Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Infiltrator

Funkcjonariusz celny USA (Bryan Cranston) odkrywa program prania pieniędzy z udziałem kolumbijskiego barona narkotykowego.

 

Zdziwiłem się, jak zwyczajna jest ta historia. Jak znajome były wszystkie składniki, jak nawet nie starała się mnie zaskoczyć. Solidna dawka infiltracji, dla kogoś, kto nigdy nie widział filmu o infiltracji. Dla kogoś, kto nie otarł się o takiego „Donniego Brasco”, gdzie mocno nakreślane było to balansowanie między prawdziwym życiem, a tym zmyślonym, gdzie postaci tych złych, były bardzo mocnym punktem całości. Bob Mazur rownież ma problemy w prawdziwym życiu, ale już nie odcisną się one na świadomości widza tak mocno. Tutejsi „źli goście” również dają się momentami lubić, ale nigdy nie tak jak Lefty i reszta. Tamtych wspominam do dziś, o tych zapomnę – choć fajnie wypadł Benjamin Bratt.

 

To nie oznacza, że „Infiltrator” jest filmem złym. Bryan Cranston daję kolejną dobrą rolę. Znów uderza w punkt. Znów sprawia wrażenie, jakby był stworzony do danej postaci. Ma to wszystkie niezbędniki takiego kina, w których to coraz więcej osób zagraża akcji i zaczyna podejrzewać głównego bohatera. O dziwo, dość szybko są oni eliminowani i do kulminacji napięcia nigdy nie dochodzi. Jak tylko ktoryś z agentów slyszy „ja wiem”, to gość w tej samej scenie leży martwy.

 

Doceniam, że jest to oparte o prawdziwą historię – to zawsze działa na korzyść – ale oczekiwałem więcej. Miał być kandydat do Oscara, a po seansie zaczynam powątpiewać w nominacje – 6/10 (naciągane)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Miss Peregrine’s Home For Peculiar Children / Osobliwy dom Pani Peregrine

Podążając za wskazówkami, które zostawił mu ukochany dziadek, Jake (As Butterfield) odkrywa, że istnieje niezwykły świat poza czasem i przestrzenią, a w nim niezwykłe miejsce, zwane "Osobliwym domem pani Peregrine". Jake poznaje niesamowite moce mieszkańców domu i dowiaduje się, że mają oni potężnych wrogów. Wkrótce przekona się, że jeśli chce ocalić swych nowych przyjaciół, musi nauczyć się korzystać z "osobliwości", którą sam został obdarzony.

 

Tim Burton tworzy kolejny świat, z którego nie chce się wychodzić. Dom Peregrine jest kolorowy, pełen barwnych postaci i magicznych wydarzeń. Dla młodszych widzów, to na pewno przygoda, na którą będą chcieli rzucić okiem.

 

Jake trafia do domu Peregrine (Eva Green), w świecie, w którym powstała pętla czasowa, utrzymująca nietypową młodzież przy życiu. Choćby przez jeden, ten sam dzień. Jednak nawet ta pętla może zostać zagrożona, i tylko Jake może im pomóc przeciwstawić się złu. Obiecujący był początek opowieści. Przeniesienie się za wskazówkami dziadka, którego wszyscy znają w tym świecie, poznawanie mieszkańców, próba ogarnięcia wszystkich wydarzeń. Sprawiało to wrażenie przygodowego kina na najwyższym poziomie. I wtedy takie było. Z czasem jednak to zło wcale nie jest takie złe – raczej komiczne - magia z tego świata wyparowuje, tempo mocno przyspiesza, że nie wiesz o co chodzi i zaczynasz się męczyć. Gdzieś tam zaczęła się rozwijać totalnie zbędna historyjka miłosna, a humor ustąpił miejsca Samuelowi L. Jacksonowi. I nie byłoby w tym nic złego... gdyby mu się chciało. A jak mu sie chciało, to nie dostał należytego czasu ekranowego, żeby nam się chciało nim przejąć. Podobne zastrzeżenia można mieć do tytułowej Peregrine, gdzie świetna Eva Green, tez cierpi na tę samą dolegliwość.

 

Asa Butterfield, jest jednym z moich ulubionych aktorów młodego pokolenia. Pamiętam, jak dobrze wypadł w „Grze Endera”, a teraz swoją jakośc potwierdził i tutaj. Spora dojrzałośc u małolata, który zagrał tylko w paru kasowych produkcjach. Jeszcze sporo dobrego z niego wyciągną w Hollywood – sam czekam na kontynuacje Endera.

