Skocz do zawartości
  • Witaj na forum Attitude

    Dołącz do najstarszego forum o pro wrestlingu w Polsce!

    Jeżeli masz trudności z zalogowaniem się na swoje konto, to prosimy o kontakt pod adresem mailowym: forum@wrestling.pl

Filmy ostatnio widziane


Rekomendowane odpowiedzi


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Czołowymi postaciami byli tu oczywiście Iron Man i Kapitan Ameryka i widać to też pod względem aktorskim. Chris Evans jako Kapitan jest świetny. Aż dziwię się, że to piszę, ale naprawdę zaczynam go lubić. Dość powiedzieć, że przed filmem liczyłem że Kapitan skończy jak w komiksie o tej samej nazwie Teraz cieszę się, że do tego nie doszło.

 

A Evans był jeszcze lepszym Human Torchem :wink: Jedyny pozytyw tamtych dwóch filmów. Zawsze gościa lubiłem. Zamiana raczej nie wchodziła w grę. Wystarczy zobaczyć, jakie nazwisko miałoby go zastąpić (nie ten pułap medialny).

 

Przed filmem miałem też problem ze Starkiem, bo jakoś nie chciało mi się wierzyć, że ten buntujący się i zawsze idący swoją drogą Stark nagle będzie chciał się podporządkować ONZ. W ogóle obu panów postawiłbym po przeciwnych stronach konfliktu przed seansem. A oni swoją grą i tym jak zostały te postacie rozpisane przekonały mnie do siebie i już nie miałem żadnych wątpliwości.

 

Stark się ewidentnie zestarzał i trafiła do niego ta matka, która go spotkała zaraz po występie na początku. Bez Pepper jest chłop o wiele wrażliwszy. Poza tym, podporządkowanie się ONZ, sprawiłoby, że mógłby bardziej się skupić na związku z Pepper - a jak dowiedzieliśmy się w filmie, mają od siebie przerwę głownie ze względu na "Iron Manowanie".

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

X-Men: Apocalypse

Apocalypse to pierwszy i najpotężniejszy mutant z uniwersum X-Men, którego od zarania cywilizacji czczono niczym boga. Apocalypse przejął moce wielu innych mutantów, co czyni go nieśmiertelnym i niepokonanym. Gdy budzi się do życia po wielu tysiącach lat, postanawia podbić świat i gromadzi wokół siebie grupę potężnych mutantów, wśród których jest rozczarowany i pozbawiony złudzeń Magneto (Michael Fassbender). Wspólnie postanawiają oczyścić rodzaj ludzki i zaprowadzić nowyporządek na świecie, którym odtąd niepodzielnie władać będzie Apocalypse. Mimo iż los Ziemi wydaje się przesądzony, Raven (Jennifer Lawrence) i Profesor X (James McAvoy) postanawiają wkroczyć do akcji i z pomocą grupy młodych X-Menów powstrzymać wroga i ocalić nasz świat przed totalnym zniszczeniem.

Pogubiłem się. Myślałem, że do tego nie dojdzie, ale ta historia X-Menów, jest mocno zakręcona. Nie wiem, co było gdzie, kto żyje, kto nie, a tym bardziej, kto z kim trzyma. Zdarzenia z przeszłości mi się plątają, często potrzebuje chwili, żeby wiedzieć, do ktorych wydarzeń się odnoszą. Trzymam się danego filmu, i staram się ogarnąć historię, którą oferuje ten jeden film – podejście fair. A „Apocalypse”...

Oscar Isaac jest dobrym aktorem, nie zaprzeczę. Przyznam, że tyle twarzy, ile mógł pokazać, to pokazał dobrze. Czuć moc jego postaci w przemowach, widać ją w oczach, ale jest to charakter dość jednowymiarowy. Ludzie narzekają na Ultrona, a dla mnie, jest on o wiele ciekawszy od mutanta nad mutanty. Apocalypse, jest jak tutejsze efekty. Fajne dla oka, ale szybko okazują się wydmuszką.

O płytkość nie posądzę za to Magneto. Dla mnie najciekawsza postać całego uniwersum. Złożona jednostka. Trochę męczące mogą być to jego skakanie ze złej strony na dobrą w nieskończoność, ale mimo tego, jest to jakieś. A że świat dość kartonowy i prosty, to jakikolwiek przejaw tego typu zagrań wysuwa się naprzód. Mieszane uczucia mam, co do polskiego języka. Wiadomo, że trzyma się to całości – sceny w Polsce, to i język nasz – i fajnie, że taka gwiazda gada po naszemu, ale gwarantuję, że 90% Polaków zareaguje śmiechem. Jak nie od razu, to za moment. To nieuniknione. Przykre, ale nieuniknione. Wygląda to czasami, jak jakiś ponury film klasy B, nagrany przez lokalnych studentów. Scena z policjantami – o zgrozo!

Może niechronologicznie, ale wrócę jeszcze do Apocalypse’a. Scena otwierająca – dla mnie słabizna. Jakoś trzeba było go przedstawić, pewnie trzyma się to kanonu, ale wyglądało słabo – po prostu! A tych przedstawień postaci dostajemy tyle, że początek wygląda jak typowe „originsy”. Jak w każdym starcie/restarcie serii filmów o superbohaterze. Tylko to start nie jest, i ja się męczyłem. Wiele nowych twarzy do mnie zwyczajnie nie przemawia. Nowa Storm kiepska, nowy Nightcrawler bez szaleństw, a Psylocke tylko ładnie wygląda – i cholera wie, o co jej w ogóle chodzi. Cyclops trzyma poziom i już teraz wiadomo, że będzie ciągnął ten wózek do spółki z Jean Grey – bo ja widzę już tylko jeden film z „X-Menami” do zrobienia. Poziom utrzymują Xavier i Quicksilver. Ten drugi jak zawsze dostaje najbardziej pocieszną scenę w filmie, a pierwszy jest najlepszym aktorem. McAvoy trafia w punkt każdą sceną. Dla mnie gość jest bezbłędny. A i Jennifer Lawrence mnie nie irytowała – a to już coś!

