Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Grown Ups 2 / Jeszcze większe dzieci

Opis fabuły: Brak. Film takowej nie posiada. Debile, otoczeni jeszcze większymi, drugoplanowymi debilami. Lenny (Adam Sandler) wraca w rodzinne strony, zbiera paczkę kumpli, a My dostajemy szereg gagów. Nie śmiesznych, durnych. Wszyscy są przekolorowani i nie sposób na nich patrzeć. Tu nie ma normalnych postaci. Nie ma kogoś, z kim można byłoby się utożsamić, bo takich jak tutaj zamyka się w odosobnieniu, lecząc dla dobra ich samych i najbliższego otoczenia. Są problemy z dzieciakami, żonami, ale wszystko wrzucone w mikser, nie sposób wyróżnić jakiegoś składnika.

Zobaczymy tu szereg znanych twarzy, ale najbardziej ucieszą niespodzianki pokroju Stone Colda czy Shaqa. Żaden nie błysnął, ale wykorzystał dany mu czas. Gwiazda NBA zawdzięcza to raczej swojej posturze – kiedy się wygłupia, to taki potulny gigant – niżeli talentowi, ale przynajmniej jakiś atrybut udało się wyszukać. Oczywiście, to nijak nie ratuje całości, bo ich pobyt na ekranie, to jakieś 8 minut...

Jedynka miała jeszcze racje bytu (5/10). Nie była niczym wyjątkowym – została średnio przyjęta – ale dało się kilkukrotnie uśmiechnąć. Cieszyło zestawienie głównych bohaterów, którzy jeszcze mieli jakieś kariery. Teraz wchodzą w fazę odcinania kuponów. Witamy w sferze bezwartościowych niskobudżetówek, bo „Jeszcze większe dzieci” nie są przepustką do przedłużenia filmografii na srebrnym ekranie. Są potwierdzeniem bagna, w którym toniecie... SCSA wypada najlepiej - i nie trzeba być fanem wrestlingu, żeby to przyznać - ale czułbym się źle, gdybym wystawił inną ocenę - 1/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-325655
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Kolonia (2013)

 

Świat dotknęła katastrofa. Zlodowacenie zdziesiątkowało ludzką populację, a ci nieliczni "szczęśliwcy", którym udało się przeżyć Armagedon zeszli do podziemi i założyli tzw. kolnie. W jednej z nich żyją właśnie nasi bohaterowie zmagając się z trudami dnia codziennego - tzn. uśmiercającą ludzi grypą i despotycznym Masonem (Bill Paxton), z którego okiełznaniem ma problem nawet przywódca kolonii (w tej roli Laurence Fishburne). Wątpliwą sielankę przerywa sygnał SOS z sąsiedniej Kolonii 5. Trzech ochotników wyrusza w celu zbadania sprawy. Na miejscu - co nie powinno stanowić jakiegoś wielkiego spoilera - nasi śmiałkowie dokonują straszliwego odkrycia...

 

Bądźmy szczerzy - postapokaliptyczne kino to zazwyczaj był kicz pierwszej wody i nawet najlepsze filmy tego gatunku (czy jak kto woli - podgatunku) trącały tandetą na kilometr. Dzisiaj obrazy tego typu muszą zmagać się z wysokimi wymaganiami widza jeżeli chodzi o efekty specjalne i z tym, że wszystko zostało już pokazane i to na różne sposoby. Efekt: plagiat plagiatem pogania, ew. mówimy o inspiracji w przypadku tych bardziej udanych filmów (aczkolwiek można je policzyć na palcach niedowidzącego pracownika tartaku). Z tym samym musiał zmierzyć się Jeff Renfroe i niestety - wyszedł z tego starcia mocno poobijany, a właściwie to ledwie żywy. Najsmutniejsze jednak, że nie chodzi tutaj o efekty (scenografia daje radę, a twórca ograniczył efekciarstwo, wybuchy itp. co filmowi wcale nie zaszkodziło) czy o zżynanie oklepanych pomysłów, ale o brak pomysłu na pociągnięcie akcji i na dobre zakończenie. Ten film skończył się gdzieś tak o 15-20 minut za szybko. Do pewnego momentu Renfroe nieźle demonstrował swój lodowy świat, budował napięcie i kreślił relacje między bohaterami. A później bohaterowie wleźli do tej strasznej ciemnej dziury i wszystko zaczęło się sypać jak domek z kart. Akcja przyspieszyła i coraz bardziej uwydatniała absurdy, które można było - po małej burzy mózgów lub też spokojnym przemyśleniu sprawy - wyeliminować. Nie chce mi się wyliczać wszystkich, ale jedną z najbardziej rażących wpadek jest to, że pomimo wiecznie sypiącego śniegu ślady bohaterów pozostają na nim widoczne nawet po kilku godzinach, co można byłoby nawet olać, gdyby nie fakt, że stanowi to ważną kwestię w całej historii. Zakończenie pozostawia niedopowiedzenie, ale nie takie jak w tych najlepszych filmach. Zamiast zmuszać do myślenia nasuwa bardziej taki oto smutny wniosek: reżyser nie wiedział co zrobić dalej, żeby cały film nie był tak banalny (chociaż i tak był), to zrobił "ciach!", żeby ludzie byli zaskoczeni... Jeżeli chodzi o nawiązania to mi historia skojarzyła się przede wszystkim z kultowymi "Screamersami". Też mamy tajemniczą wiadomość z innej kolonii i śmiałków, którzy lezą sprawę zbadać, co okazuje się niekoniecznie fortunnym rozwiązaniem. W przeciwieństwie do kultowego obrazu z Peterem Wellerem tutaj oddalone od siebie bazy nie zwalczają się wzajemnie, a trzymają sztamę, a przywódca kolonii nie chodzi z najlepszym kumplem na kielicha, ale kombinuje jak by mu tu ukrócić pazurki. A tym, że filmy te dzieli różnica gdzieś tak dwóch klas (jak u mnie "Tajemnica Syriusza" to siódemka z dużym hakiem, a "Kolonii" dałem naciągane 5/10) chyba nie muszę wspominać. Ja niemal chciałem plagiatu Screamersów, filmu w tym stylu... Ale "Kolonia" to film, który próbuje nie być Screamersami i summa summarum wychodzi coś płytkiego i niezbyt ciekawego. Jeżeli chodzi o aktorów to Fishburne i Paxton trzymają poziom, reszta (łącznie z głównym hero granym przez Kevina Zegersa) niknie w blasku tych przyzwoitych, drugoplanowych aktorów. Paxton co prawda bardziej pasuje mi na histeryków w stylu Hudsona z drugiej części "Obcego" lub cwaniaka z "Prawdziwych kłamstw", ale to chyba głównie moje przyzwyczajenie i zwykłe czepialstwo. Natomiast Fishburne gra to co zawsze - przywódcę zagubionych w postapokliptycznym świecie duszyczek i jak zwykle robi to przekonująco.

