Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Koliber (2013)

 

"Koliber" Joey Jones (Jason Statham) to ex żołnierz sił specjalnych. Gdy jego oddział, w wyniku zasadzki i ciężkiego ostrzału artyleryjskiego w Afganistanie, zostaje rozerwany na strzępy, on sam staje przed sądem wojskowym. Mężczyzna nie wytrzymuje jednak presji i ucieka przed odpowiedzialnością. Zaszywa się w ciemnych zaułkach Londynu, gdzie żyjąc jako bezdomny, próbuje zapomnieć o przeszłości i trzymać się z dala od kłopotów. Nieoczekiwanie, pojawia się okazja, która pozwala Jonesowi przybrać zupełnie nową tożsamość. Tożsamość, która posłuży do walki z przestępczością...

 

Tym razem filmową partnerką była Agata Buzek i tu od razu odniosę się do jej występu. Wyglądało to tak, jakby grała bo musi. I do tego jej angielski, no przecież dzieci w przedszkolu mają lepszy akcent niż ona. Być może moja opinia o jej grze aktorskiej jest również trochę spowodowana rolą przez nią grana, ale to nie zmienia faktu, że talentu jej trochę brak. Natomiast Statham jak zawsze dobrze się spisał, chociaż tym razem miał nieco inną rolę do zagrania. Chodzi mianowicie o bezdomnego byłego żołnierza z problemami psychicznymi spowodowanymi wojną, który potem nawiązuje bliskie relacje z zakonnicą pomagającą bezdomnym. W sumie fabuła filmu jest dosyć ciekawa, choć w niektórych momentach zbyt wolna i zbyt dużo jest dialogów, które nie stoją na zbyt wysokim poziomie. Sam film rozpoczyna się w momencie, gdy Jones mieszka na ulicy, ale w krótkim czasie zostaje dzikim lokatorem dużego mieszkania, co pozwala mu zacząć żyć na zupełnie innym poziomie. Znajduje także pracę u lokalnych gangsterów którzy prowadzą bodajże restaurację. Jednak gdy ci widzą jak Jones obija kilku gości, od razu zatrudniają go do egzekucji długów, dzięki czemu mamy jakieś sceny akcji w tym filmie. Bohater często spotyka się z zakonnicą graną przez Agatę Buzek, która pomagała mu gdy mieszkał na ulicy, a teraz on pomaga jej przysyłając jedzenie do prowadzonej przez nią stołówki dla bezdomnych. Wywiązuje się między nimi bliska choć skomplikowana więź. Najlepsze w tym filmie są oczywiście sceny związane z walkami Stathama, a szczególnie ta, w której wyrzuca jakiegoś gościa z balkonu restauracji. Film da się obejrzeć z przyjemnością, chociaż dialogi w wykonaniu Agaty trochę kłują w oczy. No i mamy motywy Polskie w tym filmie, bo Agata czasem mówi po polsku, tak jak jeden z bezdomnych na początku filmu, co jednak nie daje nam wiele, bo reszta bezdomnych mówi po angielsku, ale musiał się tam znaleźć również Polak. No po prostu super przedstawiono nasz kraj, sami bezdomni i pingwiny mordujące swoich ojców, w dodatku za molestowanie.

 

Ocena: 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-323042
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Now You See Me - Iluzja

 

Iluzja - to dobry tytuł dla tego filmu.Przynajmniej w odniesieniu do tysięcy ludzi, którzy go obejrzeli i się dali nabrać.Jednakże Ci mądrzejsi dostrzegą wiele niedokładności i mankamentów i wyjdą z niesmakiem.

 

Obsada na pierwszy rzut oka wygląda bardzo dobrze - wielu zdolnych aktorów jak Jesse Eisenberg, Woody Harrelson, Melanie Laurent czy Michael Caine i Morgan Freeman na wierzchołku góry lodowej.Czy można taką plejadę gwiazd tutaj zmarnować?Heh, no okazuje się, że jednak można.Na początku dostajemy bardzo pobieżne wprowadzenie do "artystów".Jeden jest przecholerę ironiczny, jeden jest cwaniaczkiem, kolejny to złodziejaszek i ... laska.Bardzo konkretnie, co nie?No cóż, więcej się o nich nie dowiemy.Tak właściwie to wydaje się, że film był o nich a dostali na ekranie bardzo mało czasu...Czemu?Kto ich tam wie.A Caine i Freeman?Oni chyba już na starość chwytają się tylku ról wspierających i odcinają kupony.Ale tutaj była jedna scena gdzie Caine miał zagrać taką wkurzoną postawę... nie wyszło to najlepiej, ba nawet bym powiedział tragicznie.

 

Jak już wspomniałem, nie skupiamy się na tych postaciach, tylko bardziej na tych, co ich śledzą czyli postaciach granych przez Marka Ruffalo i Melanie Laurent.Nie powiem, że wyszło źle, no ale nie tego oczekiwałem.Nie o nich miał być film.Przez to film się dłuży strasznie i oczy się strasznie kleją.

 

Sama fabuła?Bardzo prosta, a i tak nie ustrzega się poważnych błędów logicznych i staje się w pewnym momencie komedią pomyłek.Biją tutaj ewidentnie do "Ocean's Eleven", ale jednak widać duży dystans pomiędzy dwoma filmami.Jak w O11 byłem zachwycony przekrętami, tak tutaj od początku do końca każdy numer(no dobra, w jednym miejscu się nabrałem) przewidziałem przez co służby specjalne dając się w to wrobić staja się w oczach przeciętnego zjadacza chleba kompletnymi kretynami, gdzie ja jestem w stanie przewidzieć ich następne ruchy a tacy ludzie nie.No litości.Reżyser zabiera się też za akcję, ale używa do tego "shaky camera".Co jest z tymi ludźmi?Trzęsawka przy scenie akcji to nie jest religia!Nie korzystajcie z tego za każdym entym razem, bo się rzygać chce!A i samo prowadzenie kamery też kuleję, można dostać oczopląsu od zwykłych scen a co dopiero tutaj.