Ponad 2h, to stanowczo za dużo na tak prosty materiał. Często odczuwałem nudę, skakali po scenach bez większego sensu, za mało postawili na rozrywkę. A lubię się dobrze bawić na tych filmach. Pośmiać szczególnie. Tu wiele okazji zwyczajnie nie miałem. Więcej gratki dostaną wielbiciele efektów i wszelkiego zniszczenia. To wygląda ładnie, ale kto to będzie wspominał miesiąc po seansie? A co mnie boli najbardziej? Że ja przy następnym filmie o „X-Menach”, znów nie będę wiedział co było gdzie, kto żyje, kto nie, a tym bardziej, kto z kim trzyma – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Moje córki krowy

Marta (Kulesza), gwiazda popularnych seriali, ma 42 lata, jest silna i dominująca. Pomimo sławy i pieniędzy wciąż nie może ułożyć sobie życia. Niestabilna emocjonalnie 40-letnia Kasia (Muskała) tkwi w dalekim od ideału małżeństwie (w roli męża Marcin Dorociński), wychowując nastoletniego syna (Jeremi Protas). Siostry niezbyt za sobą przepadają, kompletnie nie rozumieją i nawet nie starają się zrozumieć swoich życiowych wyborów. Choroby, a w konsekwencji utrata jednego zrodziców zmuszają je do wspólnego działania. Kobiety stopniowo zbliżają się do siebie, odzyskują utracony kontakt, co wywołuje szereg tragikomicznych sytuacji.

Bardzo dobre – Dziędziel – dobre – Kulesza – i przyzwoite – Muskała – role, w filmie pozbawionym wydarzeń. Serio. Ja wiem, że tu ludzie umierają, scenerią zazwyczaj jest szpital, a ta tragedia ma połączyć dwie siostry, ale dla mnie przez większość czasu stało wszystko w miejscu. Jakby zatrzymali się na planie wydarzeń przy pierwszym punkcie. Wątki rodziny Kasi, czy depresji Marty, są tylko lekko nakreślone i nigdy nie rozwijają skrzydeł. Nawet nie poniósłbym się na stwierdzenie, że jakkolwiek wpływają na zachowanie sióstr. Paraduje gdzieś tam w tle Dorociński, nie robiąc nic, niczym jego bezrobotny bohater. Szkoda takiego aktora dla takiej czwartoplanowej postaci. I dlatego mam z oceną spory problem. Bo oni aktorsko wykonali robotę. Grali twarzą, dobrze się wczuli w swoje postaci – choć Muskała z początku była karykaturalna – tylko widowisko nie zaserwowało dostatecznej ilości wrażeń. Nie czułem, a powinienem. A końcówka to dla mnie w ogóle jakieś nieporozumienie, które spadło z powietrza – 5/10 (naciągane)

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Nice Guys / Równi goście

Prywatny detektyw Holland March (Ryan Gosling) i gruboskórny mięśniak do wynajęcia Jackson Healy (Russell Crowe) nie pałają do siebie sympatią. Zostają jednak wynajęci do rozwikłania tej samej sprawy zaginionej dziewczyny. Zapewne każdy prowadziłby ją na własną rękę, gdyby obaj nie stali się celem wynajętych morderców. Niechętnie muszą połączyć siły, by rozwiązać sprawę i ocalić życie. Tym bardziej, że wkrótce odkryją, że wdepnęli w większe bagno niż sądzili. Zaginięcie dziewczyny jest jedynie czubkiem góry lodowej w sprawie, której nie tknąłby nikt komu życie miłe. Historia staje się więc coraz bardziej dramatyczna, ale mimo zagrożenia Holland i Jackson skupiają się głównie na dogryzaniu sobie nawzajem.

Faktycznie jest między nimi chemia, a Gosling pokazuje odrobinę komediowego timingu. Pozytywne opinie na ten temat, nie są aż tak przesadzone. Wymiany zdań głównej dwójki są dynamiczne, przyjemnie się ich słucha, ale nie pękałem ze śmiechu. Komediowo liczyłem na znacznie więcej, a szybko okazało się, że to co śmieszniejsze już widzieliśmy w zwiastunie – doszło do tego ledwie kilka tekstów.

Intryga nabiera tempa z czasem – po godzinie - jednak próżno tu szukać jakiegoś zaskoczenia. Twórcy bardzo sztywno trzymali się szablonu. Wiedziałem, kto będzie zły, kiedy główni bohaterowie udają, a i te zaskakujące pojawienia się drugoplanowych postaci nie są zaskakujące. W zasadzie tylko jeden motyw był nagły, i za niego należą się oklaski – zaraz po tym, jak dziewczyna ucieknie im przez okno (no spoilers).

Nie będę zabierał Was na Odyseję, walę prosto z mostu – 6/10 – Mimo znanych schematow, dobrze spędziłem czas. Wyróżnienie dla młodej Angourie Rice, która jako dzieciak stała się jedną z mocniejszych kart w tej talii. Nie często chwalę młodych, ale ona była prawdziwym plusem... dodatnim!

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

All the Way / Do końca

Rok 1963. Stanami Zjednoczonymi wstrząsa wiadomość o śmierci uwielbianego prezydenta Johna Kennedy’ego. Zgodnie z konstytucją jego obowiązki przejmuje wiceprezydent Lyndon B. Johnson (Bryan Cranston). Pierwszy rok prezydentury Johnsona jest niezwykle trudny – polityk musi scalić społeczeństwo po dramatycznej śmierci poprzednika, poradzić sobie z trudną sytuacją międzynarodową (wojna w Wietnamie) i utrzymać pokój w kraju targanym niepokojami wewnętrznymi, związanymi z walką Afroamerykanów o prawa obywatelskie.

Polityczna walka o głosy od zaplecza. HBO przygotowalo telewizyjne dzieło o LBJ’u, prezydencie z przypadku. Zastępując JFK’a miał ciężkie zadanie. Zaczął z wysokiego C, walcząc o prawa obywatelskie mniejszości. I tak jak Cranston był świetny i przekonujący w roli prezydenta – utwierdzając mnie, że to jeden z lepszych aktorów dzisiejszych czasów – tak towarzyszący mu Mackie jako Martin Luther King, to chyba jeden z mniej inspirujących portretów tej postaci w dziejach kinematografii. Strasznie nijaki ten nasz Falcon. Wiecznie ta sama mina, brak mocnych akcentów. Powinien odgrywać ważną rolę w tym przedstawieniu, a stanął gdzieś w cieniu. Momentami inni afroamerykanie robią większą robotę na planie. Oni przekonują, kiedy to powinna być jego rola.

Spełnia założenia filmowej biografii. Nakreśla dane czasy, pokazuje kto jest kto, ucina się w momencie wielkości bohatera – później już tak kolorowo nie było. Nie będzie to film wspominany po latach, ale rola Cranstona może się taką okazać. Mogą polerować nagrodę Emmy – 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  213
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  24.03.2016
  • Status:  Offline

N!KO, coś dużo ostatnio tych 6/10 i 5/10 w Twoich recenzjach, co zbytnio nie przekonuje mnie do obejrzenia recenzowanych przez Ciebie filmów. Ps. nie wiem, czy za dużo wymagam, ale chciałbym prosić o jakiś link do filmu, w którym przewijałby się temat Iluminatów, oraz do jakiejś petardy, po której obejrzeniu opadłaby mi szczena.
6/5/2016 - matura z Angielskiego...

