Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Bastille Day / Dzień Bastylii

Kieszonkowiec Michael Mason (Richard Madden) kradnie torbę Zoe (Charlotte Le Bon). Zabiera pieniądze i dokumenty, resztę wyrzuca do kosza na zatłoczonym przystanku paryskiego metra. Na drugim końcu miasta agent CIA Sean Briar (Idris Elba) próbuje odnaleźć się w biurowej rzeczywistości po powrocie z Iraku. Eksplozja na stacji metra prowadzi do kosza ze skradzioną torebką, a głównym podejrzanym staje się Michael. Agent CIA chce na własną rękę odnaleźć kieszonkowca, zanim zrobi to francuska policja. Szybko odkrywa jednak, że za atakami stoi ktoś inny.

 

Trzeba mieć talent, żeby z Idrisa Elby, zrobić zwykłego gościa. Jego Sean Briar, to postać, którą z takim samym powodzeniem zagrałby każdy. Ani to błyskotliwy glina, ani zły, ani przesadnie sprytny. To po prostu gość z CIA. Tak jak Mason, to po prostu uliczy złodziejaszek. Nawet w takich prostych sensacjach mają świadomość, jakie postaci mogą się spodobać. Jest jakiś promyk nadziei na wyszczekanego protagoniste. Do Bastylii ten news nie doszedł.

 

Ciężko się pastwić nad czymś, co nic nie robi. Kilka obowiązkowych pościgów, bijatyk, parę strzałów, prosta intryga. Mogę zaś się pastwić nad tym, że „Dzień Bastylii”, jest filmem brutalnie nudnym. Masz ochotę wziąc drzemkę, wiedząc, że nic nie stracisz. A przycisk przewiń o 5-sekund do przodu, nigdy nie kusił tak mocno. Nawet czarnego charakteru tu nie ma. Jest szary. To takie WWE studios, bez wrestlera – 2/10 (naciągane)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Nerve

Uczennica ostatniej klasy liceum dołącza do internetowej gry w prawdę i wyzwanie. Wkrótce odkrywa, że każdy jej ruch jest manipulowany przez anonimowych "obserwatorów".

 

Vee (Emma Roberts) przechodzi buntowniczy okres w swoim życiu. Nie do końca wie, co robić dalej. Koleżanka przedstawia jej „Nerve”. Gra w prawdę i wyzwanie... tylko bez prawdy. Rejestrujesz się i przechodzisz szereg zadań. Uda Ci się – dostajesz pieniądze. Jesteś celebrytą, oglądają Cię miliony. Panuje rywalizacja między uczestnikami o oglądających. Kto ma najwięcej – przechodzi do finału o wielką pulę. Całkiem przyjemna wariacja na temat internetu, gdzie jednym kliknięciem możesz zdradzić o sobie więcej, niż chciałbyś odkryć.

 

Tempo jest dobre. To taka emocjonująca przejażdżka. Ciąglę się coś dzieje, bo zasady dyktują obserwatorzy. Budowa fabuły pozostawia jednak sporo do życzenia. Ona trafia na innego, przystojnego gracza (Dave Franco), z którym zaczyna łączyć ją coś więcej – love story? – a podkochujący się w niej przyjaciel, próbuje odkryć prawdę o tym gościu – love story! Do tego dopiszmy motyw najlepszej przyjaciółki, która zazdrości bohaterce. Trochę ubogie.

 

Odświeżające i frustrujące. Równe dawki. Widzisz, że stoi za tym pomysł, przez co nie zdziwisz się, jeśli ktoś się poniesie na kontynuacje, w której pójdzie o krok dalej. W sumie będzie to kuszące dla nie silących się na innowacje. Bohaterowie w pewnym momencie przestają mieć znaczenie. Nawet Ci tutaj są szarzy. Drugoplanowi to już w ogóle manekiny. Coś jak „Oszukać Przeznaczenie”, w którym z czasem tylko sypali pomysłowymi wypadkami – 5/10 – A... i końcówka jest kretyńska.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Genius / Geniusz

Oparta na faktach historia życia Maxa Perkinsa (Colin Firth) i jego przyjaźni z Thomasem Wolfem (Jude Law). Max jest redaktorem literackim, który zajmuje się wyszukiwaniem i wspieraniem pisarzy. Znajduje młodych, niedoświadczonych artystów, by z jego pomocą stali się gwiazdami wielkiego kalibru. W ten sposób świat słyszy o Hemingwayu, Fitzgeraldzie czy Wolfie. Ten ostatni staje się nie tylko podopiecznym Maksa, ale także jego wielkim przyjacielem.

 

Lubię historie o bohaterach drugiego planu. O gościach stojących za czyimś sukcesem. Często niosą ze sobą jakieś bliżej nieznane fakty. Pozwalają poznać coś od drugiej strony. „Geniusz” nic takiego nie oferuje. Jak na film, nie szokuje. Niesie ze sobą kilka zmian w zachowaniach postaci na przestrzeni kilku lat, ale były one zbyt śladowe, żeby można było mówić o dynamiźmie.

 

Przyjaźń i obsesja, prowadzą do problemow w innych aspektach życia u obu Panów. Ale dla Wolfe’a to nie ma znaczenia. Jest tak zdeterminowany, że popada w czyste szaleństwo. Mam trochę za złe, że nie zagłębili się w to z pomocą Jude’a Law. Były momenty, gdzie ten koleś naprawdę odpływał, a ja czułem, że gdzieś mnie to omija, że temat został tylko liźnięty. Zaraz jest koniec sceny, omawiają inny rozdział, przenosimy się w czasie. Oglądałem o nich pełnometrażowy film, a dalej nie czuję, żebym ich znał.

