Skocz do zawartości
  • Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!  

     

     

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

1920 Bitwa Warszawska

 

http://www.youtube.com/watch?v=rbx5-uGGH0I

 

Sięgnąłem po ten film z dużą niepewnością, czy warto go oglądać. Moje obawy były spowodowane obsadą głównych ról. Po obejrzeniu mogę stwierdzić, że nie było tak źle. Borys Szyc dobrze się wcielił w swoją rolę, a co do pani Herbuś, to ma dobry głos, ale widok jej z karabinem to widok zdecydowanie straszny. Reszta aktorów też spisała się dobrze, a do swojej roli najbardziej pasował mi Adam Ferency. Co do efektów specjalnych, to były nawet dobrze zrobione, a najlepsze jest to, że nie były przekolorowane, jak to ma miejsce w wielu, szczególnie Polskich filmach. Mi się film podobał i tyle.

 

Ocena: 5,5/10

 

Drogówka

 

 

No i teraz gorsza sprawa. Jak dla mnie ten film był bez przeproszenia poje**ny! Jakbym poszedł na niego do kina, to bym żądał zwrotu pieniędzy za bilet.

Film nie zaczął się źle, jakieś urywki z pracy policji i ich imprezy. Ale dalej jest już tragicznie. Sam dużo przeklinam, ale tyle słów kur*a w filmie to przesada. Ja wiem że polska policja jest dziwna, ale ta z filmu, takie odniosłem wrażenie, nic tylko przeklina, bierze w łape i się dupczy. No i Iza Kuna nie jest na tyle ładną aktorką, żebym chciał oglądać ją nago. A Arek Jakubik miał w tym filmie chyba więcej kobiet, niż przez całe swoje prawdziwe życie.

No i taka kwestia, bo nie zostało wyjaśnione co się w końcu stało ze zdrowiem bohatera granego przez Jakubika. Przyszyli mu wacka czy teraz musi go oglądać przez mikroskop? No i zakończenie filmu. Gościu wywalczył oczyszczenie z zarzutów, ma spokój, a tu na prostej drodze, dodatkowo pustej zjeżdża z niej ciężarówka i robi z niego miazgę. Padaka straszna, nie polecam, chyba że ktoś lubi oglądać gołe dupy na potęgę. Ale jeśli tak, to lepsze już będą pornosy niż taki denny film.

 

Ocena: 1,5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320014
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • N!KO

    1590

  • -Raven-

    277

  • Kowal

    171

  • Thrawn4

    131

Top użytkownicy w tym temacie


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Epic / Tajemnica Zielonego Królestwa

Ten sam problem, co przy większości animacji. Wszystko zrobione kolorowo, poprawnie, ale z tych samych składników. Nawet zestaw postaci sie nie różni od tego, co widujemy w większości animacji. Jest niepokorny wojak – skazany by z czasem zmężnieć – jest nieświadoma niewiasta – skazana by wpaść w kłopoty – jest też czarny charakter z lekko przygłupim synalkiem – ich zamiary są znane.

Córka po latach odwiedza swojego ojca, a ten jest takim samym wariatem (szalonym naukowcem), jakim go zostawiła. Wierzy w istnienie „Zielonego Królestwa”, gdzie zielone ludki, toczą wojnę z... tymi trochę ciemniejszymi. Przypadkowa transfromacja dziewczyny do mikroskopijnych rozmiarów udowodni, że tatusiek wcale nie ma kuku na muniu. Ona oczywiście wpadnie w sam środek bagna, gdzie stanie po stronie dobra – Avatar!

Oryginalny tytuł – „Epic” – lepiej oddaje zamysł twórców. Epicka przygoda, odwaga, męstwo, bohaterowie, dobro vs zło, generalnie wszyscy są wzniośli, jakby srali marmurem :wink: Warstwa wizualna, to najlepszy element. Cały świat, jest zrobiony z wielkim rozmachem, a i wygląd postaci jest dopieszczony do ostatniego detalu. Szkoda, że fabuła i dialogi nie trzymają tak wysokiego poziomu. Wieje to sztampą, a żarty – często chybione – są tylko pomijaną polewą.