1401452856576993aff03a4.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

N!KO, coś dużo ostatnio tych 6/10 i 5/10 w Twoich recenzjach, co zbytnio nie przekonuje mnie do obejrzenia recenzowanych przez Ciebie filmów.

 

5 - niezły

6 - dobry

 

Śmiało można spróbować, jak tematyka odpowiada. Generalnie nie myślę o ocenie, którą dałem ostatnio przy ocenianiu kolejnego filmu. Wyszłoby na to, że coś musi dostać mniej lub więcej niż faktycznie zasluguje, żeby się ocena nie powtórzyła :wink:

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy

„Excentrycy” to niezwykła historia jazzmana (Maciej Stuhr), który u schyłku lat 50-tych XX wieku powraca z Anglii do Polski. Wraz z grupą ekscentrycznych muzyków zakłada swingowy big-band. Gwiazdą zespołu zostaje Modesta (Natalia Rybicka), wspólnie odnoszą wielki sukces. Muzyk szybko traci głowę dla uwodzicielskiej 
i tajemniczej femme fatale. Wkrótce zaczyna ich łączyć gorący romans. Jako „Król 
i Królowa swingu” ruszają w trasę koncertową po Polsce, a ich życie zaczyna przypominać hollywoodzki film. Czy uczucie okaże się prawdziwe?

Muzycznie mi odpowiadało, ale nuty filmowe nie zagrały na emocjach wcale. Gdzieś tu rodziła się na moich oczach miłość, ale Modesta poza urodą do zaoferowania nie ma za wiele. Irytowała mnie niemiłosiernie. Angielskim zwrotami sypanymi co zdanie, czy kaprysami niegodnymi nastolatek. Powiedziałbym jednym słowem – disaster.

Przenosiny do przeszłości uznaje za całkiem udane. Dałem się ponieść w tamtejszym klimacie, ale w tym głowna zasługa muzyki i warsty tekstowej. Wizualnie nie było tu nic specjalnego.

Choć Stuhr był dyrygentem na scenie i wśród aktorów, to trochę mam żal, że reszta bandy tak szybko zeszła na trzeci plan. Wiktor Zborowski miał udane wejście, a potem to nawet nie wiem, czy grał w tym filmie – te sceny co miał, to jednego dnia na planie zdjęciowym by ogarnął. Gdzieś mi zniknał, okazjonalnie grając na trąbce.

Poza wykonami, nie zapamiętam absolutnie nic. A jak nie lubisz takich klimatów, to w ogóle odwróć się na pięcie, bo nawet sympatia do głównego aktora nie pomoże. W „Step Upach” fajnie tańczą, a filmy z tego denne – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Darkness

Z wycieczki do Wielkiego Kanionu rodzina Taylorów przywozi niecodzienną pamiątkę - złe duchy. Zaczyna się walka o przetrwanie.

Kevin Bacon i Radha Mitchell, to doświadczeni aktorzy. Wypada oczekiwać od nich więcej. Nawet w takich ciemnych, pozbawionych wizji projektach. Ci tylko odbębnili swoje krzyczące miny i spakowali się do domu. „The Darkness” to festiwal scen wyskokowych - który nawet tego nie robi dobrze. W dodatku dość ponury – w negatywnym słowa znaczeniu – i bezbarwny. Rodzinka wyjeżdża, mały łapie za kamień i zaczyna widzieć duchy. Reszta przymyka oko, bo jest to dość nietypowe dziecko, ale z czasem przekonają się, że coś jest na rzeczy. W tle starają się nam przemycić niedoskonałość familii, tylko do niczego to nie prowadzi. Niby stary zdradza, córka chora, ale co z tego?

Przechodzimy przez wszystkie schematy. Nawet dociekliwa matka dowiaduje się o demonach w znany wszystkim sposób. Widzieliście już to. Nawet najmniej wymagający fani horrorów zaczną na to psioczyć. Co gorsza, mimo 90-minut dłuży się to niemiłosiernie. Tempo jest fatalne, nic nie trzyma w napięciu, nic nie zachęca do dotrwania napisów końcowych. Sorry, ale kupa jakich mam nadzieję wiele nie zobaczyć w tym roku – 1/10

Edytowane przez N!KO

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Brothers Grimsby / Grimsby

Absolutna jazda bez trzymanki! Komedia absurdu według scenariusza Sachy Barona Cohena. Film opowiada historię brytyjskiego agenta do zadań specjalnych (Mark Strong), który wmieszany w spisek, musi ukrywać się w rodzinnym Grimsby, przy którym najciemniejsze zakątki warszawskiej Pragi wydają się centrum kulturalnym wszechświata. W wyplątaniu się z dramatycznej życiowej sytuacji pomaga mu brat (Sacha Baron Cohen). Kibol-degenerat o złotym sercu.

Momentami komedia tak głupia, że aż obrzydliwa. Sacha zawsze miał jazdę na punkcie sexu, ale tutaj pewne granice zostały przekroczone. Nie jestem przesadnie wrażliwy, ale to mnie brzydziło. Było parę scen, po których skręcało od środka. A nawet po nich wjeżdża akcja słoń na słonia i ta niechlubna poprzeczka zostaje jeszcze przeskoczona. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby to było śmieszne, ale mnie zwyczajnie nie ruszyło. Więcej niesmaku niż śmiechu.

Nie jest to jednak komedia totalnie bezwartościowa. Skłamałbym, jesli bym napisal, że przesiedziałem z kamienną twarza. Trudno, żeby Sacha przez całe 90-minut kogoś nie rozśmieszył. Zawsze znajdzie się jakiś „strzał w 10”. Do mnie trafiły najbardziej zabawy w agenta i podryw dziewczyny w zielonej sukience, tekst z Legolandem i wiadomości na koniec filmu – te akurat skradły show. Trochę mało, a i większość miodu wypłynęło w zwiastunie.

