Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

Upadek (2004)

 

http://www.youtube.com/watch?v=mfR6Lq-28HY

 

Świetny niemiecki film, przedstawiający ostatnie kilkanaście dni życia Adolfa Hitlera, ukrytego w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy w bombardowanym przez aliantów Berlinie. Co mnie zaskoczyło to bardzo duże podobieństwo aktorów do niektórych głównych postaci (Hitler,Himmler,Goebbels,Goring- jak żywi!), widać więc że producenci potraktowali film bardzo poważnie, dokładnie dobierając obsadę. Film jest długi (trwa prawie 3 godziny) ale doskonale pokazuje Hitlera jako zaślepionego wiarą we własną nieomylność człowieka który nie chce słuchać dobrych rad generałów, próbujących go przekonać że wojna jest już przegrana. Historia człowieka który podbił prawie pół Europy, a który zakończył swój żywot popełniając samobójstwo wraz ze swoją żoną (przedtem uśmiercając cyjankiem potasu Blondi- swojego ulubionego owczarka niemieckiego). Polecam

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322561
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  1 955
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  15.11.2010
  • Status:  Offline

Człowiek ze stali 5/10

 

Ocena adekwatna do poziomu filmu. Ruszyłem do kina z dużymi nadziejami i początek napawał optymizmem. Fajnie ukazali sytuację na Kryptonie, podobały mi się również sceny z dorastającym Clarkiem, który odkrywa w sobie nadprzyrodzone moce i przyswaja się do życia będąc innym od reszty rówieśników, ale z każdą następną minutą było coraz gorzej. Dawno nie oglądałem filmu z tyloma dziurami w scenariuszu i absurdalnymi scenami. Bitwa w Metropolis przypominała mix Avengersów z Transformerami, aktorzy IMO nie zostali trafnie dobrani (Cavill cały film miał wyraz twarzy, jakby biegał/latał z kijem w dupie, Adams w sumie nie wypadła najgorzej, ale między nią a Clarkiem/Supermenem nie było chemii). Radę daje jedynie drugi plan - Crowe (nie dziwne, bo to bardzo dobry aktor) oraz Shannon (prawdziwy badass. Facet uratował to filmidło od kompletnej nędzy). Snyder może się już pochwalić jednym udanym przeniesieniem komiksu na duży ekran (Watchmen), ale z takim scenariuszem, ta produkcja nie miała szans powodzenia. Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, kiedy ocena na imdb wydaje się zawyżona (utrzymuje się 8.0). Wygląda na to, że Amerykanie oceniają kult postaci, a nie sam film. Człowieka ze stali można sobie zassać i obejrzeć na kompie, ale na pewno nie zasługuje na wydanie pieniędzy w kinie.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322568
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, kiedy ocena na imdb wydaje się zawyżona (utrzymuje się 8.0)

 

Z początku większość filmów AAA, ma bardzo mocne średnie - dzieciarnie w kinach, siki w gaciach, 10/10. Z czasem to się powinno ładnie ułożyć. Superman jeszcze niedawno miał 8.2 . Ja świadomie odpuściłem Człowieka ze Stali na rzecz...

 

 

 

 

Bling Ring

Inspirowany prawdziwą historią „Bling Ring”, obrazuje grupę nastolatek – plus jeden przedstawiciel płci brzydszej, który jest na tyle zniewieściały, że nie będziemy się spinać by go wymienić – włamującą się do domów hollywoodzich gwiazd. Zauroczeni ich stylem bycia, chcą poczuć się jak oni.

Jeden z tych filmów na prawdziwej historii, w który ciężko uwierzyć. Spoko, taka szajka na pewno funkcjonowała, ale to z jaką łatwością wchodzą do eksluzywnych mieszkań, budzi jedynie uśmiech politowania. Podsumujmy to tak, że w środku nocy, ja mam większy problem wejść do swojej ubikacji, niż oni do domu Paris Hilton. Skaza na całej produkcji, która trzyma się jej niczym klątwa, do ostatnich minut.

Na pewno wypada pochwalić aktorstwo. Są płytcy, są bezmyślni, są jak typowi przedstawiciele dzisiejszej mlodzieży, korzystający z każdej okazji by zrobić „słit focie” – co zresztą reżyser Sofia Coppola, mocno podkreśla. „Szkodzi” wszystkim pozostałym Emma Watson, która została sciągnięta z wyraźnie wyższej półki. Mimo, że nie wydaje się być czołową postacią, wraz z rozwojem fabuły szybko przejmuje żółtą koszulkę lidera. Na końcu peletonu człapie męski kompan sexy nastolatek (Israel Broussard). Z drugiej strony, czy można było się spodziewać więcej po gościu, którego doświadczenie praktycznie zaczyna się i kończy na „The Chaperone”? - tak, tym z Triple H’em. Może on jako aktor, jakichś wielkich gaf nie popełnił, ale nieudacznictwo jego bohatera szczypie w oczy. Minusem obsady jest natłok szczylów w kinie. Szczylów, którzy nie ogarnęli, co właśnie w nich uderzyło. Brakuje tu tylko seksu, bo narkotyki i zbrodnia to chleb powszedni.