 

Końcówka...OK, zaskakuje jak najbardziej, ale z drugiej strony jest na tyle głupia, że rujnuje cały efekt.Kto widział, będzie wiedział, co ma na myśli.

 

Nie mam nic przeciwko byciu oszukiwanym, ale tylko w chwili, jak ktoś to robi z jajem i z głową.Nie odczułem, jakbym się dał zwieść "Iluzji".3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-323229
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Now You See Me / Iluzja

Agent FBI (Mark Ruffalo) ściga drużynę iluzionistów, odpowiedzialnych za napad na bank podczas jednego ze swoich występów. Skradzione pieniądze to tylko wierzchołek góry lodowej. Coś co ma odwrócić uwagę, od największego tricku.

Namocowali się żeby zebrać gwiazdorską obsadę. Ruffalo ma wsparcie od takich nazwisk jak Jesse Eisenberg, Woody Harrelson, Isla Fisher, Dave Franco – czwórka złodziejskich magików, zwana tu jeźdźcami – czy Morgan Freeman i Michael Caine. Umówmy się, że przy takim zestawieniu, dwójke jesteśmy w stanie odstrzelić jako najsłabsze ogniwa, bez większego zastanowienia. Franco i Fisher są tylko dodatkiem, wnoszącym bardzo niewiele do całości. Isla, bo w grupie musi być ładna kobieta. Dave, bo w grupie musi być przystojny facet. Dobrze wypadają tylko w pierwszych minutach, kiedy cała czwórka jest nam przedstawiana w swoich indywidualnych występach. Później są zepchnięci na niewidoczny plan – magia! – ciągnąc na dno kolegów po fachu. Mimo obiecujących momentów interakcji między Harrelsonem i Eisenbergiem – ten gra w zasadzie Zuckerberga z „Social Network” – jesteśmy zmuszeni śledzić poczynania agenta FBI i narzuconej mu agentki Interpolu. Oni z kartonu wycięci może nie są, ale nie dają takiej satysfakcji jak czołowi „jeźdźcy”.

„Now You See Me”, to bajeczka. Każdy musi być tego świadom, przystępując do seansu. Fabuła ma tyle wspólnego z logicznym śledztwem, co cały zestaw przedstawionych sztuczek. Część z nich jest prosta, wszystkim znana, zaczerpnięta od podrzędnego magika. Większość jest absurdalna i nieświadomie zabawna. Mowa tu o kobiecie w środku latającej bańki mydlanej, i tego typu głupotach. Brakuje tylko słoni i gadających wiewiórek. Jakby się człowiek czepiał szczegółów, to przy wielce eksponowanej umiejętności do hipnotyzowania ludzi, cała czwórka mogłaby osiągnąć cel o wiele szybciej. Przedobrzyli z tym motywem, kiedy ludzie po wypowiedzeniu magicznego słowa – niczym w „Klątwie Skorpiona” Allena – zaczynają grać na skrzypcach. Woody potrafił się tym bawić, oni wałkują ten sam motyw kilkukrotnie, obrazując swoją głupotę.

Powiadają, że im więcej widzisz, tym łatwiej będzie Cię oszukać. W „Iluzji” im więcej będziesz myślał, tym mniej Ci się to wszystko spodoba. Budują napięcie do czegoś, co ciężko nazwać sztuczką, a cel który im przyświeca, to dowcip bardzo niskich lotów. Przyznam jednak to, że udało im się mnie oszukać. Oszukali mnie przy zwiastunie, kiedy oczekiwałem dobrego, rozrywkowego kina, a dostałem to. Przeciętniaka, któremu żaden Copperfield by nie pomógł – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-323255
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Trance / Trans

Pracownik domu aukcyjnego (James McAvoy) podczas napadu traci pamięć. Mimo współpracy z grupą przestępców, nie jest w stanie sobie przypomnieć, gdzie ukrył obraz. Decyduje się na terapie, w której za sprawą hipnozy, odzyska kluczową informację.

Wracamy do mocarnej hipnozy. Często przedstawianej, jako niezawodna technika do owinięcia ludzi wokół palca, na dłużej niż parę minut. Nie inaczej jest w „Transie”. Sztuka rozwinęła się z „na moje słowo, zamienisz sie w kurczaka”, w układanie mózgu niczym klocki Lego. Zawsze będę to traktował jak drogę na skrót, przy wszelkich zwrotach akcji. Bo to żadna sztuka, wywrócić wszystko do góry nogami czymś takim.

Pani Doktor (Rosario Dawson), posiadając wyżej wspomnianą umiejętność, szybko zasiada za kierownicą całej historii. To od niej zależy, kiedy coś przyspieszy, kiedy zwolni, a już na pewno, kiedy zakręci. Niby chodzi o wspomnienia innego faceta, ale to ona pociąga tu za sznurki, co szybko dają nam do zrozumienia. Pochwały należą się za uwodzicielską inteligencje u Rosario.

McAvoy stał się ofiarą tej podóży po jego umyśle. Ciężko przejmować się przeciętną kreacją, kiedy walka toczy się o wspomnienia. Nam zależy na tym, co stało się z obrazem, nie na tym, czy go ktoś zatłucze po drodze. Nie jestem przekonany, czy takie było założenie, ale nawet jeśli tak, to Jamesowi nikt oklasków bić nie będzie.