Przed seansem trzeba wziąć poprawkę na beznadziejnie sztampową historię. To już tak zgrane nuty, że aż wstydziliby się je wykorzystywać gdziekolwiek. Złota malina za to idzie do słabiutkiego Stronga. Na papierze prezentował się jako fajny kontrast dla Cohena. Podobny by zagrać brata, ale poważny, by móc zaatakować innym humorem. Ten jednak nie ma w repertuarze nic. Pusty magazynek – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

Na szybko:

The Do Over, to kolejny Netflixowy filmik od Sandlera. Gość znalazł swoje powołanie w animacjach i tam powinien zostać. „Hotel Transylvania” to udane dwie produkcje, a przejście do Netflixa każe nam znów męczyć się z jego słabnącym żartem. Upozorowanie śmierci, przejęcie tożsamości, próba rozwikłania przeszłości swoich nowych osobowości – tylko w moim zdaniu to wygląda spoko. W między czasie strzelaniny, miłość i ogrom kiepskim żartów o seksie – tak trafniej. Są zalążki chemii między Spadem i Sandlerem, ale czasami przypomina mi to „Duże dzieci” – a i z początku wyglądało bardzo podobnie – 2/10

 

Never Back Down: No Surrender – Seria kiczowata, ale lubię się przy niej odmóżdzyć. Michael Jai White kontynuuje uwalanie w MMA, jako Case Walker. Do jedynki często wracałem – choć nie miała z Walkerem nic wspólnego - dwójkę uważam za film znośny, a trójka odchodzi trochę do schematów innych filmów z Whitem. Gość praktycznie nigdy nie wychodzi poza znaną sobie postać, jednak wolę, jak bardziej skupia się na trenowaniu innych. Tutaj tych scen jest niewiele. Wszystko jest zapchane szemranym promotorem, nową miłością i zamieszaniem wokół przyjaciela. Nie da się odmówić głównemu bohaterowi wiarygodności, ale to nie wystarczy. Są lepsze i gorsze filmy z nim. Większosć podobna, ale temu bliżej do tej gorszej kategorii – 3/10 – Ze znanych twarzy – z MMA czy Wrestlingu - gra Josh Barnett i Nathan Jones. Przewijają się inni, ale w dalekim tle.

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

The Angry Birds Movie / Angry Birds Film

Film zabierze nas na egzotyczną wyspę zamieszkaną przez szczęśliwe kolorowe ptaki-nieloty. Na rajskiej wyspie żyją jednak także ptasi outsiderzy - temperamentny Red, szybki jak wiatr Chuck i nieco wybuchowy Bomb. Idylliczny krajobraz wyspy przerywa przybycie tajemniczych zielonych świnek...

Polubiłem Reda. Głos Sudeikisa jest stworzony do cynizmu, który ta postać serwuje. Może nie każdy tekst to komediowy geniusz – prawdziwych perełek praktycznie brak - ale do mnie podważaniem wszystkiego trafił. Bomb i Chuck to dobre dopełnienie, na którym można było zbudować kilka żartów, kiedy odskakujemy od opowiadanej historii. Ta najwyższych lotów nie jest – ptaki nieloty w końcu :wink: Przerabia sprawdzone wzorce, gdzie nielubiany bohater wyczuwa spisek, a podczas przygody będzie musial się nauczyć działać w grupie.

Animacja z tego prosta. Wpompowali pieniądze, zrobili ją ładnie, liczyli na sprzedaż za samą nazwę. Nikt tu się nie silił na dobre kino, jak w przypadku „Lego”. Może to jest powód tych negatywnych opinii? Oczekiwania były za duże. Ja zagorzałym fanem oryginału nie jestem, wiec podszedłem na chłodno. Trochę się pośmiałem, postaci dawały radę – do tria dochodzi świetny Orzeł - widać było odniesienia do materiału źródłowego. Czego oczekiwać więcej? Problemem jest tylko niezdecydowanie twórców z humorem, który skacze od dziecinnego po tego dla dorosłych. Nie balansuje zgrabnie – co jest cechą familijnego kina z najwyższej półki - a skacze z jednego bieguna na drugi, nie obierając żadnego celu. A to chyba w grze „Angry Birds” najgorsze? – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Keanu

Dwójka przyjaciół planuje odzyskać skradzionego kota, podając się za dealerów ulicznego gangu.

Jeśli ktoś śledzi Comedy Central, to duet Key & Peele nie jest mu obcy. Goście zwykle rozbrajają w krótkich scenkach, teraz wzięli się za pełnometrażówkę. Keegan-Michael Key może być już kojarzony, bo ostatnimi czasy występował w różnych komediach, gdzie zwykle z drugiego planu kradł show. Ich wspólne dzieło, to absurdalna historia kota, który ląduje w środku narkotykowej wojny.

Po stracie dziewczyny, Rell (Peele) jest załamany. Życie nie ma sensu, po czym Keanu drapie w drzwi. Nowy pupil, to odzyskanie sił i postawienie się na nogi. Urodziwy kociak oczarowuje swojego nowego Pana, jednak ma innych właścicieli, którzy będą go szukać. To sprawia, że ta spokojna dwójka ląduje w gangsterskim półświatku, udając kogoś, kim zwyczajnie nie są. A moment, kiedy zaczynają gangsterke, to start dobrej zabawy w filmie. Nawet nie zwracałem uwagi na główny trzon fabuły, bo dobrze się oglądało ich poczynania. To urodzeni komedianci, którzy często samą mimiką potrafią rozbawić. Ma to budowę krótkich skeczy luźno powiązanych fabułą – przez co krytycy pewnie nie będą mega przychylni – ale to nie przeszkadza. Mam tylko za złe, że nie odważyli się na mocniejszą parodię samego kina. Że nie bawili się formą i wpadli w schematy. Czy nawet tutaj musi być historia miłosna? Tak, ona rodzi się nietypowo, ale po co w ogóle tam jest? Prędzej czy później i tak zepchnie calość na te oklepane tory. Sprawiając, że końcówka to zło konieczne i koniec uśmiechu - 6/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Alice Through the Looking Glass / Alicja po drugiej stronie lustra

Alicja (Mia Wasikowski) wraca do magicznej Krainy Czarów, gdzie zastaje Kapelusznika (Johnny Depp) w fatalnym stanie. Z pomocą przyjaciół, Alicja musi odbyć podróż w czasie, by uratować Kapelusznika i odmienić los całej Krainy.

Nigdy nie byłem zwolennikiem jedynki (3/10), która zachwycić mogła głównie pełną paletą kolorów. Ten świat pozostał i tutaj, jednak historia, jak i dodatki w postaci bohaterów drugoplanowych, dźwignęły to dzieło nieco wyżej. Podróże w czasie, jak i sam Czas (Sacha Baron Cohen), potrafiły nadać temu widowisku tempa, a przede wszystkim poszerzyły naszą wiedzę o poznanych już postaciach – co jest największym pozytywem. Poznamy dorastanie Kapelusznika, czy historię dużej głowy Królowej.