 

Jeszcze a propos Fisburne'a i tej łatki postaci morfeuszopodobnych - tak sobie myślę, że gdy nadejdzie Armagedon i jakimś cudem przeżyję (chociaż znając swoje życiowe szczęście pewnie zginę w pierwszej kolejności, bo jak zaczną napierdalać atomówkami, to ja będę stał w epicentrum, ew. w miejscu, gdzie mnie tak napromieniuje, że będę zdychał w męczarniach), to wejdę do jakiegoś bunkra, a tam już będzie siedział Laurence organizując ostatnią oazę ludzkości na gruzach zniszczonego świata.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-325730
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Before Midnight / Przed północą

Jesse (Ethan Hawke) i Celine (Julie Delpy) poznali się 20-lat temu w pociągu do Wiednia. Spędzili ze sobą noc, by rozstać się i znów na siebie trafić po dziewięciu latach przed zachodem słońca w Paryżu. Od tamtego lata minęło kolejnych dziewięć lat. Gdzie są teraz?

Nastawcie się na długie dialogi o życiu, seksie, miłości. Przynajmniej nastawiajcie się wtedy, jeśli chcecie zobaczyć tegoroczną produkcją, z bardzo wysoką średnią ocen (8,5 na Imdb). „Before Midnight” jest jak „Rzeź” Polańskiego, obdarta z komedii i pozbawiona Christopha Waltza. Jak Woody Allen bez ciętych ripost. Niby wszystko ładnie obrazuje funckjonowanie takiego związku, ale nie wychyla się ponadto nawet na sekundę.

Ciężko trzymać tu za kogoś kciuki - choc reżyser (Richard Linklater) wyraźnie faworyzuje reprezentanta swojej płci. Rozmowy są dobrze prowadzone, ale niezbyt błyskotliwe. Nie ma tu jakichś ciekawych spotrzeżeń. Raczej dobrze odwzorowana gadka, doświadczonego związku z problemami. Momentami zabawna, w większości trywialna.

Moim sporym żalem był brak sceny, w której moglibyśmy zobaczyć jak to wyglądało, gdy dopiero się poznawali. Znamy to tylko z opowieści, ale byłoby to pewnie fajnym kontrastem dla tego, co oglądamy teraz. Jak się okazało, po takie sceny musimy sięgnąć do... poprzednich części - Before Sunrise (1995) i Before Sunset (2004), z tymi samymi aktorami. Pytanie tylko, czy te postacie są aż tak ciekawe, by prześledzić ich losy. Obawiam się, że nie. Raczej znajdę tam oklepane romansidła – a i rzekomo opisywana tu trójka, jest najlepsza.

Doceniam, jak sobie to wszystko koleś rozplanował. Faktycznie spotkali się w 1995 (Before Sunrise), później ich drogi się rozeszły, aż do 2004 (9-lat później – Before Sunset), a My śledzimy jak jest teraz (czyli kolejne 9-lat – Before Midnight). Jednak pierwszą myślą było, a co gdyby zmarł? Albo podobny los spotkał którąś połówkę? „(...) i cały mYsterny plan też w pizdu” – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-325888
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  174
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  17.01.2013
  • Status:  Offline

Doskonały Świat-1993

 

Patrząc na filmowy dorobek Clinta Eastwooda, który w maju tego roku skończył 70 lat, to nie wydaje mi się, aby jedna z żywych legend kina była niespełniona w swoich twórczych założeniach. Gdy sprawdził się w roli rewolwerowców, stróżów prawa i żołnierzy, postanowił również zasiąść za stołkiem reżyserskim. I chociaż mam do nadrobienia przynajmniej trzy istotne pozycje w jego filmografii, to z pewnością mogę stwierdzić, że z Eastwooda tak dobry reżyser, jak aktor (ale w zasadzie chyba każdy to wie). Niemniej jednak to, w jaki sposób Clint ukazuje relacje międzyludzkie, należy naprawdę docenić. Te wszystkie rodzinne nieporozumienia, przyjacielskie sprzeczki stanowią tło, dzięki któremu udaje się widza wciągnąć w seans, zaciekawić go, otworzyć dla niego kolejny temat do przemyśleń. Ale on robi to ze wspaniałym wyczuciem – nigdy nie odciąga zbytnio od wątku przewodniego, ani nie ma się wrażenia wpychania czegokolwiek na siłę. Po prostu to wszystko stanowi solidny kolektyw. Nie inaczej jest z filmem „Doskonały świat”.