 

Do Firtha ciężko się przyczepić. Gra swoje.

 

Początek usypiający, potem mocny strzał w górę, gdzie naprawdę zacząłem się wkręcać w ich dialogi, a na koniec znowu powrót do stanu bazowego. Nierówny ten film. Widac braki, widac niedoświadczonego reżysera. W innych rękach mogłoby trafić bliżej czułych punktów – 5/10 (naciągane)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Whole Truth

Film opowiada o adwokacie (Keanu Reeves), który walczy w sądzie o uniewinnienie swego nastoletniego klienta w procesie o zamordowanie zamożnego ojca chłopca.

 

Mniejszy film, łatwo pominąć, przeoczyć. Jeśli jednak ktoś lubi produkcje przegadane, rozwijające akcje w jednym miejscu, to kino dla niego. 90% „The Whole Truth” ma miejsce na sali sądowej, gdzie od razu jesteśmy poinformowani o czynie, jakiego dopuścił się małolat. Reeves musi znaleźć sposób, żeby go wybronić. A to będzie proces powolny, pozbawiony hucznych wypowiedzi, które przejdą do historii kina. Sale sądowe zwykle nas do tego przyzwyczajały. Tu jest inaczej. Niezbędna będzie jednak cierpliwość. Warto się w nią zaopatrzeć, bo mi zwrot akcji przypadł do gustu. W zasadzie przeważył on szalę na korzyść lepszej oceny. Przez cały czas trwania, widać, że to produkcja uboższa, mająca swoje problemy, ale pozostawia po sobie miłe wrażenie. W zasadzie ten minimalizm sprawił, że ta rozprawa była realistyczna – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Blood Father

Były agent służb specjalnych (Mel Gibson) spotyka utraconą lata temu córkę, której grozi niebezpieczeństwo ze strony handlarzy narkotyków.

 

Rozrywka klasy B, bez choćby pierwiastka oryginalności. Córka w potrzebie, odnajduje ojca, ten jest ostrzejszym graczem, niż prześladowcy się spodziewają. Staje w jej obronie. Parę zgorzkniałych tekstów, kilka strzelanin, ciemnych charakterów. Ani to nie podnosi tętna, ani przesadnie nie ciekawi.

 

Mel Gibson trzyma na swoich barkach całość. Jest tym jedynym ogniwem, które nakazuje oglądać, bo „a może jednak”. Otóż nie, nic nadzwyczajnego tu się nie stanie, ale poczciwy Mel, to dalej solidna marka. Wyszczekanego ma córcia tatusia. Ale za dużym problemem jest cała, uboga reszta. Co chwile jakieś nowe postaci z przeszłości bohatera, o ktorych nic nie wiemy, i nie do końca wiemy, czy w ogóle powinniśmy się nimi przejmować – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

War Dogs / Rekiny wojny

Prawdziwa historia dwóch dwudziestoparolatków Davida Packouza i Efraima Diveroliego (Hill i Teller), mieszkających w Miami, którym udaje się wykorzystać mało znany projekt rządowy, pozwalający niewielkim firmom brać udział w przetargach na kontrakty dla amerykańskiej armii. Panowie zaczynają skromnie, ale z czasem zgarniają mnóstwo pieniędzy, dzięki czemu żyją jak królowie.

 

Jak Twoje życie może się zmienić w mgnieniu oka. David to prosty masażysta, który szuka swojego miejsca na świecie. Trafiając na Efraima, wspominając stare czasy, zaczyna dla niego pracować. Zaczyna handlować bronią. Nie wie o tym praktycznie nic, ale imponuje mu, jakim kompendium wiedzy jest jego przyjaciel. Tylko, ile tak naprawdę jest w stanie o nim powiedzieć?

 

Jonah Hill zagrał jedną ze swoich lepszych ról. Efraim to nie tylko postać zabawna, co przerażająca. Ani przez moment nie wiesz, czy mówi prawdę, czy przywdziewa kolejną maskę na pokaz, żeby osiągnąć swój cel. Miles nie jest tak rozrywkowy, ale to też idealna twarz dla skołowanego Davida, który nie do końca zdaje sobie sprawę ze świata do którego trafił.

 

Momentami inspirujący, czasami śmieszny, a jednym z głównych atutów jest oparcie wszystkiego na prawdziwej historii. Aż trudno uwierzyć, że coś takiego mogło mieć miejsce. Że tak proste chłopaki mogły wykręcać takie kontrakty. Wszyscy zagrali bardzo dobrze, a ja na pewno będę chciał do tego wracać. To dość znany schemat filmu, niczym nowym nie zachwycił, ale mnie urzekł. Nawet Bradley Cooper ze swoją prosta kreacją siadł mi w pamięci za sprawą ostatniej sceny – 8/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Ben Hur

Bogaty kupiec Juda Ben-Hur (Jack Huston) żyje w Jerozolimie na początku pierwszego stulecia, w czasach wielkiego niepokoju. Do miasta powraca jego brat Messala (Toby Kebbell), aby stanąć na czele legionów rzymskich i rozprawić się z buntownikami zyskującymi coraz szersze wpływy. Ben-Hur odmawia bratu pomocy w zdławieniu powstania. Oskarżony o zdradę, zostaje skazany na lata ciężkich, niewolniczych prac. Przy życiu trzyma go jedynie myśl o zemście i powrocie do ukochanej. Jego los odmieni pewne spotkanie, dzięki któremu wyrównanie rachunków stanie się realne. Jakie szanse ma jednak niewolnik przeciwko największemu imperium świata?