Dalej nie lubię Wasikowskiej. Ktoś może powiedzieć, że pasuje do zagubionej Alicji, jednak dla mnie to strasznie bezbarwna aktorka, którą mógłby zastąpić każdy. Rzadko jestem tak obojętny do tytułowej postaci filmu. Zresztą Kapelusznik Deppa, to też przeciętna postać. Dla mnie zbyt przejaskrawiona. Kolejny raz – taki ma być, co nie znaczy, że musi mi smakować. Lubię za to całą resztę. Kota, psa, królika i tych, którzy sypną okazjonalnym żartem.

Cohen budził z początku mieszane uczucia, bo w końcu grał uosobienie czasu, a nie uniknął typowych dla siebie głupkowatych tekstów. Czuć było ten mocny nacisk komediowy, choć dla takiej postaci wskazana by była mądrość – przynajmniej tak to sobie wyobrażałem. Z biegiem historii zacząłem go akceptować, a finalnie i tak wylądowałby w plusach filmu. Wizerunkowo prezentował się świetnie.

Kontynuacja lepsza od oryginału? Dla mnie tak, choć pewnie krytycy będą innego zdania. Film zaliczył słaby start w kinach i niewiele wskazuje na poprawę. Trochę źle obrali datę premiery, gdzie dzieciaki mają wokół inne swoje perełki – z filmami o superbohaterach na czele. Ja tam widziałem dziecięcą magię i przyjemną historie – 5/10

50608915156a3743c1fa34.jpg


  • Posty:  10 885
  • Reputacja:   0
  • Dołączył:  12.01.2007
  • Status:  Offline
  • Urządzenie:  Windows

 

Money Monster / Zakładnik z Wall Street

Bohaterem filmu jest Lee Gates (George Clooney) - prezenter programu telewizyjnego, udzielający widzom porad finansowych. Jeden z oglądających, Kyle (Jack O’Connell), za sprawą rady Gatesa traci cały rodzinny majątek. Sfrustrowany, podczas programu na żywo bierze prezentera jako zakładnika. Oglądalność stacji, ku zadowoleniu producentów, idzie w górę zaskakująco szybko...

Spóźniony o jakieś 20-lat. Wyobrażam sobie, że wychodząc na początku lat 90’, mógłby zrobić karierę. Jeśli ktoś gustuje w starych sensacjach, to tej będzie do nich bardzo blisko. Jest detonator, więc róbcie co mówię, bo wysadzę Waszą gwiazdę. Na papierze to wszystko wygląda przyzwoicie, a i pierwszy akt napawa optymizmem. Zaczynają wylewać się solidne fundamenty, gdzie antagonista ma swój motyw, producentka kombinuje, żeby uratować gwiazdę, a telewizja myśli, jak utrzymać bądź wykorzystać genialną oglądalność. Z tym ostatnim wiążą się sceny conajmniej śmieszne, nierealne. Takie, po których czulem się spoliczikowany i gdybym oglądał taki program na żywo, to bym wyłączył uznając to za haniebną ustawkę. Dalsze decyzje nie są wcale lepsze, a sama końcówka i pokonanie większego zła, jest linią najmniejszego oporu dla twórców. Telewizja kłamie, a grube szychy są nieuczciwe – oryginalnie?

Podobał mi się Jack O’Connell. Sprzedał sporo emocji i często zmieniał „maskę”. W jego głowie działo się najwięcej, był zwyczajnie najciekawszy. Clooney i Roberts nie spadną poniżej jakiegoś poziomu. Ich postaci mogą być mało rozbudowane, nieciekawe, i choć ciągną ten wózek, to ich śmierć by nas nie ruszyła, ale aktorsko się bronią.

Nic oryginalnego. Był moment, że spodziewałem się lepszego thrillera, a ten szybko wpadł w klisze. Zaczęli mnie karmić głupotami. Mam wrażenie, że gdyby w centrum uwagi było to zaplecze, gdzie telewizja debatuje, jak rozwiązać tę sytuację, to by wyszedł z tego lepszy film – 4/10

50608915156a3743c1fa34.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Najnowsze posty