 

Po ucieczce z więzienia Butch Hayness oraz jego kolega Terry Pugh napadają na matkę z dziećmi - świadków Jehowy. Następnie porywają najmłodszego członka rodziny, czyli syna Phillipa. Po zabiciu Terry’ego, Butch chce razem z Phillipem dotrzeć do granicy. Między dwójką bohaterów rodzi się uczucie pięknej przyjaźni, lecz w podróży przeszkadza im nieustępliwy policjant Red Garnett.

 

Doskonały świat? Czy takowy istnieje? Eastwood stara się dać odpowiedź na to pytanie bardzo oryginalnie, gdyż z początku utwierdza nas w przekonaniu, że takie coś jest możliwe do osiągnięcia. Nawiązanie przyjaźni między kryminalistą a zwykłym dzieckiem jest sednem sprawy. To posłużyło za modelowy przykład, iż jest możliwość utworzenia takiego idealnego świata. Niestety, czarny charakter – czyli policja, stara się popsuć tą strukturę. (SPOILER I udaje im się, zabijając Butcha, gdyż myśleli, iż sięga po pistolet KONIEC SPOILERA). Idea doskonałego świata ściera się z brutalną rzeczywistością, która jak nic daje dowody, że doskonałość nie istnieje, a tym bardziej w tak zepsutym Świecie, jak nasz.

 

Pod lupę warto dać również postać głównego bohatera, ponieważ jego poczynania w trakcie akcji filmu często są najzwyczajniej w świecie właściwe. Zabija współwięźnia, który dokuczał Phillipowi i do tego on był prowodyrem napaści na świadków Jehowy. Pozwala przyjacielowi robić to, czego na co dzień matka mu zabraniała. Mógł poczuć się jak w noc Halloween, zbierając słodycze. Gdy znajduje się na farmie czarnoskórego rolnika, interweniuje widząc tyrana, który za każde głupstwo okropnie mocno bije swojego syna. I tutaj najbardziej uwydatnia się jego szlachetność, dzięki której przez cały seans z nim sympatyzujemy. Butch mimo tego, iż został aresztowany za kilka napaści, to z pewnością nie jest takim z ducha kryminalistą. Na złą drogę sprowadził go brak ojcowskiej ręki.

 

Właśnie podczas pobytu u tego rolnika, postrzeganie obydwu bohaterów – Butcha i Phillipa zmienia się niemalże diametralnie, bowiem za to, że Hayness chce zabić zwyrodniałego ojca, Phillip postrzela go. I teraz dziecko, której zwykle jest symbolem niewinności, staje się obiektem naszej nienawiści. Kiedy na początku kryminaliści napadają na rodzinę świadków Jehowy, to na Butcha patrzy się, jak na negatywnego bohatera, a Phillipa nam żal. Teraz następuje zwrot o 180 stopni.

 

Porównując te dwie sceny, widać jak na dłoni, bardzo niejednoznaczne postaci, które podczas seansu intrygują, zwłaszcza podczas finału. Finału, który wiele osób uważa za jakiś słaby, przydługawy i takie tam. Dla mnie jest bardzo szarpany, a przez to realistyczny. Eastwood świetnie ukazuje dylemat zakłopotanego dziecka, które nie może pogodzić się z tym, że postrzeliło Butcha, a gdy ten każe mu iść do jego mamy, Phillip mocno się waha, co chwila nie mogąc oderwać się od towarzystwa swojego przyjaciela. I to wszystko kończy się, jak się kończy – patrz spoiler. Końcówka potrafi wyzwolić duże pokłady skrywanych emocji i jest tragiczna, a przez to jeszcze bardziej prawdziwa.

 

Nie można nie wspomnieć o Kevinie Costnerze, która to rola Butcha, była moim zdaniem, drugą po Dunbarze z „Tańczącego z wilkami”, najlepszą w jego karierze. Za nim plasuje się bardzo dobry (jak zawsze) Clint – tyle, że gra postać do bólu przerysowaną. Red Garnett -stróż prawa mający w głębokim poważaniu media i władze = Harry Callahan 20 lat później. Tylko to mnie poirytowało w tym filmie, naprawdę tylko to. Nie mam nic przeciwko Eastwood’owi mówiącemu jakieś mocne one-linery, ale nie w przebraniu policjanta. Bo za dużo już tego widziałem. Poza tym dobrze spisała się Laura Dern – aktorka znana z „Blue Velvet” i „Parku Jurajskiego”.

 

I tak Clint zrobił kolejne głębokie, wielowarstwowe dzieło z przesłaniem. Z jednej strony takie nieprawdziwe, z drugiej aż nazbyt realne. Moim zdaniem, to najlepszy film Eastwooda w jego karierze reżyserskiej. Oprócz postaci Reda Garnetta, nie ma tutaj nic wadliwego. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, więc „Doskonały świat” otrzymuje notę najwyższą z możliwych, z mojej strony całkowicie zasłużoną.Ocena 9/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-325979
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Red 2

Frank Mosses (Bruce Willis), mimo chęci prowadzenia spokojnego życia, zostaje wciągnięty w ratowanie świata przed bronią masowej zagłady. Formuje swoją starą ekipę – z Malkovichem na czele – choć niektórzy przyjaciele, dostali zlecenia na jego głowę. Ściga i jest ścigany.