 

Miała być nutka straszenia, miała być ekscytacja światem, ale jednego nie było wcale, a drugie wyparowało. Szkoda, bo na papierze obsada jest bardzo dobra. Mam wrażenie, że to powinno trwać dłużej, parę filmów. Że gdyby te emocje rozłożyć, budowac, gdyby te postaci poznać, to efekt finalny byłby o wiele lepszy. A tak niewielu się nim przejmie – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  3 353
  • Reputacja:   307
  • Dołączył:  21.03.2011
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Android

  N!KO napisał(a):
Jeszcze sporo dobrego z niego wyciągną w Hollywood – sam czekam na kontynuacje Endera.

 

Film był kasową klapa, więc ciężko może być z kontynuacją tym bardziej, że już 3 lata minęły od premiery a żadnych informacji nie ma.

Widziałeś już może nowy film z Laną i Edgem?

Najdłużej panujący w historii Attitude Mówi Typer Champion of the world!!!

1. Miejsce - Typer AEW 2020

1. Miejsce - Typer AEW 2021

2. Miejsce - Typer WWE 2020

3. Miejsce - Typer Mistrzostw Świata 2014

3. Miejsce - Typer Ligii Europy 2014/2015

156429637657b4c00661021.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  Jeffrey Nero napisał(a):
Film był kasową klapa, więc ciężko może być z kontynuacją tym bardziej, że już 3 lata minęły od premiery a żadnych informacji nie ma.

Widziałeś już może nowy film z Laną i Edgem?

 

Właśnie zerknąłem na filmografie Asy i zero wzmianki o ewentualnej kontynuacji. Dziwne. Mi to się podobało.

 

Nie, nawet nie wiedzialem, że ten film już jest dostępny. Poza tym, nie wiem, czy poniose się na recenzje. Może jako dodatek do czegoś powazniejszego :wink:

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Deepwater Horizon / Żywioł. Deepwater Horizon

Załoga największej i najnowocześniejszej platformy wiertniczej na świecie musi stawić czoła niewyobrażalnej potędze morskiego żywiołu podczas katastrofy o niespotykanej dotąd skali. Zbudowana w Zatoce Meksykańskiej platforma Deepwater Horizon jest wielkości małego osiedla i wysokości wieżowca. Ma wydobywać niespotykane dotąd ilości ropy przynosząc swoim właścicielom krociowe zyski. Podczas rozruchu wydobycia dochodzi jednak do awarii, która wkrótce doprowadza do serii eksplozji i pożaru platformy. Jednocześnie w Zatoce rozpoczyna się sztorm. Kapitan Mike Williams (Mark Wahlberg) otrzymuje informację, że służby ratunkowe nie będą w stanie przyjść załodze z pomocą ze względu na ekstremalne warunki pogodowe. Wiedząc, że w każdej chwili może dojść do zatonięcia platformy, Williams postanawia zrobić wszystko, by ocalić swoich ludzi.

 

Lubię, kiedy film jest świadomy. Kiedy reżyser zdaje sobie sprawe, co widz już wie, i czerpie z tego korzyści. Brawa dla Petera Berga, bo wiedział, że wszyscy czekamy na katastrofę, więc bawił się materiałem, żeby nam to delikatnie zwiastować. Eksperyment dziecka w kuchni, to bardzo budujący moment. Nastraja na dalsze wydarzenia.

 

Stara gwardia rozdaje karty. Dupkowaty człowiek korporacji, John Malkovich, oraz kierownik załogi Kurt Russell. Ich kłótnie dotyczące bezpieczeństwa akcji są jednymi z lepszych momentów filmu. Wahlberg nie nadążał za nimi. Momentami byłbym skłonny stwierdzić, że to Russell jest naszym głównym protagonistą. W Marka mi było ciężko uwierzyć. Niby jest to oparte na prawdziwej historii, ale i tak mam wrażenie, że Mike Williams został przekolorowany. Nie czułem, żeby faktycznie był zdeterminowany wrócić do rodziny. W obliczu katastrofy chciał pomóc wszystkiemu i wszystkim. Miałem wrażenie, że gdzieś tam się skończyło opowiadanie prawdziwej historii, a zaczęło opowiadanie filmu / wciskanie nam kitu.

 

Katastrofa wygląda bardzo dobrze. Czuć ogrom zniszczenia. „Miłym” spięciem klamrą tego wszystkiego, jest łódź ratunkowa i szukanie na niej ludzi. Komu się udało, kto nie wyszedł z tej walki zwycięsko. Tam pojawiały się emocje, choć wcześniej ich brakowało. „Żywioł” to dobry film, który jednak ogladałem bez przesadnej inwestycji - 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Hell or High Water / Aż do piekła

Dwaj bracia – Toby (Chris Pine) – zdesperowany ojciec, szukający lepszego życia dla syna oraz Tanner (Ben Foster), były skazaniec z wybuchowym charakterem, postanawiają okraść oddział banku, który skonfiskował ich zadłużoną, rodzinną ziemię. Napad udaje się, jednak sprawy szybko wymykają się spod kontroli. W pościg za braćmi wyrusza Marcus (Jeff Bridges), nieustępliwy Strażnik Teksasu, szukający ostatnich chwil sławy przed przejściem na emeryturę. Mimo policyjnej obławy, Toby i Tanner, skuszeni wizją szybkiego zysku, decydują się na kolejny wielki skok. Konfrontacja braci z zawziętym stróżem prawa wydaje się nieunikniona.