    • Bastian
      Cena za tydzień walczy na tygodniówce z R-Truthem Ronem Killingsem, niedawno wygrał brawl... Cuda, cuda ogłaszają!  Tyle było narzekania, że Jasiu obija się na tej swojej pożegnalnej trasie, a na tym SD był w obrazku chyba z godzinę  Ostatni run już na półmetku, a generalnie jest dość biednie. 5 starów od 48-letniego Ceny się nie spodziewałem, ale liczyłem chociaż, że jako heel będzie smacznie gotować na majku, a od kilku tygodni Jaś tylko stoi, robi głupie miny i słucha, tak jak Punka na tej gali. Napisałbym wręcz, że John Cena wykręcił najbardziej rozczarowujący powrót roku w WWE, ale są z nami jeszcze Charlotte Flair i Alexa Bliss  Szczególnie córka Rica mocno zawodzi. Zaczęło się od niezbyt dobrze odebranego przez fanów zwycięstwa w Royal Rumble, potem na szczęście jobbnęła Tiffany na WM41. Teraz nie ma na nią pomysłu, na Bliss zresztą też, więc prawdopodobnie obie panie zmierzą się ze sobą na Evolution. Czy Tiffy Time z pasem mistrzowskim może dobiec końca? To raz. Czy możemy odsunąć Stratton od Jax? To dwa. Za długo to trwa, tu powinien wjechać prokurator z zakazem zbliżania się.   Żeby nie było, że tylko narzekam, poziom walk eliminacyjnych KOTR nie schodzi poniżej solidności. Z koroną mam ten problem, że potencjalny zwycięzca musi do niej pasować. Taki Zayn czy Orton u mężczyzn nie pasują za cholerę, ale taka Jade Cargill u kobiet jak najbardziej.  Uroczy był w ME moment, kiedy Cody Rhodes wyciągnął stół z logiem SlimJim. Poczciwi Amerykanie na trybunach liczyli, że "American Nightmare" robi to dla nich, bo przecież przy każdej walce krzyczą "we want tables". Tymczasem Cody - jak przystało na wzorową twarz korporacji - zrobił lokowanie produktu, samemu lądując na SlimJim Table  
    • Kaczy316
      Pierwsze SD po Money In The Bank! Naomi z walizeczką, Cena dalej z mistrzostwem, Cody dalej bez mistrzostwa, jak to wypadnie?! Zobaczmy!   Zaczynamy od naszego The Last Real Championa Johna Ceny! Ciekawe co nam powie, pewnie to samo co cały czas od czasu heel turnu, zwróci się do fanów powie jakie to jest łatwe dzięki nim i tyle, chyba, że przerwie mu Punk albo Cody, ale zobaczymy. No mówi na początek, że nie było nikogo, nie ma obecnie i nigdy nie będzie drugiego Johna Ceny, mówi o tym jak wykorzystywał swoją pozycję do wszystkiego co ma teraz w sumie tak w skrócie można powiedzieć, mówi o wyborze swoich opponentów w trakcie runu pożegnalnego, mówi, że sprowokował Punka do bycia hipokrytą, bo ten chcę zdobyć ten tytuł, przynajmniej tak to zrozumiałem i jeszcze o Sethie, który nie scash inuje na nim walizki, ale nie ogarnąłem z jakiego powodu, ale wyłapałem "Because he will be only champion" jakoś tak czyli, że będzie tylko mistrzem? Nie ogarnąłem zbytnio, później trochę jeszcze mówi, że nie ma nikogo, kto by mógł trzymać ten tytuł...ponownie, interesujące, a wszystko przerywa Kodeusz! Cody nazywa go geniuszem że zrobił wszystko co powinien, żeby być tutaj gdzie jest teraz, a potem zastanawia się jaki to plan z tym, że Cody przypiął go na środku tego ringu w ostatnią sobotę? Ulala Kodeusz w sumie sam odpowiedział na to pytanie mówiąc, że nie jest częścią jego planu....to On jest częścią planu KODEUSZA! Jednak wszystko przerywa Randy Orton! Który wspomniał historię z Backlash, a następnie słyszymy, że nieważne kto jest lub będzie mistrzem, to on zdobędzie tytuł i zrobi wszystko, żeby to uczynić, nawet rozwali Rhodesa, którego traktuję jak swojego brata. LA KNIGHT IS HERE! No no robi się co raz lepiej. Gadanko kolejne gadanko, Knight twierdzi, że plan Johna Ceny na pewno nie zakładał jego, a potem, że pokona wszystkich obecnych tutaj w ringu i odbierze to co jest jego, ale problem w tym, że nigdy do niego nie należał ten tytuł niestety xD. Cena miał to gdzieś i sobie po prostu wyszedł śmiejąc się, ale od tyłu zaatakował go Ron Killings! Generalnie ciężko coś powiedzieć o tym segmencie, nie był to za bardzo budujący feudy segment, chociaż feud Rona i Ceny lekko podbudował tym atakiem, ale jeśli chodzi o część mówioną to bardzo podbudowało turniej King Of The Ring, także taki miał cel ten segment i wyszło naprawdę spoko.   Lecimy z pierwszym Fatal 4 Wayem od strony SD w ramach turnieju King Of The Ring! W przeciwieństwie do Raw to dzisiaj zobaczymy wszystkie 4 Fatal 4 Waye, 2 od męskiego rosteru i 2 od kobiecego, oj będzie ciekawie! Black vs Carmelo vs Orton vs Knight, czy to może się nie udać? Powiem tak nieważne też kto tu wygra to będę zadowolony, sami świetni zawodnicy, chociaż Orton chyba by najbardziej pasował, w sumie widziałbym finał właśnie Rhodes vs Orton, a taki może być, bo obaj są po przeciwnej stronie drabinki, ale wracając do F4W to liczę na świetny pojedynek! Prawie 16,5 minuty niesamowitego pojedynku oj tak dwie reklamy były, ale odbiór walki dalej był bardzo dobry, mega podobały mi się to, że wszyscy próbowali dość często wykonywać swoje finishery ostatecznie nieudanie, ale bardzo dobrze to wyglądało, było kilka miłych spotów dla oka jak Jumping Neckbreaker od Knighta na Ortonie, który już prawie wykonał podwójne Spike DDT, w sumie nie wiem jak to się do końca nazywa, ale głównie dlatego, że to ma chyba wiele nazw albo po prostu każdy mówi na to inaczej, kiedyś było Second Rope DDT, teraz Spike DDT, kiedyś jeszcze chyba było Hangman DDT czy jakoś tak, przynajmniej w grach WWE xD, albo spot końcowy z Frog Splashem dla Knighta i w tym samym czasie cyk RKO dla Melo, oj fajna walka naprawdę fajna i Ponton wygrywa! Jego potencjalne starcie z Rhodesem co raz bliżej, a no i Knightowi przeszkodziła stajnia Setha oczywiście, przydałaby się jej jakaś nazwa, Bronson zrzucił Knighta z narożnika, a młody Steiner jak zasadził mu Speara no no, czyli to oznacza Zayn vs Orton w półfinale, no Zayn ma dość marne szansę moim zdaniem xD, ogólnie poznaliśmy tajemniczego uczestnika i tak czułem, że po utracie pasa to może być Jey Uso i faktycznie tak jest tylko nie wiem czy to zbotchowali, że teraz pokazali, bo wydaję mi się, że raczej byłoby ciekawe zaskoczenie jakby wszedł tajemniczy uczestnik i byłby to Jey Uso, ale zaraz.....czyżbyśmy mieli dostać Cody vs Jey w jednym z półfinałów? Oj ale bym chciał taka waleczka historycznie by siedziała.   