Jeśli jesteście zaznajomieni z pierwszą częścią, to wiecie czego się spodziewać. W moim przypadku ta wiedza była trochę szkodliwa. Byłem przygotowany na wszystko, co się wydarzy, na długo przed tym, jak objawiło się na moich oczach. W warstwie komediowej nie byli w stanie mnie zaskoczyć, a w sensacyjnej strasznie się starali. Nie wiem, czy widziałem kiedyś więcej kiczotowatych, ściągniętych z powietrza zwrotów akcji, w niecałe 2-godziny. Agenci zmieniają strony jak rękawiczki, a naiwność niektórych razi bardziej, niż ta bomba za którą wszyscy biegają. Po czasie już nawet nie zwracałem uwagi, kto jest z kim, a już na pewno nie chciałem wiedzieć dlaczego. Miałem zresztą problem z edycją, jaka została zaserwowana. W zasadzie każda ważniejsza scena, jest ucinana w celach komediowych. Ktoś ich tam niby goni, ale nigdy do końca nie będzie nam dane zobaczyć, jak uciekli. Ktoś jest w tarapatach, widzimy, że z nich zaraz wyjdzie, ale nie do końca będzie nam dane zobaczyć, jak tego dokonał. Tak jakby nie chcieli obrażać za bardzo naszej inteligencji... w filmie o emerytowanych terminatorach.

Mieszane uczucia mam równiez, jeśli chodzi o nowe postacie. To starzy wyjadacze jak Hopkins i Zeta-Jones, wsparci ninją z GI Joe - Byung-hun...whatevs – którego zadaniem są tylko przekozaczone walki i obowiązkowa scena bez koszulki. Mimo braku rażących błędów aktorów, każdy jeden z tych bohaterów, jest powiązany z mniej atrakcyjnymi aspektami fabuły. Zeta-Jones to stara miłość Franka, z czego nie może być zadowolona jego obecna luba. Wiadomo, że mamy małą rywalizację, między fajtłapą, a rosyjską seksbombą. Strasznie nienaturalnie poprowadzone, choć Zeta do roli pasuje idealnie. Poczciwy Anthony w ogóle nie porywa. Dawno nie widziałem go tak szarego, tak mało wartościowego. Obsadzony w roli wariata, wrażenia nie zrobi na nikim. A Byung? Jego zadaniem są tylko przekozaczone walki i obowiązkowa scena bez koszulki :wink:

To w starych wyjadaczach znajdziemy pociechę. Tym razem na wykręconego Malkovicha byłem gotowy – w przeciwieństwie do jedynki – ale na uroku nie stracił wcale. Facet dalej rozbraja każdą sceną. Tak jak było z jedynką, jeśli ktoś coś wspominał, to właśnie jego kreację.

Brakuje mi tego planowania - rodem z heist movies. Przeskakiwali ze sceny na scenę, nie dając się człowiekowi wkręcić, przejąć. Czekamy tylko na jakieś gagi. Te w większości są udane, ale dość znane i oklepane. Chyba najwyższy czas odesłać ten projekt na emeryture – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-325986
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Zambezia(2012)

 

W samym sercu Afryki, nieopodal majestatycznego wodospadu, leży imponująca ptasia metropolia – Zambezia. Młody sokół, skuszony obietnicą sławy, opuszcza rodzinną dżunglę, by - wbrew woli strachliwego ojca - odwiedzić stolicę pierzastych i przystąpić do prestiżowej eskadry myśliwców, szkolonych do patrolowania nieba nad Zambezią. Zatroskany losem potomka ojciec rusza jego śladem, ale wkrótce zostaje schwytany przez niesympatycznego jaszczura. Złoczyńca chce wykorzystać sokoła do niecnego planu przejęcia kontroli nad ptasim rezerwatem. Od tej chwili przyszłość całej Zambezii spocznie na skrzydłach młodego bohatera oraz jego wiernej przyjaciółki.

 

Po ten film sięgnąłem tylko z jednego powodu. Mianowicie natknąłem się na yt na trailer tego filmu, który zapowiadał, że głosy w tym filmie będą podkładać min. członkowie Kabaretu Moralnego Niepokoju, który jest niewątpliwie najlepszy na polskiej stronie kabaretowej. Odnośnie samego filmu, to bardzo przyjemnie się go ogląda. Piękne krajobrazy zostały świetnie zrobione przez speców od animacji. Sama historia jest bardzo prosta, tak jakby wycięta z filmów z gatunku wyciskacze łez dla kobiet. No bo jak inaczej nazwać historię ojca, który samotnie wychowuje syna i chce go ochronić przed całym złem tego świata. Jednak syn chce zwiedzać świat i opuszcza ojca, który tęskniąc za synem wyrusza za nim i wpada w kłopoty, które mają związek z tytułowym miastem. Cały film trzyma się kupy, a bez zbytniej przesady mogę powiedzieć, że największymi gwiazdami jest stado Marabutów, których teksty podnoszą mocno ocenę filmu. Jak ktoś lubi fajne animacje to polecam.

Ocena: 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-326004
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Mud / Uciekinier

14-latkowie Ellis (Tye Sheridan) i Neckbone (Jacob Lofland), wymykają się z domu, by popływać łódką po rzece Missisipi. Na jednej z pobliskich wysp, ich wzrok przykuwa łódź zawieszona na drzewie. Tam mieszka Mud (Matthew McConaughey). Poszukiwany przestępca, ukrywający się przed policją i łowcami nagród.

Z oglądania „Mud” można czerpać przyjemność na kilku płaszczyznach. Dobra historyjka pościgowa, gdzie bezdomny jest ścigany, a sam goni za swą miłością - Juniper (Reese Witherspoon) - i dorastający chłopcy, wciąż wierzący w takie pojęcia jak miłość, przyjaźń czy honor, których dopadają notoryczna kłamstwa dorosłych. Teraz to oni mierzą się z trudnymi decyzjami, choć wciąż są naiwnymi dzieciakami. Ich naiwność porusza. Są w stanie zaufać nieznajomemu z ciemną przeszłością, bo daję im uczucie podniecenia – w sensie ciekawej przygody - i przynależności. Takiej ciężko szukać w ich rodzinnych stronach. Wierzą i chcą wierzyć. Ufają i muszą ufać. Dadzą coś od siebie, ale również oczekują czegoś w zamian.