Pomimo, że udaje jej się skutecznie zobrazować ten ekskluzywny styl życia – szybkie samochody, markowe ciuchy – to daleko mi do bycia fanem Coppoli za kamerą. Może taki zabieg prowadzi historie tak jak sobie tego życzyła, ale wygląda jak zlepek krótkich scen, których nie idzie zapamiętać. Chaos: 5-sekund na kanapie w klubie, 15-sekund na parkiecie, 6-minut na włamanie, a potem powtórka z rozrywki. Brakuje dialogów, które nakreśliłyby charakter postaci. Może i cel zabiegu był szczytny, ale wykonanie na kolana nie rzuca. Tak jak cały film. Brakuje tu motywu, który faktycznie zostałby w głowie. Jest kilka przyjemnych – końcowy nawet bardzo – ale to nie są rzeczy, które będę pamiętał za.. miesiąc. Mieszane uczucia, bo mimo widocznych gołym okiem błędów, spędziłem czas dość przyjemnie – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322590
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 211
  • Reputacja:   228
  • Dołączył:  11.01.2005
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

Mullholland Drive słyszałem, że jest tak popierzony, że na Wikipedii we wpisie o nim Lynch zamieścił 10 punktów na które trzeba zwrócić uwagę w filmie, żeby go zrozumieć.Ja się Lynchem nie zajmuje, Raven pewnie więcej powie, bo Mulholland Drive akurat on uwielbia i ceni chyba najbardziej z całego Lyncha

 

MD to dla mnie najciekawszy z tych "popieprzonych" filmów Lyncha, bo wbrew pozorom, można go całkiem logicznie złożyć do kupy i jest o wiele "łatwiejszy" niż np. Zagubiona Autostrada", że o "Inland Empire" nawet nie wspomnę. Poza tym, jest wyjebany w kosmos od strony aktorskiej, wizualnej i muzycznej. Jednak dużą rolę w jego ocenie odgrywa to, czy ktoś lubi surrealizm w filmach, bo jeśli nie - to raczej dupy nie urwie.

 

Co do Stathama, to widzę, że nikt nie wspomina o filmie Revolver. Uważacie go za tak słaby film, czy po prostu zapomnieliście? Bo mi osobiście bardzo się podobał, chociaż trzeba przyznać, że chwilami jest przegięty :D

 

Pewnie dlatego, że gra tam w długich piórach, a nie z łysą glacą :D A tak na serio, film bardzo ciekawy, choć niewątpliwie zakręcony i trudny. Nie do piwa i chipsów z kumplami. trzeba uważnie oglądać, aby złapać co reżyser chciał przekazać. To chyba ogólnie jeden z najbardziej ambitnych filmów Stathama, a nie standardowa bieganina z gun'em :wink: Jeżeli ktoś nie zakumał o co tam chodzi i nie chce mu się wysilać, to wystarczy pogrzebać na FilmWebie, gdzie ludzi go rozkładają na czynniki pierwsze.

 

Niestety po jakimś czasie okazuje się, że ten, który wysyłał kupon nie wpisał zwyczajowych liczb, tylko inne, które podało mu chińskie ciasteczko z wróżbą (LOL!). Gdy jego znajomi się o tym dowiadują SA na niego wściekli, ale potem się godzą i mamy film z happy endem.

 

Kowal90, po raz któryś opisując film zdradzasz jego zakończenie. Wrzucaj to w spoiler, albo sobie daruj taką szczegółowość, bo psujesz zabawę tym, którzy danego filmu jeszcze nie oglądali. Recka ma zachęcić do obejrzenia filmu, a nie zastąpić jego seans.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322609
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  1 158
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  14.04.2011
  • Status:  Offline

MD to dla mnie najciekawszy z tych "popieprzonych" filmów Lyncha, bo wbrew pozorom, można go całkiem logicznie złożyć do kupy i jest o wiele "łatwiejszy" niż np. Zagubiona Autostrada", że o "Inland Empire" nawet nie wspomnę. Poza tym, jest wyjebany w kosmos od strony aktorskiej, wizualnej i muzycznej. Jednak dużą rolę w jego ocenie odgrywa to, czy ktoś lubi surrealizm w filmach, bo jeśli nie - to raczej dupy nie urwie.

Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z takim kinem, to był mój pierwszy Lynch a zostawił mnie w takim szoku po seansie, że to jest wręcz niemożliwe. Nie wiem czy znalazłbym lepiej wyreżyserowany film. Nie wiem też czy "całkiem logicznie" nie jest zbyt lekkim określeniem, bo jak dla mnie interpretacja którą swego czasu wrzuciłeś na BłądWeb jest wręcz perfekcyjna i dała mi jasny obraz tego co zobaczyłem i czego nie umiałem zauważyć. Absolutne mistrzostwo, które siedziało mi w głowie na długo po obejrzeniu. Wracając do reżyserii - scena "spojrzenia" między Adamem Kesherem a główną bohaterką jest tak epicka, że żaden melodramat/romans/kom. rom. nie jest w stanie jej przebić, a to przecież... thriller :wink:

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322613
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Pokojówka (1960)

 

TakerFan polecił mi ten film, to obejrzałem. ;)

 

Dong-sik to nauczyciel muzyki w żeńskiej szkole szwaczek, darzony przez swoje uczennice szacunkiem i uwielbieniem. Ciężarna żona bohatera zaczyna się źle czuć i nie jest w stanie utrzymać sama domu. Uczęszczają do Dong-sika na lekcje gry na pianinie dziewczyna proponuje więc jedną ze swoich koleżanek jako pokojówkę. Pokojówka (grająca rolę życia Lee Eun-shim) szybko zaczyna sprawiać kłopoty: nie stosuje się do zasad panujących w domu i przekracza "święte" bariery.

 

Na film można spojrzeć na wiele sposobów: jako na swojego rodzaju opowieść z morałem (ale tylko pozornie!), thriller, film psychologiczny z "dusznym klimatem" lub obraz o charakterze społecznym. Ja w tym filmie widzę przede wszystkim ten ostatni. Praktycznie nic nie wiem na temat Korei Południowej przełomu lat 50 i 60 i spojrzenia na klasę średnią w tamtym czasie, ale dzieło Ki-young Kima wydawało mi się swojego rodzaju przyganą wspomnianej warstwy społecznej. Tytułowa pokojówka nie była więc dla mnie - jak dla koreańskiej publiczności, która tak bardzo znienawidziła postać graną przez Lee Eun-shim - jakimś diabłem wcielonym, ale kimś bardziej złożonym, swojego rodzaju buntowniczką, która nie godzi się na wyznaczony jej przez społeczeństwo los, a w celu przebicia się przez ścianę nakazów i konwenansów musi posuwać się do podstępów i krwawych czynów. Dziewczyna stara się odwrócić role. Zamiast bycia pokojówką chce przejąć rolę pani domu, zamiast usługiwać innym - zmusza do usługiwania sobie. Oczywiście bywa okrutna i przez to może budzić odrazę (chociaż sam nigdy nie użyłbym w stosunku do niej tego typu słowa), ale automatycznie nasuwa się pytanie: czy domownicy są tutaj bez winy? W tym filmie złe czyny rodzą inne złe czyny, a tytułowa pokojówka nie tylko jest katem, ale i ofiarą. Piszę o tym dlatego, że przed obejrzeniem tego filmu spodziewałem się całkiem innej kreacji, kogoś w rodzaju Annie Wilkes z kultowego "Misery", kogoś kogo - jak japońska publiczność - szczerze znienawidziłbym i pod koniec filmu krzyczałbym: "Zabij dziwkę!". Zamiast tego obejrzałem film bardzo stonowany, ale za to wielowymiarowy. Oczywiście w tamtym okresie dzieło Kima musiało budzić zgoła inne emocje. Na czuja można wywnioskować, że obraz burzył przyjęty sposób myślenia, wymierzał policzek mieszczańskim standardom.

 

Zwraca uwagę klaustrofobiczny klimat dzieła, który dopełnia dzieła zniszczenia tego tradycyjnego modelu rodzinnego ukazanego w filmie. Małe pomieszczenia, ciasne pokoiki, praca kamery, dzięki której śledzimy poczynania bohaterów niczym podglądacz. W "Pokojówce" nie ma miejsca na sekrety i intymność. To wszystko zostaje niejako obnażone przed widzem. Zamiast pozornej sielanki jest domowe piekiełko. Zamiast miłości - chuć i pozory.

 

Z tym wszystkim gryzie się zakończenie filmu. W finale reżyser spuszcza swoje dzieło do roli przestrogi dla panów przeżywających kryzys wieku średniego ("Nie dymaj młodych pokojówek, bo to się może źle skończyć!"), a nam trudno to kupić. Początkowo odebrałem to jako mrugnięcie oka w stronę widza, dodanie kolejnego wątku do mnogości motywów, ale później wyczytałem w innej recenzji, że najprawdopodobniej producent chciał złagodzić wymowę dzieła. Rzeczywiście - te zakończenie gryzie się z resztą filmu okrutnie, ale można je przeboleć. Film odbiera się dzisiaj inaczej niż w latach 60, nie wywołuje on skandalu obyczajowego, ale nie sposób nie docenić kunsztu reżysera i aktorów. Mocne 7/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322679
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

TakerFan polecił mi ten film, to obejrzałem. ;)
Cieszę się że się podobało :)

 

Numer 23 (2007)

 

 