 

Mówili, że to męskie kino. Można to rozumieć na różne sposoby. Ten nie jest przepełniony adrenaliną, strzelaninami, pościgami, krwią, czy szybkim tempmem. Kilka z tych składowych się znajdzie, ale nie są one na pierwszym planie. Tu męskie kino obrazuje rozmowy przy piwie, próbę utrzymania rodziny, braterską miłość.

 

Dwa genialne duety. Chemia między Pinem i Fosterem, jak i Bridgesem i Indianskim partnerem, to esencja filmu. Dialogi, których można słuchać w pętli. Zwyczajne, z niewymuszonym humorem. Łatwo uwierzyć w prawdziwość tych postaci.

 

Fabularnie największy nacisk położony jest na Pinie i jego planie odzyskania swojej ziemi, ale to Bridges świeci najjaśniej. Cięty język i błyskotliwość. Jego partner okazał się workiem treningowym na tym planie filmowym. Jest tylko po to, by przyjmować kolejne ciosy od przełożonego. Najbardziej złożony zaś wydaje się Foster. Niby wariat, ale serducho tam bije mocno. Nawet dla matki, która się go wyparła.

 

Fajnie budowali klimat. Texas, pustkowie i klasyczna muzyka country. Wiedziałeś, że wszystko zmierza do spotkania się tej czwórki, ale to nie przeszkadzało w śledzeniu ich losów. Pomogła ta naturalność, o której wspomniałem. Kiedy już wszystkie klocki zaczynają się układać, byłem ciekawy rozwoju. I szczerze nie zmieniłbym w tym finale nic. Zakończyłbym w momencie, w ktorym zakończyli.

 

Z opisu wydaje się to widowiskowy film, który prędzej czy później przerodzi się w sensacje, a w naturze jest spokojny, wyciszony do samego końca. Nawet jak padają strzały, to nie ma zadnego efekciarstwa - brawo. Sam fakt, że oglądałem go w kinie studyjnym, nie w multipleksie, w ktorym premiery nie było. To sprawia, że i tempo jest stosunkowo wolne. Dla wielu pewnie nie do przełnięcia, nudne. Dla mnie jeden z lepszych filmów roku – 8/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  394
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  22.11.2010
  • Status:  Offline

N1KO Hell or High Water można znaleźć w dobrej jakości już na internetach czy oglądałeś to w kinie?

  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  wojtek95 napisał(a):
N1KO Hell or High Water można znaleźć w dobrej jakości już na internetach czy oglądałeś to w kinie?

 

Nieuwaznie czytasz :wink: Padlo tam, że oglądałem w kinie studyjnym.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Captain Fantastic

Ojciec sześciorga dzieci to idealista, który wychowuje swe pociechy z dala od cywilizacyjnego zgiełku. Przychodzi jednak dzień, w którym wszyscy muszą powrócić na łono społeczeństwa.

 

Viggo Mortensen i jego dzieciaki, to banda dzikusów. Ex-Aragorn praktycznie robi ze swoich podopiecznych maszyny. Zdolności przetrwania mają na poziomie dorosłego człowieka – a nawet wyższe – wiedzą przewyższają praktycznie każdego. To oczytane i wysportowane stworzenia, które nigdy nie miały normalnego dzieciństwa. Ich dzieciństwo, to misja od taty, żeby zabić jakiegoś jelenia. I te z pozoru wydarte z emocji młodziaki, dowiadują się o śmierci matki. Cel – ruszyć w miasto na jej pogrzeb. Co nie jest aż tak prostym zadaniem, zważywszy, że tata ma sporo do ukrycia i niekoniecznie chce się pojawiać wśród spoleczeństwa.

 

Tworcy rzadko sięgają po komedie, żeby nakreślić spotkanie tej dziczy z rzeczywistością – co mnie w sumie zaskoczyło. Większość czasu wręcz przekonują, że pośrodku tego lasu powstała silna rodzinna więź, a wychowywanie i nauka u ojca, niosła za sobą lepsze efekty, niż tradycyjne metody. Nie neguje. Problem pojawił się, kiedy ta ich misja przybierała coraz to nowsze cele. Ten finalny, a co za tym idzie końcówka filmu, to dość niezamierzony, kiepski humor. Nie sądze, że cokolwiek niósł ze sobą. Urwał się gdzieś wątek dziadków, który dość mocno odcisnął się na przebiegu akcji. Po prostu twórcy zakończyli. Sweet Child O’mine...