Reżyser przedstawia tu dawno zapomniane wartości, co najlepiej podsumowuje jeden z bohaterów, zapytany czemu chcę przywieźć jedzenie nieznajomemu – „bo tak po prostu trzeba”. Mimo akcji osadzonej w 2011 roku, przedstawiony świat jest daleki od komputerów, telefonów komórkowych czy internetu. Z jednej stroni zacofani, z drugiej prawdziwi, ludzcy.

McConaughey daję dobrą kreację, ale to Tye Sheridan kradnie show. To on opowiada nam tę historie. To jego emocje odczujemy, a przynajmniej odczułem je ja. Jego kumpel raczej był alternatywnym tokiem myślowym, a Reese Witherspoon miała tylko być upragnioną miłością – czyt. ma wyglądać. Trochę szkoda, że nie przedstawili jej jako tej „kobiety idealnej”, potęgując tym samym tę walkę o miłość.

Kilka warstw, które nie drażnią oczu, nie obrażają inteligencji. Funkcjonują jak dobrze naoliwiona maszyna, gdzie każda część jest zależna od drugiej. „Trzeba obejrzeć samemu” – Mud (Matthew McConaughey) – 7/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-326013
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Mud (Matthew McConaughey) – 7/10

 

Jestem pozytywnie zaskoczony taką oceną.Taka dosyć prosta budowa filmu kazała mi myśleć, że dostaniemy od Ciebie ocenę może w granicy 5/10 czy może nawet nieco niżej.Taki mega zawód, bo chyba z 99%(prawie wszyscy) dali na Rotten Tomatoes pozytywną ocenę filmowi.Sam byłem na tym już dosyć dawno w kinie(chyba jeszcze przed sesją letnią to było, mogę się mylić) i byłem bardzo zadowolony.Obecnie widnieje u mnie na IMDB 8/10, choć zastanawiam się cały czas, czy to nie jest troszeczkę za wysoko, i takie "Polowanie", któremu dałem 7/10 jest tuż za nim.No, ale o tym się jeszcze pomyśli.Myślę jednak, że jeżeli rozpatrywać kto dał tutaj lepszą kreację, to myślę że tutaj jest na remis pomiędzy młodym a Mudem.Być może nawet przy takim jak na razie słabym roku w kreacje aktorskim, mogą nawet być nominacje za aktorstwo(bo o najlepszym filmie przy takim przyjęciu ma chyba zagwarantowane).

 

btw. Jest już połowa roku, a moim numerem 1 jest do tej pory wciąż Układ Zamknięty z 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-326032
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Będziesz legendą, człowieku (2012)

 

Najnowszy film Marcina Koszałki – to opowieść o Mistrzostwach Europy w piłce nożnej – największej imprezie sportowej w historii Polski i jej bohaterach: polskich piłkarzach. Koszałka towarzyszy z kamerą kadrze, obserwuje nastroje kibiców i zastanawia się: jak ci ludzie wytrzymają tak ogromne ciśnienie i presję Polaków?

 

Ten film chciałem obejrzeć już w tamtym roku, ale zupełnie o nim zapomniałem. Dopiero dzisiaj trafiłem na niego i postanowiłem obejrzeć. I w sumie trochę się zawiodłem. Jakby to to powiedzieć, tą produkcję można obejrzeć jednym ciągiem, ale po seansie nie będzie się czuło zbyt dużej satysfakcji z jego obejrzenia. Autor skupił się w większości na osobie Damiena Perquisa, jakby był gwiazdą naszej kadry. Ale chodzi głównie o jego rozterki życiowe i życie rodzinne. Trochę jest równie Wasyla, który trochę podnosi poziom tego filmu. Ogólnie rzecz ujmując jest to film będący przeciwieństwem swojego tytułu. Jest to spowodowane tym, że ani Perqis, ani reszta polskich grajków dzięki euro legendami z pewnością się nie stało. Najbardziej w tym filmie zażenowały mnie sceny w których pokazywany był ex- prezes Lato, którego głupia gadka wprowadziła w zakłopotanie nawet Jurka Dudka. Podsumowując, film da się obejrzeć, ale nie jest on jakiś wybitny. Zirytować potrafią też animacje pomiędzy scenami w filmie i podrasowane odgłosy kopania piłki czy oddychania zawodników.

 

Ocena: 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-326087
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  148
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  10.08.2012
  • Status:  Offline

Behind the Candelabra - zgodnie z radą N!KO obejrzałem film i się nie zawiodłem, w pewien zawikłany sposób. Rzeczywiście film jest ciekawy, ale historie gejów mnie raczej średnio interesują, co nie zmienia faktu że teraz będę częściej zaglądał do tego działu i pytał się Nikodema o filmy ;) jak na moje porąbane standardy mogę dać 8/10
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-326090
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Drugie oblicze (2012)

 

Luke (Ryan Gosling) to motocyklowy kaskader, który postanawia rzucić dotychczasowe zajęcie, gdy dowiaduje się, że jego była dziewczyna (Eva Mendes) ma z nim dziecko. Motocyklista chce zająć się rodziną, ale nie zostaje przyjęty z otwartymi ramionami. Grana przez Mendes kobieta zdążyła sobie jakoś ułożyć życie i znaleźć innego partnera życiowego. Luke chce odzyskać ją i dziecko, a żeby ich utrzymać zaczyna napadać na banki. Podczas jednego z nich wpada na Avary'ego Crossa, młodego policjanta (w tej roli Bradley Cooper) i te spotkanie na raz przesądzi o losie nie tylko obydwu bohaterów, ale i ich potomków.