Tak sprzedaję się papkę dzieciom. Jest pełno kolorów, jest trzeci wymiar, barwne postacie = produkt tylko dla najmłodszych. Chociaż nawet jakbym miał 6-lat, to po miesiącu nie byłbym w stanie sobie przypomnieć, co tu się działo. Zaciesz byłby pewnie krótkotrwały. Godne zapomnienia, a ja nawet nie mam o czym pisać. – 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320023
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Forbidden world (1982)

 

Film znany jest też pod tytułem "Mutant"

 

Na planecie Xarbia grupa naukowców żyje sobie w stacji naukowej i prowadzi badania. W ich wyniku powstaje nowa forma życia - Obiekt 20. Monstrum okazuje się jednak niebezpieczne i na miejsce zostaje wysłany komandor Mike Colby (Jesse Vint). Po dotarciu na planetę od razu udaje się z naukowcami do laboratorium i fachowym okiem ocenia sytuację. Po ujrzeniu flaków walających się po pomieszczeniu i wysłuchaniu niepokojących doniesień od badaczy błyskawicznie dochodzi do jedynego sensownego wniosku: "zabić to i wracam do domu". Szefujący placówce dr Gordon Hauser kategorycznie sprzeciwia się jednak eksterminacji żyjątka za co przyjdzie mu jeszcze - rzecz jasna - srogo zapłacić. Monstrum wydostaje się z laboratorium, zaczyna zabijać i ewoluować...

 

Tyle tytułem wstępu. Film jest jednym z wielu klonów "Obcego". Obrazy tego typu powstają praktycznie do dzisiaj, a ich twórcy prześcigają się w tworzeniu coraz to większej tandety. "Forbidden world" stanowi prawdziwą klasykę gatunku. Oczywiście należy zapomnieć o efektach na miarę dzieła Ridleya Scotta, czy "Gwiezdnych wojen". Aczkolwiek z obydwu filmów twórca "Zakazanego świata" czerpie garściami i bez jakiegokolwiek szacunku dla tych kultowych obrazów. Mike Colby to marna kopia Hana Solo, pracownicy laboratorium to marna kopia załogi Nostromo, a wyhodowany przez nich stwór to marna kopia xenomorpha.

 

To też film o mocnym zabarwieniu erotycznym. Taki był też "Obcy", ale w dziele Scotta erotyzm był subtelny. W "Forbidden world" twórca nie bawi się w podobne konwenanse i dwie badaczki (June Chadwick i Tracy Baxter - czyli panie znane chyba tylko największym maniakom kina klasy B) - mimo tego, że po korytarzach biega krwiożercza bestia, a trup i flaki ścielą się gęsto i często - paradują sobie nago po pokładzie, chętnie uprawiają seks tudzież obmacują się z głównym hero (nie krępując się monitoringu), a nawet biorą wspólnie prysznic (jak dla mnie - odlot!) i omawiają podczas tych igraszek jak (!) dogadać się z monstrum. Już pierwsze spotkanie Colby'ego z badaczkami w korytarzu stacji przypomina bardziej wstęp do filmu porno niż sci-fi.

 

Po raz pierwszy obejrzałem ten film jako szczyl we wspaniałych czasach VHS, zanim jeszcze odkryłem "Obcego" - zatem nie zdając sobie sprawy, że "Mutant" jest chamskim plagiatem. Sceny gore i seksu pozostawiły ślad na mojej wrażliwej, młodzieńczej psychice. Wtedy film ten mógł robić wrażenie i trzymać w napięciu. Szczególnie w pamięci zapadła mi ucieczka przed monstrum jednej z bohaterek w końcówce filmu - wzorowana rzecz jasna na sławetnej ucieczce z Nostromo porucznik Ripley. Dzisiaj oczywiście trudno stwierdzić, że film wytrzymał próbę czasu. On był już słaby w latach 80, gdy powstał. Tandeta, nienajlepsze aktorstwo (aczkolwiek jak na tego typu film i tak nie jest źle!), tragiczne efekty, wywołujące uśmiech politowania pomysły głównych bohaterów (w przyszłości ludzie nauki będą skończonymi idiotami, ale plus jest taki, że będą wśród nich także dziewczyny jak z Playboya i będą łatwiejsze niż Była Czaqa!) i zła muzyka. Jednak dla fanów filmów alienopodobnych jest to pozycja wręcz obowiązkowa. Po latach obejrzałem to sobie ponownie (zasługa sąsiada, który prosił mnie, żebym mu zassał ten film) i miałem dobry ubaw. Z jednej strony bawiła mnie naiwność tego "dzieła", a z drugiej była to wycieczka do lat dzieciństwa. Pokolenie wychowane na "Avatarze" pewnie uzna ten film za skończony gniot i trudno będzie zdzierżyć im marne efekty specjalne. I słusznie. Ale do tego typu filmów trzeba czasami podchodzić z jeszcze większym dystansem niż do dzisiejszego WWE - wtedy nieco ponad godzina filmu nie powinna być czasem straconym. Słowem - wyłączyć mózg i oglądać!

