, to daleko im do hitu z Willem Smithem. W zasadzie przekopiowali cały scenariusz. Jest komediowa otoczka, są ukrywające sie na ziemi dziwolągi, jest tajemnicza organizacja, jej młody adept (Ryan Reynolds) i jego poczciwy, doświadczony partner (Jeff Bridges).

Blondynka i stary chińczyk... Śmieszne? Nie? A to ich największy (jedyny!!) as w rękawie na komediowym polu. Coś, co powinno być wykorzystane jako dodatek, jest głównym motorem napędowym. Notorycznie wracają do gagu, który nie jest śmieszny nawet za pierwszym razem. MiB > RIPD

Ryan Reynolds i Jeff Bridges grają siebie. Ten pierwszy – choć wciaż go lubię – wałkuje to samo, co w większości swoich filmów, a ten drugi parodiuje swoje westernowe kreacje, przy czym ciężko go zrozumieć jak gada. Chemii za grosz, ciekawych dialogów jeszcze mniej. Czego się spodziewać jak... ich głównym żartem jest cycata blondynka i stary chińczyk (!), czyli ich nowe wcielenia w świecie żywych. Smith & Jones > Reynolds & Bridges.

Potwory, umarlaki, jak zwał tak zwał, nie dość, że wyglądają słabo, to jeszcze nikt nie przemyślał ich roli w całym świecie przedstawionym. Z czasem, na oczach przypadkowych gapiów, na środku wielkiej metropolii, zaczynają biegać po ulicach miasta, strzela do nich mały Chińczyk, a ludzie reagują conajwyżej jakimś krzykiem w tle. Gdzie stróże prawa? Faceci w czerni mieli przynajmniej ten błyszczący gadżet, którym potrafili ludziom wymazać pamięć. Proszę mi tym przejechać przed oczami i powiedzieć, że nigdy nie oglądałem RIPD. Głupia, nieśmieszna, nieudolnie skopiowana, przewidywalna i nudna, psia kupa - 1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-327334
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Iceman

Richard Kuklinski, Iceman, płatny morderca, amerykański gangster polskiego pochodzenia. Szacuje się, że w ciągu 30-lat zamordował ponad 100 osób. W trakcie tego okresu prowadził podwójne życie – bezwzględnego killera oraz kochającego ojca i męża.

Elektryzujący, mroczny, intrygujący. Choć łatka kina gangsterskiego zostanie do tego przypięta, to porównywanie do tamtejszych klasyków, tylko zaszkodzi. Dla mnie, to jest „Hitman: The Movie”, jakiego oczekiwałem, a nigdy nie dostałem – pozdro Timothy Olyphant. Obserwujemy jak Rysiek się zmieniał, przez co przechodził. To jego historia, a i on w gangsterskim świecie znalazł się z przypadku – tym lepiej, że pokazali, jak wyglądał przed.

Nie jest to może bezbłędnie opowiedziana historia ekranowa, ale służy jej oparcie na faktach i bardzo dobra obsada. Nie ma tu gwiazd, które obecnie są na szczycie list popularności, ale kilka rozpoznawalnych nazwisk, które przede wszystkim – poza jednym wyjątkiem – pasują do swoich postaci. Ciężko sobie wyobrazić kogoś lepszego w roli psychopaty, niż ten, który ma to wypisane na czole – Michael Shannon. Na papierze wyglądało to dobrze, na ekranie jest jeszcze lepiej. Nie zawiódł, a dwie sceny, to dla mnie absolutny top ostatnich lat. Wspiera go Chris Evans - w bardzo nietypowej dla siebie roli – Ray Liotta – w bardzo typowej dla siebie roli :wink: – Winona Ryder – jako reprezentantka tego rodzinnego świata mordercy – i David Schwimmer... Ross z „Przyjaciół” bawi się w mafioze. Czy może być większy miscast? Czy dało się obsadzić kogoś gorszego? Carrot Top? Jaś Fasola? Facet jest fatalny, a jego wkład jest większy, niż byśmy się tego spodziewali. Boli samo patrzenie.

Nie było wielkiego budżetu, nie ma fajerwerków. Spokojna historia zimnego killera. Człowieka bardzo dobrze balansującego, między dobrem, a złem. Między rodziną, a mafią. Ten wątek mógłby posłużyć na osobny film. Tutaj nie starczyło czasu, nie został należycie wykorzystany – dla mnie mega motyw, że nikt nie wiedział, czym się Richard zajmuje. Na chwilę obecną, Top 2013 - 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-327481
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

To i ja się pochwalę moim rankingiem top 10 - 2013.

 

10. Snatch

9. The Conjuring

8. 21/over

7. Lovelace

6. Only God Forgives

5. The Incredible Burt Wonderstone

4. Gangster Squad

3. Great Gatsby

2. Jagten

1. Pain&Gain

 

Przede mną jeszcze : Lovelace i Icemam, które prawdopodobnie mogą skoczyć do rankingu bo jestem fanem biografii.

Edytowane przez PH93
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-327491
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Może i ja sobie podsumuję pierwszą połowę 2013r. Póki co obecny rok jest jednym z najgorszych. Mogłem przebierać w tytułach kandydujących do najgorszego filmu roku i miałem trochę problemów, żeby wszystkie największe gnioty zmieścić w top 10. Kilku z nich udało się uniknąć tego zestawienia. Na jakieś większe hity trzeba będzie poczekać do końcówki roku. Wtedy zaczyna się wyścig Oscarowy.