„Trans” ma powolny – dość nudny – początek, ale z czasem potrafi zaciekawić. Nie serwuje niczego świeżego, ale tak odgrzana potrawa też jest zjadliwa. Zostaje tylko lekki niesmak, spowodowany niewykorzystanym potencjałem. Kiedy satysfakcjonująco przyspiesza na ostatniej prostej, wali prosto w mur przed samą metą. Przedobrzyli - 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-323476
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

White House Down / Świat w płomieniach

Olympus Has Fallen / Olimp w ogniu

Gdy Biały Dom zostaje przejęty przez terrorystów, a prezydent porwany, zhańbiony agent Secret Service (Gerard Butler) zostaje uwięziony wewnątrz budynku. Jest ostatnią szansą dla grupy ratunkowej, która musi na nim polegać, mimo jego wpadki sprzed 3-lat.

Butlera zamieńcie na Tatuma, Jamie Foxxa wstawcie w role prezydenta, a byłego agenta Secret Service, na gościa, który dopiero aspiruje do bycia agentem. To jest tak łudząco podobne!

Mimo Emmericha za kamerą i wbrew temu co sugeruje tytuł, świat nie przeżył żadnego kataklizmu, żadne meteory nie naparzały z białego nieba, efekty nie wylewały się z ekranu hektolitrami. Zachowany został za to poziom absurdów. Tatum uniknął większej ilości kul, niż SuperMan byłby w stanie przyjąć na klatę. Jeździł sobie prezydencką limuzyną po placu, w jakimś idiotycznym pościgu z goniącymi go terrorystami, którzy zapomnieli, że mają na dachu ludzi z bazookami. Głupot jest tyle, że niedawno wydany, również heroicznie absurdalny „Olimpu w ogniu”, może aspirować do bycia filmem opratym na prawdziwej historii.

Największą zgubą okazały się dialogi. Motyw z dowcipkującym duetem protagonistow, to coś, co zwykle ratuje takie bezbarwne sensacyjne strzelaniny. Mimo, że tu było to rozpisane ze smakiem – tj. teksty były niezłe – to mamy do czynienia z nieznającymi się typami – czyli logicznie, daleko im do zwykle przedstawianych, zgranych teamów – z których jeden jest prezydentem! Rozumiem, że chcieli nadać mu charakteru, zrobić z niego kogoś bardziej przystępnego dla przeciętnego widza, ale do cholery to jest głowa państwa, w środku potężnego bagna, której większość tekstów jest z komediowej kategorii. Czasami zabawne, nigdy nie do kupienia. Foxx coś rzuca, Tatum ripostuje. Później role się zamieniają. Czasami tylko schodzą ze sceny kabaretowej, by pogadać o więzionej córce agenta. Rozmowy ze wszystkimi innymi postaciami, są nieudolnie rozpisanymi spoilerami. Tu nie tyle wiedziałem po 5-10minutach, jak sie historia skończy - to wie każdy - ale jak na koniec przeżyje prezydent, i co powie córka do ojca (!!!!!!)

Płeć piękna pewnie wybierze Tatuma. Wszyscy inni, dla których wygląd zewnętrzny głównego bohatera ma drugorzędne znaczenie, niech patrzą jak płonie „Olimp” - 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-323658
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

Baśń o Mrozie Czarodzieju (1964)

 

Ostatnio udało mi się znależć jedną z moich ulubionych bajek z dzieciństwa (dodajmy że produkcji byłej ZSRR) :) Pokrótce fabuła: Film opowiada historię młodej dziewczyny imieniem Nastia która żyje w jednej z rosyjskich wsi z ojcem, macochą, jej córką Marfuszką i psem Ciapą. Niestety macocha nienawidzi Nastii i każe się jej wszystkim zajmować (nazywając ją w dodatku "wiedźmą przeklętą i żmiją obślizgłą" oraz grozi jej obcięciem warkocza) jednocześnie rozpieszczając Marfuszkę (która spędza dnie gryząc orzechy lub śpiąc z lizakiem w ustach. Sytuacji nie poprawia fakt że jej ojciec jest zastraszony i boi się odezwać. Pewnego dnia idąc podlać wysuszony pień w lesie spotyka przystojnego (i jednocześnie zarozumiałego) mężczyznę imieniem Iwan. Młody Rosjanin chcąc jej zaimponować zamierza zabić matkę małych niedźwiedzi, jednak jego głowa zmienia się w niedźwiedzią (w momencie gdy Nastia wkłada mu na głowę wiadro) wskutek czego Iwan ucieka nazywając jeszcze Nastkę podobnie jak macocha "wiedźmą przeklętą". Nastia czuje się winna (myśli że to ona rzuciła na niego klątwę przez włożenie wiadra), jednak nie podejrzewa że to sprawka magika Borowika który rzucił urok na Iwana za brak szacunku (wyczarował mu wspaniały łuk ze strzałami). Iwan chcąc zdjąć z siebie zły urok, zamierza za wszelką cenę zmienić swoje życie...

Polecam obejrzeć, naprawdę świetna bajka (z Dziadkiem Mrozem i Babą Jagą w tle) :) Szkoda że dzisiaj już takich bajek nie puszczają ;(

 

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-323830
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

The Heat / Gorący towar

Znany wszystkim schemat, gdzie dwa przeciwieństwa są zmuszone do wspólnej pracy. Obie połówki ze swoimi problemami, które zwalczą w trakcie przedstawionych dwóch godzin. Pierwsza to sztywna, nienawidzona przez wszystkich służbistka (Sandra Bullock), która dla awansu w FBI, musi pomóc w grubej sprawie na terenie Bostonu. Druga to bezkompromisowa, bezpośrednia, nie idąca w parze z definicją prawa policjantka (Melissa McCarthy).

Ciężko to nazwać „Bad Girlsami”, choć pewne skojarzenia z hitowym filmem Michaela Baya budzić pewnie będzie – jeśli jesteś idiotą, chodzi mi o „Bad Boysów”. Tamto to sensacja z elementami komedii, tutaj proporcje są odwrotne. Raczej opierają całość na dialogach. Często podobnych – charaktery są z góry nakreślone – często zabawnych.