Fabuła: Walter Sparrow to bardzo rodzinny człowiek, mieszka wraz ze swoją żoną Agathą i synem oraz pracuje jako hycel w Departamencie Kontroli Zwierząt. W dniu swoich urodzin zostaje ugryziony przez psa co sprawia że spóźnia się na spotkanie z żoną. W międzyczasie znudzona Agatha udaje się do księgarni, natrafia tam na pewną książkę, której fabuła koncentruje się wokół liczy 23. Postanawia ją kupić i dać Walterowi w prezencie urodzinowym. Z początku Sparrow sceptycznie podchodzi do książki, lecz im częściej zaczyna po nią sięgać tym bardziej zaczyna mu się ona podobać. Książka na tyle zaczyna go "wciągać" że Walter popada w obsesje, doszukuje się w niej powiązań życia głównego bohatera z jego własnym. W końcu doprowadzony na skraj obłędu Walter zdaje sobie sprawę że "Ta" książka to jego życie i zaczyna gorączkowe poszukiwania jej autora. Jego wnikliwe śledztwo daje zaskakujące rezultaty...

 

Szczerze powiem że do tej pory Jim Carrey kojarzył mi się jedynie z komediowymi rolami. Kreacją w "Number 23" udowodnił że nadaje się także do dramatów czy innych "nieśmiesznych filmów". Muszę pochwalić reżysera za oparcie całego filmu na tytułowej liczbie co ostatecznie prowadzi głównego bohatera do totalnego obłędu. Muszę się także przyznać że kilkakrotnie udało się reżyserowi wpuścić mnie w maliny, jeśli chodzi o prawdziwą tożsamość mordercy i autora tytułowej "przeklętej" powieści- i właśnie o to chodzi w filmie: nie dawać widzowi wszystkiego na talerzu, tylko powoli dawkować akcję, w międzyczasie wprowadzając różne wątki mające na celu zmylić widza. Numer 23 to nawet nie klasyczny thriller, a wzruszająca opowieść o człowieku który miał trudne dzieciństwo. Zakończenie troszkę mnie zaskoczyło, wyobrażałem sobie zwieńczenie tej historii zupełnie inaczej. Mimo wszystko warto obejrzeć dla samej kreacji Carreya.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322684
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Man of Steel / Człowiek ze stali

To ptak! To samolot! Nie, to najbardziej gejowski superbohater ze wszystkich. Najbardziej infantylny z infantylnych. Najbardziej sztywny ze sztywnych. Najbardziej przereklamowany z przereklamowanych. Budki telefoniczne, strzeżcie się! Superman: Początek nadchodzi!

Tym dokładnie jest „Człowiek ze stali”. Kolejnym filmem o genezie powstania SuperMana. Wszyscy już wiedzą skąd przybył, w kim się zakocha, gdzie się wychował, co jest jego „achillesową piętą”, ale poczuli się by powiedzieć nam to raz jeszcze.

Może być w gaciach, może ich nie mieć, dla mnie wciąż jest tym samym, nieciekawym, płytkim superherosem, którego DC wykreowało na jakąś ikonę. Zestawić go z każdym jednym bohaterem/mutantem i stoi na przegranej pozycji w mojej hierarchii. To jest taki do bólu przewidywalny, heroicznie przesłodzony typ. Oglądanie go, czy czytanie o nim, po prostu nie sprawia przyjemności. Obawiam się, że niemożliwością jest stworzenie ciekawej wersji SuperMana, i Zack Snyder to potwierdza. Nie możemy przejmować się kimś, kogo w ogóle nie sprzedają jako postać przeżywającą jakiekolwiek emocje. Wiemy, że zrobi to co będzie właściwe. Szkoda, że nie zrobi tego w dobrym stylu, tylko z wiecznie tą samą miną. SuperMana nie trzeba grać, jak SuperMan trzeba wyglądać. Cavill wygląda, stąd też nie wypada się go czepiać. Ja wciąz jednak nie zapomniałem, o jak dziadowe role się otarł przed tym wybuchem popularności, który teraz go czeka – „Cold Day of Light”.

Do samych aktorów ciężko się przyczepić. Dwóch tatusiów – przypadek?! :wink: - daje rade. Costner miał jedyne znaczące teksty rozpisane dla siebie, a Crowe obrazował najwięcej emocji. Chciałbym wyróżnić Amy Adams (Lois Lane) czy Michaela Shannona (General Zod), ale na kolana mnie nie rzucili – ot, po prostu tam byli. Wiem, że to dobzi aktorzy, ale z takim materiałem niewiele się da zrobić. Zwykle chwaleni są Ci źli (heelowie), ale już tylu kozaków widziałem, że Zod w wykonaniu Shannona, do pierwszej setki by się pewnie nie załapał. Na głównego przeciwnika – Lex Luthor – trzeba będzie pewnie poczekać do kontynuacji, choć wątpie, że on rozrusza imprezę niczym Joker u Batmana.

Łatwo to rozbić na dwie części. W pierwszej, spokojnej, Clark zapoznaje się z mocami. Druga to już efektowna papka, by na nowo sprzedać nam ten symbol nadziei całej ludzkości. Jedna przeciętna, druga nie dla mnie. Miałem spory problem z tym, jak to dorastanie zostało przedstawione. Pomijam liczne skoki po osi czasu – one są łatwe do ogarnięcia - ale jak przez pierwsze 15-minut oglądam walkę rodziców na swojej planecie, to na pewno nie po to, by po godzinie wysłuchać jej raz jeszcze, kiedy duch ojca opowiada ją naszemu protagoniście. Żeby to jeszcze było ciekawe...