 

Ocena na filmwebie: 4/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320043
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  960
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  06.12.2010
  • Status:  Offline

Iron Man 3

 

Na filmie byłem już tydzień temu, ale dopiero teraz zebrałem się żeby coś skrobnąć. Muszę przyznać, że do kina wybierałem się ze sporymi nadziejami - w internecie pojawiały się pojedyńcze opinie, większość z nich bardzo pozytywnych. Film mijał i mijał, a ja próbowałem połączyć fabułę w całość. Na minus na pewno zepsucie postaci Mandaryna. Główny wróg powinien być znany i charakterystyczny, słabo to rozwiązali ( podobny problem miałem z Mroczny Rycerz Powstaje, gdzie Bane powinien grać główne skrzypce). W oczy rzucał mi się przede wszystkim brak Iron Mana w filmie. Był Stark, ale samego latania w zbroi wiele nie było, nawet w końcówce. Sam koniec też mnie rozczarował, w główną walkę powinien być wplątany główny bohater. Film ratuje tradycyjnie Downey Jr. Na plus jeszcze efekty i Iron Patriot ( prawie jak Kapitan Ameryka :razz: ). Generalnie film jest całkiem fajny, ale oczekiwałem więcej. Z całej trylogii jedynka zdecydowanie najlepsza. Długo się wahałem, ale ostatecznie dam 7/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320053
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Evil Dead / Martwe zło ... 2013

Remake klasycznego horroru z 1981 roku. Horroru, który cechował się lekkim przymrużeniem oka, podchodząc do straszenia – szczególnie późniejsze części. Miał w sobie to coś, czym inni pochwalić się nie mogli – choćby charyzmatyczny główny bohater, czy totalny brak budżetu nadrabiany sercem. To „coś”, czego już tutaj nie zastaniemy. Do teraz się zastanawiam, czemu właśnie ten film nazwali „Martwe Zło”, a skoro już to zrobili, to co w tej nazwie jest takiego, że nie pozwala ludziom spojrzeć prawdzie w oczy. Pozytywne recenzje są chyba na zachętę - średnia 7.0. Cechy łączące obie produkcje to, grupa przyjaciół – uuu – chatka – uuu - i czarna księga – uuuu! Czyli zestaw horrorowy, dostępny na większości planów zdjęciowych.

Śmiem twierdzić, że reżyser nawet nie miał kontaktu z oryginałem. Dostał scenariusz, machnął jakieś „gore” w chatce na odludziu - tudzież w głębi lasu... - i liczył pieniadze fanów, którzy poszli dla nazwy. Podszedł do tematu śmiertelnie poważnie, co juz naraża całość na obśmianie.

Postacie są tak głębowie i wielowarstwowe, jak zwykle bywa w tym gatunku. „Nie dotykaj księgi”, dla ciekawskiego nerda jest niezrozumiałe, przez co rozpętuje piekło. Ekipa z początku przekonana, że koleżance odbija, bo jest na odwyku, co okazuje się dalekie od prawdy, gdy ona gania ich z nożem i obrzyguje krwią. „Evil Dead 2013”, to film brzydki. Aż podniosłem słownik, a tam „brzydki” nie jest synonimem słowa „straszny”. Niby proste, ale tego nie wiedzieli.

Denne aktorstwo, idiotyczna historia – szczególnie na koniec – ciemność – nie atmosfera, tylko autentyczna „czarna dupa”, gdzie wytężasz wzrok, żeby w ogóle obejrzeć film (z drugiej strony, może to był patent – „przyciemnijmy gniota na maxa, bo aż nam głupio na efekt końcowy patrzeć”?) – zero poczucia strachu – w oryginale cała grupa pojechała się dobrze bawić, a tutaj już nastawieni byli na ciężką przeprawę z odwykiem bliskiej osoby – i wszechogarniająca nuda. Szokująco słaby! – 2/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320115
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 709
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  11.10.2010
  • Status:  Offline

Szarpnąłem się dzisiaj na obejrzenie dwóch filmów z gwiazdami WWE i wcale tego nie żałuję.

 

Fast 6

 

Z serii filmów szybcy i wściekli oglądałem wcześniej tylko trzy pierwsze części, ale z racji tego, że wiedziałem, że w tej gra the Rock, zdecydowałem się sięgnąć po tą produkcję. Film fajnie nakręcony, ale czasem lekko przekoloryzowany. Już w jednej z pierwszych scen filmu pobicie przesłuchiwanego przez rockyego wyglądało, nawet pomimo doświadczenia Johnsona w wrestlingu, na niemożliwe do wykonaniu w życiu codziennym. Kolejna lipna scena to ta, w której Vin Diesel skacze nad mostem by ratować koleżankę. Jezu, jak to nierealnie wyglądało. Ogólnie w filmie trochę za mało wyścigów, ale fabuła w całości to nadrabia.