 

Paradoksalnie ta najbardziej znana kreacja Mortensena, jest chyba jedną ze słabszych. To świetny aktor, którego do teraz ciężko mi wyciągnąć ze szponów Aragorna. Może kiedyś mi się uda. Więcej „The Road”, wiecej takich Captain Fantasticów i zapomnę. Dzieciaki grają nierówno. Jedni lepsi, inni gorsi. W zasadzie były dziewczynki w podobnym wieku i mam wrażenie, że do teraz nie wiem, która zleciała z dachu. Spoiler?

 

„Captain Fantastic”, to był dobry film. Był do ostatniego aktu, w którym wszystko się zaczęło sypać. Przez który nie opuszcza mnie wrazenie, że nic z niego nie wyciągnąłem. Uzyje słowa, którego ojciec zakazał tu swoim podopiecznym – interesujący – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Girl on the Train / Dziewczyna z Pociągu

Załamana rozwodem Rachel (Emily Blunt) spędza dnie na fantazjach o pięknej parze mieszkającej w domu, który codziennie mija jadąc pociągiem. Pewnego ranka zobaczy tam coś, co wkrótce wywróci jej życie do góry nogami. Rachel będzie zmuszona zmierzyć się z makabryczną tajemnicą, której rozwiązanie może okazać się ponad jej siły.

 

Prosta fabuła, którą twórcy starają się pogmatwać, jak tylko są w stanie. Robią wszystko, żebyś czuł się skołowany, jak główna bohaterka, alkoholiczka. Niby tak budują opowieść, ale cały czas miałem wrazenie, że usiedli do tego nieodpowiedni ludzi, którzy nie bardzo wiedzą, jak skakać po osi czasu. Thriller bez budowania napięcia, nie może być czymś dobrym. A „Dziewczyna” przestaje budować napięcie bardzo szybko. W zasadzie od obwieszczenia, że doszło do morderstwa, czułem się, jakbym stał na tej samej stacji z powodu uszkodzonego pociągu.

 

Zwyczajnie nie ma komu kibicować. To uniemożliwia emocjonalną inwestycję. Kiedy już dochodzi do odsłonięcia kart, nie towarzyszy temu żadna reakcja. Nie mogło mnie to obchodzić mniej.

 

Słusznie zbiera to bardzo przeciętne/słabe noty. Jedyna chwalona, to Emily Blunt. Osobiście nawet tam bym się nie poniósł na pochwały. Jest niezła. Tak jak jednooki jest królem wśród niewidomych. Nie ma czym się zachwycać. Cała reszta była po prostu tak nijaka. Mają te same miny przez większośc czasu, niezależnie od sytuacji.

 

Wybaczcie zwolennicy książki, ale ktoś właśnie obsikał Wasz klejnot. Sprawił, że historyjka jest przeciętna, postaci są z kartonu, a Ty chcesz po prostu wysiąść z tego pociągu. Nawet jadącego – 4/10 (naciągane)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Mr. Church

Historia wyjątkowej przyjaźni, która powstaje, gdy umierająca matka (Natascha McElhone) i jej córeczka (Britt Robertson) zatrudniają utalentowanego kucharza – Henry’ego Josepha Churcha (Eddie Murphy). Coś, co rozpoczyna się jako sześciomiesięczna praca rozwija się w 15-letnią relację, która tworzy rodzinne więzy.

 

Magiczny murzyn! Cały film wmawiano mi, że Mr. Church, to świetny facet. Załapałem już po pierwszej scenie, ale oni postanowili to wałkować bez końca. Pojawił się znikąd, a został z tą rodziną na zawsze. Opiekował się nimi, płacił ich rachunki. Trudno, żeby nie został przyjacielem, kiedy tyle dla nich zrobił. Sprzedają tę całą opowieść, w najbardzIej oczywisty sposób z możliwych.

 

Fajnie, ze gra tu Eddie Murphy, ale zwyczajnie nie widzą, co z nim zrobić. Jeśli dobrze się temu przyjrzeć, to jego nazwisko jest największym plusem filmu. Nie jego rola, ale nazwisko. Bo powrót na duży ekran, bo Eddie. Churcha z tym materiałem mógł zagrać każdy.