 

Różnica między tym „Ben-Hurem”, a poprzednikami jest taka, że premierą tego się nikt nie przejmuje :wink: A co śmieszniejsze, ja nawet nie lubię wersji z 1959 – tej najpopularniejszej. Ciągnie się to dla jednej wartościowej sceny w nieskończoność. Gdzieś tam się ucieszyłem, że nowa wersja, to tylko 2h. Można powiedzieć, że zaczęli od plusa. Jedynego...

 

Huston i Kebbell. Kto i kto? Zapytam o to samo przy ich następnych głównych rolach, bo przecież po tym ich nie idzie spamiętać. W zasadzie gadający w tle Morgan Freeman sprawi, że przestajesz rejestrować ich twarze. A on się nawet nie stara! Obaj może pasują do ról wizualnie, ale nie są aktorami, którzy udźwigną tak kultową opowieść. Kebbell może dać radę w czymś innym. Huston to na razie jobber :wink:

 

Historia w zasadzie pozostaje bez zmian. Bracia, sprzeczka, niewolnictwo, zemsta, rydwany. Ma to swoje zjadliwe momenty. Nijak nie ratują filmu, ale wtedy mówisz – o, może jednak nie jest to takie złe. A potem zbliżasz się do końca. Końcówka... Pomyślcie teraz o najgorszej finalnej scenie filmu, jaką widzieliście. Ok? A teraz o czymś jeszcze slabszym. Już? To jak zejdziecie jeszcze niżej, tam będzie to. Nic nie miało znaczenia. Magiczny deszcz. Masakra – 2/10

 

***

 

Zwykle nie wracam do filmów sprzed lat, czy nawet sprzed roku, ale ten łatwo pominąć. W 2015 powstała ekranizacja sztuki teatralnej "An Inspector Calls". Trafiła tylko do telewizji, dlatego mogliście o niej nie słyszeć. Rozpoczyna się od rodziny, która wlaśnie odbywa uroczystą kolację z okazji zaręczyn ich córki, z wysoko postawionym synem innej rodizny z podobnej branży. Nagle słyszą dzwonek do drzwi, u progu których staje Inspektor Goole. Nowy w mieście, rozwiązuje zagadkę samobójstwa. Dziewczyna, ktora tego czynu sie dopuściła, była pracownicą głowy rodziny. A może przecięła swoje drogi z kimś jeszcze? Fajny klimat, budowanie atmosfery w jednym miejscu, świetny David Thewlis w tytułowej roli. Niektóre sceny świetnie obrazują obłudę ludzkiej natury. Siadł mi w głowie, to o nim piszę. Warto zerknąć. Nawet umieściłem go w Top 10 z 2015 roku, nad "Marsjaninem" i "Zjawa" :wink:

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Sing Street

Dublin, lata 80. Dorastający chłopak (Ferdia Walsh-Peelo) postanawia założyć zespół, żeby zaimponować tajemniczej dziewczynie.

 

Dorastanie. Pierwsza milość. Temat na papierze prosty, w głowach młodych niezwykle skomplikowany. Tkwi w tym niewątpliwy urok, tak jak w samym „Sing Street”. Chłopak inspiruje się coraz to nowszymi zespołami. Szuka siebie. Nie do końca wie, kim jest, i kim powinien być, żeby ona czuła to samo do niego. Uda się, czy jednak młody, prosty uczeń, to nie rywal dla przebojowego starszego faceta z furą? Zaczyna od zaproszenia jej do teledysku jego zespołu, który... jeszcze nie istnieje.

 

Tak powstaje paczka znajomych, która jest chyba jedyną poważniejszą bolączką. Nie czułem wielkiej więzi w tym zlepku grajków. Dziewczyna skutecznie zepchnęła ich na boczny tor. Niby miały się narodzić nietypowe znajomości, ale nic nie zostało należycie rozwinięte.

 

Rozwijali się tylko muzycznie, a z prostego chłopaka, zaczął wyrastać całkiem przyzwoity śpiewak. Wraz z muzyką, dojrzewał i on. Ferdia Walsh-Peelo skomponował sobie niezły debiut na dużym ekranie. Jest wiarygodny i trudno mu nie kibicować. I nawet jeśli te klocki ułożyły się w jedyny możliwy sposób, to jest to taki „feel-good movie”. Nieskomplikowany, momentami zabawny, przyjemny w odbiorze film – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Florence Foster Jenkins / Boska Florence

Florence Foster Jenkins (Meryl Streep) kochała muzykę ponad życie. Niestety bez wzajemności. Natura obdarzyła ją słuchem i głosem, które nawet głuchego doprowadziłyby do rozpaczy. Florence jednak pragnęła śpiewem podbić świat i w pewnym sensie jej się to udało. Jako dziedziczka sporej fortuny i narzeczona St Clair Bayfielda (Hugh Grant) - brytyjskiego aktora arystokraty posiadała atuty, przy których jej brak talentu wydawał się nieistotną przeszkodą. Dzięki heroicznym staraniom ukochanego udawało się jej występować na Broadwayu i nagrywać płyty, a przede wszystkim wciąż wierzyć w swój dar. Jednak gdy zapragnęła ukoronować swój tryumf koncertem w słynnym Carnegie Hall nawet Bayfield wpadł w panikę. Ale czegóż nie robi się dla ukochanej.

 

Żyj marzeniami – za wszelką cenę! A ta cena była niemała, kiedy Bayfield opłacał wszystkich, by nie śmiali się z jego żony. By z kamienną twarzą doceniali jej kunszt. A to zadanie trudne, bo tego wycia się słuchać nie dało. Pieje Pani Jenkins niemiłosiernie, talentu w niej za grosz. Wiedzą o tym wszyscy, ale nie powie nikt.