 

Ocena: 6/10

12 Rounds 2

 

Kolejnym obejrzanym prze mnie filmem była produkcja z pod znaku WWE. I szczerze mówiąc Orton za swoją grę ma u mnie 5. Naprawdę według mnie dobrze wpasował się w swoja rolę i od pierwszej sceny z ratowaniem ofiar wypadku jego gra mi się podobała. Film ten obejrzałem z większą przyjemnością niż Fast 6. Jedyne co chcę zaznaczyć, to to, że wykonywanie zadań w zamian za ocalenie było już oklepane w serii filmów Piła.

 

Ocena: 7,5

/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320210
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Star Trek Into Darkness / W ciemność. Star Trek

Jednoosobowa broń masowej zagłady, zagraża światu. Kapitan Kirk (Chris Pine) i jego załoga Enterprise, rozpoczynają polowanie w imię sprawiedliwości... i zemsty. Generalnie, są źli, są dobrzy, będzie wojna. Wystarczy by nakręcić film.

Nie jestem fanem tych kosmicznych pierdów, ale pamiętam, że zaakceptowałem jedynkę, jako to, czym była. Nie wgniotła mnie w fotel – 4/10 - jednak mile wspominałem nowego Kirka, czy jego ekranową chemie (sprzeczki, kłótnie) ze Spockiem. Sequel wpisuje się w definicje – więcej i lepiej. Kirk i Spock, wciaż mogą się pochwalić dobrymi dialogami. Wciąż wdają się w sprzeczki, mimo że nie można mówić o jakiejś niechęci – taka bardziej „braterska wojna”, co podkreśla sam początek. „W ciemności”, dodaje dodatkowe warstwy, na czele z wyróżniającym się antagonistą. Nie pamiętam, by tam poświęcili jakiemuś czarnemu charakterowi wiele czasu, a jeśli tak, to ta kreacja nie dała się zapamiętać. Tutaj Benedict Cumberbatch kradnie wszystkie sceny, w których występuje. Koleś mógłby gadać do ściany, a i tak byśmy go słuchali z zaciekawieniem. Za sprawą zwrotów akcji, wcale nie musi być traktowany, jako ten zepsuty do szpiku kości, co dodaje dodatkowych wymiarów. Nie patrzymy na niego w takim samym świetle, od początku do końca – nie jest płytki, za to plus.

Nowy Kirk to wciaż nieopierzony uwodziciel, popełniejący ogrom błędów. Lepszego Chrisa Pine’a, jeszcze nie widziałem – i pewnie nie zobaczę. Podoba mi się, że reżyser (JJ Abrams) nie skreśla przy tym wszystkim załogi. Nie opiera wszystkiego na barkach jednej postaci. Nie traktuje pozostałych, jak wyciętych z kartonu statystów. Każdy wydaje się mieć cel w końcowym projekcie. Spock (Zachary Quinto) będzie moralizował, a taki Scotty (Simon Pegg) zadba o uśmiech na twarzy widza. Kupy się to trzyma, i pozwola „zżyć” z ekipą, wyczekując kontynuacji.

Przesłodzona, przepełniona efektami końcówka, zamazuje nieco to dobre wrażenie. Nie wpływa jednak na fakt, że to jeden z tych dobrych filmów, do których bym nigdy nie wrócił. Wciąż nie jestem fanem Star...Treków, czy Warsów, ale miło, że JJ Abrams zadbał by były one zjadliwe dla tych, którzy wcześniej po nich wymiotowali – 6/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320220
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  2 885
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  24.05.2008
  • Status:  Offline

Żelazna Dama (2011)

 

 

 

Szczerze mówiąc, już od dawna miałem zamiar obejrzeć ten film (zachęcony w miarę pozytywnymi opiniami na Filmwebie). Film jak już sam tytuł mówi, opowiada o życiu i rządach Margaret Thatcher- pierwszej kobiety na stanowisku premiera rządu Wielkiej Brytanii. Niestety jestem po seansie mocno zawiedziony, i naprawdę nie rozumiem czemu film dostał tak wysokie oceny... Co mi przeszkadzało? Zbyt duża ilość retrospekcji czy wręcz absurdalnych scen: np sceny gdy była premier rozmawia ze swoim zmarłym mężem lub (tu to już producenci przegięli na maksa) scena pokazująca rodzinę Robertsów (bo takie było prawdziwe nazwisko Żelaznej Damy) siedzących pod stołem podczas nalotów niemieckich na Anglię w 1940- młoda Thatcher wychodzi spod stołu tylko dlatego aby zakryć przed zakurzeniem leżące na stole masło :roll: Pomijając te absurdy, także karierę polityczną nie pokazano zbyt dokładnie (np nie pokazano jak właściwie Thatcher wstąpiła w szeregi Partii Konserwatywnej, lub jak została ministrem edukacji), owszem skupiono się na słynnej wojnie o Falklandy, kwestii zamachu w hotelu Grand czy niepopularnych reformach, ale według mnie to zbyt mało- jak na 11 letni pobyt na Downing Street.