Co do McCarthy mam mieszane uczucia. Z jednej strony potrafi mnie wciąż rozbawić, z drugiej gra ciągle to samo. Widziałeś jej jedną rolę, widziałeś je wszystkie. Już przy poprzedniej okazji pisałem, że widocznie jest zapotrzebowanie w Hollywood, na otyłą, pyskatą aktorkę. Z modą nie wygrasz. Jeśli reprezentowała Twój humor, na pewno się nie zawiedziesz.

Dla Bullock taka rola to ratunek. Wreszcie trafiła na lekką komedie, która nie dostanie nominacji do Złotych Malin. Powinno ją to uskrzydlić. Sama wypadła bardzo przyzwoicie, nie ustępując urodzonej do rozbawiania koleżance. Jest jej idealnym uzupełnieniem, a to robi z nich udane ekranowe duo. A skoro duet jest tu głównym fundamentem, misje można uznać za udaną.

Historyjki czepiać się wypada. Nie tyle, że ktoś powinien oczekiwać rewalacji, ale wykorzystane zwroty akcji są z reguły bezcelowe. Widocznie być musiały. Wolę już coś z niskiej, sztampowej półki, niż coś robione na siłę. Skoro odkurzyliśmy cały schemat, możemy śmiało odkurzyć inne pozytywy tam wyczytane – bo kreatywnych pomysłów nie śmiem wymagać. Nie zyskamy w oczach starego kinomana, ale też nie powinniśmy stracić.

„Gorący towar” napędzany przez problemy w komunikacji głównych bohaterek. Śmiałem się, nie przecze. Odgrzewany kotlet, ale zaprawiony wystarczająco dobrze, żeby się człowiek nie poznał i po prostu dobrze bawił – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-323854
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

World War Z

W latach świetności udawało mu się przetrwać w najtrudniejszych warunkach. Były pracownik ONZ Gerry Lane (Brad Pitt), musi wrócić do pracy w terenie, by powstrzymać apokalipsę zombie.

Szedłem trochę w ciemno. Nigdy nie wiesz, czego możesz się spodziewać po zainfekowanych ludziach, paradujących po ulicach miasta. „World War Z”, może nigdy nie trafi do klasyki gatunku – którego notabene fanem nie jestem – ale jest jego godnym reprezentantem. Przede wszystkim udało się zbudować rolę protagonisty, jak i wkręcić w całą historię. Wszystko zdaje się proste – koleś rusza po lekarstwo, by uratować świat – ale przez stawiane przed nim przeszkody, droga do rozwiązania jest kręta. Nie na tyle, żeby się skołować, tylko śledzić z zaciekawieniem. Nie wszystko jest wyłożone na tacy od pierwszej minuty.

Mamy mieszankę chaosu, zamieszek, przyzwoitych dialogów – przynajmniej w pierwszej połowie – i scen budujących napięcie. Można się czepić, że motywy są lekko powielane, tj. w kazdym miejscu spotyka grupę, która radzi sobie przyzwoicie, po czym wszystko zaczyna się sypać, a on się przemieszcza do innej lokacji – choć sam podkreśla, na bazie swojego doświadczenia, że przemieszczanie się, to najlepsza szansa na przetrwanie – ale nie szczypie to po oczach tak bardzo, jakby się mogło wydawać – przynajmniej mnie nie zraziło, choć mam świadomość, że na papierze brzmi to dość brutalnie. Ot, podyktowane prowadzoną historią. Doceniam to, że kilka scen naprawdę idzie miło wspominać. Pokazały, że nawet przy PG-13 z zombie w roli głównej, idzie zachować klimat.

Idzie Pittowi kibicować, bo cały bagaż emocjonalny spada na jego barki. Przewijają się ciekawe postaci drugoplanowe, ale nigdy na dłuższy czas. Wręcz mogę powiedzieć, że zmieniają ich jak rękawiczki. Na dłuższą metę mi to odpowiadało, bo nie mogłem się żadnym znudzić, a i żaden mi triumfalnie nie wyskoczył, jako zbawiciel narodu. Jeśli mamy narzekać, to na rolę rodziny głównego bohatera. O ile przy wybuchu epidemii odgrywają ważną rolę, tak później zostają zepchnięci do odbierania telefonu, od czasu do czasu. Gdyby zginęli, to film by nic nie stracił, ani nic by w nim się nie zmieniło. Na polu pro-rodzinnym, można było oczekiwać czegoś lepszego.

Razi trójwymiar – jeśli się decydujecie, to raczej w 2D – choć to żadna nowość. Nie uraczą nas piekielnie dobrymi efektami, a niekiedy patrzy się na to po prostu nieprzyjemnie. Spowodowane jest to kombinacją koślawych ruchów zombie i szybką akcją. Efekt miał tendencje się rozmazywać, przez co sceny wyskokowe, nigdy nie wywołują oczekiwanej reakcji. Nie ma ich wiele i można się z tego cieszyć, bo horror by był z tego żaden.

Walka o naszą planetę, nie mogła się obejść bez kilku absurdów, gdzie nasz bohater przyjmuje cechy superherosa. Zło konieczne, przy którym wypada zacisnąć zęby. W ramach zadośćuczynienia, przyjmijmy miły gest twórców, nie wciskania nam, że USA jest potęgą. Żadna flaga nie zawiśnie, nikt hymnu nie odśpiewa. Ameryka jest pogrążona w kryzysie, jak i reszta globu. W końcu to wojna światowa, a mi się na nią patrzyło zaskakująco dobrze – 7/10 (nie ukrywam, lekko naciągane)

 

***

 

 

The Lone Ranger / Jeździec znikąd

Twórcy „Piratów z Karaibów” - od reżysera po scenarzystów – zamienili morze na dziki zachód. Wszystko inne zostało zachowane. Przygodowa komedyjka, z pajacującym Johnny Deppem - w przekolorowanej kreacji - który jest częścią niezbyt zgranej ekipy. Indianin Tonto (Depp, albo Jack Sparrow, jak kto woli) opowie nam historię Johna Reida (Armie Hammer). Jego transformacje z człowieka prawa, do legendy sprawiedliwości.