 

Meryl jest świetna jak zawsze. Kobieta zaczarowała kolejną kreacją. Osiągnęła wszystkie pożądane emocje. Z jednej strony masz się śmiać z jej nieudolności wokalnych, a z drugiej, kiedy tylko prawda będzie bliska odkrycia, będzie Ci jej żal. Nie chcesz, żeby się dowiedziała. Współczujesz jej. Tylko Streep mogła to tak zagrać. Perfekcjonistka.

 

Towarzyszący jej na ekranie Grant, to już nie ta liga. Nigdy nie byłem fanem Hugh, i poza paroma wyjątkami, dalej uważam, że jest cienki i jednowymiarowy. Pomarszczone czoło i nie pomarszczone czoło – cały zestaw oferowanych twarzy. A to postać centralna widowiska. Kocha i wspiera żone, jednocześnie ją zdradzając. Szkoda, że Grant.

 

Lekka, momentami czarująca rozrywka. Jak Meryl nie śpiewa, to komediowo wykazuje się pianista, Simon Helberg (bardzo dobra mimika!). Cichy bohater, jako jedyny wspierający Streep. Cała reszta, łącznie z historią, nie jest tu po to, żeby kogokolwiek ruszyć. Nie czułem, że starają się złapać mnie za serce. Nie to jest priorytetem twórców. Podeszli do tematu na wesoło, choć biorąc pod uwagę jej ciężką chorobę, tak lekka ta historia zapewne nie była. Próżne starania Streep, bo mam wrażenie, że za rok będę tylko wspominał jak wyła na scenie – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Kickboxer: Vengeance / Kickboxer

Kurt Sloan (Alain Moussi) i jego starszy brat Eric (Darren Shahlavi) są potomkami słynnej rodziny Venice z Kalifornii specjalizującej się w sztukach walki. Kurt od zawsze był w cieniu Erica, brakowało mu instynktu potrzebnego, by zostać mistrzem. Podczas jednego z turniejów Kurt jest świadkiem walki brata z bezwzględnym mistrzem muya thai, Tong Po (Dave Bautista). Gdy na własne oczy widzi, jak Eric ginie z jego rąk, poprzysięga zemstę. Zwraca się o pomoc do Duranda (Jean-Claude Van Damme), byłego mentora Erica. Początkowo mistrz nie dostrzega w nim umiejętności potrzebnych, by trenować sztuki walki. Jednak po serii ćwiczeń mających na celu sprawdzenie nie tylko ciała, ale również i umysłu Durand odkrywa, że młodszy Sloan ma siłę, której do tej pory nie pokazywał. Dochodzi do wniosku, że jest on jedyną osobą, która może pokonać Tong Po w niebezpiecznym pojedynku na śmierć i życie.

 

Alain Moussi nie jest tak dobrym Kurtem Sloane, jakim był Jean Claude Van Damme. Jean Claude Van Damme, nie jest tak dobrym trenerem, jakim był Dennis Chan. Dave Bautista na pewno nie odciśnie się na młodych umysłach tak mocno, jak lata temu zrobił to Michel Qissi. Choć akurat tutaj to może nie być wina samego aktora, co zwyczajnie poziomu, jaki obecnie reprezentuje „Kickboxer”. To nie kasowy przebój. To fanowska zajawka.

 

Samo restaurowanie klasyki budzi obawy. A jeśli restaurujesz i próbujesz poprawić niektóre elementy po swojemu, to nie dość, że już obraziłeś fanów za próbę renowacji, to jeszcze plujesz im w twarz. Trzon fabuły pozostał w zasadzie bez zmian – zemsta na Tong Po za swojego brata nakręca całe widowisko – ale kombinatorstwo z osią czasu jest karkołomne. Zaczynamy od Kurta celującego ze spluwy do Tong Po, a dopiero potem cofamy się w czasie, żeby poznać początek historii. Mi takie skoki burzą emocje, jakie ta śmierć budowała. Podobnie ma się sprawa do scen z Tajlandzką policją. Zbędnych tak, jak miłość głównego bohatera do policjantki.

 

Jeśli Batista i JCVD, to najbardziej wszechstronni aktorzy na planie, to ktoś się obijał podczas castingu. Niby to nie to jest najważniejsze, ale uroku reszta nieudaczników temu nie nada. Sceny walki też nie są przesadnie widowiskowe. Na Velasqueza, Werduma czy GSP, wolę patrzeć w octagonie. Pojawił się „Southpaw”, jest „Creed”, parę lat temu nawet „Never Back Down” robiło większą robotę. Polecam to, albo powrót do oryginalnego „Kickboxera” – 3/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  4 517
  • Reputacja:   1
  • Dołączył:  22.07.2012
  • Status:  Offline

Oglądałem wlaśnie ostatnią część żółwi ninja z Sheamusem i nie rozumiem jak tak rozwałkowany temat może być finalnie tak dobrym filmem. Zwroty akcji, morały itp itd. Tak głupie coś bije na głowę większość "Super produkcji" :) 8/10

Progres Roku 2014

User Roku 2017

Redaktor Roku 2017

Progres Roku 2017

Tekst Roku 2017

WTF Roku 2017

678495320589e09e4eecd1.jpg


  • Posty:  3 664
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.11.2012
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Stwierdziłem, że nadrobię trochę zaległości filmowych, bo od stycznia w sumie nie lukałem niczego wchodzącego do kin...