 

Podsumowując: film strasznie mnie rozczarował, pokazał byłą premier jako mającą omamy staruszkę która widzi i rozmawia ze swoim zmarłym mężem. Film także nie pokazał w pełni dlaczego była nazywaną tytułową Żelazną Damą (choć w sumie nawet nie starał się za bardzo żeby to pokazać). Meryl Streep się starała jak mogła, ale moim zdaniem nie uratowała tego filmu.

 

Ocena: 2+/6

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320264
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Jack the Giant Slayer / Jack pogromca olbrzymów

Fi-Faj-Foł-Fam, nie wyszedł z tego aż taki chłam. Fi-Faj-Foł-Fam, pomimo że fabułe już każdy zna. Jest zakochany chłopek (Nicholas Hoult), jest wizualnie satysfakcjonująca królewna (Eleanor Tomlinson), będzie przygoda! Kiedyś była wojna ludzi z olbrzymami, do której odnowy się bohater przyczynił – za sprawą magicznej fasoli (bo to ta bajka) - a jego luba wpadła w sam środek bagna. Oboje darzą się uczuciem, mimo że Król wybrał dla swojej córki innego męża. Nim oczywiście jest nasz lokalny czarny charakter (Stanley Tucci). Nie dość, że stoi na drodze miłości, to jego głównym celem jest korona, a nie dziewoja. Nieważne, czy dojdzie do niej będąc przydupasem głowy państwa, czy jednając się z gigantami.

Nicholas Hoult, zaraz po swojej paradzie jako love-zombie w „Warm Bodies”, daje kolejny przyzwoity występ. Tutaj – o dziwo – dostaniemy od niego mniej komedii. Ogólnie byłem mocno zdziwiony, że niewinne żarciki wyparowały ze scenariusza. To nieodłączny element dzisiejszych filmów przygodowych.

Na wsparcie narzekać nie miał prawa, bo Stanley Tucci czy Ewan McGregor, to nazwiska aż za wielkie na takie przedsięwzięcie. Nie robią jednak tyle, by zagrozić naszemu protagoniście, wyjśc na rycerza w lśniącej zbroi, za którego mają ludzie trzymać kciuki – znają swoje miejsce w szeregu/historii.

Ale że giganty są bardziej moralne od ludzi? Autentycznie miewałem wrażenie, że więcej takich wewnętrznych pobudek, miały właśnie te komputerowe stworzonka. Działania „naszych” są wycięte z kartonu. Nie płytkie - by nie powiedzieć, że miłość to takie uczucie - ale z góry narzucone przez gatunek. Z tymi drugimi mogli kombinować, choć nie poniosło ich tak bardzo, jak momentami na to liczyłem – Giant vs Giant, nie tylko w promocji wrestlingu robi robotę :wink:

Fi-Faj-Foł-Fam, od biedy można zobaczyć... To się nie rymuje... kur... – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320301
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 040
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  04.12.2010
  • Status:  Offline

The Hangover Part III...

 

O jejciu!, nie napalałem się zbytnio na tą część tym bardziej iż wiedziałem w jakiej scenerii zostanie rozegrana, ale kurde - rozczarowałem się totalnie. W wielu przypadkach serii piszę się. że ostatnie częśić była robiona na siłę itd co nie jest prawdą...tutaj niestety mamy potwierdzenie tej reguły. Sama fabuła a w zasadzie historia na której opiera się film jest OK - gorzej z wykonaniem. Nie uświadczymy w tej części scen które zapadną nam w pamięć - nie dostaniemy motywów o których możemy gadać - było wiele scen (w zamierzeniu śmiesznych, ale kompletnie nie do kupienia). Twórcy w tej odsłonie postanowili się skupić na 2 bohaterach w głównej mierze (co było pomysłem odważnym) i niestety nie skończyło się to dobrze - w zasadzie ta część mogła być zagrana tylko i wyłącznie przez Zacha i Ken Jeonga a mielibyśmy ten sam efekt - Bradley Cooper wystąpił tu chyba tylko dlatego, że miał kontrakt na 3 części, kompletnie przeszedł dla mnie bez echa w tym filmie a przecież to na nim opierała się 1 i 2 - ładny spadek (tak do odebrałem). Być może do faktu tak słabej części przyczynił się brak "urwanego filmu" - a chyba na tym ta trylogia miała się opierać - WTF?.