 

Dramat daję odrobinę emocji, ale takich, które byłeś w stanie przewidzieć na długo przed ich nadejściem. Niczym nie zaskakuje. Taki mały filmik, do obejrzenia w nudne niedzielne popołudnie – 4/10 (za zalążki serducha, jakie posiada)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Miles Ahead / Miles Davis i ja

Jazz to improwizacja. Takie też było życie legendarnego Milesa Davisa (Don Cheadle). Nie miało przy tym nic wspólnego z aksamitnym brzmieniem trąbki, którym zaczarował publiczność na całym świecie. Do dziś uchodzi za niekwestionowaną supergwiazdę jazzu, jednego z najbardziej wpływowych muzyków w historii; to dzięki jego rewolucyjnemu, innowacyjnemu podejściu do instrumentów, rytmu i gry zespołowej powstały odrębne gatunki muzyczne. W życiu prywatnym mierzył się z uzależnieniem od twardych narkotyków, alkoholu, lekarstw, chorobami, bólem i niekończącymi się depresjami. Ale kiedy stawał na scenie, publiczność zamierała w zachwycie. "Miles Davis i ja" to poruszająca, szczera, pozbawiona glamouru i blichtru opowieść o Milesie Davisie, największej gwieździe jazzu i nieszczęśliwym człowieku.

 

Ile by się ten Don Cheadle nie starał, nie uniesie tego na całej szerokości. Historia Milesa Davisa, przedstawiona została dwutorowo. Jedna trasa jest szybka, mocno rozrywkowa, pełna akcji i dynamicznych dialogów, a druga spokojna, miłosna, pokazująca naszego bohatera od innej strony. Pierwsza jest dobra, i chcielibyśmy na niej pozostać przez większość czasu, druga szybko traci swój, i tak niewielki, urok. A co jest najgorsze? Nie ma mety. Obejrzałem, film się skończył, pojawiły się napisy końcowe, a ja się zastanawiam, o czym on był. Nie czuje, że poznałem Milesa Davisa. Zobaczyłem dwa wycinki jego życia.

 

Wrócę do Dona Cheadle, bo występ zaliczył bardzo udany. Gość wytwarza wokół siebie niezbędną dla tej postaci aurę. Spojrzenie wiecznie w punkt, pewność siebie, spokojny ton głosu. Wiedział chłop, jak to przedstawić – jest też reżyserem filmu.

 

Ewan McGregor stanowi dopełnienie. Jest dobrym partnerem dla głównego bohatera, dlatego tak fajnie ogląda się jeden z tych wycinków. I nie ma znaczenia, że szukają taśmy, która jest traktowana, jak największy skarb, bo wszystko jest zrobione, jak w najlepszym kinie komedii akcji. Wolałbym tylko na to patrzeć. I wiem, że poznałbym tego muzyka jeszcze mniej, a całość cięzko by było nazwać biografią. Teraz też mam z tym problem – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Kochaj!

Sawa (Olga Bołądź) wkrótce wychodzi za mąż za Jurka (Mikołaj Roznerski), o którym jej przyjaciółki mówią: „facet marzeń z wmontowanym genem idealnego męża i ojca”. Jednak Sawę zaczynają ogarniać coraz większe wątpliwości, czy to właśnie Jurek jest tym jednym, jedynym… Zwłaszcza, że na horyzoncie pojawił się przystojny aktor – Krzysztof (Michał Czernecki). Do ceremonii zostało kilka godzin. W umówionym miejscu zbiórki, przed wieczorem panieńskim, stawiają się najlepsze przyjaciółki Sawy – lubiąca adrenalinę Anka (Roma Gąsiorowska-Żurawska), miłośniczka Orientu Weronika (Magda Lamparska) i perfekcyjnie zorganizowana gwiazda telewizji Oliwia (Aleksandra Popławska).

 

Polski kom-rom w najgorszym wydaniu. Taki, w którym zastanawiasz się, o co chodzi, by chwilę później zreflektowac się, że Cię to raczej nie interesuje. Taki, w którym wszystko jest puste. Puste emocje, puste bohaterki. Bo nikt mi nie wmówi, że to rozgrzeje jakieś serca, ani tym bardziej, że któraś z biegających po ekranie kobiet jest ciekawa. Wydarzenia w tym filmie na nikogo nie wpłyną, bo nie wpływają nawet na bohaterki. Takie jak były, takie są, takie kończą. Wszystko stereotypowe, plastikowe, mało realne. Nawet Chińczyk – bo chyba mamy się śmiać z akcentu – paraduje w szlafroku ze smokiem na plecach i gotuje ryż (!) Brak jakichkolwiek wartości. Nawet dla kobiet. Chyba, że montaże z tego, jak płeć piękna imprezuje, to czyjś kinematograficzny klimat – 1/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Imperium

Agent FBI (Daniel Radcliffe) infiltruje grupę terrorystyczną przekonaną o supremacji białej rasy, by przeszkodzić jej w stworzeniu bomby.

 

Wielu pewnie powie, że to „Imperium” powstało z materiałów odpadowych. Że części składowe są wszystkim dobrze znane, i wałkowali je w każdym filmie o inflitracji. Podejrzane rozmowy, rozpoznanie twarzy w najmniej odpowiednim momencie, zwątpienie, która strona barykady jest dla Ciebie, itp. Film Daniela Ragussisa, korzysta z tych rzeczy umiejętnie. W zasadzie większość wypala. Rozmowy na wrogim terenie są często przepełnione napięciem i niepewnością. Może nawet przesadną niepewnością na twarzy Radcliffe’a, bo każdy idiota by rozpoznał w niektórych momentach, że to oszust.