 

Batman vs Superman 4/10

Trochę przydługi wstęp. Myślę, że każdy kto szedł na ten film znał raczej genezę powstania obydwóch bohaterów. W sumie mógłbym stwierdzić, że pierwsze 50 minuty do przewinięcia. Później zaczęło się trochę rozkręcać. Podobały mi się konfrontacje obydwóch, choć nie do końca kupuję motyw z nagłą przemianą Batmana w przy kulminacyjnej walce z Supermanem. Ruszyła mnie trochę końcówka, ale w sumie tylko tyle. Sam film skupili na dość znanych motywach i gdyby nie finałowe sceny, to może dałbym i mniej.

 

Suicide Squad 6/10

Dzięki soundtrackowi zastanawiałbym się nawet nad 7/10 :P A tak serio, to serio, zastanawiam się czemu jest tak wiele krytycznych ocen. Dla mnie film może nie wybił się mocno ponad przeciętność, ale przyjemnie się go oglądało. Oczywiście tak jak wspominali poprzednicy - najbardziej wyeksponowano postacie Deadshota i Quinn. Było kilka fajnych tekstów, bez większego przesadyzmu przy scenach walk. Zdecydowanie lepiej się czułem po spędzonych dwóch godzinach z SS niż przy BvS, gdzie mam odczucie iż straciłem trochę czasu...

 

BTW zupełnie przypadkowo z Batman vs Superman przeszedłem do SS, ale zobaczyłem iż w sumie dobrze zrobiłem ;)


  • Posty:  2 258
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  30.10.2011
  • Status:  Offline

Nikodem, masz w planach Smoleńsk ?

"Jeśli mówisz do Boga, jesteś osobą religijną. Jeśli Bóg ci odpowiada, jesteś chory psychicznie"

House M.D. S02E19

211015597452e3a27e841d5.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

  filomatrix napisał(a):
Nikodem, masz w planach Smoleńsk ?

 

Obejrze to, ale dojdzie do tego wraz z premiera DVD, jak w przypadku wiekszosci polskich filmow. Szczegolnie, ze w ten weekend debiutuje też film Kamienne pięści, którego jestem targetem. Nawet Morgan jest wyżej w hierarchii, choć dochodzą mnie kiepskie recenzje.

 

 

Pete's Dragon / Mój przyjaciel smok

Pan Meacham (Robert Redford), miejscowy rzeźbiarz, od lat bawi miejscową dzieciarnię opowieściami o złowrogim smoku zamieszkującym lasy zachodniego wybrzeża Ameryki. Jego córka Grace (Bryce Dallas Howard), która jest leśnikiem, uważa je za najzwyklejsze bajki… dopóki nie poznaje małego Pete’a (Oakes Fegley). Ten tajemniczy dziesięciolatek twierdzi, że mieszka w lesie sam, bez rodziny, jedynie z wielkim zielonym smokiem o imieniu Elliott. I z tego co mówi chłopiec, jego niezwykły towarzysz przypomina smoka z opowiadań pana Meachama. Grace postanawia dowiedzieć się, skąd wziął się Pete, gdzie jest jego dom i jaka jest prawda o smoku.

 

Podobnie jak w przypadku „BFG”, kolejna bajka sprzed lat dostaje swoje nowe oblicze na dużym ekranie. Tym razem przyjaźń małego chłopca ze smokiem. O dziwo, trudniej mi w nią uwierzyć, niż w kraine gigantów. Uwierzyć, to może złe słowo, bo trzeba zawiesić dla bajek takie myślenie – niech będzie dać się oczarować. Nie oczarowali mnie tak, jak poprzednicy. Historia tutejszego Mowgliego, jest mocno niejasna. Wypadek, spotyka go smok, potem widzimy jak jest duży, paraduje po dżungli i umie mówić, choć nie miał w okolicy nikogo, kto by językiem się posługiwał. Wasza sprawa, czy wybaczycie to przyspieszenie.

 

Za złe można im mieć fakt, że nie otoczyli smoka większym mistycyzmem. Wszyscy ludzie – poza Petem – uważają smoka za bajeczkę. Mit, który nigdy nie istniał. Dobrze by było, żebyśmy podzielali ich pogląd. Żeby nawet w przypadku wiedzy, że smok zaraz na ekran wskoczy, nie być do końca pewnym, jak wygląda, jak się zachowuje. Tutaj grają z nami w otwarte karty od pierwszych minut. W zasadzie otwierająca scena, to ta, w której smok przywłaszcza sobie ludzkiego pupila.

 

Za dużo czasu spędzamy z rodziną, która odnajduje młodego. Do lasu wracamy dopiero na ostatnie pół godziny, przez co ograniczamy kluczową wartość sprzedawania przyjaźni między bohaterami. Skupiamy się bardziej na tym, że młody odnajduje rodzinę, której nie ma. Nie „Mój przyjaciel smok”, a „Jestem sierotą”. Szkoda, bo pod koniec rzucają w nas momentami, które byśmy wszyscy łyknęłi... gdyby tylko wcześniej karmili nas ich znajomością. Ja łyknąłem jako wielbiciel zwierząt, nie jako fan dobrego kina. To różnica – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Czerwony Kapitan

Rok 1992. Po upadku komunizmu pozostało wiele nierozwiązanych spraw kryminalnych, których sprawcy nigdy nie ponieśli kary. W ręce Krauza (Maciej Stuhr) – ambitnego, młodego detektywa z Wydziału Zabójstw, wpada jedna z nich. Na miejskim cmentarzu odnalezione zostają zwłoki z licznymi śladami tortur. Świadomi niebezpieczeństwa, Krauz wraz ze swoim partnerem, postanawiają jednak rozwiązać zagadkę. Wszystkie tropy prowadzą do „Czerwonego Kapitana” – owianego złą sławą specjalisty od „ostatecznych” przesłuchań z czasów minionej władzy. Niewielu przeżyło spotkanie z nim. Z każdą minutą wychodzi na jaw coraz więcej faktów, a podejrzenia padają na najwyższych decydentów policji i Kościoła.