Jak dla mnie to tylko Fast Six (2013) wyprzedza Hangover III pod kątem nieudanej kontynuacji.

-5/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320385
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Fast & Furious 6 / Szybcy i wściekli 6

Jak doszli do „szóstki”, w historii o stuningowanych samochodach, tego nie wiem. Pewne jest jednak to, że plan zakładał mniej. Pewne jest to, że nikt nie rozpisuje tak długofalowego story. W końcu się wyłożyć trzeba. Zresztą, jak inaczej wyjaśnić fakt, że przywraca się do życia postać, którą wcześniej się uśmierciło, robiąc z niej motor napędowy historii...

Samo założenie – poza zmartwychwstaniem – mi się podoba. Do schwytania terrorystów, Agent Hobbs (The Rock) potrzebuje pomocy ekipy Dominica Torretto (Vin Diesel) – którą ścigał w poprzedniej części. Ci wygrzewując się w Brazylii, z potężną kasą w kieszeniach, mają zamiar odpuścic życie kryminalisty. Bodźcem, który skłania ich do pomocy, jest –zmarła w czwórce – Letty, współpracująca z nową szajką. Ma to swój „Avengersowy” urok. Taki „All-Star Weekend” dla fanów. Przywracają wszystkich, wrzucają do jednego wora, dopisują im kilka żarcików i powinno śmigać jak turbodoładowany silnik... Jednak jak wszystkie odpicowane, delikatne zabawki, psuje się szybko.

Rozumiem, że ta seria oddycha kiczem, ale są chyba jakieś ograniczenia. Jeszcze po godzinie, chciałem tłumaczyć to „dobrym kiczem”. Takim rodzajem tłuszczu, który łatwo się przyswaja. To co się dzieje później, to jakaś paranoja. Jakby ktoś nowy podszedł kręcić drugą połowę, nie znając scenariusza. Zwroty akcji nie mają sensu - są tak tanie, że sklepy „wszystko za 4zł”, to burżuazja – a gwoździem do trumny, okazują się absurdalne akcje. Byłem na tego rodzaju rozrywke nastawiony, ale nie w katagorii „OMG”. Jedna scena – rodem z ... „Króla Lwa” – przyprawiła o poważny ból głowy.

Skomplikowane to nie jest, ale i nie o to tu chodzi. Jedzie swoim wąskim torem, aż do nudnego finału. Nikt nie porywa aktorsko – bo i podstaw nie ma – ale kilka razy buzia się na pewno uśmiechnie. Szkoda, że nie wysilili się na dodatkowe warstwy w motywach postaci. Wciąganie kryminalistów, do życia, które chcieli porzucić, aż prosiło się o jakiś sprzeciw. Ich samych, albo bliskich – ktokolwiek mógłby się odezwać.

W teorii powinno być spoko. Wyszło jak wyszło. Chciałbym powiedzieć jak zawsze, ale to nie do końca prawda, bo serie oceniałem przyzwoicie. Miała swoje wpadki – Tokyo Drift – ale ogółem trzymała poziom. Z tego wyszedł przeciętniak. Da się wychwycić przyjemne motywy – zwykle typowe, macho akcje od Vina czy Rocka – ale ich blask jest skutecznie oczerniany przez tandete – lekko naciągane 4/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320388
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

The Hangover Part III / Kac Vegas 3

Gdy członek watahy zostaje porwany przez gangstera, ekipa musi odnaleźć Chowa, który uciekł z więzienia, a wcześniej mocno nabroił za plecami wszystkich.

Co się stało? Czyżby niczego się nie nauczyli po części drugiej? (Będącej częścią pierwszą, przeniesioną do Tajlandii, minus udane żarty...) Najwyraźniej nie. Kiedy na samym początku, żyrafa ma urwaną głowę na autostradzie, ponury ton całego filmu zostaje nakreślony. Szybko okazuje się, że pozostał tu tylko dym, pozostał nostalgiczny humor o dawnych przygodach.