 

Najlepsze:

1. Polowanie - 9/10

2. Obecność - 8/10

3. Drogówka - 8/10

4. Gangster Squad - 8/10

5. 42 - 7/10

6. Mud - 7/10

7. Miłość. Film Sławomira Fabickiego - 7/10

8. Drugie oblicze - 7/10

9. Wielki Gatsby - 7/10

10. Sęp - 7/10

 

Najgorsze:

1. Straszny film 5 - 1/10

2. Będziesz legendą człowieku - 2/10

3. Syberiada Polska - 2/10

4. Niewiarygodny Burt Wonderstone - 2/10

5. Szklana pułapka 5 - 3/10

6. Tajemnica Westerplatte - 3/10

7. Wielkie wesele - 3/10

8. G.I. Joe: odwet - 3/10

9. Weekend z królem - 3/10

10. Kac Vegas 3 - 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-327500
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Zgadzam się z marcelem.2013 jest bardzo słaby jeśli chodzi o kinematografię amerykańską, bo ta światowa jeszcze jako tako się utrzymuje.Ale żeby to całkowicie stwierdzić, trzeba poczekać do samego końca.

 

Aktualizacja TOP 10 najlepszych i najgorszych:

 

Najgorsze:

 

10.Hansel & Gretel:Łowcy Czarownic 1/10

9.Podejrzani Zakochani 1/10

8.Last Minute 1/10

7.Piła Łańcuchowa 1/10

6.Straszny Film 5 1/10

5.Jeszcze Większe Dzieci 1/10

4.Movie 43 1/10

3.Noc Oczyszczenia 1/10

2.Temptation:Confession of a Marriage Counselor 1/10

1.1000 Lat Po Ziemi 1/10

 

Najlepsze:

 

10.Panaceum 7/10

9.Uniwersytet Potworny 7/10

8.42 7/10

7.Imagine 7/10

6.To Już Jest Koniec 7/10

5.Wielki Gatsby 7/10

4.Polowanie 7/10

3.Mud 8/10

2.Układ Zamknięty 8/10

1.Wypełnić Pustkę 8/10 Izraelska produkcja

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-327512
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Dobra panowie, tylko nie róbmy z tego tematu wyliczankowego, bo takie posty nie mają racji bytu. Jak ktoś już dzieli się swoją listą, to umówmy się, że dorzuci reckę jakiegoś ostatnio oglądanego filmu :wink:
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-327520
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

La Migliore offerta / The Best Offer / Koneser

Virgil Oldman (Geoffrey Rush), szanowany licytator dzieł sztuki, zostaje poproszony o oszacowanie wartości antyków tajemniczej kobiety, Claire Ibbertson (Sylvia Hoeks). Z początku właścicielka nie chcę się z nim spotkać w cztery oczy, potem zaczyna go intrygować, a kończy obsesją na jej punkcie.

Melodramat z domieszką thrillera i banalną egzekucją. Widać, że to dzieło festiwalowe. Ma dobrą obsadę, intrygującą historię, ale jak się skończy, to tak naprawdę nikt nie bedzie myślał o ponownym seansie, nawet w dalekiej przyszłości. Zarys historii rysuje sie przed nami już po pierwszym poznaniu bohaterów, i choć starają się nas zbić z tropu, to i tak kończymy w tym przewidywalnym punkcie wyjścia.

Rush jest świetny, Jim Sturgess nie odstaje, ale cała reszta pozostawia wiele do życzenia. Sylvia Hoeks, mimo świetnego budowania otoczki wokół jej postaci, wypada niczym ostatni comeback Chrisa Jericho, z tym całym „końcem świata” – spory niedosyt. Donald Sutherland z drugiej strony, to autor najlepszych tekstów, prawdopodobnie najciekawszej postaci, ale i tej najbardziej niewykorzystywanej. Chciałoby się jakiegoś mocniejszego akcentu z jego strony, bo tekst o fałszowaniu uczuć/emocji, niczym dzieł sztuki, to moment kiedy z uznaniem kiwałem głową.

Ma swoje momenty, ale końcówki nie kupuje. Jak tylko przypomnę sobie ile zbednych scen do niej prowadziło, i na jakie dłużyzny pozwalają sobie twórcy, to nawet Ennio Morricone swoimi kompozycjami nie umilił tego czasu – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-327756
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  4 760
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.01.2005
  • Status:  Offline

Obecność

 

Zachecony opiniami ludzi siegnolem po ten film, a ze horror jest moim ulubionym gatunkiem to zagospodarowalem 2godz, ktore okazaly sie straconymi godzinami.

To ze film nie jest orginalny, scenki straszenia tez nie sa orginalne, jeszcze moglem przelknac, naprawde trudno w temacie horroru zrobic obecnie cos porzadnego, ale ten film wogole nie straszy.

Niestety pare scenek jest komediowych, jak ta z lataniem matki po pokoju, brutalnosci jest tam zero, krwi tez, a co najgorsze rozwiazanie calej fabuly proste, za proste.

Niby na faktach, moze, napewno nie tak to wygladalo.

Koncowka filmu zakrwawa o kpine, co to za horror

 

gdzie nikt nie ginie :D

 

Jest sporo filmow o egzorcyzmach o wiele lepszych, jak tez sporo o nawiedzonym domu o wiele lepszych, lepiej siegnac po stare filmy niz ogladac ta nudna pozycje i naprawde dziwi mnie wysoka ocena tego filmu, nawet tu na forum.

 

2/10

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/116/#findComment-327765
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...