Western w wersji pro-dziecięcej, to cieżki do przełknięcia orzech. Hasają na koniach, paradują w kapeluszach, mają rewolwery, ale to nie robi z nich kowbojów. Cała obsada wygląda jak zgraja przebierańców. Żaden nie ma najmniejszego zamiaru nas oczarować, czy wciągnąć w prostą historię o braterskiej zemście.

Mawiają po „Lone Rangerze”, że to najwyższy czas by Depp odstąpił od tego typu kreacji. Spędził z nimi większość swojej kariery i już się wystrzelał. O ile nie sądzę bym należał do grona znudzonych takim Johnnym, tak Tonto jest mało zabawny i nieciekawy. Nie sypie coraz to lepszymi tekstami, tylko tam jest, bo być musiał. Wiedzieli, że potrzebują jego nazwiska, ale najwyraźniej nie wiedzieli, co z nim zrobić. Slapstick z najniższej półki.

Jego partner wypada odrobinę lepiej – przynajmniej takie odnoszę wrażenie, bo od JD oczekiwałem więcej – ale i tak zostanie przyćmiony samym nazwiskiem i pomalowaną twarzą popularniejszego kolegi – szczególnie w oczach najmłodszych, targetu. Nikt tu nie będzie mówił, że Armie Hammer ukradł show. Nikt nawet nie zapamięta jego nazwiska po wszystkim. Jeśli w ogóle można kogoś pochwalić za grę, to tylko William Ficthner przychodzi do glowy. Zawsze przyzwoity w roli antagonistów, choć nie zaskoczy niczym oryginalnym. Przeciętność wystarcza, by się na tej pustyni wyróżnić.

Ten jeździec jest znikąd, i jedzie donikąd – przez grubo ponad 2h! Pocięli to wszystko na mało atrakcyjne akcje, klejąc je minimalną warstwą fabuły. Jazda konna, podczas której bym usnął i zleciał zaraz na starcie. Disney przestał być zadowolony z „Piratów”, i podrobił swój produkt, licząc na naiwność widzów. Miała być nowa seria, ja mam nadzieję, że nie doczeka kontynuacji. Żaden to powiew świeżości. Daleko temu do bardzo dobrej „Klątwy Czarnej Perły”. Raczej upada niżej, niż kolejne części Karaibów. A to źle. Bardzo źle. – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-324092
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  689
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.09.2012
  • Status:  Offline

World War Z

 

 

Czyli kolejny film, który musiałem zobaczyć jak najszybciej. Najbardziej zaskoczony byłem tym, że produkcję tą reklamują "na podstawie książki Brooksa", którą bardzo trudno jakkolwiek zekranizować (kto czytał, ten zna jej konwencję). Dlatego olalem od początku szukanie nawiązań do "Wojny Zombie" w/w autora.

 

Do gustu przypadł mi już sam początek - szybko i krótkie przedstawienie sprawy, że na świecie jednak coś jest nie tak. Zero budowania genezy co ,jak i dlaczego. Znajdujemy się w środku akcji, paniki i bałaganu, jaki zostaje wprowadzony przez epidemię. Jest to zaleta dla każdego, kto z tematymą zombie miał już jakiś kontakt. Całość nie zaskakuje, gdyż po raz kolejny zabawa polega na tym, aby odkryć słaby punkt przeciwnika, wykorzystać go i odnieść sukces. Mimo to, film zawiera wiele scen napięcia, a ogląda się go naprawdę dobrze - nie wiedziałem, kiedy tak szybko mi minęły te 2h.

 

Jeśli chodzi o obsadę - ewidentnie jest to produkcja, na której wyróżnia się jedna postać. Brad zagrał swoją rolę dobrze, odgrywając kreację ratownika całego świata oraz ojca rodziny. Co do Mireille Enos- mam wrażenie, że została tam wrzucona tylko po to, gdyż jest bohaterką jednego z lepszych i raczej chętnie oglądanego serialu "The Killing" - niby nic nie spieprzyła, ale nie ucierpielibyśmy, gdyby znalazł się tam kto inny.

 

Nie bez powodu na górze umieściłem theme całego filmu, podczas którego trwania pojawia się on kilka razy i bardzo fajnie wpada w ucho. Śmiem twierdzić, że znaleźlibyśmy tam inspirację z muzyki przewodniej "28...później". Chociaż autorem tej piosenki jest zespół Muse, o tyle za pozostałe "atrakcje" odpowiedzialny był Marco Beltrami i myślę, że ten Pan wykonał bardzo dobrą robotę.

 

Krótko podsumowując - polecam. Bardzo dobry blockbuster, w którym nie przesadzono z ilością zombie, a reżyserzy pominęli dodawania jakiś zbędnych wątków. Najlepiej wydane 17 zł w ostatnich miesiącach (na kino) i nie zdziwię się, jeśli nawet będą to najlepiej wydane pieniądze na przestrzeni roku.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-324313
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Killing Season

To historia dwóch wojennych weteranów (wojna w Bośni z 1992), Amerykanina Forda (Robert De Niro) i Serba Kovaca (John Travolta), których drogi krzyżują się raz jeszcze. Jeden stara się odciąć od przeszłości, drugi pragnie zemsty za tamte dni. Zaczyna się gra w kotka i myszkę. Personalna III Wojna Światowa, podczas której na jaw wyjdą skrywane sekrety.

Travolta vs De Niro, w pojedynku fizycznym i psychologicznym. Kiedyś sprzedaliby każdą salę kinową, teraz mało kto o „Killing Season” słyszał. A tam mamy najczystszą formę wojny. Jeden na jeden, pośrodku opuszczonego lasu. Łuki w dłoń i zaczynamy pogoń za przeciwnikiem. Już nie tak szybką i brawurową jak kiedyś, jednak wciąż przyzwoitą, dającą sporo frajdy.