Nie porównujcie do Mrocznego Rycerza, bo Nietoperz jest w stanie wszamać tego pajaca między śniadaniem, a popołudniową drzemką – niezależnie od tego, którą część trylogii weźmiemy pod uwagę. To jest lepsze od poprzednich odsłon SuperMana, ale dość powiedzieć, że to nie była trudna do przeskoczenia poprzeczka. Miało rzucić nowe światło na całą historię, zrobiło to samo, tylko w efekciarskim stylu - 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322704
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Poważnie N!KO? Zgadzam się, że Superman jakoś nie błyszczy na tle innych komiksowych superbohaterów (dobry do wysrania, przypałowe wdzianko i pedalski loczek przegrywają w przedbiegach w porównaniu do mrocznego Batmana czy obładowanego bronią Punishera), ale ekranizacje z Christopherem Reevem dawały radę, a "dwójka" była naprawdę dobra więc jakaś tam poprzeczka jest i to wcale nie tak łatwa do przeskoczenia. Jak dla mnie taki "Superman II" z 1980 roku bije na głowę większość filmów o superbohaterach, które fundują nam dzisiaj. Właściwie tylko "Mroczny rycerz" był zdecydowanie lepszy. No ale to kwestia gustu...
Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322721
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Poważnie N!KO? Zgadzam się, że Superman jakoś nie błyszczy na tle innych komiksowych superbohaterów (dobry do wysrania, przypałowe wdzianko i pedalski loczek przegrywają w przedbiegach w porównaniu do mrocznego Batmana czy obładowanego bronią Punishera), ale ekranizacje z Christopherem Reevem dawały radę, a "dwójka" była naprawdę dobra więc jakaś tam poprzeczka jest i to wcale nie tak łatwa do przeskoczenia. Jak dla mnie taki "Superman II" z 1980 roku bije na głowę większość filmów o superbohaterach, które fundują nam dzisiaj. Właściwie tylko "Mroczny rycerz" był zdecydowanie lepszy. No ale to kwestia gustu...

 

Musiałbym wrócić do tamtej serii, bo ocen nie mam, ale nie wspominam ich jako wielkie dzieła. Ba, to one są najpewniej współodpowiedzialne za przekreślenie tej postaci w moim młodocianym umyśle. Pamiętam, że komiks z nim, to może jeden w ręku trzymałem, więc wina spada na wszelkiej maści animacje/bajki, i Reevesową serie. Pisząc ostatnie zdanie już byłem mocno podirytowany, a w głowie głównie siedział jeszcze słabszy "SuperMan Powraca" - 3/10 - z 2006.

 

***

 

 

Olympus Has Fallen / Olimp w ogniu

Gdy Biały Dom zostaje przejęty przez terrorystów, a prezydent porwany, zhańbiony agent Secret Service (Gerard Butler) zostaje uwięziony wewnątrz budynku. Jest ostatnią szansą dla grupy ratunkowej, która musi na nim polegać, mimo jego wpadki sprzed 3-lat.

„Król Leonidas” ratuje „Olimp”, w czymś co przypomina „Szklaną Pułapkę” :wink: To on będzie się czaił, będzie zabijał i zrobi to w całkiem zgrabnym stylu. Wiadomo, że to jest jednoosobowa armia, na której barkach ląduje los USA/Świata, więc trzeba być na jego fizyczną i umysłową dominację przygotowanym. Sceny kiedy nie tryska heroizmem na wszystkie strony, potrafią z niego zrobić akceptowalnego protagoniste. Nie miałem z nim problemu, nie kibicowałem jego wrogom, co w takich filmach zdarza się często. Widz trzymający kciuki = Zadanie wykonane.

Superbohater jest tak dobry, jak jego arcywróg. Trochę szkoda, że nasz bohater brał udział w tej strzelaninie na niskim poziomie trudności. Antagonista (Rick Yune) spełnił jedynie minimum przyzwoitości. Zagraża bezbronnym ludziom i celnie strzela. Nie doszukamy się w nim nic więcej. A już na pewno nie ciekawej postaci.

Eckhart (prezydent) jest praktycznie niewidoczny, a Morgan Freeman siedzi za biurkiem i coś tam bredzi pod nosem – jak to na stare lata. Można mówić o niewykorzystanym potencjale, bo jak mamy z kogoś wyciskać emocje, to wypadałoby tego oczekiwać właśnie od takich aktorów. Są tylko bezbarwnym tłem. Wtopili się w tłum, a sprawiają złudne wrażenie ważniejszych.