 

Jestem fanem Ryana Goslinga, ale za każdym razem, gdy biorę się za jakiś film z jego udziałem, to mam świadomość jednego: drugiego "Drive" już nie będzie. Gosling stworzy dobrą kreację, będzie świetnie grać twarzą (jak dla mnie od czasów Eastwooda nie było aktora, który robiłby to równie udanie), ale bezimiennego drivera z dzieła Refna nie przeskoczy. Tak oczywiście jest i tym razem. Ale jest na tyle dobrze, żeby Gosling przyćmił resztę obsady z Cooperem na czele. Film jest dobry do momentu, gdy poznajemy historię Luke'a. Później zaczyna być gorzej, momentami historia nuży, aczkolwiek nie na tyle, żeby seans sobie odpuścić. Mimo wszystko chcemy poznać koniec tej opowieści i zobaczyć, co też twórca chciał nam przekazać. Najciekawszym motywem i zarazem kluczem do zrozumienia filmu jest dwoistość postaci, paradoks działań i motywacji. Oczywiście nie ma tutaj podziału na zły bandyta i dobry policjant. Bandyta robi złe rzeczy, ale ze szlachetnych pobudek. Policjant - na odwrót. Jego czyny są dobre, ale najczęściej stoją za nimi cwaniactwo, a czasami instynkt samozachowawczy (cecha, której - dla odmiany - Luke w ogóle nie posiada), rzadziej jakieś szlachetne pobudki. Obok tego oczywistego wątku płynie kolejny motyw - grzechów rodziców, za które pokutują ich dzieci. W tym starciu dwóch środowisk sympatia widza skłania się ku postawionemu pod ścianą bandycie i jego rodzinie, a nie familii policjanta o jego skorumpowanych kumplach nie wspominając. Poza tym jest to dość mocne kino. Kolejny obraz, który pokazuje skurwienie świata. Jako że jest tego pod dostatkiem w realu, a w filmach często szukam odskoczni od podobnego syfu, to zaraz po obejrzeniu "Drugiego oblicza" musiałem włączyć sobie coś lżejszego, coś na odmóżdżenie. Ale tak poza tym nie jest to jakiś rewelacyjny film. Historia jest ciekawa, ale nie rzuca na kolana. Aktorsko rządzi Gosling, a reszta jest co najwyżej solidna, ewentualnie zamula. Plus za ścieżkę dźwiękową dla Mike'a Pattona - zwłaszcza kawałek, który pojawia się, gdy Luke jedzie motorem drogą przecinającą las, a który słyszymy później, gdy bodaj tą samą drogę jego syn jedzie rowerem. Ostatecznie dałem 6/10 na filmwebie, aczkolwiek gdyby ktoś kazał mi ocenić ten film w połowie seansu, to dałbym 7/10 z dużym hakiem.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-326125
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

After Earth / 1000 lat po Ziemi

1000 lat temu, na Ziemi doszło do kataklizmu, który zmusił ludzi do ewakuacji. Nowy dom znaleźliśmy na planecie Nova Prime. Poważanym generałem jest tu Cypher Rage (Will Smith), który pogrążony pracą, nie miał okazji na dobre poznać swojego syna, Kitaia (Jaden Smith). Za namową matki, próbą odbudowania stosunków będzie wspólna misja w kierunku Układu Słonecznego. Ich statek zostaje trafiony przez meteoryty, a zmuszeni do lądowania trafiają na trzecią planetę od słońca. Jako jedyna dwójka ocalałych, to młody musi wziąć ciężar wysłania sygnału na swoje barki.

Faktycznie doszło do katastrofy na naszej planecie. Wraku statku kosmicznego może nie ma, ale nikomu potrzebny nie jest, po zetknięciu z tym czymś. Jeśli każdy człowiek by to obejrzał, to faktycznie zaczęlibyśmy masowo opuszczać Ziemie. To nie mogło się przecież wydarzyć. Jak mając ojca z synem, grających ojca i syna, można nieudolnie przedstawić interakcje rodzica z dzieckiem??!! Dojrzewanie w wykonaniu M Night Shyamalana, to nie najlepszy widok. W zasadzie niewiele rzeczy w jego wykonaniu kończy inaczej. Potrafi zepsuć każdy pomysł, potrafi się wyłożyć nawet na najprostszych historiach. „After Earth” to kolejny na to dowód.

Tu nie ma przygody. To jest najbardziej nudny survival, jaki można dostać w dzisiejszych czasach. Jeden, pozbawiony emocji zgred, siedzi w swoim kokpicie, wydając rozkazy małemu, który błąka się po lesie i krzywi do dziwnych stworzeń. To cała historia, majaca na celu zbudować ich relacje – wykładając się niemiłosiernie, szczególnie pod koniec, co już woła o pomstę do nieba (!) - a co gorsza jest to też cała obsada. Rodzinny piknik w motywach sci-fi. Teatr dwóch aktorów. Połowa niesamowicie nudna, druga połowa nigdy nie będzie tak dobra, jak ta pierwsza. Obawiam się, że nigdy też nie bedzie tak dobra, by ktoś śmiał ją nazwać dobrym aktorem...

Shyamalamanalamanaman ma ten swój powolny styl. Jeśli fabuła dopisze, aktorzy dopiszą, intryga jakaś jest, to można się wkręcić i cieszyć z oglądania – Szósty Zmysł, Niezniszczalny. Jeśli nic z tego nie ma, to trzeba uciekać, jak przed predatorem chcącym wypruć nam flaki. Mnie zeżarł, Wy macie jeszcze szansę uciec – 1/10

Ale „Ostatni wladca wiatru” – poprzedni film reżysera, który dostał ode mnie wieloma malinami, za najgorszy film 2010 - i tak jest gorszy. Nie wiem, czy to jakiekolwiek pocieszenie :wink:

 

btw. Jest już połowa roku, a moim numerem 1 jest do tej pory wciąż Układ Zamknięty z 8/10

 

Układ jeszcze przede mną, ale na chwilę obecną – po ponad pół roku - wygląda to następująco.