Odnoszę wrażenie, że De Niro tylko statystował. Jest to dość oklepany weteran. Wciąż zna swój fach, ale jedyna batalia, to ta wewnętrzna. Mogli wycisnąć więcej – to nie jest jakiś genialny portret psychologiczny – ale trzymali się konwencji gatunku, dając unijne minimum – N!KO Approved. Więcej czasu siedzieli nad rządnym zemsty Kovacem. Więcej czasu i przygotowań, włożyć musiał Travolta – na zwiastunie zobaczcie, jaką robotę robi akcentem. To jego kolejny ruch jest tym największym znakiem zapytania. Czy chcę tylko zabić, czy może chodzić o coś więcej i zwykła śmierć wroga go nie zadowoli? Intrygował.

Zaskoczony jestem, że za kamerą stał gość odpowiedzialny za takie filmy, jak „Ghost Rider” czy „Daredevil”. Dwa śmierdzące gnioty – ślepy o wiele bardziej od płonącego. Różnicą jest jednak to, że w przeciwieństwie do nich, tutaj nie pisał scenariusza. Już wiadomo, żeby maszynę do pisania i klawiaturę, unikał szerokim łukiem.

Dialogi przemielone z brutalnymi torturami. Rollercoaster, który może nie buduje jakiegoś wielkiego napięcia, ale daje satysfakcjonującą aktorsko końcówkę. Dla tego duetu i finału, ten film warto zobaczyć. Nie spodziewajcie się wielkiego kina, które rzuci na kolana, ale wśród mniej lub bardziej kiczowatych sensacji, jedna z lepszych pozycji 2013 – 6/10

 

***

 

Otarłem się wczoraj o dwie polskie produkcje, które na pełne „recenzje” nie zasługują, a na wklejanie zwiastunów tym bardziej – szczególnie, że rok produkcji to 2012. Jeśli zobaczycie Gierszała, całującego jakąś laske na okładce, z tytułem „Nieulotne”, odwróccie się na pięcie. Do końca nie byłem pewny, co może oznaczać gatunek dramat społeczny – z naciskiem na to drugie – ale teraz już wiem, że choćby –Raven- zaczął sypać jakiemuś reprezentantowi 9/10, to będę podchodził jak do ognia. Są parą, on ma problemy, ona ma problemy, nikogo nie interesujeta, strzelta sobie w łeb. Problemy z gatunku najprostszych, przedstawione na adekwatnie niskim poziomie – bonusowo sporo dialogów po Hiszpańsku, gdzie dzieje się połowa filmu – 2/10

„Dzień kobiet” ma większe podstawy, by komukolwiek się spodobać. Kobieta przyjmuje stanowisko kierownicze w sklepie spożywczym. Nastawiona na większe pieniądze i lżejszą pracę, zaczyna być mocno terroryzowana przez zarząd, a byłe psiapsióły z kasy, traktują ją jak wroga. Życie zaczyna się sypać. Dość prosta historia, z marnym aktorstwem – oprócz Eryka Lubosa – ale przedstawiająca ponure polskie realia, gdzie robisz co Ci każą, bo o inną pracę ciężko. Za to plus. Inna sprawa, że było to przejaskrawione. Przesadzili na potrzeby filmu. Trochę debilna, ckliwa końcówka, ocierająca o śmieszność przy niektórych motywach, psuła ogólne wrażenie – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-324317
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 541
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  28.06.2009
  • Status:  Offline

2012

 

Długo zbierałem się, żeby obejrzeć ten film i w końcu mi się udało. Jak sam tytuł wskazuje, film opowiada o losie całego świata w tym "przeklętym" 2012 roku. Twórcy filmu skupili się głównie na efektach specjalnych. Te były niezłe i pewnie dzięki temu moja ocena będzie trochę wyższa, niż przypuszczałem. John Cusack, który był głównym bohaterem tego filmu IMO poradził sobie w miarę dobrze. Oczywiście jak na filmy katastroficzne/sci-fi (a szczególnie to drugie) w niektórych momentach film przypominał bajkę. Przecież główny bohater nie mógł zginąć od trafienia meteorytem, czy jakkolwiek inaczej. Plusem jest to, że oglądając ten film nie sposób jest się nudzić. Praktycznie przez całe 2,5h coś się dzieje, a to jednak sprawia, że oglądamy dany twór z większym zaciekawieniem. Nie jest to jakiś super film, ale polecam każdemu kto lubi dobre efekty specjalne. Od wybuchu wulkanów poprzez Tsunami, aż po zapadające się kontynenty. Moja końcowa ocena to 6/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-324456
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Behind the Candelabra

Scott Thorson (Matt Damon), młody gej wychowany w rodzinach zastępczych, zostaje przedstawiony rozrywkowemu gigantowi, Liberace (Michael Douglas). Szybko ląduje w romantycznym związku z legendą sceny. Film jest biografią ekscentrycznego pianisty, showmana polsko-włoskiego pochodzenia.

Gdyby nie fakt, że produkcja trafiła w USA bezpośrednio do telewizji, to moglibyśmy oczekiwać jednego z tych nazwisk na liście nominowanych do Oscara. Douglas i Damon mieli widoczną chemie ekranową. Z początku to Michael jest wiodocą kreacją, ale nie skreślajcie Matta, bo jako protegowany, rozwija skrzydła wraz z rozwojem historii. Poza parą, jest też kilka postaci, na które warto rzucić okiem - ... w totalnie heteroseksualny sposób! :wink:

Burzliwy związek gejów potrafi intrygować. Dobra robota wykonana za kamerą (Steven Soderbergh), w przedstawieniu trudnego zagadnienia. Dopełnia to oparcie na prawdziwej historii, prawdziwym związku, prawdziwych problemach. Scott, to zwykły chłopaczek, wprowadzony w świat glorii i chwały. Każdy na jego miejscu przyjąłby propozycje urokliwego starca – każdy gej, rzecz jasna. Ten okazuje się słodka trucizną, potrzebującą uwagi wszystkich wokół – celebryta pełną gębą. O konflikty w tej miłości nie jest trudno.