Wydawało się, że będzie inaczej. Ten „Olimp” nie spłonął na moich oczach. Miał leniwy początek, podniósł się w odpowiednim momencie. To wciąż jest absurdalny, przewidywalny film na jeden seans, ale takie też znajdą swojego odbiorce. Odbiorce, którego tym razem nie będę się silił sprowadzić na ziemie – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322784
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Protektor (2012)

 

Luke Wright jeszcze niedawno był najbardziej nieprzejednanym nowojorskim gliną. Dziś załamany, skompromitowany i bez pracy włóczy się po ulicach planując samobójstwo. Pewnego dnia los stawia na jego drodze przerażoną dziewczynkę ściganą przez chińską Triadę i rosyjską mafię. Wright staje w jej obronie, co natychmiast czyni go najbardziej poszukiwanym facetem w mieście. Dziewczynka zna śmiertelnie niebezpieczną tajemnicę wartą miliony dolarów. Wielu ludzi zrobi wszystko, by jej nie ujawniła… Między Wrightem, a dziewczynką rodzi się szczególna relacja – poza sobą nawzajem nie mogą nikomu ufać. Jest więc o co walczyć…

 

Kolejna świetna rola Stathama. Film należy do gatunku tych, które można obejrzeć jednym tchem kilka razy. Akcja w nim toczy się z zawrotną prędkością, giną dziesiątki osób, krew się leje, pistolety strzelają, gangi rywalizują a Luke Wright i tak jest lepszy od wszystkich, bo zdobywa wszystko co możliwe bez najmniejszego uszczerbku na zdrowiu. W swoją rolę świetnie wcieliła się też Catherine Chan, która grała rolę Mei. Film kręci się wokół wątku małej dziewczynki Mei, która jest ponadprzeciętnie inteligentna i ma świetną pamięć. Odkrywają to również Chińscy gangsterzy działający w Ameryce, którzy zatrudniają niejako na zastępstwo komputera, aby zapamiętywała wszystkie dane, które zapisane gdziekolwiek mogłyby wycieknąć. Wkrótce w akcję zostaje wplątany Luke, który ma zatargi z mafią i wybija ją całą, a przy okazji ratuje Mei. Szczerze polecam ten film, jak i inne tego aktora. No może poza Revolverem.

 

Ocena: 9/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322957
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Protektor (2012) Ocena: 9/10

 

:shock:

 

***

 

 

Hummingbird / Koliber

Joey Jones (Jason Statham), to bezdomny na ulicach Londynu – coś nowego dla Stathama! – który niegdyś był żołnierzem - ... i wracamy na znane tory. Przypadkiem trafia na wolne mieszkanie jakiegoś modela, które wykorzystuje jako odskocznię od dna. Ma ładne ciuchy, dobry samochód, ale największe pieniądze jest w stanie zarobić u lokalnych gangsterów.

Statham wciąż uwala wszystkich, ale już nie tak często jak w innych swoich produkcjach. Hummingbird to film akcji, ale nie pęka od niej w szwach. Mamy spokojną historię kolesia, balansującego między dobrem a złem. Mimo mrocznej kariery zawodowej, nie zapomina o bliskich, troszczących się o niego, kiedy nie miał dachu nad głową.

Sporo tu dialogów na szokująco niskim poziomie. Jason nie będzie nigdy aktorem „Oscarowym”, ale jest wystarczająco dobry, by scena po scenie ośmieszać naszą polską Agatę Buzek – film o bezdomnych w Anglii, to i nasz jezyk usłyszymy często :/ Agata gra zakonnnice. Płytką, niczym z serialu TVP. Ta dysproporcja nigdy nie przestała mnie drażnić. Nie mogłem na nią patrzeć, nie mogłem jej słuchać, choć to obok Stathama najważniejsza postać. Tak jakby coś zostało wklejone z innego świata. Czarna plama na obrazie.

Starają się nam sprzedać coś więcej, niż tylko efektowne akcje, wykładając się na większości motywów. Nie czułem, żeby protagonista, był tym „aniołem”, którym go ciągle nazywają. Daleko mu do skrytego mściciela, o którym mogłyby krążyć jakiekolwiek legendy. Za dużo tu nudnych przestojów. W momencie, gdy Joey Jones zaczyna nabierać kolorków – otwiera się przed drugą osobą – a fabuła przyspiesza, „Hummingbird” pokazuje napisy końcowe. Do nas dochodzi smutna prawda, że sporo czasu tu po prostu zmarnowali. To co pokazali, dało się zbudować o wiele szybciej i każdy by na tym skorzystał – 2/10 – Może nie tak słaby jak poprzedni „Parker”, ale ocena ta sama za Buzkową... Brać tylko po to, by zobaczyć innego Stathama. Nie zabijakę z ciętym językiem, tyllko.... ... zabijakę bez ciętego języka. Pozbawiony atrybutu, który zwykłem cenić u niego najbardziej.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322961
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Protektor (2012) Ocena: 9/10

 

:shock:

 

 