(bez krótkich opisów, bo na takie przyjdzie jeszcze czas)

Top 10:

1. Behind the Candelabra – 7/10

2. Wielki Gatsby – 7/10

3. Mud – 7/10 - bo uznaje to za film z 2013, pomijając premierę z Cannes rok wcześniej

4. Iron Man 3 – 7/10

5. World War Z – 7/10

6. Oz: Wielki i potezny – 6/10

7. 42 – 6/10

8. W ciemnosc: Star Trek – 6/10

9. Krudowie – 6/10

10. Snitch – 6/10

 

Worst 10:

1. Pila mechaniczna – 1/10

2. Straszny Film 5 – 1/10

3. Podejrzani zakochani – 1/10

4. After Earth – 1/10 - Nienawidze Shyamalana, ale sukcesu sprzed 3lat nie powtórzy

5. The Call – 1/10

6. Szklana pulapka 5 – 1/10

7. Movie 43 – 1/10

8. Jeszcze wieksze dzieci – 1/10

9. Tylko Bóg wybacza – 1/10

10. Dark Skies – 2/10

 

Autor zaznacza, że pod koniec roku może dojść do sporych roszad, między zobrazowanymi tutaj tytułami. To było na szybko, na tę chwilę, ale pewnie okaże się sporą pomocą przy tworzeniu właściwej listy 2013.

Wiadomo, że jesteśmy w trakcie drugiego filmowego etapu, który można zaobserwować w danym roku. Pierwszy, to sezon ogórkowy. Niezachęcający na wyjście do kina. Pogoda nieatrakcyjna, puszczane filmy jeszcze mniej. Zwykle trafiają tam mniejsze projekty, które totalnie utonęłyby w innym segmencie. Etap/Segment drugi, to wakacje, gdzie kina zalewają blockbustery. Pierdzi wszystko efektami, bo targetem jest młodzież. Dostajemy Iron Many, Supermany, i inne Pacific Rimy. Tak dochodzimy do tego, co tygrysy lubią najbardziej. Etap trzeci, końcówka roku, czyli zbliżają się Oscary - tzw "Sezon Oscarowy". Jak chcemy zwiększyć szansę na statuetkę, upewniamy się, że w tym segmencie ruszy projekcja naszego filmu. To tam dostajemy kino bardziej ambitne. To te filmy zwykle zalewają nasze listy Top i nie inaczej będzie tym razem.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-326146
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

To jak już się chwalimy, co kto widział do tej pory i jak to się tutaj układa, to i ja też swoje listy przedstawię:

 

TOP 10 Najgorsze:

 

10.The Host(Intruz) 2/10

09.12 Rounds:Reloaded(12 Rund 2) 1/10

08.Hansel & Gretel:Witch Hunters(Hansel & Gretel:Łowcy Czarownic) 1/10

07.Podejrzani Zakochani 1/10

06.Texas Chainsaw(Piła Łańcuchowa) 1/10

05.Scary Movie 5(Straszny Film 5) 1/10

04.Grow-Ups 2(Jeszcze Większe Dzieci) 1/10

03.Movie 43 1/10

02.The Purge(Noc Oczyszczenia) 1/10

01.Temptation(najnowszy gniot od Tylera Perry'ego) 1/10, ale powinienem dać 0/10

 

Top 10 Najlepsze:

 

10.Iron Man 3 6/10

09.Stoker 6/10

08.Drogówka 6/10

07.The Croods(Krudowie) 6/10

06.Side Effects(Panaceum) 7/10

05.Monsters University(Uniwersytet Potworny) 7/10

04.Imagine(zaliczam to do tego roku,ale nie jestem pewien) 7/10

03.Jagten(Polowanie) 7/10

02.Mud(Uciekinier) 8/10

01.Układ Zamknięty 8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-326155
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Wolverine

Wracamy do historii Wolverine’a (Hugh Jackman), który ma dość bycia nieśmiertelnym. Nawiedzany nocnymi koszmarami, jest w największym dołku z możliwych. Od śmierci swojej miłości, Jean Grey, porzucił walkę o sprawiedliwość, usuwając się w cień. Spokój nie trwa długo, gdy odszuka go stary, zamożny znajomy z Japonii, który ma dla Logana nietypową propozycję.

Nowy „Wolverine” z gracją baletnicy stara się balansować między kreskówkową historią znaną z komiksów, a opowieścią o szerszym przesłaniu. O ile na samo gibanie się po sznurku ciężko narzekać – całkiem zgrabnie sobie z tym reżyser radzi - tak finalnie kończy to się na niczym. Ani to kino ambitne, ani jakiś genialny film z mutantami w tle. Dość standardowy mix, cenionego Marvelowskiego kiczu i mało porywającego scenariusza.

Hugh Jackman to dalej absolutny top, jeśli chodzi o odwzorowanie komiksowego bohatera. Przepycha się o pierwsze miejsce z Iron Manem, a tego dzierżącego żółtą koszulkę lidera, nie sposób jednoznaczenie wskazać. Zwycięzce najpewniej wyłonimy na ostatniej prostej, czyli po wrzuceniu ich do jednego filmu – czekam! W nowej odsłonie jego przygód, brakuje przede wszystkim wsparcia. Nie doszukamy się ciekawych postaci, a i każda jedna będzie podobna do drugiej – i tu bynajmniej nie chodzi o rasistowskie podejście do Azjatów i skośnych oczu :wink: Wszyscy są z kartonu wycięci ze swoimi wątkami miłosnymi. Jest tu tyle związków – obecnych i byłych – i miłości – szczęśliwej i tej trochę mniej – że spokojnie mogą stawać we szranki z telenowelą. Niekoniecznie tego oczekuję od tego zmutowanego gatunku. Może tym zmiękczyli innych – zwolenników filmu, jak i tego wydania komiksu – ale mnie na pewno nie. Chyba, że za „zmiękczenie”, uznamy przejście z zaciekawienia na patrzenie która godzina.