 

Dubbing potrafi wybić z rytmu. Nie jestem w stanie wkręcić się w film z dubbingiem – animacje to inna bajka. Nawet jeśli Stuhr podkłada głos Stuhrowi, to patrzy się na to dziwnie. Robili, co mogli, ale to i tak ciężko zsynchronizować, a mi zaakceptować.

 

Z każdą kolejną minutą, lubiłem ten film coraz mniej. Coraz bardziej mnie męczył, nudził. Zamiast zyskiwać zainteresowanie wraz z nowymi wątkami, ja się odbijałem. Aż do końcówki, do której już zdążyłem popaść w apatie. A mowa o thrillerze, gdzie przy końcu powinienem sikać po nogawkach. Każdy jest wmieszany – załapałem, nie jestem zainteresowany.

 

Obsada jest w porządku. Stuhr zagrał fajnie, a Czescy aktorzy to też solidna marka. Szkoda, że dubbing nie pozwolił mi bardziej cieszyć się ich kreacjami. Edo Burger, mimo kiepskiego startu, zaczął mi się podobać. A gdy tylko do tego doszło, spadł na tak odległy plan, że w zasadzie wrócił tylko na ostatnią scenę. Zacięli się na problemach Stuhra w domu – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Bastian
      Rollins i jego stajnia w trybie dominacji na ostatnim Smackdown przed MITB. Obawiam się, że tak samo będzie już na samym PPV. Chyba, że Roman Reigns ma w planach weekend w LA. Jak tak stali w jednym ringu Fatu i Breakker, aż się człowiek rozmarzył. WM42 lub 43, mistrzostwo świata na szali... ❤️ Po kiego grzyba Giulia jest w MITB, skoro interesuje ją US Title? Skasuje walizkę na Zelinie czy to może zmyła, żeby nie brać pod uwagę jej zwycięstwa?
    • Bastian
      Money in the Bank mężczyzn - WWE umie w walki MITB, liczę, że i tym razem uczestnicy dadzą radę. Obawiam się tylko, że ta walka posłuży rozwijaniu konfliktu stajnia Rollinsa kontra CM Punk i spółka. Tyczy się to zarówno samego przebiegu jutrzejszej walki, jak i tego, co będzie się dziać z walizką. Seth i jego stajnia są obecnie kreowani na geniuszy zła, cash in na Uso byłby dobrym dopełnieniem tej historii. Z tymże Rollins walizkę już miał, zrobił jedną z najbardziej pamiętnych realizacji w historii, więc przydałby się ktoś inny. Chciałbym wierzyć w LA Night by LA Knight, ale samo WWE chyba za bardzo nie wierzy w Rycerza na szczycie. Solo chyba skupi się w najbliższej przyszłości na Fatu, a reszta... Mają trochę polatać, zrobić efektowne spoty i zainkasować wypłatę.  Money in the Bank kobiet - chciałbym, żeby WWE wykorzystało impet kariery Stephanie Vaquer i dało jej walizkę. Cóż to byłyby za tygodnie z życia "La Primery". Niekwestionowana liderka NXT bez podziału na płeć, jeszcze 2 tygodnie temu mistrzyni, która sensacyjnie traci pas, a potem w jeden weekend walczy na Worlds Collide, MITB i wygrywa...  Faworytkami jednak są dla mnie tutaj Ripley i Perez. Giulia jako uczestniczka MITB myślami bardziej jest przy US Title niż przy złocie , na Bliss nie ma za bardzo pomysłu po jej powrocie, nie wierzę za bardzo w Naomi... Ripley walizki nigdy nie zdobyła, WWE będzie sobie ją budować jako goata kobiecego wrestlingu, a Perez jest w Judgment Day, które dla HHH' a jest takim DX jego bookerskich czasów. Lyra Valkyria vs Becky Lynch - Bayley, gdzie jesteś? Być może wrócisz dopiero tuż przed SummerSlam, już na walkę z samą Becky. Tutaj ziarno niepewności sieje ta stypulacja. Nie po to ją wymyślili, aby zrealizować. Obawiam się, że chociaż na chwilę IC Title trafi w ręce Lynch, tak dla budowania żywej legendy "The Man". Cody Rhodes & Jey Uso vs John Cena & Logan Paul - wygrana heeli mnie nie zdziwi, lecz wydaje mi się, że górą będą Cody i Jey. Możliwe nawet, że Rhodes przypnie Jasia i to będzie paliwem do ich dalszej rywalizacji, z finałem na SummerSlam. W karcie tylko cztery walki, spośród tej czwórki tylko Uso ma rodowód wrestlera TT, więc zapewne będzie długo, nudno i bez ikry, aby oszczędzić wielkie gwiazdy.
    • Kaczy316
      Hmm czyli mamy tylko 4 walki na Money In The Bank, może dzięki temu walki dostaną więcej czasu i zyskają na jakości?......albo dostaniemy R-Trutha występującego jako gigantyczny kabanos, bo ostatnio ta wielka umowa ze Slim Jimem została podpisana xD.   