 

Harry Potter dał radę. W zasadzie to dzięki niemu tych dialogów słucha się tak dobrze. I dzięki niemu nie tracimy zainteresowania w historie. Uwierzyłem, że to gość z totalnie innej bajki, który musiał się nauczyć rasistowskich ideologii, żeby być wiarygodnym w nowym środowisku.

 

Fabularnie szykuje to parę zwrotów, choć często są one spowodowane zmianami infiltrowanej grupy. Trochę ucinało to wątki, bo gość najpierw paradował na jednym szczeblu, potem na innym, by finalnie dosięgnąć szczytu grupy i poznać plany. Problem w tym, że jak przeszedł na wyższy poziom, to o niższym musieliśmy zapomnieć. Jedna szybka scena, to troche za mało. Budowanie czarnych charakterów tez by się tej produkcji przydało. Efekt gry komputerowej, gdzie przechodząc dany poziom, już nie mamy z nim nic wspólnego, nie jest najlepszym z rozwiązań – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Inferno

Światowej sławy profesor w dziedzinie symboliki Robert Langdon (dwukrotny laureat Oscara Tom Hanks) śladami poematu Dantego usiłuje rozwikłać zagadkę symbolu, który znajduje w marynarce, kiedy budzi się - pogrążony w amnezji - w jednym z włoskich szpitali. Będzie to najtrudniejsze zadanie w karierze Langdona, na którego zewsząd czeka niebezpieczeństwo.

 

Może nie jestem fanem tej całej serii o zagadkach Langdona (Kod da Vinci (4/10), Anioły i Demony (5/10)), ale „Inferno” nawet do poprzeczki poprzedniczek nie doskoczyło. Może byłoby inaczej gdyby... zbudowali historię? Poważnie, film dla mnie nie podgrzał niczego. Odbywa się okrutnym schematem, gdzie większośc czasu bohaterowie uciekają, przed coraz to nowszymi grupami, a Tom Hanks nic nie pamięta. Minuta na gadce o „Boskiej Komedii”, potem kwadrans uciekania, potem minutka i kolejny kwadrans. Praktycznie tak do końca. Wszystko przeplatane jeszcze wizjami, do których moja niechęć jest dobrze znana. Koniec końców, nie możemy śledzić głównej zagadki, bo większość czasu towarzyszymy Hanksowi w próbach odtwarzania sytuacji sprzed wypadku. Nic nie jest wyjaśnione.

 

Samo rozwiązywanie tych puzzli przychodzi bohaterowi nadzwyczaj łatwo. W końcu musi się wyrobić w tą minutę, kiedy nikt go nie goni...

 

A jak już rozpędziłem się z wypisywaniem grzechów, to wspomnę, że jak już ucieczek jest mniej, gdy zbliżamy się do finału, to czas zapychany jest... ... historyjką miłosną. Gość, który jest pogrążony w swojej pracy, nagle zaczął dażyć kobietę wielkim uczuciem. Awesome.

 

Aktorsko jest niewiele lepiej, bo Tom Hanks wydaje się zmęczony – w sumie trochę się nabiegał – a Felicity Jones nie ma wyrazu twarzy. Nawet kiedy w połowie filmu dowiadujemy się o niej czegoś więcej, to jej mimika pozostała bez zmian.

 