Jacob Fatu wbija na ring! Oj tak chętnie zobaczę co tam nam powie po swoim odwróceniu się od Solo! No mówił o tym, że Solo uważa, że Jacob byłby nikim gdyby nie On i to jest też główny powód dla którego odwrócił się od Solo na Money In The Bank, trochę pomówił jeszcze i na Titantronie Solo bije mu brawo, a potem powiedział, że na Money In The Bank Jacob popełnił wielki błąd, lecz jest w stanie mu go wybaczyć i potem jeszcze mówi, że to on stworzył Jacoba odkąd go sprowadził do federacji. Mówi, że za tydzień będzie czekał na środku ringu z otwartymi ramionami dla Jacoba, ale ten oczywiście będzie musiał powiedzieć 4 słowa "I Love You Solo" No i oczywiście, żeby Jacob pamiętał, że Solo go wciągnął w ten świat i może go z niego wyrzucić oj czuję mocny pop dla Jacoba za tydzień kiedy będzie udawał, że chcę wybaczenia, ale jak dojdzie do mówienia tych słów to usłyszymy I....HATE YOU SOLO! Oj tak ale zamarkuje wtedy nawet ja sam! Krótki, ale treściwy segment, za tydzień może być dłuższy, przyjemnie prowadzony jest na razie ten feud, nie zaczynamy od nienawiści tylko tak spokojnie z wyczuciem, fajnie to wygląda.   Na backu The Secret Hervice podaję telefon Nickowi, gdzie Green dzwoni do niego na wideo rozmowie i prosi o przełożenie jej walki na przyszły tydzień, bo akurat nie ma jej w Lexington xD, a Aldis standardowo nie przystał na to i zamiast Green to w tej walce zobaczymy Albe Fyre, czyli Flair to wygrywa pewnie xD szkoda, chociaż jeszcze Alexa ma jakieś szansę w tej walce, jednak nie zdziwi mnie finał Jade vs Charlotte w tym turnieju. Zelina chcę Giulii tylko nie ma jej dzisiaj, szkoda, więc może w przyszłym tygodniu spotkają się face to face tylko pytanie czy w walce czy w segmencie, no zobaczymy.   Kolejny Fatal 4 Way tym razem w ramach turnieju Queen of The Ring Jade vs Nia vs Michin vs Piper, ogólnie poza Jade to nie widzę tutaj innej zwyciężczyni, niby Nia mogłaby....ale po co? xD Jade lepszy wybór, a walka no wydaję mi się, że dupy nie urwie, dość specyficznie dobrany skład, akurat pod wygraną Jade. Kurde powiem tak, walka była i tak lepsza niż się spodziewałem i nawet nieźle się ją oglądało, prawie 13 minut fajnego pojedynku, bardzo przyjemny sojusz Jax z Piper i to na prawie cały pojedynek, Jade fajnie tu wyglądała, a Michin była kukiełką do bicia i generalnie ten booking naprawdę był dobry i wpasował się do tego pojedynku, także brawa dla Pań i dla bookerów, bo mi się to dobrze oglądało, Jade ostatecznie wygrywa i dobrze, lepszej opcji tutaj nie było. Cargill vs Perez, jeśli Naomi tu się nie wtrąci, a raczej tego nie zrobi, bo wydaję mi się, że jak Jade zdobędzie tytuł to od razu poleci cash in, to Roxanne pewnie odpada z turnieju w półfinale i tak jest to wysokie miejsce top 4.   Oj tak i o wilku mowa NAOMI! Zobaczmy co nam powie Ms. Money In The Bank! Widać, że Naomi nie zapomina, bo z tego co mówi to Stratton z walizką przeszkadzała jej w zdobyciu tytułu od Jax w tamtym okresie, mówiąc wprost to nie pamiętam, może i tak było, a jeśli tak to fajnie, że o tym wspominają, a Naomi jest tu teraz po zemstę! Jednak wszystko przerywa Tiffany! Która trochę prowokuję do cash inu Naomi, ale też mówi, że jest "same old Naomi" czyli że cały czas gada, ale nic nie robi. Naomi w sumie ma rację, bo powiedziała, że nie będzie cash inowała teraz tylko wtedy, kiedy Stratton nie będzie się spodziewała no i tak powinno być, tak powinni robić posiadacze walizek, bo na tym to powinno polegać, a następnie mówi, że chcę zmienić życie Tiffany w piekło! Podoba mi się ta Naomi, tak dobrze się ją ogląda, kurde i niech ktoś mi powie, że to był zły wybór, wygląda jak typowa wariatka i wiedźma, niesamowicie się to ogląda, a w ringu.....znowu Nia Jax atakuję Tiffany, co jest, ja ten feud oglądam od pół roku....kiedy to się skończy? Ile razy Tiffany musi pokonać Jax? Ale to jest bez sensu xD Jeszcze na Evolution dajmy im pojedynek, bo czemu nie xD. Naomi myślała o cash inie, ale Nia szybko odwiodła ją od tego pomysłu xD.   Na backu ustalone zostało, że MCMG dzisiaj zajmą się Wyattami i ta walka jest teraz! MCMG vs Wyatt Sicks! Może być ciekawie. 9,5 minuty przyjemnego pojedynku kolejnego, tag teamy na SD nie schodzą poniżej pewnego poziomu i cały czas bardzo dobrze się je ogląda no niestety Motor City Machine Guns nie podołali zadaniu jakie im wyznaczono i nie rozprawili się z W6, bo przegrali cały pojedynek i lecimy dalej z tym ciekawym story, Wyatt Sicks świetnie się ogląda.   Cena na backu pyta się Jimmy'ego w dosadny sposób czy widział R-Trutha, a potem czy widział Rona Killingsa xD, a następnie wspomniał, żeby powiedział im obu, że spotkają go w ringu, kurde zobaczymy dzisiaj Cenę dwukrotnie w ringu? Wooooow, czy to się zalicza jako dwie daty? Nie no raczej nie, ale śmiesznie by to wyszło wtedy xD. Cena w ringu! Johnik mówi, że R-Truth przekracza linie i ciekawie się zapowiada, bo mówi, że to czas na rozmowę i na walkę, więc walczmy teraz! Jednak wszystko przerywa CM Punk! Który mówi o nie szanowaniu innych i że John jest zmęczony brakiem szacunku, a tak naprawdę to fani są zmęczeni brakiem szacunku, a potem daję Cenie szansę, żeby dał ludziom to czego chcą i dał im szczęśliwe zakończenie! Fajna jest ta próba zwrócenia Johna na właściwe tory, interesująco się to ogląda, a Cena się jedynie pyta czemu po czym dodaję, że mistrzostwo to jest jedyne co się liczy, Punk coś tam pogadał i faktycznie ma rację, brzmi jak PG John Cena xd, z kolei Cena brzmi jak...CM Punk, gość, który chciał zrujnować wrestling w sumie to ma sens, Punk faktycznie chciał upadku tego biznesu przecież po odejściu i znienawidził na pewnym etapie swojego życia wrestling, to ma sens i Cena chcę zrobić to samo co Punk kiedyś czyli opuścić ten biznes z tytułem. CM Punk totalnie zmiażdżył Lidera Cenation na mikrofonie przynajmniej moim zdaniem, ale no Punk to jest kozak to nic dziwnego, bardzo fajny segmencik i kurde no tak chciałbym tego Punka z tytułem, chciałbym, żeby rozwalił Cenę oj chciałbym tak samo jak chciałem, żeby Ponton to zrobił xD i skończy się pewnie tak samo jak z Pontonem, ostatecznie po wyjściu Punka mamy Rona Killingsa, który atakuję znowu Johna! Aż zapomniałem o nim praktycznie xD.   