No co :D Może mamy inne podejście do filmów, ale jak film tak mnie zajarał jak ten to mogę mu wystawić bardzo wysoką ocenę. Wiem że Ty jesteś prawdziwym znawcą, który ogląda większość ukazujących się filmów (sądzę po Twoich komentarzach w tym temacie), ale ja mam swoją ocenę i taką daję :grin:

 

Ale co do trailera który wstawiłeś to jeszcze dzisiaj obejrzę ten film, bo już znalazłem go na necie, więc dzięki Ci wielkie :D Potem napisze co myślę:D

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322968
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  492
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  03.06.2010
  • Status:  Offline

Only God Forgives - Tylko Bóg Wybacza

 

Po sesji, więc trzeba zacząć nadrabiać filmy 2013 roku(N!KO wyprzedza mnie o jakieś 20 tytułów, czas gonić xD ), a że na forum ostatnio była dysputa na temat tegoż filmu to się na niego wybrałem i zamierzam o nim parę słów powiedzieć.

 

Na początek zalety, żeby mieć to z głowy i przejść do sedna sprawy.Na pewno na pochwałę zasługuje to, w jaki sposób reżyser chciał zbudować klimat.Udało mu się to poprzez pięknie skomponowaną muzykę, która w odpowiedni sposób starała się budować to całe napięcie(to w końcu thriller miał być nie?) i przez taki zabieg pozwoliło mi to nie zasnąć, ba, nawet przez to mi się lepiej to oglądało.Także operator zdjęć spisał się na "6".Zdaje się, że wzorował się na pracach ze "Lśnienia" Kubricka: takie niektóre ujęcia z cofającej się nieruchomej kamery(trochę głupio to określiłem, no ale lepiej chyba nie potrafię), plus te ujęcia z drzwi.Co prawda nie jestem pewien motywu, dlaczego akurat tak był filmowany a nie inaczej, ale same zdjęcia - good job.

 

Jako że to wszystkie zalety, czas trochę zaatakować film.Możecie mówić co chcecie na temat "Atlasu Chmur", jak tam był przerost formy nad treścią, że bez sensu, że o co c'mon i takie tam różne rzeczy.Skoro tak, to jak to nazwać, hm?Co prawda nie jest to jedno z najnowszych filmów Terrence'a Malika, ale było naprawdę blisko do tego.Zaczynam film, mam już pewien zarys w głowie o co będzie chodziło.10 minut filmu - zmieniam taktykę, jednak o co innego chodzi, to pewnie będzie temat o nawróceniu Goslinga ze złej drogi na dobrą.I to się teoretycznie potem potwierdza w scenie, kiedy "Bóg"(bo wszystko wskazuje, że to o niego tutaj chodziło, chociaż kto tam wie?) "wymierza karę" człowiekowi za to co zrobił(bądź czego nie zrobił, oceńcie sami).OK.Potem zaczyna się schiza ze sceną z masturbowaniem.Tu już się kompletnie moja perspektywa na temat zmienia, bo z tego co mi się wydawało, to tu był zamysł, że on tak postępuje, by pokazać, że nie jest do końca zły(że to jakaś swoista scena próby wytrwałości na pokusy).Próbowałem też kombinować też pod zabiegi z oświetleniem(typu oświetlenie połowy ciała i ciemna druga połowa, czerwone światła że piekło, "Bóg" wszędzie jasny - dupa, nie trzyma się kupy).Ta teoria idzie w pizdu gdzieś w 3\4 filmu, gdzie się w pewnym momencie "wkurwia" bez tak naprawdę dobrego powodu i człowiek nie ma pojęcia, o co mu chodzi.Jeszcze przedtem są zabiegi, gdzie tego całego "Boga" Gosling widzi chyba w swojej głowie czy jakoś tak, więc myślisz - aha, może on tak naprawdę jest istotą ponadczasową, bo są sceny gdzie przemierza w samotności ulice, ewentualnie jak nie jest sam, to jest z reguły cisza.Kolejna teoria upada z chwilą gdy wchodzi do swojego domu.W zupełnie inną stronę to wszystko idzie, gdy na ekran wchodzi matka Gosling(Kristin Scott Thomas), totalne "kurwiszcze", którą każdy na pierwszy rzut oka chce zabić za jej samo zachowanie.OK fajnie, ale to nie jest takie jednoznaczne, moim zdaniem jest motyw, który całkowicie usprawiedliwia jej zachowanie(sam początek filmu).Więc kombinujmy z archetypem cierpiącej matki i wiernego syna.O nie, to też nie to.

W scenie, po której ginie jego matka, on sam rozcina ją - po co?Mi się wydawało, że sprawdzał, czy ma serce.Pomijając kwestie anatomiczne, jeżeli nawet chodziło tu o przenośnię, to skoro ją tak kochał, że gdy prosiła o zabicie prawdopodobnie wyrodnego jej męża i zabójcę brata, to po co sprawdzał, czy jest dobra?WTF?

 

 

Jeszcze o samym tytule.Niby tylko Bóg wybacza.OK, może to prawda.Ale gdzie tutaj jest jakiekolwiek wybaczenie?Jak to jest zaakcentowane?Jak dla mnie "Bóg" to anioł zemsty, niczym Bóg ze Starego Testamentu, ale i tam nie był aż tak hardcorowy jak tutaj.