Jak brakuje wsparcia wśród postaci, to wiadomo, że brakuje też antagonisty. Ci którzy zazwyczaj stoją na szcycie wśród wyróżnień, tutaj nie dostali należytego reprezentanta. Wystawili ponętną blondynkę, Viper (Svetlana Khodchenkova), której atuty na wyglądzie się kończą. Ni to zagrożenie, ni to jakaś wielka kreacja. Granica przyzwoitości może i została osiągnięta, ale tak naprawdę, to nawet na papierze nie jest jakiś szczyt geniuszu. Jeszcze gorzej to wszystko wygląda, kiedy zaczniemy ich rozliczać za efektowne akcje. Okazuje się, że ta najbardziej „kozacka”, jest dziełem walki ze zwykłym człowiekiem, statystą. Tylko czy jak takie cuda zaczyna wyprawiać człowiek, to to nie jest głupota? Zrozumiem mutant, ale zwykły koleś z nożem? Powoli żałuję, że to ta scena, która ma siedzieć w głowie.

Zahaczyłem o 3D, które naturalnie – bo jakże by inaczej – nie ma racji bytu. Jest takie jak ten Wolverine... bez pazura. Jedynie tytułowy bohater może człowiekowi ten czas wynagrodzić. Robi to najlepiej jak potrafi, czyli tak jak w poprzedniej „Genezie”, która to przy tym miała być jakimś trędowatym – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-326246
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Tylko Bóg wybacza (2013)

 

Julian (Ryan Gosling) jest właścicielem klubu, w którym organizowane są walki muay thai. Jego starszy brat Billy gwałci i morduje prostytutkę. Zrozpaczonemu ojcu dziewczyny zemstę umożliwia Chang, tajemniczy anioł zemsty (Vithaya Pansringarm). Julian nie garnie się do odwetu, ale sytuację zmienia przyjazd jego matki. Apodyktyczna Cristal (Kristin Scott Thomas) wywiera presję na swoim młodszym synu, aby pomścił brata.

 

W końcu obejrzałem... Zawczasu zostałem uprzedzony, że nowe dzieło trójki Nicolas Winding Refn (reżyser), Cliff Martinez (muzyka) i Ryan Gosling (główny aktor) nie tworzą kontynuacji "Drive" (a były takie doniesienia lub może raczej fantazje fanów), a będzie to coś bardziej w stylu "Valhalla rising". Przygotowałem się zatem na brutalne, dłużące się niemiłosiernie niczym samorządowe sesje i naszpikowane symboliką widowisko. I właśnie to dostałem. Refn znowu zabiera nas w zaświaty. Historia przedstawiona na ekranie to tylko pretekst do pokazania mnogości symboli i niedopowiedzeń. Próba interpretacji poszczególnych postaci czy zdarzeń z góry skazana jest na porażkę. Obieramy jakiś trop, żeby prędzej czy później trafić w ślepy zaułek. Ja rozkminiłem sobie, że Refn podobnie jak w "Valhalla rising" chciał pokazać piekło, a Chang był nie tyle sługą bożym co diabłem wymierzającym słuszną karę. Bohaterom wydaje się, że nadal żyją, ale to otchłań, z której nie ma ucieczki. Tutaj stają twarz ze swoimi ukrytymi, mrocznym pragnieniami, a gdy próbują je zrealizować - spotyka ich kara. Podstawowa luka jest taka, że bohaterowie mogą uśmiercać się nawzajem. W piekle cierpi się męki w nieskończoność i nie można od tego uciec. Później stwierdziłem, że chodzi o czyściec, a śmierć stanowi przejście na inny poziom. Najlepiej obrazuje to przykład Juliana, który zrozumiał swoje grzechy, stanął z nimi twarzą w twarz, pokajał się i dzięki temu mógł przejść o stopień wyżej - do nieba. A Chang miał być aniołem lub Bogiem. Ale i tutaj są luki. Już sam tytuł wprowadza w ślepy zaułek: "Tylko Bóg wybacza". A jedyną osobą, która wybacza jest Julian. Jednak Bóg jest silny, a on nie. Więc może syn boży? Kolejne interpretacje to kolejne pułapki. Refn robi to wszystko celowo. Niektórzy próbowali szukać kluczy w kolorach, grze świateł. Wszak sceneria (wizualnie film jest majstersztykiem) zmienia się w zależności od okoliczności. Ale i to okazał się ślepy zaułek. I o to właśnie chodziło Refnowi. Dorzucił do tego wątek z kompleksem Edypa (słowa Cristal na temat synów sugerują, że przynajmniej z jednym z nich uprawiała seks - chociaż i to nie jest pewne w 100 procentach), dużą dawkę krwi i wymieszał. Efekt na kolana nie powala, ale zmusza do myślenia. A to już coś. Na filmwebie dałem 5/10, ale niewykluczone, że podobnie jak w przypadku "Drive" jeszcze tę ocenę zmienię. Aktorsko Ryan Gosling na kolana nie rzuca, a show kradnie Kristin Scott Thomas. Swoją droga - mam świetną pamięć do twarzy, ale jej z jakiegoś powodu w ogóle nie poznałem. Chyba za bardzo wryła mi się w pamięć jako zakochana nieszczęśliwie Fiona z "Czterech wesel i pogrzebu". Muzyka Martineza - niezła. Oszczędna i mroczna jak i cały film.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/115/#findComment-326357
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...