Dziwie się, że trafili z tym od razu do TV. To nie jest tak kontrowersyjne, by szerokim łukiem omijać sale kinowe. Sceny łóżkowe dwóch facetów nie wylewają się z ekranu, choć kilkukrotnie będziemy nimi „zaszczyceni”. Możliwe, że na takiego Liberacego, ludzie nie byli gotowi, woląc pamiętać go jako pianiste. Nie patrząc przez pryzmat gejowskich związków z młodszymi partnerami, kończonymi w sądzie.

Kobiety są skutecznie spychane na dalszy plan. Żadnej mocnej roli płci pięknej tutaj nie uświadczymy. Żeby nikt nie wyciągnął smutnego wniosku, że kobiety to zło, bo ta najlepsza historia miłosna z 2013, jest dziełem facetów. Behind the Candelabra – 7/10

 

***

 

 

Pacific Rim

Ogromne bestie wypływają z dna oceanu atakując świat. Naszą bronią na zwalczenie zagrożenia są równie wielkie maszyny, sterowane przez zgraną dwójkę pilotów... Widocznie wystarczy na wakacyjny blockbuster. Wiadomo, że zaczną się problemy. Wiadomo, że śmiałek może być tylko jeden. Wiadomo, że jest tu pełno efektów. Pytanie, czy warto się fatygować?

Warstwa wizualna robi wrażenie. Czuć, że to efekty pieścili najbardziej. Jednak to, co daje kolosalny orgazm oczom, zwykle zaniedbuje wszystko inne. Dosłownie! Historyjka jest prosta. Oni atakują, My bronimy. Można się spierać, że przecież nie o to tu chodzi. Nie czepiajmy się sfer drugoplanowych. Jednak już o protagoniste, za którym będziemy trzymać kciuki, warto byłoby się upomnieć. Postawili na Charliego Hunnama – gościa znam z Green Street Hooligans. Dostał rolę za ładną twarz i kaloryfer – obowiązkowe sceny bez koszulki. Na papierze rozpisali mu byle co – traci brata, odchodzi od pilotowania, po paru latach jest potrzebny, wiadomo co się stanie – mieszając z byle jakim wątkiem miłosnym, z byle jaką Azjatką. Gość jest przezroczysty, mimo rzekomego bagażu emocjonalnego, który nad jego postacią ciąży.

O ile pojedynki Kaiju – te potwory - z Jaegerami – te maszyny – są dość wyrównane, tak pojedynki ładnych buziek z prawdziwymi aktorami, to prawdziwy squash. Aktor dobry = postać spoko. Aktor słaby = nikogo nie interesujesz, możesz zginąć. Niestety, jobberzy mają przewagę liczebną, którą skutecznie mogą zanudzić najwytrwalszych. Honoru bronią Idris Elba i Ron Perlman. Im należy się uznanie, które – dość niesłusznie – powędruje pewnie do naukowców. Duet odpowiedzialny za rozśmieszanie widza, czyli dla niektórych dar z niebios. Co śmieszne, to dobre? Nie w tym przypadku. Ani boków nie zrywałem, ani ich nawet nie zdążyłem polubić. Są zbyt przekolorowani, nawet na taką bajeczkę, jak „Pacific Rim”.

Historia zła. Aktorzy źli. To może przyjrzymy się temu, dlaczego ten film w ogóle powstał. Walki. Tutaj zabrakło budowania napięcia. Del Toro chciał chyba pokazać zbyt wiele. W imię wszechobecnych efektów, musimy oglądać często zbędne fragmenty pojedynków - z lecącą ręką robota dla przykładu. Bo ładnie wyglądają, i tyle. Jeszcze częściej przenosimy się do kabin pilotów, co w moich oczach jest potężnym ciosem poniżej pasa. Przy pierwszej walce już mnie to zastanawiało, po co mi widok gości w kombinezonach, wciskających jakieś bliżej nieokreślone przyciski. Nawet średnio widzę ich mimikę. Tłumaczyłem to sobie, że przy pierwszej okazji chcą nam pokazać, jak to działa od środka – idzie zaakceptować. Czemu robić to w każdym pojedynku?! Trafiamy tam na kilka sekund, przez co jesteśmy skutecznie odrywani od prawdziwej akcji, która dzieje się na zewnątrz! Na tym nie wygrywa nikt.

Potwory są spoko, trzeba im to przyznać. Można dalej biadolić, że nie zawsze idzie się im dokładnie przyjrzeć, ale już nie będę taki czepliwy. To, że są do siebie podobne, zrobione pod ten sam schemat, wiem doskonale. Niby chcieli nam je sprzedać jakimiś kategoriami, że jeden mocniejszy od drugiego, bla bla bla, ale spójrzmy prawdzie w oczy, są atakiem klonów.