Wataha znowu traci najsłabsze ogniwo, i we trójke rzucają się w wir (wirek... wirunio?) przygód. Bradley Cooper stoi jakby w tle. Niby tam jest, ale zapomnieli mu żartów rozpisać. Galifianakis to prawie taki sam kretyn, jakim był kiedyś. Prawie, bo z pociesznego grubaska, stał się małym dupkiem – wciaż głupim, ale mniej śmiesznym. A Ed Helms wyraźnie potrzebuje alkoholu, żeby się bawić. Przestaje być niewidzialny, tylko gdy się kłóci z Alanem (Galifianakis).

Za dużo Pana Chow (Ken Jeong)! Tą wisienką na torcie, chcą nam zastąpić cały tort. W każdej scenie przypominają, że Chow jest szalony i nieprzewidywalny. Szkoda, że też nieśmieśzny. Ken Jeong prawdopodobnie nigdy nie udźwignie ciężaru, bycia pierwszoplanową postacią. Facet jest zbyt przekolorowany w tym co robi. Zdecydowanie ciekawszy był John Goodman. Może najlepsze lata już za nim, ale wciaż potrafi grać. Nie ma na tyle czasu, by uratować tę farsę, ale to miły dodatek.

Jest w tym coś, że całość nabiera delikatnych kolorów, kiedy przywracają postać z jedynki lub wracają do Vegas. Jeśli jednak w scenariuszu nie ma gigantycznego kaca, to w tytule zostaje tylko światowa stolica rozrywki. Co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas. Nie mówimy o tym. Nie mówmy też o tym filmie. Twórcy wywnioskowali, że teraz to widz musi być nieprzytomny, żeby miło to wspominać – 3/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320549
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Infiltrator (2013)

 

Dwayne Johnson gra przedsiębiorcę budowlanego, którego syn trafia za kratki i grozi mu długa odsiadka za posiadanie znacznej ilości narkotyków. Rocky postanawia współpracować z agencją antynarkotykową i przenika do przestępczego światka, żeby przed oblicze Temidy postawić narkotykowe grube ryby i w ten sposób wyrwać zza krat potomka. We wszystkim pomaga mu obrotna pani prokurator (dobrze trzymająca się Susan Sarandon) i jeden z pracowników jego firmy z kryminalną przeszłością (kradnący show Jon Bernthal).

 

"Dwayne Johnson pokazał, że jest aktorem z prawdziwego zdarzenia i nie musi występować tylko w roli gości, którzy piorą innych po gębach" - takie mniej więcej opinie słyszałem przed obejrzeniem tego filmu i postanowiłem zobaczyć to na własne oczy. Zawsze powtarzałem, że Johnson to najlepszy aktor spośród wszystkich wrestlerów. Hulk Hogan i Stone Cold mogliby razem się zesrać, a nawet na milę nie zbliżyliby się do poziomu eks-Rocka. Nie oznacza to jednak, że Dwayne Johnson to jakiś wybitny aktor. Bo do tego, żeby uwolnić się o jakiegoś wizerunku, to trzeba nieprzeciętnego talentu. W "Infiltratorze" tej sztuki Dwayne'owi dokonać się nie udało, co nie oznacza, że zagrał źle. Oglądając ten film wiedziałem, że jest mnóstwo aktorów, którzy zagraliby tą rolę bardziej przekonująco (fakt, że Dwayne potrafi zrobić kilka min, w tym zamyśloną, nie sprawi niestety, że zacznę bić brawo), a oglądam gościa ze znanym nazwiskiem, który zagrał dość solidnie, ale nic więcej, a całkowicie przyćmił go i tak Jon Bernthal.

 

Co do samego filmu to dobrze się go ogląda. Reżyser nie wytrzymał co prawda do końca i w finale zrobił z Dwayne'a swojego rodzaju Mad Maxa. "Oparte na faktach" miało dodać autentyczności filmowi, ale chyba nikt nie wątpi, że cała historia została moooocno podkoloryzowana. Nie zmienia to faktu, że "Infiltrator" to jeden z udanych filmów w dorobku niedawnego mistrza WWE. Na filmwebie dałem 6/10.

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320562
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

 

 

Stoker

Ojciec nastoletniej Indii Stoker (Mia Wasikowsik) ginie w tajemniczych okolicznościach. Zaraz po tym wydarzeniu, w życie jej i jej matki (Nicole Kidman), wkracza nieznany dotąd brat ojca, Charlie (Matthew Goode). India podchodzi do niego sceptycznie, a jej obawy rosną z każdym dniem.

Zagubiona matka, zamknięta w sobie córka, i podejrzany wujek. Średnio gadatliwa z nich familia. Może razić mała ilość dialogów między bohaterami. Mają tendencje do częstego wpatrywania się w siebie, co na całe szczęście reżyser skutecznie wykorzystuje do budowania napięcia. Od nietypowych ujęć kamery, aż po niepokojące dźwięki. Od razu widać, że coś jest inne, niezależne, nieamerykańskie. Za kamerą stoi Chan-wook Park, odpowiedzialny m.in. za „Oldboya” – dobra robota.