Women's Intercontinental Title - Lyra vs Becky tak samo jak i na Backlash tak i teraz ta walka zapowiada się świetnie czy przebiję starcie z Backlash? Może być ciężko, ale jedno jest pewne dalej będzie to genialne starcie i feud może być już skończony po tej walce, liczę na czyste i dobitne zwycięstwo Lyry, która już pokazała jaka świetna jest i na co ją stać, sam feudzik oglądało mi się chyba najprzyjemniej ze wszystkich prowadzonych na Money In The Bank, segmenty Pań nie nudziły, była w nich masa emocji i prawdy, czuć było personalne intencje, które nie były na siłę jak w niektórych feudach, ogólnie hype jest na to starcie zdecydowanie i chętnie je obejrzę, to może być showstealer oj tak. Typ: Lyra Valkyria   Women's Money In The Bank Ladder Match - Walka Pań zapowiada się mimo wszystko o niebo lepiej od tej samej walki po stronie męskiej, a dlaczego? Dlatego, że u Pań 5 na 6 zawodniczek może zwyciężyć i każdy z tych wyborów będzie świetny i zrozumiały oraz odpowiedni, same utalentowane zawodniczki i tylko Rhea byłaby po prostu nieodpowiednim wyborem jak dla mnie nie umniejszając jej, ale po prostu wygranie przez nią walizki podczas gdy mamy taki skład nie byłoby zrozumiałe, ani to jej niepotrzebne, ani do story żadnego się nie przyda, także tutaj wyjątkowo każdy niech wygra poza Ripley pomimo mojego uwielbienia do niej, ringowo ten pojedynek musi wyjść świetnie, ale powiem tak, Giulia imo nie wygra, za mało zna Angielski jeszcze, a po ostatnich odcinkach SD widać, że raczej tytuł Women's United States jest dla niej szykowany i jak dla mnie jest to bardzo dobry wybór, Alexa uważam, że nie musi tego wygrywać, zresztą ostatnio i tak na nią planów nie ma, więc walizka raczej by tego nie zmieniła, a raz już to starcie wygrała, więc myślę, że po prostu tego nie ugra, więc przechodzimy do moich 3 faworytek na początek Naomi, laska, która po heel turnie tak odżyła, że dałbym jej te walizkę zdecydowanie, bo bez niej Naomi do głównego tytułu się nie doczłapie w przeciwieństwie do reszty zawodniczek z tego starcia, ale jest jeden problem, to cały czas Naomi i wątpię, że WWE będzie widziało w niej kogoś więcej niż mid cardera bądź upper mid cardera, którego czasem się rzuci na główną mistrzynie jak nie ma kogo, tak mi się wydaję, że za tego typu zawodniczkę ją uważają, chociaż tak jak mówię ja bym dał jej walizkę bez zastanowienia mimo wszystko w tym roku, nawet pomimo tak dobrego składu tej walki. Druga osoba to Vaquer, mocno stawiają na nią, bardzo chronią, żeby nie przegrała czysto, fani bardzo ją kupują i są za nią, w ringu jest genialna i nie powiem ciekawie byłoby zobaczyć jak podczas swojego pierwszego tygodnia w main rosterze(bo jest dopiero od Raw mimo wszystko oficjalnie) zdobywa już walizeczkę i szansę na mistrzostwo, WWE może tu pójść za ciosem, jednak jak dla mnie jest jeden powód dla którego za tym ciosem nie pójdą....ROXANNE PEREZ! Oj tak mój crush, świetna zawodniczka, od początku pokazują ją giga mocno nawet przed oficjalnym przejściem do main rosteru, była ostatnią wyrzuconą w kobiecym RR Matchu, świetnie się zaprezentowała podczas Elimination Chamber potem powrót do NXT, a następnie w main rosterze znowu błyszczała, jakby dla mnie jest to idealna kandydatka na walizkę, pokazała na co ją stać, dalej pokazuję i jak nie Naomi, która zasługuję po prostu za ostatni okres, tak niech będzie to Roxanne, która zasługuję od samego początku od czasów NXT zasługuję jak mało kto na główne mistrzostwo i od początku debiutu w MR kręci się w main eventach, Roxanne to powinna wygrać, najlogiczniejszy wybór i pasujący zarówno fanom jak i WWE według mnie. Typ: Roxanne Perez   Men's Money In The Bank Ladder Match - Ciężko mi coś o tej walce powiedzieć, mam wrażenie, że jest naprawdę przeciętnie wypromowana, walki kwalifikacyjne się kończyły, ale tak naprawdę to nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek poza Rollinsem i Knightem wspominał coś o wygraniu walizki tak doszczętnie, oczywiście mówię o osobach, które biorą udział w tym pojedynku, Solo, Andrade, Pentagon, El Grande, ktokolwiek z nich coś mówił? Walka będzie zdecydowanie świetna ringowo, bo zawodnicy są dobrze dobrani pod tym względem, niemniej jednak ciężko mi się tym jarać, bo no kurde Solo i Andrade to nie są postacie na main event, więc uważam, że tej walizki nie wygrają, dla Pentagona to trochę za wcześnie jak dla mnie, ale nie zdziwi mnie jeśli wygra przez to, że WWE będzie chciało co raz bardziej wpływać na rynek Meksykański, ale jeśli wygra to nie będzie to zły wybór, ale uważam, że to nie powinien być jego moment, El Grande? Cieszyłbym się, ale jest bardzo prosty powód dla którego mimo wszystko El Grande tego nie wygra, a mianowicie to Gigachad, no niestety on nie wygrywa ważnych walk i teraz nie będzie inaczej niestety, chociaż mogłoby być to ciekawe story i dzięki temu można by ujawnić, że to Gigachad i to on ma walizkę czy coś, ogólnie interesująco by wtedy było, ale no tak jak mówię to Gable i Tryplak lubi go udupiać niestety. Zostaję kto? Knight i Rollins, więc zacznijmy od Knighta, no świetny zawodnik nie ma co ukrywać, cały czas dobrze się go ogląda, publika dalej na niego reaguję, już trochę słabiej, bo po tytule US to mało się z nim dzieję, ale dalej jest to mocny zawodnik i potrafiłbym udźwignąć main eventowy title reign według mnie i z tych wszystkich zawodników