Elba czasami błyśnie, Perlman zaintryguje, efekty docenimy, i jak to mawia świnka Porky, to by było na tyle. Oczy szeroko zamkniętę, zaraz po finalnym speechu Idrisa – wciśniętym w zwiastun, bo żaden inny tekst się nie nadawał. Dla mnie to trochę „Avatar” 2013. Znów namocowali się z efektami – niebieskie ludki na tym polu triumfują - wzniosłymi momentami, ale to tylko odpicowana kupa. Sporo osób podniesie, innym będzie śmierdzieć – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-324486
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 541
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  28.06.2009
  • Status:  Offline

12 Round

 

 

Kilka dni temu naszło mnie na to, żeby oglądnąć jakieś filmy produkcji WWE Studios. Zacząłem od filmu, którego głównym bohaterem był John Cena. Dobrze znany nam Jasiek dał sobie radę. Myślę, że większość userów tego forum widziało ten film, ale wypada coś o nim skrobnąć. Cena w tym filmie jest zwykłym gliną... aż do pewnego dnia, w którym wszystko zaczyna się walić. Cena zaczyna ścigać groźnego przestępcę, głównie dzięki nieudolności FBI. Udaje mu się go złapać, przy czym zostaje potrącona kobieta wspomnianego przestępcy. Zginęła na miejscu, więc ten dokładnie rok później próbuje się zemścić. Porywa dziewczynę (czy tam narzeczoną) Fishera (Cena) i wtedy film rozkręca się na dobre. Nie porwał mnie jakoś strasznie, ale myślałem, że będzie gorszy. Jak na takie filmy przystało, pierwszoplanowa postać musi być wręcz superbohaterem. Wrażenia po filmie średnie. Skille aktorskie Jasia na pewno lepsze niż te w ringu. :D Naciągane 5/10.

 

---

 

12 Round - Reloaded

 

 

Druga część filmu produkcji Dablju Studios. Tym razem główną rolę zagrał Orton. Trzeba szczerze powiedzieć, że twórca scenariuszu poszedł na łatwiznę, bowiem zobaczyliśmy praktycznie kopię 12 Rund z Ceną. Różnica taka, że Nick Malloy (Orton) nie jest policjantem, a ratownikiem medycznym. Także została porwana jego dziewczyna. Zresztą znowu motyw z wypadkiem samochodowym. Really? Mogliby wpaść na coś bardziej kreatywnego. Orton w odróżnieniu od Ceny miał bardziej luźniejszą rolę. Chodzi o słowa lecące z jego ust (tym razem bez śliny :lol:). W niektórych momentach się uśmiechnąłem pod nosem, bo faktycznie (jak ktoś gdzieś napisał na forum) Randy wychodził dosyć zabawnie. 5/10 - tylko dlatego, że Orton nie był drętwy jak Cena (wiem, wiem, ograniczała go rola, tak jak w ringach WWE :D ), bo tak jak już napisałem, scenariusz zerżnięty z pierwszej części. Z drugiej strony: Czego ja się spodziewałem po ludziach odpowiedzialnych za scenariusze w WWE? :P

 

Nie chcę wyjść na jakiegoś fanboya Ortona, ale chyba wypadł lepiej od Ceny. To oczywiście moje osobiste zdanie. Dwa filmy opisane poniżej mimo wszystko są chyba warte bodajże 2 godzin z życia.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-324622
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  694
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  05.09.2010
  • Status:  Offline

Sęp

 

 

Po przeczytaniu pozytywnych recenzji i zobaczeniu gwiazdorskiej jak na polskie standardy obsady (między innymi Żebrowski, Przybylska, Baka, Małaszyński i Olbrychski) postanowiłem obejrzeć i muszę przyznać, że była to świetna decyzja. Pomysł na fabułę świetny- znani przestępcy zostają nagle porywani w dziwnych okolicznościach. Sprawą tą zajmuje się policjant o pseudonimie Sęp (Żebrowski). Akcja trwa od pierwszej do ostatniej minuty, nie nudzi się i cały czas trzyma w napięciu. Film momentami potrafi rozbawić ale ogólnie po obejrzeniu zmusił mnie do głębokich przemyśleń na temat pytania, które jest punktem przewodnim całego filmu- Jaką cenę ma życie? Co do aktorów to zwłaszcza spodobała mi się rola Żebrowskiego, którego uwielbiam i Baki, który idealnie pasuje do swojej postaci. Dawno nie oglądałem polskiej produkcji, która była aż tak dobra.

 

8/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-324640
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Parker (2013)

 

Parker (Jason Statham) to profesjonalny złodziej, jeden z najlepszych na świecie. Doskonale przygotowany, konsekwentny, nieugięty przestępca z zasadami. Nigdy nie okrada biednych i nie krzywdzi tych, którzy na to nie zasłużyli. Pewnego razu sam staje się ofiarą zdrady. Po udanym skoku jego kumple zabierają cały łup, a Parkera zostawiają na pewną śmierć. Cudem udaje mu się przeżyć. Po powrocie do zdrowia ma tylko jeden cel: sprawić, aby byli przyjaciele gorzko pożałowali swojej nielojalności. Jedzie do Palm Beach, gdzie zyskuje nietypowego partnera – piękną, sprytną i ambitną Leslie (Jennifer Lopez).

 

Od początku wciągnął mnie ten film. Mija pierwsza minuta filmu, a my widzimy Parkera, który przebrany za księdza rozpoczyna skop na pieniądze z festynu. Notabene to chyba bardzo duży festyn, skoro w weekend potrafi zarobić ponad milion dolarów. Skok im się udaje i dają radę uciec. Jednak w samochodzie wywiązuje się między wspólnikami konflikt i strzelanina, bardzo fajnie pokazana w filmie. Parker dostaje oklep i kulkę. Leżącego przy drodze zauważa go wieśniak na furmance i wiezie do szpitala. Jednak bohater nie zostaje tam długo, ponieważ ucieka, aby wziąć odwet na tych, którzy prawie go zabili i oszukali, Z pomocą pięknej Leslie zabija wrogów i zdobywa kosztowności warte kilkadziesiąt milionów. Ale nie wycofuje się z zawodu i dalej kradnie i zabija. Film dobrze zrobiony z ciekawą akcją. Jenifer Lopez to zdecydowanie lepsza partnerka dla Stathama niż Agata Buzek. Jak zawsze w jego filmach mieliśmy dużo krwi, strzałów i bijatyk. Ale właśnie po to oglądam takie filmy. Zdecydowanie polecam.

 

Ocena: 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/112/#findComment-324738
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...