Fani książki oburzeni – podobno zmienili końcówkę i wszystko uprościli – a fani kina uśpieni. Dobra robota? – 2/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Attitude
      Nazwa gali: DDT A Love Letter from Me 2025 Data: 07.06.2025 Federacja: DDT Pro Wrestling Typ: Event Lokalizacja: Tokyo, Japan Arena: Shinagawa Prince Hotel Club eX Official video: Link Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Independent Zone
    • Kaczy316
      Money In The Bank czas zacząć! Jedynie 4 walki w karcie, ale wypowiadałem się już o całym show w predykcjach, więc zaczynamy!   1.Alexa Bliss vs Rhea Ripley vs Roxanne Perez vs Giulia vs Naomi vs Stephanie Vaquer, Women's Money In The Bank Ladder Match W sumie liczyłem na męski Ladder Match jako opener, ale ten jest jeszcze lepszy, niemniej jednak szansę na cash in w ME trochę spadają przez to, ale to walka, która moim zdaniem skradnie show to albo Becky vs Lyra, kobiety dzisiaj górą! Liczę na Perez! Świetna walka i wyszło lepiej niż chciałem nawet jeśli chodzi o zwyciężczynie oj tak Naomi to genialny i najlepszy dla mnie wybór był, myślałem, że pójdą bardziej w Perez albo Stephanie, a ostatecznie Naomi i genialnie, zasłużyła za ostatnie miesiące i jest genialnym heelem, bardzo dużo spotów, fajny Springboard Moonsault na drabinę od Perez, Devil's Kiss na drabinie od Stephanie wyglądało maśniutko, podwójne Code Red na drabinach genialne potem Sister Abigail DDT i Riptide od Ripley i Alexy, a drabina to botcher, ja bym zwolnił, nie chciała się złożyć przy akcji kiedy Ripley leżała w środku, a Giulia i Perez próbowały ją złożyć, żeby zaatakować Ripley, ogólnie fajna współpraca Giulii i Roxanne i fajnie wyglądała Ripley przykryta drabinami i to chyba był Pat z tekstem "UNDERTAKER GIVES UP FROM THE LADDERS!" Dobre dobre, mega dobra walka, świetna zwyciężczyni, a to może oznaczać jedno, Knight albo ma dzisiaj mega duże szansę albo Rollins wygrywa....czyli w sumie nic się nie zmieniło w kwestii męskiego ladder matchu xD, ale dobrze, że Naomi wygrała, mega mnie to ucieszyło, około 25-26 minut genialnego pojedynku.   2.Dominik Mysterio vs Octagon Jr., Intercontinental Championship Singles Match No ciekawi mnie jak wyjdzie ten pojedynek, Dom raczej tytułu nie straci, ale walka może być przyjemna.....serio? 5-6 minut? Mniej niż na tygodniówce? Ja wiem, że fajnie pokazać zawodników innej federacji i promowanie Meksyku i tak dalej, ale kurde dalibyście więcej czasu niż 5-6 minut i to na PLE, taki pojedynek to na tygodniówkę, a nie na Money In The Bank no i mamy minusa, ale dobrze, że Dom obronił, chociaż to było pewne, ale walka nie dość, że dodana na ostatnią chwilę to krótka, totalnie nic nie wniosła no ja bym już wolał dać te kilka minut innej walce.   3.Lyra Valkyria vs Becky Lynch, Women's Intercontinental Championship Singles Match If Lynch loses, she can no longer challenge for the title for as long as Valkyria is champion. If Valkyria loses, she will be forced to raise Lynch's hand and acknowledge Lynch as the better woman. Długa stypulacja, ale pasuję do tego pojedynku, nie wiem czy skradną show, bo kobiecy ladder match był świetny, ale nie wątpię w Becky i Lyrę, na pewno dadzą niesamowity pojedynek i liczę na Ciebie Lyra! Panie od początku się na siebie rzuciły oj czuć nienawiść! No i mamy to Becky jednak wygrała, pewnie żeby przedłużyć feud, szczególnie, że wygrała w podobny sposób co Lyra na Backlash, także na Evolution dostaniemy ostateczne starcie tej dwójki i bardzo dobrze, bo nie mam dość, ta walka była genialna i trylogia tutaj siedzi mocno, czy ja się cofnąłem do NXT 2k15? Tak się  czułem przy tej walce, świetny pojedynek tak samo dobry jak ten z Backlash, a może i lepszy, niesamowite około 16 minutowe starcie, mega dużo emocji, Panie odnalazły idealne tempo dla siebie nie za szybkie nie za wolne, oj niesamowity pojedynek czekam na ich ostateczne starcie, może jakiś Iron Woman Match? Pasowałaby ta stypka do tej rywalizacji, a po walce Lyra musiała zrobić dokładnie to czego oczekiwała od niej stypulacja ustalona wcześniej, a nawet więcej, bo jeszcze atak po walce i nie było to heelowe, a zrozumiałe, rywalizacja trwa a najlepsze! Nie wiem czy nie była to lepsza walka od openeru mimo wszystko, ciężko ocenić.   