Z fajną atmosferą, w parze nie idzie fabuła. Mimo zwrotów akcji, brnie w zaparte do najprostszej/najbliższej linii mety. Brakuje tu szerszego zobrazowania skomplikowanych charakterów. Widać, że mają niepokolei w głowie, ale raczej musimy łykać co dał reżyser, bo na nasze pytania odpowiedzi nie nadejdą. Wiąże się to również z idiotyzmami, pokroju odnalezienia drugiej osoby po środku jakiegoś lasu, choć nawet nie miało się pojęcia, że ona uciekła. Ot, tak ma być, a Ty nie pytaj czemu – niby nieamerykańskie, ale jednak „hamburger” :wink:

Kibicować też nie ma komu. Brakuje tu kogoś, komu byśmy współczuli. Jakby się pozabijali w połowie filmu, to tylko człowiek by wzdrygnął ramionami. Jest potężna obsada – do wcześniej wymienionych warto dopisać Jacki Weaver – która jest potężnie niewykorzystana. Są ofiarami scenariusza, na którego pierwszej stronie wyryto, buduj napięcie kosztem racjonalnie myślących bohaterów!

Może sporo tu jadu, ale jest on wynikiem frustracji. Widać, że naginając niektóre sztampowe elementy, można było osiągnąć więcej. Wręcz wypadało osiągnąć więcej. A tak, jest nieźle, i tylko nieźle. Znajdziemy tu fajne sceny, w dobrym klimacie, ale ciągu przyczynowo-skutowego już może zabraknać. W końcu nie wszystko wypada tłumaczyć - "bo oni są jebnięci". Akceptuje to do czasu – 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320772
Udostępnij na innych stronach


  • Posty:  3 115
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  19.08.2010
  • Status:  Offline

Siedmiu psychopatów (2012)

 

Marty (Colin Farrell) to irlandzki scenarzysta przeżywający kryzys twórczy. Facet chciałby stworzyć historię o siedmiu psychopatach, ale idzie mu to opornie. Na szczęście (a może raczej nieszczęście) ma kolegę Billy'ego (Sam Rockwell), bezrobotnego aktora dorabiającego jako... porywacz psów, który zaczyna mu podsuwać różne pomysły. Pech chce, że Billy w międzyczasie kradnie psa groźnego gangstera (Woody Harrelson), który posunie się do każdej podłości, żeby odzyskać swojego pupila. Marty - chcąc nie chcąc - zostaje wmieszany w całą awanturę.

 

Gdy spojrzy się na obsadę: Colin Farrell, Sam Rockwell, Christopher Walken, Woody Harelson, a w drugoplanowych rolach Tom Waits, czy Harry Dean Stanton, to można dojść do wniosku, że to nie może być zły film. Niestety - chociaż do wszystkich tych aktorów nie można się przyczepić - to "Siedmiu psychopatów" zwyczajnie nie porywa. Gdyby ktoś zapytał mnie o czym jest ten film, to odpowiedziałbym mu chyba: "Wiesz, to jest o facecie, który chce coś nakręcić, ale za bardzo nie wie co i opowiada o durnych pomysłach, które w okresie niemocy twórczej rodzą się w jego i jego znajomych głowach. Pewnie w takim samym stanie znajdował się reżyser tego filmu, ale nie do końca rozumiem dlaczego postanowił przenieść to na ekran i w jaki sposób zdołał przekonać do zagrania u siebie tak świetnych aktorów". Summa summarum film zamiast śmieszyć nuży, a ci wspaniali aktorzy - mając za partnerów innych doskonałych aktorów - zamiast błyszczeć w pełnym blasku tylko ratują ten niezbyt udany obraz. Martin McDonagh chciał się pobawić konwencją komedii kryminalnej. Z jednej strony widać fascynację Guyem Ritchie, a z drugiej niezbyt udaną próbę pastiszu dzieł eksmęża Madonny. Im bliżej końca, tym coraz gorzej, a widz zaczyna ziewać. Wielka szkoda. Film do obejrzenia na raz, tylko i wyłącznie dla dobrych aktorów i najlepiej po mocnej kawie.

 

Ocena w filmwebowej skali: 5/10

Odnośnik do komentarza
https://forum.wrestling.pl/topic/4401-filmy-ostatnio-widziane/page/107/#findComment-320948
Udostępnij na innych stronach

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...