Teoretycznie można się kłócić, czy on na końcu "ukarał" Goslinga czy nie, bo nie było słychać efektu cięcia, ale mi się wydaje, że to się jednak stało

.Plus jeszcze te piosenki karaoke.Miały coś wnieść.Co?Czy jestem tak tępy, że nie zrozumiałem, czy jak?Może to był tylko śpiew, bo sobie lubią pośpiewać?Wątpię w to, coś tutaj na pewno miało być, ale wyszło straszliwie nieudolnie.Plus ostatnie śpiewanie - tu był moment, gdzie można było coś wyjaśnić, no ale skutecznie nam to uniemożliwiono, gdyż w połowie tekstu lecą napisy końcowe...Taa

 

Podsumowując, uważam, że to, że ten film w Cannes wygwizdano, jestem w stanie zrozumieć.Nie mówię, że to właściwe zachowanie, no ale taki bełkot nie powinien wyjść od tego reżysera.Po prostu nie.Zawód maksymalny.Ocena tylko tak "wysoka" ze względu jak mówiłem wcześniej, za klimat i za zdjęcia.4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322984
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO wyprzedza mnie o jakieś 20 tytułów

 

Myślałem, że przynajmniej ze 42...

 

***

 

 

42

Historia życia afroamerykańskiego baseballisty Jackiego Robinsona (Chadwick Boseman). Pierwszy czarny, który grał w popularną grę z białymi. To co miało być decyzją stricte polityczną, stało się symbolem dla mniejszości. Oni odnaleźli swojego bohatera. On udowadniał, że miejsce w drużynie się mu należy.

Inspirująca opowieść o pokonywaniu przeszkód. Jackie nie tyle musiał zjednać sobie fanów czy drużynę, ale cały kraj. Decyzje często były podejmowane na wyższych szczeblach, a kto trzymał z nim, stawał się wrogiem publicznym. Wybuchowy charakter trzeba było schować w kieszeń. Jeśli dałby się sprowokować, spotkałby się z krytyką mediów, po której już by się nie podniósł.

Jackie kontra Świat. Mimo, że cały ciężar spadł na barki jednego afroamerykanina, mógł liczyć na kilka pomocnych rąk. Człowiek, który otwarcie mówi o tym, że nie lubi się o nic prosić, zostaje postawiony w sytuacji, gdzie jest na to skazany. Podobało mi się, że nie olali „grupy wsparcia”. Często wystarczyło spojrzenie żony, czy kilka mocnych słów dyrektora klubu, Brancha Rickeya (Harrison Ford), a Jackie wracał na prostą.

Chadwick Boseman, z seriali wszedł z hukiem na duży ekran. Nazwisko, które po „42” powinniście zapamiętać. Nie dość, że ikona dla kochanego w USA sportu, to jeszcze emocjonalna rola, za którą widz chce trzymać kciuki. Fenomenu baseballu nie rozumiem, ale jeśli ten koleś grał tak, jak to było pokazane tutaj, to sprawił, że mecze stały się o wiele bardziej emocjonujące. Misja pokazania jego atletycznych umiejętności, którymi przewyższał białych kolegów, została zakończona sukcesem. Do orderu zabrakło mocnego akcentu. Jakiejś sceny rzucającej na kolana. Coś, do czego byśmy chcieli wracać.

Po wielu przeciętnych kreacjach, Harrison Ford przypomniał sobie jak kraść show. Z początku można go nawet nie poznać, później już tylko czekamy na jego momenty. Szczery do bólu, bezpośredni, nie liczący się z nikim. Stoi murem za swoją decyzją, a na rasizm reaguje nienawiścią. Mocna postać. Aż prosiło się o motywacyjny monolog z jego ust, tak często widziany w tego typu filmach.

Rasizm i sport, to kombinacja często dająca piorunujące efekty. „42” może nie wpiszę się do ścisłej czołówki gatunku, ale na pewno zapuka do drzwi. Jedyne problemy jakie można z tym mieć, to niepopularny u nas sport – a to poważny mankament, którego nie przeskoczymy - i fakt, że już to wszystko gdzieś widzieliśmy. Kombinacja może dawać piorunujące efekty, ale te pioruny odwiedzają nas nie pierwszy raz. Wciąż to doceniam, ale teraz już muszę być rzucony mordą o ziemię, żeby być w pełni usatysfakcjonowany. Poza mocnymi rolami, potrzebuje chociażby tego przemówienia, które będzie miało przełożenie na życie codzienne, nie tylko sport. To które będzie siedziało w głowie – Pacino z Męskiej Gry, czy Denzel z Tytanów. Tematykę rasizmu ciężko zepsuć. Jednak już dobrze wiem, co stanie na jego drodze. Wiem, że finalnie mu się powiedzie. I jak tu człowieka zaskoczyć? – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/111/#findComment-322996
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...