jest to najbardziej odpowiedni kandydat do walizki pytanie czy wygra? Właśnie mam wrażenie, że nie wygra, bo WWE boi się na niego postawić wyżej, nie wiem czemu, ale się boją i chciałbym, żeby to się zmieniło, ale nie jestem pewny czy to będzie teraz, a nie wiem też  jak Knight miałby się wpasować do obecnych programów WWE o World Title którykolwiek, Jey będzie mocno zajęty walką ze stajnią Rollinsa prawdopodobnie i w międzyczasie z Guntherem, Cena ma swój Last Run i wątpię, żeby Knight go zakończył, chyba, że jakieś wykorzystanie walizki po stracie przez niego tytułu, ale nie wiem. Zostaje ostatni uczestnik i mój ulubieniec Seth Rollins, powiem tak ten sam case co z Ripley tylko trochę inny w przypadku story, bo przy tym story wygranie przez niego walizki ma mega dużo sensu mimo wszystko i cały booking pokazuję, że to Seth wyjdzie z tej walki jako zwycięzca, ale tak samo jak w przypadku Ripley tak i u Setha ta walizka nie jest mu do niczego potrzebna, jednak trzeba przyznać, że storyline'owo to by zagrało bardzo dobrze i uważam, że jest to jedyna osoba, która mogłaby sobie pozwolić na wykorzystanie walizki w okresie letnim i ogólnie do końca roku, reszta by musiała czekać na jakiś przestój w tych ważnych storyline'ach o główne tytuły, a to może się trochę ciągnąć nawet i do WM, więc jak wygra ktoś inny niż Rollins to wydaję mi się, że albo zobaczymy kolejny nieudany cash in albo będziemy czekać bardzo długo z wykorzystaniem walizki obstawiałbym okres po przyszłorocznej WM czy będzie to złe? Niekoniecznie, można to dobrze rozpisać, ale no będzie ciekawie, zależy co WWE planuję czy Tryplak chcę jak najszybciej pozbyć się walizki i przy sensownym story wtedy Rollins się wysuwa na prowadzenie czy faktycznie chcę kogoś wypromować, ale jeszcze nie w tym roku, to wtedy walizkę wygrywa Knight bądź Pentagon, kurde naprawdę ciężko tu kogoś wybrać w tej walce, ale nie dlatego, że każdy może to ugrać tylko dlatego, że przy każdym jest jakieś ALE w obecnym okresie dla tych zawodników mam wrażenie xDDD postawię chyba ostatecznie na Knighta, który będzie długo latał z walizką. Typ: LA Knight   Cena & Logan vs Cody & Jey - Jakby nie wiem co mam tutaj powiedzieć, kolejny rozdział feudu Cody vs Cena z dodanym Loganem i Jeyem, trochę sensu to ma, bo Jey ma dużą historię z Rhodesem, a Logana ludzie nie lubią i jakby wygrał drugi World Title przy pomocy Ceny w dodatku to dostalibyśmy kolejną część "rujnowania wrestlingu" w wykonaniu Johna, więc kupy to się w miarę trzyma, ale będzie to main eventem tak ważnej gali prawdopodobnie i nie jest jakoś dobrze podbudowany, dla mnie ta walka mogłaby się odbyć na zwykłym SD, ale moje fantasy zakłada, że jest tu druga strona medalu, uważam, że jest to genialne posunięcie ze strony WWE pod tym względem, że ani Cena ani Jey nie są obecnie skupieni na walizce, ani jeden ani drugi nie wspomniał nawet razu, że zbliża się walka o walizkę, że muszą być czujni itp, każdy jest zajęty swoimi osobistymi porachunkami, nie zdziwi mnie jak to zasłona dymna i w main evencie Mr. Money In The Bank wbije i spróbuję jakiegoś cash inu i kto wie czy nie udanego skoro to może być Seth Rollins, dlatego pod tym względem to może być emocjonalne, ringowo raczej wybitnie nie będzie, chociaż jak Ceny będzie mało w ringu to może być git, a walkę imo wygra Cody i Jey. Typ: Cody Rhodes & Jey Uso   Ogólnie uważam, że Money In The Bank zapowiada się dość przeciętnie, o dziwo o wiele bardziej czekam na starcia damskie niż męskie nie dość, że te starcia są świetnie wypromowane to jakoś te męskie tak wręcz przeciwnie, dość miernie, ale to taka subiektywna opinia, mimo wszystko staram się patrzeć optymistycznie i liczę na naprawdę dobre i być może zaskakujące show, szkoda, że z 4 walkami, ale też trzymam się nadziei, że to po to, żeby dostarczyć długie i solidne jakościowo walki, a nie patrzeć jak Nia Jax próbuje wszamać R-Trutha w ramach reklamy Slim Jima.
    • Attitude
      Nazwa gali: TNA Against All Odds 2025 Data: 06.06.2025 Federacja: Total Nonstop Action Wrestling Typ: Online Stream Lokalizacja: Tempe, Arizona, USA Arena: Mullett Arena Format: Live Platforma: TNA+ Komentarz: Matthew Rehwoldt, Tom Hannifan, John Skyler & Indi Hartwell Karta: Wyniki: Powiązane tematy: TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
    • Attitude
      Nazwa gali: TNA Countdown To Against All Odds 2025 Data: 06.06.2025 Federacja: Total Nonstop Action Wrestling Typ: Online Stream Lokalizacja: Tempe, Arizona, USA Arena: Mullett Arena Format: Live Platforma: YouTube.com Official video: Karta: Wyniki: Powiązane tematy: TNA Wrestling - dyskusje, spoilery, wrażenia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...