4.Seth Rollins vs LA Knight vs Solo Sikoa vs Penta vs El Grande Americano vs Andrade, Men's Money In The Bank Ladder Match Kolejny pojedynek, walka może wyjść bardzo dobrze i pytanie jak ostatecznie zostanie to rozwiązane, kto wygra i czy zobaczymy dzisiaj cash in? We Will See LET'S GO KNIGHT! Piękny początek z osobami, które zaatakowały Rollinsa, bo na SD zostały zaatakowane przez niego samego i jego stajnie, ładne chanty "We Want Gable!" Też bym go chciał xD. Świetna około 33,5 minutowa walka ile tutaj było story tellingu ile przyjemnych akcji spotów i wrestlingu ogólnie, kurde kolejny Money In The Bank Ladder Match, który był naprawdę świetny do oglądania, Mexican Destroyer na drabinę to jest coś co zapamiętam na długo, odwrócenie się Jacoba od Solo w końcu, pojawili się Bron i Bronson, jedyne co to brakowało mi tutaj Romualda lub Punka, ale w zeszłym roku Punk też przeszkodził Drew dopiero podczas cash inu, więc zobaczymy jak to będzie w tym roku, walka oddała niesamowicie, na razie wszystkie walki poza tą o tytuł IC dodaną z niczego to są świetne i bardzo wyrównane poziomem, naprawdę ciężko ocenić najlepszą, a wygrana Rollinsa no cóż, jedyny sensowny zwycięzca tak naprawdę, ale to oznacza, że możemy zobaczyć cash in już dzisiaj bądź na Raw po walce Jeya z Guntherem, ale zobaczymy, ja się na razie dobrze bawię.   Turnieje KOTR i QOTR rozpoczną się na Raw, powróci Nikki Bella, Jey vs Gunther o WHC, może być dobrze.   5.Cody Rhodes & Jey Uso vs John Cena & Logan Paul, Tag Team Match No i w sumie dostajemy ME, jeśli nic kluczowego tu się nie wydarzy to uważam, że gale powinien zamykać męski ladder match, ale nie zdziwi mnie jeśli dostajemy to w ME tylko dlatego, bo Cena i Cody. Dobra Panowie się rozkręcili w okolicach 14 minuty, można oglądać xD. CO JEST XDDDDD 24 Minuty walki, której pierwsze 14 minut dla mnie do kosza, ale ostatnie 10 minut przyjemne, fajny chaos i na koniec powrót Trutha WTF xDDD Fajnie to wyszło naprawdę fajnie, spodziewałem się jakiegoś main eventera, a dostajemy R-Trutha xDDD Ale no nie powiem zaskoczyli mega i dobrze to wyszło oj dobrze i ostatecznie Rhodes i Jey to wygrywają no chociaż jeden typ mi dobrze wleciał xD, połowa walki do skipa trochę mniejsza połowa oglądalna, fajny spot z Truthem no ogólnie wyszło w porządku, myślałem, że będzie gorzej, ale brak cash inu niestety, szkoda, ale spodziewałem się, że mogą tego nie zrobić.   Match Of The Night: 4.Seth Rollins vs LA Knight vs Solo Sikoa vs Penta vs El Grande Americano vs Andrade, Men's Money In The Bank Ladder Match Plusy: Women's Money In The Bank Ladder Match i najlepsza możliwa zwyciężczyni na ten okres Lyra vs Becky II i kontynuacja rywalizacji! Men's Money In The Bank Ladder Match Main event i odwet Trutha na Cenie   Minusy: Walka o tytuł Interkontynentalny   Podsumowanie: Ogólnie gala pod względem walk naprawdę przyjemna, a chyba tego głównie oczekuję się od gal PLE prawda? Pod względem story też rozwiązania dla mnie były sensowne, powiem tak, każda walka, która była normalnie zapowiedziana to wyszła nawet powyżej moich oczekiwań, jedynie starcie o tytuł IC było po prostu totalnym zapychaczem co było czuć mocno, dodane na ostatnią chwilę, ale reszta gali no muszę przyznać ja jestem usatysfakcjonowany i czekam na to jak będzie to wszystko wyglądało z Sethem i Naomi, czy walizki zostaną szybko wykorzystane, czy Pan i Pani Money In The Bank jednak postanowią nas trzymać w niepewności? No ogólnie jest ciekawie mimo wszystko i Truth vs Cena na NoC pewnie o tytuł tym razem.
    • Attitude
      Nazwa gali: PpW Ledwo Legalne V Data: 07.06.2025 Federacja: PpW Ewenement Wrestling Typ: Event Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie, Polska Arena: Minska 65 Karta: Wyniki: Powiązane tematy: Independent Zone
    • Attitude
      Nazwa gali: AAA x WWE Worlds Collide 2025 Data: 07.06.2025 Federacja: World Wrestling Entertainment, Lucha Libre AAA World Wide Typ: Online Stream Lokalizacja: Inglewood, California, USA Arena: The Kia Forum Format: Live Platforma: YouTube.com Komentarz: Corey Graves & Konnan Official video: Karta: Wyniki: Powiązane tematy: World Wrestling Entertainment - dyskusje ogólne WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Attitude
      Nazwa gali: WWE Money In The Bank 2025 Data: 07.06.2025 Federacja: World Wrestling Entertainment Typ: Premium Live Event Lokalizacja: Inglewood, California, USA Arena: Intuit Dome Format: Live Platforma: Netflix Komentarz: Michael Cole, Pat McAfee & Wade Barrett Karta: Wyniki: Powiązane tematy: World Wrestling Entertainment - dyskusje ogólne WWE SmackDown! - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE RAW - dyskusje, spoilery, wrażenia WWE NXT - dyskusje, spoilery, wrażenia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...