Ulala Cena vs Ron Killing w przyszłym tygodniu? Kurde co jest, Cena zawalczy na tygodniówce? xDDD Co tu się dzieję.   Pora na drugi Fatal 4 Way od strony Pań w ramach Queen Of The Ring! Alexa vs Charlotte vs Alba vs Candice, no tutaj wydaję mi się, że Charlotte to wygra, ale Bliss też ma szansę, nikogo innego nie widzę, jednak po składzie uważam, że ta walka powinna być lepsza niż poprzedni F4W kobiet, który mimo wszystko ostatecznie też wyszedł solidnie. Po około 11 minutowej walce wygrywa Alexa Bliss, kurde to jednak moja teoria poszła się walić można powiedzieć, ale to dobrze, nikt już nie chcę Charlotte, szczególnie po tym co pokazała w drodze do WM i na samej WM, chociaż trzeba przyznać, że teraz jest już lepiej, trochę wróciła do formy mam wrażenie albo powoli wraca, ciekawa końcówka, walka spoko taka standardowa, dobrze się oglądało, ale to był bardziej chaotyczny booking mam wrażenie, a na poprzedni F4W babek był jakiś pomysł co było widać i mimo wszystko to pierwsze starcie bardziej mi siadło pomimo, że obydwa były bardzo dobre, cieszę się wygraną Alexy, fajnie to wyszło, chociaż nie wiem czy nie planowali czegoś w stylu, że odliczenie do 3 i klepnięcie od Alby miało być w tym samym momencie, ale to byłoby ciężkie do zrobienia, więc chyba nie było to w planach, ale nie wiem, brawa dla Alexy!   Podoba mi się to teasowanie, że kiedyś w końcu Punk i Cody spotkają się w ringu jeden na jednego i nawet Cody wspomniał o tym, że nie mogą siebie nawzajem zawsze omijać, ja mam hype na to starcie jak kiedyś do niego dojdzie, bo jest naprawdę fajnie teasowane w przyszłości, lubię takie rzeczy tak samo jak kiedyś Jey vs Sami lub Jey vs Cody czy Sami vs Cody, to są starcia, które nie są obecnie planowane, ale kiedyś może do nich dojść i będą to naprawdę fajne momenty.   Next Week: Randy Orton vs Sami Zayn półfinał turnieju King Of The Ring zapowiada się bardzo dobrze oj tak. Alexa Bliss vs zwyciężczyni ostatniego Fatal 4 Wayu kobiet, który odbędzie się na Raw i to też będzie półfinał turnieju tylko Queen Of The Ring, oj czuję, że dostaniemy Alexa vs Stephanie, ale by siedziało! R-Truth vs John Cena no no tylko czemu to R-Truth jest jak to Ron Killings? xD Ale w tym wydaniu ten pojedynek może być dużo ciekawszy. Tyle, uważam, że zapowiada się kolejny dobry odcinek niebieskiej tygodnióweczki.   Czas na main event! Cody vs Priest vs Nakamura vs Andrade, no wydaję mi się, że poza Rhodesem i Priestem to nie ma tutaj innych faworytów, a że Priest leci ponoć na tytuł US, chociaż dziwne to trochę jest, bo zapowiadał się feud Damiana z Jacobem o ten tytuł, a ostatecznie pociągnęli za sznurek z feudem z Solo, więc nie wiem jak to będzie planowane, ale zobaczymy, na razie może nas czekać świetna ringowo waleczka, kolejna w ramach tego pięknego turnieju King Of The Ring! Wooooow co to był za pojedynek, mówiąc wprost to gdybym nie znał pozycji Nakamury i Andrade to bym pomyślał, że dosłownie każdy może wygrać to starcie, każdy zawodnik został tutaj świetnie zabookowany, ringowo było niesamowicie, naprawdę bardzo dobry pojedynek i najlepszy chyba z dzisiejszego show, Cody Rhodes wygrywa i leci dalej! Kurde w jednym turnieju możemy dostać Cody vs Jey, a w finale Cody vs Sami lub Cody vs Orton, albo.....JEY VS SAMI! Kurde Jey vs Sami teraz jak tak o tym pomyślałem, ale by siadło oj tak, kurde tyle potencjalnie świetnych opcji! Ale wracając do walki to naprawdę świetna lekko ponad 17 minutowa walka, bardzo dobrze się oglądało brawa dla Kodeusza i dla Panów oraz dla bookerów!   Plusy: Segment otwierający Bardzo dobry pojedynek pomiędzy Blackiem, Carmelo, Ortonem i Knightem Segment Jacoba i Solo i spokojne prowadzenie feudu O dziwo bardzo przyjemna walka Jade vs Nia vs Piper vs Michin Przyjemny segmencik Naomi, Tiffany i potem niestety Nii Jax MCMG vs Wyatt Sicks i całe story z tag teamami na SD Bardzo dobry segment Ceny z Punkiem Alexa vs Charlotte vs Alba vs Candice i wygrana Bliss! Main event   Minusy: Ile można ciągnąć Nia vs Stratton?   Podsumowanie: Powiem tak, skupili się prawie w 100% na turniejach KOTR i QOTR i wyszło to bardzo dobrze cztery co najmniej bardzo dobre Fatal 4 Waye, z odpowiednimi wynikami, a im dalej w turnieju tym będzie tylko lepiej, a przynajmniej na razie tak to wygląda, Sami vs Orton i potencjalne Cody vs Jey to będą mega mocne półfinały, a potem świetny finał oj tak, ale wracając do tego odcinka to wszystko tutaj mi siadło poza tym, że kontynuujemy feud Nia vs Tiffany bez sensu, ale no niech będzie, reszta była bardzo dobra bądź świetna, wszystko grało i buczało no tak samo jak Raw tak ten odcinek SD był jednym z najlepszych w tym roku zdecydowanie, wszystko miało sens, znaczenie i feudziki mocno podbudowane, a wykonanie co najmniej bardzo dobre w każdym aspekcie.
    • KyRenLo
      Prawidłowo. Twoja kolej.
    • PTW
      OFICJALNY PLAKAT IN DA HOUSE! Każda kolejna gala podnosi poprzeczkę i przynosi jeszcze więcej emocji. Tym razem nie będzie inaczej, bo szykujemy dla Was bardzo specjalny wieloosobowy mecz - niech złoto będzie dla Was podpowiedzią :) Od poniedziałku ruszamy z konkretami, ale zanim to nastąpi zapraszamy jutro i w niedzielę do Kozłowa od10:00 w celu przetestowania ringu wzmocnionego po ostatniej gali ^_^ LET'S GO! Przeczytaj wpis na oficjalnym fanpage PTW.
    • KPWrestling
      Już jutro widzimy się w Poznaniu na czwartej gali KPW na wielkim festiwalu Pyrkon! Przeczytaj na oficjalnym fanpage KPW.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...